J\& 3 5 . W arszawa, <1.21 Czerwca 1891 r. T o m X .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".
W W a rs z a w ie : r o c z n ie rs. » k w a r t a l n ie „ 2 Z p rze s y łk ą p o c z to w ą : r o c z n ie „ 10
p ó łr o c z n ie „ 5
P ren u m erow a ć m ożn a w R e d a k c y i W szech św iata i w e w s zy s tk ic h k się g a rn ia ch w k raju i zagranicą.
K om itet Redakcyjny W s zech św iata stanowią panowie:
Aleksandrow icz J., D eike K „ Dickstein S., H oyer H ., Jurkiewicz K ., Kw ietniew ski W ł.. K ra m 97. ty k S.,
Natanson J., Prauss St. i W róblew ski W .
„ W s z e c h ś w ia t " p rzy jm u je o głoszen ia, k tó ry c h treść m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z nauką, na następu jących w aru nk ach: Z a 1 w ie rs z z w y k łe g o d ruku w szpalcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie ra się za p ie rw s z y ra z kop. 7•/*,
za sześć n astępnych r a z y kop. 6, za d alsze kop. 6.
^.dres Ked-alccyi: ZKZrałro-wsisiie-IE^rzed. mieście, IsTr ©S.
JEDNOSTKI MECHANICZNE
W UKŁADZIE MIAR BEZWZGLĘDNYM.
J eżeli słuszne są. słow a poety, że kto chce w ieszcza rozum ieć, w in ien po w ieszcza kra
ju w ęd row a ć, to słuszniej jeszcze p o w ie d z ie ć można, że kto w dziedzinę nauki we
d rze ć się pragn ie i rozw ój w ied zy śledzić, w in ien m ową nauki władać. Popu laryza- c y ja w iedzy, udostępnianie jó j dla ogółu, je s t jed y n ie tylk o przekładem tój m ow y treściw ej i ścisłśj na ję z y k dla wszystkich dostępny; przekład ten wszakże być też musi i kom entarzem , co go często czyn i zb yt ro zw lek ły m , a n ieraz utrudnia do nie- możebności.
U w a g i te nasuwa nam przedew szystkiem dzisiejszy ro zw ój elektryczności, na każdym kroku napotykam y w yrazy, które się b ez
ustannie dom agają tłumaczeń, wyjaśnień;
przedew szystkiem zaś potrącam y o je d n o s t
k i m iernicze, w o lty , am pery, w a tty i w iele innych, niedaw no dopiero do nauki i do techniki w prow adzonych, z którem i jeszcze
o g ó ł osw oić się nie zdołał. W miarę j e dnak, ja k elektryczność coraz się w ięcej do usług człow ieka nagina i przez zastoso
wania swe coraz się ściślój z życiem po- tocznem wiąże, jedn ostki te coraz się bar- dziśj upowszechniać będą i stać się muszą w yrazam i tak pow szedniem i, ja k funt, ło kieć, albo kwarta.
C zy te ln icy nasi zw racają się do nas z żą
daniem, byśm y cią głym postępom w d z ie dzinie elektryczn ości w ięcój poświęcali miejsca, a potrzebę tę sami aż nadto dobrze czujem y. Słusznym tym wszakże dom aga
niom o ty le tylk o odpow iedzieć możemy, o ile czyteln icy nasi obeznani są z metoda
mi, a przedew szystkiem z jednostkam i, słu- żącemi do m ierzenia en ergii elek tryczn ej.
D latego też podać tu musimy, o ile można, dostępny w ykład teoryi tych jednostek, nadmieniając, że ściślej m atem atyczny w y wód tśj rzeczy mieści się w dziele E veretta:
„Jednostki i stałe fizyc zn e” , wydanem przed kilku laty staraniem naszśj redakcyi w p rze
k ła d zie polskim p. J . J. Boguskiego.
W miarę postępu nauki jakościow e je d y
nie rospatryw anie objaw ów p rzy ro d y coraz
386 W S Z E C H Ś W IA T . N r 25.
w ięcój ustępuje m iejsca badaniu ilo ś c io w e mu, nauka nie poprzestaje ju ż na o d k r y w aniu zjaw isk nieznanych, lu b na d o ch o dzeniu n ow ych działań sił znanych, ale dą
ży do liczeb n ego ujęcia z w ią z k ó w m ię
d z y różnem i zjaw iskam i. N a jp ię k n ie jsze p o tw ierd zen ie tój zasady przedstawiają, w ła śnie d zieje elek tryczn ości. U w a g ę fiz y k ó w pierw otn ie zaprząta je d y n ie coraz ba rd ziej narastający zasób n ow ych fa któw , z w o ln a dopiero prace C oulom ba a następnie Ohm a w skazują drogę i coraz siln iej zachęcają do badań ilościow ych , m iern iczych . O cena ta dokon yw a się n a jp ierw w ed łu g m iar d o w oln ych, choć n a le ży cie określonych, m ie
rzy m y natężenie prądu z ilości gazu przez roskład w od y w ytw o rz o n e g o , lub z o d c h y len ia ig ie łk i m agnesow ej. G d y w szakże coraz w y ra źn iej i ściślej w y b ija ła się w z a jem n a łączność różn orodn ych n ap ozór o b ja w ó w fizyczn ych, okazała się też potrzeba zastosowania w spóln ego układu miar, w y rażania w szelkich w ielkości fizyczn ych za pośrednictw em jedn ostek, k tó reb y w sposób oznaczony w yp row a d za ć się d a ły z p e w nych jedn ostek zasadniczych. Stądto j e dnostki elek tryczn e nie stanow ią układu m iar odrębnego, ale w y p ły w a ją z jedn ostek ogóln iejszych , m echanicznych. Z tem i osta*
tniem i zatem przedew szystkiem zapoznać się nam wypada.
