• Nie Znaleziono Wyników

^.dres Ked-alccyi: ZKZrałro-wsisiie-IE^rzed. mieście, IsTr ©S. J\&

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "^.dres Ked-alccyi: ZKZrałro-wsisiie-IE^rzed. mieście, IsTr ©S. J\&"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J\& 3 5 . W arszawa, <1.21 Czerwca 1891 r. T o m X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W a rs z a w ie : r o c z n ie rs. » k w a r t a l n ie „ 2 Z p rze s y łk ą p o c z to w ą : r o c z n ie „ 10

p ó łr o c z n ie „ 5

P ren u m erow a ć m ożn a w R e d a k c y i W szech św iata i w e w s zy s tk ic h k się g a rn ia ch w k raju i zagranicą.

K om itet Redakcyjny W s zech św iata stanowią panowie:

Aleksandrow icz J., D eike K „ Dickstein S., H oyer H ., Jurkiewicz K ., Kw ietniew ski W ł.. K ra m 97. ty k S.,

Natanson J., Prauss St. i W róblew ski W .

„ W s z e c h ś w ia t " p rzy jm u je o głoszen ia, k tó ry c h treść m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z nauką, na następu jących w aru nk ach: Z a 1 w ie rs z z w y k łe g o d ruku w szpalcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie ra się za p ie rw s z y ra z kop. 7•/*,

za sześć n astępnych r a z y kop. 6, za d alsze kop. 6.

^.dres Ked-alccyi: ZKZrałro-wsisiie-IE^rzed. mieście, IsTr ©S.

JEDNOSTKI MECHANICZNE

W UKŁADZIE MIAR BEZWZGLĘDNYM.

J eżeli słuszne są. słow a poety, że kto chce w ieszcza rozum ieć, w in ien po w ieszcza kra­

ju w ęd row a ć, to słuszniej jeszcze p o w ie ­ d z ie ć można, że kto w dziedzinę nauki we­

d rze ć się pragn ie i rozw ój w ied zy śledzić, w in ien m ową nauki władać. Popu laryza- c y ja w iedzy, udostępnianie jó j dla ogółu, je s t jed y n ie tylk o przekładem tój m ow y treściw ej i ścisłśj na ję z y k dla wszystkich dostępny; przekład ten wszakże być też musi i kom entarzem , co go często czyn i zb yt ro zw lek ły m , a n ieraz utrudnia do nie- możebności.

U w a g i te nasuwa nam przedew szystkiem dzisiejszy ro zw ój elektryczności, na każdym kroku napotykam y w yrazy, które się b ez­

ustannie dom agają tłumaczeń, wyjaśnień;

przedew szystkiem zaś potrącam y o je d n o s t­

k i m iernicze, w o lty , am pery, w a tty i w iele innych, niedaw no dopiero do nauki i do techniki w prow adzonych, z którem i jeszcze

o g ó ł osw oić się nie zdołał. W miarę j e ­ dnak, ja k elektryczność coraz się w ięcej do usług człow ieka nagina i przez zastoso­

wania swe coraz się ściślój z życiem po- tocznem wiąże, jedn ostki te coraz się bar- dziśj upowszechniać będą i stać się muszą w yrazam i tak pow szedniem i, ja k funt, ło ­ kieć, albo kwarta.

C zy te ln icy nasi zw racają się do nas z żą­

daniem, byśm y cią głym postępom w d z ie ­ dzinie elektryczn ości w ięcój poświęcali miejsca, a potrzebę tę sami aż nadto dobrze czujem y. Słusznym tym wszakże dom aga­

niom o ty le tylk o odpow iedzieć możemy, o ile czyteln icy nasi obeznani są z metoda­

mi, a przedew szystkiem z jednostkam i, słu- żącemi do m ierzenia en ergii elek tryczn ej.

D latego też podać tu musimy, o ile można, dostępny w ykład teoryi tych jednostek, nadmieniając, że ściślej m atem atyczny w y ­ wód tśj rzeczy mieści się w dziele E veretta:

„Jednostki i stałe fizyc zn e” , wydanem przed kilku laty staraniem naszśj redakcyi w p rze­

k ła d zie polskim p. J . J. Boguskiego.

W miarę postępu nauki jakościow e je d y ­

nie rospatryw anie objaw ów p rzy ro d y coraz

(2)

386 W S Z E C H Ś W IA T . N r 25.

w ięcój ustępuje m iejsca badaniu ilo ś c io w e ­ mu, nauka nie poprzestaje ju ż na o d k r y ­ w aniu zjaw isk nieznanych, lu b na d o ch o ­ dzeniu n ow ych działań sił znanych, ale dą­

ży do liczeb n ego ujęcia z w ią z k ó w m ię­

d z y różnem i zjaw iskam i. N a jp ię k n ie jsze p o tw ierd zen ie tój zasady przedstawiają, w ła ­ śnie d zieje elek tryczn ości. U w a g ę fiz y k ó w pierw otn ie zaprząta je d y n ie coraz ba rd ziej narastający zasób n ow ych fa któw , z w o ln a dopiero prace C oulom ba a następnie Ohm a w skazują drogę i coraz siln iej zachęcają do badań ilościow ych , m iern iczych . O cena ta dokon yw a się n a jp ierw w ed łu g m iar d o ­ w oln ych, choć n a le ży cie określonych, m ie­

rzy m y natężenie prądu z ilości gazu przez roskład w od y w ytw o rz o n e g o , lub z o d c h y ­ len ia ig ie łk i m agnesow ej. G d y w szakże coraz w y ra źn iej i ściślej w y b ija ła się w z a ­ jem n a łączność różn orodn ych n ap ozór o b ja ­ w ó w fizyczn ych, okazała się też potrzeba zastosowania w spóln ego układu miar, w y ­ rażania w szelkich w ielkości fizyczn ych za pośrednictw em jedn ostek, k tó reb y w sposób oznaczony w yp row a d za ć się d a ły z p e w ­ nych jedn ostek zasadniczych. Stądto j e ­ dnostki elek tryczn e nie stanow ią układu m iar odrębnego, ale w y p ły w a ją z jedn ostek ogóln iejszych , m echanicznych. Z tem i osta*

tniem i zatem przedew szystkiem zapoznać się nam wypada.

P rze b ie g a ją c m yślą ca ły obszar zja w isk fizyczn ych , rospatrując w szelk ie w ielkości, ja k ie się nam p r z y badaniach tych n astrę­

czają, p ozn ajem y ła tw o, że w szelk ie pom ia­

r y sprow adzają się je d y n ie do p om iarów długości, czasów i mas. Z tem i trzem a t y l­

ko w ielkościam i m am y ostatecznie do c z y ­ nienia, czy to ocen iam y siły mechaniczne, czy ilości ciepła, czy też o b ja w y en ergii elek tryczn ej. J e ż e li p rzeto d ob ierzem y i ustalim y n ależycie jed n o stk i do oceny tych trzech w ielkości, potrafim y tem samem w yrażać liczeb n ie w szystkie o b ja w y i d zia ­ łania, ja k ie nam cały obszar fizyk i p rze d ­ staw ia. N ie n ależy zresztą sądzić, b y dobór tych w łaśnie w ielkości, tych jed n o stek z a ­ sadniczych b y ł n iezb ęd n ym i ja k b y p rzez naturę rz e c zy kon ieczn ie w skazanym , m oż- naby bow iem ca ły układ m ia r fizyczn ych oprzeć na p o d sta w ie jed n o stek innych, cze­

g o n aw et p rzy k ła d dalćj napotkam y, sy­

stem jedn ak, o którym m ów im y, daje w ięk - kazą prostotę i dogodność.

J akie jed n o stk i zasadnicze ob ierzem y do oceny długości, masy i czasu, jestto rzeczą obojętną, oczyw iście wszakże sięgnąć po nie n ależy do układu m etryczn ego. W pom ia­

rach naukowych p rzy jęto więc za je d n o s t­

kę długości centym etr, za jedn ostkę masy gram , za jednostkę czasu sekundę. D z ie je tych m iar, ścisłość, z ja k ą je oceniam y, mie- i liśm y niedawno _ sposobność w piśm ie na- szem przytoczyć '), tu w ięc przypom in am y

| tylk o , że centym etr określa się ja k o część i setna długości pręta, p rzech ow yw a n ego w P a ryżu , a zw anego m etrem archiw alnym ; gram je s t tysiączną częścią masy b r y ły p la ­ ty n o w ej, przechow yw anej rów n ież w P a ­ ryżu pod nazwą kilogram a archiw alnego;

| sekunda w reszcie jest Vs 64 oo częścią średnie­

g o dnia słonecznego.

N a tej więc podstaw ie oparty układ m iar n azyw a się układem b ezw zględ n y m i o zn a ­ cza głoskam i C G S . C entym etr i gram m o­

gą być przechow yw ane, w ielkość ich je s t w idoczna, dotykalna, sekundę rów n ież ła -

j tw o w skazuje chronom etr, a dostrzeżenia

! astronom iczne mogą ją każdej ch w ili ozna-

! czyć. M ia r y w szelkich innych w ielkości fizyczn ych, ja k prędkości, przyśpieszenia, siły, pracy, ilości ciepła, p rzech o w yw a ć się n ie dają, ale n ależy je w yprow adzać p rzez określenia z trzech miar zasadniczych czyli do w oln ych , są to w ięc jedn ostki pochodne.

