• Nie Znaleziono Wyników

-A-dres lESedafecyi: ZESZral^cwslcie-IPrzed.naieścIe, nSTr SS. M .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "-A-dres lESedafecyi: ZESZral^cwslcie-IPrzed.naieścIe, nSTr SS. M ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M 28

.

Warszawa, d. 10 Lipca 1892 r. T o m X I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENU MERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszawie: ro c z n ie rs. 6 k w a rta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro c z n ie „ 5

P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanow ią panowie:

A leksandrow icz J ., D eike K „ IMckstoin S., H oyer IT., Jurkiew icz K ., K w ietniew ski W ł., K rarasztyk 8., N atanson J ., Prausa St,, Sztolcm au J . i W róblew ski W .

„ W s z e c h ś w ia t11 p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h tro śó m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rsz z w y k łeg o d r u k u w szpalcie a lb o jeg o m ie js c e p o b ie ra się za p ierw sz y r a z k o p . 7 '/>

za sześć n a s tę p n y c h ra z y k o p . 6, za d a lsze k o p . 5.

-A-dres lESedafecyi: ZESZral^cwslcie-IPrzed.naieścIe, nSTr SS.

WYCIECZKI

W DZIEDZINĘ ETNOLOGII.

Ś W IA T A Z Y JA T Y C K T . T 0 D 0 W I E I I C H S Ą S I E D Z I .

C złow iek , pom im o daw ności sw ego is t ­ nienia na ziem i, które na d ziesiątki tysięcy l a t w p rzyb liżen iu można obliczać; p o m i­

mo środków , jak iem i zw alczać um ie dzisiaj od ległości, d z i e l ą c e jed n e ludy od d ru­

gich; pom im o naw et zapału, z ja k im bada swą przeszłość i c ie ­ kaw ości, z jak ą p o ­ znaje dotychczas nie-

* znanych sobie człon^

k ów swój starożytnej rodziny: rozum ow ane­

go w szakże, a naw et kom pletnego nie po­

siada je sz cze k atalogu

w szystkich, zam ieszkujących ziem ię, ludów.

W spisach ich, czy to w ed łu g ras, czy też w edług m iejsca zam ieszkania ułożonych, p rzy w ielu nazw ach znajdują się puste w rubrykach odnośnych przestrzenie, lub przy udzielonój inform acyi liczn e znaki p y ­ tania. W szystk o to w ym ow nie św iadczy,

że albo n ic o danym ludzie p ow ied zieć się nie da, albo to co się 0 nim mówi je st je s z ­ cze bardzo niepew - nem.

I n ietylk o m orza 1 oceany, otaczające w yspy, n ietylk o p ew ­ nych w ysp odosobnie­

nie sp ow od ow ało póź­

ne i niedostateczne z ich mieszkańcam i poznajom ienie się eu ­ ropejczyków . G ó r y i pu styn ie niem niej - sze nieraz stan ow iły niż fale wód p rzesz­

kody. A to naw et w św ięcie, k tóry z w ie ­ my starym.

T o d a c zy li T o d u w a r.

(2)

4 3 4 w s z e c h ś w i a t . Nr 28.

I.

Na zachodniem w ybrzeżu p ółw ysp u in ­ dyjskiego zachodniego, o piędzieaiąt parę k ilom etrów od b rzegu O cean u , wznoszą, się N ilghiri, G óry B łęk itn e. Z w arta ich m asa, tworząca czw orokąt o d w u bokach n ierów - n oległych , p rzed staw ia w ła śc iw ie płask o- w zgórze, w yn iesion e nad poziom otaczają­

cych j e p rzestrzen i od p ółn ocy na 1 0 0 0, od p ołu d n ia na 2 0 0 0 m etrów . Na tern dopiero p łaskow zgórzu piętrzą się w łaściw e, o bar­

dzo atoli łagod n ych spadkach, góry. W śród nich szczyt n ajw yższy, D odabetta, ja k r ó w ­ nież k ilk a je szcze in nych, dochodzą do 2 750 m etrów w ysokości. D łu g o ść p łask ow zgó- rza w kierunku w schodnim w yn osi piędzie- siąt kilka, szerokość na zachodniej gran icy trzyd zieści kilka, na w schodniej d w a d z ie ­ ścia k ilom etrów .

N ilg h iri od rów nika są oddalone tylk o o jed en a ście stopni gieograficzn ych (leżą pom iędzy 11° 13' i 11° 32' szerok ości p ó ł­

nocnej). P om im o jed n a k tak b lisk ieg o są ­ sied ztw a z rów nikiem klim at na tych g ó ­ rach, w skutek zn aczn ego w zn iesien ia nad poziom m orza, n ie je st w cale gorący, lecz zb liżo n y zu p ełn ie do k lim atu w E u ro p ie p ołudniow ej. N a szczycie D od ab etty tem ­ peratura średnia w ynosi 1 1,8° C, w ięc od­

p o w ia d a tem peraturze F r a n c y i środkow ej.

T em peratura na innych w y n io sło ścia ch o d ­ pow iada, w m iarę zb liżan ia się do poziom u płasko wzgórza, tem peraturze P ro w a n cy i, T oskanii, S y c y lii. Z d ru giej zaś stron y są ­ sied ztw o z rów n ik iem chroni klim at g ó rsk i w N ilg h iri od zn aczn ego w ahania się p o ­ m ięd zy tem peraturą letn ią a zim ow ą. R óż nica bow iem pom iędzy letnią tem peraturą średnią a zim ow ą średnią w ynosi ty lk o 3 stop n ie. T r w a w ięc tam w ieczn a w iosna.

O d końca P a źd ziern ik a do początku M aja niebo ponad góram i temi pozostaje bez o b ło ­ k ów . P od czas d eszczów letnich w tej str e ­ fie, a to m ianow icie w porze m ussonów po­

łu d n iow o-zach od n ich , najczęściej nad niem i tylk o m g ły się grom adzą. Jed n ak że obfi­

tość w ód je st tam dość znaczna. K ażdą p och yłość ożyw ia potok, każdą d olin ę p rze­

rzyna strum ień. P ła sk o w z g ó rze przeto c a ­ łe , zarów no ja k i w zn oszące się na niem s z c z y ty , pokryte są bujną za w sze roślin n o­

ścią i przedew szystkiem w łaściw ą strefie um iarkow anój.

S ieć potoków i strumieni przekształca się w liczn e rzeczu łk i i rzeczk i. W ybiegają one z N ilgh iri, w pieniących się nieraz w o­

dospadach i u stóp północnych płask ow zgó- rza tw orzą rzekę M oyar, u stóp p ołudnio­

w ych rzekę B aw nni, które znow u p ołączyw ­ szy się na w schodniej granicy w padają do Caweri i w niej niosą sw e w ody do zatoki B en galsk iej.

