Jerzy Łanowski
"Listy", Teofilakt Symokatta,
tłumaczył z języka greckiego na
łaciński Mikołaj Kopernik, Warszawa
1953, Państwowe Wydawnictwo
Naukowe, s. XIX, 1 nlb., 173, 3 nlb. :
[recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 45/1, 238-243
238
R E C E N Z JEszej pracy nad tw órczością literacką i polityczną pisarza. R ealizacja tej cennej in icja ty w y jest n iew ątp liw ie jednym z w ażnych zadań stojących przed bada czam i epoki Odrodzenia.
Janusz Pelc
T e o f i l a k t S y m o k a t t a [!], LISTY. Tłum aczył z język a greckiego na łaciń sk i M i k o ł a j K o p e r n i k . (W arszawa 1953). P aństw ow e W ydaw nictw o N aukow e, s. XIX, 1 nlb., 173, 3 nlb.
Trudno m ów ić w Roku K opernikowskim o przypom inaniu postaci gen ia l nego astronoma. Jest ona z tych, których przypom inać n ie trzeba. Jednak zogn i sk ow an ie uw agi badaczy na tym słońcu polskiego Odrodzenia doprow adza też — jeśli w olno ciągnąć dalej to porów nanie kopernikańskie, bo astronom iczne, i teofilak tejsk ie, bo barokow e — do ukazania tych dzieł i postaci, które w rocz nicę błyszczą jak k sięży ce św iatłem odbitym. Stąd nieoczekiw an a szansa Simo- katty (nie Sym okatty!). Przem ycił się w szerokich rękaw ach kanonika warm iń sk iego, choć pew nie nie jego byśm y w ybrali, gdyby chodziło o pokazanie czy teln ik ow i przedstaw iciela późnogreckiego listu, i nie jego, gdybyśm y chcieli zob aczyć typ ow ego przedstaw iciela literatury bizantyńskiej. N a to pierw sze jest zbyt późny, na drugie za w czesny, no i za m ało chrześcijański. Listy, które zaszczycił przekładem Kopernik, nie są w tw órczości T eofilakta p ozycją naj bardziej reprezentatyw ną i kiedy, z rzadka, ukazuje się nam w latach ostatnich im ię jego w bibliografiach specjalnych, to n ajczęściej w kon tek ście dzieła naj późniejszego,- Historii panow ania cesarza M aurycego (582— 602), w ażnej też dla d ziejów Słow ian na Bałkanach L Trzecią obok L istów i Historii znaną nam pozycją Sim okatty jest kuriosalny zbiorek ciek aw ostek przyrodniczych, których n aukow ość w ygląda, przyznać trzeba, szczerze po bizantyńsku.
W rozw oju artystycznego listu fikcyjnego, zw anego też słusznie m im icz nym , stoi T eofilakt Sim okatta na końcu rzędu epistolografów i podsum ow uje niejak o w szystko, co dała tradycja, od siebie dodając n o w y typ listu — ob y cza jo w y — słusznie zw an y przez G ansińca inteligenckim , i m echanicznie (a m ó w iąc naw iasem : dość nieznośnie dla d zisiejszego czytelnika) rozw ijając prze kładaniec z trzech gatunków listów : moralnych, sielsk ich , m iłosnych. Artyzm języ k a i stylu byw a już bizantyński. Sztuka polega na sztuczności, zaletą m yśli i w yrażenia jest niejasność. N ie nazw ałbym jednak dziełka Teofilakta nudnym czy bezw artościow ym . C zytelnik literatury greckiej znajdzie tam bogate p ok ło sie m otyw ów tej literatury, zw łaszcza gatunków m im icznych i bajki, podane z n iew ątp liw ą um iejętnością, nieraz dla kogoś, kto nie zna w zorów, zaskakująco autentycznie. Fikcyjne im iona nadaw ców i adresatów listów , w m oralnych h isto ryczne i czcigodne, choć bez troski o upraw dopodobnienie sytuacji i w łaściw ą historyczność 2, w sielsk ich tradycyjnie sielankow e, podobnie tradycyjne w
mi-1 Por. odpow iednie w y p isy u M. P 1 e z i, Gre ckie i łacińsk ie źródła do naj
s ta rsz y c h d z i e j ó w Słowian. Cz. 1. Poznań — Kraków 1952, s. 100— 117. Ustęp Historii (VI, 2, 10— 16) znajdzie też polski czytelnik w D opisku Sta rej baśni
J. I. K r a s z e w s k i e g o .
2 W pokłosiu pracy nad przekładem pisze pięknie i trafnie Parandowski o „starożytności globalnej" (por. J. P a r a n d o w s k i , Szkice. W arszaw a 1953, s. 96— 109).
