• Nie Znaleziono Wyników

Drwęca 1936, R. 16, nr 104

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drwęca 1936, R. 16, nr 104"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Z D O D A TK A M I: „OPIEKUN MŁODZIEŻY“, „NASZ PRZYJACIEL“ i „ROLNIK**

wydiodtól 5 raijr tygodn. w t wtorek, o n rirtek i tobol* rana. — Prsedpłaia wynoei dU abonentów m ieiłęczoit s doręczeni«» 1,20 ił.

Kwartalnie wynod s doręczeniem 8^>9 x l ________ Przyjmuje >ię ogłoszenia do wszystkich g azet

Druk i wydawnictwo »Spółka Wydawnicza* Sp. i o. odp, w Nowemmieście.

Cena ogłoszeń: Wiersz w wysokości 1 milimetra na stronie 6-łamoweJ 15 grf na stronie 3-łamoweJ 50 gr, na 1 stronie 60 gr. — Ogłoszenia drobne: Napisowe słowo (tłuste) 30 gr każde dalsze słowo 15 gr. Ogłoszenia zagrań. 100*/» więcej.

Numer t e l e f o n u : N o w e m i a s t o S.

Adres telegr.: »Spółka Wydawnicza* Nowemiasto-Pomorze.

KOK XVI NOWEM1ASTO-POMORZE, WTOREK, DNIA 8 WRZEŚNIA 1986,

O skupieniu pod Jednym sztandarem.

W Paryżu, jak już pokrótce podaliśmy, przy­

witali gen. Rydza-Śmigłego i przedstawiciele organizacyj polskich we Francji. Na to powi­

tanie odpowiedział gen. Rydz-Smigiy ze swej strony przemówieniem. Słowa jego wprawdzie skierowane były w pierwszym rzędzie do tamtej­

szej emigracji polskiej, ale odnosiły się one w równej mierze i do całego społeczeństwa. Prze­

mówienie jego streszcza się głównie w dwuch wezwaniach. Jedno z nich dotyczy wyrównania w społeczeństwie dotychczasowych różnic, a dru­

gie, by skupić się pod jednym sztandarem, przyczem — według jego oświadczenia — sztan­

dar wojskow y jest „tym sztandarem, który powinien wszystkich skupić“. Apel ten wywołał i w kraju żywe echa

Poszczególne oisma podjęły też od razu nad nim dyskusję. I tak między innemi zabrał głos organ Stron. Naród. — „Warszawski Dziennik Narodowy“. Pisze o n : „Skupienie się pod jednym sztandarem, wyrównanie różnic w narodzie, to nie są sprawy uczuciowe, to są spra­

wy wybitnie polityczne. To też, kontynuuje swe wywody rzeczone pismo — chcąc skupić cały naród, trzeba mu wskazać drogi polityczne, któremi kroczyć winien. Trzeba dalej czyna­

mi i faktami dowieść, że się powołuje społe­

czeństwo do sam odzielnego życia politycznego i do wspólnej akcji politycznej.

Słowa, wypowiedziane przez gen. Rydza-Śmi­

głego, tylko wówczas będą miały sens istotny i realny, jeżeli za niemi pójdą czyny, jeżeli wyrd- zem ich stanie się jasny i konsekwentny plan 1 program. Bo tylko na gruncie planu i pro­

gramu może się rozwinąć sensowne i owocne współdziałanie. Do tej pory — według rze­

czonego pisma — takie współdziałanie było nie­

m ożliwe — bo, jak wywodzi «Warszawski Dzien­

nik“, od roku 1926 robi się wszystko, by to społeczeństwo od takiej samodzielnej, zgodnej pra­

cy odsunąć, by je do polityki zniechęcić. Praca publiczna i polityka stały się monopolem nie­

licznej i nie współżyjącej z narodem garstki ludzi. Jedyną formą współdziałania, do jakiej to społeczeństwo powoływała ta grupa rządząca, było oddanie się pod jej bezwzględną ko­

mendę. W dodatku stosow ane przez nią m e­

tody i sposoby pozostawiały dużo do życzenia.

To wszystko, kończy swe wywody organ naro­

dowy, już obmierzło społeczeństwu gruntow­

nie. Takiego «skupiania* i takiego „współdzia­

łania“ nikt nie może brać na serjo ani się do niego entuzjazmować. Równocześnie i sanacyjno- radykalny „Kurjer Poranny* również zajął stanowisko do wypowiedzianych przez gen. Rydza- Smigfego nawoływań w Paryżu. Wywodzi on, że skupianie się pod jednym sztandarem nie po­

winno być wymuszone, jak to się dzieje u innych narodów. Ma ten organ widocznie na myśli Bol- szew ję i Niemcy — które nie cofają się przed żadneml środkami, aby osiągnąć swą jedność wewnętrzną, Ale za osiągnięcie takiej jedności, jak zaznacza rzeczone pismo, muszą one płacić zbyt wysoką cenę, budując na przemocy, a niekiedy nawet na poniewierce i ruinie człowieka. „My Polacy, ciągnie swe wy­

wody rzeczone pismo, walcząc przez pokolenia o niepodległość Ojczyzny, walczyliśmy nie o taką siłę, wypływającą z jedności. Walczyliśmy o Polskę, któraby jedność i moc narodu bu­

dowała na poszanowania wszystkich obywa­

teli. „Walczyliśmy o siłę, któraby nie w yłą­

czała dobrej woli. Takiej Polsce — wnosić wolno — kończy rzeczony organ sanacyjny — hetm anić chce gen. Rydz-Smigły*. Tyle ów organ sanacyjny. Są to słowa tak jaśkrawo odmienne od dotychczasowych praktyk fi metod sana- cyjnycb, że aż dziw bierze je czytać. Bo dro­

gi, jakiem i aż dotąd kroczyła sanacja, by złączyc całe społeczeństwo pod sw ój sztandar, opierały się właśnie w znacznej mierze na prze­

mocy, a niekiedy wręcz na poniew ierce 1 ruinie

człowieka. Iluż to obywateli polskich nie do­

znało ich na swej sk órze!

G^yby to, co zapowiada ów sanacyjno-rady- kalny organ obecnie, stało się podstawą dalszego postępowania ze strony miarodajnych czyn­

ników, gdyby to nie były znów tylko słowa, a fakty i czyny, byłby to napewno znaczny postęp ku realizacji jedności w narodzie.

Napewno zgody i jedności pragnie cały naród, przynajmniej cała jego zdrowa masa. Ale, by ją osiągnąć, trzeba przedewszystkiem odrzucić wszel­

ką przemoc, wszelkie środki przewrotne, j«k bicz i słodkie przynęty, trzeba wyrzec się opacznej zasady, że dla państwa wszystko wol­

no. W miejsce tych metód, które jak najgor­

sze 1 najszkodliwsze wydały owoce — trzeba postawić jasną, zdrową, wzniosłą myśl, roz­

sądne, mądre i jasno określone w ytyczne — konsekwentny i jasny plan i program, a prze­

dewszystkiem czynami dow ieść 1 faktami jego szczerości i serjalności, a wówczas sku­

pienie narodu pod jednym wspólnym sztandarem wcale nie będzie trudne do wykonania. Gdy się naród przekona, że ten sztandar wieść go będzie pewną, prostą i dobrą drogą ku wielkości, potędze i szczęściu kraju, to on bez nacisku, bez przymusu a własnej, dobrej woli pójdzie za nim. Ale bez tego, choćby nie wiedzieć, jak piękne słowa i wezwania dochodziłyby do jego uszu, one skutku należytego nie odniosą.

