• Nie Znaleziono Wyników

"Prolegomena do "Pana Tadeusza" ", S. Windakiewicz, Kraków 1918 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Prolegomena do "Pana Tadeusza" ", S. Windakiewicz, Kraków 1918 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Kallenbach

"Prolegomena do "Pana Tadeusza" ",

S. Windakiewicz, Kraków 1918 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 15/1/4, 352-358

(2)

Recenzye i sprawozdania.

S . W in d a k ie w ic z : Prolegomena do „'Pana Tadeusza“. Kraków·

Nakł. G. Gebethnera i Ski. 1918, 8-vo. str. 2 2 6 + 4 nlb.

Studyum prof. W indakiewicza wznawia daw no już na tem polu poczęte badania. Dr. f i Biegeleisen w m onografii o »Panu Tadeuszu« zw rócił uwagę przed 3 4 laty na bardzo wyraźne echa Iliady w

Panu

Tadeuszu.

Przed 3 0 laty podał prof. W. Bruchnalski w Pamiętniku Tow. im. Mickiewicza (t II. r. 1 8 8 8 , str. 9 5 — 1 2 1 ) wyniki sw ych badań p. t »R em iniscencye w Panu Tadeuszu z ffom era, W ergiliusza i T assa«. W zorow e to studyum. odznaczało się przedewszystkiem doskonałą m iarą w poczuciu i s t o t n y c h wpływów ideowych i form alnych, przyczem trafnie określił tam au tor znaczenie tego rodzaju poszukiwań : »obce myśli, wynalezione w dziełach genialnego pisarza nie m ogą ubliżać jego sławie — i owszem należy je uw ażać tylko za św iadectw o koniecznego związku, jaki istnieje na polu myśli ludzkiej nowszych i dawniejszych czasów i za potwierdzenie zdania, które wypowiedział także Goethe, że »św iat jest stary, od tysięcy lat żyło i m yślało tylu znakom itych ludzi, iż m ało co now ego można znaleźć i pow iedzieć«. — Prof. W indakiewicz o studyach analitycznych nad Panem Tadeuszem m yślał »od bardzo daw na, ale napotykał rozm aite przeszkody, trudno mu było ustalić w łaściw e problem y«. Studya tego rodzaju są bardzo mozolne, pochłaniają m nóstw o czasu, gdyż jak słusznie zaznaczył p. Δ. Grz. Siedlecki w swej recenzyi Prolegom enów (Głos Nar. Nr. 1. 1 9 1 8 r.) z dzieł, które autor m usiał dla sw ego studyum p rzeczytać, możnaby obfitą bibliotekę złożyć. Niewielka książka daje nam wyniki bardzo żmudnych i rozległych po­ szukiwań, których rezultat może się w ydaw ać jednym za nikły, drugim zaś wątpliwy.

W pierwszym rozdziale zastanaw ia się au tor nad czasem pisania Pana Tadeusza, co w łaściwie do treści książki ubocznie tylko należy. Prof. W . przypuszcza, że plan P. T. od rozpoczęcia pisania nie ulegał praw dopodobnie żadnym zasadniczym zm ian om ; epopea składa się, zdaniem jego, z czterech w arstw albo skupień tr e ś c i: w arstw a w stępna (księgi I— III), w arstw a druga w podniesionym n astroju epicznym (IV — V), w arstw a trzecia z żywiołem zaściankow ym (V I— X ) i w arstw a czw arta (X I — XII). — Po tym wstępnym rozdziale w kracza au to r na pole wła­ ściw ego zagadnienia : »o ile Mickiewicz treść dzieła z góry przysposobił ? co z Polski wywiózł a co za gran icą d o d ał? co było ow ocem r u t y n y

