N!> 5 ( 1 0 3 6 ) . W a rsz a w a, dnia 2 lu te g o 1902 r. T o m X X I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM .
P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W I A T A " . W W a r s z a w ie : roczn ie rub. 8 , kw artaln ie rub. 2 . Z p r z e s y łk ą p o c z to w ą : rocznie rub. 1 0 , półrocznie rub. 5 .
P ren um erow ać m ożna w R ed a kcyi W szech św iata i w e w szy stk ic h księgarniach w kraju i zagranicy.
R ed a k to r W sze ch św ia ta przyjm uje ze spraw am i redakcyjnem i codziennie od godz. 6 do 8 w ie cz. w lokalu redakcyi.
A d re s R e d a k c y i: MARSZAŁKOW SKA N r. 118.
BIOLOGIA
PY ŁK U KWIATOWEGO.
Z ap ło d n ierie u roślin kw iatow ych od
byw a się, ja k pow szechnie wiadomo, przy pom ocy pyłku, k tó ry w ia tr lub zw ierzęta (najczęściej owady) przenoszą na znam ię słupka. J e s tto ta k zw an y proces zapy
lania. D ostaw szy się w te n lub inny sposób n a znamię, ziarno pyłkow e k ieł
kuje, t. j. w y ra sta w bardzo cienką, dłu
g ą rureczkę czyli łagiew kę, zapom ocą której przez tk an k ę szyjki dostaje się aż do w n ętrza słupka, gdzie m ieszczą się zalążki. D opiero jednak, gdy koniec ro s
nącej w ciąż dalej łag iew k i pyłkow ej do
sięgnie przez t. zw. okienko, do znajdu
jącej się w ew nątrz zalążka kom órki j a jow ej, odbyw a się w łaściw y proces za
płodnienia. Ten o statn i bowiem polega na tem, że przez otwór, ja k i tw orzy się w ted y n a końcu łagiew ki, zaw arto ść jej (protoplazm a z jądrem ) dostaje się do zalążka, gdzie ostatecznie zlew a się z ko
m órką jajo w ą.
Od te j chw ili kom órka jajo w a, jak o za
płodniona, staje się zdolną do dalszego roz
w oju. O tacza się ona naty ch m iast błoną i zapom ocą w ielokrotnego podziału p rze
obraża się w u tw ó r wielokom órkowy,
w którym stopniow o zaczynają się róż
nicow ać o rg an y i tkanki, czyli, innem i słowy, otrzym ujem y zarodek, stanow iący część isto tn ą nasienia każdej rośliny kw iatow ej.
T ak w ięc ostatecznem zadaniem k aż
dego ziarna pyłkow ego będzie zapłod
nienie kom órki jajow ej, ukrytej w głębi zalążka. P o w y do stan iu się z pylnika ziarno pyłkow e odbyw a zazw yczaj dość d łu g ą wędrów kę, zanim dostanie się na miejsce sw ego przeznaczenia i to nietyl- ko u roślin, gdzie pręciki i słupki m iesz
czą się w oddzielnych kw iatkach, lecz i w tych, bardzo zresztą pospolitych przy
padkach, gdzie znajdujem y w jednym i tym sam ym kw iecie pręciki i słupki jednocześnie. J a k dow odzą liczne ob- serw acye i dośw iadczenia, pyłek rzadko bardzo pow oduje zapłodnienie słupka te go samego kw iatu, a najczęściej pozo
staje bez żadnego w pływ u n a rozw ój zalążków . N a w et pyłek pochodzący z in n ych kw iatów , ale z tej samej rośliny, okazuje się m niej korzystnym od pyłku przeniesionego z innego osobnika. W ogó- le m ożna powiedzieć, że n a tu ra wszel- kiem i sposobam i unika sam ozapylenia;
zapom ocą najrozm aitszych przystosow ań
sta ra się ona zabezpieczyć przedostanie
się pyłku z jednego k w ia tu n a drugi.
6 6 WSZECHŚWIAT
N atu raln ie, że w czasie sw ych w ędró
w ek z iarn a pyłkow e w y staw io n e są n a liczne w p ły w y szkodliw e, k tó re m ogą zniszczyć ich życie lub też osłabić do teg o sto p nia ich żyw otność, że n a w e t dostaw szy się n a znam ię te g o sam ego g atunk u , nie b ęd ą one w sta n ie k iełk o w ać lub po w y k iełk o w an iu dosięgnąć kom órki jajow ej. N ie potrzebujem y p ra w ie dodaw ać, że bardzo w iele ziarn pyłkow ych w cale nie dostaje się na miejsce sw ego przeznaczenia, szczegól
niej w ty c h razach, kiedy przenoszenie pyłku odbyw a się p rzy pom ocy prądów pow ietrzny ch czyli w iatrów .
Z rozum iałem je s t przeto, że w in te re sie zachow ania g a tu n k u leży, aby jak - najw ięk sza ilość ziarn p yłkow ych m o
g ła dostać się n a znam iona oraz aby do
stający się tam pyłek zacho w ał całą sw ą żyw otność, bez czego zapłodnienie m o
głoby nie n astąp ić. M ożem y w ięc a p rio r i spodziew ać się, że u w szy stk ich roślin znajdziem y cały szereg przystosow ań, k tó ry ch b adanie p rzed staw iać będzie b io lo g ią p y łku k w iato w eg o . N iek tó re z ty ch p rzystosow ań z o sta ły po znane ju ż d aw no, n a inne zw rócono u w a g ę dopiero w o statn ich czasach.
Zanim jed n ak p rzy stąp im y do roz
p a trz en ia teg o ro d zaju przy sto so w ań nieodrzeczy będzie tu zw rócić u w ag ę czytelnika, że nie zaw sze pyłek, k tó ry roślina produkuje, zdolny je s t do speł
nienia sw ego zad an ia. Często bowiem rośliny, choć k w itn ą zupełnie norm alnie, w y d ają pyłek n iedokształcony, k tó ry
jpozbaw iony je s t zdolności kiełkow ania. | N iezrozum iałe to n apo zó r zjaw isko staje się jasnem , skoro zw rócim y uw agę, że rozm aite w p ływ y zew n ętrzn e m o g ą o sła bić lub zniszczyć fizy o lo g iczn ą sp ra w ność o rganó w roślinnych. A zdaje się, że o rg an y płciow e n a jła tw ie j u leg a ją różnym w pływ om szkodliw ym . Dość przypom nieć tu ta j rośliny o k w ia ta c h j
pełnych, pozbaw ionych p ręcików i słup
ków lub też rośliny, w y d ające owoce pozbaw ione zupełnie nasion lub z nasio- ) nam i nie kiełkująceini. A ile to ro ślin nie k w itn ie w cale lub b ardzo rzadko, a m noży się w y łączn ie d ro g ą w e g e tac y j- j
! ną! W ostatnim przypadku m nożenie się drog ą bezpłciow ą okazuje się w idocznie skuteczniejszem dla zachow ania g atun ku , lub też w pew nych w arunk ach je d y nie m ożliwem. Co zaś dotyczę roślin 0 k w ia ta c h zupełnie norm alnych lecz w cale nasion nie w ydających, to p rzy
czyna teg o zjaw iska może leżeć zarów no w niedokształceniu zalążków ja k i ziarn pyłkow ych. Często bardzo obie przyczy
n y zresztą zbiegają się równocześnie.
Z atrzym am y się tu ta j jedynie nad przy
padkam i, w któ ry ch niepłodność rośliny zo stała spow odow ana przez niedokszt-ał- cenie ziaren pyłkow ych. Tego rodzaju ziarn a często nie różnią się od norm al
nych, nie kiełk ują jednak przeniesione n a znam iona słupków . D o czynników znoszących zdolność kiełkow ania u ziarn pyłkow ych m iędzy innem i należą na- I s tę p u ją c e : 1 ) zły, nieodpow iedni grunt,
2) zb y t niska tem p eratu ra i 3) n ied o sta
teczne ośw ietlenie.
W iadom o powszechnie, że w iele roślin posadzonych n a nieodpow iednim gruncie może k w itn ąć obficie lecz w ydać nie
wiele owoców. Skutkiem n ied ostatecz
nego odżyw iania się rośliny, niedokształ- cają się w te d y zarów no zalążki ja k 1 ziarna pyłkow e. N a suchym, chudym gruncie wiele g a tu n k ó w jeży n *) w y tw a rza form y k arło w ate w ydające same płonne k w iaty . To samo w idzim y u św ierków i tui, któ re po przesadze
niu, choć kw itną, nie w y d ają w cale owoców.
