Janusz Szpotański
"Grundbegriffe der Poetik", Emil
Staiger, Zürich 1956, Dritte Auflage,
Atlantis Verlag, s. 156 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 51/1, 298-307
zaborach. O dbijało się to w y ra ziście w prasie periodycznej, która w życiu lite rack im doby p o zy ty w izm u m a zn a czen ie pierw szorzęd n e i sta n o w i jak b y m a cierzy stą g leb ę dla litera ck ich ta len tó w . Brak jed n ak ja k iejś o ty m w zm ian k i. A le poza ty m zarów no k ontury p o w ieści, jak i p oezja w ty m ok resie (Od p o
z y t y w i z m u do n e o ro m a n ty zm u ) w y stęp u ją w y ra ziście przed o czym a w ło sk ieg o
czyteln ik a. Z w raca tu naszą u w agę obrona S ien k iew icza przed k rzyw d zącym i jeg o sztukę w y p o w ied zia m i.
W rozdziale przed ostatn im (Od sc h y łk u X I X w . do p ie r w s z e j w o jn y ś w ia
to w e j) selek cja zja w isk litera ck ich godnych om ó w ien ia w y d a je się b ez za
rzutu w ob ec narzuconych z góry rozm iarów tekstu. P eriod yk i lite r a c k ie zostały słu szn ie w y su n ięte na czoło, o b ficie cyto w a n e fragm en ty z prozy, a zw ła szcza z poezji (Tetm ajer, K asprow icz, S taff) w p recyzyjn ych tran sp ozyęjach autora sta ją się sp raw d zian em w y so k ieg o poziom u utw orów . N ie p o m in ięto też k rytyk i literack iej, tak don iosłej w ty m okresie.
R ozdział ostatni, ob ejm u jący literaturę od p ierw szej w o jn y aż po rok 1957 (n ajpóźniejszą w y m ien io n ą d atą jest rok zgonu K leinera) u le g ł d o tk liw em u zw ich rzen iu przez czysto zew n ętrzn e naciski. A lb o w iem — jak ju ż w y żej w sp o m n ia łem — praca oddana w y d a w cy czekała 9 la t na druk i w ostatn iej c h w ili trzeba było d oryw czo d ołączyć inform acje o literaturze ostatn ich lat, tj. z czasów od drugiej w o jn y aż po rok 1957. P ełn o w ię c tu n azw isk , ty tu łó w i dat (s. 410— 418). N atom iast początek tego rozdziału (s. 401— 409), g d zie m o w a g łó w n ie o poezji m ięd zy w o jen n ej, charakteryzuje ud atn ie p rzede w sz y st k im n a jw y b itn iejszy ch „sk am an d rytów “ z T u w im em na czele i przep lata w y w o d y w y ją tk a m i poezji, a sk rótow o ty lk o traktuje prozę, dram at i k rytyk ę lite racką.
A le i w tej cieśn i porusza się autor ze zd u m iew ającą ela sty czn o ścią , sz k i cu je p ew n ą ręką d zięk i b ezpośredniej znajom ości tek stów , w ła sn em u dojrza łem u sąd ow i, n iezaw od n em u w y czu ciu p iękna literack iego.
T ekst zdobi 10 sta ra n n ie dobranych ilu stracji (m. in. tu m łęczyck i, w a w e lsk i dzied zin iec, C analetta śród m ieście W arszaw y, w sp a n ia ła g ło w a M ick ie w icza w rzeźbie D u n ik ow sk iego, autoportret W ysp iań sk iego w kolorach, barw na parzenica). Ilu stracje w in n y ch częściach tego tom u m ają poziom o w ie le niższy.
Zarys profesora M avera d aje nam przedsm ak tego, jak w y g lą d a ły b y d zieje naszej literatu ry w jego ujęciu, gd yb y n ie k ręp u jące go rozm iary, zw lek a n ie z drukiem i pośp ieszn e u zu p ełn ia n ie zaw artości. A le z a le d w ie ukazał się ten zarys, a oto już S an son i z F lorencji, jed en z n ajru ch liw szy ch w y d a w có w , zap rop on ow ał au torow i op racow an ie historii litera tu r y p olskiej zo sta w ia ją c m u ca łk o w itą sw ob od ę co do jej rozm iarów . N ie ty lk o w ło sk iej, a le i n aszej p olo n isty c e życzyć należy, aby praca ta co rychlej u cieszyła n asze oczy.
R o m a n P o lla k
E m i l S t a i g e r , GRU ND BEG RIFFE DER POETIK. (D ritte A uflage). Zurich (1956). A tla n tis V erlag, s. 256.
O m aw iana rzecz S taigera trak tu je o rodzajach literackich. P o d zia ł litera tu ry n a rodzaje i gatunki jest, jak w iadom o, w y n a la zk iem starożytn ych G reków . Ł ą czy ł się on z ch arak terystyczn ym dla ludzi a n tyk u p ogląd em na rzeczy
w isto ść , w ed łu g którego u k ład a się ona w skończoną hierarchię pojęć i od p o w ia d a ją cy ch im b ytów , od n ajb ard ziej szczegółow ych do najbardziej ogólnych, sta n o w ią cy ch już kres w sz e lk ie g o d efin io w a n ia . P od ział na genus i sp ecies b y ł czy m ś w ięcej n iż tylk o k la sy fik a cją . Starożytni trak tow ali je w duchu n a iw n ego realizm u i w yobrażali sobie, ż e każde d zieło litera ck ie rea lizu je p ew n ą id e ę rodzajow ą, co o b ja w ia ło się w tym , że określon ym typom tem a tó w b y ły p rzyp orząd k ow an e o d p o w ied n ie sposoby przed staw ian ia. W ierzono w ięc, jeżeli się tak m ożna w yrazić, w k oresp on d en cję m iędzy h ierarchią form a h ierarchią treści. P o d sta w o w ą fu n k cją sztu k i starożytnej b yła prezentacja: m ia n o w icie p rzed sta w ia n ie naślad ow cze. S ztu k a przy tym założeniu rezygn u je z aspiracji od k ryw czych czy rew elatorsk ich , a jej celem sta je się jed y n ie a rtystyczn e k szta ł to w a n ie rzeczy ju ż sk ąd in ąd znan ych . A rtysta n ie jest przeto n iczym w ięcej ja k tylk o szlach etn ą odm ianą rzem ieśln ik a, w zw iązk u z czym w y ła n ia się p raktyczny problem k o d y fik a cji „zasad dobrej rob oty“ („jak n ależy układać fab u łę, jeżeli u tw ór m a w y p a ść a rty sty czn ie“ — A rystoteles, P o e ty k a I, 1). Z teoretyczn ej św iad om ości is tn ie n ia ta k ich przedm iotów , jak rodzaje i gatunki, w y n ik a zatem k on ieczn ość sto so w a n ia ich jako w zorów tw órczości. To ścisłe zesp o len ie teorii i praktyki b y ło w czasach a n tyk u czym ś zrozu m iałym i oczy w isty m . Ilość istn ieją cy ch g a tu n k ó w była stosu n k ow o n iew ielk a , a co w a ż n ie jsz e — każd y z nich odzn aczał się sp ecyficzn ą form ą w ierszow ą. G dy jednak to n orm atyw n e stan ow isk o zostało p rzyjęte przez litera tu ro zn a w stw o eu rop ej skie, m u siało z b ieg iem czasu sta w a ć się coraz tru d n iejszym do utrzym ania. W zrastała b o w iem n ie z w y k le ilość gatunków , a ponadto m ieszan o rodzaje, żeb y w sp om n ieć tylk o A riosta czy Szekspira.