(3)

literackiej, a co doświadczenia ż y c i o w e g o ? « (str. 2 4 .) Ja k o jeden z najw ażniejszych celów M ickiewicza przy pisaniu P. T. uważa a u to r: »p od anie d o k ła d n e g o ... opisu ziemi litewskiej, op artego na au top sy i«. Zastanaw ia się zatem au tor nad stosunkiem P. T. do opisów fachow ych Św ięckiego, G aw areckiego, Ju n dziłła, Karczew skiego i i. ; co do etn ogra­ ficznego żywiołu epopei uważa autor, że między P. T. a dziełem Ł. Go­ łębiow skiego p. t

. L u d Polski

»zachodzą nie tylko punkta styczne, ale naw et pew na zgoda w opisie« (s tr. 3 3 ) ; tern lepiej, oczyw iście dla Gołębiow skiego, który więcej się znał na rękopisach, niż na spódnicach w iejskich, a w zaścianku litewskim nie w zrastał tak jak Mickiewicz w Zaosiu. — Słusznie zauw ażył au tor, że tw órca P. T. »studyam i o so - bistemi nad pieśnią ludow ą uprzedza w łaściw ie rozwój tej nauki w Polsce« — ale niesłusznie m a pretensyę do Czeczota, iż »powinien nam był objaśnić, skąd Mickiewicz tych w iadom ości zaczerp n ął«. ( 3 9 ) Tu prze­ oczył a u to r rozm ow ę Mickiewicza z Al. Chodźką (z d. 2 5 . VI. 1 8 4 6 r .) 0 drukow anych zbiorach pieśni i klechd polskich, a także to ważne zezn an ie: »w szystkie te pieśni słyszałem i w y u c z y ł e m s i ę i c h d z i e c k i e m w rodzicielskim dom u. Służąca nasza Gąsiewska umiała je wszystkie i ś p iew ała. . . Mogę dziś jeszcze każdą zan ócić i b ł ę d y w y d a w c ó w s p r o s t o w a ć « . Jak o ż na egzem plarzu

Pieśni ludu galic.,

w ydanych przez W . z Oleska (Lw ów 1 8 3 3 ) , Mickiewicz uczynił parę popraw ek. (W lad . M ickiew icz: Żywot A. M. tom I. str. 8 — 9 ). Tu zatem zestaw ienie z Glogerem lub Kolbergiem nie wiele n as p ou czą, owszem M ickiewicz znał takie piosenki, które dziś już zaginęły (s tr. 4 1 ) . W roz­ dziale III (S tud yu m starożytności) trafnie au to r wychodzi z domu Poety, którego atm osfera codzienna więcej uczyła przyszłego tw órcę P. T., niż potem N iem cew icza

Zbiór Pamiętników

lub Gołębiowskiego

Ubiory

w Polsce

, albo

Gry i Zabawy.

Tu w kraczam y w sferę niepochw ytnych w pływ ów otoczenia

(milieu),

środow iska duchow ego, które nie przestaje działać naw et z odległości i po latach wielu, zwłaszcza u n atur tak wyjątkow o wrażliwych jak u genialnych poetów. Dlatego też rozdział p. t. 7

radycya ustna

jest raczej om ów ieniem , okrążeniem spraw y, a nie jej przeniknięciem . W szelako zarzutu z tego czynić nie m ożna, gdyż au tor zrobił, co mógł, zaznaczając stosunek ważny Mickiewicza do Rze­ wuskiego ( 7 1 ) , przyczem jednak należało zaraz w spom nieć także o opo­ w iadaniach M ichała ks. O giń sk iego; we Florencyi poeta »przysłuchiw ał się gorliwie jego »niew yczerpanym anegdotom o pow staniach narodow ych 1 o l e g i o n a c h « . (W ład . Mick. II. 6 1 , 1 2 2 ) . A utor mówi o tern do­ piero na str. 1 3 7 . — Cała kwestya, »czy pom ysł opisu matecznika w P. T. jest w łasn ością Stefana W itw ickiego« (s tr. 8 3 ) niepotrzebnie w tej form ie d ostała się tutaj, gdyż należało raczej porów nać o p i s m atecznika pióra Stefana W i t w i c k i e g o (W ład . Mick. t. III str. X X IV — X X V ) z opisem M ickiewicza w P. T. a odrazu staje się zrozu­ miałe ostrzeżenie poety »niektóre m iejsca w pieśni czw artej są p i ó r a Stefana W itw ick iego«. Dotyczy to zwłaszcza wierszy 4 7 9 i nn. a także 5 7 8 i nn., z których okazuje się dow odnie, jakim m istrzem był Mickiewicz w uszlachetnieniu p rostego wątku W itw ickiego. A skoro

