• Nie Znaleziono Wyników

Śląska Myśl Akademicka, 1932, R. 1, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Śląska Myśl Akademicka, 1932, R. 1, nr 1"

Copied!
74
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. I. Katowice LIPIEC 1 9 3 2 . Rok I.

Ś L Ą S K A M Y Ś L

A K A D E M I C K A

K W A R T A L N I K

ORGAN CENTRALNEGO ZWIĄZKU AKADEMIKÓW GÓRNOŚLĄZAKÓW

(C. Z. A. G.) W K A T O W I C A C H .

T R E Ś Ć N U M E R U : ST. G A J E W S K I : D o k ą d zmierzamy...

J. J. K O W A L C Z Y K , P ierw sze dziesięciolecie.

Ks. D r. E. S Z R A M E K : P oczątki pierw szego „ T o w a­

rzy stw a P olskich G ó rn o ślą z a k ó w przy U niw ersytecie W ro c ław sk im " (1 8 6 3 — 76).

O . B U L K A : T o i o w o .

FR. G R A B I E C : S tosunek G o e th e g o d o P o lak ó w . A . ŚLGSARCZyK : M ło d zież A kadem icka w czasie d e ­ presji gospodarczej.

Z Ż Y C IA Z W I Ą Z K O W E G O . M IS C E L L A N E A .

Czcionkam i „D ru k o p o l” Nowe Hajduki.

(2)
(3)

N r. I. K A T O W IC E , L IP IE C 1932. R O K I

Ś L Ą S K A M Y Ś L

A K A D E M I C K A

K W A R T A L N IK

O R G A N C E N T R A L N E G O Z W IĄ Z K U A K A D E M I K Ó W G Ó R N O Ś L Ą Z A K Ó W (C. Z. A . G .)

W K A T O W I C A C H .

RED A K TO R NACZELNY : N.gr. S tan isław G ajew ski.

RED A KTO R ODPOW IEDZIALNY : A tfons Ś ló s a rc z y k .

KOM ITET R ED A K C Y JN Y : O sw ald B alk a, E d m an d Ja ra n to w sk i, A g r. Er«

nest K lose. i l g r . J a c e k K o raszew sk i, A g r. R lfred P iech a-

* *

*

N um erem niniejszym rozp oczyn am y pierw szy rok istnienia naszego czasopism a.

D o w spółpracy w zyw am y w szystkich polskich aka­

dem ików górnoślązaków . W ów czas w yniki naszej pra­

cy nie dad zą na siebie czekać.

Za ży czliw e z a i ustosunkow anie się do naszego czasopism a, nieskąpienie sw ych rad i pracy — już zgóry składam y serdeczn e podziękow an ie.

KOMITET REDAKCYJNY.

(4)

S tr. 2. „ŚLĄSKA fflYŚL RKADEAICKR" Nr. i.

Dokąd zmierzamy...

R ozpoczynam y n o w y etap w życiu C entralnego Zw iązku A k ad e­

m ików G ó rn o śląz ak ó w (C. Z. A . G .), — a m ianow icie w kraczam y na szerszą arenę publiczną, b y z jednej strony zadokum entow ać ży w o tn o ść naszego ruchu i w y k az y w a ć w o b e c społeczeństw a polskiego prace i potrzeb y polskiego akadem ika - górnoślązaka, a 2 drugiej strony, b y w re ­ szcie zaspokoić głęboką potrzebę ow ocniejszej w ym iany myśli w śró d członków C . Z. A . G . i zarazem przyczynić się d o w iększego zespole­

nia naszej organizacji. P ogłębić chcem y nau k o w ą w arto ść regionalizmu na G órnym Śląsku jak i w ogóle służyć chcemy w iedzy, dając coraz w szechstronniejszy materjał ideoiogiczno-inform acyjny i dyskusyjny, a przez to zarazem rozszerzyć p o czy tn o ść czasopisma.

Z d o b y ć i utw ierdzić musimy o d p o w ied n ią pozycję w opinji sp o ­ łecznej, a dla akadem ików górnoślązaków być organem oficjalnym, nie­

zbędnym i bliskim, przez rozbudzanie i odzw ierciadlanie ich prac i z a ­ interesow ań ideow ych, naukow ych i organizacyjnych. C zynim y to z moc- nem przekonaniem , że nasza akcja znajdzie życzliw y oddźw ięk w śró d n a ­ szych czło n k ó w jak i przedew szystkiem w śród tych, którym akadem ik - ślązak nie jest i nie pow inien być obojętnym .

L at temu dziesięć, p o w o ła n y został d o życia C entralny Z w iązek A kadem ików G ó rn o śląz ak ó w z siedzibą w K atow icach, ażeby już na w olnej o d z a b o rc ó w ziemi śląskiej p o kilku wiekach niewoli i p o sku­

tecznych w ysiłkach w o ln o ścio w y ch naszych p o w sta ń c ó w i innych bez- orężnych niestrudzonych p rac o w n ik ó w na niwie narodow o-społecznej stw o rzy ć fundam enty p o d n o w e ś l ą s k i e s p o ł e c z e ń s t w o a k a d e m i c k i e . W s p a n ia ły ruch w o ln o ścio w y na G órnym Śląsku mimo sw ej żyw iołości w ykazał jednak, że nieliczna jest nasza inteligen­

cja rodzim a, przedew szystkiem akadem icka, św iadom a sw oich o b o w ią z ­ k ó w w o b ec społeczeństw a. Pozatem w zględy polityczne w ym agały na Śląsku zespolenia i w spółdziałania w szystkich n aro d o w y ch sił ak ad e­

mickich, a b y z zw a rtą siłą przyczynić się d o odniem czenia G ó rn e g o Śląska. D alszym jeszcze m otyw em założenia C. Z. A . G . by ła koniecz­

ność sk o o rd y n o w an ia akcji sam opom ocow ej d la akadem ików G ó rn o ­ ślą za k ó w w jednych rękach. W o jn a św ia to w a bow iem i po niej n a­

stępujące okresy dew aluacyjne przyczyniły się d o dew astacji kapitałów i d o ogólnego zubożenia ludności. S tą d też rodziła się konieczność spieszenia z pom ocą m aterjalną niezamożnemu akadem ikow i przez sam o

(5)

Nr. 1. „ŚLĄSKA ilY Ś L AKADEMICKA" S tr. 3.

społeczeństw o. R oli p o śred n ic tw a d la urzeczyw istnienia w spaniałego ru­

chu społeczeństw a śląskiego i w ład z polskich podjął się w pierwszym okresie sw ego istnienia C entralny Z w iązek A kadem ików G ó rn o ślą z a ­ ków .

C. Z. A . G . d o tą d działał w p ra w d zie w szczupłych rozmiarach lecz w sw oim zakresie intensyw nie i niemniej, o w o cn ie i d o k ła d ał sta­

rań, żeby przyjść z skuteczną pom ocą sw oim członkom . O b e c n ie ro z­

rósł się b a rd z o pow ażnie, b o liczy przeszło 4 0 0 członków , z których jedną czw artą sta n o w ią ukończeni akadem icy-ślązacy. S tudenci G ó rn o ­ ślązacy grupują się w czterech Zw iązkach A kadem ików G ó rn o śląz ak ó w (Z. A . G .), m ających sw o je siedziby w następujących m iastach uniw er­

syteckich: w P oznaniu, w K rakow ie, w W a rsz a w ie , i w e Lw ow ie. P o- zatem utrzymuje C. Z. A . G . ścisły kontakt z Z. A . G . Silesia S upe­

rior w W ro c ła w iu , z śląskiemi korporacjam i i z akademickiemi kołami w akacyjnem i na G ó rn y m Śląsku.

Jako zw iązek bezpartyjny celem jego jest p raca d la Polski, dla jej w ielkości i jej potęgi. D o b ro N a ro d u i P a ń stw a uw ażane jest za najw yższe p raw o , za miarę w artości m oralnej \ za drogow skaz p o stę p o ­ w ania. P racę tę przyjmujemy dla całego N aro d u , przeciw staw iając się wszelkim prądom i dążeniom , które p o n a d interes N a ro d u i P a ń stw a jako całości, pragną w znosić interesy osobiste, partyjne i klasow e. T a ­ kie postaw ienie kwestji, zw łaszcza u nas na kresach, nosi w sobie za­

rodki b ard z o w ielkiego niebezpieczeństw a, a m ianow icie, grozi za trac e­

niem jednolitego charakteru czysto naro d o w eg o . S to jąc zaw sze i w szę­

dzie w obro n ie polskości, za ró w n o w dziedzinie d ó b r m aterjalnych i d uchow ych, spełniam y ciążący na nas o b ow iązek O b y w a te la -P o la k a . Przepojeni jesteśm y duchem dem okratyzm u, łączności koleżeńskiej i b ra ­ terskiej.