W p ływ niskiej tem p eratu ry u w y d a tn ia się najw yraźniej na pyłk u pochodzącym z pod różnych szerokości geograficznych.
G atu n k i z rodzaju N ico tian a i Lobelia w y d ają np. w Je n ie pyłek bardzo dobrze k iełkujący w sztucznych pożyw kach, a n a w e t w wodzie, tym czasem pyłek z ty c h sam ych roślin, w yhodow anych w ogrodzie botanicznym w L und (Szwe- cya), okazał się kiełkującym bardzo słabo. U Im patiens paryiflora letn i pyłek kiełkuje doskonale w roztw orze
') K arło w ata form a np. R ubus exilis L ange je s t w łaściw ie odm ianą R. R adula W eihe, w y
tw orzoną przez złe w aru n k i egzystencyi.
N r 5 WSZECHŚWIAT 67
cukru, jesien ny zaś w zięty np. w p aź
dzierniku, b yw a zupełnie zdolności k ieł
k ow ania pozbaw iony, choć sama roślina k w itn ie w tej porze bardzo obficie.
Co dotyczę w końcu w pływ u św iatła na w y kształcenie pyłku i w ogóle o rg a nów płciow ych, to dośw iadczenia Sachsa i Y ó chting a w y k azały nam , że niezbęd- nem je s t tu ta j pew ne m inimum ośw ietle
nia, poniżej któreg o roślina w ydaje jedynie pączk i kw iatow e. N iekiedy k w ia
ty norm alnie o tw a rte zm ieniają się wobec niedostatecznego ośw ietlenia n a zam knię
te czyli klejstogam iczne. Odpowiednie spostrzeżenia, dotyczące w pływ u braku św iatła n a rozw ój zalążków i ziarn pyłkow ych zaw dzięczam y Am elungowi, k tó ry hodow ał dynię (Cucurbita maxima) w ten sposób, że ty lk o pędy kw iato- nośne p ozostaw ały w ciemności, organy zaś w egetacy jn e k orzystały z norm alne
go ośw ietlenia. Otóż okazało się, że zupełny b rak św iatła nie w pły w a w cale ani n a barw ę, ani na rozw ój części k w iatow ych (korona, pręciki, słupki), zato zalążki i ziarn a pyłkow e w ykazy
w a ły silne uw stecznienie. Te ostatnie tra c iły zupełnie zdolność kiełkow ania, n a w e t po przeniesieniu ich n a blizny słupkow e osobników w egetu jący ch w zu
pełnie norm alnych w arunkach.
B ardzo często daje się obserwować, że różne ja sk ry (R anunculus polycarpus, polyanthem us), jeżeli ro sn ą w cieniu, roz
w ijają piękne liś c ie ,. a n a w e t i k w itn ą obficie, lecz nie w y d ają nasion. I w ty ch razach, ja k w skazuje m ikroskop, przy czyną niepłodności byw a stale niedo- kształcenie p y łk u kw iatow ego.
P ew n e osłabienie organów płciow ych w y kazu ją i rośliny upraw ne. P rzy czyn y byw ają rozm aite. N ależy tu nasam przód hy brydacya czyli krzyżow anie się odmian i gatunków , k tó ra odbyw a się nietylko m iędzy hodow anem i roślinam i sam a przez się n a szeroką skalę, lecz przez człow ieka często um yślnie stosow ana by w a dla w ytw orzenia now ych odmian.
W następnym rzędzie spotykam y dzia
łanie doboru sztucznego, przez którego stosow anie dążym y ty lk o do w y tw o rzenia w roślinie cech pod jakim bądź
w zględem dla nas korzystnych. Specyal- ne w arunki, w któ ry ch w z ra sta ją rośli
ny upraw ne, nie pozostają rów nież bez w pływ u n a organizacyą roślinną, a w nie
któ rych przypadkach znacznie osłabiają fizyologiczną spraw ność w szystkich ich organów . Stosuje się to przew ażnie do różnych g a tu n k ó w podzw rotnikow ych, które przeniesione do naszych cieplarń, pędzą często ty lko bardzo nędzny żyw ot z pow odu b rak u miejsca, niedostateczne
go ośw ietlenia i tem peratury. W pływ cieplarń,'’ ow ych szpitali roślinnych, ja k je nazyw a Goebel, u jaw n ia się przede- w szystkiem w upośledzeniu organów płciow ych roślin cieplarnianych. Nie w yd ają one bowiem bardzo często zu
pełnie nasion, choć k w itn ą bardzo obfi
cie. Przypuśćm y jednak, że roślina pro
dukuje, ja k się to zdarza rzeczyw iście w większości przypadków , zupełnie zdro
w y i w ykształcony pyłek i że pyłek ten m a możność dostania się na znam ię żeń
skie, to i w tedy jeszcze szanse zapylenia będą zbyt małe, jeżeli ziarna pyłkow e nie będą zabezpieczone od różnych szkod
liw ych w pływ ów .
Do tak ich zaś p rzy trafiający ch się b a r
dzo często czynników szkodliw ych nale
ży, między innemi, zamoczenie pyłku przez wodę deszczową. Liczne obserwa- cye ogrodników i rolników stw ierdzają, że długo trw ałe deszcze w czasie k w it
nięcia np. zboża p o ciągają za sobą stale nieurodzaj. N ależy w ięc przypuszczać, że dżdżysta pogoda w ogóle nie pozw ala procesow i zapy lania dojść do skutku. Z a pylenie jed n ak może się nie odbyć z w ie
lu przyczyn. N asam przód przeniesienie pyłku na znam ię staje się w ów czas nie- m ożliwem np. u w szystkich entomofilów, t. j. u roślin zapylanych przez owady;
| te o statnie bowiem nie la ta ją w czasie deszczów. N astępnie zaś same ziarnka pyłkow e m ogą tracić żyw otność po z a m oczeniu w odą. Bardzo w ielkie znacze-
| nie tego o statniego czynnika stw ierdził B eneg t Lidforss ‘) zapom ocą szeregu do-
!) B. L idforss: B eitrag e zur B iologie des Pollens. Ja h rb iich er f. w issenschaftliche B o
tanik, tom 38.
6 8 WSZECHŚWIAT N r 5 św iadczeń, dokonanych n a roślinach je d
no i dw uliściennych, zaró w n o ento ja k ja k i anem ofilów . S tw ierd ził on przede- w szystkiem , że w o d a za w iera ją c a sole m ineralne, choćby w m inim alnej ilości (np. 0,01°/o soli Ca lub K) z ab ija bardzo szybko z iarn a py łko w e w szy stk ich roś
lin. D otyczę to w ody studziennej i w o dociągow ej, w któ rej znajdujem y zaw sze m niejsze lub w iększe ilości składników m ineralnych. P o n ie w a ż jed n a k w n a tu rze pyłek w y sta w io n y je s t n a działanie jedynie w ody deszczow ej i rosy, a w ięc w ody nie zaw ierającej w ro ztw o rze soli m ineralnych, lecz tylko, co najw yżej, śla dy połączeń azo tow ych (kw as azotow y i azotaw y, am oniak), p rzeto jed y n ie b a dan ia nad zachow aniem się pyłku wobec w ody destylow anej m o g ą m ieć w d a
nym przy padk u znaczenie rozstrzy g ające.
Otóż, zbadaw szy w p ły w w o dy d estylo
w anej n a żyw otność pyłku, L idforss do
szedł do przekonania, że istn ie ją pod tym w zględem dw ie zasadnicze k a te g o ry e roślin. Je d n e z n ich p o siad ają pyłek zupełnie n iew ra ż liw y n a d ziałan ie w ody destylow anej, u in n y ch zaś p y łek ginie n a ty c h m ia st po zam oczeniu. Z ia rn a p y ł
kow e ro ślin pierw szej k a te g o ry i zacho
w u ją przez czas dłuższy sw ą żyw otność, niekiedy dłużej niż przez 2 0 godzin, a n a w e t obficie kiełk ują. D la roślin te go ty p u oczyw iście p og o d a dżdżysta żadnego nie po siad a w p ły w u ujem nego, o ile, rozum ie się, nie sprzeciw ia się przeniesieniu p y łk u z k w ia tu n a k w iat, bądźto przez ow ady, bądź przez w ia tr.
