• Nie Znaleziono Wyników

Druga inflacja polska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Druga inflacja polska"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie

Druga inflacja polska

Praca prof. Taylora pod tym tytułem została omówiona przez prof. A. Krzyżanowskiego w numerze 4 „Ruchu" z 1926 roku w sposób zupełnie swoisty. Prof. Krzyżanowski wyszedł tylko z faktu omawiania książki prof. Taylora, ale cały swój artykuł poświęcił polemice z Dr. F. Młynarskim. W polemice tej prof. Krzyżanowski starał się nawiązać najbliższą nić między swojemi poglądami a poglądami prof. Taylora, ale zrobił to w sposób taki, że pod pozorem tej wspólności poglądów właś­ ciwie rozwinął poglądy własne, których w pracy prof. Taylora nie znajdujemy zupełnie, czego przytem prof. Krzyżanowski wcale nie zaznaczył.

Tymczasem praca prof. Taylora zasługuje na to, by trak­ tować ją jako zupełnie zakończony sam w sobie pogląd na jedno z najważniejszych zagadnień naszego odnowionego bytu pań­ stwowego: na naszą politykę walutową w ciągu 1924, 25 i 26 roku.

Z tego rozpatrywana stanowiska praca prof. Taylora jest dalszym ciągiem poprzedniej jego pracy pod tytułem „Inflacja polska". Ta ostatnia jest rozprawą zasadniczą i utrzy­ maną jest w typie rozprawy o charakterze jednolitym nauko­ wym. W pracy „Druga inflacja polska" autor odstępuje nieco od typu rozprawy naukowej, gdyż znajdujemy w niej sporo ele­ mentu publicystycznego. Element ten najbardziej jest widocz­ nym w dwóch rozdziałach poświęconych refleksjom pozama-chowym. Natomiast ostatni rozdział, najobszerniejszy, jest utrzymany całkowicie w typie dociekania czysto naukowego.

Charakter analizy naukowej, a nie publicystyki, mają rów­ nież rozdziały pracy prof. Taylora poświęcone omówieniu po­ łożenia, jakie się wytworzyło z końcem 1925 roku. Wbrew rozpowszechnionej wówczas, to jest w końcu 1925 roku, opinji, prof. Taylor stwierdza (str. 7), że „reforma walutowa z 1924 r.

(2)

Druga inflacja polska 105*

była wielkiem dziełem, które uratowało Polskę od nieuniknio­ nej katastrofy, nie tylko gospodarczej, lecz i politycznej i po­ stawiło niewzruszone zdrowe podstawy pod rozwój życia pań­ stwowego i ekonomicznego Polski". Reforma walutowa zda­ niem prof. Taylora (str. 10) „była wielkiem dziełem na ogół udanem, z którego społeczeństwo polskie może być dumne. Można i należy ją udoskonalić, lecz nie wolno jej zasad nad-wyrężać, ani przekreślać jej zasług".

„Zło największe mówi prof. Taylor (str. 6), leży obecnie (w końcu 1925 r.) w owym defetyzmie, który ogarnął szerokie koła społeczeństwa, a w krytyce swojej przekreśla wszystko, co dotychczas dobrego zostało dokonanem".

Z powyższych cytat staje się widocznem, że pomiędzy po­ glądami prof. Taylora, a prof. Krzyżanowskiego leży bardzo głęboka różnica. Ten ostatni bowiem cytat tych nigdy by nie podpisał. Różnice poglądów tych dwóch naszych profesorów nie na tem zresztą wcale się kończą.

Osobny rozdział przy omawianiu sytuacji w końcu 1925 r. poświęcił prof. Taylor omówieniu błędów mojej polityki go­ spodarczej. W poglądach swoich na ten temat prof. Taylor zaj­ muje również jak i w innych wielu sprawach swoje własne sta­ nowisko, znacznie odbiegające od utartych poglądów.

Wbrew kursującej opinji prof. Taylor nie uważa za błąd mojej polityki celnej z 1924 r., gdyż uznaje, że ówczesne dąże­ nie moje do potanienia produkcji było słuszne. Ale za błąd uważa prof. Taylor, że nie poszedłem w tej dziedzinie tak da­ leko, jak należało, gdyż okazałem się zbyt kompromisowym w dziedzinie potanienia pracy i kapitału, jako najważniejszych czynników produkcji. Zarzuca mnie przeto, że nie poszedłem na przedłużanie dnia pracy i że nie znalazłem skutecznych spo­ sobów oddziaływania na potanienie kredytu. Zdaniem prof. Taylora moja polityka bankowa była obliczona w skutkach na zbyt daleką metę. Należałoby podług niego natychmiast unie­ możliwić prawnie istnienia ogromnej różnicy w bankach między oprocentowaniem wkładów z jednej, a pożyczek z drugiej strony, co by zmusiło banki do fuzyj i likwidacji już w roku 1924 i co by musiało skutecznie wpłynąć na zwiększe­ nie gromadzenia oszczędności z jednej strony, a potanienia kredytu z drugiej. Jednocześnie autor stawia zarzut polityce Banku Polskiego, że przez udzielanie bankom kredytu i tolero­ wanie ogromnej różnicy w stopie płaconej za lokaty, a pobiera­ nej za kredyty. Bank Polski źle się przysłużył sytuacji gospo­ darczej.

