• Nie Znaleziono Wyników

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie : rocznie rub.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".W Warszawie : rocznie rub."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

JSfe 15 (1 0 9 8 ) . W arszaw a, dnia 12 kw ietnia 1903 r. T o m X X I I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W a r s z a w ie : rocznie rub. 8 , k w artaln ie rub. 2 . Z p r z e s y łk ą p o c z to w ą : rocznie rub. 1 0 , półrocznie ru b . 5 .

P renum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i w e w szystkich księgarniach w k ra ju i zagranicą.

R ed a k to r W szech św iata przyjm uje ze sp raw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w iecz. w lokalu redakcyi.

A d res R e d a k c y i: MARSZAŁKOWSKA N r. 118.

C ZA SZ K A Z GADOMKI.

C zaszka ta z a p isa n a j e s t pod nr. 205 w z b io ra ch p. J ó z e fa C hoynow skiego, z n a jd u ją c y c h sią obecnie w g m ach u T o ­ w a rz y s tw a Z a c h ę ty S z tu k P ię k n y c h w W arsza w ie. W k a ta lo g u daw nym , ros- sy jsk im , fig u ro w a ła pod n r. 165.

Czaszka zo stała w ykopana przez p.

Choynowskiego w r.

1888 pod k u rh a n em n a g łęb o k o ści sied m iu stó p od p o ­ w ierzch n i ziem i. K u r ­ h a n z n a jd o w a ł się w pob liża w si G a- dom ki, z w an ej r ó w ­ nież W o lą, w p o ­ w iecie kan io w sk im g u b ern i k ijo w sk iej.

Szkielet leżał w po-

zy c y i skurczonej. N ie znaleziono p r z y nim ża d n eg o przed m io tu .

N a d szk ieletem tym , o 4 1/2 s to p y p o ­ w yżej, zn a le zio n e b y ło gro b o w isk o dw u p o lan , p o c h o w a n y c h razem ze sw em i ru ­ m ak am i osio d łan em i. P iz y jeźd ź cac h le­

ż a ł oręż, w łó c z n ie i m iecze. N ad g ro ­ bam i p o la n n a sy p a n y z o sta ł k urhan. T ym

Rysunek czaszki z Gadomki w „norma lateralis“.

sposobem p o w sta ło p iętro d ru g ie g ro ­ bow ca.

W e d łu g p. C hoyn ow sk ieg o ludzie w sp ó ł­

cześni człow iekow i z k u rh a n u w G adom - ce ży li około jezio ra, w pieczarach, k tó re do czasów n aszy ch są znane ludow i, ja k o g ro b y ze sk arb am i zak op anem i. R o z k o ­ p y w a n ie k u rh a n u te g o z o stało opisane przez p. C hoynow skiego w n r. 508 pism a

„K ijew sk o je S ło w o “ z r. 1888.

P o m ia ry m oje o- znaczam w m ilim e­

tra c h i dziesiąty ch m ilim etra; w y k o n a ­ łem je zapom ocą ta k z w a n e g o „ c y r k l a g ru bo ści “ ( Com pas d ’epaisseur), „ śliz g a ­ ją c e g o się c y r k i a “ (C om pas glissiere) i ta śm y m etrycznej m etalo w ej. T e rm i­

n o lo g ia w e d łu g T oroka.

O dległość pom iędzy euryo nem p ra ­ w y m a l e w y m ...136 O dległość p o m iędzy g la b e lla a ex-

trem u m o c c i p u t ...190

P raw d o p o d o b n ie dług ość czaszki była

(2)

2 2 6 W SZECHŚW IAT

jeszcze cokolw iek w iększa, g d y ż z a c h o ­ w a ła się ty lk o część g ó rn a kości p o ty li­

cow ej (os occipitale); w y d a tn o ś ć w ięc p o ty lic y p ra w d o p o d o b n ie s ię g a ła co k o l­

w iek jeszcze dalej.

O dległość pom iędzy fro n to te m p o ra - le p raw em a l e w e m ... 91 O dległość pom iędzy a c a n th io n a n a ­

sion ... 54,1 O dległość pom iędzy ap e rtio n p r a ­

w ym a l e w y m ... 23,7 N azw ę ap e rtio n p ro p o n u ję d la o zn a­

czan ia p u n k tó w k o ń co w y ch szero k o ści n ajw iększej o tw o ru g ru s z k o w a te g o n o sa (a p e rtu ra p y rifo rm is nasi).

O dległość o p h ry o n od p ro s th io n . 87,9 W ysokość oczodołu p ra w e g o . . . 30 W ysokość oczodołu le w e g o . . . 31,5

W y so k o ścią oczodołów n a z y w a m od­

leg ło ść n a jw ię k s z ą b rz e g u g ó rn e g o , od b rz e g u d o ln eg o oczodołu w k ie ru n k u p ro sto p ad ły m do ty c h ż e b rz e g ó w o c z o ­ dołow ych.

S zerokość oczodołu p ra w e g o . . . 43,2 S zerokość oczodołu lew e g o . . . 41,1 S zerok ością oczodołów n a z y w a m od­

leg ło ść pom ięd zy e c to o rb ita le a in te r- o rbitale.

O dległość [pom iędzy a c a n th io n a p r o s t h i o n ...21,2 Ł u k od n a sio n do b re g m y . . . . 126,6 Ł u k od b re g m y do la m b d y . . . 126,5 O d ległość pom ięd zy n a sio n a p ro ­

sth io n ... 74,2 O d ległość p om iędzy e c to o rb ita le p r a ­

w em a lew em ...102,2 W sk a ź n ik szerokości czaszk i

/ eu ry o n — eu ry o n X 100 \ ^ 'g la b e lla —ex trem u m o c c ip u t/ ' ’ W e d łu g u m o w y fra n k fu rc k ie j czaszka n a le ż y do k a te g o iy i d łu g o g ło w y c h (doli- chocephalia).

W sk a ź n ik oczodołu p ra w e g o /w y so k o ść oczodołu X 100\

' szerokość oczodołu '

W sk a ź n ik oczodołu le w e g o . . . 76,6

W e d łu g B ro c a oczodoły n a le ż ą do ka- te g o ry i n isk ich (ham econchia).

W sk a źn ik no so w y

/a p e rtio n — a p e rtio n X 100\

^ n a s i o n — a c a n t h i o n

43,8 W e d łu g B ro c a nos n a le ż y do k a te g o - ry i w ą sk ic h (leptorhinia).

C zaszk a n a le ż a ła do m ężczyzny. B a r­

w a k ości j e s t sza ro w o -ż ó łta w a. P o c h y ­ ło ść czoła j e s t bardzo silna. Ł u k i n ad - oczodołow e (arcus su p erciliares) w y d a tn e b ardzo. N a g ład y szc e k ości czołow ej (g lab ella) z n a jd u ją się re sz tk i szw u czo­

ło w eg o . K re s y p ó łk o liste ko ści czoło­

w ej (lineae sem icircu lares ossis fro n ta lis) dość silnie zazn aczo ne. S zew w ień co w y (su tu ra coronalis) b u d o w y p rostej; b a r­

dziej złożo ny n a b ok ach. R e sz tk i m ałe szw u strz a łk o w e g o (su tu ra s a g itta lis) z a ­ ch o w ały się w okolicy b re g m y i lam bdy;

p o śro d k u zaś szew te n zro śn ię ty z u p e ł­

nie. S zczątek m ały szw u w ę g ło w e g o (su tu ra lam bdoidea) o kazuje b u d o w ę bai’- dziej zło żo n ą i nie je s t z ro śn ię ty w s to p ­ n iu ty m co inne. P o d oczodołem lew ym w g łęb ien ie silne. O bie in c isu ra e su p ra o r- b ita le s są zazn aczo n e siln ie i p rzech od zą n iem al w p o sta ć foram en. K o ści nosow e z a ży c ia jeszcze osob nik a te g o b y ły p ra w d o p o d o b n ie uszko dzo ne n arzędziem ostrem . O tw ó r g ru sz k o w a ty n o sa (a p er­

t u r a p y rifo rm is nasi) sk rz y w io n y w s tro ­ n ę p ra w ą . Z e s tro n y p ra w e j z a ch o w a ł się d ru g i zą b p rz e d trz o n o w y (deus p rae- m olaris), a ze s tro n y lew ej d ru g i ząb sieczn y (incisivus), k ieł (caninus) i p ierw ­ s z y p rz ed trzo n o w y (praem olaris). Z ęby t e są s ta rte silnie od s tro n y ze w n ętrzn ej i ró w n o le g le do p łaszc zy zn y żucia. Z ęb y p rz e d trz o n o w e (praem olares) są m niej s ta r te od zębów przed nich. W y g lą d o gó l­

n y czaszki p rz y p o m in a b ard zo ty p ra s y S p y -N ea n d erth a lsk iej.

P . C hoynow ski tw ierd z i, że czaszk a t a po cho dzi z okresu p aleo lity czn e g o . J e ­ żeli o k reślenie to nie je s t m ylnem , to m am y do w ó d w w y k o p a lisk u tem , że ra s a t. zw . S p y -N e a n d e rth a lsk a b y ła ro z­

p rz e strz e n io n a i n a U k rain ie.

K o rz y sta m ze sposobności, b y pod zię­

(3)

W SZECHŚW IAT 2 2 7

k o w a ć p. C hoy n o w sk iem u za uprzejm e

p ozw olenie o p ra c o w a n ia m a te ry a łó w an ­ tro p o lo g iczn y c h , z n a jd u ją c y c h się w j e ­ go zbiorach.

K a zim ie rz Stołyhwo.

J A K N A L E Ż Y S ZU K A Ć S O L I K A M IE N N E J W P Ó Ł N O C N E J

C Z Ę Ś C I K R Ó L E S T W A .

(D o ko ń cze n ie).

i i

.