Z upełnie inaczej zachow uje się py łek roślin dru giej k a te g o ry i, jeż e li go um ie
ścim y w w odzie d estylow anej. W skutek zw iększenia tu rg o ru , ja k ie n astęp u je w ziarn ach p y łko w y ch te g o typu, po przeniesieniu ich do w ody, p ęk ają one gw ałtow n ie, przyczem w y p e łn ia jąc a je proto plazm a w y lew a się nazew n ątrz.
N iekiedy je d n a k z ia rn a p y łko w e zo sta ją nieuszkodzone, lecz zupełnie tra c ą zdol
ność kiełkow ania. D la roślin ta k ic h d łu g o trw ałe deszcze w czasie zap y lenia oczyw iście w y łą c z a ją w szelk ą m ożność zapylenia. Sam o przez się n a su w a się przypuszczenie, że g a tu n k i o p y łk u ta k
l w ysoce w rażliw ym n a działanie w ody w inny posiadać przystosow ania, nie do
puszczające zam oczenia ziarn p yłk o
w ych w czasie deszczu. I w rzeczy samej teg o rodzaju rośliny w y różn iają się stale pręcikam i ukrytem i głęboko w ru rk o w a
tej lub lejkow atej koronie. O dw rotnie ju ż a p rio ri przypuścić można, że pyłek zupełnie niew rażliw y n a opady atm osfe
ryczne znajdziem y jedynie u gatu nk ów 0 k w iatach z w ystającem i nazew n ątrz pręcikam i. Co też bezpośrednie ob- serw acye stw ierd zają w zupełności.
P y łe k niew rażliw y lub bardzo m ało w rażliw y n a zam oczenie znajdujem y, w edług badań B. Lidforssa, zarów no u roślin o w ybitnie zróżnicow anych okryw ach k w iatow ych na kielich i ko
ronę (rodziny: goryczkow atych, pierw iosn- kow atych, różow atych, m igdałow atych), ja k i w śród roślin o k w ia ta c h z jednym ty lk o o kw iatem lub bez żadnych okryw k w iatow ych (kom osowate, ainarantow ate, pokrzyw ow ate, m iseczkow ate, w ierzby 1 t. d.). W obu przypadkach jed n a k p rę
ciki w raz z pylnikam i w y sta ją swobod
nie w ystaw ion e na zam oczenie w czasie deszczu, a n a w e t rosy.
(DNI
J ó ze f Trzebiński.
ANALIZA WIDMOWA GWIAZD STAŁYCH.
(Ciąg dalszy).
P rzechodzim y teraz do rozpoznaw ania widm ty p u II.
W idm a g ru p y I l a posiadają tę cechę charakterystyczną, że w idzim y w nich znaczną ilość inten sy w ny ch i w yraźnie zarysow anych linij m etali; najintensy- w niejszem i jed n a k pozostają zaw sze linie w odoru, jak k o lw ie k c h a ra k te r ich ogólny nie w yróżnia się ju ż z b y t znacznie wśród innych, ja k to w idzieliśm y w w idm ach ty p u pierw szego.
W idm o Procy on a, ja k to ju ż pow ie
dziano w yżej, leży n a g ran icy przejścio
w ej od g ru p y l a do I la , tak , że, w ła
N r 5 WSZECHŚWIAT 69 ściwie m ówiąc, trudno n a w e t orzec, do
której z nich należy je zaliczyć.
G w iazdę a W oźnicy (C apella—Koza) uw ażam y zw ykle za p ro to ty p gw iazd g ru p y I la , czyli g w iazd żółtych. W id
mo naszego słońca rów uież należy do tej grupy. W idm o a W oźnicy do n a j
drobniejszych niem al szczegółów iden
tycznie się zgadza z widm em słonecz- nem. D o strz e g ł to już w ro ku 1863 H uggins, jak k o lw iek w ów czas udało mu się udow odnić identyczność dw udziestu tylko linij, a m iędzy innem i lin ii sodu.
Do podobnego w niosku dochodzim y rów nież, b a d ając w idm a innych gw iazd żół
tych, ta k ic h naprzykład, ja k [3 B liź
n ią t lub a W olarza. W roku 1880 H u g gins fo to g ra fo w ał widm o a W oźnicy i przekonał się, że pom iędzy liniam i T a S (część u ltrafioletow a) widm o to je s t ta k dalece podobne do słonecznego, że na foto g rafii literaln ie niem a sposobu odróżnić jedno od drugiego n aw et dro
g ą najściślejszych pom iarów. Niem niej znaczne podobieństw o do w idm a słonecz
nego w idzim y tak że w widm ach [3 Ge- minorum, a B ootis, a A rietis i innych.
Okoliczność t a dowodzi bezw arunkow o istn ienia znacznych analogij w ustroju fizycznym gw iazd żółtych i naszego słońca.
Dość łatw o daje się zbadać stopniow e przejście od g w iazd g ru p y I l a do g ru p y IH a . Możemy w tym celu w skazać sze
re g n a stę p u jąc y : a W oźnicy, a W olarza, a Byka, y Ł abędzia i a Oryona. W m ia
rę teg o stopniow ego przejścia św iatło gw iazd nabiera coraz w yraźniejszego za
barw ienia czerw onaw ego.
N adzw yczaj ciekaw e są w idm a g ru p y Ilb , w idzim y w nich bow iem połączenie trzech n a ra z w idm —ciągłego, pochłonię
teg o i em isyjnego. Do tej k ateg o ry i należą przew ażnie ta k zw ane gw iazdy nowe, czyli takie, k tó re naraz zjaw iają się na firm am encie, błyszczą czas jak iś nader św ietnie i następnie albo gasną zupełnie, albo też s ta ją się m alutkiem i gw iazdkam i teleskopow em i. Otóż tak ie widm o posiadała, naprzykład, „no w a“, dostrzeżona w roku 1876 w gw iazdo
zbiorze Ł abędzia (Nova Cygni), now a
z r. 1866, k tó ra się n araz zjaw iła w K o ronie północnej (Nova Coronae) i inne.
Oprócz gw iazd now ych znam y d otych
czas bardzo niew iele ciał niebieskich, posiadających podobne widm a. N ależą one przew ażnie do gw iazd niższych wielkości, a w ięc badania spektrosko- piczne byw ają tu niezm iernie u trudn io
ne. W roku 1867 W olff i R ay e odna
leźli trzy tak ie gw iazdki w Łabędziu, dwie zaś odkrył P ick erin g w roku 1881.
Do tej samej k a te g o ry i należy także widmo znanej skądinąd i nadzw yczaj ciekawej gw iazdy tj A rgusa.
Chcąc sobie w ytłum aczyć jednoczesne istnienie trzech naraz w id m —ciągłego, pochłoniętego i g azo w ego —m usim y zro
bić to samo przypuszczenie, do jak iego uciekaliśm y się już, bad ając w idm a grn- py Ic (widma ciągłe ze św ietlnem i linia
m i helu i wodoru). Przypuszczam y więc, że gw iazdy, posiadające tak ie widma, otacza nader w ysoka w arstw a atm osfe
ry, złożonej z nieznanych nam gazów.
Te części atm osfery, k tó re dla naszego oka leżą poza obrębem globu, d a ją w id
mo emisyjne, gazowe, ta zaś jej część, k tó ra pokryw a glob, pow oduje widmo pochłonięte z czarnem i sm ugam i n a tle w idm a ciągłego, pochodzącego od w e
w nętrznej św ietlnej b ry ły gw iazdy.
Gwiazdy, posiadające widmo g rupy I l i a , odznaczają się zaw sze w yraźnie czerwonem zabarw ieniem św iatła. Z a
barw ienie to przechodzi stopniow o od czerw onaw o-żółtego przez pom arańczo
w y aż do żółto-czerw onego i k arm azy
now ego. Z naczna ilość gw iazd zm ien
nych o dłuższym peryodzie zmienności posiada tak ie w łasne zabarw ienie i ta kie widmo. Czerw onaw e to św iatło d a
je się bardzo łatw o w ytłum aczyć drogą badań w idm ow ych. Ilość i intensyw ność czarnych linij pochłonięcia w z ra sta tu znacznie w kierunku części w idm a b a r
dziej załam anej (fioletowej) i w zrasta przytem ta k szybko, że ju ż n a linii G widmo częstokroć zanika zupełnie. A w ięc św iatło tak ic h gw iazd składa się niem al w yłącznie z prom ieni czerw onych (naj
intensyw niejszych), żółtych i zielonych
(słabszych).