D ecyd u jący zw rot w p ojm ow an iu zadań p oetyk i dokonał się jednak dopiero za spraw ą p rerom an tyk ów i rom an tyk ów , którzy z m ieszan ia rod zajów uczy n ili program poétycki. W ynikało to z ich z gruntu od m ien n ych pogląd ów na istotę sztuki i artysty. S ztu k a dla prerom an tyk ów to przede w szy stk im kreacja — tw o rzen ie n o w y ch organ izm ów — lub też sw o ista heureza, polegająca na odk ryw an iu n iezn an ych dzied zin rzeczyw istości. A rtysta w y stę p u je tu w d w ojak iej roli: jako d em iurg albo jako m edium , poprzez które w ch o d zim y w kontakt z a b so lu tem i niesk oń czon ością. D zieło sztuki, b ędące w ok resie klasycyzm u realizacją ogóln ej norm y, tu sta je się p rzejaw em en ergetyczn ej, in d y w id u a ln ej i n iep ow tarzaln ej form y w ew n ętrzn ej lu b też pretek stem do u k azyw an ia n iezn a n y ch p ersp ek ty w u czu ciow ych i m yślow ych . M ów i się, że rom an tyzm sp o w o d o w a ł p rzerodzenie się p oetyk i norm atyw n ej w opisow ą. N iew ą tp liw ie. A le z n aszego punktu w id zen ia o w ie le w a żn iejszy m jest przy pom nieć, że „rew olu cja ro m a n ty czn a “ oznaczała radykalną zm ian ę w po gląd ach teo rety czn y ch i m etod ologicznych. P rzecież z P o e ty k i A rystotelesa m ożem y z p ow od zen iem w yp ro w a d za ć op iso w e w n iosk i. C hodzi jednak o to, że na gru n cie litera tu r o zn a w stw a rom an tyczn ego przestają on e być aktualne. D zieje się ta k dlatego, ż e podczas gdy p oetyk i typ u k lasycystyczn ego rozpatrują d zieło litera ck ie jak o sw o jeg o rodzaju z n a k , p oetyk i rom an tyczn e traktują je jako w y r a z .
C harakterystyczną w ła śc iw o śc ią zn ak ów jest ich fu n k cja prezentacyjna. P o leg a ona, z grubsza rzecz biorąc, na sta ły m zw iązku, jak i zachodzi m ięd zy p ostrzegaln ą „form ą“ znaku a sy m b olizow an ą przezeń „treścią“. P od staw ą tego zw ią zk u jest n a jczęściej, choć n ie zaw sze, kon w en cja. W ażne są jeszcze d w ie
in n e cech y znaku: jego ob iek tyw n ość i ogólność. N ad aje się on b o w iem n a oznaczenie sy m b o lizo w a n eg o przez się przedm iotu (w szerokim tego sło w a zna czeniu), b ez w zg lęd u na to, gdzie, k ied y i przez kogo został nadany, a dalej: jest za w sze zn ak iem w zg lęd em p ew n ej określonej k la sy p rzed m io tó w (obojętne, ile m a ona elem en tó w ). To zn am ien n e d la zn ak ów „sk ierow an ie n a zew n ą trz“ i charakter k la sy fik a cy jn y sp raw iają, że nadają się one zn ak om icie do przed sta w ia n ia goto w y ch rezu lta tó w poznaw czych. (W yrażając się sch olastyczn ie, m ożna b y p ow ied zieć: jest tak, bo znak jest p ośred n ik iem m ięd zy „ u n iw ersu m “ a „ in d yw id u u m “.)
W w y p ad k u gdy m am y do czyn ien ia z w y razem , sytu acja jest zu p ełn ie inna (choć o czy w iście często się zdarza, że ten sam przed m iot jest zarów no znakiem , jak i w yrazem ). W yraz n ie posiada zn am ion ogóln ości an i też n ie jest o b iek ty w n y w ty m znaczeniu, w jak im jest n im znak. B ez sen su brzm i p rzecież p ytanie, czy dany grym as tw arzy w y ra ża ją cy czyjś b ól nad aje się na oddanie b ó ló w in n y ch lu d zi lub też b ó ló w ok reślon ego typu. W yraz jest zaw sze czym ś in d y w id u a ln y m i su b iek tyw n ym , w ięcej : czym ś to ta ln y m — d zielen ie go na „form ę“ i „treść“ to po prostu absurd. Jego zw ią zek z tym , co w yraża, n ie p olega n a apriorycznej um ow ie, le c z n a odruchu sp on tan iczn ym . (Gdy się m ó w i o „ w yrazie zam ierzon ym “, m a się w ła śc iw ie ju ż coś in n ego na m yśli: p ew n ą m isty fik a cję.) O bserw atorow i zew n ętrzn em u , który spostrzega znak, w y sta rczy zn ajom ość p ew n y ch reguł (w yrażając się u ltra -n o w o cześn ie: kodu), aby zrozu m ieć jego znaczen ie; gdy w id z i on w yraz, m u si za każdym razem odgadyw ać, dom yślać się kryjącej się poza n im treści p sych iczn ej. D o tego celu p otrzebna m u przede w szy stk im in tu icja, p o słu g iw a n ie się an a logią, a n ie dedukcja. Id ea łem znaku jest jedn ozn aczn ość i w y n ik a ją ca stąd zrozum iałość, w y ra z n a to m ia st m oże w yrażać treści n ie dające się w ogóle zw erb alizow ać. K ied y R om an Jakobson w R a n d b e m e rk u n g e n zu r P rosa d es
D ich ters P a ste r n a k stara się z d efin io w a ć rodzaje litera ck ie p rzy pom ocy gram a
ty czn ych k ategorii czasu i osoby, jest on k on tyn u atorem a ry sto teleso w sk iej tradycji u jm ującej d zieło litera ck ie jako znak, w którym form a jest n o sicielk ą jakości gatu n k ow ych (ogólnych). D la ek sp resjon isty Crocego ta k ie p o sta w ien ie sp raw y b ęd zie o czy w iście n a iw n y m id ealizm em . Z punktu w id zen ia jego „poe tyk i w y ra zu “ rodzaje i gatunki są ty lk o n azw am i, n iezd oln ym i do u jm o w a n ia jakości estetyczn ych . („U n iw ersu m “ n ie p otrzeb u je żadnych p ośred n ik ów , ab y p rzejaw ić się w „ in d yw id u u m “.) N iep ow tarzaln ość i sp on tan iczn ość w yrazu w y k lu cza sto so w a n ie w zoru, a jego in d y w id u a ln o ść i totaln ość — zab iegi k la syfik acyjn e.
