• Nie Znaleziono Wyników

Pamiątka katolicka. Krótkie uwagi religijne na każdy dzień miesiąca. - Wyd. nowe, zm. i powiększ.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pamiątka katolicka. Krótkie uwagi religijne na każdy dzień miesiąca. - Wyd. nowe, zm. i powiększ."

Copied!
108
0
0

Pełen tekst

(1)

f f f f

6 *

PAMIĄTKA KATOLICKA

KRÓTKIE UWAGI RELIGIJNE NA KAŻDY DZIEŃ MIESIĄCA

*

ZEBRAŁ I WYDAŁ: KS. M. D.

+

WYDANIE NOWE, ZMIENIONE 1 POWIĘKSZONE

KRAKÓ W 1928

(2)
(3)

ü i__

Pamiątka Katolicka

Krótkie uwagi religijne na każdy dzień miesiąca

li *

Zebrał i wydał: Ks. M. D.

$

Wydanie nowe, zmienione i powiększone

I

Kraków 1928

(4)

i 3T3W

Nihil obstał.

X. Dr. J. Kaczmarczyk, censor.

L. 501/21

POZWALAMY DRUKOWAĆ.

Z Kurji Książęco-Biskupiej w Krakowie, dnia 25 lutego 1921 r.

L. S.

Adam Stefan Książę-Biskup

X. Władysław Miś, kanei

Księgarnia i Drukarnia Katolicka S. A., Katów ulica Marszalka Piłsudskiego Nr. 58

(5)

.laki jest eel naszego życia na ziemi?

Każdy człowiek powinien przedewszyst- kiem wiedzieć: czem jest, kto go stworzył I dokąd zmierza, czyli innemi słowy, po­

winien poznać: Stworzyciela i cci swego życia.

Wiadomą jest rzeczą, że człowiek nie zawsze istniał na tej ziemi, sam zaś nie mógł być twórcą swego istnienia, sam sobie życia dać nie mógł, więc musi się przypuścić, względnie uznać pierwszą przyczynę, czyli Istotę wyższą od człowieka, która dała mu życie, a sama istnieje przez się, i nie ma początku, ani końca.

Tę pierwszą przyczynę całego wszech­

bytu i całego wszechświata, oraz człowieka, tę Istotę Najwyższą, która od nikogo swego istnienia nic miała, ale od wieków istniała sama przez się, nazywamy: „Bogiem“.

(6)

Bóg jest Stwórcą naszym, On nas po­

wołał do życia, a w jakim celu?

Katechizm poucza nas, że nie dlatego dał nam Pan Bóg życie, byśmy się po tej ziemi nędznej czołgali i szczęście nasze w niej pokładali, lecz, żebyśmy poznawszy Boga, kochali Go, służyli Mu wiernie, potem, po śmierci, zażywali z Nim wic cznej szczęśliwości w niebiesiech.

Pierwszym tedy naszym celem i obo­

wiązkiem jest: poznanie Boga. W tym względzie Bóg człowiekowi wielce to po­

znanie ułatwił, bo objawił się pierwszemu człowiekowi, potem Mojżeszowi, mówiąc doń na puszczy: „Jam jest, którym jest".

Następnie przemawiał Bóg natchnieniami przez Proroków i Patrjarchów, a co naj­

ważniejsze, objawił się nam przez Syna swego, Jezusa Chrystusa i przemawia do nas codzień w Kościele swoim, którym rządzi Duch święty. Mając takie źródła do poznania Boga, nikt już nie może się wymawiać niemożliwością poznania Go.

Poznajemy dalej Boga z uczynków J c g o. Nasza ziemia i cały wszechświat, są dziełem Boga, boć same stworzyć się nic mogły, jak nie może, naprzykład, zegar siebie zrobić, jeżeli niema zegarmistrza.

Gdy raz kilku mędrców przyszło w od­

wiedziny do św. Antoniego, pustelnika,

(7)

i zdumiewając się nad jego mądrością, pytali się go, z jakich ksiąg tak przedziwną czerpie naukę, Święty wskazując jedną ręką na niebo, drugą na ziemię, rzekł:

„Oto moja księga, innej nie mam i wszys- cyby powinni się w niej rozczytywać a wznieśliby się do poznania wszechmo- cności, mądrości i miłości Stwórcy“.

Poznawszy Boga, Jego Mądrość, Wszechmoc i Miłość, trzeba też znać Jego nauk ę, objawioną nam przez Pa- trjarcbów i Proroków w Starym Zakonie i przez Syna Jego Jednorodzonego Je­

zusa Chrystusa, w Nowym Zakonie — i według tej nauki, czyli innemi słowy, we­

dług przykazań Bożych, żyć, co się na­

zywa : służbą Bożą.

