• Nie Znaleziono Wyników

Nowiny Wodzisławskie. R. 2, nr 15 (83).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nowiny Wodzisławskie. R. 2, nr 15 (83)."

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Godow » Gorzyce Lubomia Marklowice Mszana * Pszów ■ Radlin Rydułtowy ■ Wodzisław • Pow. Raciborski

Wodzisławskie

Rok

II Nr 15

(83)

11 KWIETNIA 2001 ________ NR INDEKSU 323942 ISSN 1508-8820

cena

1,80 zł

(w

tym 7% VAT)

(2)

i\T jskrócie

WODZISŁAW

O nowej inicjatywie Fundacji Schumana poinformował nas Se­

kretarz Zarządu Wodzisławskiego Stowarzyszenia Integracji Europej­

skiej Kazimierz Mroczek. Jest ona skierowana do młodzieży w wieku 18-25 lat, która czuje powołanie do pracy społecznej. Mogą się oni zrealizować jako wolontariusze w niemieckich domach pomocy spo­

łecznej. Roczny wolontariat na te­

renie Niemiec pozwoli młodym lu­

dziom ugruntować znajomość języ­

ka naszych sąsiadów, a także zdo­

być doświadczenie życiowe w tak specyficznej i niełatwej pracy. Za­

interesowanych kierujemy pod wo­

dzisławski adres WSnRIE na ul. J.

Piłsudskiego 10.

POWIAT

Powiatowy Inspektorat Wetery­

narii w Wodzisławiu przebadał w ubiegłym roku blisko 17 tysięcy zwierząt. Jego celem było wykrycie i moritoring chorób zakaźnych zwierząt przeznaczonych do uboju.

Na terenie objętym kontrolą nie stwierdzono obecności tzw. choro­

by szalonych krów. Jednak ze względu na 72 decyzje administra­

cyjne - dotyczące konieczności po­

prawy warunków weterynaryjnych w zakładach produkujących żyw­

ność pochodzenia zwierzęcego - konsumenci muszą liczyć się z ich ograniczoną dostawą do sklepów.

Na zmniejszoną ilość mięsa i jego przetworów w punktach detalicznej sprzedaży wpłynie też niewątpliwie decyzja wojewódzkiego lekarza weterynarii o 50-procentowym zmniejszeniu uboju bydła rzeźne­

go. Podyktowane to jest unijną de­

cyzją o zakwalifikowaniu naszego kraju do 3 kategorii zdrowotnego zagrożenia produktów mięsnych.

W ubiegłym roku do Powiato­

wego Rzecznika Konsumenta skie­

rowano 670 spraw, z czego połowa wymagała pisemnej interwencji.

Znaczna część spraw została roz­

wiązana przez biuro Rzecznika po myśli konsumentów. Zaledwie w 15 przypadkach przedmiot sporu trafił pod obrady Polubownego Sądu Konsumenckiego w Katowi­

cach, a 12 rozpatrzonych musiało być przez Sąd Powszechny. Insty­

tucja Rzecznika Konsumentów po­

wołana została przede wszystkim po to, by ułatwić klientowi poru­

szanie się w gąszczu przepisów i umów. W Wodzisławiu Śl. Rzecz­

nik urzęduje w siedzibie Starostwa Powiatowego, w każdy 1 i 3 czwar­

tek miesiąca od godziny 11.00 do 14.00. Ponadto skargi i wnioski

Redakcja:

44-300Wodzisław Śląski, ul.Powstańców Śl. 5,

tel. 0-32/45568 66, fax455 66 87;

e-mail:nowiny@netpol.pl

Dyrektor Wydawnictwa Prasowego Katarzyna Gruchot

Redaktor naczelny Marek Jakubiak

Sekretarzredakcji Ewa Halewska

Redakcja techniczna PawełOkulowski, Piotr Palik

Nowiny Raciborskie sp. Z 0.0.

Wydawnictwo Prasowe

© Wszystkie prawa autorskie do opracowań graficznych reklam ZASTRZEŻONE.

Materiałów nie zamówionychniezwracamy.

Ogłoszenia przyjmuje

sekretariat redakcji w Wodzisławiu Śl., w godz. od 8.00 do 16.00.

Za treść ogłoszeń,reklam i tekstów płatnych redakcjanie ponosi odpowiedzialności.

Skład: NOWINY RACIBORSKIE Sp. z o.o.

Druk: PRO MEDIA, Opole

WODZISŁAW

Jaja - dziwoki

W Powiatowej i Miejskiej Biblio­

tece w Wodzisławiu zainstalowała się niedawno arcyciekawa wystawa. Zda­

wać by się mogło, że jajka w okresie wielkanocnym - to nic bardziej banal­

nego jako temat na ten okres. Trzeba jednak nie lada talentu i pomysłowo­

ści, by z tak prozaicznej rzeczy jak kształt jaja zrobić takie dzieło sztuki.

Pomysł i realizacja ekspozycji są dziełem dwóch studentek Wydziału Artystyczno-Pedagogicznego Uni-

Jak widać, kształt jajka może stać się inspiracją do tworzenia dziwnych form wersytetu Śląskiego. Aleksandra Foj- cik i Marzena Kapek.są pasjonatkami sztuki użytkowej oraz - jak należy

WODZISŁAW

Świąteczne kartki

Ponad 300 prac napłynęło na kon­

kurs „Świąteczna kartka wielkanoc­

na” do wodzisławskiego MOK-u. Or­

ganizowany jest on już po raz siódmy przez Miejski Dom Kultury w Lubliń­

cu oraz Wojewódzki Ośrodek Kultury i Miejską Galerię Sztuki w Często­

chowie. Od kilku lat na terenie Wo­

dzisławia odbywają się eliminacje, które cieszą się rosnącym zaintereso­

waniem przedszkolaków oraz uczniów podstawówek a także gimna­

zjów.

Prace oceniała komisja złożona z profesjonalnych plastyków - mówi Anna Koczy, zastępca dyrektora MOK-u „Centrum”. Przyznano 12 nagród i wyróżnień a najlepsze prace zostały wysłane do Lublińca. Nagro­

dy ufundowały Wydział Edukacji i Re­

ferat Kultury Urzędu Miejskiego. Tra­

dycyjnie już dobre prace nadsyła

Z okazji Świąt Wielkiejrtocy życzenia pogodnych chwil w gronie najbliższych, uśmiechu i zadowolenia mieszkańcom

regionu przesyła Senator HP Adam Gorczyński

wnosić z wystawy - artystycznego spojrzenia na świat. Dziewczyny, pre­

zentując swe fascynacje artystyczne, pozostają w zgodzie z kanonem, który głosi, iż jajko jest symbolem nowego.

Jak widzimy na zdjęciu - nietuzinko­

we podejście do sztuki Michała Anio­

ła czy Leonarda da Vinci jest nie tylko intrygujące, ale i inspirujące. Przecież gdyby tak zamiast konterfektu Mony Lizy umieścić swoje zdjęcie i podaro­

wać je bliskiej osobie - czyż nie było­

by to intrygujące?

J.A.B.

Ognisko Pracy Pozaszkolnej. Naj­

większe zainteresowanie konkurs wzbudza wśród uczniów najmłod­

szych klas szkół podstawowych.

Prace oceniano w kilku katego­

riach wiekowych a wśród nagrodzo­

nych znaleźli się: przedszkolaki - 1.

Agnieszka Sendek PP 18, 2. Martyna Oślizło PP 4, 3. Wiktoria Stencel PP 18; klasy I-III - 1. Błażej Wojaczek SP 10,2. Lidia Kubek SP 10, 3. Patry­

cja Rozmyślak SP 16; klasy IV-VI - 1.

Magdalena Dragon OPP, 2. Justyna Żurawska OPP, 3. Michał Piechulek OPP, wyróżnienia - Wioleta Fajkis SP 21, Agnieszka Pochcioł SP 8, Kinga Końca SP 21; gimnazjaliści - 1. Mo­

nika Goszyc Gimnazjum 4, 2. Jere­

miasz Pilarz OPP, 3. Agnieszka Hep­

ner OPP.

(jak)

■ INFORMACJE ■

RADLIN

Ponad 100 prac uczniów z Radlina i Marklowic napłynęło na zorganizo­

wany po raz drugi międzyszkolny konkurs na stroik wielkanocny. Wyróżnio­

no ponad 30 prac a wręczenie nagród odbyło się w świetlicy Zespołu Szkół Sportowych w Radlinie. Imprezę uświetnił występ zespołu „Radlinioki", działającego przy Ognisku Pracy Pozaszkolnej.

Wielkanocne stroiki

Stroik wielkanocny zawiera wszystkie elementy związane z wiosną i Wielkanocą - mówi Renata Marki- ton, organizatorka konkursu. Są bazie z palm, kwiaty z goika, zajączki, ba­

ranki i jajka wielkanocne, które są symbolem odradzającego się życia.

Sabina Borkowska z Miejskiego Ośrodka Kultury, która wraz z Jadwigą Pietrek oceniała prace, zachęcała dzie­

ci, by w przyszłości wykonywały wszystko własnoręcznie, nie używając gotowych elementów kupowanych w sklepie. Prace oceniano w kilku kate­

goriach wiekowych, autorami najlep­

szych są: klasy I-II - 1. Patrycja Hejna

Zwycięzcy konkursu na najładniejszy stroik SP 3 Radlin, 2. Izabela Śmiałowska SP 3 Radlin, 3. Martyna Piekorz Zespół Szkół Sportowych Radlin oraz Sławo­

mir Kuźnik i Miłosz Magiera SP 3;

klasy III - 1. Adam Pannek, Mateusz Langosz i Tomasz Tkocz SP 3 Marklo­

wice, 2. Hanna Gojny ZSS; klasy IV-V - 1. Anna Nahlik ZSS, 2. Beata Pluta ZSS, 3. Klaudia Kachel SP 4 Radlin, Sylwia Śmieja ZSS, klasy VI - 1. Mar­

ta Mika i Agnieszka Krupa SP 4, 2.