N a jp rostszy p rzy k ła d jednostek pocho­

dnych dają nam m ia ry gieom etryczn e. Za m iarę pow ierzch n i służyć m oże kw adrat o boku dow oln ej długości; aby wszakże utrzym ać nasze jed n ostk i zasadnicze, za długość boku tego kw adratu p rzyjm u jem y centym etr; podobnież, m iarą objętości być m oże sześcian o dow oln ej kraw ęd zi, którój w ięc zn ó w nadać nam w ypada długość uznanój jedn ostki długości. W układzie C G S zatem jedn ostką pow ierzch ni jest cen ­ tym etr k w a d ra to w y, jednostką objętości cen tym etr sześcienny; objętość, dajm y, 5 m etrów sześciennych w yraża się tu liczbą 5 m ilijo n ów , 5.10c. W ogólności, im m niej-

' ) Ob. M e tr, K ilo g r a m , Sekunda. W szec h św ia t

z r. 1890, etr. 369 i nast.

(3)

N r 25.

szą je s t jedn ostka, tem większa w ypada lic z ­ ba, w yrażająca pew ną w ielkość za pośre­

dnictw em tój jed n o stk i.

P r z e jd ź m y do w ielkości mechanicznych.

P o ję c ie prędkości w y p ły w a z zestawienia d ro g i i czasu; prędkość ciała posuw ającego się ruchem jedn ostajn ym określa się, jako droga p rzez nie przebieżona w jednostce czasu, albo innem i słow y, ja k o stosunek d rogi, zatem długości, do czasu na przebie- żenie tćj d rog i łożon ego. Za jedn ostkę bez­

w zględ n ą prędkości p rzyją ć w ięc należy prędkość, p rzy którój ciało jednostkę dłu­

gości p rzeb iega w jedn ostce czasu, t. j . l centym etr w ciągu 1 sekundy. G d y ciało posuwa się z prędkością niestateczną, mó­

w im y, że pozostaje w biegu zm iennym , prędkość zaś ulega w ciąż pewnemu p r z y ­ spieszeniu, które, rozu m ie się, b yć może dodatniem lub ujemnem. P r z y ro s t ten, czy też ubytek prędkości rozw ażać ti-zeba znów w stosunku do czasu, w ja k im on zachodzi;

bezw zględną w ięc jednostką przyspieszenia będzie to.przyspieszen ie, p rzy którem pręd­

kość ciała w ciągu sekundy w zm aga się o jedn ostkę prędkości.

J eżeli z prędkością, a raczćj z p rzy sp ie­

szeniem, ja k ie m ożyw ion e jest ciało w ru ­ chu pozostające, zestaw im y masę je g o , o trzym am y w yobrażen ie o wielkości siły.

R zeczyw iście, je ż e li różne siły ciałom j e ­ dnakiej masy nadają przyspieszenia różne, to siły te są p rop orcyjon a ln e dp w y w o ła ­ nych p rze z siebie przyspieszeń; je ż e li nato­

miast różne siły, działając na różne masy, nadają im przyspieszenia jed n a k ie, siły są prop orcyjon a ln e do mas. W ogólności za ­ tem w ielkość siły określa się i masą, na któ­

rą działa i przyspieszeniem , ja k ie masie tój nadaje, co innem i sło w y znaczy, że siła m ie rzy się iloczynem masy p rzez p rzysp ie­

szenie. Jeżeli w ię c siła f nadaje masie m przyspieszenie k, mamy zw ią zek f = mk.

B ę d zie zatem / = 1, g d y m = l i k = 1 , co znaczy, że jednostką siły jest siła, która działając na masę 1 gram a nadaje jó j w cią­

gu 1 sekundy przyspieszenie, c z y li przyrost prędkości ró w n y 1 cen tym etrow i. Taką jednostkę eiły ozn aczam y odrębną nazwą

„d y n y ” ( z greck iego dynam is— siła), w u kła­

d zie C G S przeto w szystkie siły w yrażam y przez dyny.

W technice, w życiu zw yczajnem , w nau­

ce zresztą dotąd jeszcze często, za je d n o s t­

kę sił zw yk liśm y uważać k ilogram , funt, w ogólności ciężar pew ien. C ięża r bow iem danój masy przedstaw ia nam siłę, z jaką na masę tę działa ziem ia, przycią ga n ie ziem i, ja k m ów ić zw yk liśm y. P o d w p ływ em p rzy ­ ciągania tego, ja k w iadom o, każda spada­

jąca masa posiada w końcu p ierw szćj se­

kundy spadku prędkość 9,81 m etrów , c z y li zyskuje w ciągu sekundy p rzyspieszenie 9,81 m etra albo 981 centym etrów. C iężar zatem, c z y li siła jed n eg o gram a przedstawia 981 naszych jedn ostek siły, w yrów n yw a 981 dynom . P o n ie w a ż zaś masa 1 k ilo g ra ­ ma za w ie ra 1000 gram ów , siła przeto k ilo ­ gram a w układzie C G S w yraża się przez 981000 dyn. Jak w id zim y zatem, dyna jest jednostką stosunkowo drobną, na w z ó r w szakże nazw , p rzy jętych w układzie m e ­ tryczn ym , u tw orzyć m ożem y jedn ostki w y ż ­ sze, kilodyn ę c z y li tysiąc dyn i m egadynę c z y li m ilijo n dyn; m egadyna n iew iele w ięo tylko przenosi siłę jed n eg o kilogram a.

O sw o iw szy się z tą jednostką siły, łatw ićj zrozum iem y jednostkę pracy w u kładzie m iar bezw zględ n ym . Praca, m ianow icie, zależy od oporu, ja k i pokonyw am y i od d rogi, p rzez jaką go pokonyw am y; je ż e li w ięc ciało porusza się pod działaniem siły, siła ta w yk o n yw a pracę, którćj wielkość rów na się ilo c z y n o w i z siły i długości d ro ­ gi, p rzez jaką się ciało to w kierunku siły przesunęło. P ra c a więc p w ykonana przez s iłę / na drodze s je s t p = f s , g d y przeto f = 1 i 8 = 1 , jest też p = 1, co znaczy, że za jednostkę pracy p rzy ją ć n ależy pracę, ja k ą w yk o n yw a jednostka siły, dyna, g d y masę, na którą działa, o 1 centym etr przesuwa.

Jednostce tój pracy nadano ró w n ie ż osobną nazwę „ e r g i” (z greck iego ergo n — praca).

G d y w ięc ciężar jed n eg o k ilo gram a podn o­

simy w gó rę na wysokość jed n eg o metra c z y li 100 centym etrów , to w yłożon a na dźw ign ięcie to praca w yraża się przez 9 8 1 0 0 0 x 1 0 0 =9 8 1 0 0 0 0 0 erg. W technice i życiu zw yczajn em pracę tę n azyw am y ki- logram m etrem . K ilo g ra m m e tr zatem w ukła­

dzie C G S zaw iera 98100000 erg, albo 98,1 m egaerg, jeżeli, ja k poprzednio, m ilijon erg n azw iem y m egaergą.

P r z y teoretyczn ćj ocenie pracy, czas na 387_

W S Z E C H Ś W IA T .

(4)

388 W S Z E C H Ś W IA T . f l r 25.

j ó j w yk on an ie p o trzeb n y nie ma żadnego znaczenia, w zastosowaniach w szakże p r a k ­ tyczn ych w z g lą d ten jest p ierw szorzęd n ej w a gi, siła bow iem dla techniki je s t tern skuteczniejsza, im w krótszym czasie o zn a ­ czoną. pracę w ykon yw a. P r z y ocenach za ­ tem technicznych za podstawę p rzy jm o w a ć trzeba pracę, ja k ą siła w y k o n y w a w ciągu jedn ostki czasu; stosunek ten w ykon an ej pracy do czasu, w ciągu k tó reg o w ykon an ą została, n azyw am y potęgą, sprawnością c z y li efektem siły. Z a jed n o stk ę zatem p rzy ją ć tu n ależy taką p o tę g ę c z y li spraw ność siły, p rzy k tórćj pracę 1 e rg i w y k o n y w a ona w ciągu 1 sekundy. Jednostka ta b y ła b y w szakże zb yt drobną dla c eló w p ra k ty cz­

nych, k tó rym usługuje, zgod zon o się przeto p o w ięk szy ć j ą d ziesięć m ilijo n ó w ra zy i tak w zm ożoną jedn ostkę nazw ano „w a tt” , na cześć męża, którem u za w d zięczam y udosko­

nalenie m otorów p a row ych . W a t t p rzeto jestto potęga c z y li sprawność, p r z y którój w ciągu 1 sekundy w yk o n yw a się praca 10 m ilijo n ó w (1 0 7) erg.

W technice ocenia się pospolicie potęgę m otorów p rzez „k o n ie p a ro w e ” . K o ń zaś p a ro w y, siła konia, albo moc konia jestto taka działalność m otoru, p r z y którój w cią­

gu sekundy w yk o n yw a się praca 75 kilo- gram m etrów . W id z ie liś m y zaś w y ż e j, że kilogram m etr o d p ow iada 98100000 ergom , co czyn i 9,81 w a ttów ; koń p rzeto p a ro w y, oznaczany zw yk le głoskam i H P (z a n g iel­

s k ie g o — horse p ow er, siła konia), w y r ó w n y ­ w a 9 ,8 1 x 7 5 , t. j . 1 H P = 7 3 6 w attów .

P o n ie w a ż ciep ło ró w n ież w yk o n yw a ć m o­

że pracę, daje się p rzeto bespośrednio w y ­ rażać przez jed n o stk i mechaniczne. P r z e z ciepłostkę, czyli k a lo ryją rozu m iem y pospo­

licie ilość ciepła, potrzebn ą do o grza n ia j e ­ dnego kilogram a w o d y o 1° C. W y k o n y - w ając pracę, ciepłostka w y tw a rz a ok oło 430 kilogram m etrów , w jednostkach za ­ tem b ezw zględ n y ch odpow iada ona 4 3 0 X 98 100.000 ergom . P o n ie w a ż zaś za j e ­ dnostkę mas p rzy jm u jem y nie k ilo g ra m , ale gram , n ależy p rzeto ciepłostkę zm n iejszyć 1000 ra zy, t. j . określić ją ja k o ilość cie­

p ła potrzebn ą do ogrzan ia jed n eg o gram a o 1° C, a w tem znaczeniu od p ow ia d a ona 4 3 0 x 9 8 1 0 0 c z y li p raw ie 42 m ilijo n om erg.