A n g lic y , panow ie oddaw na In d yi, do­

piero w bieżącem stuleciu poznali N ilghiri.

O drazu w szakże potrafili ocenić ważność dla p ew nych celów tej m iejscow ości. P ie r ­ wsza w ypraw a naukow o - adm inistracyjna została dokonana, pod przew odnictw em D.

S u lliv a n a , w 1819 roku. W r. 1821 ju ż b yło założone w N ilg h iri sanatoryjum . P o ­ dążać do n iego zaczęli, by odpocząć w k li­

m acie um iarkow anym , spieczeni przez sło ń ­ ce rów nikow e europejczycy z M adrasu i i n ­ nych znaczniejszych kolonij an gielsk ich . N astępnie w środku sam ych gór u za ch o ­ dn iego podnóża D od ab etty pow stało miasto U takam und, w skróceniu U tti, do 2 0 0 0 0

m ieszkańców ju ż liczące.

O becnie kolej żelazna z M adrasu d o ch o ­ dzi do miasta M ettapolliam , leżącego u pod­

nóża N ilg h ir i, na praw ym brzegu Baw ani, skąd droga bita prowadzi ju ż w góry. C o­

raz bardziej pokryw ają się wciąż one o sa ­ dami i pojedyńczem i w illam i anglików , k tó ­ rym dopiero w nich n ietylk o klim at, lecz i i-oślin n ość przypom ina E uropę i ja k E u r o ­ pa ich odradza.

C y w iliza cy ja w dziera się w ięc g w a łto w ­ nie do N ilg h iri. Jój pi-zedstaw iciele, jej g łó w n i p ion ierow ie, są jed n ak odm iennego charakteru, niż zw yk li zd ob yw cy dla k u l­

tury europejskiej nieznanych krajów i n ­ nych. P rzed sięb ierczy p rzem ysłow iec, lub odw ażny eksploatator bogactw przyrody, sk rytych we w n ętrzu , lub na pow ierzchni ziem i rossianych, nie osiada w N ilgh iri; lecz

! ten, kto za zd ob yte ju ż pieniądze pragnie przed łu ży ć sob ie dnie żyw ota i pozbyć się n ab ytych w n iew ła ściw y m dła siebie k lim a ­ cie cierpień fizycznych. W znosząc przeto sobie dom, otacza go nie fabrykam i lub I zakładam i p rzem ysłow em i, lecz ogrodem ,

(3)

N r 28. w s z e c h ś w i a t . 435 a ogród ten nadto zasadza roślinam i euro­

pejskiem u

Zapew ne temu to przed ew szystk iem ch a ­ rakterow i osiedlających się w N ilg h iri e u ­ ropejczyków przypisać należy ten fakt, że po lasach dokoła otaczających płaskow zgó rze i pokryw ających jeg o pochyłości, że po polach i pastw iskach rozlegających się na samem płask ow zgórzu , wśród w yniosłych szczytów i na ich spadkach, przechow ała się dotychczas ludność m iejscow a i to nie- uszczuplając się liczebnie, a przytem na sto­

pniu k u ltu ry, na jakim przebyw ała od w ie­

ków , n ieu leg łszy dotychczas w pływ om cy­

w ilizacyjn ym przybyszów . L udność tę składają:

1) Irule albo E ru llarow ie (do 1 5 0 0 je ­ dnostek).

2) K urum by (d o 1 0 0 0 jednostek).

3) K oty albo K ohatarow ie (do 1 2 0 0 j e ­

dnostek). i

4 ) Badagi albo B adakarow ie (p r z e sz ło

1 0 0 0 0 jed n ostek ).

5) T od y albo T oduw arow ie (do 750 j e ­ dnostek).

K ażda z w ym ienionych grup, aczkolw iek tak szczu p ła liczeb n ie, przedstaw ia odrębne i różne od siebie a w sobie zam knięte spo­

łeczeń stw o. R óżnica pom iędzy niem i p o le ­ ga zarów no na zew nętrznej postaci, jak i na sposobie życia. I chociaż niski stopień k u l­

tury łączy je napozór w szystkie ze sobą w oczach europejczyka; ty le w szelako w tój naw et niskiej kulturze jest w łaściw ości spe cyjalnój każdem u ludow i, tyle nadto o r y g i­

nalności, gd ziein d ziej nie sp otyk an ej, że każda grupa stanow i osobną całość i tylko jak o taka całość rospatrywana być może;

tem bardziej, że za takie całości mają one siebie sam ych i uchodzą za nie wśród oto­

czenia całego ').

') W s k u te k o s ie d la n ia się n a N ilg h ir i e u ro p e j­

czy k ó w i u ła tw ie n ia do n ic h p rz e z r z ą d a n g ie lsk i k o m u n ik a c y i, lu d n o ś ć m ie jsco w a s ta ła się p r z e d ­ m io te m opisów lic z n y c h p o d ró ż n ik ó w i b a d a ń p r z y g o d n y c h i fa c h o w y c h e tn o g ra fó w . N a N il­

g h ir i p rz e m ie s z k a ł l a t 33 m is y jo n a rz F r y d . M etz.

Ż a d n y c h ślad ó w p ro p a g a to r s k ie j d z ia ła ln o śc i on n ie p o zo staw ił, je d n a k ż e w o p o w ia d a n ia c h sw y ch u d z ie lił w iele w a ż n y c h w ia d o m o ści, k tó r e p o s łu ­ ż y ły za p o d s ta w ę n a s tę p n y m b a d a n io m (T h e tr i- b es in h a b itin g t h e N e ilg h e r r y H ills).

R óżny w ygląd zew nętrzny ludów zam iesz-

! kujących N ilg h iri pochodzi g łów n ie z róż­

nic rasowych.

II.

Niem a na pow ierzchni ziemi drugiego kraju, w którym by ludność m iejscowa przed- [ staw iała w ogóle tak w ielk ą rozm aitość pod w zględem w yglądu zew nętrznego jak w In - dyjach. W In d yjach bow iem ta rozm aitość polega nie na różności szczepów lub p le ­ mion, lecz na różności rasowój.

W skutek sw ego położenia gieograficzne- go Indyje, będąc, ja k o dw a p ółw ysp y, p rzy­

czepione do m asy ląd ow ej, nie m ogły być gościńcem dla ludów idących z kraju do kraju, lecz tylk o m iejscem stałego pobytu.

D la w chodzących w nie ludów pozostaw ało je d y n ie zam ieszkać w nich i utrzym yw ać się przy raz zajętej ziem i, lub zginąć po w yparciu z niej. F ale O ceanu okrążające In d yje odejm ow ały nadzieje i możność

wszelakiej ucieczki.