D o tą d akadem ik na Śląsku nie o d g ry w a ł i nie o d g ry w a tej roli, jak ą o d g ry w a ć pow inien i nie p o siad ał n aw e t o dpow iedniego kontaktu z ludnością naszą, nie w spom inając już w cale o kierow nictw ie duchow em . K tóż, jeżeli nie akadem ik-ślązak, p o w o ła n y jest d o uśw ia­

dam iania społeczeństw a, d o zżycia się z niem i d o p o p ro w a d ze n ia go ku celom szczytnym i św ietlanym . Z dolnych d o p racy w śró d Ś lą z a ­ ków jest w ielu, lecz ukryci oni są, jak nasze drogie skarby, tak, iż trzeba ich d o p ie ro w y d o sta ć na pow ierzchnię i uczyć w iary i p ew n o ­ ści w .siebie. T rzeba grom adzić w szelkie siły społeczne, a b y w reszcie w y ro sła je dnolita myśl polityczna, łącząca ludzi w szystkich przekonań

(6)

S tr. 4. „ŚL Ą SK h A Y ŚL flK R D E ^ IC K ft" N r. 1.

w jednym wysiłku d la d o b ra O jczyzny. K resy zachodnie i w schodnie to nie ch w ilo w y d ep o z y t dla przyszłych Niem iec, U krainy, Litw y, Białorusi lub P alestyny, — to jedna P olska m yślą uzgodnioną zw ią za­

na w jedną nierozerw alną całość. Przecież kresy w schodnie i z a ch o d ­ nie to jeden wielki cm entarz polskich kości. K ażd a piędź tej ziemi obficie ob lan a jest krw ią polską, krw ią naszą i każda w ieś kresow a tak d roga nam jest i być pow inna, jak w ieś p o d W a rs z a w ą lub K ra­

kowem. P olskie szkoły i urzędy na Kresach działające harm onijnie dla d o b ra R zeczypospolitej Polskiej, są koniecznością p ań stw o w ą . Inne na­

ro d o w o ści m ogą i mają mieć szkoły w sw oim języku, przyczem bez­

w zględnie winien p an o w a ć duch polski, przy zastosow aniu jak naj­

oględniejszych m etod w tym względzie.

Stw ierdzić tu na tern miejscu w y p a d a , że społeczeństw o nasze skłonne jest d o ideow ości i idealizmu, oderw an y ch o d życia i o d rze­

czyw istości. T rzeba społeczeństw o nasze przekonać, że nietylko sztuki piękne i literatura zaw ierają w sobie w ielkie idee i krzew ią idealizm, lecz, że także zagadnienia gospodarcze, przepojone są w ielką ideą, a m ianowicie, ideą użyteczności publicznej, ideą uszczęśliw ienia jednostki i całego społeczeństw a, ideą niezależności gospodarczej, stanow iącej p o d sta w ę i w arunek sine qua non trw ałej niepodległości politycznej.

N ad c h o d zi dziesiąta rocznica połączenia ziemi naszej z M acierzą, rocznica naszej w olności, naszego w y zw o le n ia. G d y w dniu tym u d e­

rzą d zw o n y , w ołając nas na o b ch o d y , g d y zgrom adzim y się na n a­

b o że ń stw a dziękczynne, a b y O p a trz n o śc i Bożej podzięk o w ać za cud w olności, niechaj nam się przypom ni w iara naszych o jc ó w w tą P o l­

skę um iłow aną i prośm y P a n a B oga, a b y nas w yleczył z w a d , p o z o ­ staw io n y ch jako spuściznę niew oli i niechaj duch zgody, jedności i p ra ­ cy harmonijnej p ro w a d zi nas d o jednego celu — d o zach o w an ia d o ­ b ro b y tu naszej Najjaśniejszej R zeczypospolitej Polskiej.

M g r . S ta n is ła w G ajew ski.

Pierwsze dziesięciolecie.

I. Szkic historyczny stuletniego wysiłku.

W dniu 22. czerw ca 1 9 3 2 r. mija 10 lat o d niesłychanie w zru­

szającej, a rów nocześnie radosnej i podniosłej dla naocznych św iad k ó w

(7)

Nr. 1. „ŚL Ą SK A n Y Ś L A K .RDEM CK R“ S tr. 5.

chwili, gdy w ojska polskie, p o d w o d z ą generała S tanisław a S zeptyc­

kiego, przekroczyw szy m ost nad B rynicą m iędzy S osnow cem i S zopie­

nicami, objęły w posiadanie R zeczypospolitej Polskiej, p rzyznaną jej w dniu 20. października 1921 r. przez R ad ę A m b asad o ró w część G ó r ­ nego ś lą s k a . S tan ą w szy u kresu pierw szego d z i e s i ę c i o l e c i a rzą d ó w polskich na G ó rn y m Ś ląsk u , już z sam ego poczucia w dzięcz­

ności pow inniśm y w p ierw w spom nieć choć w najkrótszych zdaniach o tych, dzięki których myślom p o ryw om , pracy, w ysiłkom , pośw ięceniom i cierpieniom z d o b y to Ś lą s k d la Polski, a b y dop iero potem przystąpić d o rozw ażania w y p a d k ó w i zdarzeń z ubiegłego dziesięciolecia.

Istotnie, jak w szędzie i zaw sze byw a, także przy odrodzeniu z a ­ przepaszczonego dla P olski przed sześciuset laty ś lą s k a , musieli być i rzeczyw iście byli działacze i w o d zo w ie , ale praca ich b y ła b y została bezskuteczną a lb o conajmniej m ało w y d ajn ą, gdyby w duszy ludu ślą­

skiego nie b y ło zach o w a ło się, dziedziczone z pokoleń na pokolenia, zarzew ie onej boskiej iskry miłości sw ojszczyzny, one go odw iecznego przyw iązania d o w iary o jc ó w i języka ojczystego, które to uczucia działacze n aro d o w i zdołali rozdm uchać d o płomiennej miłości już nie ty lk o sw ojszczyzny śląskiej, ale O jczy zn y polskiej. W ogniu tego żaru stopniała politura zew nętrzna naleciałości kultury niemieckiej i ujaw nił się i rozw inął d o lotu sw e skrzydła o d w iec zn y D uch P iastow ski, z jego chrobrem m ęstwem i o d w a g ą , nieustępliw ością i zaczepnością, który — mamy p ra w o żyw ić niepłonną nadzieję — złamie także w przyszłości i zniw eczy w szelkie zachcianki zaborcze oszalałych w sw ym hyper- nacjonaliźm ie o d w e to w c ó w neo-krzyżackich.

C ześć w ięc w pierw szym rzędzie ludow i śląskiemu, tej bezim ien­

nej masie istot, które w przetoku lat i w ieków zach o w a ły sw ą o d ręb n o ść n a ro d o w ą i zo staw iły w spuściźnie ostatniem u pokoleniu tężyznę i m oc d o w y w alczenia sobie o w ł a s n y c h s i ł a c h w o lności p o litycznej!

A teraz rozw ażm y kolejno zasługi budzicieli tego ludu z letargu n aro d o w eg o .

