• Nie Znaleziono Wyników

Śląskie Studia Polonistyczne : nr 1/2 (2) / 2012

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Śląskie Studia Polonistyczne : nr 1/2 (2) / 2012"

Copied!
338
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

Śląskie Studia Polonistyczne

2012, nr 1 / 2 (2)

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Katowice 2012

(5)

Rada Naukowa

Przewodniczący: Marek Piechota (Uniwersytet Śląski)

Edward Balcerzan (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) Małgorzata Czermińska (Uniwersytet Gdański)

Maria Delaperrière (INALCO Paris) Michał Głowiński (IBL PAN) Jens Herlth (Universität Freiburg) Marian Kisiel (Uniwersytet Śląski) Krzysztof Kłosiński (Uniwersytet Śląski) Erazm Kuźma (Uniwersytet Szczeciński)

Małgorzata Smorąg ‑Goldberg (Université Paris IV ‑Sorbonne) Jerzy Smulski (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) Danuta Ulicka (Uniwersytet Warszawski)

Jarosław Ławski (Uniwersytet w Białymstoku) Jan Malicki (Uniwersytet Śląski)

Aleksander Nawarecki (Uniwersytet Śląski) Leonard Neuger (Stockholms universitet) Ryszard Nycz (Uniwersytet Jagielloński) Józef Olejniczak (Uniwersytet Śląski) Jerzy Paszek (Uniwersytet Śląski) Dariusz Pawelec (Uniwersytet Śląski) François Rosset (Université de Lausanne) Marek Tomaszewski (INALCO Paris) Piotr Wilczek (Uniwersytet Warszawski)

Zespół Redakcyjny

Maria Barłowska, Adam Dziadek (redaktor naczelny), Mariusz Jochemczyk, Anna Kałuża (sekretarz redakcji), Ryszard Koziołek, Grzegorz Olszański, Danuta Opacka ‑Walasek, Krzysztof Uniłowski (zastępca redaktora naczelnego)

Redaktor materiałów w części Słowacki po dwustu latach Jacek Lyszczyna

Recenzent naukowy numeru Krzysztof Trybuś Adres redakcji

plac Sejmu Śląskiego 1, 40‑032 Katowice

Redakcja nie odsyła materiałów niezamówionych

Publikacja będzie dostępna — po wyczerpaniu nakładu — w wersji internetowej:

Central and Eastern European Online Library www . ceeol.com

Śląska Biblioteka Cyfrowa www.sbc.org.pl

(6)

Spis treści

Rozprawy i artykuły 

Słowacki po dwustu latach

Zbigniew Sudolski Juliusz Słowacki – dramat człowieka i twórcy odrzuconego Edward Kasperski Futurum w koncepcji Słowackiego

Jarosław Ławski O, ironio! Rzecz o Juliuszu Słowackim

Ewa Szczeglacka-Pawłowska Pamiętnik Juliusza Słowackiego. Projekt lektury brulionowej

Piotr Żbikowski Nurt antropologiczny i egzystencjalny we wczesnej twórczości Juliusza Słowackiego

Włodzimierz Toruń Widzieć przyjaciela. Słowacki o Krasińskim

Magdalena Kempna-Pieniążek O dwóch adaptacjach Mazepy Juliusza Słowackiego Hanna Sieja-Skrzypulec Jeszcze o Beatrix Cenci Juliusza Słowackiego

Mariusz Jochemczyk „Jest tylko Beatrycze. I właśnie jej nie ma”. Szkice do por‑

tretu Béatrice Cenci

Marek Piechota Łzy Słowackiego. Rekonesans

Olaf Krysowski Towiański i towianizm w pismach Słowackiego. Apoteoza – rozczarowanie – krytyka

Jerzy Paszek Król-Duch i gra słowami

Karolina Kaiser O dantejskiej wędrówce Króla‑Ducha

Prezentacje 

Andrzej Bart

Paulina Małochleb Iluzja i mistyfikacja. O powieściach Andrzeja Barta

„Nigdy więc w życiu nie należy tracić nadziei”. Rozmowa Andrzeja Barta i Marty Cuber

Marta Cuber All exclusive. Retrorynek w Fabryce muchołapek i Rewersie Andrzeja Barta

Recenzje i omówienia

Arleta Galant Krytyka feministyczna rozkwita w literaturze [dot. K. Kłosińska:

Feministyczna krytyka literacka]

7 21 41 59 75 91 105 117 131 151 171 191 205

219 237 241

259

(7)

Zbigniew Kadłubek Od świni – do Minerwy [dot. A. Nawarecki: Lajerman]

Piotr Bogalecki Poza Walden. Monografia nieprzyjazna [dot. T. Sławek:

Ujmować. Henry David Thoreau i wspólnota świata]

Marek Piechota Bolesna utrata własnej mitologii. Jeszcze o Niesamowitej Słowiańszczyźnie profesor Marii Janion [dot. M. Janion: Niesamowita Słowiańszczyzna]

Katarzyna Szopa Świadome życie gorszycielki [dot. A. Zawiszewska: Życie świadome. O nowoczesnej prozie intelektualnej Ireny Krzywickiej]

Anna Kazimiera Folta-Rusin Morski bigos [dot. A. Ubertowski: Trans-Syberia]

Iwona Słomak Z krytyki pewnych interpretacji [dot. I. Karpowicz: Balladyny i romanse]

Adam Dziadek Lektury pożyteczne (II) [dot. P. Dardot i Ch. Laval: La Nouvelle raison du monde. Essai sur la société néolibérale; R. Boudon: La Rationalité;

P. Bruckner: Le tyrannie de la pénitence. Essai sur le masochisme occidental;

J.‑L. Nancy: Le Plaisir au dessin; J. Rancière: Aisthesis. Scènes du régime esthétique de l’art]

Kronika

Jak reaktywować klasykę w szkole? Sprawozdanie z ogólnopolskiej konferencji naukowej Reaktywacja klasyki w szkole: wiek XIX+, Katowice,

19–21 października 2011 (Karolina Jędrych)

Adam Karpiński (1952–2011) (Mariola Jarczykowa, Maria Barłowska)

R

271 275 283

291 297 307 315

325

329

(8)

Słowacki po dwustu latach

R Rozprawy i artykuły

(9)
(10)

Zbigniew Sudolski uniwersytet warszawski

Juliusz Słowacki – dramat człowieka i twórcy odrzuconego

Nie ocenili, co ich prześcignęło:

Samemu tobie zostawując brzemię Zniesienia siebie – boś opuścił ziemię.

O wielki mistrzu! Tyś dał innym przykład, Ku jakim szlakom mają zdążać sami […]

C.K. Norwid: Adam Krafft1

Juliusz Słowacki „odrzucony”? Z perspektywy przeszło stu lat, gdy mamy za sobą wielkie i trwałe odkrycie dokonane w dru‑

giej połowie XIX wieku przez prof. Antoniego Małeckiego (Juliusz Słowacki. Jego życie i dzieła w stosunku do współczesnej epoki, trzy wydania w latach 1866, 1867, 1881), gdy ukoronowaniem tego kil‑

kudziesięcioletniego procesu stał się królewski pochówek poety na Wawelu (1927), brzmi to dziś jak bolesna herezja. A jednak tra‑

gizm odrzucenia, tak dramatycznie przeżywany choćby przez Cypriana Norwida i  pokazywany przez poetę na przykładzie wielkiego średniowiecznego rzeźbiarza norymberskiego Adama Kraffta2, był częstym zjawiskiem również w biografiach naszych wielkich romantyków. W twórczości i korespondencji Juliusza Słowackiego wątek takiego myślenia i autooceny stanowił jeden z naczelnych akcentów i warto zająć się jego rozpatrzeniem, gdy zgłębiamy rozumienie twórczości poety z okazji aż podwójnego jubileuszu jego urodzin. Oczywiście kryło się w tej dramatycznej tendencji do wyolbrzymiania osobistego położenia także prag‑

nienie specyficznego modelowania własnego życiorysu, widze‑

nia wszystkiego w wymiarach dramatycznych. Dzięki temu nasz wielki twórca był przekonany, iż swym życiorysem także „układał dramat”, ale była w tym stale rozwijanym wątku odtrącenia nie‑

stety także znaczna część prawdy. Jest to szczególnie widoczne w myśleniu Słowackiego inspirowanym w latach czterdziestych filozofią Andrzeja Towiańskiego. Zarówno w luźnych notatkach, jak i w autobiograficznym fragmencie Dialogu troistego poczynił Słowacki znamienną refleksję retrospektywną swych trzech lub nawet czterech przebytych żywotów:

[…] księdza; rycerza inspirowanego lekturami Tassa, który działania swych bohaterów nasycał marzeniami o  miłości i  sławie; naturalisty, obserwatora człowieka i przyrody; wreszcie malarza, który z „nabożnym zachwy‑

ceniem” odtwarzał świat zarówno pędzlem, jak i w całej jego elektryzującej kolorystyce3.

2 Zob. wiersz C.K. Norwid:

Adam Krafft. W: Idem: Pisma wszystkie…T. 1. Cz. 1, s. 59–60.

3 Zob. Kalendarz życia i twór- czości Juliusza Słowackiego.

Oprac. E. Sawrymowicz przy współpracy S. Makowskiego i Z. Sudolskiego. Wrocław 1960.