70 WSZECHŚWIAT N r 5 G łów ne linie pochłonięcia w w idm ach,
należących do g ru p y I l i a , z g a d za ją się przew ażnie z liniam i w idm a słonecznego;
podobieństw o to nie je s t jedn ak że zupeł- nem, a m ianow icie d o strzeg am y tu czę
stokroć dość znaczne różnice w sto su n kow ej w y razisto ści linij. Słabe linie w id m a słonecznego w w idm ach tej g ru
py w y stę p u ją zw y k le n ad er intensyw nie;
i odw rotnie, linie, w y raźn e w widm ie słonecznem , tu b y w a ją bardzo słabe.
N adto dostrzeg am y pew ne linie zupełnie nieznane.
M ówiąc w ogóle, linie pochłonięcia w w idm ach g w iazd ty p u trzecieg o by
w a ją stosunkow o szersze i silniejsze, aniżeli w w idm ie słońca, a w obec teg o i skutkiem znacznej ich ilości g ru p y od
dzielne zlew ają się ze sobą, tw o rzą c tu i owdzie szerokie zan ik ające sm ugi. Sm u
g i te trz y m ają się zw ykle z jed n ej stro ny odgraniczone w y ra ź n ie od sąsiednich części św ietlnych, z drugiej zaś stro ny zan ik a ją stopniow o, ro z p ły w a ją się. T a k i c h a ra k te ry sty c z n y u k ład w idm ty p u trzeciego dow odzi, że atm osfera odpo
w iednich gw iazd posiada tem p eratu rę 0 t y k niską, że pew ne po łączenia che
m iczne m o gą ju ż w niej p o w staw ać 1 trw a ć dość długo. S ta n zupełnej dy- socyacyi, ja k i w idzim y n a pow ierzchni g w iazd ty p u I i II, pow oli ustaje. Sąto w ięc ciała niebieskie, k tó re przechodzą obecnie przez najpóźniejsze stad y u m ro z
w oju kosm icznego, po któ rem n astęp u je zupełny zan ik św ietności. T em p eratu ra ich m usi być ró w nież zn acznie niższą,
N ajpięk n iejszą g w ia z d ą ty p u I l i a je s t b ezw ątp ienia a O ryona (Beteigeuze), k tó r a stanow i, w łaściw ie m ów iąc, przejście do g ru p y I la . B ardziej typ o w em byłoby tu w idm o a H erkulesa, ale niestety, dla b adań teg o rod zaju św iatło je j je s t zb y t słabe. Szerokie sm ugi pochłonięcia z a n ik ają w k ierunku ku g ran ic y czerw onej i na całej p rzestrzen i w idzim y ich z a ledw ie sześć.
W zm iankow aliśm y ju ż w yżej, że w id mo słoneczne i w idm o a O ryona posia
d a ją niezm iernie w iele podobieństw a.
R óżnica p o leg a je d n a k n a tem , że linie dochłonięcia w w idm ie a O ryona są
znacznie szersze i zanikające, a skutkiem teg o zlew ają się częstokroć ze sobą, w w idm ie zaś słonecznem w y stęp ują one w yraźnie. W w idm ie pier wszem w idzi
m y szerokie sm ugi j tam , gdzie w dru- giem 'dają się dostrzegać szeregi linij.
L inie położone osobno w w idm ie a O ryo
n a posiadają rów nież c h a ra k te r znacz
nie odmienny, aniżeli w w idm ie słońca.
W reszcie w w idm ie tem w idzim y pew ne linie nader intensyw ne tam , gdzie w w id
m ie słońca są one ledw ie dostrze
żone.
W idmo, o którem mówimy, posiada in n ą jeszcze szczególniejszą cechę, a m ia
now icie : przy pew nych najsilniejszych liniach pochłonięcia dostrzegam y z tej lub owej strony nadzw yczaj słabe linie dodatkow e. W reszcie nadm ienić należy, że w w idm ie tem, rów nie ja k i we w szystkich w idm ach g w iazd ty p u Ii-g o , najobfitsze są linie żelaza i stan o w ią p raw ie połow ę ilości ogólnej.
Otóż w w idm ach gw iazd, należących do g ru p y I l i a , linie pochłonięcia byw ają z jednej stro n y odgraniczone w yraźnie, z drugiej zaś rozp ły w ają się i zanik ają stopniow o. N ie w iem y jednak dokładnie, czy zjaw isko to zależy isto tn ie od sto p niow ego zaniku intensyw ności pochło
nięcia i czem ta k i zanik dałby się w ytłum aczyć, czy też je s tto tylk o złudzenie optyczne, zależne od sto sun kow ej odległości linij, stanow iących sm ugę. Z lew ając się w jedno, m ogą one stanow ić sm ugę ciem ną—bardziej zaś oddalone zan ik a ją stopniow o. Jeżeli jed n a k sąto linie odrębne, to m uszą być one ugrupow an e n ad er blizko jed n a obok drugiej, poniew aż pom im o n ajsil
niejszego n a w e t rozszczepienia nie d ają się one do strzegać zosobna.
R zeczą je s t nader ciekaw ą, że zupeł
nie analogiczne szerokie i zan ik ające z jednej stro n y sm ugi otrzym yw ał Yogel, b ad ając w idm o plam słonecznych. B a r
dzo być może, że oba te zjaw isk a zależą rów nież od przyczyn an alo g icz
nych; a jeżeli ta k je s t isto tnie, to
gw iazdy, należące do g ru p y I l i a , stano
w ią praw dopodobnie dalsze stadyum
w procesie rozw oju gw iazd g ru p y po-
N r 5 WSZECHŚWIAT 71 przedniej (Ila). P o w ierzchnia ich m usi
jpozostaw ać obecnie w tak im stanie, w ja k im p o zo stają części pow ierzchni słońca, po k ry te plam am i. B ardzo być może. że d lateg o w łaśnie do tej k ate- | g o ry i n ależą w szystkie niem al gw iazdy i zm ienne o dłu g ich i niepraw idłow ych okresach zm ienności. N ajpraw dopodob- I niej znaczną część ich pow ierzchni po
k ry w a ją plam y, u grupow ane niepraw id
łow o i nierów nolicznie, a ilość ich w zrasta, lub zm niejsza się w pew nych okresach czasu, pow odując w te n sposób peryodyczną zmienność blasku. Przyczyn tej peryodyczności, rów nie ja k i przyczyn, któ re pow odują 1 1 -letni okres w zm aga
nia się plam na słońcu, nie znam y zupełnie. W każdym jed n ak razie zja
wisko zmienności w ytłum aczyć się nie daje na zasadzie sam ego tylko ruchu w irow ego gw iazdy.
W id m o , s ta n o w ią c e g r u p ę I l l b , d o s trz e ż o n o ty lk o d la g w ia z d n a d e r sła b y c h , p o n iż e j 5-ej w ie lk o ś c i. C h a r a k te r y s ty c z n e lin ie t y c h w id m , z a n ik a ją c e od s tr o n y f io le to w e j, z n a m io n u ją p ra w d o p o d o b n ie is tn ie n ie w ic h a tm o s fe rz e p e w n y c h z w ią z k ó w w ę g lo w o d o ro w y c h . A w ię c w d a n y m r a z ie n ie ty lk o d o m y ś la m y się m o ż liw o ś c i p o łą c z e ń c h e m ic z n y c h , a le n a d to m o ż e m y n a w e t d o k ła d n ie o k re ślić ic h n a tu r ę .
N ie uleg a najm niejszej w ątpliw ości, że w idm a g ru py I l l b zaw ierają w sobie linie m etali, podobne do tych, jak ie w i
dzim y w grupie I li a , jednakże, wobec m ałej w y razisto ści tak ic h widm, linij w yraźny ch dostrzegam y zaledw ie parę, cechę zaś ch arak tery sty czn ą stan ow ią tu w zm iankow ane wyżej szerokie sm ugi po
chłonięcia. Otóż skutkiem znacznej sze
rokości ty c h sm ug ciem nych widm o ciągłe dzieli się n a części o ty le w ąskie, że przy bierają one w yg ląd do złudzenia przypom inający św ietlne linie w idm a g a zow ego i m ogą doprow adzić niedośw iad
czonego b adacza do w niosków zasadni
czo błędnych. P rz y długości fali 430 to je s t p raw ie u linii Gr, widm o odrazu zan ika i zan ik ten je s t tu nierów nie w y raźniejszym , aniżeli w w idm ach g ru py I l i a .
Yogel w następujący sposób ch arakte
ry zu je' cechy widm teg o rodzaju:
1) W widm ach, należących do g rupy I llb , smugi ciemne posiadają niezm iennie jedno i to same położenie, a tylk o inten sywność ich byw a ró żn a dla gw iazd różnych.
