Ignacy Chrzanowski
Kult Skargi : (szkic do rozprawy)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 11/1/4, 517-533
IGN. CHRZANOWSKI.
KULT SKARGI.
(Szkic do rozprawy).Kult Skargi w P o lsce ma długą, przeszło trzyw iekow ą, hi storyę, zaczął się bow iem już za jego życia ; opierał się zaś —
za życia — na jego postaci, czynach i pismach, po śm ierci zaś
nie tylko na jego postaci, czynach i pismach (zw łaszcza na
Ż y
w o t a c h
Ś w i ę t y c h i K a z a n i a c h ) , ale także na legen dzie, a raczej na legendach, w które przystrajał go po części w iek XVII, lecz głów nie w iek XIX; innemi sło w y kult Skargi w P olsce opierał się (i do dziś dnia, w znacznej mierze, opiera) na w artościach nie tylko realnych, ale i fikcyjnych.Za życia miał Skarga w ielu w rogów , zw łaszcza pośród inno w ierców . Ci nie mogli mu darow ać nie tylko zw alczania nowej w iary, ale także polityki, na którą, jako kaznodzieja i powiernik
królewski, w p ły w w yw ierał; nienaw iść w ybuchła zw łaszcza
w roku 1606, kiedy to Skarga, działając z ramienia jezuitów , nie d op u ścił do zamierzonej przez sejm zmiany polityki w zględem innow ierców , czem się do zerwania sejmu niem ało przyczynił:
innowiercy nazyw ali go odtąd
praecipuus turbator Reipublicae.
I uczoność Skargi podaw ali innow iercy w w ątpliw ość, a nawet szydzili z niej, pom awiając go, jak niegdyś katolicy Reja, że się w cudze piórka stroi; i t. p.
Lecz i w szeregach katolickich miał Skarga nieprzyjaciół: nie lubiło go duchow ieństw o świeckie (zw łaszcza chciwa kapi tuła krakowska) za to, że w ystęp ow ał przeciwko interdyktom, tak hojnie za niepłacenie dziesięcin rzucanym przez księży; nie lubił go, nie m ógł lubić ogół szlachty za to, że grom ił (dopóki mu jezuici pozw olili) złotą w olność, nie m ów iąc już o magnatach, którzy mu z pew nością nie m ogli przebaczyć, że nazyw ał ich serca — złodziejskiem i.
Pom im o to w szystko kult Skargi zaczął się już za jego ży cia, bo zacząć się musiał. M ożna było różnie sądzić o jego w alce z protestantyzmem i praw osław iem , o jego poglądach p
nych, o jego uczoności: ale daru genialnej wymowy nie odm a
wiali mu nawet innowiercy, skoro go tyranem dusz ludzkich na
zywali; ci zaś, którzy z blizka patrzyli na jego życie świątobliwe
i na jego miłosierdzie, na jego zbożną pracę społeczną, na za
kładane przezeń banki pobożne i bractwa miłosierdzia, a cóż do
piero ci, którzy jego miłosierdzia na sobie doznali, nie mogli
i sami go nie czcić i czci jego po kraju nie roznosić; dodajmy,
że Ż y w o t y ś w i ę t y c h już za życia Skargi cieszyły się nie
zmierną popularnością.
Na pogrzebie Skargi w y g ło s ił kazanie dominikanin, Fabian B irkow ski. C hw alił jego św iątob liw ość, życie ascetyczne, uczynki m iłosierne, w o g ó le w yn osił p cd niebiosa zakonnika i czło w iek a ; nie zapom niał oczy w iście i o jego w alce z herezyą; o kaznodziei zaś w yraził się, że, „jako Grecya w spom ina sw e g o Jana Z łoto- ustego, Latium Piotra Chryzologa, t. j. Z łotom ów nego, tak Polska nasza m oże w spom inać przez długie czasy Piotra Z łotoustego“. I o tem nie zapom niał Birkow ski, że Skarga był kaznodzieją kró
lew skim , że osiem naście sejm ów w ym ow ą sw oją ośw iecał. Ale
o tem, że w kazaniach sejm ow ych (i w innych) b y ł „prorokiem “, że groził P olsce upadkiem, nie w sp om n iał; w idocznie, że w sp ó ł cześni nie przyw iązyw ali w agi do ow ych „pogróżek“. O piękno
ści stylu i języka także nie w sp om n iał: kto w ie, może go już
raziła trochę ich nadzwyczajna prostota. Co jeszcze na szczególną w kazaniu B irkow skiego zasługuje uw agę, to pierw iastek l e g e n d o w y : dow iadujem y się, że, w ła śn ie w chw ili zgonu Skargi w Krakowie, w C zęstochow ie „zgasła św ieca w o sk o w a , biała, którą sam urobił, aby przed obrazem Najświętszej Panny Maryi, który tam jest, zgorzała“.
Otóż to kazanie, które Birkowski niebaw em rozszerzy (na podstaw ie dyaryusza Skargi) i o g ło si drukiem, b yło w XVII wieku głów nem źródłem, z którego czerpano w ia d o m o ści o życiu i p o staci Skargi, a przez to — obok Ż y w o t ó w Ś w i ę t y c h — niejako kamieniem w ęgielnym jego kultu w tem stuleciu. Zasilał s ię obficie kazaniem B irkow skiego i Starow olski i autor Ż y- w o t u (który nadto korzystał z W ielew ickiego) i Pruszcz i Odro w ąż Pieniążek. D orzucano jednak od sieb ie różne szczeg ó ły : Sta row olski np. w spom ni o m iłości Skargi ku językow i ojczystem u; autor Ż y w o t u op ow ie szc zeg ó ło w o (za W ielew ickim ) o u n ice stw ieniu przez jezuitów i Skargę zam iarów tolerancyjnych sejmu
1606 roku; Pieniążek nie poprzestanie już na porównaniu Skargi
z Janem Złotoustym i p ow ie, że był
praedicatione Joannes, spi
ritu Elias, doctrina et zelo Paulus
i t. p Narastała i legenda : oto Pruszcz, m ów iąc, że ciało Skargi sp oczyw a w Krakowie, w k ościele śś. Piotra i Paw ła, zapew nia, że „dwa palca od prawej
ręki do tych c z a só w są całe, te, którem pism a św ięte p isa ł“. Ale to w szy sk o — tylko dodatki: rysów i s t o t n у с h, któ- reby charakterystykę Skargi, podaną przez B irkow skiego, czem ś
zupełnie nowem w zbogacały, niema w tem, co o Skardze w w ie ku XVII pisano. Zarzuty innow ierców — w miarę szybkich p o stęp ów reakcyi katolickiej — milkną prawie zupełnie po śm ierci
Skargi; nazw a
praecipuus turbator Reipublicae
na długo utonęław morzu niepam ięci. Zapomniał także w iek XVII o tem, że Skarga b y ł nie tylko kaznodzieją, ale i pisarzem politycznym ; nie w ie dział, że W z y w a n i e d o p o k u t y to tylko streszczenie К a-
z a ń s e j m o w c h ; zresztą pogróżki w e W z y w a n i u brał
z p ew n ością jeszcze mniej do serca, aniżeli w sp ółcześn i : w ierzył przecie, że Polska jest narodem wybranym, szczególnie przez B oga i N ajśw iętszą Pannę um iłow anym ; piękności zaś stylu i języka i w ogóle estetycznej w artości pism Skargi nie m ógł należycie ocenić w iek zepsucia sm aku; co najwyżej m ógł się p ozn ać ma
tem, że w pism ach sw ych unikał Skarga
subtilitates et acutae di
cacitatis lenocinia, quae susurrant aliquid palato, non dicunt cordi.