(3)

Co do polityki bankowej, przyznaję dużo racji profesorowi Taylorowi, gdyż poglądy jego podzielałem i nieraz sam wy­ powiadałem. Byłem jednak co do nich na ogół odosobniony i sku­ tecznie wpływać na dany wówczas stan rzeczy nie mogłem.

Prof. Taylor wypowiedział swoje myśli na ten temat już po mojem ustąpieniu. Są to myśli bardzo cenne i żałuje, że nie mogłem się z niemi wcześniej zapoznać — widział bym bowiem w nich znaczną dla siebie podporę. Musze zaznaczyć, że w ciągu całego 1924 i 1925 roku przedstawiciele sfer banko­ wych stale dowodzili, że groziłaby im ruina, w razie wywarcia na nich przez rząd nacisku w myśl zupełnie zdrowej, wyżej wymienionej tezy, którą stawia prof. Taylor i którą stale wy­ znawałem.

Prócz polityki bankowej krytykuje prof. Taylor nadmierne udzielanie kredytów z Banku Gospodarstwa Krajowego i Rol­ nego, w czem stoi również na gruncie zupełnie odbiegającym od utartej w swoim czasie opinji, która kredyty te popierała i o nie się u rządu dopominała.

Dalej krytykuje prof. Taylor rozdęcie budżetu na 1925 rok oraz nadmierną emisję biletów zdawkowych. Co do bilonu i bi­ letów zdawkowych prof. Taylor stanął na tym gruncie, że norma ustawowa 12 złotych na osobę ogólnej ludności państwa była za wysoka i że należało ją obniżyć do 200 milionów ogó­ łem. Z tego względu prof. Taylor uważa za błąd, że emisja ta przy mnie doszła do 383 milionów, ale nie mniej silnie potępia on i ubolewa, że za Ministra Zdziechowskiego doszła ona do 433 milionów, a za ministra Klarnera do 459 milionów (str. 124). W nadmiernej emisji biletów dokonywanej przez Ministrów Zdziechowskiego i Klarnera widzi on przyczynę, że nie mogli oni powstrzymać spadku złotego, którego kurs mógł się i po­ winien był w 1926 r. zdaniem prof. Taylora poprawić, gdyby była prowadzona odpowiednia polityka walutowa.

Najcenniejszą treścią pracy prof. Taylora jest wyjaśnienie przyczyny zasadniczej i podstawowej załamania się kursu zło­ tego. Zdaniem jego „wysokie ceny zachwiały złotym" (str. 33). Jako najważniejszy sposób powstrzymania wzrostu cen uważa autor zmniejszenie emisji znaków pieniężnych. Wbrew po­ wszechnej opinii dowodzi on, że znaków tych już w 1924 roku mieliśmy za dużo.

W ostatnim rozdziale swojej pracy prof. Taylor podaje szereg tablic, w których uwidocznia, że już poczynając od września 1924 roku wskaźnik cen u nas był wyższy niż w Sta­ nach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Tezę autora, że „od października 1924 roku mamy do czynienia z inflacją

(4)