W św ietle p rz y to c zo n y ch u w a g sta n k w e sty i solnej w północnej części K ró ­ le s tw a sta je się ła tw o zrozum iałym . N a ­ leży ty lk o u p rz y to m n ić dw ie oko licz­

ności: 1) że je d y n ą p o d sta w ę w szelkich w n io sk o w ań o dom niem anej solonośności te ry to ry ó w s ta n o w ią w dany m razie ź ró d ła słone i słonaw e, z n a n e ju ż od- d a w n a w ró ż n y c h m iejscow ościach tej części k ra ju , a ta k ż e sąsied ztw o In o w ro ­ cław sk ie g o zło ża soli kam iennej, o d k ry ­ te g o p rzed 30 la ty , i 2) że te m i dw iem a w ielce p ro b lem a ty c zn em i w sk azó w k am i p o siłk o w an o się do chw ili bieżącej w sp o ­ sób w w y so k im sto p n iu em piryczny.

E m p iry zm u w y d a tn ia się ju ż w sam em rozm ieszczeniu po szu k iw aw czy ch o tw o ­ ró w w ie rtn ic z y c h . D a w n iejsze poszu k i­

w a n ia (1795— 1845) o d b y w ały się w y łą c z ­ nie w pob liżu źró d eł sło n aw y c h (C iecho­

cinek i S liw n ik i koło Ł ęczycy). W n a ­ stęp n y ch w ie rc e n ia c h koło K onecka, Ko- bielic i B ro n ie w a (1874— 1876) ') obrano sobie ju ż za p o d sta w ę n ie w y try sk i źró d eł słonych, lecz p ew ne k om binacye g eo g raficz n e, u w z g lę d n ia ją c e jednocześnie sąsied ztw o ta k o d k ry te g o przed tem zło ­ ża in o w ro c ła w sk ieg o , ja k i solanek cie­

chocińskich. R o zm ieszczenie ro b ó t w ie r t­

niczych, b ęd ą cy ch w toku, a ta k ż e do ­ k o n an y c h w o sta tn ic h czasach (N iesza­

wa, Z g ło w iąc zk a, A leksandrów , W a g a ­ niec), o p iera się w idocznie n a ty c h s a ­ m ych zasad ach , pon iew aż w Z gło w iącz-

') Patrz poprzednią notatkę.

ce wiadom e były oddaw na źródełka sło­

nawe, a trzy m ne m iejscowości swem położeniem geograficznem zbliżają się ku Ciechocinkowi.

W sp o m n ian y em piryzm sta je się jed - j n ak w całej sw ej p ełn i w idocznym do-

! p iero w tenczas, k ied y zw ró cim y się do

j

ty ch, n ie ste ty , b ard zo nielicznych danych,

| ja k ie p osiad am y o budo w ie geo lo gicznej j b a d a n e g o te ry to ry u m .

Dane, dostarczone przez dawniejsze ro-

i

boty górnicze, zostały już zużytkow ane do celów geologicznych i streszczone w pięknej rozpraw ie iużyniera górnicze­

go R ugiew icza *), który, po zbadaniu na miejscu solanek ciechocińskich i reje­

strów górniczych, dotyczących wierceń, w ykonanych w Ciechocinku, a także ko­

ło Konecka, K obielic i Broniewa, do­

szedł do dwu bardzo w ażnych dla kw e­

styi solnej wniosków. P ierw szy z tych wniosków opiewa, że terytoryum , poło- [ żone między Ciechocinkiem a In o w rocła­

wiem, posiada budow ę nieckow atą, t. j.

J że w szy stk ie po kład y , sta rsz e od trz e ­ ciorzędow ych, a zatem i u tw o ry , p rz y ­ puszczaln ie solonośne, z a p a d a ją się w g łą b

; ziem i k u zach o d o w i od C iech ocink a j i w zn o szą się p o w tó rn ie w In o w ro c ła -

j

w iu. D ru g i w nio sek p o leg a n a p rz y ­ puszczeniu, że ź ró d ła ciechocińskie w zbo-

| g a c a ją się w sk ład n ik i m in eraln e nie n a

J

m iejscu i n ie w p obliżu ich w y try sk u , lecz g dzieś dalej, p raw d o p o d o b n ie w oko-

| licach In o w ro c ła w ia . N a p o parcie s w e ­ go d ru g ie g o w n io sk u w spo m n ian y b a ­ dacz p rz y ta c z a bard zo p o w ażny a r g u ­ m ent, m ian ow icie tę okoliczność, że z a ­ w a rto ść soli w so lan k ac h ciechocińskich : nie zw ięk sza się sta le ku dołow i, lecz doszedłszy do p ew n eg o m axim um , z a ­ czyna obniżać się, ja k o tem n ajw y m o w -' niej św iad czy głęb o k i (1400-stopow y) otw ór, w k tó ry m za u w aż o n o n a s tę p u ją ­ ce zm iany: n a głęb o k o ści m niej w ięcej 450 stó p —so lan k a 4% ; n a g łęb oko ści 550 s tó p —s o lan k a 5°/0; n a głęb. 900 s t.—

') Rozprawa ta była ogłoszona w wydaw­

nictwie „Gornyj Żurnał" za rok 1891; bardzo zbliżone poglądy były wypowiedziane już po­

przednio przez Hempla (Uwagi co do poszu-

I kiwań soli. Bbl. warszawska, t. III 1877).

(4)

Solanka 7%; niżej z a w a rto ś ć soli zm n iej­

szy ła się do 5—5,5%•

R e z u lta ty poszukiw ań, w y k o n y w a n y c h w obecnej chw ili, z g a d z a ją się zu p e łn ie z pierw szym z p rz y to c z o n y c h w n io sk ó w i n ie z a p rz e c z a ją dru g iem u , o ile o r e ­ z u lta ta c h ty c h m o żn a sąd z ić z ty m c z a ­ sow o o gło szo n y ch i u stn ie p o d a w a n y c h w iadom ości. O tw ó r w ie rtn ic z y w Z g ło - | w iączce, podobno b ard zo głęboki, z o s ta ł ju ż z a n ie ch an y i n ie z n a la z ł a n i p o k ła ­

dów soli, an i so lan ek w a rto śc io w y c h . S zczelin o w ate w a p ie n ie i d o lo m ity g ó r-

j

nojurskie, podniesione p ra w ie n a p o ­ w ierzchnię ziem i w C iech o cin k u i za-

j

fiono bezpośrednio, ja k i w C iecho cink u, n a w apień, k tó ry w do ln ych sw y ch po-

j

zio m ach będzie zaw ierać, p ra w d o p o d o b ­ nie, te ż słab e (k ilk op ro cen tow e) so lan ki.

P rz y to c z o n e d an e św iadczą, że p o s z u ­ k iw a n ia soli, d o k o n y w an e w ch w ili o b ec­

nej, nie ró ż n ią się w c ale od d a w n ie j­

szych, że s ą p ro w ad zo n e n ie ty lk o po- om acku, lecz w b re w w szelkim zasado m geo lo g iczn y m . S zu kan o (Z głow iączk a), sz u k a się (A leksandrów ) i za le ca się szu­

k a ć (K oneck) p o k ład ó w po dju rsk ich , p rz y ­ p u szc zaln ie so lodajnych, w pasie, g d zie p o k ła d y te le ż ą n ie w ą tp liw ie znaczn ie g łęb iej, niż w C iechocinku i, być może,

/ ?

w ie ra ją c e w sw em ło n ie so lan k i k ilk o ­ p rocentow e, leżą, w idocznie, w Z g ło ­ w iączce n a ta k zn aczn ej g łęb o k o ści, że św id er do n ich n ie d o ta rł. O tw ó r w ie r­

tn ic z y koło A le k sa n d ro w a (p a rc e la B o- n ary ) sp o tk ał, ja k p o d aje do w iad o m o ści P rz e g lą d T echniczny, 6 % s o la n k ę n a głębokości 1960 stóp. J e s t to z a p e w n e te n sam poziom so lan k o w y , k tó ry w y ­ stęp u je w C iechocinku, z t ą ty lk o ró ż n i­

cą, że leży w d an y m ra z ie o k ilk a s e t stó p głębiej.

O dm ienny sk ład te re n u sp o tk a n o w i ­ docznie w W a g a ń c u , gdzie, w e d łu g w ia ­ dom ości, podanej w G a zecie P o lsk ie j, pod p ok ład em w ę g la b ru n a tn e g o n a tra -

w W a g ań cu . P o s z u k iw a n ia ro z p o c z y n a ­ j ą się od w ie rc e n ia g łęb o k ich o tw o ró w bez n ajm n iejszej tro s k i o to, czy o tw o ry zam ierzo nej g łęb ok ości są w s ta n ie d o ­ trz e ć do p od łoża fo rm a cy i ju rsk ie j i co z te g o o sta tn ie g o w y n ik n ie.

Z u p ełn y ro z b ra t w z m ian k o w an y ch p o ­ szu k iw a ń z w ied z ą g eo lo g icz n ą d a się bez w ą tp ie n ia odczuć d o tk liw ie w o sią ­ g n ię ty c h re z u lta ta c h i g d y b y te o s ta tn ie d o ty c z y ły w y łąc zn ie in te re só w p ry w a t­

nych, g d y b y chodziło o w y n a le zien ie c ia ­

ła kop aln ego , w y d o b y w a n eg o ju ż w k r a ­

ju , p o trze b n eg o zatem ty lk o ja k ie m u ś

now em u p rz ed sięb io rstw u , o re z u lta ty te

n ie w a rto b y ło b y się troszczyć. Z so lą

(5)

N r 15 WSZECHŚWIAT 2 2 9

k a m ie n n ą rzecz m a się inaczej; m in erał

te n p o trze b n y j e s t k ra jo w i, sto la t go przecież szukano. W a d liw e p ro w adzenie p o szu k iw a ń w z n o w io n y ch m oże w y w rzeć w p ły w u jem n y n a dalsze w ty m k ie ru n ­ ku u siłow ania; p o sz u k iw a n ia soli w k r a ­ j u s ta ją się p o n iek ąd dom inium publi- cum , szczeg ó ln iej zaś od chw ili p o d a­

w a n ia o n ich w iadom ości horoskop o­

w ych, i ja k o dom inium publicum p o w in ­ n y b y ć tra k to w a n e .