Na ludność obecną indyjską, zw łaszcza zaś na półw yspie zachodnim , trzy głów n e zło ży ły się rasy: czarna, żółta i biała. P rzed ­ staw iciele każdój z nich w ch od zili po k olei

| do Indyj w charakterze zw ycięsców i w tym

W 1883 r. p rz e z S ty c z e ń p rz e b y w a ł w ty c h g ó ­ r a c h P a w e ł M an teg azza , a p rz e z L ip ie c , S ie rp ie ń i W rz e sie ń w sław io n a H . B ła w a tsk a ja . O pis k r a ju i m ie sz k ań c ó w p ierw szy p o m ie śc ił w d z ie le sw em

„ I n d ia 11 (M ilano, 1884); d ru g a , p o d p se u d o n im e m R a d d a-B a j (R u s. W iest,., 1885), p is a ła o n ic h ta k ż e .

M onografije w ażn iejsze:

H e n ry H a rk n e s s: A d e s c rip tio n o f a s in g u la r a b o r ig in a l ra c e i n h a b itin g th e su m m it o f th e N eil­

g h e r r y H ills. L o n d y n , 1832.

W . R oss K ing: T h e A b o rig in a l tr ib e s o f th e N ilg iri-H ills ( J o u r n a l o f A n th ro p o lo g y , 1870).

W illia m E . M a rsh a ll: A phrenologisfc, a m o n g th e T o d a s . L o n d y n , 1873.

E lie R eclus: L e s M o n tico les d es N ilg h e rrie s . W szystko, co o T o d a c h w ażn ie jsze g o b y ło g d z ie - k o lw ie k b ą d ź p o w ie d zian o , z e b r a ł w je d n ę całość i, sto so w n ie do sw ojego s y s te m a tn soo y jo lo g iczn e- g o u ło ży w szy , w y d a ł S p e n c e r w S o cio lo g y De- s c rip tiv e , t. V.

W a ż n ą j e s t b a rd z o ro s p ra w a k r y ty c z n a A. Q ua- tre fa g e s a : L e s T o d a s (H o m m es fossiles e t h o m m es sa u y a g es, 1884), w k tó r e j on ro s trz ą s a r o z m a ite p o g lą d y e tn o lo g ó w co do p o c h o d z e n ia T o d ó w , a ró w n ie ż, d la k lasy fik acy i, je g o : H is to ire g e n e ra le d es R aces h u m ain e s.

(4)

436 w s z e c h ś w i a t . N r 28 charakterze tu pozostaw ały, bądź m ordując

dawniój p rzyb yłych , bądź też ty lk o w y c i­

skając ich z m iejscow ości bardziej p o n ęt­

nych.

P om im o jed n a k że n ien a w iści, jak iej n a ­ biera każdy zw y cięsca do zw yciężon ego, pom im o odrazy rasow ej, która zw y k łą n ie­

n aw iść w tym w ypadku p o tęg o w a ła jesz cze, n astęp ow ało z natury rzeczy łą c zen ie się p rzyb yszów z daw niej osiedlonym i.

N ajdaw niejsza ludność Indyj należała do

R o d z in a T od ó w .

rasy czarnej; sta n o w ili ją n egryci. P r z y ­ b yli później n ależeli do żółtej. B y ły to rozm aite plem iona m o n g o lsk ie. Z p o łą ­ czenia się rasy żółtej z czarną p o w sta ły plem iona draw idyczne. Ł ą czen ie się j e ­ dnakże dw u ras n ie na całej przestrzen i p ó łw y sp ó w odbyw ać się m ogło w jed n ak im do siebie stosunku liczebnym . R asa żółta n acierała z p ó łn o cy i tylk o d zieln iejsi i w y­

trzym alsi jój p rzed sta w iciele d o sięg a li od- le g łe g o południa. Rasa czarna ustępow ała z p ółn ocy i, z k on ieczn ości chroniąc się na p ołudniu , staw ała się w kierunku p ołudnia

--- coraz gęstszą, coraz bardziej zwartą. W p ó ł- n ocn ych przeto plem ionach draw idycznych przem aga typ rasy żółtej, w p o łu d n iow ych — typ rasy czarnej. Stąd pochodzi znana roz­

m aitość wśród tych plem ion.

T o łączenie się nie w yk lu czało w szelako m ożności przechow ania się w niektórych m iejscow ościach w skutek jakichś sp rzyja­

ją cy ch w arunków pierw otn ych ras w z u ­ pełnej lub w zględnej czystości. T e p o zo ­ stałości obu ras stanow ią niby skrajne o g n i­

wa w łańcuchu plem ion draw id yczn ych . G dy po u p ły w ie pew nej ilości w ieków do Indyj w targn ęła rasa biała, nastąpiły n ow e kom binacyje etniczne. Bardziej u zd o l­

n ieni biali ju ż w przepisy relig ijn e p rzeo- d zieli w stręt do zw yciężon ych . N ien aw iść kastow a zastąpiła w now ym porządku r z e ­ czy n ienaw iść rasową.

O tóż zam ieszkałe na tak n iew ielk iej sto­

sunkow o p rzestrzen i, jaką zajm ują góry N ilg h iri, ludy przedstaw iają ślady d ziejow e zaludnienia całego kraju oraz ty p y sk ład o­

w ych części lu d n ości obecnej, która po­

w stała w ok resie niew iadom ym co do n astęp ­ stw a i trw ania, w każdym atoli razie po­

przedzającym h istoryczny.

Iru le i K urum by, aczk o lw iek różnią się od siebie, są potom kam i rasy czarnej ne- g rytów .

K o to w ie należą do plem ion d ra w id y ­ cznych.

B ad agow ie należą do ludności zwanój p rzedew szystkietn Indam i. Są oni p otom ­ kam i najpóźniej p rzyb yłych do In d y i bia­

ły ch aryjów.

T od ow ie niem ogą być zaliczen i ani do rasy czarnej, w skutek sw ego w zrostu po­

k aźnego i jasnej cery ciała, ani do rasy żó ł­

tej, w skutek sobie w łaściw ych ty lk o cech ch arakterystycznych, naprzykład, bujnego u w łosien ia, w yb itn ych i p raw id łow ych ry­

sów tw arzy, cech zu p ełn ie różnych od cech rasy żó łtej. Zbliżając się do typu zasad n i­

czego rasy białej, niem ogą w szelak o być zaliczen i do aryjów , jed y n y ch ze znanych dotychczas p rzedstaw icieli w Indyjach rasy białej.

P ozn an ie T od ów w zb ogaciło etn ologiją o je d n ę zagadkę więcej i to zagad k ę w cale nied.ijącą się z łatw ością rozw iązać.

