JSfl> 38 (1069). Warszawa, dnia 21 września 1902 r. Tom X X I.
T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , PO Ś W IĘ C O N Y NAUKOM P R Z Y R O D N I C Z Y M .
PR E N U M E R A T A „W S Z E C H Ś W I A T A " . W W a r s z a w ie : rocznie rub. 8 , kw artalnie rub. 2 . Z p r z e s y łk ą p o c z to w ą : rocznie rub. 10, półroczn ie rub. 5 .
P renum erow ać można w R ed akcyi W szech św iata i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
R ed aktor W szech św iata przyjm uje ze spraw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w iecz. w lokalu redakcyi.
Adres R ed ak cyi: MARSZAŁKOWSKA Nr. 118.
O O D K R Y C IA C H S. A PA TH Y EG O W Z A K R E S IE H IS T O L O G II U K ŁA D U
N E R W O W EG O .
W czasie kilkom iesięcznej mojej pracy w zakładzie zoologicznym prof. A p a
thyego w K olozsvarze m iałem sposob
ność zapoznać się bliżej z faktam i, k tó re histologia układu nerw ow ego za
w dzięcza jeg o odkryciom. Miałem spo
sobność poznać bliżej w szystkie niemal p rep araty, stanow iące podstaw ę do w nio
sków, jak ie A p ath y w ysnuw a o budowie układu nerw ow ego. P re p a ra ty te, de
m onstrow ane na m iędzynarodow ych kon
gresach zoologicznych w Leydzie, Cam- brigde i Berlinie, dem onstrow ane oprócz tego przez wielu uczonych, zjednały so
bie jednogłośnie najw yższe uznanie. W ze
szłym roku m ieliśmy sposobność oglądać je n a posiedzeniu T ow arzystw a L ek ar
skiego w K rakow ie, dzięki uprzejmości prof. A pathyego, k tó ry użyczył ich d-row i M aziarskiem u do w ykładu o now szych poglądach na budow ę system u nerw ow ego. W nauce o budowie u k ła
du nerw ow ego zyskała sobie praw o oby
w atelstw a t. zw. teo ry a neuronów . G łów n ą zasadą tej teo ry i je s t uznaw any po
w szechnie fakt, że w ypustki kom órki
zwojowej po mniej lub bardziej licznych rozgałęzieniach kończą się czy to z g ru bieniem kolbkow atem , czy też ostrem i zakończeniam i, nigdy jed nak ze sobą w zajem nie się nie łączą. Do rezu ltató w ty ch badacze doszli głów nie n a podsta
w ie preparatów robionych m etodą Gol- giego. Szczegóły odnoszące się do teo ry i neuronów , były ju ż niejednokrotnie podaw ane we W szechświecie, dlatego bliżej tu o nich mówić nie będę. Muszę tylko przypom nieć fakt, że na podstaw ie teoryi neuronów uw ażano każdą kom ór
kę zw ojow ą za oddzielną zupełnie ca
łość, oddzielny system, k tóry z innem i zupełnie nie łączył się m orfologicznie.
A pathy, przedstaw iając stosunek swej teoryi do teoryi neuronów, w ychodzi z założenia, że gdyby się udało w y ka
zać, że te pozorne zakończenia nie są rzeczyw iście zakończeniam i nerw ów, lecz że można na pew nej jeszcze przestrzeni śledzić dalszy przebieg nerwu, lub jego m orfologicznych części składow ych, to w tedy dogm at teoryi neuronów będzie obalony. W tedy bowiem nie będziemy ju ż m ogli mówić o zupełnej odrębności neuronów.
Otóż A pathy na podstaw ie swoich
p reparatów podaje, źe to, co uważano
za zakończenia nerw ów czy to obwodo
594 WSZECHŚWIAT N r 38 w ych, czy w obrębie centrów nerw ow ych
w rzeczyw istości nie je s t ich zakończe
niem. Sąto po w iększej części w e d łu g badań A p ath y eg o sztucznie w ytw orzone obrazy, k tó re nie w ystępują, g d y przez odpow iednie b arw ienie J) unikam y sztu cz
nego tw orzen ia złogów , a przez odpo
w iednie u trw ala n ie m atery ału zap o bieg a
my przeryw aniu m echanicznem u ciągłości I w przebiegu elem entów nerw ow ych.
Ja k ie ż to są w ed łu g A path y ego elem enty tk an k i nerw ow ej?—W b ad aniach sw oich A p ath y og ranicza się tym czasow o do z w ierząt niższych, przedew szystkiem do robaków . T u rozróżn ia on d w a rodzaje k o m ó re k : kom órki zwojowe, k tó re spo
ty k am y w zw ojach nerw ow ych, i n erw o we, k tó re tw o rzą pnie nerw ow e. R ó żn i
ca m iędzy tem i dw um a rodzajam i kom ó
rek je s t’zasadm cza : „kom órka zw ojow a—
m ów i A p a th y —produkuje to, co m a być przew odzone, kom órka n e rw o w a p rod u kuje to co m a przew odzić". A isto tą [ g łó w n ą całej n a u k i A path y eg o je s t od
krycie teg o elem entu, k tó ry przew odzi,
jP o dniety , k tó re organizm produkuje, a któ re u jaw n ia ją się ruchem zw ierzęcia, p o w stają w kom órkach zw ojow ych, p rze
prow adzone przez elem enty przew odzące, udzielają się mięśniom, a te dopiero przez skurcz u jaw n ia ją n a zew n ątrz reak- cyę organizm u. Musi w ięc być ciągłe
jnieprzerw ane połączenie m iędzy m ię
śniem a kom órkam i zw ojow em i. W pły-
jw y św iata zew nętrznego odbierają u ty c h
jniższych z w ierząt kom órki zmysłowe, m u
si w ięc też istn ieć ciągłe n ieprzerw ane połączenie m ię d z y ' kom órkam i zmysło- w em i a zw ojowem i, w k tó ry ch n a stę p u je uśw iadom ienie odebranego w rażenia.
Ze w zględu n a stw ierdzo n y w ielo k rotn ie w p ły w u k ład u nerw ow eg o n a funkcyą gruczołów będziem y oczekiw ali rów nież i tu ta j tak ie g o p o łączenia z układem
') Metoda Apathyego polega na tem, że preparaty utrwalone w płynach, zawierających subłimat, wkłada się do roztworów chlorku złota, a potem preparaty przenosi do roz
tworu 1 % kwasu mrówkowego i wystawia na działanie ostrego światła. Wtedy złoto zredukowane osadza się wzdłuż substancyi nerwowej na włókienkach nerwowych.
centralnym (komórkami zwojowemi). Cóż w ięc je s t tym elem entem, k tó ry to po
łączenie stanow i; gdzie on pow staje, j a kie są jeg o własności? Te w iadom ości w łaśnie zaw dzięczam y odkryciom A p a thyego.