Ze w z g lę d u n a w sk a z a n y s ta n spraw y, u w a żałb y m za sto so w n e u za sad n ić w y ­ głoszone w y żej zd an ie o n ieracy o n aln o - ści d o k o n y w a n y ch p o szu k iw a ń niektóre- m i szczeg ó łam i d odatk o w em i.

S k ały ju rsk ie , n a p o tk a n e w C iechocin­

k u i p rz e c ię te do g łęb o k o ści 1350 stóp, n a le ż ą n ie w ą tp liw ie do g ó rn e g o oddziału ju r y (k im m ery d żu i oksfordu) *). N iżej z a c z y n a ją się m a rg le , piask i i g lin y o d ­ d z ia łu śro d k o w e g o fo rm a cy i ju rsk ie j w łączn ie z k ello w ay e m . J a k a je s t w rz e ­ czy w isto ści m iąższość te g o o sta tn ie g o od d ziału n a te ry to ry u m ciechocińskiem , dokład n ie o k reślić n ie m ożem y. M ożem y je d n a k d om yślać się, źe m iąższość ow a je s t b ard zo zn aczn a, poniew aż zw iększa się o n a szy bko k u p ó łn o cy w u tw o ra c h śro d k o w o -ju rsk ich południo w o -zach o d n iej części K ró le s tw a (K rak ó w — W ieluń), a w In o w ro c ła w iu jed en z otw o ró w w iertn ic zy ch , ro z p o czę ty w w a p ie n ia ch ju rsk ich , przeszedł 1 000 m, t. j. 3 300 p ra w ie stóp, do p o d ło ża ju rsk ieg o j e d ­ n a k nie d o ta rł i b y ł w końcu z a trz y m a ­ ny, pom im o to, że odległóść o tw o ru od złoża so lnego w y n o s iła za le d w ie jed en czy d w a k ilo m e try . Z achodzi p rzeto b a r­

dzo p o w a ż n a o b aw a, czy nie ta k iż sam los czeka w szelk ie in n e w iercenia, p ro ­ w adzone m ięd zy In o w ro cław ie m a Cie­

chocinkiem . W ie rc e n ia te m o g ą albo w cale n ie d o trz e ć do p odłoża ju rsk ieg o , albo sp o tk a ć je n a ta k znacznej g łę b o ­ kości, że d alsze zb a d an ie te g o podłoża s ta n ie się w p ro s t niem ożebnem ze w z g lę ­ dów tech n ic zn y ch . O konieczności t a ­ k iego z b a d a n ia n ie trz e b a też zapom inać,

*). Próbki tych skał były w

m em

posia­

daniu.

gdyż było by w ielk ą n a iw n o śc ią m n ie­

m ać, że po kład soli k am ien nej leży tu ż pod ju rą . M oże go w cale n ie być n a ­ w e t w ra z ie obecności po kładu , n a co jed n ak , m ojem zdaniem , ja k o ś się nie zanosi, m oże on b y ć odosobnionym od ju ry p o w łok ą, s k ła d a ją c ą się, np. z g lin, m arg li, a ta k ż e g ip só w i p o sia d a ją c ą z n a c z n ą o g ó ln ą m iąższość (setki m etrów ).

O strzeżenie, zg o d n e w og ó ln y ch z a ­ ry sa c h z p rzy to czo n em i u w a g am i, było w yp o w ied zian e ju ż o d d aw n a przez H em - pla, nie znalazło je d n a k u z n a n ia w n o w ­ szych czasach, pom im o sw ej słuszności, n a w e t u zw olen n ik ó w g e o lo g ii'). W sp o m ­ n ia n y a u to r (H em pel) opisuje w sw ej w y ­ żej w skazanej n o ta tc e te re n m iędzy C ie ­ chocinkiem a In o w ro cław ie m i w p ro s t zazn acza, że .,przy u ło ż e n ia i n a s tę p ­ stw ie w a rs tw ta m rozp ozn an y ch , n a p o ­ tk a n ie soli in o w ro c ła w sk iej w y p a d ło b y p raw d op od ob nie w ta k w ielkiej g łę b o ­ kości, że p o szu k iw a n ia b y ły b y n iep o d o b ­ ne", i ra d zi sk iero w ać p o szu k iw a n ia n a zup ełn ie in n ą m iejscow ość, w okolice S łu p ­ ca, n iedalek o o d W a rty i g ra n ic y p ruskiej.

S to su n e k no w o czesn y ch p o szu k iw ań do k w e sty i solnej w pó łnocnej części K ró le stw a m oże być streszczo n y w sp o ­ sób n astę p u ją c y . J e ż e li w iercen ia, w y ­ k o n y w a n e ex re ty c h p oszu k iw ań nie d o sięg n ą p od łoża ju rsk ie g o i nie p rz e tn ą g o n a zn aczn ej odleg ło ści od gó rn ej je g o g ra n ic y , p o ży tek ty c h w ierceń dla d a l­

szego rozw o ju sp ra w y solnej w k ra ju zred u k u je się do zera. D om niem ana solo- nośność p o d ło ża p o zo stan ie n a d a l ta je m ­ nicą, w y m a g a ją c ą zbadania; stw ierd z i się ty lk o w iadom ość, że w pasie, le ż ą ­ cym m iędzy C iechocinkiem a g ra n ic ą p a ń stw a , szukać soli w pod ło żu ju rsk iem nie należy, o czem ju ż nam p rzed 25 la ty m ów iono. W ra z ie zn alezien ia, w brew w szelkim oczekiw aniom , p o k ład u soli kam iennej, k w e sty a solna posunie się zn aczn ie n aprzód, g d y ż n a ty c h m ia st ten sam p o k ład solny b y łb y o d k ry ty w in ­ nych p u n k tach , g d zie podłoże ju rs k ie

') Przegląd Techniczny 1897 r. nr. 52.

Kontkiewicz. Sól kamienna w Królestwie

Polskiem.

(6)

leży płyciej i je s t o d p o w ied n iejsz e do ek sploatacy i. W sk a zan a a lte rn a ty w a : nic, albo bardzo dużo, n ajczęściej nic (Z g ło ­ w iączka), sta n o w i p o n iek ąd n a jw y b itn ie j­

szą cechę p o szu k iw a ń o c h a ra k te rz e w y ­ łącz n ie em pirycznym .

O dm ienne re z u lta ty o trzy m alib y śm y , g d y b y p o sz u k iw a n ia soli k am ien n e j b y ły p ro w ad zo n e z n ależ y tem zrozum ien iem spraw y. J a s n ą je s t rzeczą, że p o k ła d y ju r- skie, k tó re tw o rz ą w klęsłość m ięd zy I n o ­ w ro cław iem a C iechocinkiem , m o g ą być w in nych m iejscow ościach k ra ju jeszc ze b ard ziej w y p iętrzo n em i, n iż to m a m iejsce w sam ym C iechocinku, a ta k ż e p ra w d o ­ podobnie, w W a g a ń c u , i że w ta k ic h m iejscow ościach p rz e d o sta n ie się do for- m acyj, starsz y ch od ju ry , b y ło b y s to s u n ­ ko w o w ielce u łatw io n em . W sp o m n ian e fo rm acye m o g ły b y b y ć w o bec te g o z b a ­ d ane dok ład n ie i zn aczen ie ich dla k w e sty i solnej ra z n a za w sze w y św ietlo n e. P ie r w ­ szą cz y n n o ścią p o szu k iw a ń , m a ją c y c h n a celu w y k ry c ie w półn o cn ej części k ra ju złóż soli k am ien n e j w w a rs tw a c h j sta rsz y c h od ju ry , p o w in n o b y ć z a te m

j

n ie w y k o n a n ie n a c h y b ił-tra fił g łę b o k ic h | o tw o ró w w iertn ic zy ch , lecz w y szu k an ie, p rz y pom ocy m niejszej lu b w ięk sz ej ilo ­ ści w ierceń, sto su n k o w o p ły tk ic h , ta k ic h m iejscow ości, g d zie p o k ła d y ju rs k ie są n ajb ard ziej podniesione. D o p iero po w y ­ n a lez ien iu p o d o bnych te re n ó w n a le ż a ło b y ro zp o cząć w ie rc e n ia g łęb o k ie i o trz y m a ć t ą d ro g ą cenne d la s p ra w y soln ej re z u l­

ta ty . Z e do w ierceń g łęb o k ich w y b ra ć - b y m oże w y p a d ło w d a n y m ra z ie m iej­

scow ość, n ie le ż ą c ą tu ż pod C ie c h o c in ­ kiem i zn aczn ie o d le g łą od I n o w ro c ła w ia , o to tro szc zy ć się nie n ależ y . S o la n k i C iechocińskie w z b o g a c a ją się w sól k u ­ ch e n n ą n ie n a m iejscu, a zło że solne in o w ro c ła w sk ie leży w ta k zn a czn e j ju ż od ległości od C iech o cin k a i g ra n ic y p a ń ­ stw o w ej pod A lek sa n d ro w em (35 i 18 km), że odsunięcie się od w y m ie n io n e g o z ło ­ ż a o ja k ie k ilk a, czy k ilk a n a ś c ie k ilo m e ­ tró w n ie m oże b y ć u w a ż a n e za ja k ą b ą d ź p o w a ż n ą p rzeszkodę *).

