• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie: rocznie rub.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie: rocznie rub."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JVb 8 (1081). W arszaw a, dnia 22 lutego 1903 r. T ora X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W a r s z a w ie : rocznie ru b . 8 , k w artaln ie ru b . 2 . Z p r z e s y łk ą p o c z t o w ą : rocznie ru b . 1 0 , półrocznie ru b . 5 .

Prenum erow ać m ożna 'w R edakcyi W szechśw iata i w e w szystkich k sięgarniach w k ra ju i zagranicą.

R e d a k to r W szech św iata przyjm uje ze sp raw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w iecz. w lokalu redakcyi.

A d res R e d a k c y i: MARSZAŁKOW SKA N r. 118.

Z H IS T O R Y I PO G L Ą D Ó W N A IS T O T Ę J A J A KURZEG O .

W h isto ry i nauki w idzim y czasami coś, co zak raw a na m odę—i moda ta stosuje się nietylko do ogólnego z a b ar­

w ienia poglądów naukow ych w danej epoce panujących, lecz i do przedm io­

tó w i zjaw isk badanych. Szczególniej w yraźnem je s t to w naukach biologicz­

nych. T ak np. w czasach ostatnich, t a ­ kim ulubionym , poniekąd „ m odnym “

j

przedm iotem badań nad karyokinezą je st sk ó ra salam andry, ja ja A scaris m egalo- cephala, ja ja ziemnowodnych; badania nad procesem zapłodnienia u zw ierząt prow adzone są przew ażnie nad jajam i szkarłupni i tejże A scaris m egalocepha- la; dośw iadczalne badania embryologicz- ne posługują się jajam i szkarłupni, osło­

nie, ziem nowodnych.

N ajbardziej klasycznym objektem, na którym robione były spostrzeżenia em- bryologiczne od najw cześniejszych z a ­ czątków tej n au k i aż do czasów o sta t­

nich są ja ja ptasie, szczególniej kurze.

B iorąc pod u w ag ę złożoność budow y j a ­ j a ptasiego, olbrzym ią ilość zaw artego w niem żółtka, i zależnie od teg o szcze­

gólne w arunki rozw oju zarodka, tw orzą-

; cego się n a olbrzymiej kuli żółtkow ej—

musimy wyznać, że do śledzenia p ie rw ­ szych szczególniej stadyów rozw ojow ych jajk o kurze nie przedstaw ia bynajm niej objektu odpowiednio w ygodnego. Oczy-

J

w iście łatw ość otrzym yw ania ja j ptasich j była dla pierw szych em bryologów czyn- j nikiem decydującym w w yborze m ate­

ryału. A i obecnie jeszcze w yraz „jaj-

| k o “ kojarzy się w um yśle profanów

| przedew szystkiem z w yobrażeniem ja ja kurzego, jak o napotykanego najczęściej w życiu codziennem.

J a ja ptasie przedstaw iają się jak o je d ­ ne z najbardziej złożonych z pom iędzy w szystkich ja j zwierzęcych. O kryw ająca je zzew nątrz skorupa w apienna przed­

staw ia jednę osłonę, pod nią znajduje

| się druga, delikatna, o konsystencyi p er­

gam inu, k tó ra przylega szczelnie do skorupy, za w yjątkiem tępego jej, zao-

| krąglonego końca, gdzie błona p erg am i­

now a odstaje w ew nątrz, tw orząc t. zw.

kam erę p ow ietrzną—zbiornik tle n u dla tw orzącego się zarodka. Białko, w ypeł-

j

niające przestrzeń pom iędzy tw a rd ą sko-

| ru p ą a k ulą żółtkow ą, przedstaw ia się

w postaci lepkiej jednorodnej masy,

a w niej w idać specyalne dw a sznurko-

i w ate utw ory, n a któ ry ch kula żółtkow a

(2)

114 W SZECH ŚW IA T N r 8 je s t z a w ie sz o n a w m asie b ia łk o w e j. S zn u ­

r y te m a ją w ielk ie z n a c z e n ie d la z a ro d ­ ka, o c h ra n ia ją c je g o d e lik a tn e c ia ło w e w c zesn y ch s ta d y a c h od z e tk n ię c ia się z tw a r d ą sk o ru p ą . P o w s t a ją one w s k u ­ te k z a w ija n ia się o ta c z a ją c e g o k u lę ż ó łt­

k o w ą b ia łk a , p o d c z a s je j p rz e c h o d z e n ia p rzez ja jo w ó d , i n o sz ą n a z w ę ch alaz, n a ­ d a n ą im je szc ze p rzez A ry s to te le s a ł).

C h a la z y p rz y tw ie rd z a ją się p o obu s t r o ­ n a c h k u li żó łtk o w ej, id ą c od n iej k u obu koń co m sko ru p y .

O lb rzy m ia k u la ż ó łtk o w a n a je d n y m ze sw y ch b ie g u n ó w p o s ia d a p la m k ę b ia ­ łą o k rą g łą ; j e s t to w ła ś n ie sam z a ro d e k (,,b la sto d e rm a “), w k tó ry m z a ra z po z n ie ­ sieniu j a j a ż a d n y c h je sz c z e n a rz ą d ó w ro z ró żn ić n ie m ożna. P ie rw s z e s ta d y a b ró z d k o w a n ia ja j e k u rz e p rz e c h o d z i w j a ­ jo w o d zie, i po z n ie sie n iu z a ro d e k k u rz y p rz e d s ta w ia się w p o s ta c i b e z je lito w c a (blastuli), g d z ie w y o d rę b n iły się k o m ó rk i t. zw . e k to d e rm y p ie rw o tn e j, o raz en to - derm y ż ó łtk o w e j (lec y to fo ru ), o d p o w ia d a ­ ją c e w ła śc iw ie g ó rn y m m ak ro m e ro n o m ja j ca ło tw ó rczy c h ; n ie u w s z y stk ic h j e d ­ n a k p ta k ó w z a ro d e k w j a j u n iep o d d a- w a n em je sz c z e w y lę g a n iu z n a jd u je się n a tem d ość ju ż W ysokiem s ta d y u m rozw o jo w em . T a k np. m iałem sp o so b ­ ność p rz e k o n a ć się, że u g a w r o n a (C or- v us fru g ile g u s L.), w j a j u św ieżo zniesio- nem m am y d o p iero b a rd z o w c zesn e s t a ­ d y a b ró z d k o w a n ia , t a k że c a ły z a ro ­ d ek p rz e d s ta w ia się w p o s ta c i soczew - k o w a te j podu szeczk i, z ło ż o n e j z o k rą g ­ łych, je d n o ro d n y c h a o b fitu ją c y c h w ż ó łt­

ko k om órek.

W id zim y w ięc, że n a jis to tn ie js z ą część sk ła d o w ą j a j a p ta s ie g o s ta n o w i w ła śn ie ów k rą ż e k b ia ły , p rz e d s ta w ia ją c y z a c z ą ­ te k c ia ła z a ro d k a . P o z o s ta łe części ja ja słu ż ą b ąd ź ja k o m a te r y a ł o d ż y w c z y (żółtko, część b ia łk a w p ó ź n ie jsz y c h o k re ­ sach ro z w o jo w y ch ), b ąd ź tw o r y o c h ro n ­ n e (ch alazy , b ło n a p e rg a m in o w a i sk o ­ ru p a ). Z d a w a ło b y się, że zro zu m ien ie z n a c z e n ia p o sz c z e g ó ln y c h części j a j a k u ­ rz e g o i ich w z a je m n y c h s to s u n k ó w j e s t

') O ile mi wiadomo, nazwa „chabzy" nie została dotąd spolszczoną.

rz e c z ą ła t w ą i że m u siało o d ra zu b y ć d o stęp n em d la d a w n y c h em bryologów ;:

p rz ecież ju ż za c z ą w sz y od A ry sto te le sa , k tó ry w ja ju ku rzem o b serw o w ał bicie serca za ro d k a, o k tó re m w sp o m in a on ja k o o „p lam ce ru c h liw e j", w szy sc y em - b ry o lo g o w ie O d rod zen ia, aż do re fo rm a ­ to r a n asz ej n a u k i K . P . W o lffa, n ad j a ­ je m k u rz em p ro w a d z ili sw e ob serw acy e.

A je d n a k ż e h is to ry a p o g lą d ó w n a ja jk o k u rz e o b fitu je w n iep o ro z u m ie n ia ,'dzi- w aczne.

A ry s to te le s z a u w a ż y ł, że ciało z a ro d ­ k a p o w sta je n a k u li żó łtk o w ej. P o ś re d ­ nio m ożem y o tem w n io sk o w a ć z u s tę p u w je g o tra k ta c ie o p ło d zen iu się z w ie rz ą t (Uśpi £ócov 7 £vśoeoę), g d zie j e s t m o w a o j a ­ ja c h z a o p a trz o n y c h w d w a ż ó łtk a z a ­ w a rte w je d n e j sk orup ie. M ów i on, że z ja j ta k ic h m o g ą p o w s ta w a ć p o tw o ry p od w ó jn e, w p rz y p ad k ac h , g d y oba ż ó łt­

k a w sp ó ln ą b ło n ą są odziane. O c zy w i­

ście A ry sto te le s m ia ł tu n a m y śli b łon ę ż ó łtk o w ą , o ta c z a ją c ą ż ó łtk o ca łe (m em ­ b ra n a v itellin a ).