(Odrowąż Pieniążek).
Ze w szystkich stron działalności Skargi w ysunęła się w wieku XVII na sam o czoło w alka z innowierstwem ; ta jedna w artość, jeżeli nie zgasiła, to w każdym razie przyćmiła w szystkie inne.
Naw racanie tych, którzy byli
machiavelistica fraude imbuti
(Sta-row olski);
fortissimum athletam religio catholica haeresibus profli
gandis experta est
( Vi t a R. P. P e t r i S k a r g a ) ; „odszczepień- stw em greckiem po w szystkie czasy brzydził się bardzo“, nie dop u ścił do obw arow ania konfederacyi w arszaw skiej (Pruszcz) ;
contra... gigantes Philysteos unus hic in funda et lapide Verbi Di
vini praevaluit David, unus hic Thesbites, spiritu Dei armatus, in
genti numero confisos Baal occidit prophetas
(O drowąż Pienią żek ): oto co p oczytyw ał Skardze za największą zasłu gę w iekXVII. I nie m ogło być inaczej w stuleciu, w którem rząd dusz
polskich sp o cz y w a ł g łó w n ie w rękach fanatycznych jezuitów.
Tak więc dochodzimy do wniosku, że kult Skargi w wieku
XVII był wogóle jednostronny.
Pew na zmiana dokonyw a się dopiero w wieku XVIII : kult
Skargi staje się nieco różnostronniejszym, a to pod w pływ em no w ych prądów um ysłow ości.
Zrazu w praw dzie, w czasach Saskich i jeszcze w p ierw o tnych latach Stanisław ow skich, głów n ą, najm ocniejszą jego p o d staw ą jest po daw nem u w alka z różnow ierstw em . Niesiecki chwali
Skargę za to, że się heretykom murem staw iał. „Przeciwko he
retyckim impetom i szturmom . . . m ocny i nieustraszony ducho
w n y rycerz“ : tak nazyw a go Chreptowicz, którego ofiarności
(a staraniom jezuitów) zaw dzięczam y zbiorow e w ydanie pism
Skargi w r. 1738; a „Muza tegoż W ielebnego M ecenasa“ tak .śpiew a „na p och w ałę apostolskich prac“ Skargi:
Kult Skargi. 5 1 9
Gdy heretycka śmiałość i zawziętość, Opór i sroga w uporze zaciętość Kościelną jedność rozrywa i targa,
Wychodzi na plac z Słowem Bożem Skarga... Gromadnym sektom i ich mistrzom sprzecznym Prawdą, jak mieczem, odciął obosiecznym... Bądź Bogu chwała, sektarzom zniewaga, Że heretyków tak Skarga przemaga... Prawieś duchowny jest Chrystusów łowiec, Gromiący wilki od kościelnych owiec.
I książę generał ziem podolskich (w sw oich dodatkach do H i s t o r y i n a u k w y z w o l o n y c h Carlancasa) poczytuje Skar dze za zasłu gę, że „kacerstwom kalw ińskim , aryańskim, greckim... na w ielkiej był przeszkodzie“ ; z w ielkiem uznaniem, naturalnie, odzyw ają się o tej stronie działalności Skargi i ksiądz Jarosze wicz w sw ej M a t c e Ś w i ę t y c h P o l s c e , (gdzie, m ów iąc na wiasem , p ow tórzył legendę XVII wieku o dwu palcach u prawej
ręki), i jezuita R ostow ski, który go
magnum religionis in Polonia
columen
nazyw a, i ksiądz Konstanty B o g u sła w sk i i, w cześniej jeszcze, autor przedm ow y do Ż y w o t ó w Ś w i ę t y c h , który p i sze, że „nie b y ło rodzaju kacerzów , z którym iby nie w ojow ał: z Aryany, Zw ingliany, W iklefisty, Lutrami, Kalwinami i innymi od szczep ień ca m i“ .Lecz już w czasach Saskich, a cóż dopiero za Stanisław a Augusta, zaczęto się poznaw ać na e s t e t y c z n e j w artości pism Skargi; czytyw ano je bow iem już nie tylko dla nauki, dla pożytku, ale i dla p r z y j e m n o ś c i . Oto już w przedm owie do w ydania pism Skargi z r. 1738 czytam y, że ta k sięga „z uw agą czytają cem u zasmakuje, jako w ustach głod n ego chleb przyjemny, za- słodnieje, niby m iodopłynna manna, ukaże pożyteczny sw ój sku tek, jak w żołądku chorego pożyteczne lekarstw o“. I Czartoryski wyrazi się, że Skarga „jest jeden, który w każdym czasie każde
mu z pilnością go czytającemu p o d o b a ć s i ę m oże“. Jakoż
R ostow ski (który chwali kazania Skargi już nie tylko za
lax
quaedam praecipua
itractandorum artificium animorum,
ale także zapartium orationis distributiv a)
św iadczy, że jezuici na Litwie czy tują kazania w każde św ięto, przy stole, i nasycić się niemi nie m ogą,adeo in illis iucunditas cum utilitate multiplex est ас varia.
Autor zaś wspom nianej przedm ow y do Ż y w o t ó w Ś w i ę t y c h nie sam ą tylko „gruntowność i d ostojn ość“ w opow iadaniu S łow a B ożego, ale i m iłą prostotę w pism ach Skargi w id ział: „Nie najd z ie s z nic naciągnionego, nic w ym uszonego, nic
nastrzępio-n ego, a sam a o w a nastrzępio-naturalnastrzępio-na p otoczystość, d osad nastrzępio-n ość i jasnastrzępio-ność, jako jest czytającem u miła i powabna i po kilkakrotnem czyta niu nie uprzykrzona, tak naśladującym acz się w idzi być łatw a, nie wiem atoli, jeśli od którego była k iedy d oścign ion a“. G
olań-ski staw iał Skargę, jako m ów cę, na równi z M assillonem , B ossu e- tem i Bourdaloue. Krasicki nazyw ał go wielkim mężem, którego najodleglejsza potom ność sław ić pow inna; poznał się, bodaj czy nie on pierw szy, na j ę z y k u Skargi i zalecał w czytyw anie się w jego pism a każdemu, kto tylko dobrze po polsku chce m ów ić albo pisać; nie dziw, że w bibliotece p a n a P o d s t o l e g o n i e brakło pism Skargi, „tchnących duchem apostolskim , w poważnej prostocie pełnych wybornej nauki“. A za przykładem P a n a P o d - s t o 1 e g o, kupiła je sobie i P a n i P o d c z a s z y n a (ks. Kra jew skiego).
Nie d osyć na tern. Zaczął się w iek XVIII poznawać nie tylko na piękności formy i języka Skargi, ale także na jego m ądrości politycznej. Już Chreptowicz rozum iał, ż e w j e g o pismach „chw a
leb n e zawierają się środki“ „do utrzymania“ zarówno „religii
św iętej“, jak „ p o r z ą d n e j R z e c z y p o s p o l i t e j “, że „tu do spraw w ojennych potrzebne podają się przestrogi, tu do napraw y ob ycza jó w skuteczne opisują się sp o so b y “. Wyraźniej jednak i silniej uw ydatniło się uznanie dla m ądrości politycznej Skargi dopiero podczas sejmu czteroletniego, t. j. w dobie odrodzenia politycznej m ądrości; dow odem tego jest nie tyle jeszcze broszurka księdza P ilchow skiego, (który nazyw a Skargę „najżywszym cza só w sw o ich grom cą“ i słusznie broni go przed nieuspraw iedliw ionym za
rzutem autora pisma O p o d d a n y c h , jakoby on naw et nie
bronił ludu przed uciskiem), ile zw łaszcza w ydanie (w W arsza
w ie) K a z a ń s e j m o w y c h , pierw sze o s o b n e i pierw
sze — od roku 1600 — c a ł k o w i t e w ydanie, bez pom inięcia usuniętego przez oportunizm jezuicki kazania o monarchii.