Marzena Kohut SP 4, 3. Magda Łysek SP 4. Ngrodzono też siedem prac, któ­

re podczas wizyty zaprzyjaźnionej z

WODZISŁAW i

W wodzisławskiej SP 10 wychowankowie Ogniska Pracy Pozaszkolnej zorganizowali 5 kwietnia przedświąteczny kiermasz.

Śpiewanki malowanki

Swoim kolegom i rodzi­

com zaoferowali na nim wielkanocne koszyczki, stroiki, obrazy i obrazki ze świątecznymi motywami, pi­

sanki oraz różnego rodzaju prace plastyczne - wszystko wykonane oczywiście wła­

snoręcznie. Aby uatrakcyj­

nić sprzedaż, uczniowie za­

prezentowali też swoje uzdolnienia wokalno-sce- niczne, a mamy upiekły cia­

sto, którym częstowały przy­

byłych gości.

Ceny małych dzieł sztuki, proponowanych do sprzeda­

ży, zachęcały do ich nabycia.

Nic więc dziwnego, że po półtoragodzinnym handlo­

waniu pozostało ich niewie­

le na stołach rozstawionych w holu głównym szkoły.

Osiągnięty zysk zasili skromną kasę ogniska.

J.A.B.

Dzieci wykonały bardzo pomysłowe stroiki wielkanocne

ZSS czeskiej szkoły z Frydka-Mistka zostały przekazane gościom. Ich auto­

rami są: Katarzyna Szurmańska, Syl­

wia Śmieja, Angelika Sokołowska, Kamil Smolorz, Sonia Waliczek, Do­

minika Deka i Karolina Kumorek. W organizacji pomagała R. Markiton Be­

ata Spandel, a dzieci do konkursu przygotowywały prace pod kierun­

kiem swoich nauczycielek z ZSS w Radlinie oraz SP 3 - Joanny Zaborow­

skiej, SP 4 - Izabeli Hejny oraz SP 3 Marklowice Iwony Kotyrby.

(/«*>

Uczennice SP 10 prezentują swoje prace

2 ŚRODA, 11 KWIETNIA 2001 r. NOWINY WODZISŁAWSKIE

(3)

zdaniem czytelników

.. .

Wielkanoc tuż, tuż...

Czas świąt wielkanocnych jest czasem szczególnym... Spędzamy go chyba wszyscy w gronie najbliższych.

Co ze świętami kojarzy się najbardziej naszym czytelnikom? Jakie tradycje są najczęściej kultywowane:

pisanki, Baranek Wielkanocny, zajączek, a może śmigus dyngus? Na te i inne pytania odpowiadali przypadkowi przechodnie. Jaki obraz świąt nam przekazali?

Święta kojarzą nam się z tłumami penetrującymi sklepy i mnóstwem zakupów - mówią Tomek z Wodzisławia i Iza z Pszowa - to właśnie niszczy idee tych świąt, które, jak so­

bie życzymy, powinny być spokojnymi świętami. Nasze święta zamierzamy spędzić w domu wśród najbliższych.

To właśnie atmosfera, którą sobie wytworzymy zadecyduje jakie te święta będą. Jeżeli chodzi o skojarzenia związane z Wielkanocą, to na myśl przychodzą nam jajka - pisanki, które są symbolem nowego, rodzącego się życia.

W Wielką Sobotę idziemy do kościoła święcić potra­

wy, które spożywamy po­

tem na uroczystym śnia­

daniu w niedzielę, a dziecko, jak to dziecko, szuka zajączka, który jest dla niego nieodłączną częścią tych świąt - mó­

wią Barbara i Zygfryd z Rybnika. Jednak jednej rzeczy w tych świętach nie potrafię zdzierżyć - dodaje Barbara - jest to śmigus dyngus, który jest w mojej rodzinie bardzo zakorzeniony. Tylko raz byłam w ten dzień chro­

niona - gdy byłam w cią­

ży. Wszystkie panie chy­

ba wiedzą co to znaczy być w tym dniu kobietą!

Koszyczek ze święconką, który jest jedną z ważniejszych tradycji tych świąt zostawiamy na poranek wielka­

nocny, kiedy to składamy sobie ży­

czenia - mówi Urszula z Wodzisławia.

Ale przede wszystkim święta są cza­

sem szczególnej radości, którą to na-

!-vy dzielić się z innymi. Święta Wiel- jnocne powinniśmy spędzić rodzin­

nie - w gronie najbliższych. Myślę, że to jest właśnie najważniejszą sprawą.

Święta?! To już wiosna się zbliża - mówią Szymon, Danuta oraz Gabrysia z Wodzi­

sławia. Święta kojarzą się na pewno z ? tym, że nareszcie jest koniec postu i bę­

dzie można swobodnie bawić się na dys­

kotekach - dodaje Szymon. Największą tradycją związaną ze świętami są chyba jajka, które w sposób szczególny kojarzą się ze świętami. Poza tym robi się ciepło - ludzie zaczynają wychodzić z domów, co jest dla nas bardzo ważne, gdyż prowa­

dzimy kwiaciarnię. A kwiaciarnia, jak to w okres świąteczny oferuje wiele wielkanoc­

nych ozdóbek, które można postawić na stole wielkanocnym, lub udekorować świąteczne drzewko.

Najważniejsza podczas świąt jest rodzina - mówi Agata z Wo­

dzisławia, a jej kuzynka Marta, która siedzi na wózku na wszyst­

ko przytakuje. Ze świętami koja­

rzą mi się pisanki, ale nade wszystko śmigus dyngus, w któ­

ry kilka razy dziennie mogę wziąć prysznic...

fJesJ

Święta Wielkanocne są przede wszystkim wesołe, rodzinne, zdrowe..., takie po prostu Święta Wielkanocne - mówi Magdalena.

W dzisiejszych czasach w skle­

pach można kupić po prostu wszystko - niczego nie brakuje, oczywiście oprócz (?) pieniędzy!

Pamiętam jeszcze z dzieciństwa gdy w Wielki Piątek - wedle pra­

starej tradycji - chodziło się myć do rzeki. No i ja zawsze z babcią chodziłam nad rzekę, żeby się wymyć.

Ze świętami kojarzą mi się ma­

lowane jajka, Baranek Wiel­

kanocny, święconka... - mówi Marianna z Wodzisławia, która na swoim świątecznym stoisku oferuje przechodniom multum kartek wielkanocnych. Zawsze staram się postępować według tradycji. Na stole wielkanoc­

nym nigdy nie zabraknie świę­

conki na osobnym talerzu - którą każdy musi się podzielić, jest także szynka, jajka oraz ciasta - babki i mazurki. Pod­

czas świąt ważne też są ży­

czenia, którymi musimy dzielić się z najbliższymi. Jednak nie zawsze ci najbliżsi są blisko nas, dlatego też oferuję ze­

staw kartek wielkanocnych, które można wysłać razem z serdecznymi życzeniami rodzi­

nie, przyjaciołom...

VJjskröcie

można składać do specjalnej skrzynki umieszczonej, w tymże gmachu lub kontaktować się telefo­

nicznie poprzez jastrzębskie nume­

ry telefonów: 471-07-04 lub 471- 71-41 w. 351.

GORZYCE

W pierwszą sobotę kwietnia od­

były się pierwsze, otwarte Powiato­

we Spotkania z Pieśnią Religijną.

Do udziału w nich zaproszono m.in.

młodzieżowe zespoły przyparafial- ne. Jeden z nich, z Rogowa - wraz ze swym opiekunem księdzem wika­

rym, Januszem Rudzkim - otworzył spotkanie „Przedstawieniem Wiel­

kopostnym”. Oprócz niego do Go­

rzyc przyjechała młodzież z Wodzi­

sławia, Turzy, Radlina-Biertułtów i Domu Dziecka w Gorzyczkach. Or­

ganizatorki: Wiesława Parma i Iwo­

na Mrozek z gorzyckiego DPS oraz Bernadeta Marek z DD w Gorzycz­

kach skorzystały z finansowej po­

mocy Jarka Wita, dzięki czemu mo­

gły poczęstować zebranych pączka­

mi i herbatą. Familijna i pełna entu­

zjazmu atmosfera, jaka panowała w sali wiedowiskowej DPS podczas I Spotkań, ośmieliła organizatorów do oficjalnego zaproszenia wszyst­

kich zebranych oraz ich przyjaciół na letnią imprezę „Spotkania z pie­

śnią religijną pod rozgwieżdżonym niebem.”

RADLIN

Mieszkańcy niektórych radliń­

skich ulic są niezadowoleni z decy­

zji Rady Miejskiej o zmianach w nazewnictwie. Pismo protestacyjne przysłali do władz miasta m.in.

mieszkańcy ul. Polnej - dawnej od­

nogi ul. Rymera. Ludziom chodzi przede wszystkim o koszty związa­

ne ze zmianami nazwy. Zarząd Miasta wyjaśnił mieszkańcom, że nie można rekompensować tych kosztów z budżetu miejskiego, na­

tomiast wpisy nowych adresów do dowodów osobistych są dokony­

wane za darmo.

