• Nie Znaleziono Wyników

Jeszcze jedno nieporozumienie wokół liberalizmu : z powodu nowej publikacji prof. Chałasińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jeszcze jedno nieporozumienie wokół liberalizmu : z powodu nowej publikacji prof. Chałasińskiego"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion

Jeszcze jedno nieporozumienie wokół

liberalizmu : z powodu nowej

publikacji prof. Chałasińskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 45/3, 112-142

(2)

JESZC ZE JED N O NIEPO RO ZUM IENIE W OKÓŁ LIBER A LIZM U

Z POWODU NOWEJ PUBLIKACJI PROF. CHAŁASIŃSKIEGO

A rty k u ł prof. C hałasińskiego pt. Z zagadnień historii k u ltu r y p o l­

s k ie j p ierw szej połow y X I X w ie k u 1 ukazał się w chw ili, gdy nie p rze ­

b rzm iały echa p asjo n ującej dyskusji w zw iązku z pracam i M ariana S e re jsk ie g o 2. W yniki tej dyskusji, in teresu jące dla badaczy w szyst­ kich dziedzin historii ideologii X IX w., w skazały do bitn ie n a n iebez­ pieczeństw o p rzecenian ia znaczenia i w artości n u r tu liberalnego w h i­ sto rii i k u ltu rz e polskiej. A rty k u ł prof. Chałasińskiego zd aje się jed n ak być p rzejaw em żywości n a pew nym odcinku b ad ań nad k u l­ tu rą tych w łaśnie ten d en cji ideologicznych, k tó re n a gruncie h istorii historiografii w tak isto tn y sposób zagroziły naukow ej popraw ności prac o H offm anie czy Sm oleńskim .

P re te k ste m do sform u ło w an ia koncepcji Józefa C hałasińskiego stała się jed n a z p u b likacji IBL, m ianow icie k siążka M arii S traszew ­ skiej pt. Czasopisma literackie w K rólestw ie P o lskim w latach 1832—

1848 s. W toku o strej k ry ty k i tej p rac y C hałasiński rozw inął sw oje

tezy n a tem a t historii lite ra tu ry i czasopiśm iennictw a w K rólestw ie pierw szego dziesięciolecia popow staniow ego i p o djął fro n ta ln y atak n a p rz y ję ty dotąd w większości p rac In sty tu tu B adań L iterackich

1 J. C h a ł a s i ń s k i , Z zagadnień historii k u ltu ry p o ls k ie j p ie r w s z e j p o ło ­

w y XIX wie ku. (Z pow odu now ej publikacji Instytutu Badań Literackich Pol­

skiej A kadem ii Nauk). N a u k a P o l s k a , II, 1954, nr 1.

2 Por. N. A s s o r o d o b r a j , W sprawie kryteriu m p o s t ę p o w o ś c i w historii

historiografii. W zw iązku z książką M. S e r e j s k i e g o o K. B. Hoffmanie.

K w a r t a l n i k H i s t o r y c z n y , LX, 1953, nr 4. — C. B o b i ń s k a , Spór

o ujęci e p o z y t y w i z m u i h is to r y k ó w p o z y t y w i s t ó w . W zw iązku ze w stępem do

reedycji W. S m o l e ń s k i e g o Szkół histo rycznych. K w a r t a l n i k H i s t o ­ r y c z n y , LXI, 1954, nr 1.

3 M. S t r a s z e w s k a , Cza so pism a literackie w K r ó le s tw ie Polskim w latach

(3)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 113 k ieru n e k in te rp re ta c ji tych zagadnień. Część zarzutów C hałasińskie- go pod adresem pracy Straszew skiej o p iera się n a nieporozum ieniu, część jed n ak dowodzi w y raźn ej różnicy stanow isk, k tó ra w ym aga " zasadniczej dyskusji m etodologicznej.

U suńm y może n a jp ie rw drobniejsze, nieporozum ienia. Do nich należy m iędzy inn y m i zarzut, że M aria S traszew sk a w ciągnęła w zak res swoich rozw ażań T y g o d n i k P e t e r s b u r s k i , bo ,,nie w idziała w k ra ju isto tn ej p ro b lem aty k i dla sw oich badań albo pro­ blem aty ki te j-n ie doceniała“ (s. 84). J e s t to uw aga w św ietle tem a­ ty ki i zak resu p rac y Straszew skiej dosyć n iepo jęta. Co w ażniejsze jednak, sugestia, że zw iązek T y g o d n i k a P e t e r s b u r s k i e g o z czasopiśm iennictw em w arszaw skim m iał te n sam ch arak ter, co kon­ tak ty K rólestw a z perio dy k am i galicyjskim i, dowodzi niedostatecz­ nego zdaw ania sobie sp raw y z c h a ra k te ru i w aru n k ó w rozw oju oraz oddziaływ ania T y g o d n i k a . Nie chodzi tu przecież ty lko o deb it w K rólestw ie. T y g o d n i k P e t e r s b u r s k i nie b ył gazetą w y­ daw aną dla kolonii polskiej w P e te rsb u rg u ani też zakres jego upo­ w szechniania n ie m iał się ograniczać n a w e t do czytelników polskich z U k rain y czy Litw y. B yła to wszak g a z e t a u r z ę d o w a K róle­ stw a Polskiego, zw iązana w ięc o ty le n iezm iern ie isto tn ie z p ro b le­ m atyk ą K rólestw a, o ile w a ru n k i b y to w ania pod panow aniem caratu ukształtow ały życie n arodu, o ile przynależność do jednego organ i­ zm u p ań stw a zaborczego n arzu cała w spólną linię polityczną obozowi reakcji. B ył to więc o rg an całej lojalistycznej konserw y polskiej ży­ jącej w zaborze rosyjskim , a u to ry ta ty w n a tu b a poglądów stro n n ic­ tw a ugody, fo rm u łu jąca jednolite stanow isko służalców c a ra tu nie­ zależnie od podziału adm inistracyjnego. Pism o skupiało przecież także i z K rólestw a litera tó w i publicystów bliskich ideowo lub opor- tu n istyczn ie idących n a w spółpracę — by w ym ienić tylko pierw sze z brzegu nazw isko W. A. M aciejowskiego.

Są to oczywiście p roblem y stosunkow o łatw e do rozw ikłania i uzgodnienia. Lecz jednocześnie w a rty k u le C hałasińskiego w y stę­ p u je rów n ież w iele isto tn y ch sform ułow ań budzących zdecydow any

sprzeciw m etodologiczny. Często w ogóle tru d n o jest podejm ow ać dy skusję z autorem , k tó ry tak dalece zlekcew ażył zasadę ko n k retn ie historycznego rozszyfrow yw ania frazeologii różnych ugrupo w ań ideo­ w ych, że utożsam ił sens sform ułow ania „duch Boży“ ... u lib erała i u rew o lucjonisty (por. s. 110). Ale niep orozum ien ia w k w estii libe­ ralizm u m a ją c h a ra k te r cen tralny ; stan o w ią to głów ne ogniwo, k tó re pozw ala uchw ycić w szystkie inne zag m atw ania i ujaw nić ich istotny P a m ię t n ik L ite r a c k i, 1954, z. 3. 8

(4)

sens. U m ożliw iają jednocześnie dotknięcie jedneg o z zasadniczych problem ów szczegółowych historii lite ra tu ry okresu ro m an ty zm u — m ianowicie: p ro b lem u oceny ważnego n u r tu ideow ego i literackiego w m iędzypow staniow ym życiu k raju .

O kazuje się zatem , że zagadnienie zasadniczej dysk usji w śród historyków h istoriografii i historyków lite ra tu ry je st w spólne — je s t nim ocena bogatych tra d y c ji liberalizm u w Polsce. S tanow i o n a jed n ą z cen traln y ch sp ra w stosunku do narodow ego dziedzictw a k u l­ turalnego, je st konieczną przesłanką do rozw iązania naczelnego dla w szystkich pracow ników fro n tu ideologicznego zadania: ,,co wziąć, a co odrzucić“. W dobie zasadniczych d ysk usji o sto su n k u k s z ta łtu ­ jącego się n aro d u socjalistycznego do sw ej przeszłości k u ltu ra ln e j najb ard ziej su b te ln y m i złożonym zagadnieniem je s t w łaśnie w y bór i określenie tra d y c ji, jej ideow ej treści, zasięgu, ak tu a ln y ch w alo­ rów. Tych w łaśnie p roblem ów dotyczy dyskusja, k tó ra ostatnio po­ ruszyła ogólnopolskie środow isko naukow e. P rzekon yw ająco pisze n a te n tem a t Bobińska:

\

O ile dziś już dajem y sob ie jakoś radę z oceną prądów id eologiczn ych i naukow ych o charakterze jednolitym i w yrazistym — czy to rew olu cyj­ nym, czy otw arcie i w yraźnie reakcyjnym — o ty le analiza spuścizny libé- ralno-burżuazyjnej przedstaw ia o w iele w ięk sze trudności [ ...] . W jej atm o­ sferze kształtow ało się p okolenie posuw ające dzisiaj naszą naukę h isto­ ryczną naprzód — i to w czasach, gdy liberalizm burżuazyjny w zesta w ie­ niu z faszyzm em przybierał złudne barw y autentycznego postępu. Toteż często liberalno-burżuazyjne kryteria i zasady w artościow ania naukow ego w brew naszej w o li ciążą nad n a m i4.

Rozw ianie ilu z ji n a tem a t przodującego c h a ra k te ru liberalizm u stanow i więc obecnie jed en z tych cen traln y ch problem ów , którego o tw arte postaw ienie i rozw ikłanie przyczynić się m oże w obrębie w szystkich dyscyplin hum anistycznych do oczyszczenia n a u k i m a r­ ksistow skiej z m ętn y ch i obcych naleciałości o k resu m im owolnego często u legania n a w ie lu odcinkach sugestiom n a u k i burżuazyjnej.