właści-Druga inflacja polska 107*

wą" (str. 126) uważam za najbardziej zasadniczą i podstawową dla całej jego pracy. Twierdzenie to podtrzymuje autor i roz­ wija w artykule swoim pomieszczonym w zeszycie pierwszym „Ruchu" w 1927 r. pod tytułem „Przyczyny spadku złotego". Inflację właściwą stwierdza autor już w październiku 1924 roku, gdyż zdaniem jego wtedy ilość pieniądza przewyższyła normę właściwą, a ceny poszły w górę również po nad wy­ prowadzoną przez niego normę. Jako normę ilości pieniądza wyliczył autor na okres, który nastał u nas po reformie walu­ towej 600 miljonów złotych w złocie, w czem uważał, że bilon i bilety zdawkowe nie powinny były przekraczać 200 miljonów złotych. Zdaniem autora, gdyby emisja rządowa nie przekra­ czała 200 miljonów złotych, a rządowa z bankową razem wzięte nie przekroczyły 600 miljonów, to wówczas nie mieli­ byśmy wzrostu drożyzny już od jesieni 1924 i w ciągu całego 1925 r., nie mielibyśmy ujemnego bilansu handlowego, za ten czas, odpływ walut z Banku Polskiego by nie nastąpił a wtedy oczywiście złoty by nie spadł. Powyższe twierdzenie prof. Taylora uważam za tak doniosłą teoretyczną tezę, a pers­ pektywy, które z tezy tej wypływają, są tak przejmujące, że warto się zastanowić od czego zależało i co było potrzebnem, ażeby istotnie zahamować w 1924 roku wzrost drożyzny i osiągnąć dla 1925 zupełnie inne warunki niż te, które tak fa­ talnie zaciążyły.

Ażeby na to pytanie odpowiedzieć zgodnie z teorją prof. Taylora, należy rozpatrzeć się w tablicy, którą on podaje na str. 124. Widzimy, że poczynając od końca września 1924 r., w którym ilość pieniądza była bliską normy 600 miljonów, gdyż wynosiła 591 miljonów, następował nieustanny wzrost obiegu pieniężnego ponad tę normę.

Gdy się mówi o szkodliwym wzroście emisji, ma się po­ wszechnie na myśli 1925 rok i wtedy oczywiście podkreśla się szczególną szkodliwość emisji skarbowej. Ale prof. Taylor uważa, że szkodliwość nadmiernych emisyj zaczęła się już w październiku 1924 roku. Otóż w ciągu ostatniego kwartału 1924 r. ilość bilonu i biletów zdawkowych spadała nieustannie, przyczem w 1925 r. wzrosła ona z początku nieznacznie i nor­ ma 200 miljonów, którą stawia prof. Taylor, nie była przekro­ czona jeszcze w końcu kwietnia i dopiero w końcu maja była ona przekroczona o małą dopiero sumę 7,5 miljonów.

Pokazuje się zatem, że od października 1924 r. aż do maja mieliśmy sytuację walutową, w której ilość bilonu i biletów skarbowych czyli emisja rządowa trzymały się w granicach nietylko znacznie mniejszych od ustawowych, ale w granicach

(5)

niższych, niż norma, którą uznaje za nieszkodliwą autor pracy: o „Drugiej inflacji Polskiej". Ale jednak w ciągu tych całych 7 miesięcy mieliśmy, zdaniem autora, inflację właściwą, która była przyczyną wzrostu cen. Kto przeto był winowajcą tego smutnego i decydującego dla całego dalszego ujemnego biegu spraw stanu rzeczy? Oczywiście, że ten, kto emisję w ciągu tych 7 miesięcy forsował ponad normy prof. Taylora, to jest Bank Polski. Autor wniosek ten sam wyprowadza, gdyż wo-góle wyraźnie krytykuje politykę Banku Polskiego i to w paru miejscach swojej książki, zarzucając Bankowi, że na drogę zmniejszenia swojej emisji bankowej, poczynając od paździer­ nika 1924 r. nie poszedł. Ale autor trochę osłabia odpowie­ dzialność Banku Polskiego, uważając, że polityka bilonowa rządu utrudniała rolę Banku. Pod tym względem autor nie przeanalizował dostatecznie cyfr, które sam przytoczył.

Od lipca 1924 r. do końca 1924 r. rząd stosował wyraźną deflację skarbową, a Bank Polski stosował silną inflację wła­ sną. Od stycznia 1925 r. do maja emisja skarbowa stała poniżej normy postawionej przez prof. Taylora, a emisja Banku stała wciąż powyżej tej normy.

W oświetleniu tych faktów warto się zastanowić, jak po­ winny się były ułożyć nasze stosunki, gdyby Bank Polski po­ stępował zgodnie z teorją prof. Taylora i utrzymał swoją emi­ sje w normie, zamiast stosować inflację w ciągu długich mie­ sięcy po październiku 1924 roku.

