• Nie Znaleziono Wyników

"Pisma polityczne z czasów pierwszego bezkrólewia", wyd. Jan Czubek, Kraków 1906 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Pisma polityczne z czasów pierwszego bezkrólewia", wyd. Jan Czubek, Kraków 1906 : [recenzja]"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Brückner

"Pisma polityczne z czasów

pierwszego bezkrólewia", wyd. Jan

Czubek, Kraków 1906 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 6/1/4, 402-413

(2)

R e c e n z y e i S p r a w o z d a n i a .

Jan Czubek:

P i s m a p o l i t y c z n e z c z a s ó w p i e r w s z e g o

b e z k r ó l e w i a . W y d a ł... Kraków, nakładem Akad. Umiej. 1906.

XXXVII i 765 str. 8°.

P ism a p o l i t y c z n e : sam ty tu ł, zdaw ałoby s i ę , uchyla ich om ówienie obszerniejsze w piśm ie l i t e r a c k i m . A leż na 8 4 nume­ rów ca łeg o ich zbioru, je st 19 w ierszow anych, a m ięd zy prozaicznym i są d yalogi, należące do n ajcelniejszych, jak ie po całej dawnej litera­ turze z o s ta ły ; w ięc słu sz n ie się w ydaw n ictw u ocena literacka na­ leży. Do oceny tej cech y p olityczn e nie w chodzą; nie m yślim y w ięc rozw ażać sam ych argum entów p olityczn ych , praktyk i fak cyi, całego h istoryczn ego tła i momentu ; w dalszym ciągu i rzeczy łacińskie, d z iś jed y n ie treścią sw ą w ażne, opuścić nam w ypadnie ; zajmą nas ty lk o polskie, z pretensyam i do formy literackiej.

P odn ietę tej do p u b lik acyi dał prof. U l a n o w s k i a dokonał jej prof. C z u b e k . Żadna z publikacyi na jub ileusz R ejow y nie zboga- ciła w równej mierze literatu ry ; n ig d y odrazu nie nagromadzono ty le n ie ­ zn an ych rzeczy w ierszem i p ro zą , n ie odkryto tylu pisarzy ; n ig d y przedtem n ie przyłożono ty le s ta r a ń , pracy i w ied zy, nie dokonano równie sum iennej , w szech stron nie obm yślanej a znakomicie przepro­ wadzonej p u b lik acyi daw nych źródeł ; stworzono nią is tn y wzór dla w szelk ich podobnych w p rzyszłości.

Na parę la t ( 1 5 7 2 — 1 5 7 4 ) , w jednej m ateryi (obioru królew­ sk iego i naprawy rządowej), zebrał w ydaw ca 8 4 numerów, przeważnie z rękopisów , nieraz liczn ych ; najlepszy to dowód rozbudzonej umy- s ło w o ś c i, bogatego ży c ia duchowego i p olitycznego , w praw y i bie­ g ło śc i literack iej w ow ych czasach. I n aw et tym zbiorem bogatym nie w yczerp ał w ydaw ca w szy stk ieg o i zwraca się (str X I I I ) z g o ­ rącą proźbą do m iłośników i znaw ców dawnej literatury, aby poda­ w ali do ogólnej w iadom ości notatki o podobnych utw orach , rozsia­

(3)

ïtecenzye i Sprawozdania. 403 n ych po b ibliotekach i archiwach. Podajmyź w ięc najpierw, o czym sam iśm y lub od innych się w yw iedzieli.

W ydawca szuk ał w szędzie, trafiał do B ritish Museum, do Atn- brozjany i do P a ry ża , om inął jednak niemal zupełnie W ie d e ń , któ­ rego archiwa w łaśn ie dla tych przejść i czasów w polonica najbo­ gatsze. W ym ien ił niektóre z nich E. D e i c h e s , Z czasów ucieczki W alezego, B ib l. warsz. 1892, I, 197 — 2 2 3 ; om ówił tu dwa p aszkw ile na W alezego, „Lam entatio in Henricum regem Poloniae“, i „Proso- pographię1', strasznie ciętą, przeciw biskupowi M yszkowskiem u g łó ­ w nie , wraz z obroną M yszkow skiego , w leoninach średniowiecznej faktury ; te trzy czy cztery utwory (są i w odpisach w Tekach Na- ru sz ew ic zo w y ch ), należałoby w ydać w całości. Z odpisu tegoż ar- chiw u streszcza D e i c h e s i paszkw il p rozą, grubo m akaronizujący (przy końcu całkiem ła c iń sk i), rozmowę B ibraka, powiernika Wale- zyuszow ego, w W iedniu z „Miemcami“ po ucieczce królewskiej, w y ­ daną z rękopisu O solińskiego przez prof. C z u b k a , str. 5 8 8 — 5 9 1 ; odmianki tek stu w obu odpisach drobne. Autora tych aż nadto do­ tk liw ych przeciw panom polskim, ba przeciw całej Polsce, w yrzutów u p atryw ałb y D e i c h e s w samym B ib r a k u , wedle nagłów ku całego utworu sądząc ; polski tek st m usiałby być w takim razie tłum acze­ niem, o czym jednak nagłów ek m ilczy. Mnie się zdaje, źe to polak- partyzant H enryków, w rodzaju Solikowskiego czy W arszew ickiego, chcąc w inę szkandalicznej ucieczki zamazać, te zarzuty w duchu Bi- brakowym sk lecił i jem u w usta w ło ży ł. Tamże przedrukował D e i ­ c h e s i tłum aczenie polskie wierszu D ep orta, A dieu à la Pologne, i d łu gą nań odpowiedź , w iersz polski nienazwanego autora - prote­ stanta, z rękopisu C zartoryskich, co C z u b e k powtarza; jeg o prze­ druk (w pisow ni zm odernizowanej, jak w szy stk ie tek sty polskie, co bardzo c h w a lim y ), poprawniejszy. N ie spostrzegli jednak obaj w y­ daw cy, źe przepisyw acz (z początku X V I I w.) na jednym miejscu sz y k w ierszów grubo pom ylił. Przyznaje bowiem ów anonim , że zimna w Polsce niemałe, w ięc i drzewa B óg nie poskąpił (w. 53 — 56), leży i śn ieg na polach, by ziem ia nabrała w ilgotności na lato (w. 101 nn.), dał B óg staw ów i jezior d osyć, w nich ryb m nóstwo (w. 57, 58) , czego iż u w as (Francuzów) niem asz , przeto ryb itd. (w 1 0 3 , 104). Tym czasem u obu wydawców wiersz o śn iegu pol­ skim następuje po rzezi nocy bartłom iejskiej i cały sens rozrywa. Przypuszczam , źe kopista przełożył m ylnie całą stronę ; po w. 58 n astęp y w a ły pierwotnie ww. 101 — 128 ( B a r b a r u s n i e d o p u ­ s z c z a i t d ) a potym dopiero ww 59. ( T o ć m i j e s t p r a w y b a r - b a r itd.) — 100. W . 185 należy inaczej przecinkować : -Francuzi zajęli M etz, Calais — w z d r a d z i e i k t o r a z u b i e ź y ? t. z. bo któż się zdrady ustrzeże ?