J e d e n z n a jw ię k sz y c h em b ry o lo g ó w O d ­ ro d zen ia, H iero n im P a b ric iu s ab A ą u a p e n - d ente, w słyn ny m tra k ta c ie sw y m o ro z w o ­ j u k u rc z ę c ia ł) p o p e łn ił b łą d d ziw n y, nie- d a ją c y się w p ro s t w y tłu m acz y ć. P o d a ­ j ą c b o w iem n iezm iern ie d o k ład n e s p o ­ strz e ż e n ia co do p ó źn iejsz y ch w z g lę d n ie s ta d y ó w ro z w o ju z a ro d k a k u rz eg o , ilu ­ s tru ją c . je b ard zo s ta ra n n ie odrobione- m i ry su n k a m i, P a b ric iu s n a jb łęd n iej w y ­ ja ś n ia zn a cze n ie sam ego za ro d k a, i sz u ­ k a je g o p o cz ątk ó w ... w ch alazach! N a d w u p rzeszło s tro n ic a c h in fo lio opisuje on w y g lą d ch a la z w ja ju k u rz em i p o ­ ró w n y w a je z ch a la z a m i j a j gęsich, in ­ dyczych, gołęb ich , tw ie rd z i, że u tw o ry te w k ażd em ja ju z n a jd o w a ć się m u ­ szą, i sz u k a ich w „ ja ja c h " m rów czych;

w ty c h o s ta tn ic h o czy w iście n ic p o d o b ­ n eg o n ie istn ie je , n ie z ra ż a to je d n a k F a b ric iu sa , k tó ry ch ę tn ie s k ła n ia się do p rz y p u szczen ia, że i w ja ja c h o w ad zich c h a la z y b y ć m uszą, lecz m ałe b ard zo

>) Hieronymi Fabricii ab Aąuapendente..

De Formatione ovi et pulli tractatus accura-

tissimus. Patayii MDCXXI.

(3)

N r 8 W SZECHŚW IAT 115 i przez to d la o k a lu d zk ieg o n ied o ­

stęp n e.

U stęp , w k tó ry m F a b ric iu s m ów i o z a ­ ro d k u sam ym , p o d ajem y tu w p rz e k ła ­ dzie dosło w nym .

„ P o z o s ta ją m i jeszcze do o p isan ia dw ie in n e części ja ja , k tó re ra czej w in n y b y ć n a z w a n e je g o brak am i, niż częściam i sk ład o w em i. J e d n ą z n ich j e s t ja k b y b liz n a („ c ic a tric u la “ ) biała, m a ła b ardzo, o k rą g ła i p łask a, w ielkości m niej w ięcej z ia r n a so czew icy ,—je s t ona ja k b y w c i­

ś n ię ta w żó łtk o . S ądzim y, że je s t to ślad o d d z ie la n ia się ż ó łtk a (od jajn ik a).

P e w n e g o ra z u w id zieliśm y n a dużem ż ó łtk u d w ie ta k ie blizny, dość blizko ob ok siebie się z n a jd u ją c e i w ielkości n iejed n a k o w ej. O czyw iście żó łtk o to b y ­ ło p rz y tw ie rd z o n e do ja jn ik a dw u m a o g o n k am i, d la w iększej m ocy, czego do ­ w o d z i ju ż choćby blizkość obu b liz n “ (1. c. str. 24).

D ru g im „ b ra k ie m 14 j a ja k u rz eg o b y ła w ła śn ie k o m o ra p o w ie trz n a w okolicy tę p e g o k o ń c a skorupy, a k tó rą F a b ri- cius czasem o b serw o w ał w p o d w ó jn ej lu b n a w e t p o tró jn e j liczbie ').

T a k w ię c F a b ric iu s w id z ia ł w e w ła ś c i­

w y m z a ro d k u kurzy m , blasto d erm ie, „b liz­

n ę 11, n ie b io rą c ą w cale u d z ia łu w ro z ­ w o ju w ła śc iw y m . N a m ocy tra d y c y i h isto ry c z n e j ów te rm in „ c ic a tric u la “ p rz e ­ tr w a ł aż do czasów naszych. U stęp po ­ w y ż sz y j e s t in te re su ją c y ta k ż e i z te g o w z g lę d u , że p rz e d sta w ia on n a js ta rs z ą z n a n ą n o ta tk ę te ra to lo g ic z n ą , d o ty czą cą d w u z a ro d k ó w n a jed n em ż ó łtk u p o ­ w s ta ły c h i to n a stad y u m n iezalężo n y ch jeszcze b lasto d erm . Aż do czasó w obec­

n y c h m am y n iezm iern ie m ało d an y c h co do p o tw o rn o śc i ta k ic h n a bardzo w czes­

n y c h s ta d y a c h 2).

B łęd n e z a p a try w a n ia F a b ric iu s a z o s ta ­ ły w k ilk a d z ie s ią t la t p o tem sp ro sto w a-

') Komorę powietrzną rozdwojoną widzia­

łem parę razy w jaju podwójnem (o dwu żółtkach). Naogół anomalia ta napotyka się dość rzadko.

") Rysunek podobnego żółtka o dwu bla- stodermach znajduje się w znanem dziele Darestea („Recherches sur la production arti- ficielle des monstruosites". Wyd. 2. Paryż, 1891. Tab. I, fig. 4).

n e przez g e n ia ln e g o je g o u c z n ia —H a r- y ey a. W epokow em sw em dziele p. t.

„ E x e rc ita tio n e s de g e n e ra tio n e an im a- liu m “ (w A m sterd a m ie 1651), w k tó re m sły n n y fiz y o lo g a n g ielsk i sfo rm u ło w a ł sw ój w iek o p o m n y aforyzm : „O m ne vi- vu m ex o v o “, z n a jd u je m y n a p ierw szy ch z a ra z stro n icach , u stę p n astęp u ją cy :

„ C ic a tric u la — blizna, m a w y g lą d m ałe­

go k rą ż k a b iałeg o , ja k b y b lizn y n a ż ó łt­

k u w yp alo nej, p rzez F a b ric iu s a u w a ż a ­ nej za n ie z n a c z n ą i w a d liw ą część ja ja . P la m k a ta dochod zi w ielk o ści z ia rn a so­

czew icy, j e s t b iała, p ła s k a i o k rą g ła , i zn a jd u je się w e w sz y stk ic h ja ja c h , od p o c z ą tk u p o w s ta n ia ich w ja jn ik u . M yli się w ięc F a b ric iu s sąd ząc, że p la m k a t a je s t ja k b y śladem o d e rw a n ia się j a j a od szypułki, zap o m o cą k tó re j p rz y tw ie rd z a się ono do ja jn ik a . S zy p u łk a t a bow iem (ja k to sam F a b ric iu s z a u w a ż y ł) je s t w środku p ró ż n a i ro z szerz a się p rz y s a ­ m em żó łtku , ta k , że ob ejm u jąc g o ja k b y w o reczk o w ato , nie p rz y tw ie rd z a się do n ie g o n a p o d o b ień stw o o g o n k ó w ja b łe k lu b in n y ch ow oców , i po o d erw an iu się n ie m oże p o z o sta w ia ć ta k ie g o śladu. J e ­ żeli zaś czasam i m o żna z a u w a ż y ć n a dużem ż ó łtk u (jak to w id z ia ł F a b ric iu s) ta k ą p lam k ę pod w ójną, to będzie to r a ­ czej p rz y czy n ą p o tw o rn o śc i i zd w o je n ia płodu, n ie zaś śladem po dw ó jn ej sz y p u ł­

ki. N iezm iern ie się m yli F a b ric iu s („P lu- rim u m v ero h a llu c in a tu r“), sądząc, że b liz n a t a do żad n eg o n ie słu ży u ży tk u:

je s t to b ow iem część j a j a n ajw ażn iejsza, d la k tó re j tw o rz ą się w sz y stk ie inne, i z k tó rej k u rc zę b ierze sw ój p o c z ą te k “ (op. cit. str. 44).

W ty c h n iew ielu sło w ac h ileż k ry je się m yśli d on io sły ch d la ro z w o ju dalszego n a u k i! , M ożna bez p rz esad y pow iedzieć, że ty c h k ilk a w ierszy w y tk n ę ło d ro g ę w szy stk im b ad an io m p ó źn iejszym n ad rozw o jem z w ie rz ą t. P o b a d a n ia c h H a r- v e y a przez l a t sto em b ry o lo g ia czekać m u sia ła n a n o w e g o p ra w o d a w c ę —W o lf­

fa, k tó ry n a zasad zie sw y ch b a d a ń n ad

tem iż ja ja m i k urzem i u tw ie rd z a ł p o g lą ­

dy ep ig en e ty czn e . A p rzecież te n sam

W olff, pom im o dość w y raźn ej, jak eśm y

to w y żej w id zieli, u w a g i B a ry e y a , ró w -

(4)

116 W SZECH ŚW IA T N r 8 n ież w p o c z ą tk a c h sw y ch b a d a ń s z u k a ł

z a ro d k a w c h a la z a c h i p rz y z n a je się, że z a c h o w a ł ry su n e k ta k ie j ch a la zy , w k tó ­ re j z d a w a ło m u się, że w id z i tw o rz ą c e się z a c z ą tk i k u rc z ę c ia ... (C. F . W olf: „D e fo rm a tio n e in te s tin o r u m “ 1768). „N ie do o p isa n ia j e s t tr u d n ą rz e c z ą n ie p o m y lić się w o b se rw a c y a c h n a d ro z w o je m j a ja k u rz e g o !“— d o d aje a u to r w ie lk ie j „T heo- r ia g e n e r a tio n is “.

