• Nie Znaleziono Wyników

Jak napisać historię grafomanii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jak napisać historię grafomanii"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Rysztowski

Jak napisać historię grafomanii

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (138), 346-357

2012

(2)

34

6

Jak napisać historię grafomanii

G rafom ania w ogóle nie jest problem em . Szczególnie, gdy po d ejm u je się p ró ­ bę jej sproblem atyzow ania. P roblem atyzacja polega na: p o d a n iu d efinicji lub wy­ jaśn ien iu , czym jest grafom ania; na o k reśleniu w yznaczników grafom anii; odpo­ w iedzi na pytan ie, po co się grafom anią zajm ow ać. Tę p róbę p o d ejm u ją n iektórzy literaturoznaw cy, a więc grafom ania staje się naw et p ro b lem em dyscypliny. N a szczęście pró b y te są nieliczne i całkow icie m a rg in aln e w sto su n k u do pola b a ­ dawczego, które ta dyscyplina sobie ustanaw ia. W zw iązku z tym nie m a tu ża d n e­ go p roblem u, a już tym b ardziej nie m a p ro b lem u dla dyscypliny.

N a początek więc k rótka h isto ria pró b p ro blem atyzacji grafom anii: jak to ro ­ bić i jak tego nie robić. Sym bolem pierw szego stanow iska n iech będzie słowo „me- taforyzacja”, drugiego - „substancjalność” . N ajp ierw m oże k ilka słów o grafom a­ nie substancjalnym jako niew ątpliw ie starszym i przejaw iającym większą skłonność do problem ow ego ujęcia.

N au k a o lite ra tu rz e , gdy patrzy, jeśli już m usi, na grafom anię, to dostrzega zasadniczo trzy elem en ty 1. N ajp ierw w idzi grafom ana - p odm iot czynności tw ór­ czych, noszący znam ię chorego psychicznie, bow iem grafom ania to „chorobliw a potrzeba p isa n ia ” . A więc w pierw szym rzędzie zn a jd u je się to, co m ożna wyczytać z etym ologii słowa. D alej spojrzenie badacza pad a na te k st - g rafom ański jest wytwór, rez u lta t owego chorobliwego p isan ia, k tó ry zn a jd u je się, jak tw ierdzi słow­ n ik, „poniżej standardów u znanych w danym czasie i środow isku za obow

iązują-Za p u n k t wyjścia niech posłuży d efin icja grafo m an ii ze Słownika terminów literackich, red. J. Sław iński, Z N iO , W roclaw 2008.

(3)

ce”2. I w reszcie na trzecim m iejscu, tu ta j już należy porzucić słow nik, m ożna zo­ baczyć grafom ana oczam i M ilana K undery, którego uw agi na te n tem at zaw arte w Księdze śmiechu i zapomnienia są jednym i z najczęściej cytow anych we w szelkich refleksjach „grafom anologicznych” . Tutaj grafom an to jednostka społeczna, gdyż dopiero w relacji ze środow iskiem , poprzez opublikow anie zrodzonych w sam ot­ ności a n astęp n ie p rzelanych na p a p ie r nam iętn o ści, m oże się narodzić, ta k b a r­ dzo pożądane przez grafom ana, „ja” autorskie, społeczna fu nkcja pisarza, bycie pisarzem w oczach in n y c h 3.

A więc m ożna pow iedzieć, że grafom an su b stan cjaln y w yłania się naw et nie tyle na styku lu b w p u n k cie przecięcia, ile w p erspektyw ie co najm n iej jednego elem en tu tego potrójnego ujęcia: p o dm iot - tek st - środow isko, czyli albo jako chory psychicznie p o dm iot autorski, albo twórca n iespełniającego standardów te k ­ stu, albo w reszcie autor, którego w ybujałe ego p rag n ie zaistnieć w oczach p ubliki. A to w szystko przy b iera się dodatkow o we w prow adzającą odpow iedni w ym iar aksjologiczny i negatyw ne nacechow anie siatkę pojęć, ta k ich jak insania, narcyzm , autokreacja, n iek o m p eten cja, b eztalencie, natarczyw ość, n adproduktyw ność, li­ czebność, w tórność i kom izm 4.

Jed n ak cóż z tego, że ta k m ożna spojrzeć na grafom ana, skoro niem al n aty ch ­ m iast ta k i jego obraz zaczyna się zam azywać. Przykładow o G rzegorz G iedrys za­ znacza, że przecież grafom ania ta k n apraw dę nie jest żad n ą chorobą psychiczną, a jeśli już traktow ać ją jako zespół objawów jakiegoś konkretnego zaburzenia, to dają się one pow iązać ze zbyt dużą liczbą rzeczyw istych chorób i w zw iązku z tym „nie jest praw dopodobne, żeby grafom ania istn iała w pu n k cie przecięcia aż tylu za b u rzeń psych iczn y ch ”5. Z resztą z jednej stro n y p rzy k ła d ta k ic h tw órców jak

2 G rafom anię z w yłącznie tekstow ego p u n k tu w idzenia postrzega E. Balcerzan Grafomania - projekt hasła encyklopedycznego, „P olonistyka” 2004 n r 8, s. 4: „G rafom ania należy do literatu ry , gdyż tylko o tek stach in te n c jo n a ln ie literackich, eksponujących - niera z agresyw nie - w łasną literackość, m ożna pow iedzieć, że są grafo m ań sk ie”. D alej: „Tyle jest od m ian grafom anii ile jest poetyk histo ry czn y ch ”. „G rafom ania jest zjaw iskiem stylistycznym . N ie m a grafo m ań sk ich fab u ł - są grafom ańskie style; ten sam ciąg zdarzeniow y m oże być ocalony w opowieści spraw nej artystycznie i p oturbow any w opow ieści g ra fo m ań sk iej”. „W ybrakowanie stylistyczne utw oru grafom ańskiego sprow adza się do łatw o rozpoznaw alnej kolizji m iędzy czytelnym , jednoznacznym , jaw nie sygnalizow anym w tekście

zam ierzeniem tw órczym a całkow icie sprzeczną z nim realizacją”. 3 Tutaj przykładow o m ożna by jeszcze dodać za D. Ś nieżko Dawni autorzy

o grafomanii, „P rzestrzenie T eorii” 2007 n r 8, s. 148 i 149: „grafom ania dąży do utrw alen ia sygnatury au to rsk ie j”, „m a pośw iadczyć in d y w id u aln o ść”, jest to „bezkom prom isow y gest n a rzu c en ia się pu b liczn o ści” i w tym celu „grafom an ch ętn ie dołoży do p u b lik a cji swoich utw orów ”.