W rękopisach peterbuskich znalazłem w Polskich, X V I I Folio rrr. 12, f. 6 1 — 66 nowy odpis P o k a z a n i a „bledow i naprawi ich w naszey R P p olskiey in hoc interregno gd isz pothim iu sz czaszu n ieb en d zieu (przedrukowane u C z u b k a z innych rękopisów str.

(4)

404 Ee^enzye i Sprawozdania.

1 6 0 — 171). Miałem i w rękach nr. R óźnojęzykow ych IV Folio 105, z którego w ydaw ca obficie k o rzy sta ł ; rękopis to k ap itu ln y krakow­ sk i chyba ; wspom inam o nim d la te g o , źe w rękopis X V I w ieku w sun ięto in n y z X V , f. 3 7 0 — 5 0 2 , w cale bogatej treści, m ieszczący np. reg estr w yd atk ów królew skich od r. 1483, g d zie n. p. czytam y „ducenti floreni ad Iudeos C racoviensis pro S t o s z ad racionem ser- v ic ii s u i“ i zaraz niżej znowu dla sły n n eg o rzeźbiarza: „ S t o s z decem bancas sa lis ad L u b ra n sk y “ i i. ; są tam i lis ty i mowy, nie w sz y s tk ie chyba zu żytkow ane dla naszych w yd aw n ictw X V wieku. Skoro w ydaw ca o g ło sił na czele „Ż egnanie Króla P olsk iego (Z y g ­ m unta A u gu sta) z K rólestw em “, toć m ógł i przedrukować „P ieśń o tym że ś. p. Królu w tym roku którego umarł złożon ą“, C hristofa Okunia z G rodziska (syn a kasztelana i w iernego s łu g i królew skiego), dodaną do tegoż autora „C hw ał Z ygm u nta A u g u sta “ (Kraków 1609, por. Pam iętnik L iterack i III, str. 84). G dy dalej mowa o Giźance a w p rzyp isk u i o K s. W oronieckim , za którego się w ydała , moź- naby przedrukować i częstą po rękopisach chryję , w jakiej W oro- n iecki nietrefn ego ożenku sw ego b r o n i, nie najgorszy wzór retoryki k azu istyczn ej. Oto i w s z y s tk o , cobym m ógł dodać. Przechodzę do autorów i pism, o jakich nas zbiór prof. C z u b k a poucza.

N ajw ięk szą niespodziankę zgotow ał nam S o l i k o w s k i , w y ła ­ niając się jako autor trzech znakom itych d yalogów p olityczn ych : „Rozm owy K ru szw ick iej“ ; „R ozm owy ś. Bartłom ieja z G ąsk ą“ t. j. S tańczykiem sły n n y m ; „Rozm ow y komornika z B urm istrzem “, praw­ d ziw ych pereł daw nej literatury. Chociaż Solik ow sk i w iersze polskie niezgorsze k l e c i ł , czego dowodem n. p. je g o „Lukrecya“ , parafraza poetycka z L iw iu sz a , u str ze g ł się w abiącego przykładu in n y c h , co rzeczy popularne, polskie, w ierszam i układali (np. „Rozmowa Lecha z P ia stem “ ; czy nie stąd d ostał się „ P ia s t “ i do „Rozm owy K ru­ sz w ick iej“ ?), i za przykładem tak iego O rzechowskiego w dowcipnej, jędrnej prozie najpierw m isterne zalecania kandydatury francuskiej ; potym w ym owną obronę praw H enry ko w ych do tronu polskiego i po ucieczce ; a nakoniec sm utne, praw dziw ie polskie Non putaram t. j. n ie spodziew ałem się , naturalnie tego , co przyjść nieodzownie mu­ siało , w y ło ży ł. W zorową p olszczyznę S olik ow sk iego m ogliśm y już dawniej podziw iać, np. w d ziełku p. t. „Do obyw atelow inflantckich oycow skie napom nienie“, Lw ów 1 6 0 0 ) , ale tam ton kaznodziejski, nam aszczony, g ó rn y ; tu zaś dosadny, drw iący, potoczny, isk rzący się przysłow iam i, docinkam i, aluzyam i — nie przepom niał nawet se­ kretarz królew ski K ochanow skiego , co to w niebie P iasta w id ział, g d y tam na P eg a z ie po olej przyjechał. D ow cipniejszej, trafniejszej, zarazem n aiw niejszej prozy polskiej nie znajdziesz, i w szystk im , co w y p isy dla szkół itp. układają , gorąco w ybór z tych w łaśnie d ya­ logów polecamy. Są term iny obce, głów n ie łacińskie, ale zresztą pol­ szczyzn a to z ł o t a , wyborowa. R ozbierać bliżej ty ch dyalogów nie m yślę ; zręczność autorską w układzie i grupow aniu argum entów już w ydaw ca w przedmowie w n ależytym w y sta w ił św ietle. Na str. 4 7 4

(5)

Recenzye i Sprawozdania. 405 niezrozum iał w ydaw ca p rzysłow ia ; gość , sła w etn y mazur, D ąbrow­ sk i Bartosz, wspomina, że nie tylko duchowni, ale i św ieccy, niera- dzijby zupełnej wolności w wierze p ozw olili; na to odpowiada P ia st: n i z g o ś c i a (t. z. nic z teg o ; całe przysłow ie było: n i z g o ś c i a k o r z y ś c i , skracano je c z ę s to ); jeżeli Bartosz o d n e s mówi, śm ieje się P i a s t , bo poznał po w ym ow ie (e zam iast a) Mazura. N a str. 646 m ylnie K o m o r n i k o w i oba ustępy, zam iast drugiego t y l k o , przypisano. Rozmowę K ruszw icką znaliśm y już z lichego przedruku u P la tera ^ n ie znaliśm y jednak jej autora. Jawrnych, w y ­ raźnych dowodów, źe to są dyalogi Solikowskiego, niema w prawdzie, ale w ystarczają zupełnie w skazów ki uboczne , i z samej treści w y ­ pływ ające i z wzm ianek zew nętrznych. Jednego nie rozumiem: źe autor nie sp ie sz y ł z tym do druku — skuteczniej nikt W alezego ani polecać ani usprawiedliw iać nie potrafił i w rzędzie tych , co Walezemu takie gorące zgotow ali przyjęcie a tym samym siebie naj­ gorzej zbłaźnili, Solikow ski chyba pierwsze zajmie miejsce. Może się jednak k ied yś jeszcze i druki odnajdą. Inne elekcyjne pisma i druki Solikow skiego pomijamy ; nie odszukał wydawca tegoż „scriptum po­ pulare“, polecenie k sięcia ferarskiego osieroconej koronie, co chyba z owymi dyalogam i m ierzyć się mogło, i dowcipem i wyborem rów­ n ie trafnym !