D yskusję rozpoczętą przez Chałasińskiego m ożna skoncentrow ać wokół jednego szczegółowego problem u. N ajpow ażniejszy bowiem sprzeciw budzi, zdaniem d y sk u tan ta, egzem plifikow ana przez S tra ­ szew ską podstaw ow a tez a książki o reg re sie k u ltu ra ln y m K rólestw a Polskiego w p ierw szym dziesięcioleciu po u p a d k u pow stania listo­ padowego. C h a ła siń sk i'stw ie rd z a po w ielekroć, że. je st to ulubiona teza histo ry k ów b u rżu azy jn y ch (C hm ielow skiego czy B rücknera),

(5)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 115 zupełnie n iezgodna z rzeczyw istym sta n e m faktów i zasługująca na zdecydow ane odrzucenie. Przeciw ko tezie te j, ja k m ożna w y w n io -, skować z dosyć n ieprzejrzystego m iejscam i to k u a rty k u łu , C hałasiń­ ski grom adzi a rg u m e n ty dw ojakiego ty p u. P o p i e r w s z e , usiłuje dowieść, że n ie m ożna mówić o reg resie k u ltu ra ln y m , skoro w tym czasie w K rólestw ie d ziałają i tw orzą B rodziński i Jachow icz, skoro w ychodzą wówczas ponoć bardzo w artościow e, a przez Straszew ską w y raźn ie zlekcew ażone czasopism a — przed e w szystkim M a g a z y n P o w s z e c h n y oraz m niej już cenne M u z e u m D o m o w e . P o d r u g i e , podkreśla, że n ie m ożna sugerow ać regresu kultu ralnego , skoro w lata ch 1832— 1840 ob serw u jem y w K rólestw ie różne rew olu­ cy jn e spiski polityczne, pro p ag u jące sw ą ideologię, 00 praw da, nie przez ówczesne o ficjaln e czasopisma, ale w nielegalnej lite ra tu rz e „m ów ionej“.

Tym czasem pow ażne z a rz u ty przeciw a u to rc e m ożna b y w ysunąć z innego p u n k tu w idzenia: czy teza o regresie k u ltu ra ln y m w K róle­ stw ie P olskim nie je st rez u lta tem zb y t daleko posuniętego oddzie­ la n ia em ig racji od k raju , skoro m yśl społeczna i lite r a tu r a n a em i­ g rac ji przeży w ają wówczas zdecydow anie o k res w ielkiego rozkw itu? Z asada łącznego tra k to w a n ia podstaw ow ego to k u rozw o ju k u ltu ry polskiej X IX w., niezależnie od ro zdarcia politycznego naszego k raju , je s t oczywiście bezsporna. W szystkie lin ie histo rii k ształto w an ia się now oczesnego n aro du polskiego i dojrzew ania jego dążeń w yzw oleń­ czych są oczywiście w yznaczone p rzez te sam e praw idłow ości histo­ rycznego rozw oju. N iem niej jed n a k m uszą istnieć i istn ieją pew ne lok alne różnice w zakresie tem p a i n asilen ia p rze m ia n historycznych i ideologicznych, w a ru n k u ją c y c h rozwój lite r a tu r y w różnych ośrod­ k ach polskiego życia k u ltu raln eg o . W yodrębnienie czasopiśm iennic­ tw a K ró lestw a z ogrom nego m a te ria łu h isto rii p rasy polskiej X IX w., dokonane ze względów roboczych, z n a jd u je sw e uzasadnienie w spe­ cyficznych, aczkolw iek w n ajisto tn iejszy ch zarysach podlegających ogólnym praw idłow ościom , w a ru n k ach życia tej części k raju , której la ta trz y d z ie ste przyniosły n a jd a le j id ące rozbicie ośrodków działal­ ności i m yśli rew olucyjnej.

W szystkie zarzu ty prof. C hałasińskiego w y m ag ają n atom iast po­ w ażnej d ysku sji, prow adzącej p rzed e w szystkim do uściślenia szczegó­ łow ej analizy historycznej, a co za ty m n a s tę p u je — i bliższego sp re ­ cyzow ania pojęcia regresu. Rozw ażm y ted y n a jp ie rw pierw szą grupę argu m en tów , obracających się w łaśnie w okół cen traln eg o p roblem u h isto ry czn ej ro li liberalizm u w lata ch trzy d ziesty ch ubiegłego wieku.

(6)

P ro blem lib eralizm u m a bogatą tra d y c ję in te rp re ta c y jn ą w dzie­ łach klasyków m arksizm u. M arks i Engels n iejed no krotn ie zm uszeni byli piętnow ać i dem askow ać tchórzliw y liberalizm europejskiej b u r- żuazji, u jaw n iać jego a n ty ludow y i a n ty rew o lu cy jn y ch a ra k te r. L enin poświęci! m u w iele najcenn iejszych k a rt sw ych rozpraw n a u ­ kow ych i arty k u łó w publicystycznych. W szczególności w takich z n a ­ n ych p racach L enina, ja k Co to są „przyja ciele lu d u “ i ja k oni w o ju ją

p rzeciw ko socjaldem okratom ? (t. 1), P rześladow cy zie m stw a H anni- balowie liberalizm u (t. 5), K am pania z ie m stw a plan „ Iskry “ (t. 7), Czego chcą i czego się boją nasi liberalni burżua ? (t. 9), L ist do 1. I. Skw orcow a-Stiepanow a (t. 16), O ddzielenie liberalizm u od d em okra­ cji (t. 19) i w dziesiątkach in n y ch prac obszernie został w yłożony

i w yjaśnion y stosun ek teorii i p ra k ty k i m arksizm u do ten d e n c ji lib e ­ raln y ch w ich różnych w cieleniach h istory czn ych w ciągu w. X IX i na początku XX. L enin za jed en z c e n tra ln y c h problem ów m etodolo­ gicznych uw ażał p recy zy jn e o kreślenie ideow ej treści liberalizm u, jak też ścisłe sform ułow anie w ąskich granic jego w zględnie postępo­ wej roli historycznej — n a gruncie chw iejnej opozycji wobec sam o- w ładztw a oraz pro pagandy i realizacji p o stę p u technicznego. Je d n o ­

cześnie L en in dem askow ał kw iecisty frazes liberalny, ukazując z a ra ­ zem różnicę m iędzy drogą ideow ą np. b u rżu a z ji fran cuskiej i b u rżu a - zji niem ieckiej czy rosyjskiej, odsłaniając sens liberalnego przeciw ­ staw ien ia pow stania niem ieckiego z 1848 r. rew olucji fran cuskiej z r. 1789:

W odróżnieniu od burżuazji europejskiej, która w sw oim czasie b yła rew olucyjna i dopiero po up ływ ie dziesiątków lat staw ała po stronie reak­ cji, nasi dom orośli m ędrcy od razu przeskakują lub chcą przeskoczyć przez rew olucję do um iarkow anego i solidnego panow ania reakcyjnej burżuazji. Burżuazja z uw agi na sw oją sytu ację klasow ą nie chce i n ie m oże ch cieć rew olucji. Chce ona tylko ugody z m onarchią przeciw rew olucyjnem u lu ­ dow i, chce jed yn ie przekraść się do w ładzy za plecam i tego lu d u 5.

Jasn e jest, że term in u „liberalizm “ L enin nie używ ał w sensie p rzy ję ty m n a g ru n cie b u rżu azyjn ej ekonom ii czy też w potocznie u żyw anym znaczeniu ogólnikowo rozum ianych tzw. „dążeń w olno­ ściow ych“ . W term inologii leninow skiej „lib eralizm “ dziew iętnasto­ w ieczny w p rzeniesieniu n a g ru n t polski m a jasn o określony sens ideow y; oznacza szeroko p o jętą politykę sojuszu obszam iczo-burżua- zyjnego, będącego w yrazem p ru skiej drogi kapitalizm u. J e st to więc ideologia z g ru n tu reak cy jn a, często niebezpiecznie szerm ująca

(7)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 117 dowolnościow ym frazesem , w gruncie rzeczy skierow ana sw ym ostrzem przeciw ko w szelkim rew olu cy jn y m dążeniom ludow ym , usi­ łu ją c a je okiełznać i otam ow ać, pchnąć n a drogę pow olnych reform w in teresie klas posiadających. Na gruncie polskim w pierw szej poł. X IX w. ideologię tę cechu ją w sposób znam ienn y ten d encje solida­ ryzm u narodow ego, ten d e n c je szczególnie szkodliwe, bo usiłujące rozerw ać organiczny zw iązek w alki o w yzw olenie narodow e z w alką o w yzw olenie społeczne oraz utrzym ać m asy chłopskie w ryzach po­ litycznego p an o w an ia obszarnictw a.

L enin n ieje d n o k ro tn ie podkreślał zdecydow anie (obszerną egzem- p lifikację h istoryczną zagadnienia dał w pracy Pam ięci H er cena) ko­ nieczność k onsekw entnego i pryncypialnego oddzielania ten den cji l i b e r a l n y c h od d e m o k r a t y c z n y c h , uw ażając te ostatnie w R osji X IX w. za m niej lu b bardziej bezpośredni w yraz dążeń chłopstw a do rew o lu cji ag rarn ej. Jednocześnie Lenin, różnicując tre ść ideologii i jej fu n k cję, w skazyw ał n a m ożliw e jed y n ie w pew ­ n y ch w a ru n k a ch h istorycznych i niezm iernie ograniczone, w ątłe ele­ m en ty w zględnie postępow ej roli liberalizm u:

Ani trochę nie w ątpim y, że rów nież w w arunkach sam owładztwa jest m ożliw a działalność legalna posuw ająca naprzód postęp rosyjski: w p ew ­ nych wypadkach dość szybko posuw ająca postęp techniczny, w nielicznych w ypadkach nader nieznacznie — postęp społeczny, a w zupełnie w yjątk o­ w ych wypadkach i w zupełnie m iniaturow ych rozmiarach — postęp p oli­ tyczny. Można dyskutow ać, jak w ielk i i do jakiego stopnia m ożliw y jest ów m i n i a t u r o w y p o s t ę p . . . 6

Można więc też — i oczywiście trz e b a — rozw ażyć w naszym w y ­ p ad k u m iniaturo w e pozyty w y legalnej działalności organiczników na te re n ie czasopiśm iennictw a w zakresie sui generis „postępu technicz­ nego“ — np. rozpow szechnienia czytelnictw a, podniesienia wysokości nakładów p rasy czy w zbogacenia form i typów czasopiśm iennictw a. A le jednocześnie n ależy zdaw ać sobie spraw ę z zasadniczych prop or­ cji w ocenie procesu historycznego, k tó ry — m im o pew nej, w zględnej bardzo i ograniczonej autonom iczności rozw oju różnych dziedzin k u l­ tu ry — podlega z n an y m praw idłow ościom i, m usi być określany z p u n k tu w idzenia s p ra w dla biegu historii n ajistotniejszych.

