• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOWI PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie: rocznie rub. 8, kwartalnie rub. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOWI PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie: rocznie rub. 8, kwartalnie rub. 2"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JSfe 39 (1070).

W arszawa, dnia 28 w rześnia 1902 r.

Tom X X I.

T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , PO Ś W IĘ C O N Y NAUKOWI P R Z Y R O D N I C Z Y M .

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A " . W W a r s z a w ie : roczn ie rub. 8 , kw artaln ie rub. 2 ..

Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5 .

P ren u m erow ać można w R ed ak cyi W szech św iata i w e w sz y stk ic h księgarniach w kraju i zagranicą.

R ed aktor W szech św iata p rzyjm u je ze spraw am i redakcyjjiem i codziennie od god z. 6 do 8 w ie cz. w lokalu redakcyi.

A dres R ed ak cyi: MARSZAŁKOWSKA Nr. 118:

A . SCH M IDT.

PROMIENIE BEOOfjERELA.

W połow ie o statn iego dziesiątka la t u biegłego stulecia były dokonane trzy odkrycia w dziedzinie fizyki, które w y ­ w o łały w ielkie poruszenie w świecie naukow ym . D w a z nich są bardziej znane w śród w ykształconego ogółu, a m ianow icie : odkrycie prom ieni R o n t­

g en a oraz w ykrycie arg o nu i to w a rz y ­ szących m u gazów w pow ietrzu. Trze­

cie m a znaczenie w iększe dla te o re ty ­ ków, m niejsze zaś dla ogółu, nie m ając ta k w ażnego prakty czn eg o zastosow ania, ja k promienie R on tg ena, ani dotyczące rzeczy ta k nam bliskiej ja k pow ietrze.

S ą to m ianow icie prom ienie Becąuerela.

K iedy w 1895 ro ku Rćintgen o g ło ­ sił o swojem odkryciu, w ielu fizy­

ków schwyciło płytk ę fotograficzną i za­

częło badać, czy d ziałają na n ią niew i­

dzialne prom ienie także i w innych w arunkach. W tenczas poczyniono też w iele odkryć, k tóre nie w ytrzym ały póź­

niej krytyki. Jednakże promienie, które opisał w tedy H en ry k Becąuerel, do dziś nie zeszły z porządku dziennćgo, wiele

ju ż now ego nas nauczyły i , praw dopo­

dobnie pom ogą nam jeszcze do w yjaśnie­

nia niejednej zagadki.

.

■ V < ; I - ,

,

Becąuerel.zauw^ażył, że p ły tk a fo to g ra­

ficzna czernieje fpod w pływ em prom ie­

niow ania soli uranu, siarczanu potaso- w o-uranow ęgo i azotanu uranow ego,, ta k samo ja k pod działaniem rurki R ontgena, że papier, drzewo i cienkie p ły tk i m eta­

lowe nie stanow ią zapory dla teg o dzia- J łan ia i że prom ienie te w y w ołują fosfo- rescencyą, n aprzykład platynocyanku b a­

ru, siarczku w apnia, siarczku cynku.

Fosforescencya, ja k wiadomo, następu­

je dopiero po uprzedniem ośw ietleniu ciała fosforyzującego, ale w przypadku soli uranow ych nie je s t ono potrzebne.

I g d y działanie innych ciał, np. cynku, terpentyny, n a płytkę fotograficzną moż­

n a w yw ołać powolnem utlenianiem lub ogrzew aniem , w przypadku p rep aratów uranow ych można w yłączyć wszelki w pływ tlen u lub tem peratury. P rzech o ­ w yw ane w zalutow anych rurk ach szkla­

nych, ow iniętych złym przewodnikiem

św iatła, czarnym papierem lub ołowiem,

ezem były zabezpieczone od w szelakiego

rodzaju prom ieniow ania, - po upływ ie

(2)

N r 39 m iesięcy i la t d z ia łały na p ły tk ę fo to ­

graficzną zupełnie ta k samo ja k pierw ej.

D ziałanie to dla nas, za p atru ją c y ch się na w szystkie zjaw iska'chem iczn e i fizy cz­

ne ze stan ow iska tw ierd zen ia o zacho­

w an iu energii je s t zupełnie zagadkow em i n ik t dotychczas nie może pow iedzieć co stan ow i niew yczerpane źródło tej energii.

Z tem chem icznem o d działyw aniem łączy się n ado m iar fiz y c z n e : u ran i jeg o zw iązki m o g ą w y ład o w ać n a ła ­ dow any elektroskop. N a p rzy k ład pod w pływ em bezpośredniego p rom ieniow a­

n ia w przeciąg u sekundy listk i elek tro ­ skopu zbliżyły się o 17'; p rąd pow ietrza, k tó ry się unosił z ponad k a w a łk a u ran u m etalicznego w kierunku elektroskopu, rozsunął je w tym sam ym p rzeciągu czasu o 87', przechodzący zaś n ad sia r­

czanem potasow o-uranow ym —o 41'. D z ia ­ łanie to w ielok rotnie spostrzegać się daw ało, je s t ono ta k w ielkie, że w p ra ­ cow ni paryskiej, k tó ra służyła za m iejsce w ielu tak ich dośw iadczeń, izolow anie zapom ocą p o w ietrza dziś sta ło się n ie­

możliwe.

O sław iony z te g o pow odu m eta l uran, je s tto ciało podobne do niklu, w proszku praw ie czarne, o ciężarze w łaściw ym 18,4. D aw niej znajdow ano je ty lk o w górach K ruszcow ych, ale po dalszych puszukiw aniach znaleziono w w ielu m iej­

scach. Znano go już daw niej z tego, że w pew nych ilościach nad aje szkłu n ie­

bieskaw o-zielonkaw y odcień, że ta k ie szkło uranow e fluoryzuje i że fluorescen- cya może być w y w o łan a przez pozafio- leto w ą część w idm a słonecznego, ta k , że k a w a łek szkła u ran o w eg o je s t n a jd o stę p ­ niejszym środkiem do pozn an ia pozafioł- kow ej części prom ieni słońca i łuku elektrycznego.

II.

W k rótce po odkryciu B ecąu erela G. C.

Schm idt zn alazł d ru g i p ierw iastek , w y ­ sy łający podobne prom ienie, m ian o w i­

cie to r. M etal ten odznaczający się rów nie w ielkim ciężarem atom ow ym ,

ja k uran (tor 232, u ra n 240), szary w proszku, znany je s t z tego, że zw iąz­

ki je g o razem ze zw iązkam i ceru stan o ­ w ią ciało św iecące w lam pach gazow ych A uera (t. zw. siatk i A uera).

P a ń stw o Curie (P io tr Curie i M arya Skłodowska-Curie) po dokonaniu szeregu badań nad prom ieniam i teg o rodzaju, po długich staraniach, zapom ocą rozpusz­

czania w kw asach, osadzania siarkow o­

dorem, kry stalizacy i i t. d. izolow ali z u ran u sm olistego (pechblendy) i resz­

tek od fabrykacyi soli uranow ych za­

w a rtą w nich m ateryą prom ieniującą i otrzym ali w te d y z niej dw a p ierw iast­

ki : rad i polon. P ierw szy z nich, od­

znaczający się pew nem i liniam i w idm a ty lko jem u w łaściw em i, co zbadali De- m eręay i R unge, je st n iew ątp liw ie no­

wym pierw iastkiem , co zaś do polonu—

zachodzą pew ne w ątpliw ości *). R ad je s t pierw iastkiem podobnym do baru o cię­

żarze atom ow ym 174. W zbad aniu p ier­

w iastk u tego G iesel położył pew ne z a ­ sługi.

In n e m inerały (broggeryt, m ika u ra n o ­ w a, sam arskit, klew eit, którem u zaw dzię­

czam y tak że hel) zbadali H ofm ann i Strauss. I ci, ja k pp. Curie, znaleźli dw a akty w ne osady ziem cerow o-ytro- w ych i ołowiu; ^pierwsze, podobnie ja k polon, długo czekają na ostateczne zb a­

danie, drugie zaś, podobnie ja k rad, s ą już n iew ątpliw ie zbadane. Ze zdolnych do prom ieniow ania osadów ołow iu w y ­ dzielono dw a now e pierw iastki. P ie rw ­ szy praw dopodobnie z ciężarem atom o­

wym 100,92 je s t hom ologonem m anganu, ja k to w idać z tab licy układu peryodycz- nego pierw iastków ; ten nie m a żadn eg o udziału w prom ieniow aniu. D ru g i zaś, prom ieniujący, n azw any zo stał radiooło- wiem. P ierw iastk o w i tem u przypada cię­

żar atom ow y 171,96 i je s t on hom olo­

giczny z cyną. W idm o je g o c h a ra k te ry ­ zuje się pew ną lin ią fioletow ą.

D ebierne m iał jak ob y odkryć jeszcze

') Obecnie usunięte na zasadzie badań Markwalda (porówn. Wszechświat z r. b.

str. 557).

(3)

jeden pierw iastek, aktyn, istnienie jed ­ n a k teg o p ierw iastk u u leg a jeszcze kw estyi.

III.