Tak imponującej defilady w Nancy

jak przed gen. Rydz-Smigłym, nie widziano od lat 25.

Nancy. Na wspaniałym placu króla Stanisława w Nancy odbył się kulminacyjny punkt uroczysto­

ści wojskowych, zorganizowanych na cześć gen.

Śmigłego-Rydza. Od wczesnego rana tłumy pu­

bliczności zaległy plac oraz wszystkie przyległe ulice. Dachy pałaców, otaczających plac, zapełniły się setkami osób, wyczekujących w skwarnem słońcu na uroczystość. Przed ratuszem stanął szpaler delegacyj i organizacyj kombatanckich z trzydziestu kilku sztandarami, a wśród nich sześć sztandarów organizacyj polskich w Lota­

ryngii.

0 godz. 9.30 gen. Smigły-Rydz w towarzystwie gen Gamelin i generalicji dokonał przegląda wojsk, wjeżdżając kolejno w każdą ze zbiegających się w kształcie gwiazdy ulic, na których ustawione były oddziały, witane po drodze owacyjnemi okrzykami.

Następnie auto generalicji zajechało przed ra­

tusz, a potem gen. stanął na placu, mając po swej prawej ręce gen. Gamelin, po lewej zaś gen. Sta­

chowicza. W tym momencie na plac wjechali fan- farzyści strzelców konnych, a za nimi prowadzący defiladę dowódca 20 okręgu, gen. Reąuin z dowód­

cą miejscowej dywizji, gen. Fere. Generał zasalu­

tował szpadą przed gen. Rydzem-Smigłym i stanął na koniu u stóp pomnika króla Stanisława nawprost gen. Śmigłego-Rydza, przy którym przy dźwię­

kach zmieniających się orkiestr zaczęły przeciągać kolejno, pochylając sztandary pułkowe, poszczególne oddziały piechoty, kawalerji, artyierji, wojsk zmo­

toryzowanych i pancernych.

Na czele defilady szedł 8 bataljon strzelców w granatowych mundurach, dalej zaś 2 bataljon stacjonowanej w fortyfikacjach linji Maginot pie­

choty fortecznej, w nowowprowadzonych brązowych mundurach i beretach. Za nim szła kolejno orkie­

stra strzelców algierskich ze wschodniemi instru­

mentami. Strzelcy algierscy w swych barwnyćh mundurach niebiesko - czerwonych i białych tur­

banach na głowach, o twarzach, spalonych słońcem afrykańskiem, przedefilowali wśród entuzjastycz­

nych okrzyków i owacyj publiczności. Za nimi prze­

ciągnęły 2 dywizjony artylerii konnej, dywizjon artyierji połowej i 8 pułk dragonów. W chwili, gdy odmaszerowały orkiestry, a zaczął się zbliżać grzmot ant pancernych zmotoryzowanych i artyierji prze­

ciwlotniczej, rozległo się dudnienie czołgów, a nad placem ukazały się trzy eskadry samolotów my­

śliw skich oraz eskadra samolotów niszczycielskich, zagłuszając niemal okrzyki i owacje, które wybu­

chały na widok każdego oddziału.

Jak twierdzili wojskowi obecni na placu, żadne z miast francuskich, nie wyłączając Paryża, nie oglądało od 25 łat tak wspaniałej defilady.

Wobec niemilknących owacyj i wiwatów tłumów, zgromadzonych na placu, gen. Smigły-Rydz zmu­

szony był ukazać się na balkonie ratusza, witany okrzykami: „Niech żyje Polska!* i «Niech żyje armja!“

Podziem ne fo rty lin ii M aginota z w ie d z ił polski W ódz N aczelny

gep. R yd z-S m ig ły.

Strasburg. Po rewii wojskowej w Nancy gen- Rydz-Smigły odjechał wraz z generalicją do Metzu»

gdzie przy przybyciu oddał mu honory batalion 13 pułku strzelców alpejskich.

Po krótkim pobycie w Metzu gen .Rydz-Smi­

gły w towarzystwie generalicji francuskiej udał się w teren, by zwiedzić fortyfikacje graniczne, t. zw.

linii Maginota.

Wieczorem gen. Smigły-Rydz był gościem gubernatora wojskowego Metzu gen. Giraud, po­

czerń w piątek rano udał się z Metzu samocho­

dem w kierunku Strasburga, gdzie przybył o godz.

15-tej, po krótkim postoju w Niederbran, gdzie powitała go grupa dziewcząt alzackich w strojach ludowych, wręczając mu wiązankę kwiatów.

Strasburg, podobnie jak i Nancy, przybrał odświętną szatę. Plac gen. Klebera, plac Republi­

ki, plac Broglie, plac Dworcowy oraz ulice który­

mi przejeżdżał gen. Śmigły Rydz, udekorowane były sztandarami o barwach polskich i francu­

skich. Pomimo deszczu przez plac Dworcowy przeciągały grupy ludności w barwnych strojach alzackich.

Przy wjeździe do miasta Naczelny Wódz po­

witany został na placu Broglie przez władze woj­

skowe i cywilne Strasburga. Gen. Rydz Śmigły, oprowadzany przez gen. Heringa, zwiedził katedrę oraz most na Renie. Następnie na placu Dworco­

wym przedefilował przed gen. Smigłym-Rydzem pułk strzelców alpejskich, stacjonowanych w Stras­

burgu..

Po defiladzie o godz. 19- tej generał Smigły- Rydz odjechał do Paryża.

U lice: Poznańska i Krakowska będą widnieć w Paryżu.

Paryż. Jeden z radnych Paryża, p. Brunes- seaux, złożył w radzie miejskiej wniosek o nadanie dwom ulicom Paryża nazw, upamiętniających dwa miasta polskie, a mianowicie Poznań i Kraków.

W obszernej motywacji p. Brunesseaux wska­

zał na tradycyjne w ęzły przyjaźni, łączące Francję z Polską, a w szczególności Paryż, który zarówno w okresie przedwojennym, jak i podczas wojny niejednokrotnie dawał wyraz tym uczuciom, oddając hołd pamięci Szopena, Mickiewicza, Le­

lew ela i ks. Poniatowskiego przez nazwanie ulic ich nazwiskami. Radny p- Brunesseaux pro­

ponuje nazwanie jednej ulicą Poznańską dla ucz­

czenia pierwszego miasta polskiego, jakie spotyka Francuz na terytorjum polskiem, a drugiej — Kra­

kowską, dla uczczenia Krakowa, polskiego san- ktuarjum miasta sztuki i historji, które, jak pod­

kreśla, od wieków średnich było ogniskiem kla­

sycznej kultury łacińskiej, przez co przyczyniło się do zachowania w Polsce uczucia narodowego i nie­

zachwianej wiary w los narodu.

