• Nie Znaleziono Wyników

"W wieku Reja i Stańczyka. Szkice z dziejów Odrodzenia w Polsce", Julian Krzyżanowski, Warszawa 1958, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 405, 3 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""W wieku Reja i Stańczyka. Szkice z dziejów Odrodzenia w Polsce", Julian Krzyżanowski, Warszawa 1958, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 405, 3 nlb. : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Ziomek

"W wieku Reja i Stańczyka. Szkice z

dziejów Odrodzenia w Polsce", Julian

Krzyżanowski, Warszawa 1958,

Państwowe Wydawnictwo Naukowe,

s. 405, 3 nlb. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 51/1, 255-261

(2)

J u l i a n K r z y ż a n o w s k i , W W IE K U R E JA I ST A Ń C ZY K A . S zkice z d ziejó w O drodzenia w P olsce. (W arszaw a) 1958. P a ń stw o w e W yd aw n ictw o N au k ow e, s. 405, 3 nlb.

Zbiór stu d iów , które p o w sta ły w ciągu ćw ierćw iecza , a które autor po­ n o w n ie przygotow ał do druku, m u si p rzyciągn ąć u w agę recen zen ta jako z e sta w ak cep tow an ych po w ie lo le tn im p rzem y ślen iu pogląd ów n aukow ych. J e śli dodać, że chodzi o p ogląd y ta k w y b itn eg o zn a w cy literatu ry staropolskiej, jak im jest Ju lian K rzyżanow sk i, p osiad ający u gru n tow an y w śród czy teln i­ k ó w au torytet n aukow y, potrzeba d ysk u sji dotykającej n ieraz drobnych na pozór szczeg ó łó w b ęd zie o czyw ista. W tom ie W w ie k u R e ja i S ta ń c z y k a prze­ d ru k o w a ł autor 6 d aw n ych stu d ió w , ogłoszon ych m ięd zy r. 1934 (P o w ie ść

0 Jo a n n ie p a p ie ż y c y ) a r. 1956 (P ro za p o lsk a w ie k u X V I), oraz op u b lik ow ał

po raz p ierw szy stu d iu m B ła ze n sta re g o k róla. D aty te są zresztą tylk o orienta­ cy jn e, bo n iek tóre z prac p o w sta w a ły i w w e r sji krótszej p u b lik o w a n e b y w a ły p rzed rok iem 1934.

Szkoda, że w y d a w n ictw o n ie w y p o sa ży ło obecnego zbioru w indeks n azw isk . K siążk a K rzyżanow sk iego, choć n ie zam ierza być podręcznikiem , n iejed n o k ro tn ie m ogłab y oddać cen n e u słu gi pod ręczn ik ow e: autor w sw ych stu d ia ch m onograficznych, p osiad ających w ła sn y układ, przem ierza rozległe połaci p olsk iego renesansu, d aje w ięcej, n iż zap ow iad a sk rom n ym tytu łem , b o opisuje m ateriały, które n a w et sp ecja liście n ieła tw o poznać z autopsji. W obec n ich w ła śn ie * książka K rzyżan ow sk iego sp ełn ia rolę n ieocen ion ego przew odnika.

Zbiór n a jw a żn iejszy ch stu d ió w autora, który ta k ch lu b n ie zap isał się w d ziejach p olon istyk i, m a jeszcze jed n ą zaletę. P rzyp om in a na now o sądy i in terp retacje rozproszone i sk u tk iem tego n ie dość cyto w a n e i u w zg lęd ­ n ia n e przez następ ców . Z w rócę ty lk o przyk ład ow o u w agę na tak ie kon statacje 1 interp retacje, jak np. cie k a w ie w y p ro w a d zo n a zależność K u p c a R ejow ego od R o z m o w y m is tr z a P o lik a rp a c z y sp ro sto w a n ie ob iegow ego n iem a l poglądu, w e d le którego K r ó tk a ro z p r a w a je st d ziełem p rotestan ck im w y m ierzo n y m p rzeciw k o k atolicyzm ow i (s. 237). W ty m d ru gim w yp ad k u godzi się p odkreślić słu szn ość m etod ologiczną p ostęp ow an ia n au k ow ego. A utor rozróżnia ataki na k ler k atolick i od a ta k ó w n a katolicyzm , p o n iew a ż spogląda na p olsk ą refor­ m ację jako na zjaw isk o rozw ojow e, n ie statyczn e. W ty m sen sie K r ó tk a r o z ­

p r a w a jest od b iciem „stosu n k ów relig ijn y ch u sch yłk u p a n ow an ia Z ygm unta