2 ) Sm ugi te zależą od pochłonięcia prom ieni w w arstw ach w ęglow odoru, z którego przew ażnie składa się atm o
sfera tych gw iazd.
3) W idm a te posiadają jednę tylko zupełnie w y raźn ą ciem ną linię, odpow ia
dającą długości fali 576 [ j .[ a .. J a k ie ciało powoduje tę lin ią—nie wiemy.
4) W w idm ach należących do tej g ru py dają się w praw dzie dostrzegać pewne linie m etali, ale są one nadzw yczaj słabe;
najw yraźniejszą byw a linia sodu.
Szczegółowa badanie widm powyższej
| g rap y przekonyw a nas ostatecznie, że na odpowiednich gw iazdach w odór i w ęgiel w eszły ju ż w związek, znany i u nas n a ziemi pod nazw ą acetylenu. J e stto I w łaśnie węglow odór, k tó ry tw orzy się i może istnieć w nader w ysokich tem pe
ratu rach w naszych pracow niach nauko
wych.
T aką je s t w zarysach ogólnych klasy- fikacya widm gw iazdow ych, k tó rą poda
je Yogel. Otóż do dni obecnych nie
j
poznaliśm y jeszcze ani jednego takiego widm a, któreby się nie dało umieścić j w tej lub owej z g ru p powyższych.
[ Częstokroć w praw dzie w ykazyw ano w id
m a jakoby nienorm alne; w krótce jednak, po zbadaniu dokładniejszem i dla nich znalazło się zawsze odpowiednie miejsce.
N aprzykład, niektóre widm a, zbadane j przez P ickering a, nie zgadzały się na-
| razie z układem Yogla; okazało się jed n ak w krótce, że by ły to w łaściw ie widm a m gław ic planetarnych, a nie g w iazd stały ch (m gław icam i p lan etam e- mi zowiem y bardzo niew ielkie, a jed nak o ty le św ietne m gław ice, że z w yglądu pow ierzchow nego łatw o je w ziąć za gw iazdy stałe niższych w ielk o ści1. Z da
rzało się rów nież czasami, że widmo
pewnej gw iazdy czei’w onej w ydaw ało
się zupełnie ciągłem bez żadnych sm ug
, i zanikało w kolorze błękitnym . W ła-
■
72 WSZECHŚWIAT N r 5 ściw ie je d n a k b y ły to ty lk o w idm a
przejściow e, od g ru p y I l a do I l i a lub
mb, ty lk o że w obec zb y t m ałej św ie t
ności danej g w iazd y m etaliczne linie pochłonięcia, albo n a w e t słabe smugi, spow odow ane pi-zez zw iązk i chemiczne, nie daw ały się dostrzedz w y raźnie na m glistem tle ogólnem . Czasam i także w idyw ano jak o b y linie św ietlne w w id
m ach ta k ic h gw iazd, k tó re w ed łu g teo ry i Y o gla po siadać ich nie pow inny.
Do tak ic h w y ją tk ó w n ależą m ianow icie w idm a R L eonis i R H y drae, w któ ry ch dostrzeżono św ietlne linie w odoru, a ta k że 7 Cygni, w k tó re j w idm ie ujrzano św ietlną lin ią helu (D3), jak k o lw iek są to gw iazdy, k tó re oddaw na ju ż w yszły z pierw otnego stad yu m rozw oju.
Otóż n ad er pouczającem w danej k w esty i je s t w idm o R Cygni. D uner b adał je ra z y kilka, zaliczając stale do g ru p y m a i nie d o strz e g ał w niem żadnych objaw ów szczególniejszych. Aż n araz dnia 13 sierp n ia roku 1 8 8 8 E spin u jrz a ł w niem n a d e r in te n sy w n ą św ietln ą lin ią F. Z jaw isko pow yższe stw ierd ził następnie Copeland. Z a g a d k a w k ró tce się w yjaśn iła. R C ygni je s tto g w iazda zm ienna i uk azan ie się w je j w idm ie św ietlnej linii F odpow iadało w łaśnie chw ili m axim um je j blasku, a w raz z zanikiem św ietlności z g a sła też i ow a linia. A w ięc bardzo być może, że i linie św ietlne, d o strzeg an e w w idm ach R Leonis, R H y d ra e i x C ygni, k tó re są rów nież g w iazdam i zm iennem i, były to tak że zjaw isk a przem ijające, zależne od jednorazow ego w yb u ch u rozżarzonych do nad er w ysokiej te m p e ra tu ry gazów , k tó re chw ilow o spow odow ały w idm o emisyjne.
Paweł Trzciński.
PIELĘG N O W A N IE POTOMSTWA U RYB.
(Według C A R U SA ST E R N A ).
(Dokończenie).
Do najbardziej uzdolnionych b udow ni
czych gniazd n ależy nasz c ie m ik czyli I
k a t (G astrosteus aculeatus). I tu ta j za
rów no urządzeniem gniazda, ja k i pie
lęgnow aniem potom stw a zajm uje się w yłącznie samiec.
W okresie godow ym p rzybiera on nadzw yczaj piękne b a r w y : karm inow ą n a bokach, piersiach i brzuchu, zieloną na grzbiecie, i naty ch m iast zabiera się do pracy. Przedew szystkiem w yszukuje odpow iednie m iejsce z dnem piaszczy- stem lub żw irow atem w w odzie płytkiej, ale bieżącej, ja ja bowiem potrzeb u ją koniecznie do rozw oju świeżej wody.
G niazdo um ieszcza w dołku, w yw ierco
nym w ziem i albo też m iędzy gęsto zarośniętem i roślinam i wodnem i. N a m a - te ry a ł uży w a ło d y g oraz korzonków roślin podw odnych, k tóre znosi w u p a trzone miejsce, sortu je je starannie, od
rzu cając zbyt lekkie, i potem dopiero zabiera się do samej budowy. Zebraw szy m ate ry a ł u k ład a rów no, spaja piaskiem , m ułem a także w łasn ą k leistą w ydzie
liną, tw a rd n ie ją c ą w wodzie, w y gład za i przyciska budow lę brzuchem; zbyteczne drobne cząsteczki oddziela, m achając płetw am i tak , żeby je w oda sam a po
rw ała. N ajpierw zak ład a podstaw ę"gniaz- da, następnie robi boki, a potem dach, zostaw iając niew ielki o tw ór z jednej strony. G niazdo m a k s z ta łt podłużnie
| okrągław y, a w ielkość rozm aitą, średnio m niej w ięcej, ja k pięść (sam ciernik ma 7—9 cm długości). G rom adzenie m ate- ry a łu zajm uje m u 4 godziny, ostateczne zaś w ykończenie k ilk a dni. P rz ez cały te n czas ciernik je s t ogrom nie pobudzo
n y i odpędza w szelkie stw orzenia, jak ie się doń zbliżają, zarów no inne cierniki, ja k n a w e t ow ady wodne.
G dy gniazdo je s t ju ż gotow e, samiec w yrusza n a poszukiw anie sam icy i sta ra się j ą przynęcić do gniazda, pły w ając naokoło niej w e w szystkich kierunkach i trą c a ją c j ą pieszczotliw ie pyskiem- Czasami, g dy sam ica okazuje się zbyt oporna, popycha j ą kolcem albo p łe tw a mi. Sam ica w p ływ a do gniazda, składa ta m 2 —3 jaj, p rzebija sobie otw ór w przeciw nej ścianie i opuszcza gniazdo.
O dtąd m a ono 2 o tw o ry (fig. 2 ). Samiec
w chodzi do gniazda w czasie pobytu
N r 5 WSZECHŚWIAT 73 sam icy albo bezpośrednio potem i za-
pład n ia jaja . N astępnie udaje się na poszukiw anie drugiej a potem trzeciej sam icy i t. d., aż dopóki w gnieździe nie zbierze się dostateczna ilość jaj.
O dtąd zaczyna się dlań ciężka praca dozorow ania jaje k przez cały miesiąc.
M usi zw łaszcza staran n ie strzedz ich przed sam icam i, k tó re są bardzo łakom e n a w ła sn ą ikrę, zarów no, ja k i na małe.
