• Nie Znaleziono Wyników

Gospodarz i Gospodyni. 1904, R. 2, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Gospodarz i Gospodyni. 1904, R. 2, nr 10"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Bezpłatny dodatek do „Gazety Katolickiej/

g \ ^ o r t '

S r . 10. i l . H u t a , 7-go oscrwci 1904. R o k 2 . N : K .

Owoce bogactwem kraju.

Podczas gdy u nas aż dotąd nie stara­

liśmy się nigdy o zakładanie sadów w celu ciągnięcia zysków z owoców — podczas gdy ciągle jeszcze uważamy owoce raczej za przy­

smak nie zaś za tow ar sp rzed aży , we wielu innych krajach ta nader ważna i zyskowna galęź gospodarczy jak ą iiiewątpliw ie je s t sa­

dow nictw o i ow ocarstw o, ogrom ne zrobiła postępy. Przypatrzm y się, jak ie korzyści ciągną z owoców inne narody.

Taka chociażby S erbia, kraj m aleńki, posiadający nader małą oświatę i ubobycza- jenie, — Serbia ta w ro k u zeszłym sprze­

dała za granicę aż 3,600 wagonów samych śliwek suszonych. A cały ten zapas w b ar­

dzo k ró tk im przeciągu czasu ta k doszczętnie rozkupionym został, że przed zimą jeszcze owocu tego w handlu zabrakło zupełnie.

K raje tak ie ja k F ran cy a, południow a A ustrya (Tyrol i Styrya) g ru n ta swe często na ogrody zamieniają, bo gospodarze ich przekonali się dow odnie, iż ziem ia, zasiana jkkiehikolw iek zbożem, nie może się tak właścicielowi opłacie, ja k w tedy, gdy u p ra­

wia na niej owoce i jarzyny.

Cóż dopiero mówić o A m eryce! Tam sadow nictw o daj o w prost zdumiewające do­

chody. Oto niżej podajem y Czytelnikom naszym obliczenia w tym celu, ażeby ich przekonać, że we wielu w ypadkach sad po ­ rządnie utrzy m an y , bodajby jednej m orgi

obszaru, może gospodarzow i dać więcej do­

chodu. aniżeli 10 m órg ziemi zasian ej, zwła­

szcza lichem zbożem. O b liczo n o , że Stany Z jednoczone północnej A m eryki w ytw arzają pszenicy z« 300 milionów dolarów rocznie, co na niem iecką m o n etę czyni 120 m ilionów m arek. O lbrzym ia suma! A je d n a k o wiele więcej dochodu m iew ają A m erykanie... z ja ­ b łek! Mianowicie, jak w ykazują obliczenia z lat o sta tn ic h , w ypada, że A m eryka w ytw a­

rza rocznie jak łe k za sum ę 440 m ilionów dolarów, czyli 1720 m ilionów m arek. Zatem za sum ę o 520 m ilionów m arek większą ani­

żeli pszenicy.

Oczywiście mimo gęstego zaludnienia, Stany Z jednoczone nie są wr m ożności z u ży t­

kow ać ta k olbrzym iej ilości ow oców , zwła­

szcza ja b łe k , lecz rozsyłają go do In d y i, do Jap o n ii i do E u ro p y , d o k ąd owoc przycho­

dzi ta k świeżym, ja k b y był wczoraj z drzew a zerwany. A już jab łk a suszone w całej E u ro p ie są ty lk o ze Stanów Zjednoczonych.

Czyż cyfry powyższe nie wskazują dostatecznie, jak ważną częścią bogactw a krajow ego mogą być owoce? Zdaje nam się, że w obec co­

raz w iększego narzekania u nas na ciężkie czasy, wobec ciągłego praw ie obniżania się cen zboża, powodow anego ze zew nątrz z in ­ nych k rajó w , należy koniecznie w ytw arzać nowe gałęzie dochodu z roli, a je d n ą z nich właśnie pow inno być ow ocarstw o. R olnicy nasi, szczególnie drobni, niech o tem pam ię­

tają.

(2)

CHŁOPSKA DOLA.

Ileż razy p rzed ich chatą okw itł wonny bez, Ileż rasy zlał im lica zdrój gorących łez.

Ile w estchnień uleciało z piersi w niebo sine, Zanim Bóg ich próśb w ysłuchał, zesłał im

dziecinę.

G dy zaś chłopię płaczem cichym pow itało świat, Gdy ujrzeli przed oczyma sen swych długich lat, T ikie szczęście im błysnęło w chłopskiej

k u rn ej chacie Ja k b y z nieba sam Bóg zstąpił ku nim w

m ajestacie!

O, nie znajdziesz w ludzkiej mowie dość w ym ow nych słów, By opisać jak im drogi był robaczek ów, Nie wykrzeszesz m arnem słowem ni w drobnej

•/

iskierce Ognia te g o , ja k i objął m acierzyńskie serce.