Z Solikowskim i jego nowym i wawrzynam i innych równać już nie możemy. P rzybyw a ks. G ł u c h o w s k i ; znaliśm y go z wierszów, d opisyw an ych do „icones“, do w izerunków królów p o ls k ic h , jakie Januszow ski , po trzyd ziestu leciech z g ó r ą , 1604 r. w y d a ł; przy­ b yw a d łu ż szy jego w iersz na bozkrólewie , pretensyonalny, em faty- czn y a lich y, zaw ierający juź w zarodku owe Icones , gd y ż w ylicza w chronologicznym porządku, jakich to królów Polacy dawniej juź opłakiw ali , przed Z. A ugu stem ; ciekaw y podkreślaniem znaczenia duchownych , zrozumiałym aż nadto w ustach duchownego , i mniej zw yk łą nienaw iścią przeciw Habsburgom , których gospodarki pra­ skiej G łuchow ski się podczas trzechletniego pobytu w Pradze do w oli n apatrzył. O statni dwuw iersz w rękopisie biskupa K onarskiego (dziś u B aw orow sk ich ), obcy innym odpisom , nie odnosi się może w cale do G łuchow skiego a pewnie nie do protestantów hrabiów z Gorki ; b y liż i in ni w tedy hrabiow ie np. R y d zy ń scy , T ęczyń scy itd .

Temuż G ł u c h o w s k i e m u p rzyp isał wydaw ca autorstw o na­ stęp nego w iersza , id y li politycznej p. t. „T ymatas skotopas do ry ­ cerstw a“ itd Przeczę temu stanowczo ; źe w rękopisie gnieźnieńskim ów „T ym atas“ zaraz po „Interregnum “ G łuchow skiego n astąp ił, nie dowodzi niczego. G łuchow ski b ył takim niezdarą, kroczył w yłączn ie tak ubitym i torami , że na jego rachunek idyli tej , utrzymanej zu­ p ełn ie w sty lu sielankowym a w ięc bardzo oryginalnej , n igdyb ym n ie położył ; i w ysłow ien ie jej o w iele żyw sze , bardziej obrazowe, dosadne i d o w c ip n e, niż w m dłych G łuchow skiego w ierszydłach. W trzystu wierszach „T y m a ty “ ileż zn ak om itych , obszernych po­ równań, obrazów, metafor ! ani się um ył nudny, prozaiczny

(6)

Głuchów-406 Becenzye i Sprawozdania.

ski do zręcznego autora „T yrnaty“ , co n aw et i w politycznej ma· ter y i w enie praw dziw ie poetyckiej pofolgował. A utor „ T ym aty“ ka­ tolik , bo praw prym asa jako interrexa broni (przeciw kalw inow i, m arszałkow i w . kor. F irlejow i), ale nie d uchow ny; H absburgów n ie­ naw idzi — któż , prócz K ochanow skiego , m iędzy „równą“ szlach tą b y ł za n im i? Zdaje m i się, źe mogę naw et w ym ienić autora tej zna­ komitej , najdaw niejszej polskiej s ie la n k i, nie ustępującej miejscami SymoDidowej, równie zresztą konw encyonalnej, w yszukanej.

S ty l i manierę bukoliczną w całym „T ym acie“ przeprowadzono tak jed nolicie, iż m imowoli nastręcza się dom ysł, źe to ani pierwsza ani jed yn a próba w tym , zupełnie nowym , niezw yk łym (nie próbo­ w ał go ani K ochanow ski przecież !) w literaturze polskiej , rodzaju. U derza rów nież sta łe u żyw anie w yrazu : s k o t o p a s , s ko t a k itd . i przypom ina się nam n atych m iast autor tak przez K ochanow skiego cenionych s k o t o p a s e k , P o r ę b s k i S t a n i s ł a w złoty, którego „sk otop ask i“ w tej w adze u K ochanow skiego, żeby się m ógł do nich T eokryt przyznać. „T ym atas“ zu p ełn ie na taką ocenę za słu ż y ł. Jeżeli moje p rzypuszczenie tym razem (kto się na ukropie s p a r z y ł, i na zim ne dmucha) trafne , dowiadujem y się najpierw, że Porębski b y ł katolikiem , w ięc fra szk i Anonim a protestanta nie mogą być jego pióra (przeciw dom ysłom moim w B ibliot. w arsz. 1 8 9 2 I I str. 296 i 29 7 , od których ju ż dawno odstąpiłem ) ; dalej , że skotopaski pi­ sy w a ł przed i około r. 1 5 7 2 , a , co n ajw ażn iejsze, otrzym yw am y próbę dostateczną sam ych skotopasek , które dotąd u ch odziły za zu­ p ełn ie stracone. T ek st tej skotopaski można tu i ów dzie poprawić : pasterz g in ie w s z e l i n i e (g ę s tw in ie ;, nie w s z c z e l i n i e (w. 1 0 ); zam iast u j m i e , czytaj u j d z i e (w. 4 5 ) ; w. 2 4 2 n ależy czy ­ ta ć: t o w o n e j b a r b a r y j e j (tak w tedy b y ło ); c ó ż d z i ś ? j e s t t a k o w y c h p o b o ż n y c h m ą d r y c h i t d. , należy w ięc zachować brzm ienie rękopisu. „ T ym atas“, naw et bez autorstw a Forębskiego, pozostanie ce n n y m , ciekaw ym n abytkiem dawnej poezyi naszej , już przez t o , że o czterdzieści lat Sim onidesa w yprzedza i porównania z nim bynajmniej się nie sr o m a , ale nie tu m iejsce na obszerny, w yczerpu jący rozbiór tej id yli.

