• Nie Znaleziono Wyników

JEDHOTA ORGAN POLSKIEGO KOŚCIOŁA* EWANGELICKO-REFORMOWANEGO WYCHODZI RAZ NA MIESIĄC

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "JEDHOTA ORGAN POLSKIEGO KOŚCIOŁA* EWANGELICKO-REFORMOWANEGO WYCHODZI RAZ NA MIESIĄC"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Opłatę pocztową uiszczono ryczałtem.

W i/H i

X w

JEDHOTA

ORGAN PO LSK IEGO KOŚCIOŁA*

EWANGELICKO-REFORMOWANEGO

WYCHODZI RAZ NA MIESIĄC

ROK IX WARSZAWA, PAŹDZIERNIK 1934 R. Nr. 10

T R E Ś Ć N U M E R U

1. D r. W. Kolfhaus. — Jak Bóg w y z w a l a ...129 2. Ks. Prof. Dr. R. Kesselring. — Ulryk Z w in g l ju s z ... 130 3. Dr. K azim ierz Kosiński. — Pisarze polityczni XVI wieku . . 133 4. Wacław Granzom. — Wyspiański jako m alarz... 136 5. Odezwa Komitetu Międzywyznaniowego w Warszawie . . . 140 6. Zjazd Powszechnego Związku krzewienia przyjaźni między na­

rodami przez Kościoły oraz Rady Ekumenicznej Chrześcijań­

stwa P raktycznego... 141

7. Z ruchu wydawniczego . . . . 1 4 2

8. Wiadomości z Kościoła i o Kościele 142

9. Ofiary. Porządek nabożeństw . . . 144

(2)
(3)

R O K IX W A R S Z A W A , P A Ź D Z I E R N I K N r . 10

Redaktor odpowiedzialny: Ks. St. Skierski. Adreb Redakcji: WARSZAWA, UL. LESZNO Ńr. 20 m. 4 Wydawca: KOLEGJUM KOŚCIELNE WARSZAWSKIEJ PARAFJI EWANGELICKO-REFORMOWANEJ

Adres Administracji: LESZNO 20.

ŚBócf wyzwala.

Daniel 3, 1? i 18.

Opowieść o trzech przyjaciel ach w piecu ogniem pałającym stawia nam p rze d oczy wymowny przykład tego, w jaki sposób Bóg wyzwala swoich wiernych. Pierwsze z rządu, a zarazem naj­

większe wyzwolenie, to wyzwolenie od trwogi. Niezliczone rzesze Żydów ugięły się pod nakazem króla i oddały pokłon złotemu obrazowi, usprawiedliwiając się p rzed własnem sumieniem argu­

mentem, że człowiek czyni wszystko, gdy chodzi o uratowanie życia. Zresztą, rozumowali oni, czynność zewnętrzna jest dla nas bez głębszego znaczenia; wszak w duszy pozostajemy tymi sa­

mymi, forma to rzecz podrzędna. To ich rozumowanie i postępowanie było wynikiem trwogi o własny marny żywot. By ją uśmierzyć poświęcili sumienie, poczucie honoru, odrębność narodową>

a będąc, niestety, wyćwiczeni w sztuce zastępowania wiary w Boga p rze z form y i formułki reli­

gijne, łacno znaleźli sposób zagłuszenia zastrzeżeń, jakie im jeszcze nasuwało ich bezpłodne ju ż zresztą poczucie moralności.

Trzej przyjaciele, o których mówi nam opowieść, z innej ulepieni byli gliny. Mało dbali o swe osobiste bezpieczeństwo, gdy w grę wchodziła cześć należna Bogu. Zachowanie życia nie było dla nich bezwzględną koniecznością. Raczej to, aby dać chwałę Imieniu Bożemu. Rozbieżność pomię­

dzy myślą i czynem była w ich oczach grzechem, czemś niemęskiem. Wierzyli mocno, że Bóg

może ich wyrwać z niebezpieczeństwa, a nawet gdyby wolą Jego było uczynić inaczej i w takim

razie cześć Mu oddać chcieli. Pewność, że Bóg stoi pom iędzy nimi a piecem ognistym, sprawiała

iż wyzbyli się wszelkiej trwogi.

(4)

ROK IX J E D N О T А Nr. 10

Najmiększe cuda, które Bóg czyni, to nie zamsze znaki postrzegalne p rzy pomocy naszych zm ysłom ; mielki cud, jaki dokonał się dnia onego m Babilonie, przeszedł niedostrzeżony dla tłu­

mom. Terenem jego były serca trzech młodzieńcom, którym groziły płomienie ognia, a którzy m obliczu tego niebezpieczeństma spramę smą poruczyli Bogu i bez trmogi czekali na to, co stać się jeszcze miało.

Piermszem następstmem ich śmiałego ośmiadczenia było mpramdzie, iż piec rozpalono bar­

dziej jeszcze, tak jak i my niejednokrotnie doznajemy, iż brzemię, któreśmy m mierze zrzucili na Boga, zrazu bardziej jeszcze nas przygniata. Ale to siedmkroó zmiększone niebezpieczeństmo tern myraziściej jeno umydatniło orno drugie myzmolenie, jakie Bóg zgotomał smym sługom, myzmo- limszy ich uprzednio od trmogi serca. Z kolei doznali, że ogień nie miał mocy myrządzenia im szkody na ciele. Wręcz przecimnie, musiał jeno posłużyć dla zermania związek, jakiemi ich skrę- pomano, podobnie jak płomienie nienamiści, rozpętane po dniu 31 października 151? r. przecimko osobie reformatora Marcina Lutra, stramiły ostatnie przeszkody na drodze do zupełnego zermania p rze z niego z papiestmem. Bóg niejednokrotnie każe dzieciom smoim zstępomać m otchłań cier­

pienia, aby żar jego myzmolił ich dusze od mszelkich okóm ziemskich, pokazując nam jednocześ­

nie, że żar ten nie ma mocy niszczycielskiej dla tych, którzy Jego są młasnością.

Tak, młaśnie orno mzmożone niebezpieczeństmo stało się dla tej trójki miernych błogosłamio- nem odgrodzeniem^ ich od śmiata zemnętrznego. Wszyscy z przerażeniem odsunęli się od nich. Po­

została im tylko ucieczka do możnego, miłosiernego Wybamiciela. Ludzie odmracają się mpram­

dzie od nas z obamy, abyśmy ich nie pociągnęli za sobą m odmęt nieszczęścia, lecz takie osamot­

nienie przybliża jeno uciśnionych do Ojca.

Wyzmoleni od trmogi, odgrodzeni ścianą ognistą od całego śmiata doznali orni trzej mierni m końcu i ostatecznego wyzwolenia: zostali myrmani z czeluści pieca ogniem pałającego. I bogaci dośmiadczeniem miary powrócili do życia jako użyteczne narzędzia.

Ilekroć Bóg zbliża nas do pieca ogniem pałającego, tylekroć ma On na celu pomnożenie miary naszej i poznania Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Zbamiciel zamsze jest gotóm stanąć po ­ między żarem ognia, a nami, spalić miążące nas pęta i tomarzyszyć nam osobiście m żarze cier­

pienia, by zadzierzgnąć silniej jeszcze mięź śmiętej społeczności pom iędzy sobą a nami. On szuka nyężóm i niewiast, którzyby na wąskich i stromych ścieżkach żywota tak m N im ufność swoją p o ­ kładali, aby być mogli wobec całego śmiata żymem świadectwem Jego mocy, wyzwalającej tych, którzy Mu zaufali.

Dr. W. Kolfhaus.

Ks. Prof. Dr. R. KESSELRING.

ULRYK ZWINGLJUSZ.

(W 450 rocznicę urodzin wielkiego teologa i reformatora).

V.

Zwingljusz nadał swojej pracy reforma­

torskiej w Zurychu od samego początku po­

tężny rozmach i kierunek wybitnie praktycz­

ny. Już w pierwszych kazaniach zapowiedział,

iż poprawa obyczajów w życiu prywatnem i spoiecznem, sharmonizowanie działania każdej jednostki i ogółu z nakazami Bożemi, uzgod­

nienie przepisów religijnych z normami etycz-

130 —

(5)

N r . W

J E D N O T A ROK IX nemi, zaprowadzenie ładu i porządku w Ko­

ściele na całym obszarze Rzeczypospolite]

Szwajcarskiej przy pomocy władzy świeckiej będzie odtąd jego główną troską i celem wszyst­

kich jego reformatorskich planów i poczynań.