P rze b ie g a ją c m yślą ca ły obszar zja w isk fizyczn ych , rospatrując w szelk ie w ielkości, ja k ie się nam p r z y badaniach tych n astrę
czają, p ozn ajem y ła tw o, że w szelk ie pom ia
r y sprow adzają się je d y n ie do p om iarów długości, czasów i mas. Z tem i trzem a t y l
ko w ielkościam i m am y ostatecznie do c z y nienia, czy to ocen iam y siły mechaniczne, czy ilości ciepła, czy też o b ja w y en ergii elek tryczn ej. J e ż e li p rzeto d ob ierzem y i ustalim y n ależycie jed n o stk i do oceny tych trzech w ielkości, potrafim y tem samem w yrażać liczeb n ie w szystkie o b ja w y i d zia łania, ja k ie nam cały obszar fizyk i p rze d staw ia. N ie n ależy zresztą sądzić, b y dobór tych w łaśnie w ielkości, tych jed n o stek z a sadniczych b y ł n iezb ęd n ym i ja k b y p rzez naturę rz e c zy kon ieczn ie w skazanym , m oż- naby bow iem ca ły układ m ia r fizyczn ych oprzeć na p o d sta w ie jed n o stek innych, cze
g o n aw et p rzy k ła d dalćj napotkam y, sy
stem jedn ak, o którym m ów im y, daje w ięk - kazą prostotę i dogodność.
J akie jed n o stk i zasadnicze ob ierzem y do oceny długości, masy i czasu, jestto rzeczą obojętną, oczyw iście wszakże sięgnąć po nie n ależy do układu m etryczn ego. W pom ia
rach naukowych p rzy jęto więc za je d n o s t
kę długości centym etr, za jedn ostkę masy gram , za jednostkę czasu sekundę. D z ie je tych m iar, ścisłość, z ja k ą je oceniam y, mie- i liśm y niedawno _ sposobność w piśm ie na- szem przytoczyć '), tu w ięc przypom in am y
| tylk o , że centym etr określa się ja k o część i setna długości pręta, p rzech ow yw a n ego w P a ryżu , a zw anego m etrem archiw alnym ; gram je s t tysiączną częścią masy b r y ły p la ty n o w ej, przechow yw anej rów n ież w P a ryżu pod nazwą kilogram a archiw alnego;
| sekunda w reszcie jest Vs 64 oo częścią średnie
g o dnia słonecznego.
N a tej więc podstaw ie oparty układ m iar n azyw a się układem b ezw zględ n y m i o zn a cza głoskam i C G S . C entym etr i gram m o
gą być przechow yw ane, w ielkość ich je s t w idoczna, dotykalna, sekundę rów n ież ła -
j tw o w skazuje chronom etr, a dostrzeżenia
! astronom iczne mogą ją każdej ch w ili ozna-
! czyć. M ia r y w szelkich innych w ielkości fizyczn ych, ja k prędkości, przyśpieszenia, siły, pracy, ilości ciepła, p rzech o w yw a ć się n ie dają, ale n ależy je w yprow adzać p rzez określenia z trzech miar zasadniczych czyli do w oln ych , są to w ięc jedn ostki pochodne.
N a jp rostszy p rzy k ła d jednostek pocho
dnych dają nam m ia ry gieom etryczn e. Za m iarę pow ierzch n i służyć m oże kw adrat o boku dow oln ej długości; aby wszakże utrzym ać nasze jed n ostk i zasadnicze, za długość boku tego kw adratu p rzyjm u jem y centym etr; podobnież, m iarą objętości być m oże sześcian o dow oln ej kraw ęd zi, którój w ięc zn ó w nadać nam w ypada długość uznanój jedn ostki długości. W układzie C G S zatem jedn ostką pow ierzch ni jest cen tym etr k w a d ra to w y, jednostką objętości cen tym etr sześcienny; objętość, dajm y, 5 m etrów sześciennych w yraża się tu liczbą 5 m ilijo n ów , 5.10c. W ogólności, im m niej-
' ) Ob. M e tr, K ilo g r a m , Sekunda. W szec h św ia t
z r. 1890, etr. 369 i nast.
N r 25.
szą je s t jedn ostka, tem większa w ypada lic z ba, w yrażająca pew ną w ielkość za pośre
dnictw em tój jed n o stk i.
P r z e jd ź m y do w ielkości mechanicznych.
P o ję c ie prędkości w y p ły w a z zestawienia d ro g i i czasu; prędkość ciała posuw ającego się ruchem jedn ostajn ym określa się, jako droga p rzez nie przebieżona w jednostce czasu, albo innem i słow y, ja k o stosunek d rogi, zatem długości, do czasu na przebie- żenie tćj d rog i łożon ego. Za jedn ostkę bez
w zględ n ą prędkości p rzyją ć w ięc należy prędkość, p rzy którój ciało jednostkę dłu
gości p rzeb iega w jedn ostce czasu, t. j . l centym etr w ciągu 1 sekundy. G d y ciało posuwa się z prędkością niestateczną, mó
w im y, że pozostaje w biegu zm iennym , prędkość zaś ulega w ciąż pewnemu p r z y spieszeniu, które, rozu m ie się, b yć może dodatniem lub ujemnem. P r z y ro s t ten, czy też ubytek prędkości rozw ażać ti-zeba znów w stosunku do czasu, w ja k im on zachodzi;
bezw zględną w ięc jednostką przyspieszenia będzie to.przyspieszen ie, p rzy którem pręd
kość ciała w ciągu sekundy w zm aga się o jedn ostkę prędkości.
J eżeli z prędkością, a raczćj z p rzy sp ie
szeniem, ja k ie m ożyw ion e jest ciało w ru chu pozostające, zestaw im y masę je g o , o trzym am y w yobrażen ie o wielkości siły.
R zeczyw iście, je ż e li różne siły ciałom j e dnakiej masy nadają przyspieszenia różne, to siły te są p rop orcyjon a ln e dp w y w o ła nych p rze z siebie przyspieszeń; je ż e li nato
miast różne siły, działając na różne masy, nadają im przyspieszenia jed n a k ie, siły są prop orcyjon a ln e do mas. W ogólności za tem w ielkość siły określa się i masą, na któ
rą działa i przyspieszeniem , ja k ie masie tój nadaje, co innem i sło w y znaczy, że siła m ie rzy się iloczynem masy p rzez p rzysp ie
szenie. Jeżeli w ię c siła f nadaje masie m przyspieszenie k, mamy zw ią zek f = mk.