Trzecią niespodziankę sp raw ił nam prof. C z u b e k , wprowa­ dzając do literatu ry zu pełnie nieznaną o so b isto ść , P i o t r a T o m a - s z o w i c a M y c i e l s k i e g o ; bo tak, już z rosyjsk a, zanim jeszcze „k nu cie“ Groźnego nad P olsk ą z a w is ło , przezwał się k alisk i szla­ c h c i c , dopraszający się owego „knucia“, i tak samo ochrzcił mło­ d ego R y d zyń sk iego — o znakom itym tym , dawno w ygasłym rodzie w ielkopolskim , w ziem i w schow skiej prym d zierżącym , por. Z y c h - l i ń s k i e g o , Z łota K sięg a X , i dodatki ks. M i a s k o w s k i e g o w cennej monografii o Piotrze R y d z y ń sk im , P rzegląd k ościeln y po­ zn ań ski 1 9 0 5 , K w iecień - Listopad ; przezyw ał go bowiem w „dedy- k acyi op eris“ S tanisław em S tanisław ow icem ! Prawda i to, źe pan P iotr Tom asowie do literatu ry samej nie wejdzie, zaw sze w jej przed­ sionku tylk o zostanie, mimoto postać i d ziełk a ciekawe, jako oznaka

(7)

Recenzye i Sprawozdania. 407 czasu i k ultury. M ycielski, K alw in, je st autorem dwu d ziełek (dru­ kowanych), „ P rz estro g i“ (wierszem i prozą — tu się w ym ien ił autor w akrostychu początkowym ), i „Sentencia e tc .“ (ty tu ł łaciński, rzecz polska) : autor nie w ym ieniony, lecz z treści , sty lu i in nych okoli­ czności dowodzi prof, C z u b e k jak najtrafniej, źe to również dziełko owego k alisk iego szlachcica. W ydaw ca skrzyw dził go n iec o , zb yt ostro potępił sty l a raczej brak tegoż zupełny ; p raw da, w ierszów jeg o bronić nie m yślę, zb yt na to podłe, ale proza, m ianowicie a ra­

czej jed y n ie w „S en tencyi“, taka jędrna i soczysta, staropolska jed ­ nym słowem , w gu ście Rejowym , źe czyta się ją z zadowoleniem sz c z e r y m , na jakie treść sama bynajmniej nie zasłużyła. Inaczej nieco sąd zili spółcześni ; zdaje mi się b ow iem , że autor „Pokazania błędów e tc .“ na M ycielskiego „S en tencyę“ się powoływa (str. 171 ; prof. C z u b e k odnosi ten cytat do innego dziełka, przedrukowanego str. 447 — 450, ale to zostało na piśmie, podczas g d y cytacya w „Po­ kazan iu “ widocznie do druku się ściąga , mówi bowiem o „trakta­ ciku m iędzy ludzie podanym“ t. j. drukowanym ? lecz nie m yślę się 0 to spierać). Treść obu dziełek następn a: „Sentencya“ z r. 1572 omawia, jak ie niepoźytki przypadłyby na nas, gd ybyśm y obrali księ-, cia zachodniego t. j. francuskiegoksię-, jakich zaś pożytków dorw alibyśm y

się przez obiór Groźnego. „P rzestroga“ z r. 1 573 dowodzi znowu, na jakie n ieszczęścia się narażamy, w ybierając P i a s t a , bo o tym coraz w ięcej mówiono; rozwija to najpierw wierszam i, potym w pro­ zie , najpierw pericula „interna“, potym „extranea“, kręcąc się w kółku i powtarzając nieznośnie. Język ma niektóre osobliwości, r o z m i e m zam iast r o z u m i e m , dla w ierszu; używ a nieraz russy- zmów, ale nieraz św ietny, i z Rejowym zrówna , n. p. „nuż zasię w ejrzy w m iasta , w którychby też tych łazęków zachodnich było n ie m ało: ju ż się nie dociśniesz kurczątka, już cię ubieźą do w itele (cielęciny, w łosk ie v i t e l l a ) , już do g ą s k i, już do p ta sz k a , już do cudnego chleba et id genus ; ali wnet zdroźy, ali p rze p ła ci, ali chłopka nam ów i, żeby nigdziej nie w oził jedno do niego. Abo w ięc 1 na targach m usisz to dać , co chłopek chce , choć za to nie stoi (ty le nie wart), bo cię tym w net zagad n ie: je śli ty tak nie kupisz, ted y kupi p. H anus abo senior Francisco , bo mi tam kazał przy­ n ieść. A li w net z onego natańszego kraju polskiego stanie się tak drogo, jako w Miemczech abo we W łoszech “ i t. d. Kto tak pisze, chociaż tylk o w prozie (w iersze znacznie lichsze ; rymy, a i sens n ie ­ raz niżej w szelkiej k r y t y k i) , liczy ć się już może do sty listó w ; a było i w yk ształcen ie nie najgorsze, czego cytacye z autorów i p i­ sma św. dowodzą.

Tym nie w yczerpały się bynajmniej zasoby prof. C z u b k a . Zwracam uw agę na trzy p a sz k w ile , po wyborze H enrykowym , str. 5 1 4 — 5 2 6 , z cytat pisma św . złożone, znakomite specimen dowcipu polskiego ; w ydaw ca nie żałow ał zachodów i w szy stk ie miejsca z pi­ sma św . p ow yszuk iw ał. W arto tu przypomnieć źe spółcześnie K w iat­ kow ski w „L ibellus aureus“ (z r. 1569) Zygm unta Starego chw alił,

(8)