') Na zachód od Inowrocławia, w odległo­

ści 45 km, koło wsi W apno, wiadoma jest

R ó żnica, z a c h o d z ą c a m iędzy p o d an y m p lan em p o szu k iw a ń soln y ch a p o szu k i-

j

w an iam i, d o k o n y w a ją cem i się obecnie, d a je się ła tw o zrozum ieć. O becnie po ­ sz u k iw a n ia p ro w a d zo n e są tak , ja k g d y -

| b y w sz y stk ie form acye, w ch o d zące do I sk ła d u p ó łn o cn ej części K ró le stw a , b y ły u ław ico n e poziom o; pod czas g d y p rz y to ­ czo n y p lan u w z g lę d n ia dane, ś w ia d c z ą ­ ce o zab urzon em n ie w ą tp liw ie p o ło żen iu p o k ła d ó w ju rsk ic h , a z a te m i p rz y p u sz c z a l­

n ie so lo nośn ego podłoża, i p rzew idu je, że w rz e c z y w isto śc i n iep ra w id ło w o ść uła- w ic e n ia m oże b y ć jeszc ze w iększa, n iż o n ie j m ożem y się dom y ślać w chw ili obecnej. P o sz u k iw a n io m d o k o n y w an y m ty lk o w ty m ra z ie n a le ż y p rz y z n a ć słuszność zup ełną, je ż e li n ie d ą ż ą one do w y k ry c ia p o k ład ó w soli k am ien n ej w p o d ­ ło żu ju rsk iem , lecz o b ra ły sobie skrom ne

| stosu n k o w o zad an ie, m ian o w icie w yn a- I lezien ie so lan ek ty p u ciechocińskiego, po n iew aż so lan k i ta k ie , n a p o tk a n e w p u n ­ k tach , gd zie poziom so lan k o w y w sk u te k n a c h y le n ia w a rstw , leży zn aczn ie g łębiej, m o g ą o d znaczać się nieco w iększem p rz eciętn ie stężeniem ’).

N a now e zup ełn ie to r y w p ro w a d z a ją k w e sty ą so ln ą w pó łn o cn ej części k ra ju w iercen ia, d o k o n an e w B rzeziu i W ień cu (10 km na zach ó d od W ło cław ka).

W ie rc e n ia te, dobrze m i znane, b y ły ro z p o czę te p rz ed p a ru la ty n ie w celu s z u k a n ia złóż soli kam ien nej, lecz dla o g ó ln eg o z b a d a n ia sk ład u podziem ia, należ ące g o do posiad ło ści w y m ien ion ych . P o w y b iciu p ierw szeg o, sto su n k o w o b ard zo n ieg łęb o k ieg o o tw o ru w ie rtn ic z e ­ g o (100 m), ok azało się jed n ak , że b u d o ­ w a te re n u n ie je s t ta k p ro sta, j a k m ożna by ło się spo dziew ać n a zasad zie d an ych, do ty czą cy ch b u d o w y sąsied n ich części ró w n in y k u jaw sk iej (W łocław ek , K oneck, B rześć K u jaw sk i). Ilo ść i głębokość także wychodnia gipsów tego samego wieku, co i skały inowrocławskie.

') Solanka, napotkana w inowrocławskich gipsach, nad kłębem soli kamiennej, na nie­

znacznej jednak głębokości od powierzchni

(90 )»), zawierała tylko 4—5% soli kuchennej.

(7)

N r 15

W SZECHŚW IAT

231 o tw o ró w w sk u te k te g o zw iększono i o trzy ­

m ano do ty ch czas w re z u lta c ie cały szereg n iespodzianek g eo logicznych, k tó ry ch część m a b ez p o śred n ią styczność z kw e- s ty ą soln ą w północnej części K ró le stw a.

D o rz ęd u ty c h o sta tn ic h niesp o d zian ek n a le ż y za lic zy ć p rze de w szy stk iem w y n a ­ lezienie w obrębie zb a d an eg o tere n u ł a ­ w ic y g ip so w ej o znacznej, bo 80-m etro- w ej m iąższości. Ł a w ic a t a z o sta ła n a ­ p o tk a n a w d w u o tw o ra ch w iertniczy ch, z k tó ry c h je d e n p rz eciął ją , d ru g i do po d ło ża nie d o ta rł. Z e sw eg o ogóln ego sk ład u p e tro g ra fic z n e g o (g ip sy zb ite sz a ­ ra w e, g ip sy k ry sta lic z n e b ia łe i m a rg le

i

g ipsow e, m iejscam i zielonaw e) ła w ic a

j

o p isy w a n a p rz y p o m in a w ielce g ip sy ino-

j

w ro cław sk ie, k tó ry c h c h a ra k te ry sty c z n ą ! cechę stan o w i obecność i obfitość m ar- g li g ip so w y ch i w a rs tw g lin ia sty c h o za- | b a rw ie n iu zielonem . D okładniejsze po-

j

ró w n a n ie g eo lo g icz n e w ym ieniony ch ła- f w ic n a strę c z a zn aczn e tru d n o śc i z teg o p rz ew aż n ie w zg lęd u , że w ie k g eo lo g icz­

n y g ip só w in o w ro c ła w sk ich nie je s t w isto cie t a k ściśle w y św ietlo n y , ja k b y | się n a p ie rw sz y r z u t oka zdaw ało . J e ­ żeli od tw ie rd z e ń o g ó ln ik o w y ch przej- d ziem j' do ro z b io ru k ry ty c z n e g o sam y ch ! fa k tó w , p odan y ch , dość jed n a k ż e skąpo, w ró ż n y ch opisach, d otyczących złoża in o w ro c ła w sk ieg o , to p o w sta ją n a ty c h - | m ia st znaczn e w ą tp liw o ści, z k tó ry c h

j

w y b rn ą ć n iep o d o b n a i o k tó ry c h w y św ie ­ tle n ie tro szc zy ć się zb y tn io w danym ra z ie n iem a zasady, ja k to ju ż było n ad-

j

m ienione w u w a g a c h w §tępnych.

O prócz sw ej znacznej m iąższości, g ip sy

j

brzeziań sk ie p o sia d a ją jeszcze jed n ę b a r­

dzo p o w a ż n ą cechę, m ianow icie z a w ie ­ r a ją one cienkie w a rs tw y m arg lu , w y ra ź ­ nie zasolonego , a ta k ż e w a rste w k i a n ­ h y d ry tu o błęk itn em i białem z a b a rw ie ­ n iu >). D ane, o d k ry te w B rzeziu, sk ła d a ­ j ą zatem po ra z p ierw szy n iezap rzeczo n e dow ody, że w a ru n k i, zbliżone do ty ch ,

') Jest to dotychczas pierwszy niew ątpli­

wy przypadek znalezienia wymienionego mi­

nerału w kraju; o śladach anhydrytu w war­

stwach tryasowych, przeciętych otworem wiertniczym pod Tuczną Babą kolo Ząbko­

wic już u Puscha mamy wspomnienie.

w śród k tó ry c h tw o rz ą się zło ża soli k a ­ m iennej, is tn ia ły n ieg d y ś w p ew ny ch m iejscow ościach p ółnocnej części K ró le ­ stw a, i św iad czą jednocześnie, że p o szu k i­

w a n ia soli kam ienn ej w te j części k ra ju m ają w o g ó le ra c y ą b ytu, a n a w e t dość znaczne w id ok i o siąg n ięc ia pom yślnych re z u lta tó w przem y słow ych, jeże li p oszu ­ k iw a n ia ta k ie b ęd ą p ro w a d zo n e k o n se­

k w en tn ie.

D o p o szu k iw ań so lny ch w północnej I części K ró le stw a m am y te d y p rzed sobą i w obecnej ch w ili dw ie d ro g i. D la je d ­ nej z nich g w ia z d ą p rz ew o d n ią są dane, d o ty czące in o w ro c ła w sk ieg o zło ża soln e­

go, w o gólnie rozpow szech nio nem ich tłum aczen iu; d ru g a d ro g a m a za zad an ie śledzenie kro k za k ro kiem w y k ry te j w B rzeziu ła w ic y g ipsow ej. K tó ra z ty ch dw u d ró g je s t p ew n iejszą w sp raw ie d op ięcia o statec zn eg o celu poszukiw ań, orzec stan ow czo je s t jeszcze rzeczą tr u d ­ ną. W y p a d a je d n a k nadm ienić, że p ie rw ­ sza d ro g a z a w ie ra obecnie bard zo dużo n iew y jaśn io n y c h dok ład niej czynników . N ie m ów iąc ju ż o w zm ian k o w an y ch w y żej w ą tp liw o śc ia c h co do isto tn e g o w iek u in o w ro cław sk ieg o zło ża solnego, nie w iem y n a w e t d o tych czas, g dzie leżą p u n k ty , k w a lifik u jąc e się do w yk o n an ia w n ich w ierceń ro z strz y g a ją c y c h i ja k ą dla ty c h o sta tn ic h n ależy p rzew id y w ać głębokość; w iem y ty lk o , że w n iek tó ry ch m iejscow ościach szuk ać soli nie należy.

N a d ru g iej drodze sp o ty k am y n a to m ia st ty lk o jed n ę w ą tp liw o ść, m ianow icie z a ­ chodzi niepew ność, czy osad soli k am ien ­ nej, k tó ry tw o rz y ł się jednocześnie z w a rs te w k a m i a n h y d ry tu i m arg lu za­

solonego, z o sta ł n a ty c h m ia s t całko w icie w y łu g o w a n y , czy też częściow o o ca la ł i leży gdzieś w pobliżu w p o staci kłębu, lu b soczew ki solnej, i czy u d a się, wo­

bec n iep raw id ło w o ści do m niem an ego z ło ­ ża, w y szu k a ć je bez n adm iern ych w y s ił­

k ó w ekononom icznych. O gro m n y postęp,

ja k i w o sta tn ic h czasach zro b iła s z tu ­

k a w iertn icza, p o zw ala ży w ić nadzieję,

że tru d n o ści n a p o ty k a n e w d anym razie,

ja k zre sz tą i w in n y ch razach, k iedy

chodzi o w y n alezien ie złóż k o p aln ych

n iep ra w id ło w eg o k sz ta łtu , d ad zą się po-

(8)

232

W SZECHŚW IAT

ko n ać i że zło ża soli k am iennej, k tó ry c h obecność w północnej części k ra ju s ta je się te ra z w ielce p raw d o p o d o b n ą, b ęd ą nareszcie w y k ry te .

Aleksander Michalski.

Z IE L E Ń R O Ś L IN N A ,

J E J WŁASNOŚCI FIZYCZNE, ISTOTA CHEMICZNA I ZNACZENIE W PROCESIE PRZYSW AJANIA DWUTLENKU W ĘGLA

I SYNTEZY WĘGLOWODANÓW.

(Dokończenie).

Y.