D z iw n e z a is te n iep o ro z u m ie n ie , i w sze­

re g u z a rz u tó w , ja k i m o żn a u c z y n ić p rz o d ­ kom n a u k i n ow oczesn ej, ob o k z a rz u tu , u cz y n io n e g o p rzez H a r v e y a —F a b ric iu so - w i, o to że te n ż e n ie z n a ł d z ie ł em bryo- lo g ic z n y c h A ry sto te le sa , p o s ta w ić m o żn a z a rz u t W o lffo w i—z p o w o d u n ie z b y t d o ­ k ła d n e j zn a jo m o śc i p r a c sw eg o ró w n ie ż g e n ia ln e g o p o p rz e d n ik a —H a ry e y a .

* * *

D z iw n eg o z a is te d o z n a je m y w ra ż e ­ n ia, k ie d y w c z y tu je m y się w d zieła b ad a - czów z p rz e d trz e c h stu leci, w te p ro ­ ste, a p ełn e g łę b o k ie j tre ś c i w e w n ę trz n e j słow a, w k tó ry c h p ra o jc o w ie n a u k i n o ­ w o czesn ej w y p o w ia d a li s w e s p o s trz e ż e n ia i co u g ru n to w a ć m ia ły c a ły g m a c h p ó ź n ie j­

szych p o jęć n a u k o w y c h . N ie m o g ą d zi­

w ić n as ic h b łędy, nas, k tó rz y ś m y się p rz y z w y c z a ili do w c ią ż z m ie n ia ją c y c h się i o d n a w ia ją c y c h się p o g lą d ó w w n a u ­ ce d zisiejszej, g d z ie często k u n sz to w n ie z b u d o w a n e te o ry e n ie ra z po k ilk a l a t } ty lk o lic z ą istn ie n ia ! P o d z iw e m n a to ­ m ia st p rz e jm u je o g ro m i ścisłość sp o ­ strzeżeń, ro b io n y c h p rz y p o m o cy ta k p ie rw o tn y c h śro d k ó w b a d a n ia , ja k ie m i się p o s łu g iw a li em b ry o lo g o w ie w c z a ­ sach F a b ric iu s a i H a ry ey a! K a ż d a s tro ­ nica, w ie rsz n iem al k a ż d y w ic h d z ie ­ ła c h —to p o d w a lin a b a d a ń , k tó re p rz ez | p o k o len ia n a s tę p n e p ro w a d z o n e m i być m iały! J a k a ż o g ro m n a ró ż n ic a w p o ­ ró w n a n iu ze w sp ó łc z e sn ą l ite r a tu r ą n a u - j kow ą, w k tó re j ta k w ie le w id z im y „pu- b lik a c y j" ja ło w y c h , m y śli s y n te ty c z n e j p o zb a w io n y ch , a w y z y sk u ją c y c h sp o strz e ­ że n ia d ro b ia z g o w e , m a ją c e s ta n o w ić „m a- t e r y a ł “ do b a d a ń , k tó re n iew iad o m o , czy k ie d y p ro w a d z o n e b ęd ą. J e s t to sk u te k t e ­ go, że dziś o g ła s z a się ro zp raw 7 n a u k o ­

w y c h zad u żo , a p rz ed ew sz y stk ie m — za - p rę d k o . D a w n iej p rz e w a ż n ie by ło i n a ­ czej: p is a ł ten , co n a d k w e sty ą d a n ą l a ­ t a b a d a ń s tra w ił i m iał n a p ra w d ę coś do p o w ied zen ia.

Jan Tv,r.

K O M E T Y W R. 1901-ym.

R o k sp ra w o z d a w c z y u b o g i b y ł w k o ­ m ety . P ie rw s z ą z a o b se rw o w a n ą w ty m ro k u b y ła b ły szcz ąca k o m e ta (1901 I), k tó ra u k a z a ła się w k w ie tn iu n a p ó ł­

k u li po łu d n io w ej. P ie rw s z a w iad o m o ść te le g ra fic z n a , w y s ła n a z P rz y lą d k a D o ­ b re j N a d z ie i oraz z M elburnu, donosiła, że d o s trz e g li tę k o m etę 23 k w ie tn ia A.

H ill w Q u e en sto w n (P rzy l. D. N.) i T a t- te rs a ll n a p rz y lą d k u L e e u w in (A u stra lia ).

A le p o p rzed n io ju ż, ra n k ie m 12 k w ie ­ tn ia , w id z ia ł j ą astro n o m Y isc a ra w P a y - san d u (U ru gw aj).

W c ią g u p ie rw sz y c h dni po je j o d k ry ­ ciu aż do k o ń ca k w ie tn ia k o m e ta 1901 I b y ła w id z ia ln a je d y n ie p odczas zm ierzchu ra n n eg o , a w p ierw szy ch d n iach m a ja o zm ro k u w ieczo rn y m . D o 3 m a ja n ie m o żn a b y ło p rz ep ro w a d zić ża d n eg o p o ­ m ia ru ścisłeg o alb o w iem sąsied n ie g w ia ­ zd y nie b y ły w id z ia ln e n a tle z b y t j a ­ sn eg o n ieb a. 24 k w ie tn ia b la sk k o m e ty p rz e w y ż sz a ł b lask g w ia z d 3-ej w ielko ści, śro d k o w e jej zgęszczen ie p o siad ało ś re d n i­

cę 1'. B ard z o w y ra ź n e je j ją d ro d aw ało się d o strze d z n a w e t po w sch o d zie słońca;

d łu g o ść w a rk o c z a w y n o siła 10°. W e d łu g o b ie rw a to ra S. Y in cen te, k tó ry o g lą d a ł k o m etę 23 k w ie tn ia o św icie koło S an J a g o (B razy lia), w a rk o cz o w ego d n ia b y ł p o d w ó jn y .

Od d. 2 do 6 m a ja b la sk c a łk o w ity d o ró w n y w a ł n iem al b la sk o w i g w ia z d pierw szej w ielk o ści. G łó w n y w a rk o cz, dłu g o ści 10°, b y ł b ły szcz ący , w ą sk i i sy -

j

m e try c z n ie p rzed zielo n y cz arn y m p a s ­ kiem ; w a rk o c z w tó rn y b y ł szerszy i ro zp o -

j

śc ie ra ł się n a 20° do 30°. W R io -J a n e iro ,

! n a P rz y lą d k u D o b rej N a d z ie i o raz n a

w y sp ie M au ry ceg o d o strz e g a n o m ięd zy

5 a 16 m a ja trz e c i w a rk o cz, słabo św ie-

(5)

N r 8 WSZECHSWTAT 117 cący, b ard zo prosty, d łu g o ści 15—25°.

N a fo to g ra fii, zd jęte j 6 m aja n a P r z y ­ ląd k u , stw ie rd z o n o n a d to m iędzy dw u w a rk o c z a m i d w a bardzo słabe p rą żk i św ietlne; n a s tę p n y c h dni w a rk o cz w tó r­

n y k u rc z y ł się, przyczem blask je g o rósł, ta k że 16 m a ja obie g a łę z i p o siad ały je d n a k o w y b la sk oraz długość.

W e d łu g pom iaró w , dokonanych na P rz y l. D obr. N adz., śred n ica ją d r a w y ­ n o siła 7 m a ja 16"; 15 m aja ją d ro to w y ­ d a w a ło się podw ójnem , odległość m ię­

dzy obu częściam i oceniano n a 1", blask zaś je d n e j p rz en o sił o c a łą je d n ę w iel­

k o ść g w ia z d o w ą b lask d ru g iej. K o m etę sfo to g ra fo w a n o n a ro z m a ity c h o bserw ato - ry a ch , w idm o je j b ad a n o n a P rz y l. D obr.

N adz. K u cz erw c o w i b la sk ją d r a szy b ­ k o się zm n iejszy ł a odległość k ą to w a od sło ń ca znów zm alała; to te ż obserw a- cye m u siały u s ta ć 14 czerw ca.

N a p ó łk u li p ó łnocnej k o m etę d o strz e ­ żono w k ilk u ty lk o o b serw ato ry ac h , sy­

ste m a ty c z n ie zaś o b serw ow ano j ą t y l ­ ko 4 czy 5 ra z y n a M o u n t-H a m ilto n oraz w A lg ierze.

P o n iż e j p o d ajem y je j elem e n ty ') w e ­ d łu g w y n ik ó w ra c h u n k ó w T hielego.

E p = 1901,0; T = k w iecień 24,25773;

log q = 9,388827; tc = 312°41'8"2,;

o = 109°38'53",1; i = 131°4'49",3.