W ś w ie tle pow yższego sta je się jasne, że p oetyk a oparta o k ategorię w yrazu m oże trak tow ać rodzaje i gatunki litera ck ie jed y n ie czysto n om in alistyczn ie. Ten ban aln y w n io sek n ie sta n o w i jed n ak głó w n eg o celu d łu g a w eg o w yw od u . M ożna b o w iem pokusić się o g łęb sze u jęcie zagad n ien ia i zapytać: czy — jeśli n ie rezygn u jąc ze zdobyczy rom antyzm u, sp róbujem y uzgodnić „poetyk ę w y razu“ z „poetyką znaku“ — n ie uda nam się tak zm od yfik ow ać p ojęć rod zajów literack ich , ab y sta ły się on e p o d sta w o w y m i dla tej n ow ej p oetyk i? B o że podczas p ercepcji tzw . u tw o ró w epickich, dram atyczn ych czy liryczn ych dozn ajem y od m ien n ego rodzaju przeżyć, w ie m y w sza k z in trosp ek cji. Jak ie jednak w ła sn o ści d zieła literack iego są ich źródłem i jaka jest ty c h ostatn ich
isto ta ? W ten sposób d otarliśm y o k rężn ą drogą do punktu w y jśc ia książki E m ila Staigera.
D o rozw iązan ia p ostaw ion ego so b ie za d a n ia p rzystęp u je au tor G ru n d b eg riffe
d e r P o e tik uzbrojony w zdobycze fe n o m e n o lo g ii i egzysten cjalizm u . Staiger
w y ch o d zi od n egatyw n ej k on statacji, ż e trad ycyjn e o k reślen ie rod zajów i ga tu n k ów , jako p olegające na w z a je m n e j od p ow ied n iości m ięd zy form ą ze w n ętrzn ą a jej zaw artością, n ie n a d a je się do u jęcia isto ty liry k i, ep ik i czy dram atu. P o d zia ł literatury d ok on an y p od ty m k ątem p row adzi a d in fin itu m : in w e n c ja tw órcza będ zie p rod u k ow ała s ta le n o w e w zory, a starym nad aw ała coraz to in n e znaczenie. Z tego w ię c p u n k tu w id zen ia — i w tym S taiger jest zgod n y z rom antykam i i cro cea n ista m i — w rzeczy w isto ści jest napraw dę ty le gatu n k ów , ile u tw orów literack ich . A le d o św ia d czen ie poucza nas przecież, że obok form ody, p ieśni, eposu, tra g ed ii, d ram atu itp. istn ieją p e w n e jakości liryczn e, ep ick ie i dram atyczne. N a le ż y w ię c od sie b ie o d d zielić d w a typ y p rzed m iotów : lirykę, ep ik ę i dram at, ja k o ogół u tw o ró w u w ażan ych k on w en cjo n a ln ie za liryczne, ep ick ie i d ram atyczn e, oraz o d p ow iad ające im jakości <w n iem ieck iej term in ologii: d a s L y ris c h e , das E pisch e, das D ram atisch e). Gdy p ojęcia p ierw szego szeregu m ają zn a czen ie czysto u m ow n e i nom in aln e, przy pom ocy pojęć drugiego szeregu, p rzeciw n ie , u zysk u jem y fak ty czn ą w ied zę 0 d ziełach litera ck ich i dlatego też m ogą on e sta n o w ić p o d sta w ę ich in ter pretacji.
P o jęcia tak rozum ianych „rod zajów litera ck ich “ kon stru u je S taiger w opar c iu o H u sserlow sk ą k on cep cję „zn aczeń id ea ln y ch “. H usserl, jak w iadom o, tw ierd ził, że w p rzeżyciach są n am d an e b ezpośrednio n ie ty lk o w rażenia, a le tak że rzeczy rea ln e oraz p rzed m ioty id ealn e. K ażdy akt św iad om ości jest w e d le n ieg o ak tem in ten cjon aln ym , p rzy p om ocy którego u m ysł u jm u je przed m ioty w stosunku do n iego tran scen d en tn e. A b y w ię c u jąć isto tę jak iegoś zja w isk a , n ie potrzeb u jem y d ok on yw ać in d u k cyjn ego przeglądu zja w isk m u po k rew n ych , le c z w y sta rczy po prostu w z ią ć jak o p rzykład od p ow ied n io dobrany e le m e n t danej k lasy i poddać go sp ecja ln em u ogląd ow i, tzw . W esenschau, który p olega, z grubsza rzecz biorąc, n a redukcji w szy stk ich w ą tp liw y c h cech przedm iotu. N ie w d a ją c się w k ry ty k ę tego p ostęp ow an ia, pragnę zauw ażyć, że na tej drodze często d a w a ły się sk on stru ow ać p ojęcia m ające w h u m an i styce w a lo r jako tzw . typ y id ealn e.