O k o ło 18 2 0 roku ro zp o czął sw ą skrom ną pracę nauczyciela szko­

ły publicznej i pisarza ludow ego Jó zef Lompa. M ło d zi od niego pracują nad d o lą d u c h o w ą i d o czesną sw ych ziom ków k ażdy w sw oim zakre­

sie działania, księża Fieck i Szafranek, pierw szy jako płom ienny krzew i­

ciel w strzem ięźliwości, drugi jako polityk i w y m o w n y o b ro ń ca umierają­

cych z głodu, poniew ieranych przeć w ład ze pruskie i butnych najezdców germańskich, „p ę d rak ó w karto flan y ch ”. Trzem w ym ienionym działaczom

(8)

Str. 6. „ŚLĄSKh m Ś L AK.ADEf\lCKf\“ Nr. i.

pom aga w y d ajn ie o d ro d z o n y , choć „nie um iejący p o polsku'* zam ożny ziemianin Kosicki, w którym ku niemałemu zdziw ieniu w ła d z pruskich i sąsiad ó w - ziemian obudziła się dusza polska. R o d o w ity Niem iec, lecz wielki przyjaciel ludu śląskiego, jak byśm y go dziś nazw ali, w izy tato r szkół ks. B ogedain, późniejszy biskup - sufragan w rocław ski, szerzy w śród nauczycieli śląskich pogląd, że winni uczyć d ziatw ę w jej języku ojczystym polskim, b o inaczej nie trafią d o m rocznych zakam arków jej duszy. Ani jednemu z tych m ężów i sporej rzeszy ich w sp ó łp rac o w n ik ó w i rów ieś­

ników , których nazw isk w ta k krótkiej p racy n aw e t wym ienić nie można, nie przyszła na myśl m ożliw ość o d erw an ia Ś lą sk a o d Prus. Byli to hu­

maniści i u ty lita ry śd , którym leżało na sercu d o b ro mas biednego i p ogardzonego ludu.

P o tych nieśw iadom ych patrjarchach przebudzenia n a ro d o w eg o na Ś lą sk u , przyszli młodsi o d nich szermierze pióra i krzewiciele żyw ego słow a, często czyniciele śm iałego czynu, b ąd ź zrodzeni na Śląsku, bąd ź przybyli z W ielkopolski, kontynuując dzieło przez onych rozpoczęte.

W ym ienić mogę tylk o najw ażniejszych, b o o b o k nich byli liczni tacy, których nazw iska nie zo stały przekazane pamięci następnych pokoleń.

D o najlepiej znanych należą: Juljusz Ligoń i Juljusz Szaflik, K arol M ia r­

ka, ks Przyniczyńsld i jego b rat S tanisław , p o ch o d z ąc y z W ielkopolski, rów nież z niej przybyli ks. R adziejow ski i lekarz D r. Franciszek C h ła­

pow ski, Z nich k ażdy w sw oim zakresie d ziałania sw o istą m etodą, bąd ź łagodniejszym b ą d ź radykalniejszym sposobem , pogłębiał i rozszerzał dzieła przez onych rozpoczęte a p oniew aż książę Bismarck sw ą nie­

ro zsąd n ą „w alk ą kulturną" d o le w a ł o liw y d o ognia, w zniecając ducha oporu w o b ec zamierzeń pruskich a nam iętne przyw iązanie d o w iary katolickiej i języka ojczystego, p raca tych działaczy naro d o w y ch p ad a ła na coraz podatniejszy i w ydajniejszy grunt, przynosząc sow ite plony.

O b o k nich kroczyli dw aj piew cy w sutannie, ks. N o rb e rt Bonczyk, miłośnik i wielbiciel ziemi śląskiej, oraz ks. K o nstanty D am ro t (C zesław Lubiński), który ze znacznie głębszem odczuciem niż poprzedni i z więk- szem zrozumieniem przeszłości i przyszłości, nucił sw e piosnki o Ś ląsk u i P olsce. O b o k tych w szystkich b y ło liczne grono cichych działaczy, doskonałych p atrjo tó w . jak np. ks. Ring w Jedłow niku p o d W o d z i­

sławiem i ks. A n toni P endzialek w B oguszow icach p o d Rybnikiem , ks.

G reg o r w R aciborskiem , ks. A ntoni R o b o ta w R uptaw ej i wielu innych.

D o jeszcze m łodszego pokolenia, niejako d o trzeciej generacji na­

leżeli: D r. Jó zef R ostek i redaktor M aćkow ski z jednej, ks. W ik to r Los

(9)

Nr. l. „ŚLĄSKA m Ś L A K R D E rtlC K fl‘ S tr. 7.

z drugiej strony, pierw si d w aj id ąc zam aszyście p o linji radykalnej, dru ­ gi krocząc ostrożnie i trzym ając się łagodnych m etod pracy, pierw si od d ziały w u jąc na m asy za p om ocą „ N o w in R aciborskich77 drugi w raz z gronem d u ch o w ie ń stw a t zw . „polskich ce n tro w c ó w ” przez „K uryera G órnośląskiego", N ie mniej głośni byli w o w e czasy a w końcu pierw szych przyćmili redaktorów ie: „K ato lik a” A dam N apieralski, P a ­ w eł D om bek i Józef Siem ianow ski oraz „ G a z e ty O po lsk iej” — B roni­

sła w Koraszew ski: Już p o d koniec: .19. stulecia działacze ci usiłowali zerw ać na tyle z praw ie w szechw ladnem na Ś lą sk u niemieckim stro n ­ nictw em centrow em , że w ysuw ali na p o słó w d o parlam entu w łasnych, nie uznanych przez centralne w ład ze partyjne k a n d y d a tó w . W R a cib o ­ rzu „ N o w in y ” w ysunęły nauczyciela Filipa R o b o tę, w Bytomiu,, K atolik”

przep ro w ad ził m ajora Szmulę, którego później przyjęła w O polskiem ,,G a z e ta O p o lsk a ”, w reszcie w P szczyńsko - Rybnickiem „K atolik” ku naj­

w yższem u oburzeniu w ład z centrow ych p rzeprow adził na p osła d o p ar­

lam entu a d w o k a ta pszczyńskiego P a w ła R adw ańskiego, który jednak zgłosił się i przyjęty zo stał d o frakcji centrow ej parlam entu. Frondując przeciw ko centralnej w ład z y centrow ej, polscy politycy śląscy nie mogli zd o b y ć się na zupełnie niezależny o d nich czyn polityczny, chociaż zach o w an ie się kierujących m ężów tego stronnictw a niemieckiego for­

malnie pchało ich w tym kierunku. Ó w cze sn y jego w ó d z marszałek parlam entu hr. Franciszek Ballastrem, nie w sty d ził się w ygłosić zdania, że „ P o la k ó w należy bić p o pysku”, Tę bezczelną zniew agę znieśli cier­

pliw ie redaktorow ie „K atolika” i trw ali z uporem godnym lepszej spraw ie przy partji centrow ej.

S to jąc przew ażnie zdała o d życia politycznego i skierow yw ując całą sw ą uw agę spraw om gospodarczym ludu śląskiego, w ybili się na czoło jako d y rektorow ie B anków L udow ych, w spom niany w yżej Ju- Ijusz Szaflik dyrektor banku bytom skiego, oraz jego pierw o tn y w sp ó ł­

pracow nik Jan Eckert, który następnie zorganizow ał Bank L udow y w R aciborzu a nieco później przeniósł sw ą działalność d o G liw ic, gdzie rów nież zorganizow ał tam tejszy Bank L udow y i przez szereg lat był jego dyrektorem . W K atow icach rozw ijał energiczną działalność W a c ła w Szyperski iako dyrektor Banku L udow ego d o spółki z jego prezesem A leksandrem Lew andow skim . W o ln e o d zajęć z a w o d o w y c h chw ile pośw ięcali oni idei Sokolej a Szyperski w dodatku krzewieniu o św ia ­ ty w śród m łodego pokolenia urządzając w y k ład y o d cz y ty i tajne n au ­ czanie d ziejów Polski.

(10)

S tr. 8 „ŚLĄ SK A A Y Ś L AKADEMICKA11 Nr. l .

D u żo niezw ykle w ydajnej pracy ośw iato w ej i naro d o w ej p o św ię­

cił naszej spraw ie polskiej cichy działacz, dzisiejszy sęd ziw y prep o zy t kapituły katow ickiej, ks. p rała t Skow roński, którego p rzy w yliczaniu z a ­ służonych dla sp raw y n aro d o w ej o b y w ate li nie w o ln o pominąć.

D la spraw iedliw ości w ięc zaznaczyć należy że g d y na początku bieżącego stulecia w ypłynęli na arenę publiczną W ojciech K orfanty i Jan K ow alczyk, ziemia śląska była już d o sy ć d o b rze p rzeorana i upra­

w io n a p o d dalszą stejbę — m ianow icie p o d w yrobienie w m asach p o ­ czucia odrębności naro d o w ej i upraw ianie szczerze polskiej, sam odziel­

nej polityki narodow ej.

D la należytego zrozum ienia ów czesnych sto su n k ó w w y p a d a mi jeszcze w spom nieć o prądach społecznych i politycznych, których w y ­ znaw cam i w te d y była m łodzież polska.