1 C.K. Norwid: Pisma wszyst- kie. Oprac. J.W. Gomulicki.

T. 1: Wiersze. Cz. 1. Warszawa 1971, s. 60.

(11)

Swą postawą, jak i twórczością dawał Słowacki niejednokrot‑

nie świadectwo takiemu myśleniu jako moralista i człowiek o głę‑

bokiej duchowości, choć formalnie duchownym nie został. Nato‑

miast znacznemu rozbudowaniu w biografii Słowackiego poddana została sfera romantycznej erotyki. Jej bohaterką była od wczesnej młodości córka prof. Jędrzeja Śniadeckiego – Ludwika, o siedem lat starsza od poety, zakochana w oficerze rosyjskim Włodzimierzu Korsakowie, uczestniku wojny rosyjsko‑tureckiej, który zginął pod Warną w 1828 roku. Poeta poznał Ludwikę w 1825 roku, w wieku lat 16, widywał ją często w domu jej stryja Jana, a także podczas waka‑

cji i ferii w Bołtupiu lub Jaszunach. Ludwika Śniadecka, niezwią‑

zana żadnymi zobowiązaniami, trwała w wierności pierwszemu swemu uczuciu, a nawet w kilkanaście lat później (1842) udała się do Bułgarii i Turcji w celu odszukania grobu ukochanego człowieka.

Słowacki znał historię nieszczęśliwej miłości Ludwiki, ale mimo pierwszego odtrącenia pozostawał przez całe życie pod jej uro‑

kiem. Jesienią 1832 roku, jak świadczy o tym korespondencja poety z matką, wywiązała się pomiędzy nim a Ludwiką wymiana listów.

Dnia 4 października 1832 roku zawiadamiał poeta matkę o otrzy‑

maniu listu od Ludwiki:

Okropny! Okropny! Płakałem z takim łkaniem, jak dawniej, kiedy byłem dzieckiem – bo też list ten na nowo dzieckiem

mnie zrobił. K – T. 1, s. 1424

Odpowiedział wówczas ukochanej stanowczo, przekonany, że list ten „ostatni będzie – i już dosyć tego…”. Głęboko urażony w swej dumie nie chciał nawet marzyć o sławie, choć przyznawał, iż „nie wie, jak bez tego ostatniego uczucia” przyjdzie mu żyć na świecie, miał jednak nadzieję, że pragnienie sławy rychło powróci. Mimo odtrącenia poety przez Ludwikę, korespondencja między nimi trwała nadal. Już w miesiąc później, 9 listopada 1832 roku, pisał Słowacki do matki:

[…] przysłany mi przez ciebie list Ludwisi przykrość mi zro‑

bił, bo ona do mnie zupełnie inaczej pisała. Szalona! chciałaby być poetyczną istotą i jest śmieszną – smutek ją pewnie nie zabije. Zdaje mi się, że się trochę gniewa, że w moich poezjach nic o sobie, a zatem o niej nie pisałem. K – T. 1, s. 147–148

Odpowiedział wówczas dumnie; oboje wyraźnie stylizowali swą korespondencję w duchu prawdziwie romantycznym. Słowacki szu‑

kał zapomnienia w imaginacyjnym uczuciu do pani Reszko, żony Ignacego, cenzora i profesora Uniwersytetu Wileńskiego. W odpo‑

wiedzi na pytanie sercowe Aleksandry Bécu pisał 6 stycznia 1830 roku:

4 Korespondencja Juliusza Sło- wackiego. Oprac. E. Sawry‑

mowicz – T. 1. Wrocław 1962, T. 2. Wrocław 1963. Na ozna‑

czenie cytatów z tych wydań stosuję skrót K, podaję numer tomu i strony.

(12)

[ …] smutna pierwsza miłość dla pani Reszko nauczyła mnie doświadczeniem, jak na tym źle wyjść można – wzywasz mnie, żebym ci odkrył wszystkie tajniki serca mojego – mogę to śmiało zrobić, bo zupełnie próżne – pusto jak w szpichlerzu – i wszyst‑

kich panien boję się teraz, i znam ich bardzo mało. K – T. 1, s. 49

Równie niefortunnie zakończyły się Słowackiego dwie szwaj‑

carskie przygody uczuciowe o nie dość jasnej wymowie. Pierwsza to znajomość i przyjaźń z Eglantyną Pattey, o prawie 10 lat starszą od poety córką właścicielki pensjonatu pod Genewą, gdzie w latach 1833–1835 mieszkał poeta. Eglantyna wyraźnie nie była kobietą atrakcyjną; wyszła za mąż dopiero w 1850 roku, mając lat 50, za fran‑

cuskiego pułkownika kawalerii Mayola de Lupé, o 16 lat od niej star‑

szego. W 1842 roku, bawiąc w Paryżu u brata, kobieta ponownie pod‑

jęła próbę usidlenia Słowackiego. Bezskutecznie. Już w lipcu 1835 roku skierował poeta do niej bardzo stanowczy liryk Przeklęstwo Do***, będący najbardziej ostrym potępieniem Eglantyny i jej zabie‑

gów. Działo się to wówczas, gdy na horyzoncie jego przygód uczu‑

ciowych pojawiła się nowa bohaterka – Maria Wodzińska, bawiąca z rodzicami w Genewie, znana mu już od 1833 roku. Pod wpływem wyimaginowanej miłości do Marii powstał poemat W Szwajcarii, nawiązujący do wspólnej wycieczki w Alpy (pierwodruk – 1839).

W listach do matki poeta stanowczo zaprzeczał plotkom o związ‑

kach łączących go jakoby z Marią, wyraźnie drwiąc sobie z tego (bo

„nie ma w tym za grosz prawdy” – list do matki z 23 sierpnia 1833).

W lipcu 1838 roku w korespondencji poety z matką pojawiły się akcenty uczuciowe, nawiązujące do przygody z Włoszką Fornariną, nieznanego imienia ani nazwiska. Jakieś echa tej przygody wystą‑

piły również w poemacie W Szwajcarii, pozwalającym stwierdzić, jak ten utwór, zgodnie ze zwyczajami epoki, ukształtowała przede wszystkim wyobraźnia Słowackiego, uwalniająca go od wspomnień z okresu pierwszej, odrzuconej miłości wileńskiej.

Usunąwszy Ludwikę, w  myśl wskazań Mickiewicza, z  oczu i z serca, nie był jednak w stanie wyleczyć się z pamięci o niej.

W poematach dygresyjnych z lat trzydziestych i czterdziestych wspomnienie Ludki powraca wielokrotnie. W  czterech pierw‑

szych pieśniach Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu (1836), napisanych w Syrii na przełomie września i października 1836 roku, apostrofy dygresyjne pojawiają się aż trzykrotnie. W Pieśni II pisał Słowacki:

O Lutko! dziecka kochanko bądź zdrowa!

[…][…] nim spocznę w grobie

Będę ci śpiewał jak mrące łabędzie

Tak nieśmiertelnym płaczem, że raz jeszcze

(13)

Łez brylantowych osypią cię deszcze…

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń II, w. 255, 261–264 – S, T. 4, s. 175 Kilkanaście wersów dalej apostrofa do Ludki przybiera wymiar dramatu życiowego, odrzucenie pierwszej miłości pogłębia poczu‑

cie osamotnienia w tym świecie bez serca:

Jeśli Bóg widział, jak mi było trudno Do tego życia, co mi dał, przywyknąć I nie przeklinać… i drogą bezludną Iść po tym świecie szalonym, i niknąć, Co dnia myśl jedną rozpaczy zaczynać, Myślą tą modlić się… i nie przeklinać…

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń I, w. 276–282 – S, T. 4, s. 17–18 W Pieśni III apostrofa ujawnia dramat osobisty Śniadeckiej; ocena jej wierności w uczuciu do Korsakowa przybiera odcień krytyczno‑

‑ironiczny, niepozbawiony złośliwości:

Znałem… lecz, szczęściem, uleczony z żalu Safonę bardzo podobną do greckiej.

Ta się, nieszczęściem, kochała w Moskalu, A Moskal zginął na wojnie tureckiej;

Ta poszła zabrać na warneńskim polu Zwłoki, a uszy – w Konstantynopolu.

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń III, w. 115–120 – S, T. 4, s. 23 Słowa apostrofy zdają się świadczyć o wewnętrznej walce poety i pragnieniu ostatecznego przezwyciężenia dręczącego go uczucia.

W Pieśni IV Podróży do Ziemi Świętej wspomnienie Ludwiki Śnia‑

deckiej powraca już marginalnie, jako dopełnienie charakterystyki rodzinnych stron ukazujących się pielgrzymowi we śnie:

Chce z głębi wody ślad srebrzysty dostać (Rankiem… kąpała się Lutka w tej wodzie), Czeka, czy biała i powiewna postać (Widać aleje i lipy w ogrodzie) Może spod wielkiej jarzębiny wstanie I wyjdzie…

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń IV, w. 223–228 – S, T. 4, s. 37 Po rozpoczęciu pisania Beniowskiego spotkała poetę niezwykła, bo przypadkowa przygoda z Aleksandrą Moszczeńską, córką bogatego ziemianina z Humańszczyzny, który z żoną i córką bawił latem 1838 roku we Florencji. Młoda panna na wydaniu poszukiwała wów‑

5 Cytaty ze Słowackiego za wy‑

daniem: J. Słowacki: Dzieła.

Red. J. Krzyżanowski. T. 1–4.