Zgodnie z teorją prof. Taylora wówczas drożyzna utrzy­ mana byłaby na poziomie odpowiadającym końcowi sierpnia 1924 roku. Byłby to stan zbawienny dla całego następnego 1925 roku. Przy takim bowiem stanie rzeczy nietylko nie było­ by ujemnego bilansu handlowego i upływu walut z Banku, o czem jest przekonany prof. Taylor i co sam zaznacza, ale, co niemniej jest ważne, wydatki nasze budżetowe, które zdaniem autora w 1925 r. były zbyt wielkie i które pociągnęły za sobą nadmierną emisje skarbową, byłyby o wiele mniejsze, gdyż przy tańszych towarach i mniejszym wskaźniku drożyźnia-nym wszystkie pozycje budżetowe, jak pensje urzędnicze, kupno materiałów i inne wyrażałyby się w mniejszych su­ mach złotych. Jeżeli przeliczymy cyfry, które autor podaje co do przewyżek, jakie nastąpiły we wskaźniku ogólnym drożyź-nianym (str. 120), poczynając od października 1924 i staniemy na tym gruncie, że przy odpowiedniej polityce Banku Polskiego antyinflacyjnej, stosowanej już w 1924 roku, podniesienie się wskaźników nie powinno było wcale nastąpić, to okazałoby się, że spowodowałoby to zmniejszenie wydatków budżetu

(6)

Druga inflacja polska 109*

państwowego, odpowiadające utrzymaniu się wskaźnika ogól­ nego cen na niższym poziomie, coby się wyraziło dla 1924 roku oszczędnością wydatków około 30 miljonów (jako rezultat zmniejszenia wskaźnika przeciętnie o 6,4% miesięcznie), a dla 1925 roku oszczędnością około 260 miljonów (jako skutek zmniejszenia wskaźnika o 14% miesięcznie).

W razie prowadzenia przez Bank Polski polityki wskazanej przez autora już poczynając od 1924 r., oszczędności budżetowe mogły były dojść do 290 milj. zł. A ponieważ, jak wiadomo, nie­ dobory dochodów budżetow. w 1924 i 1925 r. pokrywane były bilonem i biletami skarbowemi, których emisja doszła skut­ kiem tego w końcu 1925 roku do 433,5 miljonów, więc otrzy­ mujemy stąd wniosek, że w razie zaleconej przez autora poli­ tyki Banku Polskiego, to jest w razie gdyby Bank Polski nie stosował inflacji banknotowej poczynając od jesieni 1924 roku i wytrwał na tem stanowisku w ciągu 1925 roku, wówczas rząd nie potrzebowałby wcale od wiosny do końca 1925 roku prowadzić inflacji skarbowej, gdyż mogąc skutkiem opanowa­ nia drożyzny wydać na potrzeby budżetowe o 290 miljo­ nów mniej, niż to miało miejsce, mógłby emisję skarbową, która doszła do 433 miljonów w końcu 1925 r. utrzymać na poziomie o 290 mniejszym, czyli 143 miljonów, a więc na po­ ziomie znacznie niższym od tego, który autor uważa za zupeł­ nie normalny i całkowicie nieszkodliwy.

Taka, konkluzja, która naprasza się jako wynik teorji autora, jest na tyle znamienna i stanowi tak korzystne dla rządu oświetlenie całego kryzysu 1925 roku, że z mej strony powinienbym na skonstatowaniu powyższej konkluzji poprze­ stać. Można bowiem zgadzać się z autorem, że budżet na 1925 rok był za wysoki, że norma ustawowa 12 złotych dla bilonu i biletów była też za wysoką. Ale przecież to, że budżet został wykonany w wysokości 1 844 miljonów złotych, a nie w sumie mniejszej, oraz to, że norma bilonu i biletów, będąc nadmierną, została nietylko osiągniętą, ale i przekroczoną, jest tylko wy­ nikiem tego, że wskaźnik ogólny drożyzny, który na końcu sierpnia wynosił 99,2 (str. 120) i który powinien i zdaniem autora mógł być utrzymany, od początku września szedł jednak stale w górę. Gdyby Bank Polski nie zwiększał nie­ ustannie swojej emisji ponad normę wskazaną przez autora, wskaźnik drożyzny, zdaniem autora, by się zatrzymał na nor­ mie 100. Emisja biletów zdawkowych z 1924 r. i początkach 1925 roku takiej wskazanej dla Banku polityce antyinflacyjnej nietylko nie przeszkadzała, ale nawet w ciągu całego drugiego półrocza 1924 roku do niej dopomagała, gdyż emisja skarbowa

(7)

malała wówczas z miesiąca na miesiąc, a w ciągu pierwszych czterech miesięcy 1925 r. trzymała się ona poniżej normy wskazanej przez autora.

Emisja rządowa poszła powyżej tej normy, a nawet i po­ wyżej normy ustawowej dopiero na skutek ujawnienia się w całej pełni w połowie 1925 roku skutków fatalnej polityki Banku Polskiego, prowadzonej w duchu inflacyjnym już od je­ sieni 1924 roku.