G dy więc Jan k o w niskiej chacie począł więdnąć im.

To nic ftało g u sł, nie czarów już n aśw ieeiety m , I nie było ta k ic h modłów ani też zaklęcia, By ich m atka nie szeptała nad głów ką dziecięcia.

I sam gazda, chociaż prostym chłopem był, Choć nie cz\ tał L nm artina, ni o tren ach śnił, G dy wieczorem w rócił do dom zlany pracy

znojem, Godzinami dum ał niem y nad dziecięciem

swojem.

U litow ał się Bóg wreszcie ciężkich serca prób, Syn ich o d /;.ł wym odlony u Maryi stóp, 1 zoo w słońce błysło jasne na wieśniaczą

strzechą.

K tó n j Ja n k o był jedyną dum ą i pociechą.

Ja k j r/.clotiiy h ptaków stado przem knął szereg łat, Ja n k o zmężniał, zakw itł krasą, ta k ja k jask ra

kw iat, W yrósł k iz o p k i, ja k ów dąbczak, co przy

chacie stoi, Ze aż rwą się za nim z pier>i serduszka

dziewoi!

liw ą s:ę serca — a Jankow i jak b y serca brak, P o /artu je posw aw oli jak sw obodny ptak, 1 do m atk i nóg przypada, ściska jej kolana —

< „ 0 jak ty lk o twój na w ieki, m atko ukochana!1*

A jej 8zezęśc;e łez potokiem spływ a z zwię­

dłych lic,

Słodkość tak a pierć jej dławi, że nie mów; nic, Tylko skronie syna ści-ka ręką spracowaną, Tylko krzyż na głowę kładzie, głowę ukochaną.

Chciałbyś poznać szczęście m a t k i w jednej z tak ich <hwił?

Zejdź pałace jasnych królów, zbiegnij setki mil, Badaj wielkość, co jasnością zaślepia i głuszy, A nie znajdziesz takich blasków , jak w tej

chłopskiej duszy!

Szczęście? ach , gdzież nie przekw ita jego m arny kw iat?

Przyszła jesie ń i rek ru ta pobór na wieś padł, I n a szczęście m atki padło, jakby trum ny wieko, I odleciał jej sokolik o sto mil daleko!

Biła głową o m ur b ied n a , rw ała siwy włos, W reszcie w oczach jej łzy w yschły, zamarł

w piersiach głos, A zostało iej jed y n e marzenie radosne.

Ze pow róci Jan k o z wojska, pow róci na w io sn ę...

A jej s o k ó ł? ... Dźwiga biedny krzyż nie sw oich win.

K ażdy rad się nad nim znęca — wszak to chłopski syn.

Jan k o cierpi. Czasem tylko ściągnie chm urną brew.

I jak lawa m u w ytryśnie na tw arz wrząca krew , Lecz nie kala u st sw ych hard y ch m arnej

•skargi zniazą, T ak się zaciął w nim duch chłopaki —- twarz

jak żelazo!

Aż raz zimą go zaguali na w artę pośród pól, Strzegł prochow ni, choć w niej prochu nie

było ni ku), Lecz kazpli więc stać musisz, chociaż sen cię

mroczy.

Choć m róz kąsa a sto wichrów wyjada ci oczy!

Przyszła wreszcie upragniona chwila straży i.mian, Lecz pan kapral na strażnicę przyniósł w ódki

dzban,

> I pił do dna z kam ratam i w dowód dobrych chęci, Tak, że w końcu padli wszyscy i śpią bez

pamięci.

Jan k o czeka,- choć m róz krew mu wr żyłach ścina w lód,

(3)

Choć m ózg żre mu — on nie zejdzie, raczej um rze w przód, Bo gdy raz na straży kapral postaw i człowieka, U m rzeć wolno, lecz stać musisz, bo więzienie

czeka.

Gdzieś p rzed św item wstał pan kapral i przeciera twarz, Budzi śpiących, pędzi zm ienić przy prochow ni

straż, A tam żołnierz... lecz czyż winić będzie kto

kaprala, Ze stąd Ja n k a w prost m usiano odnieść do

szpitala ? T rzy dni gore Jan k o w ogniu, ja k płonący

krzew, J a d gorączki s J e mu z piersi m łodość, życie,

krew...

A duch jeg o Wciąż u lata nad ojczystą chatką, Bo majacząc szepce jen o : „M atko, m oja

m a tk o !“

Oj, nie doszedł snąć do m atk i zbolały ję k ten, Bo gdy dnia czw artego Jan k o żegnał życia sen, 1 ' nie było m atki bit dnej przy siero ty zgonie, I ;m sen mu M leczny oczu nie zwarły jej dłonie.

