• Nie Znaleziono Wyników

Spotkanie Pankracego z hrabią Henrykiem : plotki i domniemiania historyczne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Spotkanie Pankracego z hrabią Henrykiem : plotki i domniemiania historyczne"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Grabowska

Spotkanie Pankracego z hrabią

Henrykiem : plotki i domniemiania

historyczne

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/4, 213-231

(2)

M ARIA G R ABO W SKA

SPO TKA NIE PANKRACEGO Z HRABIĄ HENRYKIEM

PLOTKI I D OM N IEM ANIA HISTORYCZNE

P a m ięci Z osi Ś w id w iń s k ie j-K r z y ż a n o w s k ie j

O bdarzony niem ały m talen tem gaw ędziarskim , pełen tem p eram en tu i fan tazji „plotkarz histo ry czn y ” — Stanisław W asylew ski — napisał przed pół w iekiem szkic pt. C zerw oni panowie w czarnych okularach. Przedstaw ił w nim galerię arystok raty czn y ch „socjalistów ” i „kom uni­ stów ”, którzy, zam askow ani czarnym i okularam i, prow adzili w G alicji k onspiracyjną robotę na rzecz „dem okracji” w ogólności i w szczególno­ ści. W śród ty ch po rtretó w wysoko urodzonych działaczy, panów i h r a ­ biów, nie zabrakło też E dw arda Dembowskiego, do którego — w brew jego protestom — przylgnęło m iano „czerw ony k asztelanie”. A u tor szkicu scharakteryzow ał go nieskąpym słowem:

Z aciekły j a k o b i n , dostrzegający zm artw ych w stan ie P olsk i naw et... w k rw aw ych oparach rzezi chłopskiej. [...] K arm azyn z karm azynów , pan kro­ cio w y . Przy ty m nam iętn y dem agog [...]. Przy ty m św ietn y krytyk literack i i esteta o głębokiej kulturze filozoficzn ej [...], bożyszcze w arszaw sk ich en tu ­ zjastek. [...] G dyby ch ciał dalej pracow ać w literaturze, dorów nałby M och­ n ackiem u [...] h

N astępnie pada i to określenie, k tó re dla naszych rozw ażań jest isto­ tne: „P an k racy z N ie -B o s k ie f’. Po czym tak ciągnie swój w yw ód W a­ sylew ski:

A czy dacie w iarę, że sp otk ał się napraw dę z hr. H enrykiem , że m łod zień ­ cza w iz ja K rasińskiego urzeczyw istn iła się?... B yło to, jak w ie m y ze w sp om n ień St. K oźm iana, w sty czn iu r. 1846, tu ż przed w yb u ch em ru ch aw k i i rzezi. D o W arszaw y p rzybył n agle D em bow ski i zażądał rozm ow y z Z ygm untem K rasiń­ skim , który w ła śn ie p ow rócił do ordynackiego pałacu. R ozm aw iali z sobą. D ługo

1 S. W a s y l e w s k i , H isto rie lw o w sk ie . L w ów 1921, s. 96. P od k reślen ia w c y ­ tatach pochodzą od autorki artykułu.

(3)

i zaciekle. Piorunam i. Obaj oratorzy w sp an iali. K rasiński, b łęk itn y causer, 1 D em b ow sk i, h etm an dem agogów 2.

O braz su g e sty w n y — bez w ątp ien ia — ale czy praw dziw y? Bo p rze­ cież zw ykłe zestaw ienie dat pobytów w k ra ju i w ojaży au to ra Irydiona obala m ożliw ość rozm ow y w W arszaw ie w styczniu 1846. W drugiej po­ łowie listo p ad a 1845 — przez Podgórze, Przew orsk, W iedeń — w yjechał K rasiński do G enui, a na początku stycznia 1846 znajdow ał się w Nicei, k tó rej nie opuścił do początk u sierpnia 1846 — ro ku pow stania k rak o w ­ skiego, ro k u „rzezi” . D em bow ski nie żył już wówczas od k ilk u miesięcy. Z a jrz y jm y więc do ow ych w spom nień, na k tó re powołał się W asylew - ski. In fo rm acja o sp o tk an iu hrabiego H en ry k a z P an k rac y m zn ajd u je się w Poczcie s tu felieto n ó w , k tó re S tanisław E gbert K oźm ian w „K urierze P o zn ań sk im ” publikow ał „od paźd ziern ik a 1878 do w rześnia 1880”, a k tó­ re w książkow ym „sk ró cen iu ” w yszły w P oznaniu 1881 r. nak ładem za­ służonej k sięg arn i J. K. Żupańskiego. Przytoczyć trzeb a dłuższy frag m en t felieton u z 3 lipca 1880, w k tó ry m znalazła się in teresu jąca nas in fo r­ m acja:

P oeci i artyści nierzadko pod w p ły w e m gw a łto w n y ch w zru szeń i p oryw ów n a tch n ien ia sn u ją zarazem przed oczy m a ciała i duszy n ad zw y cza jn e obrazy. [...] W ży ciu A d am a M ick iew icza n ie brak nad zw yczajn ości; w szak że to p ew ien rodzaj h alu cyn acji, u kazującej m u z dala, jadącego w ó zk iem od L itw y, To- w ia ń sk ieg o , p rzysp osob ił a ż nadto jego u m y sł do p ó źn iejszych zboczeń. U Z yg­ m u n ta K ra siń sk ieg o n a k a żd y m kroku, w k ażd ym n iem al w ierszu p rześw iecają sp ra w d za ją ce się p rzeczucia. Sam u leg a ł o n nieraz d reszczom p raw d ziw ej grozy, gd y p ó źn iejsze w y p a d k i stw ie r d z a ły prorocze jego lu tn i d źw ięk i, i to n ie ty lk o w szerszy m p orządku sp ra w pu b liczn ych i polityczn ych w yp ad k ów , jak zapo­ w ie d z ia n a P sa lm e m m iło ści, blisk a a n iesp od ziew an a rzeź galicyjska, a le i w ż y ­ c iu potocznym , osob istym , jak np., gdy w p r z e d e d n i u b r z e m i e n n y c h w n a s t ę p s t w a w y p a d k ó w , k tóre n a zn a czy ły k o n iec p ierw szej p ołow y b ieżą ceg o stu lecia, jed en z głó w n y ch sp isk o w có w 1846 r., D em b ow sk i Edward, zażądał t a j n e j z n im w p a ła cu K rasiń sk ich k o n feren cji. I tak, na w ie le lat p o n ap isan iu N ie -B o s k ie j k o m e d ii p o w tó rzy ła s ię co do jo ty pam iętn a roz­ m ow a hrabiego H en ryk a z Pankracym , t e sa m e w niej sn u ły się przedm ioty, k w e stie p otrącan e b y ły te sam e, sło w a m ało od o ry g in a łu N ie -B o sk ie j różne, n a w e t ram y podobne, o w ej k om n aty portretow ej z d ługim an ten a tó w szere­ giem 3.

J a k w idzim y, W asylew ski dosyć dowolnie odczytał datę spotkania dw óch antagonistów . Bow iem w rela cji K oźm iana m owa o „p rzeded n iu” , a nie zinaczy to b y n a jm n ie j, że m iał to być styczeń 1846. Bow iem ów „przeddzień w y p adk ó w ” m ożna, na dobrą spraw ę, liczyć od r. 1843, kiedy

2 Ib id e m , s. 97.

8 [S. E. K o ź m i a n , K. M o r a w s k a ] , I z b lisk a , i z d a lek a . P o c ze t stu je le -

to n ó w [!] P ozn ań 1881, s. 457. W sp ra w ie au torstw a zob.: K rzysztof M o r a w ­

s k i , O K a z im ie r z u M o r a w s k im . Z e w s p o m n ie ń syn a i k r o n ik ro d zin n y c h . K raków 1973, s. 160.

(4)

w K rólestw ie Polskim nasiliła się p raca ko n sp iracy jna przygotow ująca pow stanie, a n aw et została w yznaczona d a ta jego w ybuchu: w iosna 1844. P la n y pokrzyżow ała carska policja dokonując aresztow ań w śród spiskow ­ ców w lecie 1843, a w 1844 rozgrom iając spisek księdza Ściegiennego. Tak więc ra m y czasowe Koźmianowego „przedednia” są dosyć szerokie. T rze­ ba zatem w in n y sposób u stalić datę przypuszczalnego spotkania P a n k ra ­ cego z h rab ią H enrykiem .

Z anim jednak podejm iem y próbę takiego u stalenia, m usim y się zasta­ nowić, czy info rm acja K oźm iana jest w iarygodna, czy nie uległ on, ta k jaik W asylew ski — urokow i „pięknego zm yślenia”, k tó re nie ty lk o w dzie­ łach literack ich m iesza się z praw dą. Otóż sądzić m ożna, że w p rzy pad ku K oźm iana m am y do czynienia z in fo rm acją budzącą zaufanie. Był on przecież przyjacielem K rasińskiego, mówiąc ściślej — jed n y m z p rzy ­ jaciół (choć ta p rzy jaźń, poprzedzona epizodem znajom ości za czasów kolegow ania w U niw ersytecie W arszaw skim , zacieśniła się dopiero po w ydarzeniach r. 1846). Możemy więc przypuścić, że K rasiński opowiedział przyjacielow i o owej rozm ow ie z „h etm an em dem agogów”. Ale przecież m usim y pam iętać, iż sam au to r N ie-B o skiej m ówił o sobie, że „d ram at u k ład a” z potocznych w ydarzeń życia. W iem y też, że chętnie pow oływ ał się n a swój dar „second v ie w ”, „d yw inację”, pozw alającą przew idyw ać rozm aite w ydarzenia. Czy więc aby nie poddał się pokusie literack iej fik ­ cji opow iadając przyjacielow i o spotkaniu z P an k racy m w kom nacie p o r­ tre to w e j? Tym bardziej, że — ja k w iem y z korespondencji z D elfiną — już po 1846 r. przeprow adzał K rasiński męczące dyskusje ze zw olenni­ kami rew olucyjnego pchnięcia spraw y polskiej n a nowe t o r y 4.