H o łd o w aliśm y w szyscy radykalizm ow i w życiu społecznem i po- litycznem, który p o to czy ł się d w o m a odrębnem i korytam i. Jednem z nich, naw skróś lew icow em , płynął ruch socjalistyczny, skłaniający ku m iędzy­

naro d ó w ce, w ro g o usnoso b io n y dla K ościoła i w iary w ogóle. G łó w n ie dla tych d w ó ch dążeń był zw alczany przez o b ó z n aro d o w y , którego zew nęczną form ą polityczną była dem okracja n aro d o w a. Była o n a sta r­

szym działaczom śląskim nieznana należycie. G d y śm y w ięc przyszli na Śląsk, działacze z o bozu „K atolikow ego" uw ażali nas za niebezpiecz­

nych i w ręcz szkodliw ych dla sp raw y śląskiej intruzów .

R ów nocześnie z nami rozw inęli sw ą działalność młodzi w y słan ­ nicy i przedstaw iciele Polskiej Partji Socjalistycznej. Byli nimi redakto- row ie „ G a z e ty R obotniczej" Emil C aspari, pani G o ld e i Jerzy H aase.

pierw szy jest dziś radcą magisrackim w M ysłow icach, ostatni d y rek to ­ rem Spółki Akcyjnej K rólew ska H u ta i Laura. G d y b y nie ich rozumne i p atrjotyczne stanow isko w w y b o rach w 1903 roku, W o jcie ch K or­

fanty niebyłby zw yciężył jako k an d y d a t polski d o parlam entu niemiec­

kiego i nie b yłby doczekał się tak prędko rozgłosu osobistego. Socjali­

ści z P . P. S. oddali K orfantem u jak jeden mąż z górą 10.000 głosów i dzięki nim dopom ogli mu d o zw ycięstw a.

O pracy naszego o bozu dem okratyczno - n aro d o w eg o , który sku­

piał się o k o ło redagow anego przez nas dziennika p. t. „G ó rn o ślązak "

nie będ ę się tu rozw odził. C iekaw ych odsyłam d o mej broszurki p. t.

O d ro g z en ie G ó rn e g o Śląska (W spom nienia). N adm ienię tylko tyle, że dzięki naszemu w ystąpieniu rozdm uchaliśm y w śró d ludu śląskiego p o ­ czucie patrjotyzm u polskiego d o m ożliw ie najszerszych granic, zm usza­

(11)

N r. 1. „ŚLĄ SK A n Y Ś L AKADEAlCKiY* S tr. 9.

jąc k unktatorów z o bozu „K atolikow ego" d o zerw ania z centrow cam i i d o prz ejścia p o d sztan d ary polskie bez zastrzeżeń.

P otem już b y ło rzeczą nietrudną p rzy g o to w a ć umysły d o p o w sta ń i plebiscytu, które b yły naturalną konsekw encją naszej działalności. Tak trzecia część G ó rn e g o Śląska, najbogatsza i najgęściej zaludniona, d o ­

stała się d o Polski.

II. Pod rządam i polskiemi.

i. Z ycie polityczne.

P o zakończeniu walki w yborczej w 1903 roku mieliśmy na Ś lą ­ sku tylko d w a polityczne o b o z y polskie: słaby liczebnie socjalistyczny i silny n aro d o w y , w którym w ażn ą rolę o d g ry w a ła dem okracja n aro ­ d o w a, dopóki nie nastąpił w niej rozłam. P otem w zięły w nim górę w p ły w y naro d o w ej bezpartyjności. M o ż n a w ięc pow iedzieć ogólnikow o, że o d mniejwięcej 19 1 0 roku w polskim o b o zie narodow ym p an o w a ła jedność i zgoda. Pa‘rt.y]nictwa nie b y ło aż d o końca w o jn y św iatow ej, gdzie zaczęła zabiegać o w p ły w y na m asy N a ro d o w a P artja R o b o t­

nicza. P o przyłączeniu d o Polski zaczęły ubiegać się o w zględy ludu ślą ­ skiego różne partje, p o w sta łe na terenie Rzeczypospolitej. C hadecja, N . P. R., P. P. S., a w końcu galicyjscy P iasto w c y zaczęli rozw ijać na terenie śląskim o ży w io n ą działalność agitacyjną, w skutek czego jednolity fro n t n a ro d o w y stracił na rozm achu i sile ku niemałej szkodzie d la na­

szej sp raw y naro d o w ej a z w ielką korzyścią dla więcej dojrzałego p o ­ litycznie o b o zu niemieckiego, który, acz rozbity na w ew n ątrz na różne frakcje, umie utrzym ać w sw em łonie zgodę i w ystępuje na zew nątrz jednolicie i jednom yślnie.

P o w ypad k ach m ajow ych w 19 2 6 r. liczne rzesze ludu śląskiego prze­

szły p o d w o d - ą różnych działaczy politycznych d o t. zw. sanacji, gdy, przeciw nie K orfanty, w y p o w ied z iał „sanatorom " bezw zględną w a l­

kę, tak, że na Śląsku nie mamy dziś zw artego o bozu n arodow ego. O d ­ bija się to b ard z o niekorzystnie na pracach Sejmu Ś ląsk ieg o , którego członkow ie, rozbici na- zw alczające się w zajem nie o b o zy polityczne, nie mogą należycie spełniać sw ych zadań, których w ym agają o d tego ciała autonom icznego stosunki i w arunki życiow e. Z d arza się często, że sła­

b a liczebnie mniejszość niemiecka w spólnie z chadecją w raz N . P. R.

rostrzyga o w ażnych spraw ach w o je w ó d z tw a , dotyczących a

(12)

Str. 10 „ Ś L Ą S K A A Y Ś L A K A D E M IC K A11 Nr. 1.

nieraz sięgających p o za o d ręb spraw lokalnych, b o ogólno-narodow ych.

Ta w alka o dbija się b a rd z o niekorzystnie na naszem życiu politycznem a często n aw e t narodow etn, społecznem i gospodarczem zachodzi o b a w a , że skończy się o n a smutnie dla autonom ji śląskiej, je­

dnego z najw ażniejszych przyw ilejów , jakienii R zeczpospolita o b d arzy ła lud śląski.

S tw ierdzić należy śm iało i o tw arcie, że rozbicie społeczeństw a polskiego na Śląsku na o b o zy , partje i partyjki polityczne nie może mu przynieść najmniejszych korzyści, przeciw nie w y rz ąd z a mu ogrom ne szkody. Im w iększą p rzy w ó d cy partyjni ujaw niają krew kość i w zajem ną niechęć, tem gorzej w ychodzi na tem lud śląski. Z daje się jednak, że zgody w pow aśnionych o bozach nie tak prędko się doczekam y. To pow aśnienie w łonie P o la k ó w i rozbicie partyjne jest bodaj najsmutniej­

szym zjawiskiem, którego doczekaliśm y się w pierw szem dziesięcioleciu przynależenia Ś lą s k a d o Polski.

2. A d m in is tr a c ja .

W urządzeniu kraju i zaprow adzeniu instytucyj adm inistracyjnych posunęliśm y się na Ś ląsk u ogrom nie daleko naprzód. P o czą tk o w o zmie­

niali się nam z b y t często w o jew o d o w ie , b o d o w rześnia 1 9 2 6 r. mie­

liśmy ich aż czterech, z których dw aj zmarli przedw cześnie. D opiero w o je w o d a .G ra ż y ń s k i mógł ustalić sw e rząd y na czas dłuższy, na czem bezsprzecznie Ś lą s k dużo zyskał, jakkolw iek przeciw nicy polityczni te ­ mu z zapam iętałością przeczą. N ie chcę nikogo przekonyw ać o mojem stanow czem tw ierdzeniu, le ci w y d aje mi się, że przebieg w ydarzeń już dziś p o tw ie rd z a bezodw ołalnie to zdanie.

Jak centralna adm inistracja w o jew ó d zk a jest zupełnie urządzona i działa spraw nie, jak gd y b y istniała już o d b ard z o d aw n a , pod o b n ie ma się sp raw a z adm inistracją p o w ia to w ą , oraz z sam orządam i w o jew ó d z­

kim, pow iatow em i i gminnemi w m iastach i p o wsiach. W szę d zie w i­

dzimy sp raw n o ść i sprężystość. N iem cy, opuszczając Śląsk, sądzili, że P olska nie d a sobie rady z adm inistracją kraju, w.edług ich niedorzecz­

nego zdania o „polnische W irtsc h a ft”, p o d którem to pojęciem rozu­

mieli nierząd i niedołęstw o.