Pasierbowi swemu — Zwingljusz ożenił się z wdową Anną von Knonau w roku 1522, jak­

kolwiek dopiero 1524 małżeństwo swoje pu­

blicznie ogłosił — w traktacie „Krótkie poucze­

nie o wychowaniu szlachetnych młodzieńców”

taką daje naukę: „Obowiązkiem chrześcijanina nie jest wspaniale nad dogmatami rozprawiać, ale z Bogiem zawsze przystąpić do wykonania rzeczy ciężkich i ważnych”. Radosne, pogod­

ne, optymistyczne i zawsze czynne chrześci­

jaństwo, nie zaniedbujące prac i obowiązków, które teraźniejsza chwila na nas nakłada, w oczach Zwingljusza jedynie zasługuje na naz­

wę chrześcijaństwa odpowiadającego intencjom Chrystusa. Chrystus bowiem nie w mrocznych bożnicach, ale na słońcu, pod tą najwspanial­

szą kopułą, niebem nazwaną, głosił święte swo­

je prawdy, których początkiem i końcem, ich sercem była czynna i ofiarna miłość do Boga i ludzi. Nie karmił Mistrz z Nazaretu tych, którzy do niego się garnęli, pięknemi słowami tylko, ale czynną i skuteczną swoją pomocą, nie zawahał się też ani przez chwilę rzucić życie swoje na ofiarę całej ludzkości, kiedy Ojciec w Niebiesiech tego żądał. Charaktery­

styczne jest, iż Zwingljusz tylekrotnie, mówiąc 0 służbie dla i pod nakazami Zbawiciela, uży­

wa wyrażenia: służba wojenna, siebie i innych nazywa „Reiser Christi” bojownikiem Chry­

stusa. Ich pierwszym i najważniejszym obo­

wiązkiem jest umieć się podporządkować męż­

nie i stanowczo świętym przykazaniom Bożym 1 walczyć dzielnie przeciwko własnym i cu­

dzym skłonnościom, które przykazania te usu­

nąć i podważyć ich znaczenie pragną. Jeśli kazanie na górze, wygłoszone przez Chrystu­

sa, jest niejako programem całej reformator­

skiej działalności Zwingljusza, to ono bynaj­

mniej w zrozumieniu jego nie jest ewangelją bierności, niesprzeciwiania się złemu i zwal­

czania go za pomocą złych, niegodnych środ­

ków, bo o tern Chrystus nie myślał, lecz e- wangelją najwznioślejszego aktywizmu i rady­

kalizmu. Kto żąda: „jeśli cię oko twoje prawe gorszy, wyłup je, albo ręka prawa cię gorszy, odetnij ją ” nie może być posądzany o to, iż owo „laisser faire, laisser passer!” przyświe­

cało Chrystusowi, kiedy naukę swoją głosił.

Wyrażenie takie, jak „ein mannhaftes Eintreten für Gott”, mężne oświadczenie się za Bogiem, albo; „Gott erfordert von uns gar tapfere, männ­

liche Stück” — Bóg domaga się od nas dziel­

nych i mężnych czynów — man muss fechten gegen die Sünde — zwalczać należy grzech — w dziełach Zwingljusza są stale się powtarza- jącemi wyrażeniami (por. C. R. 89, 88, 479).

Jak te zasady oddziaływały w Kościele refor­

mowanym na t. zw. politykę kościelną, na sto­

sunek do państwa i władz świeckich, o tern później będzie mowa.

Kto bieg reformacji szwajcarskiej porów­

na z biegiem tego potężnego ruchu religijnego w Niemczech lub nawet w innych krajach, ten znajdzie w reformacji Zwingljusza nie tylko szereg podobnych sytuacyj i analogicznych pociągnięć, ale nawet mnóstwo wspólnych lub stycznych punktów i linij. Jeśli Luter jako wstęp swojej wielkiej i doniosłej walki o od­

rodzenie chrześcijaństwa uważał żawsze swoje tezy 1517 r., w których nauka Kościoła kato­

lickiego o odpustach została poddaną surowej krytyce, to Rada miasta Zurychu, za namową Zwingljusza idzie nawet dalej, bo zakazuje od­

pustów.

Jeśli Luter w 3 słynnych pismach swoich z r. 1520 nawołuje społeczeństwo niemieckie, by nareszcie uzależniło się od obcych, po­

stronnych wpływów, a zwłaszcza od owego

„fiskalizmu” ze strony Kurji Rzymskiej na społeczeństwo nałożonego, to i Zwingljusz, nie- tylko że występuje przeciwko t. z w. „Reislau- fen” i „Pensionenwesen”, ale domaga się , by majątek „martwej ręki”, bogactwa klasztorów obrócone zostały na utrzymanie ubogich. We wrześniu 1520 r. Zurych jako pierwsze miasto w Europie wprowadza u siebie swoją „Armen- ordnung” i swoją Kasę ubogich. Jak reformacja niemiecka wypędziła gromady zakonników i zakonnic z klasztorów i opactw, w których przy powszechnym prawie upadku ducha reli­

gijnego i prawdziwej pobożności niejednokrot­

nie tylko zepsucie się rozpanoszyło, tak i w Szwajcarji nietylko na kazalnicach, ale i na posiedzeniach rad związkowych gminnych po­

częto coraz donośniejszym głosem domagać się likwidacji i sekularyzacji zakonów i klaszto­

rów. Ponadto w niezliczonej ilości traktatów, rozpraw, dzieł, w t. zw. „ulotkach”, już to bro­

niących stary porządek w Kościele i społe­

czeństwie, już to domagających się koniecznie i za każdą cenę reform, w rozlicznych saty­

rach, dramatach i sztukach ludowych (Spiel), wyrastających jak grzyby po deszczu—Szwaj- carja sama w okresie reformacji przeszło 200 takich sztuk ludowych wydała, w każdej 200

— 300 aktorów występowało, a przedstawienie 2—3 dni trwało — poczęto zwalczać i burzyć dawny światopogląd, dawne ołtarze i ideologje religijno-społeczne. Podobnie jak Luter i za­

służony dla szkolnictwa europejskiego Melanch- ton, ów Praeceptor Germaniae, baczną uwagę i starania poświęcili szkolnictwu, tak i refor­

mator Zurychski dbał o podniesienie poziomu szkół szwajcarskich. Jako nauczyciel języka greckiego i hebrajskiego szkoły przy t. zw.’

„Grossmiinster” (wielki tum) Zwingljusz zdobył sobie uznanie. W jego domu parafialnym gro­

madziła się żądna nauk młodzież i grono w y­

bitnych nauczycieli, a Uniwersytet w Zurychu

(6)

ROK IX ! E D N O T A

N r . 10

miał, wedle powszechnego sądu historyków te­

go miasta, swoją pierwszą kolebkę w tym do­

mu, tej plebanji Zwingljusza. Wśród reforma­

torów jest też Zwingljusz pierwszym, który otrzebę dobrze i umiejętnie prowadzonej nau- i religji i nauki konfirmacyjnej zrozumiał i taką naukę w swoim Zborze zaprowadził.

Przykład Lutra, który postylą, katechiz­

mami a przedewszystkiem świetnym przekła­

dem Pisma Sw. budził ducha religijnego, dą­

żył do utwierdzenia i pogłębienia skąpych za­

zwyczaj wiadomości o dziejach biblijnych i zasadach nauki chrześcijańskiej, w niejednem przez Zwingljusza został naśladowany. Z uzna­

niem witał Zwingljusz przekład Biblji Lutra, której części w Bazylei i Zurychu już 1524 r.

poczęto drukować, i sam zachęcał do wyda­

wania Pisma Św. w narzeczu Zurychskiem.

W roku 1525, 1527, 1550 i 1531 ukazały się wydawnictwa Biblji Zurychskiej. Do niektó­

rych, ważniejszych ksiąg Zwingljusz napisał pouczające wstępy i przedmowy.

Jeśli więc niejedno w pracy i dążnościach reformacyjnych Zwingljusza, a wymieniliśmy tylko najważniejsze, przypomina nam prace i starania niemieckich reformatorów, to jednak istnieją również i poważne różnice między Lu­

trem np. i Zwingljuszem. Drogi, które biegną równolegle, w pewnym momencie doznają jak- gdyby załamania się, zwrotu i odchylenia.

Pragmatyczne i krytyczne przedstawienie ży­

cia, działalności i zasług Zwingljusza, chociaż­

by w skromnych ramach biograficznego rysu, jak powyższy, powinno nietylko zwracać uwa­

gę na to, w czem reformatorowie są jednego zdania i myśli, lecz również w których zagad­

nieniach religijno-społecznych się różnią i jak każdy z nich swoje odrębne stanowisko uza­

sadnia i broni.

Badając działalność reformatorską Zwin­

gljusza na podstawie własnego jego dzieła, szu­

kając w jego pracach odbicia jego indywidual­

ności, przymiotów, charakteru, implicite mu danych, i ślady innych wpływów, do których przedewszystkiem wpływ nauczycieli zaliczyć należy, dojdziemy do następujących wniosków:

Luter i Erazm Rotterdamczyk są wprawdzie nauczycielami Zwingljusza, który poddawał się ich wpływom, ale tylko do pewnego stopnia i do pewnych granic. Jak w paralelogramie sił dwie siły składowe w działaniu swojem dają nam siłę wypadkową o innym kierunku, tak samo i Zwingljusz, reformator, szedł swoją wła­

sną drogą i na swój sposób starał się rozwią­

zać zagadnienia odnowienia i poprawy życia religijno-kościelnego a z niem i społeczno-mo- ralnego swoich czasów. Zwingljusz różni się od Erazma, tego głębokiego uczonego, teorety­

ka, wpatrzonego w swoje księgi, —tak go nam słynny Holbein przedstawił — swoim zmysłem praktycznym, swoją energją i stanowczością, nie zastanawiał się, jak wielki humanista Ba-

zylejski to czynił, zbyt długo i skrupulatnie przed każdym swoim atakiem. Uderz odważnie a połowa zwycięstwa jest twoją! Różni się jednak i od Lutra, trzymającego się, zwłaszcza w pierwszym okresie swego rozwoju, dawnych, średniowiecznych formułek teologicznych, oka­

zującego mimo wszystko respekt przed trady­

cją, zwłaszcza sięgającą i obejmującą najdaw­

niejsze czasy Kościoła chrześcijańskiego. Zer­

wanie z Kościołem katolickim u Lutra nastę­

puje jako bardzo bolesna konieczność, poprze­

dzają ją ciężkie walki wewnętrzne, bezustan­

ne rozterki duchowe, Zwingljusz nie zna ich, bez wahania się i namysłu zrywa ze starym światopoglądem, kiedy ten w oczach jego nie ma żadnego uzasadnienia i nie przedstawia żadnej wartości. Różne są również charaktery tych dwóch wielkich reformatorów. Luter, syn górnika, typ asteniczny, jak Kretschmer go o- kreśla, nie psychopatologiczny, za jakiego go znany Jezuita Grisar uważa, jednak z wybit- nemi skłonnościami i objawami melancholicz- nej depresji, wychowanek surowego klasztoru Augustynów, do którego po ciężkiej, twardej i ubogiej młodości wstępuje, w bojaźni i z drże­

niem szukając tam łaskawego Boga. Zwingljusz typ pykwiczny, usposobienia wesołego, szuka­

jący jak Luter prawdy, ale wołający wszędzie i zawsze: „Die Wahrheit hat ein fröhlich Ant­

litz!” — prawda posiada wesołe oblicze. Spe- kulatywna, od mistyków niemieckich w wyso­

kim stopniu zależna, szukająca głębi i gruntu umysłowość Lutra jakżeż różni się od indywi­

dualności i umysłowości Zwingljusza!