(5)

'r 28. w s z e c h ś w i a t . 437

r. :---

lila w yszukania pobratym czej d la T o d ó w m dności, antrop ologow ie przebiegają m ie­

szkańców całej kuli ziem skiej.

P a w e ł T opinard, bacząc na bujne u w ło - sienie i d olich ocefalizm T o d ó w , lecz pom i­

jając kolor cery, upatruje w australczykach pokrew ne T odom ludy. W ięc przybyć oni m ogli do In d yi z południa.

W . M arshall łą czy T odów z plem ionam i T urańskiem i, chociaż zarazem przyznaje im znaczne podobieństw o zew nętrzne do żydów i ch aldejczyków . W takim razie p rzy b y li oni do Indyi z zachodu lub północy.

W . R oss K in gs znajduje, że zbliżają się oni w ielce do typu starożytnych rzym ian, ja k i w ytw orzyć sobie m ożem y. A le zara­

zem w yk azu je kilka punktów zetknięcia T odów z K afram i afrykańskim i.

N iek tó rzy , z M etzem na czele, opierając się na p od ob ień stw ie T odów do żydów i ch ald ejczyk ów , w idzą w nich potom ków zn ik łych ongi z w idow ni dziejow ej dziesię­

ciu pokoleń izraelskieh.

Inni zaś, n ap rzyk ład L eschenault de la T our, by w yjaśnić cechy zew nętrzne T odów , zbliżające ich do rasy białej, u ciek li się do takiego przypuszczenia: okręt w iozący k rzy­

żow ców bretońskich i norm andzkich, w sku­

tek d ziw nych ja k ich ś przygód dostaw szy się na w ody oceanu In d yjsk iego, u leg ł r o zb i­

ciu się przy brzegach m alabarskich. P o ­ tom kam i ow ych rozbitków mają być T o- dow ie.

W oczach P .M a n teg a zz y w Todach p rze­

waża typ sem icki ').

N ajponętniej się przedstaw ia pogląd A. de Q uatrefagesa. N a podstaw ie cech ze w n ę­

trznych, jako to: cery tw arzy, dolichocefali- zmu i bujnego uw łosien ia zbliża on T odów do Aj nów i tw orzy z obu tych ludów osobną rodzinę. A p o n iew aż i A jn ó w zalicza Qua- trefages do rasy b iałej, w taki w ięc sposób

') O to ja k ie ra i słow y P . M a n te g a z z a o p isu je p o ­ s ta ć T o d ó w : p rz e d s ta w ia ją o n i ty p w y ra ź n ie se ­ m ic k i i k a ż d y z n ic h m ó g łb y słu ży ć za m o d el d o ­ sk o n a ły d la p a t r y a r c h y b ib lijn e g o . W łosy n a g ło ­ w ie są b a rd z o c z a rn e i g ę s te , b r o d a c z a r n a i d u ż a, b rw i w y d a tn e , n o s o rli, ra b ic ic z n y , oczy w ielkie i c z a rn e , u s t a p ię k n e o w a rg a c h g ru b y c h , z ęb y p ię k n e , p o d b ró d e k n ie w y s ta je a n i też się cofa- C era ja s n o -c z e k o la d o w a “ .

przez pokrew ieńsw o z A jnam i w chodzą i T odow ie do tój rasy.

L ecz, by zrozum ieć stanow isko T odów w rasie białej, należy sobie przypom nieć d o ­ k ład n ie klasyfikacyją Q uatrefagesa w szy ­ stkich ludów stanow iących rasę białą.

I tak: w edług niego rasa biała albo kau­

kaska dzieli się przedcw szystkiem na cztery konary, niby na jednym w yrosłe pniu d rze­

w a, konary te są: aryjski, sem icki, fiński i allofilski. N a konarze allofilskim siedem dalój nalicza gałęzi, z których jed n ę n azy­

wa azyjatycko-am erykańską. K ażda taka gałąź składa się z rodzin. A zy ja ty ck o - am erykańska gałęź składa się z trzech. J e ­ dną z tych trzech jest rodzina A jnów . R o­

d zin y rospadają się ostatecznie na grupy, nazyw ane od terytoryjów zam ieszkiw anych.

R odzina A jn ów tw orzy cztery grupy: j a ­ pońską, am erykańską, m alajską i hinduską.

W gru p ie hinduskiej T od ow ie są przedsta- staw icielam i całej rodziny A jn ów .

C hociaż zbliżenie T odów przez Q uatrefa- gesa do A jn ów , ludu rów nież zagad k ow ego co do sw ego pochodzenia, kw estyi o sta te ­ cznie jeszcze napozór nie rozw iązuje, j e ­ dnakże rzucić ono m oże spory snop św iatła na stosunki etniczne A zyi.

U p atru jąc w A jnach japońskich, to jest, we w łaściw ych A jnach, wraz zeS ch ren ck em i K opernickim , odpartych przez rasę żółtą pierw otnych m ieszkańców A z y i w schodniej, czy też tylk o północno-w schodniej '); w T o ­ dach zaś, w idząc z Q uatrefagesem p ok re­

wny A jnom odprysk ich p ołu d n iow y, niby niknący ślad bytności tychże A jn ów na p o ­ łudniu A zy i, zbliżam y się p ow oli do m ożno­

ści naszkicow ania choć w zarysie przew ro­

tów etnicznych w tój najw iększej części św iata, uważanej nadto zaw sze przez w ielu za pierw otną k oleb k ę rodu ludzkiego.

T ak więc T o d o w ie, na podstaw ie k lasy- fikacyi Q uatrefagesa, stają się drugim i, n ie ­ zależnie od tak nazw anych Indów , przedsta­

w icielam i rasy białej w In d yjach . In d ow ie przedstaw iają konar aryjski rasy białej.

T od ow ie konar allo filsk i tej rasy.

W taki sposób w skutek szczególn ych w a­

runków na górach N ilg h iri pow stało m u-

•) W sz e c h ś w ia t, z 1891 r . N r 4 —7, A jnow ie.

(6)

438 W SZECH ŚW IAT. Nr 28 zeum etnograficzne. Jed n ak że, poniew aż

te ludy żyją, k ażd y sw em życiem odrębnem a sobie w łaściw em , p on iew aż w życiu ich dzisiejszem p rzech ow ały się nadto śla d y ich życia u b ieg łe g o w oddalonej i nieznanej ich przeszłości, m uzeum to etn ograficzn e m oże­

my nazw ać dla odróżnienia od in n ych ży- wem m uzeum .

P rzy p a trzen ie się ch oć p rzelotn e życiu tych ludów oraz ich w zajem nym do siebie stosunkom ożyw i to m uzeum i w naszych oczach.