A pathy w idzi „substancyą przew odzą
cą" w e w łókienkach *) nerw ow ych. P o chodzenie swe w łókienka nerw ow e za
w dzięczają kom órkom nerw owym , któ re zatem produkują „to, co ma przew odzić", t. j. produkują w łókienka nerw ow e. K o m órki nerw ow e uk ład ają się zatem ju ż poprzednio tam , gdzie m a iść droga nerw ow a. Tę drogę nerw ow ą, w której potem pow stan ą elem enty przew odzące, stanow ić może np. od kom órki zm ysło
wej lub m ięsnej do kom órki zw ojow ej jed n a kom órka nerw ow a. W innym p rzy padku ta drog a nerw ow a może pow stać w ta k i sposób, że kom órki nerw ow e sze
reg u ją się, łączą z sobą w ypustkam i, zlew ają się, tw o rząc rodzaj syncytiów , a w takiem ciele komórkowem, k tó re zatem w tym razie odpow iada znaczniej
szej ilości kom órek, p ow stan ą w łókienka nerw ow e. Ale te kom órki nerw ow e, czy to pojedyńczo łączące m ięsień lub ko
m órkę zm ysłow ą z kom órkam i zw ojow e
mi, czy też w ypustkam i zw iązane w ła ń cuch, k tó ry stano w i to połączenie, p ó ty nie stanow ią nerw u, póki nie w yprod u
k u ją w łókienek nerw ow ych. W łókienka nerw ow e bowiem są istotnym sk ład n i
kiem p ni n erw o w y c h .,
P ro to p lazm a w szystkich kom órek w or
ganizm ie—mówi A p ath y —ma p o czątk o
wo zupełnie te same w łaściw ości 2) i to ta k pod w zględem m orfologicznym , ja k też fizycznym i chemicznym. Z ty ch
0 Wyrażenie „włókienko“ używani w zna
czeniu niemieckiego „Fibrille", lecz nie nale
ży tego mieszać z wyrazem „włókno", rów- noznacznem z niemieckiem „Faser". „Włók
no" i „włókienko" to są zatem pojęcia zasadniczo różne.
2) Zwracam tu uwagę na analogią, jaka istnieje między tem zapatrywaniem Apathye- go, do którego doszedł ten badacz drogą obserwacyj morfologicznych, a zapatrywania
mi Driescha, do których go doprowadziły badania z zakresu fizyologii rozwoju. Zapa
trywanie Driescha streszcza się w zdaniu:
„Jede Zelle kann leisten alles“.
N r 38 WSZECHŚWIAT 595 początkow o w spólnych w łaściw ości za
chow ują się w dalszym ciągu rozw o
ju ty lk o pewne, charakteryzujące daną tkanką. R óżnizow anie tk an ek i przysto
sow anie ich do funkcyi nie na tern po
leg a , że w różnych tk an k a c h tw o rzą się różne rodzaje plazm y, ale isto tą różnico
w a n ia z biegiem rozw oju je s t fakt, że plazm a danej tk an k i ogranicza się do tw orzenia w yłącznie produktów charak
teryzujących się stałem i w łaściw ościam i chemicznemi, fizycznem i i morfologicz- nomi. To samo m a miejsce z kom órka
m i nerw owem i. Z początkow ych w łaści
wości, w spólnych w szystkim komórkom organizm u, tu pozostała w postępie ro z
w oju i różnicow ania jed n a ch arak tery styczna, t. j. zdolność produkow ania w łókienek nerw ow ych. Te w łókienka są zatem charakterystycznym produktem kom órek nerw ow ych. Ja k że w ięc po
w sta ją te w łókienka? Szereg drobnych -cząsteczek, t. zw. neurotagm ów , które leżą za sobą tu ż jed n a za drugą, zespa
la ją się i tw o rzą w ted y rodzaj cieniuch- n ej niteczki, t. zw. „w łókienko nerw o
w e". Zależnie od tego , czy cała droga nerw ow a, w k tórej biegnie włókienko, p o w stała z jednej kom órki nerw owej, czy dla jej w ytw o rzenia zlało się w ię
c ej—zależnie od teg o w łókienko nerw o
w e może być produktem jednej komórki, albo może być w ytw orzone przez więcej kom órek. A le z drugiej strony A pathy zaznacza w yraźnie, że jed na kom órka n erw o w a je s t w stan ie w yprodukow ać w ięcej w łókienek nerw ow ych, k tó re się w ted y zw ykle u k ład a ją obok siebie.
W łókienka te b ieg n ą zatem drogą w y tk n ię tą przez kom órki nerw owe, bie
g n ą ciągle, nieprzerw anie, ta k że w or
ganizm ie zupełnie rozw iniętym nigdzie nie m ożna się spotkać z ich punktem w yjścia, ani z ich zakończeniem . N a to m iast spotyka się często rozgałęzienia ty ch włókienek, rozszczepianie ty ch w łó
kienek grubszych n a najcieńsze, t. zw.
„w łókienka elem entarne11. P o tem po pew nym przebiegu te w łókienka elemen
tarn e łączą się znów niejednokrotnie w grubsze w łókienko, k tó re biegnie da
lej nieprzerw anie. J e s tto coś analogicz
nego z przebiegiem naczyń krw ionośnych w organizm ie. D arem nie szukałby k to początku naczyń krwionośnych; biorąc całość u kładu naczyniow ego nie m ożna w nim oznaczyć początku ani końca; tę tnice się rozgałęziają w naczynia w łoso
wate, te się łączą w pnie żylne, a w ser
cu je s t znów połączenie bezpośrednie z układem tętniczym . Tu takiem cen
trum je s t kom órka zw ojow a. Z pnia nerw ow ego, który zatem pow stał z ko m órek nerw owych, w łókienka nerw ow e przechodzą do kom órek zwojowych, tu ro zp adają się najczęściej na sieć w łó
kienek, k tó ra się z drugiej stron y ko m órki zwojowej łączy dalej w grubsze w łókienko i wchodzi przez w ypustkę kom órkow ą w nerw . Także i n a obwo
dzie w m ięśniu lub komórce zmysłowej, w edług A pathyego, w łaściw ych zakoń
czeń nerw ow ych niema, bo U ja k prepa
ra ty w ykazują, w łókienko ciągnie się dalej.