Wniosek o dofinansowanie mo­

dernizacji skrzyżowania ulic Ra­

dlińskiej i Korfantego złożą władze Radlina do Funduszu Inicjatyw Lo­

kalnych PHARE. Jak poinformo­

wał radnych wiceburmistrz Miro­

sław Chłodek, Zarząd Miasta zasta­

nawiał się nad złożeniem wniosku o dotację na remont Domu Sportu lub rozbudowę gimnazjum ale by uzyskać pieniądze z Funduszu trze­

ba zabezpieczyć w budżecie poło­

wę kosztów robót. W przypadku tych dwóch dużych inwestycji jest to w tym roku niemożliwe.

\ --- TYLKO DO KOŃCA KWIETNIA

ASTRAII

-3000 PLN

CORSA

OPEL FIJAŁKOWSKI

Rybnik, Ul. Żorska 75

(naprzeciwko makro) Salon tel. 42 39 700 w. 40 Serwis tel. 42 39 700 w. 37 Sprzedażczęści tel. 42 39 700 w. 35, 36

Astra

II 3 dr,

5

dr,

Kombi

oraz

Corsa 3 dr i 5

dr z

homologacjami

ciężarowymi, 4-osobowe 0

szczegóły pytaj w naszym salonie

NOWINY WODZISŁAWSKIE ŚRODA, 11 KWIETNIA 2001 r. 3

(4)

ludzie tej ziemi ■ ZZTTT7TZZZ7TT7T7TZZTT7_

CZERNICA

Życie jest piękne. Na trzeźwo. Teraz to wiem. Nie piję od 8 miesięcy. Wcześniej wszystkie problemy topiłem w kieliszku, a dziś nawet rzeźbię. Tylko żonie i Pómboczkowi zawdzięczam, że tu dzisio z panią godom. Nie gańbuja się tego. Niech usłyszy jedyn z drugim co tracom. Jo byda miał Wielkanoc bez gorzołki. Piyrszo od wielu lat!

Mo grajfka w rynkach

Wiejski domek stoi przy głównej drodze w Czernicy. Przez wiele, wiele lat za drzwiami tego domu nie było wesoło. Zwłaszcza pani Danucie i trójce dzieci. Widok pijanego ojca i męża nie jest dla żadnej rodziny we­

soły. No może na początku, kiedy na rauszu taki jeden z drugim coś weso­

łego rzeknie. Z biegiem czasu to już

To dziś jego sposób na nowe życie

tylko tragedia.

Rodzina pana Norberta była z dziada pradziada śląską rodziną z wartościami. Dziadek Antoni Piechu- la był wzorem dla wszystkich. Był bardzo skromnym człowiekiem zza Raciborza. Do ust kieliszka nie wło­

żył.

Jedyn chłop w rodzinie co nie znoi szynku - wspomina pan Norbert.

Teraz też jest już wzorem dla pana Norberta. Wcześniej tej wspaniałej dziadkowej cechy nie widział.

Z zawodu dziadek był stolarzem.

Robił zwłaszcza meble, ale nie ta­

kie proste, kańciate jak dzisio - wspo­

mina pan Norbert - to były arcydzieła sztuki. Rzeźbione ornamenty. Sam wy­

konał ławki do starego czernickiego kościoła.

Fach stolarza odziedziczył rów­

nież ojciec pana Norberta-Antoni To- meczek. Pracował w stolami na ko­

palni „Rydułtowy”. W Czernicy wy­

budował dom i tu mieszka w nim dziś rodzina pana Norberta. Sam pan Nor­

bert jako elektryk przepracował na kopalni „Rydułtowy” 25 lat. Teraz jak mówi jest wolnym strzelcem na eme­

ryturze. Ale ma co robić. Kawałek go­

spodarstwa, w domu zawsze jest co robić, a sąsiedzi nazywają go złotą rączką. Wszystko co dotknie potrafi zrobić.

Jo żodnej roboty się nie boja - mówi.

Talent dziadka i ojca nie mógł się zagubić, choć droga ku temu była prosta. Alkohol nie pomaga bowiem w rozwijaniu takiego talentu.

Wyobrażosz se dziołcha jakbych naprany te dłuto trzimoł - śmieje się pan Norbert.

Od dziecka jednak czuł, że stolar­

ka nie sprawia mu większego proble­

mu. Zapach drewna w domu był za­

wsze obecny. W tym rósł.

Kiedy przestał pić, zabrał się z

Z lewej pan Norbert z kieliszkiem, z prawej pani Danuta z różańcem

werwą, sercem i trzeźwym umysłem do rzeźbienia.

Dziś na ścianie wiszą płaskorzeź­

by zwłaszcza Maryi, świętych, konie, a nawet widok gór, maski starszych osób oraz stojące postacie. Jedna z nich wyróżnia się szczególnie. To ko­

bieta w sukni, z rękami złożonymi do pobożnej modlitwy, na których wisi różaniec.

To moja żona Danuta. To jej mam najwięcej do zawdzięczenia. Joch wiele straciył na gorzole, ale żony ni.

Joch se to wymodliła. Szczerze wierzyłach w miłosierdzie Boże - do- daje pani Danuta.

Jej postawa jest pełna heroizmu.

To ona jest współautorem sukcesu męża. Któż nie podziwia żon alkoho­

lików? Była przy nim wszystkie te lata, a łatwo nie było.

Teraz też nie jest łatwo. Nie jest idealnie jakby mogło się wydawać.

Nie można powiedzieć, że życie bez alkoholu jest łatwe, ale jest na pewno łatwiejsze.

Decyzję o leczeniu podejmował dwa razy. Pierwszą podjął trzy lata temu. Pojechał do Gorzyc. Tam już nawet zaczął rzeźbić i zarabiać. Robił w drzewie lufki do papierosów, bo pa­

laczy tam nie brakowało. Jakiś grosz zawsze z tego kapnął. Kuracja trwała 6 tygodni. Niestety nie udało się.

Wielu nie rozumie, że częstując alko­

holika ponownie alkoholem wypisuje się na niego wyrok.

Po raz drugi spróbował 9 miesięcy temu. Kuracja również trwała 6 tygo­

dni. Przez ten czas uczył się być in­

nym człowiekiem.

Bycie tam to tylko dobra wola.

Spotkałem tam wielu ludzi z wyżyn społecznych. Był Paulin z Częstocho­

wy, sędzia z Katowic, lekarz z Zabrza.

Gorzołka nikogo nie omija - zastana­

wia się pan Norbert. Niejednemu ta kuracja może nic nie dać. Ale styknie, że jednymu uratuje żyd. Polecom to kożdymu. Bo problem na trzeźwo to ni ma już do mnie problym. Gupi przy­

kład, ale przykryńć se śruba jak żeś je blank ożarty a jak trzyźwy. Życie w trzeźwości jest inne. Widziałem tam ludzi którzy przepili dosłownie wszystko, którzy byli bez rodziny, ma­

jątku, własnych zakładów.

Pan Norbert miał do kogo wró­

cić. To ogromna wartość tej kuracji.

Nikt nie opuścił go w potrzebie. Wracał do rodziny, zranio­

nej, ale rodziny. Do żony i dzieci. Dzieci mają troje. Krzysz­

tof ma 21 lat, córka Małgorzata 19, Ta­

deusz chodzi do II kl. gimnazjum. Mał­

gorzata już bierze się za rzeźbienie.

Ma zresztą niezwy­

kły talent do malo­

wania. W tym roku zdaje maturę i chce dalej się uczyć.

Krzysztof już też rzeźbił, zresztą swo­

ją pierwszą pracę już zdążył podaro­

wać.

Ledwo wziął w ręce dłutko roz- walył se palec wspomina z trwogą pani Danuta.

Rzeźby pana Norberta

Problemy nie odpłynęły jednak całkiem wraz z odpływem alkoholu.

Pani Danuta od 15 lat choruje na ból u palców rąk i nóg. Lekarze orzekli, że to m.in. efekt palenia

papierosów i nerwów.

Od 2 miesięcy nie palę. Nie jest to może dużo, ale chciałabym wytrwać. Kiedyś znajo­

ma powiedziała mi pi- niondze ci się nie prze- lywajom. Weź se milion, skryńć go i zapol. Zro­

bisz tak ? Ni ? A przeca tak rychtyk robisz ku­

rząc. To mnie zszokowa­

ło. To samo jest z pi­

ciem. Alkoholik zawsze coś znajdzie w domu, co można przepić.

Krzysztof też był ciężko chory, dziś jest na rencie.

A zdrowie kosztuje.

Któż z nas zresztą tego nie wie? Ostatnio prze­

pisano pani Danucie le­

karstwa warte 3200 zł.

Większą część zapłaciła Kasa Chorych, ale i tak z własnej kieszeni mu- sieli wyszarpać ok. 700

zł. Teraz dostaje drogie zastrzyki, ale najważniejsze, że z jej zdrowiem już coraz lepiej.

Teraz jo wziął się za pilnowanie le­

czenia żony. Prędzej jak zwykle omi­

Pani Danuta, mimo wszystko, wytrwała jałem ten problem - tłumaczy pan

Norbert - A to nic nie dowało.

Może choroba jest dla niego bło­

gosławieństwem by i on mógł coś te­

raz dla żony uczynić dobrego?