Teorję swoją, co do roli dominującej dla całej polityki finansowej państwa czynnika emisji pieniądza, rozwija autor w artykule „Przyczyny spadku złotego", pomieszczonym w zeszycie 1-szym „Ruchu" za r. b., w którym autor krytykuje poglądy na daną sprawę Dr-ów Młynarskiego i Barańskiego. Tezy swoje autor ustala w sposób następujący: Mówiąc o 1924 i 1925 roku, twierdzi, że „zdaje się nie ulegać wątpliwości, że wzrost ilości pieniądza był przyczyną wysokiego poziomu cen w Polsce" (str. 66). „Za wysoki poziom cen był przyczyną silnego zwiększenia się ujemności bilansu handlowego Polski po wrześniu 1924 roku" (str. 67). „Równolegle rozwijał się i od­ pływ walut Banku Polskiego. Poczynając od sierpnia 1924 r. zapas ich netto zmniejsza się stale" (str. 67).

Spadek złotego objaśnia prof. Taylor w sposób następu­ jący: „Przyczyną zwyżki cen w Polsce był nadmierny wzrost pieniądza, za cenami poszedł ujemny bilans handlowy i odpływ dewiz z Banku Polskiego, a wreszcie i spadek kursu złotego". Do szeregu konsekwencyj, jakie polityka inflacyjna Banku Polskiego z 1924 r. sprowadziła, nie dodaje nigdzie prof. Taylor konsekwencji zupełnie jasnej, która się sama naprasza, miano­ wicie, że za cenami wysokiemi poszedł nietylko ujemny bilans handlowy i odpływ dewiz z Banku, ale i wysoki budżet pań­ stwowy oraz wysoka emisja rządowa bilonu i biletów zdaw­ kowych. Dopiero przy takiem uzupełnieniu nabiera pogląd prof. Taylora na drugą inflację polską całej teoretycznej kon­ sekwencji.

Przy takiem oświetleniu sprawy nie powinienem w ni-czem poddawać w wątpliwości teorji prof. Taylora, gdyż lep­ szej teorji dla tego, co prof. Taylor nazywa „apologetyką", trudno byłoby znaleźć, jeżeli idzie o ocenienie stanowiska rządu w 1924 i 1925 roku. Ale o „apologetykę" ani mnie, ani tym, do których prof. Taylor ten termin stosuje, nie idzie. Gdybym przytem bardzo nalegał na to, że teorja prof. Taylora jest jedynie słuszną i gdybym był jej wiernym wyznawcą i ko­ mentatorem, wiem dobrze, że nikogo z przeciwników swoich bym przez to nie rozbroił, a prof. Taylorowi ubyłoby

(8)

zwo-Druga inflacja polska 1 1 1 *

lenników, co uważałbym za rzecz szkodliwą i dla nauki i dla dobra spraw publicznych. Zasadniczo całkowicie godzę się z prof. Taylorem na to, że Bank Polski powinien był już od jesieni 1924 r. nie zwiększać emisji i kredytów i uznaję, że gdyby tak postępował, mogłoby to wywrzeć bardzo zbawien­ ny wpływ zarówno na zatamowanie zwrostu drożyzny, jak i na zmniejszenie deficytu bilansu handlowego oraz na odpływ zapasu walut z Banku. Ale nie sądzę, by wpływ ten był wy­ starczający, ażeby zupełnie sparaliżować wpływ nieurodzaju, który oddziaływał najsilniej na wzrost cen oraz sparaliżować wpływ na bilans handlowy tych ujemnych czynników, na które zwrócili uwagę Dr. Młynarski i Dr. Barański, których poglądy właśnie prof. Taylor krytykuje.

Autorzy ci zaznaczyli, że na ujemny wynik bilansu han­ dlowego prócz nieurodzaju, wpływały silnie ujemne konjunktu­ ry eksportowe dla Polski, jej izolacja na rynku kredytowym międzynarodowym, wywołana czynnikami zewnętrznie poli-tycznemi oraz ogólne zbytnie natężenie konsumcji, będące wynikiem okresu poinflacyjnego przy przejściu do stabilizo­ wanej waluty. Prof. Taylor uważa, że te wszystkie czynniki byłyby opanowane zupełnie, gdyby tylko emisja stała twardo na równym poziomie. Ale w to właśnie wolno wątpić, tak samo jak wątpię i w to, czy samo utrzymanie emisji na tym twardym poziomie wystarczyłoby dla zredukowania wydat­ ków budżetu państwowego o całą sumę stanowiącą przekro­ czenie przez drożyznę wskaźnika uznanego przez prof. Taylo­ ra za normalny. Że utrzymanie emisji na trwałym poziomie niskiej względnie normy miałoby dodatni wpływ na wszystkie wymienione dziedziny, w to wątpić nie można. Temu też nie przeczą wymienieni przez prof. Taylora Młynarski i Barański. Ale jednocześnie takie utrzymanie emisji i kredytów Banku Polskiego na niskim poziomie wpłynęłoby ujemnie na tempo życia przemysłowego. Że dla kursu złotego miałoby to wielce doniosłe znaczenie i że uratowałoby zapewne ten kurs jego od załamania się w 1925 r., uważam to za najbardziej praw­ dopodobne i dla tego wielce żałować należy, że Bank Polski nietylko na jesieni 1924, ale jeszcze w lutym 1925 r., gdy pisał swoje sprawozdanie z 1924 roku, najmniejszego nie miał poję­ cia o niebezpieczeństwie sytuacji. Nie sposób nie żałować przedewszystkiem tego, że prof. Taylor nie sformułował już wtedy, w końcu 1924 r. i w początkach 1925 r., swoich po­ glądów z należytą wyrazistością.