W yniesiono chłopskie zwłoki na w spaniały wóz, S; m k a p ita n szedł za trum ną, kapral wieniec

niósł, P rzed rydw anem m aszeruje w rząd kom pania

cała, A m uzyka m arsz C hopina w pochód m u zagrała.

T zajęczał w słodkich tonach bezgraniczny ból, I ta cicha skarga m a te k , ojców c h a t i pól, I żul płynie rozpłakany w tonów zawierusze, I prow adzi do stóp Pana b iedną chłopską

duszę, Ą tam w chacie m atka siwa śni w rozkosznych

snach, Ze pocieszy ją Bóg d o b ry po sm utkach i

łzach, Czeka tęskna, pieszcząc w sercu m arzenia

radosne, Ze pow róci Jan k o , sl<arb jej, pow róci na

__ wiosnę.

Niektóre rady praktyczne,

Myszy flomowe i sreznry wytępić.

' W m iejscach, gdzie przebyw ają, posypać j tłuczonych m igdałów z m ąką i cukrem .

T rzeba psimiętać koniecznie o c u k rz e, gdyż to jed y n a rzecz, której się myszy dom ow e nie mogą oprzeć.

Naczynia emaliowane

(polewane) pow inny zawsze być dobrego ga­

tu n k u , aby można mieć pew ność, że emalia nie p ęk a podczas gotowania. S korupki od- p ę k n ię te wywołują wielkie zaburzenia w żo­

łąd k u i kiszkach ludzkich. Po użyciu g a r­

n ek w ym yć potaszem i chlorkiem w apienym z wodą i wstawić do ciepłego pieca. W n ętrze naczynia zuów stanie się biał vm a glazura (polew a) nie ucierpi.

Meble, wosk do mahoniowych mebli.

Zmięszać w rów nych częściach kwasu sterynow ego i oleju terp en ty n o w eg o i dodać tro ch ę karm inu. M eble, tym płynem wy­

tarte, nabiorą pięknego wyglądu.

Nanklny prać.

Aby nankin nie stracił koloru żółtego, włożyć go na 24 godzin do słonej wody, wyprać go w ciepłych m ydlinach, w ypłukać w czystej wodnie i wydusić pom iędzy ręczni­

kami , ale nie w ykręcać; w końcu wysuszyć w cienili.,

, Mlcd/Jaue naczynia

m yje się octem lub kw aśną serw atką i spłu­

k u je dobrze czystą wodą.

Naczynia żeJa/.ne

pow inne być w śro d k u polew ane emalią, w przeciw nym razie gotow anie w nich bardzo szkodliw e zdrow iu. Chcąc się przekonać, czy emalia zawiera ołów i c y n ę , należy p o ­ trzeć ją szm atką um aczaną w e te rz e w innym (W einsteinsaure) lub włożyć szm atkę na dłuższy czas do w ym ytego naczynia; gdy szm atka nie z cz em ie je, w tedy naczynie m o­

żna używać do gotowania.

Mech ufa bować.

Jeżeli się chce m ech utarbow ać na zimę do okien, koszyków itp., trzeba włożyć 30 gr. ałunu, 15 gr, rozpuszczonego Indigokar-

(4)

mi nu do ćw ierć litra gotującej wody. Zam a­

czać w tein m ech, zlać płyn, a m ech u su ­ szyć w przew iew nem eienistem miejscu. J e ­ żeli zielony kolor ma być jaśniejszy, trzeba do płynu dodać mniej lub więcej pikrino- wego (Pikrinsaure).

Metalo pomalować.

Aby przedm iotom m etalow ym zwłaszcza żelaznym , k tó re w ystaw ione są na wpływ pow ietrza, zachować niezm ieniony wygląd, m o­

żna je posm arow ać sm ołą lub smołowcem (Theer). Albo też zmięszać w rów nych czę­

ściach smołę i sm ołowiec z sadzami i tą płynną maścią pendzlem posm arow ać żelazo.

Metalowe przedmioty ochronić od zapo- tnlenia.

A by sre b ro , asfenidę itd. ochronić od zap o tn ien ia, należy posm arow ać te p rze d ­ m ioty pendzlem um aczanym w kolodium , rozcięliezonem m ocno w innym eterem . Roz- ezyn ten trzeba zaraz w odpow iedniej m ierze smarować, gdyż przy pow tórnem smarowaniu łatw o się tw orzą plamy. P rzed użyciem zmyć p rzed m io ty w odą gorącą.

- m r -

R ozm aito ści.

Za hm pieczenie kotków w płotach, n drzew owocowych itp. oil suicie.

D otychczas w celu zabezpieczenia od gnicia kołków przy drzew kach owocowych, w płotach itp. ulegających zniszczeniu w k ró tk im bardzo czasie, stosow ano opalanie końców , m ających być pogrążonem i w ziemi.