Przytoczone tu w olbrzym im skrócie głów ne p u n k ty rozw ażań L en in a stanow ią d ecy d u jący klucz do rozstrzygnięcia pro blem u oceny poszczególnych czasopism i p isarzy w pierw szym popow staniow ym dziesięcioleciu życia K rólestw a. D ają one p rze d e w szystkim p o dsta­

(8)

wow e k ry te riu m tej oceny: um iejętność dostrzeżenia i w y zy sk an ia w in te rp re ta c ji zasadniczej „r ó ż n i с y p o m i ę d z y w a l k ą r e ­ w o l u c y j n ą a p o k o j o w y m k u l t u r n i c t w e m “ 7. Z a tarc ie tej różnicy stano w i d ecy d ujący b łąd koncepcji Jó zefa C hałasińskiego, k tó ry pozw ala m u np. m iędzy in ny m i sugerow ać, że — jak k o lw iek „obcy [...] dążeniom do rew olucji społecznej“ — typow o lib e ra ln y p o ­ pow staniow y p ro g ram Brodzińskiego, „przyczyniając się rze teln ie do p o d trzy m ania i w zm acniania um ysłow ej aktyw ności szerokich m as czytelniczych, przygotow yw ał te re n do tego boju um ysłow ego, k tó ry rozpoczęło później m łode pokolenie p isarzy skup ion e dokoła E d w a r­ da D em bow skiego“ (s. 115). W „jednym p o to k u “ h isto rii utożsam iono tu lib e raln y „ k u ltu m ic k i o p o rtu nizm “ 8 z rew o lucy jno -d em o kratycz- nym pro g ram em ideow ym . D em bowskiego łączą dopraw d y — m im o w szelkie odległości w czasie i przestrzen i — znacznie bliższe zw iązki genealogiczne z T ow arzystw em P atrio ty czn y m okresu p o w stan ia listopadow ego czy też z G rom adam i L ud u Polskiego n a em ig racji niż z organicznikow ską k rzą tan in ą popow staniow ego M a g a z y n u P o ­ w s z e c h n e g o . Ten zasadniczy b łąd zem ścił się n a nau k ow ej słusz­ ności w szystkich tw ierd zeń Chałasińskiego. A logika m etodologicz­ nego niedociągnięcia spraw iła, że a u to r a rty k u łu — m im o pozornie d iam etraln ej różnicy zdań — znalazł się n a pozycjach najbliższych C hm ielow skiem u, od któ reg o się tak gw ałtow nie odżegnyw ał. N ie­ rów nie 'bowiem w iększe znaczenie, niż tak ie czy in ne przesun ięcia w zakresie oceny dorobku la t trzydziestych, będzie m iała zgoda n a n ajisto tn iejszą tezę litera tu ro z n a w stw a b urżuazyjnego, k tó re m o to r postępu k u ltu ra ln e g o i podstaw ow y czynnik kształtow an ia św iado­ mości narodow ej w X IX w. u patry w ało w obozie liberalnym .

T rzeba t u zresztą d la uniknięcia dalszych nieporozum ień p o d k re ­ ślić jedno: jakkolw iek słuszny jest zarzut pod ad resem S traszew sk iej, że za słabo u w y d a tn iła zw iązek sy tu acji w czasopiśm iennictw ie la t trzydziestych z przedpow staniow ym okresem jego rozw oju, jak k o l­ w iek przed ożyw ieniem w lata ch czterdziestych działalności d em ok ra­ tycznych u g ru po w ań k o n sp iracyjn ych w łaśn ie w ręk ach lib erałó w znalazły się podstaw ow e in sty tu c je i ośrodki dyspozycyjne życia k u l­ turalnego, to jed nak liberalizm pierw szego dziesięciolecia popow sta­ niow ego różnił się w swej wadze, a n a w e t częściowo i w sw ej treści

7 Tamże.

(9)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 119 ideowej w isto tn y sposób od lib eralizm u przedlistopadow ego. Pojęcie regresu ob ejm u je bow iem także i p ro g ra m oraz drogi działalności liberałów . Z abrakło obecnie w ram ach pow szechnego zastoju życia zdław ionego k r a ju tak ic h isto tn y ch elem entów aktyw izu jący ch o gra­ niczoną postępow ość liberałów , jak rozw ój gospodarczy n a gruncie polityki D ruckiego-Lubeckiego, jak m ożliw ości p a rla m e n tarn e j w alki z ten den cjam i absolutystycznym i, ja k w reszcie m ożliwość i koniecz­ ność o tw a rty c h bojów z „C iem nogrodem “ reak cji profeudalnej. Libe­ ralizm la t trzydziestych, nauczony gorzkim dośw iadczeniem listopada i przerażony realn iejszą niż dotąd groźbą rew olucji chłopskiej, bije rek o rd y tchórzostw a i oportunizm u cechującego n a ogół z reg u ły ten k ieru n e k polityczny. Nie w alczy już o nic. K rząta się, „krzepi d u ch a“, w y zn aje religię cnót i drobnych prac codziennych, ciężar odpowiedzialności i działania p rzerzu cając n a cierpliw ą O patrzność. K azim ierz B rodziński w latach 1832— 1835 to p e łn e w cielenie tych popow staniow ych losów polskiego liberalizm u.

D la Józefa C hałasińskiego najpo w ażniejszy a rg u m en t przeciw ko tezie o regresie, a n a rzecz doniosłości dorobku k u ltu ra ln e g o la t trz y ­ dziestych w K rólestw ie — stanow i w łaśnie działalność Brodzińskiego. C hałasiński u p a tru je w jego popow staniow ej tw órczości isto tn e w a ­ lo ry ideowe. E ksponuje przede w szystkim kró tk ie, in fo rm acy jn e życiorysy p isarzy i uczonych zam ieszczane przez Brodzińskiego ną łam ach M a g a z y n u P o w s z e c h n e g o (s. 94— 95), podnosi jego zasługi w dziele upow szechnienia czyteln ictw a i „dem okratyzacji k u ltu ry n aro d o w ej“ ; odrzuca opinie o „b ig oterii“ i w y nik ającej stąd „m oralistyce“ B rodzińskiego n a rzecz jego „głębiej p o jętej religijno­ ści“ (s. 94), w reszcie często o p e ru je bliżej niesprecyzow anym o k re­ śleniem : „znany z p a trio ty z m u “ . W n ie k tó ry ch w yw odach k ry ty k a tkw i p ew n a doza słuszności, a le w a rty k u le n ie spotykam y nigdzie form uły, k tó ra by — poza ogólnikow ą ap ro b atą — w sposób jasny i jednoznaczny określała treść ideow ą popow staniow ej działalności Brodzińskiego. R ezygnacja z k o n k retn e j analizy ideow ej i w ty m w y p ad k u zepchnęła k ry ty k a na pozycje obrońcy liberalizm u.

Twórczość red a k to ra J u t r z e n к i w lata ch 1831— 1835 jest z ja ­ w iskiem dość złożonym, zwłaszcza n a tle jego ideow ego stanow iska w czasie rew o lu cji listopadow ej. B rodziński, jak w iadom o, n ależy do pisarzy, k tó ry ch twórczość cech u je n agły zw rot ideow y. „Kazi­ m ierz B rodziński przed 29 listopada a K azim ierz B rodziński po 29 listo p ad a to dw aj różni ludzie [...] n ied aw n y w róg en tuzjazm u sta ł się nie tylko jego zw olennikiem , ale i w ielbicielem “ — pisał Ignacy

(10)

C h rz a n o w sk i9. Ocena ta tra fn ie odw ołuje się do podstaw ow ego źró­ dła; to M ickiewicz pierw szy w w ykład ach o lite ra tu rz e słow iańskiej przejrzyście uogólnił drogę ew olucji ideow ej Brodzińskiego:

W idział upadek N apoleona, jest rozczarowany, zatrw ożony, pełen n ie ­ pokoju; sam n ie zdaje sobie sprawy, że w ystęp u jąc przeciw ko egzaltacji i entuzjazm ow i przynosi szkodę spraw ie narodow ej [. . .] ogół narodu był g łuchy nâ głos Brodzińskiego; poeta ten nie budził w kraju najm niejszego zapału. W reszcie ujrzał się opuszczonym przez publiczność, stał się przed­ miotem ataków ze strony m łodych, którzy napastow ali go czasem niespra­ w ied liw ie, ale z w yczuciem n iebezpiecznego pierw iastka biorącego górę w jego pismach. Brodziński omal nie skończył sw ego zaw odu jak Puszkin, zapoznany, opuszczony, praw ie że łajany przez sw ych czytelników . A le pow stanie 1830 roku naraz go ośw ieciło, zdobył się na w zniosłą pokorę uznania sw ych błędów . W sw ej duszy i w sum ieniu ukorzył się przed g e ­ niuszem narodu 10.