Wojna Arabów z Anglikami.

W Palestynie zaburzenia Arabów przeciw żydom przekształcają się coraz bardziej we wojnę Arabów z Anglikami. Anglicy zmuszeni są posy­

łać coraz to nowe wojska na pomoc. Ostatnio znów donoszą, że nowa dywizja angielska odjeżdża do Palestyny, gdzie nieustannie toczą się potyczki z Arabami

(2)

Z krwawej Hiszpanii.

Okrutny moloch wojny dom owej.

Dotąd już 8 0 . 0 0 0 zabitych.

Oto plon bratobójczej wojny 2

Paryż. „Figaro” zamieszcza dziś zaczerpniętą z pism portugalskich wiadomość, według której w wojnie domowej poległo dotychczas po stronie wojsk rządowych 34 000 żołnierzy, po stronie wojsk powstańczych 46 000. Liczba rannych po stronie wojsk rządowych wynosi 5 000, po stronie powstańców 8 000. Ilość wdów po poległych obli­

czana jest na 38 000, a sierot na 77 000.

Zamordowanie 114 zakonników.

Paryż. fcLe Joura donosi z Burgos o wymor­

dowaniu 114 zakonników Augustynów w Escorial pod Madrytem. Zakonników zabito bez sądu i mi­

mo formalnego zapewnienia bezpieczeństwa, danego zakonnikom przez prezydenta republiki Azana, który jest byłym wychowankiem jego zgromadzenia. Aza­

na oświadczył mianowicie, że tak długo, jak on będzie u władzy, zakonnicy nie potrzebują się ni­

czego obawiać.

Jak widać, zapewnienie to okazało się bez­

wartościowym, bowiem prezydent Hiszpanji nie posiada nad żądnym krwi motłochem żadnej wła­

dzy.

O brazek przedstaw ia scenę z oblężenia przez bolszewików hiszp ań sk ich A lzacaru, w którym znajdow ało się 1 100 ofice­

rów i p odchorążych. Praw ie w szyscy zostali tam rozstrzelani.

Z dachu kościoła ostrzeliw ują czerw oni pow stańców h isz­

pańskich.

Irun zdobyty klęską wojsk rządowych.

Wojska powstańcze, wykorzystując gęstą mgłę* w dniu i. 9. w godzinach rannych zdołali, osłaniane tankami i samochodami, zająć miasto Irun. Wojska rządowe aż do ostatniej chwili sta­

wiały zaciekły opór. Wreszcie opuścili miasto, podpaliwszy poprzednio prawie każdy dom, to też miasto stoi w płomieniach. Powstańcy atakują obecnie San Sebastian, którego położenie po upadku Irunu jest rozpaczliwe.

Rząd madrycki odwołał ambasadora z Portugaljl.

Rząd madrycki polecił swemu ambasadorowi opuścić Lizbonę.

W Madrycie zmiana rządu.

W Madrycie nastąpiła ponowna zmiana rządu.

Obecny rząd ma charakter już czysto komuni­

styczny. Na czele jego stanął przywódcajskrajnej lewicy, bolszewik czystej krwi, Caballero.

Rozstrzelanie biskupa.

Londyn. Reuter donosi, że komuniści rozstrze­

lali w Almeria 72 letniego biskupa tamtejszej die­

cezji.

w rneaim m m m m m m m m m m m m m m m m m m m m m m m m m m

„Ostrzegamy Was?“

Biskupi polscy piętnują barbarzyństwa bolszewickie I Hiszpanii.

Warszawa. Potężnym echem synodu bisku­

pów polskich w Częstochowie jest list pasterski Biskupów, ogłoszony w ub. niedzielę, a będący ostrzeżeniem świata przed niebezpieczeństwem komunizmu i zadecydowanem wystąpieniem prze­

ciw „frontom ludowym“.

Po stwierdzeniu, że masońskie pochodnie, jakie zapłonęły w Hiszpanii, podrzucone zostały przez Moskwę, biskupi polscy potępiają t. zw.

„fronty ludowe, twierdząc;

„Front ten chyba w tym jednym usprawiedli­

wia swą nazwę „ludowy, że w planach jego tkwi okucie ludu, podobnie jak w Rosji, w kajdany naj*

sroższej moralnej, społecznej i politycznej niewoli“.

Dalej księża biskupi stwierdzają:

aLud nasz, wgłębi duszy zacny i religijny, jest jednak często pozbawiony opieki i pomocy świat­

łych warstw społeczeństwa i jest nieraz wydany na pastwę agitatora komunisty, który odbiera mu wiarę, sieje nieufność, a potem nienawiść tak do Kościoła, jak i do społeczeństwa, a wkońcu do narodu i do Państwa.

Czyż różne krwawe zajścia ostatnich czasów, zrodzone z posiewu nienawiści i agitacji komuni­

zmu, wyzyskującego dla swych celów biedę wsi i robotnika, nie są słów naszych wymownym do­

wodem ?*

List pasterski kończy się potężnym wezwa­

niem s „Ostrzegamy Was przed groźbą zalewu komunizmu i barbarzyństwa, a ostrzegając, zakli­

namy was, byście przedewszystkiem bronili wiary, czuwali nad dachem narodu i bezpieczeństwem ojczyzny. Ale zarazem zapewniamy was, że z otuchą patrzymy w przyszłość.

Znamy bowiem, jak bogate są u nas pokłady wiary i jak bezcenne są skarby chrześcijańskiej tradycji. Historja zaś uczy nas, że dzięki tym skarbom ducha i mocy nadziemskich opierała się Polska zwycięsko najcięższym wstrząsom*.

Odezwa Stronnictwa Narodowego w Łodzi.

P O L A C Y !

Stronnictwo Narodowe, stając do wal&i wybor­

czej o samorząd łódzki, staje równocześnie do walki o urzeczywistnienie wszystkich swoich ce­

lów, a więc całkowitego programu narodowej Wielkiej Polski.

Jeden cel jednak musi być w obecnych wy­

borach nznany za najważniejszy: odżydzenie sa­

morządu naszego miasta.

i W państwie N «rodowym nie tylko odbie­

rzemy Żydom subwencje, usuniemy Żydów z posad, odbierzemy im dostawy 1 zam ówie­

nia, obciążymy ich mocniej podatkami (zmniej­

szając równocześnie opodatkowanie ludności pol­

skiej). ale odbierzemy Żydom prawa polityczne.

Zyd nie może wybierać ani być wybie­

rany do polskiego Sejmu, do polskiego Se­

natu, do polskiej rady m iejskiej. Państwo pol­

skie jest własnością Narodu Polskiego 1 dla­

tego tylko Polacy mogą sprawować w nim rządy.

O odebranie Żydom subwencyj, o usunięcie ich z posad miejskich, dostaw i zamówień, o prze­

sunięcie na nich zwiększonego ciężaru podatkowego walczyliśmy już w poprzedniej, narodowej Radzie Miejskiej. Ale rada ta została rozwiązana.