W parze z abstynencją i zaintere­

sowaniem problemami najbliższych idzie rzeźbienie. Z dłutem i drewnem

„walczy” już 8 miesięcy. Rzeźbi w drewnie lipowym, topoli. Początko­

wo szło mu opornie, nie miał podsta­

wowych narzędzi. Obrazki malował

Płaskorzeźba Maryi z dzieciątkiem

na drewnie ołówkiem, potem dopiero w ruch szło dłuto. Dziś już rzeźbi z głowy, z marszu. Teraz nawet trochę zmienił styl, wykonuje zwłaszcza ma­

ski i twarze. To efekt kontaktów z za­

wodowym artystą.

Część prac prezentuje w domu, wiszą na ścianach, część poroz- dawał, trochę sprze j Lekką ręką rozdaje każdemu jakieś drew­

niane prezenty. Ma do­

bre serce, ale nie miał­

by nic przeciwko żeby robić rzeźby na zamó­

wienie.

Moje rzeźby nie są ar­

cydziełem sztuki, ale mnie praca przy nich bardzo uspokaja, a to dla mnie bardzo waż­

ne.

Marzy mi się jakieś stare auto. Byda szczę­

śliwy jak mi się go udo latoś kupić, chocioź już źech jest szczęśli­

wy. Mom przecież dwa największe sukcesy w życiu. Toch, że 25 lot na grubie bez wiynk- szego wypadku przero- biył i to, że dzisio nie pija. Trza sie jednak pilnować, bo zasadom jest: „Pamię­

taj dzisio nie pijesz, a jutro nie wiysz jako bydzie". Mom jednak nadzieja, że dobrze. Ludzie! Życie bez gorzoły jest piękne!

Tekst i zdj. Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

4 ŚRODA, 11 KWIETNIA 2001 r. NOWINY WODZISŁAWSKIE

(5)

»informacje»

WODZISŁAW

Justyna Langer z Zespołu Szkół im. 14 Pułku Powstańców Śląskich w Wodzisławiu Śląskim wygrała międzyszkol­

ny konkurs gawędziarski „Śląsk - moje miejsce na ziemi”. W dziesiątce finalistów znalazła się trójka uczniów z powiatu wodzisławskiego. Konkurs odbył się w rybnickim IILO im. A. Frycza Modrzewskiego.

Jury miało ciężki orzech do zgryzienia, od lewej: Aleksandra Matuszczyk - Kotulska, Krystyna Dyba i Eugeniusz Szymik

Talynt erbła po starce

Konkurs był dwuetapowy, adreso­

wany dla uczniów szkół ponadgimna- zjalnych. W pierwszym etapie uczest­

nicy wygłaszali 5-minutowy monolog, związany z tytułowym tematem. Prze­

pustkę do finału otrzymało 10 osób, spośród 27 występujących. Oceniane były zwłaszcza walory tekstu oraz spo­

soby jego prezentacji. Tematy były różnorodne, od rodziny, tradycji, po­

przez wszelakie rozrywki, na współ­

czesności kończąc. W finale zaś prócz monologu sprawdzana była wiedza z historii Śląska, znajomości śląskiej kultury i obyczajów oraz umiejętności posługiwania się gwarą. Każdy z uczestników odpowiedzieć musiał na trzy wylosowane przez siebie pytania.

Dla jury w składzie: Krystyna Dyba, Aleksandra Matuszczyk - Ko- tulska i Eugeniusz Szymik najlepszym okazał się wspomniany występ Justy­

ny Langer z Radlina, która wykazała się wspaniałą prezentacją ciekawego tekstu. Warto wspomnieć, że babcią Justyny jest Aniela Langer - Ślązaczka 1996 r., a ciocią wiceślązaczka 1999 r.

Janina Szczyra z Wodzisławia Śląskie­

go. Drugie miejsce zajęła Magdalena Orlik z Zespołu Szkół Ogólnokształcą­

cych z Żor, która mimo braku znajo­

mości gwary zaprezentowała bardzo mądry i ciekawy monolog. Trzecie

Organizatorki konkursu: Justyna Mikuła (z lewej) i Katarzyna Nogły miejsce przypadło Michalinie Woło-

siance z I LO w Rybniku. Pierwsze wyróżnienie otrzymała zaś Małgorzata Tytko z I LO w Rybniku, drugie Krzysztof Lorek z II LO w Rybniku.

Reszta uczestników otrzymała dyplo­

my uczestnictwa w finale konkursu:

Alina Słomka z I LO w Rybniku, Au­

relia Ludwik i Aneta Mazurek z II LO w Rybniku, Rafał Wojak z LO w Ry­

dułtowach oraz Iwona Baraniec z Ze­

społu Szkół im. 14 Pułku Powstańców Śląskich w Wodzisławiu Śląskim.

Konkurs zorganizowały nauczy-

cielki języka polskiego: Justyna Mi­

kuła i Katarzyna Nogły.

Prócz występów uczestników kon­

kursu na scenie zaprezentowała się Aniela Langer z Radlina w swym mo­

nologu „U zielarki”, za który zdobyła tytuł Ślązaczki 1996 r. oraz Bożena Kierszniak.

Prócz tego rozstrzygnięto również konkurs fotograficzny, zorganizowa­

ny także przez Justynę Mikułę i Kata­

rzynę Nogły „Śląsk zatrzymany w ka­

drze”. Jury w składzie Anna Foltyno- wicz - Koterska i Zenon Keller I miej­

sce przyznało Patrycji Głowali z Technikum Górniczego z Rybnika, za cykl zdjęć „Uwaga! Szkody górni­

cze”. Ponadto przyznano także dwa wyróżnienia: Elwirze Strojewskiej z V LO w Rybniku za „Krajobrazy je­

sienne” oraz Krzysztofowi Lorek z II LO w Rybniku za cykl zdjęć „Śląski sposób na biznes”.

Tekst i zdj. (amk)

RADLIN

Rada Miejska zadecydowała o zaproszeniu do Radlina rodziny Francisz­

ki Wilczyńskiej z Kazachstanu.

Zaproszenie dla rodaków

Uchwałę o zaproszeniu polskiej ro­

dziny z Kazachstanu radlińscy radni podjęli po burzliwej dyskusji w grud­

niu zeszłego roku. Było to więc już przesądzone, należało jeszcze zadecy­

dować, która z trzech rodzin, starają­

cych się o zamieszkanie w Radlinie, otrzyma zaproszenie. Działania na rzecz repatriacji rodziny Franciszki Wilczyńskiej, mieszkającej w stolicy '•Kazachstanu Astanie, podejmowała radlińska rodzina Wnuków. Gościła ona „babcię” Wilczyńską podczas świąt Bożego Narodzenia w 1999 r. w odpowiedzi na apel Wspólnoty Pol­

skiej, ogłoszony w telewizji. Zaprzy­

jaźnili się z panią Franciszką i zaanga­

żowali w sprowadzenie jej do Polski wraz z córką, zięciem i wnukami. Na pismo złożone w tej sprawie do władz miasta bardzo długo nie otrzymywali żadnej odpowiedzi. W końcu udało się doprowadzić do postawienia tej spra­

wy na porządku obrad Rady Miejskiej.

Okazało się jednak, że o możliwość osiedlenia w Radlinie zwróciły się do władz miasta trzy polskie rodziny mieszkające w Kazachstanie. Radny Stefan Lukoszek podczas dyskusji wnioskował, by wyboru rodziny doko­

nała Rada Miejska. I tak też się stało.

Ponownie jednak nie obyło się bez burzliwych dyskusji. Radny Leon To- pol mówił, że w Radlinie nie ma mieszkań socjalnych dla eksmitowa­

nych lokatorów, Krzysztof Baluch py­

tał w jaki sposób władze miasta są w stanie zapewnić pracę dla repatrian­

tów. Ewa Spaś poprosiła o bliższe in­

formacje o rodzinach starających się o zaproszenie do Radlina. Dyskusji przysłuchiwał się Jacek Wnuk i radny Jan Racławski zwrócił się o udzielenie mu głosu. Sprzeciwił się temu Piotr Kowalski, który stwierdził, że posta­

wiłoby to rodzinę Wilczyńskich w

uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do dwóch pozostałych. Gwałtownie zareplikował mu Czesław Grzegosz- czyk protestując przeciwko odbieraniu głosu mieszkańcowi Radlina.

To są nasi przyjaciele a nie rodzina - tłumaczył Jacek Wnuk. „Babcia"

trafiła do nas na zasadzie przypadku.

To wszystko trwa już bardzo długo, 14 miesięcy, ręce już mi opadają. Obieca­

łem zrobić wszystko, żeby pomóc rodzi­

nie Wilczyńskich w powrocie do Pol­

ski. W grudniu, podczas świąt, byłem w Kazachstanie i mogę powiedzieć, że Polacy żyją tam w bardzo trudnych warunkach, są dyskryminowani. Jeżeli ktoś ma dolary, lub rodzinę w Polsce, która pomoże to ma szansę powrócić do ojczyzny. Inni są tego pozbawieni.

Dlatego się temu poświęcam, żeby im pomóc i dać szansę. ”

Sekretarz miasta Henryka Cegiel- ska-Gronowska i burmistrz Barabara Magiera wyrażały swoje obiekcje związane z tym, że wraz z Franciszką Wilczyńską miałaby przyjechać inna córka (wraz z mężem i dziećmi) niż mówiło się o tym początkowo. Jacek Wnuk tłumaczył, że o tej zmianie, któ­

ra wynikła z przyczyn rodzinnych in­

formował panią burmistrz. Radny Adam Jureczko stwierdził, że to nie ma znaczenia, wiadomo bowiem że chodzi o rodzinę Franciszki Wilczyń­

skiej, która gościła w Radlinie. W jaw­

nym głosowaniu zdecydowana więk­

szość radnych opowiedziała się za za­

proszeniem rodziny Wilczyńskich. Ja­

cek Wnuk podziękował za taką decy­

zję i powiedział, że dołoży wszelkich starań, żeby repatriacja przebiegła jak najszybciej. Poszedł zadzwonić do Ka­

zachstanu, by poinformować „babcię”

Wilczyńską o decyzji podjętej przez radlińskich radnych.

