• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski 1927.06.18, R. 7, nr 70

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski 1927.06.18, R. 7, nr 70"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

____

VUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA

P ią te k Jo la n ty w d . S o b o ta M a rk a i M a rc e l.

N ie d z ie la 2 p o S w . G ęrw .

D z iś w sc h ó d sło ń c a o g o d z. 3 ‘15 z a c h 19'58,

J u tro , 3’15 1 9 5 8

D ziś „ k się ży c a „ 2 1 '2 3 7 '4 4A

o g i o » i . p o b i e r a a i ę wi a r a z a C/ gl O SZeni a mm. (J i a m. ) 1 0 g r , a a r a k l a my a a

» t r . 3 4 a m. w wi a d o mo ś c i a c h p o t o c z n y c h 3 0 gra a p l a r w- a z e j a t r . 5 0 g r . R a b a t a u d z i e l a a i e p r z y c z g a t e m o g ł a -

• z a n i u . . Gt o a Wą b r z a a f c i " wy c h o d z i t r z y r a z y t y g o d n . i t o w p o n i e d z i a ł e k , ś r o d ę i p i ę t e k . S k r z y n k a p o c z t a - w a 2 3 . R e d a k c j e i a d mi n i i t r a c j a u l . Mi c k i e wi c z a t l T e l e f o n 8 0 . K o n t o c r e k n we P . K . O. P o z n a ń 2 0 4 , 2 5 2 . we k » ^ « d . mi e s i q c u U I J Oa h t a d -

r DCBAr z e o p t & t Ab o m mUm p«m« 2 0 a r

w a Up n Mwi d « h a y « K W wa t n r -

_ _ _ _ _ _ > r s « d « M» i o r » t w a .i ł o l e n i e p r a c y , p r o a r w a a f a k o -

■ a a i k a a H , a t r z y md s c y ma p r a wa t ą d a ń p o z a t e n a ł - a o wy c t d o a U r c a a ń p a s a t y , ł a b s wr o t a a e a y a b a ą a - Z a ( a r s a ) o j f l o we n . r e d a k c j a t d e e d p e w i a d l a a

»

Nr. 70 Wąbrzeźno, sobota 18 czerwca 1927 r. Rok VII

Zlot sokoli w W ąbrzeźnie.

M o c ą u c h w ał w ła d z n a c z e ln y c h „ S o k o ła "

D z ie ln ic y P o m o rsk iej, o d b ę d z ie się w W ą b rze ź n ie w d n iu 3 lip c a b . r. z lo t so k o łó w o k rę g u IV , d o k tó re g o to o k rę g u p rz y n a leż ą g n ia z d a 2 p o w ia ­ tó w , m ia n o w ic ie : to ru ń sk ie g o i w ą b rze sk ie g o .

Z lo ty so k o le u rz ą d z a n e c o ro c zn ie n ie sta n o ­ w ią u ro c z y sto śc i d la je d n o ste k lu b w łasn e j a m ­ b icji je d n o ste k , sto ją c y c h n a c z e le o rg a n iz a c ji „S o ­ k o ła ", le c z są o d z w ie rc ie d len ie m p ra c y w n a sz y c h o k rę g a c h , w y k az a n ie m je d n o ści, sp ra w n o ści i sk u ­ te cz n o ści w y siłk ó w o rg a n iz a c ji so k o le j — sło w e m zd an iem rach u nk u w o b ec o rg an izacji i w o b ec sp o łeczeń stw a. P rzez u rząd zan ie zlotó w „S okół"

p rag n ie p rzek o nać n ao czn ie n asze sp o łeczeństw o o tej sile, k tó ra tk w i w S o k o lstw ie, o d u ch u p a­

trio ty czn y m i k arn o ści i w o g ó le o zn aczen iu je­

go w życiu now o u tw o rzo n eg o p o lsk ieg o p ań stw a.

P rag n ie, by ten szary p tak p rzez zlo t w zb ił się w ysoko — k u sło ńcu . N ie d la sieb ie p rag n ie tak w ysokiego lotu. P rag n ie go d la tej, dla k tó rej p o św ięca całą p racę, d la k tó rej o fiarn ie w szys­

tk ie w y tęża siły , całą en erg ję - d la R zeczyp o s­

p o litej.

S o k o lstw o n asze liczeb n ie ro zro sło się b ar­

dzo zn aczn ie. S am a D zieln ica P o m o rsk a liczy dziś n iem al ty lu czło n k ó w , ilu liczy ł ich b y ły Z w iązek w calem p ań stw ie n iem ieck iem . C zy je­

d n ak liczeb n o ści o d p o w iad a jak o ść? C zy duch sokoli jest ten sam , co b y ł za dni n iew o li? C zy w szyscy sokoli o d czuw ają św ięto ść zak o nu so k o ­ lego ?