N a w za jem zaś d la o grza n ia gram a w od y

o 1° C w y ło ż y ć trzeba pracę 42 m ilijo ­ n ów erg, jedn a przeto erga podw yższyć jest w stanie o 1° tem peraturę za led w ie

0 'Aaoooooo = 0,000000024 gram a w od y.

W u kładzie zaś m iar b ezw zględ n ym za j e ­ dnostkę ciepła p rzy jm u je się ilość ciepła odpow iadającą jedn ostce pracy, jednostką, tą w ięc je s t ta drobniutka ilość ciepła, k tó ­ ra masę 0,000000024 gram a w od y ogrzać m oże o 1° C.

R o zw a ża n ia pow yższe w skazały nam z a ­ tem, w ja k i sposób określone i uzasadnione zostały najw ażniejsze jedn ostki m echanicz­

ne, u zupełnić to wszakże w inniśm y jeszcze w yjaśnieniem , dlaczego w ogólności ukła­

d o w i temu m iar n azw a bezw zględ n ego, ab­

solutnego, przysłu gu je.

W spom n ieliśm y ju ż w y ż e j, że za podsta­

w ę układu miar dla w szelkich w ielkości fizyczn ych p rzy ją ćb y można i inne zasadni­

cze jedn ostki, a nie koniecznie pew n ą ozna­

czoną długość, masę i czas. Zatrzym u jąc n aw et też same jedn ostki, centym etr, gram 1 sekundę, a przyn ajm n iej też same n azw y, m ożem y otrzym ać układ m iar zu pełnie o d ­ rębny, je ż e li jed n ó j z nich, a m ian ow icie gram ow i, odm ienne nadamy znaczenie.

O kreśliliśm y tu gram ja k o pew ną ozn aczo­

ną masę, ja k o pew ną ilość m ateryi zatem.

P r z e z gram w szakże rozum ieć też m ożem y pew ien ciężar, ciśnienie ja k ie ta masa w y ­ w iera na podstawę, na którój się wspiera.

Za jedn ostkę zasadniczą układu m iar można w ięc też przyjm ow ać gram w tem ostatniem znaczeniu, ja k o pew ien oznaczony ciężar, pew ną siłę. C a ły układ m iar w spierałby się w tym razie ju ż nie na zasadniczych j e ­ dnostkach długości, czasu i masy, lecz na jednostkach długości, czasu i siły, jednostka zaś masy byłaby jedn ostką pochodną i o k re ­ ślałaby się stosunkiem s iły do przyspie­

szenia.

T a k i właśnie układ m iar był, a naw et

i dotąd je s t jeszcze w powszechnem użyciu,

w z w y k łe m bowiem rozum ieniu gram, k ilo ­

gram jestto p ew ien ciężar. C ięża r wszakże

ciała nie je s t bynajm niej je g o własnością

istotną, bezw zględ ną, ale za leży od w p ły ­

w ów zew n ętrzn ych : taż sama bryła, która

na ziem i przedstaw ia ciężar kilogram a, na

księżycu w yw iera ła b y ciśnienie m niejsze,

na słońcu w a ży ła b y w ięcój. I na samej

(5)

N r 25. W S Z E C H SW IA T . 389 ziem i zresztą ów ciężar nie jest zgo ła siłą

stateczną; z pow odu spłaszczenia ziem i i jó j obrotu w iro w eg o siła ciężkości c z y li natę­

żenie przyciągan ia ziem skiego rośnie w m ia­

rę, ja k się od ró w n ik a przesuwam y ku bie­

gu n ow i. Cośm y w yżej podali, że ciało spa­

dające zyskuje działaniem siły ciężkości przyspieszenie c z y li prędkość w końcu p ier­

wszej sekundy spadku, ^ = 9 8 1 centym e­

tró w , jestto ty lk o w ielkość średnia, która w rzeczyw istości je s t różna w różn ych pun­

ktach globu ziem skiego; w ynosi m ianowicie:

na rów n ik u g = 978,009 cm w P a ry żu 980,88 „ w W a rsza w ie 981,23 na biegunie 983,089 „ M ię d z y rów n ik iem zatem a biegunem różnica w działaniu siły ciężkości wynosi 5 jednostek układu C G S . N a innćj plane­

cie, w innym punkcie przestrzeni św iato­

w ej, b ry ły , dające nam na ziem i ciężar g r a ­ ma, kilogram a, m iałyby zgo ła różne ciężary, przedstaw iałyby siły odmiennej zupełnie w ielkości. Stąd też układ miar, w którym gram pew ną siłę oznacza, układ pospoli­

ty w życiu zw yczajnem , przew ażn ie d o ­ tąd u żyw a n y w technice, a w znacznej m ierze i w nauce, je s t ściśle zw iązany z siłą ciężkości panującą na ziem i, z p rzy ­ ciąganiem ziem i, jestto w ięc układ m iar

„ziem sk i” .

In aczej się rz e c zy mają, je ż e li gram lub k ilo gra m są ty lk o jednostkam i masy, a nie budzą zarazem pojęcia ciężaru, siły. K i l o ­ gram żelaza czy to na równiku, czy pod biegunem, czy na ziem i czy też na słońcu, przedstaw ia zaw sze je d n ę i tęż ilość mate- ry i, ja k k o lw ie k ciężar jó j jest zmienny.

Ilo ść m ateryi n ie z a w is ła od w p ły w ó w p r z y ­ ciągania zew n ętrzn ego, a stąd i cały system miar, w którym jedn ostką zasadniczą jest jednostka masy, je s t od siły ciężkości n ie­

zależny, jestto układ m iar „b ezw zględ n y , absolutny” . N ie datuje on zresztą od cza­

sów najn ow szych dopiero, ju ż bow iem Gauss p rzy sw ych pomiarach m agn etycz­

nych w p ro w a d ził układ m iar absolutnych, a następnie W ilh e lm W e b e r zastosował go p rzy pomiarach elek tryczn ych . O pracow ali go dokładn ićj fizycy angielscy głów n ie, a dogodności, ja k ie nastręcza p rzy ocenach

elektrotechnicznych, pow odują coraz szer­

sze je g o rospowszechnienie.

S. K .

0 zarazkach chorobotwórczych

W M L E K U .

N ajśw ieższe zdobycze, dokonane na polu m edycyny dośw iadczalnej, zazn ajom iły nas z przyczynam i chorób zakaźnych. O becnie wiadom o, że większość chorób zakaźnych za leży od swoistego, ściśle określonego za­

razka i jest nadzieja, że w krótkim czasie znać będziem y także i tych niew idzialn ych w ro g ó w organizm u lu dzkiego, którym d o ­ tychczas udało się w ym knąć przed najsub- teln iejszem i metodam i badania.

Ci, k tó rzy zapatrują się na rz e c zy ze sta­

nowiska praktycznego i oceniają wartość badań naukowych z punktu w idzen ia u t y li­

tarnego, n iejedn ok rotn ie zadają sobie p yta ­ nie, ja k i pożytek odniósł ród lu dzki z tych m ozolnych badań bakteryjologiczn ych , j a ­ k ie zastosowania p rak tyczn e przyn iosła nam ta nowa gałąź m edycyn y, uprawiana przez najznakom itsze, a częstokroć gien ija ln e um ysły; innemi sło w y, czy odkrycie p r z y ­ czyny chorób zakaźnych w postaci tej lub ow ej bakteryi dało nam w ręce broń do skutecznej z nią walki?

O ile pytanie pow yższe do tyczy kw estyi leczenia chorób zakaźnych c z y li terapii, musimy na nie od pow iedzieć przecząco, a l­

bowiem nie posiadamy obecnie środków specyficznych, działających zabójczo na bak- tery je w organ izm ie lu dzkim bez szkody dla samego organizm u.

Jeżeli odnośnie do terapii b a k tery jo lo - gija nowoczesna nie w ydała p raw ie ża­

dnych p ozytyw n ych rezultatów , zato nauka o zapobieganiu chorobom , profilaktyka, peł­

ną czerpie dłonią ze skarbca wiadom ości bak teryjo logiczn ych . P ro fila k ty k a jest czę­

ścią h igien y, wskazującą, jakiem i sposoba­

mi mamy się ustrzedz od chorób, zaś środki

ochronne przeciw ko chorobom zara źliw ym

za w d zięczam y przew ażn ie badaniom bak-

(6)

390 W S Z E C H Ś W IA T . N r 25.

te ry jo lo g ic zn y m . D e zin fe k c y ja m ieszkań i o d zieży , a n tyseptyczn y opatrunek ran, odosobnianie ch orych za ra źliw y ch , badanie p o w ie trza , gruntu, w od y, pokarm ów na za ­ w artość bakteryj ch orob otw órczych i t. d.—

oto środki do zw a lczen ia za ra zk ów ch o ro ­ b otw órczych , oto broń, jaką. nam w ręce dała b a k te ry jo lo g ija do z w a lc ze n ia chorób.