4 Tam że, s. 152-159.

5 G. G iedrys Choroba na pisanie. Grafomania w ujęciu psychologicznym i psychiatrycznym,

(4)

34

8

H ö rd e rlin , N erval, K leist i in n i, z drugiej chociażby psychoanaliza, św iadczą do­ b itn ie o tym , że chorobę psychiczną m ożna ulokować u podstaw ak tu twórczego uznanego w przeciw ieństw ie do grafom anii za wartościowy. Co więc pozostaje z gra- fom ana-szaleńca? Jedynie stereotyp, fakt, że „znaczenie psychopatologiczne po p ro stu zostało g rafom anii n a d a n e ”6. C zyli nie em pirycznie w eryfikow alny przy­ padek kliniczny, ale zwykłe słowo, którego znaczenie pow staje poprzez schem a­ tyczną, potoczną konotację, znaczenie, które ulega przew artościow aniu w m o m en ­ cie p rzen iesien ia z d ziedziny m edycznej do p rak ty k i krytycznoliterackiej.

D alej jako w yznacznik g rafo m an ii w yrazistość zatraca k ateg o ria tekstow a, a dzieje się ta k dlatego, że w grę w chodzi także spojrzenie historyczne. N a począt­ k u jest tekst niezgodny z konw encją, rozm ijający się z obow iązującą poetyką. Z tego m oże w ynikać, jak zauw aża np. E dw ard B alcerzan, że „tyle jest od m ian grafom a­ n ii, ile poetyk h istorycznych”7. A więc n ie m a poetyki grafom anii, lecz jest h isto ­ rycznie zm ienna rozbieżność z obow iązującą poetyką. N ie m a stylu grafom ańskiego, jest za to płynna relacyjność. Je d n ak nie to jest najisto tn iejsze. N ajisto tn iejszy jest pew ien w łaściw ie oczywisty fakt, k tó ry w yłania się z historycznej p ersp e k ty ­ wy: „w dziejach lite ra tu ry zdarzają się m ylne zaszeregow ania «dziwnych», «niesto­ sownych» w danej konw encji stylów jako grafom ańskich, któ re po jakim ś czasie ulegają re h a b ilita c ji”8. To już nie tylko zm iana poetyki historycznej, a więc nie tylko zm iana postrzegania te k stu w tej relacji. Tutaj w krada się pom yłka, to nie tekst jest grafom ański, lecz ta k ie m ian o zostało m u n ad a n e (przypadkow o lub nie). In stan c ja decyzyjna zn a jd u je się na zew nątrz te k stu , on sam przestaje być wy­ znaczn ik iem grafom anii.

D la p o rzą d k u pozostaje jeszcze tylko podw ażenie k ry te riu m społecznego jako istotnego w yznacznika postaw y grafom ańskiej, m im o że najw ażniejsze dla dalsze­ go wywodu kw estie w ypłynęły już przy w cześniejszych dwóch przypadkach: p o d ­ m io tu i tekstu. Tutaj więc jeszcze k rótko o relacji grafom an - p u blika. Kwestia jest w łaściwie jedna i zasadnicza: czem u chęć, choćby nie w iadom o jak silna, za­ istn ien ia w oczach innych jako „ja” autorskie, bycia o dbieranym jako pisarz, d la ­ czego p rag n ien ie, naw et przesadne, w ydania swej tw órczości m a być cechą grafo­

potrzeba pisan ia, dająca w rezultacie m nóstw o bezsensow nych w ypow iedzi”, b ra k panow ania „nad swoim zachow aniem , które jest jakby podyktow ane p rzy m u sem ”, przyjem ność odczuw ana podczas ak tu twórczego, „stale pow tarzające się

niedostosow ane zachow anie”, niem ożność „przełożenia w łasnego n ap ięcia w form y kom unikatyw ne i atrakcyjne dla o d biorcy”, wreszcie „narcyzm i nieprzejaw ianie jakiegokolw iek krytycyzm u wobec sam ego sieb ie”. Z drugiej stro n y stany chorobow e, z którym i te sym ptom y m ożna łączyć: nerw ica anankastyczna, nerw ica histeryczna, nerw ica n e u rasten ic zn a, anozogozja, różnego rodzaju zab u rzen ia kom pulsyw no-obsesyjne, okresowe eksplozyw ne z ab u rzen ia zachow ania itp. 6 Tam że, s. 10.

E. B alcerzan Grafomania - projekt hasła encyklopedycznego, s. 4. 8 Tamże.

(5)

m ana? Skąd te n d en c ja, żeby p rze ro śn ięte ego przypisyw ać grafom anow i? G est n arz u can ia się p u bliczności m oże być ta k sam o w łaściwy dla tw órcy „praw dziw ej” literatu ry , a krzyk „jestem poetą!” zn am io n u je nie tylko grafom ana.

