W A R S Z A W A - T O R U Ń - R O K 1947- W Y D A W N IC T W A XIX
P r z e g l ą d
N o t a r i a l n y
O R G A N NOTARIATU POLS KIE GO
poświęcony sprawom zawodowym i zagadnieniom prawnym z dziedziny teorii i praktyki notariatu wydawany przez Izbę Notarialng okręgu Sqdu Ape
lacyjnego w W arszawie przy współudziale wszyst
kich Izb Notarialnych w Państwie
TO M I — 1947
M I E S I Ę C Z N I K
K O M I T E T R E D A K C Y J N Y
Tadeusz Starzewski (1922-1931) Stanisław Stein (1922-1939) Bronisław Okołowicz (1923-1932) Marian Kurman (1933-1939) Jakub Glass (1923-1939) Wacław D. Paszkowski (1933-1935) Franciszek Szelewski (1922-1933) Zygmunt Nowicki (1933-1939) Stanisław W ilczek (1922.1933) W łodzimierz Dąbrowski(1934-1938) Stefan Góra (1922-1928) Kazimierz Sohol (1933-1939) Ignacy Dębicki (1922-1931) Stefan Smólski (1933-1938) Ludwik Summer Brason (1922-1935) Aleksander Rożnowski (1934-1936) Michał Rzepecki (1922-1937) Jan Buy ho (1936-1938)
WARSZAWA
KRAKÓW
POZNAŃ
TORUŃ
LUBLIN KATOWICE
Zygmunt Hubner, Piotr Zubowicz, Karol Hettlinger, Tomasz Czernicki, dr Stefan Breyer, dr Wiktor Natanson (redaktor).
dr Franciszek Szymanowicz, Ludwik Mleczko, dr Tadeusz Rotter, dr Bolesław Trzos.
dr Stefan Piechocki, dr Jan Sławski, Edward Korytowski, dr Tadeusz Kostórkiewicz.
Józef Mielcarek, Jan Zakrzewski, Wojciech Trampler, Zbigniew Trybulski, Aleksander Jarzęcki (kierow nik adm inistracji).
Julian Borkowski, Wacław Salkowski.
Antoni Rostek, dr Mjł^daj Kosała.
*
W ywody publikow ane bez podpistifliflSdSJ charakter redakcyjny.
O d p o w i e d z i a l n o ś ć za nie ponosi R edaktor, który poza tym swe opracow ania sygnuje literam i: W. N., w. n .( n.
P r z e g l ą d
VN o t a r ia l n y
Z E S Z Y T I - 1 9 4 7 r.
jg^iZ esźyt niniejszy, jako pierw szy po w znow ieniu pism a, m a czę- śMowo z n a tu ry rzeczy c h a ra k te r szczególny, a więc niejak o history- czno-program ow y, co przejaw iło się zw łaszcza w dziale w s t ę p n y m : I. G e n e r a l i a .
W c z o ł o w y m dziale pism a, k tó ry obejm uje r o z p r a w y , p rzejaw ia się rów nież sp ecjaln y c h a ra k te r zeszytu, jak o że u k azu je się on n a z a ju trz po d o konanym u jed n o lic en iu p ra w a cyw ilnego w Polsce, co m u siało też znaleźć iswoje odbicie w dziale w stępnym (poz. 3).
„P rzegląd N o tarialn y " z n a tu r y swej m usi się przede w szy stk im ’zająć p raw em rzeczow ym (w p o w iązaniu z p raw em o k sięg ach w ieczystych), toteż p u blikow ane w zeszycie ro zp raw y dotyczą w łaśn ie tego praw a.
T em atycznie — w pew nym p o rz ąd k u sy stem aty czn y m , którego pod względem re d a k c y jn y m należy się zawsze w m iarę m ożności trzym ać
— m ogły one m ieć c h a ra k te r bardziej ogólny, ja k gdyby przegłądow o- syntetyczny? W czasopiśm ie sp e c ja ln y m nie byłoby to uzasad n io n e:
m u si ono z m iejsca p rz y stą p ić do analizy. W logicznym p orządku a n a liz a ta m u si się zacząć od podstaw ow ej in sty tu c ji p ra w a rzeczow e
go, a przeto zaczyna się też od — w łasności:
II. R o z p r a w y .
1. Dr Fryderyk Zoll, profesor i b. re k to r Uni- 1. Wielka Przerwa: 1939— 1946 .
2. Trzecia faza „Przeglądu Notarialnego" . 3. W. N.: Polskie Prawo Prywatne .
str. 6 str. 12 str. 19
w ersy tetu Jagiellońskiego:
Z zagadnień funkcjonalizmu własności — na
tle spuścizny po Leonie Duguit str. 2 6
2. Dr Jan W asilkowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego:
Własność według prawa rzeczowego (charak
terystyka ogólna) . . . . . . «tr. 40
W ko lejn y m dziale pism a, k tó ry pośw ięcam y p r a k t y c e , zno
w u m u si się p rzejaw ić sp e cja ln y c h a ra k te r zeszytu, jako w w ydatnej m ierze „opanow anem u" przez nowe praw o rzeczowe. W ty m dziale w y
padło postąp ić inaczej niż w p o p rzed n im : tu trzeb a było zacząć w ła śnie od ogólnego p rzeg ląd u całości m a te ria łu , jako że p ra k ty k a nie może... czekać n a a n ality cz n e b a d an ie poszczególnych zagadnień. To też w dwóch opracow aniach, k tóre się z konieczności częściowo ze so bą p o k ry w ają, p o d ejm u jem y próbę takiego ogólnego u ję c ia rzeczy. Nie podobna je d n a k było pom inąć zu pełnie p ra w a spadkow ego, k tó re z k o lei wchodzi w za k res najży w o tn iejszy ch zain te reso w ań p rak ty c zn y ch n o ta ria tu . Z konieczności je d n a k trzeb a się było zadow olić bardzo ogólnym ujęciem elem entów fo rm a ln y ch tego p raw a, o d k ła d a ją c do n a stę p n y c h zeszytów bliższe w eń w ejrzenie. T ak więc przed staw ia się ton dział:
III. P r a k t y k a .
\J 1. Dr Stefan Breyer, n o ta riu sz w W arszaw ie:
Najogólniejszy przegląd praw a rzeczowego i praw a o księgach wieczystych — w dosto
sowaniu do prak ty ki notarialnej . . . atr. 55 2. Dr Wiktor Natanson, notariusz w Warszawie:
Próba system atyki ogólnej praw a wieczysto- rzeczowego — w zakresie zainteresow ań no
ta riatu (I. U stalenia ogólne. II. P raw a rzeczo
we. III. Księgi wieczyste. IV. Szczególne
norm y notarialne) . str 66
3. Elem enty praw a spadkowego — ze stanow i
ska postępow ania notarialnego . . str. 92 Z kolei w prow adzam y s ta ły dział, oznaczony m ia n e m — z e s t a w i e n i a . N iejeden czytelnik uzna zapew ne, że dział te n u chybia
„poziomowi" pism a. Otóż, m n iem am y , że pism o zawodowe, w y su w a
jące n a czoło m om enty p rak ty cz n e, nie może i nie pow inno d la z a
chow ania pozorów t. z w. poziom u p o m ijać względów życiow ych i nie liczyć się nad e w szystko z różnym ... poziom em sam ych p rak ty k ó w p raw a. D latego też p odejm ujem y te zestaw ienia, k tó re m a ją n a celu u łatw ien ie o rie n ta c ji w całokształcie przepisów jednolitego p ra w a cy
w ilnego. Jednakże przed p raw em rzeczow ym i p raw em o księgach w ieczystych, k tó ry ch u k ła d i treść p rz ed sta w iam y w szczegółowym ujęciu, w ypadało dać pobieżnie ujęte zestaw ien ia ogólne:
IV. Z e s t a w i e n i a .
1. Przepisy ogólne prawa cywilnego (12 artyku
łów dekretu z 12. XI. 1946 r.) . str. 9 6
2. Źródła składowe Kodeksu Cywilnego str. 9 8 3. Prawo rzeczowe (układ i treść dekretu z 11.