G d y b y lu dzkość chciała korzystać ze wspomnianych d o b ro d ziejstw h igien y, z d r o ­ wotność b ezw a ru n k ow o zn aczn ieby się p o ­ lep szy ła , a jedn ocześn ie śm iertelność obn i­

ży ła b y się do minimum . N ie stety jedn ak, zastosowanie n ow oczesn ych przep isów h i­

gien iczn ych częstokroć ro z b ija się o w z g lę ­ dy m ateryjalne, a n iera z o prostą, n ieśw ia­

dom ość mas, n iepojm u jących doniosłości ścisłego przestrzegan ia w ym agań san itar­

nych.

Co się ty c z y naszego społeczeństw a, to na każdym kroku spotykam y się z le k c e ­ w ażeniem przepisów h igien iczn y ch n aw et w ów czas, g d y te w ym a g a ją t y lk o dobrej w o li ze strony jed n ostek . Jak dotychczas korzystam y ty lk o z je d n e g o dob rod ziejstw a h igien y, a tem jest antyseptyka, choć i tu zd a rza ją się n iera z k rzy czą ce nadużycia, surow o karane w innych krajach. O de- zin fek cy i mieszkań i o d zieży n ie m oże być m ow y, nie posiadam y bow iem ani kam er d ezin fek cyjn ych , będących pod nadzorem i o d pow iedzialn ością lekarza, ani żadnych podobnych urządzeń; chorych nie iz o lu je ­ m y, bo spraw ia to nam zb yt w ie le k ło ­ potu, z pokarm am i i w od ą p o łyk am y bak­

teryj e ch orob otw órcze, bo nie chcem y ich tępić.

W m yśl u ch w a ły sekcyi h igien iczn ej X kongresu m ięd zyn arod ow ego le k a rzy , w k ła ­ dającej na lek a rzy m oraln y o b ow ią zek s z e ­ rzenia słow em i piórem w iadom ości o ch o­

robach zaraźliw ych , w celach za p o b ie g a w ­ czych, poświęcam niniejszą pogadankę k w e- styi zaraźliw ości m leka w przekon an iu , że w iadom ości poniżej podane pójdą na p o ż y ­ tek czyteln ik ó w .

S zczu p łe ro zm ia ry n iniejszej p racy nie p o zw a la ją w ch od zić tu w bliższe szczegóły, k tó re c iek a w i m ogą znaleść w specyjaln ych czasopismach h igien iczn ych i w e te ry n a r y j­

nych, zw łaszcza zaś w sprawozdaniach z sekcyi h igien iczn ej X kongresu m ię d zy ­

n arod ow ego oraz w artykułach W iirz b u r- ga, Sonnenbergera, P redoh la, Alm quista, W aw rin sk yeg o i in., w dalszym ciągu pracy niniejszej przytaczanych.

J a k k o lw ie k kw estyją dobroci m leka od- daw na ju ż zajm uje uw agę lekarzy, a p r z e ­ pisy w ładz sanitarnych bezwątpienia o g ra ­ n ic z y ły fałszow anie tego produktu sp o żyw ­ czego, tak, że obecnie o trzym u jem y po w iększej części m leko w olne od falsyfika­

tów , n ie m ożem y jedn ak p ow iedzieć, ażeby takie naw et mleko zaw sze b yło bespieczne dla konsum entów. Niebespieczeństwo bo­

w iem , połączone z u żyw aniem mleka, nie tk w i w surogatach, ja k ie sprzedający do­

dają do m leka w celach w yzysku, lecz w y ­ nika z częstej obecności w mleku zarazków ch orobotw órczych , m ogących sprow adzić w organ izm ie bardzo pow ażne zaburzenia, częstokroć śm iertelne. J eżeli zw ró cim y u w agę na tę okoliczność, że m leko n ależy do najbardziej rospow szechnionych pokar­

m ów , że stanow i niem al w yłą czn e p o żyw ie­

nie d zieci i chorych, k ażdy pojm ie, ja k ważną je s t kw estyją, którą tu podejm u jem y i ja k ży czy ćb y należało, ażeby kw estyją ta zw ró ciła nareszcie u w agę w łaściw ych sfer w celu usunięcia złeg o, w yn ikającego ju żto z braku nadzoru sanitarnego, ju żto z n ie­

świadom ości producenta i konsumenta.

Istn ieje pewna grupa chorób, które z w y ­ kle spotykają się u zw ierząt, lecz p rzyp a d ­ k o w o m ogą się udzielać człow iekow i. Są to t. zw . zoon ozy. U bydła rogatego napo­

tyk a m y m iędzy innem i w ą glik , w ściekliznę, zarazę racic i pyska, n ajgłó w n iej zaś g r u ź li­

cę, c z y li t. zw. chorobę perłow ą. Z arazki tych chorób mogą, p rzejść do m leka chore­

go zw ierzęcia i, p rzy pew nych s p rzyja ją ­ cych okolicznościach, w yw o ła ć u człow ieka odpow iedn ią chorobę. Co się tyczy g r u ź li­

cy, to ściśle rzec zy biorąc, nie je s t ona cho­

robą zoon otyczn ą, g d y ż niestety udziela się c z ło w ie k o w i n ietylk o od chorych zw ierząt.

J eżeli zaś um ieściliśm y ją w jed n ym rzęd zie z chorobam i zoonotycznem i, to dlatego, że dość często nabyw am y j ą za pośrednictw em m leka k ró w gruźliczych.

Jak często tuberkuloza w ystępuje u b y ­

dła ro ga teg o, dow odzą następujące dane

statystyczne. W e d łu g spraw ozdania Sie-

d a m grod zk yego, dotyczącego królestw a

(7)

N r 25.

w s z e c h s w i a t

. 591 S askiego za r. 1888, na 184678 sztuk bydła

zabitego skonstatowano 3914 przypadków gru źlic y, co w ynosi 2,1 % , stąd na rzeźn ie m iejskie przypada 4,9°/0 w przecięciu, a w niektórych małych m iasteczkach zn a j­

dujem y 8,7 % (M ittw e id a ), a nawet 22,4%

(Z itta u ). N atu raln ie w pow yższych liczbach n ie u w zględ n ion o w ielk iej ilości k ró w tu- berkulicznych, które zostały potajem nie za­

bite i nie b y ły poddane re w iz y i w eteryna­

ry jn e j, tak, że w ed łu g Sonnenbergera spoty­

kamy w niektórych m iejscowościach g r u ź li­

c ę u 40 a nawet 6 0 % bydła.

W ażn ą jest je s zc ze ta okoliczność, że tu- berku loza najczęściej w ystępuje u krów , tak, że w edłu g S ied a m gro d zk yego na 3893 przyp a d k i tu berk u lozy bydła przypada na k r o w y 2 749, co wynosi 70,6%-

D o p ó k i na chorobę p erłow ą bydła zapa­

tryw an o się ja k o na sprawę sui generis, właściwą ty lk o bydłu i niemającą nic w spólnego z gru źlicą człow ieka, lekarze chętnie zalecali swoim pacyjentom mleko surow e c z y li t. zw . prosto od k r o w y i pra­

w dopodobnie nieraz się d z iw ili, że chorzy zamiast się pop ra w ia ć wpadali w suchoty.

O d k rycie lasecznika gru źliczego rozw iąza­

ło ciemną dotychczas zagadkę, albowiem w gru zełkach bydła, dotkniętego zarazą p erłow ą , K o ch zn a la zł lasecznika, niczem nieróżniącego się od lasecznika gru źlicy lu d zk ićj. G d y w ten sposób choroba per­

ło w a stała się synonim em gru źlic y, słusznie zadano sobie pytanie, czy i w ja k ich w a­

runkach laseczn iki gru źlic ze przechodzą do mleka oraz c z y m leko w ten sposób zaka­

żone może w yw o ła ć u człow ieka spraw ę gru źliczą. W iad om o, że choroba perłow a przew ażn ie um iejscawia się w błonach su­

ro w ic zy c h ja k opłucna, otrzew na, w płu­

cach i w głuczołach lim fatycznych, n ajrza­

dziej zaś w wym ionach, tak, że w ed łu g sta­

tystyki S ied a m grod zk yego gru źlica sutek stanowi za led w ie 4 % w szystkiego bydła tu- berkulicznego. O tó ż liczn e badania w yka ­ zały, że mleko k ró w tuberkulicznych może zaw ierać laseczniki gru źlicze bez w zględu na u m iejscow ienie spraw y gru źliczej. T a k B a n g i C sokor zn a jd o w a li laseczniki g ru źli­

cze w mleku, pochodzącem ze zdrow ych w ym ion krów tuberkulicznych, a Ernst na 114 prób m leka od 36 k ró w tuberkulicznych,

u których sutki b y ły zupełnie zdrow e, zna­

la zł laseczniki w 17 próbach, pochodzących od 10 krów , co wynosi 27,9% . Że używ anie takiego mleka połączone je s t z w ielkiem niebespieczeństwem, dow odzą p ró b y szcze­

pienia, dokonane na zw ierzętach p rzez B o l- lin gers, Banga, H irschb ergera, E rnsta i in ­ nych. H irsch b erger szczepił św inkom m or­

skim m leko k rów dotkniętych ty lk o tuber- kulozą pluć i w 3 3 % udało mu się p rze ­ nieść chorobę, Ernstow i zaś w 37,5% . W e ­ dług Ernsta, któremu udało się ró w n ież przenieść chorobę na k róliki, cielęta i św i­

nie drogą szczepień i karmienia, okazuje się, że mleko może być za ra źliw e naw et p rzy braku jakich kolw iek ob ja w ó w c ierp ie­

nia gru źliczego ze strony wym ion.

J eżeli zw rócim y u w agę na tę okoliczność, że dyjagnozow an ie g ru źlic y u ż y w e g o b y ­ dła przedstaw ia w iele trudności z pow odu braku częstokroć w szelkich objaw ów , to nie będzie przesadą, g d y pow iem y, że u ży­

wanie surow ego k ro w ieg o m leka w ogóle przedstaw ia w ielk ie niebespieczeństwo.

