• Nie Znaleziono Wyników

Choroba matki - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Choroba matki - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HELENA CHRÓŚCIEWICZ-FILIPOWICZ

ur. 1928; Wilczy Przewóz

Miejsce i czas wydarzeń Nałęczów, PRL

Słowa kluczowe Nałęczów, praca, choroba matki

Choroba matki

Moja mama miała przed śmiercią [przez] dziesięć lat Alzheimera. To chyba te przeżycia wszystkie. Tylko prosiła mnie, jak jeszcze była taka bardziej przytomna:

„Tylko nie oddawaj mnie nigdzie. Ja chcę umrzeć w domu.” Ja się strasznie męczyłam, ja nawet na dużej przerwie biegiem przychodziłam zobaczyć, co się z mamą dzieje, bo różne rzeczy mogły się dziać. A potem to tylko mówiła: „Ja się boję, żebym zapomniała, że ty to jesteś ty.” Tak mówiła. A płakała, jak ja wychodziłam.

Dzwoniła do szkoły jeszcze, jak była taka, taka przytomna, że umiała zadzwonić, to dzwoniła do szkoły i mówiła tak sekretarce: „Niech pani powie mojej córce Helence, żeby przyszła, bo ja się źle czuję”. Potem załatwiłam z pocztą, bo przedtem było takie łączenie przez pocztę, tu do Nałęczowa, więc poprosiłam te panie, które były tam przy telefonie, żeby mówiły, że nie mogę, bo przyjechał tam ktoś i córka musi rozmawiać. No różne rzeczy się robiło. To była męka dla mojej mamy, no i - wszyscy wiedzą, jak to było. Jedna pani przychodziła tutaj, jak mnie nie było, jak byłam w szkole, to [mama] płakała, że ja ją zostawiłam – „Pewnie gdzieś wyjechała i mnie zostawiła.” I prosiłam, nikt nie chciał [się nią opiekować] – „Bo mamusia pani jest taka uciążliwa. Płacze ciągle i prosi, żeby pani przyszła, no, ale my wiemy, że nie.” Ja tłumaczyłam: „Mamusiu, ja nie mogę wyjść. Ja uczę dzieci i nie wolno mi wyjść.” Nie, nie było mowy. Dobrze, dobrze, dobrze - mówiła. Dobrze. Ale potem zapominała natychmiast. Ten Alzheimer, to jest straszna choroba. Ale nie oddałam mojej mamy nigdzie. I dlatego trochę wcześniej, o rok poszłam na tą emeryturę, zdecydowałam się. Bo myślę sobie – wiem, jakie to uciążliwe. A na przykład idziemy do łazienki, ja trzymam moją mamę, a mama mówi tak: „Ja już dalej nie mogę.” Bo tutaj spała, a my jesteśmy tu. Ja mówię: ”Mamusiu jeszcze trochę, bo chciała mamusia iść do łazienki.” „Nie mogę”. I siada. Na środku pokoju. Ja nie podniosę, bo [miała] mało ruchu, trochę przytyła, nie mogę podnieść. Mówię: „Mamusiu, to na kolanach tu, do wersalki.” To mama dwa kroki na kolanach poruszyła się, no i – nie mogę. To idę, wołam kogoś z lokatorów, żeby mi pomógł posadzić mamę. Mówię wam, że to jest

(2)

straszna choroba. A potem to już, to już w ogóle trudno. Budziła mnie w nocy, co godzinę - sprawdzać czy ja jestem.

Data i miejsce nagrania 2017-01-13, Nałęczów

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Już jak go…” Bo tam ojciec mówił: „Słuchaj, to może teraz zaczniemy.” Jak już było ten spokój taki niby, ale mama: „Nie, nie, ja nie chcę, bo ja wiem, że jego tam nie ma

Nie wiem skąd rodzina mamy tam się znalazła, no, łatwo się domyśleć, że to było bardzo dawno, no i Polacy, którzy tam byli, to wiemy, jaką mieli przeszłość,

”Wiesz co, że ten jeden pan mi kogoś przypomina.” Ona mówi: „A, ty masz tyle dzieci, rodziców, młodzieży, to pewnie ktoś tam ci się przypomniał”.. A on

Zaraz na początku, jak się to już zaczęło, jak zaczął się inny rząd, ci posiadacze tego dworka [w Antopolu] byli jego właścicielami.. Ale to raczej takie starsze pokolenie,

Dlatego z Wilczego Przewozu w pewnym momencie też trzeba było [odejść], zostawić swoje mieszkania, domy, wszystko, i trzeba było podporządkować się tym Rosjanom, bo wtedy

Były jeszcze takie, [gdzie można było kupić] rzeczy potrzebne, na co dzień i takie miejsca, gdzie prywatnie wykonywano na zamówienie różne meble, bardzo proste

Trzeba było z nią rozmawiać, ona się popłakała, no i później też trzeba było jej wytłumaczyć wszystko, że tak nie wolno robić. Taka to

Okazało się, że to są dobrzy lekarze i zaczęła się taka wędrówka do Nałęczowa inwalidów i innych ludzi z chorobami różnymi.. I trzeba było