R E C E N Z JE
343
rodzin. Wykazy składu rady w poszczególnych .przekrojach chronologicznych po kazują przynależność zawodową luib rodzinną rajców.
Ciekawa książka Meznika, uwzględniająca porównawczo literaturą radziecką, w łoską, francuską, niem iecką, belgijską i polską budzi peiwine refleksje. Przede w szystkim ukazuje — i to w sposób przekonyw ający — że opozycja m ieszczańska walcząca o w ładzę w XIV w. także na tym terenie nie była opozycją rzem ieślniczą. Jest to chyba ogólnoeuropejska prawidłow ość. Ciekawym i specyficznym natom iast zjaw iskiem jest dojście w Brnie dio władzy także przedstaw icieli rzem ieślników (podobnie jak w K rakowie w X IV w.). Nasuwa się też próba w yjaśnienia, d la czego w czasach husyckich w radzie w ystępow ali rzem ieślnicy i przedstaw iciele starego patrycjatu. Czy nie były to grupy zawodowe, czynnie zainteresow ane w ograniczaniu w ładzy kupców? Można przypuszczać, że przedstaw iciele starego patrycjatu w tein czy inny sposób zdobywszy m ajątek przeszli całkow icie w sizeregi rentierów. Nie oni zâtem reprezentow aliby najprężniejsze czynniki społeczne i za w odowe — rekrutujące się z bogatego kupieetwa. To ostatnie, zdobywając w 1363 r. władzę, w yrów nało dysproporcje m iędzy form alnym i uprawnieniam i rady m iej skiej a rzeczyw istym i m ożliwościam i działania najbogatszej grupy w m ieście. Cie kaw e jest stw ierdzenie autora o odciąganiu patrycjuszy z m iasta na dwór cesarski. Potw ierdzałoby to tezę o zdecydowanie feudalnym charakterze patrycjatu m iej skiego. W ykształceniem , podstaw am i ekonomicznymi, przyw ilejam i bądź dorów ny w ał on szlachcie, bądź ją przewyższał. Autor podkreśla to analizując m. in. opinie w spółczesne staw iające znak równości m iędzy obu grupami. Zjawisko przecho dzenia bogatych m ieszczan do stanu szlacheckiego można zaobserwować w X V w. w Moskwie, m iastach Hanzy, Włoszech i gdzie indziej. Meznik uchw ycił to zja wisko nawet liczbowo ukazując skład kapituły ołomumieckiej (na 64 kanoników — 29 z grupy szlachty, 22 z m ieszczan z czego 6 z patrycjatu Brna). N atom iast jego teza o w pływ ie czarnej śm ierci — m oże budzić w ątpliw ości o tyle, że na skutek zarazy m arli nie tylko bogaci patrycj.usze, ale i bogaci kupcy pretendujący do za jęcia ich roli. Tu autor chyba zb yt diał się zasugerować źródłom m ówiącym rzecz prosta głów nie o przedstaw icielach w ładz miasta. W sum ie stwierdzić trzeba, że praca M eznika jest w ażnym i nieschem atyeznym wkładem do naszej w iedzy o strukturze społecznej średniowiecza.
H en ryk Sam sonow icz
I. W. P o r o c h , G iercen i C zern y szew sk i), Saratów 1963, s. 212. D w ie najw ybitniejsze um ysłowości Rosji rew olucyjnej połowy w ieku X IX ■— A leksander Hercem i Mikołaj Czernyszewski. Przywódcy m łodego p okolenia,'ob aj w ycisnęli piętno na obliczu ruchu rew olucyjnego, zarówno iw sensie teoretycznym , jak i praktycznym. Służyli tej sam ej spraw ie, te sam e przyśw iecały im ideały, do tego sam ego dążyli celu. W ydawać by się mogło, iż nic ich nie mogło dzielić, lecz przeciwnie, w szystko winno łączyć. Cóż hardziej logicznego nad taki idealny, sielankow y niem al obraz przeszłości: diwaj przywódcy, „moralni w ładcy R osji”, jak ich nazyw ali w spółcześni, działają zgodnie, jeden za granicą z Wolnej Trybuny grom i carat, drugi w Rosji, w postępow ej prasie legalnej, językiem Ezopa, tak zrozum iałym dla przywykłego doń czytelnika tych lat, form ułuje program w alki z samowładztiwem o w yzw olenie kraju. Obaj sta ją na czele ruchu rew olucyjnego, współpracują ściśle przy stw orzeniu tajnej organizacji rew olucyjnej - pierwszej „Ziem i i Woli”.
naj-344
R E C E N Z JEbardziej .wybitnym w łaściw y subiektyw izm przesłania często to, co po u p ływ ie lat łatw o dostrzeże bezstronny obserwator. D latego też stosun k i w zajem ne Hercena i Czerriyszewiskiego — działających w spółcześnie, a jednak reprezentujących d w a etapy w dziejach rosyjskiego ruchu rew olucyjnego i d w a pokolenia w ruchu tym uczestniczące (choć d zieliło ich zaledw ie szesnaście lat) układały się w sposób by najm niej n ie prosty i n ie łaitwy.