B ę d zie zatem / = 1, g d y m = l i k = 1 , co znaczy, że jednostką siły jest siła, która działając na masę 1 gram a nadaje jó j w cią
gu 1 sekundy przyspieszenie, c z y li przyrost prędkości ró w n y 1 cen tym etrow i. Taką jednostkę eiły ozn aczam y odrębną nazwą
„d y n y ” ( z greck iego dynam is— siła), w u kła
d zie C G S przeto w szystkie siły w yrażam y przez dyny.
W technice, w życiu zw yczajnem , w nau
ce zresztą dotąd jeszcze często, za je d n o s t
kę sił zw yk liśm y uważać k ilogram , funt, w ogólności ciężar pew ien. C ięża r bow iem danój masy przedstaw ia nam siłę, z jaką na masę tę działa ziem ia, przycią ga n ie ziem i, ja k m ów ić zw yk liśm y. P o d w p ływ em p rzy ciągania tego, ja k w iadom o, każda spada
jąca masa posiada w końcu p ierw szćj se
kundy spadku prędkość 9,81 m etrów , c z y li zyskuje w ciągu sekundy p rzyspieszenie 9,81 m etra albo 981 centym etrów. C iężar zatem, c z y li siła jed n eg o gram a przedstawia 981 naszych jedn ostek siły, w yrów n yw a 981 dynom . P o n ie w a ż zaś masa 1 k ilo g ra ma za w ie ra 1000 gram ów , siła przeto k ilo gram a w układzie C G S w yraża się przez 981000 dyn. Jak w id zim y zatem, dyna jest jednostką stosunkowo drobną, na w z ó r w szakże nazw , p rzy jętych w układzie m e tryczn ym , u tw orzyć m ożem y jedn ostki w y ż sze, kilodyn ę c z y li tysiąc dyn i m egadynę c z y li m ilijo n dyn; m egadyna n iew iele w ięo tylko przenosi siłę jed n eg o kilogram a.
O sw o iw szy się z tą jednostką siły, łatw ićj zrozum iem y jednostkę pracy w u kładzie m iar bezw zględ n ym . Praca, m ianow icie, zależy od oporu, ja k i pokonyw am y i od d rogi, p rzez jaką go pokonyw am y; je ż e li w ięc ciało porusza się pod działaniem siły, siła ta w yk o n yw a pracę, którćj wielkość rów na się ilo c z y n o w i z siły i długości d ro gi, p rzez jaką się ciało to w kierunku siły przesunęło. P ra c a więc p w ykonana przez s iłę / na drodze s je s t p = f s , g d y przeto f = 1 i 8 = 1 , jest też p = 1, co znaczy, że za jednostkę pracy p rzy ją ć n ależy pracę, ja k ą w yk o n yw a jednostka siły, dyna, g d y masę, na którą działa, o 1 centym etr przesuwa.
Jednostce tój pracy nadano ró w n ie ż osobną nazwę „ e r g i” (z greck iego ergo n — praca).
G d y w ięc ciężar jed n eg o k ilo gram a podn o
simy w gó rę na wysokość jed n eg o metra c z y li 100 centym etrów , to w yłożon a na dźw ign ięcie to praca w yraża się przez 9 8 1 0 0 0 x 1 0 0 =9 8 1 0 0 0 0 0 erg. W technice i życiu zw yczajn em pracę tę n azyw am y ki- logram m etrem . K ilo g ra m m e tr zatem w ukła
dzie C G S zaw iera 98100000 erg, albo 98,1 m egaerg, jeżeli, ja k poprzednio, m ilijon erg n azw iem y m egaergą.
P r z y teoretyczn ćj ocenie pracy, czas na 387_
W S Z E C H Ś W IA T .
388 W S Z E C H Ś W IA T . f l r 25.
j ó j w yk on an ie p o trzeb n y nie ma żadnego znaczenia, w zastosowaniach w szakże p r a k tyczn ych w z g lą d ten jest p ierw szorzęd n ej w a gi, siła bow iem dla techniki je s t tern skuteczniejsza, im w krótszym czasie o zn a czoną. pracę w ykon yw a. P r z y ocenach za tem technicznych za podstawę p rzy jm o w a ć trzeba pracę, ja k ą siła w y k o n y w a w ciągu jedn ostki czasu; stosunek ten w ykon an ej pracy do czasu, w ciągu k tó reg o w ykon an ą została, n azyw am y potęgą, sprawnością c z y li efektem siły. Z a jed n o stk ę zatem p rzy ją ć tu n ależy taką p o tę g ę c z y li spraw ność siły, p rzy k tórćj pracę 1 e rg i w y k o n y w a ona w ciągu 1 sekundy. Jednostka ta b y ła b y w szakże zb yt drobną dla c eló w p ra k ty cz
nych, k tó rym usługuje, zgod zon o się przeto p o w ięk szy ć j ą d ziesięć m ilijo n ó w ra zy i tak w zm ożoną jedn ostkę nazw ano „w a tt” , na cześć męża, którem u za w d zięczam y udosko
nalenie m otorów p a row ych . W a t t p rzeto jestto potęga c z y li sprawność, p r z y którój w ciągu 1 sekundy w yk o n yw a się praca 10 m ilijo n ó w (1 0 7) erg.
W technice ocenia się pospolicie potęgę m otorów p rzez „k o n ie p a ro w e ” . K o ń zaś p a ro w y, siła konia, albo moc konia jestto taka działalność m otoru, p r z y którój w cią
gu sekundy w yk o n yw a się praca 75 kilo- gram m etrów . W id z ie liś m y zaś w y ż e j, że kilogram m etr o d p ow iada 98100000 ergom , co czyn i 9,81 w a ttów ; koń p rzeto p a ro w y, oznaczany zw yk le głoskam i H P (z a n g iel
s k ie g o — horse p ow er, siła konia), w y r ó w n y w a 9 ,8 1 x 7 5 , t. j . 1 H P = 7 3 6 w attów .