Starego, gd y w a lk a szla ch ty z d u ch o w ień stw em sprow adza się do sp raw y dziesięcin , sp raw y ju rysd yk cji k o ścieln ej, sp raw y ud ziału d u ch o w ień stw a w p łacen iu p od atk ów i w reszcie sp ra w y an n at rzy m sk ich “ (s. 327— 328). C hciałoby się w p ra w d zie te n ie w ą tp liw ie słu szn e u w agi u zu p ełn ić stw ie r ­ dzeniem , że w czesn a faza a n ty k lery k a lizm u szla ch ty p olsk iej i w ślad za tym

(3)

256

R E C E N Z J E

tego poruszam ten drobny na pozór szczegół. R zeczą w a żn iejszą je st w tej k siążce ocena reform acji. A u tor d alek i je s t od p rzecen ian ia roli n u rtów re- fo rm acyjn ych d la rozw oju k u ltu ry p olsk iej, w p r z e c iw ie ń stw ie do p ew n y ch p ow ojen n ych prac, k tórych p ragm atyzm p row ad ził n iera z do sta w ia n ia w y so ­ k ich n o t a n ty k a to lick im ten d en cjo m w k u ltu rze p o lsk iej.

P roblem em , który często p o ja w ia się w zb iorze W w ie k u R e ja i S ta ń c zy k a , jest k w e stia r elik tó w śred n io w iecza w k u ltu rze ren esa n so w ej. W studium

o P o w ie śc i o Joan n ie p a p ie ż y c y , które jest poszerzoną w e r sją rozd ziału z książki R o m a n s p o ls k i w ie k u X V I , rozpatruje K rzyżanow sk i in teresu ją ce a n teced en cje

litera ck ie tej reform acyjn ej p o w ieści. O kazuje się, że ten a n ty k a to lick i p am - fle t w y w o d zi się ze śred n io w ieczn ej leg en d y o H ild egu n d zie, k o b iecie-za k o n n l- ku, z p ow iastk i w c a le przecież n abożnej. P o lem izu ją c z p ogląd em upatru jącym gen ezę p o w ieści w trad ycji p om aw iającej p ap ieża Jan a V III o z n iew ieścia ło ść, autor pisze: „D aleko ła tw ie j b yło o d p o w ied n io p rzerobić go to w ą p o w ia stk ę na inną, a n iżeli tę in n ą w y sn u ć z m etaforyczn ego o k reślen ia słab ego papieża jako »pap ieża-b ab y«“ (s. 318).

Inaczej m ów iąc, m am y tu do czy n ien ia z in teresu ją cy m p rzyp ad k iem w y ­ korzystania trad ycji litera tu ry śred n io w ieczn ej do c e ló w a n tyk atolick ich . A m im o to n ie b ęd ziem y n a zy w a ć tego reform acyjn ego p a m fletu relik tem śred n iow iecza. P rzypadek jest szczególn ego rodzaju, a le ży w o tn o ść k u ltu ry w ie k ó w śred n ich w ok resie ren esan su jest p rob lem em szerszym , a p rzeistacza­ n ie jej dorobku na u żytek la ick ieg o O drodzenia zja w isk iem p o w szech n ym . D la ­ tego też k w itu ją c z u zn an iem to w zo rco w e rozu m ow an ie, ja k ie autor prze­ p row ad ził przy in terp retacji P o w ie śc i o Joannie, w y p a d n ie p o lem iczn ie u stosu n ­ k ow ać się do in n y ch in terp retacji za w artych w zbiorze K rzyżanow sk iego. N a stronach 196— 197 autor p isze przy okazji rozw ażań nad K u p c e m R eja: „pogląd na śred n io w ieczn o ść k u ltu ry litera ck iej R eja, zw ła szcza w początk ach jeg o k ariery p isarsk iej, przechodzi ze sfery o g ó ln ik ó w w d zied zin ę fa k tó w stw ierd zo ­ n y ch “. In n ym razem autor n a z w ie K lo n o w icza zja w isk iem litera ck im „o w ie k co najm niej op óźn ion ym “ (s. 32). J eśli autor m a n a m y śli id eo lo g ię, to trzeba przyp om n ieć złożon y ch arakter k u ltu ry w ie k ó w średnich, fa k t przez K rzyża­ n ow sk iego dość często zresztą gdzie in d ziej p rzypom inany. J e śli zaś „śred n io­ w ie c z n o ść “ jest tu ok reślen iem czasu i ch arak terystyczn ych d la tego czasu zja w isk języ k o w y ch , w ersy fik a cy jn y ch tu d zież tech n ik i p isarsk iej, to zn ow u n a leży od w o ła ć się do h istoryczn oliterack iego p raw a stw ierd za ją ceg o n ie ­ rów n om iern y rozw ój poszczególn ych „ w a rstw “ d zieła literack iego. Innym i sło ­ w y : form acje id eo lo g iczn ie opozycyjne, a le p o stęp o w e i sk ąd in ąd n ow atorsk ie, w m om en tach p rzełom ow ych bardzo często p osłu gu ją się trad ycyjn ą tech n ik ą w y k szta łco n ą w ok resie p an ow an ia form acji zw a lcza n ej. P isz ę o tym , m im o że stu d ia J u lia n a K rzyżanow sk iego są raczej p rzyk ład em stu d ió w a n a lity cz­ nych. A le poru szon y p roblem ilu stru je d osk on ale tezę o obecności i n iezb ęd ­ ności założeń m etod ologicznych w n ajd rob n iejszych k w estia ch in terp retacyj­ nych, n a w e t w k o n w en cja ch term in ologiczn ych .