K on stru u jąc „znaczenia id ea ln e“ pojęć jak ości liryczn ych , ep ick ich i dra m atycznych, S taiger w y k a zu je w ię k sz ą giętk ość, n iżb y u czyn ił to rasow y fen om en olog. Z daje sob ie m ia n o w ic ie sp raw ę z p ew n ego stop n ia su b iek ty w n o ści, jak i jest n ie do u n ik n ięcia podczas d ok on yw an ia w yboru. M ów iąc po prostu: n ie w y k lu cza on, że jako u czestn ik n iem ieck iej w sp ó ln o ty język ow ej, a ponadto z w y k szta łcen ia i zaw od u germ an ista i grecysta, m oże m ieć poczucie id eału u tw oru liryczn ego, ep ick ieg o i dram atyczn ego o d m ien n e n iż przed s ta w ic ie le in n y ch n arod ow ości i k ieru n k ó w filo lo g iczn y ch . B ezw zględ n ość 1 p ew n ość „znaczeń id ea ln y ch “ zo sta je zatem ograniczana: są one n iezależn e od w szelk ieg o d o św ia d czen ia tylk o jako aprioryczna m iara p rzedm iotów , a le g e n e ty c z n ie m ogą zależeć od w ła śc iw o śc i ich konstruktora. I to jest n ie w ą tp liw a zdrada, jak ą p op ełn ia S ta ig er w zg lęd em fen om en ologii.
Ja k ież są te przedm ioty, które p oddaje Staiger fen om en ologiczn em u oglą d o w i, a b y uzyskać na tej p o d sta w ie „id ealn e zn aczen ia“ liryczn ości, ep iczn ości
i dram a ty czności? N ajtyp ow szym p rzyk ład em liry k i (w zn aczeniu „das L y
risch e“ —■ czy teln ik w yb aczy, że w d alszym ciągu b ędę p o słu g iw a ł się term i nam i dw u zn aczn ym i, p ozostaw iając ich p recyzację k o n tek sto w i) jest dla n iego pieśń, ep ik i — ep osy H om era, dram atu zaś — traged ia antyczn a i u tw ory dram atyczne S ch illera i K leista. U badacza litera tu ry p olsk iej m oże w y w o ła ć n a jw ięk szy sp rzeciw u p a try w a n ie eg zem p lifik a cji liryk i w p ieśni. C harakter fon ologiczn y języka, k tórym m ów im y, m ało sprzyja rozp ow szech n ien iu się tego gatunku. W iększość jego rep rezen tan tów na teren ie naszej literatu ry to n ie arcydzieła, a raczej przyk ład y od straszające (żeby choć w sp om n ieć lib retta op erow e czy koszm arne przekłady H einego), n ie b yło w ięc p ow od ów , aby p ieśń u gru n tow ała się w n aszej św ia d o m o ści jako id e a ł liryki. T rudno jednak zaprzeczyć, że na teren ie litera tu ry n iem ieck iej (G oethe, H eine, E ich en - dorff, M oerike, B ren tan o i w ie lu innych) je s t on c a łk o w ic ie zrozum iały. Ta „rozbieżność id e a łó w “ n ie przesądza o czy w iście, że w n io sk i Staigera u zysk an e na p od staw ie ob serw acji p ieśn i n ie będą m ia ły ab solu tn ego w a lo ru na gruncie w szystk ich litera tu r n arodow ych.
O stateczną k on k lu zją dociek ań Staigera jest u jęcie rod zajów literack ich jako tk w ią cy ch p o ten cja ln ie w język u fu n d a m en ta ln y ch m o żliw o ści lu d zk ieg o istn ien ia. T w ierd zen ie to na p ierw szy rzut oka m a w y g lą d w y ra źn ie eg zy sten - cjalistyczn y. G dy jed n ak zgod zim y się, że je st ono b lisk o zn a czn e innem u, które głosi, że język m a zdolność b ezpośredniego u ja w n ia n ia n aszego stosunku d o rzeczyw istości — od najbardziej p ry m ity w n eg o św ia to p o g lą d u a n im istyczn ego poczynając, a k ończąc na n au k ow ym — to n ap otyk am y pod ob n e m yśli zarów no u H erdera (Ü b er d en U rsp ru n g d e r S prach e), jak i u W undta (V ö lk er
p sych ologie), C assirera (P h ilo so p h ie d e r s y m b o lisc h e n F orm en), a w reszcie
u B iih lera (D ie K r is e d er P sych ologie). H erder w y k ła d a rzecz g en ety czn ie: język w y w o d zi się z o d głosów natury. T oteż na p ierw szy m eta p ie jego k ształ to w a n ia się dociera do naszej św ia d o m o ści jed y n ie stru m ień najróżn iejszych d źw ięk ów , a sam i jesteśm y zd oln i do w y d a w a n ia ty lk o ok rzyk ów em o cjo n a l nych. N a ty m eta p ie czło w ie k jest cząstką przyrody, n ieśw ia d o m ą an i sw ej odrębności, ani też odrębności otaczających ją zjaw isk . N a stęp n ie k ojarzym y o kreślone d źw ięk i z od p ow ied n im i przed m iotam i, sk u tk iem czego św ia t zostaje rozczłon kow an y na rzeczy i zdarzenia. W końcu zaś u czym y się ujm ow ać stosunki lo g iczn e zach od zące m ięd zy zja w isk a m i. D la C assirera język je st jedną z form sym b oliczn ych , którą d uch ludzki tw o rzy d la u św ia d o m ien ia sobie św iata. Język przechodzi w e d le n iego przez trzy fazy rozw ojow e: fazę w yrażeń zm ysłow ych , fa zę w y ra żeń og lą d o w y ch i fazę w yrażeń b ęd ących sym b olam i m y ślen ia p ojęciow ego. (Tej drodze od em ocji p rzez obrazy do logik i odpow iada szereg: sylab a —■ sło w o — zdanie). B iih ler w y g ła sza hipotezę, że p orozu m ien ie m ięd zy ludźm i zn ajd ow ało się p oczątk ow o na etapie, gd y znaki, które m u służyły, b y ły jed y n ie w yrażające, a dopiero p otem sta ły się znakam i op isu ją cym i. W szystkie te sposoby „u jm ow an ia św ia ta “ języ k nasz za ch o w u je po dziś dzień jak b y w rezerw ie. T rzy b o w iem są p o d sta w o w e fu n k cje język a: w y ra ża n ie (K u n d g a b e), w y z w a la n ie (A u slösu n g) i p rezen to w a n ie (D arstellu n g). L iryka jest w ię c n a jw cześn iejszy m lo g iczn ie (i h istoryczn ie) „św iatop ogląd em “- człow ieka. F en om en ologia „bytu liry czn eg o “ w y k a zu je c a łk o w ite sto p ien ie się elem en tu psych iczn ego z p rzed m iotow ym . S taiger odrzuca przeto jako n iezad o w a la ją ce w sz e lk ie próby z d efin io w a n ia liry zm u p rzez od n iesien ie go do p ojęć