Warszawa 1959. W tekście podaję skrót S, numer tomu i strony.

(14)

czas męża, a jej rodzice zaczęli snuć plany i wiązać nadzieje ze Sło‑

wackim. Chwila była wyjątkowo nieodpowiednia na pobudzenie romansu, poeta kilkakrotnie już zraniony swymi przygodami ero‑

tycznymi z obojętnością i niechęcią obserwował te zabiegi. Choć w postaci Anieli z Beniowskiego historycy literatury dopatrują się pewnych rysów Aleksandry Moszczeńskiej, w istocie Słowacki, jak wskazują na to dwa sonety adresowane do niej (Do A.M. I, Do A.M. II ), mówi o swym sercu „dzikim, smutnym i szlachetnym” i jak „rycerz”

broni się przed „hańbiącymi” go zabiegami matrymonialnymi:

[ …] ty myślałaś, iż ja z tym ognistym Sercem – nazwę cię kochanką i żoną?

O! pierwej piekło! niżby czoło dumne Na twoim zimnym sercu kiedyś spało!

A niż całować twe usta rozumne I twoje białe marmurowe ciało Owionąć ogniem i żyć z taką skałą, Jaka ty jesteś, zimna! – lepiej w trumnie!

Do A.M. II, w. 7–14 – S, T. 1, s. 102

Jaśniej już swego „odrzucenia” wyrazić było nie sposób. Jest to po

„przeklęstwie” rzuconym Eglantynie drugie, tym razem skierowane do rodaczki i krajanki, „odrzucenie”. O swym położeniu „aspiranta”

pisał poeta równie jasno w liście do matki z drugiej połowy listo‑

pada 1839 roku:

Oto przyjmowany byłem dobrze w domu M[oszczeńskich]

i przyjście moje każde sprowadzało rumieniec na lica panny nieładnej, ale dość kształtniej i uczonej, i bardzo popsutej;

była albowiem panią w domu i wola jej panowała nad ojcem i matką… […] bywając często w domu mojej belli – w domu egoizmu i zimna napełnionym atmosferą złota, przechodzi‑

łem przez wszystkie niepewności kokietowanego człowieka, tak że wreszcie udręczyło mnie to, zwłaszcza że serce moje było zupełnie zimne i wszystkie wady widziało. […] cała ta awantura zostawiła mi tylko gorycz w sercu i niepewność, czy się nie urągano ze mnie… K – T. 1, s. 427–428 Tym dramatyczniej zabrzmiały apostrofy do Ludwiki Śniadec‑

kiej w Beniowskim; w Pieśni IV poematu pisanej w Paryżu wiosną 1941 roku czytamy fragment ukazujący prawdziwie romantyczną potęgę uczucia ogarniającego zakochanego poetę:

(15)

I pomyśl – czy ja duszę mam powszedną?

Ja – co przebiegłszy świat – kochałem jedną.

Twój czar nade mną trwa. – O! ileż razy Na skałach i nad morzami bez końca W oczach twój obraz, w uszach twe wyrazy,

A miłość twoję miałem na kształt słońca W pamięci mojej. – Anioł twój bez skazy

Na moich piersiach spał – a łza gorąca Nigdy mu jasnych skrzydeł nie splamiła:

Twa dusza znała to – i przychodziła.

Beniowski, Pieśń IV, w. 495–504 – S, T. 3, s. 99

Podobnie jak w erotyku Mickiewicza Do M. Precz z moich oczu, i tu „czar” pierwszej miłości trwa, opanował wzrok, słuch, pamięć i wyobraźnię. Dzięki pamięci obraz ukochanej przysłania widzenie realnego świata.

W Pieśni II Beniowskiego niespodziewanie pojawia się pełne czu‑

łości wspomnienie dziecięcej miłości do Julii z Michalskich, zmarłej w 1832 roku żony wuja Jana Januszewskiego, brata matki:

Sam znałem jedną – lecz nie wspomnę o niej, Bo się nadzwyczaj mój rym rozserdeczni.

Od serca mi jej wiało tyle woni

I tyle światła, że mi dziś słoneczniej – […]Ona umarła już. – Jest częścią Boga, […].

Beniowski, Pieśń II, w. 41–44; 48 – S, T. 3, s. 37

Wspomnienie zmarłej Julki jest jednak znacznie słabsze, jej znik‑

nięcie wynika bowiem z wyroków Boskich.

Ostatnią wzmiankę o Ludwice Śniadeckiej znajdziemy w kore‑

spondencji z matką. W liście z 16 maja 1842 roku, dziękując jej za wiadomość o Ludce, której „imię ma dla mnie dotąd czar dziwny”, relacjonował poeta „sen śliczny” o niej; spotkał ją „u stóp wielkich schodów”, chciał z nią rozmawiać, lecz rozpłakał się, wówczas ona zdjęła rękę z twarzy, ukazała się, „piękniejsza niż dawniej, przez kilka chwil patrzała na mnie”, była „zadziwiającej piękności”. Sen okazał się „cudownym malarzem i moralistą” (K – T. 1, s. 483). Trudno nie spostrzec, że jest to jakieś poetyckie przetworzenie fragmentu Księgi Rodzaju opisującej sen Jakuba (Rdz 28). Dalekim echem jego wędrówki do Hadesu są być może również refleksje Słowackiego pełne tęsknoty za ziemią i domem ojczystym zawarte w Podróży do Ziemi Świętej:

(16)

Miło powrócić i usiąść na ławach

Przed własnym domkiem, gdy ucichną gwary, Gdy nocne świerszcze i koniki w trawach Zaczną piosenkę nocy, a pies stary Łapą drzwi chaty zawartej otworzy, Przyjdzie i u nóg pana się położy.

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń IV, w. 43–48 – S, T. 4, s. 30–31 Ojczyzno moja! może wszyscy wrócą

Na twoje pola, ale ja nie wrócę!

Śmierć – lub to wszystko, co mi losy rzucą Na kamienistej drodze życia – płuce Ogniem pożarte, widziane oczyma

Sny straszne twarzą: wszystko mię zatrzyma!

Wszystko mię wstrzyma w obcej ziemi łonie Umarłym […]

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń III, w. 229–236 – S, T. 4, s. 28 W końcowym okresie pisania i ogłaszania drukiem Beniowskiego wybuchła nagle zmysłowa miłość Słowackiego do pani Joanny Bobrowej, którą znał od 1831 roku, już z Drezna; na przełomie lat 1839–1840 trwał jej romans z Zygmuntem Krasińskim. Wybuch miło‑

ści Słowackiego do pani Joanny stał się okazją do samoanalizy i oceny własnego charakteru z perspektywy dotychczasowych dziejów uczuć. Prawdopodobnie w lipcu 1841 roku pisał Słowacki do matki:

[…] charakter mój, zimny tak długo, zaczął mi znów figle płatać. Szalałem – kochałem się – latałem za marą szczęścia w różne strony – płakałem – śmiałem się jak człowiek szczęś‑

liwy – żyłem. – Z drugiej strony nabierałem także powagi

i blasku […]. K – T. 1, s. 462

Romans zakończył się niepowodzeniem; ta niezwykła przygoda znalazła jednak swój wyraz w formie artystycznie wystylizowanej przez poetę‑towiańczyka stwierdzającego w wierszu Do pani Joanny Bobrowej „pracę pustą”, bezowocną dla tego, który chciałby „serce kobiety na czas przeanielić”. Ten niezwykły erotyk mówiący o kolej‑

nej przygodzie kończy się dramatycznym wyznaniem:

Bo to okropnie! rany pozamykać, Zagoić wszystkie dawne serca blizny!

Iść – i aniołów już nie napotykać!

Już nie mieć ani serca! – ni ojczyzny!

Do pani Joanny Bobrowej, w. 37–40 – S, T. 1, s. 123

(17)

Dramat „odrzucenia” życiem pisany poszerzony został o jeszcze jeden akt.

Przypomniane fakty i echa skomplikowanych przygód serco‑

wych Juliusza Słowackiego pogłębiały jego wrażliwość i poczucie osamotnienia. Wspominając z perspektywy zaledwie kilku lat swoje przygody, potrafił jednak poeta ocenić samokrytycznie swój los. Już w liście do matki z lutego 1832 roku pisał:

Wszystko dobre mam od ciebie – wszystkiemu złemu sam jestem winien. Wszystko mnie znudziło – musiałem wszystko porzucić – i jak wariat gonię za [jakąś tam] urojoną nieśmier‑

telnością – nieszczęśliwe jest to skierowanie moich myśli w dzieciństwie… […] w dzieciństwie, kiedy byłem egzalto‑

wanie nabożny, modliłem się do Boga często i gorąco, żeby mi dał życie najnędzniejsze – żebym był pogardzony przez cały wiek mój – i tylko żeby mi za to dał nieśmiertelną sławę po śmierci. Widząc teraz, jak się skierowały wszystkie oko‑

liczności i uczucia moje, widzę wyraźnie – i czasem przeko‑

nany jestem, że jakaś nadprzyrodzona moc pochwyciła moje dziecinne prośby i dotrzymuje mi układu. K – T. 1, s. 94–95 Pragnienie sławy, w zderzeniu z krytyką współczesnych, stało się powodem dalszego pogłębiania się dramatu osobistego poety.