Znany powieściopisarz szwajcarski G. Kel­

ler w swojej noweli „Urszula” kreśli może naj­

trafniej duchowe oblicze Zwingljusza, który, przeciwny wszystkiemu mistyczno-spekulatyw- nemu w życiu, nie znosi tajemniczości i mro­

ków. Ku jasności zdąża jego umysł, jego uczu­

cie religijne. Chrześcijaństwo jest światłością świata, niech przeto każda świątynia, każdy dom Boży będzie świadectwem tej prawdy.

Nie znosi owych mistyczno - nastrojowych ko­

ściołów w stylu gotyckim wybudowanych, w których półcieniach, w lesie strzelistych ko­

lumn toną i gubią się ołtarze, posągi, wspa­

niałe witraże, organy, razi go przepych w świą­

tyniach, wogóle wszystko, co może naszą uwa- ę, nasze serce oderwać od Boga, co przeszka- za skupionym modlitwom i religijnym rozwa­

żaniom. Usuwając ze wspaniałej gotyckiej ka­

tedry Zurychskiej, z t. z w. „Grossmünster”, wszystkie obrazy, ołtarze a nawet organy, zo­

stawiając tylko kazalnicę, ławki i jako jedyny ołtarz prosty, białą kapą przykryty stół, bez krzyża, stwarza Zwingljusz prototyp reformo­

wanego kościoła z jego surową prostotą i skromnością. Za przykładem Zurychu postępu­

ją inne miasta szwajcarskie, w których nabo­

żeństwo reformowane wprowadzono. Niestety niejedno dzieło sztuki, niejeden obraz wspa-

132

(7)

Nr. 10 J E D N O T A ROK IX niały wielkiego malarza, niejedna rzeźba, sza- mu, którego dziś pochwalić i naśladować nikt ta liturgiczna, przez wieki z pietyzmem prze- nie ma odwagi,

chowywane, padły ofiarą religijnego fanatyz-

Dr. KAZIMIERZ KOSIŃSKI.

PISARZE POLITYCZNI XVI WIEKU.

Tak zwany Okres złoty w literaturze pol­

skiej nie wypełnia całych stu lat; obejmuje on panowanie Zygmunta Augusta i Stefana Bato­

rego, daje więc w sumie zaledwie lat czter­

dzieści kilka bujnego rozkwitu życia i umy- słowości w Polsce.

Za datę wypadową Okresu złotego uwa­

żamy rok 1543, w którym obok Reya wystą­

pili na forum literatury dwaj pisarze polityczni tego czasu, Andrzej Frycz Modrzewski i Sta­

nisław Orzechowski. Skupiła się w nich ideo- logja polityczna wieku w dwóch zasadniczo różnycn odłamach myśli. Nie oni jednak, ci dwaj pisarze, zapoczątkowali polską literaturę polityczną.

Za ojca literatury politycznej polskiej u- ważamy Jana Ostroroga, który żył, działał i pisał za Kazimierza Jagiellończyka, współcześ­

nie z Długoszem. Kazimierz Jagiellończyk miał wyraźny swój program polityczny, z którego wynikała walka z możnowładztwem duchow- nem i świeckiem, konieczność przywrócenia królom prawa inwestytury biskupów, i uzależ­

nienia ich od władzy świeckiej w państwie, a nadto ograniczenia dochodów kleru oraz unor­

mowania stosunku Polski do Kościoła. Poza- tem były to czasy ekspanzji polskiej na wschód i na zachód, a co zatem idzie czasy wzmożo­

nego poczucia świadomości narodowej i dumy, w których narodził się patrjotyzm polski, pew­

ny swych dróg i zadań. Wyrazem danych po­

wyższych jest w literaturze polskiej M e m o - r j a ł Ostroroga, w którym autor nie wychodził poza aktualny zakres spraw, spisanych luźnie i nieuporządkowanych systematycznie. Jest to jednakże pierwszy polityczny traktat w naszej literaturze, który pomimo braku układu w tre­

ści, wysuwa już szereg kapitalnych zagadnień, a te w wieku XVI rozszerzą się i rozrosną w programie naprawy Rzeczypospolitej.

Literatura polityczna w. XVl stanowi nie­

współmierny postęp w stosunku do poprzed­

niego wieku, zarówno ilościowy, jak też i ja ­ kościowy. Zdobywa się ona przedewszystkiem na teorję państwa, a z drugiej strony tkwi bez- ośrednio w ruchu ówczesnym jpolitycznym, tory się w niej odzwierciedla, Odbija się w niej również humanizm i reformacja. W huma- niźmie tkwiła immanentnie nowa teorja pań­

stwa i nowa religja, co w literaturza politycz­

nej XVI wieku znalazło także wyraz swój bez­

pośredni. Literatury tej nie wypełnią sami pi­

sarze polityczni, lecz w równej mierze odegra­

ją w niej rolę mówcy sejmowi, których należy szukać w djarjuszach; znajdziemy tam cały szereg nazwisk wybitnych i talentów pierwszo­

rzędnych. Ponieważ dalej w wieku XVI wy­

gasła dynastja Jagiellonów, co pociągnęło za sobą elekcyjność tronu i co w dziejach pań­

stwa było przełomem, a zatem i w literaturze politycznej XVI wieku musiała się ta chwila przełomu odzwierciedlić. Ponieważ sprawa u- porządkowania stosunku Państwa do Kościoła zahaczała także o ruch polityczny, a ducho­

wieństwo, walcząc w obronie swoich praw, szukało dla nich oparcia w statutach i przy­

wilejach, posługiwało się słowem i pismem, na sejmach i na kazalnicach, musiało się to rów­

nież odbić w literaturze politycznej tego czasu.

Także i różnowiercy polscy, którzy domagali się tolerancji religijnej, aż doszło do Konfederacji Warszawskiej, — lub chcieli ujednostajnić pro­

testantyzm, aby wydobyć zeń wspólne Wyzna­

nie Polskie, co widzimy w t. zw. Zgodzie san­

domierskiej, Consensus sandomiriensis, musieli 0 literaturę polityczną zachaczać. Moglibyśmy więc w ostatecznym rezultacie przeprowadzić następujący podział tej literatury: 1) najpierw byliby p i s a r z e m o r a l i ś c i p o l i t y c z n i i s z e r m i e r z e n a p r a w y r z e c z y p o s p o - l i t e j . Należeliby do nich i Marcin Bielski ze swojemi S a t y r a m i i Rej ze swojem W s p o 1 - n e m n a r z e k a n i e m w s z e j k o r o n y p o l ­ s k i e j n a p o r z ą d n ą n i e d b a ł o ś ć n a s z ę , 1 Andrzej Frycz Modrzewski ze swojem dzie­

łem D e r e p u b l i c a e m e n d a n d a i Stani­

sław Orzechowski z D j a l o g i e m o k o ł o e - g z e k u c j i K o r o n y p o l s k i e j , Q u i n c u n - x e m o r a z P o l i c j ą , i Łukasz Górnicki ze swoim W ł o c h e m a b o r o z m o w ą o e l e k ­ c j i a także D r o g ą d o z u p e ł n e j w o l n o ­ ści , i Krzysztof Warszewicki ze swojem dzie­

łem P a r a d o x a , i Dymitr Solikowski ze swo­

ją alegorją polityczną p. t. F a c i e s p e r t u r -

b a t a e e t a f f l i c t a e R e i p u b l i c a e P o ­

l o n a e , i Kochanowski ze swoim S a t y r e m ,

Z g o d ą i W r ó ż k a m i , i Skarga z K a z a ­

n i a m i S e j m o w e mi. 2) Dalej byłaby l i t e ­

(8)

ROK IX J E D N O T A A Tr. 10 r a 1 u r a p o 1 i t y c z n a cl j a r j u s z o w a . Tu

zajaśniałyby nazwiska mówców, począwszy od Wojny kokosze]: Marcina Zborowskiego, Wa­

lentego Dembińskiego, Mikołaja Taszyckiego, Piotra Kmity, hetmana Tarnowskiego, Łukasza Górki, kanclerza Tomickiego, kanclerza Ocie- skiego, podkanclerzych Filipa Padniowskiego i Piotra Myszkowskiego, marszałka sejmu Mi­

kołaja Sienickiego, posła Rafała Leszczyńskie­

go, Hieronima Ossolińskiego, Jakóba Niemojow- skiego i wielu, wielu innych. Ponad wszystkich jednak wysuwa się tu na miejsce pierwsze po­

stać Zygmunta Augusta, który przyświeca tym czasom jako król i obywatel, jako człowiek o niewymownie smutnej duszy, a płomiennem sercu i żądający ofiar dla państwa. Wygłosił on szereg mów sejmowych, począwszy od 1548 roku aż do lubelskiego unijnego sejmu, peł­

nych powagi i namaszczenia, wypowiadanych bezpośrednio, pod wpływem chwili, a jednak głębokich w Uzasadnianiu patrjotyzmu jako podstawy irracjonalnej bytu państwa. W ten sposób stawał się Zygmunt August wybitnym moralistą politycznym, narówni z tamtymi.