p odm iotu psych iczn ego czy introw ersji. W liryce n ie istn ie je żad n e „ w ew n ą trz“ i „zew n ątrz“ ani żadne „ja“, które z pew n ej od ległości postrzega otaczające je zja w isk a . L iryzm to po prostu strum ień doznań p rzep ły w a ją cy przez naszą duszę w rytm ie p ew n ego nastroju. Z jaw isko to p rzeja w ia się w u tw orze liry cz n ym poprzez c a łk o w itą n iesam od zieln ość elem en tó w sk ła d o w y ch w szy stk ich jego w a rstw . N iesa m o d zieln e są d źw ięk i znaczenie, zdania i stosu n k i p om ięd zy n im i, p rzed m ioty p rzed staw ion e. N iesam od zieln ość ta n ie m a o czy w iście n ic w sp ó ln eg o z tym , że sło w o jed n ocześn ie brzm i i znaczy, albo też z tym , że zdania łą czy stosu n ek w y n ik a n ia . P rzeciw n ie: e lem en ty w iersza liryczn ego — jak zn a czen ia słó w i zdań, m o ty w y itp. — m ają charak ter a k cyd en taln y i jed n o czą się dopiero w nastroju, którego w yrażan ie i p rzek a zy w a n ie jest p od staw ow ą fu n k cją liryk i. Jak w id a ć z p ow yższego zestaw ien ia, S taiger tra k tu je liryzm , zgodnie z in tu icja m i potocznym i, jako pojęcie o szerszym zak resie n iż jak a k o lw iek k ategoria literaturozn aw cza, a n aw et estetyczn a. U jm u jąc rzecz od strony p sych ologiczn ej, m ożna b y pow iedzieć, że p rzeży w a n ie liry czn e to rodzaj p rzeży w a n ia em ocjon aln ego, które jest pozb aw ion e elem en tu p odniecenia, a p o leg a na zagłęb ian iu się w jak im ś nastroju p ołączon ym z jego rozp am ięty w a n ie m (chyba tak n ależałob y oddać po polsku u ży w a n y przez Staigera term in
E rin n eru n g). L iryka, m ożna b y zatem rzec, to sztuka w yrażan ia n astrojów .
Z godnie z naszą nader p row izoryczną d efin icją w yrazu p rzedłożoną na w stę p ie zachodzi tu w ypadek, że to, co w yrażane, zasadniczo n ie da się „u języ k o w ić“, p o n iew a ż n igd y n ie jesteśm y w sta n ie opisać w język u d ysk u rsyw n ym sta n ó w em ocjon aln ych . M ożem y jed y n ie sugerow ać je drugiej osob ie za pom ocą roz liczn y ch stojących do naszej d ysp ozycji środków ek sp resji, na które b ęd zie ona m n iej lub w ięcej podatna. D latego też odbiór liry k i jest n iem o żliw y b ez „ an alogiczn ego w sp ó łd rg a n ia “ dusz n ad aw cy i odbiorcy, co — w y rażając się in n y m i sło w y —■ jest po prostu stw ierd zen iem fak tu , że jed n e w iersze nas w zru sza ją — i te m ożem y lep iej lub gorzej zin terp retow ać — podczas gdy w ob ec drugich pozostajem y „ zim n i“ i sku tk iem tego n ie m am y o n ich n ic ciek a w eg o do p o w ied zen ia (patrz w tej sp raw ie D ie K u n s t d er In te r p r e ta tio n tegoż autora). N a w ia sem m ów iąc, w arto by zbadać na drodze p sych ologii ek sp erym en taln ej, ja k ie zachodzą korelacje m ięd zy typ am i od czu w an ia e ste tyczn ego a określon ym i k lasam i d zieł sztuki. Ta in teresu jąca m yśl, rzucona przez L eona C h w istk a w Z a g a d n ien ia ch k u ltu ry d u c h o w e j w P olsce, n ie do czek ała się, o ile m i w iad om o, realizacji, a przecież d ałoby się na tej pod sta w ie snuć w c a le ciek a w e w n iosk i.
R easu m u jąc w y n ik i S taigera w jed n ym zdaniu, m ożna by p ow ied zieć, że liry zm to od stron y p sych ologiczn ej retrosp ek tyw n e p rzeży w a n ie sta n ó w u czu ciow ych , a pod w zg lęd em lin g w isty c z n y m — język w jego fu n k cji w yrazow ej. Z ek sp resyw n ego charakteru języ k a liryk i w yn ik a ją n astęp u jące k o n sek w en cje:
1. A k cy d en ta ln o ść —■ w b r e w starożytn ym i k lasyk om — sch em atu m etrycz nego. (K ażde m etru m b o w iem m ożna z grubsza o k reślić przy pom ocy p ew n y ch konstant i pola zm ien n ości, u tw ór liryczn y zaś n ie m a elem en tó w w y m ien n y ch .) 2. W ybitną i sp ecyficzn ą ro lę d źw ięk u i rytm u (Staiger p oró w n u je liry k ę do m uzyki absolutnej w p rzeciw sta w ien iu do znanego z ep ik i tzw . K la n g
m a le re i, co od p ow iad a w tej p a ra leli m uzyce program ow ej).
(bo od p ow ied n ik i zn a czen io w e i em o cjo n a ln e słó w d w ó ch języ k ó w n igd y n ie p rzystają do siebie).
4. W ielce ograniczona rola m o ty w ó w i zn aczeń zdań (gdyż fu n k cja ic h n ie polega na p rezen tow an iu p rzed m iotów i u sta la n iu sto su n k ó w m ięd zy n im i, lecz jak gd yb y na w y zn a cza n iu za ry só w p rzek azyw an ego nastroju).