Lecz w iekiem w szechstronnego i najbujniejszego kultu Skargi w społeczeń stw ie polskiem jest dopiero wiek XIX. N ie trudno zrozum ieć, dlaczego. W tern dopiero stuleciu mogła pow stać i utrwalić się wiara, że Skarga, duchem w ieszczym i m iłością ojczyzny natchniony, przepow iedział P olsce w szystkie jej nieszczę ścia, że był p r o r o k i e m n a r o d o w y m ; i ta wiara w łaśnie w Skargę, jako proroka, to najmocniejsza podstaw a jego kultu w XIX stuleciu, to aureola m istyczna, którą serca polskie opro m ieniły tę postać. W szystkie inne wartości Skargi — jego dzia łalność kościelno-polityczna i społeczna, jego piękność moralna, jego talent kaznodziejski i pisarski, jego język w sp a n ia ły — nigdy nie zdołałyby stw orzyć jego k u l t u w ściślejszem , religijnem, albo raczej religijno-patryotycznem, znaczeniu tego wyrazu, gdyby nie ow a wiara, że Skarga to prorok, który na dwa wieki przed upadkiem P olsk i przepow iedział jej tę klęskę. Czy takie pojęcie o Skardze całkow icie odpow iada rzeczyw istości ? czy jego jasno w idzenie nie jest czasem l e g e n d ą ? Niew ątpliw ie, ale w łaśnie
legenda jest zaw sze najpotężniejszą dźwignią kultu ! Ta zaś le
genda m u s i a ł a pow stać w XIX wieku, nie stw orzył jej ten lub
ó w — ani M ickiewicz, ani naw et Matejko; urodziła ją niew ola
narodu, na który „nastąpił postronny nieprzyjaciel“. I ze w szy st kich legend polskich XIX w ieku legenda o jasnow idzeniu Skargi jest najbardziej — narodową...
N ie odrazu zresztą po utracie niep od ległości oprom ieniono Skargę aureolą natchnionego proroka. W oronicz cenił w nim i u w ielbiał raczej chrześcijanina, kaznodzieję, teologa, naw et d zie jopisarza i filozofa, aniżeli jasn ow id zącego, natchnionego proroka
n ieszczęść narodow ych; tak sam o i jezuici p o ło ccy (którzy
w r. 1808 w ydali kazania przygodne i pism a różne Skargi — dla pożytku narodu polskiego, p ozostającego, jak pisali w przed m ow ie, „pod mądrem i błogoskłonnem panowaniem rosyjskiem “). Alojzy O siński, autor pierw szej monografii o Skardze, napisanej, i wydanej dla uczczenia dwusetnej rocznicy jego śm ierci, m ówi w praw dzie, że Skarga „przekładał niebezpieczeństw a, w iszące nad ojczyzn ą“, ale nie nazyw a go prorokiem, na czo ło jego zasług w ysuw ając zasługę około języka i zalecając gorąco rozczytyw a nie się w jego pism ach.
W ogóle w pierw szych latach porozbiorow ych, przed r. 1831, ceniono w praw dzie Skargę już bardzo w y so k o , ale nadew szystko za jego język : tak m usiało być w epoce, kiedy — za przew odem K opczyńskiego — p ielęgn ow an ie m ow y ojczystej poczytyw ano za jeden z najważniejszych środków ocalenia n arod ow ości, a przeto
niemal za najśw iętszy ze w szystkich obow iązków narodow ych.
Chwalił w ięc „bardzo dobrą“ „polszczyznę “Skargi Kołłątaj. W W il nie Jan Śniadecki unosił się nad pięknością jego języka, m ówiąc, ż e „jest całkiem językiem Biblii, ale tak oprawionym w tok polski, jakby język nasz b ył oryginalnym językiem Pism a B o ż e g o “ ; w tó row ał Śniadeckiem u Euzebiusz Słow acki: „Niem asz... w e w szy st kich prawie pism ach Skargi jednego wyrazu, któregoby teraz użyć nie m ożna, jednego kształtu m ów ienia, którym by w zgardził naj lepszy z teraźniejszych pisarzów “. W W arszaw ie do gorących w ielbicieli w ym ow y i języka Skargi należał, nie bez pew nych zre sztą zastrzeżeń, S tanisław Potocki. P odobnież i Brodziński, cho ciaż bezw zględnym w ielbicielem języka Skargi nie był, zach w ycał
się jego „prostotą poetyczn ą“ i p ięknością biblijną. Krótko m ó
w iąc, dopiero w pierw szych dziesięcioleciach XIX wieku poznano się już w całej p ełn i na Skardze, jako na w z o r o w y m p i s a r z u .
Lecz ceniono go nie tylko za to. Feliks Jaroński poczytyw ał mu za kardynalną zasługę jego walkę z herezyą (inaczej, jak Je rzy Sam uel Bandtkie, który mu w łaśn ie zaczucał nietolerancyę w zględ em różnow ierców , i N iem cew icz, który niechęć sw oją ku jezuitom w o g ó le rozciągał poniekąd na Skargę) ; Siarczyński c e n ił najwyżej jego działalność społeczną i bardzo słusznie w yraził się, że, „gdyby nie m iał Skarga innych praw do nieśmiertelnej pam ięci, sam o zaprow adzenie przezeń Bractwa m iłosierdzia“ i „usta
Kult Skargi. 5 2 3
Skarga był gorącym patryotą i dobrym obyw atelem , tego mu nie odm aw iał, przy całej swojej niechęci ku jezuitom i w o g ó le ku K ościołow i, nawet Stanisław Potocki : pamiętał mu zasługę, że „nieraz przestrzegał zgrom adzony na sejmach naród o klęskach, które na niego wzrastający coraz nierząd miał ściągnąć i p r o- r o c k i m w y w r ó ż y ł j e d u c h e m “, I Brodziński, który, m ó w iąc nawiasem , pierw szy, przed M ickiewiczem , p ochw ycił w cha
rakterze Skargi tę cechę, że się w nim „dwa uczucia, miłości
B oga i ojczyzny“ sta ły „jednem najgodniejszem człowieka uczu ciem “, — i Brodziński p oczytyw ał już Skargę za proroka: „Mó w i o Bogu, jak prorocy, m ów i o P olsce, jak m ówili o Jerozolimie, proroctwa tychże stosuje w szędzie do P olski“. Podobnież Euze biusz Słow acki, któremu zawdzięczam y pierw szy rozbiór K a z a ń s e j m o w y c h (chociaż nie wszystkich), m ów i o „ d u c h u w i d z ą c y m “ Skargi i o „ p r z e p o w i e d z e n i u przyszłych w y p ad k ów “. Za „prorockim duchem natchnione“ uchodziły K a z a n i a s e j m o w e i w oczach Hofmanowej, której popularna roz prawka, um ieszczona w czasopiśm ie dla m ł o d z i e ż y , a za w ie rająca liczne wyjątki z pism Skargi, nie mało się zapew ne przy czyniła do rozpow szechnienia jego kultu.