D latego e w e n tu a ln y spór m etod ologiczny z k siążk ą K rzyżan ow sk iego m usi b yć n ieraz sporem o sform u łow an ia. T ak np. w rozp raw ie o poezji p olsk iej w . X V I ch arak teryzu je au tor ch rystian izm T re n ó w jak o b ezw ied n e u legan ie prądom k on trreform acyjn ym epoki. T ym czasem w T ren a ch m am y raczej do czy n ien ia z ty p o w y m syn k retyzm em p o jęć religijn ych , czerp iącym zarów no

(4)

z esch a to lo g ii ch rześcijań sk iej, jak i z p ogań sk ich w yob rażeń o życiu pozagro­ b ow ym . G dyby synkretyzm ten rozp a try w a ć na tle porów naw czym , okazałoby się po p ierw sze, że n ie jest on czym ś b ezw ied n y m , i po drugie, że jest czym ś ch arak terystyczn ym dla hum anizm u d o b y przedkontrreform acyjnej.

D rugi przykład — też na pozór d rob iazg: n a s. 128 autor pisze: Szym o­ n o w ie „uderzony [...] p od ob ień stw em o p o w ieści b ib lijn ej i p odania greckiego 0 m iło ści Fedry do pasierba H ipolita, sp ra w ę Józefa ujął w sch em at tragedii E u rypidesa H ip p o lito s — F edra, p rzerobionej od p ow ied n io do w y m a g a ń narzu­ con ych przez sk rzyżow an ie d w u w ą tk ó w “. S fo rm u ło w a n ie „S zym on ow ie ude­ rzon y p od ob ień stw em “ jest op isem in d y w id u a ln eg o , n ie zw iązan ego z procesem h isto ry czn o litera ck im aktu tw órczego. T ym czasem to n ie S zy m o n o w ie był ud erzon y p od ob ień stw em obu o p o w ieści. U jm o w a n ie m o ty w ó w b ib lijn y ch (zresztą n a zasadzie rzeczyw istego pod ob ień stw a) w sch em aty tragedii greckiej jest zja w isk iem często sp otyk an ym w d zieja ch literatu ry renesansu. D ość przy­ p o m n ieć przyk ład y p ierw sze z brzegu: J e fte B u chanana jako analogię do

Ifig e n ii czy Saul fu r ie u x Jana de la T a ille jako an alogię do H ercu les furens

S en ek i.

F akt p rzedrukow ania w n in iejszy m zbiorze stu d ió w w cześn iej ju ż p u b li­ k o w a n y ch zach ęca do porów n an ia ob u w ersji. P orów n an ie tak ie dow odzi, że au tor na ogół tw ardo ob staje przy sw o ic h poglądach, zm ian b o w iem n ie m a w ie le . N a jisto tn iejsze — to p rzypisy p olem iczn e, w k tórych autor zabiera g łos w k w estia ch p oruszonych przez in n y c h badaczy w czasie m ięd zy opubli­ k o w a n iem w ersji p ierw szej i ob ecn ego przedruku. Tak np. w rozpraw ie

Z p ro b le m ó w R e jo w y c h obszerny d op isek p ośw ięca K rzyżanow sk i poglą­

dom K azim ierza B u d zyk a na tem at K u p c a R eja. T w ierd zi w b r e w sw em u opo­ n en tow i, że Rej w K u p c u u czyn ił k rok w stecz w stosunku do N aogeorga 1 w ró cił do form y m oralitetu . P om ijam fakt, że tw ierd zen ie to zostało rzu­ con e b ez przep row ad zen ia p ostęp ow an ia dow od ow ego i że p olem ik a z tym sta n o w isk iem w y m a g a ła b y obszernego stu d iu m porów n aw czego — gorzej, że ton tego przypisu p o lem iczn eg o po prostu zn iech ęca do zab ieran ia głosu.