To w ątpliw ość pierw sza, jeśli chodzi o w iarygodność relacji Koźm iana. D ruga w ypływ a stąd, że żadnego z historyków lite ra tu ry zajm u jących się czy to K rasińskim , czy D em bowskim nie zainteresow ała inform acja, k tóra w y d aje się ciekaw a już choćby ze w zględu na fakt, że ko n fro n tacja poglądów au to ra P rzed św itu z najbardziej rad y k a ln y m d em ok ratą k ra jo ­ w ym pow inna b yła mieć jakieś znaczenie dla sądów K rasińskiego co do n astro jó w panujących w k raju . U chylm y na razie pytanie, czy rzeczyw i­ ście n ik t ze znaw ców K rasińskiego nie zainteresow ał się ty m spotkaniem . S tw ierdzić trzeba, że wiadomość o rozm owie K rasińskiego z D em bowskim nie w eszła trw a le do w iedzy o autorze N ie-B oskiej, lecz stała się tylko m ateriałem dla anegdoty historycznoliterackiej W asylewskiego. Ja k a więc teg o przyczyna?

M ożna tu podać tak ie przypuszczalne powody: in fo rm acja Koźm iana, u k ry ta w zbiorze felietonów , nie m iała znaczenia źródła historycznego,

4 L ist z 2 X 1846. Cyt. w ed łu g przygotow yw an ego do druku w y d a n ia L istó w

do D e lfin y P o to ck iej, k tóre op racow u je Z. S u d o l s k i d la P a ń stw o w eg o In sty­

(5)

anegdota zaś W asylew skiego nie spopularyzow ała się, poniew aż m iała posm ak fikcji literack iej, a zain tereso w anie się K rasiń sk im na długi czas w y raźnie zmalało. W 1936 r. pisał Józef U jejski:

A le z K rasiń sk im jest jeszcze gorzej [niż z M ick iew iczem i Słow ackim ]. T en u m ło d eg o p o k o len ia z szed ł już na to, że je st po prostu ty lk o nudnym „m ateriałem ” do egzam in ów , na ró w n i n iem al z jak im ś W espazjanem K och ow - s k i m 5.

Nie znaczy to oczywiście, że m ożna staw iać znak rów ności m iędzy m łodym pokoleniem „zdającym egzam iny” a h isto ry k am i lite ra tu ry , ale fak tem jest, że i ci o statn i z m niejszą uw agą i piety zm em zajm ow ali się trzecim z w ielkiej tró jc y ro m antycznej. Dem bowski' zaś dopiero w o k re­ sie pow ojennym zw rócił n a siebie uw agę i stał się obiektem zain tereso­ w ań badaw czych i poszukiw ań m ateriałow ych. Dużą rolę w pom ijaniu m ilczeniem opowieści W asylew skiego odegrało to „upiększenie”, które spowodowało, że jego — pow tórzoną za K oźm ianem — in fo rm ację t r a k ­ tow ano jako anegdotę należącą do tego samego rzędu legend literackich, co rzekom e spotkanie A ntoniego M alczewskiego z Byronem . T en scepty­ czny sto su n ek do przek azu W asylew skiego jest m i znany z w łasnego do­ św iadczenia. K iedyś zajm ow ałam się D em bow skim i szkic W asylew skiego

poznałam , ale nie przy w iązy w ałam do niego w iększej wagi. Obecnie — bliższy k o n ta k t z tw órczością i życiem K rasińskiego zm usił m nie do no­ wego spojrzenia na tę spraw ę. W ydało mi się, że tak ie spotkanie było zupełnie m ożliwe; co więcej, że znalazło w pew ien sposób odbicie w tw ó r­ czości K rasińskiego.

Rozw ażm y zatem — u c h y lając w szelkie upiększenia — możliwości t a ­ kiego spotkania: k ied y mogło nastąpić? gdzie? czy m ożna odnaleźć jakieś w iarygodne św iadectw a potw ierdzające te n fak t? Na p y tan ie pierw sze m ożna odpowiedzieć bardzo ogólnie: spotkanie mogło n astąp ić m iędzy r. 1843 a lu ty m 1846, tzn. od chw ili zaangażow ania się Dem bowskiego w spiskow ą robotę — do m o m en tu jego śm ierci. N a drug ie p y ta n ie moż­ n a by odpowiedzieć rów nie nieobow iązująco: wszędzie. Do takiego ty p u sform ułow ań skłania nas opinia w spółczesnych, k tó ra w ystaw iła D em ­ bow skiem u św iadectw o niezrów nanego w prost ag itato ra i p a rty zan ta. M iał on — w edle te j opinii — z niepraw dopodobną łatw ością pokonyw ać w szelkie p rzestrzen ie w k ró tk im czasie, w szelkie przeszkody w postaci granic i kordonów , um iał docierać do ty c h w szystkich, k tó ry ch chciał zw erbow ać dla sw ych rew olucyjno-pow stańczych pro jektó w 6.

5 J. U j e j s k i , W setn ą ro czn icę „ Iry d io n a ”. Cyt. ze zbioru: R o m a n ty c y . W ar­ sz a w a 1963, s. 254.

6 W. A n c z y c np. w w ierszu E m isa riu sz p ow tarzał o b ieg o w e są d y o sp raw ­ ności D em b ow sk iego:

Co led w ie przyjdzie, natych m iast znika.

(6)

Z nam y z grubsza m iejsca jego pobytu od chwili ucieczki dla unikn ię­ cia aresztow ania z K rólestw a w sierpniu 1843 do m om entu w ydalenia go z W ielkiego K sięstw a Poznańskiego w końcu 1844 roku. P o tem na k ilk a m iesięcy znika n am z oczu. Był n a zachodzie Europy, m iał się w B rukseli spotkać z Lelew elem , ponoć był także w Anglii 7. W 1845 r. działał już na tere n ie Galicji, co oczywiście nie znaczy, że nie robił w ypadów w róż­ ne dzielnice k ra ju , objęte innym i zaboram i. Na te j więc drodze nie je­ steśm y w stanie nic precyzyjniejszego ustalić.

W iem y z kolei, że w ty m sam ym okresie, tzn. od połowy sierpnia 1843 do połow y listopada 1845 K rasiński — po sw ym w p raw iającym go w roz­ pacz ożenku z Elizą B ranicką w końcu lipca 1843 — przebyw ał (z dw om a w y jątk am i) na tere n ie k ra ju , głównie w W arszaw ie i Opinogórze, ale robiąc też w ypady w spraw ach m ajątkow ych i przyjacielskich: w P o znań­ skie, n a Pom orze, Podlasie, Podole, U krainę, a także do P rzew orska i w okolice K rakow a 8. Dwie p rzerw y w ty m pobycie krajo w y m K ra siń ­ skiego o b ejm u ją w sum ie około siedm iu miesięcy: lipiec—w rzesień 1844 oraz m aj—sierpień 1845. T en drugi w yjazd m iał swój ko n sp iracy jn y epi­ zod, m ianow icie p o b y t K rasińskiego w P ary żu , gdzie we w rześniu tegoż ro ku ukazały się P salm y przyszłości, ta m w łaśnie przez K rasińskiego ostatecznie przysposobione do druku.

Nie w ykluczam możliwości spotkania się K rasińskiego z D em bow skim na k tó re jś z tra s jego zagranicznych wojaży, ale rzecz w y daje się w ą t­ pliw a dlatego choćby, że w yjazdy autora Psalm ów, m ające n a celu spot­ kania z D elfiną Potocką, bądź — jak w d ru g im w y pad ku — zakonspiro­ w ane z innych powodów, były utrzy m an e w głębokiej tajem nicy, nie m o­ gły docierać swobodnie do wiadomości naw et blisko zw iązanych z poetą

Co dziś w Stam bule, jutro w Londynie, D ziś u w ieśn iak a, zn ów u papieża, D ziś w głęb i L itw y, jutro w Poznaniu, A w szęd zie m ó w i o zm artw ychw staniu.

W rela cji dyrektora policji lw o w sk iej w r. '1846, L. S a c h e r - M a s o c h a СP oln isch e R evo lu tio n en . E rin n eru n gen aus G alizien . Prag 1863. Cyt. za: R e w o lu c ja

p o lsk a 1846 roku. W y b ó r źródeł. O pracow ał S. K i e n i e w i c z . W rocław 1950,

s. 42. B N I 132), znajdujem y parę anegdot o um iejętn ościach D em bow skiego, celu ­ jącego w m askujących go przebierankach — „D em bow ski b y ł jak duch, w szęd zie i n igd zie”. P odobne św ia d ectw a o spraw ności jego jako agitatora i konspiratora zn ajd u jem y w w yp ow ied ziach H. K a m i e ń s k i e g o (P a m ię tn ik i i w ize r u n k i. W ro­ c ła w 1951) oraz w notatkach i artykułach J. K l a c z k i (zob. M. G r a b o w s k a ,

K la c zk o o E d w a r d zie D e m b o w sk im . (Z n o ta te k na m argin esach t. 7 „N o w eg o K o r ­ b u ta ”). „P am iętn ik L iteracki” 1970, z. 1).