X. 1946 r.) ... str. 9 9
4. Prawo 0 księgach wieczystych (układ i treść
dekretu z 11. X. 1946 r . ) ... str. 1 1 L
Następny dział pisma, widniejący w zeszycie w ograniczonym z b ra k u m iejsca z ak resie, pośw ięcony je st sp raw o m z a w o d o w o - k o r p o r a c y j n y m i je st oznaczony p o krótce m ian em — n o t a r i a t . Z razu m u sieliśm y p oprzestać n a ogólnym streszczen iu głów nych faktów z tej dziedziny, ja k ie p rzy n io sły la ta 1945 i 1940, z do
k u m e n ta c y jn y m zan otow aniem odpow iednich tekstów . Rozwinięcie w raz z om ów ieniem — n a s tą p i w k o lejn y ch zeszytach. W szczególno
ści zam ierzam y p rzed staw ić — w o p raco w an iu Prezesów R ad N ota
ria ln y c h — bytow anie poszczególnych Izb N o ta rialn y ch w okresie w ojennym oraz w okresie 1945—4946. Na razie więc tylko dane ogólne:
V. N o t a r i a t .
1. Reforma notariatu 1946 roku (ustalenie w doniesieniu urzędow ym — odsyłacze p raw
ne do reform y) ...str. 115 2. K onferencja Prezesów i Wiceprezesów Rad
N otarialnych...str. 117
3. O rganizacja Izb N otarialnych . . . str. 118
4. Skład osobowy Rad N otarialnych (Warsza
wa, Poznań, T o ru ń )...str. 119 5. V aria ... str. 120 W reszcie o sta tn i dział obejm uje z p rz ezn aczen ia swego o p raco w an ia n a te m a ty b i e ż ą c e oraz n o ta tk i ty p u k r o n i k a r s k i e g o : VI. A c t u a 1 i a.
1. Z. K.: Przew łaszczenia z reform y rolnej (isto
ta i zakres doniosłego zadania państwowego) str. 125 2. N otatki ...str. 128
GENERALIA
WIELKA PRZERWA: 1939-1946
Od połowy sierpnia 1939 r. do końca 1946 r. — prze
szło siedem lat przerw}', znaczonej wielkimi historyczny
mi datami: 1 września 1939 r. i 9 maja 1945 roku, obej
mującymi okres 5 lat, 8 miesięcy i 8 dni — walki i męki.
W tych to dwóch słowach streszczają się dzieje bezprzy
kładnego w napięciu i grozie okresu, których nie zdołają objąć tomy ludzkim pisane językiem, jako że język ten — w swym ubóstwie na wyrażanie zła — nie jest mocen od
tworzyć ogromu arcyzbrodniczego szaleństwa, jakie w y
dobył z siebie naród niemiecki, szatańsko opętany przez bestialski „mit”, którego jedną z głównych ofiar, a może i najgłówniejszą ofiarą, bo mu się pierwsza orężnie prze
ciwstawiła, padła właśnie Polska, przez przeszło pięć lat straszliwie cierpiąca w szponach drapieżnego najeźdźcy.
Przeżycia tych lat, których żaden też znany językowi ludzkiemu przymiotnik nie zdoła określić, legły na na
szych — tych, którzy przetrwali i przeżyli — sercach i umysłach tak wielkim ciężarem, że go nie przestaniemy odczuwać aż do śmierci. A odczuwając, bądźmy go godni
— wobec pamięci przeogromnych ofiar w ludziach i do-
bytku dziejowym, jakie poniosła Polska wespół ze swymi sprzymierzeńcami dla okupienia zwycięstwa nad szatań
skim wrogiem, co wyzwał na krwawy bój Boga i człowie
czeństwo. ..
*
Ostatni zeszyt „Przeglądu Notarialnego” (Nr 15— 16, sierpień I i II, 1939 r. — rocznik XVIII) ukazał się w po
łowie ostatniego pokojowego miesiąca minionej epoki dziejowej. Kolejny numer był w pełnym przygotowaniu, gdy oto nadszedł pamiętny w swej grozie dzień 1 września 1939 roku — i wszystko się skończyło...
Nastąpiła — wielka przerw a... Czynny na zewnątrz w ramach przepisów, narzuconych przez okupanta, nota
riat polski na obszarze t. zw. Generalnej Gubernii (na in
nych terenach kompletnie wypleniony przez najeźdźcę) trwał na wewnątrz — wraz z całym Narodem — w nie
ugiętej postawie oporu, podejmując działalność, zmierza
jącą do niesienia pomocy kolegom z całej Polski, pozba
wionym placówek zawodowych i środków do życia, oraz obliczone na przyszłość prace z dziedziny planowania, projektowania i pogłębiania zagadnień prawnych w ogóle, a notarialnych w szczególności.
Istota i zakres tych prac domagają się odtworzenia na łamach wznawianego „Przeglądu Notarialnego”, co też nastąpi — w miarę rozporządzalnego miejsca — w kolej
nych zeszytach pisma. Odtworzenie to nie będzie, nieste
ty, ani zupełnie dokładne, ani dostatecznie wyczerpujące,
ponieważ wszelkie zapiski, związane z akcją samopomocy
koleżeńskiej, jako też wszystkie materiały z zaznaczonej dziedziny prac, stały się pastwą bomb i płomieni w po
wstaniu warszawskim.
Gdy w lutym 1945 roku stanęliśmy wobec gmachu Hipoteki stołecznej, głównego ośrodka prac zbiorowych notariatu i ich siedliska archiwalnego, uświadomiliśmy sobie ogrom doznanego zniszczenia i poniesionych strat.
Cóż jednak znaczą one wobec tylu ofiar, wobec tylu strat w ludziach, jakie notariat poniósł wespół z całym Naro
dem! . . .
Wśród wielu, w ielu ofiar i strat, jakie poniósł nasz zawód w tych upiornych latach, wśród zmarłych w sędzi
wym wieku, lubo zgasłych przedwcześnie wskutek strasz
liwych zgryzot, wytwarzanych przez rzeczywistość oku
pacyjną, lubo też padłych pod ciosami, zadanymi przez barbarzyńskiego najeźdźcę w jego obozach i więzieniach
— nie zbrakło, niestety, i czołowych postaci notariatu polskiego.
W roku 1945, w pierwszych tygodniach wyzwolenia, skonał sterany przewlekłą chorobą ś. p. S t a n i s ł a w S t e i n , wieloletni Prezes Rady Notarialnej w Krakowie, Przewodniczący Komitetu Redakcyjnego „Przeglądu No
tarialnego” i były jego redaktor naczelny, wysoce ofiarny działacz na polu zawodowym, mąż szerokiego umysłu, wybitnego charakteru i podniosłego serca, którego ogrom
ne zasługi notariat polski na zawsze zachowa w e wdzięcz
nej pamięci.
W okresie okupacji zmarł w Warszawie, dożywszy
głębokiej starości w tak straszliwych warunkach, ś. p.
M a r i a n K u r r a a n , długoletni notariusz przy Hipotece stołecznej, człowiek niezwykle szlachetny, znakomity prawnik, autor licznych prac z dziedziny notarialno-hipo- tecznej, były redaktor „Przeglądu Notarialnego”, wzoro
w y rejent w najlepszym stylu, którym zawód nasz mógł się zasadnie chlubić.
Zamęczony przez siepaczy hitlerowskich w mordowni oświęcimskiej ś. p. W ł o d z i m i e r z D ą b r o w s k i był przez kilka lat, jako Prezes Rady Notarialnej w Katowi
cach, jednym z filarów prac zbiorowych notariatu pol
skiego: wybitny działacz społeczno-polityczny, Wice- Marszałek Sejmu Śląskiego, autor kilku fundamentalnych opracowań z dziedziny śląskich spraw ustrojowych, wiele zasłużonego wysiłku poświęcił notariatowi w jego poczy
naniach korporacyjno - zawodowych, trwale zapisując się w pamięci tych, co pozostali, jako serdecznie oddany towa
rzysz pracy.
Odszedł na zawsze, nie doczekawszy świtu wyzwole
nia, ś. p. Z y g m u n t N o w i c k i , notariusz w Warszawie, członek Komitetu Redakcyjnego „Przeglądu Notarialne
go” od chwili przeniesienia pisma do Warszawy, zasłużony działacz społeczny, człowiek wysoce szlachetny i dobry, wspomagający nieprzerwanie ludzi smaganych przez ży
cie, cieszący się powszechnym poważaniem i oddaniem.
Zmarły w czasie złowrogiej okupacji ś. p. J a k u b G l a s s , wieloletni pisarz hipoteczny, a następnie nota
riusz w Warszawie, był znakomitym prawnikiem i jako
taki piastował po pierwszej wojnie światowej stanowisko
prokuratora Sądu Najwyższego, był wykładowcą prawa
hipotecznego na wszechnicy stołecznej i cenionym nau
czycielem licznego zastępu prawników polskich, był rów
nież autorem licznych prac i rozpraw, zwłaszcza z dzie
dziny notarialnej, z których pokaźną liczbę ogłosił na ła
mach „Przeglądu Notarialnego”.