(4)

już m ow a o W itw ickim , odnieśliśm y wrażenie, że au to r zbyt zlekceważył znaczenie W itw ickiego, którem u się d ostał tu epitet zaledwie »dobrego literata« ! Ja k na tw órcę

Wieczorów Pielgrzyma

troch ę za mało. W dodatku figuruje tu W itwicki »jako były urzędnik W arszaw skj, który był nieprzyjazny prow incyonalizm ow i« ; — piew ca

Pieśni sielskich

, podolak, był w łaśnie o tyle urzędnikiem w arszaw skim , o ile nim byl Słowacki w Kancelaryi Lubeckiego ; poznał się na tern bardzo rychło Chopin, kiedy słynnem u wierszowi W itw ickiego p. t-

Życzenie

dorobił muzykę nieśm iertelną, a »nieprzyjaciel prow ineyonalizm u« dał nam takie klejnoty liryczne jak »S y n «, »Pieśń przy um arłym « i »P ierścień «. W iedział Mickiewicz, dlaczego »ciągle chodził i gawędził z W itw ickim «, dlaczego »tylko z· nim sym patyzow ał« na paryskim bruku.

Co się tyczy wpływów Literatury polskiej na

P. T.

(rozdział V ) to sam o postaw ienie kwestyi nie wydaje mi się zbyt szczęśliwem : »zw rócił się Mickiewicz do literatury polskiej,

aby

z niej zaczerpnąć

wskazówek

co do fabuły powieściowej i b oh aterów

zamierzonego

po­ em atu szlacheckiego« ( 8 5 ) . W ygląda to dziwnie, że arcym istrz poezyi naszej nie w natchnieniu w łasnem , ale »z dzieł podręcznych« czerpie wątku, jakkolwiek au to r wie dobrze, iż w Paryżu p oeta m usiał się po­ sługiw ać pam ięcią. Idą zatem słabe rem iniscencye K ochanow skiego Ja n a , Stryjkowskiego, Niesieckiego, Andrz. Zbylitowskiego, Piotra K ochanow ­ skiego, Bartochow skiego, Rubinkowskiego, ba naw et X . Bohom olca. Tu na chwilę spocznijm y. Zdawałoby się rzeczą now ą i ciekaw ą m ówić o wpływie Bohom olca na

P. T.

Nic

a priori

nie przeczy m o­ żliwości takiego wpływu, ale to, co autor przytacza jako »ech a« komedyi Bohow olca w

P. T.,

wątpię, aby kogo przekonało. Przywiedzione z

P. T.

wiersze I. 4 2 1 — 4 , 4 7 9 m ógł Mickiewicz n apisać w p rost pod wpływem opowiadań sw ego ojca lub Pani M arszałkowej W ereszczakowej ; nie widzę bowiem w ustępie komedyi

Urażający się

itd., w yszczególnionym przez au tora nic takiego, coby istotnie wpłynęło na

P. T.,

boć nigdzie Mickiewicz nie korzysta w

P. T.

ani z »inform acyi o chędożeniu les dents« (9 7 ) ani »z miłego kichania księcia de P etitgran d«, ani ze »sztuki gw izdania«. N atom iast całkiem w yraźny i ś w i a d o m o wprow adzony przez Mickiewicza jest wpływ X. Baki. Tu m iejsce, aby uczynić głów ny zarzut autorow i, że ow e wpływy czy rem iniscencye rozm aitych au torów sze­ reguje wszystkie na jednym planie, bez jakiejkolwiek estetycznej czy naw et tylko form alnej (językow o-stylow ej) perspektyw y — a przecież różnice w sile, stopniu, zabarwieniu rem iniscencyi literackich w