W n iek tórych w y p a d k a ch w sza k że zm ian w ob ec w ersji p ierw szej n ale­ żałoby oczek iw ać w tr y b ie redakcyjnym . N ie w iem , dlaczego w studium o poezji p olsk iej w . X V I pozostała, p ow tórzon a za w ersją z D zie jó w lite r a tu r y

p ię k n e j, data śm ierci K lon ow ica: 1608. N a stron ie 83 m ów i autor o M ikołaju

z W ilk ow ieck a jako o lite r a c ie p ro w in cjo n a ln y m starej daty, rep rezen tan cie rodzim ej szk oły rejo w sk iej, m im o że cyto w a n a w in n y m m iejscu rozpraw y pra­ ca Ju lia n a L ew a ń sk ieg o o d ram acie starop olsk im dow od zi czegoś zu p ełn ie innego. N a stronie 200, w stu d iu m o K r ó tk ie j r o z p ra w ie , tw ierd zi autor, że w yraz „sm ard“ znaczy „sm ród“. Jak w iad om o, ten drobiazg b y ł przedm iotem sporu na S esji O drodzenia; profesor K rzyżanow sk i w sten ogram ie dyskusji d ru k ow an ym w to m ie 4 O d ro d ze n ia w P olsce sk orygow ał sw ój pogląd i przy­ zn ał ra cję profesorow i K u raszk iew iczow i, który d o w ió d ł zn aczen ia „łotr“, „ nicpoń“. Tu autor z n ó w podtrzym uje sw o je d a w n iejsze o b jaśn ien ie. A le co n ap raw d ę sądzi, trudno d ociec, bo k ilk a d ziesią t stron dalej (s. 284) przytacza w ła śn ie zn a czen ie u sta lo n e przez ed y cje T aszyck iego i G órskiego i potw ierd zon e przez K u raszk iew icza.

K rzyżanow sk i dość k rytyczn ie patrzy na w y d a n ie K r ó tk ie j r o z p r a w y w B i b l i o t e c e P i s a r z ó w P o l s k i c h ( = B PP ), a le to chyba n ie b yło

(5)

258

R E C E N Z J E

pow odem n ieh on orow an ia num eracji w ierszy w p row ad zon ych przez tę ed ycję i u trzym yw an ia num eracji w ła sn ej. I tu raczej z a w io d ła redakcja obecn ego tom u (w yd an ie 1 tego stu d iu m było w druku m niej w ięcej w ty m sam ym cza­ sie co ed ycja G órskiego i T aszyckiego) uw ażając w id o czn ie, że ten drobiazg n iew a rt zachodu.

Trzy p ierw sze (w porządku druku) studia o poezji, o dram acie i o prozie w . X V I (te m ia łem g łó w n ie na m y śli m ów iąc o p o d ręczn ik ow ej u żyteczności tom u) zostały skon stru ow an e w e d le gatunków i rod zajów litera ck ich (np. dram at litu rgiczn y, szkolny, historiografia, proza p o w ieścio w a itp.). U kład podobny zastosow an y w D zieja ch lite r a tu r y p ię k n e j p okazał w ie le w ad w y n ik a ­ ją cy ch g łó w n ie z n iesk oord yn ow an ia tem atów — tu / jednakże, gdy w sz y stk ie trzy studia w y sz ły spod tego sam ego pióra, układ tak i tłu m aczy się jasno i odkryw a n iesp o d ziew a n ie n ie dostrzegane inaczej p raw a narodzin, rozw oju i ob u m ieran ia gatunków . A le procesy te m ożna z p ożytk iem śled zić w ted y , gdy zasada podziału o d zw iercied la albo zaw arte w n o rm a ty w n y ch p oetyk ach po­ g ląd y w sp ółczesn ych , albo spraw dzone h istoryczn ie d zieje rozw oju gatunku. M isterium , m oralitet, dram at szk oln y czy traged ia h u m an istyczn a to n azw y grup dzieł w yk azu jących rzeczy w iste p od ob ień stw o lu b p o w sta ją cy ch na podobnym podłożu. O p isyw an ie ich jako system ów za m k n ięty ch jest in teresu ­ jącym p roblem em historyczn ym n a w e t (czy przede w szystk im ) w ted y, gdy dane dzieło w y k a że m ak sim u m od stęp stw od p rzyjętej u m o w n ie d efin icji. N a­ tom iast podział zastosow an y w stu d iu m o poezji, podział na: 1) p oezję m ora- listyczn ą i satyryczną, 2) p oezję narracyjną, 3) p oezję liryczn ą — to podział po p ierw sze n iead ek w atn y, po drugie bardziej in ten cjo n a ln y n iż resp ek tu jący fak tyczn y szesn a sto w ieczn y stan rozw id len ia gatu n k ów . W rezu lta cie zastoso­ w an ia takiej system atyk i n astąp iła d ezintegracja tw órczości p oszczególn ych poetów . S k u tk iem tego Rej znalazł się w p ierw szej i drugiej grupie, K och a­ n ow sk i w e w szystk ich trzech, K lo n o w ie w raz z F lisem w p ierw szej, choć ró w ­ n ie dobrze m ożna go było u m ieścić w grupie drugiej. Z resztą n ie ty lk o m ożna by, ale n a w et trzeba. P od ział b o w iem zastosow an y przez K rzyżanow sk iego m usi z k on ieczności in gerow ać n ie tylk o w ew n ą trz tw órczości dan ego p isa ­ rza, ale i w ew n ą trz utw oru. N ietrudno znaleźć p rzykład utw oru czy zbioru (choćby F ra szk i K ochanow skiego), który ze w zględ u na e l e m e n t y m oralisty - czne, narracyjne czy liryczn e n ależałob y od p ow ied n io rozparcelow ać. Zresztą pod ziały tem atograficzn e n ie zaw sze u ła tw ia ją sp ra w ied liw ą ocenę. Trzy sa ­ tyry B ielsk ieg o rozp atryw an e łączn ie w podrozdziale P o e zja m o r a listy c z n o -