Wątek zawiedzionych nadziei uczuciowych i twórczych, poczucie odbiegania od normy spotykanej w świecie znajdują wyraz w kolej‑

nym liście Słowackiego do matki z początku października 1832 roku:

[ …] czuję, że uczucia moje są skrzywione – bo wstrząśniony smutkiem, znajduję w nim jakąś głupią, poetyczną, egzalto‑

waną rozkosz… Darujcie mi – bo ja w dzieciństwie kształciłem się tak, abym nie był podobnym do ludzi – a teraz dopióro pra‑

cuję nad sobą, aby być podobnym do człowieka. K – T. 1, s. 141 Podkreślanie zbyt egzaltowanego stosunku do życia, tak typo‑

wego dla romantyków, godne jest najwyższego uznania, ale ta świa‑

domość pogłębiała dramat osobisty poety. W 1831 roku zawiodły nawet nadzieje na możliwość oddania się służbie ojczyźnie. Odtrą‑

cenie i tej gotowości odezwało się niezwykle dramatycznie w kolej‑

nym liście do matki pisanym już z Drezna w lipcu 1831 roku:

Chciałem – nie mogłem być użytec[znym]; o[fiarow]ałem moje usługi w biurze dyplomatycznym. Mój wielki [niegdyś]

protektor X. [ks. Adam Czartoryski] zaraz mi chciał dać pen‑

sją, nie przyjąłem jej. Cóż… byli tam hrabiowie – ja przepisy‑

wałem… Nie zostawiono mi nawet prze[konania], że byłem

(18)

użyteczny lub że nim kiedyś być mogłem. Mamo, kochana, [ty] jedna przynajmniej, wiem, że mną zupełnie pogardzać

nie będziesz. K – T. 1, s. 67

Różnice społeczne, świadomość niemożności przezwyciężenia statusu społecznego oddzielającego go – mimo ambicji – od rówieś‑

ników pogłębiały poczucie osamotnienia i beznadziejności poło‑

żenia. Ukrywając się z przyczyn politycznych pod imieniem Zofii, pisał Słowacki z Paryża w lipcu 1840 roku:

[ …] tak mię już dręczy ta ciągła samotność, ten brak wszelkiej nadziei – że coraz bardziej staję się leniwą do wszystkiego. […]

Byłabym [!] szczęśliwą, gdyby mi nie brakło familijnego życia, żyję bowiem jak mniszka… a ty nie pojmiesz, jak to serce przez takie życie usycha… jak zamierają wszelkie uczu‑

cia, jakby sama natura mściła się, że się od jej zwyczajnych dróg oddalamy. Jednakże Bóg, pomnąc, […] jak to nie od nas zależy mieć dom, familiją, dzieci – powinien by nas wesprzeć i pustelnią naszą jakim słońcem objaśnić. K – T. 1, s. 438–440 Życie dostarczało coraz to nowych urazów, poczucie samotności – jak trauma niemożliwa do przezwyciężenia – odzywało się wciąż bolesnym, głębokim echem w korespondencji i w twórczości Sło‑

wackiego. Przeczucie nieszczęścia stało się niemilknącym głosem w listach nie tylko do matki, ale również do przyjaciół, jak choćby w liście do Januszkiewicza z 17 lutego 1835 roku, w którym ukazywał poeta przyczyny swojego milczenia:

[ …] trochę lenistwa, trochę tego zniechęcenia, jakie mnie napadło dla świata i dla ludzi – żyję bowiem samotniejszy od mnicha; i wszyscy moi znajomi opuścili mię jak ponurego wilka w leśnym łożysku. K – T. 1, s. 286 Wątek podobnych przemyśleń jak refren powracał też w poematach dygresyjnych, nawet w Grobie Agamemnona, wstrząsającym fragmen‑

cie Podróży do Ziemi Świętej, fragmencie o głębokiej wymowie ideowej;

czytamy tu refleksję wywołaną przez klucz odlatujących żurawi:

A jednak… jam to przeczuł w życia wiosnę, Że będę kiedyś nieszczęsny i błędny…

Że może z serca niedoli urosnę

I będę z duchów miał wieniec podrzędny.

I z dziką kiedyś pożegnam tęsknotą Wasz łańcuch – zorzą pochłonięty złotą.

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń VIII, w. 163–168 – S, T. 4, s. 80

(19)

W Beniowskim, zmagając się ze swymi krytykami, tak bezpod‑

stawnie odrzucającymi jego emigracyjną twórczość, pisał:

Zaprawdę… Gdybyś mię widział, Narodzie!

Jak ja samotny byłem i ponury Wiedząc, że jeśli mój grom nie przebodzie,

Litwin z Litwinem mię chwycą w pazury.

Już przypomniawszy gniazdo me na wschodzie, Wołałem ręką Krzemienieckiej Góry, Ażeby weszła rozpędzić tę ciemną Zgraję – i stanąć ze mną – lub pode mną.

Bo się kruszyło we mnie serce smętne, Że ja nikogo nie mam ze szlachetnych;

I próżno słowa wyrzucam namiętne, Pełne łez i krwi, i błyskawic świetnych, Na serca, które zawsze dla mnie wstrętne –

Ja, co mam także kraj, łąk pełen kwietnych, Ojczyznę, która krwią i mlekiem płynna, A która także mnie kochać powinna.

Beniowski, Pieśń V, w. 493–508 – S, T. 3, s. 117–118

Wena poetycka w tej sytuacji nie jest w stanie zagłuszyć dręczą‑

cego poetę poczucia osamotnienia i wyrządzonej mu przez los nie‑

sprawiedliwości. W końcu lipca 1840 roku pisał do matki, najbliższej powiernicy jego uczuć i poetyckich rojeń:

Najwięcej więc czasu przepędzam sam, pisząc sobie i baz‑

grząc różne awantury i przywidzenia, […] życie złocą i róż‑

nymi okrywają tęczami. […] Czy życie takimi snami zajęte jest życiem, nie wiem, [ale] to pewna, że mię od wielu roz‑

paczy broni, a czasem przyjemność sprawia… K – T. 1, s. 440 Podobnie w liście pisanym jesienią 21 października 1840 roku:

Cierpię ja sama [jako Zofia] nad tym, bo mi potrzeba czuć, że mię ktoś kocha mocno i bezinteresownie. Dotąd od obcych ludzi mało takiej doznałam miłości – pochodzi to trochę z mojej winy, a trochę i z tego względu, że staram się, aby mi ludzie nic zarzu‑

cić nie mogli, a takie postępowanie, broniąc od nieprzyjaciół, mało także przyjaciół robi, zwłaszcza między tymi, którzy nie wiedzą, gdzie prawdziwa szlachetność… K – T. 1, s. 443 Dramatyczne wymiary przybrała zwłaszcza wędrówka przez Paryż na umówiony pojedynek poety z krytykiem emigracyjnym,

(20)

wydawcą katolickiej „Młodej Polski”, szczególnie nieprzychylnym Słowackiemu – Stanisławem Ropelewskim, oburzonym na zawartą w oktawach Beniowskiego odpowiedź poety na krytyczną recenzję.

„Z dziecinnymi szczegółami” przedstawił poeta całą aferę pojedyn‑

kową w liście do Joanny Bobrowej z 16 czerwca 1841 roku. Wyszedł‑

szy z domu o 7 rano, udał się w kierunku Ogrodu Luksemburskiego, a stamtąd miał być odprowadzony na miejsce pojedynku. Na targu przy kościele św. Magdaleny kupił za grosz czerwoną różę, aby ją potem zwiędłą przesłać adresatce listu. Po drodze wstąpił jeszcze do kościoła Assomption, gdzie kończyła się msza i mógł otrzymać bło‑

gosławieństwo. Po wyjściu z kościoła spojrzał w okna domu miesz‑

kającej tam przed wyjazdem z Paryża pani Joanny. Myśl o ukochanej kobiecie nie opuszczała go.

Pani nie wiesz – pisał dalej – co to jest iść samotnie, bez przy‑

jaciela, z różą w ręku, przez cały Paryż, nie pożegnanemu przez nikogo, w tej pewności, że nikt nie drży o życie hazar‑

dowane i może nikt żałować nie będzie? – Dobrze jest jednak użyć takiej przechadzki, uczuć w sercu siłę dumną i niezła‑

maną – uczuć nawet zachcenie krwi, w ręku czuć broń, na sobie samym oprzeć się i uśmiechnąć się czując, że dobrą jest

podpora. K – T. 1, s. 458

Cała ta farsa pojedynkowa kończy się niespodziewanie tchórzow‑

skim wycofaniem się, i to z płaczem, Stanisława Ropelewskiego.

Wspólne śniadanie i doprowadzenie przez sekundantów do ugody zamyka tę niezwykłą przygodę pogardzanego twórcy, przygodę, która mogła skończyć się tragicznie. Leonard Niedźwiedzki przy‑

gotowywał się nawet do zabalsamowania zabitego i włożenia go, ze szklanymi oczami, do ołowianej trumny, by po powrocie kiedyś do kraju mógł poeta otwartymi oczyma patrzyć na świat. Dla Sło‑

wackiego ta informacja była najbardziej wzruszająca, gdyż te oczy,

„często łzami zalane”, mogłyby jeszcze spojrzeć na panią Joannę.

Pozostał dalej samotny z różą, która „w ogniu nie była”. Romantycz‑

nej stylizacji tej niezwykłej przygody, usilnie podkreślanego osa‑

motnienia, nie sposób nie czytać dziś z uśmiechem. Bogatsi tyloma doświadczeniami z trudem bronimy się przed oceną tej przygody jako kabotyńskiej.