Przytoczony fragm ent, silnie akcen tując znaczenie przełom u ideo­ wego w tw órczości Brodzińskiego, przynosi jednocześnie ocenę n ie ­ bezpieczeństw przedlistopadow ej postaw y Brodzińskiego, w łaśnie ty ­ powej postaw y wrogiego rom antycznej „egzaltacji“ „k onstytucyjnego lib e rała “ . D latego też niesłusznie C hałasiński form ułę S traszew skiej— „przedpow staniow y sen ty m en talizm [Brodzińskiego] by ł arty sty czn ą ap ro b atą stosunków w k o n sty tu cy jn y m K rólestw ie“ — u zn aje za „ab strak cy jn ą i form alistyczną, historycznie b łęd n ą“ (s. 87). P rz y to ­ czona ocena, zaczerpnięta z książki S tefan a Żółkiew skiego Spór

0 M ickiew icza i posiadająca tam obszerniejszą dokum entację, opiera

się n a m a te ria le faktów życia i twórczości Brodzińskiego, n a pole­ m ikach i sądach w spółczesnych. C hałasiński zdobyw a się ty lk o n a jej ab stra k cy jn ą negację, a to n a pew no n ie przyczy nia się do ożyw ienia 1 uściślenia polem iki naukow ej.

L ata popow staniow e są znów dla Brodzińskiego okresem ideow ej dep resji n , n a w ro tu do koncepcji przedpow staniow ych, a n aw et czę­ sto cofnięcia się w sto su n k u do nich w sk u tek ogólnego k ryzy su libe­ ralizm u, o k tó ry m już w cześniej była mowa. D latego też zabiegiem zdecydow anie niesłusznym z historycznego p u n k tu w idzenia jest od­ w oływ anie się C hałasińskiego do różnych okresów życia i twórczości

9 I. C h r z a n o w s k i , Z e poki romantyzm u. Kraków 1918, s. 131.

10 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. W ydanie N arodow e. T. 10. W arszaw a 1953, s. 349.

lł Por. m ateriał zgrom adzony przez B. G u b r y n o w i c z a w rozprawie

Kazimierz Brodziński. 1830— 1835. Przyczynek do biografii i charakterystyki.

(11)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K O Ł L IB E R A L IZ M U 121 Brodzińskiego bez zaznaczania odrębności i specyfiki jego skom pliko­ w anej ew olucji ideow ej (por. s. 86, 96— 97, 110). Tak jak b y m owę

O narodowości Polaków z o k resu p a trio ty c z n ej m obilizacji B rodziń­

skiego w r. 1831 m ożna było utożsam iać z dialogiem pt. D ziadek, za­ m ieszczonym w J u t r z e n c e z roku 1834.

Twórczość B rodzińskiego w okresie popow staniow ym cechuje w y ­ czerpanie, zdecydow ane obniżenie lotu; o b ejm u je ona dość szczupłą liczbę u tw orów i b ra k u je w niej dzieła w ielkiego k alibru, chyba że za tak ie uznalibyśm y — zgodnie z sugestiam i n iek tó ry ch badaczy b u rżu azy jn y ch — Poselstw o z ziem i ucisku, czyli Posłanie do braci

w ygnańców . Jed y n ie w utw orze pod ty tu łe m Rocznica m ożna by

odnaleźć jeszcze pogłosy pow staniow ego p atrio ty z m u Brodzińskiego. W większości jed n ak są to w szystko d robne szkice życiorysowe, p arę pow iastek i kilkanaście fraszek oraz k ilk a w ierszy. P isane w tym czasie przez Brodzińskiego in fo rm acy jn e życiorysy w ielkich uczo­ nych o p e ru ją typow o lib e raln ą historiozofią, m o ralisty k ą i frazeolo­ gią. Są to „żyw oty św ięty ch “ liberalizm u, pom yślane nie tylk o jako rzeczowa info rm acja, ale i jako pew ne w zory do naśladow ania. Re­ je s tr cnó t godnych upow szechnienia daje się bez tru d u wynotować. Z okazji życiorysu N ew tona B rodziński podaje rzecz

godną w spom nienia, że ten mąż w ielk i b ył w całym znaczeniu wyrazu chrze­ ścijaninem . O statnie sw oje lata p o św ięcił dow odzeniu praw dziw ości obja­ w ien ia Pisma św iętego. Jeżeli geniusz um iejący niebu tajem nice w ydzierać zaw sze tak żyw ą i szczerą religijność okazyw ał, cóż sądzić o tych, co naw et dzieł jego n ie pojmując, z dumą i politow aniem m ów ią o w ierze, która u m ysły pociesza i w z n o s i12.

W u sta K opernika B rodziński w k ład a swoje w yznanie w iary: „Dusze do nieśm iertelności stw orzone krążyć pow inny w zgodzie, pokoju i jedności, około Boga, drogą palcem jego w sk azan ą“ 13. T ru ­ dno dop raw d y byłoby się z okazji ty ch sform ułow ań zastanaw iać nad różnicą m iędzy „b igoterią“ a „głębiej p o ję tą religijnością“ ; ta k samo zresztą, ja k tru d n o by było zgłębiać to zagadnienie n a podstaw ie już chociażby tylko ty tu łó w zaginionych u tw o ró w Brodzińskiego z tego czasu, jak np. O trzech epokach kszta łto w a nia się i objawiania cha­

ra kteru szla ch ty naszej pod w p ły w e m czci Bogarodzicy 14.

We w szystkich życiorysach uczonych B rodziński nie zaniedbuje gdzie się d a skreślen ia pochw ały ich organicznikow skiej działalności

12 K. B r o d z i ń s k i , Pisma. T. 8. Poznań 1874, s. 294. 13 Tamże, s. 254.

(12)

p rak ty czn ej (por. szkic o L aw aterze). I chyba niezw ykle c h a ra k te ry ­ styczny jest fakt, że w śród p o rtretó w G ałileuszów i N ew tonów nie zabrakło też sy lw etk i ulubionego b o h atera ckliw ych p o w iastek o c u ­ dach organicznikow skiej filan tro p ii — księdza B audouin, k tó ry d atk i n a dom siero t p o trafił w ydobyć n aw et od zap am iętały ch karciarzy. Bezsprzecznie, m ożna się częściowo zgodzić z C hałasińskim i próbow ać wskazać i w te j części twórczości B rodzińskiego w alo ry o ty le pozy­ tyw ne, o ile w spółdziałają one z propag and ą owego „m iniaturow ego p o stęp u “, z szerzeniem k u ltu techniki, naukow ej odkryw czości i p r a ­ cy w łasnych rąk. Ale też trz e b a widzieć całą ograniczoność lib eraln ej treści tej propagandy, k tó ra nigdy nie przekroczy o stro zakreślonych g ranic organicznikow skiego reform izm u i katolickiej bogobojności. Czyżby istotn ie w ynikało to, jak su g eru je prof. C hałasiński, „z głę­ boko zrozum ianej p o trzeb y n a ro d u “? (s. 97).

N iepublicystyczne u tw o ry B rodzińskiego z tego o kresu także służą tylko propagandzie w yżej om ów ionych idei. W w ierszu D ziadek ry ­ m ow ana d y d ak ty k a przem aw ia do czytelnika już bez obsłonek; jest to w łaściw ie k atechizm cnót n a u ży tek poczciwego liberała. W po­ w iastce prozą D ziedzic Jodłow a B rodziński tw o rzy m o ralistyczną ilu ­ s tra c ję lib eraln ej idei dozgonnej miłości dobrego p a n a i „cnotliw ych w łościan“ ; w O rłow skim pozytyw y „oszczędności i p ra c y “ m ają rów ­ now ażyć zbrodnicze m yśli o sam obójstw ie, lęgnące się w śród sam ot­ ności rozpaczających. Płaskość tych utw orów pogłębia jeszcze fakt, że nie p o siadają one głębokiego tła realistycznego, k tó re cechuje póź­ niejsze u tw o ry pisarzy lib eraln y ch (jak np. K orzeniow skiego), a są ty lk o schem atyczną ilu stra c ją ciasnych i ograniczonych idei.

Józef C hałasiński w sw oich w ypow iedziach n a te m a t popow sta­ niow ej postaw y ideow ej B rodzińskiego n ie w spom ina w ogóle o jego n ajobszerniejszym i najpow ażniejszym u tw orze tego o kresu — o Po­

selstw ie z zie m i ucisku. U tw ó r ten, n apisany na k ilk a m iesięcy przed

śm iercią, został opublikow any przez S tefan a W itw iekiego n a em i­ g racji w r. 1838; w y danie p opraw nie jsze za sp ra w ą Józefa B ohdana Zaleskiego ukazało się w ro k u 1850. N aw et burżuazyjm a lite ra tu ra p rzed m io tu uznała Poselstw o za p rze jaw „d ep resji m oralnej i jej owocu pod postacią dekadenckiego m esjanizm u “ 15. Istotnie, u tw ó r ten je st płodem zw yrodniałego m istycyzm u i m esjanizm u; m im o po ­ dobieństw a b ib lijn ej sty lizacji n ie m ożna się w n im absolutnie do­ szukiw ać w spólnoty rew o lu cy jn y ch akcentów z K sięgam i Narodu ~

(13)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 123 г P ielgrzym stw a Polskiego. T rzeba tu szukać raczej genezy m esjani- stycznych poglądów K rasińskiego. Założeniem ideow ym Poselstwa jest klasyczna teza mesjamizmu: „całe życie n aro d u polskiego wize­ ru n k iem C h ry stu sa jest, k tó ry cierpiał, k onał i zm artw y chw stanie dla pokoju św ia ta “ 16. W p rak ty ce — jak w y n ik a z ko n tek stu utw o ru — teza ta służy propagandzie cierpliw ej bierności i m oralnej doskona­ łości, u nicestw iającej w rogów bez odw ołania się do m aterialn y ch środków przem ocy; propagandzie św iętej jedności ciem iężonych i ciem ięży cieli, posłusznie oczekujących n ad ejścia m ęża opatrznościo­ wego; propagandzie szczególnych w alorów duchow ych polskiej szlachty w raz z o stry m atak iem n a w szystkich jej „niedorzecznych“ krytyk ów . B rodziński zdecydow anie w ypow iedział się przeciw ko w szelkim próbom rew o lu cy jn eg o rozw iązania sytu acji:

Biada wam czyniącym rozbrat z ojcam i i gardzącym polską przeszłością, i co n i e o z m a r t w y c h w s t a n i u o j c z y z n y , a l e o j a k i m ś j e j p r z e r o d z e n i u m a r z y c i e 17.