Co do w łaściw ości swoich w łókienka nerw ow e okazują nadzw yczajnie charak
tery sty czne reakcye. W p rep aratach sporządzonych m etodą A pathyego, gdy p rep arat się uda, w ystępują w łókienka zupełnie czarno. Tło, n a którem je w i
dać, je s t wiśniowo-czerwone, n a niem, jak b y atram entem narysow ane ostre czarne linie włókienek. I tą reakcyą charakterystyczną, im tylko w łaściw ą, odróżniają się te elem enty nietylko od otaczającej tkanki, ale nadto je stto reakcya, Jktóra nam n a udanych prep a
ra ta c h pozw ala zaw sze stw ierdzić, że to nie jest w łókienko tk an k i łącznej, nie są w łókienka mięsne, ani w łókienka tk an k i zw anej glią, k tó rą obficie spoty
kamy, jak o zrąb w śród tkan ki nerw owej, to je s t w ięc reakcya barw nikow a w ła ściw a tylk o w yłącznie włókienkom ner
wowym.
W łókienka nerw owe są różnej g ru b o ści, m ogą one być bardzo cieniutkie, a najcieńsze włókienko, jakie środkam i optycznem i stw ierdzić się daje, jestto t. zw. w łókienko elem entarne. Grdy k il
k a lub kilkanaście tak ich w łókienek uło
ży się tu ż koło siebie w rodzaj pęczka,
w ted y m amy przed sobą obraz g rubsze
596 WSZECHŚWIAT N r 38 go w łókienka, t. j. t. zw. w łókienko
pierw otne. T akie grubsze w łókienka m ogą się potem znów rozpadać na elem entarne : m ów im y w ten czas o ro z g a łęzien iu się w łókienek. Co do przebie
g u w łókienek, to bieg n ą one po w iększej części falisto, co n a p rep aratach A p a
th y e g o daje śliczne obrazy przebiegu.
B ad ając budow ę nerw u, w któ rym b ieg n ą w łókienka nerw ow e, stw ierdzić m ożna, że one zaw sze są otoczone jak ą ś su bstancy ą ochronną, rodzajem pochewki, ok ryw ającej ta k ie w łókienko. W nerw ie zw ykle je s t w łókienek więcej, a w tedy w idać, że ta substancya, osłaniająca w łó k ie n k a , grup u je się m iędzy niem i tw o rząc t. zw. sub stan cy ą m iędzyw łókienko-
Fig. 1 . Przekrój podłużny nerwu. Między falisto bicgnącemi włókienkami widać sub
stancyą międzywłókienkową.
w ą. Ślicznie w y g lą d a na p rep a ra ta c h A p ath y eg o przekrój podłużny nerw u.
W id a ć w te d y czarne fibrille, biegnące falisto , w ężykow ato. K ażde w łókienko jest zupełnie izolow ane od d ru gieg o ja sn ą su b stan cy ą m iędzyw łókienkow ą, a w szy st
ko to ry su je się ch arak tery sty czn ie na różow em tle otoczenia (fig. 1 ).
T ak a substan cy a m iędzyw łókienkow ą istn ieje też np. m iędzy w łókienkam i ')
>) Tu znów wyrażenia „włókienko1- używam w znaczeniu niemieckiego „Fibrille11, wyraże
nia włókno w znaczeniu „Faser11. Włókno mięsne odpowiada czasem komórce, najczę
ściej większej ilości komórek, które zlały się ze sobą w rodzaj syncytium.
I mięsnemi we w łóknie mięsnem. R óżnica
| je s t jedn ak ta, że prócz ty ch sam ych
| składników , ja k ie m a mieć substancya m iędzyw łókienkow ą w tkan ce mięsnej
| i nerw ow ej, w tej ostatniej spotykam y
j
jeszcze nagrom adzenie t z w. m yeliny w śród substancyi m iędzyw łókienkow ej.
S ubstancya m yelinow a spotyka się w ner
w ach różnych klas zw ierząt w n a jro z - m aitszem ugrupow aniu.
(DN)
Dr. E m il GodleiwJci,
D ocent U niw ersytetu Jagiellońskiego^
NOWE
PIERW IASTKI ATMOSFERY.
Jeszcze półtora w ieku tem u kw estya składu naszej kuli rozw iązyw ana była nadzw yczaj prosto. Znać było w tem.
cechę um ysłu greckiego, k tó ry nie lubił zaw iłych zagadnień, a w szystko tra k to w a ł ogrom nie poglądow o i barw nie.
Ś w ia t się składał z ziemi, wody, pow ie
trz a i ognia, a różne kom binacye ty c h żyw iołów zasadniczych d ały początek w szystkim innym ciałom. Ziem ia ja k o najcięższa zajęła środek wszechśw iata,, lżejsza od niej w oda rozlała się po po
w ierzchni oblicza ziem skiego, w ypełnia
ją c zagłębienia; nad tem i dw um a żyw io
łam i uniosło się pow ietrze, sięgając p o za dostępne dla człow ieka w yżyny, gdzie je s t królestw o najsubtelniejszego z ży
w iołów —ognia. Takie proste, a ta k harm onizujące z resztą poetycznych rojeń helleńczyka o świecie, zapatryw anie, zu
pełnie odpow iadające tem u co w id zim y bezpośrednio, ostało się przez cały sze
reg w ieków i dotrw ało do końca wieku;
X V III. Nie znaczy to, by nie było przez ta k długi przeciąg czasu um ysłów, któ- reby nie usiłow ały sobie konkretniej zdać spraw ę. Owszem w ustronnych pracow niach naukow ych gnieździł się niekiedy rokosz przeciw utartem u m nie
maniu, ale rzadko w ychodził poza ściany
pracow ni lub bezpośrednich uczestników
szkoły filozoficznej. Jed n ak tu i tam
N r 38 WSZECHŚWIAT
puszczona myśl, niby fala na zw ierciadle to n i wodnej coraz większe koła zata c za ją c , podm yw ała osnowę poetyckiej baśni I
i p rzygo tow y w ała g ru n t do realnego zbad an ia spraw y. Z pracow ni chemicz
n ych zaczęły się w yłan iać zupełnie inne p o g ląd y n a isto tę m ateryi. Ju ż w ro k u 1669 chemik angielski M ayów w y po w iedział przypuszczenie, że pow ietrze zaw iera pierw iastek obdarzony szczegól
n ą w łasnością pow odow ania palenia. Ale dopiero po upływ ie całego w ieku udało się m ianowicie chem ikowi angielskiem u P riestley o w i (1772 r.) ten pierw iastek,
jtlenem dziś zw any, pochw ycić i zbadać je g o własności. Jeszcze przed Mayo- j
wem, bo w początku w ieku X V II w ie
dziano, że podczas p alenia lub oddycha
n ia w przestrzeni zam kniętej część po-
iw ietrzą znika, a pozostałe niezdatne je s t I ju ż do oddychania, ani do podtrzym y
w an ia palenia się. Nie wiedziano je d nak, gdzie się podziew a znikająca część pow ietrza. Scheele i P riestley znaleźli, że jeżeli do pow ietrza „zepsutego 11 p o zostałego po oddychaniu dodam y gazu, k tó ry się w ydziela podczas ogrzew ania ciała zw anego w tedy m ercurius praecipi- j ta tu ś rubrus (tlenek rtęciow y), to w raca
j ą daw ne cechy pow ietrza nieużyw anego.