(c. d. n ast.).

I. R a dliń ski.

Powroty zimy.

(D o k o ń c z e n ie ).

D ove, tw órca niem ieckiej m eteorologii, k tóry w roku 1856 w dziedzinie przym roz­

ków m ajow ych, rospraw ę i now ą teoryją o g ło sił, d ał dostateczną, odpraw ę teoryi E rdm anna, w ykazaw szy, że zjaw isk o p rzy­

m rozków m ajow ych pow tarza się tylko w E uropie środkow ej, t. j. na n izin ie pol­

sko niem ieckiej oraz w R o ssy i, a to samo w yk lu cza w szelk ie w p ły w y kosm iczne, bo te dom agałyb y się rospostarcia ogó ln eg o na całej naszej planecie.

N ic dziw n ego, że i teoryja D o v e g o choć na obfitym m ateryjale m eteorologiczn ym oparta, choć tak znakom icie obm yślana, przecież teraz nie posiada ju ż żadnej w ar­

tości, prócz h istorycznej.

P rzy m ro zk i m ajow e, ow e n agle, n iesp o ­ d ziew an ie p ow stające zjaw iska, n ie m o g ły być zbadane na p od staw ie daw nej m ete o ­ rologii, która za zadanie m iała poznać p ra­

w a p rzyrody, rządzące zjaw iskam i po- w ietrznem i zapom ocą średnich dat z w ielu lat obserw acyi na m ożliw ie ograniczonem m iejscu. W datach średnich zatarła się subtelność i n ieregu larn ość teg o zjaw iska, zaś ogran iczen ie obserw acyi do jed n e g o ty l­

ko niejako punktu k u li ziem skiej tam ow ało poznanie p rzeb iegu „pow rotu z im y ” i jeg o

rozm ieszczenia gieograficznego. P rzeb ieg ten i to rozm ieszczenie m ożna było poznać tylk o przez porów nanie rów noczesnego sta­

nu atm osfery, na m ożliw ie w ielkich obsza­

rach kuli ziem skiej.

T y lk o now oczesna m eteorologija, która w zięła sobie za zadanie śledzenie stanu at­

m osferycznego z dnia na dzień zapomocą telegraficznie nad syłan ych obserw acyj do centralnego instytutu m eteorologicznego z w ielkich obszarów może badać z w iększą lub m niejszą dokładnością rozw ój przew ro­

tów pow ietrznych, pozornie zu p ełn ie n ie ­ praw id łow ych i anorm alnych, do których za liczy ć m usim y i zjaw iska pow rotu zim y w M aju. N ow ożytn a ta m eteorologija, k tó­

ra przez znakom ite studyja m eteorologów am erykańskich zysk ała trw ałą podstaw ę teoretyczną je d y n ie m ogła i m oże słu żyć do w ielce praw dopodobnego w nioskow ania 0 przyszłym (k ilk ad ziesiąt godzin naprzód) stanie p ogody.

N ow a ta metoda m eteorologiczn a długo jed n ak n ie m ogła w E u rop ie doznać zu p e ł­

nego uznania z pow odu w ielk iej powagi D o v eg o , który inne w tej m ierze w ygłaszał zasady.

Od ósm ego jed n ak dziesiątka tego w ieku w szystk ie w iększe państw a E u rop y zapro­

w a d ziły ju ż u siebie system telegraficzny prognozy pogody, a rów n ocześn ie z tem obudziło się now e zajęcie k w estyją przy­

m rozków m ajow ych, których przebieg łatw o b yło badać. W latach 1880-—83 ukazuje się now a seryja prac pow ażnych m eteo ro lo ­ gów A ssm anna, K leina, B ezolda, Bebbera 1 innych, którzy z w ielką precyzyją zbadali przebieg m ajow ego pow rotu zim y, tow a­

rzyszące mu zjaw iska, rozm ieszczenie gieo- graficzne, pozornie znaleźli i przyczynę, a raczój m ożem y pow iedzieć przyczyn ę p rzy­

czyn y całego tego zjaw iska.

U k ła d w arunków atm osferyczn ych , przy­

m rozkom m ajow ym tow arzyszący, okazuje się na gru n cie tych now ych badań ja k na­

stępuje: W E u rop ie panuje przez cały rok mniój lub więcój w zględ n e m axim um baro- m etryczn e, na O ceanie zaś m inim um . W e­

d łu g praw a B u y s B a llo ta o zaw isłości k ie ­ runku w iatru od roskładu ciśnienia pow ie­

trza w iem y, że je śli połu d n iow a i środkow a E u ro p a mają w yższe ciśn ien ie niż północ

(7)

N r 28. W SZECHŚW IAT. 439 i półn .-zach ód E u rop y, w tedy w E uropie

panować będą w iatry połudn. - zachodnie, p ołu dn.-w schod nie, lub zachodnie, w edług tego, czy m inim um barom etryczne znajduje się w prost na zachodzie, czy też cyklon p o ­ sunął się ju ż w kierunku północno-w scho­

dnim w zd łu ż w ybrzeża Skandyn aw ii, lub zatoki botnickićj ku F in la n d y i.

Jestto z w y k ły tor, po którym cyklony europejskie przesuw ać się zw y k ły , decydu­

jąc w danój ch w ili o stanie pogody w E u ­ ropie. T en szczęśliw y dla E uropy roskład ciśnienia pow ietrza, sprow adzający w E u ­ ropie w iatry ciep łe i w ilgotn e, z p ołu d n io­

w ych i zachodnich kierunków , będący w re­

szcie tw órcą ciep łego prądu m orskiego, G olfstrom u, łagod zącego klim at A n g lii i ku biegunow i w ysuniętej S k andyn aw ii, d ecy­

duje o łagod n ym i stosu n k ow o ciep łym k li­

m acie całój E u rop y. W M aju jed n ak k szta ł­

tują się stosunki całkiem odm ienne.

W E u rop ie p ółn .-zach . nad A n g liją i m o­

rzem niem ieckiem lokuje się obszar maxi- mum barom etrycznego, przez kontynent eu­

ropejski przebiegają depresyje barom etry­

czne, cyk lon y przesuw ają się przez Fran- cyją ku m orzu tyreńskiem u, przez W ło ­ chy, W ęgry, G alicyją wsch. i t. d. aż ku F in lan d yi. T ak i jed n a k roskład ciśnienia pow ietrza sprow adza na Europę w iatry pół­

nocne i półn.-zachodnie. T e wiatry są ubo­

g ie w parę w odną, ja k o z zim nych stron pochodzące i, g d y je sz cze spotykają po dro­

dze g ó ry norw eskie, utracają i tę resztę pa­

ry, tak, że jak o ju ż zupełnie suche wpadają w n izin ę polsko-niem iecką. Suchym w ia­

trom tow arzyszy czyste, niezam glone po­

wietrze, a ten w zgląd ułatw ia bardzo ozię­

bianie nocne skutkiem prom ieniow ania.