Ale choć uważam za prawie pewne, iż złoty nie załamałby się wcale, o ileby Bank Polski odrazu w 1924 roku zastosował

(9)

należytą politykę emisyjną i kredytową, jednak sądzę, że nie można negować znaczenia czynników poruszanych przez pp. Młynarskiego i Barańskiego, gdyż te czynniki okazały swój wielki wpływ nietylko u nas, ale w wielu innych krajach, a przedewszystkiem w Niemczech, gdzie pomimo bardzo ujem­ nego bilansu handlowego i ogromnej stosunkowo emisji pie­ niężnej, zarówno bankowej, jak i rządowej, nie nastąpiło zała­ manie się kursu marki, głównie dzięki obfitemu dopływowi kredytów zagranicznych.

Niesłusznie, zdaniem mojem, nazywa prof. Taylor w swo­ jej rozprawie „O przyczynach spadku złotego" Młynarskiego i Barańskiego apologetami polityki Rządu i Banku Polskiego. Trudno być apologetami polityki tych dwóch czynników jedno­ cześnie. Jeżeli dobrą była polityka Banku na jesieni 1924 r. i zimą w początkach 1925 roku, to złą była polityka rządu w 1925 roku. Ale jeżeli złą była polityka Banku Polskiego już od września 1924 r., to za ujemne skutki gospodarki budżeto­ wej i bilonowej w 1925 r. oraz za spadek kursu złotego odpo­ wiedzialność spada zupełnie wystarczająco na sam Bank. Po­ tępienie polityki Banku jest najlepszą apologją rządu.

Nie widzę, by pp. Młynarskiego i Barańskiego można było wogóle uważać za apologetów. Wydali się oni takimi prof. Taylorowi przez porównanie z innymi autorami, którzy w swoim krytycyzmie tego, co się w r. 1924 i 1925 działo, idą za bardzo daleko. Kto w czambuł wszystkiego nie potępia, a szuka przyczyn, nie jest apologetą.

To, że dziś dr. Młynarski jest wiceprezesem Banku Pol­ skiego, a dr. Barański był komisarzem rządu wobec Banku nie dowodzi, jak chce prof. Taylor, by musieli być apologe­ tami Banku. Komisarz rządu często występuje z krytyką Banku i dr. Barański nieraz to czynił. A wiceprezes Banku żadnej odpowiedzialności na mocy ustawy za Bank nie ponosi. Nie zależy mnie na tem, by pp. Młynarskiego i Barań­ skiego brać w obronę przed zarzutami prof. Taylora, ale nie chciałbym, ażeby prof. Taylor niepotrzebnie stawiał barjerę między swojem stanowiskiem a stanowiskiem innych autorów. Wszak prof. Taylor stanął w swojej pracy „Druga inflacja pol­ ska" jako wyraźny zwolennik reformy walutowej z 1924 roku.

Pomiędzy prof. Taylorem a dr. dr. Młynarskim i Barań­ skim jest właśnie to wyraźnie wspólne tło, że oni również da zwolenników tej reformy należą. A wieluż jest zagorzałych jej przeciwników! Jeżeli się stoi tak jak prof. Taylor na gruncie, że „reforma 1924 roku była wielkiem dziełem naogół udanem, z którego społeczeństwo polskie może być dumne", i jeżeli się

(10)