D ru g ą k o m etą, o b serw o w an ą w ro k u sp ra w o zd aw czy m (1901II ) b y ła z n a n a k o ­ m e ta p e ry o d y c z n a E n ck e g o . D o strz e g ł j ą 5 sie rp n ia w N o rth fie ld w S ta n a c h Z jed n o czo n y ch astro n o m W ilson; b lask je j b y ł w ó w c zas dość zn aczny . M iała k s z ta łt nieco elip ty czn y , śred n ica w y n o ­ siła 1'; n ie b y ło w y ra ź n e g o ją d r a i w o ­

g ó le w y g lą d k o m ety b y ł b ard zo m g listy . W chw ili m axim um b la sk u 2 w rześn ia, św iec iła o n a j a k g w ia z d a w ielkości 6,5, sam o zaś ją d ro ja k g w ia z d a w ielk o ści 8-ej; d ostrzed z w ó w czas m o żna było s ła ­ be ślad y w a rk o cza . A le ju ż od 4 w rz e ­ śnia, w s k u te k tłu m ią c e g o w p ły w u ś w ia ­ t ł a sło neczneg o p odczas ra n n e g o i w ie ­ czorneg o zm ierzchu p rz e s ta ła ona być w id zialn ą. P o p rzejściu k o m ety przez p u n k t p rz y sło n e czn y n ie o b serw o w an o je j n a p ó łk u li p o łud niow ej. W o g ó le ob- serw acy e te j często p o w ra c a ją c e j k o m ety (ze w szy stk ich zn a n y ch k o m et p ery o d y - cznych p o siad a ona p ery o d n a jk ró ts z y 3,304 roku) m niejsze b u d zą w śró d a s tro ­ nom ów zain te reso w a n ie .

E le m e n ty k o m ety te j w e d łu g w y liczeń T h o n b e rg a p rz e d sta w ia ją się, j a k n a s tę ­ puje:

E p = 1901, lipiec 8,0; E p = 1901,0;

R = 3;,304; M = 339°21'12",4; <p =57°46'44'',8;

[i = 1073",8757;

t c

= 158°47'57",4;

<> = 334°48'58", 1; i = 12°53'38",5.

W edług Annuaire de Bureau des Longitudes na r. 1903.

m. h. h.

0 Znaczenie skróceń: T = epoka przejścia przez punkt przysłoneczny według średnie­

go cywilnego czasu paryskiego; Ep = epo­

ka oskulacyi; M = anomalia średnia; log q=lo- garytm odległości punktu przysłonecznego;

e — mimośród; [j. = średni ruch dzienny;

~ = długość punktu przysłonecznego; U = dłu­

gość węzła wstępującego; i = nachylenie;

? = kąt mimośrodu; E q = średni punkt rów-

j

nonocny; R = czas obiegu w latach

Stosownie do przyjętego przez astronomów współczesnych zwyczaju, nie odróżniamy ru­

chów prostego i wstecznego lecz liczymy na­

chylenia od 0° do 180°. )

T W O R ZEN IE S IĘ P E R E Ł .

J u ż 50 l a t tem u P ilip p i tw ie rd z ił, że p e rły p o w s ta ją p rz y w sp ó łu d z ia le p a so ­ rz y tó w ; p o ró w n y w a ł on p erły z o rzesz­

k am i g a laso w em i roślin, p o w stając em i w sk u te k u k łó c ia ow adu. W m uszli szcze- ż u i (A nodonta) P ilip p i z n a jd o w a ł zaw sze re sz tk i ro b a k ó w p łask ich z g ro m a d y p rz y w r (T rem ato d a) z g a tu n k u D isto m u m d u p licatu m . P ó ź n ie jsi b ad a cze z n a jd o ­ w a li ta k ż e re sz tk i p rz y w r w m uszlach perło w ca rzeczn eg o (M a rg a rita n a M arg a- ritifera), o m u łk a (M ytilus edulis) i in n y ch m ałżów perło n o śn y ch

P rz y w r y n a le ż ą do rz ę d u ro b a k ó w p ł a ­

skich, k tó ry c h ro zw ó j p rz e d s ta w ia c ie k a ­

w ą p rz em ian ę pokoleń. S ą to p a so rz y ty ,

często z m ien iając e g o sp o d a rz a w czasie

sw eg o ro zw o ju . D o rz ęd u p rz y w r dw u-

p rz y ssa w k o w y c h n a le ż y m o ty lic a w ą -

(6)

118 W SZECHŚW IAT N r 8 tro b o w a (D isto m u m h e p a tic u m ). P a s o ­

r z y t te n p rz e b y w a w p rz e w o d a c h ż ó ł­

cio w y ch u ow iec i k ró w w p o s ta c i osob­

n ik ó w ro z d z ie ln o p łc io w y c h . Z n o sz ą one ja jk a , z k tó ry c h , w p rz y ja z n y c h w a ru n ­

k ac h , ro z w ija ją się la rw y , p rz e n ik a ją c e do c ia ła n a s tę p n e g o g o sp o d a rz a , n a jc z ę ­ ściej ślim a k a. -Tam la r w a p rz e o b ra ż a się w sp o ro cy stę; j e s t to w o re c z e k p o d łu g o - w a ty , z a w ie ra ją c y ty lk o k o m ó rk i ro z ro d ­ cze. T e o sta tn ie , d zielą c się, tw o r z ą d ziew o ro d n ie w e w n ą trz c ia ła sp o ro c y sty n a s tę p n e p o k o len ie t. zw . re d y e , p o sia ­ d a ją c e o tw ó r u s tn y i p rz e ły k . R e d y e ro z m n a ż a ją się d alej d ziew o ro d n ie, tw o ­ rz ą c k ilk a po k o leń . W re s z c ie w ciep łej p o rz e ro k u z re d y j tw o r z ą się t. zw.

ce rk ary e, p o d o b n e do d o ro sły c h p o s ta c i m o ty licy , ty lk o bez o rg a n ó w p łcio w y ch . C e rk a ry e o p u sz c z a ją sp o ro c y stę , w y c h o d z ą z d o ty c h c z a so w e g o g o s p o d a rz a i w s ta ­ n ie o to rb io n y m c z e k a ją , aż się d o s ta n ą

j

do w ła śc iw e g o g o sp o d a rz a , g d z ie to re b - | k a ro z p u sz c z a się, a z a ro d e k z a m ie n ia się w d o ro słą fo rm ę d w u p łc io w ą .

P . Ja m e so n , k tó re g o b a d a n ia b y ły p rz e ­ p ro w a d z o n e n a om ułku, z n a la z ł w w ię ­ k szości p e re ł b a d a n y c h la r w y p e w n e g o g a tu n k u p rz y w ry z ro d z a ju D isto m u m , k tó re w e w sz y stk ic h w a ż n ie jsz y c h p u n ­ k ta c h b y ły id e n ty c z n e z p a s o rz y te m p t a ­ sim L e u c ith o d e n d riu m s o m a te ria e L ev in - sen; n a d to u d a ło m u się w y śle d z ić z je d ­ n ej s tro n y p rz e b ie g ro z w o ju ty c h z w ie ­ rz ą t, a z d ru g ie j p ro c e s s e k re c y i p e r ło ­ w ej. W sz y stk ie d o b rz e u fo rm o w a n e p e r­

ły tw o rz ą się w w o re c z k a c h n ab ło n k a, p o w s ta ją c y c h p o d w p ły w e m p o d ra ż n ie n ia sw o iste g o , w y w ie ra n e g o p rz e z p aso rzy ty . P a s o rz y ty , p ra w d o p o d o b n ie p rz e b iw sz y p łaszc z, p rz e n ik a ją w p o s ta c i b ezo g o n o - w y c h c e rk a ry j do c ia ła m a łż a po m ięd zy p ła sz c z i sk o ru p ę i s a d o w ią się w m ię k ­ k iej tk a n c e łą c z n e j p ła s z c z a w k sz ta łc ie p ó łm ilim e tro w y c h ż ó łta w y c h p u n k cik ó w , w id z ia ln y c h g o łem okiem . N a stę p n ie w o k o ło p a s o rz y ta w y tw a r z a się w a rs tw a n a b ło n k a , p o w s ta ją c e g o n ie z a le ż n ie od n a b ło n k a z e w n ę trz n e j p o w ie rz c h n i ciała;

w a r s tw a t a s k ła d a się p ie rw o tn ie z m a ­ łej lic z b y k o m ó rek , k tó re się ro z m n a ż a ją i w y p e łn ia ją ja m k ę p ę c h e rz y k a ; m a ją

one k s z ta łt p ła sk i i w ie lo k ą tn y i są z w ią z a n e z tk a n k ą łącz n ą. P o p ew n y m czasie (p o d łu g p. J . w d w a l a t a n ie s p e ł­

n a) la rw a , n ie z n a la z łs z y w a ru n k ó w d a l­

szego ro zw o ju , u m iera, tk a n k i ro z p a d a ją się, k s z ta łt z e w n ę trz n y u trz y m u je się w sk u tek obecności sz ty w n e g o o sk ó rk a i p o w o li n a stę p u je zw ap n ien ie. W ó w ­ czas w o re k n ab ło n k o w y z a c z y n a w y d z ie ­ la ć k o n ch io lin ę i p e rła tw o rz y się w te n sam sposób, co i m uszla. N ie k ie d y l a r ­ w a p o rz u c a u tw o rz o n y ju ż w o re k i p rz e ­ no si się w in n e m iejsce. W ją d rz e t a ­ k iej p e rły zn a jd u je m y p óźn iej ty lk o z ia r­

n is tą m asę, s ta n o w ią c ą w y d a lin ę la rw y . J e ż e li la rw a o siąd zie b ard zo blizko d a w ­ neg o m iejsca, w y tw o rz y ć się m oże p e rła po d w ó jn a. P e r ła ro śn ie p o w o li i często p rz e b ija n a b ło n e k m ig a w k o w y p łaszcza.