Nic dziw nego więc, że p u b lik acja ta w śród dem okratycznej em i­ g racji w zbudziła niepokój i oburzenie; Zienkow icz napisał, że zaw iera ona „w iele rzeczy brzydkich, p iek ieln y ch “ 18. Z dużą przenikliw ością d em okratyczny pub licysta obnażył od razu n ajw iększą skazę utw o­

ru Brodzińskiego, polem izując z nim przy pom ocy pojęć p osiadają­ cych rów nież c h a ra k te r religijny, ale jednocześnie w ypełnionych jak że in n ą treścią ideow ą:

Chrystus mówił, że w szy scy ludzie są braćmi, w szy scy równi, w szy scy w oln i być winni, a w y każecie w ierzyć ludow i polskiem u, że ta jego dzi­ siejsza niew ola, to dzisiejsze jego poddaństw o, ten w asz ucisk i ciem ięż- stw o w asze, są zbaw ieniem , szczęściem , pow innością jego [ ...] . Bluźniercy! zbliża się godzina wasza, żniw o oszustów i obłudników już przeszło le.

Istotnie, Poselstwo Brodzińskiego C hrystusow ym krzyżem usiło­ w ało przekreślić i w ym azać odw ieczny k o n flik t chłopów i obszarni­ ków. Nie darow ał też Zienkowicz B rodzińskiem u obskuranckiej po­ chw ały „lechickiej szlach ty “ ; jako d em o k rata opowiedział się raczej za bu rzliw ą niezgodą niż „ślepą zgodą“ . Szczególnie in te resu jąc y

16 K. B r o d z i ń s k i , Posianie do braci w y g n a ń c ó w . Paryż 1850, s. 6. 17 Tamże, s. 42. Podkreślenie — M. J.

18 O dpraw a posła, c zy li Sło w o p ie l g r z y m s k i e w o d p o w ie d z i na p o s e l s tw o

z ziem i ucisku do s y n ó w je j w rozproszeniu. W yd. 2 pom nożone przypisami.

Strasburg 1839, s. VII. 19 Tamże, s. 59.

(14)

frag m en t O dpraw y posła dotyczy dem askacji liberalnego frazesu; może on być istotny m a rg u m e n te m w polem ice z C halasińskim n a rzecz dowodu, że „gdy dw aj m ów ią to samo, to nie jest to sam o “ :

Prawią ci o narodow ości, o w ierze, o postępie, o w oln ości i rów ności, oszukują często brzm ieniem w yrazów , bo rozpatrz się tylko w słow ach, ali­ ści spostrzeżesz, że n a r o d o w o ś c i są u nich daw ne, śm ieszności i nad­ użycia szlachty, a w i a r ą , b icie czołem przed przyw ileistam i, a p o s t ę ­ p e m zwrot przeszłości szlacheckiej, a w o l n o ś c i ą i r ó w n o ś c i ą ludu p olsk iego nędzne, nic nie znaczące ulepszenie, jakoby, jak słusznie p o w ie­ dziano, ulepszenie ow iec i koni na korzyść ich w ła ś c ic ie la 20'.

Cały ten ustęip może być isto tn y m arg u m e n te m to k u dowodowego, k tó ry by m iał n a celu ukazanie c h a ra k te ru Poselstw a jako swoistego stopu liberalizm u i m esjanizm u, stopu bardzo specyficznego dla tego etap u k ry zy su liberalizm u, w k tó ry m 'odrzuca on sw e „m iniaturow o postępow e“ w artości tego typu, co racjonalizm , k u lt postępu, w iedzy ludzkiej, a sięga do ideow ego arsen ału ciem nogrodzkiego m istycyzm u.

S praw a Brodzińskiego m a jed n ak dalsze konsekw encje m etodolo­ giczne. C hałasiński m ianow icie d o p a tru je się n aru szen ia p rzyjętego w książce „schem atu in te rp re ta c y jn e g o “ przez z a w a rtą w niej pozy­ tyw n ą ocenę roli K raszew skiego w dziesięcioleciu popow staniow ym . Pow ażna niekonsekw encja m a tu polegać n a zastosow aniu rzekom o sprzecznych z podstaw ow ym założeniem książki zasadniczo innych k ry terió w oceny wobec K raszew skiego czy K. W. W ójcickiego niż wobec B rodzińskiego czy Jachow icza. W zw iązku z ty m C hałasiński zapytuje: „jak ą w artość nau ko w ą m a schem at in te rp re ta c y jn y , jeżeli sądy historycznie p o p raw n e osiąga się pod w arun kiem , że się go nie sto su je?“ (s. 120). Otóż nieszczęsny „schem at in te rp re ta c y jn y “ jest sta ­ le te n sam i o p iera się n a leninow skim założeniu stałego różnicow ania u poszczególnych ideologów dziew iętnastow iecznych zm agających się elem entów lib eralizm u i dem o k ratyzm u jak o zasadniczego k ry te riu m oceny. Tak więc podczas gdy w popow staniow ej tw órczości B rodziń­ skiego m am y do czynienia w yłącznie z liberalizm em , to działalność literack ą K raszew skiego już w latach trzy d ziesty ch —■ obok silnych elem entów lib eraln y ch — n u r tu ją ten d e n c je d em okratyczne (szczegól­ nie w zakresie rozum ienia ludowości), k tó re z a triu m fu ją w pełni w latach czterdziestych. Podobne zjaw isko, choć n a m n iejszą skalę, w y stęp u je w działalności W ójcickiego — jego folklorystyczne zapisy m usiały zaw ierać o b iek ty w nie pew ien ładu nek d em okratyzm u,

(15)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 125 ' szczególnie a tra k c y jn y dla pisarzy-rew olucjonistów . Stąd też k u lt W ójcickiego — zbieracza ludow ego folkloru — w środow isku D em ­ bowskiego czy Berw ińskiego.

P rz y p atrzm y się jeszcze p a ru dalszym , poza Brodzińskim , p rz y ­ toczonym przez prof. C hałasińskiego argum ento m przeciw ko tezie 0 reg resie i sp ró b u jm y zin terp reto w ać je n ie w duch u gloryfikacji reform istycznego liberalizm u, ale w duchu m arksizm u, a zatem przez odniesienie k o nk retn eg o zjaw iska do p rzod ujący ch ten d en cji ideo­ w ych epoki.

I tak np. C hałasiński c y tu je z M a g a z y n u P o w s z e c h n e g o przypow ieść pt. O p rzy szły m życiu. R ozm ow a K apitana z Plebanem . D la Chałasińskiego stanow i o na w zniosłą ilu stra c ję aprobow anego przezeń p ro g ram u liberałów — „n ietracen ia nadziei, p racy i w yko­ n y w a n ia sw ojego p o w o ł a n i a “ (s. 111). O portunistyczny m anifest zgody n a rzeczywistość, rozsądny k u lt m inim alistycznych celów 1 osiągnięć życiow ych jest przecież o g ran y m chw ytem propagandy ideologii liberaln ej. W ezw anie do poddania się w yrokow i „odwiecznej m ąd rości“, h asła trzeźw ej p rac y w „swoim k ó łk u “, poprzestaw ania n a m ałym m ają w tym kontekście historycznym (a przecież C hałasiń­ ski, potępiając „ab strak cy jn e sch em aty “, sam naw oły w ał do k o n k ret­ nego m yślen ia historycznego) ostrze nie tylko antyw erterow skie, antyro m antyczn e, ale w ręcz an tyrew o luey jne. W iem y przecież, oo oznacza atak n a rom antyzm po u p ad k u pow stania. Przypow ieść ta uderzać m iała w „ja sk raw e “ form y rom antycznego b u n tu przeciw ko lib e raln e m u filisterstw u i oportunizm ow i.

A oto drugi znam ienny p rzy k ład nieporozum ień na tem at języka i politycznej frazeologii liberałów i dem okratów . Na stronie 110 C hałasiński posuw a się do sugestii, że w dw u w ierszu Brodzińskiego: „czyń każdy w swoim kółku, co każe duch Boży / A całość sam a się złoży...“ — określenie „duch B oży“ je s t iden tyczn e w sensie ideow ym z ta k im sam ym sform ułow aniem u rew olucjonistów — Zawiszy, B a­ lińskiego czy Żm ichow skiej. P rzyp o m n ijm y, że podobne hasło libe­ raln eg o k a p itu lan ctw a i filisterstw a za lat kilkadziesiąt tak kapitaln ie n a p ię tn u je m arksistow ski k ry ty k — B ronisław Białobłocki:

Z dala od zgiełku św iatow ego, od w alk ciągłych areny, gdzie ludzie nie są w zajem nie sieb ie w spierającym i braćmi, lecz w rogam i zaciętym i, li tylko nad tym m yślącym i, jakby jeden drugiego zepchać z lep szego na podrzęd­ niejsze stanow isko i sam emu na nim stanąć; z dala od tych w irów egoizm u, podstępu, fałszu, obłudy, często mordu i krw i — jest schronienie ciche, schludne, gdzie nas nie obryzga błoto w ystępku, gdzie się ukoi serce nasze, zbolałe od nieustannych obrazów n ędzy i poniżenia ludzkiego, w idokiem

(16)

szczęścia, m iłości i oddania się wzajem. Tam szczęście, chociaż ogranicza śię ciaśn iejszym kółkiem , ale za to m y w cielam y się w to kółko jako orga­ niczna je g o całość, podzielam y najzupełniej jego dolę, a w ted y ono zasłoni przed nam i bóle i łzy całego św iata i szczupłość naszej ku ogó ło w i m iłości w ynagrodzi bezmiarem pośw ięcenia i troską o nasz spokój i nasze dobro. To kółko — matka, ojciec, czuli m ałżonkow ie z dziatkam i sw oim i, bracia i siostry — jednym słow em , rodzina skromna, pracow ita, oszczędna, m iesz­ kająca w m ałym , lecz schludnym domku, w ycackanym staraniam i chędogiej gosposi, kochającej żony i troskliw ej matki. T yle szczęścia i spokoju, ile się go znajdzie w rodzinie, poza tym obrębem na próżno go szukać. C zyje zaś serce boli na w idok nędzy materialnej całych mas lub na w idok nędzy m oralnej, ten na rów ni z pijakiem karczemnym, awanturnikiem , o b ieży św ia ­ tem — szczęścia n igd y nie znajdzie, bo jak oni, nie chce się zam knąć w e w łasnym kółku, zatarasow ać sw e drzwi przed tłum em ulicznym i przyszta- bow ać ok iennice, by n ie sły szeć przeciągłych nędz i biedy z a w o d z e ń 21.