(7«Л)

(bez żadnych odsetek !!!)

75 000

PLN

- tylko 375 zł/m-c

N

- tylko 750 zł/m-c

Kwota: Rata:

25

000

PLN

- tylko 125 zł/m-c

„Zdążyć przed

Wielkanocą”

-

PROMOCJA

.... . .

POLSKA GRUPA KAPITAŁOWA

I POLSKI PROGRAM BUDOWLANY www.pgk-kredyt.pl

NOWINY WODZISŁAWSKIE ŚRODA, 11 KWIETNIA 2001 r. 5

(6)

■ powiat wodzisławski

GOŁKOWICE

Państwo Helena i Józef Siewczykowie wraz z rodziną na śniadanie wiel­

kanocne zjedzą prawdopodobnie jajecznicę ...ze strusiego jaja. Taką jajecz­

nicą można by nakarmić od ośmiu do dwunastu osób. Jednak przygotowa­

nie takiej potrawy wcale nie jest łatwe.

Ale jaja!

Skorupa jest bardzo twarda, na jajku może nawet stanąć człowiek - opowiada Józef Siewczyk. Żeby zro­

bić jajecznicę wierci się wiertarką otwory z obu stron i wydmuchuje treść jaja pompką samochodową.

Skorupę można wtedy przeznaczyć na kraszankę. Żeby zrobić strusie jajo na twardo, trzeba je gotować od 40 do 45 minut. W marcu jedna z dwóch strusie, które hodujemy zniosła pierwsze jajo. Gdy poszedłem karmić strusie byłem tak zaskoczony, aż się za

Przy kurzym jajku strusie wygląda okazale

głowę złapałem. Myślałem, że źle wi­

dzę, to była uciecha. Jak na pierwsze jajo jest duże, ma 1,2 kg. Młode sami­

ce znoszą zazwyczaj jaja o wadze około 900 g. Dojrzewając znoszą co­

raz większe - od 1,5 do 1,8 kg. Samce strusiów dojrzewają pół roku później, pierwsze jaja nie nadają się do wyklu­

wania, nie są jeszcze zapłodnione.

Przeznacza się je do celów konsump­

cyjnych. My planujemy zjeść je na święta. Żona chce je ugotować, ale ja

Józef Szewczyk hoduje obecnie trzy strusie

uważam, że trzeba zrobić jajecznicę.

Skorupę można będzie wykorzystać.

Synowa, która mieszka w Niemczech zajmuje się malowaniem, mogłaby więc zrobić kroszonkę dla wnuków.

Na takim jaju jest dużo miejsca było­

by, na czym malować.

Strusie w warunkach naturalnych znoszą po kilkanaście jaj rocznie, w hodowlach od 40 nawet do 100, ale przeciętnie 70 w ciągu roku po 7-8 ja­

jek co kilka tygodni. Na wolności zło­

żonymi jajami opiekują się oboje ro­

dzice - samica wysiaduje je w dzień a samiec w nocy. Struś troskliwie opie­

kuje się strusicą i jajami - jest wtedy niebezpieczny i może kopnąć jeśli uzna kogoś za napastnika. Sprzeda­

wane są tylko jaja młodych samic, które jeszcze nie nadają się do wylę­

gania - kosztują po 100 złotych za sztukę. Zapłodnionych jaj od dojrza­

łych samic nikt nie sprzeda - są one przeznaczane do wylęgu piskląt. Za trzymiesięcznego strusia trzeba zapła­

cić od 1000 do 1200 zł. Hoduje się je przez kilkanaście miesięcy. Do uboju na mięso nadają się już roczne strusie, które osiągają wagę od 90 do 110 kg, natomiast ze względu na jakość skóry zalecane jest trzymanie tych ptaków

do wieku 15 miesięcy. Wtedy ich skó­

ra, która jest droga staje się pełnowar­

tościowa. Wykorzystuje się też strusie pióra do dekoracji a nawet brwi - na pędzle.

O możliwości hodowania strusi państwo Siewczykowie dowiedzieli się z informacji telewizyjnej i kupili 10 sztuk trzymiesięcznych piskląt.

Dostarczaniem strusi, odbieraniem i ubojem zajmuje się wyspecjalizowa­

na firma, z którą hodowca zawiera

umowę. Strusie sąjaroszami - najlep­

szą paszą jest lucerna, zimą dostają siano, przysmakiem jest dla nich ce­

bula.

Próbowałem dawać im kawałki mięsa, ale nie chciały jeść - mówi Jó­

zef Siewczyk. Struś złapie to do dzio­

ba, ale jak mu nie smakuje to nie zje.

Kiedyś jeden mi się zaziębił, kasłał, bałem się o jego zdrowie i dawałem mu miętę. Ale samej mięty nie chciał jeść, robiłem mu kulki z zielonego i wkładałem ją do środka aż mu prze­

szło. Mięso strusia jest bardzo chude i dobre, ma mało cholesterolu, tak samo jak jaja. Jest zalecane dla ko­

biet ciężarnych. Kiedyś jeden z na­

szych strusi rozerwał sobie krtań.

Hodowca z wnuczkiem i strusiami

Przyjechał lekarz i powiedział, że mó­

głby mu to zaszyć, ale nie wiadomo, czy nie dojdzie do infekcji, trzeba by potem podawać strusiowi zastrzyki a wtedy mięso nie będzie się nadawało do jedzenia. Poradził mi, żeby go ubić. Tylko jak to zrobić? nałożyliśmy mu kaptur na głowę, przyszykowali­

śmy piehiek i siekierę i ucięliśmy łeb.

Rozebrał go według rysunku miejsco­

wy masarz, śmiał się, że jeszcze nigdy nie ubijał strusia. Mięso daliśmy do zamrażarki i jedliśmy gotowane i pie­

czone. Jest rzeczywiście bardzo dobre a rosół z szyi strusia - pałce lizać.

Żeby nie ten wypadek, to byśmy nie spróbowali strusiego mięsa, jest bar­

dzo drogie.

Józef Siewczyk wytargował od fir­

WODZISŁAW

Kulinarne tradycje

Już po raz kolejny Rada Koła Gospodyń Wiejskich w Wodzisławiu zorganizowały świąteczną wystawę

„Wielkanoc w tradycji polskiej”. Tym razem odbyła się ona w Szkole Pod­

stawowej nr 2 w Jedłowniku.

Na pięknie udekorowanych sto­

łach znalazły się różnorodne potrawy, podawane tradycyjnie podczas świąt wielkanocnych - jajka pod różnymi postaciami, sałatki, surówki, mięsa na zimno, drób, ryby, ciasta - baby, ma­

zurki i ciasteczka. W świetlicy je- dłownickiej szkoły można było wszę­

dzie zauważyć wiosenno-świąteczne akcenty: bazie, kwiaty i zielone gałąz­

ki a na scenie była nawet Marzanna.

Gospodynie z Jedłownika przygoto­

wały piekne dekoracje na stole ugina­

jącym się od świątecznych potraw - były zajączki, branki, kurczaczki oraz jajka.

Celem wystawy jest zaprezentowa­

nie regionalnych potraw, serwowa­

nych w czasie Wielkanocy - mówi

Wielkanocny baranek z ciasta

my, na której zlecenie hodował strusie pozostawienie trzech sztuk. Są to sa­

miec i dwie samice, które osiągają dojrzałość i powinny zacząć niedługo regularnie znosić jaja. Początkowo będą one trafiać do konsumpcji, po­

tem - do inkubatora. Okazuje się, że afrykańskie strusie dobrze zaaklima­

tyzowały się w naszych warunkach, wytrzymują temperatury do - 20 a na­

wet - 40 stopni. W zimie nawet nie trzeba ogrzewać pomieszczeń, w któ­

rych przebywają. Gdy spad! śnieg to się w nim strusie tarzały. W Polsce działa nawet związek hodowców stru­

si, który organizuje sympozja na te­

maty hodowlane. Pan Szewczyk za­

mierza się do niego zapisać.

Anna Kaczorek, opiekująca się koła­

mi gospodyń wiejskich w ramach Re­

jonowego Ośrodka Doradztwa Rolni­

Dekoracje przygotowaneprzezgospodyniez Jedłownika

WODZISŁAW

Z myślą o niepełnosprawnych obywatelach Urząd Miejski w Wo­

dzisławiu zbudował podjazd do swe­

go głównego gmachu.

Bliżej petenta

Wszyscy, którym z trudem przy­

chodzi pokonywanie schodów, mają do dyspozycji - umiejscowiony przy samym wejściu - aparat telefoniczny.

Jest on połączony bezpośrednio z Wydziałem Spraw Obywatelskich.

Każdy z jego pracowników upoważ­

niony jest do pośredniczenia pomię­

dzy petentem a urzędnikiem magistra­

tu. Po rozpatrzeniu sprawy - w razie konieczności - właściwy urzędnik, w imieniu zainteresowanego, sam dope­

łnia formalności i zanosi papiery do właściwych osób w UM. Z tej formy pomocy skorzystać mogą także matki z dzieckiem w wózku.