7 Zob. B. Z a k r z e w s k i , D em bow scian a. „Przegląd Z achodni” 1954, nr l i . 8 Zob. B. S u d o l s k i , K o re sp o n d e n c ja Z y g m u n ta K ra siń sk ieg o . S tu d iu m m o ­

(7)

znajom ych. Toteż jeśli chodzi o czas spotkania — sądzę, że n ależy brać pod uw agę dw a okresy: sierp ień 1843 — początek lipca 1844, oraz koniec w rześnia 1844 — koniec k w ie tn ia 1845. Oczywiście pozostaje trzy m iesię­ czny okres jesien n y 1845: od początku w rześn ia do połow y listopada 1845. I w tedy też mogło n astąpić spotkanie, ale inne w zględy w skazują, że tego okresu m ożna nie b rać pod uwagę. O ty ch innych w zględach za chwilę.

P o staw m y zatem n a stę p n e pytanie: czy — prócz uw agi K oźm iana — m am y jeszcze in n e św iadectw a potw ierdzające znajom ość obu ew en tu­ alnych boh ateró w pałacow ej dyskusji? Czy w k orespondencji K rasińskie­ go da się może odszukać jak a ś bodaj pośrednia in fo rm acja o tak iej osobi­ stej znajom ości? Czy w pism ach Dem bowskiego z n a jd u jem y po tw ier­ dzenie p ró b y skaptow ania o rd y n ata opinogórskiego dla rew olu cji? Czy może znajd ziem y ślad rozczarow ania, k tó re pozw alałoby przypuszczać, że nastąp iła bezpośrednia k o n fro n ta cja poglądów ?

Z acznijm y od drugiej serii p y ta ń i w zn anych n a m pism ach D em bow ­ skiego poszukajm y tak ich dowodów. W ym agać to będzie dłuższych p rzy ­ toczeń znanych skądinąd frag m en tó w publikacji Dem bowskiego. Pierw szy cy tat pochodzi z a rty k u łu O dram acie w d zisie jszy m p iśm ienn ictw ie pol­

skim , opublikow anego w poznańskim czasopiśmie ,,Rok” w zeszycie n o ­

szącym datę 9 g ru d n ia 1843. Oto in teresu jące n a s sform ułow ania z tego a rty k u łu , dowodzące, że w końcu 1843 r. D em bow ski przek on any był święcie, iż a u to r N ie -B o sk iej kom ed ii opow iada się po stronie rew olucji; in te rp re tu ją c ideow y sens u tw o ru K rasińskiego D em bow ski pisał:

W ieszcz w y k a zu je, ja k ie ż y w io ły d ob iły św ia t sta reg o uspołecznienia, n ie w ty m zn aczen iu , aby zgład zić m iały, lecz, że u czyn iły m u n iepodobnym p rzejś­ cie pod ch orągiew m łodego, postęp ow ego usp ołeczn ien ia. P rzejście to m ogło być podobnym , g d yb y w d o m o w e życie za m k n ięte sta re sp ołeczeń stw o, n ie ta ­ m ując n o w y ch p ok oleń rozw oju, sam o sw e j zm urszałej by isto cie c io s śm ierci zadało. A le oto n ib y poetyczne, a rzeczy w iście p iety sty czn e ży w io ły unoszą św ia t sta r y z ło n a życia d om ow ego w dzied zin ę p ozarzeczyw istą, [...] pycha sk u szą go do b ron ien ia zg n iły ch zasad p rzeszłości. J e st to zu p ełn ie filo zo ficzn e i h istoriozoficzn e, n iesk o ń czen ie w a żn e stanow isko. [...] W o b l i c z u t e g o s t a n o w i s k a g i n i e m o ż n o ś ć c z y n i e n i a z a r z u t u w ieszczo w i N ie -

-B o sk iej k o m e d ii o n i e s p r z y j a n i e w y b i t n e z a s a d o m p o s t ę p u [...].

Odtąd ju ż w a lk i w y b itn ej za sa d sp o łeczn y ch jest N ie-B o sk a obrazem , jest cią g ły m c zy n em i zw y c ię stw e m lu d o w y ch zasad. [...] T o zn a czen ie w y ra zó w ostatn ich P ankracego i N ie -B o s k ie j k o m e d ii: „G alilee, v ic is ti”. W nich p o j ę ­ c i e z u p e ł n e j r e f o r m y s p o ł e c z n e j , którą z w y c i ę s t w o ż y w i o ­ ł ó w l u d o w y c h s p r a w i 9.

Dem bow ski oceniał k o n k re tn y utw ó r i zgodnie z w łasnym rozum ie­ niem in te rp re to w a ł z a w a rty w nim ,,pogląd na p ra w d ę ”, k tó ry w d ra m a ­

9 E. D e m b o w s k i , P ism a. R edakcja: A. Ś l a d k o w s k a , M. Ż m i g r ó d z- k a. T. 3. W arszaw a 1955, s. 442— 443.

(8)

cie jest „tak wysoki, że udział w jej w alce nie zapałem , lecz sam ą się p raw d ą ja w i” 10. Nie m ożna w ięc D em bowskiem u przypisyw ać naiw nego rozum ienia, że idee zaw arte w utw orze są dosłow nym odbiciem poglądów autora. Ale też sąd o N ie-B oskiej został sform ułow any tak, jak gdyby w ydobyw ając sens ideow y d ram atu nie mógł się k ry ty k oprzeć w rażeniu, iż m im o akcentów odrazy do św iata rew olucji au to r d ra m a tu „sprzyjał zasadom postępu ”.

Jeśli ta k odczytam y zacytow any tu passus a rty k u łu Dem bowskiego, skłonni jesteśm y sądzić, iż został on napisany jeszcze przed poznaniem

P rzed św itu i przed bezpośrednią ko n fro n tacją poglądów z K rasińskim .

Jeśli n aw et D em bowski nie był do końca przekonany o możliwości skap- tow ania au to ra N ie-B oskiej dla spraw y rew olucji — to m ógł sądzić, że w arto tak ą próbę podjąć. Z atem przypuszczalny czas spotkania można chyba przesunąć poza ro k 1843.

N astępna w ypow iedź Dem bowskiego o K rasińskim za w a rta jest w P i­

śm iennictw ie p o lskim w zarysie, k tóre ukazało się n a sam ym początku

r. 1845 w Poznaniu. P rzedm ow a do tej książki -nosi datę „29 listopada 1844”. Nie w iem y dokładnie, kiedy Dem bowski napisał p a rtie książki, w k tó ry ch zaw arte zostały zdania o K rasińskim . Z dajem y sobie bowiem spraw ę z tego, że d ata położona pod przedm ow ą m iała przypom nieć dzień w ybuchu pow stania listopadow ego, nie jest więc d atą realną, lecz sym bo­ liczną. Sądzić jed n ak można, że całość książki pow stała pośpiesznie w d rugiej połowie 1844 roku. Ogólna w ysoka ocena twórczości K ra siń ­ skiego nie uległa zmianie. N atom iast pew ne sform ułow ania w skazują, że in te rp re ta c ja ideow ej w ym ow y twórczości a u to ra Irydiona ogólnie w yp adła odm iennie. Oczywiście świadczyć to może tylko o now ych p rze­ m yśleniach, o zapoznaniu się z now ym i utw oram i: T r z y m y śli L igenzy,

Noc letnia, P rzedśw it, o któ ry ch w arty k u le z 1843 r. nie było mowy.

W e w szyistkich zaś tych u tw orach k w e stie czasu są głó w n y m tem atem — św ia t sp ołeczn y, św ia t religijn y i filozoficzny, w reszcie św ia t p o sła n n ictw a n a ­ rodów ukazane są w m ajestatyczn ej p ełn i rozw oju, w p rocesie w a lk i w e w n ę tr z ­ nej w yrab ian ia się i w p raw dzie sw ej n .

Ale w innym m iejscu te j sam ej książki Dem bowski zaznacza w yraźnie swój d y stans w stosunku do ideologii K rasińskiego, k tó rą zresztą — n a j- niesłuszniej z naszego p u n k tu w idzenia — utożsam ia z postaw ą ideow ą Mickiewicza 12.

10 I b id e m , s. 443. 11 Ib id em , t. 4, s. 331.

12 D em b ow sk i p od zielał n iechęć dem okratów em igracyjnych i k rajow ych do M ickiew icza za p rzystąp ien ie autora D zia d ó w do Spraw y T ow iańskiego. W S p ra ­

(9)

Jednaki m istycyzm , jed n ak ie r o zm iło w a n ie się w przeszłości i w relig ij­ nych k a to licy zm u w yob rażen iach o n ieb ie [...], w r eście jed n ak a nieokreśloność w y p o w ied zeń i mityzrn w sam ych w y p o w ied zen ia ch są sp ó ln y m ob u w ieszczó w naszych znam ien iem . J a k k o lw iek na innej drodze do praw dy sp ołeczn ej do­ chodzą dzisiaj nasi w y ro b ien i m y śliciele, j a k k o l w i e k n a p o j ę c i a r e l i ­ g i j n e i f i l o z o f i c z n e M i c k i e w i c z a i w i e s z c z a T r z e c h m y ­

ś l i w c a l e z g o d z i ć s i ę n i e m o ż n a , a m i s t y c y z m i c h t r z e b a

z a s z k o d l i w y u w a ż a ć , jed n ak ich kierunek, jak o p ierw sze w czasach n ow ych żąd an ie reform y religijn ej i jako p ierw szy u derzający w serce narodu ob ja w życia filo zo fii, jest n iesk oń czen ie w a żn y m i n ie p ozostaje b ez sta n o w ­ czego w p ły w u na c a łą sp ółczesn ość 13.