Tropiony przez najeźdźcę, skonał w drugim roku woj- ny ś. p. K o n s t a n t y W o l n y , wielce zasłużony działacz społeczno-polityczny, jeden z czołowych przewódców lu
du śląskiego, kilkuletni Marszałek Sejmu Śląskiego, w y
bitny prawnik, znakomity notariusz, autor licznych roz
praw z dziedziny prawa o notariacie, uświetniających przedwojenne łamy naszego pisma.
Prześladowany przez okupanta niemieckiego, nęka
ny ciężką chorobą, nie przeżył wojny ś. p. K a z i m i e r z S o k o l , kilkuletni Prezes Rady Notarialnej w e Lwowie,
"wytrawny notariusz, zasłużony działacz zawodowy, czło
wiek o wydatnych zaletach umysłu i serca.
Rozstał się z tym światem w okresie wojny ś. p. J a n B u j k o, były Prezes Rady Notarialnej w Wilnie, cichy, ofiarny, gorliwy współtowarzysz prac zbiorowych nota
riatu, człowiek nieprzeciętnych wartości moralnych i oby
watelskich.
Nie przeżył katuszy obozu oświęcimskiego ś. p. F r a n c i s z e k M a z u r k i e w i c z , ostatnio przed wojną Prezes Rady Notarialnej w Katowicach, wybitny działacz spo
łeczny, wytrawny prawnik, sumienny pracownik na te
renie współdziałania międzyizbowego Rad Notarialnych.
Cześć Ich świetlanej pamięci, której w szeregu kolej
nych zeszytów — każdemu z osobna — hołd złożymy!
Odeszli w zaświaty na czele kilkudziesiętnego pochodu koleżeńskiego, pozostawiając w świecie zawodowym — w sercach tych, których Opatrzność raczyła wyprowadzić cało z piekielnych zapasów — niezatartą po wsze czasy pamięć. Uczcić w godziwy sposób tę pamięć i stać się jej godnym — oto dług, jaki ciąży na nas — żyjących, wobec tych, co w tych dziejowo tragicznych latach odeszli.
O spłacaniu tego długu przez resztę dni żywota będziemy myśleć stale. A po nas przejmą go następcy.
Każda instytucja stoi ludźmi i tradycją, jaką wytwa
rzają ci, co odchodzą. Pamięć Ich czcić, tradycję utrwa
lać, prowadzić dalej dzieło, które przejęli od swych po
przedników i przekazali swym następcom, trwać w walce z przeciwnościami, co dzieło to podkopują — oto wskaza
nia, którym winniśmy dochować wierności w prawdziwym
duchu naszego zawodu.
TRZECIA FAZA
„PRZEGLĄDU NOTARIALNEGO"
N otariat polski, wznawiając w ydaw anie swego organu do
piero po dwóch latach od chwili wyzwolenia spod okupacji stolicy i znacznej połaci ziem Rzeczypospolitej, z oczywiście w ydatnym opóźnieniem staje do szeregu w zbiorowym w ysiłku odbudowy życia na zgliszczach m aterialnych i ru inie moralnej
— spuściźnie straszliw ych la t wojny.
Opóźnienie to w inniśm y uspraw iedliwić. Złożyły się na nie chronologicznie w ielorakie przeciwności i opory.
Przede w szystkim — rozbicie ludzkie. Wiele w ysiłku i cza
su wymagało w zajem ne odnalezienie się rozrzuconych po w szystkich kątach k ra ju i przew ażnie tułających się ludzi.
Z kolei — rozbicie organizacyjne. Placówki notarialne na wydatnej' połaci k ra ju były opróżnione. Rady Notarialne, poza Krakowem i częściowo Lublinem , nie działały. W arszawa była jednym przeraźliw ie w strząsającym cm entarzyskiem . Zam iast Rady stołecznej uzyskał upow ażnienie do działania jeden z no- tariuszów łódzkich, któ ry p rzybrał sobie miano ^Przewodni
czącego Izby N otarialnej" i wobec podjętej z m iejsca próby wytyczenia drogi k u w znow ieniu „Przeglądu N otarialnego"
zajął stanowisko negatywne.
Gdy po kilku miesiącach nastąpiło przyw rócenie stołecznej Rady, podjęte zostały starania w kierunku odnalezienia się no
tariatu, jako całości, co nastąpiło na pierw szej powojennej
a XXV z kolei K onferencji Prezesów i Wiceprezesów Rad No
tarialnych, która odbyła się w W arszawie dopiero dnia 2 g ru dnia 1945 roku. Na K onferencji tej postanowiono podjąć prace przygotowawcze, zm ierzające do w znow ienia „Przeglądu No
tarialnego".
Jednakże przeszkody osobowe i techniczne działały w dal
szym ciągu. Przełam ać je ostatecznie postanow iła kolejna XXVI K onferencja Prezesów i Wiceprezesów R. N., obradująca w Toruniu dnia 14 kw ietnia 1946 roku. Po gruntow nym omó
w ieniu spraw y K onferencja uchw aliła w form ie stanowczej przystąpić do w ydaw ania „Przeglądu N otarialnego" i ustaliła niezbędne w ty m względzie w ytyczne. Nagląca potrzeba wzno
wienia organu prasowego no tariatu zarysowała się już w tedy zupełnie wyraziście. Ja k dalece odczuwany był w praktyce notarialnej brak własnego organu, świadczy podjęta z koniecz
ności przez Radę N otarialną w Poznaniu przejściow a próba w ydaw ania odbijanego hektograficznie „Inform atora N otarial
nego", k tó rą to inicjatyw ę z należnym uznaniem i na tym m iej
scu w ypada podkreślić.
Podjęte na podstaw ie uchwały toruńskiej kroki, zm ierza
jące do możliwie szybkiego wznowienia „Przeglądu N otarial
nego", nie przyniosły rychłego w yniku z powodu działających w dalszym ciągu oporów n atu ry osobowej, były jednakże już daleko posunięte i wczesną jesienią m iały w edług w ytkniętego planu doprowadzić do w ydania pierwszego num eru. W ty m to stanie rzeczy n otariat poddany został przeobrażeniu ustrojo
wemu w try b ie „Tymczasowej Instru k cji w spraw ie reorgani
zacji no tariatu " z dnia 17 lipca 1946 r. W ytworzyła się zupeł
nie nowa sytuacja, któ ra z n atu ry rzeczy m usiała w płynąć h a mująco na będące w toku prace nad uruchom ieniem n otarial
nego organu prasowego.
W czasie kilkumiesięcznej przerw y, jaka w pracach tych nastąpiła, w iele dyskutow ano na tem at możliwości i celowości
w ydaw ania „Przeglądu N otarialnego" w w ytw orzonych w aru n kach. Ostatecznie jednak, wobec zapowiedzianego wejścia
w życie z dniem 1 stycznia 1947 r. nowego praw a rzeczowego w raz z jednolitym system em ksiąg wieczystych, ustalił się po
gląd, że — niezależnie od obecnego ukształtow ania i dalszego kształtow ania się podw alin ustrojow ych n o tariatu — k ard y nalne potrzeby p rak ty k i zawodowej nakazują uruchom ienie czasopisma notarialnego. Podjęte na nowo w połowie listopada 1946 r. prace doprow adziły przeto wreszcie do niniejszego pierwszego zeszytu „Przeglądu N otarialnego" w trzeciej fazie jego bytu.
*
„Przegląd N otarialny", jako dwum iesięcznik poświęcony spraw om notariatu, założony został w roku 1922 przez K rakow ską Izbę N otarialną. Inicjatorem , tw órcą i duszą pism a był ówczesny Prezes Izby T a d e u s z S t a r z e w s k i , człowiek szerokiej m iary, niestrudzony działacz społeczny i zawodowy, publicysta n a w ielką skalę. Pod Jego to naczelnym kierow nictwem, k tóre trw ało aż do zgonu (10 lutego 1931 r.), „P rze
gląd N otarialny", zrazu jako dwumiesięcznik, którego pierw szy zeszyt w yszedł w lutym 1922 r., potem jako kw artalnik, zrazu jako organ K rakowskiej Izby N otarialnej, niebaw em jako or
gan Małopolskich Izb N otarialnych (Kraków — Lwów — P rze
myśl), a już od połowy 1923 r. rów nież jako organ Zrzeszenia Notariuszów i Pisarzy H ipotecznych w W arszaw ie — zdobywa trw ałą pozycję w polskim czasopiśm iennictw ie prawniczym.