N iestety d o ch o d zą głosy, że w iele jest je­

szcze n iedo m ag ań , że n ied om ag an ia w zrastają n iestety w m iarę ro zro stu S okolstw a. N a czem p o leg a zn aczen ie idei sokolej.?

C hce ona zach o w ać ży w o tn o ść, ch ce w ycho ­ w ać n aro do w i zd ro w e fizycznie jed n o stk i, ab y je u czyn ić zd o ln e do w alki, w y m ag ającej dzisiaj n ajw y ższeg o n ap ięcia n erw ó w i m ięśn i, chce u- czynić życie p o n ętn em , b u d zić i u trzy m y w ać w n as do o statn iej chw ili chęć do czynów m ęsk ich , w y k ształcić k arn o ścią in sty n k ta sp o łeczn e, stać się zd ro jem k ry n iczn y m o d ro dzen ia. B rak zd ro ­ w ych i silnych fizy czn ie jed n o stek w ied zie n ieo­

d zo w n ie do ro zk ład u i d eg eneracji p rzy szły ch p o k o leń .

T rzeb a k o n ieczn ie tem u fak tyczn em u d eg e­

n ero w an ia szero k ich w arstw n aro d o w y ch p o ło żyć tam ę, trzeb a o b m y ślić śro d k i ratun k u P o siad a­

m y w S o k o le g o to w ą in sty tu cję, k tó rej celem — w y ch o w an ie fizyczne, p rzeto in sty tu cja ta o b m y­

śla sp o so b y zaintereso w an ia id eą sw o ją osób ró ­ żn ego w ieku i ró żn y ch stan ó w , ab y licząc się n a­

w et z p ew n em i u p rzed zen iam i n ieu zasad n io n e- m i, m o że d ać sp o so b n o ść w szy stk im b ez w y jątk u do ćw iczeń fizy czn y ch , sy stem aty czn y ch i zasto­

so w an y ch do g ru p ludzi ży jący ch w ró żn y ch w a­

ru n k ach .

Z ach o w an ie n aszej rasie siły fizy czn ej i zd ro­

w ia to n iety lko o b o w iązek lu d zk o ści, lecz k w estja n aszej eg zy sten cji n aro d o w ej.

P ro g ram sokoli o p iera się g łó w n ie n a p o stu­

latach w szech stro n n eg o w y ch o w an ia fizycznego m ło dzieży . W y ch o w an ie to, jak pov ’ied zial je­

d en z tw órcó w „S o k o la” czesk ieg o m a w nieść do h arm o n ijn eg o , fizycznego i m o raln eg o rozw oju czło w iek a, u czy n ien ia go zdolniejszym do w alki ży cio w ej i u trw alen ia jego p o d staw m o raln y ch . S taw iając so b ie tak w ysoki cel p rzed oczym a,

„S o k ó ł” p ro w ad zi m ło d zież do sam o k ształcen ia się, do k arn o ści, do p o d p o rząd k o w an ia sw oich in teresó w o so b isty ch w ielk im zad an io m sp o łecz­

nym .

O czy w iście, że w C zech ach sto su n k i są o d ­ m ien n e o d n aszy ch , że id ea so k o la o p ierając się na szero k iej p o d staw ie lu d o w ej stała się sy m b o ­ lem ró w n o ści, w o ln o ści i b raterstw a, sy m b o lem d em o k racji u szlach etn io n ej, k tó rej w C zech ach

n ie p o trzeb o w ała w szczep iać, p o n iew aż tam w in­

nym k ieru n k u z n atury rzeczy n ie m ogło być m ow y.

W y n ik a w ięc z pow yższego, że „S o k ó ł” p o l­

ski jest n ajlep szą szk o łą p rzy m io tó w o b y w atel­

sk ich . B ezw zględny p o słu ch i k arn o ść w szere­

gu, b raterstw o i ró w n o ść, o.to śro d k i, k tó rem i szczytny ten cel on o siąg n ąć p rag n ie. G d y za­

brzm i k o m en d a n aczeln icza, g d y W y d ziały i Z a­

rząd y w y d ad zą ro zk az — jed na ty lk o m yśl p rze­

b ieg a lo tem b ły sk aw icy , jed n o ożyw ia d ru ży n ę p rag n ien ie: w y k o n ać k o m en d y i ro zk azy z n aj­

w ięk szą ścisło ścią. D elib ero w an ie, n am y ślan ie się, k ry ty k o w an ie ro zk azó w jest w ręcz w y k lu czo­

ne, g d y ż p o słu ch d la sw y ch p rzeło żo n y ch jest p ierw szą zasad ą „S o k o ła.”