J a k w idać z tego c y ta tu — D em bow ski częściowo p o d trzy m u je daw ną swą ocenę w arto ści i ważności tw órczości K rasińskiego, ale m odyfikuje sąd dotyczący w ym ow y ideow ej tej twórczości. Jeżeli założym y chw ilo­ wo, że rozm ow a z K rasińskim istotnie się odbyła, skłonni1 jesteśm y p rzy ­ puszczać, że poprzedziła tę w ypow iedź z a w a rtą w P iśm iennictw ie.

W te n sposób u zysku jem y p ew ne te rm in y graniczne: listop ad 1843 — listopad 1844. J a k w iem y, w ty m czasie przeb y w ał D em bow ski w P oznań- skiem, K rasiński zaś głów nie w K rólestw ie. P rz y jrz y jm y się z kolei w y ­ powiedziom K rasińskiego o D em bow skim . Być m oże one rzucą św iatło n a czas i m iejsce spotkania.

P ierw sza w zm ianka n a tem at D em bow skiego zjaw ia się w liście K ra ­ sińskiego do Cieszkow skiego i dotyczy a rty k u łu Dem bowskiego w czaso­ piśm ie „R ok” . Na dobrą spraw ę nie w ierny jednak, czy K rasiński był św iadom , że a u to re m a rty k u łu o eklektyzm ie jest n iedaw n y re d a k to r „P rzeglądu N aukow ego”. Co p raw d a sądzić można, że Cieszkowski, k tó ry zapew ne na w y jezdn ym Z y g m u n ta z W ierzeńicy do K rólestw a w ręczył m u ów zeszyt „R oku” , wiedział, k to podpisuje się lite rą „D ” po d a rty ­ kułam i o o kreślonym c h a ra k te rz e polityczno-ideow ym . I zapew ne mógł udzielić tej in fo rm acji K rasińskiem u. W ty m w y p ad k u jed n ak nie osoba autora, ale isto ta poglądów w yrażo n ych w a rty k u le zain tereso w ała tw ó r­ cę N ie-B oskiej. P a ro k ro tn ie pisała o ty m M aria Janio n, zajm u jąca się z uw agą i w nikliw ie in te rp re tu ją c a napięcia oraz k o n tro w ersje ideow e i św iatopoglądow e tam toczesnych polem ik. Z jej studiów na te n tem a t przyw iodę tu jed en u ry w e k , k tó ry celnie w y jaśn ia postaw y ówczesnych polem istów . W stu d iu m D ia lek tyk a historii w polem ice m ię d zy

Slowac-„ O stateczny w y p a d ek p o w y ższy literatury poznańskiej [tj. iż pragnie o n a przede w szy stk im postępu] w yrob ion y został pośród w a lk i z tym i, c o byli sy stem a tu ab so­ lu tn ego, p iety sty czn y ch dążeń i półśrod k ow ych , oraz z m istyk am i grom adzącym i się pod ch o rą g w ią M ickiew icza, a pod firm ą T ow iańskiego, których an i potępiać n ie m ożna, ani ch w a lić, bo n ie p o w ie d z ie li dotąd, czego w ła śc iw ie chcą, a le k tórzy sp o d ziew a n iem się M esjasza i m istycyzm em rzu cili na sie b ie śm ieszność, a szarpa­ niem się na zasad y p o stęp o w e i p ietystyczn ym i obrzędam i — złe św ia tło ”.

(10)

k im a K ra siń skim zacytow aw szy odpowiedni frag m en t listu K rasińskiego

do a u to ra Prolegom enów do historiozofii, Cieszkowskiego, M. Jan ion kon­ kluduje:

K rasińskiego zirytow ał w n ajw yższym stop n iu feu erb ach ow sk i antropocen- tryzm „D em bow skiego i sp ó łk i”. P rzek reślen ie Boga osobow ego, „niem iecki p an teizm ” i u b ó stw ien ie człow ieka p row ad ziły do u patryw ania w czło w iek u n ajw yższej m iary, a w lu d zk ości c e lu ostatecznego. Ze strony K rasińskiego b yła to k o n sek w en tn a obrona in d yw id u alizm u rom antycznego, u św ięcon ego i poręczonego przez zw iązek z B ogiem 14.

Nie w iem y na pewno, czy w ty m m omencie zdaw ał sobie K rasiński spraw ę z tego, w jak kró tkim czasie filozoficzne teorie „Dem bowskiego i spółki” stan ą się podstaw ą określonego działania politycznego, społecz­ nego, bo — jak w iadom o — w niespełna półtrzecia ro k u D em bowski w y ­ ciągnął w nioski p rak tyczne z tezy, iż „Ludzkość jest uw ażana jak o cel bezw zględny”. W każdym razie — to trzeb a stw ierdzić, że pod koniec października 1843 zetk n ął się K rasiński z poglądam i Dem bowskiego (jeśli naw et nie wiedział, k to jest au to rem poglądów ta k m u nienaw istnych) i zareagow ał na nie ostro.

D rugą w ypow iedź zn ajd u jem y w listach K rasińskiego do Stanisław a M ałachowskiego, z okresu kiedy p rzebyw ający w Nicei au to r N ie-B oskiej

ze zgrozą, rozpaczą, przerażeniem i w ściekłością dow iadyw ał się o w y ­

darzeniach w G alicji w czasie lutow ego pow stania krakow skiego i k rw a ­ wej ro zpraw y chłopstw a ze szlachtą tej dzielnicy. W liście z 17 m arca 1846 m am y tylko w zm iankę ogólną, choć ch arak tery sty czn ą 15, ale już w dw a

14 M. J a n i o n , R o m a n ty zm . S tu d ia o id ea ch i stylu . W arszaw a 1969, s. 171. F ragm ent om a w ia n eg o listu brzm iał (L is ty Z y g m u n ta K ra siń sk ieg o do A u g u sta

C ieszk o w sk ieg o . Z autografów w y d a ł J. K a l l e n b a c h . T. 1. K raków (1912, s. 87—

88) : „C zytałem też przez drogę artykuł w 1843 o ek lek tyzm ie podpisany D. — D e fi­ nicja: »E klektyzm em się zo w ie m ałoduszna bezbarw ność, n ie przystająca na rzeź i terroryzm «. Z atem najstronniej,sza jednostronność staje s ię w a ru n k iem filozofii T w órczości — sum m ą postępu — k w ia tem rozum u ludzkiego. [...] z tego pow odu zaczął m i się c a ły H egelianizm , tak jak się w y k łu ł w tych głow ach, sn u ć po m óz­ gow nicy. — Czy uw ażasz, na czym błąd jego głów n y, złe jego zasad n icze zależy? Oto o a tym , na czy m w sz e lk ie złe. — L udzkość w n im uw ażana za c e l bezw zględ n y, kiedy o n a zarazem i ce le m jest, i środkiem do dalszego celu też! C elem jest na­ szy m ona, póki sta je m się nią. — Skoro stan iem y się nią, ona sam a zaraz przem ie­ nia s ię w środek do dalszego w zn iesien ia nas w stan w yższy, an ielsk i w śród W szech św iata! A b solu tn e u w ażan ie jej za jed yn y stan, za boski, ostateczn y stan ducha, dum ą będąc n ajm ocniejszą, zarazem też podłych, ograniczonych, m ałych z nas/ B ogów czy n i — śm ierteln ych na w iek i !”

15 Zob. L is ty Z y g m u n ta K ra siń sk ieg o do S ta n isła w a M ałach ow skiego. K raków 1885, s. 71: „D em bow ski i jem u podobni z sw oim H eglizm em i tradycjam i d zie w ię ć ­ dziesiątego trzeciego są na drodze, która nie m a w yjścia, która kończy się prze­ paścią i dla nas, i dla narod u !”

(11)

tygodnie później, 30 m arca, pisze na te m a t D em bow skiego obszerniej. N a początku listu c y tu je w iadom ości „Z K rak o w a”, w k tó ry c h zaw iera się inform acja, iż Tyssow skiego „zastąpić m iał E dw ard Dem bowski, m a­ jąc y podobne zam iary Robespierow ym . Mówią, że go zabito podczas p ro ­ cesji owej do W ieliczki”. Po tej w o b iektyw nym tonie u trzy m an ej in fo r­ m acji (nie wiem , czy pochodzącej z ówczesnej prasy, czy też z listu któregoś z licznych korespo n d en tó w K rasińskiego, sądzę, że raczej z p ra ­ sy) n a stę p u je osobisty k o m en tarz K rasińskiego:

P rzesy ła m c i te n w yp is. E dw ard to dobry ch łop iec, a le k on ieczn ie so b ie ubrdał, że R ob esp ier w ie lk a historyczn a figura, i od tąd zap rzągł s ię w m ałp o­ w a n ie figu ry onej w ie lk ie j: rysy sobie n a k ształt jej i g iesta układał, g łos w y r o b ił b y ł so b ie z 93 r., ced ził sło w a w y ro k o w y m sposobem , p alec średni zaw sze w y s ta w ia ł naprzód, in n e zginając, gdyby o strze gilotyn k i, a w gruncie d usza poczciw a, ser c e n a m iętn ie polskie, le c z ciasn y u m y sł i próżność olb rzy­ m ia. D o w ió d ł g łu p stw a n a jg łu p szeg o k lu b zakładając zaraz trzeciego dnia w K ra k o w ie i p iszą c nań praw a. [...] M iał la t d w ad zieścia trzy, n ie w ięcej 16.