W lu ty m 1931 r. na czele K om itetu Redakcyjnego „Prze
glądu Notarialnego" staje S t a n i s ł a w S t e i n , obejm ując również po sw ym znakom itym poprzedniku przew odnictw o Krakowskiej Izby N otarialnej. Pismo rozw ija się w dalszym ciągu i wychodzi regularnie aż do połowy 1933 r., gdy to —
wobec ujednolicenia podstaw praw nych n o tariatu na obszarze całego Państw a — w ytw arza się nowa sytuacja, w ym agająca przeniesienia redakcji do W arszawy i przekształcenia pism a na organ całego no tariatu polskiego. I ta k też się staje. O statni zeszyt „Przeglądu Notarialnego", jako n r 2— 1933 r., ukazuje się w K rakow ie w drugim kw artale zaznaczonego w łaśnie roku.
Na nim też zam yka się pierw sza faza (krakowska), obejm ująca okres lat jedenastu: 1922—1933.
W lipcu 1933 r. ukazuje się w W arszawie pierw szy w za
początkowującej się nowej fazie nu m er „Przeglądu N otarial
nego", jako organ n o tariatu polskiego — dw utygodnik poświę
cony spraw om zawodowym i zagadnieniom praw nym z dzie
dziny teorii i p rak ty k i notariatu. Na czele szerszego K om itetu Redakcyjnego pism a stoi nadal S t a n i s ł a w S t e i n , prze
wodnictwo K om itetu ścisłego obejm uje Z y g m u n t H u b n e r , redakcję — M a r i a n K u r m a n . Poczynając od n r 5—1934 r., na podstaw ie uchw ały I K onferencji Prezesów i W iceprezesów R. N„ obradującej w W arszawie dnia 24 lutego 1934 r., „P rze
gląd N otarialny" staje się „centralnym organem n o tariatu pol
skiego", którego prow adzenie K onferencja pow ierza obecnemu redaktorow i. Ten stan rzeczy nie uległ zm ianie do końca.
Od lipca 1933 r. (nr 3— 1933 r.) do sierpnia 1939 r. (nr 15/16—1939 r.) „Przegląd N otarialny" wychodzi regularnie w stolicy, pełniąc służbę publicystyczną dla dobra zawodu no
tarialnego.
D ruga faza jego bytu, obejm ująca okres la t siedmiu:
1933— 1939, zostaje zam knięta. N astępuje wielka przerwa...
I oto niniejszy zeszyt zapoczątkowuje now ą — trzecią fazę ,,Przeglądu N otarialnego". Zeszyt ten wychodzi praw ie równo w 25 la t od chw ili ukazania się pierw szego num eru pisma w Krakowie. Minęło ćwierćwiecze...
*
P odejm ujem y w ydaw nictw o naszego organu w w arunkach osobliwych. N otariat od kilku miesięcy trw a w okresie p rzej
ściowej tymczasowości ustrojow ej. W tym stanie rzeczy trudno jest snuć plany n a dalszą metę.
P rzystępujem y do pracy wydawniczej z niezmienionym programem, który streszcza się w zdaniu: wszystkie spraw y i zagadnienia, m ające bezpośredni lub naw et tylko pośredni związek z notariatem — na szerokim tle życia prawniczego i rzeczywistości społecznej i gospodarczej w Polsce. Spraw y i zagadnienia — zarówno z dziedziny ustrojow o-korporacyjnej, jak i z zakresu prawno-zawodowego. W pierw szej dziedzinie — bronić fundam entalnych podwalin zawodu, zespalać szeregi jego pracowników, podnosić go n a wyższy poziom, w drugiej — w yjaśniać i pogłębiać jednolite praw o polskie i wspomagać przy realizow aniu go w codziennej' praktyce: oto co n ajisto t
niejsze, a to drugie — w obecnej chwili i na dłuższą m etę — niew ątpliw ie najważniejsze.
Możliwość pełnego urzeczyw istnienia tak ujętych zamie
rzeń redakcyjnych będzie zależała od różnych czynników, czę
ściowo od nas niezależnych. W tych w arunkach nie możemy się do niczego zobowiązywać. Będziemy usiłowali utrzym ać regularność w w ydaw aniu pism a (ewent. w zeszytach połączo
nych) i nie zawieść naszych czytelników i przyjaciół. Oto tylko, co możemy w tej chwili oświadczyć w pełnym poczuciu odpo
wiedzialności.
Z kolei kilka słów w yjaśnienia w związku z przem ianą zewnętrzną, jakiej ulega ,.Przegląd N otarialny". Wobec przej
ścia na miesięcznik charakter pism a musi być w pew nej mierze odmienny niż w okresie la t 1933—1939: m om ent aktualności ustępuje z n a tu ry rzeczy n a drugi plan. Tak pojętem u czaso
pism u niew ątpliw ie bardziej odpowiada form at książkowy, który też obraliśmy, naw iązując w ten sposób do trad y cji okresu krakowskiego. Ale nie tylko. N aw iązujem y też do wydawanego
przez Izby N otarialne R. P. w latach 1938— 1939 „K w artalnika Praw a P ryw atnego11. I to n ie tylko pod względem form atu, ale i pod względem układu i system u redakcyjnego. Można powie
dzieć, że „Przegląd N o tarialny11 w otw ierającym się trzecim okresie swego bytow ania będzie jak gdyby w ypadkow ą między dw utygodnikiem sprzed 1 w rześnia 1939 r. a w zm iankowanym kw artalnikiem . Rzeczywistość wykaże, czy ta kom binacja ma- terialno-redakcyjna da pożądane wyniki.
I jeszcze jedna zachodzi przem iana. Mianowicie, ze wzglę
dów technicznych, którym w W arszaw ie tak trudno jest podo
łać, przyjęliśm y z wdzięcznością zaproszenie kolegów z Pomo
rza, by adm inistrację pism a ulokować w Toruniu i tam że pismo drukować, utrzym ując redakcję w W arszawie. Zapewne, tak ie załatw ienie spraw y rozw iązuje jedne zagadnienia, ale kom pli
k u je inne, zwłaszcza związane z techniczno-graficznym w yko
naniem pisma. I tu rzeczywistość wykaże, czy ta kom binacja form alno-redakcyjna pomyślnie zda egzamin. Tak czy inaczej,
„Przegląd N otarialny11 wchodzi w III fazę w ydaw nictw a, która może się u trw ali m ianem „toruńskiej11 — po I „krakow skiej11 1 po II „w arszaw skiej11.
*
Łam y „Przeglądu N otarialnego11 stoją otworem dla wszyst
kich notariuszów, asesorów, zastępców, aplikantów i w ogóle wszystkich pracow ników zawodu notarialnego. Tylko wspólnym wysiłkiem całej rodziny notarialnej zdołamy dźwignąć pismo na należyty poziom. Wszyscy m usim y się poczuwać do w spół
odpowiedzialności za los jedynego w Polsce czasopisma nota
rialnego. Wszyscy m usim y sobie poczytywać za obowiązek, by pismo zasilać artykułam i, uwagami, wiadom ościami i spostrze
żeniami z codziennego bytow ania zawodowego oraz zjednywać mu czytelników i prenum eratorów w szerszych kręgach społe-
2
czeństwa, a zwłaszcza w świecie praw niczym i w środowiskach gospodarczych.
Zanim odrodzą się czasopisma zawodowe m ag istratury są
dowej i adw okatury, „Przegląd N otarialny" — w m iarę rozpo- rządzalnego miejsca — chętnie oddaje swe szpalty do dyspozy
cji innych zawodów praw niczych w dziedzinie spraw ogólnych, jako też zaprasza do w spółpracy w zakresie w ykładni jednoli
tego polskiego praw a — profesorów, sędziów i adwokatów.
Tyle słów tytułem wstępu.
POLSKIE PRAW O PRYWATNE
(W. N.) W ielkie dzieło ujednolicenia praw a pryw atnego na ziemiach Rzeczypospolitej’ zostało w pierw szym etapie doko
nane.
Oto słowa, znaczące dzieje rozw oju praw odaw stw a polskie
go, słowa, zaw arte w art. 13 § 1 przepisów ogólnych praw a cy
wilnego, słowa, co brzm ią jak podzwonne nad obum ierającym zespołem kodeksów cywilnych, pod których rządem ziemie pol
skie bytow ały do dnia 1 stycznia 1947 roku:
Z dniem w ejścia w życie niniejszego d e k re tu tra c ą m oc nieuchy- lo;ne dotychczas p rzep isy kodek su cyw ilnego K rólestw a p o lsk ie g o , k o d eksu N apoleona, kodek su cyw ilnego au striack ieg o , kodek su cyw ilne
go niem ieckiego z w y j ą t k i e m , o raz p rze p isy tom u X cz. 1 Zw odu P raw .
