• Nie Znaleziono Wyników

Aresztowanie w 1984 roku - Andrzej Sokołowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Aresztowanie w 1984 roku - Andrzej Sokołowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ SOKOŁOWSKI

ur. 1941; Komarów

Miejsce i czas wydarzeń Świdnik, PRL

Słowa kluczowe Świdnik, Lublin, Warszawa, PRL, kontakty z podziemiem, Kazimierz Suseł, aresztowanie, pobyt w więzieniu, stan zdrowia

Aresztowanie w 1984 roku

Kilku kolegów powiedziało, że ja przychodziłem tam gdzieś do WSK w Świdniku na spotkania podziemne. Ja raz tylko byłem na zebraniu w Świdniku. Myśmy tak ustalili z Kaziem Susłem, że będziemy się nawzajem chronić, że on jest przewodniczącym [Komisji Zakładowej], ja jestem przewodniczącym Regionalnej Komisji, ja działam na terenie Regionu, natomiast nie działam w Świdniku. Jeździłem do Puław, do Kraśnika, tam, gdzie trzeba było jeździć na spotkania w sprawach związkowych podziemia, natomiast w Świdniku byłem jakby nieobecny. Ale raz się zdarzył taki przypadek, że byłem na spotkaniu rzeczywiście i niestety kilku kolegów zmiękło, jak to się mówi, i powiedziało, że ja byłem na spotkaniu. Jak się pytali, kto był, to wymieniali, że ja byłem. To był pretekst. Drugim pretekstem była uroczystość takiego ślubowania na wierność „Solidarności” – ja po prostu chroniąc Kazia Susła, jako osoba znana sprzed stanu wojennego, a więc osoba publiczna, jako działacz związkowy legalnej „Solidarności” witałem gości, zabierałem tam głos. Mówiłem [do Susła]: „Ja, Kaziu, to wezmę na swój obowiązek, ponieważ mnie to wypada, natomiast ty jak będziesz, to od razu będzie wiadomo, że to ty jesteś tym całym [przewodniczącym]”. To [było] prawie dwieście osób – nie mieliśmy żadnych złudzeń, że SB się nie dowie o tym.

Najpierw przesiedziałem w Lublinie chyba miesiąc, później zawieziono mnie na dwa czy trzy miesiące do Warszawy na Rakowiecką. Ponieważ ciągle o stan zdrowia była sprawa i rzekomo mieli mnie tam leczyć i badać. Wyszedłem 20 czerwca właśnie ze względu na stan zdrowia. To, że z tego tytułu wyszedłem, jest zasługą doktora Franciszka Brakowieckiego, wspaniałego naczyniowca – tylko dzięki niemu ja wyszedłem wcześniej z więzienia. On przygotował całą niezwykłą procedurę tego wyjścia, do tego stopnia, że nawet w Warszawie klinika naczyniowa była przygotowana, że taki delikwent może się zjawić i trzeba go odpowiednio zbadać. Ale ja miałem również takie polecenie od niego, że nie mam prawa się godzić na badanie

(2)

w Warszawie i żeby było badanie w Lublinie. Ja po prostu odmówiłem poddania się badaniu w Warszawie i przywieźli mnie z powrotem do Lublina. Tutaj jeszcze wtedy w klinice na Staszica byłem badany i wyszedłem na wolność ze względu na stan zdrowia.

Data i miejsce nagrania 2005-08-22, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nawet jeśli występowały jakieś sprawy, to dla mnie rzeczą najważniejszą, istotną, nadrzędną, to było miasto Lublin, to były sprawy miasta.. Ja się nie wychylałem na zewnątrz

Jest Eurosport, to jest Polak, jeden nazywa się Tymek i drugi [zapomniałem], on [jest] bardzo silny człowiek. Jak on otrzymuje pierwsze miejsce, to ja dzisiaj się czuję dobrze,

Wielu ludzi mających za złe, że inni się „przefarbowali”, całkiem dobrze sobie teraz żyje – więc nie powinni mieć pretensji do tych przefarbowanych.. Pretensje i żale

Podziwiałem Wałęsę i nadal uważam że jego wielką zasługą było to, żeby się nie zapędzić w taki sposób, że jak będzie interwencja i po tej interwencji zaczną się procesy,

Jako profesor został aresztowany i jeśli się nie mylę, to miał nawet wyrok – karę śmierci.. On mi tego nie mówił, ale został po [19]56 roku, bo Gomułka wrócił,

Jak się skończyły te dwa tygodnie i już wiedziałem, że [zostanę jeszcze] pół roku czy dłuższy czas, to wtedy zaczęła się zupełnie inna rozmowa.. Bo ci ludzie, którzy

Pamiętam oni tam wynosili chleb z tego domu, kto tam późni się okazało co tam było, no i jak tak patrzyłem, to się schowałem za te topole, bo se myślę nie

W domu chodziłem ubrany, no przynajmniej w jakieś spodenki, w koszulę, a tam jak kazali mi się rozebrać, to po prostu po kilku godzinach, to już miałem porządne oparzenia.