408 Recenzye i Sprawozdania.

źe cytow ał nieraz pismo św . , nie dla żartów jednak i przekręcania, jak i karygodny zw yczaj teraz pow szechnie n a sta ł — juź z r. 1548 podamy podobne próbki. J e s t i podwójne „E cho“ na ten obiór, ew an­ gelick ie i k a to lic k ie , to ostatn ie pióra k s. S t . G r o c h o w s k i e g o i już w Jagielon k ach P olsk ich , Y, z archiwum we W olfen bü ttel prze­ drukowane (w zbiorze prof. C z u b k a str. 6 9 — 71). Dalej dwa bar­ dzo udatne d yalogi, chociaż nie z pod pióra S olikow skiego w y szły , oba prozą. Jeden zaleca kandydaturę sz w e d z k ą , zgrom iw szy ostro P ia sta i H absburgów a u su n ą w szy m o sk ie w sk ą , tocząc się żyw o i dowcipnie m iędzy wojewodą, biskupem, dworzaninem i ziem ianinem na „ cz cie“ bisku p iej, zdradzając pióro wcale w ytraw ne; nie p ow sty­ d ziłb y się go ani sam G ó r n ic k i, cytu jący również , jak i D yalog, B iałobockiego żarty i przym ówki. Drugi d yalog , wcale nie słab szy, m iędzy senatorem a szlach cicem , uderza g łów n ie na senatorów i na pryw atę ; ostro panom prawdę mówi ; o autorze n iczego się dom yślić nie m ogę ; w ydaw ca przedrukował go z rękopisu, ale celna ta rzecz w y szła pew nie sp ółcześn ie w d ru k u , nieodszukanym dotąd, jak ty le innych. N astępny, krótki tr a k ta c ik , w y sze d ł z pióra J a k u b a L a ­ s k o w s k i e g o , sły n n iejsze g o z relacyi o bóstw ach żm udzkich, w y ­ danej przez Ł asick iego ; pisemko zaw iera program ogólnej reformy, jakiej m ia ły b y dokonać osobno w ybierane kom isye (dla obrony gra­ n ic ; dla karności „głów n ik ów u t. j. morderców itd.) i w ystaw ia pa- tryotyzm ow i i rozumowi lustratora źm udzkiego bardzo korzystne św iadectw o, dodając nowe, ciekawe r y sy do n iezw yk łej tej fizyognom ii. In n i autorowie juź nie przedstaw iają się równie k orzystnie, np. C i e s i e l s k i A n d r z e j , polecający w dwu przemowach, naturalnie łaciń sk ich , n a p u szo n y ch , do senatu i do stanu rycerskiego, spółpo- w ietn ik a , Ł ask iego O lbrychta , na króla; że obie przem owy z pod pióra jego w y sz ły , dowiódł jasno w ydaw ca ; zdobył się C i e s i e l s k i i na prozopopeję w w ierszach łacińskich — polskie jeg o w iersze zna­ liśm y juź z kroniki B ielsk iego. B liżej nie w chodzim y, bo to ła c iń ­ sk ie, jak i d yalogi D u d y c z a : D udycza uspraw iedliw ia w w yborze łacin y samo obce p o ch o d zen ie, czym się C iesielsk i zasłan iać nie może ; stokroć gorsza rzecz sama ; zalecanie awanturnika zadłużonego do korony sm utnie św iad czy o rozumie i takcie p olitycznym autora. Po ow ych w ierszach C iesielskiego następuje „Zdanie o obieraniu no­ w ego k róla“ (str. 34 9 — 8 5 5 ) , an onim ow e, jak niemal w szy stk ie te utw ory : p rzyczyn y tej anonim owości w y ło ż y ł trafnie w ydaw ca na str. X IV . Przem aw ia anonim za m oskiew skim kandydatem , jak M y- cielski, ale to ciekawe, że w y szło to z pod pióra L itw in a, katolika, g d y w szelk ie inne pisma pochodzą z Korony, górującej nad L itw ą i w ykształceniem i ruchem politycznym . K tóż ten n ie z w y k ły ano­ nim — L itw in ? M n iem ałb ym , że to sły n n y w ójt w ileń sk i , R otun­ dus, któremum n ie g d y ś i „Rozmowę Polaka z L itw in em “ (1 5 6 4 r.), tym razem słu szn ie, przyp isał. I tutaj bowiem znajdujemy wzm iankę : czytam y z k r o n i k s t a r y c h l i t e w s k i c h (a n ikt ich w ted y tak nie z n a ł, jak R otu n d u s; któż in n y 15 7 2 r. na nie b y się

(9)

po-Recenzye i Sprawozdania. 409 w o ły w a ł? ), i tę samę skargę na plądrujące L itw ę w ojsko Polskie, którąśm y w owej „Rozmowie Polaka z L itw in em “ znaleźli : „Pano­ w ie Polacy, bracia nasza, za nasze pieniądze n a s ź e ( n a s z e czyta m ylnie w ydaw ca) z w o jo w a li, nie ujmując tej dobrej sła w y i lite w ­ skim żołnierzom, bo teź i oni nie próżnowali“ (str. 351 ; por. w „R oz­ m ow ie“ z r. 1564, str. 4 5 : „czyście nas ratują w aszy (t. j. koronni żołnierze), któreście nam na pomoc naprzeciwko n ieprzyjacielow i po­ sła li ; p osłaliście je jako przeciwko w ilkow i a oni sami trzodę naszę mizerną bardziej niż w ilc y mordują“). I w in nych sprawach , n. p. co do unii i co do egzekucyi, można w obu pismach te same zdania odnaleść ; ta sama in te lig e n c y a , równowaga , spokój ; tylk o język w pisem ku elek cy jn y m , p óźn iejszym , czyściejszy, mniej makaroni- zuje. Zam iast w y k o r z o n e j (R zeczyp osp olitej, str. 851) czytaj w y i k r z o n e j (mawiano w tedy o g ó ln ie, np. m ieszek w y i k r z o n y , w y i k r z y ł e m się t. j. w ydałem w szy stk o ); na str. 354 czytaj z a ­ s t a w y , ni e z a s t a w i (rękopisy p iszą jeszcze i zam iast y, tak np. s t r a d z i : czytaj s t r a d z y od s t r a d z a i i . ) ; lud rycersk i... h a ń ­ b i ć , czytaj : n a b y ć . Jeżeli i ten mój dom ysł trafny, to Rotundus i jako pisarz i jako polityk w naszym sądzie jeszcze bardziej uro­ śn ie: broszura i treścią mądra i stylem znakomita. Jakich zwolen­ ników w łaśn ie na L itw ie m iał pierwotnie kandydat m oskiew ski, w iem y dobrze ; tu najmniej Francuza ceniono i przeciw niemu też R otundus się zwraca, szydząc niem iłosiernie z ty tu łu jogo „christia- ń issim u s“, tak mało z postępkam i francuskimi , z rzezią bartłomiej- sk ą i z lig ą turecką , zgodnego. L ecz tyłem już w tej recenzyi na- p łod ził dom ysłów, że obawiam się zarzutów i co do Rotunda.