Na podstaw ie tego fra g m e n tu nieodparcie n asuw a się wniosek, iż K ra ­ siński m usiał widzieć Dem bowskiego w czasie dyskusji. I uw ag a dotycząca sposobu m ów ienia („cedząc słow a w y ro k o w y m sposobem ”), i uw aga do­ tycząca sposobu u k ład an ia ry só w i gestów — zdają się św iadczyć o tym , że K rasińsk i zetk n ął się z D em bow skim bezpośrednio. Nie ukryw am , że to hipoteza. A u to r N ie-B o skiej bowiem nie tylko m iał pam ięć „do ges­ tó w ” , ale m iał i d ram aty czn ą w yobraźnię. Można b y więc sądzić, iż ta w yobraźn ia podsunęła m u obraz dysku tu jąceg o dem agoga. A le m am y jeszcze inne św iadectw o: słow a K am ieńskiego, k tó ry pisze w swoich p a­ m iętnikarsk ich n o tatk ach , że K rasiń sk i m ów ił m u o D em bow skim jako o człow ieku niezw ykle „k rw a w y m ” 17. To ju ż chyba w niosek w yciągnięty nie z pism m łodego rew olu cjo n isty , k tó ry w d ru k u nie ogłosił nic „ k rw a ­ w ego” . To — m ożna sądzić — w niosek w y sn u ty z bezpośredniej rozm o­ wy, w k tó rej E d w ard m usiał, z w łaściw ą sobie egzaltacją, dowodzić, że konsekw encje niep rzy łączen ia się szlach ty do p o stu lató w w yznaw ców uczynienia lu d u w łaściw ym n a ro d e m w obec p raw a — m ogą m ieć ch a­ r a k te r „krw aw ych w yro k ó w ”. P rz y czym zastanaw iające je st zestaw ienie opinii, iż „E d w ard to d obry chłopiec” , „dusza poczciw a” , z obrazem owej „g ilotynki”, k tó rą te n „d obry chłopiec” d em onstrow ał jako arg u m en t w dyskusji... T rzeba przypom nieć, że ta k i m elanż pobłażliw ości dla m ło­ dego chłopca i obaw y zw iązanej z przew idyw aniem , do czego niedośw iad­ czona młodość — prow okow ana przez sy tu ację polity czn ą — może dopro­ wadzić, znam y już z listu pisanego w m aju 1844 do A dam a Sołtana. W te­

16 Ib id em , s. 93— 94.

(12)

dy to poeta — zgnębiony przym usow ym m ałżeństw em , użalający się na sw oją sytu ację osobistą — nie spuszczał z oka w yd arzeń rozgryw ających się w okół niego. Przyw iedźm y dłuższy cy tat z tego listu, po dkreślając partie, k tó re w skazują na ów stosunek do młodzieży, pełen pobłażliwego zatroskania i zarazem trw ogi:

dzień w dzień sły sz ę jęk ofiar i n aigraw an ie się katów , lecz to jeszcze n ie ty le boli, c o podłość w łasn ych . Z m aterializow ał s ię nad m iarę ten kraj, po­ tw orzyło się m n óstw o h ipokrytów , którzy zw ą się ludźm i r o z s ą d k u , głoszą w m nogich kazaniach, że jed y n ą teraz Spraw y podporą jest to, by o n i gęste intraty do w ła sn ej k ieszen i zbierali, że o n iczym in n y m m yśleć niepodobna, ale że takie sp rzy siężen ie się na intrat coraz w ięk szy ch w y b iera n ie p o d n i e ­

s i e g o d n o ś ć c z ł o w i e k a , zn iep od legli ich i m asy n a drogę o św iecen ia

i p rześw iad czen ia o sobie w yprow adzi, a stą d k ied yś pow rót do życia! [...] Drugą cechą te g o kraju, coraz bardziej cią żą cą na nim , jest s t r a c h . „ D ivid e

e t im p e r a ” w całej sw ej szatańskiej roztropności p iekła dop ełn ion ym tu zostało.

W ięc tw o rzą sa m i i w y n a j d u j ą , i w y w o ł u j ą jak ieś n ib y jak u b iń sk ie spiski m ięd zy m łod zieżą na to, by w ła ścicieli, gospodarzy ow ych , o w y ch i n-

t r a t ą w a lczą cy ch przerażać i o d r y w a ć od klas m niej zam ożnych, a c ie r ­

p iących tak, jak się cierpi w piekle. „W as ch cą w y rżn ą ć” — o to sp osobiczek użyty n a k a p u ś c i a n e s e r c a i s k ó r z a n e w o r y . Stąd n iesłych an y strach to sw oich, to zn ów rządu, bo lęk ają s ię terroryzm u, o którym rząd im plecie, i terroryzm u istotnego, który sarn rząd w każdej c h w ili w y w ie r a [...]. M łodzież w najop łak ań szym położeniu. U czą jej k ła m stw i b lu źn ierstw h isto ­ rycznych, nękają na w szy stk ie sposoby, sm agają rózgam i za najlek szą w in ę, [...] w iod ą do w ię z ie n ia za lad a k siążeczkę; słow em , ci, którzy zaczyn ają życie, daleko tu n i e s z с z ę ś l i w s i od tych, k tórzy je kończą [...]. Stąd w m ło ­ d zieży n iesłych an y sm utek, p e łe n niepokoju i n a w et w y rzu tó w p rzeciw k o lo ­ som , czyli b ezreligijn ości! Serce ich n aw yk a skarżyć s ię so b ie sa m em u n a Boga, bo n ik t ich n ie o św ieca , kto je s t Bóg, a w cią ż w im ien iu religii i rządu do­ znają nieop isan ych m ąk! W zrasta w ię c p ok olen ie sm ętn e a bezbożne, z po­ g m atw an ym i w yobrażeniam i, sk w a śn ia łe i zgorzkniałe w k w ie c ie lat, ale przy ty m p e ł n e n i e n a w i ś c i i h a r t u [...]. Ich hairt to n iew o ln ik ó w en ergia — n ie w o ln y ch i w zn io sły ch m ęstw o — o ś r o d k i n i e d b a ć , b y l e b y c e l u d o p i ą ć . [...] A dusza taka n ie w ie, że środkiem zły m nigdy c e lu w ielk ieg o , potężnego, trw a łeg o osiągn ąć n ie sposób, bo leży w naturze h arm onijnej w szech rzeczy, że z ł e ch w ilo w y m ty lk o m o że zagrzm ić w yb u ch em , a le nie zdoła n ic w y b u d o w a ć na w iek i! O czew iście ta k ie sy stem a ty czn e zab ijan ie m ło­ dzieży jest p otężn ym środkiem na zo b o jętn ien ie naszych sił. P ie k ie ln y to w y ­ m ysł na zgubę n ie ty lk o obecności, ale i przyszłości w y m ie r z o n y !18

Z listu tego jasno w ynika, że m usiał się K rasiński zetknąć z rew o lu ­ cyjnym i n a stro ja m i młodzieży. P rzy p isy w ał je zarów no prow okacyjnym działaniom ,,rząd u ” , jak i „pogm atw anym w yobrażeniom ” owych ,,nie­

18 Z. K r a s i ń s k i , L is ty do A d a m a S ołtan a. O pracow ał i w stęp em p oprze­ d ził Z. S u d o l s k i . W arszaw a 1970, s. 450— 451. Tu i w dalszych cytatach dla podkreśleń źródła stosu je się dodatkow o kursyw ę, odróżniającą od podkreśleń w p ro ­ w ad zon ych przez autorkę artykułu.

(13)

szczęśliw ych” . M am y tu więc do czynienia z jakim ś analogicznym tonem , jak i dał się w yczytać z późniejszego listu o D em bow skim : m łodzież jest dobra, dusza w niej poczciwa, serce nam iętn ie polskie, tylko u b rd a ła so­ bie, że do osiągnięcia celu w szelkie śro dk i są dobre i podjęła pomysł ,,sposobiczku” , podsuniętego przez p e rfid n y rząd: „w yrżn ąć” ow ych w ła­ ścicieli „skórzanych w orów ”. Być może, że te uw agi przekazane w liście do p rzy jaciela b yły w ynikiem sp o tk an ia z D em bow skim . Pew ności tu jed ­ nak żadnej nie ma. M ałachow ski w późnym w spom nieniu o K rasińskim pisał:

W id y w a ł K rasiński od w ied za ją cy ch go w ie le osób rozm aitego w ie k u i sp o ­ sobu m yślen ia, śled ził też p iln ie różne prądy op in ii publicznej.

— n ieste ty uw ag ty c h nie sy tu u je w yraźnie w czasie. Dlatego też i jego następne słowa, k tó re w y d a ją się odnosić do w izy ty Dem bowskiego u K rasińskiego, nie dadzą się ściśle um ieścić w k alen darzu.

W idział jedn ych , choć za w sze patriotów , w sta n ie zu p ełn ego zw ątp ien ia [...], innych zgad zających się poniekąd z ob ecn y m p ołożen iem rzeczy, czasem n ie­ zu p ełn ie zgodnym z osob istą godnością, nareszcie in n ych g o r ą c e g o s e r c a

i p a t r i o t y z m u ludzi, g otow ych ch w y c ić się o s t a t e c z n y c h ś r o d ­

k ó w dla w y d o b y cia spod te g o cięż k ieg o i upokarzającego jarzm a o b c e g o 19.