„b o k ó ł" p rzy jm u je do sw y ch szereg ó w k aż­

dego n iep o szlak o w an eg o P o lak a bez w zględ u na u ro d zen ie i stan o w isk o sp o łeczn e. W sp ó ln y cel i w sp ó lne trud y zb liżają ich do sieb ie i u czą w zajem n eg o szacu n k u , a b rak p rzy w ilei tw orzy z tej ró żn o ro d n ej rzeszy jed n o lite b ratersk im w ęzłem sp o jo n e zastęp y . T ę w ew n ętrzn ą ró w ­ n o ść i b raterstw o u jaw n ia jed na w szy stk im w sp ó l­

n a szata i jed n o m ian o — d ru h a.

M y m usim y m ieć zd ro w eg o d u ch a. S o k ó ł ujnie być k arn y m , u m ie być p o słu szn y m . W o b ec­

nych w aru n k ach p o trzeb a n am w ięcej niż k ied y ­ k o lw iek zd ro w ia i k arn o ści w d ziałan iu b ąd ź oso- bistem , b ąd ź o g ó ln o -sp o łeczn em . I w łaśn ie o rg a­

n izacja „S o k o ła", p rzejęta id eą zd ro w eg o d u ch a w zd ro w em ciele, n ajp ręd zej zd o ła w ytw orzyć szereg i o b y w ateli — P o lak ó w .

K o w e r d a s k a z a n y n a b e z t e r m i n o w e c i ę ż k i e w i ę z i e n i e .

Jak już w o statn im n u m erze „G ło su“ d o n o­

siliśm y, zo stał zab ó jca p o sła W o jk o w a, K o w er­

da sąd zo n y p rzez sąd d o raźn y . Z p o w o d u b ra­

ku m iejsca p o d ajem y ty lk o w yrok, a o p is w n ast n u m erze.

W Y R O K

S ą d d o r a ź n y w s k ł a d z i e : p r z e w o d n i c z ą ­ c y G i m i ń s k i i < v o t a n c i : K o z a k o w s k i i S k a ­ w i ń s k i w I m i e n i u R z e c z y p o s p o l i t e j p o s i a n a w i a B o r y s a K o w e r d ę , o s k a r ż o n e g o z a r t . 4 5 3 k . k > . b i o r ą c p o d u w a g ę a r t . 4 5 3 i 3 6 k . k .

S o w i e t y m o r d u j ą

G d ań sk , 15.6. — Z M oskw y dono»zą, że por.

Janik, o sk arżo n y o rzek o m e szp ieg o stw o n a rzecz P o lsk i i zam ach tero ry sty czn y , zo stał dziś sk aza­

ny n a śm ierć. P o k ilk u g o d zin ach , m im o in ter­

w encji p o lsk ieg o p o selstw a, w y ro k zo stał w y­

k o n an y .

S zczeg ó ły u p ro w ad zenia por. Jan ik a p rzed­

staw iają się jak n astęp u je: K ilk a dni tem u por.

Janik, d łu g o letn i o ficer K o rp u su O ch ro n y P o g ra­

n icza, jech ał k o n n o w zd łu ż g ran icy p o lsk o -so w ie­

ck iej, k tó ra, jak w iad o m o , jest k ręta. P rzeo czy w ­ szy k tó ry ś ze słu p ów g ran iczn y ch , por. Jan ik d o ­ stał się na tery to rju m so w ieck ie, g d zie zo stał p rzy­

ch w y co n y p rzez k rasn o arm iejcó w . W d ro d ze do

Z a k a z ś p i e w a n i a

W zw iązk u z zak azem , w y d any m p rzez p o­

licję g d ań sk ą, k tó ra n ie p o zw o liła o d śp iew ać n a k o n cercie ch ó ru p o lsk ieg o , o d b y w ający m się w sali S to czn i G d ańsk iej. R o ty K o n o p n ick iej, p re­

zes P o lsk iej G ru p y S ejm o w ej dr. M oczyński, za- p ro stesto w ał na p o sied zen iu V o lk stag u p rzeciw zak azo w i p o licy jn em u . P . M oczyński zazn aczy ł, że k o n cert n ie m iał ch arak teru p o lity czn eg o a h y m n R o ta jest ty lk o w sp om n ien iem z czasów w alki z zab o rcam i. N astęp n ie w o stry ch słow ach

N ie b ęd ziem y w ó w czas p atrzeli n a g o rszące p rzy k ład y n iesp o isto ści w n aszem życiu zbm ro- w em , nie b ęd ziem y p atrzeli n a n ieu szan o w an ie w ład z, k tó re stw o rzy liśm y so b ie sam i.