3) Trzecim tej literatury działem byłyby pisma polityczne z dwóch pierwszych bezkró­

lewi. Na miejsce naczelne wybija się tu Jan Dymitr Solikowski z całym szeregiem broszur, a przedewszystkiem z R o z m o w ą k r u s z ­ w i c k ą . Jan Dymitr Solikowski był zapalonym stronnikiem Henryka Walezego i grał na apo­

lityczności tłumu, pisząc dla niego broszury po polsku, w których okazał się świetnym pi­

sarzem, nie ustępującym nieraz Orzechowskie­

mu pod względem stylu. Inni, jak Andrzej Du- dycz, jak Andrzej Ciesielski pisali po łacinie, a jeszcze inni pisali broszury agitacyjne bez­

imiennie, w zaleceniu jedynie swych kandy­

datów do tronu.

4) Następnym działem literatury politycz­

nej XVI wieku byłoby kaznodziejstwo politycz­

ne ze Stanisławem Karnkowskim, Stanisławem Sokołowskim, Hieronimem Powodowskim i Pio­

trem Skargą księżmi na czele.

Podstawowem zagadnieniem literatury po­

litycznej XVI wieku była naprawa państwa, czyli t. zw. egzekucja dóbr i praw koronnych.

Program naprawy państwa, ściślej mówiąc ko­

lektury praw, reformy skarbu i wojska posia­

dał już Zygmunt Stary i przez szereg lat wal­

czył o niego na sejmach, z czego nie wyszło nic, jedynie Wojna kokoszą. Ale też w owym cza­

sie padło już hasło egzekucji, która nie była wtedy niczem więcej, jak tylko opozycją moż­

nych przeciwko królowi. Dopiero Zygmunt August ruch cały skrystalizował, nadał mu kie­

runek właściwy i program, który objął reformę ustroju państwa, rewindykację królewszczyzn, rozdanych po r. 1504, zniesienie jurysdykcji biskupiej, załatwienie ostateczne unji Polski z L itw ą, korekturę praw, ustanowienie obrony potocznej, prawne obwarowanie dochodów kle­

ru i t. p.

N a tle ty c h w s z y s tk ic h d a n y c h m u sia ło się też w y s u w a ć sam o za g a d n ie n ie p a ń stw a . Jak te d y p o jm o w a n o p a ń stw o w literatu rze p o lity c z n e j p o lsk ie j XVI w ie k u ? H u m a n iz m z a p o z n a ł p isa r z y p o lsk ic h z id e ą p a ń stw a g r e c ­ ką i r z y m sk ą t. j. P laton a, A r y sto te le sa i C y ­ ceron a. P la to n b y ł tw ó rcą id e iz m u p a ń s tw o ­ w e g o , to z n a c z y , ż e p a ń stw o b y ło o d b ic ie m m e ta fiz y c z n e j id e i p a ń stw a i m ia ło za p o d s ta ­ w ę m o ra ln o ść zb io r o w ą o b y w a te li, d o k tórej m u sia ło ich w y c h o w a ć . P o d sta w ą m o ra ln o ści w p a ń stw ie b y ła id e a sp r a w ie d liw o śc i. P la to n b y ł u to p istą w d z ie d z in ie z a g a d n ie ń u stro jo ­ w y c h , ale d a w a ł k o n k retn ą z a s a d ę , ż e p a ń ­ s tw o z a le ż y od m aterjału lu d z k ie g o , k tó ry je s t o d p o w ie d z ia ln y za sie b ie w p a ń stw ie i za p a ń ­ stw o . A r y sto te le s, sto ją c z a sa d n ic z o n a g ru n cie P laton a, u zn a je n ie r ó w n o ść sp o łe c z n ą w p a ń ­ stw ie , na k tóre je d n i p r a c u ją , a k tórem dru ­ d z y r z ą d z ą , p o d c z a s g d y C y c e r o w y c h o d z i z o b ręb u p a ń stw a id e is ty c z n e g o i sto i n a gru n ­ c ie p a ń s tw o w o ś c i r z y m sk ie j z m ie sz a n ą form ą rządu; p o d n o si d o m a x im u m z n a c z e n ie z a słu g i w z g lę d e m o jc z y z n y , o w ia n ą cz a rem p o e z ji w Ś n ie S c y p jo n a .

W tej id e o lo g ji sta r o ży tn ej p a ń stw a n a le ­ ż y p o d k re ślić , ż e je g o o m n ip o ten cja w z g lę d e m je d n o stk i b y ła a b s o lu tn ą , że p a ń stw o b y ło tu in sty tu c ją sk o ń c z o n ą i j e d n o lit ą , w k tórej ius sacru m w ią z a ło się n a jściślej z iu s p u b licu m , o b e jm u ją c e m c a ło k sz ta łt ż y c ia .

W o d ró żn ien iu od sta r o ż y tn o śc i in n ą teo- rję p a ń stw a p o s ia d a ły w ie k i śred n ie, k tóre w n o ­ s iły doń d u a lizm w ła d z y d u c h o w n e j i ś w ie c ­ k ie j oraz d u a lizm k róla i s p o łe c z e ń s tw a . W iek i śred n ie n ie za tr a c iły w ła ś c iw ie łą c z n o ś c i z p a ń ­ s tw o w ą m y ś lą s ta r o ż y tn ą , o d p o w ia d a ł im z w ła ­ s z c z a A r y sto te le s z e sw o ją teorją n ie r ó w n o śc i sp o łe c z n e j, k tórą u z a sa d n ia ł ta k że św , A u g u ­ sty n i T o m a sz z A q u in u . K ie d y w sta r o ż y tn o ­ ś c i p a ń stw o sta n o w ić m ia ło je d n o ś ć a d m in i­

stra cy jn ą , to w w ie k a c h śred n ich p a ń stw o m ia ­ ło b y ć w y r a z e m je d n o ś c i b ożej, w y p e łn ia ją c e j w s z e c h ś w ia t, w y r a z e m je d n o śc i b y tu w B ogu.

Ś w . A u g u sty n w id z ia ł id e a ł p a ń stw a w K ró le­

s tw ie n ie b ie sk iem : w r e zu lta cie p a ń stw o je s t ty lk o w id z ia ln y m o p ie k u n e m n ie w id z ia ln e g o k r ó le stw a b o żeg o , c z y li K o ścio ła . K o śc ió ł em a n - c y p o w a ł w o b e c p a ń stw a je d n o s tk ę , która p o ­ sia d a w a r to ść sw o ją a b so lu tn ą i c e le tr a n sc en ­ d en ta ln e. K o śc ió ł s ta w a ł się d la o b y w a te la w p a ń s tw ie w ła d z ą w y ż s z ą , co n ie p o d leg a ło d y ­ sk u sji. N a p o d s ta w ie św . A u g u sty n a i A r y sto ­ te le sa z b u d o w a ł sw o ją teorję p a ń stw a T o m a sz z A q uinu; ten u z a le ż n ia ł je od p raw , b ę d ą c y c h n a k a z e m rozum u, w y d a n y c h d la d obra p o ­ w s z e c h n o ś c i p rzez p a n u ją ceg o , k tórem u p o w ie ­ rza się tro sk ę o s p o łe c z e ń s tw o . N ie p o sia d a w ię c p a n u ją c y sa m o w o li u s ta w o d a w c z e j; w ła ­ d z a p o lity c z n a i rząd w y n ik a ją z p ra w a lu d z ­ k ieg o , k tóre m o ż e b y ć różne, g d y je d n e m je s t

—■ 134 —

(9)

Nr. 10 J E D N O T A

,

ROK IX

ty lk o p ra w o b o sk ie. O d B oga p o c h o d z i w ła d z a ,

a le n ie o so b n ik , w ła d z ę tę sp ra w u ją cy . D la te g o p rzy s a m o w o li u s ta w o d a w c z e j o g ó ł m o ż e w y ­ p o w ie d z ie ć k ró lo w i p o słu sz e ń stw o , n ie n aru ­ sz a ją c p rzez to sa m ej isto ty w ła d z y , w c z e m p o z n a je m y p ó ź n ie j p o lsk i artykuł: d e n on p rae- sta n d a o b o ed ie n tia .

