• Nie Znaleziono Wyników

Praca dla podziemia w czasie II wojny światowej - Ewa Walecka-Kozłowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca dla podziemia w czasie II wojny światowej - Ewa Walecka-Kozłowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

EWA WALECKA-KOZŁOWSKA

ur. 1922; Ręczno

Miejsce i czas wydarzeń Piotrków Trybunalski, II wojna światowa

Słowa kluczowe Piotrków Trybunalski, II wojna światowa, Armia Krajowa, Gestapo, aresztowanie

Praca dla podziemia w czasie II wojny światowej

Pewnego dnia przyszedł do naszego lokalu młody człowiek, bardzo przystojny, ale smutny, o pięknych oczach i o dziwo nie miał zębów. Myślałam – Boże, taki młody człowiek i bezzębny. Dziwiłam się w duchu. Z czasem zaprzyjaźniłam się z Kazikiem, ale nie wiem, czy to było jego imię, czy pseudonim. Kazik powiedział mi, że studiował w Poznaniu przed wojną, a teraz należy do organizacji podziemnej, do AK, i że był aresztowany przez Gestapo. Bardzo był bity, torturowany i gestapowcy wybili mu wszystkie zęby na przesłuchaniach. Wysłany został do obozu, z którego szczęśliwie uciekł. Mimo że wiedział, co go może spotkać, gdyby ponownie został aresztowany, dalej pracował w organizacji podziemnej i on mi zaproponował współpracę. Mówi:

„Jesteś młoda, na takie młode dziewczęta Niemcy nie bardzo zwracają uwagę.

Będziesz moją łączniczką. Będziesz mi przenosiła różne paczki. Czy się zgadzasz?”.

Oczywiście, zgodziłam się, ponieważ byłam z rodziny bardzo patriotycznej. Jak zmarł marszałek Piłsudski, to nasza cała rodzina strasznie rozpaczała. I ja, mając 12 lat, rozpaczałam również z rodzicami. Strasznie płakałam. Pewnego dnia – to było 1 stycznia w [19]43 roku, w sam Nowy Rok – poszłam za miasto, gdzie w małej chatce ukrywał się Kazik z państwem Łukasiewiczami. To byli ziemianie z Poznania. Ci państwo także stołowali się u nas. Pani Gienia Łukasiewicz chodziła w pięknych dużych kapeluszach, wytworna dama. Miała czterech synków małych. Mówię o tym, bo właśnie Gestapo aresztowało całą rodzinę. Te dzieci zostały same, bez żadnej opieki. Tacy mali chłopcy! Moja mamusia wysyłała służącą z obiadem tam, dla tych dzieci, żeby chociaż raz dostały gorącą strawę. Spotkałam się z Kazikiem, on daje mi kwit na paczkę, ale cofa rękę z tym kwitem. Ja mówię: „No, daj”, a on mówi: „Wiesz, boję się. Tym razem ja sam odbiorę tę paczkę”. „A dlaczego?”. „Jest bardzo dużo aresztowań. Dużo naszych chłopców i dziewcząt jest na Gestapo. Najlepiej będzie, jak wyjedziemy do Warszawy i tam się ukryjemy”. Pożegnaliśmy się z przeczuciem czegoś strasznego. Jakiś lęk mnie ogarnął. Przyszłam do domu. Nikomu nic nie mówiłam, ale nie mogłam zasnąć. I myślałam:

(2)

„Jak wyjechać? Ja nigdy jeszcze nie wyjeżdżałam z domu”. A na drugi dzień, późnym popołudniem, kiedy byłam w naszym sklepie, weszło dwóch gestapowców. Od razu poznałam, że to Gestapo, bo byli tak inaczej ubrani: długie płaszcze skórzane, czarne kapelusze. Mimo że był mój brat, brata kolega, Adaś Pański, syn adwokata z Piotrkowa, moje siostry – a miałam jeszcze cztery siostry – zapytali tylko o mnie po polsku. Jeden zapytał „Czy jest tu Ewa Walecka?”. Wyszłam zza lady. Nogi się pode mną ugięły. Serce biło jak młotem i nieswoim głosem powiedziałam: „To ja jestem”.

„Proszę z nami”. Mamusia wybiegła z kuchni przerażona. „Ewuniu, co się dzieje?”. A ja ze spokojem nieswoim głosem mówię: „Mamuniu, ja zaraz wrócę. To jakieś nieporozumienie”. Wiedziałam, że to nie jest nieporozumienie. Wyprowadzono mnie, trzymając mnie mocno pod ręce.

Data i miejsce nagrania 2006-02-15, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

U nas taka była trochę ułomna Marysia i [kiedy] szła na Wszystkich Świętych na cmentarz, to chciała sobie drogę skrócić.. Odgarnęła [sztafety] w płocie obok bożnicy,

Spytałam się pani Pięciukowej: „Dlaczego tak jest?”, „No”, mówi, „Oni nie ratują tych co są słabi tylko dożywiają i dbają o tych co są mocniejsi w zdrowiu.”.. Także

Zaczęła się wojna, nie miało się pojęcia, co to jest wojna, czym grozi.. Ludzie starsi, to znaczy mam na myśli tych, co mieli 30 lat, czy dwadzieścia parę, to już zdawali

Powstały trzy klasy, do pierwszej klasy chodzili uczniowie, którzy przedtem mieli tylko szkołę powszechną zakończoną, do klasy drugiej, to była druga i trzecia klasa

On chodzi i pyta się mnie, jaki mam zawód, a ja wziąłem jakiś tam patyk, czy kamyczek i narysowałem na ścianie jakiś taki pomnik.. To już wojna się kończyła, już

byłem złapany do Niemiec na roboty, złapali mnie na ulicy tam w pobliżu Włostowic na ulicy Kazimierskiej i między innymi jakiegoś Żyda też złapali, Żyda z Puław, ale już

Często było tak, że urzędniczka niemiecka, która miała te korespondencje otwierać, zostawiała to mnie, bo jej się nie chciało.. Dzięki temu na przykład miałam w ręku

Można się domyślać, [ponieważ] tego dziedzińca to nie było widać od nas, widziałyśmy jedynie wysiadających i wchodzących przez więzienną bramę. Później z kolei