Z d ro w y, a p o słu szn y i k arn y d u ch n au czy ­ w szy n as słu ch ać, w leje w n as też zd o ln ość do ro zk azy w an ia. A zw ycięży ć m usim y, jeżeli żyć ch cem y n ie n a w zór w eg etu jący ch su ch o tn ik ó w , lecz szlak iem lu d zi siln y ch i zdrow ych.

„T rzeb a w ięc h artu , ab y w o b ec g ro b ó w W ciąż się m n o żących nie u g in ać czo ła T rza siły w oli: d o jść do ty ch zasob ó w O to zad an ie, oto cel „S o k o ła".

(Jan K asp ro w icz.) N iech aj ted y o d b y ć się m ający w d n iu 3 lipca r. w W ąb rzeźn ie Z lo t S okoli o k ręg u IV . D ziel­

n icy P o m o rsk iej, k tó ry zg ro m ad zi o k o ło 1000 m ło dzieży p o lsk iej, w y d aje p rzez p o p isy p u b licz­

n e n aszem u sp o łeczeń stw u d o tych czaso w e rezu l­

taty w y siłk ó w sw ej p racy w k ieru n k u w y ch o w a­

n ia fizycznego m łod zieży p o lskiej. N iech aj zlo t ten szczeg ó ln ie tu na k resach Z ach o d n ich z a m i e ­

ni się w p o tężn ą m an ifestację n aro d o w ą d u ch a sokolego, a w ięc p o lsk iej m ocy sp o łeczn ej.

P raca w szęd zie w re. W szęd zie zarząd y i g n iazd o w e g ro n a p rzo d o w n ik ó w z n aczeln ik am i na czele, d o k ład ają u siln y ch starań , by zlo t ten w y p ad ł p o d k ażd y m w zg lęd em jak n ajlep iej.

C zołem ! b.

J. p.

W ąb rzeźn o , w m aju 1927 r.

o r a z p a r . I p . C R o z p o r z ą d z e n i a R a d y M i n i s ­ t r ó w z d n i a ł c z e r w c a 1 9 2 6 r . i a r t . 1 9 c z . I V U s t a w y o s ą d a c h d o r a ź n y c h i n a m o c y a r t . 7 7 5 U . P . K . p o s t a n a w i a B o r y s a , s y n a S o - f r o n j u s z a i A n n y K o w e r d ę s k a z a ć n a p o z b a ­ w i e n i e w s z y s t k i c h p r a w s t a n u i n a b e z t e r m i ­ n o w e c i ę ż k i e w i ę z i e n i e .

J e d n o c z e ś n i e s ą d p o s t a n o w i ł z a p c ś r e d n i c t w o m m i n i s t r a s p r a w i e d l i w o ś c i w y s t ą p i ć d o ł a s k i P r e z y d e n t a R z e c z y p o s p o l i t e j o z m n i e j s z e n i e o r z e c z o n e j k a r y K o w e r d z i e n a 1 5 l a t c i ę ż k i e g o w i ę z i e n i a .

o f i c e r a p o l s k i e g o .

M ińska, d o k ąd w iezio n y d rezy n ą, zd arzy ł się w y­

p ad ek . D rezy n a zo stała ro zb ita a czło n ek czerez- w yczajki, n iejak i O ch m ań sk i, i k iero w ca d rezy ­ ny p o n ieśli śm ierć. Ż o łn ieize esk o rtu jący i por.

Jan ik zo stali k o n tu zjo w ani. W sk u tek p o w y ższe­

go por. Janik o sk arżo n y zo stał przez w ładze so­

w ieck ie o d o k o n an ie zam ach u na O ch m ań sk ieg o i p rzekro czen ie g ran icy w celach szp ieg o stw a.

W szelk ie staran ia w ład z p o lsk ich nie o d n io ­ sły sk u tku . B ezp od staw n e o sk arżen ie p o słu ży ło w ład zo m so w ieck im do w y d an ia jed neg o w y ro ku w ięcej. P or, Jan ik p o m im o siln ej in terw en cji p o ­ selstw a p o lsk ieg o zo stał ro zstrzelan y .

R o t y w G d a ń s k u .

sk ry ty k o w ał śro d k i zap o b ieg aw cze zasto so w an e p rzez p o licję g d ań sk ą, k tó ra p rzy słała zu p ełn ie n iep o trzeb n ie aż stu p o licjan tó w . T ak a siła d y ­ żu ro w ała w o b ec zu p ełn ie p o k o jo w o n astro jo n y ch g o ści.