Z w łasności chem icznych ty ch promie­

ni, zw anych pierw ej uranow em i lub to- rowem i, obecnie zaś prom ieniam i Bec- ąuerela, trzeba w ym ienić opisane przez p. C u rie : oto w chw ili otw ierania bute­

leczki zaw ierającej chlorek baru daw ał się odczuć zapach ozonu i szkło w m iej­

scach zetknięcia się z tem ciałem b arw i­

ło się n a fioletow o, po

10

zaś dniach zupełnie na czarno. W ed ług G iesla sól kam ienna i brom ek po tasu pod w pływ em prom ieni rad u barw i się podobnie jak od prom ieni kato d alny ch albo p ary m eta­

lów alkalicznych. B rom ek baru promie­

n iotw órczy w zam kniętej flaszce w y ­ dziela zapach bromu, gdy podobny chlo­

rek baru ty lko słabo trą c i kw asem sol­

nym; cilatego Giesel nie m ógł stw ierdzić zapachu ozonu.

W łasności fizyologiczne prom ieni Bec- ąu erela sprow adzają się do tego, że mo­

g ą być odczute zupełnie wypoczętem okiem, pow odują ra n y na skórze, z cze­

go są podobne do prom ieni R ontgena, i w roślinach w yw ołują chlorozę.

D ziałanie ciepła n a substancye p ro ­ m ieniotw órcze zbadali E lster i Geitel;

wedłup; nich działanie radu słabnie w skutek silnego ogrzew ania. R ozprasza­

nie elektryczności pod w pływ em ogrza­

n ia m asy czynnej staw ało się silniejsze.

R u th erfo rd w ykazał, że spostrzegane prze­

zeń em anacye słabną w razie ogrzania substancyi do białości po uprzedniem wzm ożeniu. Co do w pływ u tem p eratur krańcow ych B ecąuerel zauw ażył, że p ły tk a uranow a, k tó ra w 24,8° m ogła w przeciągu sekundy naładow ać elek­

troskop do 0,108 w olta, po oblaniu jej płynnem pow ietrzem naładow yw ała ty l­

ko do połow y tej w ielkości (0,054 wolta).

N ie należy uw ażać teg o za bezpośred­

n i skutek oziębienia, ale w ytłum aczyć silną absorpcyą prom ieni w pow ie­

trzu.

IY.

Z pośród w łasności fizycznych promier ni B ecąuerela pozostaje w ym ienić zała­

m ywanie. Przypisyw ane im z początku przez B ecąnerela w łasności podobne do w łasności promieni cieplnych, św ietlnych i elektrycznych, nie m ają miejsca, ja k się to później okazało.

Oprócz działania n a elektroskop i p ły t­

kę fotograficzną trzeb a w ym ienić jeszcze jed nę ich właściwość, w y k ry tą przez m ałżonków Curie, a m ianow icie tę, że m ogą one czynić proinieniotw órczem i inne ciała. Jeżeli, np., nad rozpostar- tein poziomo silnie proinieniującem cia­

łem potrzym am y czas jak iś na w ysoko­

ści kilku m ilim etrów płytkę z cynku, g li­

nu, mosiądzu, ołowiu, platyny, bizm utu, niklu, papieru, w ęg lauu baru, siarczku bizm utu, stanie się oua rów nież prom ie­

niotw órczą; jeżeli prom ieniow anie pier­

w otne było 5 000 lub 50 000 raz y silniej­

sze od uranow ego (mierzone w yładow a­

niem elektroskopu), to w tórne w yw ołane prom ieniow anie będzie w porów naniu z uranow em silniejsze od 1 do 15 razy.

W zm aga się zależnie od p rzeciąg u czasu działania m asy czynnej, a więc ubyw a z biegiem czasu po usunięciu; np. w prze­

ciąg u trzech godzin w zm aga się o jednę d w u n astą swej najw yższej w artości. Gdy więc pierw otnie działające ciało zostanie zam knięte w pudle, m echanicznego prze­

noszenia substancyi nie m ożna podejrze­

w ać. Przeciw nie, w y n ik a stąd, że nie k ażda substancya prom ieniująca zaw iera w sobie pierw iastek prom ieniotw órczy, zdolność jej prom ieniow ania może być w y w ołana przez indukcyą.

In du kcy ą też trzeb a objaśnić następu­

jące zaobserw ow ane przez B ecąuerela zjaw isko : bardzo silna prom ieniotw órcza sól radu leżała w w yżłobieniu ołow iane­

go klocka, m ającem głębokości

1,6

mm i szerokości

1

mm; g dy klocek ten zo-

j

sta ł położony na zaw iniętej pły tce foto­

graficznej, po 48 godzinach daw ał się

zauw ażyć w pływ prom ieni przez dno n a

6

mm grube. Prom ienie w y w ierały w pływ

także i przez dwie a n aw et trz y jed n a na

(4)

612

drugiej leżące p ły tk i fotograficzne, o trz y ­ m yw ano w te d y ty lk o słabsze odbicie.

Jeżeli zaś m iędzy klockiem ołow ianym a p ły tk ą fo to g ra ficz n ą zn ajd o w ała się p ły tk a m etaliczna w iększa tro c h ę od niego, działanie rów nież się przejaw iło, części jednak m etalow e w y w ierały w p ły w znaczniejszy niżeli p ro m io w a n ie . bezp o ­ średnie. S tąd w niosek, że p ły tk a m eta ­ liczna d ziałała tu nie ja k o przegroda, ale przeciw nie ja k o w yw oływ acz w tó r­

ny. P ły tk i zaś szklane położone w środ­

ku, nie zo stały pobudzone do prom ienio­

w an ia w tó rnego i w sk u tek teg o d ru g a i trz e cia p ły tk a foto g raficzn a b y ły za­

ledw ie słabo podrażnione.

D ru g i rodzaj przenoszenia d z ia łan ia opisał R u therfprd . Z w iązki toru, szcze­

gólniej dw utlenek toru, oprócz prom ieni w y sy łają jednocześnie cząstki p rom ienio­

tw órcze. Te em anacye są w stanie ro z ­ szczepiać g azy n a jony, w y ład o w y w ać naładow ane elektrycznie ciała, oprócz tego p rzen ik ają cienkie blaszki m etalu i grube w a rstw y papieru.

Ę m anacye owe są odprow adzane przez pow ietrze, ta k że działanie soli to ru w w ielkim stopniu zależy od ru ch u po ­ w ietrza. W cienkich w a rstw ach d w u ­ tlen k u to ru p rzew aża prom ieniow anie z pow ierzchni, w g rubych zaś em anacya z całej m asy. P o zaw inięciu dw utlenku to ru w podw ójną w arstw ę p ap ieru z g a ­ tu n k u zw anego „ P ro p a tria " p rom ieniow a­

nie zostało zabsorbow ane, em anacya je d ­ nak pozostała. Z aw in ięty i zam kn ięty w rurce dw utlenek to ru , położony w p o ­ bliżu izolow anego pręta, prow adzącego do elektrom etru, do tąd nie okazy w ał w p ły ­ w u n a elektrom etr, dopóki pow ietrze pozostaw ało zupełnie spokojne; za n a j­

m niejszym ruchem je g o d a w a ł się z a u ­ w ażyć w p ły w em anacyi n a elek tro m etr i trw a ł n a w e t jeszcze czas jak iś po uspokojeniu się p rąd u p ow ietrza. P o le elektryczne nie usuw a em anacyi—nie postępuje tu ona w cale, cząsteczki w ięc nie są elektrycznie naładow ane. E m a ­ nacya przenika przez k orek z w a ty , przez w odę i kw as siarczany, ja k gaz, ale nie ja k jony, k tó re przytem tra c ą ' swój ładunek; przenika ona też przez

cienką p ły tk ę m etaliczną, nie przechodzi jed n a k przez cienką blaszkę miki. In n e ciała nie m ają tej własności; przem ianie azo tan u to ru w dw utlenek tow arzyszy zw iększenie się em anacyi.

Ż eby zbadać, czy em anacya je s t rod za­

jem pyłu lub gazu, próbow ano czy p a ra w odna w przestrzeni zaw ierającej ema- nacyą, skrapla się (do czego, ja k w iad o ­ mo, niezbędna je st obecność pyłu), czy widm o zaw arteg o w rurce G eislera g azu zm ienia się pod w pływ em em anacyi i czy zw iększa się w niej ciśnienie.

Ż adnego jed n ak skutku nie osięgnięto.

W idocznie nie m am y tu do czynienia an i z pyłem, ani z gazem . W reszcie w y stą p iła jeszcze jed n a w łasność em ana­

cyi, której niem a n a w e t tor. Oto po ­ w ietrze rozszczepione na jo n y przez em anacye, po zetknięciu się z ciałam i może uczynić je prom ieniotwórczem i;

w y sy ła ją one prom ienie przenikliw sze niż u ran i tor. A więc em anacya w tym w zględzie je s t silniejszą od toru.

W jednej z późniejszych ro zp raw R u ­ th erford dodaje jeszcze k ilk a spostrzeżeń nad em anacyam i. M iędzy innem i stw ie r­

dza ju ż wcześniej zauw ażone zjaw isko, że prom ienie w tórne, w yw ołane, znacz­

nie tra c ą na natężen iu po p aru godzi-

| nach, co nie daje się zauw ażyć dla

| pierw otnych, ale w yw ołane są zato b a r­

dziej przenikliw e.