N atu raln ie dotychczas nikomu jeszcze nie p rzyszło na myśl robić podobne do po­

w yższych próby na człow ieku . T y m n ie­

mniej lekarze mają ciągle możność obser­

w ow ania p rzyp a d k ów n iew ątp liw ego zara­

żania się za pośrednictwem mleka, co ju ż dawniej m iędzy innym i stw ierd zili Dem m e i V ern eu il. W e d łu g Verneuila, w samym P a ryżu umiera corocznie około 2000 d zie­

ci niżej lat dwu na tuberkulozę, a w iele z nich nabyw a właśnie za pośrednictwem mleka.

W ostatnich czasach 011ivier przedstaw ił A k a d em ii U m iejętności w Pa ryżu ciekaw y komunikat, m ogący służyć za ilu stracyją słów pow yższych . W je g o obserw acyi po­

zostaw ała 20-letnia panienka, która um aiła na zapalenie gru źlicze opon m ózgow ych.

P o ch od ziła ona z rodziców zd ro w ych i sama miała organizm silny. W zakładzie, g d zie odebrała w ychow anie, zachorow ało na su­

choty w ciągu kilku lat 13 uczennic, z k tó ­ rych 6 umarło. U wszystkich dziedzicz­

ność m ogła być zu pełnie w ykluczoną. B liż ­

sze badanie tej spraw y u jaw niło, że pensy-

jo n a t posiadał "krowę, u której po zabiciu

znaleziono znaczne ow rzodzenia tuberku-

liczne wym ion.

(8)

392 W S Z E C H S W IA T . N r 25.

W o g ó le , o ile p rzy innych chorobach z ostrym p rzebiegiem ła tw ie j da je się o k re ­ ślić źró d ło zarazy, o tyle p r z y g r u ź lic y jestto rzeczą, arcytrudną, a lbow iem choroba ro z w ija się p o w o li i nim rospoznaną zosta­

je , n iera z u pływ a dość zn a czn y p rzeciąg czasu. D la tego w w iększości p rzy p a d k ó w trudno odnaleść źród ło in fek cy i. S k ro fu ły tak napotykane u dzieci naw et d ob rze o d ­ żyw ianych , praw dopodobn ie za w d zię cza ­ m y mleku prosto od k ro w y , a w iadom o obecnie, że skrofu ły są, pierw szą fazą g r u ź ­ licy , je ż e li ju ż nie gru źlicą samą.

B łędnem jest mniemanie, ja k o b y m leko zakażone gru źlicą, koniecznie pochodzić m ia ło od k ró w gru źliczy ch . B y w a nieraz i tak, że krow a, od której m leko o trzym u ­ je m y jest zu pełn ie zd row a , a je d n a k m leko za w ie ra b ezw ą tp ien ia laseczniki g ru źlic ze n iem n iej szk o d liw e od tych, k tó re się d o ­ stają do m leka od ch orego zw ierzęcia . Skąd się w tych razach biorą laseczniki g ru źlic ze nie trudno pojąć, je ż e li zw a ż y m y , że p rzy niedość starannem u trzym an iu o b ory, co się najczęściej przytrafia, jest ona przepełn ion a zarazkam i tu berkulicznem i, które przejść m ogą do m leka. C ornet, k tó ry z a ją ł się k w e s ty ją rospow szechnienia laseczn ików gru źliczy ch poza obrębem organ izm u , d o ­ szedł drogą ścisłych badań b a k te ry jo lo g ic z - nych do wniosku, że około p o ło w y m iesz­

kań p ryw a tn ych suchotników za w ie ra lase­

czniki gru źlicze w kurzu, osiadłym na ścia­

nach, obrazach, zegarach, łóżku i t. d.

B o llin g e r zaś zn a la zł laseczn iki w ku- rzu w zięty m z pok oju suchotnika ju ż po starannem u przątnięciu . A ręce i od zież personelu czyn n ego w oborze, je ż e li perso*

n el ten w w oln ych ch w ilach za jm u je się pielęgn ow a n iem suchotników, co n iera z się zdarza, lub też sam dotk n ięty je s t gru źlicą?

J eżeli m leko sp ływ a po palcach takich osób podczas dojenia, lub po dojeniu zostaje przechow ane w naczyniach o tw a rty ch w m ieszkaniu, gd zie p rze b yw a suchotnik, j e ­ ż e li w oda, służąca do p rze p łó k iw a n ia na­

czyń lub rozw ad n ia n ia m leka za w ie ra lase­

czn ik i g ru źlicze, to te m ogą się dostać do m leka i tu się rozm nażać, p oniew aż w m le­

ku drobn ou stroje znajdu ją doskonałe p o d ­ łoże. T a k ie źró d ło zarażenia się gru źlicą z a zw y c z a j n ig d y n ie w ych o d zi na ja w , a być

może, że je s t najczęstszem i dlatego należy na tę okoliczność zw rócić baczną uwagę.

Z w łaściw ych chorób zoon otyczn ych n a j­

częściej przenosi się na czło w iek a z m le­

kiem choroba racic i pyska. W e d łu g staty­

styki w etery n a ryjn ej pada około 6 0 % cie ­ ląt, karm ionych m lekiem k rów , dotk n ię­

tych wspomnianą zarazą. C ierp ien ie to w ystęp u je u b yd ła w postaci pęcherzów i o w rzo d zeń na błonie śluzow ej gęby, na b róźd zie k opyt, na w ym ionach. M le k o ta­

kich k ró w za w iera m nóstwo śluzu i ro p y i sprow adza u człow ieka, zw łaszcza d zieci gorączkę, w ym ioty, pęch erzyki na wai-gach, ję zy k u , błonie śluzow ej nosa, na tw a rzy i rękach oraz zaburzenia w kanale p ok a r­

m ow ym . Choroba w ystępuje zw y k le e p i­

dem icznie, a k ilka takich przypadków o p i­

sał D em m e, k tó ry zau w ażył naw et zejście śm iertelne.

W literatu rze znane są epid em ije wśród lu d zi ju ż od roku 1764, a H e r tw ig spraw ­ d ził dośw iadczalnie na sobie samym szk o ­ dliw ość mleka, pochodzącego od krów , d o ­ tkniętych tą zarazą. W e d łu g Sonnenber- gera podobną epidem iją o b serw o w a ł przed n iedaw nym czasem prof. W y ss w Zurichu w śród dzieci, które, ja k w y k a za ły poszu ki­

wania, p iły m leko chciwych krów . Sonnen- b erg er u trzym uje, że naw et gotow an ie n ie usuwa szk od liw ego działania podobnego mleka.

C o się ty czy w ąglik a i w ścieklizny, to d o ­ w iedziono, że zaraza może dostać się do m leka k ró w chorych, a szczepienia m leka krów , dotkniętych czarną krostą i w ściek li­

zną dały pom yślny rezultat. O przenosze­

niu się jed n a k tych chorób na czło w iek a za pośrednictw em mleka posiadam y bardzo mało danych, a i te są sprzeczne i d la tego nie będę dłużej za trzym y w a ł u w agi c z y te l­

ników na tym przedm iocie. R ó w n ież nie będę się tu ro z w o d z ił nad szkodliw ością m leka k rów , dotkniętych zapaleniem płuc g d y ż i ta kw estyja je s t dotychczas m ało zbadana.

K ie d y p o w yżej b yła m owa o przenosze­

niu g r u ź lic y za pośrednictw em mleka, z w ró ­ ciłem ju ż uw agę na m ożliw ość dostania się do m leka m ik roorgan izm ów gru źliczych z otoczenia wskutek niezachowania m o ż li­

w ych ostrożności. W ten sam sposób do

(9)

N r 25 AVSZECH Ś W IA T . 393 m leka m oże się dostać ja d innych chorób

zakaźnych, w łaściw ych tylk o czło w iek o w i i za pośrednictw em m leka roznosić się na dalekie przestrzenie, u m ożliw iając wybuch epidem ij. T ą drogą* m iędzy innem i p o w ­ stają epidem ije tyfusow e, szkarlatyny, d y f­

terytu , cholery. N ajstarsze ep id em ije t y ­ fusow e, spow odow ane używ aniem mleka, opisane zostały przez badaczów angielskich i amerykańskich. W samój A n g lii H a rt zanotow ał do r. 1881 — 51 epidem ij, a cyfra ta podskoczyła do 69 w r. 1890, ja k to w i­

dać z zestawienia Russella. P ierw sza taka epidem ija dokładn ie zbadana miała miejsce w r. 1857 w gm in ie P en rith i opisana z o ­ stała przez T a y lo ra w r. 1858. P rzy ta c za ­ m y tu opis je j, w ed łu g W u rzbu rga. W e W rześn iu 1857 r. p rzyjech a ła do m leczarza córka z L iv e rp o o lu chora na tyfus. N ieco później zach orow ały inne dzieci mleczarza.

W kuchni, g d zie le ż a ły chore d zieci prze­

ch ow yw an o m leko po każdym udoju. P i e ­ lęgnow an iem dzieci, ja k o te ż dojeniem z a j­

m ow ała się matka. N a g le, w Październ iku , w ybuchła epid em ija tyfusowa w różnych okolicach miasta, w oln ych dotąd od tyfusu.

Choroba srożyła się w yłączn ie m iędzy od­

biorcam i w spom nianego m leczarza i dlatego nie u lega w ątpliw ości, że matka właśnie była pośredniczką w przenoszeniu zaraz­

k ó w do mleka. Podobn a epidem ija graso­

w ała w r. 1878 w gm inie Colston pod G las- gow em , a w r. 1876 w B a rro foford . Ofiarą p ierw szej padło 12 rodzin, w których n ali­

czono 40 chorych. I w tym w ypadku p o ­ średnikiem zarazy było m leko, pochodzące z gospodarstwa, g d zie panow ał tyfus. P o d ­ czas dru giej u cierpiało 3/-t konsum entów mleka, będącego w podobnych warunkach.