O prócz teg o n a p ra w ia on starannie w szelkie uszkodzenia w gnieździe. Gdy m ałe w y lę g n ą się, sam iec podw aja s ta ra n ia i p iln o ś ć : m usi on w ów czas nie- ty lk o uw ażać n a zbliżanie się drapież
n ych stw orzeń, ale ta k ż e daw ać bacze-
Morskie g atu nk i cierników u rządzają rów nież gniazda m niej więcej w tak i sam sposób, ja k nasz słodkow odny, z tą tylko różnicą, że uży w ają do budow y praw ie w yłącznie w odorostów , g d y nasz bierze i inne rośliny. Podobne gniazda znajdujem y u niektórych m orskich ryb z rodziny’ babko w atych (Gobiidae) oraz u pokrew nych im Blenniidae. I tu ta j także budow ą gniazda oraz dozoro
w aniem jaj i m łodych zajm uje się sa
miec.
W oceanie A tlantyckim m iędzy zw ro t
nikam i m ieszka m aleńka ( 1 0 — 1 2 cm) ry b k a A ntennarius m arm oratus, bliska krew - niaczka znanej żabnicy (Lophius piscato-
F ig. 2. C ierniki i ich gniazda (wielk. natur.) £ 9 samica,
qsamiec.
nie, aby m ałe nie rozbiegały się i nie opuszczały przedw cześnie gniazda. J e żeli zobaczy, że które z nich oddala się zbytnio, podpływ a szybko, ch w y ta je pyszczkiem i odnosi napow rót. P rzez cały czas dozorow ania g n iazda je s t on ta k dalece w rażliw y n a zbliżanie się innych stw orzeń, a n a w e t podejrzanych przedm iotów , że czasem n aw et zdradza przez to miejsce, gdzie ono się znajduje.
W y starczy w sunąć w w odę rękę, a n a w et kij, aby ciernik zaczął go śledzić bacznie a podejrzliw ie, a skoro kij do
tk n ie przypadkiem gniazda, rzuca się nań i k ąsa go zajadle. T akie poruszanie kijem w w odzie stanow i doskonały spo
sób w yk ry cia gniazda.
rius). A ntennarius m ieszka w części ocea
nu, zajętej przez pływ ające zarośla sarga- sowe i nie opuszcza ich w cale przez całe życie. D ostarczają mu one w ybornej k ry jów ki przed rybam i drapieżnemi; to też jeżeli go w yjm iem y stam tąd i w puści
m y obok do wody, sta ra się um knąć jak- naj prędzej z pow rotem w zarośla, w k tó rych znika z przed naszych oczu w jed nej chwili. „R yba t a —pow iada F ilho l—
buduje praw dziw e gniazdo z w odorostów sargasow ych. Z biera ona kępki tych roślin sw em i dłoniastem i płetw am i, skła
da w nie ja ja i spaja w ydzielanem i przez
się kleistem i nićmi. G niazda te, m ające
w ielkość orzechów kokosowych, p ływ ają
wolno n a pow ierzchni oceanu; ja ja od
74 w s z e c h ś w i a t N r 5 b y w ają w nich cały rozw ój, a i młode,
w pierw szych dniach po w y lęg n ięciu się, chow ają się do nich za lada niebezpie
czeństw em ".
W nadzw yczaj o ry g in a ln y sposób b u duje gniazdo m aleńka ( 8 ;—9 cm) połud- niow o-chińska ry b a, z w an a ry b ą rajsk ą (P olyacanthus s. M acropus viridiauratus).
J e s tto bardzo ła d n a ry b k a b a rw y b ru n atn ej n a grzbiecie i bokach, szaro zielonkaw ej na brzuchu, z poprzecznem i pasam i b a rw y żółto-zielonkaw ej lub n ie
bieskiej oraz czerw onej. N ad aje się ona bardzo dobrze do ak w ary ó w i w Chinach
| jajek. W yszukaw szy samicę, w prow adza j ą pod nie, poczem ona w ydziela z siebie ikrę. J a jk a same przez się w znoszą się i przyczepiają do pienistego gniazda.
Je że li jed n a k które opadnie n a dno, sam iec podnosi je pyszczkiem , zanosi i um ieszcza w jednym z pęcherzyków . N astępnie przez kilk a dni aż do w y klu cia się m ałych pilnuje gniazda starannie, a potem dozoruje młodych, bo i tu ta j samice bez nam ysłu p ożerają w łasne potom stw o. G dy m łode podrosną i um ie
ją już sam e daw ać sobie radę, ojciec opuszcza je i nie troszczy się w cale
F ig . 3. A spredo laevis i samica z jajami.
w w ielu dom ach hoduje się j ą tak , ja k ' u nas złote rybki. W sk u te k tej łatw o ści hodow li posiadam y dokładne spostrzeże
n ia n ad budow ą g n iaz d i p ielęg n o w a
niem m łodych.
W okresie ta r ła sam iec p o d p ły w a pod pow ierzchnię, n ab ie ra do pyszczka po w ie trz a i dm uchając zupełnie tak , ja k ktoś, k to p rzy g o to w u je p ian ę do baniek m ydlanych, w y tw a rz a pod p ow ierzchnią w ody w a rstw ę piany, sk ła d a jąc ą się z pęcherzyków , w y pełnion y ch pow ie
trzem i m ających ściankę ze śliny. J e s t to w łaśnie gniazdo, g otow e n a przyjęcie
o ich dalszy los, a co ciekawsze, sam je n a w e t z jad a czasami. O ryginaln y objaw in sty n k tu rodzicielskiego!
N iektóre inne g a tu n k i ryb nie budują gniazd, ale zato noszą ikrę ze sobą, przyczem czynność tę spełnia u jednych sam ica, u innych samiec. Do tak ic h n ależą am erykańskie ry b y z rodziny su
m ow atych (Siluridae) A spredo laevis i A.
batrachus, zam ieszkujące S urynam i G u
jan ę. W okresie ta rła u sam icy Aspredo zew n ętrzn a pow łoka płaskiego brzucha sta je się m iękka i jakb y gąbczasta.
N aty ch m iast po złożeniu na dnie dość
N r 5 WSZECHŚWIAT 75 dużych jaje k , sam ica kładzie się n a nich I
i przyciska je mocno brzuchem, ta k że ; jajk a przyczepiają się do skóry i p okry
w a ją ją całkiem od głow y aż do ogona, zachodząc n a w e t n a nasadę p łetw
j(fig. 3). Do każdego ja jk a w y rasta
jw ów czas ze skóry nóżka, w k tó rą w cho
dzą naczynia, odżyw iające zarodek (fig. 4). G dy z jaj w y lęg n ą się rybki, w y ro stk i te zn ikają i skóra ua brzuchu staje się ta k g ład k a ja k przedtem . Całe urządzenie przypom ina nadzw yczaj no
szenie ja j przez żabę, zw aną grzbietoro- dem (P ip a dorsigera), z t ą tylko różnicą, że tam są one przytw ierdzone do grzbie
tu, a tu ta j do brzucha.
Podobne urządzenie, ja k u Aspredo, znajdujem y u ryb, należących do wiąz- koskrzelnych (Lophobranchii), przyczem
Fig. 4 Aspredo laeyis. Przekrój przez jajko wraz z wyrostkiem skórnym: a—zarodek, b—
wyrostek, c, d—naczynia.
tu ta j m ają one rozm aity stopień udo
skonalenia. W najprostszym przypadku, ja k np. u ig licy m ałej (Syngnathus ophi- dion) sam iec nosi je przyklejone w 2 —4 rzędach w zdłuż w ysm ukłego brzucha.
U ig lic y dużej (Syngnathus typhle) i innych (S. acus i t. d.) samiec m a na brzuchu podłużną brózdę, zam ykaną z a pom ocą dw u skórzastych klap i służącą do noszenia jajek. W lecie i zimie k lap y te są cienkie i leżą złożone w bróździe; n a w iosnę (w kw ietniu), w okresie ta rła pęcznieją, a brózda za
pełn ia się śluzem. W ów czas samiec składa do niej jaja, brzegi jej zam ykają się i p ozo stają tak, aż dopóki młode ry bki nie w y lęg n ą się (ku końcowi czerwca), nie podrosną należycie i nie opuszczą tej kryjów ki. Ale i w pierw szych dniach życia na wolności cho
w a ją się do niej nieraz w razie niebez
pieczeństw a.
U innej rodziny teg o sam ego rzędu—
Solenostom idae—opiekę nad jaja m i obej
muje s a m ic a : szerokie i długie jej płetw y brzuszne z ra sta ją się w obszerną kieszeń, służącą do przechow yw ania jajek. U rzą
dzenie jej ato li je s t doskonalsze, niż u samców iglicy, w ew nętrzne bowiem ściany pokryw ają się długieini n a 1,5 cm kosmkami, które w ed ług w szelkiego praw dopodobieństw a służą do odżyw ia
n ia m ałych i znikają, skoro one opusz
czą kieszeń.