N aładow anie zapom ocą em anacyi n a ­ stępuje i po ow inięciu zw iązków to ro ­ w ych 30 w arstw am i papieru „ P ro p a tria “, nie może więc być m owy o jakiem ś p rze­

noszeniu pyłu torow ego. P o w y ta rc iu naładow anej p ły tk i piaskiem lub szmir- glem znika w iększa część jej prom ienio­

tw órczej zdolności. D odatnio elektrycz­

nie nałado w ane p ły tk i nie otrzym ują w cale zdolności indukow anej prom ienio­

w ania, jeżeli w ięc do dw utlenku to ru

j

zbliżym y dwie p ły tk i naładow ane, jednę dodatnio, drug ą odjemnie, działanie jeg o odbija się tylko na płytce naładow anej odjemnie.

(DN)

Tłum. A. C.

(5)

N r 39

O O D K R Y C IA C H S. A PA TH Y EG O W Z A K R E S IE H IS T O L O G II U K ŁA D U

N E R W O W E G O .

(D o k o ń c ze n ie ).

P rzy p atrzm y się tera z ja k w y gląda bu­

dow a nerw ów zw ierząt w yższych w św ietle bad ań A pathyego. J e g o zdaniem włókno osiowe n erw u zaw iera przedewszystkiem

„substancyą nerw ow ą przew odzącą

11

u g ru ­ p o w aną w e w łókienkach. Te w łókienka

oddzielone są od siebie substancyą mię- dzyw łókienkow ą. To w szystko razem w zięte stanow i zatem dopiero włókno osiowe. M yelińy je s t tu ta k dużo, że cała ona zebrała się n a zew nątrz w łók­

n a osiowego, zepchnąw szy w łókienka nerw ow e do środka, do osi nerw u we w łókno osiowe. Sam a zaś my.elina na zew nątrz tw o rzy t. zw. pochew kę m yeli- nową.

Ale, ja k w spom niałem poprzednio, włó- kienko nerw ow e może się rozgałęziać, może przez tak ie rozszczepianie rozpa­

dać się n a w łókienka elem entarne. Gdy jedn ak w łókienko elem entarne oddzieliło się od pęczka reszty w łókienek i biegnie odosobnione, to nie je s t ono jed n ak po­

zbawione otoczki. Stanow i j ą w tedy substancya, k tó rą nazyw am y substancyą kołow łókienk ową.

Ze w zględu na zachow anie się osłonki ciekawem je s t bardzo w ejście w łókienka nerw ow ego w mięsień. Tam wchodzi same w łó k ie n k o : osłonka substancyi ko­

łow łókienk owej doprow adza je tylk o do brzegu m ięśnia i tu się kończy.

T yle w najkrótszym zarysie o w łó­

kienkach A pathyego. Zaznaczyć tylko muszę, że istnienie tak ich w łókienek po raz pierw szy przypuszczał Maks Schultze w nerw ach, dalej K u p ffer rów nież przed A pathym stw ierdził w nerw ie kulszo- w ym żaby istnienie w łókienek, A pathy jed n ak pierw szy zdołał otrzym ać je w t a ­ kiej w yrazistości, zdołał w ykazać ich nieprzerw any bieg, ich ciągłość w pniach i kom órkach nerw ow ych, ich w kraczanie w obręb kom órek zm ysłowych, w obręb w łókien mięsnych, gruczołów —on p ierw ­

szy u znał w nich elem ent przew odzący nerw ow y.

Nie będę się w d aw ał w opisy m or­

fologiczne różnych rodzajów pni ner­

w ow ych i zachow ania się w nich w łó­

kienek nerw ow ych, ani też w opis w łaściw ości substancyi stanow iącej rusz­

tow anie—zrąb dla tk an k i nerw owej, t. j. t. zw. glii. Czytelnik, któregoby to interesow ało, znajdzie te szczegóły w p ra­

cach A pathyego (nad układem nerw o­

wym robaków ) i B ochenka (system ner­

w ow y mięczaków).

Tu chciałbym jeszcze opisać budow ę kom órek zw ojow ych oraz stosunek syste­

mu nerw ow ego do ap arató w zmysłowych, w ydzielniczych i ruchow ych.

R ozm iary kom órek zw ojow ych b yw ają bardzo zmienne. S potyka się tu nieraz olbrzym ie utw o ry kom órkowe, dalej inne znacznie mniejsze, aż do zupełnie m ałych komórek. W każdym zw oju byw a zw y­

kle po dwie olbrzym ie komórki, docho­

dzące 80—90 [x średnicy, najm niejsze m ają około 15 [

a

. K sz ta łt ich zwykle ch arak teryzuje się kilku w ypustkam i, co nadaje im form ę gw iaździstą, by w ają jed n ak rów nież w rzecionow ate kom órki zwojowe. Między w ypustkam i jedna zw ykle w yróżnia się szczególnie mocnem rozw inięciem .

W ciele kom órkow em prócz zw ykle stosunkow o dużego ją d ra kom órkow ego spotykam y w śród plazm y w odniczki (alyeolae), które u grupow ane byw ają nieraz w rodzaj w arstw , a n ad to sub­

stancyą, k tó ra barw i się ta k ja k chro- m atyna jąd ra, a złożona je s t w komórce w p ostaci ziarnek zw ykle jednostajnie w arstw ow o ułożonych w śród plazm y ko ­ m órkowej. Te ziarnka odpow iadają w e­

d łu g A pathyego utw orom opisanym po­

przednio przez N issla i Elem m inga. Są one charakterystycznym produktem ko ­ m órki zwojowej.

W reszcie w kom órkach zw ojow ych na p rep aratach A pathyego z nadzw yczajną w y razistością wry stępują w łókienka ner­

wowe. J a k w ynika z badań A pathyego

w łókienka nerw ow e w chodzą w postaci

w łókienka pierw otnego, które ja k już

w iem y składa się z większej ilości włó-

(6)

k ienek elem entarnych. T u w ciele k o ­ m órki zw ojow ej w łókienko pierw o tn e rozpada się n a w iększą ilość w łókienek elem entarnych, k tó re w y tw a rz a ją w e­

w n ą trz kom órki ja k b y sieć. S po tk ać m ożem y kom órki, w k tó ry ch istnieje jed n a tylko sieć, ro zg ałęziająca się w ca- łem ciele kom órkow em , w in n y ch zaś są dw ie sieci tak ic h w łókienek n erw o ­ w ych. W tym rod zaju kom órek n erw o ­ w ych, gdzie istn ieją dw ie ta k ie sieci, widać, że je d n a z nich ro zg a łęz ia się pod pow ierzchnią kom órki, d ra g a sta n o ­ w i ja k b y o d ru to w an ie ją d ra kom órkow e­

go. W łók ien ka jed n ej i dru g iej sieci nie kończą się bynajm niej w ew n ątrz kom órki zw ojow ej, one, ja k ju ż w yżej wspom niałem , łączą się później i na zew n ątrz w y d o sta ją się w prost, albo przez ja k ą ś w y p u stk ę plazm atyczną.

A w ięc pow iedzieć m ożna, że w łókienka nerw ow e przechodzą tylk o przez kom ór­

kę nerw ow ą.

A teraz p y ta n ie : skąd w zięły się w kom órkach zw ojow ych w łó k ien k a n er­

wowe? Czy w y tw o rz y ła je sam a kom ór­

k a zw ojow a, czy do stały się one z ze­

w nątrz? A p a th y je s t zdania, że one w ro sły z zew n ątrz w kom órkę zw ojow ą, że one nie z o sta ły w ytw o rzo n e n a m iej­

scu. W łók ien ka nerw ow e, ja k w idzieli­

śmy poprzednio, są ch arak tery sty czn y m produktem kom órek nerw ow ych, nie zw ojow ych. C h araktery styczn ym pro­

duktem kom órek zw ojow ych, są w ed łu g A path yeg o nie w łók ien ka nerw ow e, ale ta substancya, b a rw ią c a się b arw n ik am i chrom atycznem i, k tó rą w idzieliśm y ro z ­ sian ą w śród kom órki w p o staci ziarnek ułożonych w w arstew k i. Te utw o ry, któ re w przód w y k a z a ł N issel i Flem - m ing, to je s t p ro d u k t ch arak tery sty czn y kom órek zw ojow ych. A le zaznaczyć tu muszę, że to tw ierd zenie A p ath yeg o o w ra sta n iu w łókienek n erw ow ych do kom órki zw ojow ej oczekuje jeszcze do­

kładniejszego stw ierd zen ia z zak resu badań em bryologicznych. A p a th y opiera się tu jeszcze n a spostrzeżeniu zaczerp- niętem z h isto lo g ii kom órki zw ojow ej.

M ówiłem poprzednio, że kom órka zw o­

jo w a m a zw ykle k ilk a w y p u stek plaz-

m atycznych, z któ ry ch jed n a w yróżnia się rozm iaram i. Ale nietylko rozm iary w iększe n ad ają jej odm ienne w ejrzenie, w yróżnia się ona od innych w ypustek tak że brakiem ty ch ziarnek Nissla, Flem - m inga, ziarnek, których m nóstw o w idzi­

m y w innych w yrostkach kom órkow ych.

A p ath y objaśnia to tem, że w ypustki, które zaw ierają te ziarnka, są g en ety cz­

nie zw iązane z kom órką zwojową, nato-

| m iast w yrostek, k tó ry nie m a ty c h ziarn, pochodzi z kom órki nerw ow ej, k tó ra tu z ra sta się z kom órką zwojową.