Czyż „duich B oży“ działający w tak im „swoim k ó łk u “ m oże pozo­ staw ać w jak im k o lw iek zw iązku z n a m ię tn y m okrzykiem M ickiew i­ cza z r. 1848, że „duch Boży jest dzisiaj w blu zach p ary sk iego lu d u “? W ro k u 1846 n a łam ach P o l s k i C h r y s t u s o w e j L. K róli­ kowskiego u kazał się w iersz, k tó ry w bardzo p rz e jrz y sty sposób de­ m o n stru je rew o lu cy jn e rozum ienie „ducha Bożego“ :

Od w iek ó w utkw iony w ziem i,

Sterczał p otężny kam ień [w] p ob lisk ości lasu. Liście drzew, choć pożółkłe, przechw ałkam i sw em i

U staw icznie go drażniły.

Co w iększa, za nadejściem jesien n ego "czasu, Pow iędłe na kam ień spadły

I zupełnie go pokryły. W ów czas ten m otłoch zajadły,

P ełen pychy, liczny, dumny, C hełpić się zaczął zw ycięstw em ,

Sw ą w ielk ością, sw oim m ęstw em ;

A jeden z nich na w ierzchu siedząc, bezrozum ny Rzekł bucznie: „N ędzny kam ieniu,

Znaj się na sw ym poniżeniu. N am lo s dał w yższość; ulegaj; masz w iedzieć, Żeś do ziem i przykuty i musisz w niej siedzieć.

Bo m y tak rozkazujem y; M y panami; m y tak chcem y. N ie mrucz, bo nasza potęga I w ięk szych niż ty dosięga".

Lecz gdy tak perorow ał liść p ełen om am ień

21 B. B i a ł o b ł o c k i , Szk ice sp o łeczn e i literackie. W ybrał i w stępem poprzedził Sam uel S a n d l e r . W arszaw a 1954, s. 147— 148.

(17)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 127

I k ied y się tak panoszył,

W icher zaw ionął, liście precz rozproszył, Zapędził w błota, a uw olnił kam ień.

Sens m oralny tej bajki łatw o się w yłoży: Kamień — Lud, liście — ślachta, a wicher?...

DUCH BOZY 22.

Jasn e chyba, że B rodziński, fo rm u łu ją c afory sty czn ie naczelną zasadę liberalnego organicznikow stw a, odżegnałby się ze w strę te m od takiego „ducha Bożego“, k tó ry szlachtę z m iata z pow ierzchni ziemi.

In te rp re tu ją c typow o lib eraln y p ro g ram M a g a z y n u P o ­ w s z e c h n e g o , C hałasiński pisze :

W arto zauw ażyć, że w yraz „powołanie", który je s t istotn ym elem en ­ tem język a i programu pisma, n ie b ył jeszcze zw ężo n y — co w ystęp u je obecnie — do użytku k ościeln ego jako p ow ołan ie kapłańskie, ale na tle epoki i w arunków p olityczn ych narodu miał głęb sze i bardziej ogóln e spo- łeczno-filozoficzne znaczenie i w yd źw ięk narodow y [s. 95].

I znów to sam o nieporozum ienie: zam iast zanalizow ać, jak i ko n­ k re tn y sen s ideologiczny podkłada d ane pism o pod p rz y ję ty po­ w szechnie frazes, p ró b u je się określać p ro g ra m p ism a n a zasadzie w ystęp ow an ia w nim k ilk u w zniosłych słów! T aki zabieg b y łb y m e­ todologicznie m ożliw y w bardzo specyficznych w yp adk ach , gdy np. m am y do czynienia z czasopism em k iero w an y m p rzez n iew ątp liw ie k o n sp iracy jn ą grupę, k tó ra posiada b ardzo sp recyzow any system u m ow ny znaków — „język ezopow y“, całkow icie zrozu m iały d la w ta ­ jem niczonych. N atom iast cytow aną p ró b ę re h a b ilita c ji lib e raln e j ga­ dan in y należy uznać za chybioną. Okazałoby się bow iem , że w yśw ie­ ch tan y frazes z a rse n a łu liberałów , p rzeciw staw iający organiczni- kow ską k rzą tan in ę rew olucy jn ym czynom i ofiarom , u ró słb y do rangi naczelnego hasła narodow ego. Dziś jesteśm y ju ż n a ogół m ało skłonni do w zruszania się w skazaniam i p racy dla d o b ra „tego nieszczęśli­ wego k r a j u “, n a m iarę n iew ątpliw ego p a trio ty z m u i niew ątp liw ej dobrej woli poczciwego księcia z L alki. N ie w y d a je się n am też szczególnie doniosłym p rzejaw em żyw otności n aro d u w y suw an e tu jako hasełko przysłow ie: „Jeśli w szystkiego n ie dopniesz, n ie p orzu­ caj w szystkiego“ (s. 112).

22 P a w e ł z K i e l c , Kamień, liście i wicher. P o l s k a C h r y s t u s o w a , 1846, t. 2, z. 1, s. 212—213.

(18)

T rud n o rów nież uznać za przejaw „sielankow ej filozofii społecz­ n e j“ (s. 96) cytow aną przez k ry ty k a program ow ą en u n cjację M a g a ­ z y n u P o w s z e c h n e g o :

M inęły już czasy, gdy fortuny i pow ażanie b yły rzeczą losu, a nie pracy i zasług. Przyjdzie do tego, że dobry byt, w zajem ne pow ażanie zjednoczą ziem ianina z klasą przem ysłow ą i w szy scy będą się za jeden ród w g o sp o ­ darnym i przem yślnym P iaście uważać [s. 97].

Ten k laro w n y m an ifest fo rm u łu je przecież niem al expressis v e r ­

bis dw a podstaw ow e h asła liberalizm u: sojusz b u rżu azy jn o -o b szam i-

czy i klasyczną „zasadę solidarności“ ; p rz y jego analizie n ie trz e b a w cale kłaść najm ocniejszego akcentu n a m etaforze „ P ia st“ i n a tej zasadzie kw alifikow ać go jako dokum en t rzekom ej „sielanki“ spo­ łecznej. In te rp re ta c ja c y ta tu nie nastręcza żadnych trudności; n ie należy tylko tra k to w a ć jako w yłącznego i obiektyw nego źródła h isto ­ rycznego w ypow iedzi sam y ch ideologów o sobie, co — n ieste ty — s ta ­ now i jeden z zasadniczych rysów m etody badaw czej prof. C hałasiń- skiego.

K ry ty k przytacza n iejed n o k ro tn ie p rzyk łady p rop agan d y postęp u technicznego n a łam ach M a g a z y n u P o w s z e c h n e g o czy też in n y ch czasopism lib eraln y ch, takie zjaw iska jak np. k u lt F ra n k lin a uw ażając w yraźnie za w y b itn y p rzejaw postępow ego zaintereso w an ia now ym , b u rżu azy jn y m ty p em człow ieka i społecznego działania. W istocie są to znów ty lk o p rzejaw y owej ograniczenie postępow ej ro li liberalizm u, k tó rą L en in nazw ał „m in iatu ro w ą“ . Istotnie, n ie ­ dociągnięciem p racy Straszew skiej jest m oże zb y t daleko idące zlek­ cew ażenie owej „postępow ości“ liberalizm u. Ale znacznie bardziej fałszyw e i szkodliw e jest p rogram ow e przecen ianie liberalizm u, jak ie cechuje a rty k u ł prof. Chałasińskiego.

N ależałoby tu w skazać n a jeszcze jedn o pow ażne nieporozum ie­ nie. K ry ty k oskarża a u to rk ę książki o niesłuszne fory to w an ie czaso­ pism o treści „ a rty sty c z n o -lite ra c k ie j“ kosztem czasopism „o ch arak ­ terz e p rak ty czn o -u ty litaim y m “ (s. 89), ba, uw aża n aw et, że je s t to w y ra ź n y p rzejaw „idealistycznej filozofii, tra k tu ją c e j k u ltu rę u m y ­ słow ą społeczeństw a jako autonom iczną i sam oistną sferę duchową, n iezależną od p rak ty czn ej, życiowej działalności lu d z k ie j“ (s. 89). Pow ody takiego stanow iska a u to rk i są chyba oczyw iste. Po p ierw ­ sze — p raca p rzygotow ana w Instytu cie B adań L iterack ich m a nie ty lk o praw o, lecz i obowiązek k o n centro w ania się w okół tak iej p ro ­ b lem atyki. (Należałoby to może jeszcze w y raźn iej u w y d atnić w ty

(19)

-N IE P O R O Z U M IE -N IE W O K O Ł L IB E R A L IZ M U 129 tule, np. zam iast Czasopisma literackie... dać p ra c y nazw ę P roblem a­

ty k a literacka w czasopismach... U sunęłoby to od raziu w szelkie n ie­

porozum ienia co do w łaściw ego zak resu książki). Po d ru g ie — lite ra ­ tu ra p ięk n a w Polsce pierw szej poł. w. X IX była dziedziną, w któ rej w ów czesnych w a ru n k a ch u jaw n ia ła się najo strzej w alk a ideologicz­ na. W lite ra tu rz e też najw cześniej doszły do głosu ten den cje postę­ powe, rew olucyjne. Toteż n ie m ożna się zgodzić z Chałasińskim , że np. zajm ow anie się w ty m czasie M ickiew iczem je s t zacieśnieniem p ro b lem aty k i badań do sp raw w ażn y ch jed y n ie d la „elitarn ej k lie n ­ te li“ literató w , n ato m iast dla n a ro d u n a jisto tn ie jsza by ła m oralisty cz- n o -u ty lita m a g ad an ina liberałów , ta k ponoć ściśle zw iązana z „ p ra k ­ tycznym i p o trzeb am i b y tu i rozw o ju “ n a ro d u (s. 93).