Jak nas poinformował naczelnik Wydziału Administracyjno-Gospo­

darczego, Maciej Szamborski, pod­

jazd został zaprojektowany nieodpłat­

nie. Podobnie rzecz miała się z nadzo­

rem budowlanym.

Pomysł godzien powielenia we wszystkich urzędach naszego powia­

tu.

J.A.B.

;ci

czego w Wodzisławiu. Panie z KGW mają okazję pokazać swoje zdolności kulinarne. Poprzednim razem potra­

wy były oceniane, ale w tym roku z tego zrezygnowaliśmy, gdyż wywoły­

wało to mieszane odczucia i nieporo­

zumienia.

Gośćmi tej imprezy byli m.in. pre­

zes Wojewódzkiego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych Andrzej Krawczyk, prezes Spółdzielni Kółek Rolniczych w Wodzisławiu Gerard Tatarczyk, Eryk Więcek z Ośrodka Doradztwa Rolniczego, dyrektor SP 2 Joanna Kulińska oraz miejscowy wi­

kary ks. Stanisław Dziwoki.

W wystawie wzięło udział 12 Kół Gospodyń Wiejskich, które przygo­

towały smaczne świąteczne potrawy.

Były to koła z: Jedłownika, Koko- szyc, Krzyżkowic, Marklowic, Pszo­

wa, Radlin II, Głożyn, Zawady, Tu- rzyczka, Rydułtów, Nieboczów i Po­

łomii. Po części oficjalnej przystąpio­

no do konsumpcji wyśmienitych mięs, sałatek i wypieków, rozpoczy­

nając wspólne biesiadowanie przy muzyce. Do śpiewu piosenek regio­

nalnych przygrywał na harmonii Alojzy Pukowiec z Jedłownika.

(/«*>

6 ŚRODA, 11 KWIETNIA 2001 r. NOWINY WODZISŁAWSKIE

(7)

— ■ POWIAT WODZISŁAWSKI ■

OBYCZAJE

Wielkanoc na Śląsku jest równie bogata w zwyczaje jak święta Bożego Narodzenia.

Od klekotki po kokotki

WIELKOŚRODA

W żurową strzodę, inaczej zwaną Wielką Środą, praktykowano, zwłasz­

cza na Śląsku Opolskim, palenie żuru, co zapewnić miało urodzaj. Bie­

gano po polach z zapalonymi miotła7 mi - „skrobaczkami” krzycząc: „żur pola, buchty chwola co krok to snop”.

Miotły nasycone były smołą i żywicą.

Uderzano nimi o ziemię i wypowiada­

no formułkę „aby zboże lepiej rodzi­

ło”. Gdzieniegdzie palono też kukłę Judasza. Proch z niej rozsiewano po polach na urodzaj. Te praktyki w po­

wiecie wodzisławskim nie były roz­

powszechnione.

W Wielki Piątek całuje

_______________________________ ■ ŚLISKIE CODKI ■ ______________________________

Pieczymy kołocz!

Krok po kroku

Jak żech był smarkaty, to mamulka kołocz piykła yno na wielki świynta.

Nie było tela piniyndzy jak dzisio. Na Wielkanoc piykli już kołocz we Wiel­

ki Czwortek. W basoku nom sie prze­

wracało, ale ani posypki nie mogli my tyknyć. Dziyń nieskorzi był przeca dziyń postny, w kierym my yno karto­

fle z harynkami „maszkieciyli”. Ko­

łacz ze syrym, makiym był choby sta- -jJ widmo i pokazywoł sie yno na te najwiynksze świynta. Tak gipko był zjodany, że ani som nie wiym, czy w końcu był czy mie sie yno pozdało. Za to czyńściyj mamulka piykła kołocz ze jabkami, baniom, a nawet ...kapu­

stom na słodko. Kwaśno kapusta wy­

płukała, a zamiast warzyć to jom dymfowała na parze. Mie nojlepszy zaś smakowoł kołocz ze ... marku- sym, czyli marekwium.

Dzisio już żodyn takich kołoczów nie robi. Nikierzy kupujom na świyn­

ta kołocz w sklepie. Moja mamulka by chyba we grobie kopyrtka zrobiyła kiejby sie o tym dowiedziała. Toch prziszoł zaś ku tymu, mono ona mi to szepła, żeby wom przepis na kołocz podyktować. Kiejby indzi jak ni tera przed świyntami. Jutro gynał je Wiel­

ki Szczwortek i tak jak moja mamulka możecie sie za kołocz chycić. Przepis wziónech ze szkartów od kamratki Małgole ze Rydułtów. Stoji wom to wszyjsko czome na biołym, już bar- dzi wytuplikować tego nie idzie. Do roboty!

Narychtować miska. Wsypać do ni 0,5kg mąki np. wrocławski abo po­

znański. W tej wysypanej mące zrobić na pojstrzodku dziura do kierej na­

kłaść pół kostki 100g drożdży (noj­

lepszy rozkruszyć), kupowato łeżka cukru i śćwierć szklónki letnigo mly- ka. Teraz trza te produkty z tej dziurki

WIELKI CZWORTEK

Swiynta zaczynały sie dlo nas we czwortek. W polu nie robiyło sie już nic. Dzieci sprzątały na dworze płac.

Trza go było pozamiatać, posraniać pnie. Musioł być tak trzysty, coby szło z niego jak z talyrza jeść - wspomina Karol Kubek z Dzimierzy. Matka zaś piykła kołocz.

W Wielki Czwartek, kiedy dzwo­

ny były „zawiązane”, chłopcy biegali w południe po całej wsi z tzw. klekot- kami ( kołatkami, klapaczkami) lub grzechotkami. Były to wykonane we­

dług kilku szablonów drewniane ko­

łatki. Do dziś stosowane są w kościele na znak żałoby. Z klekotkami chodzili wyłącznie chłopcy dookoła kościoła oraz po wsi.

WIELKI PIONTEK

W niektórych rodzinach, by zabez­

pieczyć się przed wszelkimi choroba­

mi, do dziś kultywuje się wielkopiąt­

kowy zwyczaj obmywania nóg w rze­

kach i strumykach.

Rano o 6.00 dzieci w tyn dziyń miały pobudka. Boso przez trowa, z ranną rosą, leciełi my do przikopy nogi obmyć. Blisko my do dołka ni mieli. Fest uziombało, umyli my yno nogi giymba i lecieli nazod - wspomi­

na K. Kubek.

Dobre zdrowie, zwłaszcza nóg, miało zapewnić także dotknięcie no­

gami żelaza (symbolizującego gwoź­

dzie od krzyża).

Z Wielkim Piątkiem związana jest

wymiyszać, tak coby zrobiyła sie cho­

by gynsto śmietana. Odczekać aż to trocha sfermyntuje, nojlepszy przy ciepłym piecu położyć (niech kiery- mu nie przidzie do głowy okna wtedy otworzyć). Jak sie zacznie dźwigać to na kraj mąki w misce nasypać pół ma­

łej łeżyczki soli, sześć płaskich wiel­

kich łeżek cukru (tak po mące posy­

pać), jedne całe jajco, jak sie kiery nie śpiycho to lepszy, żeby go uczaskać.

Tera szykujymy se dwa myńsze gor- nuszki. W jednym letni mlyko, a do drugigo dowomy ćwierć masła i ćwierć margariny i 1 łeżyczka oleju.

Roztopić to do kupy, ale coby nie wrało. Jak już mómy te dwa gomusz- ki gotowe to pomału wlywać do miski piyrszy z nich z tym mlykiym, coby sie zrobiyła tako gynsto masa. Teraz trza trocha siyły bo tak leko ze 15 min. trza to rombać. Jak zacznie od­

chodzić od rynki to wlywać drugi z tych gomuszków z tom omastom i dali ze 5 min. rombać. Jakby zdało sie wom to za rzodki to idzie dać trocha mąki jak za gynste to doloć mlyka.

Nojlepszy wcisnyć palec do tego, i obejrzeć czy sie fajno dziurka robi.

Jak już mómy to gotowe, przykryć to tera czystom chaderkom i dać do cie­

płego (nikierzy dowajom pod pierzi- na, ale moja starka zawsze stawiała to na'wiyrch byfyja). Nie wadzić sie, nie skokać bo nie urośnie! No i zetwać tak ze godzina. Jakby sie nom zdało, że ciynżko to rośnie, mogiymy zaś to trocha porombać. Jak już gotowe na stół posypać trocha mąki, na to wy- ciongnyć to ciasto i ugniyść to z tom mąką. Dali 3/4 z tego rozłożyć na po­

mazano blacha (nojlepszy palcami) i pożgać to widełkom (coby sie pyn- chyrze nie zrobiyły). Na to nakłaść abo syra, jabłek abo maku. Na to ta resztówka ciasta kiero została. Noj­

ciekawa legenda o płonących w czasie mszy pasyjnej skarbach. Można je było zdobyć w ten jedyny w roku dzień, mając przy sobie coś świętego.

„Złe duchy, te siedzą na wielkich skar­

bach, co z roku na rok zapadają w głąb ziemi, bo je tam pchają. Jeden dzień się ukazują, tedy kiedy Pana Jezusa są­

dzą. Dioboł tedy ni mo czasu, bo leci do kościoła pasyje słuchać i cieszy sie, że Chrystus idzie na śmierć. Tedy te skarby goreją i te co som bliźyj ziemi wychodzą na wierzch. Roz też jedna matka szła, prawie kiedy były pasyje, po wodę na łąkę. I tu widzi wele krzy- kopy hałda ogromno pieniędzy. Wzię­

ła i położyła dziecko i nabrała pełny klin. Ale jej nie dość było, wziyna jeszcze roz, i jak poszła po trzeci, to już skarb znikł i dziecko też, bo pasyje sie skończyły i dioboł wrócił. Szukała, lamentowała, ale dziecka nie było.