S taiger jest o c zy w iście św iad om , że d ok on an y p rzezeń op is d otyczy p ew n eg o ideału, który n ie istn ie je w rzeczy w isto ści. T am b o w iem , gdzie m am y do czy n ien ia z język iem , m am y za w sze do czy n ien ia z zesp o łem jego fu n k cji: każda w y p o w ied ź języ k o w a coś w yraża, coś p rzed staw ia i o czym ś sądzi. Jed n a z tych fu n k cji, za leżn ie od okoliczn ości, w y su w a się na p lan p ierw szy i p rzytłu m ia pozostałe, n ie m oże jed n a k przy ty m ich c a łk o w ic ie w y e lim in o w a ć . Ta m y śl Staigera została ro zw in ięta p rzez W olfgan ga K aysera w jego k sią żce
D as sp ra ch lich e K u n s tw e r k , gd zie d aje on ty p o lo g ię liry k i ze w zg lęd u na
w sp ó łw y stęp u ją ce w niej e lem en ty ep ick ie i dram atyczne.
R ozdział o ep ic e n osi w książce S taigera ty tu ł V o rste llu n g , co znaczy przed staw ian ie. E p ik a je s t d rugim z k o lei „ św ia to p o g lą d em “ czło w ie k a w jego ew o lu cji. N a ty m eta p ie św ia t w y ła n ia się p rzed n im z m g ła w icy em ocjon aln ej w całym b o g a ctw ie sw o ich u p ostaciow ań . „E pizm “ od p ow iad a w ię c drugiem u, w e d le H erdera, ok resow i rozw oju język a, k ied y to k ojarzym y ok reślon e d źw ięk i z od p ow ied n im i p rzed m iotam i (spostrzegam y, jak p ow iad a H erder, ż e ow ca beczy) i rozpoczynam y c ie k a w ie rozglądać się po św iecie. W term in o lo g ii C assirera znaczy to, że języ k p rzechodzi z fa zy zm y sło w ej w ogląd ow ą. S taiger k ład zie n acisk n a to, że je s t to okres języ k a przed p iśm ien n ego. Istn ien ie nasze w zb ogaca się za tem o n o w y elem en t: w porów n an iu z liryką, g d zie stru m ień doznań p rzep ływ a jed y n ie w czasie, zy sk u jem y w ep ice k ateg o rię przestrzeni. P od ział na. podm iot p sych iczn y i św ia t zew n ętrzn y stw arza p ersp ek ty w ę, bez której, jak w iad om o, n ie m o ż liw y jest narrator. P rzed m iotem ogląd u w zro k o w eg o m ogą być jed n ak ty lk o rzeczy jed n ostk ow e. D latego też na „etap ie ep ick im “ św ia d o m o ść n ie jest zd oln a do u ogóln ień i c h w y ta je d y n ie stosu n k i zachodzące m ięd zy k on k retn ym i in d y w id u a m i. R zeczy w isto ść n ie jest jeszcze ujęta w ram y żadnej h ierarchii czy system u : każd y jej szczeg ó ł jest ró w n ie w a żn y i in teresu jący. „Cel ep ick ieg o p o ety — w e d le znanej d e fin ic ji S ch illera — zn ajd u je się w każdym p u n k cie jego ruchu: dlatego n ie śp ieszy m y się n ie c ie r p liw ie do celu , a le rozk oszu jem y się każdym k rok iem “ (z listu do G oethego, z 21 k w ietn ia 1797). Ś w ia t ep ick i cech u je w ię c sam od zieln ość i „sa m o celo w o ść“
(S e lb s tz w e c k — w e d le ok reślen ia K anta) części, jest on ich agregatem , a po
nadto św ia tem stab iln ym , który o sią g n ą ł p ełn ię rozw oju i dlatego zasad n iczym p y ta n iem ep ik a jest „skąd?“, a n ig d y „dokąd?“
P o w y ższe k o n sty tu ty w n e cech y św ia ta ep ick iego znajdują od b icie w u tw o rze literack im . P o d sta w o w ą fu n k cją język a jest fu n k cja p rezen tacyjn a. P oeta p osłu gu je się sta łą form ą m etryczn ą (heksam etr), co od p ow iad a jego sta le jed n a k o w em u stosunkow a do o p isy w a n ej rzeczyw istości (jeden z e sp osob ów p od k reślen ia „d ystan su “ epick iego). M nogość e p itetó w i ep izo d ó w oddaje jed - n ostk ow ość i różnorodność p ostrzegan ego św ia ta (p od staw ow y c h w y t: addycja), a prócz tego w y ra ża p sych ik ę c zło w ie k a n iep iśm ien n ego, którego pam ięć — sk u tk iem słabej zd oln ości ab stra h o w a n ia — ch w yta m n óstw o n ieisto tn y ch szczegółów : „S a m o celo w o ść“ i sa m o d zieln o ść części znajduje o d b icie w para- ta k sie i lu źn o ści kom p ozycyjn ej (z u tw oru ep ick iego m ożna u su w a ć fragm en ty
n ie w y w o łu ją c w rażen ia naruszenia całości). Czas p rzeszły (lub p ra esen s h isto-
ricu m ) je st gram atyczn ą oznaką, że św ia t p rzed sta w io n y o sią g n ą ł kres sw ego
rozw oju. W szech w ied za narratora w y n ik a z istn ieją cej p ersp ek tyw y. W sto sunku do ep ik i pozostaje o czyw iście w m ocy zastrzeżen ie, że w literack iej rzeczyw istości n ie w y stęp u je ona w sta n ie czystym , le c z jest w zb ogacan a przez e lem en ty liry czn e i dram atyczne.
M ów iąc o d ram acie używ a S taiger ok reślen ia S p a n n u n g — n apięcie. Jest to z jed n ej strony term in p sychologiczny, który ch arak teryzu je ty p w rażeń odbiorcy. Jak liryk a w zrusza, a ep ik a p rzyk u w a w y o b ra źn ię (fesselt), ta k dra m at trzym a w napięciu. A le ponadto „S pa n n u n g “ oznacza p ew n ą jak ość lu d z kiej egzysten cji. N a „etap ie dram atycznym “ b yt lu d zk i u w ik ła n y jest w św iecie norm p raw n ych , relig ijn y ch i m oralnych, z których n aru szen ia w y n ik a ją zgubne sk u tk i d la jed n ostk i. D ram atyzm od zw iercied la w ię c w p ew n y m se n s ie eg zy sten cję w sp ółczesn ego człow ieka. „C złow iek w sp ó łczesn y — p isze S ta ig er — jest m ieszk ań cem m iast, człon k iem jak iegoś k ościoła i narodu. W ykonyw a ok reślon y zaw ód i ty m sam ym w łą cza się w ży c ie zarobkow e. Jego b y t jest w d alek o w ięk szy m stopniu, n iż sam przypuszcza, u w aru n k ow an y: jest fu n k cją p olityk i, gospodarki, m oralności, sp ołeczeń stw a, w szy stk ich ty ch ogóln ych d zie dzin, w k tórych ob ręb ie m usi on, party k on ieczn ością, d zia ła ć“ (s. 122). Ta w ielo ra k a zależność czło w iek a od różnych, często n ie u św ia d a m ia n y ch sobie przezeń czyn n ik ów , jest źród łem n a p ięcia dram atyczn ego w sp ó łczesn eg o życia.