Rozwiązana została dlatego, że w niej zasia­

dała liczna grupa Żydów. Chociaż rada miała naro­

dową większość, Żydów było w niej dostatecznie dużo, by przez wszczynanie awantur, a nawet bó­

jek na posiedzeniach rady oraz różne demorali­

zujące poczynania stworzyć pretekst do rozwiąza­

nia rady.

Denstrukcyjna działalność Żydów w poprzedniej Radzie Miejskiej jest więc jeszcze jednym więcej dowodem na to, że sama obecność żydów w polskich ciałach radzących jest szkodliwa.

Trzeba uczynić krok dalszy na drodze do od- żydzenia Polski i odebrać Żydom prawa polityczne.

Prowadząc walkę o narodowy samorząd, do­

prowadzić musimy przedewszystkim do tego, by Żydów zupełnie z samorządu usunąć. Niechaj mlestamt polskimi rządzą Ich gospodarze, to jest ludność polska, a nie Żydzi! Niechaj Ży­

dzi pozbawieni zostaną zarówno prawa obieralności do rad miejskich (a tak samo do Sejmu i Senatu) jak i prawa udziału w głosowaniu!

Według dziś obowiązujących ustaw i ordyna- cyj Żydzi prawa posiadają. Ale ustawy i ordynacje, a nawet konstytucje, można zmienić. Zmiana Ich nastąpić musi, gdy zażąda jej cały naród!

My, polska ludność m. Łodzi, rzucamy hasło:

Żydzi nie mogą uczestniczyć w rządzeniu ant państwem ani samorządem! Nie mogą mieć praw wyborczych!

Pod tym hasłem idziemy do obecnych wyborów! Wybory te stać się muszą plebiscy­

tem, w którym polska Łódź opowie się zmianą ustaw wyborczych w kierunku odebrania praw wyborczych Żydom!

Kto w nadchodzących wyborach głosować bę­

dzie na narodowców, ten przez to stwierdzi, że chce usunąć Żydów z rad miejskich i ciał parla­

mentarnych. A kto głosować będzie na przeciwni­

ków obozu narodowego, ten przez to stwierdzi, że pragnie, aby żydzi nadal zasiadali w radach miej­

skich, w magistratach, w Sejmie i w Senacie!

Pamiętajcie ! Wybory te są plebiscytem ! Stronnictwo Narodowe w Łodzi.

Konsum cja cukru w z ro s ła po obniżce.

Co z tego wynika?

Przeprowadzona w ubiegłym roku gospodar­

czym obniżka cen cukru odbiła się korzystnie na rentowności przemysłu cukrowego w Polsce.

Nastąpił również znaczny wzrost konsumcji cukru na rynku wewnętrznym, który wyraził się w lipcu br. sumą 30 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Z tego wynika, że tak cukier, jak i wiele in­

nych tego rodzaju artykułów należy obniżyć, a w tedy znajdą one zbyt w kraju i nie bę­

dzie potrzeba ich wyw ozić za bezcen za granicę.

1II1011 M A M L

63 fCiąg dalszy).

Generał słuchał wzruszony wyznanie syna.

— Henryku, rzekł wreszcie po dłnższem milczeniu, — widzę, że nasze drogi po­

czynają się rozchodzić. Dotychczas patrzeliśmy na wszystko jednem okiem, myśleliśmy jedną my­

ślą, chodziliśmy jedną drogą, teraz zmieni się to, ty będziesz wierzył, a ja nie. Zanadto cię kocham, aby ci radzić, iżbyś kroczył starą drogą, gdyż jest to sprawa, którą każdy sam ze swetn sumieniem załatwić musi. Wszak i Napoleon upokorzył się przy końcu swego życia przed Bogiem, a był to przecież największy duch naszego wieku. Lecz dosyć o tem. Nie lubię mówić o rzeczach, które mi są obce i czego nie rozumiem. Stosunek twój do Józefiny przedstawia mi się teraz w innem świetle. Myślę, że dosyć szczęścia dla ciebie, być prowadzonym przez szlachetną duszę. O posiada­

niu jej nie myśl, gdyż na to się nie zgodzę.

Za całą odpowiedź Henryk uściskał ojca, za- azem żegnając się z nim na pewien czas, gdyż

wieczorem wyjeżdżał do Paryża.

Podczas podróży, wcisnąwszy się w kat, roz­

myślał nad swojem położeniem. Nie było ono takie, jakby sobie tego życzył, lecz nie było po­

zbawione nadziei. Czuł, że, o ile więcej się zbliża do prawdy, zbliża się zarazem i do Józefiny, któ­

ra nie odepchnie go od siebie ze względu choćby już na jego duszę.

W Paryżu Henryk najpierw zajął się wyszuka­

niem mieszkania dla siostry i drugiego w pobliżu dla ojca i siebie. Następnie udał się do dyrekto­

ra teatru, który go przyjął nader grzecznie i obsy­

pał pochwałami, żądając tylko małych zmian.

Omówili dokładnie sprawę sztoki Henryka.

Załatwiwszy to pomyślnie, począł zwiedzać miasto, przyczem najróżniejsze wspomnienia od­

żyły w jego duszy. Tu przebył kilka lat najbujniej­

szej młodości. Ileż to nocy tu przehulał w roż­

nem towarzystwie! Tu w tym klubie jeden z ko­

legów przegrał swój ogromny majątek, drugi w oczach współgraczy życie Subie odebrał, trzeci w gniewie nieomal zabił swego najlepszego przyjaciela. Precz z temi;wspomnieniami nieznośnemi!

Wtem elegancki powózik, zaprzężony w parę

| arabskich koni, przejechał. Mała delikatna

rączka rzuciła mu pozdrowienie.

— Ha, zuam ją — rzekł do siebie. — Przed kilku laty sprzedawała kwiaty na ulicy, a dzisiaj, ubrana w jedwab i drogie kamienie, jest wielką damą. A co będzie za kilka lat ? Może umrze w nędzy, pokryta łachmanami. Grzech bowiem dziwnemi chodzi drogami, z nędzy wyprowadza do przepychu i używania, a stamtąd znowu w przepaście największej nędzy i rozpaczy. A tam­

ten młody starzec, idący ulicą, wszak to dawny znajomy, Paweł, lecz to raczej ruina młodzieńca, a nie ten dawny bogaty, pełen sił i zdrowia mło­

dzieniec. Oczy wygasłe, na policzkach zapadłych rumieniec cmentarny, nogi powłóczy jak starzec, a przecież nie ma jeszcze trzydziestki. Drży bie­

dak z zimna, a dawniej zapalał cygaro banknota­

mi, dziś chodzi w ubraniu wytartem. Użył świata, lecz używanie prędzej się skończyło, aniżeli życie.

A przecież miał talent i zdolności, mógł był daleko zajść, a tymczasem nic nie zdziałał, tylko wypił sobie rychły, a smutny koniec ze zatrutego kielicha rozkoszy.

Wtem z pobliskiej katedry paryskiej odezwały się dzwony. Henryk poszedł za ich głosem. Już zapadł wieczór, a ulice były wspaniałe oświetlone.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(3)

W I A D O M O Ś C I .

N o w e m i a a t o , dnia 7 w rześnia 1936 r.

k a le n d a rz y k . 7 w rześnie, poniedziałek, B. M elcł\jora Gr. M.