Zupełnie inaczej je d n a k sobie, pomimo J tej oczyw istej analizy i syntezy pow ie
trza, rzecz tę tłum aczono, niżeli dziś ją rozum iem y. P alen ie się i utlenianie uw a- | żano za zjaw iska rozkładu, a ciała mo-
jgące się palić i u tleniać uw ażano za i zw iązki z pierw iastkiem osobliwym flo- gistonem , k tó ry podczas palenia ze zw iązku w ystępuje i w postaci płom ie
n ia łub ciepła się ulatnia. D opiero La- [ yoisier z w a g ą w ręku dowiódł, że pod-
jczas palenia się w a g a ciała palonego się
jzw iększa, a więc paliw o coś chw yta i że zw iększenie w ag i palącego się ciała jest zupełnie rów ne w adze części pow ietrza, k tó ra znikła podczas zjaw iska. N a p rzy
kładzie ze rtę c ią (to doświadczenie było punktem w yjścia) Lavoisier nietylko do
w iódł, że następstw em ogrzew ania rtęci | do tem p eratu ry w rzenia tej cieczy w n a
czyniu zam kniętem jest zniknięcie części p ow ietrza i przem iana rtęci w proszek
czerwony, którego w ag a je s t w iększa od rtęci o tyle samo, ile ubyło pow ie
trz a na w agę, ale także, że otrzym any proszek przez nowe ogrzanie wydziela gaz w takiej samej ilości, ja k a uby ła z pow ietrza, a pozostaw ia rtęć i ró w nież w takiej samej ilości, ja k a była u ży ta do ogrzew ania. P o zm ieszaniu tego gazu z powietrzem „zepsutem “ La- yoisier przekonał się, że utw orzyło się napow rót pow ietrze zw ykłe i w takiej samej objętości, ja k było użyte do do
świadczenia. Otóż to w tedy został stw ie r
dzony fakt, że tlen stanow i praw ie l/5 pow ietrza. Ze pozostała część je s t p ier
wiastkiem , Lavoisier doszedł do wniosku dopiero w parę lat, m ianowicie w r. 1787, i w tedy nadał mu nazw ę azotu (Siół]—
życie; a —bez, nie) jak o niezdolnem u pod
trzym yw ać życia. Od czasu L avoisiera u trw aliło się tedy mniemanie, że pow ie
trze nie je s t pierw iastkiem , lecz daje się rozszczepić na dw a ciała, obadw a będą-
j
ce rów nie ja k pow ietrze, gazam i. Na
j
tym poziomie zatrzym ały się n a pew ien
! czas wiadomości o składzie atm osfery.
U siłow ania, jakie po Lavoisierze podej
m owano w kierunku spraw dzenia i bliż
szego poznania składu pow ietrza red u kow ały się długi czas do dokładnego badania stosunków ilościow ych pom ię
dzy dw um a poznanemi pierw iastkam i.
Ilekroć jed n ak i gdziekolw iekbądź brano próbki, wszędzie okazyw ało się, że na sto części (objętości) pow ietrza przypada praw ie zaw sze jednakow a ilość tlenu, m iauowicie : 20,90—20,94. W obec takiej stałości stosunku m yślano przez pew ien czas, że pow ietrze stanow i zw iązek che
m iczny tych pierw iastków składow ych.
P rzeciw tem u jednak św iadczy brak od- powiedniości atom owej stosunku i ta okoliczność, że gdy mieszaniu pierw iast
ków w stępuj ących w połączenie che
miczne tow arzyszy zjaw isko cieplne, t. j.
albo wydzielenie albo pochłonięcie cie
pła, podczas m ieszania tlenu z azotem żadne zm iany cieplne nie m ają miejsca.
M etody oznaczania stosunku tle n u do
azotu posunięto z biegiem czasu do
ogromnej dokładności. Z tych najw ięk
sze uznanie spotkało m etodę w ago w ą
598 WSZECHŚWIAT ISJr 38 D um asa i B o u ssin g au lta i objętościow ą
W inklera. Obiedw ie jednak, ja k i w ięk
szość poprzednich, p o leg ają n a ścisłem oznaczeniu tlenu. P o d łu g m etody D u m asa i B o u ssin g au lta pow ietrze pozba
w ione w ilg oci i dw utlenku w ę g la pusz
cza się w olniutko przez zw ażoną ru rk ę z ogrzanem i do żarzenia się opiłkam i m iedzi m etalicznej. P o w ietrze, m ające się składać po przejściu przez ru rk ę z opiłkam i ty lk o z azotu, zbiera się w uprzednio opróżnionym z pow ietrza balonie i w aży się osobno, a ru rk a z opiłkam i, któ re cały tlen zatrzym ały, tw o rzą c z nim zw iązek chem iczny— osob
no; z nadw yżki w a g i balonu i ru rk i po
znaje się w ag ę .azotu i tlenu. Stosunek ty ch w a g je s t ja k 76,99 do 23,01. N ow sze m etody m ające p reten sy ą do wuększej dokładności, w pro w adziły zaledw ie nie
znaczn ą popraw kę, bo d ały stosunek 76,87 : 23,13. M etoda objętościow a W in k lera po lega n a zastosow aniu eudyome- tru. P rzez ru rk ę U zaw ierającą 100 je d no stek objętości p o w ietrza i 50 w odoru i zao p atrzo n ą w skalę i d ru ty dla do
prow adzenia p rądu elektrycznego, pusz
cza się iskrę elektryczną. P o d jej w p ły w em następuje eksplozya, to w arzy sząca raptow nem u połączeniu się w odoru z tle nem n a wodę. P a r a w odna po oziębie
n iu spływ a, a objętość m ieszaniny gazo w ej zm niejsza się o ilość p o d ległą re- akcyi, m ianow icie o! 62,8. P oniew aż podczas tw orzenia się w ody n a je d n o st
k ę objętościow ą tlen u p rzy p ad ają 2 je d no stk i wodoru, ted y tlen u było
D opełnienie do stu uw ażano za azot.