Co do tój ostatniej epidem ii śledztw o w y ­ kazało, że dwa tyg od n ie przed jó j w yb u ­ chem panow ał tyfus u mleczai-za, który się zarów no z a jm o w a ł pielęgnow aniem cho­

rych, ja k i dojeniem . N a dto do w ycierania naczyń używ ane b y ły te same ręczniki, którem i się posłu giw ali chorzy.

(dok. nast.).

S. Grosglik.

BURSZTYN

I ROŚLINNOŚĆ LASU BURSZTYNOW EGO.

(D o k o ń c ze n ie ).

3. Wydobywanie bursztynu.

Ż y w ica sosien bursztynow ych, p o g rze b a ­ na w niebieskim ile głębokiego m orzą, n ie­

znacznym tylk o ulegała zmianom. W s k u ­ tek pow oln ego utleniania tw orzy ł się w niej kwas bu rsztynow y, nagrom adzała w małej ilości siarka, organ iczn ie zw iązana, tw o r z y ­ ła się nazewnątrz zw ietrzała, korow ata p o ­ w łoka. Tym czasem m ija ł w iek za w iekiem , m orza zm ien iały swe koryta, ląd stały tw o ­ r z y ł coraz to inne kontury. D a w n e dno morza z pogrzebanym bursztynem obeschło, nanowo p o k ry ła je zieleń d rzew i o ży w iły ro je zw ierząt. A le brak ło ju ż palm i c y ­ prysów , sagow ców i laurów, natomiast z ja ­ w ił się człow iek, p rzy szły k ról stworzenia.

Z a jęty pierw otn ie brutalną w alką o byt z dziką przyrodą, którćj poskram iać nie um iał jeszcze, nie zw ra ca ł uw agi na leżącą u stóp swoich nieużyteczną, złotożółtą ż y ­ w icę. Zato g d y później, w chwilach w ol­

nych od trosk codziennych zajęła go „p ię k ­ ność p rzy ro d zen ia ” , u derzył go bursztyn swą barw ą i blaskiem, za d z iw ił swemi w ła-

j

snościami elektrycznem u I odtąd prastara żyw ica skam ieniała staje się klejnotem i amuletem. Jak temu dawno, orzec d zi­

siaj trudno, to pewna, że przed trzem a ty­

siącami lat był ju ż bursztyn przedm iotem handlu m iędzy ludami z nad B ałtyku a g r e ­ kami, W grobach królew skich A tr y d ó w w M ycenach odnalazł Schliemann blisko tysiąc p ereł bursztynow ych, pochodzących z nad Bałtyku . Zn ajdu jem y takież p erły w starych grobach italskich (w okresie Y i l - lanova, w starszym okresie Terrem a re nie znano bursztynu w Ita lii). W zamian za drogocenn y „elek tro n ” szły z południa nad B a łtyk dobrobyt i cy w iliza cy ja . W okolicy K r ó le w c a w ydobyto mnóstwo obrobionych artystycznie kaw ałków bursztynu, pocho­

dzących z epoki kamiennej, pierw otna ta

sztuka posiada charakter wspólny z tą, ja -

(10)

394 W S Z E C H S W IA T . N r 25.

kiój ślady odn alazł p. G . O ssow ski w ja s k i­

niach ok olicy K ra k o w a , w postaci rzn iętych kości i t. d. H a n d low i bursztynem z a w d z ię ­ czali starożytni praw ie całą sw ą w ied zę gieograficzn ą o w ybrzeżach B ałtyku .

Z biegiem lat ten sam bursztyn, k tó ry w czasach starożytnych w zm a ga ł do b ro b yt m ieszkańców w ybrzeża bu rsztyn ow ego, stał się przyczyną, ich nędzy, ciem noty i dem o- raliza cyi. Z ja w isk o było to samo, ja k ie i za dni naszych w id z im y w A fr y c e , g d zie handlarze kości słon iow ój nie w ahają się przed u życiem n ajb ezecn iejszych środ k ów , b y le zysk ja k n aj w ięk szy osięgnąć, to samo w reszcie, które daw nićj p o w o d o w a ło de- m o ra liza cyją i upadek o k o lic zło to n oś­

nych.

Czynnikiem , k tóry d o b ro czyn n y dla m iesz­

kańców handel bursztynem zam ien ił w ich przekleń stw o była kultura k rzy ża ck a i osła­

w io n y m onopol bu rsztyn o w y zn iesion y za ­ le d w ie 1836 roku.

W cześn ie p ozn ał zakon k rzy ż o w y , ja k ie źród ło doch odów k ry je się w pokładach bursztynonośnych Prus. T o t e ż j u ż w X L V

j

w ieku uznaje handel bursztynem za mono-

j

p oi własny, z dru giój zaś stron y zm usił w szystkich m ieszkańców p o b rzeża do zb ie ­ rania bursztynu i w yła w ia n ia g o sieciam i z m orza. Za zebran y w ten sposób bu r­

sztyn w yn a gra d za ł zakon mieszkańców solą, ! w ilości rów n ćj, co do w a gi, ilości ży w icy . I P o n ie w a ż i sól była m onopolem zakonu, po- I ją ć ła tw o ja k tanim sposobem nabyw ano bursztyn. Ż e jed n a k m ieszkańcy w ybrzeża, p rzy z w y c z a je n i od lat tysiąca uważać d ro ­ gocenną żyw icę za swą własność, m im o ros- porządzeń W . M istrza i nadal ją zb ierali, przeto postarano się szeregiem drakońskich rosporządzeń odstraszyć m ieszkańców od zatajania tejże. Samo chodzenie po w y ­ brzeżu było karane chłostą lub w ięzien iem , a znalezienie kaw ałka su row ego bursztynu u mieszkańca pociągało za sobą natychm ia­

stową karę śm ierci p rzez p ow ieszen ie. S ze ­ r e g coraz now ych obostrzeń p rzerw a n y z o ­ stał podczas w o jn y K a zim ierza J a g iello ń ­ czyk a z zakonem; u jed n eg o z au torów pru­

skich (G o e b e l w 1566 r.) zn a jd u jem y naw et w zm iankę o ustaw ie króla p o lsk iego z 1467 roku, uznającej bursztyn za pow szech ny dar boży, w oln y od opłat. N ie zn alazłem I

śladu podobnego dokumentu u historyków naszych, z niem ców jedni uw ażają go za n iepraw dopodobny (H a g e n ), inni za m ożli­

w y (T e s d o rp f). F a k ty późniejsze są d o w o ­ dem, że w Prusach królew skich nie było m onopolu bursztynow ego, natomiast trw ał stan poprzedni w Prusach książęcych aż do bieżącego stulecia. Co trzy lata musieli w szyscy mieszkańcy w ybrzeża składać p r z y ­ sięgę, że bursztynu nie będą zabierali, a do­

nosili w ła d zy o każdym w ypadku defrauda- cyi „ch oćb y tejże dopuścił się ojciec lub m atka” (dodatek F ry d e ry k a W ie lk ie g o !).

System denuncyjacyi rychło w yd a ł swe ow oce, podsuwano sobie wzajem nie k a w a ł­

ki bursztynu, zemsta pryw atna używ ała często tego środka, by się pozbyć w ro gó w lub i-yw alów , a nieszczęśliw y, u którego j e znaleziono, karany był ciężkiem w ięzie­

niem, torturam i, lub szubienicą. (W e d łu g ustawy w ielk ieg o K u rfu rsta ” F r y d e ry k a W ilh e lm a z 1644 r. za defraudacyją dwu funtów bursztynu kara szubienicy, za w ięk ­ sze k a w a łk i łam anie kołem ). W K r ó le w c u jeszcze w 1826 roku o trzy m y w a ł kat za spełnianie egzeku cyi na defraudantach bur­

sztynu roczną pensyją 30 marek (H a g e n ).

M o n o p o l bu rsztynow y został zniesiony d o ­ piero d. 7 M aja 1836 r., a praw o w y d o b y ­ wania z ziem i, lub w yław iania sieciam i bur­

sztynu w yd zierżaw ion e mieszkańcom po­

brzeża.

P ierw o tn y m sposobem zbierania bursztynu było w y ła w ia n ie go sieciam i z m orza oraz zbieranie w yrzu con ego na brzegi. Sposo­

bami tem i i dziś znaczną ilość zbierają, p rze­

ważna część jedn ak w ydobyw aną jest ina- czćj, p rzed ew szystk iem zaś przez p o głę b ia ­ nie k o ry ta zatoki K u roń skićj.

P o g łę b ia n ie tejże w interesie żeglu g i w y ­ m agało daw niój w ielk ich nakładów, obecnie ob jęła je w swój zarząd pierw szorzędna firm a bursztynow a Becker i Stantieu, która znaczne sumy płaci rządow i za każdy dzień pogłębiania. U ż y w a ją nadto do w yław ia-

| nia w iększych ka w a łk ów bursztynu z po­

w odzeniem nurków, w reszcie w yd o b y w a ją

bursztyn na w ybrzeżu sposobem górn iczym

w szybach. R ocznie w yd o b y w a n y w ilości

około 180000 kg przynosi obecnie rzą dow i

pruskiemu przeszło 750000 m arek dochodu

z dzierżaw .

(11)

N r 25.