Fig. 5. Pławikoniki (Hippocampus); w środku samiec z kieszenią na jajka.
U pław ikonika (Hippocam pus), należą
cego do tej samej rodziny Syngnathidae, co iglica, znajdujem y rów nież obszerną zam kniętą kieszeń n a brzuchu (fig. 5), ale znów u samca. P o siada ona m aleń
ki o tw ó r w górnej części. N ie w ia domo dokładnie, czy sam ica składa do niej w prost jajk a , czy też samiec sam je tam przenosi; dość, że po pew nym czasie w y łażą stam tąd m ałe. U pła- w ikoników , ja k zresztą wszędzie, gdzie opiekę nad potom stw em obejm uje sa
miec, niem a ta k ścisłego połączenia odżywczego m iędzy organizm em rodzi
cielskim a dziecinnym , ja k to widzim
76 WSZECHŚWIAT N r 5 u Solenostom idae albo u Aspredo, gdzie [
zajm uje się tem m atka.
Z upełnie o ry g in aln y sposób pielęg no w a n ia ja je k w idzim y u ró żn y ch g a tu n ków A rius i Graleichthys z rodziny sum ow atych (Siluridae), a tak ż e u znacz
nej liczby południow o - am erykańskich przedstaw icieli rodzin C ichlidae i Chro- midae. T u ta j sam iec nosi ja ja w ro z szerzonej jam ie gębow ej i skrzelow ej aż dopóki nie w y lę g n ą się młode. J e s tto rzeczyw iście zag adk ą, w ja k i sposób m ogą one ta m p rzechow y w ać się b e z piecznie i ja k nie p rzeszk ad zają ojcu w jedzeniu, połykaniu, a n a w e t oddy
chaniu? T rzeba zresztą dodać, że tak ie [ same urządzenie znajdujem y u n iektóry ch żab (Rliinoderm a D arw inii), u k tó ry ch rów niż sam iec nosi ja jk a w pysku.
Z teg o k ró tkiego przeg ląd u w idać, że tw ierdzenie o zupełuej obojętności ryb n a los p otom stw a by łoby niezupełnie słuszne, bo i u nich p rzy k ład y troskliw ej opieki nad m łodem i nie n ależą b y n a j
m niej do rzadkich. W p raw d zie naogół, ry b y nie m ogą się ró w n ać p o d tym w zględem z k ręg o w cam i w yższem i (ssą- cemi i ptakam i), w praw d zie bardzo czę
sto stosunek rodziców do dz;eci byw a n ietylko zupełnie obojętny, ale n a w e t | w pro st w rogi, z drugiej jed n a k strony u nadzw yczaj w ielu g a tu n k ó w m ożna [ zauw ażyć s ta ra n n ą i p e łn ą pośw ięceń opiekę nad ja ja m i oraz m łodem i z tą ty lk o różnicą, że tu ta j zajm uje się tem przew ażnie nie samica, lecz samiec. S ta no w i to w łaściw ość ryb, k tó rą różn ią się one w yb itn ie od w szy stk ich innych zw ierząt, u k tó ry ch przy k ład y tak ie j oj
cow skiej opieki n ależą do w y jątk ó w . B . Dyakowski.
SPOSTRZEŻENIA NAUKOW E.
P rzyczynek do flory grzybów okolic M iędzyrzeca.
W niniejszym przyczynku podaję w iado
mość o 19 g a tu n k a c h obłóczaków (Hym eno- m yceteae) nie spotykanych jeszcze w g ra n i
cach K rólestw a, a w ięc now ych dla flory m ykologicznej naszego k raju . W szy stk ie
znalezione zostały w ro k u ubiegłym , w la sach poblizkich m. Międzyrzeca, niejednokrot
nie już przedtem badanych.
C lavarieae P r.
1. C lavaria byssiseda Pers.
N a korze żyjących dębów, najczęściej m ię
dzy obrastającem i je u dołu mchami, a daleko rzadziej na opadłych gałęziach tych drzew.
Las Liski i Stołpno, tudzież w lesie Horodysz- c.ze, na dw u żyjących w ierzbach kruchych.
L ipiec—grudzień. Z arodniki w moich oka
zach tylko pod w zględem bezbarw ności zgadzają się z opisem zarodników tego g a tu n k u u Q ueleta (PI. myc. de la F ran ce str.
462), gdyż kształtem zupełnie się różnią, są bowiem w alcow ate 14—16 = 4 —5 fi, w edług zaś w spom nianego au to ra m ają być eliptyczne 6 —7 p. długie, szerokości nie zaznaczono, której Quel. zresztą nigdy nie podaje.
T elephoreae Pers.
2. P eniophora aem ulans K arst.
Na baryerze sosnowej. Liski. Czerwiec.
Z barw y podobny do Penioph. in carn ata Fr., od którego różni się obecnością gleocystyj.
O kreślenie rzeczonego g a tu n k u zawdzięczam p. B resadoli, rów nież ja k i g atunków w ym ie
nionych pod n u m e ra m i: 4, 5, 12, 17, 19.
3. C oniophora byssoidea Pers. C orticium byssoideum (Pers.) F r. (G. W in te r. D ie Pilze D eutschl. i t. d. str. 329).
Z arodniki bezbarw ne, eliptyczne 4 —5 = 2,5—3 [i. N a piesze P e ltig e ra m alacea (Ach.), w zaroślach sosnowych, pod w sią R udnik.
Październik.
4. Cyphella flocculenta (Fr.) B resad. = C or
ticium fłocculentum F r. = Cyph. ampla Lev.
Owocniki k u b k o w ate lub m iseczkow ate do 1,5 cm szerokie, u p odstaw y nieznaczną p rze
strzenią do podłoża przytw ierdzone. Z aro d niki bezbarw ne, w alcow ate, p ro ste lub nieco skrzyw ione 7— 10 = 2—2,5 [>-, a nie przew rot- no-jajow ate lub kuliste, ja k pisze G. W in te r s tr. 333. N a opadłych gałęziach i obalonych kłodach osin. G rudzień—marzec. Stołpno i p a rk m iędzyrzecki. W tej ostatniej m iej
scowości w idziałem na leżącej osinie setki okazów g ęsto skupionych rzeczonego grzyba, k tó re mimo stykających się brzegów , nie zlew ały się z sobą, jak to utrzym uje Schroe- te r.
H ydneae F r.
R adulum m em branaceum (Buli.) B resad. Ra- dulum m olare F r. (Bresad. F u n g . Km et.
str. 39).
Z nany ju ż u nas i notow any pod mianem R adulum m olare F r. przytaczam tu taj tylko w celu sprostow ania błędnego w ym iaru szerokości jego zarodników , podanego prze- zernnie w moich „M ateryał. do fl. grzybów okol. M iędzyrzeca11, Pam . Fizyogr. tom 16.
Późniejsze bow iem obserw acye dokonane na
k ilk u dobrze rozw iniętych egzem plarzach
upew niły m nie, że zarodki pow yższego ga-
N r 5 WSZECHŚWIAT 77 tu n k u są eliptyczne i obok długości praw ie
rów nej poprzednio zaznaczonej, t. j. 8—11 |A, m ają szerokości 5— 7 (i, a nie 2,5 fi (w edług B resadoli 9—13 = 6—8 |i). N a opadłych gałęziach dębu i grabu. Stołpno. Sierpień—
grudzień.
5. H ydnum violascens Allo. et Schw. (B re
sad. F u n g . F rid . str. 33 t. 140).
Z arodniki bezbarw ne, praw ie kuliste, bro- daw kow ate 3,5—4,5 = 3—3,5
jł. Między mchami, w suchym lesie sosnowym pod wsią Jelnica. W rzesień.
6. H ydnum fuligineo-yiolaceum K alchbr.
(Bresad. F ung. Trid. str. 32 t. 139).
Z arodniki praw ie bezbarw ne kątow ato- eliptyczne, brodaw kow ate, 5—6 = 4 —4,5 p.
Między mchami, jeden okaz w obrębie leśnym Droczówki. W rzesień.
Polyporeae F r.
7. P olyporus borealis (W ahlenb.) F r.
Z arodniki bezbarw ne, eliptyczne, 4,5—6 = 3—3,5 JJ-, m iędzy basidyam i cystidya w rzecio
now ate, w górze spiczaste 30—37 = 6 8 [J..
Jed e n okaz na starym pn iu sosnowym. Mosz
czona. Październik.