N ie tylko. Bo wszak już przedtem art. III § 1 przepisów w prow adzających praw o rzeczowe i praw o o księgach wieczy
stych stanowił:
U chyla s i ę : , 2) praw o o u sta le n iu w łasności dóbr n ie ru chom ych, o p rzy w ilejach i h ip o tek a ch z d n ia 26 k w ie tn ia 1818 r. (Dz.
pr. t. V, str. 295), 3) in s tru k c ję h ip o tecz n ą z d n ia 30 czerw ca 1819 r.
... 4) p o s ta n o w ie n ie ... o a p e la c jac h od d ecyzji w ydziałów h ip o te c z n y c h 5) praw o o p rz y w ile ja c h i h ip o tek a ch z d n ia 13 czerw ca 1825 r , 6) in s tru k c ję h ip o te c z n ą ...
Ileż treści dziejowej w tych przytoczonych ostatnio tek stach praw nych, ile sentym entu w kładały w nie pokolenia praw ników polskich, ile „przeżyć" praw niczych się z nim i po
wiązało!...
Żal?... Bynajm niej. Świadomość doniosłości ujednolicenia praw nego ziem polskich, rozdzielonych dotychczas kordonam i ustaw cywilnych, góruje nad w szystkim i sprawia, że cały św iat praw niczy Polski z praw dziw ym uznaniem p rzyjm uje dokonane w pierw szym etapie wielkie dzieło. Ale... pożegnanie, które w kilk u na razie słowach winno poprzedzić w łaściw ym piórem uję te historyczne przedstaw ienie istoty i znaczenia ustaw hipo
tecznych w powiązaniu z kodeksem Napoleona dla obszaru ziem środkowych Polski.
Bo też — trzeba to jasno postaw ić — powyższe „ciepłe"
słowa odnosiły się tylko do ziem środkowych, któ re w swoisty sposób zrosły się z w spom nianym i aktam i praw nym i, tra k tu jąc je jako swoje, a przynajm niej — jako swojskie. Dla Pozna
nia czy K rakow a słowa te nie m ają sensu, bo ani za niem iec
kim, ani za austriackim kodeksem cywilnym n ik t słowa nie po
wie, ale dla W arszaw y m ają one sens istotny i głęboki.
Niech zechcą przeto słowa te wybaczyć ci, co stali poza ob
rębem życia prawniczego b. K rólestw a Kongresowego i w sku
tek tego skłonni są w czambuł traktow ać całe ustaw odaw stw o cyw ilne jako „pozaborcze". Praw nictw o ziem środkowych zada
łoby kłam sw ym uczuciom, gdyby w tej przełomowej dla pol
skiego bytow ania praw nego chwili dziejow ej nie dało w yrazu pożegnania z zespołem ustaw , z którym i się zrosło i zżyło w cią
gu praw ie półtorawiecza. I sprzeniew ierzyłoby się sw ym obo
wiązkom, gdyby nie zachowało ich trad y cji nie tylko w sensie historycznym , ale i w znaczeniu praktycznym — przy realizo
w aniu i w ykładni nowego praw a polskiego.
Bo aczkolwiek duch tego praw a jest inny, jako że jest ono w poszczególnych dyspozycjach owiane "treścią ideowo-społecz- ną współczesnej rzeczywistości polskiej — n a podkładzie praw ie 150 la t burzliw ych przem ian społeczno-gospodarczych i prze
w rotowych przeobrażeń technicznych w świecie, ty m n ie mniej same instytucje pozostały i lite ra nowego praw a, acz w w ydat
nej m ierze odmienna, będzie m usiała szukać ujścia praktyczne
go poprzez jury sprud en cyjn ie w ykształcone i doktrynalnie u- gruntow ane, norm y praw a dotychczasowego.
P raw o p ryw atn e m a bowiem to do siebie, że może ono być rew olucyjne tylko w tych przejaw ach, k tó re ogarnia prawo publiczne, jako w ykładnik przeistoczeń społeczno-politycznych.
W innych dziedzinach, które w określonych przez praw o p u bliczne ram ach pozostawione są codziennem u pryw atnem u obro
tow i praw nem u, jest ono z n atu ry rzeczy powiązane z daleko wstecz sięgającym dorobkiem m yśli i techniki prawniczej.
I w takim to w łaśnie zrozum ieniu mamy, zwłaszcza na obsza
rze Polski środkowej, obowiązek utrzym ania ciągłości twórczej w pow iązaniu z w łasnym dorobkiem rodzim ym — w czekają
cej nas olbrzym iej pracy nad rzeczyw istym w prowadzeniem w życie jednolitego polskiego praw a cywilnego.
*
W ielkie dzieło w pierw szym etap ie zostało dokonane:
Połączenie w je d n ą całość n a d e r różn o ro d n y ch n o rm praw nych, któ re p o zostaw iły n a m w s p a d k u daw ne rz ą d y zaborcze, a k tó re jak k u la u nogi w ciągu 20-tu z g ó rą la t naszej niepodległości ciążyły n a naszych sto su n k a c h społeczno-praw nych i ja k zło śliw a n a ro ś l defor
m ow ały, w ypaczały i k o śla w iły nasze życie publiczne, n a s z ą jedność państw ow ą, n aro d o w ą, p ra w n ą — je s t n iew ątp liw ie osiągnięciem pierw szorzędnej wagi, osiągnięciem , k tó re m ożna bez jak iejk o lw iek p rzesad y n azw ać — rew olucyjnym .
Tym i słowy scharakteryzow ał znaczenie unifikacji praw a pryw atnego P rezydent K. R. N. ob. B i e r u t na akadem ii, jaka odbyła się w W arszaw ie d n ia 15 grudnia 1946 r. z okazji za
kończenia prac unifikacyjnych.
W sam ej rzeczy, olbrzym ie, osiągnięcie w niepom iernie krótkim czasie! Uwzględniając wszystko, mimo to jed
nak n ie można bez podziwu stw ierdzić, że w ciągu niespełna dwóch la t zdołano ty le zrobić: zdołano dać P aństw u praw ie
w szystkie działy przyszłego kodeksu cywilnego (prócz zobo
wiązań) i kodeksu postępow ania niespornego.
Jednakże, trak tu jąc rzecz ze stanow iska praktyczno-tech
nicznego, trzeb a stwierdzić, że norm y praw a cywilnego m a
terialnego, które stosowane są na każdym k roku codziennego życia obyw ateli, w ym agają nagląco pewnego dystansu w czasie od m om entu ogłoszenia do m om entu n abrania mocy obowią
zującej, by przynajm niej fachowi praw nicy mogli się z nim i oswoić i odpowiednio przeprow adzić przejście od dawnego do nowego stanu prawnego. Ten dystans w czasie ( v a c a t i o l e g i s ) był w całym toku prac unifikacyjnych utrzym yw any w możliwych ramach.
To słuszne ujęcie rzeczy doznało ujm y w końcowej fazie prac unifikacyjnych, zwłaszcza co do praw a rzeczowego i praw a 0 księgach wieczystych. Ogłoszone w D zienniku U staw pod datą 15 listopada 1946 r., co w praktyce, jeśli chodzi o dotarcie do rąk p renum eratora poza Łodzią i W arszawą, oznacza schy
łek tego miesiąca, odpowiednie dekrety weszły w życie z dniem 1 stycznia 1947 r. Jeden miesiąc — to w ty m w ypadku czas niepom iernie krótki. W łaśnie w tym w ypadku, gdy chodzi o prawo, którego m echanika w ym aga gruntow nego przeobra
żenia dotychczasowej ap ara tu ry techniczno-w ykonaw czej. Jeżeli ponadto wziąć pod uwagę, że podstawowe rozporządzenia w y
konawcze do praw a o księgach w ieczystych ogłoszone zostały w D zienniku U staw pod datą 12 g rudnia 1946 r. i że wobec tego dotychczasowym sądom (wydziałom) hipotecznym pozo
staw iono zaledw ie dwa tygodnie czasu do odpowiedniego przysposobienia się, to n ie podobna n ie dojść do przekonania, że nastąpiło przeholowanie tem pa, któ re może się ujem nie od
bić n a praktyce. Bo jeżeli b e / chociażby ogólnego w ygrunto- w ania nowego praw a, p rak ty k a ksiąg wieczystych w ejdzie w pośpiechu na błędne tory, to — jak poucza zresztą doświad.
czenie — nie tak łatw o będzie ją z n ich sprowadzić.