Z w ażyw szy, że w łókienka nerw ow e nie kończą się bynajm niej w kom órkach zw ojow ych, ale przez nie tylko przecho­

dzą, że dalej z jednej kom órki zw ojow ej

przechodzić m ogą w drugą, trzecią i t. d.

dochodzim y do przekonania, że w łókien­

k a nerw ow e są elem entem, u trzy m u ją­

cym zw iązek m orfologiczny m iędzy k o ­ m órkam i zwojowem i. Ten zw iązek może być bezpośredni, g d y kom órki zw ojow e swem i w ypustk am i plazm atycznem i łączą się, an astom o zu ją ze sobą, albo pośredni, g dy m iędzy dwie kom órki zw ojow e w sunęła się kom órka nerw ow a, przez k tó rą przejść m uszą w łókienka, by się dostać do kom órki następnej.

W yszedłszy ze zw oju nerw ow ego w łó­

kienka nerw ow e id ą na obwód. Id ą d ro g ą nerw ów , a ich zachow anie się w nerw ach poznaliśm y ju ż w poprzed­

Fig. 2. Komórka zwojowa, przez którą prze­

chodzą włókienka nerwowe.

(7)

nich uw agach. Id ą n a obwód i w cho­

d z ą do elem entów zm ysłowych, wydziel- niczych lub ruchow ych, inaczej mówiąc, w chodzą w kom órki zmysłowe, gruczoły lub mięśnie. P rz y p a trz m y się teraz ich zachow aniu w ty ch miejscach.

N ajpierw b ad ał je A p ath y w ko­

m órkach siatków kow ych robaków , oraz w kom órkach organów dotykow ych (or­

g a n y kubk o w ate L eydiga). W obu ro­

d zajach re z u lta ty badań co do w łókienek

Fig. 3. Komórki zmysłowe, przez które prze­

chodzą włókienka nerwowe.

nerw ow ych b y ły zgodne. Do każdej kom órki dochodzi jedno w łókienko n er­

wowe. Oddzieliło się ono od pnia nerw u zm ysłow ego, a n a obwodzie komórki, do k tórej wchodzi, z a tra c a sw oję osłonkę.

W łókienko nerw ow e, k tó re weszło do kom órki zm ysłowej, rozgałęzia się w jej ciele protoplazm atycznem i tw o rzy tu znów sieć w łókienek elem entarnych.

W kom órkach zm ysłow ych leżących

pod nabłonkiem rozgałęziają się w łókien­

ka w pobliżu pow ierzchni kom órkowej, nato m iast w kom órkach zmysłowych, wśród sam ego nabłonka w łókienka ner­

wow e ro zpadają się dopiero przy samem

| jądrze i tw orzą sieć otaczającą jądro tej komórki. W reszcie w trzecim rodzaju

j

kom órek zm ysłow ych (u Pontobdella)

| m am y oba rodzaje sieci, jednę pod po­

w ierzchnią komórki, dru g ą bezpośrednio dokoła jądra, a obie one łączą się często z sobą oddzielnemi gałązkam i. Te trzy rodzaje kom órek zmysłowych, różniące się zatem tylko rozm ieszczeniem topo- graficzuem włókienek, spotyka się u ro ­ baków , a różnice, które A pathy podniósł, objaśnia rozm aitem i rozm iaram i komórki i jądra. Zachow anie się w łókienek n er­

w ow ych we w szystkich ty ch kom órkach

| zm ysłow ych m a tę w spólną cechę, że w łókienka nigdzie się w nich nie kończą, bo rozgałęzienia, czy to nad pow ierzch­

n ią jąd ra, czy pod pow ierzchnią kom ór­

ki, czy jedne i drugie zawsze się potem łączą znów we w łókienko i opuszczają

| komórkę. A w ięc i tu zakłóceń niema.

W łókienko, k tóre opuściło ta k ą kom órkę zmysłową, czasem w chodzi w sąsiednią, czasem znów biegnie dalej, rozpada się znów n a boczne gałązki m iędzy komór-

| kam i nabłonka i ta k delikatnem i w łó­

kienkam i dochodzi blizko do błonki ze­

w nętrznej, tam zw ykle zgina się, zakręca, i a dalej trudno je zw ykle śledzić. J e d ­ nakże A path y je s t zdania, że i tu wła-

j

ściw ych zakończeń niema.

R ów nie w yraźnie, ja k w kom órkach zmysłowych, m ożna n a prep aratach A pa­

th y eg o śledzić zachow anie się w łókie-

| nek nerw ow ych w m ięśniach, do których dochodzą. Tylko do g ranicy tych kom ó­

rek tow arzyszy im kołow łókienkow a

j

osłonka, tu tw orzy ona rodzaj w ału, ale } do w ew n ątrz kom órki mięsnej z włó- kienkiem nerw ow em nie wchodzi. Z a­

chow anie się w łókienka nerw ow ego w e w łóknie mięsnem je s t odmienne niż w komórce nerw ow ej. Tu m ożna często

j

zauw ażyć rozgałęzianie się charaktery- I styczne w kształcie lite ry T, ale ro zp a­

dania się n a takie sieci, jakeśm y tam

j

widzieli, tu niem a. Ciekawe je s t za cho

(8)

w anie się w łókienek A p a th y e g o w tk a n ­ ce mięsnej je lita ro b ak ó w —w idać tu ja k g ałązki w łókienka n erw ow ego znów w różnych m iejscach op uszczają w łókno mięsne i g in ą nam z oczu w śró d o tac z a ­ jącej tk a n k i łącznej. N ie znaczy to, żeby one się tam kończyć m iały, ale w chodzą w położenia, w k tó ry ch tru d n o dalej ich p rzebieg w yśledzić. Czasem w ydaje się, że w idzim y g u ziczk o w ate zakończenia, ale bliższa o b serw acy a w skazuje, że to przekrój p o przeczny w łókienka, k tó ry sp raw ia ty lk o złudze­

nie optyczne jeg o zakończenia.

Często dalej m am y przed sobą obraz p rzebijania się w łókna m ięsnego przez

I I

Fig. 4. Schemat dróg nerwowych według Apathyego.

w łókienko nerw ow e, k tó re przechodzi w skroś całego w łókna m ięsnego, aby się w sąsiedniem lub dalej jeszcze leżą- cem ro zg ałęzić w ' sposób pow yżej opi­

sany (fig. 4 II). T akie w łó k ien k a n e r­

w ow e przeb ijające w łó kna m ięsne stan o ­ w ią niejako pom osty m iędzy rów nolegle leżącem i w łók nam i mięsnemi.

W reszcie udało się A p ath y em u w y k a ­ zać rów nież w łók ienka nerw o w e w k o ­ m órkach nabłonkow ych je lita robaków7, j a k rów nież w jednokom órkow ych g ru ­ czołach różnych pijaw ek. Tu rów nież zakończeń nerw ow ych nigdzie stw ierdzić nie można.

Ja k o ogólną regułę, k tó rą A p a th y

udow odnił dla robaków , a k tó ra w ed łu g jeg o przypuszczenia m a też zastosow anie u innych zw ierząt, podać można, ż e : gdziekolw iek w łókienka nerw ow e w cho­

dzą do jakichkolw iek kom órek, to się tam rozgałęziają. N ie kończą się jed n a k w kom órkach, nie w chodzą w żaden zw iązek m orfologiczny z jądrem , o tacza­

j ą je tylko zw ykle pew nym rodzajem sieci. P o z a obrębem kom órek, z k tó rych się one w y d o stają rów nież niem a zakoń­

czeń w łókienek nerw ow ych, ale cały u kład nerw ow y stanow i, w edług A pa­

thyego, zam kniętą w sobie sieć w łókie­

nek nerw ow ych i t a w łaśnie ciągłość nigdzie nieprzerw an a stano w i d ro g ę m orfologiczną, dow ód zdobyty, że w łó­

kien k a nerw ow e stan ow ią w łaśnie te n elem ent przew odzący w układzie nerw o­

wym.

N a um ieszczonej obok reprodukcyi ry ­ ciny z pracy A pathyego, w idzim y sche­

m a t budow y system u nerw ow ego. U gó- ry po praw ej stronie w grupie I w idać kom órki zmysłowe, w któ ry ch b ieg n ą w łókienka nerw ow e. N iektóre z nich, w yszedłszy z kom órek ro zg ałęziają się w śród nabłonka dochodząc aż pod je g o pow ierzchnię. In n e bieg ną drogą pni n erw ow ych do zw ojów i tu ro zg a łęz ia ją się w śród kom órek zw ojow ych, czucio- Avych i ruchow ych. D alej w idać ja k z ruchow ych kom órek zw ojow ych w y ­ chodzą w łókienka, które, b iegn ą do m ię­

śni II, i tu w idzim y to ich c h arak tery ­ styczne ugrupow anie, o'którem m ówiłem pow yżej. W szystko to, co n a schem acie w y g lą d a ja k b y zakończenie w łókienka, w istocie niem nie jest, są to tylko w łó ­ k ienka poodcinane, które w prep aracie rysow anym z jednej płaszczyzny w ten sposób m uszą w yg ląd ać.

