Wipszycka, Ewa
"Historia Kościoła", Hermiasz Sozomen,
z jęz. grec, przeł. S. Kazikowski,
wstępem opatrzył Z. Zieliński,
Warszawa 1980 : [recenzja]
Przegląd Historyczny 72/2, 321-323
1981
Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,
gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych
i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie
w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,
powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego
i kulturalnego.
Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki
wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach
dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.
' *4 .
R
E
C
E
N
Z J E
H erm iasz S o z o m e n, H isto ria K o ścio ła , z języka greckiego prze łożył S. K a z i k o w s k i , wstępem opatrzył Z. Z i e l i ń s k i , In sty tu t W ydawniczy PA X W arszaw a 1980, s. 652.
Z satysfakcją należy pow itać liczne tłum aczenia dzieł starożytnych autorów chrześcijańskich publikow ane przez PA X czy w ydaw nictw o A kadem ii Teologii K atolickiej. S ta ją się one coraz bardziej potrzebne w m iarę, jak kurczy się grono osób będących w stanie swobodnie czytać w oryginale utw ory lite ra tu ry greckiej i łacińskiej. Proces te n obejm uje dziś nie tylko świeckie środowisko uniw ersy- _ teckie, ale — o tem pora, o m ores — i kręgi 'badaczy reprezentujących rozm aite in sty tu cje dydaktyczno-badaw cze kościołów. '
Szczególnie potrzebne są przekłady utw orów , które odegrały isto tn ą irclę w dziejach lite ra tu ry i m yśli europejskiej i k tóre z tej raoji w inny znajdować czytelników w śród historyków innych niż starożytność epok. „H istorię Kościoła” Sozomenosa i(zmarł około 450 r.) należy zaliczyć do tej kategorii dzieł z k ilku po wodów. Je st to po pierw sze jeden z w ażniejszych przekładów nowego rodzaju twórczości historiograificznej zapoczątkow anej przez Euzebiusza z Cezarei w pierw szej ćw ierci IV w. i upraw ianej przez kilku autorów ψ V i V I w. W dziejach historiografii te n gatunek odgrywa istotną rolę i jest znam iennym przy k ła dem chrześcijańskiej odpowiedzi na pogański dorobek w dziedzinie dziejopisar stwa. Dla historyków późnej starożytności utw ór Sozomenosa jest w ażnym źród łem dla okresu lat 324—421, ośw ietlającym nie tylko przem iany i spory (arianizm!) w Kościele, ale i „św iecką” problem atykę tych czasów. W reszcie „H istoria Koś cioła” jest interesująca ze względu na obfite wiadomości o ascetach i m nichach żyjących w różnych krain ach w schodniej części basenu m orza Śródziemnego. R a zem z ,.H istorią L ausiaca” Palladiusza, anonim ow ym utw orem „H istoria m ona- chorum in A egypto” i „H istoria Religiosa” Teodoreta tw orzy kanon ascetycznej lite ra tu ry określającej późniejsze w ątki i schem aty popularnej twórczości o św ią tobliw ych o m nichach i pustelnikach żywej aż po czasy nowożytne.
P rzekład Sozomenosa zawdzięczamy Stefanow i K a z i k o w s k i e m u , który poprzednio, w 1972 r. opublikow ał tłum aczenie dzieła innego historyka Kościoła, Sokratesa Scholastyka. Sozomenos pisze o tych samych czasach co Sokrates, i w poważnym stopniu czerpie z utw oru nieco od siebie starszego kolegi. Tłumaczowi Sozomenosa św ietna znajomość testu S okratesa ułatw iała poważnie zadanie. Tekst przy tym nie należy do najłatw iejszych, gdyż nasz historyk m iał wygórowane am bicje literackie. E fekt pracy tran slato rsk iej w ydaje się udany.
C zytelnika polskiej w ersji Sozomenosa czekają niestety i przykre niespo dzianki. Tłum acz przyjął za podstaw ę te k st opublikow any w r. 1668 przez św iet nego erudytę H enryka W a l e z j u s z a przedrukow any w 67 tom ie „Fatrologia
G raeca” J. P. M i g n e ’ a, W iedział 'jednak, że istnieje nowe wydanie w doskona łej serii „G riechische C hristliche Schriftsteller der ersten Ja h rh u n d e rte ” przygo tow ane przez znanego i cenionego filologa J. B i d e z’ a, popraw ione w 1960 r. przez G. C. H a n s e n a. W szelkich użytkowników (a tym bardziej tłum aczy) p u blikacji autorów chrześcijańskich obowiązuje 'bezwzględnie zasada, że z „Patrologii” M igne’a korzysta się tylko w tedy, jeśli nie m a nowych w ydań, i to niezależnie od osoby pierw otnego w ydaw cy <J. P. Mignę jedynie przedrukow yw ał teksty). Nie pojęte jest dla m nie, jak cziowiek o filologicznym przygotow aniu może napisać:
322 R E C E N ZJE
„trudno tu zabierać szczegółowo glos na tam at w alorów w spom nianych wydań". Między m etodam i uczonych w ieku XV4I a m etodam i uczonych współczesnych (w ypracow anym i w w ieku XIX) różnica jest ta k zasadnicza i tak powszechnie znana, że nie istn ieją w ogóle żadne podstaw y do wątpliw ości, k tóre z wydań naJeży w ybrać. O bojętność na krytyczne w ydanie tek stu bywa rozpowszechniona wśród historyków i jest to rzecz naganna, ale tego rod zaju obojętność tłum acza jest czymś znacznie gorszym: świadczy fataln ie o podstaw ach jego filologicznego rzem iosła. N ie jest też jasne, dlaczego tłum acz przełożył rojące się od błędów podtytuły poszczególnych rozdziałów pochodzące nie od Sozomenosa, ale od znacznie późniejszego e ru d y ty bizantyńskiego nie posiadające wobec tego żadnej wartości. C zytelnik dow iaduje się o tym dopiero na s- 251.