Musi się to ujem nie odbić i n a p raktyce notarialnej, która i tak postawiona została wobec ogromnie trudnego zadania
— podstawowego chociażby opanow ania nowego praw a rze
czowego (w pow iązaniu z praw em o księgach wieczystych), k tó re stanow i dla n o tariatu fundam entalną norm ę praw a m aterial
nego, i n a dobitkę jeszcze i praw a spadkowego — w rekordo
wo krótkim czasie.
Toteż zdajem y sobie spraw ę, jak bardzo jesteśm y nieprzy
gotowani i jak dalece ap ara tu ra sądowa ksiąg wieczystych nie je st przystosow ana do stan u prawnego, obowiązującego z dniem 1 stycznia 1947 r. I choć niezaw odnie zrobione będzie wszystko, co w ludzkiej leży mocy, by sytuację możliwie rychło opanować, to jednakże napaw a nas obawa przed zakłóceniem porządku prawnego, jaki w ty ch w arunkach może się łatwo wytworzyć.
Tak to od „zielonego sukna“ biurka kodyfikatorskiego do
„zielonego drzew a" życia codziennego trzeba zrobić skok, k tó
rego powodzenie w w ydatnej1 m ierze zależy w łaśnie od p ra widłowego startu.
Ale ostatecznie są to tylko rozw ażania z dziedziny technicz
nej. Decydujący był wzgląd na naglącą konieczność zespolenia praw nego ziem polskich, szczególnie — ziem odzyskanych. A to je st najważniejsze.
*
Pierw szy etap wielkiego dzieła ujednolicenia praw a p ry watnego w Polsce objął unifikację w szystkich podstawowych dziedzin tego praw a. Zam ierzając w szczegółowych zestawie
niach zbilansować całokształt osiągniętego w yniku, poprzestaje
my na ty m miejscu na generalnym jego przedstawieniu.
W dziedzinie praw a cywilnego materialnego mamy więc z okresu przedwojennego, częściowo zm ieniony 'i uzupełniony w trak cie prac unifikacyjnych — k o d e k s z o b o w i ą z a ń , zaś z okresu 1945/46 — p r z e p i s y o g ó l n e (składnik części w stępnej przyszłego kodeksu cywilnego), praw o o s o b o w e
(powiązane z nim jest w pew nym zakresie praw o o zmianie i u stalan iu im ion i nazwisk), praw o m a ł ż e ń s k i e o s o b o w e (w pow iązaniu z praw em o aktach stan u cywilnego) i m a- j ą t k o w e, praw o r o d z i n n e , praw o o p i e k u ń c z e , prawo r z e c z o w e i praw o s p a d k o w e .
W dziedzinie praw a handlowego m am y z okresu przedw o
jennego k o d e k s h a n d l o w y w raz z praw em w e k s l o w y m , praw em c z e k o w y m , praw em u p a d ł o ś c i o w y m i innym i ustaw am i szczególnymi z zakresu życia społeczno- gospodarczego, zwłaszcza urządzającym i jednolicie tzw. praw a do rzeczowych podobne.
W dziedzinie praw a cywilnego formalnego mamy:
z okresu przedw ojennego — k o d e k s p o s t ę p o w a n i a c y w i l n e g o , k tó ry doznał w trakcie prac unifikacyjnych istotnych przeobrażeń w swej części egzekucyjnej (stąd upo
w ażnienie M inistra Sprawiedliwości do ogłoszenia jednolitego tekstu — p. art. XVII przep. w prow. pr. rzecz, 'i pr. o ks. wiecz.), a wisi ponadto nad nim miecz rozważanej reform y sądow
nictw a, przez co i jego część tra k tu jąc a o postępow aniu spor
nym może jeszcze doznać głębokiego przeobrażenia;
z okresu 1945/46 — k o d e k s p o s t ę p o w a n i a n i e s p o r n e g o w części o g ó l n e j oraz w części s z c z e g ó ł o w e j — postępow anie o u b e z w ł a s n o w o l n i e n i e , postę
pow anie o u z n a n i e z a z m a r ł e g o i o s t w i e r d z e n i e z g o n u , postępow anie przed w ładzą o p i e k u ń c z ą , postępo
w anie z zakresu p raw a r z e c z o w e g o (z osobnym postępo
w aniem rozgraniczeniowym ), prawo o k s i ę g a c h w i e c z y s t y c h (z rozporządzeniam i techniczno-wykonawczymi), postę
pow anie s p a d k o w e .
Z powyższego generalnego przedstaw ienia widać, że przed praw odaw cą stają następujące najw ażniejsze zadania w otw ie
rającym się kolejnym etapie prac n ad ujednoliceniem i upo
rządkow aniem (kodyfikacją) polskiego praw a cywilnego:
1) skodyfikow anie praw a cywilnego m aterialnego przez zespolenie poszczególnych jego dziedzin w kodeks cywilny, w szczególności przez pow iązanie i zespolenie kodeksu zobo
w iązań ze zunifikow anym i w okresie 1945/46 gałęziam i praw a cywilnego;
2) uporządkow anie i ostateczne sform owanie kodeksu po
stępowania cywilnego;
3) ułożenie kodeksu postępowania niespornego w jedną całość.
Są to jeszcze zadania n a w ielką m iarę, zm ierzające do tego, by całokształt polskiego praw a cywilnego objąć jednym du
chem, jednoznaczną term inologią, jednolitą konstrukcją. P raca ta, w ym agająca kapitału doświadczenia w praktycznym sto
sowaniu nowego praw a, m usi być oczywiście rozłożona na dłuż
szy dystans.
Na razie spada n a współczesne pokolenie praw ni ctwa tw a r
dy obowiązek uczenia się nowego praw a i odpowiedzialny obo
wiązek realnego w prow adzania go w życie. Od obowiązków tych praw nictw o polskie niezaw odnie n ie tylko się nie uchyli, ale włoży w ich w ykonanie w szystkie sw e zasoby i możliwości.
A w ypełniając te obowiązki naczelne, jakie na nas ciążą, nie zapom inajm y również o ich odgałęzieniu, a mianowicie o pouczaniu naszych stron i naszej klienteli o elem entach no
wego praw a. Je st to spraw a doniosłej wagi, do której też czyn
niki państwowe, poprzez akcję tzw. popularyzacji praw a, zasadnie przyw iązują istotne znaczenie. Na tle konkretnych układów życiowych z codziennej p rak ty k i możemy w tym względzie wszyscy — sędziowie, notariusze i adwokaci — zdzia
łać znacznie więcej, niż to się da osiągnąć przez oderw ane po
gadanki, a naw et przez u m iejętnie ujęte słowo drukowane, którego zresztą w tym zakresie brak.
e
ROZPRAWY
FRYDERYK ZOLL
Z ZAGADNIEŃ FUNKCJONALIZMU WŁASNOŚCI
NA TLE SPUŚCIZNY PO LEONIE DUGUIT
Dział I tytułu III p raw a rzeczowego reguluje treść i w y
konyw anie własności, realizując — według opublikowanych tez i w ielokrotnych m iarodajnych oświadczeń — ideę w łas
ności, jak o funkcji społecznej.
Wysoce cennym przyczynkiem do tego zagadnienia jest niniejsza rozpraw a, jak ą zaszczycił czołowe m iejsce N r 1 wznowionego „Przeglądu N otarialnego” nestor cywilistów polskich, który wywody swe snuje n a tle spuścizny po zm ar
łym w czasie w ojny znakom itym praw niku francuskim . A utor przedstaw ia istotę funkcjonalizm u własności nie tylko n a zaznaczonym tle teoretycznym (I), ale i szerzej u jętym tle historycznym (II) oraz ogólnie z konieczności n a szkicowanym tle społeczno-gospodarczym (III, IV).
T rudno chyba o lepszy tem at „generalny”, godniejszym potraktow any piórem, tytułem w stępu do studiów nad pol
skim praw em rzeczowym a w .szczególności n ad szczytowym praw em rzeczowym, jakim jest własność, (Red.)
I.