Warto jednak wspomnieć, iż w tym samym czasie poznański

„Tygodnik Literacki” drukował anonimowo znakomitą rozprawę Zyg‑

munta Krasińskiego Kilka słów o Juliuszu Słowackim, podkreślającą znaczenie poety i oceniającą jego twórczość jako równorzędną z wiel‑

kością dzieł Mickiewicza. Dramatyzm odrzucenia, niedocenienia i osamotnienia nie jest więc całkowitą prawdą, wskazuje natomiast na fakt: romantycy sami tworzyli wokół siebie atmosferę niezrozu‑

(21)

mienia, potrzebowali tego rzekomego odrzucenia, gdyż poczucie doznanej od współczesnych krzywdy dodawało im upragnionego blasku w dziejach pośmiertnych. Wyraził to sam poeta expressis ver- bis w jednej z dygresji w Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu:

Dlatego bardzo i gorąco żądam Widzieć się kiedyś w gazet artykule Takim, jak jestem albo jak wyglądam…

Tymczasem muszę całą ziemską kulę Przebiegać sobie samemu nie znany Z twarzy i z głowy… nie namalowany…

Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Pieśń V, w. 175–180 – S, T. 4, s. 50–51 Potrzebę takiej stylizacji zdradzał też, niestety niezachowany, list Słowackiego do Zygmunta Krasińskiego pisany prawdopodobnie na początku lutego 1840 roku, w którym autor Kordiana identyfikował swój los z losami wielkiego poety angielskiego Johna Keatsa, zmar‑

łego w 1821 roku w wieku zaledwie 26 lat6.

Szukanie spokojności i dramatycznie przeżywana niemożność jej osiągnięcia to wątek stale powracający w myśleniu poety. Potrzeba takiej stylizacji swego życiorysu sięga poza samą chwilę zgonu, nie‑

możliwe jest przezwyciężenie jej nawet w świetle przyjętej nauki Towiańskiego. Poczucie osamotnienia i krzywdy doznanej od świata stanowi najsilniejszy akord w korespondencji i twórczości Juliusza Słowackiego z lat czterdziestych. Dnia 26 stycznia 1846 roku pisał poeta do Zygmunta Krasińskiego, który najbliższy był tego, by go zrozumieć, podczas gdy inni:

[ …] odchodzili roznosz[ąc] po świecie, żem samotnik, tetryk, ludziom już niepotrzebny – we własnej dumie pogrążony – zaczęli nareszcie na mój karb wkładać słowa, sądy, a nawet pisma nie moje, próbując, jak głęboko leży we mnie ta spokoj‑

ność, którą, jak ty sam nawet sądzisz, włożyłem przez dumę na czoło moje, niby maskę noszoną z potrzeby na tej ostatniej reducie tegoczesności…

Spokojność moja prawdziwą jest – nie jest jednakże bez cierpienia. – Cierpię – bo mam cel wielki przed sobą, a sił mi braknie… Wystaw sobie, że ludzkość jest dziecięciem moim, a to dziecko chore jest i w konwulsjach – a ja wiem o pewnym lekarstwie uzdrawiającym, lecz myśl moja zmęczona boleś‑

cią nie chce mi na ustach położyć nazwiska zioła onego […].

K – T. 2, s. 113–114 Na krótko wyrażał wdzięczność Zygmuntowi Krasińskiemu za chwile zrozumienia i przyjacielskiej serdeczności (Do Zygmunta,

6 Wątek ten pojawia się jako odrębny temat w moim szkicu John Keats – Juliusz Słowacki i Zygmunt Krasiński, napisanym z okazji rocznic urodzin Juliusza Słowackiego i Zygmunta Krasińskiego.

W: Śmierć Zygmunta Krasiń- skiego. Red. B. i M. Szargo‑

towie. Piotrków Trybunalski 2009, s. 141–151.

(22)

utwór z 4 grudnia 1838). W  istocie bowiem, jak pisał w  jednej z oktaw Beniowskiego:

Bóg sam wie tylko, jak mi było trudno Do tego życia, co mi dał, przywyknąć;

Iść co dnia drogą rozpaczy odludną;

Co dnia uczucia rozrzucać, czuć, niknąć;

Co dnia krainę mar rzuciwszy cudną Powracać między gady i nie syknąć;

Co dnia myśl jedną rozpaczy zaczynać;

Tą myślą modlić się i nie przeklinać.

Beniowski, Pieśń III, w. 353–360 – S, T. 3, s. 71 [ …] zostawiam maleńką tu drużbę

Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;

Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę I zgodziłem się tu mieć – niepłakaną trumnę.

Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi Iść… taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?

Być sternikiem duchami napełnionej łodzi, I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?

Testament mój, w. 29–36 – S, T. 1, s. 113

Pozostawała jedynie typowa dla epoki wiara w „siłę fatalną” poe‑

zji. Podobnie jak Adam Mickiewicz, kończył poeta swoje życie dra‑

matycznym wyznaniem, „wierszem płaczem”, kartkę papieru nasy‑

cał łkaniem:

Ja kończę moje na ziemi wygnanie, Ale samotny – ale łzami płynę – I to pisanie…

Bo to jest wieszcza…, w. 6–8 – S, T. 1, s. 151

Zbigniew Sudolski

Juliusz Słowacki – a drama of rejected man and author Summary

The author makes an attempt to show that a drama of rejection, being a frequent phe- nomenon in biographies of great Romanticists, was also one of the main motifs of Ju- liusz Słowacki’s writings. He himself was also convinced that he was “structuring drama”

with his life. The sphere of Romantic eroticism is largely extended in his biography.

A personal drama of a poet-Romantic was completed by his desire of fame rejected by

(23)

the contemporaries. It even took on the form of a failed battle with Stanisław Ropelewski.

The drama of rejection, however, was far from the truth, when reading a description of Słowacki’s writings in a critical article (Kilka słów…), and a private correspondence with Zygmunt Krasiński.

Zbigniew Sudolski

Juliusz Słowacki – le drame de l’homme et de l’artiste rejeté Résumé

L’auteur cherche à démontrer que le drame du rejet, un phénomène fréquent dans les biographies des grands romantiques, aussi était-il un des accents de la production litté- raire de Juliusz Słowacki. Il était persuadé lui-même de « composer un drame » avec sa biographie. Le poète y a largement développé le domaine de l’érotique romantique. Le désir de la gloire, rejeté par les contemporains, a complété le drame personnel du poète romantique ; il a même pris la forme d’un duel manqué avec Stanisław Ropelewski. Ce drame du rejet n’était cependant pas véridique ce qui est visible dans l’article critique (Kilka słów…), décrivant sa production littéraire, ainsi que dans sa correspondence pri- vée avec Zygmunt Krasiński.

(24)

Edward Kasperski uniwersytet warszawski

Futurum w koncepcji Słowackiego

I

Twórczość Słowackiego – a w pewnym stopniu także twórczość epoki romantyzmu jako całości – została przesłonięta rozważa‑

niami o znaczeniu dla niej kategorii przeszłości oraz pochodnych:

tradycji, dziejów bajecznych i wydarzeń minionych, historii, gene‑

zyjskiego „początku wszechrzeczy”. Obraz taki narzucały w niema‑

łym stopniu poglądy, wyobrażenia o czasie i produkcja literacka romantyków europejskich oraz omawianego tutaj polskiego poety.

Przeszłość symbolizowała w ich oczach pełnię egzystencji, spoistość więzi międzyludzkich, harmonię, wzniosłość, heroizm i nostalgię.

Stanowiła ucieczkę i schronienie przed nędzą i udręką teraźniejszo‑

ści. Kompensowała jej rozdarcie, szarpaninę, brak kierunku, zmien‑

ność, relatywizm. Przeszłość stawała się antytezą rzeczywistości.

Nostalgiczny i melancholijny kult ruin, cmentarzy, grobów, zabyt‑

ków, pamiątek, heroicznych lub nieszczęśliwych postaci z przeszło‑

ści wypełniał w efekcie repertuar pisarski twórców tej epoki.

Romantycy gloryfikowali przeszłość i czynili ją siedliskiem utopii.

Taki idealizujący i utopijny obraz przeszłości kreślił Novalis (Frie‑

drich von Hardenberg) w wystąpieniu Die Christenheit oder Europa.

Ein Fragment, wygłoszonym w swej pierwotnej, ustnej wersji w 1799 roku1. Inspirowało ono liczne ówczesne nawiązania do przeszło‑

ści. Novalis dopatrywał się w średniowieczu „złotej ery” dziejów ludzkości i wzoru dla następnych epok, które uosabiały – według niego – rozkład i upadek, słowem: dekadencję. W Die Christenheit oder Europa… wyrażał tęsknotę za ówczesnym jednolitym i har‑

monijnym światem chrześcijańskim, zniszczonym najpierw przez reformację, a potem przez konwulsje i chaos XVIII wieku. Podobne idealizacje, niekoniecznie zresztą tylko średniowiecza, były wśród romantyków powszechne. W Geniuszu chrześcijaństwa (Génie du Christianisme, ou beautés de la religion chrétienne, 1802) i Męczennikach (Martyrs, ou le triomphe de la religion chrétienne, 1809) François René de Chateaubriand gloryfikował z kolei pierwotne chrześcijaństwo.