Możnaby tu i owdzie coś dodać do lepszego wyrozum ienia pism ow ych i w ierszy, np. je śli „Rak do Polaków o obieraniu k róla“ (str. 32) odsuwa i grom i w szelkich cudzoziemców a bracha-Polaka zaleca, toć wiem y, dlaczego na tytu le mu dopisano : „z Piaskowej S k a ły “ : p rzytyk to do n ajgorliw szego patryoty - polonusa , do znakom itego ucznia Rejowego , do kalw ina Szafrańca z Pieskow ej Skały, k aszte­ lana na ów czas bieckiego, któremu jeden paszkw il (str. 5 1 5 ) w kłada w u sta ; „Polonus su m , g a llice loqui nescio“, a drugi (str. 5 2 0 ) : „N olite flere super me, sed super vosm et ip so s“ . Albo co do n iek tó­ rych w yrazów : U ł о g a znaczy b łą d , niedostatek , wina , zkaza — n ie układność , chytrość ; zam iast p o d m a m i ć , czytaj p o d m a n i ć (t. j. zw ojow ać, zhołdować , manami p oczyn ić); o s o c z у ć daw ny termin prawniczy, oskarżyć ; m i ą ż s z у znaczy gru b y. M ożnaby się z w ydaw cą nieraz i spierać o lekcyę — lecz cóż to w szystk o znaczy w obec całości imponującej ? Poruszałem tu , z obowiązku krytyka, rzeczy, w których mam sąd odmienny, ale powtarzam, tak znakomi­ tego w ydaw nictw a dotąd nie m ieliśm y : ile to rzeczy w ydawca b y ­ stro odgadł, poprawił, jak porównywał starannie w szystko, co w s z y ­ stk o objaśnił, szczególniej w regestach, co odszukał (np. cytacye l i ­ czne), tego w recenzyi nie podnosiłem wcale.

(10)

410 Recenzye i Sprawozdania.

R ów nież unikałem sądów ogólnych , do których to w ydaw ni­ ctw o ty le nastręcza m ateryału. Jak się np. argum enty wówczas po­ w tarzają ! k toby pobieżnie są d z ił , dow odziłby z takich powtarzań id en tyczn ości autorów, g d y to tym czasem loci communes niemal, w nieskończonych d y sk u syach u stn ych coraz w ytaczane, zanim się do pism i traktatów d o sta ły . J eżeli jednak w szy scy jednozgodnie np. żonę W ład ysław a I I K ry sty n ą , nie A gnieszką, zow ią, cią g le ją jako od straszający przykład hardości „m iem ieckiej“ przytaczając, mniej słu sz n ie w ydaw ca im to n ib y w y ty k a : źródła isto tn ie ją tak nazyw ają ; w innikam i i łyczakam i też L itw a dań n ieg d y ś R u si pła­ ciła ; tak przynajmniej szydzono z jej pierwotnego ubóstwa. K ażdy z pięciu dyalogów , nie licząc in nych rzeczy, nastręczałb y dla uw ag i w yw odów bogate pole popisu i r e c e n z y a , ocena lit e r a c k a , uro­ sła b y w sz k ic obyczajow y, h isto ry czn y czy polityczny, czego umy­ ślnie unikałem . Ź y czy ćb y tylko należało , iż b y in ni w ydaw cy pism dawnych (wliczam i siebie do nich), tyleż w iedzy, pracy, dom yślno­ ści , b ystrości na te k sty ło ż y li ; prof. C z u b e k , po w ydaniu Piotra K ochanow skiego, dał nam nowy, św ietn y wzór i przykład , jak w y ­ dawać n a leży ; zb o g a cił zarazem literaturę dawną o p ism a , jedno ciek aw sze n iż d rugie , choćby wzm iankam i i o p rzeszłych dziejach, 0 dawnym ż y c iu ; tylk o jedno z tych p is m , druk z r. 1573 p. t. E lekcya króla chrześcijańska , n iestety bardzo obszerny (str. 2 8 9 — 3 3 2 ) , zupełnie nieciek aw y, bo ogólnikowo moralizujący, budujący, pełen nam aszczenia religijn ego , n ib y z pod pióra kaznodziejskiego w y sz ły , nie p olityczny, unika w szy stk ich rysów ciek aw ych i nuży jednostajnością. Z tym jednym w yjątk iem — w szystk o inne ciekawe 1 w ażne i w dzięczn ie w spom inać będą dzieje naszej literatury tego, co staraniem swoim i pracą nieznużoną lu kę dawnej literatu ry wzo­ rowo zap ełn ił.

Po uw agach ogóln ych przechodzim y do kilku szczegółów , sa­ mego układu całego zbioru d otyczących. M ateryę najróżnorodniejszą, w iersze i prozę, łacinę i polszczyznę, d yalogi i traktaty, u ło ży ł w y ­ dawca jak najtrafniej : w iersze w y łą c z y ł osobno a prozę w edle treści i chronologicznie rozm ieścił; dał w ięc najpierw rzeczy o naprawie całej R zeczyposp olitej , potym rzeczy o kandydatach, o P iaście, Ra- k uszanin ie, Francuzie, dalej o konfederacyi w arszaw skiej i o sporach po odjeździe W alezyuszow ym . L epszego podziału w y m y ślić ani spo­ sób ; zarzucono, że w ydaw ca nie rozm ieścił w ierszów w tych sam ych rubrykach, co i prozę, z n ią ra zem , ale moim zdaniem słu szn ie tak u czyn ił, bo sama forma w ierszowana nadaje tym utworom osobliw szą cechę , zazw yczaj bardziej ogólnikową. Z traktatów prozaicznych przełożyłbym tylk o V I I I na m iejsce d rugie , po C iesielskim , gd yż n apisan y jeszcze przed zgonem Z yg. A u g u sta , jak z treści w ynika. Powtarzam , podział to najlepszy m ożliw y, chociaż w zastosow aniu praktycznym kilka niedogodności się okazało, np. pism o drugie My- cielsk iego z w ierszów i prozy się składa (wydawca dostał owych w ierszów dopiero po w ydrukow aniu prozy), w ięc gd zież należy ? albo

(11)

Recenzye i Sprawozdania. 4 1 1 .

jeden z traktatów reformy ogólnej, w ydrukowany w ięc w yżej, powo- ły w a pismo o kandydatach, wydrukowane dopiero w dalszym ciągu — lecz n ig d y podobnych drobnych sprzeczności u niknąć się nieda.