O tóż poniew aż zw ykle operow ano tylko z tlenem (a przy czy na polega n a w iel
kiej bezw ładności chemicznej azotu w s ta nie gazu, m ałej w ięc podatności do p ro w a d zen ia b adań z tej drug iej strony), w rzeczyw istości nie było żadnego sp raw dzianu i nie n atrafio n o n a żadne obja
w y, k tó re w obec operacyj nad azotem m ogłyby i, ja k się okazało, m usiałyby w ystąpić, objaw y zdradzające obecność innych pierw iastków . Czynniejsze do
m ieszki pow ietrza, z któ ry ch obecności nie zdaw ano sobie pierw ej spraw y, ja k p a ra w odna, dw utlenek w ęgla, am oniak zdradzały się rychło i poznano w krótce zmienność i sporadyczność ich w ystępo
w an ia w atm osferze. Co do azotu n a czas dłuższy pozostało to a greckie, cha
rakteryzujące niedostateczność w iadom o-
! ści o nim. C opraw da już Cavendish w w ieku X V III w ydzielił jakąś niezna
n ą część składow ą pow ietrza. P u szcza
ją c przez pow ietrze w przeciągu paru ty g o d n i iskry elektryczne wobec łu g u alkalicznego (pod w pływ em iskier tw o rzy się kw as azotaw y w chłaniany przez ług), Cavendish zaobserw ow ał, że n a w e t po dodaniu nadm iaru tlen u (który potem zostaje usunięty), część pow ietrza, m ia
now icie yi20 objętości stale zostaje. J e d nak, czemu należy przypisyw ać pozosta
w an ie tej resztki, nie dociekł. D opiero w r. 1894 ta zag ad k a została rozw iąza
na. Ilekroć R ay leig h dla swoich b adań n ad gęstością azo tu 'o trzy m y w ał ten p ier
w iastek ze zw iązków chemicznych (jak kw as azotaw y, amoniak, tlenek azoto w y i azotaw y), gęstość okazyw ała się m niej
szą niżeli dla azo tu w ydzielonego z po
w ietrza. L itr azotu ze zw iązków w ażył stale 1,2505 g gdy litr azotu z pow ietrza 1,2572 g. Jakk olw iek różnica ta nie jest w ie lk ą zastano w iła jed nak R a y le ig h a : w padł on na domysł, czy nie m a w azo
cie z pow ietrza jakieg o cięższego gazu.
Szereg: prób potw ierdził dom ysły i o to z o sta ł odkryty pierw iastek nowy, k tó re mu dla zupełnej praw ie bezw ładności chemicznej dano nazw ę argonu (av—i
| = bez; spfoy— czynny). R ay leig h i R am say przystąpili do w ydzielenia znaczniej
szej ilości now ego pierw iastku w celu
| dokładnego zbadania jego cech chemicz- ' nych i fizycznych. Do rozdzielenia ar- I gonu od azotu użyli m agnezu m etalicz
nego, k tó ry w tem peraturze żaru czer-
j
w onego pochłania azot dając M gsN ^ , I a n a argon nie działa. W dow cipnie j urządzonym przyrządzie pow ietrze uprzed-
! nio pozbaw ione tlenu (zapom ocą o g rz e - I w an ia z m iedzią, ja k wyżej) poddane
| zostało obiegowi, ta k że ciągle przepły-
j
w ało ponad żarzącym się drutem m a g n e
N r 38 WSZECHŚWIAT 599 zow ym aż dopóki ostatni ślad azotu,
kontrolo w any w spektroskopie nie znikł zupełnie. W przeciągu ty g o d n ia otrzy m ali w ta k i sposób około litra argonu.
O kazało się w tedy, że jest go 0,94%
w atm osferze, czyli ja k na nieznaną do
mieszkę trochę zawiele. Co do w łasn o
ści fizycznych poznano, że je stto gaz bezbarw ny i bez zapachu o gęstości 19,81 (wobec H = 1 ). Prof. Olszewski dowiódł, że się daje skroplić, a n aw et w stan stały przeprow adzić i że tem pe
ra tu ra w rzenia je s t — 186,3°, a topnienia
—189,6°. W idmo, ja k poznał to Crookes, je s t zupełnie odrębne od innych gazów, nadzw yczaj błyszczące i w skutek tego łatw o je m ożna w śród innych poznać.
Okazało się, że argon znajduje się nie
tylko w pow ietrzu, ale i w w ielu źród
łach m ineralnych i je s t w wodzie ro z
puszczalny 2 1/,, raz a więcej niż azot.
Chemicznie je st ogrom nie niefczynny— | nie reag u je n a w e t z najenergiczniej dzia- łającem i ciałam i. Jed n ak że B erthelotow i | udało się w trącić go do związku. P rz e puszczając iskrę elektryczną przez mie
szaninę arg on u z p a rą benzolu otrzym ał
jwonne ciało swoiste, podobne z w łasno
ści do zw iązku azotu z benzolem. Taki zw iązek azotow y otrzym uje się w tych
jsam ych w arunkach. N aprow adza to po-
jzom ie n a domysł, czy argon nie je s t zgęszczonym azotem, N s, podobnie jak J ozon, 0 3 , k tó ry rów nie ja k argon azotu | je s t stałym tow arzyszem tlenu, acz w nieznacznych ilościach. T akiego rze- j czywiście zdania je s t M endelejew. P rzy- puszczenie to rodzi się tem łatw iej, że | z ustaleniem ta k ciężaru atom owego, ja k 1 m iejsca w układzie peryodycznym pier
w iastków , spotykam y dla argo n u ogrom-
jne trudności. Dziś jeszcze zdania są po
dzielone za iloatom ow y należy u w a
żać argon; jeżeli mu przyznam y dwu- i atom owość, będzie m iał ciężar czą
steczkow y 39,62, atom ow y tedy— 19,81,
jjeżeli zaś go uznam y za jednoato- mowy, podobnie do rtęci, ja k to czy
ni R am say, ciężar atom ow y w yniesie 39,62; zależnie od teg o zajm ie miej- | sce w układzie peryodycznym . O kazu
je się jednak, że w żadnym podziale nie
j| znajduje on m iejsca zupełnie odpowied
niego.
Jeszcze sobie nie dano rady z jednym nowym gazem czy pierw iastkiem , gdy św iat zo stał zaalarm ow any odkryciem ca
łej plejady now ych pierw iastków w a t
mosferze. W Tow arzystw ie K r. N auk
! w Londynie w r. 1898 obw ołano istnie
nie dwu naraz pierw iastkó w —kryptonu i neonu; niebaw em przybył jeszcze kse- non. W jesieni teg o sam ego roku B ały obwieścił św iatu o liniach, widm ow ych helu w widmie neonu, co spraw dzili K ayser w Bonn i Friedlander w Berlinie.