Służba ta ma być chętną, bo dobre dziecko chętnie słucha ojca swego i bez przymusu spełnia jego rozkazy, jak dobry sługa chętnie stosuje się do poleceń swego pana. Spełniając chętnie Boże przykaza­

nia, służymy wtedy Bogu wiernie, a to jest także głównym celem naszego życia. Ale, aby ta służba była wierna, musi płynąć z miłości ku Bogu, bo tylko ten, kto Boga kocha, będzie Mu wiernym, czyli, że wszystko spełni dla tej Najwyższej ukochanej przez niego Istoty.

(8)

Bez miłości ku Bogu, trudno przycho­

dzi spełniać, ciężkie nieraz na oko, przy­

kazania Jego, kto zaś Boga kocha, temu wszystkie Jego przykazania wydają się lekkiemi i nie trudnemi do spełnienia. Na­

leży kochać Pana Boga z tego przede- wszystkiem względu, że nas stworzył i przez Syna Swojego Jezusa Chrystusa odkupił i że nam przygotował w niebie- siech szczęście na wieki.

Wszystko, co mamy, od Boga mamy;

bez niego nicbyśmy nie mieli, samo tedy poczucie wdzięczności wymaga od nas, abyśmy Go całem sercem kochali.

Dał nam Pan Bóg rozum, abyśmy Go poznali, a serce, byśmy Go kochali — czyli dał nam podwójny cel do spełnienia w tern życiu, i to jest cel główny, wszyst­

kie zaś inne drogi, jakie sobie wytycza­

my, nic prowadzą do Boga, a więc są błę- dnemi drogami, które człowieka wiodą na manowce i pozbawiają go oglądania Boga i szczęścia w wieczności.

DZIEŃ 2.

Czcm „jest religjii <ila człowieka?

Są ludzie, którzy religję uważają za

„rzecz prywatną", czyli poboczną. Ci sami ludzie (głównie socjaliści i różni wolno-

(9)

dumcy) twierdzą też, iż nauka religji nie jest ważniejszą od nauki np. czytania, pi­

sania i t. d.

Otóż takie twierdzenia są wielkim błę­

dem, gdyż religja jest dla człowieka naj­

główniejszą rzeczą, oraz najpoży- teczniejszem i najkonieczniejszem dobrem dla życia.

Że tak jest, wnet się przekonamy.

I. Religja jest Roskiem światłem dla naszego rozumu, gdyż wiadomości, jakie nam religja podaje, są wznioślejsze ponad wszystkie ziemskie wiadomości i nauki.

Wiadomości religijne bowiem pochodzą z nieba, to znaczy, że sam Bóg nam ich udzielił.

Z tego powodu religja jest świa­

tłem dla naszego rozumu, gdyż przez religję poznajemy cel życia i drogę do tego celu wiodącą.

Kto ma religję, ten podobny jest wę­

drowcowi, który w ciemności ma światło.

Człowiek zaś bez religji idzie po omacku.

Pismo św. mówi o takim, „że chodzi w ciemności i w cieniu śmierci“ (Izaj. IX, 2).

Dlatego Zbawiciel Pan nazwał siebie

„światłem świata“, gdy mówił: „Jam jest światłem świata. Kto za mną idzie, nie chodzi w ciemności, ale będzie miał światłość żywota“ (Ew. św. Jana VIII, 2).

(10)

Stąd przy narodzeniu Chrystusa Pana zjawiło się światło na dolinie betlejemskiej i przedziwna gwiazda na niebie. Dlatego palą się świece na ołtarzu przy Mszy św.

i wieczna lampa przed Najświętszym Sa­

kramentem, na znak, że pod postaciami cldeba i wina znajduje się na ołtarzu

„Światłość świata“.

Człowiek posiadający religję jest więc prawdziwie oświeconym, a kto jej nie ma, teil chodzi w ciemnościach, choćby na po­

zór był nie wiedzieć jak wykształconym w naukach świeckich.

II. Religja udziela naszej woli nadludz­

kiej siły do spełniania szlachetnych uczyn­

ków i do poskramiania złych żądz. Religja jest jakby dźwignią, przy pomocy której nawet dziecko potrafi podnieść największe ciężary.

Religja dodaje słabemu człowiekowi siły do nadluzkich czynów. Wystarczy przypatrzyć się tylko katolickim misjona­

rzom, którzy pracują nad zbawieniem dusz w krajach pogańskich, wśród ciągłych prześladowań i niebezpieczeństw życia.

Wiadomo też, że w czasach panowania chorób zaraźliwych nieraz najbliżsi kre­

wni opuszczają chorego, a zostaje przy nim Siostra miłosierdzia, lub zakonnik, Bonifrater, by go pielęgnować.

(11)

1 któż dodaje tym ludziom takiej od­

wagi, że nie opuszczają chorego? Oto rcligja, która im mówi i powtarza słowa Zbawiciela: „coście jednemu z tych uczy­

nili, mnieście uczynili... i otrzymacie za to kiedyś nagrodę w niebiesiech“.