W racając za tem d o w ie k u XVI, m u sim y stw ie r d z ić , ż e jego teorja p a ń stw a b y ła m ie ­ sza n in ą p o ję ć sta r o ż y tn y c h i śr e d n io w ie c z n y c h . T eorję p a ń stw a w w ie k u XVI o d n a jd u je m y u d w ó c h p isarzy: A n d rzeja F r y c z a M o d r z e w sk ie ­ go i S ta n isła w a O r z e c h o w sk ie g o . P ie r w s z y id z ie za sta r o ż y tn o śc ią i c z y n i z p a ń stw a „zb o ry a zg ro m a d zen ia lu d z k ie , p o rzą d n ie zeb ran e, z r o z­

m a ity c h są sia d ó w złą cz o n e , a ku d o b rem u a s z c z ę ś liw e m u ż y c iu p o s ta n o w io n e ”. P o z n a je m y tu od p o c z ą tk u id e o lo g ję P laton a z jeg o R z e ­ c z y p o sp o lite j, k tó ry za p a ń stw o u w a ż a ł z b io ­ ro w o ść, k ie ro w a n ą p rzez str ó żó w p a ń stw a . M o­

d r z e w sk i ja k o m y ś lic ie l b y ł k o n s e k w e n tn y i u c z c iw y d o k o ń ca , d la teg o też z c h w ilą , g d y za p o d sta w ę p a ń stw a p rzy ją ł z b io r o w o ść , m u ­ sia ł ją p r z y ją ć w ogóln ej sw o je j m a sie i w y ­ su n ą ł za g a d n ie n ie je d n o stk i p rze ciętn ej, k tóra m u si b y ć m oraln a i religijna, a n a z b io r o w o ść sk ła d a ją się w s z y s c y w p a ń stw ie i w s z y s tk im p a ń stw o w in n o ob ron ę i o p ie k ę . W ten sp o só b M o d rz ew sk i b y ł o jcem d em o k ra cji w P o lsc e , tw ó r cą z a s a d y r ó w n o śc i o b y w a te li w o b e c p ra ­ w a . D r u g i z w y m ie n io n y c h p isa r z y w sw o je j id o lo g ji p a ń stw a s z e d ł z a sa d n ic z o za śre d n io ­ w ie c z e m i A r y sto te le se m i u z a sa d n ia ł n ie r ó w ­ n o ść s p o łe c z n ą , p r z y c z e m za o b y w a te li u w a ­ ż a ł ty lk o s z la c h t ę , sta n y za ś n iż s z e za słu gi

f

m ń stw a, do k tó ry ch i m ie sz c z a n w P o ls c e za- iczał. P o za tem O r z e c h o w s k i w y z n a w a ł śre d ­ n io w ie c z n ą z a sa d ę d u a lizm u w ła d z y d u c h o w ­ n ej i ś w ie c k ie j z p rze w a g ą K o ścio ła , k tórego p r z e d s ta w ic ie le m b y ł p rym as. D la O r z e c h o w ­ sk ie g o sam fakt, ż e P o lsk a b y ła k r ó lestw em , p o sia d a ł ju ż z n a c z e n ie religijn e, ja k b y ten hu­

m a n ista w y b itn y p o d w z g lę d e m sty lu , ż y ł w śred n ich w ie k a c h z e sw o ją id e o lo g ją p o lit y c z ­ ną. D o w o d z ił też O r z e c h o w sk i w y ż s z o ś c i P o l­

sk i, jak o k ró lestw a , w sto su n k u d o L itw y , k tó ­ ra b y ła k się stw e m . P r z e c iw k o ty m w y w o d o m w y s tą p ił z p o le m ik ą u c z o n y w ó jt w ile ń s k i R o - t u n d u s i z d a w a ć b y się m ogło, ż e b y ł O r z e ­ c h o w sk i w tern m iejscu p isa r zem p o lity c z n y m b e z sen su , g d y on je d y n ie m y ś la ł k ategorjam i p o lity c z n e m i śr e d n io w ie c z a , które w y w y ż s z a ło form ę K ró lestw a , u św ię c o n ą w a k c ie re li­

g ijn y m k oron acji i n ie p o d z ie ln ą , w p r z e c iw ­ sta w ie n iu do p o g a ń sk iej z a s a d y p r y n c y p a tu z m o ż liw o ś c ią p o d z ia łu p a ń stw a p o m ię d z y s y ­ n ó w k się cia . T eorja O r z e c h o w sk ie g o b y ła s łu s z ­ n ą i m ia ła s w e u z a sa d n ie n ie h isto r y c z n e , ale w XVI w ie k u już b y ła p rzesta rza łą i O r z e ­ c h o w sk i, c z y n ią c y d o n iej n aw rót, c h c ia ł c o f­

n ą ć p o ję c ie p a ń stw a o k ilk a w ie k ó w w s te c z . O ile w ię c M o d rzew sk i b y ł o jc em p o lsk ie j p a ń ­

s tw o w e j m y ś li d e m o k r a ty c z n e j i b y ł p io n ierem p o stę p u m oraln ego, k tó r y sta n o w ił cred o O d ­ rod zen ia, o ty le O r z e c h o w s k i b y ł o jc em p o l­

sk ie g o k o n se r w a ty z m u , z w o le n n ik ie m su p r em a ­ cji sz la c h ty i d u c h o w ie ń s tw a w P o lsc e , a j e d ­ n o c z e ś n ie b y ł ta k ż e p u n k te m w y jś c ia d la re­

a k cji k a to lic y z m u p o reform acji.

D o d a ć tu je s z c z e trzeb a, ż e O r z e c h o w sk i b y ł ro z sa d n ik ie m p e s y m iz m u i n ie w ia r y w c z ło ­ w ie k a , n ie m ó w ią c ju ż o n ie w ie r z e w e w ła sn e

{

>aństwo, c z e m je d n a k o d p o w ia d a ł b ard zo ogó- o w i. O r z e c h o w s k i p o sia d a ł w y b it n y ta len t p i­

sarsk i, p isa ł p o p o lsk u i p o ła c in ie , p o d c z a s k ie d y M o d rz ew sk i b y ł p isa r zem w y łą c z n ie ła ­ c iń sk im i c h o ć p o sia d a ł w ię k s z ą g łę b ię m y śli, ta len t od O r z e c h o w sk ie g o m ia ł m n ie jsz y . D la ­ tego te ż p ism a O r z e c h o w s k ie g o w y w ie r a ły w p ły w u jem n y n a s p o łe c z e ń s tw o , co fa ły je w s te c z i k u r c z y ły d u sz e, za r a żo n e ju ż p e s y ­ m izm em , p o m n ie jsz a ły n ad to sa m o p o ję c ie p a ń stw a i u ś w ię c a ły a n a rch ję , k tórą re g u lo ­ w a ć m ia ł p rym as, p o d c z a s g d y w ła d z ę króla O r z e c h o w sk i p o n iż a ł i o gran iczał, c z y n ią c go n ie o m a l r o z d a w cą dóbr w n agrod ę za słu g i w y ­ k o n a w c ą w o li p ry m a sa w w a lc e K o ścio ła z h erezją .

I tak: w ie k XVI b y ł tr a g ic zn y w sw e m z a ła m a n iu się w e w n ę tr z n e m i ro z d w o jen iu d u ­ s z y p o lsk ie j, w rozd a rciu je j m ię d z y d ą ż e n ie m d o n a p r a w y p a ń stw a a n ie m o ż n o śc ią p s y c h o ­ lo g ic z n ą d o k o n a n ia reform w sk łó c e n iu m y śli i eg o iz m ie sta n o w y m sz la c h ty . P o k o le n ie , k tó ­ rem u p r z y p a d ło w u d z ia le w s ta w ić p a ń stw o n a n o w o „w m o d ł ę ”, p o d e p r z e ć , co się w n iem p o c h y liło , d o k o n a ć o d ro d zen ia , u le c z y ć ch ory organ izm R z e c z y p o sp o lite j, z a s ilić go w ła sn ą k rw ią i o ż y w ić d u ch em , n ie z d o b y ło się na tę energję i siłę w o li, b o ją c się je d n a k o p a ń stw o , sa m o b ic z u ją c się a n a liz ą i k r y ty k ą , d ręc zą c się p r z e p o w ie d n ią u p a d k u P o lsk i, z d a w a ło b y s ię , d o o b łą k a n ia d u s z y w b e z s ile r o z p a c z y o p ro m ien io n ej b la sk ie m p atrjotyrm u . I oto w ła ś ­ n ie tutaj b y ł O r z e c h o w s k i p e s y m is tą n a c z e l­

n y m , k tó ry w ołał: „B yś ser ce m oje rozkroił, n ic w n iem n ie n a jd z ie sz , je d n o to słow o: Zgi­

n ie m y ”. L ecz O r z e c h o w s k i n ie b y ł o d o so b n io ­ ny: za r a ża ł n a ten cz a s p e s y m iz m e m p o lsk i stan d u c h o w n y , k tó ry d o m a g a ł się p r z y w r ó c e n ia ju -

•ry sd y k cji b isk u p ie j, a b y m ó g ł są d z ić za w ia rę i d z ie s ię c in y ; b y ł p e s y m is tą król, k tó ry w id z ia ł b e z s k u te c z n o ść s w y c h u siło w a ń n ad reform ą p a ń stw a , a ta k że i o g ó ł sze ro k i s z la c h ty , k tó ­ ry o sk a rża ł króla, ż e n ie d o k o n a ł eg z ek u c ji, i b a ł się jego b ezp o to m n e j śm ierci. C a ły ten p e ­ sy m iz m p rze w ija się b e z p o śr e d n io p rze z lite ­ raturę p o lity c z n ą XVI w ie k u w je j w s z y s tk ic h d zia ła ch i u w s z y s t k ic h p isa r z y , n ie w y łą c z a ­ ją c ta k ż e m ó w c ó w . K o ń c zą tę literatu rę K a ­ z a n i a s e j m o w e S kargi z w y lic z e n ie m 6-iu ch orób śm ie r te ln y c h R z p lite j i z u z a sa d n ie n ie m is to ty p a trjo ty zm u irracjon alnego, a le i z e zło - w r o g ie m p ro ro c tw em u p a d k u P o lsk i.