Tak zanika wizja zrodzona z substancjalnego w yobrażenia o grafom anii. Żeby ustrzec się z a rzu tu o w ybiórcze trak to w an ie w ym ienionych w yznaczników zjaw i­ ska, tzn. żeby n ie w ytknięto, że nie pojedynczo, ale w p ołączeniu chorobow ego p o d m io tu , ułom nego te k stu i n a rz u c a n iu in n y m w łasnego „ja” autorskiego m ożna mówić o grafom anii, że dopiero gdzieś na p rzecięciu tych trze ch elem entów p o ­ w staje praw dziw e znaczenie słowa „grafom an”, zaznaczyć w ypada tylko, że tak w łaśnie, poprzez zw rócenie uwagi na w ybrany aspekt, defin iu je się grafom anię. Świadczą o tym choćby przyw ołane tu p rzypadki. Słownik skupia się głównie na chorobow ym z a b u rzen iu p o d m io tu a także na jego w ytw orach, B alcerzan n a to ­ m iast już tylko na sam ym tekście. Z kolei dla „kunderow ców ” liczy się przede w szystkim fakt w yciągnięcia pryw atnych n am iętności p rzed oczy p ubliki. Co praw ­ da zdarza się i ujęcie całościowe, k tóre tu m ógłby reprezentow ać D ariu sz Śnieżko, gdyż ro zp a tru je grafom anię w sferze p o d m io tu , stylistyczno-genologicznej, świa­ ta przedstaw ionego i kom unikow anych prześw iadczeń, a także socjologicznej, i k tó ­ ry zaznacza, że „te trzy w yróżniki [aspekt socjologiczny au to r tra k tu je osobno] jedynie w p ołączeniu są w stanie w yodrębnić zajm ujące nas zjaw isko”9. Je d n ak to spojrzenie pró b u je uchw ycić grafom ana doskonałego, m odelowego, rysującego się w historycznym p rzek ro ju , a n ie w k onkretnej praktyce krytycznej. Jedyne, co z ta ­ kiej uniw ersalnej w izji m oże się rzeczyw iście zachować, to przyw oływ any już p o ­ nadczasow y zestaw pojęć, słów i znaczeń, któ re zdają się w tej czy innej postaci zawsze grafo m an ii tow arzyszyć, owe „n iek o m p e te n cje”, „w tórności”, „beztalen- cia” itp., ale do których jed n ak nie daje się ona sprow adzić.

By jeszcze inaczej ująć rzecz, grafom an podm iotowy, au to r grafom ańskiego te k stu chcący społecznie zaistn ieć jako p isarz, jednym słowem te n nam acalny, su b stan cjaln y m odel jest m item , pew nym tradycyjnym , potocznym w yobrażeniem odw ołującym się do k ry teriu m ekspresji i szczerości10, niew spółm iernym do p ra k ­ tyki stosow ania tego słowa, kiedy to staje się zwykłą obelgą, pejoratyw nie nace­ chow anym ep itetem , negatyw nie oceniającym , w ykluczającym , w ym ieniającym się z różnego ro d zaju „jałow ościam i”, „m iern o ściam i”, „śm iesznościam i”, „nieudol-9 D. Ś nieżko Fenomen grafomanii czyli na Hermenegildę Kociubińską paszkwil trzeci,

„P ogranicza” 1997 n r 1, s. 55.

10 Tam że, s. 57: „G rafom an, zw łaszcza w o d m ian ie tradycyjnej (bo są i «nowatorzy») w ychodzi z założenia o b ezpośredniości ek spresji tek stu literackiego i gotów jest m niem ać, że «pisze ja k czuje», u p a tru jąc w swej szczerości niezw ykłych w alorów [...]; dla grafom ana zwykle ten sposób kom u n ik acji z czytelnikiem wydaje się ak tu aln y - m oże zresztą nie tyle aktualny, co bezw zględnie (ahistorycznie)

obowiązujący, co z kolei prow adzi do u ru c h o m ien ia k ry teriu m ekspresji, szczerości, jako k ry teriu m sam ooceny”. A k ap it w cześniej pojaw ia się w izja grafom ana m odelowego jako tego, k tóry „pisuje po nocach tłu m iąc łk an ie ”, jego twórczość to

„rezu ltaty bezsennych nocy”.

34

(6)

35

0

n o ściam i” czy „p o ro n ie n iam i”. C hcąc określić znaczenie g rafom anii należy u m ie­ ścić ją w łaśnie w tym łań cu c h u konotacji, spojrzeć na n ią jak na słowo, którego sens w yłania się w sposobie użycia, gdzie p rzen ik a lub zastępuje znaczenia innych słów. W tym k ie ru n k u podąża też m yśl D ariusza N ow ackiego, k tó ry w o dniesie­ n iu do g rafom anii n ie chce form ułow ać żadnej definicji, za to p ro p o n u je rzecz n astępującą: „Z am iast o n ie u d an y m dziele literac k im (szerzej: tekście dowolnego typu) w olałbym mówić o dziele (tekście) zbędnym , niekoniecznym , nierozróżnial- nym , będącym efektem m u ltip lik a cji, n ieisto tn y m wreszcie, w itanym w dobrym tow arzystw ie zw ykłym w zruszeniem ram io n ” . Słusznie zauw aża p rzy tym , że to, co słow nik nazywa n ie sp ełn ien ie m standardów obow iązujących w danym okresie i środow isku, które to sta n d ard y okazują się być czym ś m ocno nieprecyzyjnym , lepiej jest zastąpić b ardziej zrozum iałym i określeniam i, ta k im i jak banał, pow ta­ rzalność, sk rajn e skonw encjonalizow anie, o p o rtu n iz m 11.