P o stęp o w an ie policji g d ań sk iej w zn ieciło w iel­

k ie o b u rzen ie w tu tejszy ch k o łach p o lsk ich , k tó­

re d o m agają się in terw en cji o d p o w ied n ich czy n ­ n ik ó w w o b ec p ro w o kacy jn eg o p o stęp o w an ia w ładz, W . M iasta.

(2)

Uroczystości Słowackiego w Pa

Elwhumacj* prochów

Paryż UTSRQPONMLKJIHGFEDCBA14.6. — Przed godziną 8 rano doko­

nano w ub. w torek ekshum acji prochów Julju- sza Słow ackiego na cm entarzu M ontm artre.

O djęto zbutw iałe w ieko częściam i, w ydoby­

to na płótno rękam i prochy i kości. C zaszka nieuszkodzona, pozostał na niej dziw nie bujny pukiel w łosów .

Po dokon aniu pom iarów czaszki przełożono szczątki do trum ny hebanow ej.

N a uroczystości byli obecni: am basador C hła­

pow ski, konsul generalny b. m in. T argow ski, Prezydjum kom itetu oraz przedstaw iciele litera­

tury z W arszaw y pp. L echoń i O r-O t.

Uroczystości żałobne.

Paryż, 16.6 — U roczystości dzisiejsze roz­

poczęło nabożeństw o żałobne przy zw łokach w kościele M isji Polskiej A som ption, odpraw ione w obecności (am basadora C hłapow skiego, kardy­

nała D ubois, przedstaw iciela prezydenta D oum er- gue‘a, ciała dyplom atycznego, gabinetu m inistrów i delegacji z kraju i w ychodżtw a.

Po nabożeństw ie rozw inął się pochód żałob­

ny, którego w óz. zaprzężony w białe konie, po­

przedzony 30 sztandaram i, otoczony był w ielu szeregam i m łodzieży i dzieci.

Nungesser i Coli odnalezieni?

L ondyn, 15. 6. A gencja R eutera donosi, iż w edług nieurzędow ych w iadom ości z Q uebec, lo tnicy N ungesser i C oli zostali odnalezieni żyw i i cali na północ od rzeki Saguenay.

Paryż. A gencja H avasa podając depesze z L ondynu, donoszące z w szelkiem i zastrzeże­

niam i, że lotnicy N ungesser i C oli odnalezieni zostali żyw i w Q uebec, dorzuca, iż w edług agencji R eutera, jest rzeczą niepraw dopodobną, aby ra­

Krótkie wiadomości telegraficzne.

Podobno podpisanie um ow y pożyczkow ej m a nastąpić niebaw em . Ponoś m am y otrzym ać 60 000000 dolarów , kurs em isyjny m a być 92 za 100 oprocentow anie 7, pożyczka m a być udzielona nam na 35 lat. U m ow a przew iduje zużytkow a­

nie pożyczki na: zakup złota, pow iększenie fun­

duszu żelaznego B anku Polskiego oraz w ykup banknotów . W zw iązku z pożyczką m usi być zm ieniony statut B anku Polskiego.

*

P. Prezydent .R zeczypospolitej Polskiej udzie­

lił exequator p. H enrykow i Suchow iakow i, kon­

sulow i honorow em u B elgji na obszar w ojew ództw poznańskiego i pom orskiego, z w yjątkiem starostw : puckiego, w ejherow skiego, kartuskiego koście- rzyńskiego i m orskiego z siedzibą w Poznaniu.

R ów nocześnie P. P rezydent R zeczypospolitej P ol­

skiej udzielił exequatur p. V alcke, konsulow i B elgji na obszar starostw : puckiego, w ejherow ­ skiego, kartuskiego, kościerzyńskiego i m orskiego z siedzibą w G dańsku.

Prem jer m arszałek Piłsudski zaakceptow ał * już projekt dekretu Prezydenta R zeczypospolitej o zw ołaniu ‘nadzw yczajnej sesji Sejm u na dzień 20 bm . D ekret ten został w ciągu tegoż dnia p o d p isa n y p rz e z Prezydenta R zeczypo­

spolitej.

W dniu 26. czerw ca przybyw a do Poznania Prezydent R zplitej M ościcki, celem w zięcia udzia­

łu w kongresie pożarnictw a polskiego i zw iedze­

nia w ystaw y przeciw poźarniczej.

*

W G rodzisku pod W arszaw ą w czasie sprze­

czki oblał gorącym barszczem dozorcę w ięzienia

J. Eks. Najprz. Ks.

W piątek 10-go czerw ca przeryw a N ajdostoj­

niejszy A rcypasterz od początku m aja przepro­

w adzaną w izytację, aby udać się do Pelplina na św ięcenie neopresbyterów .