(10)

ROK IX J E D N O T A Nr. 10

C a ły ten p e s y m iz m p o lit y c z n y p o lsk i XVI w ie k u m ia ł je d e n sk u tek : ż e u c ie k a n o w te d y o d w s p ó łc z e s n o ś c i, rozm arzając s ię m y ś lą o j a ­ k iejś p r z e sz ło śc i d a w n ej, rz ek o m o św ię te j, r z e ­ k o m o b ło g o sła w io n ej z cn o ta m i p ra o jcó w . T eg o ro m a n ty zm u p o lity c z n e g o p e łn o b y ło w w ie k u XVI i p r z y sz ła p o n im m o d litw a o p a ń stw o z

p o w o ła n ie m się n a d a w n e m ę s tw o i w y ją t k o ­ w ą cn o tę p rzo d k ó w , k tóra z y s k a ła so b ie w z g lę ­ d y B oga. D o c h o d z im y w ten sp o só b d o m e- sja n izm u p o lsk ie g o . P rzed tem je d n a k ż e n a p o ­ ty k a m y n a d ro d ze literaturę ro k o szu Z e b r z y ­ d o w sk ie g o , k tó ry k r w a w ą p ie c z ę c ią p r z y p ie ­ c z ę to w a ł w ie k XVI.

W A C Ł A W G R A N Z O W .

WYSPIAŃSKI JAKO MALARZ.

P o śm ierci M atejk i o sie r o c o n e ła n y sztu k i p o lsk iej u p r a w ia ć z a c z ę ła ca ła p le ja d a m ło d y ch a r ty stó w , a n a jo ry g in a ln iejszy m z n ich, m a la ­ rzem , k tó ry z d o ty c h c z a s o w y m sza b lo n e m z e ­ rw a ł w s z y s t k ie w ię z y , p io n ierem n o w e j sztu k i

— b y ł w ie lk i w izjo n e r S ta n isła w W y sp ia ń sk i.

Z m a la rstw em je g o p rze n ik n ą ł d o p a n teo n u sztu k i p o lsk ie j ja k iś ś w ie tla n y p o w ie w , co b y ł z w ia stu n e m n o w e j w io sn y .

Wyspiański był dzieckiem Krakowa, gdzie się urodził w roku 1869; od najmłodszych lat zdradzał usposobienie marzycielskie i wielkie chęci do rysunków. Od najmłodszych też lat roił Wyspiański tylko o karjerze artystycznej.

Rozczytywał się w Homerze i Szekspirze oraz ubóstwiał M atejkę, który bywał częstym go­

ściem w domu wujostwa chłopca. Będąc je ­ szcze w gimnazjum, wypełniał całe zeszyty najprzeróżniejszemi rysunkami. Po ukończeniu szkoły udał się w podróż po Małopolsce, szki­

cując zapamiętale różne zabytki dawnej archi­

tektury i sztuki kościelnej. Pomagało mu to lepiej wczuwać się w dawne wieki, których dzieje pochłaniał całą duszą.

W y sp ia ń sk i o d z n a c z a ł się a ry sto k r a ty z- m em d u c h a ; z a w s z e s k u p io n y — u n ik a ł lu d zi i ja k b y stro n ił od w s p ó łc z e s n o ś c i i te r a ź n ie jsz o ­

ści, k tórą p o g a rd za ł i z k tórą b y ł w ciągłej rozterce. D la W y sp ia ń sk ie g o te r a ź n ie jsz o ść nie is t n ia ła : on c a ły b y ł p o g rą żo n y w p r z e sz ło śc i i ż y ł ty lk o n ie s p o ż y tą ś w ię to śc ią tej p r z e s z ło ­ ści. Z a p a trzo n y w d a w n e w ie k i— k u n im ty lk o w c ią ż u c ie k a ł m y śla m i. E p o k a P ia stó w tak b y ła m u b lisk ą i d ro g ą , i tak p otrafił się w ż y ć w n ią i n a w sk r o ś ją p rze n ik n ą ć , ja k b y sta m ­ tąd ród sw ój w y w o d z ił. W ed łu g słó w P r z y b y ­ s z e w s k ie g o b y ł W y sp ia ń sk i „ w c ie le n ie m j a ­ k iejś z b łą k a n e j d u s z y o sta tn ieg o z P iastów , d u s z y n ig d y d otąd j e s z c z e n ie w c ie lo n e j , b y b ied n ej n a szej r z e c z y w is to ś c i o b ja w ić cu d a m in io n y c h w ie k ó w oraz c z a r y i d z iw y r z e c z y d a w n o z a p o m n ia n y c h ”. T a k im się p r z y n a j­

m n iej ja w ił p ó źn ie j W y sp ia ń sk i zd u m io n y m o cz o m w s p ó łc z e s n y c h w sw e j „ L e g e n d z ie ” oraz

w p la s ty c z n y c h w iz ja c h w itr a ż y fr a n c isz k a ń ­ sk ich .

K ie d y W y sp ia ń sk i stu d jo w a ł w k r a k o w ­ sk ie j S z k o le S z tu k P ię k n y c h — p o w o ła ł go M a­

tejk o w ra z z M ehofferem i W ło d z. JTetmaje- rem d o m a lo w a n ia p o lich rom ji w k o ś c ie le M a- rjack im w e d łu g m istr z o w sk ic h s w y c h k a rto ­ n ó w . P raca n ad tą p o lich ro m ją m ia ła d la ro zw o ju W y sp ia ń sk ie g o o lb r z y m ie z n a c z e n ie . P r z e d e w s z y stk ie m zn a k o m ic ie r o z w in ą ł się w n im w ó w c z a s z m y s ł d e k o r a c y jn o śc i, k tó ry z d e ­ c y d o w a ł o o sta te c z n y m k ieru n k u je g o sztu k i, a p o z a te m d łu g ie p r z e b y w a n ie w m is ty c z n y c h m rok ach tej św ią ty n i g o ty c k ie j z e śred n io - w ie c z n e m i w itr a ża m i i rzeźb a m i W ita S tw o ­ sza sp ra w iło to, ż e teraz d uch śr e d n io w ie c z a rozp ostarł się p rzed sp ragn ion em i o c z y m a W y ­ sp ia ń sk ie g o w c a ły m s w y m b la sk u i p r z e p y ­ chu.

M isty c z n y ten d uch ś r e d n io w ie c z a n a j­

w ię c e j o d p o w ia d a ł sk ło n n o śc io m W y s p ia ń s k ie ­ go. K ied y , jak o d w u d z ie sto le tn i m ło d z ie n ie c , o d b y w a ł p ie r w sz ą sw o ją p od róż p o W ło sz e c h i F ra n cji— n a jb ard ziej za ta rg a ły je g o je s te s tw e m stare k a te d r y g o ty c k ie . Z listó w , p is a n y c h z p o d r ó ż y tej do p r z y ja c ió ł i ro d zin y , w id a ć , że k a ted ry w C h artres, R ou en , A m ie n s i R e im s d o r e s z ty u tr w a liły go w śre d n io w ie c z u . Z m a ­ la rstw a za ś d e k o r a c y jn e g o z n o w u n a jw ię c e j p r z e m ó w iły d o w y o b r a ź n i W y sp ia ń sk ie g o w i­

d zia n e w P a d w ie fresk i G iotta z p o c z ą tk u XIV w ie k u . Z n o w o c z e sn e j sztu k i n a jw ię c e j z a in ­ te r e so w a ło go m a la rstw o fra n cu sk ie o z a ło ż e ­ n iu ś c iś le d ek o ra cy jn e m , a w ię c ś c ia n y P a n ­ teon u , m a lo w a n e p rzez P u v is d e C h a v a n n e ‘a, oraz o w ia n e d u c h e m p r y m ity w u o b ra zy G a u - gu in a i V an G ogha. Z rozu m iał w ó w c z a s W y ­ sp ia ń sk i, ja k to c a łk iem p rostem i środ k am i d o ­ sk o n a le o d d a ć m o żn a g łę b o k o ść m y śli i w z n io ­ sło ść u czu cia . Z aczął od tąd W y sp ia ń sk i h o ł­

d o w a ć p r y m ity w iz m o w i w sztu c e, to z n a c z y k ra ń co w e j p ro sto c ie , p r z e c iw s ta w ia ją c się z ca łą s ta n o w c z o ś c ią triu m fu ją cem u d o ty c h c z a s n a tu ra lizm o w i. N a jid e a ln ie jsz y m w y r a z e m te ­ 156

(11)

Nr. 10 J E D N O T A ROK IX go poglądu Wyspiańskiego będzie później jego

karton do witrażu, wyobrażający św. Fran­

ciszka.

Mówiąc o prymitywizmie końca XIX w.

należy pamiętać, że kierunek ten w sztuce europejskiej czerpał swe źródła nietylko z nie­

chęci ku naturalizmowi, lecz i z zagłębiania się w bogatej sztuce ludowej. A więc przyja­

zny zwrot ku ludowości oraz chęć zerwania z piętnem renesansowej tradycji były genezą prymitywizmu.