Z 8 4 numerów całego zbioru przedrukowano 74 z rękopisów (1 0 z druków spółczesnych) , z tych 12 znaliśm y już z przedruku (arcylich ego) w zbiorze Pam iętników W łodz. Platera. L w ia ich część, bo aż 19 numerów, przypada na autorstwo Solikow skiego : najlepszą tegoż poręką je st rękopis zaw ierający 12 numerów, przełożonych do­ słow n ie z polskiego na łacinę dla księcia de N evers , tow arzysza H enrykow ego, i w ym ieniający je jako prace Solikow skiego. Trzy nu­ mery przypadają na C iesielskiego ; dwa na M ycielskiego ; po jednemu na Laskow skiego, R eszkę (tłum aczenie z H ozyusza), G łuchowskiego, D udycza, W olana, G rochowskiego (Echo). W ydaw ca Głuchowskiem u i skotopaskę, „T ym atę“, chciał przypisać, co Porębskiemu przyznali­ śm y, a D udyczow i drugą broszurę, zamieszczoną przy w ierszach w i­ leńsk ich . o rzezi B artłom iejskiej , czego nie rozstrzygam y: i wileń­ skich kalw inów stać na nią było. Dodać należy nazwisko słyn n ego wojownika, J a n a M i e l e c k i g o , wojewody podolskiego, co przeciw Solikowskiem u „Incommoda G a lii“ po polsku w yliczał, na co mu So- lik ow sk i odpisał (nr. X L V I ; wyraźnej wzmiance rękopisu niema po­ wodu nie w ierzyć). Nr. X L II, Commoda Henrici, pióra jak iegoś pro­ testanta, m oźnaby przypisać C y p r y a n o w i B a z y l i k o w i , na tej arcykruchej, jak sam przyznaję, podstaw ie, źe powoływa w iersze pol­ sk ie francuza S ta to r y u sa , zamieszczone w „P roteu sie“ 1 5 6 4 roku, o czym po dziew ięciu latach chyba tylko autor „P roteusa“, moim zdaniem w łaśn ie B azylik, m ógł jeszcze pam iętać. „C onsultatio“ (nr. X V II), acz przypisana pióru „nobilissim i cuiusdam P olon i“ , wydaje mi się czysto teoretyczną, d yalek tyczn ą zabawką, może jak iegoś ob­ cego, w każdy sposób chryją szkolną, może i znacznie później (po r. 1 5 7 2 ) , choćby w X V I I w. ukleconą — spółcześni z pew nością jej nie znali. „Z danie“ etc. (nr. X X I I I ) przypisaliśm y wójtowi w ileń ­ skiem u. T raktat polski, De electione novi regis (nr. X V III), w ym ie­ nia jako autora sw ego „syna koronnego a radę w ierną“ t. j. sena­ tora polskiego, ale to fikcya ; ponieważ traktat poleca gorąco kandy­ daturę k sięcia pruskiego , w ięc w yszed ł od polskich dworzan i jur- gieltn ik ów A lbrechta F ryd ryk a; odznacza się też osobliw szą nieco p o lszczy zn ą , sty l zdradza nieco m inistra protestanckiego, potępiają- cego już dla samej w iary H absburgów . M yślałem z początku, źe to robótka pruskiego ju r g ie itn ik a , Marcina K w iatkow sk iego , zajmują­ cego się ówczas żyw o sprawami p o lsk im i, w itającego u. p. r. 1577 Batorego (!) wierszam i polskim i (!), poufałego z Solikowskim, o czem r. 1569 sam donosi ; język jednak niczem prawie K w iatkow sk iego n ie przypom ina, w ięc uchylam ten dom ysł. T raktaty II i I I I w y sz ły z pod pióra jednego z dworzan Zygm unta A ugu sta, są w g u ście So­ lik ow sk iego : traktat II I je st niemal tylko szerszym powtarzaniem czy przeróbką traktatu II, te same m yśli, cytacye, przysłow ia w tym samym naw et porządku. Rów nież oba druki spółczesne , „Naprawa

(12)

412 Recenzye i Sprawozdania.

R zeczyp osp olitej“ (nr.

VIII)

i „E lek cya“ (nr. X X ) z jednej k uźni w y sz ły : s t y l i ton nam aszczony i g ę s te cytacye z pism a św . i z an egd ot staro­ ż ytn ych są tego zew nętrzn ym i oznakami ; autor ich ja k iś duchow ny ;

„Naprawa“ zresztą , dla treści sa m ej, bardziej niź „E lek cya“ trak­ tat p olity czn y przypom ina. Oto już i w szy stk o , zdaje się, co możnaby o autorach przypuszczać ; b yłob y w ygodniej, g d y b y w ydaw ca, nie ty lk o w obszernym w stępie, ale i przy każdym numerze z osobna to krótko zaznaczał, np. „au tor-S olik ow ski“, albo ,,-n iezn an y“ itd .

Popraw ności tek stu d osyć w ych w alić nie m ogliśm y i za w zór innym w ydaw com p ostaw iliśm y ; k ilka razy tylko inaczej od czytali­ śm y czy zrozum ieli tek st. Jeszcze kilka odm ianek: na str. 456 „ g d y ż s ą na morzu arm aty (t. j. floty) i portowych m iast niem a“ — czy­ taj : s a m (t. j. cesarz) ; str. 6 4 0 „nam tą w ołoską i tatarską c z a s s ą groźn ego“, poprawia w ydaw ca na c z a t ą , czy ta j: c h a s ą (t. j. mo- tłochem , w X V I w . c z ę s ty to czechizm ) — traktat ten pow oływ a inne, należało wspom nieć , źe cytacye str. 631 (pierwsza) i 641 od­ noszą się do nr. X V I I I ; na str. 632 popraw p r z y ł ą c z e l i t e g o na p r z y p ł a c i l i t e g o ; c h o w a n i e ż o n str. 641 należy zosta­ w ić ; na str. 7 0 5 (w akrostychu M ycielskiego) : w i c t o w s z a k n a j w i ę k s z a pierwodruku rozumie i czyta w ydaw ca w i ć (rzecz, sprawa) t o w s z a k t a n a j w i ę t s z a ; czytaj raczej w i e d z to (albo w i d z t o ) , w s z a k o n a j w i ę t s z a itd .; 'wolę dowolną orto­ grafię M ycielsk iego , nie rzadką naówczas, przypuścić , niź zupełnie nieznan y termin polski (w tym sensie przynajm niej) stw orzyć. Parę drobniejszych rzeczy (np. a l i ż str. 134 = a ż , ni e a n i ź ; ni e b ł a - w y , ale b ł a h y ; b o b o czytaj b o , b o itd .) pomijamy.