P. T.

zbyt nieraz wielkie, zb yt charakterystyczne, aby je wszystkie jednako czytelnikowi prezentow ać. Ja k iś dobór, jakieś ugrupow anie ow ych rem i­ niscencyi byłoby pożądane, gdyż czytelnik zrażony nieraz zestawieniem m ało lub nic nie m ów iącem , mija już obojętnie wpływy całkiem w yraźne, aby nie rzec nam acalne.

Z poetów Stanisławowskiej epoki zaznaczył au tor w pływ y Ign. Krasickiego, Trem beckiego, N iem cew icza; do najciekaw szych należą re­ m iniscencye z Bogusław skiego

(Okopy na Pradze

),

A. Żółkiewskiego

(5)

polskie z czasów n apoleoń sk ich ; tu pierwsze miejsce z osob istych, au­ torsk ich względów, zajęła Leon. Chodźki

Histoire des Légions Polonaises

Siódm y rozdział p. t. M otywa pow ieściow e, stawia znow u całą duchow ą genezę arcydzieła pod kątem widzenia, którego nie m ożem y uznać Roz­ poczyna au tor ta k : »Rozszerzyw szy w sposób em piryczny ( ! ? ) zakres swej w i e d z y o osob ach i rzeczach i z a s i l i w s z y w yobraźnię po­ m ysłam i i pobudkam i, pochodzącem i z różnych działów dawnej poezyi polskiej — Mickiewicz s p o s t r z e g ł , że n i e utw orzy z nich jeszcze polskiej epopei i p o s t a n o w i ł jej osnow ę w z m o c n i ć m otyw am i z literatu ry powieściowej zagran iczn ej«. A utor pisze to z tak ą pew nością siebie, jakby mu sam Mickiewicz ze sw ych kłopotów tw órczych się wy­ spow iadał. Ale Mickiewicz tak skorym do zwierzeń poufnych nie był, naw et za filom ackich czasów , naw et przed Odyńcem . » S ą prawdy, które m ędrzec wszystkim ludziom m ów i... są takie, któfe zw ierza przyjaciołom d o m u ; są takie, których odkryć nie może nikom u«. Do tych ostatnich należą chyba tajniki tw órczości gienialnej u jej zenitu. P o c z ą t k u j ą c y p isarz m ógł iść w ahającym się krokiem, próbow ać rozszerzania swej wiedzy w sposób em piryczny i po długich korow odach m ógł się wreszcie opatrzeć, że mu jeszcze brak tego lub owego m ateryału do b ud ow y; ale Mickiewicz w r. 1 8 3 3 był u szczytu swej tw órczo ści, był m i s t r z e m Im prow izacyi, w i e d z i a ł o każdym tonie, każdy dźwięk miał »w uchu i w ok u «, »nieśm iertelność tw orzył« ! i o takim geniuszu mówi się, że jak niedow arzony bakałarz po różnych

rozszerzaniach

swej wiedzy i

zasilaniach

(!) w yobraźni naraz »spostrzegł, że

nie

utworzy jeszcze polskiej epopei« — więc z niedostatku tw órczego »p ostanow ił

wzmocnić

osnow ę m otyw am i z lite r a tu r y ... zagran iczn ej«! Ja k ż e mizernie wygląda tu nasz arcym istrz, jak cały