łosn ych , silniej jeszcze podkreślają tą artystyczną choć m ocno papierow ą lite- rackość. M oże najlepszym zabiegiem dla odbiorcy będzie tu zerw anie z porząd kiem autorskim i przeczytanie tych listów w ed le kategorii; zw łaszcza listy s ie l skie i m iłosne dadzą w ted y cyk l m ałych obrazków, z daleka i przez w ie le odbić ukazujących jednak jakąś rzeczyw istość, w listach chłopskich i pasterskich nary sow aną na ogół w kolorach ciem nych (przeróżne troski rolnika), ale i z p ew nym specyficznym humorem (np. w liście 1 1: „w ytoczę ci śledztw o, je ś li n ie rozkażesz sw oim pszczołom trzym ać się z dala od moich łąk", lub w pogodnym liście 62 obraz licznej progenitury Korydona ułożonej w ed le w zrostu na kształt coraz to krótszych piszczałek syringi). W listach m iłosnych mamy już ton n ieco m ocniejszy, z klim atem erotycznych epigram ów antologii łączący n ap astliw ość w ob ec heter datującą się chyba jeszcze z średniej kom edii attyckiej. M oralność listów „moralnych" raczej pow szechna i utarta, z pochw ałam i pracy, pokoju (ale i go to w o ści obrony, 1. 71), w ezw aniam i do um iarkowania i w skazyw aniem mar n o ści w szystk iego co ludzkie (1. 76, 85). N ie jest to jednak m oralność ch rześci jańska, jak nie jest chrześcijański n ieokreślony stw órca (z którego Kopernik zrobił przez nieporozum ienie egip sk iego Horusa) z listu 4. C harakterystyczny dla poglądu na św iat chyba i autora dziełka jest w liście 10 ustęp o pędzie do bogacen ia się: „Ku w łasnem u pożytkow i cierpi głód złota ród ludzki, S o sy p a - trosie. Stąd bow iem i sztuki w ży cie w eszły, i m iasta zostały zbudow ane, stąd o ży w ien ie w zajem nych stosunków . Krótko m ów iąc, w szelk iej ogład y b y ły b y pozbaw ione ziem skie siedziby, gdyby złoto n ie zm uszało ludzi liczyć na w za jem ną pomoc: aniby żeglarz nie pływ ał, ani w ędrow iec nie ruszał w drogę, ani rolnik n ie hodow ał w ołu do pługa, n ie b y ły b y w cen ie berła k rólew sk iej w ładzy ani poddanych n ie zdobiłyby łaski dostojników , a w ódz nie prow adziłby w ojska". N ie są to m yśli oryginalne, tym nie mniej są charakterystyczne, a ich naw skroś św ieck i charakter nie mało się mógł przyczynić do chętnego przyjęcia tak iego w łaśn ie dziełka przez renesans.
D oszliśm y do renesansu i czas zadać pytanie dla nas najistotniejsze: co m o gło skłonić Kopernika do przekładu tego w łaśnie dziełka na łacinę? W przedm o w ie, św ietnie inform ującej o spraw ach teofilak tow ych i innych, Ryszard G ansiniec tłum aczy w ybór dziełka podnietam i zew nętrznym i: m iało Kopernikowi zależeć na tym, „by dać utwór nie tylko piękny i treściw y [ ...] , lecz książkę p ożyteczną, którą by się przyczynił do rozbudzenia zam iłow ania do studiów »bardziej ludz kich«, jak je nazw ano w e W łoszech, do n ow ego św iatopoglądu i sw ob od y duchow ej, w yzw olen ia się z pęt rutyny i bezdusznego formalizmu nauki schola- stycznej — słowem : utw ór w ytw orny a zarazem podręcznik". To w ięc byłab y przyczyna pow stania p ierw szego w Polsce przekładu z greki.