C o p ow iedziano o adm inistracji politycznej d o ty czy także w nie- mniejszej mierze ta k o w ą naszych po czt i telegr., naszego kolejnictw a, w ogó- le w szystkich śro d k ó w komunikacyjnych, nie w yłączając najnowszej zdo-

(13)

Nr. 1. „ŚLĄ SK A A Y ŚL AKADEMICKA" S tr. 11

byczv w tej dziedzinie — radja, które ku wielkiemu zm artwieniu n a­

szego sąsiada zachodniego nietylko tu na Śląsku działa spraw nie, sze­

rząc kulturę rodzim ą, ale niekrępow ane żadnem i terytorjalnem i przeszk o ­ dam i, działa d o d a tn io dla sp raw y polskiej także w pozostałej przy Niem czech części G ó rn e g o Ś ląsk a .

W o g ó le mamy p ra w o stw ierdzić fakt, że w ciągu pierw szego dziesiątka rzą d ó w polskich na Ś ląsk u w szelkie instytucje i urządzenia p a ń stw o w e d o p ro w a d z o n e zostały d o należytej spraw ności i że p o d tym względem lud śląski nie ma p o w o d u żalić się na jakiekolw iek b ra­

ki. Jedna rzecz go tylko boli, m ianow icie, że przybyli na Ś lą sk urzędni­

cy niepotrzebnie ściągają za so b ą w nadm iarze ze szkodą dla ludności tubylczej — sw ych krew nych, przyjaciół i znajom ych, tak dalece, że często dla Ś lą z a k ó w brak zatrudnienia i miejsc naw et niższego rzędu, n. p. w oźnych. Sądzić jednak należy, że g łów na fala t. zw . „najazdu goroli" na Ś lą s k już minęła, a to z d w ó ch przyczyn : najpierw w ciągu ubiegłego dziesięciolecia Ś lą s k d o c h o w a ł się sporo w łasnego narybku na różne urzędy i stanow iska. Drugim czynnikiem, który odstręczy pchanie się ludzi z innych dzielnic na G ląsk jest obecne zrów nanie p o ­ b o ró w z resztą kraju. K tóż nie chciałby więcej zarabiać i mieć się lepiej!

P o n iew aż d o d a w a n o na Ś ląsk u d o p o b o ró w .zw yczajnych 4 0°/o-tow y d o d atek , ludzie garnęli się d o nas. D ziś te piękne stosunki i czasy prze­

padły. N iezaw o d n ie z niemi razem ustała podnieta d o ubiegania się o urzędy i stanow iska w naszem w ojew ó d ztw ie. R odow ici ś lą z a c y , jeśli zechcą, z pew n o ścią z pom yślnym rezultatem będ ą mogli ubiegać się o urzędy. B ardzo wielu ro d ak ó w z innych dzielnic Polski przybyłych na Ś lą s k zżyło się zresztą już z nami i z naszemi stosunkami i m ożna żyw ić nadzieję, że z czasem w szystkie niechęci znikną, miejsce ich zaj­

mie zaufanie i w szystko w ygładzi — w imię w spólnej O jczy zn y i w spólnych w zględem Niej o b o w iąz k ó w — w zajem na w yrozum iałość.

N a p ły w ich miał bezsprzecznie ten n iezaw odny i d o d atn i skutek, że ludność tubylcza jeszcze gruntow niej przesiąknęła duchem narodow ym . M ilej jest przecie mieć d o czynienia w urzędach z rodakam i, niż nara­

żać się na szykany i oburkiw anie przez pruskiego żandarm a czy innego czynow nika, k tóry n aw e t nie chciał słyszeć znienaw idzonego dźw ięku naszej m ow y ojczystej.

} D jecezja katow icka.

W ielk ą zd o b y c zą dla naszej dzielnicy śląskiej stało się utw orzenie

(14)

Sir. 12. „Ś L Ą S K A ilY Ś L AKADEMICKA" N r. i.

sam odzielnej djecezji katowickiej. Lud śląski p oznał d o sy ta zap ęd y ger- m anizacyjne w rocław skiej w ład z y duchow nej. Z ap o zn ał się z niemi na miejscu także dzisiejszy O jciec św . Pius XI. i ta je g o znajom ość s to ­ sunków miejscow ych z p ew nością nie m ało przyczyniła się d o o d łą cz e­

nia w o je w ó d z tw a śląskiego p o d w zględem adm ininistracji i hierarchji ko­

ścielnej o d W ro c ła w ia . Z ręby p o d n o w ą djecezję p ołożył dzisiejszy P ry ­ mas polski, rodak nasz kardynał arcybiskup H lo n d jako adm inistrator a- postolski a następnie jako pierw szy biskup katow icki. G d y O jciec św.

w uznaniu zasług p o w o ła ł tego w ybitnego księcia K ościoła na stolicę gnieźnieńsko-poznańską, pow ierzy! O n urząd arcypasterski ks. biskupo- A rltadjuszow i Lisierskiemu a gdy ten po kilkuletnich rządach, daw szy inicjatyw ę b u d o w ie k atedry i kurji biskupiej, przeniósł się niespodziew a­

nie d o w ieczności, W a ty k a n przysłał nam now ego dzielnego w ło d arz a duchow nego w o so b ie gorącego p atrjo ty i znakom itego ekonom isty ks.

biskupa S tan isław a A dam skiego, który już drugi rok spraw uje szczęśli­

w ie sw e rządy arcypasterskie.

D jecezja katow icka rozkw ita i rozw ija się świetnie. W ie le now ych parafij p o w sta ło w tem dziesięcioleciu i- mamy ich już przeszło 180.

W tych ciężkich czasach, pełnych raf i niebezpieczeństw a dla d o b ra duchow ego i religijnego naszego ludu, K ościół czyści zachw aszczoną ni­

w ę śląską z naleciałości obcych, duch religijny u trw ala się w masach ludow ych, nie dając dostępu d o ułud wichrzycielskich i bezbożnictw a.

N asi znakomici arcypasterze, p rzy pom ocy o d d an eg o K ościołow i i O j­

czyźnie d uchow ieństw a, czuw ają nad dobrem wiecznem i doczesnem sw ych ow ieczek, czego najlepszym d o w odem są gremjalne manifestacje uczuć religijnych przez w y z n a w c ó w w iary katolickiej nazew nątrz i przez d u ­ cha religijnego po św iątyniach Pańskich. K ościoły przepełnione są na wszystkich n ab ożeństw ach wiernym i, rekrutującym i się ze w szystkich sta ­ nów , i to praw ie rów nom iernie p o ró w n o tak przez płeć żeńską jak męską.

W łaśn ie fakt, że mężczyźni nie ociągają się o d pełnienia i m anifestow a­

nia sw ych uczuć religijnych, jest najlepszym d o w o d e n , jak wierni p o ­ słuszni sw oim w o d zo m duchow ym . N ie pom ogą tu nic przy g o d n e ryki m anifestantów n ie d o w iarstw a w rodzaju „ p r e c z z k o ś c i o ł a m i " . M ożem y śmiało tw ierdzić, że w razie czynnego ujaw niania tego ro d z a ­ ju niesmacznych w y b ry k ó w , w szystek lud katolicki stanąłby jak jeden mąż w o b ro n ie sw ego arcypasterza i sw ych kapłanów . W ię c także z tej zd obyczy w ostatniem dziesięcioleciu możemy być w najwyższym stopniu za d o w o len i i dziękow ać za nią Panu Bogu.

(15)

N r. 1. „ŚLĄ SK A MYŚL AKADEMICKA" S tr. 13.

N ie mają też p o w o d u żalić się na naszą w ład z ę d u ch o w ą katolicy n aro d o w o ści niemieckiej, ś w ia d k a m i bow iem jesteśm y parytetyczności i bezw zględnej spraw iedliw ości naszej w ład z y duchow nej p o parafjach.

W m iastach w szędzie o d b y w a ją się o so b n e nab o żeń stw a dla N iem ców i d zia tw a niemiecka p rzy g o to w a n a jest d o S akram entów św. w jej ję­

zyku ojczystym i ch y b a żaden N iem iec-katolik nie m oże żalić się na u- pośledzenie jego uczuć religijnych i p o stp o n o w a n ie jego n aro d o w o ści przez Kościół. P o d tym względem diecezja katow icka w y so k o góruje nad niskiemi zapędam i germanizatorskiemi d u chow ieństw a katolickiego na Śląsku O polskim .