P o d w p ły w e m u cisk u tk a n k a o ta c z a ją c a z a n ik a i p e rła m oże się w tó rn ie złąc zy ć z m uszlą.

Co d o ty czę p o ch o d zen ia p a so rz y ta , to a u to r z n a la z ł w n ie k tó ry c h o rg a n iz m a c h m ałżó w (T apes d e c u ssa ta M eg. i C ar- dium ed u le L.) spo ro cy sty , z a w ie ra ją c e la rw y b ezo g o n o w e zu p e łn ie p o do bn ej bu do w y. B y ły one ty lk o tro c h ę m n iej­

sze (w ielkość c e rk a ry i o m u łk a w y n o si z w y k le 0,55 mm), jaśn iejsze , m ia ły oczy i n a rz ą d y zm ysłów . P o n ie w a ż p ow y ższe d w a g a tu n k i m ałżó w a u to r z n a jd o w a ł w e w sz y stk ic h ty c h m iejscach, g d zie b y ­ ły p erło n o śn e om ułki, i p o n iew a ż o b fito ­ w a ły one zaw sze w sp o ro cy sty , p rz e to z d a je się. że z n ich b io rą p o c z ą te k p a ­ s o rz y ty p e rło tw ó rc z e . S am e s p o ro c y sty n ie w y w o łu ją w m ałżach , w k tó ry c h się zn a jd u ją , a n i w y tw a rz a n ia pereł, a n i w o re czk ó w n ab ło n k o w y c h . W m ło dy ch eg z e m p la rz a c h g a tu n k u T ap es p. J . z n a j­

d o w a ł m ałe sp o ro c y sty po jed yń cze, z a ­ w ie ra ją c e po 6— 10 cerk ary j; z w ie rz ę ta do ro słe z a w ie ra ły g ru p y sp o ro c y st, p o ­ w s ta łe d ro g ą p ąc z k o w a n ia , 4 0 —50 m m d łu g o ści, z a w ie ra ją c e do s e tk i ce rk ary j.

A u to ro w i u d a ło się w y w o ła ć za k aże n ie om u łk a c e rk a ry a m i p rzez h o d o w a n ie go w je d n y m z b io rn ik u z p rz ed staw iciela m i g a tu n k u T apes, z a w ie ra ją c y m i sp o ro ­ cysty .

R o z w in ię te L e u c ith o d e n d riu m so m ate-

(7)

N r 8 W SZECHŚW IAT 119 r ia e L ev in sen z n a jd o w a ł w k iszk ach

ed redonów . T y c h k aczek p. J . nie w i­

d z ia ł w m iejscow ościach, z k tó ry c h p o ­ ch o d ziły b a d a n e m ałże. P rz e b y w a ta m n a to m ia s t in n y g a tu n e k k a c z e k —Oede- m ia n ig ra , ż y w ią c y się m ałżam i, zw ła sz­

cza om ułkam i. W k iszk ac h ty c h zw ie­

r z ą t p. J . z n a jd o w a ł w ie lk ą liczbę przy w r, ty lk o co do p e w n y c h szczeg ó łó w b u d o ­ w y ró ż n ią c y c h się od g a tu n k u , o p isan e­

go przez L ev in sen a. B ezpośrednich prób z a ra ż a n ia k a c z e k a u to r jeszcze nie w y ­ k o n a ł d la b ra k u ży w y ch egzem plarzy.

J e ż e li p a so rz y ty , opisane przez p. J., isto tn ie w y tw a r z a ją p e rły p ra w d z iw e w p o w y ż sz y ch g a tu n k a c h m ałżów , to

j

tłu m a c z y n a m to szczeg ó ln iejszą n iep ra -

i

w idłow ość, j a k a za ch o d zi w ro z p o ­ w sze ch n ien iu osobników perłonośnych.

G d z ie są w a ru n k i po tem u, ab y z a k a ż e ­ nie m ogło się o d b y w ać re g u la rn ie , ta m p ra w ie w sz y stk ie osobniki z a w ie ra ją p e r­

ły; g d zie w a ru n k ó w po tem u b ra k , tam w sze lk ie p o sz u k iw a n ia b ęd ą bezow ocne.

M oże są jesz c z e in n e ja k ie p aso rzy ty , w y tw a rz a ją c e perły; w szelk ie jed n ak o p o w ia d a n ia o p o w sta w a n iu p ereł pod w p ły w e m d o w o ln y ch p o d n ie t m ech an icz­

n y ch , ja k o to z ia rn p ia sk u i in n y ch c iał obcych, a u to r u w a ż a za n iep o tw ierd zo n e p rzez o b serw acy ą . W koło ta k ic h c ia ł obcych m o g ą się tw o rz y ć z ło g i w a p ie n ­ ne, ale nie b ęd ą to p e rły p ra w d ziw e.

Z a ta k ie a u to r u w a ż a ty lk o tw o ry , zło- i żone z je d n e j lu b z k ilk u w a rs tw sub- s ta n c y i, sta n o w ią c e j m uszlę, i z ją d r a c e n tra ln e g o ; w szy stk o to zn a jd u je się w e w n ą trz w o re c z k a n ab ło n k o w eg o . H. S, Jameson. Proc. Zool. Soc. Londyn,

1902, vol. I 140—166.

Y. Z.

H R . W ŁA D Y SŁA W D E B O U R D EU IL D E M ON TRESOR.

W SPOM NIENIE POŚM IERTNE.

H rabia W łady sław de B ourdeuil de M ontresor, b o g a ty obyw atel z Ukrainy, b ył zam iłow anym florystą, k tó ry zbierał rośliny na obszarze t. zw. kijow skiego

! o k rę g u n au k o w eg o , t. j. g u b ern ij: k ijo w ­ skiej, czernichow skiej, p o łta w sk ie j, po-

| dolskiej i w ołyńskiej. P o z a ty m obrę-

j

bem ro ślin y m ało go in te re so w a ły i ch o ­ ciaż w p rzejeździe z b ie ra ł n ieliczn e o k a ­ zy i w in n y ch m iejsco w o ściach (np.

w K ró le stw ie , w K ry m ie i t. d.), lecz

j

n ig d y o n ich n ic n ie d ru k o w a ł. N a j­

w ięk sz a p ra c a zm arłego , d o ty c z ą c a flo ­ ry s ty k i k rajo w ej, b y ła d ru k o w a n a w „ Z a ­ p isk ach " k ijo w sk ieg o to w a rz y s tw a p rz y ­ ro dniczego p. t . : „O b ozrienie ra s tie n ij w chod iaszczich w so sta w fło ry g u b ern ij K ie w sk a g o u cz eb n ag o o k ru g a : K iew sk o j, W ołynskoj, P o d o lsk o j, C zern ig o w sk o j i P o łta w s k o j11 (K ijów 1886— 1891). P o ­ za tem d ru k o w a ł m niejsze w z m ian k i najczęściej w k sz ta łc ie listó w , w y s to so ­ w a n y ch do k ijo w sk ieg o to w a rz y s tw a p rzy ro d n ik ó w .

P ró c z roślin, b ard zo skrzętn ie, n ie ża-

| łu ją c k osztów , M o ntresor z b ie ra ł w szy st-

j

kie k siążk i i broszu ry , m ając e choćby ja k n a jd a ls z y z w ią zek z flo rą o k rę g u k i­

jo w sk ie g o . O statec zn ie o g ło sił w M o­

sk w ie pracę: „Les so urces de la florę des p ro v in ces qu i e n tre n t d ans la com- p o s itio n de 1’A rro n d isse m en t S co laire de K ie f f “, w k tó re j na 136 stro n ic a c h w y li­

cza n ie ty lk o dzieła m ające bezpośrednie znaczen ie d la flo ry te g o ok ręg u, ale i dużo pom ocniczych, o raz n a w e t i t a ­ kich, k tó re w ła śc iw ie n ie p o w in n y być ta m zam ieszczone. P r a c a t a b y ła d ru ­ k o w a n a w „B uli. de la S o ciete Im p. des N a tu ra liste s de M oscou" w r. 1892 i 1893.

W ogóle, n ie z w a ż a ją c n a w ielk ie za-

| m iło w an ie zm arłeg o do flo ry s ty k i k ra jo ­ w ej, n ie m ożn a go b y ło n a z w a ć z n a w c ą ro ślin k ra jo w y c h i d eterm in a cy e n a z w n ie ra z z o s ta w ia ły w iele do życzenia,

j

T rz e b a je d n a k zaznaczyć, że n iejed n a rz a d k a ro ślin a, lub z g o ła d la k ra ju n o ­ w a z o sta ła p rzez hr. de M o n treso r od­

szu k a n ą (np. C h ry san them u m sero tin u m

! L. koło C h abn ego w rad om ysk iein , je d y ­ ne stan o w isk o d la całej R ossyi).