W ósm ym l a t d z ie sią tk u u b ie g łe g o stu le c ia zjaw iło się p y ta n ie , w ja k im

j

stanie, w k ry stalicz n y m , j, czy te ż b e z p o ­ stacio w y m , z n a jd u je się c h lo ro fil (ta k | zw an o w te d y jeszc ze ty lk o d w a b a r w n i­

ki zielone) w chloroplaście.

P y ta n ie to sp o w o d o w a n e z o sta ło p rz ez

j

zjaw isko , że b a rw n ik zielo n y po w y p a ­ ro w a n iu sp iry tu su z pod szkiełka, po- 1 k ry w a ją c e g o p rzecięcie p rzez z ielo n ą tk a n k ę roślin n ą, w y k ry sta liz o w u je się ! w p ięk n y ch tró jk ą tn y c h lu b s z e ś c io k ą t­

ny ch k ry sz ta ła c h . K ry s z ta ły te nie r o z ­ p u szczające się w benzynie, lig ro in ie , w o g ó le w w ę g lo w o d o ra c h , ła tw o roz-

j

p u sz c z a ją się w sp iry tu sie , e te rz e i chlo-

j

roform ie. O prócz te g o św ia tło n ie d z ia ła

j

n a nie, k iedy chlorofil z w y k ły p o d j e ­ go w p ły w em zm ien ia się p rz y b ie ra ją c k o lo r b ru n a tn y . Z b a d a w sz y w s z y stk ie w łasn o śc i ty c h k ry sz ta łó w , t a k od m ien ­ ne od w łasn ości n o rm a ln y c h b a rw n ik ó w

j

zielonych, o d k ry w c a ich B o ro d in w y g ło - ; sił zdanie, że ciało to je s t p ro d u k te m sztucznym , ch em icznie zm ien io n y m ch lo ­ rofilem , tem bardziej, że ze zb a d a n y c h p rzez nieg o 776 ro ślin ty lk o 190 d a w a ło podob- ue k ry sz ta ły .

D o in n y ch w n io sk ó w w 10 l a t p o tem doszedł A. M onteverde. O p ie ra ją c się n a fakcie, że pod d z ia ła n ie m b en z y n y lu b lig ro in y i w o g ó le w ęg lo w o d o ró w , n a zielo n ą tk a n k ę ro ślin n ą, w y c ią g a m y ty lk o jed en b a rw n ik , k a ro ty n ę , zielo n e zaś z o sta ją w tk an ce , n ie ro z p u sz c z a ją c j

się w w ę g lo w o d o rach , i że ta k sam o z a ­ ch o w u ją się w z g lę d em ty c h cieczy k ry s z ­ ta ł y B o ro d in a, p ow y żej w y m ien io n y b a ­ dacz z a w y ro k o w a ł, że w ro ślin ie z n a jd u ­ je się w łaśn ie „ k ry s ta lic z n y “ ch lorofil

B orod in a, i że p rz y jm o w a n y d o tąd ja k o n orm aln y , „b ezp o stacio w y ", d a ją c y reak - cy ą K ra u sa , j e s t b arw n ik ie m sztucznym , p ro d u k tem re a k c y j chem icznych, zm ie­

n ia ją c y c h n a tu ra ln y ch lo ro fil „ k ry s ta ­ lic z n y " w „b e zp o stacio w y ". (N ależy z a u ­ w aży ć, że k ry s z ta ły B o ro d in a nie d a ją je j, lecz t. z w. re a k c y ą M acchiatiego , zu ­ p e łn ie o d w ro tn ą: u g ó ry —w lig ro in ie otrzy m u jem y ch ry zo fil i ch lo ro filin ę b, je d n e m słow em ciecz żó łtą, u dołu z a ś sp iry tu s z a b a rw ia się n a zielono, p ra w ­ do podobnie ch lo ro filin ą a). T a k i n ieo ­ cz ek iw an y w n io sek z a w ik ła ł sp raw ę, z a ­ ciem nił te n w id n o k rą g , k tó ry z d a w a ł się co k olw iek ro zjaśn iać; n ic d ziw nego, że p rz y ję to go chłodno, s ta ra ją c się ro z w i­

k łać t ę k w e sty ą . I d o p ięto celu; z d a ­ nie M on teverd ego ok azało się m ylnem , g dy ż dow ied zion o ra z n azaw sze, że ch lo ­ ro fil k ry sta lic z n y , zg o d n ie z B orodinem , j e s t p ro d u k tem sztucznym , że re a k c y a K ra u s a je s t w ła sn o śc ią k aż d eg o n o rm a l­

n eg o sp iry tu so w e g o w y c ią g u chlorofilu, ja k re a k c y a M a c c h ia tie g o — w y c ią g ó w chem icznie zm ienionych; jed n o cześn ie w y ­ jaśn io n o w ja k i sposób ch lo ro g lo b in ą w ią ­ że się z ch lo ro p la sty n ą g ą b c z a ste g o c ia ­ ła ch lo ro p lastu .

Z aw d zięcz am y to w y łą c z n ie T sv etto - w i. P rz e d e w sz y stk ie m s ta r a ł się on o trz y ­ m ać ch lo ro g lo b in ę zw ykłą, w y żej o p isa ­ n ą m etod ą, za c h o w u ją c zw y k łe o stro ż­

ności, z ty c h sam y ch roślin, k tó ry c h u ż y ­ w a ł w sw oich d o św iad czen iach M onte- vei'de, a w ięc R o sa, S am bucus, S orbus, T ilia i t. d., i z n ią p rz e ra b ia ł re a k c y ą K ra u sa ; ok azało się, że w szy stk ie w y ­ c ią g i d a w a ły j ą zu p ełn ie no rm aln ie, re ­ a k c y a zaś M a c c h ia tie g o n a s tę p o w a ła ty lk o w ted y , k ied y podczas o trz y m y w a ­ n ia ch ło ro g lo b in y nie b y ły za ch o w a n e w sz y stk ie ostrożności, zab ezp ieczające b a rw n ik od d z ia ła n ia ro z m a ity c h p obocz­

n y c h ciał, m o g ący c h zm ieniać go ch e­

m icznie. W y ja śn iło się p rzy tem , że re ­

a k c y a K ra u s a w o g ó le ła tw o zm ien ia się

(9)

N r 15

W SZECHŚW IAT

233 w re a k c y ą M acch iatieg o pod w pływ em

w ielu czynników , np. dość ro z ta rtą w m oździerzu zielo n ą tk a n k ę p rzed u ż y ­ ciem zm oczyć cho ciażb y słabym (40%) spirytusem lu b p o d d ać etery zacy i, t. j.

w p ły w o w i p a ry eteru .

W szy stk o to ra zem w z ię te p rz e k o n y ­ w a, że re a k c y a M ac ch iatieg o je s t w ła ­ snością chem icznie zm ienionego „ ch lo ro ­ filu a tem sam em , że w ro ślin ie n iem a

„chlorofilu k ry s ta lic z n e g o “ M onteverde- go. M ożna tem u w ierzy ć tem b ardziej, że nie by ło zdarzen ia, ab y z ja k ie jk o l­

w iek ro ślin y p rzez użycie m eto d y ro z ­ p u szczan ia c z ąstk o w eg o otrzy m an o in n y w yciąg, niż d a ją c y re a k c y ą K ra u sa.

T a k te ż T s v e tt o b alił i d ru g ą podporę te o ry i M onteverdego; d ow iódł on, że po­

dobne za ch o w a n ie się zielonych] b a r w ­ ników tk a n e k i k ry sz ta łó w B o rodina w zględem w ę g lo w o d o ró w jest n a s tę p ­ stw em zup ełn ie różny ch przyczyn.

K ie d y bow iem d la „chlorofilu k ry s ta ­ liczn eg o “ n iero z p u szcz an ie się w w ę g lo ­ w o d o ra ch j e s t s ta łą w ła sn o śc ią chem icz­

ną, zjaw isk o n ie e k s tra h o w a n ia b a rw n i­

k ó w zielo n y ch z tk a n e k przez benzynę, lig ro in ę i in n e podobne zw ią zk i m a za prz y czy n ę stosu n ek , ja k i zach o d zi m ię ­ dzy chloi^oglobiną a ciałkiem ch lo ro p la­

stu. A m ian o w icie ch lo ro g lo b in a w iąże się z c h lo ro p la sty n ą ciałk a siłam i mole- k ularnem i, t. zw . adso rpcyjnem i, k tó ry c h nie m o g ą p rz ezw y c ięży ć w ę g lo w o d o ry (p rzez w y cięż ają one ty lk o siły w iążące karo ty n ę), a k tó re sp iry tu s n iw eczy z ł a t ­ w ością, d la te g o te ż ch lo ro g lo b in a n a ­ ty c h m ia s t p rz ech o d z i do ro z tw o ru w r a ­ zie u ży c ia ch o c ia żb y bardzo słab eg o s p i­

ry tu su . M niem anie to p o tw ie rd z a n a s tę ­ p u ją c y sze reg fak tó w :

1) chlo ro g lo b in a, o trz y m a n a z w y c ią g u sp iry tu so w e g o po w y p a ro w a n iu s p iry tu ­ su, ła tw o ro z p u szcz a się w benzynie i w o g ó le w w ę g low odorach;

2) benzyna, n a la n a n a zielo n ą tkan k ę, w y c ią g a ty lk o k a ro ty n ę i b a rw i się n ią n a żó łto , z a dod aniem zaś chociażby słab eg o s p iry tu su i w bard zo m ałej ilo ­ ści o d b iera od tk a n k i i re s z tę b a rw n i­

k ó w z h y p o ch lo ry n ą , przyczem b a rw i się n a zielono;

3) św ieże liście, r o z ta rte z bardzo m a ­ łą ilo ścią bardzo słab eg o sp iry tu su , o d ­ d a ją lig ro in ie ca łą chloroglobinę;

4) lig ro in a w y c ią g a zieleń w zu p e łn o ­ ści z liści zm oczonych p rzed tem 40°/o-ym sp iry tu sem i w ysu szon ych w 45°.