A skądże czerpali Męczennicy ową siłę, że woleli iść na najsroższe męczarnie i życie utracić, niż oddać cześć fałszywym bożkom pogańskim? Znowu z religji, która im mówiła, że Bóg oceni tę ich wiarę, i że życia nie stracą, lecz w chwale i szczęściu nicbieskiem kiedyś zmartwychwstaną.

DZIEŃ 3.

Czcili jeszcze jest religja?

Nie tylko światłem i siłą dla duszy na­

szej jest religja — jak poprzednio wyka­

zaliśmy — ale nadto pociechą jest w nieszczęściu, usuwa bowiem zwątpienia i rozpacz, czyli działa jak oliwa, która łagodzi ból i leczy rany.

Dlaczego tak cierpliwymi byli J o b i Tobiasz w swej ciężkiej niedoli? Bo religja mówiła im: „Bóg jest ojcem na­

szym : On nie nakłada na nas więcej nad to, co znieść możemy, a gdzie bieda naj­

większa, tam pomoc Boża najbliższa, i że Bóg wszystko ku dobremu obraca".

(12)

A skądże z drugiej strony tyle dziś sa­

mobójstw i to z błahych zazwyczaj przy­

czyn? Oto tym ludziom brakowało religji i pociechy, którą ona daje. Człowiek reli­

gijny podobny jest do dęba, którego nawet silne burze nie obalają, a człowiek bez religji jest jako trzcina, którą lada słaby wiatr łamie.

Religja jest jakby kotwic ą, która ra­

tuje i podtrzymuje okręt w czasie burzy.

Przed kilkoma laty podawały dzienniki wiadomość o takiem zdarzeniu:

Pewien socjalista przechwalał się w szynku wobec towarzyszy, że mu się uda­

ło po trzechletnich usiłowaniach odebrać swej żonie całkiem rcligję, choć przedtem była pobożną. Naturalnie, że towarzysze niezmiernie go za to chwalili.

Gdy jednak ów socjalista wracał tegoż dnia wieczorem do domu, spostrzegł przed swem mieszkaniem zbiegowisko ludzi, któ­

rzy zapytani przez niego o przyczynę tego zgromadzenia się, odpowiedzieli mu, że w jego domu stało się wielkie nieszczęście.

Ze złem przeczuciem wszedł ów socja­

lista do mieszkania i tu, ku swemu prze­

rażeniu, ujrzał na podłodze cztery trupy, to jest żony i trojga swoich dzieci.

Przy trupie żony leżała karteczka, któ­

rą, gdy podniósł, wyczytał na niej te

(13)

słowa: „Dopóki miałam religję, znosiłam wszystkie przykrości życia dla nagrody wiecznej; odkąd zaś mój mąż odebrał mi Wiarę, uczułam się bardzo nieszczęśliwą.

Nie chcę, aby i dzieci moje lakierni były i dlatego je otrułam“.

Z tego zdarzenia okazuje się, co daje człowiekowi w życiu religja, a czem jest życie bez religji.

Religja daje także człowiekowi praw­

dziwe zadowolenie, bo czem jest potrawa dla ciała, tern religja dla ducha, z tą tylko różnicą, że pokarm cielesny nasyca ciało tylko chwilowo, religja zaś zaspokaja duszę na zawsze.

„Niespokojne jest serce moje“ — wo­

łał św. Augustyn —- „dopóki nic odpocznie w Tobie!“ Dlatego ludzie nieraz najbogatsi najwykształceńsi, nie mający atoli Wiary, nie czują się szczęśliwymi. Przeciwnie zaś, niejeden ubogi lub prostaczek, ale religijny, czuje się szczęśliwym i nie na­

rzeka na ciężar życia.

Z tego, cośmy wczoraj i dziś o religji usłyszeli, wynika, że religja jest nader cen­

nym skarbem dla człowieka, więc kto się tego skarbu sam pozbywa, wyrządza sobie niepowetowaną, niepojętą szkodę, teraz, i na wieczność całą.

(14)

A kto drugiemu ten skarb odbiera, kto drugiego religji pozbawia ten jest zło­

dziejem i mordercą swego bliźniego, bo zabiera mu największe dobro i źródło prawdziwej pociechy.

Z drńgiej zaś strony, człowiek religijny powinien się cieszyć, że taki skarb posiada i nieustannie a gorąco zań Panu Bogu dzię- kowa.

DZIEŃ 4.

Wiara nasza — jaka być powinna?

Święta Teresa mawiała: „Nie wierzyć w Boga, jest jawnem szaleństwem, ale wierzyć w Boga a jednak lekceważyć so­

bie Jego przykazania i zuchwale Go obra­

żać — jest to najwyższy stopień niepoję­

tego szaleństwa“.

Innemi słowy, chciała przez to św. Te­

resa powiedzieć, czego nas i katechizm uczy, że wtedy dopiero Wiara nasza jest prawdziwą, gdy ją nietylko ustami wyzna­

jemy, ale i uczynkami stwierdza­

ni y, bo „jak ciało bez ducha martwem jest, tak też i Wiara nasza bez dobrych uczyn­

ków jest martwą“, jak to czytamy wyra­

źnie w liście św. Jakóba Apostoła (II).