8 w rześnia, w torek, N arodzenie N. M. P.

W schód słońca g. 4 — 58 m. Zachód słońca g. 18 — 08 m.

W schód księżyca g. 22 — 13 m. Z achód księżyca g. 14 — 30 m.

J a k a pogoda będzie w e w rz e ś n iu ?

Do 10 bm. rozpocznie się przeważnie zm iana i pogoda w ietrzna z przelotnym deszczem pochodzenia burzowego oraz więk- azem zachm urzeniem w północnych i częściowo w schodnich okręg ach kraju. Lokalnych zaburzeń z zachm urzeniam i i opadem spodziew ać się należy do 9 bm. Gorszy sta n po­

go d y wraz ze spadkiem te m p e ra tu ry grozi naogół znow u w końcu bieżącej lub z początkiem n astęp n e j dziesiątki dni.

Okres od 11-20 bm. po niew ielkich w ypogodzeniach w pierw ­ szych dniach okresu przyniesie znow u w zrost zachm urzenia oraz burze miejscowe i deszcze. Później dość pogodnie i ciepło, o m alejącem zachm urzeniu, z w yjątkiem lokalnych zaburzeń w dniach od 17—20 w rześnia.

Od 21—30 w rześnia po m glistych po ran k ach {zapowiada się naogół pogodnie, słonecznie i dość ciepło w ciągu d n ia . C hm urniejszy sta n nieba z deszczem i niższą te m p e ra tu rą zaznaczy się około 2 t—24 i od 27—30 bm. Pogodne noce w okresie od 25—27 bm,, m iejscam i przyniosą lekkie przy­

m rozki.

Telegramy zdrożeją po wprowadzeniu nowej pisowni.

Przy obliczaniu należności za telegram y urzędnicy te le ­ g ra fu m ają obow iązek przestrzegania, aby korespondenci nie łączyli kil&u wyrazów w jeden. Zm iana pisow ni w prow adza w to obliczenie zam ęt. Gdy niedaw no „spowrotem *, „wkoń- c u ” lub „spow odu” nadaw ano za jeden w yraz, od 1 w rześnia te le g ra f uważać będzie ta k ą pisow nię za chęć zm niejszenia należności za depeszę i liczyć będzie za dw a w yrazy, now a bow iem pisow nia przyw raca daw ny sposób pisania oddziel­

nego całego szeregu wyrazów, jak «z pow odu”, «z p ow rotem ”,

*,w k o ń cu ”.

Z m ia s ta i

Pożegnanie opuszczającego nasz powiat starosty dr. Tomczydskiego.

N ow em iasto* W ub. sobotę na zaproszenie pp. W acła­

w a Banaszewskiego, w ójta gm iny K urzętnik, A ugustyna Se- roźyńskiego, prezesa TRP., B. Ludw ickiego prezesa Sam, Bzem,, Ja n a G raduszew skiego, członka W ydziału Pow iat.

B. Jentkiew icza, prezesa Sam odz. Kupców N ow em iasto, B ern ard a K arpińskiego, w ójta gm iny Grodziczno oraz burm . N ow egom iasta, p. Sew eryna W achow iaka, zebrało się około 100 osób z m iasta i pow iatu w cukierni p. T. Rogowskiego, n a w spólną kaw ę celem pożegnania opuszczającego nasz p o w ia t sta ro sty dr. Tomczyńskiego, k tóry odchodzi n a s ta n o ­ wisko in sp e k to ra wojewódzkiego sam orządu do T orunia. — W ygłoszono szereg przem ówień, z przem ów ieniem p. B urm i­

s tr z a na czele, podnoszących zasługi żegnającego nasz pow iat S taro sty i w yrażających życzenia n a przyszłość, n a które serd. podziękow aniem odpow iedział p. sta ro sta Tom czyński.

Na pożegnalnej kawce był też już obecny now y k ie ­ row n ik S tarostw a, dotychczasow y w icestarosta z T orunie,

p. Kowalski, k tóry z ub, piątkiem objął swe urzędow anie.

Zasłużone uznanie.

N ow em iasto* W sobotę o godz. 4 po p o łu d n iu w m yśl u ch w ały Z arządu Miejskiego jego deiegacj t u d ała się d o m ieszkania p. apt. K yclerowej, aby Jej w rę­

czyć dyplom uznania za 12-letnią, o fiarną i gorliw ą p rac ę na niw ie chary taty w n ej jako przew odniczącej Tow.

P ań W incentego a Paulo, przez co sw ą troską o n a jb ie d ­ niejszych w ciężkich czasach przesileniow ych dobrze się

za słu ż y ła m iastu.

Kiermasz parafjalny.

N o w em ia sto * Tak św ietnie ja k rzadko kiedy zapow ia­

d a ją c y się kierm asz na rzecz dzwonów kościelnych — z ta k w ielkim n ak ład em zabiegów, pośw ięceń i pom ysłow ości na boisku sportow em przygotow any i urządzony, doznał, niestety, w łaśnie w swym największym rozw inięciu bardzo przykrej przeszkody. Obszernie boisko zaludniło się tysiącznem i rze­

szam i, ta k cywilnemi jak wojskowemi. Ściśle podług pro­

gram u n astąp iło jego rozpoczęcie o godz. 2 po poł. Niebawem od sam ego ra n a zasępione niebo, w p o łu d n ie się w y ja­

śniło, a naw et zajaśniało blaskiem słonecznym , co zdaw ało się wróżyć niczem niezam ącony przebiej danej im prezy. Na boi­

sk u , rojącem si ę od tłum ów, rozw inęło się też od razu ruchliw e życie. Moc atra k cy j gw aran to w ała jego niezw ykłe _ uroz­

m aicenie. Ogniście przygryw ała doborow a m uzyka w ojsko­

wa. Jeszcze też wielkie tłu m y czekały u w ejścia na sw ą kolejkę, aby zapełnić rozległy plac do reszty, gdy w tern nagle niebo zasnuło się znów niepokojąco gęstem i chm uram i i odrazu lu n ą ł rzęsisty deszcz przy w tórzekgrzmotów. W o­

bec tego trzeb a było zw inąć całą tę św ietn ą Im prezę, chro­

n ią c się pod dach. Po ta k niespodzianej przerw ie o godz.

B wieczorem odbył się ciąg dalszy w sali H otelu C entralnego przy szczelnie n abitej sali, jak rów nież w szystkich przyleg­

ły ch ubikacyj — gdzie bawiono się dalej przy w spółudziale w ojska raźno i ochoczo.

Ulewa wyrządziła niemałe szkody.

N o w e m ia sto . Ulewa, k tó ra nas naw iedziła w niedzielę

— w mieście w yrządziła sporo szkód, a zwłaszcza przy p ra ­ cach kanalizacyjnych, gdzie poczyniła fw yrw y oraz zesu n ię­

c ia się nagrom adzonej ziemi. Oglądaliśm y też p ow yw racane p ło ty i inne uszkodzenia.

Wyniki zbiórki na rzecz ofiar huraganu.