Tw ierdzeniom A pathyego b rak jeszcze,, mojem zdaniem, uzupełnień, k tó ry ch oczekiw ać trzeb a od badań embryolo- gicznych. Musimy jeszcze m ieć d okład­

niejsze dane z histogen ezy tk a n k i n e r­

w ow ej. Co do fizyologii, A p ath y zgóry zaznacza, że jeg o spostrzeżenia są ściśle m orfologiczne i w nioski w ysn uw ał na.

ich ty lk o podstaw ie.

M orfologicznie biorąc, stanow isko Apa-

(9)

WSZECHŚWIAT

617 th y ego w ydaje się zupełnie słuszne.

Z resztą o statnie la ta przyniosły szereg spostrzeżeń, stw ierdzających słuszność jeg o obserw acyj. Co więcej, obserw acye przez niego zrobione coraz się u ogólnia­

ją, rozszerzają n a coraz to now e g ru p y zw ierząt. M etalnikoff znalazł u Sipun- culus nudus w łókienka nerw ow e zaró w ­ no w kom órkach zwojowych, ja k i dalszy ich przebieg w pniach nerw ow ych, ich rozgałęzienia w ap ara ta c h zm ysłowych, ruchow ych i w ydzielniczych. Stefan Grotz z K olozsyaru w y k azał istnienie neurofibrilli w tk an ce nerw ow ej rak a rzecznego (A stacus fluyiatilis). W pracy A dam a B ochenka z K rak o w a spotykam y ciekaw e fakty, odnoszące się do nerw ów i kom órek zw ojow ych ślim aka Helix pom atia. Bochenek w y k azał istnienie w łókienek nerw ow ych w pniach nerw o­

w ych i kom órkach zwojowych. Dalej ogrom nie w ażne są dla nauki prace B ethego, w k tó ry ch badacz ten stw ie r­

dził istn ien ie w łókienek nerw ow ych u zw ierząt kręgowrych. Je g o rozpraw a o statn ia o reg eneracy i nerw ów w ykazuje dowodnie, że o dtw arzanie pnia nerw o­

w ego odbyw a się d rogą szeregow ania się komórek, ta k ja k to w rozw oju autogenetycznym u robaków przyjm o­

w ał A pathy, a ja k u zw ierząt k ręgo­

w ych w y k azał Dohrn.

N ie chcę tu p rac ty ch rozbierać do­

kładniej i obszerniej

.1

R e z u lta ty badań B e­

thego, M etalnikow a, Bochenka, Josepha, Beckego i innych au to ró w m ogą stanow ić zupełnie oddzielny referat, j a z nich w yjąłem tylko kilka danych, k tó re p o ­ tw ierd zają zap atry w a n ia A pathyego. B a- J

dania jeg o m ają dla nauki ogromne znaczenie, a są tem pew niejsze, że o par­

te na prep aratach , k tó re z niesłychaną, niem al schem atyczną w yrazistością d e ­ m onstrują m orfologicznie stw ierdzone przez niego fak ty .

Dr. E m il Godlewski,

D ocent U n iw ersytetu Jagiellońskiego.

PODRÓŻE NAPOWIETRZNE ZALESZCZOTKÓW.

Bardzo wiele zw ierząt bezskrzydłych i zupełnie nieuzdolnionych do lotu od­

byw a jednakże w ędrów ki n apow ietrzne takim sposobem, że p rzy tw ierd zają się do ciała ptakó w oraz innych stw orzeń latający ch i w raz z niem i przenoszą się z m iejsca na miejsce. T ak podróżują n ietylko owady lub inne m niejsze ży­

jątk a , pasorzytujące n a ciele p ta k ó w i przebyw ające n a nich m niej lub w ięcej stale, lecz tak że m ięczaki oraz inne zw ierzątka, któ re czepiają się ich ty lko czasowo i przy ich pomocy zm ieniają miejsce pobytu.

Oprócz ptaków także i ow ady służą za w ehikuł różnym m niejszym zw ierzę­

tom. I tu ta j rów nież jed n i z ty c h w spółtow arzyszów podróży byw ają pa- sorzytam i i żyw ią się ciałem sw ych rum aków napow ietrznych, podczas g d y inni u żyw ają ich w yłącznie, jak o środka do zm iany m iejsca pobytu, nie czyniąc im zresztą żadnej krzyw dy.

Ż uki gnojow e b y w ają nieraz całkow i-

j

cie okryte na brzusznej stronie drob- niutkiem i pajączkam i z rzędu m olików

| (żukowce—Pam m asus), które zazw yczaj pow odują ich śmierć. Różne g a tu n k i pszczół dźw ig ają nieraz uczepione do

J

nóg i brzucha larw y m ajów ek (MeloS),

| k tó re w ten sposób dostają się do ich gniazd, osiedlają się w p lastrach i poże­

ra ją larw y praw o w itych właścicieli.

Są to przykłady w ędrow ników paso- rzytnych. Znam y ato li i takie, w k tó ­ rych drobne zw ierzątka p rzytw ierdzają I się do n ó g ow adów jedynie dla odbycia

! podróży. W ten sposób przenoszą się

| drobniejsze g a tu n k i m ałżów (z rodzaju Cyclas i innych), uczepiw szy się n ó g ważek, pluskolców, pływ aków oraz in­

nych ow adów w odnych lub unoszących się nad wodami.

I m uchy nie są rów nież w olne od tak ich nieproszonych tow arzyszów . Cze­

p iają się ich m ianow icie i w ędrują w raz

z niemi niektóre g a tu n k i zaleszczotków

(10)

618

(Pseudoscorpionina). W łaśnie podróżom ty ch pajączków chcem y pośw ięcić tu ta j k ilk a słów, posiłku jąc się m atery ałem zaw arty m w a rty k u le F. R ic h te rsa (Pro- m etheus). P o d ró ż u ją w te n sposób n ie ­ k tó re g a tu n k i ślepych zaleszczotków z rodzaju Chernes, k tó ry różni się od drugiego, bardziej znanego ro dzaju Che- lifer głów nie brakiem oczu; daw niej

j

oba te rodzaje łączono w jeden.

P ie rw sz ą w zm iankę o przyczepian iu

j

się ty ch zaleszczotków do m uch z n a j­

dujem y u P o d y (r. 1761) w opisie ow a- ! dów w Muzeum w G racu. O pisuje on tam tak ieg o zaleszczotka pod n azw ą Chelifer i pow iada o n i m : „repertus in pedibus muscae, quos chelis suis firm is- sime apprehendifc“. H erm ann opisał (w r. | 1804) w swoim „M emoire ap tó ro lo g iq u e“ I podobny przypadek, a zaleszczotka na-

j

z w ał Chelifer p arasita, poniew aż u w a ż a ł go za p aso rzy ta m uchy. L each i Clap-

j

to n potw ierdzili następnie te spostrzeże­

nia, w ykazaw szy przytem , że zalesz- czotki czepiają się n ietylko zw yczajnej | m uchy dom owej (Musca dom estica), ale także i kilku innych (M. m eteorica, M.

laryarum , Stom oxys calcitrans).

M enge by ł pierw szym , k tó ry w yo d ­ rębn ił rodzaj Chernes (w r. 1855). Sam on nie obserw ow ał w praw dzie p rzycze­

p ian ia się zaleszczotków do much, ale zato po siadał k a w a łek bursztynu ze znaj- ( dującym się w ew n ątrz ow adem błonko­

skrzydłym , do k tó reg o n ó g przyczepiony b y ł zaleszczotek (Chernes). W p óźniej­

szych czasach stw ierdzili to p rzy czep ia­

nie się L udw ik K o ch (w r. 1873) i Ste- cher (w r. 1875), przyczem dziw nym zbiegiem okoliczności każdy z nich ob­

serw ow ał je n a innym g a tu n k u te g o pajączka, ta k że w ed łu g K o cha do m uch p rzy tw ierd za się jed y n ie Chernes R eussii, a w ed łu g S techera Ch. cim icoides (fig.

1

).

N astęp n e b ad ania ro zstrz y g n ę ły ich spór w te n sposób, że zarów no jed en g a tu n e k ja k i d ru g i przyczepia się do much, oba bowiem znajdow ano n a ich ciele.

A le zato w szyscy badacze tw ierd z ą zgodnie, że zw yczaj ten panu je w y łącz­

nie w śród ślepych g a tu n k ó w Chernes, n ik t bow iem nie zn ajd o w ał na m uchach

j

zaleszczotków opatrzonych oczami (z ro ­ dzaju Chelifer). Je że li u daw niejszych b adaczów czytam y wzm ianki o rodzaju Chelifer, to zdaje się jedynie dlatego, że daw niej oba te rodzaje łączono w j e ­ den pod t ą w łaśnie nazw ą.

P o zo staje n ato m iast o tw a rtą kw estya, jak ie m a znaczenie dla zaleszczotków przyczepianie się do ciała m uch i co je do teg o pobudza. P o d tym w zględem zdania są podzielone.

S techer w idzi w tem objaw pasorzyt- n ictw a, co jed n ak w ydaje się m ało praw dopodobnem , wobec tego, że żaden z badaczów nie zauw ażył nigdy, aby m uchy, do któ ry ch były przyczepione za- leszczotki, posiadały jakiekolw iek uszko­

dzenia na ciele. W szyscy w spom inają

Fig. 1. Zaleszczotek ślepy (Cliernes cimicoi­

des Fabr.) znacznie powiększony.

w yłącznie o tem, że Chernes ty lk o trz y ­ m ał się m uchy obojgiem kleszczów, albo, ja k to n iektó rzy specyalnie podkreślają,

j

jed n ą ty lk o ich parą. N ik t zaś nigdy I nie w idział, aby rozszarpyw ał niem i jej

ciało.