W yróżniłam w w ypow iedzi M ałachow skiego te sform ułow ania, k tó re są całkow icie w tre śc i sw ojej zbieżne z c h a ra k te ry sty k ą Dembowskiego, jak ą podał K rasiń sk i w liście wyżej cytow anym . T rzeba tu dodać, że we w spom nieniu M ałachowskiego po w yżej przytoczonych słow ach n astęp u je

passus n ieo b ojętn y dla naszych rozw ażań.

S p om ięd zy tych osta tn ich [tj. lu d zi gorącego serca i patriotyzm u] zw ierzy ł m u się b a r d z o z a c n y , j u ż n i e ż y j ą c y m ł o d y c z ł o w i e k , ż e czy ­ nić s ię m ają p rzygotow an ia do p ow stan ia n arod ow ego w tym celu , za pom ocą poruszenia w szy stk ich w a r stw n iższych sp ołeczeń stw a, o b ietn ica m i w ie lk ic h k o ­ rzyści m aterialnych, jak podziału rów n ego m ajątk ow ego, w o ln o ści i rów n ości n ieograniczonej d la w szy stk ich , a w k o ń c u p a n o w a n i a c z y s t o l u d o ­

w e g o . O b jaw iał zaś gotow ość d o u ż y w a n i a w s z e l k i c h s p o s o b ó w p o t r z e b n y c h t e r o r y z m u . N areszcie, że p rzyszedł zaw ezw ać Z ygm unta

do przyłożenia ręki do tego dzieła. P rzerażony Z ygm unt tym zw ierzen iem , użył w szelk ich s ił i w y m o w y , aby zapobiec u sk u teczn ien iu w jego przekonaniu tych tak zgubnych zam iarów . P rzed sta w ia ł już to n iep od ob ień stw o w y k o n a n ia tych pom ysłów , już też zakałę, hańbę, jak im i by s p l a m i o n o szla ch etn y dotąd ch arakter i im ię p olsk ie, n ie co fa ją c się dla o sią g n ięcia pożądanego c e lu naw et przed zbrodniam i i rzezią 20.

19 S. M a ł a c h o w s k i , K r ó tk i ry s z ży c ia i p is m Z y g m u n ta K ra siń sk ieg o .

K rak ów 1876. Cyt. za: S. T a r n o w s k i , Z y g m u n t K ra siń sk i. T. 2. K rak ów T912, s. 174.

(14)

W w ypow iedzi M ałachowskiego podkreślenia godne są dw a w ątki: jed en k o jarz y n am się z osobą Dem bowskiego i jego sform ułow aniam i używ anym i w publicystyce, w k tó re j n iejednokrotnie p ada zbitka w y ra ­ zów: „czysto lud ow y ”, drugi k o jarzy się n am z w ypow iedzią poetycką K rasińskiego, w którego Psalm ie miłości czytam y:

Szata P olsk i n i e s k a l a n a , P rzenajczystsza i św ietla n a

oraz:

Czas odrzucić w szelk i brud

i jeszcze dalej:

Gdy zstępują w św ia t geniusze, Innym sp raw ę w iod ą torem !

[ ]

A z nich żaden się n i e s p l a m i T e r o r y z m e m — by do szaty Purpurow ej brał szkarłaty Z braci sw o jej zżętej głow y.

Tak więc sądzić można, że ów w ym ieniony bez nazw iska (zapewne ze w zględu n a żyjącego jeszcze sędziwego Leona Dem bowskiego) bardzo zacny człow iek to Dembowski, ale co więcej, że dyskusja z Dem bow skim m iała niem ały w p ły w n a ukształtow anie tej części P salm u miłości, k tó ra je st — ja k pisze K ridl — „gorącą, zażartą polem iką”, spraw iającą, że „nastrój u tw o ru daleki jest od »miłości« w ypisanej w ty tu le ” 21.

Tak oto przechodzę do drugiej części sw ojej hipotezy, k tó rej treścią jest, iż D em bow ski nie tylko spotkał się i dyskutow ał z K rasińskim , ale też, że d ysk u sja ta w yw ołała replikę w postaci początkow ej części P salm u

miłości. G enezą tego P salm u zajm ow ano się już k ilkak ro tnie. N ajobszer­

niejszą n a te n te m a t w ypow iedź opublikow ał w 1929 r. Bogdan Sucho­ dolski. W gruncie rzeczy jego w yw ody są w całości do zaakceptow ania; stw ierdza bowiem, że do pow stania u tw o ru p rzyczyniły się nie tylk o

P ra w d y ży w o tn e H en ry k a K am ieńskiego, k tó re m iał K rasiński jak o b y

poznać dopiero za g ranicą w r. 1845, ale że zapew ne sam e P ra w d y znał w cześniej, jeszcze w k ra ju , oraz że:

zazn ajom ien ie s ię bezpośrednie z ogn isk iem ruchu rew olu cyjn ego [tzn. z ru­ ch em p ozn ań sk im — w czasie pobytu u C ieszkow skiego w W ierzen icy w k w ie t­ niu ,1845] m u siało po d ośw iadczeniach w arszaw sk ich z k ońca roku poprzedniego dopełnić rozpoczętą w ó w cza s przebudow ę zapatryw ań na b ieżące sp ra w y p o li­ tyczn o-sp ołeczn e. \[...] A jeżeli tak, to nola k siążki K am ieńskiego w gen ezie

P sa lm u m iło ści jest inna, niż dotychczas przypuszczano. [...] P salm m iło ści [...]

21 M. K r i d l , w stęp w : Z. K r a s i ń s k i , P sa lm y p r z y szło śc i [...]. K raków 1928, s. X X X IV . B N I 107.

(15)

w y ró sł z przeżyć i sp ostrzeżeń w kraju. [...] D latego też nie m ogli odn aleźć krytycy w P sa lm ie m iło ści k on sek w en tn ej o d p o w ied zi na książkę K am ieńskiego, bo... P sa lm te n n ie m ia ł być tak ą o d p ow ied zią 22.

D rugie spostrzeżenie Suchodolskiego o dw uw arstw ow ości P salm u m i­

łości prow adzi go do tezy, iż je d n a część u tw o ru , ta niępolem iczna — po­

w stała zapew ne w cześniej, a dopiero później została popraw iona i połączona w całość z częścią polem iczną. O dkrycie przez Zbigniew a Sudolskiego galicyjskiej odpow iedzi n a k u rsu ją c y w odpisach w iersz pt.

P ra w d y ż y w o tn e (a będący nieco odm ienną od d rukow anej w ersją pierw ­

szej części P sa lm u m iłości) u tw ierd za nas w przekonaniu, że an ty rew o lu - cyjna część u tw o ru p o w stała w zam iarach polem icznych już po p ry śn ię­ ciu złudzeń, iż rew olu cja ludow a jest tylko utopią nieodpow iedzialnych, o tum anionych m łodzików . A zatem po w y k ry ciu spisku księdza Ściegien­ nego. W te n sposób szkic Sudolskiego potw ierdza hipotezę Suchodolskiego o zw iązanym z w y darzen iam i k rajo w y m i pochodzeniu P salm u i o jego dw uw arstw ow ości. T ru d n o n atom iast zgodzić się z tw ierd zen iem od kryw ­ cy galicyjskiego te k s tu odpow iedzi na Psalm , iż część a n ty rew o lu cy jn a pow stała „przed zrodzeniem się koncepcji trz e ch psalm ów, objętych zn a­ n y m dziś nad rzęd n y m ty tu łe m ” 23. Tej sw ojej tezy nie p rzed staw ia Su- dolski przekonyw ająco i bliższy p raw d y w y d a je się jego poprzednik u sta­ lający genezę utw o ru , sądzący, że pom ysł P salm ów pochodzi z pierw szej połow y 1844 roku. W tedy jed n a k P salm m iłości nie m iał zaw ierać owej ostrej polem iki z p ro je k tam i rew o lu cji ludow ej 24.

Ale w tej chw ili n ie chodzi o całość Psalm u, lecz o tę jego w łaśnie partię, k tó ra — w edług mojego m niem ania — została w yw ołana d yskusją z D em bow skim . Sam a przecież m a k ształt d y sk u sji z p ew n ym i tezam i. Otóż jed n ą z tez nie ujaw nionego d y sk u ta n ta , tezą, k tó rą m ożna odczytać poprzez rep lik ę, było tw ierdzenie, iż miłość ludzkości — to miłość ludu. P salm ista pozornie nie zaprzecza: „dusza żyw a, z żyw ym ciałem zespojo- n e ” stan o w ią jedność — n aró d polski. A le oponent tw ierdzi, że w łaści­ w y m n aro d em polskim jest jedy n ie lud. N aród, czyli lu d — to jedność przede w szystkim w sferze politycznej, społecznej, ekonom icznej. Trzeba, żeby szlachta rozstała się raz n a zawsze z roszczeniam i do rep rezen to w a­ nia narodu. Je śli zaś nie zechce dobrow olnie p rzystąpić do rew olu cji spo­ łecznej — p rzym usi się ją choćby siłą, terro rem . Taki jest tor postępu: to, co stare, m usi ustąpić. W obec tego „p salm ista” ostro a ta k u je zapo­ w iedziane przez d y sk u ta n ta rzeź i m ord polskiej szlachty, pow ołuje się

22 B. S u c h o d o l s k i , G en eza „ P salm u m iło śc i Z y g m u n ta K ra siń sk ieg o .

„Ruch L itera c k i” 1929, nr 1, s. 9— 10.

23 Z. S u d o 1 s к i, G en eza „ P sa lm u m iło śc i” i g a lic y js k a o d p o w ie d ź Z y g m u n ­

to w i K ra siń sk ie m u . „Przegląd H u m an istyczn y” 1959, nr 5, s. 116.