L ubaw ski P ow iatow y K o m ite t N iesienia Pomocy Ofiarom Pow odzi kw ituje z odbioru niżej wyszczególnionych datków

I. U rzędnicy s S taro stw a, W ydziału Pow iatow ego, U rzędu Rozjemczego, T. R. P. i K om u n aln ej K asy Oszczędności zło­

ży li kw otę 23,90 zł.

II. Z listy U rzędu Skarbow ego w płynęło 15,50 zł.

III. Ogólne zestaw ienie w edług grom ad :

p. N azwa grom ady

n a tn ra lja gotów ka

1. B ratuszew o 0,75 ctr. ży ta 70,75 zł

2. N. Brzozie 6,35 ctr. żyta 217,95 „

3. K rzem ieniew o 7,50 „ 154,20 „

4. K urzętnik 3,50 „ 105,50 „

5. Lipow iec 1,70 „ 58,55 „

6. N ieibark 1»““" w » 124,10 „

R a z e m : 20,80 , , 731,05 „

Wyżej w ym ienionym ofiarodaw com sk ła d a P ow iatow y K o m ite t N iesienia Pom ocy O fiarom Powodzi staro p o lsk ie

*Bóg za p ła ć .”

Za K om itat t

P rzew o d n iczący : .(—*) Mgr. Cz, B udnik, w ice sta ro sta.

Pożar.

K urzętnik« Dnia 6 bm. ok. godz. 17-tej w ybuchł pożar w stodole, należącej do p. Leszczyńskiego Ja n a , w skutek uderzenia gromu. Spaliła się stodoła doszczętnie oraz żni­

wo z 25 mórg i m aszyny. Poszkodow any ubezpieczony nie był z w yjątkiem sieczkarki, k tó ra je st ubezpieczona na su­

mę 100 zł. Szkody oblicza się na ok. 4.000 zł.

Komunikat.

N ow em iasto* Naczelnik Urzędu Skarbowego w No- wemmieście przyjm ow ać będzie in te rese n tó w w spraw ach po­

datkow ych od godziny 10 do 13 tej w niżej podanych m iej­

sc o w o ś c ia c h :

Krotoszyny 7 w rześnia. P rą tn ic a 9 go. Mroczno ll-g o . Gryźliny 16 go. L ubaw a 14-go i 28-go. Łąkorz 18*go. Ro- źenial 25 go. Grodziczno 30 go.

Zast. N aczelnika U rzędu Skarbowego.

Pożar domu mieszkalnego.

Bratjan* W nocy z ub. soboty n a niedzielę wybuch*

po żar u p. Mianeckiego w B ratjanie, któ ry straw ił doszczęt*

nie dom m ieszkalny.

Przyczyna pożaru nieznana.

Poświęcenie pomnika Chrystusa Króla.

Lubawa* U biegłej niedzieli przeżyw aliśm y niezw ykłą i niecodzienną uroczystość pośw ięcenia pom nika C h ry stu sa K r ó l a , który sta n ą ł w dowód wdzięczności za odzyskaną Niepodległość ze stro n y społeczeństw a, dzięki przychylności b. burm ., p. Fr. P atera, Z arządu Miejskiego, Rady Miejskiej oraz ofiarności 4 osób oraz dzięki zabiegom niestrudzonego Czcig. ks. P ra łata.

Ofiarodaw cam i są p. F ranciszek Tysler, p. A nna K a­

sprzycka i pp. F ranciszek i Alojzy P astalscy (ojciec i syn).

Pom nik przedstaw ia się okazale. Na kilkum etrow ym p o stu ­ mencie, w ykonanym przez p. Harem skiego, stoi n atu ra ln e j wielkości fig u ra C hrystusa-K róla, który je d n ą ręką, podnie­

sioną do góry, zd a się błogosław ić m iastu, a w drugiej trz y ­ m a krzyż, o p arty o haki, godło m ęki i cierpień. Na dzień pośw ięcenia w ykonał p. P odobiński bardzo śliczną i pom y­

słow ą dekorację pom nika.

W niedzielę od ra n a m iasto było udekorow ane flagam i narodow ym i i kościelnym i. P rzybyła też zaproszona ork ie­

s tra wojskowa, k tó ra wielce przyczyniła się do u św ie tn ie n ia uroczystości. O godz. 10 odpraw iona została uroczysta sum a w kościele jfarnym , w czasie której wzięły udział w szystkie poczty sztandarow e m iejscow ych tow. i organizaeyj. Po su ­ mie w yruszyła procesja z P rzygródka ulicam i Jagiellońską i K uppnera przed pom nik, gdzie oczekiwały niezliczone tłu ­ my. Przybyło też kilku zam iejscow ych księży. Po u staw ie­

niu się przed pom nikiem pocztów sztandarow ych odśpiew ał

«Gaudę m ater P olonia“ chór kościelny „H arfa“, który w y­

konał także pienia w czasie sum y.

N astępnie ks. p ra ła t K asyna przem ów ił w k rótkich sło ­ w ach o doniosłości postaw ienia pom nika w naszem mieście oraz przedstaw ił inicjatyw ę tej budowy. Słowa te rozbrzm ie­

w ały przez m egafony. N astąpiło odsłonięcie i pośw ięcenie pom nika przez ks. p ra ła ta Aasynę, śpiew ogólny z tow . o rkiestry i przem ow a ks. p ra ła ta K asyny. Po w ykonaniu przez Chór kościelny pieśni „C hrystus Rex* i ogólnym śp ie ­ wie „My chcem y Boga* u d ała się procesja ulicą W arszaw ską, Rynkiem i Zam kow ą na cm entarz kościelny. Po połu d n iu o rk iestra wojskowa koncerto w ała na rynku. Zaś o godz.

4 odbyła się w sali „Hotelu pod Orłem* u roczysta akadem ia.

Na pięknie udekorow anej scenie u sta w iły się poczty s z ta n ­ darow e tow . i cechów. Na program akadem ii złożyły się w ystępy chórowe «H arfa” i o rk iestry wojskowej. Słowo w stępne w ygłosił p. dyr. K ijo ra, prezes d ekanalny Akcji K a­

tolickiej. Druh L ippert z K. S. M. w ygłosił deklam ację, a prezes Akcji K atolickiej z G rudziądza, p. prof. Tkaczyk, w ygłosił b. treściw y i piękny re fe ra t na te m a t „Dlaczego i jak pow inniśm y sta ć bojowo w obronie św iętości rodziny chrześcijańskiej*? Ogólnym śpiew em „My chcem y Boga*

zakończono akadem ię. O godz. 6 odpraw ione zostały u ro ­ czyste nieszpory z w ystaw ieniem Najśw. S ak ram en tu . Wie­

czorem był pom nik rzęsiście ilum inow any św iatłem , ja k również praw ie w szystkie dom y w rynku i przyległych uli­

cach. P oprostu m iasto tonęło w powodzi św iateł, a tłu m y ludzi wyległy na ulicę. Takiej ilum inacji m iasto bodaj jeszcze nie pam ięta.

Rozpoczęcie roku szkolnego.