Romantycy polscy i słowiańscy wysławiali, jak wiadomo, wiejski tryb życia i wspólnotowe cnoty pierwotnej słowiańszczyzny. Z cza‑

sem wgląd w przeszłość stawał się bardziej wnikliwy i krytyczny, ale jej obrazy stale towarzyszyły romantykom. Tworzyły, zwłaszcza

1 Tytuł wystąpienia Die Chri- stenheit oder Europa. Ein Frag- ment nie pochodzi od samego Novalisa, lecz został nadany w druku pośmiertnym przez nieznanego autora. Tytuł w rękopisie Novalisa brzmiał:

Europa.

(25)

w początkowej fazie tej epoki, punkt odniesienia dla pozostałych epok czy płaszczyzn czasowych.

Ten romantyczny, nostalgiczny zwrot ku przeszłości dawał o sobie znać w tej czy innej formie w twórczości Juliusza Słowac‑

kiego. Znamienna i symboliczna pod tym względem była prośba poety w genezyjskie modlitwie:

Tu, gdzie za plecami mojemi palą się złote i srebrne skały nabijane mikowcem, niby tarcze olbrzymie przyśnione oczom Homera […]: pozwól mi, Boże, że jako dzieciątko wyją‑

kam dawną pracę żywota i wyczytam ją z form, które są napi‑

sami mojej przeszłości. w. 19–29 – S, T. 14, s. 472 Tę fascynację przeszłością ukazywała nie tylko genezyjska próba

„czytania form, które są napisami przeszłości”. Dokumentowała ją tematyka dramatów poety, z których większość odnosiła się do cza‑

sów legendarnych lub historycznych. W kręgu tej tematyki prze‑

szłości pozostawały Maria Stuart, Balladyna, Lilla Weneda, Horsztyń- ski, Mazepa, Sen srebrny Salomei, Ksiądz Marek, Złota Czaszka, Samuel Zborowski, Zawisza Czarny czy nawiązujący do dziejów starożytnej Sparty Agezylausz. W pewnej mierze również Kordiana można by uznać za dramat historyczny, jeśli wyeksponować w nim rozra‑

chunek z atmosferą polityczną i nastrojami polskiego społeczeń‑

stwa z okresu poprzedzającego powstanie listopadowe. Utrwalały ten obraz pisarskiego zainteresowania minionymi dziejami dwa obszerne i najbardziej znane poematy Słowackiego: Beniowski i Król- -Duch.

Trudno byłoby zatem podważyć pogląd, że „nastawienie na prze‑

szłość” charakteryzowało polskiego poetę i romantyków europej‑

skich. Trudno byłoby też zaprzeczyć, że na różne sposoby i na rozmaitych planach wpisywało się ono w ich utwory. Niesłuszne wydaje się jednak śmiałe, daleko idące uogólnienie współczesnego badacza, że z perspektywy romantyków, potraktowanych zbio‑

rowo jako nieprzyjaciół modernizmu, „wszystko, co nowe, łatwo może stać się obiektem nienawiści” i że „w tym wypadku roman‑

tyzm rodzi ślepotę (a blindness) w stosunku do pozytywnych lub potencjalnie pozytywnych elementów tego, co zwyczajowo zwie się »postępem«”3. Takie uogólnienie nie znajduje pełnego potwier‑

dzenia w postawach i pisarstwie romantyków. Generalizująca teza o koncentracji romantyków na przeszłości i na jej idealizacji, podob‑

nie jak teza o „nienawistnym stosunku do tego, co nowe” i „postę‑

powe”, wydaje się wybiórcza. Kreśli ona tyleż niepełny, ile ahisto‑

ryczny i z gruntu fałszywy obraz romantyzmu. Nie potwierdza się zupełnie w stosunku do romantyzmu polskiego, a wobec Słowac‑

kiego w szczególności. Przeciwnie, pisma polskiego poety, paradok‑

2 J. Słowacki: Dzieła wszyst- kie. Red. J. Kleiner. T. 7.

Wrocław 1956; T. 12. Cz. 1.

Wrocław 1960; T. 14. Wrocław 1954. W tekście na oznaczenie cytatów z Dzieł wszystkich Sło‑

wackiego stosuję skrót S oraz podaję numer tomu i strony.

3 M. Löwy, R. Sayre:

Romanticism against the tide of modernity. Post-contempo- rary interventions. Trans. by C. Porter. Durham 2001, s. 249, tłum. – E.K.

(26)

salnie, dowodzą, że romantycy, a w każdym razie polscy romantycy byli otwarci na to, co nowe i postępowe.

Przeciwko wspomnianej tezie ogólnej o przywiązaniu roman‑

tyków do przeszłości świadczą trzy koronne argumenty. Pierwszy wskazuje, że fascynacja przeszłością charakteryzowała głównie romantyzm wczesny, zwrócony polemicznie przeciwko oświeceniu i właściwej XVIII wiekowi deprecjacji „wieków ciemnych” i „barba‑

rzyńskich”. Zwrot ku przeszłości był przeciwwagą dla oświeceniowej ideologii abstrakcyjnego, pozaczasowego, „powszechnego królestwa rozumu” oraz nieuchronnego cywilizacyjnego postępu, lokującego nadzieje w przyszłych wynalazkach, odkryciach i ulepszeniach, odcinającego postęp od przeszłości, postrzeganego w opozycji do niej. Kontekst polemiczny, to prawda, prowadził w tej sytuacji nie‑

jednokrotnie do absolutyzowania czasów minionych i usprawied‑

liwiał krytykę współczesności jako dekadencji i zdrady dawnych ideałów, kojarzonych czy to z pierwotnym chrześcijaństwem, czy ze słowiańską starodawną „gminą”, czy też z rycerskim i religijnym etosem średniowiecza. Należy jednak zauważyć, że ten kontekst polemiczny, aktualny w początkach romantyzmu, tracił stopniowo na znaczeniu w miarę upływu czasu i oddalania się XVIII wieku.

Drugi z  argumentów kwestionuje statyczny, jednolity od początku do końca obraz romantyzmu, a tym samym każe uwzględ‑

niać koniunkturalny charakter „zwrotu do przeszłości”. Kierunek romantyczny stale przecież zmieniał się w czasie, ewoluował, wcho‑

dził w „krzyżówki” z rozmaitymi prądami paralelnymi. Broniąc się przed dezaktualizacją i „wypadnięciem z kursu”, autorzy roman‑

tyczni dostosowywali tematykę i poetykę do aury literackiej zmie‑

niającej się pod wpływem bieżących wydarzeń. Stosując dygresje i uciekając się do różnego typu publicystycznych lub autotematycz‑

nych licencji, nasycali utwory licznymi „znakami teraźniejszości”

i aluzjami do niej. „Uwspółcześniali się”, jeśli wolno tu użyć określe‑

nia Norwida. Toteż fazy zaawansowane lub końcowe romantyzmu nie pokrywały się z fazami początkowymi. W polskim romanty‑

zmie ilustruje to zjawisko ewolucja Mickiewicza. Uginając się pod brzemieniem klęski powstania z 1831 roku, respektując gwałtowną zmianę okoliczności i nastrojów, poeta niejednokrotnie odcinał się od dorobku przedpowstaniowego. Przykład ten, chociaż jednost‑

kowy, klarownie unaocznia, jak dalece zmieniające się koniunk‑

tury na scenach krajowych i europejskich zmieniały kierunek oraz oblicze romantycznego pisarstwa. Koniunktura na obrazowanie przeszłości mogła łatwo ustępować miejsca koniunkturom na eks‑

ponowanie innych faz czasowych. I tak też w rzeczywistości nie‑

jednokrotnie się działo.

Trzeci argument dotyczy zatem ogólnie stosunku romantyków do czasu. Nie sposób przypisywać romantykom takiego stosunku do

(27)

czasu i jego pojmowania, jaki miały epoki poprzednie. W porówna‑

niu z oświeceniem, barokiem czy renesansem romantycy gruntow‑

nie przebudowali i unowocześnili rozumienie czasu. Wymusiły to niejako wydarzenia, które nastąpiły pod koniec XVIII i na początku XIX wieku (rewolucje, wojny napoleońskie, wynalazki techniczne, odkrycia naukowe i  geograficzne, rozwój przemysłu). Unaocz‑

niły one nowe jakości czasu: arytmię, zmienność, przyspieszenia, zaskakujące zwroty i niespodzianki, nieprzewidywalność. Trady‑

cyjne rozumienie czasu jako trwania w tożsamej postaci romantycy zastępowali pojęciem trwania jako nieprzerwanego procesu zmian.

Uznali, że warunkiem istnienia i przetrwania narodu, ludzkości lub cywilizacji jest „dzianie się dziejów”, a nie zastój lub martwy bez‑

ruch. Zmiany – w tym gwałtowne – stały się dla romantyków ponie‑

kąd zjawiskiem normalnym: potrzebą, postulatem, oczekiwaniem, sposobem oglądu lub wyczekiwania przyszłości.

Romantycy zmodyfikowali zarazem wzajemne relacje poszcze‑

gólnych faz czasowych. Usamodzielnili, upodmiotowili i nobilito‑

wali wspomnianą wcześniej teraźniejszość. Przyznali jej odrębność w stosunku do pozostałych faz czasowych, zdolność do zdobywa‑

nia samowiedzy, potencję kreatywną. Inaczej niż w pismach kla‑

syków, teraźniejszość nie musiała już legitymować się naśladowa‑

niem doskonałych wzorów przeszłości. Przestała być wartością „ze względu na…”, a stała się wartością do pewnego stopnia samoistną,

„w sobie i dla siebie”. Przejęła kluczową rolę w kojarzeniu z sobą bądź w separowaniu od siebie przeszłości i przyszłości4.