P o n ie w a ż ciep ło ró w n ież w yk o n yw a ć m o
że pracę, daje się p rzeto bespośrednio w y rażać przez jed n o stk i mechaniczne. P r z e z ciepłostkę, czyli k a lo ryją rozu m iem y pospo
licie ilość ciepła, potrzebn ą do o grza n ia j e dnego kilogram a w o d y o 1° C. W y k o n y - w ając pracę, ciepłostka w y tw a rz a ok oło 430 kilogram m etrów , w jednostkach za tem b ezw zględ n y ch odpow iada ona 4 3 0 X 98 100.000 ergom . P o n ie w a ż zaś za j e dnostkę mas p rzy jm u jem y nie k ilo g ra m , ale gram , n ależy p rzeto ciepłostkę zm n iejszyć 1000 ra zy, t. j . określić ją ja k o ilość cie
p ła potrzebn ą do ogrzan ia jed n eg o gram a o 1° C, a w tem znaczeniu od p ow ia d a ona 4 3 0 x 9 8 1 0 0 c z y li p raw ie 42 m ilijo n om erg.
N a w za jem zaś d la o grza n ia gram a w od y
o 1° C w y ło ż y ć trzeba pracę 42 m ilijo n ów erg, jedn a przeto erga podw yższyć jest w stanie o 1° tem peraturę za led w ie
0 'Aaoooooo = 0,000000024 gram a w od y.
W u kładzie zaś m iar b ezw zględ n ym za j e dnostkę ciepła p rzy jm u je się ilość ciepła odpow iadającą jedn ostce pracy, jednostką, tą w ięc je s t ta drobniutka ilość ciepła, k tó ra masę 0,000000024 gram a w od y ogrzać m oże o 1° C.
R o zw a ża n ia pow yższe w skazały nam z a tem, w ja k i sposób określone i uzasadnione zostały najw ażniejsze jedn ostki m echanicz
ne, u zupełnić to wszakże w inniśm y jeszcze w yjaśnieniem , dlaczego w ogólności ukła
d o w i temu m iar n azw a bezw zględ n ego, ab
solutnego, przysłu gu je.
W spom n ieliśm y ju ż w y ż e j, że za podsta
w ę układu miar dla w szelkich w ielkości fizyczn ych p rzy ją ćb y można i inne zasadni
cze jedn ostki, a nie koniecznie pew n ą ozna
czoną długość, masę i czas. Zatrzym u jąc n aw et też same jedn ostki, centym etr, gram 1 sekundę, a przyn ajm n iej też same n azw y, m ożem y otrzym ać układ m iar zu pełnie o d rębny, je ż e li jed n ó j z nich, a m ian ow icie gram ow i, odm ienne nadamy znaczenie.
O kreśliliśm y tu gram ja k o pew ną ozn aczo
ną masę, ja k o pew ną ilość m ateryi zatem.
P r z e z gram w szakże rozum ieć też m ożem y pew ien ciężar, ciśnienie ja k ie ta masa w y w iera na podstawę, na którój się wspiera.
Za jedn ostkę zasadniczą układu m iar można w ięc też przyjm ow ać gram w tem ostatniem znaczeniu, ja k o pew ien oznaczony ciężar, pew ną siłę. C a ły układ m iar w spierałby się w tym razie ju ż nie na zasadniczych j e dnostkach długości, czasu i masy, lecz na jednostkach długości, czasu i siły, jednostka zaś masy byłaby jedn ostką pochodną i o k re ślałaby się stosunkiem s iły do przyspie
szenia.
T a k i właśnie układ m iar był, a naw et
i dotąd je s t jeszcze w powszechnem użyciu,
w z w y k łe m bowiem rozum ieniu gram, k ilo
gram jestto p ew ien ciężar. C ięża r wszakże
ciała nie je s t bynajm niej je g o własnością
istotną, bezw zględ ną, ale za leży od w p ły
w ów zew n ętrzn ych : taż sama bryła, która
na ziem i przedstaw ia ciężar kilogram a, na
księżycu w yw iera ła b y ciśnienie m niejsze,
na słońcu w a ży ła b y w ięcój. I na samej
N r 25. W S Z E C H SW IA T . 389 ziem i zresztą ów ciężar nie jest zgo ła siłą
stateczną; z pow odu spłaszczenia ziem i i jó j obrotu w iro w eg o siła ciężkości c z y li natę
żenie przyciągan ia ziem skiego rośnie w m ia
rę, ja k się od ró w n ik a przesuwam y ku bie
gu n ow i. Cośm y w yżej podali, że ciało spa
dające zyskuje działaniem siły ciężkości przyspieszenie c z y li prędkość w końcu p ier
wszej sekundy spadku, ^ = 9 8 1 centym e
tró w , jestto ty lk o w ielkość średnia, która w rzeczyw istości je s t różna w różn ych pun
ktach globu ziem skiego; w ynosi m ianowicie:
na rów n ik u g = 978,009 cm w P a ry żu 980,88 „ w W a rsza w ie 981,23 „ na biegunie 983,089 „ M ię d z y rów n ik iem zatem a biegunem różnica w działaniu siły ciężkości wynosi 5 jednostek układu C G S . N a innćj plane
cie, w innym punkcie przestrzeni św iato
w ej, b ry ły , dające nam na ziem i ciężar g r a ma, kilogram a, m iałyby zgo ła różne ciężary, przedstaw iałyby siły odmiennej zupełnie w ielkości. Stąd też układ miar, w którym gram pew ną siłę oznacza, układ pospoli
ty w życiu zw yczajnem , przew ażn ie d o tąd u żyw a n y w technice, a w znacznej m ierze i w nauce, je s t ściśle zw iązany z siłą ciężkości panującą na ziem i, z p rzy ciąganiem ziem i, jestto w ięc układ m iar
„ziem sk i” .
In aczej się rz e c zy mają, je ż e li gram lub k ilo gra m są ty lk o jednostkam i masy, a nie budzą zarazem pojęcia ciężaru, siły. K i l o gram żelaza czy to na równiku, czy pod biegunem, czy na ziem i czy też na słońcu, przedstaw ia zaw sze je d n ę i tęż ilość mate- ry i, ja k k o lw ie k ciężar jó j jest zmienny.