Lubawa* Rozpoczął się znów rok szkolny i zaroiły się ulice i gm achy szkolne od dzieciarni. Rok szkolny w n a ­ szem m ieście rozpoczął się w środę nabożeństw em dla uczniów szkoły pow szechnej i gim nazjum . O sobną w zm iankę należy poświęcić gimn. pry w atn em u . D zięki staran io m Za­

rząd u M iejskiego i przy w spółpracy i poparciu społeczeń­

stw a udało się w m ieście uaszem utrzym ać je d y n ą szkołę średnią, w ielką w tem zasługę ma p. dyr. W olbek, Dzięki jego inicjatyw ie i gorliw ym staraniom uruchom iono praw ie że w o sta tn ic h dw ucb dniach także i IV klasę, tak że o b e c ­ nie gim nazjum je st 4 klasow e, gdy pierw otnie 4 klasa m iała być przeniesiona do N ow egom iasta.

Z Pomorza.

Awanturował się tak długo, a go uspokojono.

D ziałdow o* P odchm ielony „czystą” pew ien żołnierz w szedł do re sta u ra c ji dworcowej i z nieznanych przyczyn urządził aw a n tu rę, darząc w szystkich różnem i epitetam i.

Gdy n ik t na to nie reagow ał, dobył szabli i uderzy ł n ią w bufet, poczem lokal opuścił. Po drodze w stąp ił do k a sy n a urzędniczego, gdzie w obec nieprzyzw oitego zachow ania się zo stał rozbrojony. Z aopiekow ał się nim p atro l wojskow y.

W szystkiem u w inna ta nieszczęsna w ódka.

Skutki niesnasek.

L idzbark. Dnia 4 bm. w godz. południow ych doszło w n ieruchom ości p. I. na tle pew nych nieporozum ień do o strej w ym iany słów między synem p. I. Bron. K aczorow skim a lo­

k ato rem p. A. Kopciewiczem . Od sporów doszło do rę k o ­ czynów, w tra k c ie k tórych Br. K. ud erzy ł nogą K opciew lcza ta k n ie fo rtu n n ie , że tenże doznał złam an ia kości w kolanie.

R annego po prow izorycznem o p atrz en iu przez le k a rz a p rz e ­ wieziono do szpitala do D ziałdowa.

Mord w Duż. Kruszynach przed sądem.

Epilog tragicznej nocy jesiennej w św ietle rozprawy sądowej.

Brodnica. Dn. 3 bra. rozpoczęła się przed w ydziałem zam iejscow ym Sądu Okręgowego rozp raw a p rzeciw k o 32-.

le tn ie j G en o w efie O lszew sk iej, żo n ie ś. p* zam ordo w a n eg o J ó ze fa O., roln ik a w D u ż y c h K ruszynach, pow*

brodnickiego i 27-1 e t o . rob o tn ik o w i J ó z e fo w i W iśniew ­ sk iem u O boje w e d łu g a k tu o sk a rżen ia — zabili w n ocy z 12 na 13 X* 35 r* Ł p. J ó z e fa O lszew sk iego p r s e z u d u sze n ie g o dru tem la b sznurem ,

Sądzą sę d zio w ie: dr, Pikor, Liebieh i Ankiewicz, o sk a r­

żenie wnosi p o d p ro k u ra to r Sądu Okręg. — K srls, osk arżo n e­

go W iśniewskiego broni mec. R ocławski, Olszewską d r. P eh r z G rudziądza.

O skarżeni nie przyznają się do winy. O skarżona w edług sw ych zeznań usłyszała krytycznej nocy krzyk - jak się oka, zało - m ęża i u jrzała «ciem ną m asę” (kilku osob n ik ó w ) szam ocącą się na łóżku męża. W w yniku rozpaczliw ej o b ro ­ ny ś. p. O. został uduszony. Przed śm iercią wym ówił k ilk a nazw isk znajom ych, w zyw ając ich ra tu n k u oraz w yrzekł sło­

wa s «Goerke, daruj mi ż y c ie ! * W czasie nierów nej w alki ś. p. zam ordow anego z n ap a stn ik am i oskarżona u d a ła się do przyległej spiżarni wraz z dzieckiem 5-letnim Władziem.

O skarżona opow iada, iż po pew nym czasie zbudziła służą e- go — W alentego Dziwika, k tóry po obejściu dom u obudził sąsiadów . Ciepłe jeszcze zwłoki przenieśli m ordercy do drw alni.

Osk. W iśniewski do zbrodni również nie poczuw a się.

Żył on w najlepszej zgodzie z zam ordow anym , był jedynym zaufanym śp. O., pom agał mu często w in te resa ch i t. d.

Przed śm iercią śp O. m iał zatarg z jednym z braci G oerke, k tó ry był również podejrzany o udział w zabójstw ie, je d n a k ­ że postępow anie przeciw ko G oerkem u zostało przez p ro k u ra ­ tora um orzone.

Serja św iadków dow odow ych opisuje życie m ałżonków O., które pod względem zgody m ałżeńskiej dość szw ankow ało.

Służący Olszewskiego — W alenty Dziwik, mówi, że k ry ty ­ cznej nocy o budziła go oskarżona. Na pytan ie, dlaczego m u zaraz o m ordzie nie doniosła, o dpow iedziała mu: „Jeden (z m orderców za m ną leciał i mówił, że m nie powiesi, o ile nie będę cicho”.

Z eznaw ał również J a n D rzym alski, przeciw ko k tó rem u wszczęto dochodzenia, później um orzone.

Sw. W ład. W iśniew ski nie przypom ina sobie pew nych w ażnych szczegółów, o k tó ry ch po d ał zeznania w śledztw ie.

N a wniosek p ro k u ra to ra p r z y tr z y m a n o ś w ia d k a W iś­

n ie w sk ie g o *

W ażne było zeznanie F ranc. Goerkego, pom ocnika pie­

karskiego, przeciw ko k tórem u również um orzono w szczęte dochodzenie. S. p. Olszewski rew idow ał swego czasu św ia d ­ ka i w yrzucił z kieszeni jego 2 noże oraz portm o n etk ę. Tę o sta tn ią za b rał osk. W iśniewski jak rów nież noże, o k tó ry ch pow iedział, iź o d d ał je Policji i Goerke będzie rów nież w m ie­

szany w spraw ę. Później p o rtm a n etk ę tę znalazła w d rw a l­

ni, M roczkowska, służąca O., k tó ra też zeznała o tem . Po przesłu ch an iu innych św iadków sąd p ostanow ił d o ­ konać wizji lokalnej n a m iejscu zbrodni. R ozpraw a zo stała przerw ana ok. godz. 21.

Trup na torze kolejowym .

Brodnica* W czw artek, 31 ubm . w godzinach ran n y c h p rzechodnie znaleźli na torze kolejow ym niedaleko za p rz e ­ jazdem Niskie Brodno zm asakrow ane zw łoki. Z aw iadom ione o w ypadku w ładze kolejowe i policyjne w krótce n a m iejscu wszczęły dochodzenia. W idok o k r o p n y ! Głowa d e n a ta z ro ztrza sk an ą czaszką tak , że mózg w ypłynął, ciało p rz e ­ połow ione i w nętrzności na w ierzchu, nogi p o przecinane.