Z tych pierw iastków hel znany już był św iatu uczonemu, ale w fotosferze sło
necznej, w której widm ie linie specyalne przypisyw ano helowi. L inie te spostrzegł
! jeszcze w r. 1868 L ockyer z początku w widmie słonecznem, później innych gw iazd stałych. Spostrzeżenia pozw ala
ły przypuszczać istnienie w ielkich ilości helu na słońcu; stąd pow stała nazw a od helios = słońce. Obecność jednak teg o pierw iastku na ziem i odkrył dopie
ro Ram say. Zdaw ało mu się niepraw do- podobnem, żeby z m inerału norw eskiego klew eitu (składającego się z uranu, toru i ołowiu) rzeczyw iście m ógł się pod w pły
wem kw asu siarczanego w ydzielać azot, ja k to utrzym yw ano powszechnie. Z a
brał się ted y do spraw dzenia. Gaz w y
dzielający się po zw ilżeniu m inerału kwasem siarczanym ju ż w tem peraturze zwykłej, a jeszcze szybciej wobec ogrze
w ania, skierow ał do rurki G eisslera i poddał badaniu. O kazało się, że gaz otrzym any składa się w znacznej części z helu, a jak o domieszkę zaw iera argon i azot. Oznaczenie fizycznych a zw łasz
cza chemicznych w łasności dla helu poszło jeszcze oporniej niżeli dla argonu.
Podobnie ja k a rg o n —nie reaguje ani z m iedzią ogrzaną, ani z rozżarzonym m agnezem, pod w pływ em iskier elek
trycznych nie daje zw iązku z tlenem.
J e s t ta k samo obojętny na wszelkie czynniki chemiczne ja k argon. R ów nie nie udało się dowieść, czy je s t rzeczy
w iście pierw iastkiem , czy też ciałem złożonem, jakkolw iek układ linij widm o
w ych przem aw ia raczej za tem pstat-
600 WSZECHŚWIAT N r 38 nieiri przypuszczeniem . Ma jed n a k ta k
m ałą gęstość, że zaledw ie d w a raz y w iększą od w odoru i ta k sta łą postać widma, że jeżeli przyjm iem y pod u w a g ę w ja k w ysokiej tem p eratu rze w fotosfe
rze słonecznej przebyw a, a pomimo teg o tak ie same widm o daje, ja k w w a ru n kach b adan ia w idm ow ego zapom ocą ru rk i Geisslera, raczej pozostaje p rze chylić zdanie n a korzyść pierw iastk o w ej isto ty helu. W atm osferze i hydrosferze mniej je s t rozpow szechniony niżeli argon, bardzo zresztą m ało je s t w w odzie ro z puszczalny, bo zaledw ie 0,007 jedn. obję
tości na jednostkę objętości wody. Z ato spotyka się w całym szeregu m inerałów , z któ rych w w iększej nieco ilości w y stę puje w e w spom nianym ju ż klew eicie, w uran inicie i kilku innych m inerałach, to r i u ran zaw ierających. D ziw ną je s t w łaśnie ta okoliczność, że najlżejszy po w odorze pierw iastek z ta k ciężkiemi, naj- cięższemi (toru ciężar atom ow y 232, a u ran u 239,8) razem się spotyka. Dziś jed n a k sam p ierw iastek je s t jeszcze z a
gadką, kusić się w ięc o rozw iązanie sp ra w y jego w ystępow ania w świecie m ineralnym niepodobna. Czas nam p rzy sporzy zapew ne w iadom ości o tych ta k rzadkich, a ta k zagadkow ych sk ład n i
kach naszej kuli, w tedy łatw ie j n a stą p i i rozw iązanie tej oryginalnej okoliczno
ści, tem bardziej, że fa k t to dziś nie po jedyn czy , a hel nie je s t ju ż sam otny w sw ych cechach w śród pierw iastków , ale stoi w licznym szeregu, rozpoczętym przez argon, z tem przekleństw em nie
określoności, bezw ładności teg o g reck ie
go ot, którem u u leg a cała św ita to w a rzyszów , k tó ry ch zastęp coraz się z w ię ksza, a u k ład ając się w pew nym szyku, pozw ala uchylić nieco zasłony, a n a w e t pow iązać z całym szeregiem fak tó w z innych dziedzin, rów nie zagadkow o zaznaczających się do czasów ostatnich.
Do zbadania w łasności ta k niespodzianie pow iększonego g ro n a to w arzyszów a rg o nu, przyszła z pom ocą ro zw ijająca się znakom icie w o sta tn ic h czasach m etoda sk rap lan ia gazów \ P on iew aż m etoda z o stała ju ż o ty le posunięta naprzód, że m ożem y skroplić znaczniejsze ilości po
w ietrza, skorzystano, by zapom ocą desty- lacyi frakcyonow anej oddzielić od siebie pierw iastk i pow ietrza i zbadać je poje- dyńczo. Poniew aż pierw iastkó w cięż
szych, jakiem i są kry p to n i ksenon, je s t bardzo m ała ilość w atm osferze, przeto dla w ydzielenia ich w tak ich rozm iarach, by m ożna było przeprow adzić badania, poddano parow aniu powolnem u ogrom ną ilość pow ietrza skroplonego *). R esztki pozostałe po dłuższem parow aniu pozba
w ione zw ykle były tlenu i azotu; sk ła
dały się z m ieszaniny kryptonu, ksenonu i argonu. M ieszaninę tę skraplano znow u w rurce pogrążonej w pow ietrzu skrop- lonem i poddaw ano nowej destylacyi.
Gdy tem peraturę nieco podnoszono, a r
gon u latn ia ł się (zbierano go w ted y do osobnego naczynia), a p ozostaw ała m ie
szanina kryptonu i ksenonu. P oniew aż j kry p to n posiada w tem peraturze w rzenia pow ietrza ciekłego znaczną prężność pary, ksenon zaś daleko mniejszą, sko
rzystano z tej własności do rozdzielania
j
pierw iastków . Podczas w ykonyw ania
j
ty ch dośw iadczeń nie znano w łasności
| gazów rozdzielanych, operacye m usia
ły być tedy bardzo d elikatnie przepro
w adzone i pow tórzone w ielokrotnie, z a nim nastąpiło dokładne rozdzielenie pier
w iastków . Do neonu zabrano się nieco inaczej. Zapom ocą dość złożonych ope- racyj skrap lan ia i frak cyonow ania wyo- j sobniono część sk ładającą się z argonu,
j
helu i neonu, i w drodze now ego frak- cyonow ania pochwycono neon parujący w raz z helem, gdy argon zo staw ał w stanie ciekłym. Dziś, gdy pu n k t w rze
nia każdego z pierw iastków je s t dość dokładnie oznaczony, korzystając z pew nej różnicy m iędzy tem i punktam i, m ia
now icie :
hel wre w t° poniżej —262°
neon „ około —239°
argon - 1 8 7 °
krypton n - 1 5 2 “
ksenon - 1 0 9 °
■) We Wszechświecie począwszy od r. 1895
był cały szereg artykułów o pierwiastkach
nowych atmosfery.