Wiemy, że długo nicuprawna rola wy­

daje tylko chwasty i ciernie; długo zam­

(15)

knięte powietrze i stojąca w stawie woda, psuje się, i robactwo się w niej rodzi, a żelazo nieużywane rdzewieje. Podobnie i Wiara nasza staje się niepożyteczną, je­

żeli jej nie ćwiczymy wykonywaniem do­

brych uczynków, czyli, jeżeli się jej nic utrzymuje w żywej czynności. Gdy Penda, pogański król Mercji słyszał, że niektórzy chrześcijanie nie żyją według praw Wiary Chrystusowej, unosił się gniewem i ma­

wiał: „Czyż podobna wierzyć w Boga i wszechmocność Jego uznawać, a prze­

ciw Jego przykazaniom i ustawom postę­

pować?“

Cesarz Karol Wielki mawiał także, iż:

„nie wierzą w Boga, jak trzeba, ci, którzy sobie groźby Jego lekceważą i Jego przy­

kazania bezkarnie przekraczają!“

Prawdziwą tedy jest Wiara nasza wówczas tylko, gdy jest żywą, czyli, gdy ją uczynkami stwierdzamy, gdy speł­

niamy wiernie Boże przykazania i z tą Wiarą łączymy zapał ku dobremu.

I nie tylko żywą winna być Wiara na­

sza, aleimocn ą. Mocną zaś jest wtedy Wiara nasza, gdy się nie zachwiejemy w niej nawet wśród największych przeci­

wności i cierpień, a nawet najokrutniejszc- mi mękami i prześladowaniem od niej od­

wieść się nie damy.

(16)

Chrystus Pan przepowiedział swym uczniom i wyznawcom, że dla Imienia Je­

go będą prześladowani, ale przyobiecał im, że za to prześladowanie i cierpienia czeka ich nagroda wiekuista: „Błogosła­

wieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą i mówić wszyst­

ko złe przeciwko wam, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech" (Ew. św.

Mat. V, 11—12).

Pomni na tę obietnicę Pańską, niczem się nie dali odstraszyć ani Apostołowie, ani Męczennicy święci od wyznawania Wiary swej w Jezusa Chrystusa — i znosili z ra­

dością najsroższe katusze a nawet i na śmierć szli chętnie i z radością.

Gdy świętemu Męczennikowi Gorbiuso- wi radzili niektórzy, aby językiem zaparł się wiary w Chrystusa, w sercu zaś może ją wyznawać, tenże rozgniewany, odpo­

wiedział: „Miałżebym zaprzeć się Boga mojego, w którego służbie wychowany zostałem? Zaprawdę, język mój, którym mnie Stwórca obdarzył, nigdy użytym być nie może na to, iżby się miał zaprzeć Stwórcy swego".

Nie tak czyni wielu z dzisiejszych chrześcijan, którzy wstydzą się uchodzić za dobrych wyznawców Chrystusa; szy­

dzą sobie z dusz pobożnych, i nie oddają

(17)

czci należnej ani kościołowi, ani Bogu utajonemu w Najśw. Sakramencie Ołtarza, w kościele. Tacy powinni pamiętać o sło­

wach Chrystusa Pana, który powiedział:

„żc kto się Go zaprze przed ludźmi, tego się On wyprze przed Ojcem swoim nie­

bieskim“.

DZIEŃ 5.

Miłuj Iłoga natlewszyslko

„Serce nasze jest ołtarzem Boga, gdzie wieczny ogień palić się i płomień miłości nieustannie ku Bogu unosić się powinien“.

Oto są słowa świętego Bernarda, które każdy chrześcijanin ciągle przypominać sobie powinien, jeżeli chce osiągnąć wieku­

iste zbawienie. Bo „żadna dusza — mówi dalej tenże Święty — nie będzie jaśniała blaskiem piękności wiekuistej, która tutaj w ogniu miłości oczyszczoną nie była“.

. Kto dice wznieść trwała budowę, stara się przedewszystkiem o mocne fundamen­

ta, tak też ten, kto pragnie nabyć wytrwa­

łości w cnocie, powinien miłość prawdziwą położyć za fundament.

Miłować Boga, to znaczy przede­

wszystkiem wykonywać wiernie Jego przykazania, bo jakże możną

(18)

mówić: Kocham Boga, a brzydzić się jego prawami?

Starzec Eleazar wytrzymał dla miłości Boga najsroższe męki, aby aż do końca wytrwać nieposzlakowanym w służbie Bożej i nawet pozoru złego nie ściągnąć na siebie.

Zuzanna wolała, będąc niewinną, być raczej skazaną na śmierć, niżeli wykro­

czyć przeciw przykazaniu Bożemu.