K ończą w ydaw n ictw o dwa sło w n ic z k i, jeden nazw i rzeczy, dru gi rzadszych term inów p o ls k ic h , oba jak najstaranniej opraco­ wane ; w pierw szym dodałbym chyba objaśnienie co do Tabula Ce- b etis, tłum aczonej i na p olskie r. 1581, albo co do owego pana cze­ sk iego, Lw a, nie Iwa, w ym ienionego na str. 632 ; w drugim dodał­ bym formę n i k o g o j , zam iast n i k o g o , charak terystyczn ą dla dya- logu Senatora z szlachcicem (str. 5 3 3 — 5 4 7 ) , nierzadką wówczas, je st np. u R eja i i.

U w a g i nasze , co do w y d a w n ic tw a , co do autorstw a itp. , acz d oryw cze i krótkie, u rosły nadm iernie, cóż gd yb yśm y do rzeczy sa­ mej p rzeszli , do źródeł i argum entów, do oceny w ierszów i dyalo- gów szczegółow ej, do w ied zy i wzorów, do wzajemnej zaw isłości, do tej starop olszczyzn y i jej przysłów n. p., czego niesposób wyczerpać w obrębie recenzyi. N astręczają się nieraz i trudności albo w ą tp li­ w ości. W spom nę jedno: w „R esp on sie“ (S olikow sk iego) str. 462 c z y ­ tam y w rękopisie: ten cesarz b y łb y j a k M a y k o w k o ń na jednę stronę p atrzył... a na drugą stronę n ic; w ydaw ca poprawił na: j a k ó w k o ń c o itd . — czy słu sz n ie ? może tu raczej jakaś w tedy znana anegdota p rzysłow iu początek d a ła , coś w rodzaju pieska Pępow- sk iego albo tańcu pana Sandereckiego ? Są i liczne inne przysłow ia, np. n i e m i e ń o c t u p i w o w a r z ą c ; t r z e b a b y t o b a b c e d a ć

(13)

Recenzye i Sprawozdania. 4 1 3

n a c z e r w o n e b u t y (dobrze opłacić pożądaną, rzecz) ; w e ź m i e b y i z o ł t a r z a ; s p a r z y l i s i ę n a u k r o p i e , w i ę c n a z i m n ą w o d ę d m u c h a j ą i i. A ileż to ustępów, szczególniej w dyalo- gach Solikow skiego, drga życiem , isk rzy się dowcipem, np. „częstoby m usiał w oźny jeść a pomyj się na nie n a p ija ć , sędzia na sąd zie g ło w y uchylać albo pod ław ę na poradę sobie brać“ itd. (str. 648). Z takich naw et prób można ocenić doniosłość całego w ydaw n ictw a : w ydaw ca za trudy podjęte na najw dzięczniejsze za słu ży ł u zn an ie; wyrazem tego niech będzie i zdanie sprawy niniejsze.

A. Brückner.

J a c e k K o s t k a : F r a g m e n t l o z a ń s k i D z i a d ó w (Biblioteka

W arszawska, r. 1905, tom IV, str. 507 — 524).

Studyum p. Jacka K ostk i podnosi k w esty e bardzo w ażne; w badaniach nad pierw szą częścią Dziadów ma znaczenie pierwszo­ rzędne, rozpoczynając te badania na prawdę i w ytyczając im kieru­ nek. W pierwszej swej części je st ono ogólnym obrazem stanu du­ cha, usposobienia poety w latach 1835 do 1841, w szczególności zaś w czasie pobytu w Lozannie ; zwraca uwagę na zanik twórczości, uderzający w porównaniu z epoką dawniejszą , kiedy to poeta „po­ siad ał zaw sze pewność siebie, znajomość s ił tw órczych i przedm iotu“, podczas g d y obecnie „pierw szy raz zabiera się do rzeczy, które mu się nie u d ają, w których „zawisa i staje na m iejscu“, i o których, po długiem borykaniu się z m ateryałem , powiada: wdałem się po­ dobno w niesw oje rzeczy, niedojrzała idea i t. d .“ „Jest to “ — jak się autor wyraża — „okres zapadania w letarg jednego z n ajw ięk­ szych gen iu szów p oetyck ich “. Obraz tej epoki je st tu ży w sz y i g łę b ­ szy , aniżeli w dotychczasow ych przedstaw ieniach , w szczeg ó ły się jednak nie wdaje, szkicuje tylko. Ale też ta część studyum ma b yć jedynie przygotow aniem do następnej, w ażniejszej pod w zględem ma-

teryalnym , faktycznym .

Zajmuje się w niej autor jednym z fragm entów pierwszej czę­ ści D ziadów , m ianowicie rozmową starca z dziecięciem . Tłum aczy tę scenę , kreśli jej powstanie, oznacza datę. Interesujących w yw odów szczegółow o streszczać nie możemy, zaznaczm y chociaż ich w y n ik i. Zastanawiając się nad słow am i starca, autor sp ostrzegł w nich ude­ rzające podobieństwo do w ierszy lozańskich, podobieństwo dochodzące czasem prawie do teźsam ości w yrażeń. Zestawiając dalej ten fakt z usposobieniem poety w tym czasie, wyrażającem się nieraz w jego k oresp on d en eyi, dochodzi do przekonania . źe w postaci starca Mi­ ck iew icz siebie przedstaw ił. A by zaś stan ten przedstaw ić jeszcze dokładniej , u ło ży ł balladę o zaklętym m łod zień cu , przemienionym w kamień, w której uzm ysław iał swoje obumieranie twórczości. D la postaci d ziecięcia również znajdziem y „model“ w w ypadkach i oso­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Siła ta składa się z części lepkościowej, zależnej przede wszystkim od liczby Reynoldsa, oraz z części falowej zależnej przede wszystkim od liczby Froude’a.. Łatwiejsze

filozficzna nauka o bycie; w sensie pierwotnym — termin używany od  XVII  w.  (J.  Clauberg,  Ch.  Wolff)  zamiennie  ze  starszą 

[r]

W skład tych kom isji (których regulam in określa postanow ienie Rady Najw yższej ZSRR z 29.V III.1961 r.) w chodzą przedstaw iciele różnych ugrupowań społecznych

[r]

Using the mass-spring model for the net and the impulse-based model for the contact dynamics, the capturing of three targets is investigated to demonstrate net’s compatibility to

In this paper, we apply the Bayesian concept to learn the spatial probability distribution of the friction angle of a silty soil using outcomes of direct shear tests at

The talk will describe how this non-collisional model for increasing the dispersion of droplet sizes in a Rayleigh-Bénard cell can be applied to understanding the rapid onset