W szystkie te drobne w zasadzie niepo rozum ienia w okół lib erali­ zm u u ra s ta ją w a rty k u le C hałasińskiego do rozm iarów całej kon­ cepcji n aukow ej. I tu znów w y n ik a nieszczęsna sp ra w a C hm ielow ­ skiego, w k tó ry m k ry ty k d o p atrzy ł się p a tro n a IBL. N ie byłoby to zresztą w cale tak ie kom prom itujące! M y isto tn ie bierzem y z Chm ie­ lowskiego „ m a teriał fak tó w “ i niezaprzeczalnych obserw acji; gorzej natom iast, gdy Chm ielow ski s ta je *się źródłem n a tc h n ień in te rp re ta ­ cyjnych. W ielki uczony b u rżu a z y jn y m iał bow iem jed en — dość n a ­ tu ra ln y w jego sy tu acji — obyczaj n aukow y. M ianow icie zawsze oce­ niał uprzy w ilejo w an y przez siebie n u r t lib e raln y ze w zględu n a przeciw n ik a z praw a, a nie z lew a. S tą d też Chm ielow ski niep o m ier­ nie zazw yczaj eksponow ał zasługi w szystkich lib erałó w w porów na­ n iu z obrońcam i feudalnej ciem noty czy o b sk u ran ty zm u z k rę g u rze- w uszczyzny, ale nie m iał n a ogół o choty zestaw iać ich działalności i ideologii z dem okratam i. Jeśli zaś to robił, to w y n ik i podobnej p a ­ rale li w y padały, oczywiście, raczej n a korzyść trzeźw ych i rozsąd­ n y ch liberałów niż niezrów now ażonych, szaleńczych rew olucjoni­ stów.

Podobne stanow isko m etodologiczne pozw ala C hałasińskiem u n a d ­ m iern ie eksponow ać zasługi B rodzińskiego czy Jachow icza, ale n a jak iej płaszczyźnie porów nania? Bo przecież jasn e jest, że to rew olu­ c y jn y dem okratyzm m usi być obow iązującym w tej epoce „układem o dniesienia“ 23 i z jego p e rsp e k ty w y dopiero jesteśm y w stan ie p ra ­ w idłow o określić w artości lib eralizm u. Oczywiście, trz e b a tu wziąć pod uw agę fakt, że bezpośrednio po klęsce p ow stania n ie m am y jeszcze do czynienia z p rzejaw am i ta k o strej w alki z liberalizm em , ja k to będzie w latach czterdziestych, że nie w y k rystalizo w ały się

23 Por. N. A s s o r o d o b r a j , op. cit., passim.

(20)

jeszcze w pełni podstaw y now ej ta k ty k i w alki narodow o-w yzw oleń­ czej. W zw iązku z ty m pow staje złudzenie stosunkow o w iększej roli lib eralizm u w p ierw szym dziesięcioleciu popow staniow ym niż w okresie późniejszym . W zasadzie bow iem w szelkie pozytyw ne ele­ m en ty ideologii lib eraln ej sp rz y ja ją pow staw aniu złudzeń n a te m a t jej ideow ej doniosłości p rzew ażnie w okresach ko n trrew o lu cji, po d­ czas gdy w okresie ogólnego załam an ia ideologii rew o lucyjnej re a li­ zuje o n a swój p ro gram powolnego, „m iniaturow ego p o stę p u “. T a sy tu a c ja sp rz y ja sk rzy w ien iu p rop orcji cceny i form ow aniu się ła t­ w ych ilu zji n a te m a t liberalizm u, k tó ry w w a ru n k a ch re a k c ji i ogól­ nego u w stecznienia życia społecznego i k u ltu ra ln e g o może p rzybierać m askę jedynego rzecznika p ostępu i rozw oju społecznego.

D rugi, n a d e r ch arak tery sty czn y obyczaj Chm ielow skiego polegał n a p o dk reślan iu ciągłości i trw ałości lib eralizm u n a tle p rz e m ija ją ­ cych, k ró tk o trw a ły c h i w gru n cie rzeczy o niczym n ie decydujących w ybuchów m yśli rew olu cy jn ej. Dla Chm ielow skiego n a jp o tę żn ie j­ szym i rzeczyw iście rozstrzy g ającym o obliczu k u ltu ry polskiej X IX w. n u rte m ideow ym b y ł oczywiście liberalizm — poczynając od reform iistycznych tra d y c ji T ow arzystw a P rzyjació ł N auk i jego ideo­ logów, a kończąc n a p o zy tyw istach w arszaw skich. Prof. C hałasiński także u siłu je udow odnić, że p rete n d u ją c y do zdecydow anej trw ałości n u r t w k u ltu rz e polskiej stan o w ią popow staniow e osiągnięcia Bro­ dzińskiego czy Jachow icza, k tó re — naw iasem biorąc — w ty m jedno­ litym potoku tra d y c ji m a dziedziczyć z kolei n a j k o n sek w en tn ie jszy polski rew olu cy jny d e m o k ra ta — E dw ard Dem bowski.

N a ty m tle już bardziej p rzejrzy ście ry su ją się k r y te r ia patrio ­ tyzm u stosow ane przez C hałasińskiego. Są one znów bardzo zbliżone do tych, k tó re w yp racow ał w ,ciągu swej w ieloletniej działalności Chm ielowski. W ystarczy być lib eraln y m refo rm istą, ba, w ystarczy n a w e t ty lk o pisać po polsku („przyczyniać się [...] do p o d trzym ania w spólnoty językow ej n a ro d u “ , s. 107), ab y zasłużyć n a m iano p ra w ­ dziwego p a trio ty czy też n a stosow ane często przez k ry ty k a o k re­ ślenie p isarza „znanego z p a trio ty z m u “ . K w estia je st oczywiście znacznie bardziej skom plikow ana. O p atrioty zm ie liberałów m ożem y mówić w łaśnie w ty m zakresie, w jakim rea liz u ją oni isto tn ie ów „m in iatu row y p o stęp “, w jak im p rogram ich leży n a linii ogólnej w alki b u rżu azy jneg o postępu z zacofaniem feudalnym . W każdym razie m ianem ty m trz e b a szafow ać bardzo ostrożnie. N a p y tan ie Józefa Chałasińskiego: „Czy n ie było p a trio ty z m u ? “, odpow iadam y: owszem, był, ale n ie należy go lokować, zgodnie z dotychczasow ą

(21)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K Ó Ł L IB E R A L IZ M U 131 tra d y c ją naukow ą, w obozie liberałów . Przeciw nie, przyw łaszczenie sobie przez liberałó w w yłącznego p ra w a do zaszczytnego m ian a p a­ trio tó w należy uw ażać za u zu rp ację, a źródeł praw dziw ego p a trio ­ ty zm u trz e b a szukać zdecydow anie w łaśnie w śród ich przeciw ników ideow ych, n a dem okratycznej lew icy.

Tym czasem sty lizacja a rty k u łu je s t tego typu, że w in d u je on libe­ raln ą k rz ą ta n in ę n a szczyty m yśli n arodow ej. A więc n a przykład:

Brodziński... miał św iadom ość tego, że literaci w yem igrow ali i w y em i­ grow ała znaczna część ich elitarnej klien teli, ale na m iejscu, w kraju, pozo­ stał naród ze sw oim i praktycznym i potrzebam i bytu i rozw oju [s. 93].

W M a g a z y n i e P o w s z e c h n y m religijn ości B rodzińskiego tow a­ rzyszyła afirmacja czynnego praktycznego życia... [s. 94].

[Program Brodzińskiego] w yn ik ał z głęboko zrozumianej potrzeby naro­ du [s. 97].

C ytatów chyba w ystarczy. Z nam y przecież dobrze tę stylistyczną tra d y c ję p isania o zbożnym tru d z ie liberałów , zm uszonych sw ym prak ty cy zm em i trzeźw ością, w y ra sta jąc y m i z n ajg łęb iej rozum ia­ ny ch p otrzeb n arodu, tuszow ać i ham ow ać szaleńcze w yskoki oder­ w anych od życia rew olucjonistów -rom antyków , toczących gdzieś z d a la od k r a ju jałow e spory polityczne.

Józef C hałasiński w swoim a rty k u le u ja w n ił dostatecznie w y raź­ nie, jak ie je s t m etodologiczne zaplecze ta k sform ułow anej koncepcji naukow ej i w artościującej oceny życia k u ltu ra ln e g o k r a ju w latach 1831— 1840. Ju ż n a początku ro zp raw k i su g eru je, że książka S tra ­ szew skiej Czasopisma literackie w K ró lestw ie P olskim należy do dzie­ dziny „filozofii lite ra tu ry , filozofii k u ltu r y “ (s. 81). Czyż isto tn ie n ie ­ w ielka publikacja, przynosząca rzeczową, pożyteczną, popraw n ą re je ­ stra c ję oraz opis literackiej p ro b lem aty k i czasopism Kongresów ki, m ogłaby preten dow ać do tak zaw ro tn y ch w y żyn n ajb ard ziej w ysub­ lim ow anej w iedzy w tajem niczonych? Co w ięcej, sam o pojęcie „filo­ zofii k u ltu r y “ budzi pow ażne w ątpliw ości.