W te n sposób substancjalnego grafom ana należałoby zastąpić grafom anem - „m etaforą” . Ten ostatn i to w spom niany stereotyp, k tó ry pojaw ia się w m iejscu k li­ nicznego p rzy p a d k u szaleńca, to in tencja nazw ania kogoś grafom anem , napływ a­ jąca gdzieś z zew nątrz, a nie będąca in te g raln ą cechą p o d m io tu czy tek stu . D o­ c h o d z i w ięc do p rz e su n ię c ia . Z p łaszczy zn y k a te g o rii, k la sy fik ac ji, ty p o lo g ii grafom ania przesuw a się do d ziedziny p rak ty k i językowej, definicja zastępow ana jest przez konotację, a określone znaczenie przez kontekstow e użycie. G rafom an n ie jest obiektem , na k tó ry m ożna w skazać, stwierdziwszy, że spełnia on określone w aru n k i i na tej podstaw ie jako ta k i m oże być traktow any. N ie jest podm iotem czynności tw órczych, które pod ta k ie w aru n k i m ożna by podpiąć. F u n k cjo n u je on n ato m ia st, by jeszcze raz pow tórzyć, jako zjaw isko językowe, jako „słowo w uży­ c iu ”, pojaw iające się w kontekście innych słów, ta k ich jak banał, nieistotność, zbęd­ ność, bezw artościow ość, n u d a, w tórność itp. oraz kryjącej się za tym in te n cji - in te n cji w ykluczenia. G rafom ania jest tym sam ym pro b lem em pragm atycznym . Z tego pow odu będzie ona dalej ro zu m ian a nie jako pojęcie czy te rm in , ale słowo zbliżające się w swojej fu n k cji do w spom nianego stereotypu lub chw ytu retorycz­ nego, n ato m ia st w stru k tu rz e znaczenia - do m etafory. G rafom ania nie daje się zdefiniow ać, ale m ożna za to próbow ać przesuw ać jej znaczenie na różnych ska­ lach: od pow agi do kom izm u, od n arcyzm u do nieko m p eten cji, redukow ać do niej inne słowa jak rów nież dokonyw ać jej red u k c ji do inn y ch słów, używać jej jako łącznika rea lizm u i groteski, tworzyć za jej pom ocą łańcuchy synonim iczne. Je d ­ nym słowem grafom ania p rzestaje tu być m o delem zjaw iska, a staje się fig u rą ję­ zykową.

A więc grafom ania n ie jest pro b lem em literaturoznaw stw a. M ogłaby być, gdy­ by spojrzenie naukow e czy krytyczne nie próbow ało jej definiow ać. Je d n ak to sub­ stancjalne w yobrażenie jest na tyle sugestyw ne, że ilekroć dyscyplina pochyla się n a d grafom anią, zawsze dokonuje ak tu aliza cji takiego w łaśnie w izeru n k u , i tym

11 D. N ow acki „Tysiące ton zmarnowanego papieru” i co dalej?, „P olonistyka” 2004 n r 8, s. 35.

(7)

sam ym w łaściwie nie w iadom o, co ta k napraw dę opisuje. N a pew no nie grafom a­ nię. W idać to nie tylko w p rzypadku prób stw orzenia jej definicji i kategorii, w które m ożna by ją ująć. K łopot z su b stan cjaln y m grafom anem m a także h isto ria lite ra ­ tury.

Aby naśw ietlić tę kw estię m ożna zacząć tak: najwięcej w ątpliw ości b u d z i już sam fakt obecności grafom anów w tejże h isto rii. Z jednej strony spraw a w ydaje się dość jasna i m ożna tu pow tórzyć za A ndrzejem Skrendo: „G rafom ania m a zatem - jak się zdaje - swą h isto rię, ale h isto ria ta najw yraźniej n ie m ieści się w h isto rii literatu ry . Istn iejące syntezy epok h isto ry czn o literack ich n ie pozostaw iają co do tego żadnych w ątpliw ości” 12. I tru d n o się z tym nie zgodzić. Jeżeli w głów nym n u rcie h isto rii literatu ry , której sym bolem są w spom niane syntezy, pojaw ia się w zm ianka o grafom anii, to tylko na zasadzie pobocznej uwagi, u z u p e łn ie n ia , od­ ległego zw iązku z głów nym problem em , opowieści anegdotycznej zw iązanej ra ­ czej z życiem literac k im niż sam ym procesem h istorycznoliterackim . Z drugiej strony jed n ak tru d n o zaprzeczać tem u, że g rafom ani w h isto rii lite ra tu ry egzystu­ ją. Pam ięć o n ic h jest podtrzym yw ana i choć jest ich niew ielu, wciąż w takiej czy innej form ie na k arta c h h isto rii się pojaw iają. H istoryczni g rafom ani stanow ią w łaściwie zam k n ięty krąg stale pow tarzających się nazw isk m .in. Józefa Bielaw­ skiego, W incentego M arew icza, Jacka Przybylskiego, M arcina M olskiego, K ajeta­ na Jaxy M arcinkow skiego, Sotera R ozm iar Rozbickiego, co sugeruje, że w grę w cho­ d zi tu pew ien zw yczaj, tra d y c ja m ów ienia o g ra fo m a n ii, k tó rą h is to ria w ciąż powiela. M ówiąc jeszcze inaczej, w h isto rii u ta rło się po p ro stu mówić o tym zja­ w isku na podstaw ie tych autorów.

O becność tych postaci na k a rta c h h isto rii sprow adza się głów nie do słowników biograficznych, zbiorów przedstaw iających sylw etki pisarzy danych epok, poje­ dynczych artykułów. Je d n ak m ożna pokusić się w tym m iejscu o tezę, że ta obec­ ność dotyczy pew nego w yobrażenia o tych au to rach jako o g rafom anach w łaśnie, u fundow anym na historycznej atrakcyjności tego, co wyżej zostało opisane jako m odel grafom anii. D o takiego stw ierdzenia p rzek o n u je fakt, że sam o to zjawisko, grafom ania jako taka staje się czym ś w ątpliw ym , gdy h istorycy lite ra tu ry zaczyna­ ją pisać o au to rach określanych, nie tyle historycznie, ile tradycyjnie, m ia n em g ra­ fomanów.

Przykładow o, oto jaki ślad zostaw ił po sobie Józef Bielawski: „Wśród w spółczes­ nych uchodził za grafom ana i był p rze d m io te m licznych inw ektyw satyrycznych adresow anych do niego bądź też pisanych w jego im ie n iu ” 13. W ym ienia się cechy jego c h a ra k te ru i jego tw órczości w pisujące go w m odel grafom anii: „Z uporem publikow ał (około 1792 r. w ydał naw et m ały zbiór swych w ierszy), zapew ne rozpo­ w szechniał w ko p iach (a naw et czytał osobiście, jak Spustoszenie Polski A dam ow i

12 A. Skrendo O dziele grafomańskim, „P olonistyka” 2004 n r 8, s. 11.

13 Dawni pisarze polscy od początków piśmiennictwa do M łodej Polski: przewodnik

biograficzny i bibliograficzny, red. R. L oth, t. 1, W SiP, W arszaw a 2000,

s. 48.