4) O św iata.

O dziedzinie o św ia ty należałoby n apisać długą rozpraw ę, pełną uznania d la jej w spaniałego rozw oju i w szechstronnego udoskonalenia.

W ramach niniejszego artykułu musimy za d o w o lić się krótkiem w ytknię­

ciem najw ybitniejszych cech tego n ap ra w d ę p o d ziw budzącego dzieła.

Z w ażm y tylko!

D o końca w o jn y św iatow ej i jeszcze w czasie zmagań plebiscyto­

w ych nie mieliśmy na Ś ląsk u ani jednej szkoły polskiej. W e wszystkich uczelniach pow szechnych i średnich nauka o d b y w a ła się w języku nie­

mieckim. A teraz przy końcu pierw szego dziesięciolecia rzą d ó w polskich jak przeogrom na zm iana na naszą korzyść!

B ezpośrednio p o zajęciu kraju przez P olskę w roku szkolnym 1 9 2 2 —2 3 było w górnośląskiej części w o je w ó d z tw a śląskiego m łodzie­

ży polskiej 1 4 3 .6 1 2 , rzekom o niemieckiej 2 3 .6 0 4 , co stan o w iło 14,17o.

W roku następnym stosunek ten obniżył się d o 1 1%, a le już w trzech następnych Jatach zaczął się podn o sić na korzyść N iem ców , d o ch o d ząc zn o w u d o 14& blisko. Niemiecki V olksbund, przy czynnem poparciu w p ły w o w y ch urzędników za k ła d ó w przem ysłow ych, rozw inął szaloną a- gitację za mniejszościowem i szkołam i niemieckiemi. P ra c o d a w c y zmuszali zależną o d siebie ludność polską d o p o syłania dzieci d o tych szkół a gdzie ich nie było, d o dom agania się o d w ład z y w ojew ódzkiej, b y je zakładała, p o w ołując się na o d n o śn e przepisy K onwencji G enew skiej z 15 czerw ca 1 9 2 2 roku.

Kres tej zachłannej g o sp o d a rc e niemieckiej p ołożył św ieżo p rzy ­ były w ów czas w o je w o d a dr. G rażyński. Energicznem zarządzeniem ka­

zał w glądnąć sw ym pod w ład n y m urzędnikom w sp raw ę i stw ierdziw szy nieuzasadnioną zachłanność po stronie niemieckiej, nie dopuścił d o dalsze­

(16)

S tr. 14. „ŚLĄ SK A MYŚL AKADEMICKA11 Nr. 1.

go n ad u ży w an ia przez V olksbund p rzepisów K onw encji G enewskiej.

P o w sta ł z tego p o w o d u wielki huk w o bozie niemieckim i sp ra w a o- parła się o Li§ę N a ro d ó w . P am iętne są długie ro zp raw y w G en ew ie i H a ­ dze na tem at szkolnictw a m niejszościow ego w górnośląskiej części w o ­ je w ó d z tw a śląskiego. W y s z e d ł z nich o b ro n n ą ręką w o jew o d a dr. G ra ­ żyński. P rzy b y ł d o nas z ramienia Ligi N a ro d ó w bezstronny S zw ajcar M au rer i w yegzam inow aw szy przeszło 5 0 0 dzieci w szkołach mniejszoś­

ciow ych, stw ierdził ku wielkiemu zaw stydzeniu N iem ców , że zaledw ie d ro b n a część d ziatw y zdała na tyle egzamin ze znajom ości języka niemiec­

kiego, iż m ogła nadal p o zo stać w szkołach m niejszościowych, reszta dzieci przekazaną została d o szkół polskich.

U sta ło od razu w ołanie V olksbundu o zakładanie n o w y ch szkół m niejszościow ych, których liczba o d tą d nam acalnie się zmniejsza. S p a d a także z roku na rok liczba d ziatw y zgłaszanej d o szkół mniejszościo­

w ych i w ynosi obecnie najw yżej 7% w szystkich dzieci, o b ow iązanych d o początkow ej nauki szkolnej.

Ten w sp an iały sukces m oże sobie zapisać na w yłączne k onto sw ych zasług w o je w o d a dr. G rażyński. N a w e t gd y b y nie miał innych zasług, już sam fakt, że po ło ży ł kres rozbrykanej agitacji niemieckiej za szkolnictw em mniejszościowem , zap ew n ia mu na zaw sze uznanie i w dzięcz­

ność naszą za w y zw o len ie pow szechnego szkolnictw a polskiego z pod przem ożnych w p ły w ó w niemieckich.

Jesteśm y teraz św iadkam i takiego zjaw iska: Pokolenie, które ch o ­ dziło d o szkoły przed 1922 rokiem, licho w ła d a popraw nym językiem polskim i często-gęsto posługuje się, szczególnie p o miastach, językiem niemieckim w życiu potocznem , młodzież zaś, w y c h o w a n a w szkołach p o roku 1 9 2 2 , m ów i doskonale p o polsku- G d y jeszcze przed kilku laty p o polach rozbrzm iew ały pieśni niemieckie, dziś słyszym y tylko śpiew y polskie. K ultura niemiecka i słynne „W asserp o ln isc h " przepłynęły przez polskie sito, „ W a s s e r ” o d p ły n ą ł w raz z w ładzam i niemieckiemi w stronę Berlina i zo stało nam czyste „P o lnisch".

C o p o w ied z ia n o o szkołach pow szechnych, d o ty c zy także szkół średnich, w y d zia ło w y ch , w o g ó le całego szkolnictw a na Ś ląsku, P o trz e­

bnego narybku sił nauczycielskich w szkołach pow szechnych dostarczają nam pom nożone d o liczby dziewięciu seminarja nauczycielskie, gimna­

zjów różnego typu mamy 33 w czem 10 p ań stw o w y c h (w ojew ódzkich), 13 kom unalnych i 10 p ryw atnych, w czem czysto polskich 18, polskich z oddziałam i niemieckiemi 6, niemieckich 9, męskich jest 12, żeńskich 10,

(17)

Nr. 1. „ŚLĄ SK A A Y ŚL A K flD E m C K ft“ S tr. 15.

koedukacyjnych 11.

W ielkiego rozkw itu za c z a s ó w polskich doczekało się szkolnictw o z a w o d o w e , w którego krzewieniu uczestniczą w o je w ó d z tw o , m iasta i Izba H a n d lo w a w K atow icach, która jako pierw sza za p ro w a d ziła n o ­ w y ty p jednorocznych szkół han d lo w y ch , czyniących zbędnem i trzyletnie kursy uzupełniające d la m łodzieży p o ukończonym 14 roku życia, jeżeli się pośw ięca za w o d o w i kupieckiemu. Ś ląska Izba R olnicza zaś opiekuje się szkołam i rolniczemi i g o sp o d a rstw a wiejskiego.

S zczególnego znaczenia na Śląsku nabierają S I. Techniczne Z akła­

d y N au k o w e w K atow icach, mieszczące się w n iedaw no w ykończonym olbrzym im gmachu, w którym już jest uruchom ionych 7 szkół różnych ty p ó w na ogólną cyfrę czternastu. D zielą się one na trzy głów ne kate- gorje, mianowicie: na szkołę m echaniczną, i ektrotechniczną z czterem a w ydziałam i, na szkołę b u d o w n ictw a i komunikacji, obejm ującą pięć róż­

nych o d d z ia łó w i na szkołę chemiczną, ceram iczną i hutniczą, również z pięciu oddziałam i. N au k a trw a o d d w ó ch d o czterech lat; dzięki tym instytucjom d o ch o w am y się z biegiem lat różnych m ajstrów i techników , tak b ard z o nam potrzebnych w naszych wielkich zakładach przem ysło­

w ych.

K atow ice, K rólew ska H u ta i Izba H a n d lo w a w zględnie d o sp ó ł­

ki z W y d ziałem O św iecen ia Publicznego ś l . U rzędu W o j. mają po d sw ym nadzorem 4-ro letnie szkoły handlow e, w których w y chow yw ują się przyszli kierow nicy przedsiębiorstw handlow ych, dzięki czemu w nie­

dalekiej przyszłości mieć będziem y fach o w o w ykształconych kupców , b uchalterów , w ogóle kierow ników większych przedsiębiorstw h a n d lo ­ w ych, zdatnych także d o p racy za w o d o w e j za granicą, b y tam mogli z a stę p o w ać o d d ziały naszych przedsiębiorstw krajow ych.