modus procedendi

przy tworzeniu arcydzieła schodzi na niziny jakiegoś Dyzmy Bończy T om aszew sk iego! Mickiewicz był juści erudytem olbrzym im , zadziwiał swem oczytan iem ludzi tej miary co Puszkin i Zygm. Krasiński (także nie byle jaki znaw ca literatury pow szechnej) — w ięc przez głowę jego przechodziły całe biblioteki ła­ cińskie, niem ieckie, francuskie, angielskie, włoskie itd. — ale ta cała literatura nie przytłoczyła w nim człowieka pierw otnego, który tkwił całą sw ą istotą w ludowych w ierzeniach, miał tę żywiołową w sobie m oc, »której ludzie (a cóż dopiero k siążk i!) nie n ad ad zą; m ocy tej nabrał »nie z ksiąg, ani z opow iadań, . .. a n i z czarodziejskich b a d a ń « ... On się tw ó rcą urodził. — I dlatego w ocenie wpływów literackich trzeba być bardzo a bardzo ostro żn y m . A nalogie sytuacyj m uszą się zdarzyć tam , gdzie w łaśnie chodzi o ludzi ż y w y c h , a nie o szablony literackie. Życie bowiem pow tarza się w e w szystkich częściach św iata od hom eryckich i biblijnych czasów po dni dzisiejsze : okolice Nowo­ gródka są do złudzenia podobne do różnych okolic Kantonu walij­ skiego lub niskich stoków Pirenejskich — czyż to m a zn aczyć, że H o- rodeczna lub Cząbrów pod N ow ogródkiem były

pod wpływem

szwaj­ carskiego Вех lub pirenejskich Salies de Béarn ? Pom im o całego uzna­ nia dla długoletnich i w ytrw ałych poszukiw ań a u to ra nie m ogę w wielu razach dopatrzeć się istoty ow ych zapożyczań się czy spożytkowywań

(6)

motyw ów pow ieściow ych z Je a n Paula, Coopera, Manzoniego. Mickie­ wicz znał oczyw iście całego Jean Paula od czasów kowieńskich jeszcze, ale żeby zabawy M aćka nad M aćkami miały być zależne od starego Fibla-Bienenrodera, w to trudno mi uwierzyć, tern bardziej, że Maciek bawi się w y ł ą c z n i e królikami (VI, 5 8 3 — 9 6 ), a Fibel m a c o ś w ro­ dzaju Hagenbecka w m iniaturze : pudla (oczyw iście !), zająca, w iew iórkę, szpaki, gila, gołębie, drozda — słowem ma Niemiec całą m enażeryę, ale jak na złość królików nie m a, które tak lubił stary Litwin — w ięc gdzież tu »wpływ« ? chyba w tern, że Fibel »tat einen Pfiff«, a Maciek »św isnął« — ale tego chyba nie potrzebow ał się uczyć od Niemca.

Najpoważniej przedstaw iają się m otywy niektórych ro m an só w W al­ ter S cotta, tem poważniej, że sam au tor pełen tu jest zastrzeżeń i w y­ raźnie podkreśla : »Mickiewicz korzystał z powieści W . S co tta bardzo ostrożnie..., unikając usilnie (!) jaskraw ych rem iniscencyj« ( 1 4 5 ) . Lecz i tu byłoby się lepiej stało, gdyby au tor był oddzielił to, co bardzo wątpliwe, od tego, co ma wszelkie znam iona czy też pozory istotnej retniniscencyi. Z m etam orfozy nie-owidyuszowej w i e l o r y b a (z pow ie­ ści W . S co tta ) w. n i e d ź w i e d z i a z

Pana Tadeusza

, sam au to r żar­ tuje, zaznaczając, że »wieloryb S co tta uciekł, a nasz niedźwiedź został zabity«. N atom iast poważniej przedstaw iają się dom ysły co do wpływów powieści

Waverley, Rob-Roy, The Bride of Lammermoor.