P rzekład został opatrzony w stępem napisanym przez Z. Z i e l i ń s k i e g o i kom entarzem zamieszczonym u dołu stron, w spólnym dziełem S. Kazikowskiego i Z. Zielińskiego. N ie wiadomo d la kogo kom entarz ten jest przeznaczony. Czytel nikowi u tw o ru tego rodzaju, k tó ry nie jest an i „rozryw kow y”, ani nie może sta nowić „lek tu ry poibożnej”, nie trzeba chyba tłum aczyć kim byli kuriałow ie (s. 45), jaki sens m a term in „Dzień P ań sk i” (s. 47), ani też, co oznacza „wyznaw ca” (s. 76). Nie w ydaje się celowe odsyłanie czytelnika do zasłużonych skądinąd kom pendiów popularnonaukow ych trak tu jący ch pobieżnie o schyłku starożytności w rodzaju T. Z i e l i ń s k i e g o „H istoria k u ltu ry starożytnej G recji i Rzymu”, czy K. K u m a n i e c k i e g o „H istoria k u ltu ry starożytnej G recji i Rzymu”. Przy okazji pojaw ienia się H unów w tekście Sozomenosa dow iadujem y się o dzieł ku F ilipa K allim aeha „A ttřla”, nie zaś o nowych pracach na te n tem at. A utorzy ignorują całą specjalistyczną lite ra tu rę dotyczącą historii IV i V w., podstawowym źródłem ich w iedzy są objaśnienia iWalezjusza przedrukow ane w w ydaniu M igne'a. Od daty ich opracow ania upłynęło przeszło 300 lat, w ciągu k tó ry ch setki, czy naw et tysiące, ludzi badało opisyw aną przez Sozomenosa m aterię. S tąd takie cu riosa jak notka o Filonie z A lek san d rii (s. 55), z k tó rej dow iadujem y się, że z dzieł tego au to ra zachow ały się tylko frag m en ty i anmeński przekład pewnego dialogu. Otóż sam e indeksy do znanych dziś „fragm entów ” Filona zajm ują dw a tomy! Przy okazji autorzy kom entarza oświadczają, że gm ina terapeutów opisy w ana przez tego filozofa żyjącego w latach około 20 p.n.e. — 40 p.n.e. jest gm iną chrześcijańskich ascetów! Z poglądem tym walczył już W alezjusz, dziś brzmi on więcej niż anachronicznie. Zastanaw iać się można jedynie nad tym , czy był to J a k iś odłam esseńczyków, czy też filozoficzna fikcja w ym arzona przez Filona. Podoibnie książka E. Gibbona „Zmierzch cesarstw a rzym skiego” nie jest • w stanie służyć ak tu aln y m i inform acjam i na tem at w ydarzeń politycznych (s. 207, 218), i to zarówno ze względu n a wzbogacenie dostępnego zasobu źródeł, jak i zm iany perspektyw y historycznej. Nie tru d n o się domyśleć jakie efekty powo duje zaufanie do p ra c pow stałych w taik. odległej pizeszłości w odniesieniu do problem ów intensyw nie badanych i posiadających źródła nie znane w poprzed nich pokoleniach. Tak n a przykład nasza w iedza o ru ch u ascetycznym, o sporach w ew nątrz kościoła (m elicjanie, aria n ie , monofizyzm) zm ieniła się rad y k aln ie i to w toku ostatnich la t trzydziestu. D arm o szukać jej śladów w objaśnieniach S. Kazikowskiego i Z. Zielińskiego. ,
N iestety błędy kom entatorów biorą się nie tylko z przestarzałych lub nie właściwie dobranych lek tu r, ale i z oczyw istej ignorancji. Tak na przykład roz w ażania, czy istnieje różnica znaczeniowa m iędzy greckim w yrazem e k k le s ia pi sanym z dużej litery (u S okratesa) czy z m ałej (u Sozomenosa) św iadczą o nie wiedzy autorów , że w starożytności cały tek st pisany b y ł .majusikułą. Różnice w zastosow aniu dużych czy m ałych lite r mogą być wprowadzone przez bizantyń skiego kopistę, lub (co bardziej praw dopodobne) zawdzięczamy je now ożytnem u
RECENZJE, 323