35

(8)

Z

SZ

K azim ierzow i C zartoryskiem u). W tw órczości n ieo d m ien n ie dawał wyraz w yso­ k iem u w yobrażeniu o własnej roli p o ety ” 14. D alej n astęp u je opis, w którym za­ znacza się jego b ra k dystansu wobec stosow anych przez siebie u ta rty ch określeń i zw rotów frazeologicznych z jednej strony nacechow anych stylem m owy p ryw at­ nej, a z drugiej służących autouw zniośleniu. M ówi się także o jego n ie u m ie ję tn o ­ ści w yczucia stosowności p o ru szan ia pew nych m otywów (szczególnie chodzi o je­ go zainteresow anie czy też fascynację kobietam i), k tóre łam ią pow szechnie przyjęte n orm y literackiego w yrażania psychologii autora, jego p rag n ie ń i potrzeb, z czego konkluzja jest taka, że „B ielaw ski potrzebow ał aprobaty, dom agał się u zn a n ia dla swej tw órczości i pozycji, tym czasem jego sytuacja życiowa, społeczna i literack a prow okow ała reakcję wręcz przeciw ną; d ystansu, żartu , kpiny, w reszcie całkow i­ tego o d rzu c en ia” 15.

Bielaw ski w u jęciu h isto ry czn o literack im spełnia większość w arunków , które pozw alają zaklasyfikować go jako m odelowe w yobrażenie grafom ana: postaw a n a r­ cystyczna, stylistyczna ułom ność tekstów naruszająca dan ą konw encję, m a n ife­ stow anie własnej roli pisarza, silna potrzeb a p o siad an ia publiczności. Jed n ak ta esencjalna grafom ańskość akcentow ana przez opis historyczny jest jednocześnie podw ażana w ram ach tego w łaśnie opisu:

B ielaw ski był spraw nym poetą, o czym św iadczą nie tylko jego w iersze przypisyw ane m .in. T rem beckiem u, ale rów nież kom edie [...]. C hoć krytykow ano jego styl, frazeologię czy neologizmy, nie chodziło w bielaw sciadzie o artystyczny poziom tw órczości ośm ie­ szanego au to ra, nie odbiegający od utw orów w ielu in n y ch u znanych i w spółcześnie ce­ nionych poetów stanisław ow skich.16

Tak nato m iast, w g runcie rzeczy podobnie, h isto ria lite ra tu ry opisuje M arewi- cza: „P isanych wówczas utw orów n ie drukow ał, zapew ne z pow odu prześladującej go op in ii g rafo m an a” 17. G dzie indziej m ówi się o nim :

należy do najosobliw szych pisarzy polskiego O św iecenia. D la w spółczesnych był g rafo ­ m anem i za takiego u zn ali go poto m n i [...]. G dy z perspektyw y dw u w ieków od czy tu je­ m y d ziś liczne i różnorodne pism a M arew icza, n arzuca się spostrzeżenie, iż był on bliski sentym entalizm ow i typu J. J. R o u sseau .18

Z kolei o Jaksie M arcinkow skim i jego tw órczości p ad a ją ta k ie uwagi: „Jest to poem at n ie u d o ln y i n u d n y [...]. Ale i ta k m ożna jeszcze pow iedzieć, że podob­

14 T. K antelecka, T. Kostkiew iczow a J ó z e f Bielawski, w: Pisarze polskiego Oświecenia, red. T. K ostkiewiczowa, Z. G oliński, t. 1, PW N , W arszaw a 1992, s. 518.

15 Tam że, s. 519. 16 Tam że, s. 518.

17 D aw ni pisarze polscy..., t. 2, s. 381.

18 E. A leksandrow ska Wincenty Ignacy M arewicz, w: Pisarze polskiego Oświecenia, red. T. K ostkiewiczowa, Z. G oliński, t. 2, PW N , W arszaw a 1994, s. 332.

(9)

nych w ierszy w tym czasie było więcej i że poem aty Jaxy nie są czym ś wyjątkowo słabym ” 19. W in n y m m iejscu:

Jakie to były utwory? B ardzo przeciętne oczywiście, a u to r nie m iał tale n tu ani pom ysło­ wości, nie m iał sum iennego przygotow ania, poza tym był niew ątpliw e łagodnym psycho­ p atą [...]. Ale ostatecznie nie były to rzeczy najgorsze; zdaje się, że m ożna u renom ow a­ nych poetów tego okresu znaleźć rów nie słabe, może naw et i słabsze.20

Tyle o M arcinkow skim .

D alej przykładow o Soter R ozbicki w u jęciu h istorycznoliterackim :

Zarów no za życia jak i po śm ierci R ozbickiego nie m ów iono o nim inaczej niż „grafo­ m an ”. Przez w spółczesnych uw ażany był za postać k u rio zaln ą ze w zględu na sposób b y ­ cia oraz rodzaj upraw ianej twórczości, ale cieszył się d u żą p o p u larn o ścią [...]. D o chw ili obecnej nie ustalono, czy jego twórczość to grafom aństw o, czy św iadom ie stosow ana p o ­ etyka deform acji i absurdów .21