O tych w szystkich skom plikow anych sprawach pisze I. W. P o r o c h w sw ej książce, usiłując rozplątać zaw ikłany kłębek nieporozum ień i. w spólnych dążeń, łączących i dzielących Hercena i Czernyszewskiego.
Spraw y, które porusza, m ają już sw o ją literaturę, były niejednokrotnie przed m iotem rozważań w pracach historycznych. N iespełna dziesięć lą t tem u w łaśn ie w okół tych problem ów toczyła się na łam ach prasy radzieckiej burzliw a dyskusja pom iędzy M. W. N i e с z к i n ą i В. P. K o ź m i n e m . B yła to polem ika o cha rakterze bardzo. zasadniczym, w yp ływ ała bowiem z dw óch różnych stanow isk ba dawczych, z których jedna strona reprezentow ała, jeżeli się m ożna tak wyrazić, postaw ę historyka — „hipotełyka”, druga zaś historyka — „faktografa”, choć po zornie spór toczył się w okół w ąskiego stosunkow o zagadnienia konfliktu, jaki w roku 1859 pow stał pom iędzy H ercenem i redakcją „Sowriem iennika” na tle artykułu „Very dangerous!” zam ieszczonego n a łam ach „Kołokoła” . Jeżeli dyskusja ow ych lat (która znajduje kontynuację w pracach zespołu M. W. N ieczkiny zaj m ującego się sytuacją rew olucyjną w Rosji w latach sześćdziesiątych, niestety, kontynuację jednostronną w zw iązku z przedwczesnym zgonem В. P. Koźmina) dotyczyła jedynie epizodu życia obu działaczy — .praca Porocha sta w ia sobie szersze zadanie. Sam .autor określił je pisząc, iż pragnie „na podstaw ie całokształtu do stępnych m ateriałów nakreślić ogólną charakterystykę stosunków w zajem nych H er cena i Czernyszewskiego na przestrzeni całej ich drogi życiow ej, prześledzić ew o lucję tych stosunków — zarówno jej aspekt id eow y jak i osobisty, określić w pływ , jaki w yw arli obaj w ielcy pifsarze-rewoiucjomiści na ruch społeczny i życie ideowe Rosji X IX w iek u ” (s. 13).
W ten sposób pow stała tą interesująca podw ójna biografia pisana pod kątem w idzenia w zajem nego oddziaływ ania, ideow ych powiązań, duchowego pokrew ień stw a i różnic zdań w spraw ach zasadniczych, odm iennych sądów, nieporozum ień nie błahych, krzywdzących ocen i w ypow iadanych w ferworze polem icznym ostrych charakterystyk w zajem nych, z których w yłan ia się w su m ie ciekaw y i niezakła- m any obraz ówczesnych sporów w obozie rew olucyjnym .
Autor nie poszedł łatw ą drogą kolejnego w yliczania .wypowiedzi w zajem nych obu pisarzy — skrupulatnie przytaczając ow e sądy _ usiłuje, zgodnie z założeniam i
pracy, prześledzić ew olucję poglądów obu .przedstawicieli rew olucji rosyjskiej - i zw iązane z tym zm iany w ich w zajem nych stosunkach osobistych, od lat m ło dzieńczego entuzjazmu, k ied y m łody student — Czernysze.wski rozozytyw ał się w .pracach słynnego Iskandera, czemiu daw ał w yraz w sw ych notatkach, poprzez okres krytycyzm u w obec liberalnych wahań w ielk iego em igranta, nieporozum ień i prób ich w yjaśnienia, aż po lata gorzkich konfliktów z „młodą em igracją”, nie będącą w stanie .wybaczyć Hercenoiwi nieostrożności, która stała się pretekstem dla aresztow ania C zernyszewskiego i nie potrafiącej znaleźć z nim dróg porozu m ienia.
N ie zaw sze przytaczany przez Porocha m ateriał źródłowy uzasadnia w sposób dostateczny w yciągane przezeń w nioski, np. gdy u siłu je przypisać w in ę za jedno z kolejnych w ystąpień H ercena przeciwko „Soiwriemiennikowi” (już po rzekom ym osiągnięciu porozum ienia W czasie spotkania w Londynie) — w pływ ow i, jaki na w ydaw cę „Kołokoła” w yw ierali jego „liberalni” przyjaciele — A nnienkow i Tur g ieniew (s. 148).