Daniel i trzej młodzi jego przyjaciele poprzestawali na prostem jedzeniu, aby nie narażać się na niebezpieczeństwo po­

żywania potraw, których Zakon Boży za­

kazywał. Spełnienie woli Boga milszem im było nad wszelkie przysmaczki.

Józef egipski wolał iść do więzienia, niżeli obrazić Boga swego, którego nade- wszystko miłował.

Jak gorąca była miłość ku Bogu w Apostołach po zesłaniu na nich Ducha świętego, świadczy między innemi to, iż cieszyli się i radowali, gdy ich przed są­

dem stawiano i chłostano.

Święty Paweł, niegdyś zażarty wróg Wiary Chrystusowej, taką potem pałał miłością ku Zbawicielowi, że wolał w li­

stach swoich: „Któż tedy nas odłączy od miłości Chrystusowej? utrapienie, czyli ucisk? czyli głód, czyli nagość? czyli nie­

(19)

bezpieczeństwo, czyli prześladowanie?

czyli miecz? Albowiem pewien jestem, iż ani śmierć, ani żywot, ani Aniołowie, ani teraźniejsze rzeczy, ani przyszłe, ani no­

we, ani wysokość, ani głębokość, ani insze stworzenie, nie będzie nas mogło odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym" (List do Rzymian VIII, 35—39).

Nie mniejszą miłością ku Bogu pałali wszyscy też późniejsi Święci chrześci­

jańscy.

Święty Franciszek z Asyżu całe godziny przepędzał na rozmyślaniu słów: „Mój Bóg i wszystko moje!" i mo­

dlił się wśród bolesnych cierpień temi sło­

wy: „O Panie Boże mój! dziękuję Ci za wszelkie cierpienia, które zsyłasz na mnie.

Radować się będę, gdy mię na tym padole płaczu nie będziesz oszczędzał, skoro jest taka wola Twoja, bo spełnienie woli Two­

jej jest dla mnie niewyczerpanem źródłem pociech“. (Św. Bonaw. o życia św. Franc.)

Św. Karol Boromeusz, dziec­

kiem jeszcze będąc, najgorętszą miłością Boga był napełniony. Z rana, gdy się obu­

dził, zaraz przychodziła mu pierwsza myśl: „Bóg mię łaskawie zachował tej no­

cy, chcę Mu dzisiaj poświęcić mój umysł i moje uczynki".

(20)

Św. Alojzy z takim zapałem mi­

łował Boga, że ilekroć słyszał imię Jego, lica mu pałały od radości i miłości. Nie lękali się też Święci Pańscy żadnych ofiar i cierpień dla miłości Boga. „Gdyby mi codziennie zagrażały — mówiła święta Tekla — ogień i zwierzęta drapieżne, więzienie i okowy, wszystko, cobym przez miłość ku Bogu znosić musiała, zdawało­

by mi się rajską rozkoszą, gdyż uznaną byłabym za godną cierpieć dla mojego Pana“.

Taką też winna być i nasza miłość ku Bogu — i jak słonecznik, nawet w dniu pochmurnym obraca się ku słońcu — tak i my, w szczęściu czy nieszczęściu, za­

wsze winniśmy kochać Pana Boga, nasze­

go najlepszego Pana i Ojca.

BZIEN 6.

Na czcili polega prawdziwa pobożność i jakie jej owoce.

(Według św. Franciszka Salezego.)

Prawdziwa pobożność wielce podoba się Bogu. Ale trzeba przedewszystkiem wiedzieć, czerń jest cnota pobo­

żności, gdyż oprócz prawdziwej jest wiele fałszywych i próżnych cnót pobo­

(21)

żności. Kto więc nie zna pierwszej, może się omylić i tracić czas na jakiejś pobo­

żności biednej i bezużytecznej.

Sławny malarz Aureliusz malował wszystkie twarze na podobieństwo nie­

wiast sobie ulubionych; podobnie i ludzie zwykli wyobrażać sobie pobożność na po­

dobieństwo swych urojeń i skłonności.

Jeden oddany postom, sądzi, że jest pobożnym, chociaż w swem sercu chowa gniew i zawiści. Drugi nie śmie zwilżyć jeżyka swego nawet kroplą wody, a nic waha się obmawiać i oczerniać swych bliźnich. Inny znowu ma się za pobożnego dlatego, że codzień odmawia mnóstwo pa­

cierzy, chociaż te same usta otwiera na słowa zuchwałe, gniewne i krzywdzące domowników i sąsiadów. Ci i im podobni uchodzą i mają siebie za pobożnych — a wcale pobożnymi nip są.

Prawdziwa pobożność płynie tylko z miłości Boga i nie jest niczem Innem, tylko prawdziwą miłością Boga.

Jest to dalej ochoczość duch a, przez którą miłość Boga sprawia w nas to, iż my raźno i chętnie wyko­

nujemy przykazania Boże i to nie tylko niektóre, ale wszystkie.