wydawcy. Takich rzeczy uczy się studentów na I ro k u filologii klasycznej. A uto rom też nie przychodzi do głowy przy om aw ianiu cytow anych listów Ju lian a A postaty, że od czasów W alezjusza mogły pojawić się inne w ydania jego utw o rów i że w nich trzeba szukać inform acji o tym ,' czy badacze lite ra tu ry tej epoki uznają dany tekst za autentyczny czy nie. Niczyjego zdziwienia nie w y w ołuje dziś zakaz byw ania w teatrze dla pogańskich kapłanów postulow any przez Ju lian a A postatę, choć ja k w spom inają kom entatorzy n a s. 329, k a p ła n Dionizosa w A tenach IV w. p.n.e. m iał w teatrze stałe, honorowe miejsce. W szak w ciągu ośmiu wieków C harakter przedstaw ień te atra ln y ch uległ zasadniczym zmianom. Są to rów nież podstaw ow e, „podręcznikow e” wiadomości, k tó re m usi posiadać każdy specjalista k u ltu ry antycznej. A utorzy kom entarza nie wiedzą, że wzorce m iar i wag przechow yw ane były zawsze w św iątyniach i wobec tego robią z w zorca łokcia nilowego umieszczonego w św iątni Sarapisa „sprzęt liturgicz n y ”. S ą i takie pom yłki, jak umieszczenie Beroi o której Sozamenos m ówi, że znajduje się w bliskim sąsiedztw ie Antiochii nad Orontem (a więc stolicy Syrii) w M acedonii.
Błędy popełnione przez S. Kazikowskiego i Z. Zielińskiego są tak oczywi ste i ta k pow ażnej n a tu ry , że obciążają nie tylko ich samych, ale i wydawnictwo, k tóre podejm ując inicjatyw ę spolszczenia dzieł antycznych autorów powinno zad bać o to, aby tom y z tej serii były opracow ane rzetelnie.
Ew a W ipszycka
M arceli K o s m a n , H isto ria B ia ło ru si, Zakład Narodowy im. Osso lińskich — W ydawnictwo, W rocław 1979, s. 405, ilustr., mapy. „H istoria B iałorusi” przeznaczona jest dla licznego grona odbiorców. Prze m aw ia za tym stosunkow o wysoki nakład (10 tys. egzemplarzy), brak przypisów (w k ilk u m iejscach nie podano naw et źródeł wypowiedzi, np. s. 28, 55, 75, 97, 98, 131), sporo m ateriału ilustracyjnego (60) i m apek historycznych (7) (szkoda, że te ostatnie to tylko przedruki). Odbiór tek stu u łatw iają w yjaśnienia niezbędnych określeń specjalistycznych (np. bez w yjaśnień pozostały: m onastery, s. 43; Aukszto- ta, s. 52 ; kunigasow ie, s. 54; jarłyki, s. 57; gram ota, s. 66; nadania hospodarskie, s. 89; Sobór Ziem ski, s. 161). Ale są również w yjaśnienia, które w prow adzają w błąd, jaik np. że K araim i byli na poły związani z islam em , czy też św iątnia k araim ska nosi nazw ę lcinesa (s. 75). Zabrakło uproszczonych choćby tablic genealogicz nych Rurykowiczów, Giedyminowiczów, Olgierdowiczów i Jagiellonów (por. takie tablice w „H istorii R osji” L. B a z y l o w a ) , inform acji o paleografii ruskiej, chronologii, dyplom atyce, o system ach m etrycznych, wreszcie o kartografii ziem ruskich (inform acje o al-Id risim czy o M acieju z Miechowa nie w yczerpują ca łości zagadnienia!). Część m ateriału ilustracyjnego (np. zdjęcia na s. 180, 261, 345, 368) nie wiąże się ze znajdującym się obok tekstem . I jeszcze spraw a historycznego nazew nictw a na m apkach tekstow ych: zam iast M ariam pola m am y K apsukas, za m iast Mohylowa — M ohylew, zam iast Stołpców — Stołbice. Pośród m apek zabrakło kartogra/ficznej ilu stra c ji rozw oju tery to rialn ej organizacji cerkw i praw osław nej, kościoła rzym sko-katolickiego, czy kościoła unickiego.
T ytuł książfki może zmylić czytelnika. Dla K o s m a n a Białoruś to tery to rium B iałoruskiej SRR, według stanu granic z 1945 roku. Dlaczego nie w każdo razowych granicach etnicznych? K onstrukcja problem ow a okazała się niejednolita, otrzym aliśm y w stęp a zabrakło podsumowania.