Zw łaszcza fabuła

Rob-Roy’a

z młodym Fran cisem , zakonnikiem V anghauem i ładną D yaną m a istotnie wiele ciekawych analogii z P. Tadeuszem , X. R oba­ kiem i Zosią. — W ósm ym rozdziale (od sielanki do epopei) znowu m am y do czynienia z poglądem zasadniczo błędnym : »M ickiewicz p r z e d zabraniem się (!) do Pana Tadeusza p r z e s t u d y o w a ł w s z y s t k i e najgłośniejsze poem ata sielankowe sw ego czasu «. Obok

Luizy

V ossa staje tu

Paul et Virginie

Bernardina de S t Pierre, Herm an i D orota G oetego,

Wiesław,

a dalej (w dziwnym troch ę nieładzie) dopiero

Ge-

orgiki

W ergila, Delilla

Ogrody

,

Rolnictwo

D. B. Tom aszew skiego, po- czem idą już wielkie ep o p ee: Iliada, O dyssea, Eneida, Orland Szalony, Jeru zalem W yzwolona aż do Don K ichota włącznie.

Co się tyczy w yraźnych wpływów Iliady, to wobec niezbitych do­ w odów, dostarczonych przez prof. Bruchnalskiego, że Mickiewicz był pod urokiem przekładu D m ochow skiego, w ystarczało podać w ażniejsze zesta­ wienia w tym w łaśnie przekładzie bez tekstu greckiego, który niepo­ trzebnie tu się znalazł i niema sam w sobie m ocy przekonyw ającej; albowiem Mickiewicz n ap isał: » O c z u t y l k o W o j s k i e g o s e n s ł o d k i n i e b i e r z e « — nie dla tego, że w Iliadzie b yło: Δία δ'οόκ εχε νήδυμος ύπνος, tylko jako rem iniscenęyą studencką wiersza D m ochow skiego: » O c z u t y l k o J o w i s z a s e n s ł o d k i n i e b i e r z e « . — Podobnie m a się rzecz z Don Kiszotem , z którego au tor przytacza wyjątki w ory­ ginale ( 2 1 0 — 2 1 2 ) m ało komu z czytelników polskich zrozum iałym : aby n as przekonać o m ożliwości wpływu tych ustępów na p ostać H rabiego z

Pi T.,

należało te h i s z p a ń s k i e cytaty dać także w przekładzie pol­ skim Podoskiego, z którego m ógł Mickiewicz w W ilnie korzystać.

(7)

W końcowym rozdziale au to r zbiera krótko wyniki swych badań w stosunku do pięciu głów nych postaci (Sędzia, Robak, P. Tadeusz, Zosia, Telimena), następnie czterech dalszych (H rabia, Gerwazy, Podko­ m orzy i W oźny) — następnie oryginałów jak Maciek, Kropidło i Ko­ newka, wreszcie idą »figury rodzajow e«, którem to mianem obejmuje au to r W ojskiego, Jan k la, Pluta, Rykowa, A ssessora i Rejenta ; wątpię bardzo, czy Wojski byłby zadow olony z takiego właśnie tow arzystw a. — Ogólnie biorąc, au tor sam pod koniec swej książki znacznie redukuje znaczenie rem iniscencyj literackich w /Л

T.:

»Rem iniscencye u Mickie­ wicza są p r z e d e w s z y s t k i e m św iadectw em procesu tw órczego, c z a ­ s e m w yrazem upodobania lub uznania, a n i e k i e d y nawet prostym objawem kurtuazyi i wdzięczności dla pewnego dzieła lub poety«. — Ale które rem iniscencye zalicza au to r do kategoryi :

przedewszystkiem

, które d o :

czasem

lu b :

niekiedy

— tego się z książki nie dowiadujemy, o tern wyraźnie nie mówi nigdzie.