Zajmijmy się samą książką, pięknym zew nętrznie tom ikiem roku ju b ileu szo w ego. Składają się na nią:
1. W stęp Gansińca przystępnie, ale i dokładnie inform ujący o T eofilakcie, greckich listow nikach, w ydaniach Listów, dziejach greckiej edukacji Kopernika i okolicznościach, w jakich pow stał przekład (o ile można je dziś w y św ietlić), podający w reszcie opis bibliograficzny arcyrzadkiego dziełka i sądy o jak ości przekładu (nie przynosi on specjalnej chluby K opernikowi, ale nie jest też gorszy od w ielu innych przekładów hum anistycznych) i Kopernikowej ła cin ie w dedykacji już hum anistycznej, choć jeszcze średniow iecznie rytm izow anej, w samym przekładzie „bardziej przyziemnej";
240
R E C E N Z JE2. Facsimile pierwodruku;
3. W ydanie przekładu łacińskiego dokonane przez R yszarda Gansińca; 4. W ydanie (również Gansińca) tekstu editio princeps A ldusa M anutiusa, w ięc tego, który służył za podstaw ę tłum aczenia Kopernika;
5. Przekład polski listów pióra Jana P arandow skiego i w iersza Korwina — L. H. Morstina.
Podaję to w y liczen ie nie tylko dla bibliograficznej ścisło ści, ale i ze w zględu na to, że różne partie dzieła przyjdzie nam różnie oceniać. Pretensją bow iem , jaką m ielibyśm y do tej pięknie zew nętrznie w ydanej książki, b yłb y w idoczny brak opieki ze strony w ydaw nictw a, jeśli idzie o stronę redakcyjną. Książka jest d osłow n ie klockiem , w którym zachow ano jed n ość tylko pod w zględem zew nętrznym , ale nie pom yślano o organicznym skom ponow aniu całości, pod w zględ em treściow ym , nie pom yślano też o przypuszczalnym czytelniku. Jedność zachow ują tylko partie opracow ane przez G ansińca, przy czym nie n a jszczęśliw szym , naszym zdaniem, rozw iązaniem graficznym było podanie kon ieczn ego przy n iełatw ym autorze, jak Simokatta, w stępu petitem , zduszonym bez interlinii i przez to mało czytelnym .
Facsimile, jak i techniczne w ykonanie dziełka, przynosi zaszczyt W rocław
skiej Drukarni N aukow ej pod zarządem Jana Kuglina i kierow nictw em technicz nym Edwarda M ackforda, jak też w ym ienionym przy końcu dziełka pracow ni kom Drukarni. Do W ydaw nictw a natom iast m ielib yśm y p retensję o Errata. Jest ich trzy na przyklejonej karteczce, natom iast trochę w ięcej w tekście.
W ynotujm y n ajistotniejsze ze spostrzeżonych:
Strona w iersz jest pow inno być
VIII w. 34 II — Vv cp II — гр V v
XII w. '7 Tomeo Tom es
w. 15 H eegius H egius
w. 31 gen etivu s absolutus
g en e tiv u s comparationis
XIII —w. 14 -g a ty ek a gotyck a rotunda
w. ost. tiiu tiu
X V w. 42 epistolale epis to lae
XVI w. 35 odkrytym i odkryte
w. 44 funckję funkcję
XVII w. 3 ep istologów epistolografów 54 w. 6 iv ic n o s v ic i n o s
60 w. 1 COPHON LOPHON
61 w, 2 ve rotram am v e r o tramam
S trona w iersz jest p ow in n o być 81 w. 23 imeretricula ,meretricula
112 w. 27 ôXtyov 6X( yov
7 przyp. 7iap ô)(ouç ларо/аГр 16 przyp. f] au veto Y)oxóvsto
113 21 przyp. y e p a (poucnv yEpatpoucnv
118 26 àcpoalou [aevoç acpoaloóp.svoę
146 9 PEDIIADESA PEDIADESA
148 16 MELONA MILONA
164 6 Z czezła Sczezła
175 4 Sim okattae Sim ocattae
Listy 26 i 27 (s. 150) w inny b y ć przestaw ione (pom yłka pochodzi stąd, że tłum acz brał kolejn ość innego w ydania, a n ie uzgodnił przekładu z tekstem dru kow anym w om aw ianej przez nas książce).