Na zaproszenie szanownej R edakcji „Przeglądu N otarial
nego", aby napisać do pierwszego num eru wznowionego P rze
glądu pracę, rozpoczynającą roztrząsania naukowe nad nowym
praw em rzeczowym, a to w ujęciu, jakie uznam za stosowne, w ybieram tem at w ty tu le wskazany, bo może zachęci on sza
now nych Czytelników Przeglądu do zainteresow ania się p ra
wem rzeczowym ostatniej doby i do rozm yślań nad nim, z pu n k tu widzenia kilku naukow ych koncepcyj i poglądów Leona D u g u i t.
Zm arły przed trzem a laty D u g u i t był profesorem p ra w a państwowego na uniw ersytecie w Bordeaux. W ydał kilka
krotnie swoje głośne dzieło czterotomowe: T r a i t e d e d r o i t c o n s t i t u t i o n n e l , które jest główną podstaw ą nowej teorii państwowej, zwanej solidarystyczną. Teoria D u g u i t , w ysu
w ająca n a czoło potrzebę solidarności społeczeństwa, żąda, aby państw o umożliwiło i zapewniło w zajem ną współpracę wszy
stkich obyw ateli dla dobra ogółu. Solidarność ta jest w edług D u g u i t tak w ybitnym im peratyw em , że wobec niej praw a w znaczeniu podmiotowym ustępują, a n a pierw szym planie staje praw o w znaczeniu przedmiotowym, t. zn. praw idła i n or
my postępowania, m ające urzeczywistniać solidarność ludzką w pracy społecznej. Na takiej ideowej podstawie D u g u i t opiera m. in. pojęcie funkcjonalizmu własności, który oznacza, że własność nie jest tyle jakim ś praw em podmiotowym, ile ra czej, jeżeli chodzi o dobra przynoszące pożytki, łączy się ściśle z obowiązkiem społecznym. Właściciel powinien w interesie publicznym własność swą tak wykonywać, aby jego dobro przynosiło nie tylko jem u samemu, ale także ogółowi — m niej
szemu lub większemu — najobfitsze możliwie korzyści. Z ta kich założeń D u g u i t doszedł do zdania, że należy w ogólno
ści zerwać w nauce z pojęciem praw a w znaczeniu podmioto
wym, czymś zupełnie nierealnym , „m etafizyką1*, a ograniczyć się do tego, co jest rzeczą realną. „Rzeczą realną** są zaś obo
wiązujące przepisy praw ne — praw o w znaczeniu przedm io
towym.
Tak radykalna opinia, usuw ająca pojęcie praw a w znacze
niu podmiotowym, w ywołała silne zarzuty. One to spowodo
wały, że D u g u i t wycofał się nieco ze swego skrajnego sta
nowiska. Uznał mianowicie — dla w yjaśnienia spraw y — że jeżeli obyw atel spełnia obowiązki ustawowe, wskazane solidar
nością i ustaw am i, jeżeli więc pracuje dla ogółu, w takim ra zie jest on dzierżycielem (detentorem ) pew nej władzy (p o u- v o i r ) , w w ykonyw aniu której musi oczywiście doznawać ze
strony organów państw ow ych pełnej ochrony przeciw w szel
kim naruszeniom, jako czynom bezprawnym . W takich grani
cach można mówić naw et o własności, ale to nie uzasadnia fik
cyjnej, nierealnej, metafizycznej koncepcji praw a w znaczeniu podmiotowym. Pojęcie własności może być więc utrzym ane, ale powinno ulec zmianie. „ L a p r o p r i e t e — pisze D u g u i t dosłownie — d r o i t s u b j e c t i f d i s p a r a i t p o u r f a i r e p l a c e a l a c o n c e p t i o n d e l a p r o p r i e t e , f o n c t i o n s o c i a l e " . („Własność, praw o podmiotowe zanika, aby zrobić miejsce koncepcji własności, spełniającej funkcję socjalną").
Na innym m iejscu w książce przełożonej n a język polski 0 której podam poniżej bliższe wiadomości, pisze n a str. 135:
— „Nie mówię, nigdy tego nie powiedziałem i nigdy tego nie napisałem, że ten stan ekonomiczny, którym jest własność indyw idualna, zanika i zaniknąć powinien. Twierdzę tylko, że pojęcie praw ne, na którym się opiera ochrona społeczna własno ści, ulega przekształceniu. Pomimo to własność indyw idualna jest chroniona przed wszelkimi zakusami, naw et pochodzącymi od władzy publicznej. Co więcej, powiem, że własność jest mocniej chroniona, aniżeli przy koncepcji tradycyjnej".
Dlaczego jednak D u g u i t , mimo powyższych restrykcyj 1 nadal ta k opornie zwalczał pojęcie praw a w znaczeniu pod
miotowym? Dlaczego czynił to pomimo, że przyznaje obyw a
telom, spełniającym swe obowiązki społeczne, roszczenia prze
ciw obywatelom, którzy im w tym przeszkadzają; dlaczego D u g u i t odmawia naw et zwierzchniczemu państw u „prawa w znaczeniu podmiotowym" (teoria J e l l i n k a , Niem ca), cho
ciaż przyznaje m u władzę, która m a usuwać przeszkody, tam u jące pożyteczną społecznie pracę? Dlaczego tych roszczeń po
szczególnych obywateli, czy tej władzy (p o u v o i r) państw a do usuw ania przeszkód nie m a się nazywać praw am i w zna
czeniu podmiotowym?
N a te pytania odpowiadam przypuszczeniem, że D u g u i t , jako Francuzowi, a tym samym szampionowi wolności, przeję
tem u nauką J. J. R o u s s e a u, że suw erenem w społeczeń
stw ie wolnym może być tylko prawo obowiązujące, w prost w strętnym wydawało się pojęcie praw a podmiotowego, odkąd zapewne zapoznał się z dom inującą przez tyle lat teorią gło
śnego niemieckiego praw nika i cywilisty W i n d s c h e i d a ,
że praw o w znaczeniu podmiotowym polega na tym, iż jedna osoba osobie drugiej narzuca swoją wolę.
D u g u i t , jak widzimy, zajm ow ał się nie tylko praw em państwowym, lecz także praw em pryw atnym ; tym drugim głównie z punktu widzenia funkcjonalizm u własności i praw innych. Pod tym względem zw racam głównie uwagę na jego książkę z r. 1920 p. t.: „ L e s t r a n s f o r m a t i o n s g e n e - r a l e s d u d r o i t p r i v e d e p u i s l e c o d e N a p o l e o n " , 1920, a nadto na książkę p. t.: „ L e d r o i t s o c i a l , l e d r o i t i n d i v i d u e l e t l a t r a n s f o r m a t ! o n d e 1‘J Ć ta t“, wyd.
III z r. 1922. Obie te książki przełożył n a język polski Stefan S i e c z k o w s k i w r. 1938. Wyszły one drukiem : pierwsza p. t.: „K ierunki rozw oju praw a cywilnego od początku wieku X IX “, a druga p. t.: „Praw o społeczne, praw o indyw idualne i przeobrażenia państw a". Z pierw szej z nich podałem już po
wyżej jeden cy tat a do treści obu, zwłaszcza pierwszej, pow ró
cę jeszcze w dalszym ciągu.
II.
Na razie porzucam tło „Duguitowskie", aby do wywodów dotychczasowych dodać tło inne, historyczne. H i s t o r i a e s t m a g i s t r a v i t a e — mówi stare przysłowie. Otóż pragnę choćby tylko rzucić okiem na kwestię, czy „funkcjonalizm w ła
sności" jest czymś całkiem nowym? Czy w dziejach świata nie m a już niew ątpliw ych antecedencyj?
W tym celu cofam się aż do starożytności. Wielkiej re p u blice a potem cesarstw u rzym skiem u przyśw iecały m. in. dwie wolności: pierw szą z nich była wolność własności, a drugą wolność w zaw ieraniu umów. Te dw ie wolności w niczym nie uchybiały kulturze greckiej, przez Rzym ian tak chętnie p rzy j
mowanej, opartej na tezach wielkiego S o k r a t e s a i jego ucznia P l a t o n a , w edług których istnieją cztery kardynalne lhdzkie cnoty: męstwo, panow anie nad sobą, mądrość i spra
wiedliwość. W cztery w ieki później C hrystus dodał do owych, przez Greków uznaw anych cnót, jeszcze dw ie od nich wyższe:
miłość Boga nade wszystko a bliźniego, jak siebie samego.