M uchy w ogóle są zaduże i zatw arde

| na pokarm dla zaleszczotków , k tóre k arm ią się tylko bardzo drobnem i stw o ­ rzeniam i, m niejszemi od nich samych,

| albo co najw yżej dorów nyw ającem i im

| w ielkością. D ługość zaś różnych zalesz­

czotków w ah a się od 1,5—3 mm. P o ż y ­ w ienie g a tu n k ó w dom owych ja k zalesz­

czotek książkow y (Chelifer cancroides),

stan o w ią drobne delikatne ow ady z ro ­

dziny psotników (Psocidae), Troctes,

A tropos i inne. P rz eb y w a ją one w tych

(11)

N r 39

sam ycli miejscach, co i te zaleszczotki, a w ięc w zakurzonych k ątach pokojów, m iędzy starem i książkam i, w zbiorach przyrodniczych i t. p. G atun k i żyjące n a polach i w ogrodach, ja k różne

•ślepe zaleszczotki (Chemes), żyw ią się przew ażnie drobniutkiem i w rotkam i (Ro- tato ria) oraz pajączkam i z g ru p y niespor- czaków (Tardigrada), których wielkość nie dosięga n a w e t

1

mm, a delikatna pow łoka pozw ala je rozszarpać bez w iel­

kiego trudu. Trudno jed n ak przypuścić, a b y kleszcze ich m ogły przebić tw a rd ą skó rę muchy, k tó ra je s t praw dziw ą olbrzym ką w porów naniu z zaleszczot- kami.

M enge próbuje w ytłum aczyć to przy ­ czepianie się pajączków w inny sposób.

W ed łu g niego, Chernes nie czyni żadnej krzyw dy musze, lecz używ a jej za w e­

hik uł do przenoszenia się z jednego m iejsca na drugie, ilekroć złe w arunki życiow e zm uszają go do zm iany m iejsca j pobytu. Że zaleszczotki zm ieniają je p rzy pom ocy much, teg o nie m ożna za­

przeczyć, tru dno jed n ak przypuścić, aby p osiadały one tyle zastanow ienia, żeby m ogły czepiać się m uch świadomie w ce­

lu przeniesienia się na inne miejsce.

To też praw dopodobniejszem w ydaje się objaśnienie, jak ie podaje Ricliters.

Z w raca on u w ag ę n a to, że do much przyczepiają się jedynie ślepe g atu n k i z rodzaju Chernes, opatrzonych zaś ocza­

m i (Chelifer) n ik t na nich dotychczas nie znalazł. T aki ślepy zaleszczotek, łażąc zw olna z podniesionem i kleszczam i i nic nie w idząc przed sobą, chw yta niemi k ażdy przedm iot, ja k i mu się nawinie.

Ś ciska w ięc bezw iednie kleszczam i nogę n apotkanej m uchy lub gąsienicznika (bo i na nich znajdow ano te pajączki), a czu­

ją c się podniesionym do góry, trzym a się tem mocniej i zupełnie m im owolnie odbyw a podróż n apow ietrzną w raz z m u­

chą. D latego też znajdow ano go nieraz przytw ierdzonego jed n ą tylko p a rą klesz­

czy : gdyby zaś czepiał się m uchy celo­

wo, to b y zaw sze sta ra ł się trzym ać obiema.

Zaleszczotki w idzące (Chelifer) zacho­

w u ją się zupełnie inaczej w zględem

j

much, ja k to stw ierdził sam Menge, k tó ­ ry je um ieszczał w jednej skrzynce r a ­ zem z muchami. Zbliżyw szy się do muchy, uciekały one zawsze z p rzestra­

chem jaknajśpieszniej i nie próbow ały n aw et chw ytać jej kleszczami.

W ten sposób przyczepianie się zalesz- czotków do m uch i ich podróże n a p o ­ w ietrzne należy uw ażać za zjaw isko czysto przypadkow e i m im owolne, co zresztą stosuje się i do w szystkich z ja ­ w isk tego rodzaju. Czy w ogóle pającz­

ki osięgają z tego ja k ą korzyść i czy to okazuje się pożytecznem dla zacho ­ w ania gatunku, trudno rozstrzy gaąć.

Nie uleg a w ątpliw ości, że niejeden z nich może w ten sposób zmienić m iej­

sce pobytu na lepsze i zyskać na tem, ale niejeden także zginie marnie, ja k to zresztą zdarza się zw ykle we w szyst­

kich w ędrów kach, zw łaszcza biernych.

W każdym zaś razie dla dokładnego rozstrzygnięcia tej kw estyi potrzeba większej ilości spostrzeżeń, niż posiada-

! my dotychczas, i dokładniejszego zb ad a­

nia, czy istotnie tylko ślepe g a tu n k i

1

zalesżczotków odbyw ają te n apo w ietrz­

ne podróże, czy też je s t to w łaściw ość wspólna wszystkim przedstaw icielom tej grupy.

B . Dyakowski.

KRONIKA NAUKOWA.

— Zaburzenia seismiczne

i wulkaniczne, za­

początkowane przez wybuchy zachodnio-in- j dyjskie, trwają ciągle: między 13 a 15 sierp­

nia wybuch zniszczył małą wysepkę Tori- Shima, należącą do szeregu wysp łączących archipelag Bonin z japońskim. Wszyscy mieszkańcy, których wysepka liczyła 150,

| zginęli; całą wyspę pokrywają produkty wy­

buchu, domy znikły z powierzchni. Wybuchy trwały do 18 sierpnia; okręty nie mogły zbliżać się do wyspy wobec niebezpiecznych wybuchów podmorskich. Dnia 21 sierpnia nastąpiły potężne wybuchy Mont-Pelee na Martynice. Dnia

22

sierpnia Altomonte w Ka- labryi zaczął dawać oznaki życia. Słyszano huk podziemny, krater zaś wyrzucał liczne odłamy skał i masy pary wodnej. Tegoż dnia odczuto potężne trzęsienie ziemi w Shi- de na wyspie Wight. Ruch zaczął się o go­

dzinie 3 minut 10,9 rano; w dwadzieścia pięć

(12)

minut później amplituda fal dosięgnęła

22

mm.

Czas, jaki upłynął między pierwszemi wstrzą- śnieniami a ruchem maksymalnym, pozwala przypuszczać, źe siedlisko trzęsienia ziemi było od wyspy W ight mniej więcej na 62° od­

ległe; na tej zaś odległości znajdują się silne seismiczne obszary Alaski, Antylów i In- dyj północnych,

j

wstrząśnienie pochodziło z jednej z tych miejscowości. Zanim jeszcze zdołały się uspokoić drobne, nieprawidłowe ruchy, towarzyszące amplitudzie maksymalnej, 0 sześćdziesiąt siedem minut później, nade­

szła druga grupa wielkich fal, o amplitudzie do 18 mm.

Tegoż dnia po południu seismografy wę­

gierskich i alzackich obserwatoryów zano­

towały kilka wstrząśnień w kierunku ze wschodu na zachód. W Andiżanie odczuto dwa silne wstrząśnienia, w Pawłowsku koło Petersburga—j edno.

Dnia 25 sierpnia na Dominice od 10 rano do 3 po południu widziano chmury popiołów w kierunku Mont 'Pelee i słyszano głośny huk podziemny; tegoż dnia spadło nieco popiołu. Dnia 27 sierpnia generał Chaffee, głównodowodzący na Filipinach, telegrafował do ministeryum wojny Stanów Zjednoczonych, że w prowincyi Moro, na wyspie Mindanas, w okolicach jeziora Linao odczuto szereg wstrząśnień, tak silnych, że konfiguracya gór 1 rzek podległa pewnym zmianom. Od dnia

21

sierpnia do daty powyższej, naliczono prawie czterysta wstrząśnień.

Mont Pelee na Martynice od 25 sierpnia był ciągle czynny, wreszcie dnia 30 t. m.

nastąpił potężny wybuch, który zniszczył miejscowości Morne Rouge i Ajoupa Bouil- lon. Powyżej 1000 osób zostało zabitych, kilkaset zaś odniosło ciężkie rany. Dostęp do St. Pieire od strony morza był niemożli­

wy. Carbet, miasto przybrzeżne w pobliżu St. Pierre, wiele ucierpiało od olbrzymich fal, wywołanych zapewne przez uderzenia podmorskie. Tegoż dnia o 9 wieczór w Ca- nupano, na wybrzeżu w7enezuelskiem odczuto potężne wstrząśnienie, któremu towarzyszył straszliwy huk podziemny, na wszystkich wybrzeżach morza Karaibskiego jednocześnie słyszany.

X

— Wybuchy wulkaniczne a magnetyzm ziemski.