Szła drugi rok, poszła wom na te same miejsce i znalazła dziecko. Grało sie gorkiym, a ubrane było w suknia z roz- tomańtych kolorów. Tak ona już nie patrzała skarbów, yno łapała dziecko i uciekła do domu. Jadło wom te dziec­

ko u diobła z tego gorczka wszystko, co ludzie kej sprzedowali, nie dowoży- li. A odziane było w to wszystko, co ludzie kej sprzedowali, nie domierzali, bo to wszystko krzywda, to yno dioboł biere, ludzie z tego ni mają nic”.

W Wielki Piątek obowiązuje także ścisły post.

Dawniej w ten dzień nie jedli my w ogóle obiadu. Po południu szło się z

lepszy to tera pomazać pyndzelkiym potonkanym w roztopionym mlyku (4 łeżki) z łeżkom cukru. Wtedy te ciasto je fajne bronotne. Na to ponakłodać posypka i wrazić rań do pieca na 200°C. Piyc bez otwiyranio ze 50 min.

potym obejrzeć czy sie dzwigo.

Posypka

Pół kostki masła i tela samo mar­

gariny, szklonka cukru, 350 - 400g mąki, jak kiery chce to i dowajom 2 - 3 łeżki kokosu. Rozgniyść, lepszy coby to było bardzi tłuściejsze bo jak je suche to sie rozlatuje.

Syr

Zemlyć l,5kg syra, ku tymu4 żółt­

ka i 2 uczaskane biółtka, 3/4 szklónki cukru, potrzyć skórka z apluzyny abo cytrona, mały śmietankowy puding abo kupowato łeżka kartofylmylu, rozynki. Wymiyszać.

Mak

Zemlyć 700g maku, oparzyć wrawom wodom coby szło łeżkom nabiyrać, ku tymu 150g zbronotnionego masła z łeżkom mąki i wodom, oparzone i pokrote mandle, 3/4 szklónki cukru.

Jabłka

l,5kg jabłek potrzyć, odcisnyć z wody, cukier i trocha cynamonu.

No to udanego maszkiecynio.

Smacznego

Karlik

Kroszonki ze zbiorów Muzeum w Rybniku rodzicami do kościoła Pón Bóczka pocałować. Przed ołtarzem leżał ukrzyżowany Pan Jezus. Trzeba było przed nim uklęknąć i ucałować wszystkie pięć ran. Następnie modlili­

śmy się przed Bożym Grobem. Za to wychodząc z kościoła matka wyciąga­

ła z torebki jakieś słodycze twierdząc, że to Pónboczek nóm doł, bo byliśmy grzeczni - wspomina Jadwiga Pinior z Rydułtów.

U nas w parafii w Pstrążnej i na­

wet budy przi kościele stoły - mówi K.

Kubek. Matka za pocałowani Póm- boczka dowali nom po 10 gr i mogli my se kupić jakiś maszkiety. Stykło co prowda yno na słodki drzewo, to był korzyń drzewa chyba ze ciepłych kra­

jów. To było fest słodki i były to jedyne dobroci w tyn dziyń. W piątek był post ścisły, tóż rano nie jedli my nic, yno bez połednie kartofle z harynkiym.

Pościć trza było do 12.00 w połednie w sobota. Na wieczór otwiyrali Boży Grób. Stoły przi nim i wachowały go dycki roztomańte straże od organiza­

cji po zwykłych chłopów.

WIELKOSOBOTA

W Wielką Sobotę odbywają się uroczystości święcenia wody oraz ognia (symbolizującego światło Chrystusowe). Do dziś w niektórych parafiach ceremonia ta odbywa się na cmentarzach, położonych blisko ko­

ścioła.

We Wielko Sobota lecieli my o 6.00 rano do kościoła i wciepowałi w ogiyń cićki z palmów - mówi K. Ku­

bek. Z tego farorze mieli potym popiół na Popielec, brali my tyż żbónki na woda świyncono. Tako woda była w doma fest zocno. Nikierzy w ogniu wielkosobotnim opolali też gałónzki od palmów. Tatulek robiył snich krzi- żyki. Nojprzod sie szło snimi do pola, kaj w kożdy ze sztyrych rogów wkło- dało sie taki krziżyk. Cołki pole kro- piyło sie zaś tom wodom śwynconom, coby się plony darzyły. O 12.00 koń­

czył się post i szło se już coś wiyncyj przidłobnyć. Cóż z tego jak kołocz był

i tak na świynta.

Obecnie w tym dniu święci się także potrawy. Jeszcze w okresie mię­

dzywojennym był to jednak zwyczaj, którego na Śląsku w większości ro­

dzin nie praktykowano.

U nas jak pamiyntom- taki świyn- conki były. Jako że nas było sześcioro, matka narobiyła z ciasta sześć baran­

ków, dała do koszyka konsek wusztu, kołocza, jajec i tak ciongli my do ko­

ścioła.

PIYRSZE ŚWIYNTO

Wielkanocną Niedzielę spędzano przeważnie w rodzinnym gronie.

Dzień rozpoczynano wczesną mszą świętą. W pierwsze święto wielka­

nocne chodziło się na tzw. „Zmar­

twychwstanie”, na piątą, abo szóstą rano - wspomina Jadwiga Pinior. Była to bardzo uroczysta msza św. z proce­

sją dookoła kościoła z biciem wszyst­

kich dzwonów. O tych godzinach, prawie we wszystkich parafiach dzwony biły jednocześnie.

W wielu rodzinach, przy uroczy­

stym śniadaniu, dzieli się wielkanoc­

nym jajkiem: „Jakbyś sie straciył, to se przipomni z kim żeś to jajko jod”. Nie­

gdyś zwyczaj ten nie był rozpowszech­

niony. Do wędliny podaje się tez chrzan na pamiątkę męki Chrystusa pojonego octem i żółcią. Jadło się tyż potrawy ze świynconki. Po śniadaniu dzieci szukają „zajączka” (w niektó­

rych domach już w Wielką Sobotę). Po obiedzie święcono pola i przygotowy­

wano kroszonki. Jajka farbiono w ce­

buli na brązowy kolor, w młodym ży­

cie na zielony i w łupinach buraków na czerwony. Malowano je woskiem lub kwasem solnym. W późniejszym okre­

sie wzory zaczęto wyskrobywać.

Technika ozdabiania kroszonek różni się dziś od tej, którą stosowali nasi przodkowie. „Jaja oblepia się aksami­

tem i ozdabia rdzeniem sitowia, z któ­

rego tworzono artystyczne rysunki, na­

pisy lub pierwsze litery imienia narze­

czonego.” - pisał w okresie międzywo­

jennym Franciszek Hubner. Liczba kroszonek była zawsze ogromna. 40 to była raczej dolna granica.

ŚMIERGUST

Kroszonki otrzymywali chłopcy w

„śmiergust” za „poloci”.

Dawniej „..Śmiergust zaczynał się już o północy. Chłopcy gromadnie chodzą od domu do domu, polewają dziewczyny obficie wodą a otrzymują za to kroszonki, pięknie malowane albo artystycznie przyozdobione (...) I ten zwyczaj już zanika, albo przybiera mniej rubaszne formy. Zamiast wody używa się wody kolońskiej lub per­

fum - pisał w „Monografii gminy Pszów” F. Hubner.

Kandy były panny, pachołki przy­

szły ich poloć już po 24.00 w nocy. W koszyku niyśli my dycko kokota. Ko­

szyk dowali my do klotki przypnytej na wózku na dwóch kółkach. Jedyn groł na harmonijce, drugi mioł zro­

biony instromynt po biksie po haryn- kach. Piyknie też śpiywali: „Przyszli my tu po śmierguście, yno nas do izby wpuście, kopa jajec narychtujcie, a kołoczy nie żałujcie ”. Dziołchy poly- wały im gorzołka i dowały kroszonki.

Rano chodziyły po sikaniu dzieci. W jednej rynce mieli flaszka na woda, w drugi kajsterka na kroszonki. Gynal jak dzisio.

Wcześniej dzieci polewały się ze strzykawek, zrobionych przez nich z dzikiego bzu. Starsi chłopcy używali do oblewania garnków, wiader a na­

wet wrzucali całą dziewczynę do naj­

bliższego stawu lub rzeki.

U nas mało kiery tak robiył - wspomina K. Kubek. Matki u nas we wsi godały swoim synkom opowiyść, co jedna z tak oblywanych dziołchów została sztywno i umrzyła.

We wtorek dziołchy, jak dzisio, wa­

chowały na synków i tera one loły ich wodom. W tyn dziyń już jednak żodyn nie świyntowoł, tylko wszyscy szli do pracy. Swiynta , świynta i po świyn-

tach.

Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

NOWINY WODZISŁAWSKIE ŚRODA, 11 KWIETNIA 2001 r. 7

(8)

■ HISTORIA* ....

PSZÓW

Pszów dość łaskawie obdzielony został jedynymi u’ swego rodzaju budowlami. Tu stoi Bazylika Mniejsza ze wspaniałym, laskami słynącym obrazem. Tu zbudowano też jedyne w naszym regionie wzgórze kalwaryjskie.