Z am iło w an ie do b a d a ń flo ry sty cz n y ch o b jaw iało się ta k ż e i n iejed n o k ro tn ie

| z a siłk a m i pieniężnem i, p rzezn aczo nem i

n a ek sk u rsy e b o tan icz n e, u rz ą d z a n e przez

kijo w sk ie to w a rz . przy ro dn icze.

(8)

1 2 0 W SZECH ŚW IA T N r 8 O ile m i w iad o m o lir. de M o n treso r

po p o lsk u nic n ie d ru k o w a ł, ch o ciaż p o ­ p ra w n ie w ła d a ł ję z y k ie m o jczy sty m .

J . Paezoski.

PO D A D R E S E M T W Ó R C Ó W O P IN II I N A U C Z Y C IE L I N A RO D U .

W jednym z niedawnych numerów Kury er a warszawskiego współpracownik tego pisma, ukrywający się pod imieniem Kaprysa, w yty­

ka nieuctwo i niedbalstwo reporterów . Jed ­ nemu z takich panów udało się, że obraz, na którym je st przedstawiony książę H enryk Brodaty, przypisał malarzowi Henrykowi Li- gnickiemu. O, Panie Kaprysie, jeżeli raz już poruszyłeś Pan ten temat, chętnie służyć mo­

gę wskazówkami, gdzie znaleźć można nie­

wyczerpaną kopalnię rzeczy rów nie dobrych, lepszych, doskonałych, nieporównanych. Niech Pan przejrzy tylko w jakiem kolwiek piśmie codziennem czy tygodniowem skąpe w praw ­ dzie, ale dla przyzwoitości podawane jednak od czasu do czasu ta k zwane wiadomości naukowe. Oto bujna „łąka“, z której żniwo chwastów wypełnićby mogło stronice, tomy nawet!

Na los otwieram num er Tygodnika Pol­

skiego. W dziale, zatytułowanym „Mody i wynalazki1' (doprawdy—tak) je st artykuł

„Nowy m etał“. Ma to być coś znanego tylko w Petersburgu i tylko uczonym rossyjskim, nie wymienionym z nazwiska. A utor zaczerp­

nął wiadomość z „Pietierburskiej Gaziety“, zapewne jednak dokonał jeszcze wolnego prze­

kładu. Jak ą górę niedorzeczności zebrał w kil­

kunastu wierszach, tego powtarzać nie mam ochoty i, zresztą, nie o to mi tutaj chodzi.

Ale rzecz główna w tem, że opis ma doty- czeć radu, m etalu odkrytego i zbadanego przez panią Maryę Curie-Skłodowską, która całe szeregi swych studyów nad tem ciałem, podobnie jak nad drugiem swem odkryciem—

polonem, ogłasza od lat kilku w odpowied­

nich wydawnictwach polskich, ’ k tóra za waż­

ny swój obowiązek uważa dzielenie się z ro­

dakami owocami swych badań, nie szczędzi trudów i nie pomija żadnej sposobności, żeby je przedstawić doświadczalnie, która naw et w W arszawie parę razy okazywała swoje niewypowiedzianie ciekawe przetwory, i prób­

ki ich złożyła w tutejszem Muzeum Przemy- | słu i Rolnictwa. I w naszem piśmie w ielo­

krotnie były zamieszczane, zarówno sprawo­

zdania z sposzukiwań pani Skłodowskiej, | w części przez nią samę pisane, jak i rozle­

głe i różnostronne wnioski i roztrząsania innych uczonych, rozwijanane w ostatnich czasach pod wpływem tych poszukiwań.

To przestaje być rzeczą błahą. Sam fakt znalezienia polonu i radu je s t wyjątkowo ciekawy i ważny i przewyższa wiele odkryć naukowych. Ale rozwinięcie wniosków, do

jakich uczeni dochodzą na zasadzie własno­

ści tych ciał, tworzy dziś w nauce dział no­

wy nieoczekiwanych jeszcze przed paru laty poglądów niezmiernie głębokich i zasadni­

czych. Czy dla czytelnika polskiego może być rzeczą obojętną, że u podstawy teg o wszystkiego leży zasłużone imię polskiego odkrywcy i badacza?

A potem przyjdzie publicysta rozumny wprawdzie i gorąco kochający swoje społe­

czeństwo, ale poinformowany tylko przez prasę ogólną, i rzuci nam w oczy, że, chcąc mówić o nauce polskiej przed światem, nic innego uczynić nie możemy, tylko z lamusa pamiątek wywlec zbutwiałe mumie Śniade­

ckich!

Br. Znałowicz.

A K A D E M IA U M IE JĘ T N O Ś C I W K R A K O W IE .

W Y D Z IA Ł MATEMATYCZNO - PRZYRODNICZY.

Posiedzenie z d. 5 stycznia 1903 r.

Przewodniczący dyrektor E. Godlewski.

1. Czł. W . Kulczyński referuje o własnej pracy p. t. Aranearum et Opilionum species in insula Creta a Comite D-re Carolo Attems collectae (z jedną tablicą).

A utor wylicza 80 gatunków pająków (4 oznaczone tylko rodzajowo) i 6 gatunków kosarzy, zebranych przez hr. Karola Attemsa na wyspie Krecie, której fauna pajęczaków nadzwyczaj mało jest znana, mamy bowiem jedyną o niej wiadomość, ogłoszoną jeszcze w r.

1853. Z podanych wówczas przez H. Lucasa 19 gatunków pająków E. Simon w r. 1884 uznał pięć za synonimy innych lub wątpliwe.

Ze znalezionych przez hr. Attem sa pająków jeden tylko znany był iuż Lucasowi jako mieszkaniec Krety. O kosarzach kreteńskich brak było dotąd wszelkich wiadomości.

Jako nowe autor opisuje następujące formy:

Macrothele cretica, Minotauria Attemsi, Prost- hesima cretica, Holocnemus labyrinthi, Tha- natus Tulgaris subsp. cretica, Textrix cretica.

Najciekawszym z tych gatunków jest Mino­

tauria Attemsi, zamieszkująca Labirynt ra­

zem z gat. Holocnemus labyrinthi; zbliża się ona najbardziej do rodzaju Stalita, którego k il­

ka gatunków znaleziono w grotach kraińskich, kroackich i dalmackich, ma jednak oczy wy­

kształcone, podczas gdy wszystkie stality są ślepe albo zaledwie posiadają ślady oczu.

2. Czł. Zorawski referuje o pracy p. C. Rus- sjana: Kilka twierdzeń z teoryi wyznaczników’.

Treścią pracy tej jest kilka twierdzeń o wspól­

nych własnościach wyznaczników symetrycz­

nych i skośnych symetrycznych. W twierdze­

niach tych autor podaje najmniejszą liczbę

warunków, w razie spełnienia których wszystkie

(9)

N r 8 W SZECHŚW IAT 121 minory pewnego określonego stopnia takich

wyznaczników są równe zeru. Pewne z tych twierdzeń są uogólnieniem twierdzeń G. Fro- beniusa o wyznacznikach skośnych symetrycz­

nych.

3. Czł. Marchlewski referuje o pracy Br.

Pawlewskiego: O działaniu chlorku tionylu na oksymy i o stałych fizycznych kamforoni- trylu.

A utor w pracy tej wykazuje, że aldoksymy, a z ketoksymów i kamforoksym pod działaniem chlorku tionylu zachowują się tak, jak to już poprzednio wykazano o amidach kwasowych, t. j. tracą wodę i przechodzą w odpowiednie nitryle, według równania:

R . CH : N . OH + SOCl2 = R . CN + S 0 2 + 2HC1.

Naprzykład benzaldoksym a i P prawie ilo­

ściowo przechodzi w benzonitryl, który prze­

prowadzono w kwas benzoesowy i sól srebr­

ną, czem stwiedzono identyczność benzonitry- lu i prawdziwość równania reakcyi. Wobec reakcyi tej z benzaldoksymem powstaje nie­

wielka ilość ciała igiełkowatego, topiącego się w 224° C.

Chlorek tionylu nie działa wcale na ketoksy- my normalnej budowy, nie tworzy nitrylów ani na zimno, ani za ogrzaniem. Np. metylo- dwubenzyloketoksym i dwubenzyloketoksym nie reagują z chlorkiem tionylu. Natomiast kam ­ foroksym, rozpatrywany jako ketoksym, przez działanie chlorku tionylu przechodzi bardzo łatwo i w całości w kamforonitryl.

A utor wyznaczył tem peraturę wrzenia, ciężary właściwe w 0°, 10° i 20°, współczyn­

niki rozszerzalności, cząsteczkową łamliwość i skręcalność światła spolaryzowanego oraz ciepło właściwe kamforonitrylu.

4) Czł. Godlewski referuje o pracy p. G.

Balickiej-Iwanowskiej: O rozkładzie i odtwa­

rzaniu się materyj białkowatych u roślin.