Dnia

8

maja r. b. o godzinie 11 minut 59 rzed południem dostrzeżono gwałtowne za- urzenia magnetyzmu ziemskiego, notowane współcześnie w obserwatoryach w Chelten- ham, Maryland i w Baldwin, Kansas. W chwili zaburzeń w St. Pierre na Martynice była go­

dzina 7 minut 54 rano, i prawie o tej samej porze (g. 7 min. 50) zatrzymał się główny zegar zniszczonego miasta. Zaburzenie, do­

tyczące przedewszystkiem natężenia składo­

wej poziomej, nastąpiło zupełnie niespodzia­

nie i gwałtownie. Między 10 kwietnia a

8

ma­

ja zanotowano szereg drobniejszych zakłóceń magnetycznych, co do siły i kierunku zmian wszystkich składowych analogicznych z zabu­

rzeniem z dnia

8

maja. Podczas wybuchów

7

Mont Pelee obserwowano słabsze i silniejsze

zakłócenia, z pomiędzy których najznaczniej­

sze przypada na

20

maja, na dzień drugiego wybuchu na Martynice.

(L.

A. Bauer, Ter- restrial Magnetism and Atmospheric Electri- city,

V II,

2).

X

— Masa atmosfery ziemskiej.

Ekholm w ostat­

niej rozprawie swojej, traktującej o wysoko­

ści atmosfery, o jej gęstości na różnych wy­

sokościach i o jej masie dochodzi do wyniku następującego: atmosfera waży 516 X10

13

tonn czyli stanowi ona Vii«oooo. albo 0,000000847 część masy całej Luli ziemskiej.

zw.

— Złoto w granicie.

W miejscowości Sono- ra (Meksyk) występuje granit, w którym do­

strzeżono złoto. Mianowicie w niektórych okazach tej skały znajdują się wrostki złota dochodzące wielkości jednego milimetra.

Granit to biotytowy nieco zwietrzały. Złoto tkwi w nim nietylko pomiędzy ziarnami mi­

nerałów skałotwórczych, ale nawet tworzy wrostki w kryształach kwarcu i skaleni.

T a

okoliczność dowodzi, że złoto w tym grani­

cie jest minerałem pierwotnym, a nie pro-

| duktem rozkładu i przeistoczeń wtórnych.

Również tego samego dowodzi zupełny brak w tym granicie pirytu.

zw.

Otrzymywanie glinu.

Electrical Reyiew podaje do wiadomości nowy sposób technicz­

nego otrzymywania glinu z boksytu. Mine­

rał zmieszany z nieznaczną ilością węgla poddany zostaje prażeniu; następnie dodaje się nową dawkę węgla tak by ogólna ilość wynosiła

8

%- Jeżeli minerał jest ubogi w że­

lazo dodaje się niewielkiej ilości tlenku żela­

za, a prócz tego niekiedy topnika w postaci fluorytu, wapna, kryolitu i t. d. Do boksytu wyprażonego z węglem dodaje się pewną ilość glinu w proszku, miarkując ilość stosownie do ilości tlenku żelaza, krzemionki, kwasu tytanowego zawartych uprzednio w boksycie.

Wszystko to topi się w piecu elektrycznym.

Glin dodany w pierwszej chwili łączy się z żelazem, krzemionką, tytanem i sodem, dając stop, który opada na spód naczynia.

] Pozostałość składa się z glinu pozbawionego

j

sodu. Proszkuje się wtedy i wyzwala ją I zapomocą magnesu od ziarnek żelaza, które i jeszcze w nieznacznej ilości pozostało.

J. S.

Stal niklowa.

Domieszka niklu do stali

J

zmienia w znacznym stopniu jej własności

j

fizyczne, podnosząc wielce użyteczność tech-

! niczną. Wytrzymałość i rozszerzalność ciepl­

na stali może być w dow7olny sposób zmie-

J

niana przez odpowiednią ilość dodanego niklu, i co jest bardzo ważnym nabytkiem dla tech­

niki, w każdym bowiem przypadku możemy mieć stal ściśle odpowiadającą pewnym okre-

| ślonym wymaganiom. Oprócz tegor stwier-

l dzono, źe zawaitość niklu w stali statecznie

(13)

N r 39

wpływa na znaczne zmniejszenie rdzewienia stali i wogóle zwiększa jej odporność che­

miczną. Własność ta została już zużytkowana w budownictwie okrętowem i w konstrukcyi rur płomieniowych w kotłach parowych.

Spółczynnik rozszerzalności stali niklowej został szczegółowo zbadany. Wzrasta on w miarę wzmagania się ilości niklu w scali do 24%, od 24°/o w górę zmniejsza się on statecznie dochodząc minimum w stali zawiera­

jącej 35,7% • Metrowy pręt z czystej stali ogrzany do 100° wydłuża się o 1,035 mm, gdy taki sam pręt ze stali o 35,7% Ni w tychsamych warunkach wydłuża się tylko 0 0,0877 mm; jestto

‘ / u

rozszerzalności zwy­

kłej stali i Vs rozszerzalności irydu, którego spółczynnik rozszerzalności był najmniejszym ze wszystkich dotychczas zbadanych. Ponad 35,7% Ni współczynnik stali znów się zwięk­

sza. Ta mała rozszerzalność stali niklowej jest nieocenionym nabytkiem w fabrykacyi wahadeł dla zegarów astronomicznych i dla wielu innych przyrządów ścisłych. Miary, używane w pomiarach geodezyjnych, obecnie również robią już ze stali zawierającej 35,7%

niklu.

z w.

— Freski paleolityczne.

Na posiedzeniu Aka­

demii Umiejętności w Paryżu z d. 23 czerw­

ca r. b. przedstawiono opis malowideł ścien­

nych, odkrytych przez pp. Capitana i Breui- la w jaskini Pont-de Gaume w Dordogne.

Ściany tej jaskini zdobi przeszło osiemdzie­

siąt obrazów, malowanych ochrą czerwoną 1 dwutlenkiem manganu; czterdzieści dzie­

więć z pomiędzy tych obrazów wyobraża żubry, malowane przeważnie na bronzowo, z czerwonym odcieniem na przedniej części.

Wszystkie te malowane podoDizny posiadają wykute w skale kontury, a niekiedy przed zamalowaniem została wydrapana powierzch­

nia skały. Niektóre obrazy pokryła gruba warstwa stalagmitów. Są to pierwsze przed­

historyczne freski, poznane we Prancyi, zwa­

żywszy, źe wykute rysunki w jaskini La Mouthe są czasami tylko, i to częściowo, po­

kolorowane. Moissan analizował farby użyte przez paleolitycznego artystę; są to ochry z mieszaniny tlenków żelaza i manganu w różnych stosunkach złożone.

Na posiedzeniu tejże Akademii z dnia 28 lipca Emil Riyiere, który odkrył rysunki ścienne w La Mouthe, zwracał uwagę na różnicę, jaka zachodzi między jego odkry­

ciem a freskami z Pont-de-Gaume. Rysunki z La Mouthe odtwarzają tylko kontury, głę­

boko wyrżnięte, czy też zupełnie płytko wy­

skrobane w skale. Na dwu znać ślady ma- latu ry : jeden wyobraża jakieś przeżuwające, zapewne Bos priscus; tylko kontury tylnych nóg są pomalowane na czerwono-brunatno, najwyraźniej w stawach i na kopytach; na boku zwierzęcia zrobiono dziesięć plam tej samej barwy. Drugi rysunek wyobraża coś w rodzaju chatyny czy szałasu, nie okontu- rowanej po prostu rysą w skale, jak inne [ rysunki, lecz całej wy drapanej w skale.

Rysunek ten pomalowano ochrą w pasy, na- |

przemian jasne i ciemne. Jestto jedyny zna­

ny rysunek domu zamieszkiwanego przez człowieka przedhistorycznego.

Riviere nie przesądza, czy freski z Pont- de-Gaume i rysunki z La Mouthe są współ­

czesne, zapewnia tylko, że znaleziska z La Mouthe pochodzą niewątpliwie z okresu pa­

leolitycznego. Ich twórca był współczesnym reniferowi i mamutowi i rysował je z natury.

Wreszcie w numerze czasopisma ,,1’Anthro- pologie“ za maj-czerwiec r. b. Cartailhac przyznaje, że błądził, wątpiąc w autentycz­

ność obrazów zwierząt, namalowanych na ścianach jaskini Altamira w Hiszpanii. Po­

daje on dwie podobizny tych fresków; jeden przedewszystkiem, wyobrażający grupę z sie­

demnastu zwierząt złożoną, rysowany jest z talentem i wielką ścisłością. Artysta z Al­

tamira oczywiście należał do tej samej „szko- ły“ i okresu, co twórcy fresków w Pont-de-

Gaume.

X

— Okapi. Muzeum Kongo w Brukselli otrzy­

mało niedawno szkielet i skórę ostatnio odkrytego zwierzęcia, okapi, które przez czas pewien uchodziło za wątpliwe. Muzeum brukselskie posiada szkielet samca, któremu brak, niestety, dwu kręgów szyjowych, i skó­

rę samicy; obadwa okazy były dorosłe. Obie pici posiadały ro g i: rogi samicy są względ­

nie małe, stożkowate, prawie pionowe i zu­

pełnie pokryte skórą; samiec zaś posiada rogi większe, trójkątne, w tył nachylone, zakończone niewielkim gładkim wyrostkiem, który prawdopodobnie wystawał ponad skó­

rę, pokrywającą dół rogu. Ogólne cechy czaszki okapi wykazują, źe zwierzę to zajmuje sranowisko pośrednie między żyrafą a wy­

marłym Palaeotragus czy Samotherium. ćo do kształtu ogólnego, o ile można sądzić na podstawie szkieletu, okapia bardziej była podobna do antylopy niż do żyrafy, gdyż wszystkie cztery nogi były prawie jednako­

wej długości. Wobec tego powstało przy­

puszczenie, że nogi przednie i szyja wypcha­

nego okazu w British Muzeum zostały wy­

ciągnięte podczas suszenia skóry i są za- dtugie.