K oniec tego prom ieniow ania, t. j. dalszego oziębiania się pow ietrza je st zakreślony przez punkt kondensacyi pary w odnej w po­

w ietrzu zaw artej, która ja k w iadom o przez stosow n e ozięb ien ie pow ietrza, w iększe, gdy zaw artość pary w odnej je st znaczną, m usi nastąpić. Ze je d n a k w łaśn ie w takiej sytua- cyi, jak ą p rzedstaw iliśm y, m asy pow ietrza są bardzo suche, ted y punkt kondensacyi pary w odnej m oże leżeć parę stopni poniżej

0°; do tej w ięc tem peratury oziębić się może pow ietrze, a w ięc następują przym rozki m ajow e.

T aka gieneza i północno-zachod. w iatry, które przym rozkom m ajow ym tow arzyszą, tłum aczą gieograficzne i czasow e rozm ie­

szczenie przym rozków m ajow ych, które t y l­

ko w nisko położonych okolicach w y k sz ta ł­

cić się mogą. G dzie masy pow ietrza napo­

tykają na wyższe góry, gd zie są tedy zm u­

szone do góry w stępow ać, następuje g w a ł­

tow n e zgęśzczen ie pary wodnej i opad, często w form ie śniegu; śn ieg ten jed n a k zw y k le jest krótkotrw ałym , jed n od n iow ym , bo przy siln ym opadzie w ielk a ilość ciepła uw olniona ten zapas ciepła zm niejsza, lub naw et w prost przecina dalsze oziębianie;

dlatego też śn ieg jest dobrą osłoną przeciw przym rozkom m ajowym .

W ysokie tedy góry, ja k to w ykazaliśm y, stanow ić będą mniej lub więcój granicę ros- postarcia przym rozków m ajow ych, A lp y więc i K arpaty to kres m ajow ych przy- m rozków od południa.

Jak rozm ieszczenie gieograficzn e, tak r ó ­ w nież i czas w ystępow ania w danem m iej­

scu znajduje w ytłu m aczen ie. S zw ecyja p o ­ łudniow a i D an ija najbliższe anty cyklonu m ajow ego w przecięciu z w ielu lat ju ż 1 0

i 11 M aja otrzym ują przym rozki. T en stan przenosi się ku połu d n iow i, p o łu d .-za c h o ■ dow i i p ołu d .-w sch od ow i, w szędzie gd zie w ysokie góry nie stoją na przeszkodzie.

Przem arsz zim na przez N iem cy trw a koło trzech dni aż do 13-go, w e F ran cyi p rze­

wrót ten rozw ija się znacznie ju ż osłabiony do 1 5 -g o , a w R osyi i w o g ó le w niżu sar­

m ackim trwa ten stan z przerw am i do 18 Maja.

W krótkim zarysie p rzed staw iliśm y re­

zultaty badań m eteorologów now oczesnych w om awianej dziedzinie. N ie da się zap rze­

czyć, że rezu ltaty są nader pom yślne, taje­

m nicza k w esty ja przym rozków m ajow ych je st zup ełn ie zrozum iała z tem jed n ak za­

strzeżeniem , że o ty le, o ile p rzebieg jój jest nam zu p ełn ie znany. P rzy czy n a przym roz­

ków , ja k była tak i je s t d otychczas nieod- słoniętą.

J est to ju ż jed n ak w szystkim now ym um iejętnościom i teoryjom w spólne, że ob ie­

cują znacznie w ięcej, aniżeli później w y k o ­ nać są zdolne. Jest to zresztą logicznem następstw em konieczności: teoryja każda i gruntuje się na zu p e łn ie norm alnych sto-

(8)

W SZEC H ŚW IA T. Nr 28.

sim kach przyrody, badając jej praw a, a tu tym czasem te n ieu g ięte praw a przyrody w gospodarstw ie natury zu p ełn ie inną przyjm ują barwę, tak, że często i w naukach p rzyrodniczych p otw ierd za się to praw o, że praktyka zadaje k łam teoryi... pozornie, dodać n ależy. Z u p ełn ie coś podobnego d zieje się z przym rozkam i m ajow em i.

W spom niani b ad acze,stojąc na w ielce teo- retycznem stanow isku, nie w id z ieli trudno­

ści zbadania p rzyczyn y przym rozków , skoro ju ż ich p rzeb ieg b ył im znany.

W zim ie k on tyn en t europejski oziębia się bardzo, ocean stosu n k ow o je s t ciep ły , w y­

chodząc ted y z teoryi, że ogrzane p o w ietrze je st lżejsze, że się rosszerza, skutkiem czego część pew na zm uszona je s t do o d p ły w u , słu szn ie w n oszon o, że na ocean ie lok u je się m inim um , na k on tyn en cie m axim um baro- m etryczn e, w E u ro p ie tedy panują ciep le p ołud.-zach. w iatry; dotąd zgoda, o g rz ew a ­ ją c się jed n a k z w iosną k o n ty n en t o d p o łu d .- w schodu znacznie j e s t ciep lejszy niż ocean, który, ja k w iadom o, z pow odu w ysok iego ciep ła w ła ściw eg o w ody i w ielu innych p rzyczyn n ie może się ogrzać tak siln ie , je s t w ięc z im n iejszy , a le to sp ow od u je, ja k p o ­ w iada teoryja, m axim um na p ó łn .-za ch o d zie E u rop y, m inim um zaś na jej półn.- w scho­

dzie i otóż przyczyn a anorm alnego roskfa- du ciśn ien ia p ow ietrza i przym rozków w M aju.

J a k k o lw iek to przez w szystk ich n ow ocze­

snych m eteorologów p rzyjęte tłum aczenie m ajow ego rosk ład u ciśn ien ia i przym roz­

ków pozornie w yd aje się uzasadnionem , je s t ono przecież w sprzeczn ości z faktam i.

P od n iesiem y tu ty lk o n a jp ow ażn iejsze zarzuty p rzeciw takiem u tłum aczeniu rze­

czy. N ajpierw m usim y zau w ażyć, że takie tłum aczenie n ie zgadza się z teoryją samą, g d y bow iem siln iejsze o grzan ie kontynentu w M aju ju ż może sp row ad zić m axim um ba- rom etryczne na ocean ie i w iatry p ółn ocn o- zachodnie z pow rotam i zim y nad Europą, toć przecież w C zerw cu i L ip cu k ied y kon­

ty n en t je szcz e siln iejszego doznaje ogrzania niż ocean, m inim um k o n ty n en ta ln e i m axi- m um oceaniczne jeszcze więcej pow inny się zaostrzyć, w ia try p ółn ocn e częstsze i siln iej­

sze w lecie być p o w in n y , tym czasem tego n ie obserw ujem y. Z drugiej je d n a k strony

| m usim y zaznaczyć fakt, że w E uropie przez c a ły rok panują jakieś zup ełn ie anorm alne stosunki, o ile to dotyczy zw iązk u m ię­

dzy tem peraturą a ciśnieniem pow ietrza.