Otóż ta niepew ność, w jakiej pozostaje czytelnik po przeczytaniu »Prolegom enów do P. T.« spraw iła, że recenzenci książki tej dom yślać się zaczęli intencyj m ylnych. P. Andrzej Niemojewski w

Myśli Nie­

podległej

(Nr. 3 9 9 z d. 3 0 . XI. 1 9 1 7 ) widzi w studyum prof. W in da- kiewicza nie ow oc »m etody analitycznej«, ale »raczej doskonale nam znany stary, prokuratorski sposób pom aw iania poetów polskich o w zo­ row anie się na wielkościach zagranicznych. Sposób ten wydał owoce godne pożałow ania, gdyż uczył lekceważyć tw órczo ść sw ojską, podrywał w iarę w jej oryginalność i n astrajał służalczo (1) względem wszystkiego, co jest zagran iczn e«. Czy nie za wiele n araz im putow ano tu autorowi P r o l e g o m e n ó w , który przecież najwyraźniej w ydrukow ał o Mickiewi­ c z u : »M iał on tyle wyobraźni i o r y g i n a l n o ś c i , że k a ż d ą postać m ógł w sw oje w łasne ciało przyodziać, każdą sytu acy ę celowo do swo­ jej kompozycyi d ostosow ać i urobić« ( 2 2 4 ) . Ale są widocznie nieporo­ zumienia między autorem a czytelnikiem , skoro i drugi recenzent, p. Wł. Jab łon ow sk i (G az. Poranna W arsz. 1 7 . XII. 1 9 1 7 r .) narzeka na »spo­ sób, w jaki au to r rzeczy p rzed staw ia«, na »b łędn ość m etody badacza«,

a nawet

bez cerem onii mówi w p rost o »jakiejś specyalnej manii eru - d ycyjnej«. Nie mniej sceptycznie zapatruje się na wyniki badań autora w spom niany już, trzeci recenzent p. Ad. Grz. Siedlecki (w

Głosie Na­

rodu).

O tóż wielu z tych zarzutów byłby uniknął au tor, gdyby do książki swej wprowadził był pewne stopniow anie w ocenie wpływów istotnych, dom yślnych lub m ało podobnych do praw dy. Należało m ieć ciągle na uwadze, że M ickiewicz był um ysłem z natury głów nie tw órczym , a w m a­ łym tylko stopniu odtw órczym ; że obdarzony niesłych aną w rażliw ością pam ięci, m iał w głowie swej niew yczerpane zasoby olbrzymiej erudycyj, ale zarazem zaw sze czujne poczucie w łasności literackiej. Gdyby nie to poczucie, m ielibyśm y może więcej utw orów poetycznych Mickiewicza ! Oto, co zapisał Malewski z rozm ów z M ickiewiczem w Rossyi, a co powinniśmy rozw ażyć, ilekroć przyjdzie nam och ota do wyszukiwania »rem iniscencyj« : »W Krym ie zam ierzane p oem a, do którego miały wejść obrazy miejscowe. N i e u c h r o n n e pod ob ieństw o z Child Haroldem

(8)

o d s t r a s z y ł o , jak w p r z ó d idea litewskiego poem atu (p o ) r z u ­ c o n a dla p o d o b i e ń s t w a z L arą«. Kto już p o d o b i e ń s t w a m i dał się od straszyć od pisania poem atów całych, ten z p ew n ością nie byłby ś w i a d o m i e poszedł na lep żadnej, chociażby najponętniejszej rem iniscencyi.

Kraków.

Józef Kallenbach.

Nieznana komedya A le k s a n d r a F re d ry „Intryga na prędce“ wy­

dał i wstępem opatrzył H e n ry k C ep n ik . Kraków, nakładem A ka­

demii Umiejętności. Skład główny w księgarni G. Gebethnera

i Sp. w Krakowie, G ebethnera i W olffa w W arszaw ie, drukarnia

Uniw. Jag., 1917, 8-vo, str. 4 nib. - j- 5 8 .