P o d sta w o w y m i cech am i dram atu są, w ed łu g S taigera, patos i problem . P atos d ram atyczn y jest patosem szczególn ego rodzaju. W p r zeciw ień stw ie do patosu liryczn ego, polegającego na w zru szen iu , k tóre jest jak b y b ezk ieru n - k o w e i n ie m a zw iązk u ani z przeszłością, an i z przyszłością, oraz patosu retorycznego, w ła śc iw e g o p rzem ów ien iom p olityczn ym , patos d ram atyczn y jest u w aru n k ow an y przez to, co m usi nastąpić. Ta jego w ła sn o ść p ozo sta je w p e w nym zw ią zk u z p o d sta w o w y m i dla poszczególn ych rod zajów k ategoriam i cza só w gram atycznych: liry k a —• czas teraźn iejszy, ep ik a — p rzeszły, dram at — przyszły. W ażniejsza jed n a k jest zależność jej od k ategorii logiczn ych . „Ś w iato pogląd dram atyczn y“ rodzi się przecież na eta p ie św ia d o m o ści zw ią zk ó w logiczn ych i m y ślen ia p o jęcio w eg o (Cassirer). Form ą w ew n ętrzn ą dram atu jest problem , który w yzn acza i d eterm in u je d ziałaln ość bohatera. Z ch w ilą , gdy zostaje on p orw an y przez w ir zdarzeń dram atycznych, los zo sta je u jęty jak b y w a rystotelesow sk i sylogizm , w k tórym z k on iu n k cji przesłan ek : w ięk szej, norm y etyczn ej, i m n iejszej, jej n aruszenia — w y n ik a z lo g iczn ą k o n sek w en cją k onkluzja: k atastrofa. P u stk a patosu dram atycznego w y p e łn ia się w ię c w opar ciu o logiczn y sch em at problem u. W yrazistość elem en tu p rob lem ow ego jest tym w ięk sza , im bardziej boh ater pozb aw ion y jest u w a ru n k o w a ń środ ow isk o w ych, geograficzn ych i h istoryczn ych (np. w traged iach an tyczn ych i k la sy cy - styczn ych dram atach fra n cu sk ich tek st poboczny n ie za w iera żad n ych w sk a zów ek w ty m w zględ zie). W dram acie p an u je w ię c sfu n k cjo n a lizo w a n ie w sz y st k ich jego części sk ład ow ych .
D ram atyczne d eterm in o w a n ie zdarzeń przez cel, do k tórego zm ierzają, nadaje język ow i sp ecy ficzn y charakter. P o d sta w o w ą k on stru k cją sk ła d n io w ą jest w d ram acie h ip otak sa. Słow o, które w lir y c e jest przede w szy stk im n o sicielem ładunku em ocjon aln ego, w ep ice zaś rep rezen tan tem jak ości o g lą dow ych, nabiera w d ram acie charakteru syntagm atu, to jest posiada zn aczen ie
relacyjn e, za w sze „ze w zg lęd u na...“ P an u jący to k logiczn ego w n io sk o w a n ia upodabnia p rzebieg dram atyczny do przew odu są d o w eg o . W O r e s t e i A jsch y lo sa sąd w y stę p u je jako isto tn y sk ład n ik tragedii. W E d y p i e S o fo k lesa z o sta je zaś o sią g n ięty id e a ł „dram atycznej ekonom ii środ k ów “, gd y ż sęd zia i oskarżony okazują się jed n ą i tą sam ą osobą. „W dram acie — p isze S ta ig er — tak jak w sąd zie, ży c ie n ie jest przed staw ian e, lecz są d zo n e“ (s. 177).
U ciek ając się do p orów n ań z in n y ch d zied zin w ied zy , m ożn a b y krótko p ow ied zieć, że u tw ór dram atyczny przypom ina d y n a m iczn ą postać w u jęciu fu n k cjo n a listó w , której elem en ty sp ełn iają w z g lę d e m całości fu n k cję w dw óch rozu m ien iach tego słow a: jako czynność, p osu w ając a k cję naprzód, i jak o rolę, p o n iew a ż każd y z n ich jest n iezb ęd n y w toku lo g iczn eg o w y w o d u .
G ran iczn ym i sytu acjam i d ram atycznym i są tra g izm i kom izm .
T ragizm je s t katastrofą św iata, rozum ianego eg zy sten cja listy czn ie, jak o n arzędzie, n ieu n ik n io n ą dlatego, że każde d zia ła n ie w jeg o o b ręb ie i zgodne z n im prow adzi do jego zagłady. Zachodzi tu w ię c ja k b y w y p a d ek n a k ład an ia się na sieb ie d w óch szereg ó w przyczynow ych: lu d zk ieg o d ążen ia do ja k ieg o ś celu i pozalu d zk iego łań cu ch a przyczyn i sk u tk ów prow ad zącego do zn iszczen ia jed n ostk i i jej św iata. (Podobną k on cep cję tragizm u p rzed sta w ił M ax S ch eler w B e m e r k u n g e n z u m P h ä n o m e n d es Tragischen.) W in a tragiczn a is tn ie je przeto ju ż przed czyn em bohatera i sk u tk iem jego p o śp ieszn ej d zia ła ln o ści sta je się jed y n ie ew id en tn ą . „C złow iek tragiczny m a od w a g ę p o p ełn ien ia w in y , która p olega na isto cie c zło w ie czeń stw a “ (s. 189).
Tak ja k tragizm oznacza rozsadzenie ram św ia ta , tak kom izm , w e d le ok re ślen ia S taigera, „w ypada z ram św ia ta “ (A u s - d e n - R a h m e n - F a ll e n ). S taiger opiera się n a d efin icji kom izm u utw orzonej p rzez S ch o p en h au era w drugiej części W e l t als W ille u n d Vorstellung. W arunkiem kom izm u jest w e d łu g n iej „dysproporcja m ięd zy p om yślan ym a zobaczonym “ (In k o n g r u e n z d e s G e d a c h te n
z u m A ngeschaute n). N a p ięcie dram atyczne w y tw a rza m om en t o czek iw a n ia na
sk u tek niep rop orcjon aln y do fak tyczn ie n astęp u jącego i ty m sa m y m zostaje obrócone w n iw ecz. G dy w ię c n iecierp liw o ść w rea lizo w a n iu sw o ich zam iarów doprow adza bohatera tragicznego do zguby, ta k ie sam o p o stęp o w a n ie prow ad zi w kom edii do absurdu. K om edia realizow ałab y za tem coś w rodzaju dow odu apagogicznego (r e d u c t io a d a bsu rdu m ).