sa ty ry c zn a zostały u łożone przez K rzyżanow sk iego w ed łu g n a stęp u jącej h ie­

rarchii w artości: S e jm n ie w ie śc i, S en m a jo w y i — n a jw y żej ocen ion a — R o z­

m o w a d w u n o w y c h p ro ro k ó w . N ie w iem , czy w y so k iej ocen y Snu m a jo w e g o nie

n ależałob y zrew id ow ać, gdyby utw ór rozpatryw ać na tle ren esa n so w eg o bajk o­ pisarstw a, n ie w ie m w reszcie, czy w św ie tle badań nad satyrą jako gatunkiem n ie w yp ad ałob y S e jm u n iew ieścieg o , in teresu jącej satyry o p od w ójn ym ostrzu, p ostaw ić n ajw yżej. Z atrzym uję się n ieco dłużej przy tej sp raw ie, bo w y d a je m i się, że układ danego stu d iu m n ie jest k w estią czysto tech n iczn ą.

To w szy stk o n ie u m n iejsza o czy w iście w n iczym pod ziw u d la ilości zebranego tu m ateriału i porządkującej ten m ateriał in w en cji. W ystarczy zdać sob ie sp raw ę z tego, ile tu om ów ion o dzieł, które n ie ty lk o że n ie zostały dotychczas na n ow o w yd an e, ale które n iew ielu badaczy w ogóle m ia ło w ręku.

(6)

M ożna by w p raw d zie dopom inać się o u zu p ełn ien ia (dopom inano się o nie na S esji O drodzenia w zw ią zk u z referatem o prozie), a le przecież jedno studium to n ie E streicher, a poza ty m w ła śn ie studium , a n ie b ib lio g ra p h ie

raison n ée. D latego p ozw olę sob ie zw ró cić uw agę ty lk o na jedną pozycję: w pod­

rozdziale W y c ie c zk i w d z ie d zin ę h is to rii p o w sze c h n e j autor słu szn ie podkreśla w zględ n e ub óstw o naszego dorobku w tej d ziedzinie. W arto -by w ię c zain ­ teresow ać się przeoczoną d otych czas pozycją, a m ia n o w icie L enarta z U rzędow a przek ład em H isto rii Józefa, sta reg o d zie jo p isa ż y d o w s k ie g o (K raków 1555).

D w ie najbardziej in teresu ją ce rozpraw y tego tom u to: M ik o ła ja R eja „ K ró tk a ro z p ra w a “ na tle sw o ic h cza só w i B ła zen sta reg o kró la („Stań­

czyk w d ziejach kultury p o ls k ie j“).

K r ó tk a ro z p ra w a jest d la filo lo g ó w tw ard ym orzechem do zgryzienia.