R ejestrzyk, choć nie duży, jednak — jak mi się zdaje — n ieco za duży na druk tak skądinąd starannie w yk on an y. N ie to jednak jest najgorszą usterką. T eksty grecki i łaciński opracow ane fachow o, z dostatecznym dla celó w tego w yd an ia aparatem (niestety, n ie podano dla czytelnika w ykazu skrótów w apa racie użytych, łatw ych zresztą do odcyfrow ania, ale tylko dla filologa k la sy cz nego), nie mają pełnego odpow iednika w pięknym tek ście p olsk iego przekładu Parandow skiego, który tłum aczy tek st grecki, ale n ie zaznacza w y liczo n y ch w przedm ow ie niezrozum ień Kopernika i n ie daje bodaj w przypisku p o lsk ieg o przekładu tej m ylnej w ersji łaciń sk iej, co chyba warto by zrobić w k siążce w ydanej ze w zględu na Kopernika, a n ie na Sim okattę. N ajgorzej zaś razi brak k on ieczn ych przypisów -objaśnień. W ięk szość czyteln ik ów sięg n ie po k siążk ę przede w szystkim dla przeczytania tekstu p olsk iego i pow ażnie w ątpim y, czy zrozum ie już nie tylko subtelne aluzje, jakim i są im iona w Listach, ale i ante-
slerion w 1. 9 (w tek ście łacińskim Kopernik-astronom przerachow ał datę)
i ditte rę (odzienie ze skóry) w 1. 11 i Leokorion (okręg św ięty na K eram eiku w A tenach, chętnie naw iedzany przez hetery) w 1. 12. Trzeba by objaśnić też kilka szczegółów obyczajow ych. P o w ięk szy ło b y to m inim alnie objętość k sią żeczki, ale i zw ięk szyło jej „czytelność".
Punktem żenującym jest przekład w iersza W aw rzyńca Korwina d okonany przez Morstina. D oskonały skądinąd tłum acz i m iłośnik antyku tu w szeregu m iejsc nie zrozumiał po prostu tekstu, mimo że m ógł się pom ocniczo p osłu żyć przekładem prozaicznym i w iernym Jana B aranowskiego w w arszaw skim w y daniu Kopernika z 1854 roku. Tak w ię c w apostrofie do Torunia (w. 17— 18)
pisze humanista: ,
A ttam en aeternum mihi decantaber e, muros Istula dum praeter labitur amne tuos...
242
R E C E N Z J E— co znaczy: „W ięc w ieczn ie będę cię [Toruniu] opiew ał, dopóki W isła opływ a rzeką tw e mury", a co M orstin tłum aczy:
W iecznie w y sła w ia ć b ęd ę mą p ieśnią ciebie, Toruniu, Pieśnią, która strum ieniem k oło tw ych m urów przepływ a... Anna, żona poety, czerpie dłońm i w odę z rzeki i m ów i (w. 57):
...Hiberni rata sum m e pocula musti Potasse, usq ue adeo est dulcis in ore la tex
— co znaczy: „Zdało mi się, że w ypiłam kubki w ina H ibernijskiego, tak słodki jest strumień w ustach". W przekładzie:
Będę prąd zim ny czerpać z niej tymi kubkami,
D opóki będzie m iła w ustach m ych w ilg o ć ożyw cza. Inny w iersz (111):
V tq u e Sim oca ti sa pientis episto ła in auras Prodeat, im press is e st pate iacta m odis
— oznacza: „List mędrca Sim okatty, aby się rozszedł pow szech n ie [dosłow nie: na w iatry], został w ydrukow any". Tłumacz rozumie to następująco:
List Sym okatty [!], mędrca, b y b y ł w czytaniu przyjem ny, Jest o św ieco n y m yśli bardzo kształtnym i wzorami.
N ie bardzo się też orientujem y, d laczego w w. 93 O ł a w a i w polskim tek ście pozostała O 1 a w i ą. W w . 82 reg ia to nie „królestwo" lecz p a ł a c , w w. 47 scirpea saxa to nie „sitow iem zarosłe [!] głazy", ale jakaś zapora rzeczna z kam ieni i faszyny. Trochę to p ośp ieszn ie tłum aczone i przez nikogo n ie kon trolowane.
N ie tylk o z uprzejm ości n ie ch cielib yśm y, aby to krótkie om ów ienie k oń czyło się negatyw n ie. O m ów ienie usterek z natury rzeczy zajm uje zaw sze w ięcej m iejsca niż podkreślenie stron dodatnich. M ów iliśm y już o pięknym w ykonaniu technicznym i w ygląd zie książki. S k w itow aliśm y paru zdaniam i w zorow o usta lony i w yd an y przez Gansińca tekst łaciń sk i i grecki, i uroczy, jak zw yk le u autora Dainisa i Chloe, przekład polski tego późnego i trochę barokow ego kw iatu greczyzny. Podobno m ożna się niebaw em spodziew ać n ow ego w ydania. Po m ałych, czysto „kosm etycznych" zab iegach i ściślejszym opracow aniu redak cyjnym (objaśnienia!) może ono b yć praw dziw ym cackiem bibliofilskim . C zy tanie Listów w tym w ydaniu jest przyjem nością już teraz.