To szczególne usytuowanie i znaczenie teraźniejszości dla lite‑

ratury romantycznej uzmysłowili już we wczesnej fazie romantycy jenajscy. Fryderyk Schlegel tak oto pisał o specyfice romantycznej produkcji literackiej w słynnym aforyzmie 116:

Gatunek literatury romantycznej wciąż powstaje; ba, wręcz istotą jego jest to, że może tylko wiecznie się stawać, nigdy zaś osiągnąć pełnię. Nie wyczerpie go żadna teoria […]. Ona jedna, poezja romantyczna, jest nieskończona; ona też jedna jest wolna i jako pierwsze swe prawo uznaje to, że swoboda poety nie znosi nad sobą żadnych praw5.

Ta nieograniczona „swoboda poety” mogła się spełniać jedynie tu i teraz, w konkretnej teraźniejszości6. W przeszłości zamieniała się bowiem w rzecz już skonsumowaną, w „fakt dokonany”, a więc we własne przeciwieństwo. W przyszłości mogła rysować się jako zapowiedź i możliwość, a zatem jedynie oczekiwać na spełnienie.

Koncepcja aktywnej teraźniejszości uświadamiała jednocześnie romantykom, że poezja nie tylko przedstawia czas przeszły doko‑

nany – średniowiecze, pierwotną słowiańszczyznę, pierwszych

4 Konsekwencją była jed‑

nakże relatywizacja płasz‑

czyzn czasowych, zdanie ich na wolę „potrzeb teraźniej‑

szości” i utrata organicznego charakteru czasu.

5 Pisma teoretyczne niemiec- kich romantyków. Oprac.

T. Namowicz. Wrocław 2000, s. 207–208.

6 W zakończeniu pierw‑

szego tomu Athenäum August Ludwig Hülsen pisał:

„Zukunft und Vergangen‑

heit, haben selbst nur ihren Ursprung und ihre ganze Bestimmung allein in der Gegenwart”. Über die natürli- che Gleichheit der Menschen. In:

„Athenäum” [Eine Zeitschrift von August Wilhelm Schlegel und Friedrich Schlegel]. Bd. 1.

Berlin 1798, s. 159 (Reprint:

Bernhard Sorg (Hg.), Dort‑

mund 1989, Teil 1, s. 535).

(28)

chrześcijan, heroiczne epizody narodowe – ale także to, że sama funkcja przedstawiania realizowana w teraźniejszości jest tworem czasowym i czynnie uczestniczy w tworzeniu historii. Kategoria

„wzglądu na teraźniejszość” stawała się w ten sposób immanentną właściwością produkcji poetyckiej i artystycznej.

Osobne miejsce zajęła w koncepcjach romantyków eksponowana w tych rozważaniach problematyka przyszłości. Jeszcze na przeło‑

mie XVIII i XIX oraz w pierwszych dekadach XIX wieku mogła ona wydawać się romantykom europejskim peryferyjna (w rzeczywi‑

stości byli oni nieprzerwanie jej świadomi), natomiast stawała się pierwszoplanową w latach czterdziestych XIX wieku, w okresie poprzedzającym Wiosnę Ludów i w jej trakcie. W atmosferze poli‑

tycznego i społecznego wrzenia odpowiedź na pytanie „ku czemu zmierzać?” rozstrzygała o stosunku autorów do rozgrywających się wydarzeń. Rodziła wewnętrzne napięcie i kłopotliwe dylematy.

„Między »skąd idę?« a  »idę do czego?«  – lamentował Nor‑

wid w powstałej w 1849 roku Niewoli – W  sobie i  w  dziejach ja ukrzyżowanym!”7. Metafora ukrzyżowania jasno, brutalnie uzmysławiała, iż wizje przyszłości oddalały się od zastanego obrazu przeszłości i że nabrzmiewała bolesna kolizja między nimi.

Romantycy tak czy owak dokonali w porównaniu z oświeceniem zasadniczej zmiany w ujęciu przyszłości. Wychodząc od aktualnej, stającej się tu i teraz („wciąż powstającej”, jak pisał F. Schlegel) lite‑

ratury, usytuowali ją właśnie w perspektywie mającej nadejść przy‑

szłości, a nie, jak klasycy, w perspektywie czy to kontynuacji, czy to negacji przeszłości. Punktem odniesienia dla teraźniejszości stał się zatem horyzont przyszłości.

Przyszłość, inaczej mówiąc, awansowała do roli i rangi kryterium tego, co w teraźniejszości i przeszłości istotne oraz wartościowe, co mogło wydać w czasie przyszłym pożądane owoce. Romantycy w przyszłość przenieśli również modele „powszechnej przemiany świata”. Umieścili w niej i wizję „złotego wieku” – celu romantycz‑

nych utopii – i wizję grożącej światu apokalipsy. Pożądane przyszłe

„Królestwo Boże na ziemi” zostało uznane za najwyższy cel ludz‑

kich dążeń. Postulat i perspektywa jego realizacji stały się punktem odniesienia i podstawą oceny wszystkich „doczesnych” i „ziemskich”

poczynań. Rzeczy bez związku z ideą przyszłego Królestwa Bożego na ziemi stały się jednocześnie rzeczami bez znaczenia.

Następstwa tych i  podobnych przewartościowań nie zawsze były jednoznaczne. „Jedną z konsekwencji ustawicznych przemian, ucieczki czasu w nieprzewidywalną przyszłość oraz rozpadania się przeszłości – pisała niemiecka autorka – stał się podział czasu na oderwane momenty [Momentanisierung der Zeit], odrywanie się oraz izolacja pojedynczych momentów przeszłości i przyszłości”8. Powo‑

dowało to trudności w wiązaniu poszczególnych zdarzeń w ciągi

7 C.K. Norwid: Pisma wszyst- kie. [T.] 3: Poematy. Zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwa‑

gami krytycznymi opatrzył J.W. Gomulicki. Warszawa 1971, s. 382.

8 I. Oesterle: „Es ist an der Zeit!“. Zur kulturellen Kon- struktionsveränderung von Zeit gegen 1800. In: Goethe und das Zeitalter der Romantik. Hrsg.

W. Hinderer, A. von Bor‑

mann, G. von Graevenitz.

Würzburg 2002, s. 98 (Stif‑

tung für Romantikforschung, Bd. 21) – tłum. E.K.

(29)

przyczynowo‑skutkowe, w kojarzeniu ich z przeszłością i we wnio‑

skowaniu o wydarzeniach przyszłych. Poszczególne płaszczyzny czasowe podlegały w efekcie często usamodzielnieniu i zabsoluty‑

zowaniu. Przeszłość i przyszłość przestawały się wzajemnie rozu‑

mieć i tolerować. Ciągłość czasu uległa zachwianiu. Miejsce jej zaj‑

mowała koncentracja na wydzielonych, samodzielnych momentach czasowych i epizodach.

IIRomantyczne przemiany w rozumieniu czasu następowały rów‑

nież w myśli Słowackiego i należy je omówić nieco szerzej. Ich wpływ na poetę wydają się jednakże podważać wspomniane nawią‑

zania do przeszłości. Czy nie świadczyły one o uprzywilejowaniu tylko jednego wymiaru czasowego? W rzeczywistości przykład może być mylący. Nawiązania do przeszłości same z siebie nie przesądzały o tym, jakie były cele artystyczne i światopoglądowe, jakie zadania spełniały wobec czytelników, jakie myśli poeta w nich wyrażał, ku czemu miały według niego kierować „narodowe uczu‑

cia”. Prawdą jest, że każdy obraz przeszłości rodził się w „twórczej”

teraźniejszości Słowackiego i jawnie, jak w Beniowskim, lub skrycie, jak w dramatach, poeta zdawał z niej sprawę9. „Uwewnętrzniał”

tę teraźniejszość, na różne sposoby ją odzwierciedlał. Słowacki, autor Balladyny i Księdza Marka, z upodobaniem nakłaniał (i nagi‑

nał) przeszłość, aby przemawiała do czytelnika językiem współ‑

czesności. Postępował tu podobnie jak inni romantycy. Preceden‑

sem, przykładem i wzorem traktowania przeszłości był chociażby Konrad Wallenrod Mickiewicza.

Tej orientacji Słowackiego w stronę przeszłości nie można zatem uznać za bezwzględną i ostateczną. Nawiązania do niej wchłaniały również teraźniejszość, w której powstawał utwór, oraz nasycały nią poetyckie i dramatyczne obrazy przeszłości. Dawały o sobie znać w aktach autorskiej ironii, parodii, polemiki, stylizacji. Ale oprócz teraźniejszości należy uwzględnić także ukryty w pisarstwie Sło‑

wackiego – dochodzący do głosu zwłaszcza w latach czterdziestych XIX wieku – aspekt przyszłościowy, aspekt futurum. Występował on zarówno w sposób ukryty lub domyślny, jak i na zasadzie opcji światopoglądowej, ideologii lub dyskursu. Kreślił obrazy przyszło‑

ści z perspektywy teraz lub dzisiaj, na miarę współczesnych wyob‑

rażeń o niej. Tę „teraźniejszą przyszłość” ożywiał z kolei obrazami realizującej się lub zrealizowanej „przyszłej teraźniejszości”10.