N iec h ta garść cytatów na razie w ystarczy i niech św iadczą one o tym , co m niej więcej dzieje się, gdy g rafom ania p rzed o staje się na k a rty h isto rii literatu ry . W łaś­ ciw ie w p rz y p a d k u w szystkich p o k ró tce tu sch arak tery zo w an y ch autorów , p o ­ trak to w a n ie ich jako grafom anów na płaszczyźnie histo ry czn ej pro w ad zi do pew ­ nego ro d za ju r e h a b ilita c ji ich sta tu su . D zieje się ta k dlatego, że h isto ria lite ra tu ry obok tradycyjnego trak to w a n ia tych p isa rz y jako grafom anów w łaśnie (tradycji, k tó rej sam a jest nosicielk ą) u ru c h a m ia strateg ie , k tó re tę trad y c ję i sam fakt g rafo m ań sk i rozm yw ają. Perspektyw a h isto ry czn a n ie jak o uniew ażnia akt g rafo ­ m a n ii (sam ego a k tu rzecz jasna w żad en sposób n ie d efin iu je), w skazując na ta ­ kie kw estie jak b łę d n a ocena w spółczesnych, zestaw ienie z n o rm ą epoki, p rz e su ­ nięcie ak c en tu z k ry terió w arty sty czn y ch na p sychologiczno-społeczne. W te n sposób d o chodzi do pew nego ro d za ju p rze su n ięć , p rze k sz ta łc e ń i p rze w a rto ścio ­ w ań om aw ianego zjaw iska w o b rębie h is to rii lite ra tu ry , a ru c h y te są na tyle wy­ raz iste , że staje się m ożliw e zanegow anie na płaszczyźnie h istorycznej grafo m a­ n ii ja k o ta k ie j. H is to r ia lite r a tu r y , z a jm u ją c się g ra fo m a n ią , je d n o c z e śn ie p o d k reśla , jak b ard z o się n ią n ie zajm uje. U stanaw iając swój p rze d m io t, je d n o ­ cześnie usuw a go z pola badaw czego. G rafom an egzystuje tu jako p o d m io t p o ­ w tórzony, pow ielony, kopia. H isto ria , sprow adzając go do swej dziedziny, p rz y ­ w ołuje o p in ie o n im , k tó ry ch sam a jest m agazynem , zachow uje więc stereotyp. Jed n o cz eśn ie je d n a k a k tu a ln a persp ek ty w a badaw cza, sp o jrze n ie na hory zo n t p rzeszłości z p u n k tu w id zen ia tera źn ie jsz o ści (m ożliwość dojrzen ia b łęd n ej oce­ n y w spółczesnych lu b zestaw ienie z n o rm ą epoki) stereo ty p te n u jaw nia i tym

19 J. Bystroń Literaci i grafomani z czasów Królestwa Kongresowego 1815-1831, K siążnica- -Atlas, Lwów 1938, s. 235.

20 Tam że, s. 221.

21 B. B ajak Z prawdą na bakier - o życiu Sotera Rozm iar Rozbickiego, „Acta U n iv e rsitatis

W ratislaviensis. Prace L ite ra c k ie ” 2004 n r 44, s. 119.

35

(10)

3

54

sam ym usuw a p o d m io t jego zn aczen ia, zacierając sam ą grafom anię. Tak więc w h is to rii lite ra tu ry m ityczne podejście do g rafo m an ii (tra k tu je ją bow iem w spo­ sób tradycyjny, m odelow y) jest rów nie w ątpliw e, co w p rz y p a d k u p ró b y stw orze­ n ia jej d efinicji.

K łopotem jest więc sam m it grafom ański b azujący na pew nym m odelu, k tó re­ go zdefiniow ania, jak w cześniej zostało to pokazane, dokonać nie m ożna, co tym sam ym podaje w w ątpliw ość jego istnienie. N ic więc dziwnego, że h isto ria grafo­ m a n ii w ta k im w ydaniu autom atycznie przestaje być h isto rią g rafom anii, gdyż ujaw nia b ra k swego przed m io tu . Jest to jednocześnie zaw oalow any sposób w yklu­ czenia grafom ana z opisu historycznego. R efleksja literaturoznaw cza w tym m ie j­ scu tylko p o zornie m ów i o grafo m an ii, w rzeczyw istości n ato m ia st jest to ru c h negatyw ny, zacierający i usuw ający obiekt z pola bad an ia. Jed n ak skoro p o p rze d ­ n io rozw iązaniem okazało się skierow anie uwagi k u językow em u charakterow i zja­ w iska, w skazanie, że grafom an to p rzede w szystkim figura języka, która fu n k cjo ­ n u je na zasadzie zbliżonej do słowa stereotypow ego, chw ytu retorycznego czy m etafory, więc m oże i tu ta j takie postaw ienie spraw y pozw oli rozstrzygnąć kwe­ stię tego, jak m ożliw a jest h isto ria grafom anii?

A by opow iedzieć na to py tan ie, m ożna zacząć od najb ard ziej ogólnego stw ier­ dzenia, że tru d n o ść literaturoznaw czego czy k o n k retn ie historycznoliterackiego ujęcia zjaw iska w ynika, jak m ożna założyć, z faktu, że w k ażdy akt m ów ienia o gra­ fom anii w pisana jest z góry in ten cja negatyw na w yrażona w prost lub przem ycana w postaci ironii. Ta negatyw ność odnosi się do ogólnie pojętej literackości i tym sam ym tw orzy opozycję lite ra tu ra - grafom ania. Twórczość grafom ańską zazwy­ czaj lokuje się poza lite ra tu rą , jej m ia n em określa się w szystko to, co lite ra tu ra w yrzuca poza swoje granice. Jest to przestrzeń , której funkcjonow ania nie n o rm u ­ je praw o in sty tu cji, m ało tego, grafom an jest dla tej in sty tu cji zagrożeniem - Sta­ nisław B arańczak stw ierdza w prost, że g rafom ani „zagrażają sam em u bytow i i sen­ sowi lite ra tu ry ”22. Tak więc niejako w n a tu ra ln y sposób każda p róba pow iedzenia czegoś o g rafom anii nie sprow adza się do określenia, czym ona jest, lecz czym nie jest. Chcąc więc w jedyny pew ny sposób grafom anię zdefiniow ać, należałoby p o ­ w iedzieć, że jest to n ie lite ra tu ra.