W sto lat po pierwszem w ystaw ieniu na scenie lwowskiej w r. 1 8 1 7 ukazuje się po raz pierwszy w druku

Intryga na prędce

czyli

Niema

złego bez dobrego

, pierwsza komedya Aleksandra Fredry, odnaleziona szczęśliwie przez p. Henryka Cepnika w bibliotece teatraln ej m iasta Lw ow a (n r. rękopisu 2 4 1 ) , przez niego staran nie przygotow ana do druku i poprzedzona odpowiednim wstępem . Mówi w nim w ydaw ca o genezie

Intrygi na prędce

według autobiografii Fredry, o jej losach , przytacza dalej dowody jej au ten iy czn ości, nie ulegającej najmniejszej w ątpliw ości : najważniejszym dowodem jest w tym względzie przeróbka późniejsza

Intrygi

na

Nowego Don Kiszota,

o czem w ydaw ca tylko pokrótce w spom ina na str. 8 . Owagi o znaczeniu tej komedyi dla rozwoju Fredry (s . 3 i 9 nn.) nie w yczerpują kwestyi poruszonej, czego zresztą au to r nie zam ierzał uczynić.

Intrygę

uwzględnił już I. Chrzanowski w książce o Fredrze (s 3 7 , 4 8 , 6 0 , 1 4 7 , 2 7 2 , 2 7 3 n.), który m. i. słu szn ie w y­ stąpił przeciw przypuszczeniu T. Sinki, jakoby komedyjka ta m iała p o­ zostaw ać pod wpływem komedyi K otzeb’uego :

Das 1 osthaus in Treuen-

brietzen.

W ydanie sam o popraw ne nie nastręcza żadnych u w ag ; dokonane według zasad w ydawniczych Akademii Umiejętności w Krakowie, m o d er­ nizuje pisownię, zachow yw a jednak w łaściw ości językowe au tora w raz z jeg o błędami, zw racając na nie uw agę odpowiednimi znakam i. Na s. 6. należy popraw ić datę 1 9 1 5 na 1 8 1 5 .

L w ów .

Wiktor Hahn.

Ig n . C h rz a n o w sk i : O komedyach Fredry. Kraków, nakł. Ak.

Um. 1917,

8 - v o ,

str. 334.

Książka prof. C hrzanow skiego zjawia się jako św iad ectw o szla­ chetnego pietyzm u, w se tn ą roczn icę przedstaw ienia pierwszej komedyi Fredry : »Intryga na p ręd ce«. Złożona z wykładów uniw ersyteckich przed­ staw ia cechy ogólne i osob iste z tego rodzaju tw órczo ścią zw iązan e: porządek rozdziałów planow o obejm ujący poszczególne stron y zagadnienia z taką dokładnością, ab y żadna nie uchyliła się z pod uw agi, a z takiem pogłębieniem, aby w wynikach zasadn iczych już nic nie p ozostało do zm ia­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Informacje pozyskane od ofiar przez torturujących i przesłuchujących ana- lizowane były przez członków grupy wywiadu w „Złotym Salonie” (Salón Dorado) znajdującym się

Attiya, An integral operator associated with the Hurwitz- Lerch Zeta function and differential subordination, Integral

niem praktycznym. Jed n ak obok form teoretycznych istnieją <inne fakty, których nie można zaniedbać. Ledwie filozoficzny Eros rozpiął skrzydła nad Helladą,

jeśli ubezpieczony 0-latek umrze przed upływem 2 lat, to wypłata 10 jednostek jest płatna na koniec roku śmierci, po upływie 2 lat jest wypłacana renta w wysokości 1 na

Pokaż, jak używając raz tej maszynerii Oskar może jednak odszyfrować c podając do odszyfrowania losowy

Zakładamy, że modliszka porusza się z prędkością nie większą niż 10 metrów na minutę oraz że moze zabić inną tylko wtedy, gdy znajdują się w jednym punkcie.. Ponadto

Desarguesa) Pokazać, że dwa trójk aty maj , a środek perspektywiczny, tzn. Newtona) Dany jest czworok at

"Mrówka" od początku ukazywania się miała aspiracje zaistnienia w świadomości czytelników jako pismo ilustrowa­. ne, co uwidaczniał podtytuł na zbiorczej