N a jd o b itn iej je d n a k słuszność zd an ia T s v e tta co do sto su n k u m iędzy chloro- g lo b in ą a ciałkiem ch lo ro p la stu w y k a z u ­ je n a stę p u ją c e d ośw iadczenie.

P rz y g o to w u je się zielo n y ro z tw ó r lig ro i- n o w y ch lo ro g lo b in y (z dodaniem o cz y w i­

ście sp iry tu su ) i n a le w a się g o do ko lb ki w ilości 10—20 cm3; w ko lb ce z n a jd u je się ju ż p a rę k aw ałecz k ó w b ib u ły szw edz­

kiej. T a k n a p e łn io n ą ko lb kę łączy m y z asp ira to re m i p o zw alam y cieczy (lig ro i­

nie) u lo tn ić się zupełnie, ch lo ro g lo b in a p rz y te m w siąk n ie w bibułę. O trzym am y w te n sposób tk a n k ę sztu czn ą, o d p o w ia­

d a ją c ą w zu pełn ości ch lo ro p la sto w i k o ­ m órki żyw ej: b a rw n ik będzie w niej z a ­ trz y m y w a ł się w łaśn ie w s k u te k adsorp- cyi; id en ty cz n ie też zach o w u je się ona w zg lęd em w ę g lo w o d o ró w i sp iry tu su . L ig ro in a i b en z y n a sam e e k s tra h u ją ty l ­ ko k aro ty n ę , za dodaniem zaś do n ich krop li sp iry tu su i re sz ta b arw n ik ó w z h y ­ p o ch lo ry n ą p rzecho dzi do ro ztw o ru .

M niem anie w ięc je s t u m o ty w o w an e m ocno i dobitnie; je d n o ty lk o n ie z o s ta ­ ło w yjaśnion e, d laczego k a ro ty n a w iąże się słabiej niż re sz ta części sk ład o w y c h chloro g lo b in y ,— m oże n a tu ra w ęg lo w o d o ­ ro w a te g o c ia ła m a ja k i w p ły w n a to ? P y ta n ie do ro z strzy g n ięcia .

V I.

T a k ie oto w y n ik i d ały n am b a d a n ia p ro w ad zo n e m eto d ą sto p n io w eg o w y ­ d ziela n ia części sk ład o w y c h ch lo ro g lo b i­

ny. I aczk olw iek w iele, b ardzo w iele z o stało jeszcze do w y jaśn ien ia , m am y ju ż g łó w n e p u n k ty w y ty cz n e drogi, po k tó rej m ożem y iść z c a łą pew nością.

C ięższą je s t d ro g a inna, a po k tó re j

obecnie ty lu bad aczó w k ro c z y —m eto da

a n a liz y chem icznej ch lorofilu (G autier,

H o p p e - Seyler, M archlew ski, S chunck,

N e n c k i. . . ) .

(10)

M etoda ta , ta k g d ziein d ziej w y tw o rn a , w danym p rz y p a d k u je s t jeszc ze m ało udoskonalona, m ało ro z w in ię ta , a b y m ódz b ad ać ta k d e lik a tn e ciało ja k zieleń ro ­ ślin n a. O o trz y m a n iu za je j p o m o cą b arw n ik ó w n o rm aln y c h zup ełn ie m o w y być n ie m oże,— od czy n n ik i p rzez n ią u ży w a n e d z ia ła ją z b y t silnie i d a ją nam o s ta te c z n ie chem icznie odm ienne ciała, pochodne chlo ro filu w d alszym lu b b liż ­ szym stopniu, co się n a w e t czasam i nie d aje ta k ła tw o określić. S łu szn ie też m etodę, o k tó re j obecnie m ów ię, n a z w a ć m ożn a m eto d ą „ b a d a n ia ch lo ro filu p rzez je g o pochodne".

Sam o przez się ro zu m ie się, że w n io ­ s k i z b a d a ń t ą d ro g ą czy n io n y c h b io lo g m usi p rzy jm o w ać ostrożnie, z pew nem i zastrzeżeniam i, n ie o d rz u c a ją c ic h je d ­ n a k i nie o b n iżają c ich w a rto ś c i, g d y ż otrzy m an o tu bard zo ciek a w e fa k ty , w y ­ ja ś n ia ją c e p o n iek ąd is to tę ch e m ic zn ą zie­

len i roślin nej.

P o c h o d n e chlo ro filu o k a z a ły się b ard zo p odobnem i do p o ch o d n y c h h em o g lo b in y i o statec zn ie i je d n e i d ru g ie d a ły nam je d n o ciało, h em o p y rro l (p raw d o p o d o b n ie m e ty lo p ro p y lo p y rro l lu b izo b u ty lo p y rro l).

M ożna p rzypu szczać, źe w e w z o rze ch lo ­ ro filu zn a jd u je się ją d ro p y rro lo w e, ja k to ju ż p ra w ie n a p e w n o d o w ied zio n o dla h em oglobiny.

P rz y jrz y jm y się bliżej sze reg o w i fa k ­ tó w z n ie w a la ją c y c h n a s do ta k ie g o w niosku.

J u ż w r. 1879— 1881 A rm a n d G a u tie r i H opp e-S ey ler zap o m o cą k w a só w o trz y ­ m ali z „c h lo ro filu 11 z ie lo n o -b ru n a tn e c ia ­ ło, chlorofilanem zw an e, o w z o rze em pi­

ry czn y m C 1GH 12N 20 3, podobne do b ilir u ­ b in y (C,GH lgN 20 4) c ia ła z n a jd u ją c e g o się w żółci, a b ęd ą ceg o w b ard zo b lisk im zw ią zk u z b a rw n ik ie m k rw i— h e m o g lo b i­

ną. I ch lo ro fila n i b iliru b in a ro z p u s z ­ c z a ją się w eterze, chlorofo rm ie, b e n z y ­ nie, d w u siarczk u w ę g la , z z a sa d a m i tw o ­ rz ą sole i łą c z ą się z w od orem in s ta tu nascendi.

T o po d o b ień stw o d a w a ło ju ż do m y ­ ślen ia co do p o k re w ie ń stw a , aczk o lw iek b ard zo d alek ie g o , „c h lo ro filu " z h em o ­ g lo b in ą.

F a k t te n jeszc ze b ard ziej rz u c ił się w oczy, kied y w r. 1896 L. M arch lew sk i i E . S ch u n ck o p isali cz erw o n ą p o ch o d n ą ch lo ro filu —filo p o rfiry n ę, o trz y m a n ą przez n ic h p rzez d z ia ła n ie a lk a lij z filo cy a n i- n y lu b filo ta o n in y , p ro d u k tó w p rz em ian y chlo ro filu p od w p ły w e m k w a só w i w y ­ sokiej te m p e ra tu ry . S k ład filo p o rfiry n y o d p o w iad a ł w z o ro w i C)0H18N 2O; a z n a ­ no ju ż w te d y in n e c ia ło —h em ato p o rfiry - nę, o trz y m a n ą z h em o g lo b in y przez N e n ­ ck ieg o i S ieb ero w ą. S k ład h em ato p o rfi- r y n y w y ra ż a się w zorem C1GH 18N 20 3 , j b ard zo bliskim z fo rm u łą filop o rfiry n y .

P o d o b ie ń stw o to n ie zn a czy ło b y nic, g d y ż I w chem ii o rg a n ic zn ej zn a m y zw ią zk i

j

o je d n a k o w y c h w zorach, lecz o różnych,

! często bard zo odm iennych, w łasn o ściach , t. zw . z w ią z k i izom eryczne, ale w d a ­ ny m p rz y p a d k u i w łasn o ści obu c ia ł b y ­ ły p ra w ie id en ty czn e. K ie d y zaś M ar­

ch lew sk i (1900) zb a d a ł oba te ciała sp e k tra ln ie i ok azało się, że w id m a ich s ą p ra w ie id en ty cz n e (sm ugi w id m a he- : m a to p o rfiry n y są p rz esu n ięte nieco w k ie ­

ru n k u czerw onej części w idm a), nie było ju ż żad n y ch w ą tp liw o ś c i co do b lisk ieg o p o k re w ie ń stw a ich m iędzy sobą. Je d n o - I cześnie K iis te r w y k ry ł, że h em ato p o rfi-

| ry n a je s t p o ch o d n ą p y rro lu , co chem ią ty c h b arw n ik ó w o d razu p o sta w iło na

j

p e w n y ch p o d staw ach .

Z ach ęcen i te m N en ck i i Z alesk i (1901) p rz ed sięw z ię li b ad an ia, ab y z hem ato - p o rfiry n y , re d u k u ją c ją , o trzy m a ć filo ­ p o rfiry n ę. N ie d o p ięto je d n a k celu: naj-

! p ie rw o trzy m a n o ciało C)6H ,8N 20 2, m e- zo pro firy n ę, p rz y p o m in a ją ce w łasno ściam i

j

sw em i i h e m a to p o rfiry n ę i filo po rfiryn ę.

i

R e d u k u ją c en erg iczn iej m ezop orfiryuę o trzy m a n o ciało sk ład u CSH I3N, w olne

| od tlen u , tw o rz ące z chlorkiem rtę c io ­ w y m połączen ie sk ład u

(C8H „N 2) . Hg . (HgCL,)4

i u le g a ją c e p od w p ły w em tlen u p o w ie ­ tr z a p rzem ian ie n a zw iązek, id en ty cz n y z u rob iliną, o trz y m a n ą z biliru b in y . C iało ow e n az w a n o h em o py rrolem i o k re­

ślono p rzy p u szczaln ie, ja k o m e ty lo p ro p y ­

lo p y rro l lub izo b u ty lo p y rro l. M niem ane

je d n a k to niepo w o dzen ie przy czy n iło się

(11)

N r 15

W SZECHŚW IAT

235 w ie lc e do w y ja śn ie n ia p y ta n ia , gdyż

w ty m sam ym ro k u N encki z M arch lew ­ sk im z filo cy a n in y , o d tlen iając ją , o trz y ­ m ali to sam o ciało.