Między miłowaniem Boga a pobożno­

ścią niema innej różnicy, tylko chyba ta,

(22)

jaka zachodzi miedzy ogniem a płomie­

niem. Miłość jest ogniem duchownym, a gdy się rozpłomieni, zwie się pobożno­

ścią. Pobożność przeto przydaje do ognia miłości płomień żywy, który tę miłość czyni rączą i ochoczą nie tylko w zacho­

waniu przykazań, ale nadto w wykony­

waniu rad i natchnień Bożych.

Świat nie cierpi pobożności, bo ta wy­

maga pewnego zaparcia siebie i pokony­

wania złej natury ludzkiej, dlatego przed­

stawia pobożność jako życie posępne i nie­

znośne dla siebie i drugich.

Podobnie przedstawiali żydom ziemię obiecaną ci, którzy chcieli ich od niej od­

wrócić, mówiąc o niej, że tam ziemia po­

żera przechodniów, że mieszkańcy tej zie­

mi są tacy ogromni, iż połykają innych, a powietrze w niej zabójcze skraca życie ludzkie.

Przeciwnie zaś twierdzili Jozue iKaleb, którzy zachwalali żydom ziemię obiecaną, jako ziemię miodem i mlekiem płynącą.

Podobnie i Chrystus Pan, sam, i przez usta swych Świętych, upewnia nas, że ży­

cie pobożne jest życiem słodkiem, rńiłem i szczęśliwem.

Świat patrząc powierzchownie na mo­

dlitwy pobożnych, na ich umartwienia, na znoszenie krzywd, hamowanie złych skłon-

(23)

ilości i na dobre uczynki pobożnych, sądzi, że takie życie jest smutnem, ciężkiem i przykrcm, bo nie widzi wewnętrznej po­

bożności, która im osładza te umartwienia i walkę ze złem.

Wszakże pszczoły i z gorzkich owoców przcsłodki miód ciągną — tak i dusze po­

bożne z gorzkich swoich umartwień prze­

dziwną wyciągają słodkość, która im nic tylko małe umartwienia, ale i srogie męki, tortury a nawet i śmierć samą osładza, jak to widzimy na Męczennikach świętych.

Pobożność ułatwia ubogiemu znoszenie ubóstwa;lżejszemi czyni człowiekowi po­

bożnemu uciski wszelakie, osładza utra­

pienia i napełnia przedziwną jakąś weso­

łością tego, kto tę cnotę posiada. Jednem słowem, pobożność prawdziwa ułatwia życie na tej ziemi, uprzyjemnia je i otwiera bramy do szczęśliwej wieczności.

DZIEŃ 7.

Jak sie modlić trzeba

Modlić się trzeba w duchu i w praw­

dzie; według nauki Chrystusa Pana, znaczy to: wznieść się myślą do Boga, obcować z Nim, szukać u Niego światła, rady i pociechy, bo to wszystko

(24)

od Niego tylko, jako od Ojca światłości, pochodzi.

Dusza modląca się rozmawia ze Stwórcą swoim i Zbawicielem i z głębi swojej nicości wzdycha do Niego, czy to, kiedy Go o co prosi, czy to, kiedy Mu za co dzięki czyni.

Stwórca zaś i Zbawiciel wzajemnie mówi do duszy i sprowadza na nią po­

tok łask swoich. Dusza tęskni do Boga i oddycha w Nim, a Bóg się jej udziela i rozlewa nad nią miłosierdzie swoje.

Skoro takim skarbem jest modlitwa, to któż chętnie modlić się nie będzie? Któż czasu użytego na modlitwę nie będzie uważał za błogie i szczęśliwe chwile w swem życiu?

Aby jednak modlitwa nasza była prawdziwa modlitwą i przyniosła nam po­

żytek, by była źródłem łask obfitych, mu­

simy najpierw i przedewszystkiem mo­

dlić się: w Imię Jezusa, bo powiedział sam Zbawiciel, że: „o cokolwiek prosić będziemy Ojca w niebiesiecli w Jego Imię, będzie nam udzielone“.

Powtóre: modlić się trzeba z p o k o r ą i skruszonein sercem, jak nas tego uczy znowu Zbawiciel swym przykładem i przy­

powieścią o celniku i faryzeuszu.

(25)

Chrystus Pan uklęknąwszy na kolana, a więc pokornie modlił się do swego Ojca w niebiesiech na Górze Oliw­

nej, w przypowieści zaś o celniku i fary­

zeuszu, zganił tego drugiego za modlitwę chełpliwą i pełną pychy, a pochwalił cel­

nika, który w kącie świątyni, by go nikt nic widział, bił się w piersi i pokornie pro­

sił Boga o przebaczenie i odpuszczenie mu grzechów.

Że pokorna modlitwa bardzo podoba się Bogu, mamy dowód w Ewangelji świę­

tej. Piotr Apostoł na widok cudownego połowu ryb, upadł na kolana przed Jezu­

sem, mówiąc z głęboką pokorą: „Wy- nijdź odemnie, bom jest grzeszny czło­

wiek, Panie!“ — a Chrystus Pan, nagra­

dzając tę jego pokorę oświadczył mu, że mu przeznacza wysoką godność w Kró­

lestwie Jego.