Wydaje się wogóle, źe Ocapia wraz z Palaeotragus są to przodkowie rodziny żyrafowatych : prawdopodobnie takież zajmie stanowisko bezrogi Helladotherium z plioce- nu Grecyi w stosunku do Sivatherium indyj­

skiego.

J. L.

— Najniższa zawartość tlenu w w odiie, pod­

trzymująca życie ryb.

J. Kupris przedsięwziął badania nad rozstrzygnięciem tej kwestyi i ogłosił ich wyniki w „Zeitschrift fur Nah- rungs u. Lebens-mitteluntersuchung“. Ryby trzymają się zupełnie dobrze nawet w nie­

znacznej ilości wody, jeżeli zawiera ona 1.5 cm

3

tlenu w litrze. Jeżeli jednak zawar­

tość tsgo gazu spadła do

1

cm i niżej, ryby zaczynają coraz łapczywiej chwytać pyszcz­

kiem powietrze, a następnie giną, o ile

tle n u

(14)

N r 39 nie przybywa. Kupris wykonał doświadcze­

nia nad

6

-iu gatunkami ryb, które trzymał w szczelnie zamkniętych naczyniach. Pierw­

sze przypadki zasłabnięć dały się zauważyć gdy zawartość tlenu wynosiła 0,91 cm

3

w li­

trze wody, pierwsze śmiertelne—gdy spadła do 0,66 cm. Najbardziej wrażliwą okazała się ukleja (Alburnus lucidus); podczas gdy leszcz (Abramis brama) i płoć (Leuciscus rutilus) pozostawały żywemi nawet w takiej wodzie, która zawierała mniej niż

0,66

cm na litr. Oprócz tego Kupris badał wrażli­

wość ich na zawartość bezwodnika węglowe­

go w wodzie; z doświadczeń jego okazuje się, że ryby mogą znosić dość znaczne nawet ilości tego gazu. Szkodliwy wpływ jego dawał się zauważyć dopiero wobec zawartości większej, niż 126 mg na litr wody; a ryby ginęły dopiero wtedy, gdy zawartość p rze­

kraczała 280 mg.

B. D.

— Jadowitość pająka Lafrodecfes tredecimgutta- tus.

Wśród jadowitych pająków południowo­

europejskich omatnik czerwono-kroplisty (La- trodectes tredecim guttatus), zwany na Kor­

syce Malmignatto, uchodził za jednego z bar­

dziej niebezpiecznych. Jestto nieduży pająk, najwyżej 13 mm długi, barwv czarnej z 13 krwistemi plamkami. Zamieszkuje on połud­

niowe części Europy (Hiszpanią, Włochy, Rossyą połudn.), przebywa pod kamieniami i łowi różne owady, nawet większe od niego samego, zabijając je swym jadem. Główny jego pokarm stanowią różne gatunki koni­

ków polnych. W edług dotychczasowych po­

glądów ukąszenie jego miało być bardzo mebezpiecznem, nieraz śmiertelnem, nawet dla ludzi i większych zwierząt. Poglądy te podjął się sprawdzić Bordas na sobie oraz różnych owadach Z doświadczeń jego wy­

nika, że pająk ten nie jest wcale tak groźny, jak go powszechnie przedstawiają mieszkań­

cy. Bordas pozwalał mu się kąsać w rękę lub ramię i jako następstwo ukąszenia otrzy­

mywał w danem miejscu słabe zapalenie, które wprawdzie było połączone z silnem swędzeniem, nigdy jednak nie pociągało za sobą ważniejszych następstw. To samo zna­

lazł on dla większych kręgowców. Zato u owadów ukąszenie tego pająka wywoływa­

ło ogólne osłabienie, po którem szybko na­

stępowała śmierć.

(Comptes rendus). B. D.

— W spółbiesiadnik biernatka.

J. Bonnier od­

krył, źe biernatki (Paguridae) z morza Czer­

wonego żyją w współbiesiadnictwie z małym raczkiem, który osiedla się w ostatnim skrę­

cie muszli, zamieszkiwanej prztz pustelnika.

Raczek ten, przezwany Gnathomysis Gerlachei (z grupy Schizopoda), jest jaskrawo czerwo­

ny i ma tylko

8

mm długości. Różni się on tak dalece budową od wszystkich innych przedstawicieli tej grupy, pływających swo­

bodnie w morzu, źe nie można go było umieścić w żadnej ze znanych 4-ech rodzin, stanowiących tę grupę, lecz trzeba było

utworzyć dla niego osobną rodzinę. Przy­

czyną tego jest, według wszelkiego prawdo­

podobieństwa, nieruchomy sposób życia.

(Prometheus). B. D.

— Olbrzymia bakterya.

Nowy gatunek bak- teryi odkryty został niedawno przez p. L. Er- rerę w Palingsburgu, niedaleko od Niuportu (w Belgii). Gatunek ten, nazwany Spirillum Colossus, znaleziony został w starej fosie fortecznej, położonej o 3 mile od morza i za­

lanej przez wodę morską, która, choć miesza się z wodą słodką, posiada jednak ciężar właściwy 1,023.

Olbrzymie Spirillum posiada 2—5 u. grubo­

ści, tworząc od Va do obrotów śruby. Na obu końcach znajdują się wicie w liczbie 4 do

8

, długie na 16 {)■, i doskonale widzialne w razie powiększenia zaledwie do

200

razy.

Protoplazma Spirillum jest bezbarwna, dość słabo załamująca światło. Widać w niej bla­

de ziarnka, dość duże, lecz nie są to ziarna siarki. Słaby roztwór jodku potasu zabarwia ziarnka te rozmaicie: bądź na żółto-zielona- wo, bądź z odcieniem złotawym, bądź też zlekka brunatno.

Roztwór jodu barwi zaródź bakteryi na odcień blado-żółtawy, nie barwiąc wcale wici.

Odczynnik Miliona nie barwi wcale olbrzy­

miego drobnoustroju.

Dotychczas znano 2 największe Spirilla:

Sp. yolutans Ehrb. i Sp. giganteum Migula.

Od obu tych postaci Sp. Colossus różni się zasadniczo. Najbardziej zbliżoną do niego z po­

między znanych dotychczas form jest Sp. yo­

lutans var. robustum, znalezione przez War- minga w wodzie morskiej przy wybrzeżach duńskich.

Spirillum Colossus jest bezsprzecznie jed­

nym z największych znanych drobnoustrojów*

Większe od niego są tylko niektóre bakterye siarczane, np. niektóre gatunki Beggiatoa i Achromatium (dochodzące do 22 [

ą

grubo­

ści), a także pewne gatunki z rodzaju Thio- spirillum.

(Rev. Sc.). J. T.

Elodea Canadensis.

Przed dwuma laty Wszechświat podał wszystkie znane stanowi­

ska tej rośliny w kraju naszym, co wywołało ze strony czytelników cały szereg uzupeł­

nień *). Obecnie mogę wskazać jeszcze jed­

no stanowisko tego przybysza amerykańskie­

go, który staje się pospolitym w naszych wodach; jestto miejscowość Urle nad Liw­

cem niedaleko od Łochowa, st. drogi żel.

warszawsko-petersburskiej. Elodea wypełnia tam prawie całkowicie niektóre zbiorniki wody stojącej na lewym brzegu Liwca nie­

daleko od mostu kolejowego; obserwowałem ją w niewielkiej ilości i w samym Liwcu w cichych zatokach przy brzegu, gdzie nie­

ma bystrego prądu.

B. Hryniewiecki.

’) Patrz Wszechświat z r. 1899 str. 477—

478, 557, 574, 655 i 697.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tw orzenie się m ikrogam etów rozpoczyna się podobnie jak podział bezpłciowy, mianowicie cała kokcydya dzieli się n a kilkanaście mniejszych kom órek (m

ja na wzroście; optimum jest wtedy, gdy stosunek między ilościami wapnia a magnezu odpowiada 7 : 4 i gdy w glebie znajdują się bardziej rozpuszczalne sole

m at dziedziczności braków fizyologicz- nych ustroju przekształca się przeto sam przez się naturalną drogą w problemat dziedziczności je g o w ad

rządy czasowe tylko, które zwierzę wytwarza wtedy, kiedy się porusza, wpływają one także bardzo znacznie na kształt samej komórki.. Noszą one nazwę nibynóżek

H eidenhaina obraz pól Oohn- heima, jako też badania nad powstawaniem i wzrostem włókienek dowodzą, że grubość ich jest bardzo zmienna, źe tedy muszą się

syłane przez ciało ogrzane, otrzymujemy widmo, w którem promienie szeregują się w miarę długości swych fal. Część środkową tego widma tworzą promienie

że nam fakt ten wytłumaczyć? czy może w inny nieznany nam sposób zarodek ponosi znaczne straty w energii, której źródłem jest wymiana materyi?— to są

nicę potencyałów w tych punktach nerwu, które dotykają się elektrod. Jeżeli obie elektrody zetkniemy z podłużną powierzch­.. nią nerwu, to otrzymamy również