B E C E N Z JB
345
N.a ogół jednak auitor w sposób m aksym alnie obiektyw ny relacjonuje historię w zajem nych stosun k ów Herccna i Czennyszewskiego — spraw ę nader istotną, bez w yjaśn ien ia której .trudno p ojąć i ocenić w łaściw ie dzieje rosyjskiego ruchu re w olucyjnego la t sześćdziesiątych ΧΊΧ stulecia.
W iktoria S liw o w sk a
Ryszard K o ł o d z i e j c z y k , P io tr S tein k eller ku piec i p rze m y
sło w iec 1799— 1854, W arszawa 1963, PWN, s. 264.
Piptr Steinkeller należał do najw ybitniejszych postaci w życiu gospodarczym K rólestw a w pierwszej połow ie X IX w ieku. N ic tedy dziw nego, że .autor dw u k sią
żek o dziejach burżuazji ku zadow oleniu czytelnika podjął pracę nad jego biogra fią. Szkoda tylko m oże, że książki te ukazały się w kolejności naruszającej klasycz n y tryb badań: m onografia — synteza. Po książkach „K ształtow anie się burżuazji
w K rólestw ie Polskim iw latach 1815— 1850” i „Bohaterowie nierom.ao.tyczni. O pio nierach kapitalizm u w K rólestw ie P olsk im ” ukazuje się bowiem książka o jednym z czołowych meromaratycznych bohaterów tej opoki. Czyżby w ięc n ow a m onografia m iała być zakw estionow aniem podstaw w łasnych w cześniejszych prac o w iększym zakresie? W edle autora książka o Steimkellerze ma być pogłębieniem tegoż tem atu, którym zajm ują się 'poprzednie (s. 7). To ogólnie sform ułow anie n ie w yjaśn ia całko w icie sprawy, tym bardziej że autor pisze (s. 7), iż zam ysł tej m onografii powziął już w czasie przygotow yw ania książki pierwszej. Szkoda tym w ięk sza, że do celów m onografii o Steink ellerze w ykorzystano akta hipoteki, akta notariuszów warszaw skich Banditkiego, Skorochoda-M ajewskiego, Engelkego i innych, .uprzednio tylko w części dostępne, sięgnięto w szerszym niż uprzednio zakresie do archiwum kra
kowskiego,' kieleckiego, katow ickiego, radom skiego, AGAD-u, Centralnego Pań stw ow ego A rchiwum Historycznego rw Leningradzie. W ykorzystana została, choć nie zaw sze dostatecznie, rów nież w spółczesna prasa, a także znaczna współczesna ·, i późniejsza literatura. O tym jednak dokładniej m ożna się dowiedzieć jedynie po żmudnym zestaw ieniu sygnatur na podstaw ie przypisów, brak bowiem w książce sp isu w ykorzystanych archiw aliów i bibliografii.
Choć utrudnia to niekiedy korzystanie z książki i niepotrzebnie budzi n ieu f ność do jej podstaw y źródłowej, n ie zm ienia faktu, że podstaw a ta jest interesująca. Jak została zużytkowana? Zdaje się, że nie w ydobyto z tych źródeł w szystkiego co m ożna. Przykład: na .podstawie akt notarialnych autor zestawia stan m ajątko w y Steinkellera, jego zadłużenie itp. N ie daje pełnego obrazu obliczenie zadłużenia rok po roku za cały okres 1836— 1853 p racow icie zestaw ione po stronie 192 (na wiasem : gdy brak danych n ależałoby daw ać kropkę — inaczej nie wiadom o co oznacza pusta rubryka). Gdybyśmy, jednak porów nali to .zestawienie z rozproszo nymi po całej książce liczbam i w yrażającym i aktyw a, kto w ie, .czy n ie dałoby się jeszcze czego w yjaśnić. Ozy n ie byłoby też celow e poszukiw anie w tej dokumenta cji, dość obfitej, jakichś w ym iernych w skaźników odzw ierciedlających charakter działalności Steinkellera, zależności np. m iędzy strukturą kapitału, dochodowością a rodzajem działalności, różnej przecież w różnych okresach. ''Materiał liczbowy przytoczony w książce daje okazję do bardziej skom plikowanych operacji, ale
gdyby chociaż spróbować wzorem w spółczesnego urzędnika Boss.akowskiego
(s. 56—57) przeprowadzić podobną jak on kalkulację dla la t w cześniejszych? P ow ściągliw ość autora w podejm owaniu tego rodzaju prób prow adzi czasem do niebezpieczeństwa nieporozum ień. Oto przykład: na s. 18 podano, że około roku ,