Za zadanie tej pracy autorka postawiła so­

bie rozstrzygnąć:

1. Czy słuszne jest zapatrywanie Schulzego, że asparagina nie jest pierwotnym produktem rozkładu materyj białkowatych ale początkiem ich odtwarzania się z-właściwych produktów rozkładu; 2. czy sole mineralne mają jakie znaczenie w odtwarzaniu się materyj białko­

watych z produktów ich rozkładu; 3. jaką rolę odgrywa światło podczas odtwarzania się materyj organicznych, a mianowicie, czy po wykluczeniu asymilacyi gromadzenie się asparaginy na świetle je st takie samo jak w ciemności, czy też światło wywiera nawet niezależnie od asymilacyi pewien wpływ na to gromadzenie się.

Za m ateryał do doświadczenia służył autor­

ce łubin hodowany w piasku pozbawio­

nym związków azotowych przez wyżarzenie, a w niektórych doświadczeniach także pokar­

mów mineralnych przez wymycie kwasem sol­

nym. Piasek podlewano bądź czystą destylo­

waną wodą, bądź pożywkami mineralnemi.

Doświadczenia trwały od kilku aż do 70 dni, a w zebranym materyale oznaczano azot cał­

kowity, białkowy i azot asparaginy.

Na podstawie bardzo licznych rozbiorów

autorka dochodzi do następujących wyników:

1. Asparagina nie je st pierwotnym pro­

duktem rozkładu materyj białkowych, ale, zgodnie z zapatrywaniami Schulzego, powsta­

je ona dopiero jako produkt wtórny z isto­

tnych pierwotnych produktów rozkładu tych materyj (amidokwasów i zasad heksonowych).

2. W procesie odtwarzania materyj białko­

watych sole mineralne mają znaczny udział, szczególniej brak wapna lub kwasu fosfo­

rowego upośledza to odtwarzanie.

3. Asymilacya dwutlenku węgla ma u łu­

binu bardzo wybitne znaczenie w procesie odtwarzania materyj białkowatych z produk­

tów ich rozkładu, zdaje się jednak, źe oprócz tego światło wywiera na ten proces także pewien wpływ bezpośredni.

Sekretarz zawiadamia, źe Komisya biblio­

graficzna odbyła posiedzenie 1 grudnia i w y­

brała na przewodniczącego Komisyi prof. W.

Natansona, na jego zastępcę prof. W. Kul­

czyńskiego, na sekretarza dr. T. Estreichera.

Zarazem Komisya wybrała na współpracow­

ników pp. L. Brunera, W. Demetrykiewicza, S. Drobę, S. Maziarskiego i S. Tołłoczkę z Krakowa oraz p. J. Zaleskiego z P eters­

burga. W ydział zatwierdził wybory tych no­

wych współpracowników.

Sekretarz zawiadamia, że 12 grudnia od­

było się posiedzenie Kom. fizyograficznej, a 26 listopada r. z. posiedzenie Kom. antro­

pologicznej, która wybrała na współpracow­

ników dr. Leona Rutkowskiego z Płońska, p. Wandalina Szukiewicza z Wilna i Stani­

sława Czarnowskiego z Miechowa.

S P O S T R Z E Ż E N IA N A U K O W E .

W S P R A W I E

„ B L A S T O D E K M B E Z Z A R O D K Ó W

(Notatka tymczasowa).

Pod nazwą „blastodermy bez zarodka'1 te- ratologowie francuscy oznaczają utwory dzi­

waczne, rzadko niezmiernie w jajach ptasich napotykane, a przedstawiające się w postaci bądź jednolicie rozwiniętego pola naczynio­

wego na całej rozciągłości blastodermy, bez śladów żadnych części środkowych, zasadni­

cze ciała zarodka stanowiących, bądź też ja­

ko „blastoderma w formie pierścienia" („bla- stoderme zonal“), w której środku niema żadnych elementów komórkowych, niema wła­

ściwego ciała zarodka, zamiast którego prze­

świeca żółtko.

O tych potworach dziwnych wspomina po

raz pierwszy słynny K. P. Wolff w r. 1768,

widział je następnie Panum, parę przykładów

podobnych opisał w r. 1862 P. Broca, a tak ­

że słynny Dareste miał kilka przypadków

podobnych. Badania histologiczne w tym

względzie prowadził tylko znany teratolog

(10)

1 2 2 W SZECH ŚW IA T JNr 8 francuski dr. E. Rabaud, następnie G. Loisel

i wreszcie autor niniejszego.

Wszyscy wymienieni autorowie, z w yjąt­

kiem dwu ostatnich, mieli do czynienia z bla- stodermami, całkowicie przez pole naczynio­

we wypełnionemi. Te oczywiście stanowią odrębny rodzaj potworności.

Loisel opisał niedawno blastoderm ę jaja kurzego po dwu dniach wylęgu w w arun­

kach zwykłych, posiadającą formę pierście­

nia, szerokiego na 5 mm, okalającego krążek pusty, przez który widać było żółtko; w środ­

ku tego krążka znajdowała się „cicatricula“, o wyglądzie typowym niezapłodnionego, t. zw.

„dzieworodnego“ zarodka kurzego (C. E. Ac.

Sc. z d. 11 lutego 1901 i Rev. Gener. d. Sc.

30. X II. 1902). Podług Loisela, na zasadzie badania przekrojów tej blastoderm y (zresztą nie narysowanych), wzrost jej miał się posu­

wać od obwodu ku środkowi, t. j. w kierun­

ku wręcz przeciwnym zwykłemu.

Powstanie tej dziwnej formy potworności badacz francuski stara się wytłumaczyć w spo­

sób następujący: wysepka zwakuolizowanych komórek, w środku krążka żółtkowego leżą­

ca, ma przedstawiać rezultat dzieworodnego brózdkowania niezapłodnionego jaja; pierścień zaś ją okalający powstał wskutek podziała całej masy plemników, k tóre ominęły jądro żeńskie i umieściły się w pewnej od niego odległości—kolisto, mnożąc się i żyjąc kosz­

tem materyałów odżywczych jaja.

Hypoteza ta wydaje mi się zupełnie nie­

prawdopodobną. Przypuszczenie podobnego tłumnego w targnięcia plemników, prawidło­

wo układających się w jednakowej odległości od bieguna jaja zwierzęcego, je st wysoce fantastycznem, zresztą w w arunkach tych musiałyby one zginąć niechybnie, a o rozmna­

żaniu się ich mowy być nie może. Przy­

puszczam, że p. Loisel mylnie tłumaczy obra­

zy, na przekrojach swych widziane, a rzeko­

mo wskazujące dośrodkowy wzrost jego kolistej blastodermy. P odług mnie rzecz się ma zupełnie inaczej, i pozwalam sobie obja­

śniać powstanie owej potworności w sposób następujący.

Na wczesnem nader stadyum rozwojowem (prawdopodobnie jeszcze w jajowodzie kury), normalnie zapłodniona i brózdkująca blasto- derma uległa wstrzymaniu rozwoju jej części środkowej, która też pozostała w postaci owej wysepki, złożonej ż komórek o charak­

terze nekrotycznym. Obwodowe zaś części -zarodka rozwijały się dalej normalnie i utwo­

rzyły ów „pierścień11 o wyglądzie zwykłego

„pola ciemnego41. Przypuszczenie to wydaje mi się tem bardziej prawdopodobnem, że mnie samemu zdarzyło się nieraz sztucznie otrzymywać potworności podobne—drogą ope­

racyjną, zapomocą niszczenia przez przypala­

nie środkowych okolic blastoderm y kurzej—

przed poddaniem jej wylęganiu. W warun­

kach tych pole ciemne rozrastało się dalej samodzielnie.

Zupełnie taką samę potworność badałem przed niedawnym czasem w pracowni zooto- micznej uniw. w Warsz. Po 22'» godzinach wylęgu w warunkach zupełnie normalnych,

w jaju, nie poddawanem żadnym zabiegom operacyjnym, rozwinęła się blastoderma koli­

sta, w postaci pierścienia, szerokiego na 2,5 mm; średnica całego zarodka wynosiła około 12 mm. W środku owego pierścienia przeświecał okrągły krążek żółtkowy; wysep­

ki środkowej złożonej z komórek wstrzyma­

nych w rozwoju, jak w przypadku Loisela, w moim potworze nie było. Blastoderma ta, utrwalona w mieszaninie kwasu pikrynowego i sublimatu, została następnie zbadana na seryi skrawków, przyczem okazało się, że

„pierścień“ ów, jednakowy na całej swej rozciągłości, składał się z warstwy komórek ektodermalnych, która przylegała do warstwy lecytoforu (t. zw. entodermy żółtkowej), mają­

cej typowy wygląd t. zw. „wału żółtkowego".