Ilo ść m ateryi n ie z a w is ła od w p ły w ó w p r z y ciągania zew n ętrzn ego, a stąd i cały system miar, w którym jedn ostką zasadniczą jest jednostka masy, je s t od siły ciężkości n ie
zależny, jestto układ m iar „b ezw zględ n y , absolutny” . N ie datuje on zresztą od cza
sów najn ow szych dopiero, ju ż bow iem Gauss p rzy sw ych pomiarach m agn etycz
nych w p ro w a d ził układ m iar absolutnych, a następnie W ilh e lm W e b e r zastosował go p rzy pomiarach elek tryczn ych . O pracow ali go dokładn ićj fizycy angielscy głów n ie, a dogodności, ja k ie nastręcza p rzy ocenach
elektrotechnicznych, pow odują coraz szer
sze je g o rospowszechnienie.
S. K .
0 zarazkach chorobotwórczych
W M L E K U .
N ajśw ieższe zdobycze, dokonane na polu m edycyny dośw iadczalnej, zazn ajom iły nas z przyczynam i chorób zakaźnych. O becnie wiadom o, że większość chorób zakaźnych za leży od swoistego, ściśle określonego za
razka i jest nadzieja, że w krótkim czasie znać będziem y także i tych niew idzialn ych w ro g ó w organizm u lu dzkiego, którym d o tychczas udało się w ym knąć przed najsub- teln iejszem i metodam i badania.
Ci, k tó rzy zapatrują się na rz e c zy ze sta
nowiska praktycznego i oceniają wartość badań naukowych z punktu w idzen ia u t y li
tarnego, n iejedn ok rotn ie zadają sobie p yta nie, ja k i pożytek odniósł ród lu dzki z tych m ozolnych badań bakteryjologiczn ych , j a k ie zastosowania p rak tyczn e przyn iosła nam ta nowa gałąź m edycyn y, uprawiana przez najznakom itsze, a częstokroć gien ija ln e um ysły; innemi sło w y, czy odkrycie p r z y czyny chorób zakaźnych w postaci tej lub ow ej bakteryi dało nam w ręce broń do skutecznej z nią walki?
O ile pytanie pow yższe do tyczy kw estyi leczenia chorób zakaźnych c z y li terapii, musimy na nie od pow iedzieć przecząco, a l
bowiem nie posiadamy obecnie środków specyficznych, działających zabójczo na bak- tery je w organ izm ie lu dzkim bez szkody dla samego organizm u.
Jeżeli odnośnie do terapii b a k tery jo lo - gija nowoczesna nie w ydała p raw ie ża
dnych p ozytyw n ych rezultatów , zato nauka o zapobieganiu chorobom , profilaktyka, peł
ną czerpie dłonią ze skarbca wiadom ości bak teryjo logiczn ych . P ro fila k ty k a jest czę
ścią h igien y, wskazującą, jakiem i sposoba
mi mamy się ustrzedz od chorób, zaś środki
ochronne przeciw ko chorobom zara źliw ym
za w d zięczam y przew ażn ie badaniom bak-
390 W S Z E C H Ś W IA T . N r 25.
te ry jo lo g ic zn y m . D e zin fe k c y ja m ieszkań i o d zieży , a n tyseptyczn y opatrunek ran, odosobnianie ch orych za ra źliw y ch , badanie p o w ie trza , gruntu, w od y, pokarm ów na za w artość bakteryj ch orob otw órczych i t. d.—
oto środki do zw a lczen ia za ra zk ów ch o ro b otw órczych , oto broń, jaką. nam w ręce dała b a k te ry jo lo g ija do z w a lc ze n ia chorób.
G d y b y lu dzkość chciała korzystać ze wspomnianych d o b ro d ziejstw h igien y, z d r o wotność b ezw a ru n k ow o zn aczn ieby się p o lep szy ła , a jedn ocześn ie śm iertelność obn i
ży ła b y się do minimum . N ie stety jedn ak, zastosowanie n ow oczesn ych przep isów h i
gien iczn ych częstokroć ro z b ija się o w z g lę dy m ateryjalne, a n iera z o prostą, n ieśw ia
dom ość mas, n iepojm u jących doniosłości ścisłego przestrzegan ia w ym agań san itar
nych.
Co się ty c z y naszego społeczeństw a, to na każdym kroku spotykam y się z le k c e w ażeniem przepisów h igien iczn y ch n aw et w ów czas, g d y te w ym a g a ją t y lk o dobrej w o li ze strony jed n ostek . Jak dotychczas korzystam y ty lk o z je d n e g o dob rod ziejstw a h igien y, a tem jest antyseptyka, choć i tu zd a rza ją się n iera z k rzy czą ce nadużycia, surow o karane w innych krajach. O de- zin fek cy i mieszkań i o d zieży n ie m oże być m ow y, nie posiadam y bow iem ani kam er d ezin fek cyjn ych , będących pod nadzorem i o d pow iedzialn ością lekarza, ani żadnych podobnych urządzeń; chorych nie iz o lu je m y, bo spraw ia to nam zb yt w ie le k ło potu, z pokarm am i i w od ą p o łyk am y bak
teryj e ch orob otw órcze, bo nie chcem y ich tępić.
W m yśl u ch w a ły sekcyi h igien iczn ej X kongresu m ięd zyn arod ow ego le k a rzy , w k ła dającej na lek a rzy m oraln y o b ow ią zek s z e rzenia słow em i piórem w iadom ości o ch o
robach zaraźliw ych , w celach za p o b ie g a w czych, poświęcam niniejszą pogadankę k w e- styi zaraźliw ości m leka w przekon an iu , że w iadom ości poniżej podane pójdą na p o ż y tek czyteln ik ó w .
S zczu p łe ro zm ia ry n iniejszej p racy nie p o zw a la ją w ch od zić tu w bliższe szczegóły, k tó re c iek a w i m ogą znaleść w specyjaln ych czasopismach h igien iczn ych i w e te ry n a r y j
nych, zw łaszcza zaś w sprawozdaniach z sekcyi h igien iczn ej X kongresu m ię d zy
n arod ow ego oraz w artykułach W iirz b u r- ga, Sonnenbergera, P redoh la, Alm quista, W aw rin sk yeg o i in., w dalszym ciągu pracy niniejszej przytaczanych.