Jako m ło d y artysta o tr zy m a ł W y sp ia ń sk i z a m ó w ie n ie n a w itr a że d o k a ted ry lw o w s k ie j, k tóre m ia ły w y o b r a ż a ć Ś lu b y Jana K a zim ierza . D o k o r a c y jn y ch arak ter tej k o m p o z y c ji p o b u ­ d z ił tw ó r c z ą w y o b r a ź n ię W y sp ia ń sk ie g o . Z naj­

d o w a ł się on w ó w c z a s je s z c z e p o d s iln y m w p ły w e m M atejki, a le już rozp ostarł w w itr a ­ ża ch ty c h b u jn e lo ty sw ej fa n tazji oraz p r z e ­ p o ił je n a stro jem p o e ty c z n e j w izji. K arton y je d n a k d o ty c h w itr a ż y n ie b y ły n a le ż y c ie o- c e n io n e i zro zu m ia n e, a tern sa m em z o s ta ły od rzu co n e.

Wogóle wielką tragedją życia Wyspiań­

skiego było niezrozumienie go przez całe nie­

mal społeczeństwo, które na wszystkie wysiłki jego ducha odpowiadało zimną obojętnością.

Spotykały go też ciągłe przykrości, zawody i niepowodzenia. To też wszystkie bez wyjąt­

ku dzieła Wyspiańskiego noszą na sobie stygmat smutku, powagi a niekiedy grozy tra­

gicznej. Z nędzą krańcową boryka się niemal że do końca swego krótkiego życia. Głowę je ­ go rozsadzają mu czasami najśmielsze i naj­

wznioślejsze pomysły malarskie, których jed­

nak nigdy nie wykonał z powodu niemożności nabycia płócien i farb. Był krańcowym demo­

kratą, nienawidził szlachty, ożenił się z chłop­

ką. Uśmiech na twarzy Wyspiańskiego jest zjawiskiem wyjątkowem. Wzmaga się w nim przytem stan podrażnienia imaginacyjnego;

miewa halucynacje; staje się wizjonerem. Kie­

dyś śniło mu się , że widzi dwa rozkładające się szkielety ludzkie, które, wydobywszy się z pod­

ziemi, goniły za nim po ulicach Krakowa, po­

drwiwając sobie z nieśmiertelności. W Paryżu miał raz na jawie wizję zamku malborskiego wraz z jego komnatami, rycerzami krzyżowy­

mi oraz samym mistrzem Ulrykiem von Jun- gingen.

Trawiony ciągłą gorączką twórczą, ostat­

nich dwanaście lat swego życia spędza wy­

łącznie w Krakowie. Dławi go zaściankowa atmosfera tego miasta, gdzie nie rozumiano je ­ go żywej, śmiałej i oryginalnej sztuki oraz je­

go wzniosłych lotów i dążeń. Jest przepełnio­

ny goryczą, a kiedy w roku 1894 wystawił pierwszy raz w warszawskiej „Zachęcie” kilka swoich główek — nikt na nie żadnej nie zwró­

cił uwagi: ani publiczność, ani prasa, ani na­

wet artyści. Uznanie i rozgłos zjednał sobie Wyspiański dopiero pod koniec swego życia,

k ie d y , z ło ż o n y c h o r o b ą , m u sia ł b y ć je d n o c z e ­ śn ie św ia d k ie m s w e g o p o w o ln e g o konan ia.

Twórczość malarska Wyspiańskiego trwa­

ła wszystkiego lat dziesięć, t. j. od czasu po­

wrotu z Paryża do roku 1905, ustępując jednak w ostatnich czasach coraz więcej miejsca twór­

czości dramatopisarkiej, oraz rozbudzonemu ge- njuszowi poetyckiemu.

Wiekopomną chwałą twórczości Wyspiań­

skiego są jego witraże. Pokrywając polichromją wnętrze kościoła Franciszkanów w Krakowie, zaprojektował też doń kilka witraży, w których talent ich twórcy wykazał się w całej pełni swego rozwoju. W tych barwnych zjawach św. Franciszka i św. Salomei, tchnących echa­

mi średniowiecza, dominuje poezja prostoty a jednocześnie głębia uczucia i miłości. Są to twory jego ducha całkiem oryginalne i artysty­

cznie doskonałe. Głównym motywem dekora­

cyjnym polichromji franciszkańskiej—tej chlu­

by zdobnictwa polskiego — były kwiaty, — kwiaty w które włożył artysta tyle poezji, cie­

pła, wdzięku i miłości. Prócz kwiatów użył tam Wyspiański jeszcze innego motywu: uścisk dwojga dziewczątek, czyli t. zw. Charitas oraz motyw dwuch młodych chłopców, strzelają­

cych z łuku. Olbrzymie okno nad drzwiami wejściowemi tegoż kościoła wypełnił Wyspiań­

ski kapitalną kompozycją witrażową, wyobra­

żającą Boga-Ojca. Kompozycję tę można by upodobnić do potężnego Jenowy w wizjach freskowych Michała Anioła. 1 tutaj najprost- szemi środkami zdołał Wyspiański osiągnąć jaknajwięcej wyrazu. Marzył też Wyspiański o przyozdobieniu polichromją restaurowanego wówczas gotyckiego kościółka Sw. Krzyża w Krakowie, gdyż nikt w tym stopniu, co on, nie mógł się czuć powołanym do tej pracy; spo­

rządził nawet już potemu odpowiednie karto­

ny, paląc się do dzieła, gdyż nikt tak jak Wy­

spiański nie potrafił odczuwać istoty i ducha gotyku. Ale i tu spotkał go straszliwy zawód:

dekorację kościoła powierzono zwykłemu rze­

mieślnikowi.

W sa m o tn o ści sw ej b y w a ł n ie k ie d y W y ­ sp ia ń sk i s tę sk n io n y m za o b c o w a n ie m z lu d ź ­ m i, ale ty lk o p o k r e w n y m i m u d u ch em . J ed ­ n y m z p ie r w s z y c h , k tó ry zr o zu m ia ł i p otrafił o c e n ić o ry g in a ln ą tw ó r c z o ś ć W y sp ia ń sk ie g o — b y ł S ta n isła w P r z y b y s z e w s k i. O p isu ją c p ó ź ­ niej p ie r w sz ą sw o ją w iz y t ę w p ra co w n i W y ­ sp ia ń sk ie g o , m ie sz c z ą c e j się w ó w c z a s w sta ­ rym d om ku, tuż o b o k k o ś c io ła M arjack iego, o p o w ia d a P r z y b y s z e w s k i, ż e „ b y ł to p o k ó j w ą ­ sk i jak k isz k a , w k tó ry m p a n o w a ł str a sz n y n ieład . B y ł ty lk o jed en sto łek . Ś c ia n y p o z a ­ w ie s z a n e b y ły różn em i p a ste lo w e m i g łó w k a m i, na c z o ło za ś w s z y s tk ie g o w y s u w a ł się sp o ry rozm iaram i „ S e z a m ” oraz k arton d o w itra żu

„K azim ierz W ie lk i”.

„ S e z a m ” — to ta w ie lk a k o m p o z y c ja , w której z n a la z ł so b ie u jście fa n ta s ty c z n y p o ­

(12)

ROK IX J E D N O T A Nr. 10

m y sł, z a c z e r p n ię ty ze św ia ta cza ró w , baśni, c u d ó w i w izji, ze św ia ta , w k tó ry m tak c h ę t­

n ie p r z e b y w a ł, tra p io n y r z e c z y w is to ś c ią , duch W y sp ia ń sk ie g o .

C o się t y c z y „ K a zim ierza W ie lk ie g o ’ — b y ł to jed en z trzecli w ie lk ic h w itr a ż y , p r z e ­ z n a c z o n y c h na W a w el. D ru g i m ia ł w y o b r a ż a ć S w . S ta n isła w a , za ś ostatn i H en ry k a P o b o żn eg o . W ty c h trzech m arach b e z c ie le s n y c h , tchn ą- c y c h grozą i m a jesta tem śm ierci, a n ie m ają­

c y c h n ic p o d o b n eg o so b ie w całej sz tu c e — m a la rstw o w iz y jn e W y sp ia ń sk ie g o d o się g n ę ło n ie b y w a ły c h s z c z y tó w . N a ty ch trzech s y m ­ b o lic z n y c h karton ach k r ó le w sk ic h k a p r y śn a linja W y sp ia ń sk ie g o o d m a lo w a ła nastrój, ó w nastrój tragiczn y, jak i z a p a n o w a ł w o w y c h p o n u ry ch , a tak n ie d a w n y c h je s z c z e cz a sa ch n ie w o li. „K azim ierz W ielki np. — ten k o ś c io ­ trup k ró lew sk i z b erłem i w k oron ie, ten stru- p ie s z a ły sz k ie le t, p r z y o z d o b io n y , ja k b y d la iro- nji, go d ła m i zie m sk ie j p otęgi, m a b y ć s y m b o ­ lem ó w c z e s n e j P o lsk i. D ru g i karton, n o s z ą c y ty tu ł „S w . S ta n is ła w ” — w y o b r a ż a so b ą stra­

sz liw ą m u m ję b isk u p a , z p r a w ic ą w z n ie s io n ą d o p r z e k le ń stw a i o k o lo n ą d y m ią c e m i g rom n i­

cam i, k tóre p o tęg u ją je s z c z e b ard ziej nastrój śr e d n io w ie c z a , tc h n ą c y z ca łej tej k o m p o z y c ji.