N iestrudzony natychm iast w raca do przer­

w anej pracy w izytacyjnej i już o 6 staje w L ipni­

cy. O d przeszło 300 lat L ipnica nie m iała ni kościoła ni księdza. Próby odbudow ania K ościo­

ła spełzały na niczem . A ż dopiero w odrodzo­

nej Polsce pragnienia i starania O jców urzeczy­

w istniają się — i to dzięki głów nie p. Francisz­

kowi Wrzesińskiemu.

O kazyjnie w spom inał p. Fr. W rzesiński, że m yśl odbudow ania kościółka nurtow ała w nim od daw na. G dy Polska zm artw ychw stała i trudno ści zniknęły, daw na jego m yśl skrystalizow ała się w skrom nym w pierw planie w ybudow ania kapli­

cy, by choć tylko perjodyczne odpraw iać się m o­

gły nabożeństw a. Pow stające przeszkody i tru­

dności nie zniechęciły, raczej podniecały i kaza­

ły rozszerzać pierw otny plan tak, że z planu ka­

plicy w yrastał i rozszerzał się plan — w ybudow a­

nia kościółka i uzyskanie osobnego duszpasterza.

Z agrzany w zniosłą m yślą p. Fr. W rzesiński — •

źu.

Pochód przeszedł przez plac Z gody i pole E lizejskie, w yglądając z daleka jak biała am aran­

tow a w stęga.

Przed am basadą relikw ie w zięli na ram iona artyści, literacy i m łodzież, i przenieśli je do sa­

lonu am basady, zam ienionego na kaplicę, obitą kirem i pełną zieleni, gdzie przed trum ną, zło­

żoną na katafalku, defilow ały przez całe popo­

łudnie aż do w ieczora tłum y. Straż honorow ą przy trum ie pełnili studenci, skauci, oficerow ie i sokoli.

Przesiesienie trumny na statek.

Paryż 14.6 — Podczas żałobnej uroczystości i przeniesienia zw łok z cm entarza M ontm artre do kościoła A ssom ption na Faubourg St. H onore i po nabożeństw ie napływ publiczności przez cały dzień był ogrom ny i nieustanny aż do o- jatniej chw ili.

O godz. 8 w iecz. am basador C hłapow ski że­

gnając zw łoki na progu dom u w ypow iedział m o­

w ę ku czci Słow ackiego.

Przedstaw iciele am basady, prasy i w ychodż­

tw a tudzież kom itet w kom plecie tow arzyszą do C herbourgu zw łokom , które dziś statek „W isła"

poniesie, jako drogie relikw ie do Polski.

kiety, zauw ażone na północ od rzeki Saguenay, m ogły być w ypuszczone przez N ungessera. W e­

dług tw ierdzenia m iejscow ego leśniczego, rakiety te w ypuszczone zostały przez ekspedycje, prze­

prow adzające w tych okolicach studja topografi­

czne. T ern niem niej w ładze postanow iły prow a­

dzić poszukiw ania dopóki w szelkie w ątpliw oś c nie zostaną rozproszone.

w ięzień K arpiński. W skutek tego faktu nastąpił bunt w ięźniów , którym starał się pom óc tłum z zew nątrz w liczbie około 1000 osób. Policja za­

prow adziła porządek.

*

Jak się dow iadujem y, została zdecydow ana przez czynniki rządow e reorganizacja K as C ho­

rych na K asy U bezpieczeń Społecznych.

W zw iązku z tern, rada m inistrów uchw aliła przedłużenie kadencji do K as C horych do dnia 31 grudnia 1928 r.

M inisterjum spraw w ew nętrznych zatw ierdzi­

ło w ybory do rady m iejskiej w W arszaw ie, od­

rzucając tem sam em protesty zgłoszone przez listy 7 i 10.

*

W zw iązku z zapow iedzią w iceprem jera B artla podw yższenia płac urzędniczych do 25 proc, po­

bieranych w edług skali z czasów m inistra skarbu Z dziechow skiego. podjęte zostały w departam en­

cie budżetow ym prace na tem at zredagow ania projektu ustaw y, któryby pow iększał potrzebne na ten cel kredyty budżetow e. P rojekt ustaw y zostanie w niesiony na nadchodzącej sesji letniej.

*

W spraw ie tw ierdz niem ieckich na W scho­

dzie osiągnięto w czoraj kom prom is.

N iem cy zgodziły się na przeprow adzenie kontroli burzenia fortyfikacyj jednak przez dele­

gata państw a neutralnego.