Tych odniesień do przyszłości nie sposób było uniknąć. Zwraca‑

jąc się do współczesnych i potomnych, Słowacki musiał liczyć się z ich potencjalnymi reakcjami i replikami. Skoro moment pisania – kiełkowania pomysłu, kompozycji, realizacji, zapisu – poprzedzał wydarzenie odbioru, to poeta musiał je w ten czy inny sposób anty‑

9 Warto przytoczyć kla‑

rowną opinię Norwida na ten temat, zawartą w szkicu Zni- cestwienie narodu: „Historię stanowią nie tylko wiaro‑

godne zbiorowiska nagich faktów, ale i pojęcia, jakie naród o swej własnej wyrabia historii”. C.K. Norwid: Pisma wszystkie. [T.] 7: Proza. Cz. 2.

Zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opa‑

trzył J.W. Gomulicki. War‑

szawa 1973, s. 88.

10 I. Oesterle: „Es ist an der Zeit!“. Zur kulturellen Kon- struktionsveränderung von Zeit gegen 1800…, s. 103.

(30)

cypować. Wpisywał możliwy odbiór w kształt tworzonego dzieła. Tę świadomość przyszłych reakcji zdradzał jeden z krótkich wierszy Słowackiego:

Bo to jest wieszcza najjaśniejsza chwała, Że w posąg mieni nawet pożegnanie.

Ta kartka wieki tu będzie płakała I łez jej stanie.

S, T. 12, cz. 1, s. 224, podkr. – E.K.

Sytuację odbioru, która dopiero miała pojawić się w przyszłości, poeta przemyślnie zamieniał w temat wiersza. Słowa: „ta kartka wieki tu będzie płakała” werbalizowały ów przyszły moment odbioru, a słowo „będzie” wskazywało na niego wprost. Przyszłość wiersza – przyszłość recepcji – stawała się treścią lirycznej refleksji, przekazanej w sugestywnym, metaforycznym obrazie „wieki pła‑

czącej kartki”, rzecz jasna, na oczach i w przytomności przyszłych czytelników.

Przykład ten unaocznia niejako immanentną obecność czasu przyszłego w tekstach poety oraz zdaje sprawę z jego samowiedzy w tym względzie. Tematyzuje tę obecność. Ukazuje futurum jako refleksyjny komponent utworu, osadzony w naturze i komunika‑

cyjnej kondycji pisarstwa, wyrażającej się w „pisaniu dla lektury”, w jej napiętym oczekiwaniu przez autora, w próbach podpowia‑

dania czytelnikom jej sposobu i kierunku, regulowania przebiegu oraz wpływania na efekty. Wiersz Bo to jest wieszcza najjaśniejsza chwała… buduje na kanwie tego stosunku autora do lektury swoistą ideologię poezji. Deklaruje mianowicie wiarę w trwałość poetyc‑

kich dokonań oraz w zdolność oddziaływania poezji – na pierwszy rzut oka niewiele znaczącej „kartki papieru” – w przyszłości i na przyszłość.

Wskazanie na „płacz” dowodziło, że Słowacki nie zamykał oddzia‑

ływania i skutków poezji w samowystarczalnym, ograniczonym kręgu słów. Wychylając się ku odbiorcom i ku przyszłości, poezja wykraczała według niego daleko poza sztukę słowa i estetykę. Nie ograniczała się także do rzewnych, jak w przytoczonym wierszu Bo to jest wieszcza najjaśniejsza chwała…, gestów lirycznych. Realizo‑

wała natomiast funkcję heteroteliczną, skupioną na celach poza‑

poetyckich, częstokroć dalekosiężnych, o zasadniczym znaczeniu dla społeczeństwa i bytu narodowego. Miała z tej przyczyny także formujący wpływ na charakter i właściwości samej poezji. Umoż‑

liwiała włączanie jej w dyskursy polityczne, społeczne, obyczajowe, religijne, etyczne, naukowe, filozoficzne, historiozoficzne, kosmo‑

logiczne. Usprawiedliwiała z kolei ich obecność i czynny udział w kształtowaniu samej poezji.

(31)

I to właśnie ta ingerująca w życie, losy i stosunki międzyludzkie, położenie narodu i ludzkości funkcja heteroteliczna poezji uwydat‑

niała rolę i znaczenie przyszłości. W poetyckim nachyleniu ku przy‑

szłości nie chodziło bowiem Słowackiemu wyłącznie ani o prze‑

widywanie pojedynczych zdarzeń, ani o przepowiadanie tych czy innych jednostkowych losów. Nie chodziło zatem o standardowy, romantyczny profetyzm, wieszczenie lub rewelowanie, aczkolwiek poeta formy tego rodzaju, jak pokazywał chociażby mesjanistyczny i futurologiczny wiersz z 13 lipca 1842 roku Tak mi Boże dopomóż, także stosował. Treścią poetyckiej refleksji futurologicznej stawały się natomiast w omawianej tu sytuacji sprawy zasadnicze: postawy obywatelskie, przyszły kształt społeczeństwa, losy narodu, ideał człowieka, kondycja ludzkości.

Kategoria futurum – pojęta jako ogniwo zasymilowanej przez pol‑

skiego poetę romantycznej filozofii czasu – nabierała w tej perspek‑

tywie znaczenia o tyle, że odnosiła się do możliwości: do tego, co może się dopiero stać, co należy czynić. Otwierała perspektywy, żądała decyzji, mobilizowała do działania. Skoro w dokonanej już przeszłości nie można było niczego odmienić – nie sposób było jej zastąpić inną, „lepszą” przeszłością – skoro teraźniejszość była po prostu taką, jaką była, nadzieje poety skupiały się w przyszłości.

Tylko ona jedna otwierała na oścież swe podwoje, tylko w niej można było poprawić albo przemienić rzeczywistość, tylko ona stwarzała możliwość, aby wprowadzić w życie wyśnione, idealne projekty. Im szybciej oddalały się idealne, „rajskie” lub „złote” epoki w przeszło‑

ści, im bardziej rosło rozczarowanie współczesnością, tym większe oczekiwania kierowały się ku przyszłości. Futurum zwiastowało czas zbiorowej nadziei, a po klęsce narodowych, powstańczych zry‑

wów – jedynej nadziei.

Należy w tym miejscu podkreślić, że taki pozytywny, pełen ocze‑

kiwań stosunek Słowackiego do przyszłości nie był w latach czter‑

dziestych XIX stulecia wyjątkiem. Mieścił się w nurcie ówczesnej, postheglowskiej percepcji i krytyki rzeczywistości oraz poszukiwań intelektualnych. Odzwierciedlał nastroje panujące wśród ówczesnej polskiej inteligencji. Miarodajne w tym względzie mogą być kon‑

cepcje prezentowane przez Augusta Cieszkowskiego w jego roz‑

prawie filozoficznej Prolegomena zur Historiosophie, opublikowanej w Berlinie w 1838 roku. Krytykując Hegla za skupienie się głów‑

nie na wyjaśnianiu dziejów minionych, Cieszkowski utrzymywał, iż „całokształt dziejów musi się jednak z przeszłości i z przyszłości składać, z drogi już przebytej, jak i z tej, którą przebyć jeszcze mamy, a stąd wynika najpierwszy postulat: poznawalność istoty przyszło‑

ści drogą spekulacji”11.

Toteż polski myśliciel domagał się traktowania przyszłości jako

„integralnej części historii, przedstawiającej urzeczywistnienie

11 A. Cieszkowski: Prolego- mena do historiozofii. Tłum.

A. Cieszkowski – syn.

W: A. Cieszkowski: Prole- gomena do historiozofii. Bóg i palingeneza oraz mniejsze pisma filozoficzne z lat 1838–

1842. Warszawa 1972, s. 7.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powieść Silva rerum stała się na Litwie bestsellerem, choć wydaje się, że – jako utwór kontestujący mit narodowy – nie miała na to szans. Wydana po raz pierwszy w 2008

Pojęcie transmedialności, choć jeszcze do niedawna świeże w pol- skiej humanistyce i funkcjonujące głównie w badaniach medio- znawczych czy socjologicznych, obecnie

Jako podstawowe przyczyny różnic w ramach kategorii liczby można wskazać czynnik analogii do słów rodzimych (często słowa, ulega- jąc procesowi adaptacji, zaczynają

tekście „męskość nie powinna być rozumiana poprzez tożsamość, lecz raczej jako pewien ideał albo – wydaje się to lepszym określe‑. niem –

imś dziełem, ktoś ich używał, komuś służyły – krótko mówiąc, są medium historii, których najpewniej nigdy nie wysłuchamy. Jak jednak wiemy, Chutnik nie koncentruje się

Niech się tli rewolucja, jest w niej nawet jakieś ludzkie ciepło – byleby nie stać za blisko jego źródła (chyba że ktoś jest już gotowy na męczeństwo, o ile można być

nika, kiedy jestem szczęśliwy, bo ta niedelikatna analiza szkodzi szczęściu […]”36, to nie tylko Dziennik, lecz także cała proza autora Miasta utrapienia stanie się

czy trzeba pisać tak, by tekst nie reprezentował, ale stał się autentycznym doświadczeniem (to parafraza obiegowego toposu holocaustowego literaturoznawstwa; nie jest to