• Nie Znaleziono Wyników

Nauka w szkole, studia i nakaz pracy - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nauka w szkole, studia i nakaz pracy - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HELENA CHRÓŚCIEWICZ-FILIPOWICZ

ur. 1928; Wilczy Przewóz

Miejsce i czas wydarzeń Nałęczów, PRL

Słowa kluczowe Nałęczów, szkoła, studia, praca, nakaz pracy, szkoła przemysłu drzewnego, gimnazjum, liceum pani Arciszowej, punkty za pochodzenie, praca w szkole, szkoła

"jedenastolatka", choroba

Nauka w szkole, studia i nakaz pracy

I w ten sposób znaleźliśmy się w Nałęczowie. Tutaj byli jeszcze Niemcy. Ojciec dowiedział się, że jest tu szkoła przemysłu drzewnego i że chodzą tam dzieci, żeby ustrzec się przed wywiezieniem do Niemiec. Więc i ja skończyłam tą szkołę, mam świadectwo jeszcze z pieczątką niemiecką. Już po jednym roku Niemcy odeszli z Nałęczowa i zorganizowano tutaj gimnazjum. Zaczęłam się dalej uczyć. Nie musiałam [zaczynać] od pierwszej klasy, bo zaliczono mi ten rok [w niemieckiej szkole] i poszłam od razu do klasy drugiej. Skończyłam gimnazjum w Nałęczowie, ale tu nie było liceum. Więc pomyśleliśmy z rodzicami, że trzeba pójść do liceum w Lublinie, bo tutaj było najbliżej. W Lublinie chodziłam do szkoły pani Arciszowej. Ta pani założyła tutaj, na Lubelszczyźnie, bardzo dużo szkół, między innymi handlówka w Lublinie była przez nią zorganizowana. Po skończeniu liceum w Lublinie chciałam dostać się na studia. Ale wtedy na studia było bardzo trudno [się dostać], bo pierwszeństwo miały dzieci rolników i młodzież robotnicza. Młodzież pochodzenia robotniczego i [chłopskiego]. Zdawałam nie na KUL, tylko na UMCS. Naturalnie zdawałam na farmacje, [ale] nie zostałam przyjęta z powodu braku miejsc. Ojciec rozmawiał z dziekanem, dlaczego nie ma mnie na liście. [Dziekan] powiedział, że córka dobrze zdała, ale nie ma miejsca, bo pierwszeństwo maja właśnie dzieci rolników i robotników. Ale niech córka się dowiaduje, to może będzie jakieś miejsce wolne na innych wydziałach. No, niestety nie było tego miejsca dosyć długo, trwało to około miesiąca. Aż wreszcie poinformowano ojca i mnie, że jest kilka wolnych miejsce na matematyce albo Wydziale Biologii i Nauki o Ziemi. Tak się nazywał. Ten wydział - Biologii i Nauki o Ziemi, [który] skończyłam. Dużo kolegów i koleżanek przerwało studia. Ja nie mogłam, bo byliśmy biedni, więc musiałam zostać na tym wydziale. I wtedy, na ostatnim roku [studiów], już dostawaliśmy przydział.

Wtedy dostałam przydział, [nakaz pracy] do Nałęczowa. Po prostu poprosiłam, że my

(2)

jesteśmy uciekinierami, uciekliśmy z Wołynia, a ja muszę być z rodzicami, bo rodzice już byli emerytami i nie stać nas, żebym ja gdzieś tam szła. Dlatego dostałam [pracę]

tu w Nałęczowie. Wtedy wprowadzili te jedenastolatki. W Nałęczowie była ta jedenastolatka. Przyszłam tu, bo dyrektor tej szkoły - wtedy nazywał się kierownik - jeden nauczyciel i ja trzecia, skończyliśmy ten sam wydział. Dostałam etat harcerski i tym sposobem zostałam tu i pracowałam około dziesięciu lat. [Odeszłam] po chorobie. Ja jedną nogą byłam już na [tamtym] świecie. Tak osądzili lekarze, właściwie główny lekarz w Nałęczowie, że z taką chorobą nerek, gdzie nerki produkowały już tylko ropę, to nie ma co mnie leczyć. Ale inny lekarz, doktor Kapuściński, który tu prywatnie leczył w Nałęczowie, powiedział, że spróbuje mnie wyleczyć. I wyleczył. Po tej chorobie ledwie chodziłam, byłam trochę na zwolnieniu lekarskim, ale [wróciłam] do szkoły, jakoś tam uczyłam, [tak] dobrze, jak tylko mogłam i po dziesięciu latach [pracy] zaproponowano mi etat w liceum plastycznym.

Data i miejsce nagrania 2017-01-27, Nałęczów

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

A może pani powiedzieć?” - „Mogę.” Ja mówię tak: „Jak byłam w liceum, w Lublinie, w liceum pani Arciszowej, zapisałam się na listę, żeby mnie przyjęli do ZMP.” - ”No

Może [ze względu na to, że] ojciec pracował w tym wydziale nauczycielskim w Puławach, i to, że tutaj mieszkamy, to dostałam nakaz pracy do „jedenastolatki”, bo w

Potem, z czasem zaczął się nabór dzieci do szkoły, bo wśród uciekinierów zjawiali się też nauczyciele.. Również pan Chodorowski, o którym mówiłam, uczył jeszcze

Trzeba było z nią rozmawiać, ona się popłakała, no i później też trzeba było jej wytłumaczyć wszystko, że tak nie wolno robić. Taka to

Okazało się, że to są dobrzy lekarze i zaczęła się taka wędrówka do Nałęczowa inwalidów i innych ludzi z chorobami różnymi.. I trzeba było

Do szkoły pani Arciszowej chodziła też Żydówka, tylko ja zapomniałam, jak ona się nazywała.. Nawet taka ładna była ta

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, ulica Kapucyńska, szkoła pani Arciszowej, Stefan Stefanowiz, Kołaczkowski, Wacława Arciszowa, Arbeistant, wywozy do Niemiec, edukacja

Ale później, ponieważ byłam chora… Bo jak ja skończyłam szkołę, to poszłam pracować do szpitala, do dziecięcego szpitala tutaj na Staszica.. Ale długo nie pracowałam,