J a k k o lw ie k kw estyją dobroci m leka od- daw na ju ż zajm uje uw agę lekarzy, a p r z e pisy w ładz sanitarnych bezwątpienia o g ra n ic z y ły fałszow anie tego produktu sp o żyw czego, tak, że obecnie o trzym u jem y po w iększej części m leko w olne od falsyfika
tów , n ie m ożem y jedn ak p ow iedzieć, ażeby takie naw et mleko zaw sze b yło bespieczne dla konsum entów. Niebespieczeństwo bo
w iem , połączone z u żyw aniem mleka, nie tk w i w surogatach, ja k ie sprzedający do
dają do m leka w celach w yzysku, lecz w y nika z częstej obecności w mleku zarazków ch orobotw órczych , m ogących sprow adzić w organ izm ie bardzo pow ażne zaburzenia, częstokroć śm iertelne. J eżeli zw ró cim y u w agę na tę okoliczność, że m leko n ależy do najbardziej rospow szechnionych pokar
m ów , że stanow i niem al w yłą czn e p o żyw ie
nie d zieci i chorych, k ażdy pojm ie, ja k ważną je s t kw estyją, którą tu podejm u jem y i ja k ży czy ćb y należało, ażeby kw estyją ta zw ró ciła nareszcie u w agę w łaściw ych sfer w celu usunięcia złeg o, w yn ikającego ju żto z braku nadzoru sanitarnego, ju żto z n ie
świadom ości producenta i konsumenta.
Istn ieje pewna grupa chorób, które z w y kle spotykają się u zw ierząt, lecz p rzyp a d k o w o m ogą się udzielać człow iekow i. Są to t. zw . zoon ozy. U bydła rogatego napo
tyk a m y m iędzy innem i w ą glik , w ściekliznę, zarazę racic i pyska, n ajgłó w n iej zaś g r u ź li
cę, c z y li t. zw. chorobę perłow ą. Z arazki tych chorób mogą, p rzejść do m leka chore
go zw ierzęcia i, p rzy pew nych s p rzyja ją cych okolicznościach, w yw o ła ć u człow ieka odpow iedn ią chorobę. Co się tyczy g r u ź li
cy, to ściśle rzec zy biorąc, nie je s t ona cho
robą zoon otyczn ą, g d y ż niestety udziela się c z ło w ie k o w i n ietylk o od chorych zw ierząt.
J eżeli zaś um ieściliśm y ją w jed n ym rzęd zie z chorobam i zoonotycznem i, to dlatego, że dość często nabyw am y j ą za pośrednictw em m leka k ró w gruźliczych.
Jak często tuberkuloza w ystępuje u b y
dła ro ga teg o, dow odzą następujące dane
statystyczne. W e d łu g spraw ozdania Sie-
d a m grod zk yego, dotyczącego królestw a
N r 25.
w s z e c h s w i a t. 591 S askiego za r. 1888, na 184678 sztuk bydła
zabitego skonstatowano 3914 przypadków gru źlic y, co w ynosi 2,1 % , stąd na rzeźn ie m iejskie przypada 4,9°/0 w przecięciu, a w niektórych małych m iasteczkach zn a j
dujem y 8,7 % (M ittw e id a ), a nawet 22,4%
(Z itta u ). N atu raln ie w pow yższych liczbach n ie u w zględ n ion o w ielk iej ilości k ró w tu- berkulicznych, które zostały potajem nie za
bite i nie b y ły poddane re w iz y i w eteryna
ry jn e j, tak, że w ed łu g Sonnenbergera spoty
kamy w niektórych m iejscowościach g r u ź li
c ę u 40 a nawet 6 0 % bydła.
W ażn ą jest je s zc ze ta okoliczność, że tu- berku loza najczęściej w ystępuje u krów , tak, że w edłu g S ied a m gro d zk yego na 3893 przyp a d k i tu berk u lozy bydła przypada na k r o w y 2 749, co wynosi 70,6%-
D o p ó k i na chorobę p erłow ą bydła zapa
tryw an o się ja k o na sprawę sui generis, właściwą ty lk o bydłu i niemającą nic w spólnego z gru źlicą człow ieka, lekarze chętnie zalecali swoim pacyjentom mleko surow e c z y li t. zw . prosto od k r o w y i pra
w dopodobnie nieraz się d z iw ili, że chorzy zamiast się pop ra w ia ć wpadali w suchoty.
O d k rycie lasecznika gru źliczego rozw iąza
ło ciemną dotychczas zagadkę, albowiem w gru zełkach bydła, dotkniętego zarazą p erłow ą , K o ch zn a la zł lasecznika, niczem nieróżniącego się od lasecznika gru źlicy lu d zk ićj. G d y w ten sposób choroba per
ło w a stała się synonim em gru źlic y, słusznie zadano sobie pytanie, czy i w ja k ich w a
runkach laseczn iki gru źlic ze przechodzą do mleka oraz c z y m leko w ten sposób zaka
żone może w yw o ła ć u człow ieka spraw ę gru źliczą. W iad om o, że choroba perłow a przew ażn ie um iejscawia się w błonach su
ro w ic zy c h ja k opłucna, otrzew na, w płu
cach i w głuczołach lim fatycznych, n ajrza
dziej zaś w wym ionach, tak, że w ed łu g sta
tystyki S ied a m grod zk yego gru źlica sutek stanowi za led w ie 4 % w szystkiego bydła tu- berkulicznego. O tó ż liczn e badania w yka zały, że mleko k ró w tuberkulicznych może zaw ierać laseczniki gru źlicze bez w zględu na u m iejscow ienie spraw y gru źliczej. T a k B a n g i C sokor zn a jd o w a li laseczniki g ru źli
cze w mleku, pochodzącem ze zdrow ych w ym ion krów tuberkulicznych, a Ernst na 114 prób m leka od 36 k ró w tuberkulicznych,
u których sutki b y ły zupełnie zdrow e, zna
la zł laseczniki w 17 próbach, pochodzących od 10 krów , co wynosi 27,9% . Że używ anie takiego mleka połączone je s t z w ielkiem niebespieczeństwem, dow odzą p ró b y szcze
pienia, dokonane na zw ierzętach p rzez B o l- lin gers, Banga, H irschb ergera, E rnsta i in nych. H irsch b erger szczepił św inkom m or
skim m leko k rów dotkniętych ty lk o tuber- kulozą pluć i w 3 3 % udało mu się p rze nieść chorobę, Ernstow i zaś w 37,5% . W e dług Ernsta, któremu udało się ró w n ież przenieść chorobę na k róliki, cielęta i św i
nie drogą szczepień i karmienia, okazuje się, że mleko może być za ra źliw e naw et p rzy braku jakich kolw iek ob ja w ó w c ierp ie
nia gru źliczego ze strony wym ion.