(16)

na zasługi historyczne tej w arstw y , która, o k ry ta bliznam i, poprow adzi do walki ów „L u d ”, będący jeszcze „błędną m arą ”, czyli tw orem społecz­ n y m nie m ającym realnego życia narodow ego. Nie u k ry w am , że słow a dom niem anego czy też w pisanego w Psalm m iłości d y sk u ta n ta — to u p ro ­ szczony przeze m nie (ze zrozum iałych względów) zrąb poglądów D em ­ bowskiego, podzielanych zresztą i przez innych działaczy W iosny Ludów. Jasn e też, że uprościłam tu treść polem iki K raśińskiego z ty m i poglądam i. O bszerniejsze w yciągi odpowiednich p a rtii z pism D em bowskiego roz­ budow ałyby n ad m iern ie nin iejszy szkic, bliższa zaś in te rp re ta c ja Psal­

m ó w sprow adziłaby się w zasadzie do tego, co już znane skądinąd, z prac

badaczy tego utw oru.

Czas więc p rzystąpić do podsum ow ania. W nioski, k tó re dadzą się w y ­ prow adzić z przedstaw ionych rozważań, m ożna ująć w n astęp ujące hipo­ tetyczne ustalenia:

1. In form acja S. E. Koźm iana, pow tórzona w anegdotycznej form ie przez W asylewskiego, o spotkaniu Dem bowskiego z K rasińskim i stoczo­ nej dyskusji w ydaje się praw dziw a. Przem aw ia za ty m fak t p rzyjaźni m iędzy K rasińskim a autorem P ocztu stu felietonów , k tó rem u zapew ne au to r P salm ów o ty m spotkaniu mówił, być może z okazji przeprow adzo­ nej jesienią 1846 d yskusji (zatem w pół ro k u po śm ierci Dem bowskiego) z „kim siś z k ra ju ”, a k tó ry utrzym yw ał, „że tylko szlachty w yrżnięcie ocali Polskę” — jak pisał do D elfiny. Był to, w edług listu, „m iły, u p rz e j­ m y, ślicznie w ychow any człowiek, w ykształcony, oczy tany ” 25. W rozm o­ wie b rał udział K oźm ian; w ted y zapew ne K rasiń skiem u przypom niała się rozm ow a z D em bowskim i opow iedział o niej przyjacielow i. Po latach przyp om n iał sobie au to r Do m istrzów słowa tę opowieść i pow tórzył ją w felietonie. Za praw dziw ością tej inform acji przem aw ia także p rzy to ­ czony powyżej fra g m en t w spom nień M ałachowskiego, k tó re m u z kolei mógł K rasiński opowiadać o dyskusji z Dembowskim, spotkaw szy się ze sta ry m przyjacielem w iosną 1845, kiedy z gotow ym zapew ne utw orem kierow ał się ku Paryżow i, gdzie w ydał P salm y. Również Teofil L e n a rto ­ wicz przekazał sw oją w ersję o ow ym spotkaniu. (Zwrócił m i na te n szcze­ gół uw agę Bogdan Z a k rze w sk i25a).

25 Zob. p rzypis 4.

25a L en a rto w icz z k om in k ow ego to w a rzy stw a P o g a n k i N. Ż m ich ow sk iej, „m a­ lu ją cy ob razk i” opodal H enryka Zapaleńca (tj. D em bow skiego), m ógłby być w ia r y ­ godnym św iad k iem spotkania Pankracego z hrabią H enrykiem . N iestety, jako w y k ła d o w ca w szech n icy b olońskiej pow tarza ty lk o (po latach ) ob iegow ą o p in ię w sp ó łczesn y ch o rozm ow ie K rasiń sk iego z D em bow skim , która m iała dać im p u ls do n ap isan ia N ie -B o sk ie j k o m ed ii. R zecz jasna, iż arcydzieło K rasińskiego p ow stało co najm niej 10 lat w cześn iej, a w ięc łatw o sp rostow ać tę pom yłkę, N atom iast godzi

(17)

2. Rozmowa ta k a m ogła się odbyć w ciągu ro ku m iędzy listopadem 1843 a listopadem 1844. K iedy dokładnie, gdzie i w jakich okolicznoś­ ciach — tru d n o u stalić 26.

3. D yskusja ta i w yjaw ienie zam iarów społecznej rew olucji przysz­ łych pow stańców w yw ołało u K rasińskiego potrzebę polem iki nie ogra­ niczającej się do rozm ow y w c z te ry oczy, ale publicznej, k tó ra m iała być o d tru tk ą n a propagandę dem okratyczną. W ty m celu n apisał K rasiński początkow ą p a rtię P salm u m iłości, nazw aną (nie w iadom o, czy przez sa­ mego au to ra, czy przez kopistów) P ra w d y żyw o tn e, znaną w k ra ju jeszcze przed ogłoszeniem d rukiem całości utw oru, a p rzypisaną przez galicyj­ skich d em okratów — jak udow odnił to Sudolski — W incentem u Polowi. Można sądzić, że K rasiński sam zadbał o to, aby jego wiersz k rąży ł w od­ pisach po k raju . W ty m czasie znał ju ż — jak w iem y z listu do Jerzego Lubom irskiego z 10 listopada 1844 — ty tu ł i najogólniej podaną treść

P raw d ż y w o tn y c h H en ry k a Kam ieńskiego, a p rzyn ajm n iej ich część

się podkreślić, iż o w a in form acja o rozm ow ie m usiała żyć trw ale w tradycji o w o - czesnej.

A oto in teresu jący nas fragm en t z od czytu VIII (Sul ca ra terre d ella poesia

p o lo n o -sla va . C o n feren ze di T eo filo L e n a rto w ic z. F iren ze '1886, s. 183) : „Edoardo D em b o w sk i, an im a a rd e n te , sp in g e v a V insurrezione n ella G a llizia a u striaca; r e v o - lu zion ario a lla m a n iera di S a in t-J u st e C a m illo D esm ou lin s, sogn ava il terro rism o sen za p ie tà , e la sua c o n versa zio n e con K ra siń sk i dicon o che a b b ia p ro d o tto uno dei c a p o la v o ri d i qu el g ran p o eta , che ha p e r tito lo »La C o m m ed ia in fern a le« ”.

In form ację o „ św ieżo ” w y d a n y ch od czytach L enartow icza przekazał c z y te ln i­ kow i p olsk iem u A. K r e c h o w i e c k i . C ytujem y in teresu jący nas fragm ent (Dr S a s , O c h a ra k te rze p o ls k o -sło w ia ń sk ie j p o ezji. O d c z y ty T eofila L e n a rto w ic za

na w s z e c h n ic y b o lo ń sk iej. „P rzew odnik N au k ow y i L iteracki” (1887, s. 915) : „Edward

D em bow ski, dusza zapalona, szerzy ł p ow stan ie w G alicji; rew olu cjon ista na w zór S ain t-Ju sta i K am ila D esm oulins, m arzył o terroryzm ie bez litości, i pow iadają, że jego rozm ow y z K rasiń sk im w y w o ła ły arcyd zieło teg o w ielk ieg o poety, znane pod ty tu łe m „ P iek ieln ej”, czy li N ie -B o sk ie j k o m e d ii”.

26 M ożna by np. sfo rm u ło w a ć m ało praw dopodobną, ale n ie dającą się całk o­ w ic ie zan egow ać h ipotezę, iż rozm ow a taka od b yła się w końcu czerw ca 1844. Ze W sp o m n ie ń L eona D e m b o w s k i e g o w iem y , iż w lecie tego roku zjaw iła się n agle w K azim ierzu nad W isłą A n iela D em bow ska, żądając od k asztelan a w y ­ dania córki, Julii. D ziew czy n k a b yła chora i dziadek o b ieca ł od esłać ją do rodzi­ ców za k ilk a dni. M ożem y zatem przypuszczać, że nie oznaczony ściślej przez Leona D em b ow sk iego przyjazd D em bow skiej n astąp ił jeszcze przed 29 VI 1844, kiedy to K rasiński o p u ścił W arszaw ę udając się przez W ierzenicę do Frankfurtu. W olno m niem ać, że w podróży do K ró lestw a to w a rzy szy ł sw ej żon ie Edward D em bow ski, o czy w iście ca łk o w icie zak on sp irow an y (choćby przebrany za kobietę, co — w e d le w sp ółczesn ych — zdarzało m u się i n ie budziło podejrzeń z e w zg lęd u na typ jego urody), i dotarł do W arszaw y, gd zie zażądał „tajnej rozm ow y” z K rasińskim . P o ­ w tarzam : h ip oteza to m ało praw dopodobna, a le ca łk o w icie w yk lu czyć jej n ie można.

(18)

czw artą, dotyczącą spisków 27. Można zatem przypuszczać, że ty tu ł kol­ portow anego wiersza — P raw dy żyw o tn e — pochodzi od samego autora. Dotychczasowe ustalenia kojarzące Psalm y przyszłości nie ty lk o z książką Kam ieńskiego, ale i z propagandą dem okratyczną — nie ulegają zaprze­ czeniu, lecz tylko m odyfikacji: w pływ na pow stanie pew nej części Psal­

m u miłości w y w arła dyskusja z Dembowskim, zapew niającym K rasiń ­

skiego o gotowości do pow stania i o możliwości zastosowania te rro ru wobec szlachty, gdyby ta nie przyłączyła się do rew olucji społecznej. K rasiński zupełnie praw idłow o kojarzył poglądy Dembowskiego z poglą­ dami Kam ieńskiego. Począwszy od 1843 r. dwaj ostatni prow adzili — jak świadczą pam iętniki K am ieńskiego — dyskusje „w kw estiach żyw otnych” . 4. W św ietle tych k o n statacji można podtrzym ać tezę Suchodolskiego, że pew na część P salm u miłości pow stała jeszcze w r. 1844. P y ta n ie skie­ row ane do A dam a Sołtana w liście z 23 m aja 1845: „Czy o Prawdach

ży w o tn yc h nic nie słychać?” 28 — może dotyczyć zarów no książki K a­

m ieńskiego jak i w iersza K rasińskiego pod tym ty tu łem , w iem y bowiem, że a u to r P salm ów zawsze niesłychanie żywo interesow ał się społecznym rezonansem , z jakim spotykały się jego utw ory.

5. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że pierw otny pom ysł napisania utw oru, w k tó ry m przejaw i się wiara, nadzieja i miłość — pow stał już w pierw szej połowie r. 1844, o czym świadczy list do Sołtana z m aja tego roku, zaw ierający słowa: ,,Ta i d e a [którą w yrażał P rzed św it] m oją w iarą, m oją nadzieją, m oją m iłością” 29. Sądzić można, że w łaśnie w pierw szej połowie r. 1844, kiedy istniała już pierw sza red akcja Psalm u

nadziei, pow stały także pew ne p artie Psalm u m iłości, będące apologią

szlachty. K orespondują one z Psalm em nadziei, w k tó ry m m owa o zasłu­ gach narodu, co „lat tysiąc w ieku straw ił, / Kościół broniąc od poddań­ stw a”. Ten n a ró d -L u d „Choć krw aw y, choć zemdlony, / W zrok utopion trzym a w niebie” . Oczywiście zapoznanie się ze stanem um ysłów mło­ dzieży gotowej do pow stania i rew olucji, dyskusja z Dem bowskim, w ia­ domość o propagandzie szerzonej przez „dem agogów ”, wreszcie, po w y­ kryciu spisku Ściegiennego, świadomość realności ruchu ludowego — zm usiły K rasińskiego do obrony w łasnych idei przez zaatakow anie prze­ ciwników. Jednocześnie zaś zrozum iał, że chcąc uzyskać posłuch wśród przyszłych powstańców, nie może się w sposób jaw n y pow staniu przeciw ­ stawiać. Stąd akceptacja dla szlachetnej i szlacheckiej broni: kordu i

sza-27 Zob. Z. K r a s i ń s k i , L is ty do Jerzego L u bom irskiego. O pracow ał i w stę ­ pem poprzedził Z. S u d o l s k i . W arszaw a 1965, s. 260. — K a m i e ń s k i , op. cit., s. 36—37.

28 Z. K r a s i ń s k i , L is ty do A d a m a Sołtana. O pracow ał i w stęp em poprze­ dził Z. S u d o l s k i . W arszaw a 1970, s. 469.

(19)

bil, k tó re rozetną „k rw aw y k n u t” , i p ro test przeciw „nęceniu polskiego L u d u ” do „niesienia m ordu polskiej szlachcie” . Sądzę w raz z Suchodol­ skim , że „pew ne u stęp y P salm u m ogły być naszkicow ane w pierwszej połowie 1844 r .” O dm iennie niż dotychczasow i badacze skłonna jestem przypuszczać, że polem iczna część Psalm u pow stała w drugiej połowie 1844 lub też raczej na przełom ie la t 1844 i 1845. Całość natom iast Psal­

m ó w przy g o to w y w an a była w pierw szej połowie 1845 roku. K iedy 22

kw ietnia pisał K rasiński do Gaszyńskiego, aby się sta ra ł dla niego o pasz­ port d la przekroczenia g ranicy fran cu sk iej, m iał już zapew ne utw ó r praw ie ukończony. W m iesiąc później (22 m aja 1845) pisze już w yraźnie, że ma p arę rzeczy gotow ych do druku. N atom iast nie wiadomo, kiedy zrodził się pom ysł takiego pseudonim u, k tó ry m iał być w skazów ką dla odbiorców, iż u tw ó r jest polem iką z ideologią zaprezentow aną przez

P raw dy ży w o tn e F ila re ta Praw doskiego (H enryka K am ieńskiego). Być

może, iż w czasie dopiero ostatecznego szlifu, jak i nadał K rasiński swo­ jem u utw orow i w W iedniu, lub też już na m iejscu w P aryżu, ponieważ w zm ianka o „sp iry d yjno ści” zjaw ia się dopiero w liście do Gaszyńskiego z P a ry ża w sie rp n iu 1845 30.

Na zakończenie w yw odu — jedno przypom nienie. Dla S tanisław a Tarnow skiego nie ulegało w ątpliw ości, że Psalm miłości pow stał pod w pływ em rozm ow y z ow ym zacnym m łodym człowiekiem, o któ ry m w spom niał M ałachowski. A u to r m onografii K rasińskiego po przytoczeniu odpowiedniego ak a p itu ze w spom nienia M ałachowskiego i frag m en tu z li­ stu do S ołtan a z m aja 1844 — listu, do którego nadaw ca przyłącza „w tej wierze, w tej nadziei, w te j m iłości n ap isan y psalm ; niech leży obok sio­ s tr y ” — stw ierdza:

M ow a tu o dw óch P sa lm a ch , których p ierw sza redakcja b yła teraz rzucona na papier [—1· J ed en to P sa lm m iłości, sp ow od ow an y o c z y w i ś c i e t y m s p o t k a n i e m , o k tórym op ow iad a M ałachow ski 31.

Co praw d a, teza Tarnow skiego przesuw ałaby te rm in pow stania pole­ m icznej części P salm u miłości, co nie zn a jd u je w źródłach potw ierdzenia. Ale nie o to tu chodzi. M ałachowski przecież nie podaw ał ścisłej d aty spotkania K rasińskiego z m łodym człowiekiem, którego nazw iska nie w ym ienił, i T arnow ski go nie znał bądź też udaw ał, że nie zna, o p atru jąc cytow any frag m en t wypow iedzi M ałachowskiego przypisem : „K to? tego zapew ne nie dojdzie się już n ig d y ” 32. Mimo że term in okrytego tajem nicą spotkania i pow stania P salm u nie został właściwie określony przez T

ar-30 Z. K r a s i ń s k i , L is ty do K o n sta n te g o G a szyń sk ieg o . O pracow ał i w stęp em p oprzedził Z. S u d o l s k i . W arszaw a 1971, s. 330.

31 T a r n o w s k i , op. cit., t. 2, s. 178. 32 Ib id e m , s. 175.

(20)

nowskiego (chociaż na dobrą spraw ę całkowicie jego hipotezy uchylić nie można), in sty n k t hrabiego-profesora pozwolił m u w ysnuć praw idłow y wniosek o genetycznym związku Psalm u miłości z rozm ow ą K rasińskiego z m łodym człowiekiem.

Jako podsum ow anie niniejszych rozw ażań pozwolę sobie sform ułow ać parę półżartobliw ych ,,przykazań” : po pierwsze — nie należy lekcew ażyć literackich plotkarzy, bo niekiedy w ich n a pozór fantastycznych anegdo­ tach mogą się ukryw ać okru ch y praw dy. Po drugie — wciąż w arto za­ glądać do stary ch in terp retato rów , historyków lite ra tu ry , a o T arn ow ­ skim zwłaszcza trzeb a pam iętać, w jego bowiem studiach u k ry w a się w iele in sp iru jący ch pomysłów.

W róćm y więc do W asylewskiego: tak, spotkali się. H rabia H enryk i Pankracy. Rozmawiali. Długo, zaciekle. Piorunam i. Poszły z tego isk ry po literatu rze. K rasiński pokw itow ał rozm owę P salm em miłości. Z kolei

P salm y K rasińskiego w yw ołały św ietną odpowiedź Słowackiego, zanim

jeszcze buchnął ogień rew olucji krakow skiej. Tego, k tó ry owe isk ry skrzesał, ogień w alki straw ił ta k doszczętnie, iż nie m a swego grobu. P ora przyw rócić m u m iejsce znaczące w tej ważnej polemice poetyckiej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Proponowane programy są bardzo łatwe w obsłudze, nie potrzebują dużych wymagań sprzętowych a zasobne biblioteki elementów elektrycznych i elektronicznych pozwolą na

Jeżeli ktoś ma czas i chęć może oglądnąć sobie filmiki na youtube z prac jakie się wykonuje podczas zajęć na obróbce ręcznej.(cięcie, piłowanie, wiercenie,

b) piłowanie zgrubne wg natrasowanych linii, opiłowywanie do wymiarów i kształtu, załamanie ostrych krawędzi,. c) wiercenie otworu Ø12, załamanie ostrych krawędzi, d)

Proszę o zapoznanie się z poniższym procesem technologicznym, przepisać go do zeszytu wraz z rysunkiem. ANALIZA RYSUNKU. a) dobór materiału: pręt Ø10

c) cięcie wg natrasowanych linii, opiłowywanie do wymiarów i kształtu, załamanie ostrych krawędzi.. CZYNNOŚCI KOŃCOWE -

Szlifowanie może być stosowane jako obróbka zgrubna, bez innych operacji (toczenia, frezowania itp.) poprzedzających ten proces, oraz jako obróbka dokładna

Proszę o zapoznanie się z zagadnieniami i materiałami, które znajdują się w zamieszczonych poniżej linkach, oraz w książce „Obsługa diagnozowanie oraz naprawa elektrycznych

Przygotowanie przez młodzież sprawozdania z wyjazdu (streszczenie, omówienie na zajęciach, wystawy fotograficzne, projekty, prezentacje multimedialne, dyskusja);2.