Rok 1831, jak jest epoką w historyi um ysłow ości polskiej, tak stanowi niezmiernie w ażną datę w historyi kultu Skargi : jest on nie tylko początkiem, ale w znacznej mierze i przyczyną jego najbujniejszego rozkwitu. „Będziecie nie tyło bez pana krwie sw o jej i bez wybierania jego, ale też bez ojczyzny i królestw a sw eg o , w ygnańcy w szędzie nędzni, wzgardzeni, ubodzy, w łóczęgow ie, które p opychać nogam i tam, gdzie w as pierwej w ażono, b ęd ą“. N igdy jeszcze ta straszliw a „pogróżka“ Skargi nie rozbrzm iewała z pew nością w sercach polskich tak silnem echem, nigdy jeszcze wiara w jasnow idzenie Skargi nie w ybuchła w sercach polskich tak potężnym płom ieniem , jak teraz, po klęsce roku 1831, zw ła szcza na em igracyi, — w sercach nieszczęsnych „w ygnańców “ i „ w łó c z ę g ó w “, dla których w izya M ickiewicza i Krasińskiego była dopiero — przyszłością, teraźniejszością była w izya Skargi. A jeżeli do tego dodam y odrodzenie religijne, jakie się wśród w ych od źctw a polskiego dokonyw ało, to ziozuiniem y, dlaczego kult Skargi na em igracyi był tak żyw y; dlaczego tak czcił go i w iel bił W itw icki (on to nie mniej słusznie, jak pięknie, nazwał go cudotw órcą języka polskiego i jego przemożnym panem); dlaczego Sem eneńko marzył o tem, żeby się literatura polska rozwijała i urabiała na Skardze, jako na tym, który „prawdzie Bożej obja w ion ej“, który „idei chrześcijańskiej użyczył najdokładniejszego, najbogatszego, najpiękniejszego języka“.
Lecz najzupełniejszym, najznamienniejszym, najwspanialszym wyrazem kultu Skargi na emigracyi jest prelekcya M ickiew icza z dnia 25 czerw ca r. 1841, w całości pośw ięcona Skardze. Nikt przed M ickiew iczem t a k o nim nie mówił, nikt nie scharaktery
zo w a ł tak w szechstronnie jego postaci i d ziałalności (jako te o loga, polem isty, polityka, kaznodziei, kapłana, patryoty), nikt go tak w ysok o nie w yn iósł. „Skarga nie w yobraża żadnej partyi ani żadnej epoki, odbija się w nim cały kraj, ca ły naród ze swą przeszłością, ob ecn ością i przyszłością naw et, — rodziną Skargi b yła Polska... Skarga miłuje ojczyznę nie dlatego, że jest jego ziem ią rodzinną, ale że jest — jak pow iada — ustanow ieniem B ożem ; B óg stw arza narody, nadaje im różne p osłannictw a, a sto sow n ie do tych mają w ła śc iw e sobie obow iązki ; sło w em narody u Skargi są to jakby osobne stw orzenia, jakby jakieś jestestw a organiczne rozm aitego rodzaju; ....Skarga k ochał i ochrania! P o l skę, jako now ą Jerozolimę, na którą B ó g zlał w ielkie obietnice...
Przepow iada P olsce okropne nieszczęścia... jak najwyraźniej,
jak najdobitniej; p rzy szło ść stała mu przed oczym a w y p i
sana, jakby w k siędze dziejów upłynionych : c z y t a ł j ą o d
d e s k i d o d e s k i . . . Skarga, zdaniem naszem , spełnił id eał
kaznodziei i patryoty; jako m ówca, jako pisarz stoi on na rów ni z B ossuetem i M assillonem , a poniekąd w yżej; ...co go zaś naj
bardziej nad w szystkich... oratorów w ynosi, to ó w d u c h
p r o r o c z y , j a k i e g o z ł o ż y ł d o w o d y t a k n i e z a p r z e c z o n e i t a k j a s n e “. Czy w szystkie te sądy M ickiew icza są słuszne, bezstronne, czy czasem , np. kiedy mówił, że „Skarga nie w yobraża żadnej partyi“, albo że „narody u Skargi są to jakby osobne stw orzenia“, nie p rzelew ał w duszę Skargi swojej w ła snej duszy, — to inna spraw a: d osyć, że prelekcya M ickiew icza stanow i w historyi kultu Skargi pozycyę niezmiernie ważną, że jest — po kazaniu B irkow skiego, a przed obrazem Matejki — najjaśniejszą aureolą, oprom ieniającą pam ięć Skargi.
I w kraju, nie tylko na em igracyi, cześć dla Skargi po roku 1831 w zm ogła się i rozszerzyła: w 50.000 egzem plarzy ukazało się i rozeszło w ydanie Ż y w o t ó w Ś w i ę t y c h , a w ydanie to nie jed yn e; dzięki temu to dziełu, które Henryk Rzewuski na zw ał najpoetyczniejszem pism em polskiem , Skarga p oszed ł m ię dzy lud !
Że s ło w o M ickiewicza nie m ało zaw ażyło na szali rozstrzy gających o w szelkim w o g ó le kulcie są d ó w p o p u l a r n y c h , to nie ulega żadnej w ą tp liw o ści: w pism ach o Skardze i w p od ręcznikach historyi literatury znajdą się nieraz w yp isan e d o s ło w nie sądy M ickiew icza, np. o patryotyzm ie Skargi. Lecz stw ier dzić trzeba, że sło w o M ickiew icza b yło jedynie potężną dźwignią,
ale nie źródłem kultu Skargi w kraju po roku 1831 ; źródłem
były, oprócz dawnej tradycyi, n ow e nieszczęścia, i one to, jako najw iększą w artość Skargi, w y su n ęły jego dar proroczy i p ło mienną m iłość ojczyzny.
I niezm iernie znamienną jest rzeczą, że się zaraz w roku
1831, w roku klęski, ukazały w osobnem wydaniu K a z a n i a
Skargi : „Ten, który dwory m onarchów apostolskiem i cnotami, św iat chrześcijański gorliw ością, biblioteki uczonych nauką, T o w arzystw o chw ałą, duszą niebo napełnia, Skarga, mistrz i ozdoba kapłaństw a, grom ca niezgod i bezpraw iów , niezbożnym prawom, jako chorągwiom rozbójniczym, szed ł na czo ło “. W tym to du
chu, w duchu apoteozy, pisano o Skardze pow szechnie. Były
w praw dzie wyjątki, odzyw ały się czasem g ło sy nie tylko um iarko w ane, ale naw et w ręcz niekorzystne. M aciejowski (a za nim jego plagiator Rogalski) m ówi o korzyściach, ale i o szkodach, jakie Skarga przyniósł P olsce; przyznawał łaskaw ie, że „w żyłach tego jezuity płynęła zaw sze krew p olsk a“, ale zarzucał mu oportunizm „w e św iatow ej p o lity ce“ oraz nietolerancyę („wszystkich roda ków, co nie po rzymsku wierzyli, w ytępić ch ciał“); pom aw iał Skargę, że, jeśli „od przemocy panów chciał m ieć uw olnione ch ło p stw o “, to „dlatego, że ci taką w iarę kazali w yznaw ać pod danym , jakiej sam i byli zw olennikam i“ (!!); na unię religijną za patrywał się Skarga, zdaniem M aciejow skiego, „z m ylnego sta n ow isk a“, szło mu bowiem o zjednoczenie K ościołów nie w du chu, tylko w św ieckiem zw ierzchnictwie papieża. M ajorkiewicz protestow ał przeciw ko apoteozow aniu Skargi, m ów iąc, że „cenić“ go „bezwarunkowo, cenić i tam, gdzie nie tylko nie wart p o chwały, ale gdzie nawet zasługuje na naganę, jest śm iesznością, t. j. więcej nawet, niż n iedorzecznością“ ; protestow ał i przeciwko nazywaniu filozofem tego, który nie posiadał nauki i „nie w d aw ał się nigdy... w badania krytyczne zasad praw dy“ (!!), który nadto Opatrzność Boską upatryw ał głów nie w „cudach i przypadkow o ś c i“, co jest nie filozofią, tylko „obłędem rozumu ludzkiego“ ;
„brakiem w ykształcenia w y ż sz e g o “ tłum aczył sobie i nietoleran cyę Skargi. Edward D em bow ski cen ił w ysok o K a z a n i a S e j m o w e , ale nie m ógł darować ich autorowi, że „dalekim b y ł od p o stęp o w o ści“ (!!). Józef Ł ukaszew icz oskarżał Skargę, że „nie tylko uspraw iedliw iał bezprawia rozpasanego motłochu, ale na w et zachęcał niejako“ do nich.