Pokora i miłość w modlitwie, to dwa skrzydła, na których modlący wzbija się nad obłoki i tuli się pod osłonę Najświę­

tszego, pisze, Wawrzyniec Justynian. (De conmtb. c. 22).

Po trzecie: należy się modlić w duchu i w prawdzie, czyli p o b o ż n i e, i na te chwilę przestać myśleć o rzeczach ziem­

skich, doczesnych, a myśleć tylko o Bogu.

(26)

Modlitwa pobożnego jest — jak naucza św. Augustyn •— „prawdziwym kluczem do nieba“. (Homil. 49).

Święty Franciszek z Asyżu, wchodząc do kościoła na modlitwę, zwykł był ma­

wiać: „Zostańcie przed drzwiami, wy, myśli o sprawach doczesnych, dopóki stąd nic wynijdę, a potem znowu — za­

biorę was z sobą“. I modlił się do Boga, jak gdyby on sam jeden tylko był na święcie i zaprzątał się tylko myślami o rzeczach nadziemskich.

1 jeszcze jeden przymiot musi mieć modlitwa, aby skutek swój osiągnęła, mia­

nowicie, musi być wytrwałą i pełną ufności w Boga.

Niewiastę chananejską, która po pierw­

szej odmowie ze strony Jezusa, n i c przestała prosić, pochwalił Zbawi­

ciel, mówiąc: „O niewiasto, wielka jest wiara (ufność) twoja; niechaj ci się sta­

nic, jako chcesz“. (Mat. XV. 28).

Aby nas zachęcić do podobnie ufnej prośby, użył Zbawiciel przykładu o czło­

wieku, który poszedł do przyjaciela o pół­

nocy, prosząc go o wypożyczenie trojga chleba, i na ni cast a n n e nalegania otrzymał wreszcie to, o co prosił.

Oto są główne warunki dobrej modlitwy, a trzeba pamiętać, co pisze

(27)

św. Augustyn (Horn. 49), „że kto dobrze modlić się umie, ten umie i żyć także dobrze", co jest całkiem nawet naturalne, bo jak wosk przed słońcem staje, się coraz bielszym, tak i dusza ludzka przez modli­

twę staje się coraz czystszą i piękniejszą.

DZIEŃ 8.

O czci dla N. Sakramentu Ołtarza W świątyni jerozolimskiej było miejsce zwane: „Święte Świętych" lub „Najświę- tszem" z tej przyczyny, że tam stała przez jakiś czas „arka przymierza“, która była niby tronem Boga, a prócz tego za­

wierała przykazania Boże i księgi święte.

Miejsce to było oddzielone od reszty świą­

tyni bogato haftowaną zasłoną i tylko Arcykapłan miał wstęp do niego.

W świątyniach chrześcijańskich posia­

damy już nie tron Doga, nie księgi święte, ale B o g a samego, utajonego w Najśw.

Sakramencie Ołtarza pod postaciami clileba.

Jeżeli żydzi taką czcią bezmierną ota­

czali „arkę przymierza“ — to ileż o więcej, my chrześcijanie, powinniśmy czcić Najśw.

Sakrament Ołtarza, o którym uczy nas Wiara nasza św., że w nim Bóg sam prze­

bywa, we własnej Osobie i majestacie.

(28)

Wielką miłość okazał nam Zbawiciel przybrawszy na sie postać ludzką, wię­

kszą jeszcze, gdy za nas i dla naszego zbawienia cierpiał i umarł na krzyżu, ale największy dowód miłości dal nam, Chry­

stus Pan, gdy postanowił nadal i ciągle między wami przebywać pod skromną po­

stacią chleba w Najśw. Sakramencie Oł­

tarza.

W pierwszych trzech wiekach chrze­

ścijaństwa, gdy to kryto się jeszcze pized prześladowaniem ze strony pogan, gdy chrześcijanie nie mieli jeszcze publicznych świątyń, nie przetrzymywano Najśw. Sa­

kramentu Ołtarza w miejscach, gdzie się chrześcijanie gromadzili na Msze święte i gdzie spożywali Komunję świętą, bo się bali, i słusznie, by Najśw. Sakrament nie dostał się do rąk pogan i nie był zniewa­

żony.

Z chwilą jednak, gdy chrześcijaństwo zdobyło wolność, gdy stanęły publiczne świątynie, zaczęto odtąd przechowywać w nim Najśw. Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej, a dusze pobożne spieszyły od­

dawać mu hołd i uwielbienie, odwdzięcza­

jąc się Chrystusowi Panu za tę miłość Jego ku nam.