Tożsam ości d e n a ta nie m ożna ustalić, gdyż nie znalezio­

no w u b ra n iu żadnych dokum entów . S trzępy ciała p rze n ie­

siono do kostnicy szp itala pow iatow ego. D enat liczy około 23 lat. W łosy ciem no blond, ubranie ciem ne w białe paski, koszula szara (sportow a), rów nież w białe paski, płaszcz bronzow y, w ypłow iały.

P rzyczyną w y p ad k u praw dopodobnie to okoliczność, że odbyw ał podróż bez biletu. Przed sta cją B rodnica chciał z pociągu w yskoczyć, co się nie u d a ła i d o sta ł się pod ko ła pociągu.

Staruszka przytrzymana.

Brodnica* Przed kilku dniam i blisko 80*letnia p. W.

z B rodnicy chciała odw iedzić swoje dzieci w Niem czech, składając w tym celu drobne oszczędności. Po u zy sk an iu paszp o rtu u d a ła się w podróż, zab ierając z sobą 123 zł, n a k tó ry ch wywóz nie m iała zezw olenia. Na granicy, nie w ie­

dząc nic o ograniczeniach dew izowych, nie ujaw niła p o sia d a­

nej gotówki, co przy rewizji stw ierdzono. S taru szk ę za trz y ­ m ano i za przekroczenie dewizowe odstaw iono do Bydgoszczy, konfiskując całą gotów kę. Po 2 dniow ym pobyciu w a r e ­ szcie za poręczeniem zo stała w ypuszczona n a wolność i p o ­ w róciła do Brodnicy. O becnie czeka staru szk ę ro zp raw a z a przestępstw o dew izow e.

Wybór burmistrza „został zatwierdzony*

Ś w ieci© * W ybór p. M ieczysława S łabędzkiego z T orunia na b u rm istrza niezawodow ego m iasta Świecia, n a okres la t pięciu, został zatw ierdzony przez odnośne w ładze a d m in istra ­ cyjne. Po złożeniu zaprzysiężenia już w najbliższych dn iach obejm ie now y bu rm istrz urzędow anie z rą k d o ty c h ­ czasowego kom isarycznego b u rm istrza p., dyr. K ęsika; k tó ry w czasie kilkum iesięcznego urzęd o w an ia s ta ra ł się, ile m ógł, dla d obra m ia sta i jego obyw ateli.

N areszcie, po kilku la ta c h doczekało się znow u Swiecie stałego burm istrza; i to po rządach kilku z rzęd u burm istrzów k o m isarycznych i tym czasow ych.

Ochrona lokatorów na Radzie Ministrów.

P. w iceprem jer K w iatkow ski p rzyjął w czoraj delegację stołecznych zrzeszeń kupieckich. Delegacjh p rze d staw iła min. K w iatkow skiem u stanow isko k u p ie c tw a stołecznego w obec now elizacji u sta w y o o c h r o n ie lo k a to r ó w i w y ­ g a ś n ię c ia w sk u te k tego o chrony lo k a li h a n d lo w y c h i przem ysłow ych, stw arzającego dla w ielu placów ek k u p ie ­

ckich duże tru d n o śc i i stra ty .

J a k się dow iadujem y, sp raw a rozciągnięcia z p ow rotem ochrony lokatorów n a lokale handlow e rozw ażana b y ła n a piątkow em posiedzeniu k o m itetu ekonom icznego m in istró w . C zęść c z ło n k ó w k om itetu w ysunąć m iała p ro je k t p r z e ­ d łu ż e n ia o c h r o n y dla tej k ategorji lokali jeszcze na tr z y la ta , z tera jednak, że w łaściciel dom u będzie m ógł p o d ­ w y ż s z y ć k o m o r n e w pierw szym ro k u o 10 p r o c e n t, w następnym o 2 0 , wreszcie w trzecim o 30 pro cen t. Byli je d n a k n a kom itecie i p r z e c iw n ic y tego p ro jek tu , którzy dow odzili, że w obec p o p r a w y k o n ju n k tu r y i znacznego w zm ożenia ru c h u budow lanego pow rót do ram u sta w y o ochronie lok ato ró w byłby niecelow y.

D yskusji w tej spraw ie jeszcze nie ukończono i narazi©

n ie p o w z ię to ż a d n y c h d ecyzyj«

Oszuści w yłudzali tysiące od szukających pracy w e Francji.

W arszaw a* Policja śledcza prow adzi likw idację agon"

tów oszukańczych biur, które żerow ały n a ro b o tn ik a ch poi"

skich, w erbując ich n af n ieistn iejące posady w e F ra n cji. Biu­

r a te p o w stały we F ra n cji z chw ilą, gdy w ładze fra n cu sk ie zaczęły stosow ać o graniczenia w z a tru d n ia n iu obcokrajow ców .

O szukańcze te b ia ra zam ieszczały w prasie ogłoszenia 0 m ożliwości a z y sk a n ia p racy we Francji. Od zg łaszających się pobieran o n a „koszty za w arcia k o n tra k tu i pokrycie in ­ ny ch form alności11 po k ilk a se t fra n k ó w ...

Pracy je d n a k k a n d y d a c i nie otrzym yw ali. A fera t a w y ­ sz ła n a jaw , gdy do w ładz em igracyjnych zaczęły n a p ły w a ć sk arg i oszukiwanych* Część oszustów areszto w an o we F ra n ­ cji. — P ow iadom iona o aferach c e n tra la służby śledczej przy ­ stą p iła do a re szto w a n ia w spólników oszustów w Polsce,

P rzeprow adzono are szto w a n ia w K rakow ie, K ato w icach 1 w W arszaw ie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W pewnej chwili jeden z nLb, ubrawszy się niepostrzeżenie w szaty liturgiczne kapłańskie, wszedł na ambonę, chcąc wygłosie zeń «dla kawału” kazanie, a

Dlatego też w kołach politycznych francuskich wyraża się nadzieję, że niew ątpliw e wzmocnienie sojuszu m iędzy Polską, a Francją, którego wiadomym znakiem jest

kiego pod dostatkiem, jest nawet w bród, byle się tylko do tego odpowiednio zabrać, byle należycie przestawić i dostosować cały ustrój i aparat

lityczne. Byliśmy wszak świadkami, że w ostatnich latach w dniu tym na gmachach publicznych nie wywieszano ani chorągwi nawet. Dzień 15 sierpnia podaiesionu do

ofensywy bolszewickiej nie mógł się ostać i wkrótce zaczął się ogólny odwrót, najpierw na froncie południowym.. Ż wielkim trudem tylko udało się na tym

usposobienie i nastawienie, tam, gdzie nie wahano się dla doraźnych korzyści partyjnych chwytać się takich środków, jak kradzenie prze­.. ciwnikom głosów przy

ność nieświadomych jeszcze niebezpieczeństwa, aby wykazać gotowość obozu [narodowego i jego siłę do walki z kom unizm em , odbędzie się w dniu Święta Cudu

W niedzielę (dnia 2 bm.) miał się odbyć wiec, zwołany przez Stronnictwo Narodowe, na którym przewidziane były referaty o treści