Otóż te w szystkie i inne jeszcze nieliczne g ło sy były od osobnione, a przynajmniej m ilkły w chórze g ło só w , śpiew ających Skardze hym ny pochwalne.
Hymnem pochwalnym jest nietyle jeszcze rozprawa Meche-
rzyńskiego (ząsługująca na miano pierwszego s t u d y u m litera
ckiego o Skardze), ile nadewszystko obszerna, dwutomowa mo
nografia Dzieduszyckiego, praca, przez obfitość nagromadzonych
źródeł, cenna, ale zarówno w wielu sądach autora o Skardze,
jak w ogólnem jego stanowisku, którem jest, że „to tylko(U) jest
nasze, to narodowe, co katolickie“, — ciasna i stronnicza, no
sząca na sobie wyraźne piętno tej reakcyi, która tamowała myśl
polską po roku 1848; w historyi kultu Skargi ma książka Dzie
duszyckiego, obok tego, że jest apoteozą Skargi wogóle, to je
szcze znaczenie, że ona to, jeśli może nawet nie stworzyła, to
w każdym razie rozkrzew iła i w w ielu um ysłach utrwaliła now ą l e g e n d ę — o tolerancyi Skargi; tę legen d ę do dziś dnia nie którzy uparcie podtrzymują.
Tym dwu pow ażnym badaczom , M echerzyńskiem u i D zie- duszyckiem u, w tórow ali — w apoteozow auiu Skargi — popula- ryzatorowie, p u b licyści, w ydaw cy, poeci naw et. N o w eg o nie p o w iedzieli nic i p ow ied zieć nie m ogli; najczęściej Skargi nie znaii, a niektórzy nawet z p ew n ością na oczy nie oglądali jego pism ; powtarzali tylko rzeczy i sąd y daw ne, ubierając je w błyskotliw ą szatę, prześcigając się wzajem nie w ogólnikach i frazesach. O pro mieniano blaskiem c a ł e g o Skargę : człow ieka i patryotę, ka płana i obyw atela, teologa i polityka, pisarza i kaznodzieję. „Był jezuitą, ale w prostocie ducha w id ział tylko piękną stronę s w o jego zgrom adzenia, zanadto ś w i ę t y , aby w ierzył w m ożność i go d ziw o ść pobożnej intrygi“, — „w ś w i ę t y c h źrenicach sam nie mając skazy, nie m ógł jej dojrzeć na sercach sw ych braci“ (Syrokom la); „ c a ł y s w ó j w i e k p r a c o w a ł n a d d o b r e m l u d z k o ś ci , staw ał w obronie najświętszej dla człow ieka reli
g ii“
(Przyjaciel Ludu)
; był w i e l k i m f i l o z o f e m , ale nieszkolnym, i dobrze, że nim nie był, bo „lepsza prosta bezm yśl ność od pajęczej filozofii szellingow skiej lub heglow skiej tkaniny“ (przedm owa do Ż y w o t ó w Ś w i ę t y c h w wydaniu T urow sk ieg o ); m ów ca złotousty, język cudownej piękności, prorok nie szczęść narodow ych, duch w ieszczy i t. d. i t. d. : oto próbki p o pularnych sąd ów o Skardze, które, w ła śn ie dla tego, że p opu larne, w o ln o p oczytyw ać nie tylko za w yraz i miarę, ale także za w ażny czynnik jego kultu.
Bardzo w ażnym także czynnikiem był, biorąc w rachu bę zasłużoną pow agę badacza i w ielką popularność pisarza, — sąd Bartoszew icza, sąd, który jest także — apoteozą: „B ył Skar ga z r z ę d u t y c h l u d z i , k t ó r y c h c z a s a m i d a j e 1 u- d o m O p a t r z n o ś ć , by strzegli dróg Pańskich, aby prosto w ali b łędne ścieżki,... był to p r o r o k s w e g o n a r o d u “; „sta nął w roli p o s ł a ń c a b o s k i e g o do narodu“ ; „ ś w i ę t y c z ł o w i e k za ż y c ia “ ; „był to taran potężny, który gruchotał mury niepraw dy jednem skinieniem czarodziejskiego s ło w a “; „ c o ś b o s k i e g o ustami jego m ó w iło “.
Rok 1863 przyniósł z sob ą n ow ą klęskę, która zadała kłam tęczow ym w izyom m esyanicznym , a natomiast zdaw ała się stw ier dzać okropną prawdę straszliwej w izyi Skargi i fakt jego jasn o w idzenia. Nie dziw , że kult jego, jako proroka i patryoty, nie tylko nie ustał, ale, przeciw nie, w zm ógł się bardzo, stanął na sw oim szczycie, a na szczyt w prow adził go Matejko sw ojem K a z a n i e m S k a r g i . Obraz ten to już nie tylko najwspanialsza aureola pam ięci Skargi, to zarazem s a n k e y a jego kultu. Rozu mie się, że, podobnie jak M ickiew icz w prelekcyi paryskiej, tak i Matejko w sw ym obrazie w lał w postać Skargi sw oją w łasną
duszę, — sw ój w łasn y ból patryotyczny, sw ój w łasny niepokój 0 przyszłość: dość, że odtąd naprawdę chyba do wyjątków na leżą te serca polskie, które są zdolne wyobrazić sobie Skargę, jako nie proroka, jako nie posłańca boskiego, jako nie św iętego człow ieka, sło w em w yobrazić go sobie innym od tego, jakiego nam objawił geniusz Matejki, — z twarzą, na której obok św ię tości, natchnienia i jasnow idzenia, maluje się ból straszliw y, z rę kami w zniesionem i w górę, z rozpaczliwym okrzykiem na ustach : ..Cóż mam z tobą czynić, nieszczęśliw e k rólestw o!“, z wichrem Bożym w siw ych w łosach .
Obrazem to Matejki nad ew szystk o tłum aczy się, dlaczego sądy o Skardze, zw łaszcza w pism ach i książkach popularnych, stają się jeszcze bardziej uczuciow e, aniżeli przed rokiem 1863. Sądy niekorzystne, np. Lewestama, albo przynajmniej umiarkowane, np. Felicyi Boberskiej, której uwielbienie dla Skargi nie przeszka dzało jednak przyznać, że i on „nie był w olny od nietolerancyi jezuickiej w rzeczach w iary“, chociaż „nigdy nie dochodził fana tyzm u“, — takie sądy stają się coraz rzadszemi. Nierównie czę stsze są takie np., że Skarga „to w i e l k a g w i a z d a na fir mamencie narodowej teologii i s ła w y “ (L. Rzepecki), to „praw dziw y a n i o ł w l u d z k i e m c i e l e dla cierpiących i b ied n ych “, „praw dziw y m i s t r z n a s z , którego cudnemi naukami, niby m lekiem życiodaw czem , karmiły się, karmią i karmić będą dale kie Polski p ok olen ia“; że język Skargi jest „prosty, ale przytem dziwnie piękny, czysty, jak łza, światły, jak promień słoneczny,
dźw ięczny, jak g ło s dzw onu“ (Chociszewski^) ; że, „jako natura
naw skroś poetyczna, m iew ał w i e s z c z e w i d z e n i a , które go ...czyniły prawdziwym prorokiem sw eg o społeczeństw a“, że „miał tolerancyjne usposobienie, w yższe nad w iek “ (Dubiecki), i t. d. Piękna i w ym ow na charakterystyka Skargi pióra T arnow skiego, głoszon a zrazu przez szereg lat z katedry uniwersyteckiej, później ogło szo n a drukiem w H i s t o r y i L i t e r a t u r y , a w skróceniu w bardzo popularnym podręczniku szkolnym , — ta charaktery styka, także mocno zabarwiona pierwiastkiem uczuciowym , jest najwym owniejszym po roku 1863 wyrazem, i zapew ne, ważnym
czynnikiem rozpow szechnienia czerpiącego w obrazie Matejki
noWą, a potężną siłę kultu Skargi. Na specyalne studya o K a z a n i a c h S e j m o w y c h , Bobrzyńskiego i Tarnow skiego, w i zya Matejki także, jeśli się nie mylimy, nie pozostała bez zna cznego w pływ u.