O becnie nżywają i innego sposobu, a m iano­

wicie, po należytem w ysuszeniu kołków w sta­

wić je należy w w odę w apienną, i tak głę­

boko zanurzyć, ja k będą w ziemi zagłębione, aby zamoczona część w ystawała nieco ponad ziemię. Po w yjęciu z wody w apiennej i na- leżytem osuszeniu sm arują się rozczynionym kw asem slarczanym , a w te n sposób^ nab ie­

rają tw ardości i opierają się gniciu daleko dłużej, niż opalone lub sm arowane smołą.

Piękny przykład obsadzania dróg drzewami owocowemi

daje E uropie W. Ks. L uksem burskie, tak, iż wzbudza podziw w pism ach francuskich.

Znajdujem u w piśm ie „O grodow nictw o“ na­

stępujące cyfry: w 1870 roku 1 ezono w L u­

ksem burgu, kraju tej wielkości, co 2 pow iaty Galicyi, 300 drzew owocowych przydrożnych;

w 1885 roku — 3194; w 1889 było już drzew 123000. Przeważają g ru sz e , po nich idą ja ­ błonie i wiśnie. P lon wystawiany je s t na licytacyę przez każdą gm inę przed dojrze­

niem owoców. D ochody roczne wzrastały gwałtow nie, od początkow ych 100 kor. (1 kor.= 8 5 fen.) do 49960 w roku zeszłym.

Kiedyż my do czegoś podobnego dojdziem y?

Przechowywali Se zboża wy młóconego.

Największa w artość zboża zależy p/ze- dew szystkiem od te g o , jakiem ono je s t w w dotknięciu. Sprzedając zboże, widzimy, ja k kupiec chw yta pró b k ę całą garścią, a je ­

żeli je s t ziarno lepkie i w ilgotne, natenczas podaje za nie znacznie niższą c e n ę , aniżeli za suche. N aw et tak ie zboże, k tó re w sku­

te k deszczu przed sp rzętem , lub w czasie tegoż, ucierpiało, można przez staranne i właściwe obchodzenie się z niem podw yż­

szyć od 5 do 10 proc. w w artości w p rze­

ciągu k ilk u tygodni. W tym celu trzeb a zboże ile możności m iałko rozsypać i p rze ­ bierać w chłodne i suche d n i, nigdy jed n ak w' czasie, kiedy deszcz pada.

P rzeró b k ę należy w te n sposób w yko­

nywać, aby każde ziarno przy w ysokim rzu ­ cie najdłużej z pow ietrzem się stykało. Gdy przez częste przerabianie niew ątpliw ie n a­

bierze suchości w dotknięciu, natenczas wy­

starczy co 4 tygodnie i przeróbka aż do lutego, a zawsze w ykonana w cz.asie ch ło ­ dnego i suchego powietrza. Jeżeli bowiem przerabia się przy w ilgotnem pow ietrzu, to wilgoć udziela się ziarnu, a w takim razie łatw iej ulegnie zepsuciu.

40 -

Odpowiedzialny redaktor Franc. Labus w Załężu. — Nafeład*m czcionkami drukarni £w. Jacka w Kói. fiucie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zadanie 7 - Wiedząc, że długość fali czerwonej wynosi 770 nm i znając prędkość światła w próżni, oblicz okres fali o tej długości.. Osoby chętne mogą zrobić Test 3 strona

Papkin zdecydował się na sporządzenie takiego dokumentu (gdy wziął na poważnie rzucone jako żart słowa Cześnika o otruciu go winem przez Rejenta). Zapoznaj się

Jeżeli jakieś dane em ­ piryczne przemawiają przeciw jednej lub drugiej teorii, powstały konflikt traktuje się jako dowód na to, że teoria nie stosuje się do sytuacji,

wać małe dzieci, albo małe dziecko. By takie małe dziecko wychować trzeba mieć cierpliwość, weszły umysł przywiązanie do niego i dobrą wolę. Przytem

wtłoczone w szyjkę, gdy nie chodzi o treść flaszki, usuwa się łatwo, gdy się kilka kropli petroleju na korek naleje. Po kilkm minutach korek łatwo można

go m leka, naczynia zastawia na gorącej płacie ta k długo dopóki ziarnka prosa m lekiem się nie nasycą.. Paszę podaje się skoro ostygnie najlepiej na

nym obsiewem łąk, m im y przy tein sztu- cznem podsiewaniu tę korzyść, że siejemy dobre, czyste nasienie, podczas gdy przy obsiewie naturalnym , kiedy łąka

wietrzanie ziemi. Skoro susza panuje, trzeba doły polewać wodą. Przekonano się, że korzenie u sztamek w ten sposób sadzonych, już po dwóch do trzech latach,