T rudno p o d a ć tu choć \x przybliżeniu łączne w ydatki na w y b u ­ d o w an ie gm achów szkolnych i na utrzym anie tych przeróżnych zakła­

d ó w naukow ych. D osięgają one k w o ty grubych m iljonów . Sam e Sl.

Techniczne Z ak ład y N au k o w e w K atow icach pochłonęły już kilkanaście m iljonów a gdy zo stan ą uruchom ione w szystkie o ddziały, łączny w y ­ d atek w ynosić będzie w zw y ż 2 5 .0 0 0 .0 0 0 zł. O k az ale p rzedstaw iają się u nas nietylko gm achy szkół średnich, ale także n o w o zb u d o w an e szko­

ły pow szechne. G d y b y śm y nie przechodzili ciężkiego kryzysu g o sp o d a r­

czego, z pew nością w szyscy szczycilibyśm y się temi w spaniałem i bu­

d ow lam i i ich urządzeniami w ew nętrznem i. D ziś w obliczu kryzysu, słyszeć sie dają liczne głosy krytyki o rzekomej rozrzutności. N ie m ożna

(18)

S tr. 10. „Ś L Ą S K h MYŚL AKAL)EAICKA“ Nr. 1,

przeczyć, że w tym lub innym w ypadku p rze h o lo w an o w w ydatkach na niekoniecznie p otrzebne urządzenia, nie licząc się w czasie ich w szczę­

cia z m ożliw ością zastoju w życiu gospodarczem . Tego jednak nikt nie zaprzeczy, że w yniki m iarodajne rozw ijały wielki rozmach nie dla siebie, ani dla swej osobistej chw ały, lecz dla d o b ra i na p ożytek ludu śląskiego.

j . K o m u n ika cja .

W dziedzinie komunikacji d o k o n a n o na Śląsku w minionem dzie­

sięcioleciu także wielkich rzeczy. Zacznijmy o d dalekobieżnych arteryj kom unikacyjnych — o d kolei żelaznych. G d y w czasie plebiscytu, stw ier­

dziw szy ab so lu tn ą niem ożność z d o b y c ia protestanckiego i p o d względem przekonań doszczętnie zgerm anizow anego p o w iatu kluczborskiego, zain- dago.wałem p ew n ą m iarodajną o so b ę, dlaczego o b sta w a n o za włączeniem d o terenu p leb i-cy to w eg o tego nieszczęsnego pow iatu, o so b a ta fuknę- ła na mnie z w ielką pogardą, w ytykając mi nieudolność w orjentow aniu się w sytuacji ekonom icznej. P ou czy ł mnie ten pan w yniośle, że p o w ia t kluczborski jest potrzeb n y P o lsce ze w zględu na kolej żelazną, łączą­

cą zagłębie w ęg lo w e z Poznańskiem . G d y na to odparłem , że głosy tego pow iatu o d d a n e za pozostaniem przy N iem czech, m ogą w płynąć ujemnie na rezultat plebiscytu, otrzym ałem jako o d p o w ie d ź zapew nienie, że zarzucim y N iem có w czapkami przy głosow aniu. N iestety, stało się inaczej. N ie dostaliśm y nietylko pow iatu kluczborskiego, ale straciliśmy także p o ło ż o n y o d niego na południu p o w ia t oleski. O cz y w iście prze­

p ad ła nam także w aż n a arterja kolejow a.

K orzystaliśm y p o cz ątk o w o z niej sposobem korytarzow ym , płacąc za to p o w a ż n y haracz państw u niemieckiemu, i chcąc nie chcąc, musie­

liśmy zab rać się d o okrążenia korytarza olesko - kluczborskiego z b u d o ­ w aniem kolei położonej dalej na w schód. N a Ś ląsk u pociągnięto n o w ą linję z K alet d o H e rb ó w śląskich a stąd przez W ie lu ń d o W ieru szo w a i K ępna w Poznańskiem , o tw ierając d la komunikacji d o tą d od ciętą od św iata część bvłej K ongresów ki z jej drogocennem i pokładam i rud. D a ­ liśmy w ięc sobie radę bez pow iatu kluczburskiego, na którym straciliśmy w plebiscycie 4 8 .0 0 0 gło só w d la siebie, tak ą sam ą liczbę przysparzając N iem com , co się o d b iło fatalnie na całym rezultacie g łosow ania plebis­

cytow ego.

P o d o b n ie miała się sp raw a z małym korytarzem bytomskim. G d y ­ byśm y nie byli niepotrzebnie utracili g ło só w p o w iatu kluczborskiego, bylibyśm y mogli skutecznie ta rg o w a ć się o p o w ia t bytom ski i o miast >

(19)

N r. 1. „ŚLĄ SK A A Y Ś L AKADEMICKA" Str. 17.

Bytom . W te d y , o trzym aw szy ten cenny kaw ałek ziemi śląskiej, nie b y ­ libyśmy potrzeb o w ali b u d o w a ć w ijącej się jak w ąż linji C h o rz ó w — R ojca, biegnącej w zdłuż przyznanego N iem com p o w iatu bytom skiego i bylibyśm y uniknęli w yd atk u kilkunastu m iljonów złotych. Jestto d la nas nauka na przyszłość, że nie trzeba ry zykow ać i sięgać p o rzeczy, o k tó ­ rych w iadom o, że istnieje w ątp liw o ść, czy je n ap e w n o zdobędziem y

Ł ączę tu rzeczy p leb iscy to w e z b u d o w ą linij kolejow ych, by w y ­ kazać ścisły ich zw iązek i ich w zajem ne na siebie oddziały w an ie, ku ostrzeżeniu na przyszłość, czyniąc to tem bardziej, że, o ile mi w ia d o ­ mo, d o tą d nikt uWagi nie zw rócił na ten przedm iot.

N akładem S karbu Ś ląsk ieg o zb u d o w a n o na południu w o je w ó d z ­ tw a linję kolejow ą P a w ło w ic e — W i s ła — G łębiec, łącząc bezpośrednio o b w ó d przem ysłow y z jego płucami: pięknemi górami bezkidzkiemi, d o ­ kąd latem i zimą o d p ły w ają każdej so b o ty dziesiątki tysięcy ludzi z z a ­ głębia przem ysłow ego, b y dni w ypoczynku św iątecznego spędzać na ło ­ nie przepysznej przy ro d y , o d d y ch a ją c zapachem la só w żyw icznych i n a­

bierając sił d o pracy w dym ach i w yziew ach fabrycznych i kopalnia­

nych. Ze kolej ta służy także za opatryw aniu daw niej odciętych od św iata okolic górskich w w y tw o ry przem ysłow e i wym ianie za nie p ro d u k tó w leśnych, nie p o trz e b a ch y b a o so b n o szerzej w ykazyw ać.

W ielkich rzeczy d o k o n an o także przy b u d o w ie dróg kołow ych i m ostów . Przedew szyskiem w krótce po objęciu kraju przez Polskę, z a ­ b rano się d o b u d o w y w spaniałego m ostu na W iśle między G o cz ałk o ­ wicami a Dziedzicam i, rów nocześnie regulując kręte k o ry to W isły. W ten sp o só b d an o początek połączeniu kołow em u Ś lą s k a G ó rn e g o z Księstwem Cieszyńskiem na jego w schodniej granicy.

T o był, acz znam ienny, zaledw ie słaby p oczątek w porów naniu z tem, czego z inicjatyw y w o je w o d y G rażyńskiego d o k o n an o za jego urzędow ania. Z w yczajne szosy kam ienno-żw irow e zam ieniono na w ażnych linjach kom unikacyjnych na drogi bitum iczno-sm ołow e i bruki kostkow e i to w e w szystkich kierunkach. S zos takich mamy dziś: w kierunku p o ­ łudniow ym aż dw ie. m ianow icie połączone są K a to w ic e —P szczyna — G o czałk o w ice — D ied z ic e— Bielsko, skąd d o S k o czo w a i C ieszyna w kie­

runku zachodnim , tudzież K ato w ic e— M ik o łó w — Łaziska— Z a r y —P a w ło ­ w ice— Cieszyn z o d n o g ą zachodnią o d P a w ło w ic d o ja strzę b ia Zdroju;

dalej rfa zachód w kierunku granicy niemieckiej: K atow ice —R y b n ik — Racibórz; następnie w kierunku północnym o d K atow ic przez P iekary W ielkie d o Tarnow skich G ó r i L u b liń ca—C zęstochow y; w reszcie drogę

(20)

S tr, 18. ŚLĄ SK A MYŚL .AKADEMICKA Nr. 1.