Tak się przedstawia — w ogólnym zarysie — historya kultu
Skargi w ciągu trzech wieków. Czystość moralna, świątobliwość
1 m iłosierdzie człow ieka i kapłana; ascetyzm zakonnika; działal n o ść społeczna ; niezachwiana w ierność K ościołow i katolickiemu i w ytrw ała walka z różnowiercami ; płom ienny patryoiyzm i dzia łaln ość polityczna; tolerancya i bezpartyjność ; wielki rozum i g łę boka nauka; olbrzymi talent kaznodziejski i pisarski; w spaniały
język; różnorodne pism a, uczone i popularne; dar jasnow idzenia: oto szereg głów n ych w artości — rzeczyw istych i legen d ow ych ,
n iew ątp liw ych i w ątpliw ych, dodatnich i ujemnych — , które
czczono w Skardze, a których źródłem jest nie tylko on sam, nie tylko jego w łasna bogata dusza i róźnostronna działalność, ale także — jak to w ykazują dzieje k ażdego w o g ó le kultu — w ła sn e p ogląd y i uczucia, w ła sn e upodobania i um iłow ania, w ła sne pragnienia i id eały czcicieli, którzy najczęściej w kładają sw e w łasn e, p osiadane albo pożądane w artości w duszę tego, który sobie z tego lub innego pow odu na to zasłużył.
W ogóle każdy kult płynie z duchowej potrzeby człow ieka nie tylko uśw iadom ienia sob ie w łasnych w artości, ale także ich pow iększenia i pom nożenia, co w ięcej, z potrzeby ich o b j e k t y -
w i z a c y i , ich p r z e n i e s i e n i a p o z a s i e b i e , przyczem
niezm iernie ważną rolę odgryw a w tym p rocesie nie sam a indy w idualność człow iek a, ale i chw ila dziejow a, która sprawia, że człow iek w postaci, którą czci, odkryw a niepostrzeżone, nieod- czute w innej chw ili dziejow ej w artości (rzeczyw iste albo fikcyj ne). Że tak jest istotnie, o tem św iadczy, pom iędzy innemi, trzyw iekow y kult Skargi w sp ołeczeń stw ie polskiem , kult, który, jak w id zieliśm y, różne przechodził koleje, a to w najściślejszym związku z ogólnym i prądami u m ysłow ości i w o g ó le życia p o l skiego.
Ten kult, który jest niezbitym faktem historycznym , istnieje i dzisiaj : kto o tem wątpił, ten chyba w ątpić przestał — w łaśnie w roku bieżącym , jubileuszow ym , kiedy to napisano się już i w ciąż się jeszcze p isze o Skardze tyle, co nigdy przedtem. Lecz nigdy jeszcze przedtem nie zarysow ały się z taką, jak dzisiaj, jaskraw ością dw a przeciwne ob o zy : b e z w z g l ę d n y c h w iel bicieli i b e z w z g l ę d n y c h przeciw ników .
„Skarga to w najw znioślejszem polskiem sło w ie najw znio ślejszy p olsk i duch i najmędrszy rachunek p olsk iego sum ienia; B óg daje takich ludzi ;... pamiętajmy, w eźm y to do serca, że ten najw znioślejszy duch polski, duch m iłości ojczyzny, p ołączon y jest nierozerw alnie i śc iśle z duchem katolickim,... uczy, przypomina, wbija w sam ą głębię serca, że te duchy rozdzielone nie są, że w ierność katolickiem u K ościołow i jest dopiero doskonałością* d u cha polskiego, jego siłą żyw otną, warunkiem i rękojmią jego przy sz ło śc i“ (Tarnow ski). „N iechby ten p o s e ł n i e z j e d n e g o p o w i a t u , ten, który m iał p o s e l s t w o o d P a n a B o g a , jako zadośćuczynienie za to, że go nie usłuchali w sp ółcześn i, stal
się w śród nas ś w i e c ą c i e m n y c h , n iechby znalazł przystęp
do w szelkich dusz, sejm ujących o k o ło dobra o g ó ln e g o i naprawy
rzeczy p osp olitej“ (Kazimierz M orawski). „Jeśli cośk olw iek na
zw ać m ożna ze słu szn o ścią arką przymierza m iędzy dawnemi a dzisiejszem i laty, to przedew szystkiem nazw ać trzeba rocznicę Skargi ; ze w szystkich postaci naszej politycznej historyi jeden
Kult Skargi. 5 2 9
Skarga ma w sw oich rysach ten stygmat, który sprawia, że dla porozbiorowej Polski oń jedyny z całej przeszłości jest postacią
ży w ą “ (ks. Paw elski <5.
J ).
T o pierw szy obóz.„Nie, my dziś pod żadnym pozorem nie m ożem y się zg o dzić na to, by szczepiono kult człowieka, którego idea jest tak fatalna i tak niestety aktualna; nie możemy też w idzieć w Skar
dze c h a r a k t e r u c z y s t e g o , j a k ł z a , ale księdza prze w rotnego postrzegam y, który, mając słodkie sło w a ew angelii na ustach, kazał heretyków b i ć w g ę b ę i pogrom y nazyw ał z e- s ł a n e m i p r z e z P a n a B o g a . I nie możemy dalej nazw ać g o j e d n y m z n a j w i ę k s z y c h p a t r y o t ó w , j a k i c h p r z e z w i e k i P o l s k a w y d a ł a , albowiem człow iek ten fa talny mistrzem był dla posła upickiego i innych w zrywaniu s e j m ów . A piękny j ę z y k ? P ołączenie piękna z brzydotą daje p o tw orność, m ówi estetyka. Czcić mamy Skargi n a t c h n i o n ą w y m o w ę ? Ależ on... oddał ją na służbie z ł e j s p r a w i e ! Przestańmy być czcicielam i formy z pom inięciem treści i entu- zyastam i dla pięknych słów ek, pokrywających paskudne czyny !“
(Myśl Niepodległa).
„Pod sztandarem imienia Skargi stanąć niem ożem y. A gd y żałobą jego czarnego jezuickiego habitu,
w brew naszej w oli, chcą nas odziać i w pow szech n ą jednom yśl n ość nas w tłoczyć, potrafimy ów t e r o r y z m b e z r o z u m u odeprzeć, choćby po waszej stronie, apostołow ie bezmyślnej je dnom yślności, stan ęły przeciwko nam wszystkie polskie przywary i grzechy... N ieszczęściem stała się dla narodu św ią to b liw o ść i cierpienie Skargi, albow iem naród wzamian za te zalety serca
i w yobraźni odpłacał mu zaufaniem do jego rozumu, do jego
przekonań, do jego polityki“
(Prawda).