8. P o ria obliqua Pers. (Bresad. Fung. Kmet.
str. 15).
Z arodniki bezbarw ne, eliptyczne 8— 10 = 5—7 [A, m iędzy basidyam i, cystidya brunatna- we, szydłow ate. N a spróchniałym pniu brzo- zowyin. Moszczona. Czerwiec.
9. P o ria subtilis (Schrad.) Bresad. Fung.
Km et. str. 24.
Z arodniki bezbarw ne, krótko-eliptyczne, chropow ate 3,5—4 = 2,5—3 JJ.. W spróch
niałym p n iu sosnowym i na starych okazach D aedalea quercina po stro n ie odw róconej od św iatła. Liski. Lipiec.
10. P orothelium fim briatum (Pers.) F r.
Zarodniki bezbarw ne, eliptyczne 3,5—4 = 2—2,5 [J.. Na opadłych gałęziach drzew liś
ciastych, zawsze po stronie odwróconej od św iatła. Stołpno, L iski. W rzesień—li
stopad.
A garicineae F r.
11. R ussula au ra ta (W ith.) Fr.
Między m cham i w sosnowym lesie należą
cym do w si W ysokie. K oniec sierpnia. B lasz
ki po bokach białawe, m ają ostrza u dojrza
łych osobników cytrynow o-żółte. D obry r y sunek kolorow any tej serow iatki znajduje się w dziełku G. H ahna p. t. D er Pilz-Sam m ler t. 6 nr. 25.
12. P anus rin g en s F r.
Zarodniki bezbarw ne, podłużne 6—8 = 2,5—3 [J-. Na obum arłych gałęziach iwy, w ierzby popielatej, na uschłej osinie i opad
łej gałęzi brzozowej. B agno Byczycha, las Liski i Chodziaczka. Listopad, grudzień.
W ed łu g B resadoli P anus pudens Quel. str.
324 m a by« ty lk o form ą P. ringens F r.
13. C ortinarius yitellinopes (Secret.) C. cli- duchus F r.
Zarodniki brunatnaw e, krótko-eliptyczne, subtelnie brodaw kow ate 6,5—7,5 = 5,5—6,5 [>-.
Między mchami w obrębie leśnym Anielki.
W rzesień.
14. Inocybe pyriodora P ers. (Bresad. Fung.
Trid. str. 48 t. 52.)
Zarodniki żółto-brunatnaw e, eliptyczne 10—
12 = 5—6,5 (J-. C harakterystyczny z powodu swego przyjem nego zapachu i białej treści, k tó ra po przełam aniu czerwienieje. Dwa okazy między opadłem i liśćmi. Liski. W rze
sień.
15. Inocybe T rinii W einm . (Bresad. F ung.
Trid. str. 14 t. 120).
Zarodniki żółte, gładkie, eliptyczne 9—11 = 5— 6 [J.. Okazy międzyrzeckie były praw ie 0 połowę mniejsze od trydenckich, miały bowiem kapelusze od 1,5—2,25 cm szerokie a trzony od 2,5—4 cm długie. Na ziemi próchnicowej w oddzielnej części liściastego lasu do obrębu M yszogrond należącego.
W rzesień.
16. Inocybe in carn ata Bresad. F ung. Trid.
str. 49 t. 53.
Z arodniki żółte, praw ie jajow ate, w ew nątrz drobniutko ziarniste 9—11 ■= 5—6,5 ;j.. Treść biała po przecięciu pom ału różowieje, zapach przyjem ny zbliżony do gruszkow ego. N aj
większy z moich okazów m iał kapelusz 9 cm szeroki, trzo n 12 cm długi i 2 cm gruby, przewyższał przeto rozm iaram i nieco okazy Bresadoli. Na gruncie hum usowym , w tej samej m iejscowości i m iesiącu zbierany co 1 poprzedni. P iękny ten g atu n ek spotykał również Q uelet w górach Jura, niesłusznie jed n ak poczytuje go za identyczny z Inocybe
Trinii.
17. P holiota m ustelina F r.
Zarodniki żółte, eliptyczne lub jajow ate 5—7 = 3 —3,5 [J-. N a starym pniu sosnowym.
Las miejski. W rzesień.
18. P leurotus atrocoeruleus F r.
Z arodniki bezbarw ne, podłużne, 7— 11 = 3,5—4,5 (Ł, cystidya stożkow ate, chropow ate.
N a pniu brzozowym. O bręb Rozkiślanki.
Październik.
19. Omphalia m aura F r. (Quel. str. 204).
Zarodniki bezbarw ne, krótko-eliptyczne 4—
5,5 = 3—4 JJ-. Na gruncie gliniastym , przy cegielni. Las miejski. Październik, listopad.
B . Eichler.
SEKCYA CHEMICZNA.
Posiedzenie dnia 25 stycznia r. b , 16-te w r. b.
Po przyjęciu pro to k u łó w dw u ostatnich
posiedzeń, dr. Ju lian B raun w ygłosił rzecz
78 WSZECHSWIAT N r'5
„O p ro d u k tac h utlen ien ia kw asów tio k arb a- m inow ych“ na zasadzie w łasnych badań.
P rzez u tlenienie kw asów dw utiokarbim ino- w ych lub ich soli pochodnych zasad pierw - szorzędow ych o w zorze
N R C==S \
S H . NHjR lu b drugorzędow ych o w zorze
n £
c s 'S H . NHR,
tw orzą się dw usiarczki N:
s—c = s s—c =s I
R
\ H
il bo
S -
S- I
-c -c
n ;
n r
2- S
= s
x NR., R H
/
R ozkłady te obadw a dają się obserw ow ać zw ykle rów nocześnie, przyczem u dw usiarcz
ków z m ałem i ro dnikam i R przew aża p ierw szy, u dw usiarczków z dużem i ro d n ik am i za chodzi p raw ie w yłącznie ro zk ład w ed łu g d ru giego rów nania. D w usiarczki dw ualkilow e
S— C
N® \ H |
= S /,
przechodzą łatw o w p o stać izom eryczną _ r ^ N R \
S— C\ S H o
w k tó rej p o siad ają’ w łasności kw aśne i z za
sadam i tw o rzą sole : NR
S— Cs SMe S— C' I ' SMe
NR
O statnie są ciałam i o b u d o w ie bard zo tr w a łej, pierw sze ulegają bard zo łatw o ro zk ład o w i i przem ianom chem icznym . R o zk ład ich p rzebiega w dw u kierunkach; z jed n ej cząs
teczki dw usiarczku tw o rzy się albo : cząstecz - k a siarkow odoru, atom siark i i 2 cząsteczki olejku gorczycow ego
C3S.(N ,H R 2 = H , S + S + 2 S C N R , albo też cząsteczka siark u w ęgla, atom siark i i cząsteczka sulfom ocznika
CaS4N,HaR a = CS, + S + S . C . (NHR)2.
Sole te służą za p u n k t w yjścia do otrzym a
nia całego szeregu ciał o w zorze ogólnym S— C / N R
\ S R , q r \ / SR, J b \ N R
otrzym ujem y je przez działanie ciał zaw iera
jących chlorowiec, k tó ry łączy się z m etalem zw iązanym z siarką. D ziałając n a te sole wolnym jodem lub brom em otrzym ujem y siarkę i olejki gorczycowe, praw dopodobnie jako p ro d u k ty rozkładu nietrw ałego] ciała o w zorze
NR I / C \
S S
s s
\ c /.
NR I!
w ytw orzonego pierw otnie. R eakcya ta s ta now i bardzo dogodną m etodę otrzym yw ania olejków gorczycow ych.
W dziele spraw bieżących w ybrano p. Mie
czysława Pfeiffra na delegata Sekcyi do Mu
zeum rzem iosł na m iejsce ustępującego p. K o
lendy.
Sekcya uchw aliła podjąć staran ia w celu utw orzenia przy O ddziale zaczątku b iura inform acyjnego przem ysłow ego, k tó reb y u ła t
w iało inform acye przedew szystkiem z zakresu przem ysłu chem icznego przez zebranie ad re
sów, cenników i t. p., szczególniej m niejszych zakładów przem ysłow ych.
Odczytano list p. B. Szulca z Irk u ck a, za
pytującego o rynek zb y tu i ceny w olfram u i m olibdenu, znalezionego w znacznych ilo
ściach na Syberyi.
N a tem posiedzenie ukończone zostało.
KRONIKA NAUKOWA.
— D ziałan ie prom ieni B ecąuereia na bakterye.