I tak Europa zachodnia, zam knięta m iędzy południkam i 1 0° dł. zachód, a 1 0° dł. wsch.

od G reenw ich, w ogóle je s t przez cały rok cieplejszą od oceanu A tlan tyck iego, pomimo tego przez ca ły rok w E u rop ie zachodniej panuje zaw sze w yższe ciśnienie niż na ocea­

nie. Ilość cyk lon ów je st rów nie znacznie m niejsza w E u rop ie, m iesiące tylk o K w ie­

cień i Maj w y b itn ie, L u ty i M arzec mniej w yb itn ie w ykazują przew agę ilo ścio w ą mi- n im ó w n a k o n ty n en cie w porów naniu z ocea­

nem . W szak w tych m iesiącach kontynent nie ogrzew a się zbytnio, nie w idzim y p rzyczy­

n y pow staw ania cyk lon ów na kontynencie.

Jednem słow em m usim y stw ierdzić, że przyczyna m ajow ego roskładu ciśnienia po­

w ietrza j e s t nam zu p ełn ie nieznana, że sto i­

m y wobec tajem nicy, której zu p ełn e rozw ią­

zan ie m ogłoby w ielce u ła tw ić i udoskonalić m etody p rogn ozy pogody, która dotychczas przynajm niej do celów roln iczych zupełnie praw ie jest nieprzydatną; cóż d ziw nego, że rolnik dotychczas śledzi piln ie stanow czo w ygłaszan e choć najm niejszej w artości nie- posiadające proroctw a F alb a i jem u podo­

bnych.

M usim y raz w reszcie postaw ić pytanie dalój sięgające. N ie id zie o to, ja k ie są skut­

k i w yw ołan e przez cy k lon y, lecz ja k ie p rzyczyn y w yw ołu ją w d an ym razie p ow sta­

w anie sam ych cyklonów , a z ch w ilą rozw ią­

zania tej k w esty i prognoza pogody p rzyn o­

sić zacznie bessprzeczne korzyści n ietylk o żeglarstw u a le i rolnictw u.

E . Romer.

(D o k o ń c z e n ie ).

P ozostaje nam teraz z k olei rzeczy opi­

sać jeszcze je d e n sposób i przyrząd, w kra­

czający ju ż w łaściw ie w sferę gazów p o ­ krew nych w odnem u,ale nabierający z dniem

(9)

N r 28. W SZECH ŚW IAT. 441 każdym coraz większego znaczenia w E u r o ­

pie, a naw et i u nas w W arszaw ie. Jestto sposób D ow son a, a gaz tą drogą powstający n ależy do gazów półw od n ych , jak to w y ­ raźnie w skazuje tabelka pierw sza. Pod w zględem w artości jeg o dla m otorów poda­

liśm y ju ż ob liczen ia, które d ow iod ły, że pracuje ze skutkiem użytecznym najmniej 65o/c

W m ałym k otle parow ym (fig. 4) w y tw a ­ rza się bez żadnćj przerw y para wodna i w w ężow n icy przegrzew a; stąd dostaje się pod ruszt gieneratora, do którego je d n o ­ cześnie w chodzi rurką pow ietrze zew n ętrz­

ne, poryw ane przez strum ień pary wodnój.

Szachta gieneratora w górnćj swój części

puszczają się w pow ietrze, przez drugą /

| norm alny gaz dostaje się do skrubera o, a stąd do zbiornika e. Skruber o, tak samo ja k p, jest poprostu dolną częścią zbiornika napełnioną koksem , po którym ciągle s p ły ­ wa woda i w ten sposób płócze gaz; w skru- berzc p koks jest suchy, ażeby p rzeb yw a­

ją cy go gaz tracił tu sw oję w ilgoć. Z części p przez rurę r gotow y ju ż gaz przechodzi do przew odów , a stąd zaraz do motoru, w p o ­ bliżu .się znajdującego. K oks, używ any do skruberów , następnie daje się użyć na opał.

Osobne urządzenie autom atyczne nie po­

zw ala, żeby ilość gazu w zbiorniku prze­

kroczyła pew ną granicę, poniew aż z chw ilą dojścia do nitij łańcuch i skom unikow any

F ig . 4. P ^ y r z ą d D ow sona.

posiada otw ór l, słu żący do napełniania an­

tracytem i szczeln ie zam ykany podczas w y­

tw arzania się gazu, tak samo jak i dolne drzw iczki S, przez które oczyszcza się ruszt.

P on ad rusztem gieneratora spala się część antracytu na dw u tlen ek w ęgla i, przy do­

statecznej ilości ciepła, pochodzącój z żarze­

nia się antracytu i przegrzania pary wodnój, odbyw a się zam iana tego gazu na tlenek w ęgla, gd y jed n ocześn ie z pary wodnój i w ęgla tw orzy się wodór i tlenek w ęgla.

Szachta gieneratora u góry posiada do o d ­ prowadzania gazu rurę, która zapomocą kranu n rozw idla się na d w ie rurki: przez jed n ę d początkow e m ałocenne gazy w y ­

że zbiornikiem otw iera klapę V , a przez to pow ietrze służące do rozżarzania w chodzi, skutkiem czego w ytw arzanie gazu zaczyna się zm niejszać aż do ch w ili, gd y znowu dzw on zbiornika pocznie się obniżać i zam ­ k n ie klapę V.

U trzym yw anie w ruchu takiego zakładu odbyw a się w sposób bardzo prosty: jeden czło w iek zupełnie wystarcza do obsłużenia m ałego kotła parow ego, gieneratora i mo­

toru gazow ego. N apełnianie gieneratora m usi jednakże od b yw ać się w p raw id ło­

w ych odstępach czasu, poniew aż w ysokość w arstw y opałowój w gieneratorze w yraźny w p ły w w yw iera na skład gazu.

(10)

442 w s z e c h ś w i a t . N r 28.

Co się tyczy m ateryjału o p a ło w e g o , to dowiedzioną, jeat w ogóle rzeczą dla procesu D ow sona, że p ow in n y się do niego używ ać m ateryjały niezaw ierające części sm olistych ani niezostaw iające p opiołu, niestapiające się w ę g le n iegazow e, a n ajlep iej antracyt, lub w reszcie z m niejszem pow od zen iem su ­ chy koks.