Słowem, w naszym potworze mamy tylko części obwodowe, w normalnych przypadkach tworzące t. zw. pole ciemne (area opaca) za­

rodka ptasiego, części zaś środkowych, t. j.

pola przezroczystego (area pellucida) oraz tworzącego się tam właściwego ciała zarod­

ka niema tu wcale Oryginalną je st ta oko­

liczność, że na całej krawędzi wewnętrznej pierścienia ektoderma, zaginając się ku do­

łowi, łączy się z lecytoforem zapomocą zao­

krąglonego przejścia, przypominającego bu­

dowę krawędzi wpuklenia gastralnego. P o ­ dobieństwo to oczywiście je s t tylko przypad­

kowe

W pewnem miejscu w ektodermie dają się zauważyć pofałdowania, zaginające się wy­

pukło ku górze, nigdzie jednak nie widzimy tu nic takiego, coby miało wygląd zaczątka ciała zarodka: blastoderma nasza je st „bez- osobową“.

Potworność tego typu musimy wraz z E.

Rabaudem zaliczyć do kategoryi potworów bezkształtnych („monstres anidiens“—„ani- deus“), podług układu I. Geoffroy Saint-Hi- lairea.

Znaczenie teoretyczne potworności takich polega na tem, że mogą one do pewnego stopnia wskazywać niezależność pomię­

dzy różnemi okolicami tworzącego się ciała zarodka, pewną autonomią poszczególnych części układu embryonalnego. Dokładniejsze wyjaśnienie tego poglądu, wraz z odpowied­

nio opracowanym materyałem faktycznym mam zamiar niedługo wyłożyć obszerniej w innem miejscu.

Jan Tur.

KORESPONDENCYA W SZECHŚW IATA.

Notatka o skrzypach, znalezionych na Litwie w r. 1901.

Skrzypy wymienione poniżej znalazłam w r. 1901 w Weleśnicy (gub. mińska, pow.

piński) i w Szemetowszczyznie (gub. wileń­

ska, pow. święciański), tudzież w ich okoli­

cach.

Określał je prof. A. Zalewski ze Lwowa,

któremu na tem miejscu uprzejme składam

(11)

N r 8 W SZECHŚW IAT 123 podziękowanie. Z iego też zezwoleniem spis

niniejszy ogłaszam.

Eąuisetum amense L . v. nemorosum A. Br.

Łyntupy, gub. wileńska, pow. święciański.

E. arvense L. v. agreste KI. f. compacta KI. Weleśnica.

E. aryense L. v. ramulosum Rupr. f. alpe- stris W ahlenb. Szemetowszczyzna na wrzo­

sowisku.

E. aryense L. f. decumbens. Weleśnica.

E. arvense L. v. ramulosum R. f. decum­

bens G. Mey. Weleśnica, w ogrodzie owo­

cowym.

E. arvense L. v. ramulosum Rupr. f. ere- ctum KI. Weleśnica.

E. aryense L. v. ramulosum Rupr. f. ere- ctum KI. pyramidatum KI. Weleśnica.

E. aryense L. v. ramulosum Rupr. f. ere- ctum KI. v. gracile KI. Weleśnica, w ogro­

dzie.

E. aryense L. v. ramulosum Rupr. f. de­

cumbens G. Mey. 2. subtilius KI. Łyntupy.

E. aryense L. v. ramulosum Rupr. f. de­

cumbens G. May. a prostratum KI. 2. subti­

lius KI. W okolicach Weleśnicy.

E. aryense L. v. ramulosum Rupr. f. de­

cumbens G. Mey. 1. robustius KI. W okoli­

cach Weleśnicy.

E. aryense L. v. ramulosum Rupr. f. de­

cumbens G Mey. 1. robustius KI. w przej­

ściu do formy erectum. W okolicach W e­

leśnicy.

Eąuisetum pratense Ehrh. Szemetowszczyz­

na, ogród.

E. pratense Ehrb. y. pyramidale Milde.

W eleśnica.

E. pratense Ehrb. f. nanum Milde. W ele­

śnica.

Eąuisetum silvaUcum L. Weleśnica.

E. silyaticum L. v. typicum (yulgare KI.).

Weleśnica.

E. silyaticum L. v. praecox. Weleśnica.

E. silyaticum L. v. pyramidale M. Szeme­

towszczyzna.

E. silyaticum L. v. gracile Lssn. Weleśnica.

E. silyaticum L. v. capillare Hoffm. Sze­

metowszczyzna.

Eąuisetum palustre L . v. yerticillatum Mil­

de f. breyiramosum KI. Szemetowszczyzna.

E. palustre L. v. yerticillatum M. f. breyi- ramosum KI. elongatum Sanio. Wieś Mizu- licze, w okolicach Szemetowszczyzny.

E. palustre L. v. yerticillatum, Milde f.

longiramosum KI. W okolicach Weleśnicy.

Eąuisetum limosum L. f. attenuatum Milde.

Weleśnica, rzeka Jasiołda.

E. limosum L. « Linnaeanum Doell. f. yul­

gare. Weleśnica, rzeka Jasiołda.

E. limosum L. v. yerticillatum Doell. f. at­

tenuatum Milde. W okolicach Weleśnicy.

E. limosum L. v. yerticillatum Doell. (E.

flim atile L.) f. brachycladum Doell. W ele­

śnica, w Jasiołdzie.

Eąuisetum hiemale L. Weleśnica.

Marya Twardoicska.

SP R A W O Z D A N IE .

— Jędrzej Śniadecki, jego życie i dzieła. Na­

pisał Stanisław Brzozowski. W ydawnictwo M. Arcta w Warszawie „Książki dla wszyst­

kich". Str. 151. Cena 20 kop.

Na podstawie samoistnych studyów nad dziełami Śniadeckiego, posiłkując się jedynie jego życiorysem podanym przez Michała Ba­

lińskiego, autor opracował tę książeczkę, można powiedziać jednę z najlepszych, jakie literatura nasza w tym względzie posiada.

Po krótkim a żywo skreślonym opisie życia Śniadeckiego mamy rozbiór jego znakomitej

„Teoryi jestestw organicznych'4, w którym zwrócona jest przedewszystkiem uwaga na kierunek witalistyczny panujący w dziele słynnego biologa, oraz uwzględnione są jego poglądy embryologiczne, genialnie wyprze­

dzające wiek swój pod względem stosunku do zapomnianej lub ignorowanej podówczas teoryi epjgenezy. Słusznie też autor zazna­

cza, że Śniadeckiego za poprzednika Darwi­

na uważać nie należy. W rozdziale o poglą­

dach filozoficznych Jędrzeja Śniadeckiego, autor zwraca uwagę na wpływ, jaki na na­

szego uczonego wywierała nauka Kanta.

Trzy ostatnie rozdziały książki traktują o spo­

łecznej działalności Śniadeckiego i jego po­

glądach pedagogicznych.

Całość książeczki p. B. sprawia niezmier­

nie dodatnie w rażenie: musimy ją gorąco polecić uwadze tych wszystkich, którzy inte­

resując się przeszłością nauki naszej, chcieli­

by się zapoznać w formie przystępnej z tą niezwykle świetlaną postacią wielkiego my­

śliciela, w którym oddanie się badaniom nau­

kowym szło w parze z głębokiem poczuciem obowiązków obywatelskich.

Jan Tur.

K R O N IK A N A U K O W A .

— Ustrój fizyczn y Jow isza był przedmiotem wykładu, odczytanego przez prof. G. W. Hou- gha na zjeździe Amerykańskiego Stowarzy­

szenia popierania nauki, odbytym 29 grudnia ub. r. w Waszyngtonie. Oto główne punkty treści tego wykładu.

Po historycznym przeglądzie obserwacyj zjawisk, dotyczących Jowisza, prof. Hough dał szczegółowe sprawozdanie z własnych swych dostrzeżeń, prowadzonych od r 1879.

Wszystkich tych pomiarów dokonał on dro­

gą mikrometryczną i nigdy nie ograniczał

się prostemi ocenami „na oko“, ilekroć tylko

była możliwość użycia mikrometru. Podaje

on szczegóły o zmianie długości i peryodzie

obrotu wielkiej czerwonej plamy Jowisza,

i zmiany uwidocznia zapomocą czterech gra-

Cytaty

Powiązane dokumenty

otrzymywał ustrój dwugłowy, nie posiadający ani części środkowej ciała, ani ogona; re g e ­ nerow ały się natom iast dwa pnie nerw ow e, stykające się z

nych pepsyn wykazują jednakową lepkość zawsze wtedy, kiedy zawierają jednakowy procent ścinającego się

W rozdziale pierwszym autor wymienia poglądy rozmaite autorów różnych, że żydzi przedstawiają rasę czystą, że się dzielą na dwie grupy, a mianowicie, na

m at dziedziczności braków fizyologicz- nych ustroju przekształca się przeto sam przez się naturalną drogą w problemat dziedziczności je g o w ad

rządy czasowe tylko, które zwierzę wytwarza wtedy, kiedy się porusza, wpływają one także bardzo znacznie na kształt samej komórki.. Noszą one nazwę nibynóżek

H eidenhaina obraz pól Oohn- heima, jako też badania nad powstawaniem i wzrostem włókienek dowodzą, że grubość ich jest bardzo zmienna, źe tedy muszą się

syłane przez ciało ogrzane, otrzymujemy widmo, w którem promienie szeregują się w miarę długości swych fal. Część środkową tego widma tworzą promienie

nicę potencyałów w tych punktach nerwu, które dotykają się elektrod. Jeżeli obie elektrody zetkniemy z podłużną powierzch­.. nią nerwu, to otrzymamy również