B ezw aru n k o w o w ięc pochodne „ch lo ­ ro filu “ są b lizk o p okrew ne produktom przem ian chem icznych hem oglobiny, trze- bab y je d n a k o k reślić w ja k im sto sunku do ch lo ro filu zn a jd u je się filo p o rfiry n a i in n e pochodne. D opiero w ten czas b ę ­ d ziem y m o g li coś stan o w c zeg o w y w n io ­ sk o w a ć co do b u d o w y chem icznej ziele­

n i i je j p o k re w ie ń stw z b arw n ikiem krw i.

T ym czasem zaś w n io sk i te m ożem y p rz y j­

m o w ać z w ielkiem zastrzeżeniem , życząc, a b y ja k n a jp rę d z e j dla do b ra n a u k i k to ­ k o lw ie k p rz ed sięw z ią ł b a d a n ia w tym k ieru n k u . C zekajm y w ięc. N a u k a idzie pow oli, ale zaw sze naprzód, zaw sze co­

r a z d o k ład n iej w y ja śn ia ją c zjaw iska.

V II.

O tó ż d o b ieg am y do końca: p o znaliśm y p rz y n a jm n ie j w o gólnych zarysach z ie ­ leń ro ślin n ą, je j części skład ow e oraz w łasn o śc i chem iczne i fizyczne.

W iadom ości te, ja k k o lw ie k w w ielu p u n k ta c h n ie są jeszcze zup ełnie d o k ład ­ ne, d a ją w szakże m ożność w y jaśn ić so­

b ie do p ew n eg o sto p n ia znaczenie ziele­

n i roślinnej w procesie asym ilacyi d w u ­ tle n k u w ęgla; a to d lateg o , że zn aczenie to je s t w ła śn ie ściśle zw ią zan e z is to tą z ie le n i i je j w łasnościam i.

R o z p a trz m y to bliżej i szczegółow iej.

Z ieleń ro ślin n a m usi m ieć ta k ie w ażne zn a cze n ie w procesie asym ilacyi z trze ch p rzyczyn:

1) w sk ła d je j w chodzi hypochloryna,

« ia ło lecy ty n o w e , a c iała teg o rodzaju, ja k d o w ió d ł F rćm y , m a ją w łasn o ść kon- d en so w a n ia w ielk iej ilości C 0 2 — 1 g le c y ty n y p o ch łan ia do 30 cm 3 b ezw odni­

k a w ęglow ego;

2) ch lo ro fil zg ro m a d za w iele en e rg ii słonecznej, ja k to w sk az u je w idm o ab ­ s o rp c y jn e ży w y c h liści i w y c ią g u sp iry ­ tu so w e g o te g o barw n ik a; a obecność tej e n e rg ii w ta k w ielkiej ilości ko n ieczn ą j e s t w procesie, gdzie trz e b a zm ieniać

chem icznie ta k trw a łe zw iązk i, j a k C 0 2 i H 20;

3) chlorofil n a g ro m a d z a ją c en e rg ią sło-

| n ec zn ą oddaje ją w odzie i b ez w o d n ik o ­ w i w ęg low em u, przyczem zw ią zk i te ro z k ła d a ją się n a CO,H2 i 0 2 czyli c h lo ­ ro fil je s t sen sib ilizatorem ‘).

O s ta tn ia w łasn o ść do w ied zio na zo sta ła przez H. B ecą u ere la . R z u c a ł on n a p ły t­

kę fo to g ra fic z n ą w idm o p ro m ien ia sło ­ n ecznego,— czerw o n a część je g o nie od­

d z ia ły w a ła n a jo d e k sreb ra, k tó ry n a to ­ m ia st za raz ro z k ła d a ł się, jeże li przed

j

działan iem prom ien i p ły tk a zm oczona

| z o sta ła w y ciąg iem sp iry tu so w y m ch lo ro ­ filu. A n alo g iczn ie d ziała zieleń liści ż y ­ w y ch na d w u tle n e k w ę g la i w odę, od­

d ając im n ag ro m a d zo n ą przez siebie en er-

j

g ią słoneczną.

T rz y te dow od y w y s ta rc z a ją zupełnie, ab y zrozum ieć k onieczność u d z ia łu c h lo ­ ro filu w procesie asym ilacyi; w y s ta rc z a ją i one też, ab y ró w n a n ie B a e y e ra :

CO, - f H jO

pod działaniem en e rg ii słonecznej w obecności ch lo ro filu

= CO + H 2 + Oa = COH2 + 0 2 ,

j

u w a ż a ć tem b ard ziej za p ra w d o p o d o b n e, ja k k o lw ie k d alek o jeszc ze do teg o, j aby śm y je m o g li u w a żać z a zup ełn ie d o ­

w iedzione. A dam Czarłkowslci.

Ź r ó d ł a .

j

CoDstantin J. Les vegetaux et les milieux cosmiąues. Paryż, Alcan 1898. W iadomo­

ści fizyologiczne i morfologiczne

Kerner y. Merilaun A. Pflanzenleben. tom I Lipsk i Wiedeń. Wiadomości morfologiczne.

Marchlewski L. Chlorophyll (artykuł w to ­ mie 8-ym „Lehrbuch des organischen Che­

mie", Roscoe-Schorlemmera. 1891. Str. 887).

Chemia chlorofilu.

Tsvett M. Recherches sur la constitution physico-chimiąue du grain de chlorophylle.

Kazań, 1901. (Travaux d. 1. soc. des natu- ralistes k l’univ. de Kazan). Rzecz wiel­

kiej wagi i pierwszorzędnego znaczenia.

Krytyka i zestawienie całej literatury przed­

miotu do 1900 r., samodzielne, nadzwyczaj ważne i pouczające badania.

') Ciałem, mającem własność oddawania

energii pochłoniętej innemu związkowi, k tó ­

ry rozkłada się przytem.

(12)

A K A D EM IA U M IE JĘ T N O Ś C I W K R A K O W IE .

W Y D Z IA Ł M A TEM ATYC ZN O - PR ZY R O D N IC Z Y .

Posiedzenie, z d. 9 marca 1903 r.

Przewodniczący dyrektor Godlewski.

1. Czł. Janczewski referuje o pracy p. J.

Brzezińskiego p. t.: „Rak drzew, jego przy­

czyny i przejawy11.

Autor odrzuca przyjęte dotąd mniemanie, że przyczyną bezpośrednią choroby raka mo­

że być mróz lub działanie grzyba zwanego Nectria ditissima, i że rak jest chorobą po­

wierzchowną, dotykającą głównie kory, po- czem dopiero idzie niszczenie drewna. U w a­

ża przeciwnie, źe jest to choroba drewna, po­

wodująca w niem zmianę barwy z naturalnej na żółtą i brunatną, a otw arte rany i narośle są tylko zewnętrznym przejawem tej choroby.

Zmiany chorobowe w drewnie jabłoni powo­

duje bakterya, nazwana przez autora Bacte- rium Mali, łatwo dająca się otrzymywać w stanie czystym i hodować w czystych po­

żywkach. Zakażenie tą bakteryą zdrowych drzew jabłoni wydaje w rezultacie zmianę barwy drewna, towarzyszącą zawsze chorobie raka, a spowodowaną przez rozwój bakteryi w tkankach oraz ich niszczenie. Bakterye przechodzą z komórki do komórki przez przebijanie ścianek, niszczą zawartość kom ór­

kową, a ostatecznie powodują brunatnienie i rozpuszczanie się ścianek. W naturze roz- nosicielami bakteryj są prawdopodobnie owa­

dy nakłówające drzewa i rozmaite mszyce.

Do szerzenia choroby przyczynia się też szczepienie drzew, a to w skutek używania zakażonych zrazów do szczepienia. Bakterye raka wywołują u drzew dotkniętych rozmaite formy choroby, a mianowicie: guzy rakowe, rany rakowe zwykłe (rak powolny), narośle rakowe, zgorzeliny (rak ostry), bakteryozę ogólną drewna, bakteryozę pędów i wreszcie narośle na korzeniach.

Przejawy te, powstając na tle tej samej przyczyny, jaką jest opanowanie drewna przez bakterye, mogą spotykać się na tym samym osobniku i przechodzić jedne w dru­

gie. Istnieją też między niemi liczne formy przejściowe. Przyczyną pojawiania się tej lub innej formy choroby na danem drzewie jest względna oporność tego drzewa, w związ­

ku z siłą występowania bakteryozy.

U gruszy, objawy choroby raka wywołuje Bacterium Pyri, gatunek zbliżony do Bacte- rium Mali i przez mikroskop odróżnić się nie dający, ale różniący się barwą kultur. B acte­

rium Pyri zachowuje się tak samo w drew ­ nie gruszy, jak Bacterium Mali w drewnie jabłoni, powodując ukazywanie się ran rako­

wych, zgorzelin i bakteryozy ogólnej drewna.

Bakteryoza ogólna drewna wywołuje tu ob­

jawy choroby, zwanej błędnicą (Clilorosis).

Stare egzemplarze leszczyny (Coryllus avella-

na i C. Colurna) podlegają rakowi, wywoły­

wanemu pizez bakterye bardzo podobne do Bacterium Mali.

Ponieważ, wedle badań autora, gumoza drzew owocowych pestkowych powodowana jest przez bakterye, które tworzą gumę, i wówczas nawet, gdy hodowane są na po­

żywkach, powstaje więc nowa grupa bakteryj chorobotwórczych roślinnych, obejmująca bak­

terye powodujące raka i powodujące gumę, bardzo do siebie zbliżonych, ale jednak da­

jących się podzielić na dwa działy według tego, czy wytwarzają gumę czy też nie.

2. Czł. Wł. Natanson przedstawia pracę prof. Maryana Smoluchowskiego p. t. Przyczy­

nek do teoryi endosmozy elektrycznej i kil­

ku pokrewnych zjawisk.

Endosmoza elektryczna polega na wytwo­

rzeniu prądu cieczy wskutek prądu elektrycz­

nego, przepływającego w tym samym (lub przeciwnym) kierunku przez diafragmę, wą­

ską rurkę lub wogóle przewód zwężony. Je­

żeli naczynie je st zamknięte, powstaje za­

miast tego t. zw. ciśnienie elektro-osmotycz- ne. Z drugiej strony, prąd cieczy, wytwo­

rzony w tych samych warunkach przez ci­

śnienie zewnętrzne, powoduje prąd elektrycz­

ny „diafragmowy “.