Druga inflacja polska 113*

tak silnie, jak to czyni prof. Taylor, potępia defetyzm, który po spadku kursu złotego nastąpił, to nie można mieć za złe, gdy teorję prof. Taylora o tem, że niski poziom emisji pieniądza jest najskuteczniejszym środkiem walki z drożyzną i z deficy­ tami bilansu handlowego, a dodam: i z deficytami budżetu pań­ stwowego, pragną inni uzupełnić wskazaniem na wielkie zna­ czenie ogólnej psychiki społeczeństwa w kierunku rozszerze­ nia lub zwężenia konsumcji, jak to czyni dr. Barański, lub do­ brych konjunktur eksportowych i dopływu kapitału zagranicz­ nego, jak to czyni Młynarski. Czynniki, które oni podkreślają do słusznie potępianego przez prof. Taylora defetyzmu wcale nie prowadzą, a przeciwnie do skutecznych usiłowań wzmoc­ nienia sytuacji naszej we wszelkich dostępnych dla nas dzie­ dzinach.

Zastrzeżenia, które poczyniłem odnośnie do pracy prof. Taylora „Druga inflacja polska" oraz do uzupełniającego ją artykułu jego „Przyczyny spadku złotego", nie zmieniają ani trochę mojego sądu o dużej wartości, jaką przyznaję zasadni­ czemu stanowisku prof. Taylora.

Co najbardziej jest cennem w tem stanowisku, to zupełnie wyraźna tendencja służenia przedewszystkiem tylko prawdzie. Chcąc utrzymać walutę na kursie stałym, chcąc opano­ wać drożyznę, chcąc dać realne podstawy dla równowagi bud­ żetu, która tylko przy opanowaniu drożyzny jest możliwą, nie ma bardziej słusznego teoretycznie i praktycznie wypróbowa­ nego sposobu, jak utrzymywanie emisji pieniądza na niskim poziomie. Zastój przemysłowy i gospodarczy, który jest wtedy nieunikniony, trzeba umieć mężnie znosić, gdyż zastój ten nie jest wynikiem braku środków obrotowych, jak głosiła nie­ ustannie i natarczywie opinja powszechna, a co właśnie świet­ nie zbija prof. Taylor, a skutkiem przyczyn, tkwiących w głębi naszych stosunków wewnętrznych, jak słabe zdolności pro­ dukcyjne, słaba wytwórczość pracy i brak kapitału. Braków tych, w nas tkwiących, emisją pieniężną nigdy się nie zastąpi. Odpowiednie rozdziały pracy prof. Taylora, poświęcone wy­ świetleniu tych prawd, są doskonałem ich wyłożeniem w for­ mie najprzystępniejszej, a wysoce przekonywującej.

Jeżeli jednak temu wszystkiemu trzeba przyznać zupełną rację, to trzeba sobie zdać sprawę z tego, że utrzymanie ni­ skiego poziomu emisji pieniężnej jest rzeczą niezwykle trudną i rzadko które państwo ogranicza swoją politykę do tego, by po­ legać na działaniu zbawiennem tego jedynego czynnika. Sta­ rają się zatem różne państwa, by wzmóc aktywność swego bilansu handlowego przez popieranie eksportu i ograniczenie

(11)

importu oraz starają się o dopływ pożyczek zagranicznych. Ta-kiemi dodatkowemi środkami obok utrzymywania emisji pie­ niądza na pewnym poziomie, często może i za wysokim, mają możność różne państwa zachowania stałości swojej wa­ luty nawet w latach nieurodzaju lub w razie zachwiania się konjunktur dla eksportu z danego kraju. Czy dla Polski norma emisji 600 miljonów była to ta, której w żaden sposób przekro­ czyć nie należało, jest to podstawowym faktem, którego za udowodniony przez autora uważać nie można. A gdyby za nor­ malną przyjąć emisję nie 600 miljonów a 700, wtedy okresu inflacji nie mielibyśmy wcale na jesieni 1924 a dopiero później w 1925. Gdyby zaś pokazało się, że inflacja u nas zaczęła się nie na jesieni 1924, lecz dopiero na początku 1925 r., to wtedy trudno by uwierzyć w to, że można byłoby ograniczeniem emisji powstrzymać wzrost drożyzny, która właśnie na je­ sieni 1924 najwięcej wzrosła i która w drugim kwartale 1925 nawet nieco się obniżyła. Cyfra 600 miljonów normalnej emisji, która jest punktem wyjścia całej konstrukcji prof. Taylora, nie przedstawia w sobie nic bezwzględnego, gdyż jest czystą hy-potezą. Cyfrę tę otrzymuje prof. Taylor w ten sposób, że przyj­ muje obieg przedwojenny za równy 1850 miljonom i wyprowa­ dza, że zapotrzebowanie na pieniądz jest obecnie trzykrotnie zmniejszone. Cyfrę 1850 miljonów przedwojennego obiegu na ziemiach naszych można śmiało uważać za nieudowodnioną ze względu na niedostateczne posiadane dane cyfrowe, a trzy­ krotne zmniejszenie zapotrzebowania jest również zupełnie dowolną normą. Czy 600 miljonów, czy 650, czy 675, czy 700 miljonów ma być normalnym u nas obiegiem, tego nie sposób udowodnić. Każda z tych cyfr da się w jednakowy sposób z tych lub innych kalkulacyj wprowadzić. Zresztą sam autor nazywa trzykrotną swoją normę dla szybkości obiegu za potezę tylko (str. 119). A jeżeli hypotezą jest ta norma, to hy-potezą jest norma 600 miljonów dla emisji pieniądza i hyhy-potezą jest wogóle twierdzenie prof. Taylora, że od jesieni 1924 znaj­ dowaliśmy się w okresie inflacji. Dla mnie spostrzeżenie prof. Taylora, że emisja 600 miljonów złotych pieniędzy powinno było nam wystarczyć, wydaje się trafnem, ale opieram tę moją opinję jedynie na doświadczeniu ex post. Okazało się bowiem, że gdy w połowie 1925 roku Bank wstąpił na drogę ograniczeń własnej emisji, było to już za późno, by mogło to dać jakiekolwiek dodatnie skutki, gdyż drożyzny cofnąć wstecz nie mogło, bilansu handlowego poprawić też nie mogło, bo jego deficyt już był ogromny, odpływ zapasu walut też był wielki, a drożyzna która na jesieni 1924 najsilniej wzrosła,