Sam te rm in znam y dobrze z tra d y c ji diltheyow skiej i postdil- theyow skiej. Nie posługiw ały się n im raczej system y filozoficzne bardziej skonw encjonalizow ane czy zintelektualizow ane, jak np. neo- pozytyw izm . N atom iast „filozofia k u ltu r y “ b yła u lubioną dom eną różnych m istycyzujących i ap ro b u ją cy c h irracjo n alizm system ów filozoficznych. M iała ona być dziedziną n a jsu b teln iejszy ch rozw ażań o sam ej „istocie“ k u ltu ry , zbiorem a b stra k cy jn y c h tw ierd zeń zdoby­ ty c h n a drodze irra cjo n a ln e j kon tem p lacji. Oczywiście, z p u n k tu

(22)

w idzenia m arksizm u tak a dziedzina w iedzy je s t n ajzupełn iej zbędna. Mówiąc np. m etaforycznie: m arksistow ska „filozofia lite r a tu r y “ , m am y n a m yśli po p ro stu m etodę m aterializm u historycznego zasto­ sow aną do specyficznej p ro b lem aty k i literatu ro zn aw stw a. A le ja k w y n ik a z tek stu a rty k u łu , prof. C hałasiński u żyw a term in u „filozofia lite r a tu r y “ w jak im ś sw oistym sensie — nie diltheyow skim , a le także i nie jak o p ew nej sw obodnej m etafo ry n a oznaczenie stanow iska m a r­ ksistowskiego.

Isto tn ą bow iem rolę w ta k rozum ianej „filozofii k u ltu r y “ zd aje się odgryw ać pojęcie „ty p u k u ltu r y “. Jego zw ięzłe określenie z n a j­ dziem y k ilk ak ro tn ie w tekście arty k u łu . J a k się okazuje, jest to coś „charak terystyczneg o dla różnych okresów danej form acji ekono­ m iczno-społecznej“ (s. 82) czy też coś „charak tery stycznego dla danej form acji ekonom iczno-społecznej“ (s. 85). I w sam ej definicji poję­ cia, i w jego p rak tyczn ej egzem plifikacji u ja w n ia się od ra z u jego sprzeczny z założeniam i m ark sizm u sens naukow y. C hałasiński suge­ ru je m ianow icie, że m ożna odnajdyw ać i b adać jed n o lity i niezróż- nicow any dla danego o k resu historycznego „typ k u ltu r y “. C h a ra k te ­ rystyczne je st przecież, że sform ułow anie teorety czn e m ów i o „typie k u ltu ry “ znam iennym „ d l a r ó ż n y c h o k r e s ó w “ dan ej for­ m acji, ale n ie dla różnych klas, w obrębie n a w e t tego sam ego okresu rozw oju danej form acji. D efinicja dopuszcza zatem m ożliw ość two­ rzenia abstrakcyjnego, jednolitego pojęcia „ ty p u k u ltu r y “, łączącego n a w e t antagon istyczn e ideologie w jed n ą „typologiczną“ całość. Z teorią p o k ry w a się p rak ty k a . Bo tylko p rzy jm u ją c założenie jed no ­ litego „ ty p u k u ltu r y “ m ożna sugerow ać, że rew olu cjon ista D em bow ­ ski w y ra sta „krew z k rw i, kość z kości“ z popow staniow ego liberała Brodzińskiego, że orgam icznikowska k rz ą ta n in a przyg oto w uje póź­ niejszy zry w rew o lu cy jny itp. Słowem , tylko ta k ie założenie m etodo­ logiczne um ożliw ia n a jb a rd zie j niebezpieczne zatarcie różnicy m ię­

dzy „w alką rew o lu cy jną a pokojow ym k u ltu rn ic tw e m “ .

Józef C hałasiński m ógłby tu przypom nieć, że przecież w łaśnie w książce S traszew skiej używ ane je st o k reślen ie „ty p k u ltu ry “ . Istotnie, n a s. 14 Czasopism literackich te rm in te n został użyty, tyle tylko, że k ry ty k , su g eru jąc — zresztą zupełnie w y jątk o w o — zbież­ ność stanow isk n a ty m odcinku m iędzy sobą i au to rką, u ry w a cytat w n a jb ard ziej d ecydującym m iejscu. Bow iem S traszew sk a nie tylko pisze o ty p ie k u ltu ry , „zn am iennym d la dan ej fo rm acji ekonom iczno- społecznej“ (co je st raczej p ew n ym n ied b alstw em stylistycznym

(23)

N IE P O R O Z U M IE N IE W O K O Ł L IB E R A L IZ M U 133 i b ra k ie m czujności term inologicznej), ale podkreśla, że celem jej p rac y je s t tak że

ukazanie procesu odbijania się na łam ach prasy literackiej podstaw ow ych zagad n ień nurtujących epokę, ok reślen ie stosunku poszczególnyfch pism do p o s t ę p o w y c h i w s t e c z n y c h t e n d e n c j i n aszego romantyzmu, scharakteryzow anie ich zw iązku z przem ianam i historycznym i i k s z t a ł ­ t u j ą c y m i s i ę g r u p a m i i d e o l o g i c z n y m i [s. 10].

W szystko to w sk azu je n a fakt, że a u to rk a — odm iennie niż Cha­ łasiński — za d ecy d u jący m om ent w b ad aniach o kresu uw aża nie jednolitość ideow ą, a le ideow e ro zw arstw ien ie i zróżnicow anie, a da­ lej, że n ie tra k tu je lite ra tu ry , jako bezpośredniego w y n ik u „form acji społeczno-ekonom icznej“, ale w p ełn i docenia d ecydujące i bezpo­ śred n ie znaczenie w alk i klasow ej dla form ow ania się k u ltu ry .

W yd aje się zatem , że rozum ienie zasięgu i znaczenia w alki k la ­ sowej d la p rzeb ieg u każdego procesu ideow ego je st podstaw ow ym p u n k te m k o n flik tu m etodologicznego. C hałasiński, rek o n stru u jąc sw oje sta re , 'n iejed n o k ro tn ie ju ż po w ojnie atako w ane koncepcje, p o w raca znów do d aw n ych „beztroskich »typologicznych« w ędrów ek po czasie i p rze strz e n i“ 24, pow raca do k o n stru k c ji m etodologicznych, k tó re ta k zdecydow anie odrzucił w sw ojej w yczerpu jącej i w nikliw ej sam o k ry ty ce naukow ej n a łam ach M y ś l i F i l o z o f i c z n e j 25. N iedocenienie w alki klasow ej, a co za ty m idzie — w alk i ideologicz­ nej, m usiało doprow adzić do typow o socjologistycznego określenia procesu p rze m ia n w pierw szej poł. X IX w. jak o „przekształcania się społeczeństw a feudalno-szlacheckiego w m ieszczańskie“ (s. 90). T ym ­ czasem ze stanow iska histo rio g rafii m arksistow skiej k ieru n e k p rze­ m ian w yznaczało form ow anie się sojuszu burżuazyjno-obszarniczego na bazie p ru sk iej drogi kapitalizacji, sojuszu skierow anego kon ­ sek w en tn ie przeciw ko m asom ludow ym . Dalszą konsekw encją m eto­ dologicznych pozycji a u to ra je st m im ow olne m oże zaakceptow anie i zastosow anie jed nej z n ajb ardziej niebezpiecznych n a gruncie w ie­ dzy o k u ltu rz e b u rżuazy jn ej teorii tzw . „jednego p oto k u “ . Te zało­ żenia m etodologiczne tłum aczą n a m w p e łn i p rak ty c zn ą gloryfikację liberalizm u, jak iej dokonał prof. C hałasiński w om aw ianym a rty k u le.

N a ty m m ożna by zam knąć sp ra w ę pierw szej g ru p y arg u m entó w C hałasińskiego przeciw ko tezie o reg resie k u ltu ra ln y m K rólestw a

24 J. H o c h f e 1 d, O n ie k tó ry c h a spektach p r z e c iw sta w ności materializmu

h is to rycz n eg o i so cjolo gii burżuazyjn ej. M y ś l F i l o z o f i c z n a , 1951, z. 1— 2,

s. 124.

25 J. C h a ł a s i ń s k i , Z zagadnień m e t o d o lo g i i badań sp ołeczn ych. M y ś l F i l o z o f i c z n a , 1951, nr 1—2.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może nawet zgodziła- by się zostać moją żoną.. Tylko wcześniej musiałby stać

Ważne jest też to, że chcąc powiedzieć, iż macie trochę wody lub soku użyjecie słówka SOME, o czym jest mowa we wspomnianej wcześniej tabelce „Quantity:some, a lot of,

przemyślenia, nieumiejętność przewidywania, planowanie, rozważanie, nieumiejętność rozpoznawania zła, niewiedza o zagrożeniach, brak analizy sytuacji, nieumiejętność

Na początku gdy zamieszkał ze mną był wystraszony, trząsł się i chował za kanapę.. Z czasem przyzwyczaił się do nowego otoczenia i częściej wychodził ze

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Do tradycji i kontynuacji Szkoły Lwowsko-Warszawskiej poczuwa się dzisiaj wielu filozofów, których można spotkać w różnych regionach świata, w tym także we

Taka, w której twierdzi się, że stanowi o niej prywatny język, co jednak okazuje się niemożliwe do zrealizowania, oraz taka, w której utrzymuje się, że jest ona grą

Później rodzice się przenieśli, bo to było mieszkanie po biurach niemieckich, nawet skrytka była po nich w ścianie. Teraz z naszej rodziny żyją dwie siostry i ze