„Profesor hr. T arnow ski...nawołuje naród, by w ierzył w bezwzględną słuszność każdego sło w a Skargi, by dziś jeszcze, c h o ć p ó ź n o , a l e z a w s z e j e s z c z e n i e z a p ó ź n o , oddał się pod kierow nictw o duchow e nieboszczyka, ponad miarę istotnych zasług oprom ienionego aure olą św iętości przez tradycyę, legendę i sztukę polską. D latego w łaśnie, że ideow ą su k cesyę Skargi dzierżą w naszym kraju po tężne w pływ am i obdarzone jednostki, stronnictwa, instytucye, — złowróżbne w idm o kaznodziei sejm ow ego nie przestało być gro- źnem, a przeciw jednom yślnem u kultowi n a c z e l n e g o w i
c h r z y c i e l a R z e c z y p o s p o l i t e j protestować n ależy“
(Iza M oszczeńska). To obóz drugi.
D osyć chyba tych przytoczeń, aby się jaskrawo uwydatniło biegu n ow e przeciw ieństw o dwu p ogląd ów dzisiejszych na Skargę. W pewnej mierze istniało to przeciw ieństw o już w XIX wieku, ale biegunowem nie było; ci bow iem nawet, którzy, jak M acie jow ski, nie szczędzili Skardze różnych zarzutów, nie zam ykali je dnak już nie tylko oczu, ale nawet i serc, na dodatnie cechy jego postaci i działalności. D zisiaj inaczej. Dzisiaj przeciw nicy Skargi po w iększej części wpadają w skrajną ostateczność : już to p o
w od ow an i nienaw iścią czy niechęcią w zględem tej idei naczelnej, która przyśw iecała całej w o g ó le działalności Skargi, (bo nie tylko k ościelnej, ale także społecznej, politycznej i literackiej), już to przekonani, że ta idea była zgubna dla państw a polsk iego i jest do dziś dnia zgubna dla narodu polskiego, — potępiają w czam buł i p o sta ć i p og lą d y i czyny Skargi, nie tylko przezywając go
poprzednikiem i mistrzem S iciń sk iego, ale naw et piętnując go
mianem zdrajcy i patrycydy; w zaślepieniu sw ojem posuw ają się tak daleko, że podają w w ątp liw ość tę nawet w artość Skargi, która, takby się przynajmniej zd aw ało, nigdy najmniejszej w ątpli w ości p od legać nie może, m ianow icie piękność jego języka. Raz
jeszcze, takiej skrajności w sądach o Skardze nie b yło jeszcze
nigdy — naw et za jego życia.
Lecz i w ielbiciele Skargi wpadają dzisiaj także po w iększej
części w skrajną ostateczn ość: już to p ow od ow an i głęb ok iem ,
szczerem przekonaniem , że naczelna idea Skargi nie tylko była, ale i jest i będzie zbaw cza dla Polski, już to przejęci, co w ięcej, o l ś n i e n i płom ienną m iłością ojczyzny Skargi i jej w spaniałym wyrazem w K a z a n i a c h S e j m o w y c h , sam i żyw ią i wrśród
innych budzą i szerzą kult dla
całego
Skargi, i to zarów nodla tego Skargi, który ży ł i działał, p isa ł i grom ił za Stefana B atorego i Zygmunta III, jak dla tego Skargi, którego po jego śm ierci urobiła trzyw iekow a tradycya i — legenda XIX wieku, t. zn. legenda o jasnow idzeniu oraz legenda o tolerancyi (i bez- partyjności).
Czyż trzeba jeszcze m ów ić, że jedni i drudzy, w łaśn ie przez sw oją skrajność i bezw zględ n ość, osłabiają, jeśli nie burzą, p rze kazany przez trzyw iekow ą tradycyę kult Skargi, a przynajmniej wykrzyw iają i utrudniają jego d alszy razw ój? Bezw zględni prze ciw nicy Skargi pracują w tym kierunku zupełnie św iadom ie i ce low o ; bezw zględni w ielb iciele pracują w tym sam ym kierunku —■ nieśw iadom ie. Stojąc bowiem twardo i niew zruszenie na stano w isku tej w ątpliw ej „prawdy", że „to t y l k o jest nasze, to na rod ow e, co katolickie“, i, co z tego logicznie w ynika, na sam o czoło w szystk ich w artości Skargi w ysuw ając jego działalność, jako szermierza katolicyzm u, tę stronę jego działalności poczytu jąc mu za najw iększą zasługę nie tylko w obec K ościoła, ale i w obec narodu, — już przez to jedno „kurczą“ i „ cieśn ią“ b ez
w zględni w ielb iciele Skargi jego kult, uniem ożliwiają ■— w brew
własnej intencyi — jego ogólnonarodow y charakter; podtrzymując zaś uparcie, w brew prawdzie historycznej, w brew faktom, w brew
m o ż l i w o ś c i p s y c h o l o g i c z n e j w i e r z ą c y c h l u
d z i XVI w i e k u , legendę o tolerancyi Skargi, broniąc tym s p o s o b e m ... własnej nietolerancyi, której sobie uśw iadom ić, albo też do której się jaw nie przyznać nie c h c ą — zniechęcają do kultu w ielkiego patryoty i kaznodziei niejednego z tych nawet, którzy, rozumiejąc dobrze, że nietolerancya Skargi była — w jego za
w o d zie i w jego zakonie — „koniecznością dziejow ą“, nie mniej przeto pragną szczerze czcić go i kochać — za inne strony jego działalności, za inne pierwiastki jego bogatej duszy. Na tem to stanow isku stał, pom iędzy innymi, B olesław Prus : jego w o ln o m yślność, jego szczerze postęp ow e przekonania nie przeszkadzały
mu być gorącym w ielbicielem Skargi, ale, rozumie się, nie
całe
go',
nie zakrywał Prus oczu na to, czego czcić w nim nie mógł,nie nazyw ał w jego działalności i postaci pierwiastkiem dodatnim tego, co było pierwiastkiem ujemnym, ale też nie zam ykał ani sw eg o niepospolitego rozumu, ani sw eg o polskiego serca na to, co na cześć w Skardze zasługuje, i czcił w nim „przedew szyst- kiem... człow ieka, który już przed trzystu laty najgłośniej, najwy raźniej i najdokładniej sform ułow ał wyrok przeciwko nierządowi R zeczypospolitej, jakiego skutki od kilku generacyi p o n osim y“.
Ale otóż to w łaśnie, że ta zasługa Skargi jego b ezw zglę dnym wielbicielom nie w ystarcza, dla bezw zględnych zaś przeci w ników — nie istnieje. Tak, nie łudźm y się i pow iedzm y sobie szczerze: kult Skargi istnieje i dzisiaj, w wieku XX, ale nie jest już tak jednom yślny, jak dawniej, przestał już być kultem ogólno narodowym .
Jak będzie w przyszłości? czy kult Skargi będzie m iał kie dy jeszcze charakter ogólno-narodow y ? a przedew szystkiem czy w ogóle ma przyszłość przed so b ą ? czy nie okaże się, że b ył tylko... om yłką dziejową albo nawet obłędem , grzechem narodu względem sam ego siebie, jak to się niektórym zdaje?