W SZECHŚ w'IAT 601 dokonać frakcyonow ania daleko łatw iej, :
niżeli to było ongi, gd y w ypadało zabie
rać się do tej czynności poomacku. Po dojściu do możności otrzym yw ania rzad kich pierw iastków w stanie zupełnie czy
stym i w znaczniejszych ilościach, raź-
jniej poszło zbadanie ich ta k odrębnego
iw śród pierw iastk ó w stanow iska. Zwłasz-
jcza zasłużył się n a tem polu R am say ze swym i w spółpracow nikam i. N a mocy j oznaczenia ciepła w łaściw ego, w spół
czynnika refrakcyi, gęstości, ściśliwości, prężności pary, doszedł on do w nioskut że m a się do czynienia z pierw iastkam i jednoatom ow em i. W ychodząc zaś z tego założenia dla w łasności chemicznych n a
leży pierw iastki te um ieścić jak o grupę osobną pom iędzy szeregiem w odoru a litu w układzie pierw iastków . W tedy rzecz ta k się będzie przedstaw iała
H . . . 1 He. . . 4 L i . . . 7 FI . . . 19 Ne. . . 20 N a . . 23 Cl . .
.35 A . . . 40 K . . . 39 B r. . . 80 K r. . . 82 R u . . 85 I . . . . 127 Xe. . . 128 Cs. . . 133 Kolej ne następow anie po sobie pier- w iastków w tym szyku m a jednę w y b it
n ą i nadzw yczaj orygin alną c e c h ę : po
między pierw iastkam i ta k energicznem i w znaczeniu chemicznem ja k fluor i sod, chlor i potas i t. d. w ystępują ta k zu
pełnie nieczynne ja k neon, argon . .. k tó re stanow ią zupełny rozdźw ięk i stoją zupełnie osobno w skutek swej bezw ład
ności chemicznej w śród w szystkich pier
w iastków . A jednak, jeżeli na rzędnych w yznaczym y w ielkości, odpow iadające ciężarom atom owym , a na odciętych—
współczynnikom refrakcyi, to linia, k tó rą połączym y końce rzędnych, będzie ła maną, m ającą u najniższych swych punk
tó w zajm ujące nas pierw iastki. Tym spo
sobem znajdą się one, ja k pierw ej pom ię
dzy pierw iastkam i szeregu w odoru i litu.
T ak ą samę praw idłow ość otrzym am y, jeżeli w diagram acie w yznaczym y w iel
kości o d p o w ia d a ją c e : n a osi rzędnych objętościom atom ow ym w tem peratu- I rze w rzenia, a na osi odciętych cię-
iżarom atom owym , z tą tylko różnicą, że pierw iastk i now e atm osfery nie zajm ą
szczytów, a tylko otrzym ają stanow iska najbliższe szczytów, na w zniesieniach linii. O ile łam ane owe nie dają ilościo
wo ścisłej praw idłow ości, o ty le jedn ak aż nadto dosadnie charakteryzują j ą jakościow o. Trudno w praw dzie n aw et w ym agać dziś ścisłej definicyi praw idło
wości pom iędzy pierw iastkam i szeregu argonow ego, gdy stosunki tak ie dla daw niej znanych pierw iastków dostatecznie ściśle oznaczone nie zostały. Szereg zaś
| argonu nie jest zam knięty, ja k należy wnosić z odkryć coraz to now ych pier-
| w iastków o w łasnościach podobnych, j N iedawno L iveing i D ew ar zgrom adziw
szy nieco pow ietrza ciekłego w pró- bówce oziębionej zapom'ocą pow ietrza w rącego pod zmniejszonem ciśnieniem poddali ją parow aniu; przepuszczając parę przez wężownicę (oziębioną w odo
rem ciekłym) do rurki Geislera, sk o n sta tow ali w tej ostatniej gaz (który nie uległszy zgęszczeniu w ciecz w wężow- nicy w yosobnił się w ta k i sposób z po śród innych części składow ych pary, k tó re przechodząc przez wężownicę zgęsz
czeniu uległy) o widmie, składającein się z linij, z któ ry ch jedne należą do helu, inne do neonu, reszta zaś nie ma podobnych wśród linij widm p ierw iast
ków ziemskich. N iektóre jed n ak ta k są uderzająco zbliżone do linii koronu (co- ronium), pierw iastku tylko w koronie słonecznej spotykanego, że trudno się oprzeć przypuszczeniu, czy rzeczyw iście do tego pierw iastku nie należą i czy nie św iadczą o istnieniu w m ałych ilościach tego nadzw yczaj lotneg o gazu w atm o sferze ziemskiej. Znalezienie w atm o sfe
rze ziemskiej pierw iastków , które zd a
w ały się być jedynie składnikam i kuli słonecznej, je s t nadzw yczaj w ażne z tego względu, że niweczy przypuszczenie różn i
cy co do składu naszej kuli, a słońca, jak ie się zaczęło zaznaczać w czasach u sil
niejszego badania widm owego fotosfery słonecznej. Z drugiej strony poczyna kiełkow ać w ątek myśli, k tó ry może obie
cyw ać bardzo ciekaw e z w ielu w zględów rozw iązanie kw estyi zjaw isk zachodzą
cych w atm osferze naszej kuli, ta k ic h
np. jak zorza północna, będących do dziś
602 WSZECHŚWIAT JNr 38 zagadką. Gdy się zw aży w ja k m ałych
ilościach są w naszej atm osferze niek tóre p ierw iastk i i ja k ie różnice w ty c h ilo ściach zachodzą, bo gdy arg o n u je s t do 1 % , neonu ju ż tylko 0 , 0001 % , helu i k ryp to n u 0 , 00001 % , a ksenonu z aled w ie 0,00000005%, pow staje pytanie, czy i w e w szechśw iecie pierw iastk i te w y stęp u ją w tak ic h sam ych stosunkach, czy też tylko w naszej atm osferze p an o w a ły tak ie w arunki, w któ ry ch jedne p ierw iastk i skupiły się w ilościach znaczniejszych, inne ty lk o ilości szcząt
kow e pozostaw iły w atm osferze. R o z
p a tru ją c się nieco b liżej'w e w łasnościach fizycznych i chem icznych każdego z p ier
w iastków , raczej dochodzi się do w nios
ku, że zachow anie się p ierw iastkó w w p rzeciągu h isto ry i naszej kuli m usiało być bardzo niejednakow e. H el i neon zapew ne nigdy nie w stępow ały do zw iąz
ków chemicznych; p o zostaw ały zaw sze w stan ie gazu w e w szystkich fazach rozw oju ziemi i ta k p rze trw a ły aż do naszych dni. M ogły jed n a k być w znacz
nie w iększych ilościach. C iężar ich ato- m ow y je s t nieznaczny, prędkość w łaści
w a ted y ich cząsteczek pow inna być dość w ielka, a w czasach g d y w a tm o sferze naszej k uli p an o w ała te m p e ra tu ra znacznie wyższa,, prędkość m usiała być jeszcze, i to znacznie, większą; dla w iel
kiej ilości cząsteczek ła tw o m o g ła p rze
kroczyć granicę prędkości k ry ty czn ej (nieco w iększej nad 11 km n a sekundę), cząsteczki owe podążyły ted y w p rze
stw orza niebieskie, w ysunąw szy się poza sferę działania ziemi. A rgon p osiada ciężar cząsteczkow y znacznie w iększy, zo stał w ięc w atm osferze w ilościach znaczniejszych i podobnie ja k tlen i azo t został zw iązany z losam i ziemi. K ry p to n i ksenon m ogły się w ycofać z atm osfery, w innym jed n ak kierunku. Są rozpusz
czalne w wodzie, a poniew aż gęstość ich je s t daleko znaczniejsza niżeli tlen u (dla ksenonu 4 ra z y tyle), ro ztw ó r ich w odny m a więc rów nież gęstość dość znaczną, co pow inno w pły w ać na dyfu- zyą w głąb. T em peratu ra zaś k ry ty czn a ksenonu w ynosi zaledw ie 14,75°, a ciśnie
nie krytyczne 43,5 m rtęci, ju ż w ięc
w w arunkach t° i ciśnienia głębiny 600 m pod pow ierzchnią m orską ksenon pow inien przechodzić w stan ciekły.