N a trzecim w r e s z c ie k a rto n ie H e n r y k P o ­ b o ż n y u k a z a n y jest w m o m en cie, g d y p od L i- g n ic ą , ra ż o n y śm ierteln ie, w g w a łto w n y m ru­

ch u sta c za się z k on ia.

W p o tę ż n y c h ty c h trzech k arton ach , p r z e ­ r a ż a ją cy c h sw ą w z n io s ło ś c ią , je s t co ś ż y w io ­ ło w e g o . N a z w a n o je id e a ln e m i w iz ja m i d u sz y W y sp ia ń sk ie g o .

D la r o z w in ię c ia m y śli, zawa*rtych w ty c h k arton ach , n a p isa ł W y sp ia ń sk i w sp a n ia łe trzy ra p so d y , które się w z a je m z ob razam i d o p e ł­

niają , sta n o w ią c ze so b ą je d n ą id e o w ą ca ło ść.

W m a la rsk ich ty c h a r c y d z ie ła c h sz tu k a W y ­ sp ia ń sk ie g o o sią g n ę ła sw ó j ze n it i od tąd n ie w z n io s ła się ju ż w ię c e j d o p o d o b n y c h w y ż y n , u stęp u ją c coraz b a rd ziej m iejsca sz tu c e p isa r­

sk iej.

W y sp ia ń sk i d o k o ń c a ż y c ia p o z o sta ł z a m ­ k n ię ty m w sob ie, p o w a ż n y m i sm u tn y m , n ie w p r o w a d z a ją c d o d z ie ł s w y c h ani je d n e j w e ­ so łej n u ty. Ż y ł ty lk o ż y c ie m w e w n ę tr z n e m , u n o s iły go p r zy tem cią g łe p o r y w y . P otrafił się en tu z ja z m o w a ć i za p a la ć, o ile w grę w c h o ­ d ziła sztu k a, d ram at lub opera. R o z c z y ty w a ł się w M eterlin ck u , W agnera z n a ł na p a m ięć, M ic k ie w ic z b y ł m u B ogiem .

Po roku 1900 choroba Wyspiańskiego za­

częła robić przerażające postępy. Czując swo­

ją niemoc fizyczną oraz zbliżającą się śmierć, rozwinął gorączkową twórczość, spiesząc się z wypowiedzeniem tego, co przepełniało jego bogatą, królewską iście duszę. A miał co mó­

wić, gdyż nadmiar idei i pomysłów kłębił się w jego wyobraźni, rozsadzając mu pierś i czasz­

kę. Zaczęły się zjawiać w szybkiej po sobie

k o le jn o śc i d ram aty. N ie b y ło d otąd w P o lsc e p rzy k ła d u , b y k tó r y k o lw ie k z a r ty stó w m ógł się w ró w n ie d o sk o n a łej m ierze p o s łu g iw a ć z a ­ ró w n o sło w e m , ja k lin ją i b arw ą.

W ię k sz o ść z jeg o d ra m a tó w je s t p o m y ­ śla n a je d n a k c a łk ie m p o m alarsk u . F a n ta zja p o e ty sp rzęg ła się w d ra m a cie W y sp ia ń sk ie g o z w y o b r a ź n ią m alarza, a w n ie k tó ry ch z ty c h d ram atów , jak np. w „ W e se lu ”, w s z y s t k ie s c e ­ n y p e łn e są p la s ty k i m a la rsk iej, d o c h o d z ą c e j w sa m y m k o ń c u d o ja k ie jś p a te ty c z n e j w izji;

b o c z y ż m o ż n a in a c z e j n a z w a ć z a w ro tn y , h y p - n o ty c z n y ta n iec par na k o ń cu „ W e se la ” p r z y m u z y c e p a ty k ó w i p o d w o d z ą sło m ia n e g o c h o ­ ch o ła ?

Poeta - m alarz z e r w a ł tu c a łk o w ic ie z z a ­ ś n ie d z ia łą r u t y n ą , w p r o w a d z a ją c w s w y c h dra­

m atach z u p e łn ie n o w e , n ik o m u d otąd n ie z n a ­ n e e fe k ty m a la rsk ie. W e w s z y s t k ic h s w y c h k rea cja ch b y ł W y sp ia ń sk i reform atorem , toru ­ ją c y m so b ie w ła sn e drogi. A d ra m a ty „A k ro­

p o lis ”, „ L eg en d a ”, „ B o lesła w Ś m ia ły ” i „ S k a ł­

k a ” — są to ró w n ież p op rostu w iz je m a la rsk ie, ty lk o w y r a ż o n e sło w a m i. U rok ty c h d ra m a tó w p o tęg u ją so b ą ś w ie tn ie p o m y śla n e p rze z a u to ­ ra d ek o ra cje p ia sto w sk ic h ś w ie tlic oraz b a r w ­ n e k o stju m y , op arte na w z o ra ch lu d o w y c h . W y sp ia ń sk i tak w ż y ł się w c z a s y p ia s to w s k ie tak w y c z u ł je in tu ic y jn ie , ja k b y d u sz a je g o b y ła o b e c n a ty m cz a so m . T o te ż ry su n k i jego d o ś w ie tlic p ia s to w s k ic h oraz ó w c z e s n y c h zb roi, stro jó w i r y n sz tu n k ó w są w p ro st z d u m ie w a ­ ją c e s w y m p s y c h o lo g ic z n e m w y c z u c ie m . Zaś c z te r n a śc ie ak w a rel, w y o b r a ż a ją c y c h u k o stju - m o w a n y c h b o h a teró w dram atu „ B o le sła w Ś m ia ­ ł y ”— to p ie r w sz o r z ę d n e a rc y d z ie ła , u w y d a tn ia ­ ją c e z n a k o m ic ie ruch i ch arak ter d an ej p o s ta ­ ci. D z ię k i ty m w s z y s tk im c z y n n ik o m e p o k a b o le s ła w o w a o d d a n a b y ła p rze z W y s p ia ń s k ie ­ go na sc e n ie aż d o złu d z e n ia w ier n ie, t. j. tak, ja k ą n a p r a w d ę b y ć m u siała.

W ielk ą za słu g ą W y sp ia ń sk ie g o d la sztu k i p o lsk ie j jest to, ż e on p ie r w s z y z a c z ą ł h o łd o ­ w a ć lu d o w o śc i w sztu c e. P ie r w ia stk i lu d o w e u W y sp ia ń sk ie g o w y s tę p o w a ły n ie ty lk o w k o m ­ p o n o w a n iu u b io ró w oraz sp rzę tó w , n ie ty lk o p r z y d e k o r o w a n iu k o śc io ła F ra n ciszk a n ó w , le c z i w ilu stracjach d o „ Ilja d y ”, k tóre a rty sta w y ­ k o n a ł za n a m o w ą sw e g o p r z y ja c ie la — L u cja n a R y d la .

P o d o b n ie ja k w d a w n y c h z a b y tk a c h sztu k i lu d o w e j — ilu stracje d o „ Ilja d y ” w y k o n a n e są lin ją , ze sła b y m ty lk o g d z ie n ie g d z ie z a z n a c z e ­ n iu w y p u k ło ś c i. D z ię k i fe n o m en a ln ej in tu icji, z jak ą W y sp ia ń sk i w c z u ł się w e p o k ę H o m e ­ ra, oraz d z ię k i sw e j n a d z w y c z a jn e j o r y g in a ln o ­ ś c i— ilu stra cje d o „ Ilja d y ” są j e d y n e w sw o im rodzaju n ie ty lk o w sz tu c e n a szej, a le i o b cej.

W y c z y n y W y sp ia ń sk ie g o n a teren ie lu d o ­ w o ś c i w sz tu c e z r o o iły go p io n ier em n o w e g o k ieru n k u , z k tórego p o tem p o c z ą te k w z ię ła c a ­ ła tw ó r c z o ść S k o c z y la s a i S try jeń sk iej.

158

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli zatem strajk nie jest identyczny z wypowiedzeniem stosunku służbowego przez pracownika, to jednak powstaje pym tanie, czy przystąpienie do strajku nie daje

Analiza z pogranicza prawa karnego i cyw ilnego.. Atoli chcąc psychologicznie zgłębić ów zw iązek przyczynow y m iędzy.. te w łaśnie zasadę całemu szeregowi

Zarzutem prorogacji (§ 104 n j.) zasłonić się może obwiniony tylko w wypadku, jeśli w układzie wyraźnie postanowiono wyłączenie sądu właściwego przez sąd prorogowany;

Ograniczenie: „a strona nie mogła dochodzić przyczyny wyłączającej już przed prawomocnością orzeczenia" (artykuł 446 a) zd. Udział takiego sędziego w

galne, a dłużnik uchyla się od korzystania ze swych praw, albo ich się zrzeka. To, co przez wykonanie praw dłużnika uzyskanem zostało, wchodzi w skład jego

N adto stosuje się zasadę ordre public z art. do zakazu grę skargi pauljańskiej. Dwa mamę w tej dziedzinie poglądy. Natomiast wedle poglądu przeciwnego zd. Pogląd

Także wedle austrjaćkiej ustaw y o agentach handlowych, której pewne przepisy odnoszą się też do pośredników, płatne jest wynagrodzenie pośrednika z chwilą

Żyjemy w okresie znieczulenia dla odw iecznych zasad praw nych człow ieczeń stw a, o których u p aństw ow ienie i sko- dyfikow anie krw aw iły się w szystk ie