(12)

zdą-Druga inflacja polska 115*

żyła podnieść skalę wydatków budżetu państwowego i spowo­ dować znaczną emisję biletów zdawkowych co paraliżowało dążenia Banku do ograniczania i zmniejszania jego własnej emisji. Patrząc na stan rzeczy ze stanowiska nabytego do­ świadczenia, jasnem jest, że rozpoczęcie polityki restrykcyj kredytowych latem 1925, było już ze strony Banku Polskie­ go krokiem spóźnionym i że tylko rozpoczęcie tych kroków na jesieni 1924 r. przy trzymaniu się normy 600 miljonów mogło było okazać całe zbawienne swe skutki. Ale uznając trafność spostrzeżeń i poglądów prof. Taylora na daną sytuację nie mogę uznać istotnie teoretycznego uzasadnienia tego, że obieg 600 miljonów był tą normą, którą można było nie ex post, ale już z góry wyprowadzić jako normę jedynie właściwą.

To, że prof. Taylor swoim słusznym poglądom z dziedziny polityki walutowej pragnie nadać charakter ścisłych tez na­ ukowych, które a priori dały by się ze ścisłością szczegółową uzasadnić, jest właściwością jego metody, która mnie się wy­ daje sporną.

Wszystkie powyższe zastrzeżenia nie zmieniają me­ go zasadniczego poglądu, że uważam stanowisko prof. Taylora za trafne i słuszne, a fakt, że skupia on przy sobie i wyrabia nowe nasze siły przyszłych ekonomistów za wysoce dodatni.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem wystawy było stworzenie uczestnikom możliwości zapoznania się z aktualną ofertą liczących się dziesięciu wydawnictw, wydających książki z zakresu socjo- logii oraz

Warunki pracy ciągłej lasera (abstrahując od schematu pompowania optycznego) dają nam ograniczenia na progowe obsadzenie poziomu wzbudzonego:.. oraz warunek na

Najpopularniejszym do tego formatem były pliki z rozszerzeniem *.ini (tekstowe, ASCII). Ponieważ nie wszyscy programiści trzymali się tych samych zasad, jeśli chodzi o lokalizację

Stąd wzięła się wspomniana już uprzednio modyfikacja teorii duszy jako ka ­ tegorii kosmologicznej; stąd też wzięło się znaczne spotęgowanie wątków teistycz- nych w

Trzebaby zbadać ciągłość na osi OX, bo x jest w mianowniku.arctg ma dobrze określoną granicę w +∞, −∞, więc w danym punkcie dobrze określona jest granica z góry i z

N ajw iększy uczony, najgen jaln iejszy technik nie m arzy naw et o podobnych

tym zaś jest pewien teoriotwórczy przełom, który faktycznie dokonany został przez tych właśnie myślicieli, ale który swym rzeczywistym znaczeniem i zasię- giem wykracza daleko

Przyjmowane jeszcze niedawno przez Narodowy Bank Polski, jak i Ministerstwo Finansów optymistyczne prognozy kształtowania się inflacji w granicach celu na lata 2011–2013