W stan ie tym gęstość p ierw iastku 3 */2 raz a przew yższa gęstość wody, jeżeli w ięc ciało to w yosobni się z ro ztw oru w postaci kropelek, opadną one n a ty c h m iast na dno morskie. S tąd wniosek, że jeżeli kiedykolw iek w atm osferze ziem skiej były znaczniejsze ilości kseno
nu, pow inny były zniknąć w głębiach morskich. Czy ta k się stało, m oże się uda spraw dzić, gdyż głębiny m orskie nie są dla człow ieka zupełnie niedostęp
ne. Obecność koronu w atm osferze w iąże się z innym cyklem zjaw isk. N a d zw yczaj lotny g az ten, praw dopodobnie bardzo bezw ładny we w zględzie che
micznym, przychodzi z pom ocą w spania
łej hypotezie, zapom ocą której Ar- rhenius usiłuje w ytłum aczyć zjaw isko zorzy północnej. Jeżeli hypoteza o bom
bardow aniu naszej kuli przez słońce zapom ocą cząstek bardzo lotnej ma- teryi, która, grom adząc się u biegunów , w yw ołuje zjaw iska zorzy, m a racy ą bytu, m usi się w atm osferze zn ajdo w ać pierw iastek, k tó ry je s t owym gościem ze słońca. W nieznacznej ilo ści może się rozbiegać po całej atm o
sferze. O ile należy, obciążać podejrze
niem o to koron, czas nie omieszka w y jaśnić.
B adania ted y atm osfery z la t ostatnich w ysunęły n a w idow nię razem z w iązk ą zdobyczy naukow ych co do składu p o w łoki gazow ej naszej kuli i w łasności nieznanych dotychczas jej składników cały szereg zagadnień. R ozw iązanie owych zagadnień może być płodne w w iel
ce znam ienne rozszerzenie w idnokręgu w iedzy nietylko w dziedzinie rozum ow a
nia n a tu ry chemicznej i fizycznych w łas
ności ciał nas otaczających, ale ro kuje rozw iązanie nici' łączności z ca
łym szeregiem zjaw isk, których zrozu
m ienie dziś idzie ta k opornie. Ja k k o l
w iek dziś rzecz cała redukuje się do szeregu barw nych hypotez, ju ż samo ich pow staw anie św iadczy o grom adze
n iu się u w a g i w tym kierunku—w y n i
ków zaborczego posuw ania się w iedzy
N r 38 WSZECHŚWIAT 603 w tym dziale niew iadom ości niepodobna
przesądzać.
F. A.
TRUP MAMUTA *).
Ja k iś m yśliw iec ze szczepu lam utów , k tó rzy zam ieszkują północno-wschodnie | góry okręgu jakuck ieg o i żyją z polo
w ania w yłącznie, dostrzegł w parow ie olbrzym i zag ię ty kieł, sterczący z u rw i
ska. P e łen zabobonnego strachu, zw ołał on radę fam ilijną, na której postanow io
no kieł obciąć i sprzedać; nie uw ażano go w idać za rzecz nadprzyrodzoną. J a kiś kozak m iejscow y nabył obcięty kieł i zaw iadom ił o nim w ładze Srednio-Ko- łymska, te zaś złożyły rap o rt g uberna
toro w i jakuckiem u, k tó ry odkupił kieł, zarządził środki ku zabezpieczeniu zna
lezionego zw ierzęcia i zaw iadom ił o od
kryciu A kadem ią N auk w P etersburgu.
N aty chm iast w ysłano po ciekawe w y
kopalisko ekspedycyą pod w odzą zoolo
g a H ertza. D aleka i uciążliw a droga czekała w ysłaną ekspedycyą : do Irkucka dojechano koleją, stam tąd końm i do L e
ny i parostatkiem do Jaku cka. Z J a - kucka zaś aż do miejsca, gdzie znale
ziono m am uta, trzeb a było przejechać około 3000 w iorst konno, bez żadnych dróg, po zupełnie dzikiej miejscowości.
Ten o statn i etap podróży b y ł nadzw y
czaj przykry i uciążliw y; najgorszym był przejazd przez pasmo Ałazejskie.
Choć ekspedycyą d o tarła do ty ch gór w lipcu, dało się we znaki dotkliw e zimno.
Ś n ie g padał przez trz y doby bez prze
rw y i co dzień zasypyw ał drogę praw ie n a m etr gru bą w arstw ą. N ocow ać trze
b a było przew ażnie pod gołem niebem.
Posuw ano się nadzw yczaj wolno naprzód, w ciągu 9 dni przebyto zaledw ie około 300 w iorst.
W reszcie ekspedycyą d o tarła do Śred- nio-K ołym ska, a stam tąd n a miejsce,
') Według Annuaire geologiąue et mine- ralogiąue de la Russie.
gdzie w zm arzniętej ziemi spoczyw ał m am ut. Część jeg o olbrzym iego tuło w ia w y staw ała nad powierzchnię ziem i i by-
j