Przemierz drogę

Kalwaria to zespół kaplic, roz­

mieszczonych na pagórkowatym tere­

nie, które przedstawiają stacje drogi krzyżowej, ułożone są na wzór tych znajdujących się w Jerozolimie, na drodze jaką przebył Chrystus skazany na śmierć. Mają one szczególne zna­

czenie właśnie w okresie Wielkiego Postu, kiedy to podczas drogi krzyżo­

wej, rozważamy Mękę Pańską.

Najbardziej znane na Śląsku jest Wzgórze Kalwaryjskie w Piekarach Śląskich. Jednak najbliższa nam jest Kalwaria Pszowska, zwana dawniej Pszowską Górą, położona na granicy Pszowa i Rydułtów w sąsiedztwie nieczynnego szybu „Ignac”. Dostęp­

na jest z ul. Ignacego i prowadzącej wzdłuż doliny rzeki Syrynka ul. Ku- socińskiego.

HISTORIA

Na przełomie 1906/1907 r. kościół w Pszowie otrzymał wspaniały dar.

Było to około 50 mórg lasu. Darczyń­

cą był Polski Bank Parcelacyjny, m.in. właściciel dworu pszowskiego.

Las podarowano z jednym zastrzeże­

niem: ma być przeznaczony na urzą­

dzenie Kalwarii.

Do prac przystąpiono bez zbędnej zwłoki, można wręcz powiedzieć, że natychmiast. Wyznaczono drogi, po­

sadzono drzewka oraz postawiono prowizoryczną drogę krzyżową. Były to małe obrazki „kapliczki”, zawie­

szone na dębowych słupkach. Prócz tego na szczycie góry postawiono tak­

że 3 drewniane krzyże. Na uroczyste poświęcenie wspomnianej drogi krzy­

żowej, które odbyło się w dniach 8 - 10 września 1906 r. przybyło kilka ty­

sięcy wiernych.

Nie czekano jednak długo i w tym samym roku zdecydowano się na bu­

dowę nie drewnianych a już murowa­

nych kapliczek. Początkowo stanęły tylko dwie - Pan Jezus u Piłata oraz

Archiwalna widokówka Kalwarii Pszowskiej z okresu międzywojennego druga na „Szołtysiku”, lasku pomiędzy

Rydułtowami a Pszowem, Pan Jezus na Górze Oliwnej. Dziś już nie istnie­

je. Wybudowano również dużą kapli­

cę, obecny kościół p.w. Zmartwych­

wstania Pańskiego. Ludzie chętnie przynosili potrzebne na budowę datki w naturze, a i grosza nie żałowali. Ro­

bocizna też była darmowa, bo więk­

szość niej parafianie wykonali sami.

„Rozpoczęto budować pierwszą kaplicę przy Krzyżkowicach. Gospo­

darze z Pszowa i okolicy zwozili dar­

mo materiał, lud darmo wykonywał

ręczne prace. Dodać trzeba, że gospo­

darz Józef Kubik i fabrykant cygar Jó­

zef Wojtala z Dołów wielce przyczy­

nili się ze swymi robotnikami do wy­

konania pracy. Tego samego roku zbudowano 2 mniejsze kaplice (...) -

pisał Konstanty Kowol w „Kronice Pszowa i Rydułtów”.

Niestety, dalsza praca stanęła w miejscu. Przeszkodą okazał się pożar, który wybuchł w gospodarstwie Anto­

niego Moskwy 11 września 1911 r.

Murowana kaplica - Stacja IV - Jezus spotyka Matkę Boską Bolesną

Rozprzestrzenił się on bowiem na dal­

sze zabudowania a także posiadłości klasztorne niszcząc stodoły plebań­

skie, gdzie zdeponowane były sprzęty kościelne ze starego kościoła w Ly­

skach. To one zaś miały być przezna­

czone na wyposażenie kaplic kalwa- ryjskich. Dopiero nowy proboszcz ks.

Poziemba w 1912 r. zdecydował się na przeniesienie trzech istniejących kaplic w bardziej dogodne miejsce oraz na budowę czwartej kaplicy. Nie­

stety budowa dalszych kaplic stanęła w martwym punkcie. Wybuchła 1 wojna światowa. Wielu mężczyzn za­

ciągnięto na front, datki też były liche bo bieda aż piszczała. Prace przerwa­

no aż do 1927 r.

NARESZCIE STANĘŁA KALWARIA Wizytujący w tym czasie pszowską parafię biskup Arkadiusz Lisiecki za­

chęcił parafian by wznowili prace przy budowie kaplic kalwaryjskich. Zachę­

cona tym rada parafialna uchwaliła w 1929 r. decyzję o ich ukończeniu. Ini­

cjatorem przedsięwzięcia został nie­

zwykle energiczny pszowski pro­

boszcz ks. dziekan Mikołaj Knosala.

Roboty murarskie prowadził architekt, mistrz budowlany i murarski Walenty Maciejek. Sam zaprojektował kaplicz-

Murowana kaplica - Stacja XIV - Jezus w grobie złożony ki, a jedną nawet ufundował.

Uroczyste poświęcenie kaplic mia­

ło miejsce 1 września 1929 r. w czasie mszy polowej przy ogromnej rzeszy wiernych. Na cześć tego wydarzenia ułożone zostały przez nich dwie pie­

śni, zapisane w okresie międzywojen­

nym. Pierwsza z nich „Na tej Pszow­

skiej górze” składa się z trzynastu zwrotek i opowiada o powstaniu mu­

rowanych kaplic: Na tej Pszowskiej górze Królowa Niebieska wesel się Marja. Już jest zbudowana Twoja Kalwarja, Która tu stanęła na Twoją ozdobę i ludzi potrzeb(...)”.

Druga opowiada o Matce Boskiej Pszowskiej, nazywanej Maciczką Pszowską: „Na tej Pszowskiej górze, krasne piękne róże, Przelibeźnej woni, ta to Pszowska Pani, Ta wszyst­

kim pomoże(...). Ach Maciczko Pszowska, dodaj Twej pomocy, Aby pątniczkowie, z Królowej pomocy,

Murowana kaplica przedstawiająca Stację II ■ Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Mogli się przybliżyć. Kto Marji prosi, a do Niej się głosi, Przyjdzie ku po­

mocy, broni we dnie w nocy. Ta Pszowska Maciczka(...).

STRACIŁA ZNACZENIE Mało kto wie, że każda pszowska kapliczka ma swą jedyną, niepowta­

rzalną architekturę. Żadna nie jest taka sama. Kalwaria zbudowana jest z 14 niewielkich kaplic murowanych i otynkowanych. Każda z nich poświę-

eona jest jednej ze stacji Drogi KNj żowej. W ich wnętrzach znajdują ślę ołtarze przedstawiające kolejne sceny z męki Chrystusa w drodze na Golgo­

tę. Kapliczki rozciągają się w malow­

niczym miejscu na przestrzeni 1300 m. Niestety w stronę Kalwarii rozsze­

rzyły się budynki przemysłowe ko­

palni „Anny”. Niektóre kaplice i dro­

gi trzeba było przesunąć.

Miejsce to było niegdyś bardzo po­

pularne, niestety po II wojnie świato­

wej, z upływem lat traciło na znacze­

niu. Pątników było tu coraz mniej. W latach 60 - tych Kalwaria złapała „dru­

gi oddech”. Na emeryturę przeszedł znany rydułtowski proboszcz ks. Woj­

ciech Urban. Przeniósł się wtedy do własnego domku mieszkalnego na Kalwarii. Rozbudował kaplicę Zmar­

twychwstania Pańskiego (dzisiejszy kościół), przeprowadził remonty i za­

czął odprawiać w niej msze święte. W

końcu lat 70 - tych utworzono przy tym kościółku stację duszpasterską, która dziś obejmuje teren wyodrębnio­

ny z 3 parafii: Rydułtowy, Pszów i Krzyżkowice. Duszpasterzem nowo utworzonej parafii został ks. Franci­

szek Lipa (1978 - 85), następnie ks.

Stanisław Lewan (1985 - 89), ks. Jerzy Pluta oraz ks. Henryk Stegman.

Tekst i zdjęcia Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

8 ŚRODA, 11 KWIETNIA 2001 r. NOWINY WODZISŁAWSKIE

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tym bardziej gdy się jest księdzem i gdy stoi się tak

Coraz większą popularnością cieszą się również zajęcia Cross Fit, które angażują też panów.. Ciekawą propozycją jest trening na rowerach Indoor Cycling, który

Jednak po rozpo- częciu prac okazało się, że odtworzenia wymagają również zniszczone gzym- sy.. – Na pierwszy rzut oka gzymsy wyglądały

Kiedy drużyna Odry wznawiała treningi, tego samego dnia (3 stycznia) odbyło się zebranie zarządu Stowarzyszenia MKS Odra Wodzisław, które jest 10-pro- centowym

tegii rozwoju sportu, szeroko rozumianego, która później będzie realizowana. Czyli na poziomie koncepcyjnym musi być bardzo dobrze przygotowana. Nie może być tak, że stanie

Hej! Wita was słodka Antonina Czyż. Dziew- czynka jest pierwszym dzieckiem Agnieszki Kubicy-Czyż i Patryka Czyża z Wodzisławia. Chłopczyk urodził się 27 października, o godz.

Moja babcia ma na imię Zosia i się mną zajmuje jak mama i tata są w pracy. Babcia jest w nie trochę psza niż ja i częściej wygrywa. U bci mieszka też kuzyn Damian,

Kasia Masłowska Problem jest wtedy, gdy ktoś coś zrzuci albo jak dzieci nabroją i coś się zepsuje. I jeszcze jest problem jak się płacze i