Przyw ołując tu ta j literaturoznaw czy p u n k t w idzenia, kw estię tę w pisać m ożna w łaśnie w te n szerszy k ontekst sprow adzający się do napięcia m iędzy lite ra tu rą i jej zaprzeczeniem . O tóż nieobecność grafo m an ii w h isto ry c zn o literac k im opi­ sie, naw et w tym , k tóry bierze ją za przed m io t b ad a n ia , spowodow ana jest pew ­ nym pękn ięciem - dw uznacznością dyscypliny i zarazem głów nym praw em in sty ­ tucji, gdyż, jak stw ierdza S tanley Fish,

nie istn ie ją ruchy, które nie są ru ch am i w grze. D otyczy to naw et takiego ru ch u , który polega na tw ierd zen iu , że nie jest już się graczem w grze. W sam ej rzeczy, z pow odu

22 S. B arańczak Książki najgorsze i parę innych ekscesów krytycznoliterackich, Z nak, K raków 2009, s. 14.

(11)

logiki specyficznej dla in sty tu c ji, jednym ze standardow ych sposobów praktykow ania krytyki literackiej jest ogłaszanie tego, że się jej już nie p ra k ty k u je.23

Stąd problem , który pojawia się w m om encie, gdy grafom an staje się obiektem h i­ storii literatury, problem , który jest na wskroś ironiczny. Próba poważnego p o trak ­ tow ania zagadnienia przez dyscyplinę z założenia m usi skończyć się porażką, gdyż grafom ania w yklucza tu wszelką powagę. G rafom an jako obiekt, jako zracjonalizo­ wany, podlegający pracy klasyfikacji, norm ow ania, badania, dyscyplinow ania p rzed ­ m iot, zatraca swą grafom ańską naturę. M om ent ustanow ienia obiektu jest udaw a­ niem , jest w tym przypadku zarazem jego zanegow aniem . Stąd w przedstaw ionych wyżej przykładach, gdy h istoria literatu ry m ówi o grafom anii, dokonuje jakby od­ w rócenia, gdyż po chw ili okazuje się, że to wcale nie grafom ania tylko błędna ocena w spółczesnych lub twórczość nieodbiegająca od norm y epoki. A więc historia litera­ tury, gdy opisuje grafom anię, robi to tylko ironicznie - zwracając się k u nieliteratu - rze, natychm iast zaczyna traktow ać ją jako literatu rę właśnie.

Tak więc z jednej strony niew ątpliw e ironia stanowi ten czynnik, który blokuje wszelki dyskurs o grafom anii. Jest to ironia, której pojęcie wiązać m ożna z nazw i­ skiem Fryderyka Schlegla czy Paula de M ana - trop, w którym początek bierze ję­ zyk, dyskurs i literatu ra, trop odsłaniający za zasłoną instytucji i jej norm , praw, klasyfikacji, rodzajów, gatunków, konw encji, wpływów, procesów itp. obecność p ie r­ wiastków chaosu, głupoty, niezrozum ienia, obłędu, bezm yślności (gdzie indziej w n a­ tu raln y sposób przypisyw anych grafom anii). Jest to trop, który jednocześnie łączy ze sobą te elem enty i stanowi p u n k t, który, by powtórzyć za Schleglem , „m usi trwać w niejasności, który sam zaś unosi całość i ją podtrzym uje. Gdyby dociec tego p u n k tu rozum em straciłby m oc”24. I w tym m iejscu pojęcie grafom ani zdaje się właśnie dryfować w stronę tego niejasnego p u n k tu , którego w ypowiedzieć nie sposób i k tó ­ rego rozum ienie przeryw ane jest w łaśnie przez negatywność ironii - pozostającej w ciągłym ru ch u i w prowadzającej wieloznaczność oraz nieokreśloność.

Je d n ak z drugiej stro n y figura iro n ii m oże jednocześnie posłużyć jako rozw ią­ zanie tej patowej sytuacji. Zw rócenie się k u językow em u ch arakterow i grafom a­ n ii, m oże stać się p u n k te m wyjścia dla w ykrystalizow ania się m etody jej h isto ­ rycznego opisu. W tym m ie jsc u iro n ia jako fig u ra języka p e łn iła b y rolę tego czynnika, dzięki k tórem u, idąc za m yślą H aydena W h ite ’a, dokonuje się proces ro zu m ien ia - „p rzek ształcan ie niezn an eg o lu b freudow skiego «niesam owitego» w z n a n e ”, „przesuw anie [nieznanego] z d ziedziny rzeczy uznaw anych za «egzo- tyczne» i niesklasyfikow ane w dziedzinę dośw iadczenia zorganizow anego [ ,..] ”25. 23 S. F ish Co czyni interpretację możliwą do przyjęcia, przeł. A. Szahaj, w: tegoż

Interpretacja, retoryka, polityka. Eseje wybrane, red. A. Szahaj, U niversitas, K raków 2008, s. 118-119.

24 F. Schlegel O niezrozumiałości, przeł, J. E kier, w: Pisma teoretyczne niemieckich romantyków, wyb. i oprac. T. N am ow icz, Z N iO , W rocław 2000, s. 202.

25 H. W h ite Tropologia, dyskurs i rodzaje ludzkiej świadomości, przeł. A. M arcin iak , w: tegoż Poetyka pisarstwa historycznego, red. E. D om ańska, M. W ilczyński, U niversitas,

K raków 2010, s. 178.