Z asługą w ie lk ą D ow son a jest, że cały je g o proces nosi cechy głęb ok o i w szech ­ stronnie obm yślanej fabrykacyi, co też go czyn i nader p ożytecznym dla rozm aitych g a łęzi p rzem ysłu. Z dum iew ająca prostota je s t także cechą charakterystyczną, tego sy ­ stem u. N areszcie system D ow son a posiada jeszcze jed n ę zaletę w porów naniu ze sp o­

sobam i W ytwarzania gazu w odnego, m ian o­

w icie ciągłość działania. T e ostatn ie zaw sze przedstaw iają je d e n i ten sam przebieg: do gieneratora n ap ełn io n eg o m ateryjałem op a­

ło w y m w pędzam y najpierw p ow ietrze, skut­

kiem czego p ow staje gaz gien eratorow y, spalam y go i doprow adzam y aparat regie- n eracyjny do czerw on ości; następnie po­

w strzym uje się d o p ły w p ow ietrza do g ie n e ­ ratora i przepędza para w odna. R osk ład pary w odnej i w y tw a rza n ie gazu w odnego trw a dopóty, dopóki starczy ciep ła i m a­

teryjału o p a ło w eg o w gien eratorze. W ted y ład u jem y gien erator n an ow o i proces op i­

sany pow tarza się z drob iazgow ą jed n o - stajnością. T ak w ięc p rod u k cyja gazu w o­

dnego z natury rzeczy je s t przeryw ana i ta w łaśn ie o k oliczn ość sta n o w i w ażną jćj n ie ­ dogodność, p rzytem , ja k się w praktyce przekonano, trudną do u sunięcia. C opraw - da, w ada ta d zięk i n ad zw yczajn ej sz y b k o ­ ści działania, ja k ą w n ajn ow szych p rzy rzą ­ dach zdołano osięgn ąć, dzięki jed n o czesn e­

mu otw ieraniu i zam ykaniu naraz całego szeregu klap, tu d zież prędkiem u ład ow an iu gieneratora, w gru n cie rzeczy nie je s t b a r ­ dzo pow ażną.

A teraz g w o li p ełn iejszem u p rzed sta w ie­

niu niniejszego przedm iotu m uszę poruszyć także k w estyją kosztów w ytw arzan ia gazów tech n iczn ych . Z astrzedz się je d n a k ż e m u ­ szę, że w braku odnośnych danych w na­

szych stosunkach, muszą, cen y z k o n ieczn o ­ ści brać od naszych są sia d ó w niem ców , u których p rod u k cyja ta bardziej niż g d z ie ­ indziej w E u rop ie, się rozw in ęła. O w ó ż c e ­

na gazu w odnego w N iem czech i pośród stosunków niem ieckich, zdaniem prof. L u n - g eg o , m aksym alnie dochodzi do 7— 8 fen i- g ó w za. 1 m 3. Co się tyczy gazu D ow sona, to na taniość je g o m usi w p ływ ać prostota wytw arzania; dr S c b illin g utrzym uje, że p o ­ ruszanie m otorów gazow ych zapom ocą tego środka w ypada najmniej dwa razy taniej niż poruszanie gazem ośw ietlającym i koszt, biorąc pod u w agę zu życie w ęg la an tracyto­

w ego i koksu, obsługę i naw et procenty od w łożonego kapitału w urządzenia i t. p, nie p ow in ien przekroczyć 1 fen. za 1 m 3 i 3 fen.

na g od zin ę i konia, gd y gaz ośw ietlający (liczą c po cen ie 17 f.) w ypada 11 f.

W e d łu g dow odzeń B ock in ga (D ien g lers Jou rn al, 1888) gaz D ow sona obecnie jest najtańszem źródłem siły w przem yśle, n ie- w yłączając pary wodnój. W szy stk ie więc w arunki składają się na podniesienie tego gazu do znaczenia potężnej dźw igni p rze­

m ysłu. W racam y jed n ak że do gazu w o­

dnego, k tórego zastosow ania są bardziej ro z le g łe niż poprzedniego.

Stanow czo w yższą je st tem peratura p ło ­ m ienia gazu w odnego, niż ośw ietlającego.

Św iad czy o tem chociażby ok oliczn ość, że w p alniku B unsena pręciki m agnezyjow e dają n ie w ielk ie św iatło, gdy w płom ieniu gazu w odnego w yp ływ ającego ze zw y cza j­

nego palnika szczelin ow ego odrazu żarzą się do białości. W ed łu g Naum anna tem pe­

ratura spalenia gazu ośw ietlającego jest 2700°, gieneratorow ego 1935°, w odnego 2859°. Jak w id zim y n ajw yższą je st tem ­ peratura sp alen ia gazu w odnego, co też praktycznie się p otw ierdza w płom ieniu gazu w od n ego.

L u n g e tłum aczy to p rzed ew szystk iem tem , że płom ień gazu w odnego jest bardzo m ały i pow ierzchnia p łom ienia tego stanow i

■/, pow ierzch n i płom ienia gazu ośw ietla ją ­ cego zużytkow ującego tę sarnę objętość gazu przy jednem i tem sam em ciśnieniu. Strata , w ięc skutkiem prom ieniow ania, która dla dużego płom ienia gazu ośw ietlającego ma w ie lk ie znaczenie, tutaj je st praw ie niezna­

czna. M ałe rozm iary płom ienia gazu w o­

dn ego są następstw em tego, że spalenie od­

byw a się tu o w iele prędzej, niż w gazie ośw ietlającym i gien eratorow ym , przeto

j w p ierw szym razie stożk ow aty strum ień

Cytaty

Powiązane dokumenty

Schemat rozwiązywania modeli typu Inforum. Źródło:

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć

Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / zmiłuj się nad nami.. (2x) Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / obdarz

Roczniki Obydwóch Zgrom adzeń św.. „Szara kam ienica”. K lasztor i zakład naukow o-w ychow aw czy ss. Zb.. Sroka).. Sroka) Tygodniowy plan zajęć alum nów w

wać się do organizm u nie tylko drogą pokarm ow ą, lecz także i oddechową, następnie ulega kum ulacji we w szystkich tkankach (również i w tk an ce kostnej),

W oda, z topienia śniegu tego pochodząca, schodząc w głąb ziemi, cedzi się w piaskach; wydobywając się przeto na powierzchnię, jest zupełnie czystą i

dziekan Uniw., mag. G, za dalsze kop.. Prżew alskago, pułkow nika g ienieral- nago sztaba, djejstw itielnago czlena Inip.. w ym ierzyć wysokość garbów.. uast.) 493.. KBONfKA

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do