N a jw ięk sze, kilkonastofuntow e kaw ałki bursztynu bardzo rzadko znajdow ane b y­

w ają na w ybrzeżu. P rzew a żn a część tych, rzadkich zresztą, okazów zbierana b y w a na dru go- lub trzeciorzędnem miejscu, czasem na znacznej odległości od brzegu. N a jw ię k ­ sza bryła bursztynu, jaką, do dziś dnia zna­

leziono znajduje się obecnie w muzeum berlińskiem , n igd zie niema o niej w litera­

turze w zm ianki; uprzejm ości p. H . Con- w entza zaw dzięczam , że tu podać mogę jej w ym iary i w agę. Jest ona 47 cm długa, w aży 9,817 kg, znaleziona została 18łi0 r.

w Strassenbergu, koło K am in a w Prusach zachodnich i nabyta p rzez rząd pruski za sumę 2000 talarów .

P o za w ybrzeżem B ałtyku , które dostar­

cza n ajw ięk szej ilości bursztynu, w yła w ia ją m niejsze je g o ilości na brzegach D anii, H o - la n d yi i A n g lii. Są to jedn ak ilości bar­

dzo nieznaczne. Zn acznie większe znajdu­

ją się u nas, w krainie k u rp iów , k o ło O stro­

łęk i, g d zie przem ysł bursztynow y z w ła sz­

cza w p ierw szych dziesiątkach lat bieżącego stulecia znaczne p rzy b ra ł rozm iary. W zie­

mi poznańskiej w każdej praw ie wsi zna- leść go można, pospolity jest na L it w ie oraz W o ły n iu , na południe dosięga L w o w a i T rze b in i pod K ra k o w em , gd zie został zna­

le z io n y znacznej w ielkości okaz. Ż ałow ać należy, że bursztyny nasze nie doczekały się jeszcze opracow ania, że nawet, o ile mi w iadom o, n ik t nie posiada kom pletn ego ich zbioru. Z tego pow odu, trudno niekiedy orzec, czy żyw ica znaleziona gd zieś i po­

dana ja k o bursztyn, je s t w istocie sukcyni- tem bałtyckim , czy też m inerałem innym, do sukcynitu (bursztynu bałtyck iego) podo­

bnym. T a kich m inerałów , łudząco do suk­

cynitu podobnych, znam y ju ż pokaźną lic z ­ bę, niektóre z nich znajdują się naw et ra­

zem z bursztynem na w ybrzeżu baltyckiem , np. t. zw . gedanit lub glessit. Inna żyw ica do bursztynu podobna, t. zw . szrauftit, zn ajdu je się na B u kow inie i w G alicyi.

W ie le innych znam y z różnych części świa ta. P o d w zględ em przem ysłow ym jedna z nich ty lk o ma pew n e znaczenie, jestto t. zw. bursztyn sy cy lijsk i czy li sym etyt, od­

znaczający się ciem nem i barwami, ślicznym połyskiem i łiu oryzacyją. N ie w yd a je on wcale kwasu bu rsztynow ego i tem się różni

395 od bursztynu bałtyckiego. Poznan o w nim kilka zaw artości organicznych, nieliczne ow ady, liść w aw rzynu i jakąś roślinę m o­

tylkow ą.

M a ry ja n Raciborski.

K a ł m u c y .

vN o ta tk a z p od ró ży o d b y te j na w iosnę 1889 r.).

(D o k o ń c ze n ie ).

P o ż y w ie n ie kałm uków składa się p rze ­ ważnie z rozm aitych form nabiału, kumysu, czejganiu, arki i herbaty cegiełk ow ej; ta ostatnia gotu je się w kotle razem z m le­

kiem, solą i łojem baranim, po zagotow aniu powstaje dosyć gęsty szary płyn, zapach którego dla nie p rzy zw y cza jon ych jest n ie ­ znośny. O smaku tej herbaty nie mam najm niejszego w yobrażen ia, g d y ż n igd y nie od w ażyłem się j e j sprobow ać '). W ód k a , arki, pęd zi się z przeferm entow anego m le­

ka i pom im o odrażającego zapachu jest w w ielk iem użyciu. P o odpędzeniu w ódki pozostaje brunatna, n adzw yczaj kwaśna, ciastowata masa, którą kałinucy suszą na słońcu i chow ają na zimę, ja k o dodatek do innych pokarm ów. Chociaż kałm ucy po­

siadają ogrom ne stada bydła i owiec, n ie­

raz po k ilka tysięcy sztuk, jed n a k że n igd y nie biją zw ierzą t na mięso, g d y ż lamaizm, w ierzą cy w metampsychozę, stanowczo tego zabrania. Stosuje się to nawet do ow adów i pasorzytów. T y lk o w razie jeżeli zw ierzę padnie, naw et wskutek zaraźliw ej choroby, kałm ucy spożyw ają je z przyjem nością.

Z w y czajn ie kałm ucy nie u żyw ają mąki ani chleba, tylk o zim ow ą porą i to w bardzo ograniczonej ilości.

A d m in istracyjn ie step podzielon y jest na ułusy, pod ułu8em trzeba jed n a k rozum ieć

' ) Z n a k o m ity p od ró żn y , P rze w a lsk i, p rze ciw n ie u trzym u je, że p ręd k o się m ożna d o n iej p rz y z w y ­ czaić; s ta n o w i ona pod czas w y p ra w w A z y i ś ro d ­ k ow ej p od staw ę p oż y w ie n ia , szczególniej z do- m ięszką p rażon ej m ą ki tak zw . dzam by.

(P rz y p . R e d ,).

W S Z E C H Ś W IA T .

(12)

396 W S Z E C H Ś W IA T . N r 25.

n ie te ry to ry ja ln y p od zia ł, ale raczej gru pę k ib itek . P u n k t a d m in istracyjn y ułusu z o ­ w ie się stawką.. C a ły zarząd adm inistra- o y jn y ułusu składa się z kuratora (p o p ie- czytiela ), pisarza i kilku kozak ów (stra żn i­

k ó w ). K u ra to r taki je s t sam ow ładn ym pa­

nem całego ułusu i spełnia w szystkie c z y n ­ ności adm inistracyjne, sądow nicze i inne.

K u ra to ró w naznacza rząd rossyjski. N a r o ­ dow ą w ładzę przedstaw ia zajsang, k tó ry rzą d zi należącym do n iego o k ręgiem , ja k o pan sam ow ładny, za jm u je się n arów n i z k u ­ ratorem , w ym iarem spra w ied liw o ści i po­

borem podatków . W ła d za zajsanga stano­

w i m ajorat i taki zajsan g zow ie się ajm acz- nym , bracia zaś je g o , za jsa n gow ie bezaj- m aczni, pozostają na łasce je g o . W osta­

tnich czasach rząd z a ło ż y ł w w iększych stawkach szkółki, w których uczą ję z y k ó w rossyjskiego i kałm uckiego. W szkółce z w y k le je s t n au czyciel kałm uk i n au czy­

cielk a rossyjanka. L ep s zy ch u czn iów po ukończeniu szkółki w ysyłają do gim n azy- ju m w Astraehaniu. R za d k o jed n a k ci u czn iow ie kończą gim nazyju m , g d y ż o r g a ­ nizm ich p rzy z w y c z a jo n y do czystego p o ­ w ietrza stepów nie w ytrzy m u je w aru n k ów panujących w zakładach naukow ych.

W o g ó le w zachodniej części stepu starają się cyw ilizo w a ć kałm uków , zaczyn ając od naw racania ich na chrześcijanizm . M isy - jo n a rze jed n a k najczęściej nie u m ieją ję z y ­ ka m iejscow ego i zm uszeni są prow a d zić naw racanie p r z y po m o cy tłum aczów , co na­

potyka na n iezm ierne trudności. D u ch o­

w ień stw o kałm uckie (la m a jsk ie ) stawia siln y i skuteczny opór temu naw racaniu. N a j­

częściej kałm ucy p rzy jm u ją ch rześcijan izm n ie z przekonania, ale dla n agrody (15 rb .), zdarza się też nieraz, że p rzy jm u ją chrzest kilkakrotn ie.

Jak w spom nieliśm y p o w y żej, kałm ucy p rzew ażn ie w yzn a ją lam aizm , k tó reg o z w o ­ lennicy, od nakrycia g ło w y , n azw ani byli żółtocza p k ow ym i. D uch ow ień stw o ich z a ­ ch ow u je celibat i oprócz fu n kcyj czysto re ­ lig ijn y c h , zajm u je się leczeniem lu d zi i b y ­ dła, p rzep ow ia d a n iem p rzyszło ści i t. d.

W y ró ż n ia ją się oni ognisto czerw on ym ubiorem , la m ow ie zaś w yższych stopni u ży­

w ają koloru ż ó łte g o . P o d innem i w z g lę ­ dami m ało się ró żn ią od reszty ludności,

k ib itk i ich są troch ę w iększe i pok ryte le p ­ szego gatunku w ojłokiem . D z ie lą się oni na gelu n ów , gecu lów i m andżików . N a j­

w yższy stopień w h ierarchii stanowią gelu - now ie; m andżiki zaś są to poprostu u c z n io ­ w ie, m ający się poświęcić k a ry jerze ducho­

w n ej. W tym celu nieraz udają się w głąb A z y i.

D o m od litw y kałm ucy używają różańców, zrob ion ych z nasion św iętego lotusu (N e - lumbium speciosum), k tó ry rośnie w delcie W o łg i. P o d o b n ie ja k i w całej M o n g o lii u żyw an e też są m łynki do m odlitw y.