J e r z y Łanówski P.S. Na margin esie recenzji w a r to w y ja ś n i ć dro bne nie porozum ienie filolo giczne, któ re od r. 1900 łą c z y s ię z K opern ikiem ja k o tłumaczem „L istó w " Sim o katty.
Ludwik A ntoni Birkenmajer 3 zan otow ał w łasnoręczną zapiskę Kopernika na egzem plarzu Boecjusza w ydanym w r. 1516 w Kolonii. C ytuję: „Natom iast
3 L. A. B i r k e n m a j e r , M ik o ła j Kopern ik . Cz. 1. Kraków 1900, rozdz. XXVII, s. 558.
fol. LXXXIII recto (Boeth. lib. IV pro sa tertio) już pod koniec ustępu, przy w y
razach tekstu: »Auaricia feruet alienarum opum v io l e n tu s ereptarum. similem lupo
dixeris: fe rox atque inquietu s linguam litigijs e x ercet. cani comparabis« [w prze
kładzie: Pała ch ciw ością gw ałtow n ego w y ryw an ia cudzego majątku. Rzekniesz, że jest podobny do w ilk a. Dziki i n iesp ok ojn y ćw iczy język w kłótniach. Po rów nasz go z psem. — Tłum. J. Ł.] na praw ym m arginesie najw yraźniej ręką K op ern ik a dopisane: » v id e Eneä / in theophi«, reszta w yrazu n ie zm ieściła się już na m arginesie".
Zasłużony badacz stw ierdził w dalszym ciągu, że n ie może pow iedzieć, jakie znaczenie ma zapiska, ale uważał, że pozostaje ona pew nie w zw iązku z Koperni- kow ym tłum aczeniem listó w T eofilakta Sim okatty, n ie m ogąc zaś znaleźć w tek ście T eofilakta żadnego Eneasza snuł dość ryzyk ow n e przypuszczenia, w iążąc notatkę z w ierszem K orwina poprzedzającym przekład K opernikowy, gdzie Enea szem jest Łukasz W aczenrode, i suponując istn ien ie nieznanego w iersza tego ostatn iego w typie hum anistycznego „odkadzenia".
Otóż znaczenie notatki Kopernika jest chyba o w ie le mniej skom plikow ane, a szybkie skontrolow anie w pięknym ju b ileu szow ym druku Listów Sim okatty d efinityw nie, przypuszczam , spraw ę w yjaśn i. W liśc ie Euagorasa do Antipatra (ep. 4) — w pierw odruku im ię w y stęp u je w form ie Enagoras — mamy takie zdanie: ,,lgitur conphilosoph ari manibus etia m l i n g u a m consummatae vir-
tutis est mons altissimus. Si ve ro hanc seruare non po te s, i u r g i j s ipsum fu to rem consolare, s i . с a n i b u s la trantibus a s s i m i l a r i voles" (przekład Pa-
randow skiego: „Szczytem cnoty doskonałej jest mądra zgoda rąk i języka, skoro go jednak n ie potrafisz opanow ać, ulżyj sw em u sercu łajaniem , jeśli chcesz być podobnym do ujadających psów").
C hodziłoby w ięc tylko o „psie" porów nanie. T ajem niczą notatkę Kopernika czytać trzeba:
V id e Enagoram in Theophyla cto (porównaj Enagorasa u Teofilakta).
J eśli zaś, jak udowadnia Birkenmajer, w yd an ie B oecjusza m ogło być w rękach Kopernika najw cześniej po r. 1518, m ielib yśm y w tej m arginalnej notatce n ie zgorszy przykład g o to w o ści pam ięci Kopernika, w zględ n ie dowód, że w łasny przekład Sim okatty tow arzyszył mu jeszcze lata po w ydaniu w Krakowie.
J. Ł.
J a n u s z T a z b i r , REFORMACJA A PROBLEM CHŁOPSKI W POLSCE XVI WIEKU. O ddziaływ anie w alk i k lasow ej na w si polskiej na kształtow anie się id eologii religijnej szlach ty w okresie reform acji. W rocław 1953. Zakład im. O ssolińskich. W ydaw nictw o P olskiej A kadem ii Nauk, s. 142, 2 nlb. Instytut Badań Literackich PAN. S t u d i a S t a r o p o l s k i e pod red. K a z i m i e r z a В u d z у к а. T. 2.
Z niecierpliw ością przez sp ecja listó w o czek iw a n y tom 2 S t u d i ó w S t a r o p o l s k i c h przynosi pracę będącą praw dziw ym n o v u m w naszej literaturze o reform acji polskiej. Trzeba b ow iem stw ierdzić, że studia nad zagadnięniam i