W ydania k om en tow an e, a p rzed e w szy stk im w y d a n ie G órskiego i T aszyckiego, r ozw iązały szereg szczeg ó ło w y ch p rob lem ów lek cji i znaczenia. K rzyżanow ski dorzucił garść n ow ych ob jaśn ień i koniektur, ale co w a żn iejsze — u sta lił p ew ­ ne ogóln e cech y stylu R eja, tak że u stalen ia te stają się n iek ied y gotow ym klu czem do h erm etyczn ych czasem w ła ściw o ści język a poety z N agłow ic. D la przykładu w sk azać w arto ta k ie problem y, jak problem m ow y m yślan ej, ukrytego cytatu czy drugiej osoby pełn iącej fu n k cję orzeczenia w zdaniu nieosob ow ym . A le na k w estia ch filo lo g iczn y ch stu d iu m K rzyżanow sk iego nie poprzestaje. A utor p od ejm u je dalej problem id eologii utw oru. Tu niektóre rozw iązan ia budzą p o d ziw p rzez to, że są na pozór ta k ie proste. B udzyk rozw ażając id eologię K r ó tk ie j rozpraw y odtw arza „ak cję“ utw oru w ten sposób, że w k olejn ości a ta k ó w i rep lik d ysk u syjn ych w id zi o d zw iercied len ie rzeczyw istych k o n flik tó w sp ołeczn ych epoki. S tw ierd zając, że „Rej u d zielił pod k on iec głosu w ła śn ie P le b a n o w i“ i, B udzyk pisze: „Pan się w y co fa ł z kry­ tyki, W ójt odszedł rozgoryczony — został na placu P le b a n “ 2. K rzyżanow ski n atom iast sporządził sw eg o rodzaju konspekt tem a tó w K r ó tk ie j ro z p r a w y (s. 229). Z konspektu tego zd aje się w yn ik ać, że układ rozm ów ców podpo­ rząd k ow an y jest u k ład ow i tem atów . Inaczej m ów iąc, Rej żyruje w szy stk ie trzy osoby R o zp ra w y , a czk o lw iek rozdzielając role dba o sp ołeczn e praw dopo­ d ob ień stw o w y p o w ia d a n y ch m yśli. N a m argin esie konsp ek tu K rzyżanow sk iego na su w a ją m i się ta k ie u w agi: żadna z postaci n ie jest sob ow tórem autora, są one raczej jego m edium . T em u m ed ialn em u charak terow i R o z p r a w y odpow iada m niej w ięcej rów n y rozkład takich R ejo w y ch środków w yrazu, jak m ow a potoczna, p rzysłow ia, iron ia czy ow e opisane d ok ład n ie przez K rzyżanow sk iego „ flad ry“. Inaczej m ów iąc, R ej d aje w szy stk im rozm ów com rów n e szanse; i je ż e li W ójt w y ch o d zi z n a jm n iejszy m szw an k iem , to na tle tej konstatacji fa k t ten n abiera szczególn ej w y m o w y . N atom iast n ie n a leży chyba p rzyw iązy­ w a ć w ięk szej w a g i do „ostatn iego sło w a “ P leb an a, skoro układ K r ó tk ie j ro z ­

p r a w y jest u k ład em tem atyczn ym , a n ie d ram atycznym . W arto też podkreślić

w y ra źn ie w yższość w ty m w zg lęd zie R eja nad późn iejszym O rzechow skim , który w dok tryn ersk im zap ęd zie niszczy w sz e lk ą rów n ość dyskusji, z założenia czy n ią c E w a n ielik a k o m p letn y m durniem .

1 K. B u d z y k , P r z e ło m re n e sa n so w y w lite r a tu r z e p o ls k ie j d ru g ie j p o ło w y

X V i p ie r w s z e j p o ło w y X V I w ie k u . W arszaw a 1953, s. 173.

(7)

260

H E C Ë N Z J Ë

C zym zaś było d ysk u syjn e ró w n o u p ra w n ien ie W ójta, tego dow odzą dalsze uw agi K rzyżanow skiego, który rozpatruje p ostać ch łop a-p artn era sporu jako

n o v u m literatu ry reform acyjn ej na tle p orów n aw czym , przede w szy stk im na

tle n iem ieck iego dialogu A in sch o en er dialogu s u n d g esp rech z w is c h e n aim

P fa rre r u n d a im S ch u lth a yss.

O grom ną zaletą k siążki K rzyżanow sk iego jest to, że p row ok u je do d a l­ szych dociekań i dyskusji. Tak np. rozpatrując k w e stię w iersza K r ó tk ie j ro z ­

p r a w y zgadza się autor na ogół z poglądam i in n y ch badaczy tra k tu jących ten

w iersz jako ob jaw k oń cow ego etap u w dziejach p olsk iego sylab izm u w z g lę d ­ nego. A le łączy tu szcz ę śliw ie bad an ia w erso lo g iczn e z b ad an iam i filo lo g icz­ n ym i sen su stric to . I dzięk i tem u w ła śn ie n a su w a ją się recen zen to w i p ew n e w ą tp liw o ści n ie dość — jak się zd aje — brane w d oty ch cza so w y ch badaniach pod uw agę. N ie k w estio n u ją c w tym p unkcie p o g lą d ó w K rzyżanow skiego, w y ­ pada zapytać w ersologów , d laczego poszukując statystyczn ej form u ły dla ok reślen ia stopnia w zględ n ości sy la b izm u n ie b rali pod u w agę jednocześnie* s t o p n i a d r u k a r s k i e j p o p r a w n o ś c i tek stu . W iadom o np., że w B iern atow ym Ż y w o c ie E zopa m am y 6,7°/o o d stęp stw od 8-zgłosk ow ca, w B a j­