Miłość bliźniego podważyła — chociaż na razie tylko ideo
wo — własność tak w zakresie jej przedmiotów, jak i co do jej treści. Pod względem przedm iotowym — gdyż instytucja nie
woli nie może się ostać obok zakonu miłości bliźniego. Czło
wiek, w edług nowej religii jako istota „na obraz i podobień
stwo Boga stworzona", nie może być przedm iotem własności człowieka innego. Zakon Chrystusowy sprzeciwiał się zatem instytucji uważanej za konieczną dla ustroju i siły państw a klasycznego rzymskiego (i greckiego) a przecież za s u p r e m a 1 e x uważano w Rzymie s a l u s r e i p u b l i c a e , wobec kto- rej ustępować m usiały wszelkie inne względy, choćby etycznej czy religijnej natury. Podkopywanie instytucji niewoli ozna
czało więc niebezpieczny dla państw a starożytnego czynnik r e wolucyjny, uspraw iedliw iający już sam przez się prześladowa
nie chrześcijan.
Chrześcijańska miłość bliźniego nie dała się także pogodzić z pojęciem nieograniczonej własności rzymskiego d o m i n u s ‘a czy h e r u s ‘a, bo jej podstaw ą był tylko egoizm. Toteż i to pojęcie spotkać się musiało z k ry ty k ą świata chrześcijańskiego, która doszła do zenitu w w ieku IV po Chr., w naukach św.
B a z y l e g o , apologety życia klasztornego. W krytyce praw a własności posuwał się ten Ojciec Kościoła tak daleko, że zbli
żał się do komunizmu. Od niego bardziej um iarkow any św.
T o m a s z z A k w i n u , autor sławnego dzieła S u m m a T h e o l o g i a e (w iek XIV po Chr.), jakkolw iek uznaje w ła
sność indyw idualną, jako instytucję praw a Bożego, bo odpo
w iadającą naturze ludzkiej, jednakże wychodzi ze stanowiska, że w łasność.nie na to istnieje, aby służyła samemu właścicie
lowi, i dlatego żąda, aby właściciel po zaspokojeniu potrzeb ż y ciowych w łasnych i swej rodziny, dzielił się nadw yżką przy chodów swego mienia z potrzebującym i pomocy bliźnimi W jego nauce tkw i zatem już pierw iastek ideowy, że własność jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem (zwłaszcza, gdy przynosi pożytki) — myśl, która w naszych czasach skrystali zowała się w koncepcję funkcjonalizmu własności, jakiej n a j
w ybitniejszym propagatorem stał się po wiekach D u g u i t . W zakresie wolności umów w pływ ideologii chrześcijań
skiej zaczął wywoływać początkowo także tylko ideowy prze
w rót poglądów, a to głównie w instytucji umowy o pracę za w ynagrodzeniem ( l o c a t i o c o n d u c t i o o p e r a r u m) . Rzymianie w starożytności uważali, że praca za zapłatą (m e r- c e s ) obniża człowieka praw ie do sytuacji i stanu niewolnika.
Sam C i c e r o pisze: „ . .. e s t e n i m i n i 11 i s (t. zn. i n lo-
c a t i o n i b u s c o n d u c t i o n i b u s o p e r a r u m ) i p s a m e r c e s a u c t o r a m e n t u m s e r v i t u t i s “. Szanujący się Rzym ianin nie brał zatem żadnej zapłaty za świadczone d ru giemu usługi. W prawdzie także szlachetni w ówczesnym zna
czeniu Rzym ianie zobowiązywali się do usług, ale tylko bez
płatnie, t. zn. przez t. zw. m a n d a t u m , dla którego obowią
zyw ała zasada: m a n d a t u m , n i s i g r a t u i t u m , n u l l u m e s t. Tych zaś co w ynajm ow ali się za zapłatą uważano za m i s e r a p l e b s , p r o f a n u m v u l g u s . Oto dlaczego p ra
ca, dostarczana za zapłatą, uw ażana była za rodzaj tow aru, a l o c a t i o c o n d u c t i o o p e r a r u m za umowę wymienną, obrotową, rodzaj kupna — sprzedaży, przy którym osoba p ra cującego była dla pracodawcy (raczej należałoby mówić „pra- cobiercy"), tak obojętna, jak obojętne były dla kupującego lo
sy osobiste sprzedawcy.
Chrześcijaństwo w prow adza myśl inną, nową. Pracow nik, który pracuje dla zarobku, jest osobą „godną", bo pracuje, a praca uszlachetnia, powinien być więc szanowany. Ewangelia mówi: d i g n u s e s t o p ę r a r i u s m e r c e d e s u a. Praca, chociaż płatna, uzasadnia d i g n i t a t e m!
O tych rzeczach podałem obszerniejsze wiadomości w mo
jej książce o „Zobowiązaniach", pod L. 151 n a str. 251— 256, a o nich wspom inam w niniejszych wywodach tylko ze względu na związek, w jakim reform y praw a p racy pozostają z refo r
mami w zakresie praw rzeczowych, a zwłaszcza własności.
Ideologia chrześcijańska w yw arła z czasem, zwłaszcza w średniowieczu i w pierw szych wiekach nowożytnych, daleko idący w pływ n a rozwój życia etycznego, społecznego, ekono
micznego i politycznego. W pływy te w ystępują m iędzy innym i w stru k tu rze państw a patrym onialnego, w stosunkach służbo
wych, jakie zawiązywały się np. m iędzy panam i lennym i a ich w asalam i (wierność za wierność), między rzem ieślnikam i a ich pomocnikami itd., a ujaw niały się także w ograniczeniach p ra wa własności, w szczególności w przyjm ow aniu błędnej kon
cepcji podziału własności n a główną i użytkow ą itd. (w dalsze roztrząsania ideologii chrześcijańskiej i jej skutków n ie mogę się tu wdawać).
Ale państw o patrym onialne upadło, a zwierzchnicy państw, monarchowie, skupili w swych rękach wszelką władzę; życie
gospodarcze krępow ano różnym i coraz liczniejszym i ogranicze
niam i, co w ystąpiło np. w u stro ju cechów, w strzym ujących swobodny rozwój przem ysłu. W ogólności wolność jednostki podupadała. Ograniczenia swobody dały się szczególnie we znaki odkąd państw a absolutne przeradzały się w ybitnie w pań
stw a policyjne, k tóre przez swe organy mieszały się w różne dziedziny życia poddanych, a kontrolow ały nie tylko ich dzia
łania, ale naw et sposób myślenia.
Przeciw takim objawom obudziła się i w zrastała reakcja, któ ra pobudzana w ciągu w ieku X V III przez nauki wielkich francuskich encyklopedystów ( D i d e r o t , M o n t e s ą u i e u , J. J. R o u s s e a u i inni) doprowadziła w r. 1789 do w ybuchu rew olucji francuskiej. Rewolucja ta pod najgłośniejszym swym hasłem „wolności" znosi różne w ięzy z przeszłości. Jednakże uchyliła n ie tylko ograniczenia szkodliwe, ale także i dobre i potrzebne. W tym procesie dziejowym została wskrzeszona pod hasłem wolności starorzymska własność, p r o p r i e t a s (właściwie — d o m i n i u m), będąca zupełnie egoistyczną własnością (tym sam ym nastąpił wówczas jeszcze jeden — ale ostatni — akt recepcji praw a rzymskiego). Art. 17 deklaracji praw człowieka i obyw atela głosił więc zasadę o „nietykalno
ści własności", a w kilkanaście lat później autorow ie kodeksu Napoleona w yrazili w art. 544, że własność jest „praw em korzy
stania z rzeczy i rozporządzenia nimi w sposób najbezw zględ
niejszy ( d e l a m a n i e r e l a p l u s a b s o l u e ) , byleby nie czy
niono z nich użytku przez ustaw y albo przez regulam iny za
bronionego", po czym art. 545 stanowi, iż „nikt nie może być zmuszony do odstąpienia swej własności, w yjąw szy na użytek publiczny i to za słusznym i uprzednim w ynagrodzeniem ".
W ten tylko sposób i w tych granicach dopuszczono instytucję wywłaszczenia, praw u rzym skiem u praw ie nieznaną.
Ja k daleko p rądy wolnościowe, n a ideałach rew olucji fran cuskiej oparte, sięgały w ogólności, tego dowodzi między inny
mi ustaw a francuska z dn. 27 czerwca 1791, zw ana ustaw ą ł e C h a p e l i e r , k tó ra zakazywała naw et jakichkolw iek syn
dykatów czy związków zawodowych, żeby n ie krępow ać nimi osobistej swobody jednostek. Przepisy ustaw y C h a p e l i e r , przyjęte także w kilka lat później w Anglii, zniesione zostały we F rancji ostatecznie dopiero w roku 1889.
Wolność tak szeroko pojmowana, ograniczała coraz więcej