W zam ian za to nastąpić m a redukcja w ojsk okupacyjnych w N adrenji.

Biskup w Lipnicy.

um iał zachęcić i zainteresow ać także sąsiadów i dalsze koła. B yły składki ofiarne z obrębu parafji i okolicy — i W ydział Pow iatow y daw ał zasiłki, — lecz dew aluacja osłabiała te serc ofia­

ry. T o też najw iększy ciężar ofiar i trosk spa­

dał na p. Fr. W rzesińskiego, który ponosił prze­

ogrom ny ciężar kłopotów finansow ych i św iadczeń w naturze. B ez przesady tedy m ożna i trzeba uznać, że p. Fr. W rzesiński najw iększą cześć nietylko kłopotów i zabiegów , lecz też pie­

niężnych ofiar i św iadczeń ponosił. T oteż bez ujm y dla innych ofiarodaw ców tw ierdzić m oże­

m y i m usim y, iż p. W rzesiński nie tylko duszą był przedsięw zięcia, lecz w przeogrom nej m ierze w łaściw ym fundatorem now ego D om u B ożego.

W ielki to był tryum f dla niego i dla parafji, gdy zdołano dokończyć zbożne dzieło — prosić N ajprzew ielebniejszą w ładzę B iskupią o pośw ię­

cenie Przybytku B ożego i w yznaczenie osobnego duszpasterza.

N ajprzew . W ładza B iskupia dała polecenie pośw ięcenia K ościółka proboszczow i golubskie- m u, a niebaw em przeznaczyła osobnego duszpa­

sterza w osobie ks. M arcina K ow nackiego. O d­

tąd rozpoczyna się żyw a praca duszpasterska.

G orliw y kapłan św ietny kaznodzieja ściąga do św iątyni nie tylko w łaściw ych parafjan, lecz też m ieszkańców pobliskich osad, do sąsiedzkich pa­

rafji należących. P rzepełnia się K ościółek i w uroczystsze św ięta praw ie już za m ałym się okazuje.

N ow y duszpasterz um ie tchnąć zapał w ser­

ca taki, że m nożą się ofiary na spraw ienie po­

trzebnych przyborów kościelnych i stopniow e u- piększanie D om u B ożego.

L ecz nie tylko praca duszpasterska w re, za­

pał i ochoczość przynosi się też na pracę spo­

łeczną, w której pow ażną działalność w ykonuje p. Fr W rzesiński w raz z p. nauczycielem K . — tak w K ółku R olniczem , jak też w Stow . M ło­

dzieży. Przepięknie uw ydatnił się ten zespół pracy kościelnej, społecznej i szkolnej w dniu uroczystego przyjęcia JE . N ajdostojniejszego A r- cypasterza.

Piękna bram a tryum falna już na granicy pa­

rafji m artw ym , a jednak w ym ow nym głosem w i­

tała A rcypasterza. N apisy na innych bram ach dają w yraz m iłości, w dzięczności i zaufania, a rów nież przekonania, że przez ręce N ajdostojniej­

szego Ą rcypasterza spłyną na całą parafję stru­

m ienie łask i błogosław ieństw a. N a sam ym w stępie w ita chór dzieci szkolnych przepiękną pieśnią a potem dw ie dziew czynki w itają A rcy­

pasterza pięknem i w ierszykam i, które w ygłaszają nietylko popraw nie, lecz z głębokiem zrozum ie­

niem i odczuciem .

Potem w im ieniu parafjan i T ow arzystw w ita J. E kscelencję p. Fr. W rzesiński, który w spom i­

na dzieje budow y now ego kościółka przypom ina radość parafji, gdy Przybytek B oży został pośw ię­

cony i gdy parafja otrzym ała w łasnego duszpaste­

rza, a podkreśla, że dzisiejsza uroczystość spotę­

gow ała tę radość do najw yższego stopnia. Prosi o błogosław ieństw o dla w szystkich stanów i w no­

si okrzyk „niech źyje”, który grom kim głosem liczni zebrani pow tarzają. K s. B iskup serdecznie dziękuje. R usza piękny, uporządkow any pochód procesjonalny do kościoła, w którym kroczą T o­

w arzystw a: R olnicze, K olejarzy, M łodzieży M ę­

skiej i Ż eńskiej — Straży Pożarnej — i D ziatw a Szkolna.

Przem iłe w rażenie w yw ołały dziew czynki i chłopczyki w strojach krakow skich. L iczny szereg dziew czynek w bieli z szarfam i w kolo­

rach biskupich sypie pod stopy dostojnika K o­

ścioła kw iatki.