Bądźm y spokojni ! Zbyt królew ską duszę miał Skarga, iżby w niej kiedykolw iek zabrakło pierw iastków , godnych narodo w e g o , ogólnonarodow ego kultu. Prawda, kult ten w przyszłości zależeć będzie już nie tylko, jak dotychczas, od czynników uczu ciow ych, ale także od racyonalnych, a mianowicie od badań kry tycznych nad życiem , charakterem i działalnością Skargi, badań, które, z natury rzeczy, poddadzą w szystkie pierwiastki i podstaw y d otych czasow ego kultu rewizyi krytycznej.
Badania te już się, nakoniec, zaczęły, — tak: n a k o n i e c , bo dopiero za dni naszych. D ziw na rzecz. Kult M ickiewicza, po w szechniejszy przecie i silniejszy od kultu Skargi, nie zd o ła ł je dnak przeszkodzić temu, że się już w XIX w ieku ukazał cały szereg prac o M ickiewiczu ściśle krytycznych : tym czasem o Skar dze nie b yło w w ieku XIX a n i j e d n e j pracy, którąby ściśle krytyczną nazw ać można, nie wyjmując ani rozbioru K a z a ń s e j m o w y c h pióra Bobrzyńskiego i Tarnow skiego, ani nawet monografii D zied u szyck iego, która się pod w zględem krytycyzmu naw et rów nać nie m oże z monografiami C hm ielow skiego i Kallen bacha o M ickiew iczu. W iek XX dopiero zaczyna się pow oli zd o b yw ać na krytycyzm naukow y w zględem Skargi, co nie jest rze czą łatwą.
I słusznie bardzo zaczął Windakiewicz swoją pracę p. t.
C h a r a k t e r S k a r g i , która jest p i e r w s z ą (mówiąc naw ia
sem, świetną) próbą naukowej, krytycznej charakterystyki Skargi,
jako człowieka, — od tych słów : „Chcąc bliżej mówić o cha
rakterze Skargi, musimy sobie naprzód usunąć zasadniczą tru
dność — mianowicie trądycyę; apoteoza tego człowieka, która
się po części za jego życia... dokonała, którą następnie ustalił
Birkowski w kazaniu pogrzebowem, a następcy sobie z piety
zmem, jako nienaruszalną tradycyę przekazywali, — apoteoza ta
sprawia, iż Skargi w naszej wyobraźni nie oglądamy zazwyczaj
w żywem oświetleniu życia, aktualności i codziennego bytu;... nie
przesądzając wartości tego uwielbienia, jako literaci, maipy prawo,
a nawet obowiązek, zbliżyć się do Skargi z zupełnie innym ce
lem i według dzieł, aktów biograficznych i wszelkiego dostępne
go materyału, zapytać się i osądzić, co się da i o ile z tej apo
teozy do naszej nauki w ciągnąć“.
Otóż pytamy: czy źle wychodzi Skarga na tem „zbliżeniu
s ię “ do niego? czy ostatnie prace krytyczne doszczętnie zmieniły
dawne uczuciowe sądy? Nie! Charakter Skargi wytrzymał zwy
cięsko ogniową próbę krytycyzmu W indakiewicza; Sobieski,1 wy
kazując niezbicie, że Skarga przyczynił się nietolerancyą swoją
do zerwania Sejmu r. 1606, zburzył tem samem — w oczach
nieuprzedzonych— legendę zarówno o tolerancyi Skargi, jak o jego
dodatniej działalności politycznej, dowiódł, że, niestety, nie bez
słusznej podstawy nazywano go turbator Reipublicae : ale chyba
tylko ciasnota albo zła wola wyprowadzi stąd wniosek, że Skarga
działał w złej wierze, albo, że nie był gorącym patryotą. Starano
się wykazać szczegółowo źródła K a z a ń s e j m o w y c h , udo
wodniono, że nie Skarga stworzył polskie kaznodziejstwo polity
czne : ale nie zaprzeczono dawnemu sądowi, że te kazania to
jedno z największych arcydzieł literatury całego świata, przeci
wnie, starano się ten sąd uzasadnić. Tadeusz Grabowski stwier
dził zależność myśli politycznej Skargi od Bellarmina: ale ta za
leżność chyba tylko uprzedzonego skłoni do odsądzenia Skargi
od rozumu politycznego. Wzięto się do burzenia legendy o ja
snowidzeniu Skargi, biorąc pod uwagę, że jego „proroctw a“ nie
są odosobnione w literaturze polskiej i europejskiej, że się w o
góle dadzą dostatecznie wytłumaczyć bez jasnowidzenia : nikt je
dnak i nic nie zbije tej prawdy, źe się „pogróżki“ Skargi w całej
grozie ziściły i że swoją praw dą straszliwą przerażają serca
polskie. Znajdzie się może z czasem uczony i subtelny estetyk,
który się zajmie estetyczną stroną pism Skargi : niechaj wolno
będzie wyrazić wątpliwość, czy, choćby się nawet nie godził na
ich treść i choćby nawet posiadał najsubtelniejsze poczucie brzy
doty i piękna, — czy wyczuje w nich „potworność“, jaką w nich
wyczula M yśl Niepodległa.
Nie, żadne, choćby najkrytyczniejsze badania naukowe nie
zdołają zburzyć w s z y s t k i c h podstaw kultu Skargi, — jedne
runą, ale inne ostaną się. Albowiem w życiu i działalności tego
człowieka są wartości nieprzemijające, zarówno ogólno-narodowe,
jak ogólno-ludzkie.
W artością ogólno-ludzką jest w nim c z ł o w i e k czysty,
pełny miłości chrześcijańskiej, szlachetny działacz społeczny, za
łożyciel banków pobożnych i bractw miłosierdzia, pocieszyciel
ubogich, orędownik uciśnionych „robaczków ziemskich“, nad
których niedolą bolał tak gorzko, jak nikt w Polsce przed Sta-
szycem.
A wartością ogólno narodow ą jest w nim przedewszyst
kiem — Polak, który kochał Polskę całą siłą sw tgo serca, jeden
z największych patryotów, jakich przez wieki swego istnienia
wydała Polska, i największy jej kaznodzieja wszystkich wieków,
który z bezprzykładną odwagą piętnował prywatę szlachty i „zło
dziejskie serca“ magnatów, który zaklinał naród, aby kochał
swoją ojczyznę, jako „matkę najmilszą“. K a z a n i a s e j m o w e
to nie tylko arcydzieło wymowy, jedno z największych w litera
turze całego świata, to także jedno z największych na świecie
arcydzieł literatury patryotycznej, co więcej, jeden z największych
w Polsce c z y n ó w patryotycznych, jako najsilniejszy — przed
Staszycem — głos, nawołujący do ratowania ojczyzny.
I wreszcie wartością ogólno-narodową w Skardze jest —
jego język, który stanowi wspaniałą koronę pracy naszych pisa-
rzów zygmuntowskich nad wyrobieniem mowy ojczystej, a który
do dziś dnia jeszcze — pomimo wielkich pisarzów XIX wieku—
jest, jeżeli się nie mylimy, jako klasyczne zespolenie obrazo
wości poezyi z prostotą i jasnością prozy, nieprześcignięty i nie-
prześcigniony.
Oto trzy główne, a potężne filary, które kultowi Skargi za
pewniają — przyszłość. Czcić w nim pragniemy nie fanatyka, nie
nietoleranta, nie członka zakonu, który się tak smutno w dzie
jach naszych zapisał, i nie jasnowidzącego proroka, którym nie
był ; pragniemy w nim czcić jednego z najczystszych ludzi na
świecie, jednego z najgorętszych patryotów w Polsce i jednego
z największych pisarzów, jakimi się szczyci historya literatury
polskiej i języka polskiego.
Nie, trzywiekowy kult Skargi w Polsce nie był omyłką
dziejową.
Warszawa, w lipcu 1912 r.
Kult Skargi. 5 3 3