O parcie rod zajów literack ich o kategorie a n trop ologiczn e (w szerok im znaczen iu sło w a antropologia) d zieli literaturę n a liryk ę, ep ik ę i dram at w sposób n ie w ą tp liw ie k olid u jący w znaczn ym stop n iu z n aszym i p otoczn ym i p rzyzw yczajen iam i. D o ga tu n k ó w dram atycznych przy tym u jęciu p rzy jd zie za liczy ć np. n iek tó re ep igram aty (problem ), n o w ele, p o w ieści (K afka, D osto je w sk i itp.) (napięcie), do liry k i n iek tóre ep osy (K lopstock) itd. Z drugiej strony przy tak im pod ziale przyn ależn ość kon k retn ego u tw oru litera ck ieg o do jednego z trzech rod zajów b ęd zie ze w zględ u n a „grę“ fu n k cji języ k o w y ch zaw sze k w e stią stopnia. Czy jed n ak p rzyjęcie in n eg o „p r i n c ip i u m d i v i s i o n is “ — tradycyjnego, stru k tu ralistyczn ego itp. — gw a ra n tu je nam jed n ozn aczn ość i brak w ą tp liw o ści?
K oncepcja Staigera w w ie lk ie j m ierze jest u w ik ła n a w n ieja sn y , trudny do zrozum ienia tok m y ślen ia filo zo fii egzy sten cja listy czn ej. „F u n d am en taln e m o żliw o ści lu d zk iej eg zy sten cji“ są p rzecież ro zw in ięc iem H eid eggerow sk iej „zasady zasad “ : „ I n - d e r -W e l t- s e in “. B ytu jem y każdy na sw ój sposób w św ie c ie
i k ażdy z nas m a, zależn ie od o k o liczn o ści, różn y stosu n ek do św iata: in n y jest c zło w ie k a zakochanego, in n y — roln ik a czek ającego na zbiory, in n y — m iesz k ań ca w ie lk ic h m iast. N ie je ste m k o m p eten tn y , aby rozstrzygać, czy podział n a typy: liryczn y, ep ick i i d ra m a ty czn y — w y czerp u je ogół naszych stan ów p sych iczn ych . W iadom o jednak, że teg o rod zaju sta n y istn ieją w rzeczyw istości i o czy w iście eo ip s o od b ijają się w litera tu r ze. N ad b u dow a filo zo ficzn a książki S taigera n ie m usi być w a żn a d la bad acza literatury: elem en ta rn a logik a uczy nas, że z fa łszy w y ch p o p rzed n ik ów im p lik a c ji m ogą w y n ik a ć p ra w d ziw e n a stęp stw a. To, że Staiger ta k w a ż n e k ateg o rie p oetyk i jak rodzaje opiera 0 „kategorie ż y cio w e“, sk ła n ia , sz czeg ó ln ie n a g ru n cie n aszego literaturo z n aw stw a, do sn u cia p ew n y ch reflek sji. P oru szam y się przecież ch ętn ie m ięd zy S c y llą form alizm u, o d m aw iającego d ziełu litera ck iem u w szelk ich w artości poznaw czych, a C harybdą tzw . w u lg a rn eg o socjologizm u , który czyn i zeń do k u m en t św ia d czą cy o p rzyn ależn ości k la so w ej autora. N ie tw ierd zę, że badania tak iego rodzaju n ie p row ad zą do żad n ych p o zy ty w n y ch w y n ik ó w . S ąd zę tylko, że w skrajnej sw ej postaci lik w id u ją o n e litera tu ro zn a w stw o : p ierw sze na ko rzyść estety k i czy ogólnej teo rii sztuki, d ru g ie zaś — socjologii. L iteratura dla jej badacza jest ciek a w a n ie ty lk o jak o rozw ój tech n ik p oetyckich, a le także jak o tw o rzen ie p ew n y ch k rea cji, k tórych zn aczen ia n ie rozu m iem y w p ełn i bez od n iesien ia ich do szerszego k o n tek stu rzeczy w isto ści pożali ter ackiej. To zdanie n ie jest postulatem , a le op isem p rak tyk i w ięk szo ści literatu rozn aw ców . S taiger pokazuje w sposób m n ie o so b iście najb ard ziej z d otych czasow ych zad ow alający, co i jak u jm u jem y i p o zn a jem y poprzez rodzaje literack ie. N ieza le żn ie od tego, czy uznaje się zasadność u p r a w ia n ia litera tu r o zn a w stw a jako sw o jeg o rodzaju przyczynku do ogólnej n a u k i o czło w iek u , p rzy jęcie jako h ip o tezy roboczej założenia o pochodności r o d za jó w litera ck ich od stosu n k u p odm iotu p sych icz nego do przeżyw an ej p rzezeń rzeczy w isto ści jest p łod n e h eu rystyczn ie. Jak organizm , w e d le d e fin ic ji K an ta, jest i agregatem sam od zieln ych kom órek, 1 ic h zw ią zk iem fu n k cjo n a ln y m , i jed n o cześn ie w każdym k on k retn ym w yp ad k u p rzed staw ia in d y w id u a ln ą m o d y fik a cję ogóln ego typu, a k ażdy z tych asp ek tów sta n o w i przed m iot p o szczeg ó ln y ch g a łęzi b iologii, ta k d zieło litera ck ie w za leżn ości od tego, czy jest ep ick ie, d ram atyczne, czy liryczn e, w y m a g a p odejścia do niego z od p ow ied n ią a p aratu rą p o jęcio w ą . R az w a żn e jest b ad an ie język a w jego fu n k cji przede w sz y stk im p rezen tacyjn ej, drugi raz — ek sp resyw n ej, trzeci zaś — jako in stru m en tu m y śle n ia logiczn ego. I ten, pochodny w p raw d zie, w n io sek G r u n d b e g r i ffe d e r P o e ti k w y d a je się godny zastan ow ien ia.