J eżeli zw rócim y u w agę na tę okoliczność, że dyjagnozow an ie g ru źlic y u ż y w e g o b y dła przedstaw ia w iele trudności z pow odu braku częstokroć w szelkich objaw ów , to nie będzie przesadą, g d y pow iem y, że u ży
wanie surow ego k ro w ieg o m leka w ogóle przedstaw ia w ielk ie niebespieczeństwo.
N atu raln ie dotychczas nikomu jeszcze nie p rzyszło na myśl robić podobne do po
w yższych próby na człow ieku . T y m n ie
mniej lekarze mają ciągle możność obser
w ow ania p rzyp a d k ów n iew ątp liw ego zara
żania się za pośrednictwem mleka, co ju ż dawniej m iędzy innym i stw ierd zili Dem m e i V ern eu il. W e d łu g Verneuila, w samym P a ryżu umiera corocznie około 2000 d zie
ci niżej lat dwu na tuberkulozę, a w iele z nich nabyw a właśnie za pośrednictwem mleka.
W ostatnich czasach 011ivier przedstaw ił A k a d em ii U m iejętności w Pa ryżu ciekaw y komunikat, m ogący służyć za ilu stracyją słów pow yższych . W je g o obserw acyi po
zostaw ała 20-letnia panienka, która um aiła na zapalenie gru źlicze opon m ózgow ych.
P o ch od ziła ona z rodziców zd ro w ych i sama miała organizm silny. W zakładzie, g d zie odebrała w ychow anie, zachorow ało na su
choty w ciągu kilku lat 13 uczennic, z k tó rych 6 umarło. U wszystkich dziedzicz
ność m ogła być zu pełnie w ykluczoną. B liż
sze badanie tej spraw y u jaw niło, że pensy-
jo n a t posiadał "krowę, u której po zabiciu
znaleziono znaczne ow rzodzenia tuberku-
liczne wym ion.
392 W S Z E C H S W IA T . N r 25.
W o g ó le , o ile p rzy innych chorobach z ostrym p rzebiegiem ła tw ie j da je się o k re ślić źró d ło zarazy, o tyle p r z y g r u ź lic y jestto rzeczą, arcytrudną, a lbow iem choroba ro z w ija się p o w o li i nim rospoznaną zosta
je , n iera z u pływ a dość zn a czn y p rzeciąg czasu. D la tego w w iększości p rzy p a d k ó w trudno odnaleść źród ło in fek cy i. S k ro fu ły tak napotykane u dzieci naw et d ob rze o d żyw ianych , praw dopodobn ie za w d zię cza m y mleku prosto od k ro w y , a w iadom o obecnie, że skrofu ły są, pierw szą fazą g r u ź licy , je ż e li ju ż nie gru źlicą samą.
B łędnem jest mniemanie, ja k o b y m leko zakażone gru źlicą, koniecznie pochodzić m ia ło od k ró w gru źliczy ch . B y w a nieraz i tak, że krow a, od której m leko o trzym u je m y jest zu pełn ie zd row a , a je d n a k m leko za w ie ra b ezw ą tp ien ia laseczniki g ru źlic ze n iem n iej szk o d liw e od tych, k tó re się d o stają do m leka od ch orego zw ierzęcia . Skąd się w tych razach biorą laseczniki g ru źlic ze nie trudno pojąć, je ż e li zw a ż y m y , że p rzy niedość starannem u trzym an iu o b ory, co się najczęściej przytrafia, jest ona przepełn ion a zarazkam i tu berkulicznem i, które przejść m ogą do m leka. C ornet, k tó ry z a ją ł się k w e s ty ją rospow szechnienia laseczn ików gru źliczy ch poza obrębem organ izm u , d o szedł drogą ścisłych badań b a k te ry jo lo g ic z - nych do wniosku, że około p o ło w y m iesz
kań p ryw a tn ych suchotników za w ie ra lase
czniki gru źlicze w kurzu, osiadłym na ścia
nach, obrazach, zegarach, łóżku i t. d.
B o llin g e r zaś zn a la zł laseczn iki w ku- rzu w zięty m z pok oju suchotnika ju ż po starannem u przątnięciu . A ręce i od zież personelu czyn n ego w oborze, je ż e li perso*
n el ten w w oln ych ch w ilach za jm u je się pielęgn ow a n iem suchotników, co n iera z się zdarza, lub też sam dotk n ięty je s t gru źlicą?
J eżeli m leko sp ływ a po palcach takich osób podczas dojenia, lub po dojeniu zostaje przechow ane w naczyniach o tw a rty ch w m ieszkaniu, gd zie p rze b yw a suchotnik, j e ż e li w oda, służąca do p rze p łó k iw a n ia na
czyń lub rozw ad n ia n ia m leka za w ie ra lase
czn ik i g ru źlicze, to te m ogą się dostać do m leka i tu się rozm nażać, p oniew aż w m le
ku drobn ou stroje znajdu ją doskonałe p o d łoże. T a k ie źró d ło zarażenia się gru źlicą z a zw y c z a j n ig d y n ie w ych o d zi na ja w , a być
może, że je s t najczęstszem i dlatego należy na tę okoliczność zw rócić baczną uwagę.
Z w łaściw ych chorób zoon otyczn ych n a j
częściej przenosi się na czło w iek a z m le
kiem choroba racic i pyska. W e d łu g staty
styki w etery n a ryjn ej pada około 6 0 % cie ląt, karm ionych m lekiem k rów , dotk n ię
tych wspomnianą zarazą. C ierp ien ie to w ystęp u je u b yd ła w postaci pęcherzów i o w rzo d zeń na błonie śluzow ej gęby, na b róźd zie k opyt, na w ym ionach. M le k o ta
kich k ró w za w iera m nóstwo śluzu i ro p y i sprow adza u człow ieka, zw łaszcza d zieci gorączkę, w ym ioty, pęch erzyki na wai-gach, ję zy k u , błonie śluzow ej nosa, na tw a rzy i rękach oraz zaburzenia w kanale p ok a r
m ow ym . Choroba w ystępuje zw y k le e p i
dem icznie, a k ilka takich przypadków o p i
sał D em m e, k tó ry zau w ażył naw et zejście śm iertelne.