3

5

(12)

356

Byłoby to stw orzenie takiego d y skursu o grafom anii, k tó ry poprzez figurę iro n ii u jaw niałby w łasną sam okrytyczność wyw ołaną sam ośw iadom ością swojego języ­ kowego ch a rak te ru . O znacza to, że dotychczasow a negatyw ność iro n ii przeryw ają­ ca dyskurs zm ienia zwrot i sprow adza pro b lem na te re n pokrew ny z Foucaultow - sk ą a rc h e o lo g ią , g d zie „ n ie c ią g ło ść je st ju ż n ie ty le z a p rz e c z e n ie m b a d a ń historycznych [...], co elem entem pozytywnym , k tóry określa ich p rzedm iot i u p ra ­ w om ocnia ich analizy”26. W te n sposób ironiczność grafom anii, która początkow o blokow ała jakiekolw iek m ów ienie o niej sam ej, staje się m ożliw ością w ypow iedze­ nia słowa „grafom an”, staje się p rzep u stk ą, dzięki której m oże on poruszać się na te re n ie literaturoznaw stw a, jednocześnie n aruszając spójność tego obszaru i m a ­ nifestując w łasną niezależność (choć robi to tylko ironicznie).

O to więc k ieru n ek , w którym należałoby podążyć w celu stw orzenia h istorycz­ nego dyskursu grafom anii. Z m iana m odelu b ad a n ia , uznanie w łasnej ironiczności ukrytej pod w arstw am i tradycyjnych kateg o rii „obozu ciągłości”, w prow adzenie n ieu stan n ej zasady negatyw ności i sam ośw iadom ość tej zasady um ożliw i p o stu lo ­ w aną tu historię. G rafom ania bow iem , by przyw ołać jeszcze jeden głos z zew nątrz, „choć nie w chodzi do h isto rii literatu ry , m a swą h istorię, poniew aż no rm a literac- kości zm ienia się historycznie. H isto ria g rafom anii jest zakryta, anonim ow a, m il­ cząca i n iew idzialna, ale z pew nością w arto ją upraw iać. U praw a ta przypom inać będzie z konieczności archeologię [ ,..] ”27. Tym sam ym w ypracow anie h istorycz­ nego d y skursu g rafom anii zgodnie z jego zasadą ironiczną będzie zad an iem dia­ lektycznym , będzie to ciągłe zw racanie się k u h isto rii literatury, w której h isto ria g rafom anii jest zakorzeniona. P rzestrzeń g rafom anii m u si wyłonić się w m iejscu, w któ ry m tradycyjny dyskurs h isto ry c zn o literac k i ujaw nia swą nieciągłość lub, inaczej, pole d yskursu grafo m an ii pojaw i się w polu b a d a n ia wtedy, gdy, jakby pow iedział W h ite, zza negatyw nej w arstw y języka literaln eg o h isto rii ukaże się jej pozytywna w arstw a języka figuratyw nego. Ta archeologiczna praca m u si polegać na odkryw aniu kolejnych w arstw pojęć kształtujących w ybrany m om ent h isto rio ­ g rafii literack iej, p rzekopyw aniu się przez przyśw iecające jej idee, sposoby m yśle­ nia, do których się odwoływała, przez typy słow nictw a i style, jakim i się p osługi­ w ała, u ja w n ian iu jej nieśw iadom ego p oziom u założeń i presupozycji. W dalszej kolejności znalezienie czynników, któ re przeryw ały jednolitość takiej w ielopozio­ mowej form acji, analiza k o n te k stu , w którym w ypow iadane jest słowo „grafom a­ n ia ”, byłoby też odkryciem w arstw y słów, pojęć i idei um ożliw iających opis grafo­ m a n ii, stw orzenie czy też re k o n stru k c ję jej h isto ry czn eg o d y sk u rsu . M ając to w szystko na uw adze, dopiero w tedy m ożna pokusić się o próbę pow iedzenia cze­ goś pow ażnego o grafo m an ii i jej au to ra ch - o tych w g ru n cie rzeczy sm u tn y ch postaciach, k tóre zam iast, jak to pow inno się zdarzyć, zniknąć w m ro k u n ie p a ­ m ięci, czasam i dziw nym sposobem trafia ją na k a rty historii.

26 M. F o u ca u lt Archeologia wiedzy, przeł. A. Siem ek, w stęp J. Topolski, PIW, W arszaw a 1977, s. 34.

(13)

Abstract

Piotr RYSZTOWSKI University of Gdańsk

How to write a history of graphomania

The article is an attempt at framing the phenomenon of graphomania within literary studies. Beginning with the survey of existing modes of framing the problem, the author points to contradictions and ambiguities of the use and understanding of the term "grapho­ mania" originating in the mistaken location of its essence. The solution lies in shifting the accent towards external factors both in relation to the text and to the author. Thus aiming towards the rhetorical character of graphomania and its linking to the figure of irony the author offers a method of historical description of the phenomenon based on the linguistic analysis of the contexts of the word's usage.

3

5

Cytaty

Powiązane dokumenty

Znajomość utworu to rozumienie (z ewentualnym pamiętaniem) treści, które ujawniają się w utworze, plus wiadomości z zakresu świata przedstawionego, plus opis utworu

Nauczyciel przypomina, czym jest środek stylistyczny i tłumaczy, co to jest porównanie, zapisuje przykłady na tablicy, np.. oczy jak gwiazdy, buzia jak pączek, nogi jak patyki i prosi

A czy wiesz, że w języku Słowian „leto” było nazwą całego roku i dlatego mówi się „od wielu lat” a nie „od wielu roków”..

spełnienia Twoich najskrytszych marzeń oraz wspaniałej zabawy w dniu Twojego

A ntoni Jan Gołębniak, drzew oryt upam iętniający Tysiąclecie Biskupstwa Poznańskiego.. A ntoni Jan Gołębniak, drzew oryt

Skoro tu mowa o możliwości odtwarzania, to ma to zarazem znaczyć, że przy „automatycznym ” rozumieniu nie może natu ­ ralnie być mowy o jakimś (psychologicznym)

O ile bowiem trudno jest porównywać jakości estetyczne samych wykonań konkursowych, o tyle możliwe jest krytyczne porównanie wypo- wiedzi o tych jakościach, z którego wyłania

Wydawałoby się, że nowe przepisy stymulują przed- siębiorczość, a tu tuż przed końcem roku kierownic- two Ministerstwa Zdrowia wygłasza poglądy o nad- miernym rozwoju