kach zaś 6,l°/o. W K r ó tk ie j r o z p r a w ie n atom iast p rocen t ten, ob liczon y dla

części 8-zgłosk ow ej, w y n o si l,16°/o (u K rzyżanow sk iego zaokrąglone do l,2°/o). A le w artość p orów n aw cza ty ch d an ych jest o ty le m n iejsza, że n ie obliczono stosunku ilo ści o d stęp stw do ilo ści b łęd ó w druku. N ie w racając byn ajm n iej do p ogląd ów B rücknera i C h rzanow skiego, którzy w sz y stk ie o d stęp stw a trak to­ w a li jako błędy, m ożna jed n ak część z nich złożyć na karb zecera czy k orek­ tora. W ystarczy sob ie u św ia d o m ić n astęp u jące liczb y: w K r ó tk ie j r o z p ra w ie (edycja B PP ) w y d a w cy n a lic z y li (w partii 8-zgłosk ow ej) 261 błęd ów . W tej liczb ie m ieszczą się 3 od stęp stw a od 8-zgłoskow ca, a m ia n o w icie w . 163, 580, 643. Ju lian K rzyżanow sk i p od aje (s. 288), że w partii 8-zgłosk ow ej 23 w iersze 7- tud zież 9 -z g ło s k o w e 3. J e śli od liczyć z listy b łęd ó w te 3 w y m ien io n e błęd y, to okaże się, że na 1967 w ie r sz y 258 (średnio, bo n ieraz 2 b łęd y w jed ­ n y m w ierszu) jest uszkodzonych w sposób n ie n aru szający n orm y sylab iczn ej, co czyni 13,11%>, a w ię c p ra w ie co ósm y w ie r sz zaw iera błąd. N atom iast z podanego w yżej 1,16% od stęp stw w yn ik a, że co o siem d ziesią ty szósty w iersz jest 7-zgłosk ow y lu b 9-zgłosk ow y. Inaczej m ów iąc, gdyby o d stęp stw a uznać h ip o tety czn ie za błędy, okazałoby się, że na 10 b łęd ó w in n ego rodzaju przypada 1 błąd p olegający na złam an iu n orm y 8-zgłoskow ca. O czyw iście, stosu n ek 10:1 n ie upraw nia do d aleko id ą cy ch w n io sk ó w , ty m bardziej że 75% to b łęd y p olegające na opuszczeniu zn ak ów d iak rytyczn ych lub ich fa łsz y w y m sta w ia n iu (najczęściej a//a), a w ię c b łęd y n a jła tw ie jsz e do p op ełn ien ia. N iem n iej sto­ su n ek 10 :1 n ak azu je p ew n ą ostrożn ość w p o stęp o w a n iu w p rzeciw n y m k ie­ runku: każe spojrzeć na zja w isk o sylab izm u w zg lęd n eg o K r ó tk ie j r o z p r a w y jako na zjaw isk o bardziej szczą tk o w e, n iżb y się to początk ow o w y d a w a ło . W każdym razie w p rzyszłości — w y d a je m i się — opis sta ty sty czn y o d stęp stw od sylab ow ca ścisłego p o w in ien z zasad y u w zg lęd n ia ć stop ień sk ażen ia tekstu błędam i.

K rzyżanow ski u sy tu o w a ł K r ó tk ą ro z p ra w ę na tle w yd arzeń p olityczn ych czasu jej p ow stan ia. D o w ió d ł n ie w ą tp liw ie jej a k tu aln ego charakteru. N ieraz jed n ak p o łą czy ł u tw ór z życiem p o lity czn y m zbyt cien k im i nićm i. M am tu na

s K r z y ż a n o w s k i o b liczył, że ilo ść 8-zg ło sk o w có w w y n o si 1944. W is to ­ c ie jest ich 1967.

(8)

m y śli w y ja śn ien ie niek tórych w y ra żeń p rzy sło w io w y ch utw oru jako a lu zji do ok reślon ych w ydarzeń. Tak np. au tor przypuszcza, że p o w ied zen ie P lebana: „a tych p le w darm o nie w ie jm y “ — jest aluzją do in cyd en tu sejm o w eg o z 1535 r. a m ia n o w icie do o k reślen ia p rzez króla u ch w a ł sejm o w y ch p ogard li­ w y m w y ra żen iem „ p lew y “. P o d o b n ie d w u w iersz: „a to w szy tk o zbytki m nożą, n iejed n ego ty w grób w ło ż ą “ — rozu m ie autor jako alu zję do w y m iera ją cy ch starych rodów K ościeleck ich , R y tw ia ń sk ich , M elsztyń sk ich itd. T ym czasem jest rzeczą w ą tp liw ą , żeby w y ra żen ia p rzy sło w io w e, ob iegow e, o znaczen iu z n a­ tu ry rzeczy ogólnym i fu n k cji u ogóln iającej, m iały obrazow ać w ła śn ie k on k ret­ ne sytuacje.