Zjawiska te jakościowe wytłumaczone zo­

stały przez Quinckego na podstawie oddzia­

ływania ruchu cieczy i podwójnych warstw elektrycznych, pokrywających ściany naczy­

nia; a Helmholtz podał ilościowe obliczenie ich w najprostszym przypadku, t. j. co doty­

czę przypływu przez rurkę włoskowatą.

A utor rozwija teoryą w przypadku ogól­

nym ruchu powolnego z naczynia jakiego- bądź kształtu, co dlatego jest ważne, że w doświadczeniach nad rurkam i włoskowate- mi nie można użyć innych substancyj stałych aniżeli szkło, a teoryi Helmholtza w innych razach nie można zastosować. Wyniki jed­

nak są zupełnie analogiczne ze wzorami otrzymanemi przez Helmholtza, a także z re­

zultatam i wymienionemi przez Lamba na podstawie odmiennej, trochę uproszczonej, teoryi.

W dalszym ciągu autor stosuje tę teoryę do t. zw. transportu elektrycznego drobnych ciałek w cieczy pod wpływem prądu elek­

trycznego i do hypotezy usiłującej wytłuma­

czyć stałość t. zw. roztworów mętnych i ko­

loidalnych temi samemi siłami elektrycznemi, i wykazuje, ze hypoteza ta jest nie w ystar­

czająca.

Wreszcie wnioskuje z tej samej teoryi, źe w złych przewodnikach musi się okazywać w pewnych warunkach pewne przewodnictwo powierzchowne, dotąd bliżej nie zbadane, i zwraca uwagę na różne inne zjawiska b ę­

dące w związku z powyższemi.

3. Czł. W. Natanson przedstawia rozpra­

wę prof. Maryana Smoluchowskiego p. t.:

„O zjawiskach aerodynamicznych i połączo­

nych z niemi objawach44.

Dotychczasowe badania ruchu gazów były

oparte na równaniach hydrodynamicznych

w połączeniu z dowolnem przyjęciem, albo

(13)

N r 15 W SZECHŚW IAT 2 3 7

adiabatycznego rozkładu temperatury, albo

też izotermizmu zjawiska, podczas gdy w rze­

czywistości rozkład tem peratury leżeć musi między temi ostatecznościami. Stąd pocho­

dząca nieścisłość może być ominięta tylko przez równoczesne uwzględnienie zjawisk cieplnych, połączonych z ruchem gazów, do czego autor używa równania wyprowadzone­

go w r. 1894 równocześnie przez Kirchhoffa, Natansona i Neumanna.

Zastosowania tych równań odnoszą się:

a) do zasady „podobieństwa dynamicznego11, zapomocą której można dojść do różnych re ­ zultatów w szczególnych przypadkach, bez szczegółowego rozwiązania problematu, jak to autor wykazuje na licznych przykładach, zwłaszcza zaś na badaniach Kohlrauscha (co do tonów powstających podczas wypływu gazu przez niskie szpary), Emdena (co do prążków w promieniu gazu wypływającego) i Kelyina (co do ogrzania ciała szybko się poruszającego w powietrzu);

b) do zjawisk cieplnych podczas wypływu gazów, obserwowanych zwłaszcza przez Jou- lea i Kelvina, względem których autor do­

chodzi częściowo do wyników nieco odmien­

nych od zwykłej teoryi, mianowicie co do niezmienności tem peratury gazu przepływa­

jącego słabym prądem przez zaporę, która może się stosować do przeciętnej temperatu­

ry przepływającego gazu, ale nie do poje- dyńczych jego części;

c) do szczegółowego rozwiązania różnych zagadnień, zwłaszcza przepływu gazu przez rurki włoskowate i ruchu kuli w gazie.

Na posiedzeniu ściślejszem prace te przy­

ję to do publikacyi. Podziękowano czł. Kul­

czyńskiemu za jego drukowaną pracę o Ara- neach Szpicbergu, którą złożył w darze W y­

działowi. Sekretarz zawiadomił Wydział, że deficyt Wydziału w dniu 31 grudnia r. z.

wynosił 16 140 koron i 51 h.

Józef Rostafiński,

S ek retarz W ydziału.

K R O N IK A N A U K O W A .

— Prędkości gwiazd w promieniu widzenia.

W ciągu drugiej połowy r. 1902 wielka po­

dwójna luneta obserwatoryum astrofizyczne-

f o w Meudon pod Paryżem służyła wyłącznie o badań nad prędkościami radyalnemi gwiazd.

Oto główne i ciekawsze wyniki prac według sprawozdania, przedstawionego paryskiej Aka­

demii Umiejętności 26 stycznia r. b. przez H. Deslandresa.

Gwiazda 0 Orła, uważana dotychczas za prostą i niezmienną, okazała się przynajmniej podwójną. Stwierdzono bowiem z zupełną pewnością znaczne zmiany prędkości, odtwa­

rzające się peryodycznie, peryod wynosi 17 dni; nadto przypuszczać można istnienie

jeszcze jednego peryodu, wynoszącego 3 dni, ale dokładne ustanowienie tego wymaga jeszcze nowych badań. O Orła jest pierwszą gwiazdą białą typu VII, przedstawiającą zmia­

ny prędkości i uznaną za podwójną spektro- skopowo; coprawda obserwatorowie badali do­

tychczas głównie gwiazdy żółte, nadające się do dokładniejszych pomiarów.

Obserwacye białej gwiazdy <p Perseusza potwierdziły podaną niedawno w jednym z okólników Campbella wiadomość, że posia­

da ona prędkości zmienne. Z badań nad nią wynika również, że otoczona ona jest atmo­

sferą bez porównania gorętszą niż atmosfera naszego słońca. Gwiazda 'f Perseusza wyka­

zała wybitne analogie z gwiazdami czasowe- mi, specyalnie z gwiazdą czasową, która zja­

wiła się w r. 1900 w tej samej konstelacyi.

W związku z temi badaniami i na podsta­

wie zdobytego przy nich doświadczenia, Des- łandres próbuje sformułować przyczyny spe­

cjalnych błędów, badania takie cechujących.

Kwestya ta zaprząta teraz bardzo astrono­

mów, których uderzyła rozbieżność wyników różnych obserwatorów, badających jednę i tę sarnę gwiazdę. W roku zeszłym prof. Forst

j

z obserwatoryum Yerkesa zaproponował, by ' sześć lub siedem obserwatoryów, prowadzą­

cych te prace polączonemi siłami, postarały się znaleźć przyczyny błędów, właściwych tym nowym obserwacyom. Proponuje on, by kilka zgóry wskazanych gwiazd sfotografo­

wano wszędzie w jednej i tej samej mniej więcej chwili, poczem porówna się ich po­

miary oraz sposoby przeprowadzenia tych pomiarów. Obserwatoryum w Meudon przy­

łączyło się do tego programu. Deslandres grupuje rozmaite przyczyny błędów, które należy poddać skrupulatnemu i ścisłemu ba­

daniu w następujący sposób: 1) Optyczne i mechaniczne wady lunety i spektrografu, których zły wpływ trw a stale. Usunięcie tych wad rozbija się niekiedy o wielkie koszty, jakichby wymagało. 2) Źle położenie względ­

ne objektywu, ziemskich źródeł światła i spek­

trografu. Uprzednie uregulowanie i dokład­

ne oznaczenie odległości ogniskowych w funk- cyi tem peratury pozwalają zawsze usunąć tę przyczynę błędów. 3) Zmiany w spektrogra­

fie podczas pracy. Usunąć je można częścią przez dość znaczny nakład pieniężny, częścią skorygować zapomocą ziemskich widm t. zw.

! „widm-świadków14. 4) Zle naprowadzenie

! gwiazdy na szczelinę i zły stan atmosfery, i Pierwszą przyczynę trudno jest skontrolo­

wać, druga je3t zupełnie nieunikniona. Obie- dwie te przyczyny, osobliwie druga, mogą zawsze dawać odchylenia w pomiarach tej samej gwiazdy, przeprowadzonych w jednej stacyi lub w stacyach różnych.

(Compt. Rend.). m. h. h.

— Sztuczna elektryzacya kuli ziem skiej.

W Phy- sikalische Zeitschrift z d. 1 marca znajdu­

jemy artykuł E. Lechera pod powyższym tytułem, będący poważną próbą teoryi tele­

grafii bez drutu. Autor przypomina, że już

przed rokiem podał szkic swojej teoryi; ale

Cytaty

Powiązane dokumenty

rzeniami elektrycznemi atmosfery i zakończył się w dniu 20 i 21 silnemi ulewami, które spadły wówczas na ogromnej większości stacyj, a zwłaszcza w pasie

B., gdyż je s t to przestarzały sposób przedstaw iania wielkości zaćmień, lecz podaję sposób, przyjęty obecnie przez w szystkich astronom ów.. Na inne zarzuty

otrzymywał ustrój dwugłowy, nie posiadający ani części środkowej ciała, ani ogona; re g e ­ nerow ały się natom iast dwa pnie nerw ow e, stykające się z

nych pepsyn wykazują jednakową lepkość zawsze wtedy, kiedy zawierają jednakowy procent ścinającego się

W rozdziale pierwszym autor wymienia poglądy rozmaite autorów różnych, że żydzi przedstawiają rasę czystą, że się dzielą na dwie grupy, a mianowicie, na

m at dziedziczności braków fizyologicz- nych ustroju przekształca się przeto sam przez się naturalną drogą w problemat dziedziczności je g o w ad

rządy czasowe tylko, które zwierzę wytwarza wtedy, kiedy się porusza, wpływają one także bardzo znacznie na kształt samej komórki.. Noszą one nazwę nibynóżek

syłane przez ciało ogrzane, otrzymujemy widmo, w którem promienie szeregują się w miarę długości swych fal. Część środkową tego widma tworzą promienie