Ś w ią tyn ię stanowi tak zw . Choruł, skła­

dający się z kilku kibitek, najw iększa z nich mieści duchowieństwo. D źw ięk i trąb w z y w a ją w iern ych na nabożeństwo. Samo nabożeństwo odbyw a się w ję z y k u ty b e ta ń ­ skim, zupełnie n iezrozu m iałym dla tłumu, k tó ry zzew nątrz chorułu przysłuchuje się d ź w ię k o w i trąb i ogłuszającym krzykom lam ów. W e w n ą trz chorułu mieści się m nó­

stw o burchanów cz. obrazów , m alow anych na jedwabnej tkaninie, naciągniętej m iędzy dwom a kijam i. T a k ie burchany, malowane na sposób chiński, bez perspektyw y, przed­

stawiają lu d zi i zw ierzęta połączone w n aj­

d ziw a czn iejs zy sposób.

W z g lę d e m zm arłych kałm ucy zachowują się dosyć obojętn ie, zm arłego zostaw iają najczęściej w prost na stepie, lub tylko z w ierzchu przysypują nieznaczną warstwą ziem i. W okolicach piaszczystych, np. nad brzegam i m orza K a sp ijsk iego można n a ­ potkać mnóstwo kości ludzkich, walających się w prost na p o w ierzch n i ziem i, g d y ż w ia tr stepow y, unosząc piasek odgrzebu je kości, to znow u je zasypuje. Prześladow an ia u rzędn ików nic n ie pom agają i trudno zm u­

sić kałm uka do in nego sposobu grzebania

! zm arłych, brak w szelkich n arzędzi poczęści l może ich u sp raw ied liw ić. Zim ow ą porą.

sprzęty św ią tyn i pom ieszczone są w sta- I łych, d rew n ian ych chorułach, tu i o w d zie

| rozrzu con ych po stepie.

D o rzędu zabaw należy, ja k i w szędzie, taniec, śpiew i m uzyka; prócz tego paso-

! w an ie się i w yścigi. W szystk ie te za b a w y posiadają w iele oryginaln ości i nacechow a­

ne są pow agą. Z w y k le z jed n ó j strony na

rozesłanych w ojłokach zasiada grom adka

d ziew czą t w św iątecznych strojach, po dru-

(13)

N r 25. W S Z E C H Ś W IA T . 397 gió j zaś gron o m ężczyzn. M ężczy zn a i k o ­

bieta tańczą n ap rzeciw siebie, sam taniec, ja k w o g ó le na wschodzie, p olega głó w n ie na ruchach rąk i górn ćj części ciała. T a ­ niec ten, ja k i tow arzysząca tańcow i mu­

zyka, odznacza się jednostajnością i bra­

kiem en ergii i dzikości, cechującój np. tańce g ó ra li K aukazu. P o skończonym tańcu m ężczyzna zb liż a ł się do kobiet i lekkiem uderzeniem po ram ieniu w yb ie ra ł jed n ę z nich, toż samo c z y n iła tancerka, w yb ie­

rając m ężczyznę, now o w ybrani stanow ili następną parę. W id z o w ie sw oje za d ow o­

lenie oznajm iają głośnem i okrzykam i.

M u zyk a i śpiew są monotonne i m elan­

cholijne, op iew a ją najczęściój miłość lub w ęd rów k i po A z y i.

Zapasy należą też do ulubionych zabaw:

zapaśnicy ro zb iera ją się do naga, za k ryw a ­ ją c tylk o biodra; prócz tego mają pasy p łó ­ cienne, podobne do u żyw anych p rzez na­

szych atletów . D o ch w ili spotkania zapa­

śnicy nie w idzą się naw zajem , w y p ro w a ­ d za ją ich pod zasłoną. P o zdjęciu zasłony ch w ytają się oni za pasy, starając się p ow a­

lić na ziem ię. P o ło ż y w s z y sw ego p rze ciw ­ nika plecam i do g ó ry , zw ycięsca na znak zw ycięstw a uderza pow alonego ręką po p le­

cach, poczem od obecnego zajsanga o trz y ­ muje z w y k le n agrodę pieniężną.

W w yścigach biorą u d zia ł n ietylk o m ęż­

czyźn i ale i kobiety, k tó re jeżd żą po męsku i n iew iele ustępują m ężczyznom .

J ó z e f Paczoski.

SPRAWOZDANIE.

Edmund J a n k o w s k i. O grodnictw o przemysłowe (z 58 rysunkami). W arszaw a, 1891.

A u to r p odzielił dziełko swoje na siedem działów, obejmujących cały obszar różnych gałęzi ogrodnictwa.

W dziale I „P rz e m y s ł w arzyw niczy11 autor zapoznaje czytelnika z uprawą w arzyw w ogólności, a zatem z w y ­ borem gruntu, nawożeniem, uprawą, siewem, narzę­

dziam i używanemi do dokładnej uprawy, których opis uzupełniają rysunki umieszczone w tekście. W dal­

szym ciągu m ówi o warzywach przyspieszonych i pod go łem niebem, jak o też o utrwaleniu warzyw przez su­

szenie; opisuje postępowanie przy suszeniu, wybór w a­

rzyw do suszenia, podaje przyrządy (z rysunkami), słu­

żące do krajania, czyszczenia i suszenia racyjonalnego, w końcu wykłada sposoby przechowywania warzyw w puszkach zalutowanych.

D ział IX poświęca autor , Roślinom aptekarskim i niektórym przem ysłowym 11; podaje ogólne rady przy wyborze roślin, które uprawiać można w ogrodach do użytku aptekarzów oraz wylicza rośliny, jak ie powinny być hodowane dla aptek, z krótkiem i uwagami o ho­

dowli poszczególnych gatunków, w końcu wspomina 0 sposobach suszenia ziół.

„H odow la nasion*1 zajmuje dział I I I , w którym autor naprzód treściwie rozbiera warunki hodowli, miejsce, grunt, siew i zbiór nasion; następnie m ówi o „hodowli na nasienie roślin jednorocznych**, wylicza ważniejsze gatunki, dodając krótkie uwagi o hodowli. W dalszym ciągu opisuje „hodow lę na nasienie roślin dwuletnich 1 trwałych**, „hodow lę traw na nasienie** oraz „nasiona drzew**, przy których podaje ogólne uwagi i rady, za­

chęcające do zbierania nasion drzew krajowych i odno­

szące się do ich przechowywania.

W dziale I V mówi autor o „H andlow ych szkółkach d rzew ", rospoczyna od szkółek drzew w ogóle, przecho­

dzi następnie do szkółki dziczków drzew owocowych, drzew i krzewów ozdobnych, dodając wszędzie uwagi 0 prowadzeniu szkółek.

D zia ł V „P rze m y s ł owocowy** jest najobszerniej 1 najbardzićj wyczerpująco napisany, rospada się na dwa oddziały: 1) na sady i plantacyjo owocowe, w któ­

rych autor m ówi o sadach handlowych, o plantacyjach krzewów owocowych w sadzie i w polu, plantacyjach na nieużytkach, a dalćj o roślinach owocowych delika­

tniejszych, drzewach ciętych i hodowli pod szkłem;

2 ) na „p rzeroby owocowe**, rospoczynające się od uwag ogólnych o zużytkowaniu owoców, w dalszym ciągu autor opisuje suszenie owoców, suszarnie (z rysunkami), przyrządy do krajania i oczyszczania owoców (z rysun­

kam i); mówi dalej o przechowywaniu owoców w pusz­

kach, owocach lukruwanych i suchych konfiturach, o powidłach, chlebie owocowym, galaretach i m arm o­

ladach. W dalszym ciągu poświęca obszerny rozdział

w in o m

jagodow ym , jabłecznikow i

i

kończy opisem wy­

robu syropów, soków owocowych i t. p.

W dziale V I opisuje autor „przem ysł roślinny i kwia- tow y“ , mówi o kwiatach gruntowych, pod szkłem, o bu­

kietach, wiązankach, ozdobach z kwiatów, wreszcie o kwiatach suchych, o ich hodowli, suszeniu i farbo­

waniu.

D zia ł V I I obejmuje „eksploatacyją*1, naprzód uwagi o zdobyciu kapitału, dalój o spółkach ogrodniczych, 0 urządzeniu fabryk i pomieszczeń; następnie m ówi au­

tor o opakowaniu, etykietach, odstawie i przesyłce, kończy zaś uwagami o drogach zbytu, ajentach i skle­

pach.

Praca p. J. zapoznaje czytelnika z różnorodnością

zajęć ogrodniczych, które przy dokładnem prowadzeniu

1 odpowiedniem wyzyskiwaniu mogą dostarczyć nowych

dróg, na których m łodzież odpowiednio uzdolniona

może znaleść dostatni kawałek chleba. W książce swój

autor głów n ie zaznacza różne gałęzie ogrodnictwa n o ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

czne), a w części także i ich budowy się ty- ; czące, niemyśląc jednakże wcale o tem, że ] mogą istnieć inne plechowce nietylko p o ­ krewne porostom,

Widma gwiazd

W. Colenso pomieszcza w rzeczonych pu- blikacyjach swoje prace etnologiczne 3). W nich stwierdza pochodzenie obce Mao- rów.. Z tego jednakże, co wypowiada,

3o3BOJieHO

Przedarcie się D u ­ najca przez Pieniny oraz powstanie gór W żaru i B ryjarki, według wszelkiego praw ­ dopodobieństwa, stało się podczas takich zaburzeń

część cięższych produktów używa się na smary, lotniejsze części (lecz jeszcze ciekłe) znajdują liczne zastosowania w przemyśle, jako rospuszczalniki, do

Zanim mówić zaczniemy o warunkach, jakim przypisywać usiłowano tę zdolność oryjentowania się, przytoczę szereg przy ­ kładów, wziętych z życia zwierząt,

Gdy ciało ros- ciągam y, cząstki oddalają się m iędzy sobą, siła międzyatomowra staje się przyciągającą.. | i dąży do sprow adzania cząstek do