S w o jeg o rodzaju im p on u jącą pracą jest rozpraw a B ła zen sta reg o króla. A utor zebrał w ie le w sp ó łczesn y ch św ia d e c tw i w zm ia n ek o Stań czyk u oraz ogrom ną ilo ść m a teria łó w obrazu jących k arierę tej postaci u potom nych. D ysp on u jąc tym m ateriałem , ro zw a ży ł g ru n to w n ie zagad n ien ie h istoryczności Stańczyka. P róbę taką p od ejm ow ał ju ż B obrzyński, a le b ez pow odzenia. K rzy­ żan ow sk i zn alazłszy w trad ycji litera ck iej w zm ian k i o b ła źn ie Stań czyk u i o b łaźn ie G ąsce doszedł do w n io sk u , że S tań czyk i G ąska to ta sam a osobistość. P rzyp u szczen ie to oparł autor na n astęp u jących założeniach: 1) Stań czyk jest im ien iem zd robniałym od S ta n isła w , o za b a rw ien iu p ejoratyw n ym , które — po­ dob n ie jak im iona Greta, N eta itp. — z im ien ia w ła sn eg o przem ien iło się w pospolite, 2) zw rot w e fraszce K och an ow sk iego: „albo Staś, albo Gąska, p rzed się ktoś n iem ąd ry“ — rozum ieć n ależy: S taś czy G ąska, ob ojętn ie, jak go n a zw iem y , 3) b łazen starego króla jest w koresp on d en cji K rom era i H ozjusza n a zy w a n y Gąską. Tegoż G ąskę — p isze autor — „zw ano S tań czyk iem albo Stasiem , a skoro tak, to N a g ro b e k G ąsce [K ochanow skiego] jest ep ita fiu m S ta ń czy k a “. P rzyp u szczen ie K rzyżan ow sk iego jest w y so ce praw dopodobne, ale je st ciągle tylk o p rzypuszczeniem , bo w d ow od zen iu znajdują się jed n ak luki, za w in io n e zresztą n ie p rzez autora, le c z w y n ik łe z nied ostatk u m ateriałów . W arto so b ie te luki uśw iadom ić.

Istn ieją dow ody, że n azw isk o G ąska było im ien iem p osp olitym przed czasam i Z ygm unta I, ale n ie m a d ow od ów na to, że im ię Stań czyk b yło tak im im ien iem przed w ie k ie m X VI. W szystk ie b o w iem przykłady użycia im ien ia S tań czyk jako im ien ia p osp olitego pochodzą z w . X V I i czasów późn iejszych . N ie w y k lu czo n e w ięc, że n ie ty le „tegoż G ąsk ę“ zw ano Stań czyk iem , ile teg o ż S tań czyk a zw ano Gąską, czy inaczej m ów iąc, im ię w ła sn e niezn an ego z n a­ zw isk a błazna starego króla, p rzezyw an ego G ąską dla jego profesji, stało się zrazu im ien iem p osp olitym (P u d łow sk iego: „chrzcisz nas S ta ń czy k i“), a potem w an egd ocie i tradycji zrosło się n iero ze rw a ln ie z czasam i Z ygm unta I.

A utor p ytając o p ra w d ziw e im ię zygm u n tow sk iego w eso łk a konstatuje: „tego n ie w ie m y i za p ew n e nigdy się n ie d ow iem y, chyba że zn ajd zie się ja k iś dokum ent, który zagadkę tę w y ś w ie tli“ (s. 335). Z daniem podobnym m ożna b y zam knąć w ie le k w estii poruszanych w stu d iach K rzyżanow sk iego. P iszę o tym w przekonaniu, że przypadek, który n ieraz pozw ala natk n ąć się na in teresu ­ jący dokum ent, n ie w ystarcza. Trzeba, żeb y przedtem ktoś d any p roblem o tw o ­ rzył, żeby przyp ad k ow e zn alezisk o n ie uszło uw agi odkryw cy. I w ła śn ie k siążk a Ju lian a K rzyżanow sk iego jest w zorem stu d ió w bogatych w p łod n e i in sp iru ­ jące pytania. N a n iek tóre odpow iada sam autor, dla rozw iązan ia in n y ch trzeba b ędzie n iejed n ego dobrze w yposażonego w arsztatu naukow ego.

Cytaty