W kraczającego do kościoła w ita chór, który bardzo udatnie i popraw nie w ykonuje liturgicz­

nie przepisaną antyfonę „E cce Sacerdos M agnus

oto K apłan W ielki".

Po odpraw ieniu przepisanych m odłów w ita m iejscow y duszpasterz w im ieniu sw ojem i całej parafji A rcypasterza głęboko ujętą, przepojoną uczuciam i serdecznej m iłości, głębokiej w dzięcz­

ności i szczerego zaufania m ow ą, na którą Jego E kselencja rów nież serdecznie odpow iada i tłó- m aczy zebranym cel sw ego przybycia. Po pro­

cesji żałobnej i błogosław ieństw ie N ajśw . Sakra­

m entem nastąpiła krótka przerw a, po której od­

była się katechizacja dzieci szkolnych. N auczy­

cielstw o dało dow ód gruntow nęj i pilnej pracy, a dzieci dow ód pilności i zrozum ienia praw d w iary św . W ynik egzam inu nazw ać m ożna bar­

dzo dobrym .

W ieczorem złożyły szkoły i tow arzystw a hołd A rcypasterzow i. Ślicznie deklam ow ały dzie­

ci, popraw nie i ze zrozum ieniem w ykonyw ały dzieci i chóry tow arzystw piękne pieśni.

U rozm aiciły ow ację piękne ognie sztuczne.

C ałość w ypadła w prost św ietnie dzięki gorliw ej w spółpracy szkół i tow arzystw , a nad w szystkie- m i urządzeniam i uroczystościow em i górow ał w yż­

szy nastrój ducha. O dczuw ało się tam na każ­

dym kroku w yższy poziom duchow y, w yższą kulturę, która w szystko podnosiła w ysoko ponad przeciętność, co też A rcypasterz zaraz odczuł i ponow nie ze szczerem , gorącem uznaniem podnosił.

O dczuw ało się, że tam w re um iejętna praca od szeregu lat, że tam rozbudzono zapał dla do­

brej spraw y już daw no. A jeżeli dopytujesz się, kto to w ykrzesał szczere chęci, kto pobudzał od daw na um ysły i serca, w yliczą ci szereg chętnych w spółpracow ników tow arzystw , z uznaniem pod­

kreślą ochoczą i czynną działalność nauczyciel­

stw a. Podniosą z w ielkiem uznaniem gorliw ą pra­

cę duszpasterza, która ożyw czem tchnieniem pod­

nieca dusze do lotu na w yżyny, — lecz w końcu znów zaznaczą, że duszą pracy społeczno-kultu ­ ralnej jest p. Fr. W rzesiński, który nie szczędzi ni czasu, ni środków m aterjalnych, by pchnąć tę pracę zbożną zaw sze dalej naprzód i w pro­

w adzać ją na coraz w yższy poziom . Przyznają też w szyscy, że p. Fr W rzesiński nie m ógłby ty­

le pośw ięcać się zbożnej pracy społecznej, gdy­

by nie m iał tak dzielnej m ałżonki, która go um ie doskonale zastąpić w jego osobistych spraw ach gospodarczych a która też ochoczo przyczyniała się do zbożnego dzieła budow y i urządzenia kościółka. T oteż słusznie spotkał Państw o W rze­

sińskich zasłużony zaszczyt, iż A rcypasterz ra­

czył ich odw iedzić i pobłogosław ić ich pracom . N astępnego dnia niedzielnego A rcypasterz udzielał św . Sakram entu B ierzm ow ania,

Cytaty

Powiązane dokumenty

W każdym bądź razie, okazało się wówczas, że pierw szy krok wodza Demokracji Narodowej na „m alinowej dróżce” u- gody w stosunku do rządu rosyjskiego zakończył się

IS1 Hotel pod .Białym Orłem* najpiękniejsza blondyn* a Ameryki LUIS Moran i bohater .W schodu Słońca* GEORGE O'BRIEN. zania tancerki

wrzasła Zawalina i poczęła się spieszyć, aby męża uprzedzić w wysiadaniu, lecz za wiele na ­ raz było ciężaru na jedną stronę bryki: po wilgotnej i ślizgiej ziemi,

Ręczniki lniane adamaszkowe pościelowe: w kratki w dobrym. gatunku cena

W razie niepogody,takowa zabawa odbędzie się na drugą niedzielę, dnia 23 czerwca. W sobotę, dnia £5

śniewski Hilary robotnik parter (prawo) Siekierska Rozaija wdowa i piętro (lewo). L

[r]

ją psychiki Ziem Zach., jeżeli nie m ogą pojąć rozum ow ania, niech w pierw się dokładniej in­.. form ują, niech z&amp; dadzą sobie szczery