• Nie Znaleziono Wyników

Stan wojenny - Serafin Saj - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Stan wojenny - Serafin Saj - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

SERAFIN SAJ

ur. 1913; Kolonia Rogóźno

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe PRL, życie codzienne, stan wojenny, braki żywności

Stan wojenny

Moment wprowadzenia stanu wojennego? No cóż… ja miałem tylko kłopot, żeby nabrać benzynę do samochodów, a tak to więcej… Ja nie należałem do żadnej organizacji tego typu i to po prostu przeszło, no. Nie brałem udziału w żadnych jakichś zebraniach, tych, tamtych, byłem po prostu neutralny w tych sprawach.

Faktycznie tak było, że nie było tak, jak to dzisiaj jest, w sklepach były braki. To jest fakt, tak było. Przecież nie wiem czy ja dobrze teraz powiem, że w Białej Podlasce czy gdzieś tam w tamtych okolicach, podobnie jak za Gierka, to były zakłady pobudowane mięsne dla naszych sąsiadów na wschodzie, to to mogę powiedzieć, bo tak było. Gierek wtenczas pojechał, otworzyli ten zakład, przyjęli i to produkcja była, a że mięsa to faktycznie, tylko że tak – u mnie w domu to nie było z tym kłopotu, ponieważ żona pracowała w zakładach mięsnych i oni mieli deputat tak zwany i ja zawsze przyjeżdżałem po ten deputat, tak że z tym problemu u mnie w domu to nie było, ale nie można powiedzieć, że u kogoś tam nie było.

Data i miejsce nagrania 2005-10-21, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman, Katarzyna Warda

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mama wyszła wtedy do sklepu, ja byłam trochę przeziębiona, chorowałam, sąsiadka szła po wodę, pamiętam właśnie takie jakby sceny, obrazki bezpośrednio

Jak było wprowadzenie stanu wojennego w grudniu, to wieczorem wyszedł do telewizji Jaruzelski w mundurze i ogłosił to.. Myśleliśmy, że może jest wojna, bo nikt nie

No były sklepy z owocami i przeważnie były herbaciarnie tak zwane w tamtym czasie, nazywały się herbaciarnie, no i z wszystkimi innymi, prawda, ubiorami, tymi,

Ja wtenczas w Lubelskiej Wytwórni Samolotów zarabiałem już sto złotych, nie, dwieście, przepraszam… osiemdziesiąt groszy na godzinę… osiem razy osiem to jest… to

Dzielnica żydowska to była tam jak w tej chwili nazywa się ulica Kowalska, czy przedtem też się nazywała to już nie pamiętam, i ten taki plac, który jest

Chodzi o taką rzecz, że ponieważ mnie wszyscy znali z tego tytułu, że ja się zajmowałem remontem motocykli i tak dalej, no i taki fakt – było tak

I ja swoim tym samochodem, Wartburgiem, przyjechałem do Lublina, jeszcze żonę obudziłem, bo kolega mieszkał w Świdniku, pojechaliśmy na Świdnik, odwiozłem go i tego…

No ale później sytuacja taka się zrobiła, że tam szpitale przestały mieć pieniądze na zakup sprzętu, no i to już nie szło, więc jak to już nie szło, a ponieważ