W literatu rze znane są epid em ije wśród lu d zi ju ż od roku 1764, a H e r tw ig spraw d ził dośw iadczalnie na sobie samym szk o dliw ość mleka, pochodzącego od krów , d o tkniętych tą zarazą. W e d łu g Sonnenber- gera podobną epidem iją o b serw o w a ł przed n iedaw nym czasem prof. W y ss w Zurichu w śród dzieci, które, ja k w y k a za ły poszu ki
wania, p iły m leko chciwych krów . Sonnen- b erg er u trzym uje, że naw et gotow an ie n ie usuwa szk od liw ego działania podobnego mleka.
C o się ty czy w ąglik a i w ścieklizny, to d o w iedziono, że zaraza może dostać się do m leka k ró w chorych, a szczepienia m leka krów , dotkniętych czarną krostą i w ściek li
zną dały pom yślny rezultat. O przenosze
niu się jed n a k tych chorób na czło w iek a za pośrednictw em mleka posiadam y bardzo mało danych, a i te są sprzeczne i d la tego nie będę dłużej za trzym y w a ł u w agi c z y te l
ników na tym przedm iocie. R ó w n ież nie będę się tu ro z w o d z ił nad szkodliw ością m leka k rów , dotkniętych zapaleniem płuc g d y ż i ta kw estyja je s t dotychczas m ało zbadana.
K ie d y p o w yżej b yła m owa o przenosze
niu g r u ź lic y za pośrednictw em mleka, z w ró ciłem ju ż uw agę na m ożliw ość dostania się do m leka m ik roorgan izm ów gru źliczych z otoczenia wskutek niezachowania m o ż li
w ych ostrożności. W ten sam sposób do
N r 25 AVSZECH Ś W IA T . 393 m leka m oże się dostać ja d innych chorób
zakaźnych, w łaściw ych tylk o czło w iek o w i i za pośrednictw em m leka roznosić się na dalekie przestrzenie, u m ożliw iając wybuch epidem ij. T ą drogą* m iędzy innem i p o w stają epidem ije tyfusow e, szkarlatyny, d y f
terytu , cholery. N ajstarsze ep id em ije t y fusow e, spow odow ane używ aniem mleka, opisane zostały przez badaczów angielskich i amerykańskich. W samój A n g lii H a rt zanotow ał do r. 1881 — 51 epidem ij, a cyfra ta podskoczyła do 69 w r. 1890, ja k to w i
dać z zestawienia Russella. P ierw sza taka epidem ija dokładn ie zbadana miała miejsce w r. 1857 w gm in ie P en rith i opisana z o stała przez T a y lo ra w r. 1858. P rzy ta c za m y tu opis je j, w ed łu g W u rzbu rga. W e W rześn iu 1857 r. p rzyjech a ła do m leczarza córka z L iv e rp o o lu chora na tyfus. N ieco później zach orow ały inne dzieci mleczarza.
W kuchni, g d zie le ż a ły chore d zieci prze
ch ow yw an o m leko po każdym udoju. P i e lęgnow an iem dzieci, ja k o te ż dojeniem z a j
m ow ała się matka. N a g le, w Październ iku , w ybuchła epid em ija tyfusowa w różnych okolicach miasta, w oln ych dotąd od tyfusu.
Choroba srożyła się w yłączn ie m iędzy od
biorcam i w spom nianego m leczarza i dlatego nie u lega w ątpliw ości, że matka właśnie była pośredniczką w przenoszeniu zaraz
k ó w do mleka. Podobn a epidem ija graso
w ała w r. 1878 w gm inie Colston pod G las- gow em , a w r. 1876 w B a rro foford . Ofiarą p ierw szej padło 12 rodzin, w których n ali
czono 40 chorych. I w tym w ypadku p o średnikiem zarazy było m leko, pochodzące z gospodarstwa, g d zie panow ał tyfus. P o d czas dru giej u cierpiało 3/-t konsum entów mleka, będącego w podobnych warunkach.
Co do tój ostatniej epidem ii śledztw o w y kazało, że dwa tyg od n ie przed jó j w yb u chem panow ał tyfus u mleczai-za, który się zarów no z a jm o w a ł pielęgnow aniem cho
rych, ja k i dojeniem . N a dto do w ycierania naczyń używ ane b y ły te same ręczniki, którem i się posłu giw ali chorzy.
(dok. nast.).
S. Grosglik.
BURSZTYN
I ROŚLINNOŚĆ LASU BURSZTYNOW EGO.
(D o k o ń c ze n ie ).
3. Wydobywanie bursztynu.
Ż y w ica sosien bursztynow ych, p o g rze b a na w niebieskim ile głębokiego m orzą, n ie
znacznym tylk o ulegała zmianom. W s k u tek pow oln ego utleniania tw orzy ł się w niej kwas bu rsztynow y, nagrom adzała w małej ilości siarka, organ iczn ie zw iązana, tw o r z y ła się nazewnątrz zw ietrzała, korow ata p o w łoka. Tym czasem m ija ł w iek za w iekiem , m orza zm ien iały swe koryta, ląd stały tw o r z y ł coraz to inne kontury. D a w n e dno morza z pogrzebanym bursztynem obeschło, nanowo p o k ry ła je zieleń d rzew i o ży w iły ro je zw ierząt. A le brak ło ju ż palm i c y prysów , sagow ców i laurów, natomiast z ja w ił się człow iek, p rzy szły k ról stworzenia.
Z a jęty pierw otn ie brutalną w alką o byt z dziką przyrodą, którćj poskram iać nie um iał jeszcze, nie zw ra ca ł uw agi na leżącą u stóp swoich nieużyteczną, złotożółtą ż y w icę. Zato g d y później, w chwilach w ol
nych od trosk codziennych zajęła go „p ię k ność p rzy ro d zen ia ” , u derzył go bursztyn swą barw ą i blaskiem, za d z iw ił swemi w ła-
j