S koczów — U stroń — W is ła — K ubalonka, Isteb n a— K o n iak ó w — granica p o ­ w iatu żyw ieckiego. D rogi te sta n o w ią d la ruchu autom obilow ego idealny środek kom unikacyjny, gdyż autom obile suną po nich gładko jak p o stole.

Także dla konnych w o z ó w ciężarow ych i au t to w a ro w y c h sta n o w ią one w ielką dogodność,- p o zw alając na znaczniejsze o b ła d o w a n ie ich cię­

żarami, dzięki czemu znacznie obniżają się koszty tran sp o rto w e. U w zględni­

w szy te udogodnienia, znaczne n akłady pieniędzy na te arterje komuni­

kacyjne przybierają znikome cechy w o b e c ich różnorakiej w artości.

O sta tn io doczekaliśm y się także znacznego udogodnienia w ko ­ munikacji telefonicznej w e w szystkich kierunkach kraju i za granicę, i to dzięki położeniu przez M in isterstw o P o c z t i T elegrafów sieci kablow ej z W a rs z a w y przez Ł ódź i C z ęsto ch o w ę d o M y sło w ic a stąd d o K ra­

kow a, C ieszyna i w kierunku granicy niemieckiej.

Także sam orządy miejskie d o k o n ały w tern dziesięcioleciu wielkich rzeczy. W id zim y w szędzie w y g o d n e k o stkow e i rów ne bruki na ulicach naszych miast i miasteczek, zaś K atow ice i K rólew ska H u ta ryw alizują p o d w zględem bruku ulicznego z najwykw intniejszem i stolicami E uro­

p y a nie daleko za niemi stoją w szystkie o sa d y przem ysłow e jak: H aj­

duki W ielkie, Ś w ięto c h ło w ice , R uda, Siem ianow ice, Szopienice-R oz- dzień i w iele innych. M ia sta T arnow skie G ó ry , M y sło w ice, Lubliniec, Rybnik, M ik o łó w i P szczyna prezentują się niemniej okazale.

N iech te krótkie notatki w y starczą na d o w ó d , żeśmy nie p ró żn o ­ wali w pierw szem dziesięcioleciu naszej autonom ji politycznej i naszego sam orządu. W sz ę d z ie życie w rz ało i kipiało i gd y b y nie obecny w szech­

św ia to w y kryzys, z p ew nością bylibyśm y się posuw ali jeszcze dalej na­

p rzód z tym samym rozmachem.

6) B u d o w a g m a c h ó w i domów.

Z nany już jest ze zdjęć w całej P olsce im ponujący gmach w ojew ódzki w K atow icach, z b u d o w a n y kosztem 1 1.0 5 0 .0 0 0 zł., a ze wspaniałem i praktycznem urządzeniem w ew nętrznem w łącznej sumie 13 .0 0 0 .0 0 0 zł. Niem niej okazale nrezentuje się rów nież w K atow icach gmach ślą sk ic h Technicznych Z ak ład ó w N aukow ych, który p o ukończe­

niu urządzenia w ew nętrznego pochłonie o k o ło 2 5 ,0 0 0 .0 0 0 zł.

P o ła ż o n o także przy ulicy P o w stań có w - w K atow icach k o sz to w ­ ne fundam enty p o d w spaniałą katedrę i p o w sta ją w jej sąsiedztw ie

(21)

„ŚLĄ SK A MYŚL AKADEMICKA' S tr. 19.

w miarę grom adzenia śro d k ó w , gm achy pałacu biskupiego i kurji bisku­

piej.

D y re k c je , kolei żelaznych, oraz p o cz t i telegrafów w zniosły szereg okazałych budow li, p o w ia ty p o staw iły rów nież kilka m onum entalnych gmachów, a m agistraty miast rozszerzyły lub n o w o zb u d o w a ły sw e ra­

tusze, ad ap tu jąc je d o p otrzeb i. w ym agań now oczesnych. W y ż e j w spom niano już o licznych budynkach szkolnych, zbudow anych w edług najnowszych w ym agań techniki i higjeny.

P o z a tem sumptem zorganizow anego przez Sejm ś lą s k i i U rz ąd W ojew ódzki Funduszu G o sp o d a rc z e g o tudzież środkam i pieniężnemi Z a ­ kładu U bezpieczeń Społecznych w Królewskiej H ucie, p o w sta ły liczne osady w iększych i mniejszych d o m ó w w najróżniejszych punktach kraju;

po w siach przy pom ocy funduszów rozdzielanych przez Bank Raiffeise- na, Banki L udow e i katow icki o d d ział Banku G o s p o d a rs tw a K rajow e­

go w y ro sły liczne n o w e osiedla robotnicze i g o sp o d a rstw a chłopskie a do tw orzenia tych ostatnich przyczyniły się w głów nej mierze S p ó ł­

ka Parcelacyjna „Ś lązak", z a o p a try w a n a w fundusze o b ro to w e przez P ań stw o w y Bank R olny i Bank G o sp o d a rstw a K rajow ego.

'

l; - .

7. P rze m y sł.

Z p o w o d u niebyw ałego d o tą d w św iecie kryzysu gospodarczego na^z w ielki przem ysł górniczy i hutniczy przechodzi od szeregu miesię­

cy b ard z o do tk liw e \ niebezpiecznie przesilenie. Jest to bolesny cios, którym dotknięte zostały nietylko przedsiębiorstw a jako takie, ale także liczne rzesze praco w n ik ó w fizycznych i um ysłow ych, w nim zatrudnione, i w niemniejszej mierze całe nasze społeczeństw o i P ań stw o . Z faktem tym musimy sfę pogodzić na razie, lecz nie w o ln o nam z jego p o w o d u opusz­

czać rąk i rezygnow ać z potęgi, jaką nasz przem ysł gw arantuje naszemu Państwu nazew nątrz i daje moc jego ustrojow i w ew nętrznem u. Jeszcze nie odnalezio n o śro d k ó w d o przyw rócenia mu d aw n eg o rozm achu, bo jest to zadanie niesłychanie trudne, lecz mamy p ra w o żyw ić nadzieję,

że z biegiem czasu sposób w yjścia z dylem atu znajdzie się.

N asze zakłady przem ysłow e są z malcmi wyjątkam m i w łasnością ludzi obcych, w głów nej sile N iem ców , w pew nym ułamku F rancuzów i A m erykanów . Ludzie ci zw łaszcza że są to w łaściciele akcyj, nie b ę­

dą nigdy dbali o nie w takiej mierze, jak czynilibyśm y to my sami, gdybyśmy byli ich właścicielami. W najgorszym razie w y zb ę d ą się sw ych

Cytaty

Powiązane dokumenty

łem w wyborach ). Przyrost i głosów polskich i niemieckich rozkłada się na wszystkie powiaty z wyjątkiem powiatu świętochłowic- kiego, który wykazuje ubytek

łecznych na Górnym - Śląsku można stwierdzić tylko na podstawie wyników w yborów komunalnych, które odbyły się w dniu 14. Przy wyborach tych padło na

Wprawdzie bilans pozytywnej pracy rządowej na tym odcinku nie jest zbyt wielki, co stanowi przyczynę zbyt wielkiego rozgoryczenia, jednak należy pamiętać, że

Każda uczenica, przyjmując jakiś urząd musi się liczyć z tern, że jest jedną z bardzo licznych cząstek w mechanizmie samorządowym i że nieuczciwość w

stoszenia zwątpienie ogarniało umysły sh bsze. Ilu już uczniów gotowych cztka, by podjąć jaśniejącą pochodnię, co wypadła z ich rąk! Tak jest. My nie zdajemy

mniano, iż praw o to różni się zasadniczo od praw a własności rzeczy w znaczeniu praw a cywilnego. Nie jest ono nawet prawem rzeczowym, ponieważ przedmiotem jego

stanowień Konwencji Genewskiej żadnego w ogóle praw a opcji. Jedynie skutki praw ne opcji męża rozciągają się z samego praw a również i na żonę. M ąż nie

N iezależnie więc od kwestii, czy przyłączenie się górnośląskiej części Ewangelickiego Kościoła U nijnego do jego części poznańsko-p om orskiej byłoby