Z biegiem czasu poczęto publicznie wystawiać Najśw. Sakrament w mon­

(29)

strancji, urządzano procesje, między któ- remi procesja na Boże Ciało pierwsze za­

jęła miejsce, i zaprowadzono w pewnych czasach 40-to godzinne nabożeństwo, po­

święcone wyłącznie modlitwom i adoracji tegoż Najśw. Sakramentu.

Dla dusz miłujących Jezusa nic wy­

starczają jednak te nabożeństwa, dla nich tc chwile są jeszcze zbyt rządkiem! spo­

sobnościami do uwielbienia Jezusa w Naj­

św. Sakramencie, więc nie czekając na tc nabożeństwa, spieszyli codziennie pobożni chrześcijanie i dziś spieszą przed Ołtarz Pański i oddają cześć Najdroższemu Zba­

wcy za siebie i za tych, którzy zapomi­

nają o przebywającym tak blisko nich Od­

kupicielu.

Święty Franciszek Ksawery tak wielką miał miłość do Najśw. Sakramentu Ołta­

rza, że gdy tylko można było, zawsze wy­

bierał sobie pomieszkanie przyległe ko­

ściołowi, a tabernakulum, gdzie się prze­

chowuje Najśw. Sakrament, było dla niego najmilszem sąsiedztwem.

Święty Wincenty a Paulo nawiedzał Najświętszy Sakrament jak tylko mógł najczęściej i tu zatapiał się w słodyczach modlitwy, a ilekroć był w kłopotach, lub potrzebował rady w ważnych przedsię­

wzięciach, zawsze spieszył do kościoła

(30)

i powierzał swe kłopoty Jezusowi, utajo­

nemu w Najświętszym Sakramencie Ołta­

rza — i zawsze był wysłuchanym.

Tak samo i każdy z nas czynić winien i jak najczęściej odwiedzać Najśw. Sakra­

ment, bo to i zaszczyt wielki być tak blisko Króla i Pana nad pany i szczęście, że osobiście możemy Mu przedkładać na­

sze potrzeby.

DZIEŃ 9.

O t‘/ci Matki l$o*v.i

Po Bogu należy się od nas cześć Najśw. Marji Pannie, jako Matce Bo­

żej. Jakiekolwiek zdumiewające godno­

ści nadał Bóg Marji, jakiekolwiek za­

szczyty Kościół o niej głosi, to wszelkie godności i zaszczyty są nader małe w po­

równaniu z godnością „Matki B o g a".

„Marja, że jest Matką Boga, już tern samem ma godność niepojętą“, mówi św.

Tomasz z Akwinu. Oto Syn Boży był pod­

dany Marji; Bóg, przed którym Anioło­

wie czołem biją, był posłuszny Marji, jako Matce swojej. Dla tej jednej godności, Marja jest Panią i Królową nieba i ziemi“.

Marja może mówić i mówi do Boga:

„Synu!“ Czy to kiedy ucho ludzkie sły­

szało? Czy to rozum ludzki pojąć może?

(31)

Marja, jako Matka Boga wszechmoc­

nego, posiada wszelkie łaski i dary Boże.

Święta Ewangelia podaje nam, iż Najśw.

Panna żyjąc tu na ziemi, ile razy prze­

mówiła, tyle razy zawsze coś zdumiewa­

jącego i cudownego się stało. Gdy od­

powiadając pozdrawiającemu ją Archanio­

łowi, rzekła: „Niech mi się stanie według słowa twego“, w ten moment Syn Boży przyjął ciało i naturę ludzką w najczyst­

szemu Jej łonie. Przemówiła do Syna na godach w Kanie Galilejskiej, a wkrótce woda mocą Boską Jej Syna w wino się zamieniła.

Jeżeli więc Marja żyjąc na ziemi, tak wielkie i zadziwiające rzeczy słowy swo- jemi czyniła, to czegóż nic uczyni teraz, kiedy jest wszechmocna w niebie Kró­

lowa?

Wszakże Marja jest Matką Tego, któ­

remu dana jest wszelka moc na niebie i na ziemi, a Posłaniec Boży przy zwiastowa­

niu nazwał Ją pełną łaski, ponieważ Bóg podzielił się z nią swą władzą i wszech- mocnością. 1 nie tylko podzielił się Pan Bóg swą władzą z Marią, ale jak pisze św. Antonin, „Zbawiciel nie tylko obowią­

zany jest wysłuchać prośby swej Matki, lecz jako Syn powinien być Jej posłusz­

nym“.

(32)

Pan Jezus jest najdoskonalszym wzo­

rem „wszystkich synów, a skoro na ziemi czcił swą Matkę i był Jej posłusznym, to czyż mógłby Jej próśb nie wysłuchać teraz? Czyż Mar ja byłaby pełną łaski, gdyby kiedy w czem nie była wysłuchaną od Boga?

Dlatego to św. German woła: „Nikt nie może być zbawionym, tylko przez Ciebie, o Panno Najświętsza!"‘ Wszystkie łaski i dobrodziestwa tylko przez Marję przychodzą na ziemię, gdyż Ona sama tylko jest pełna łaski Bożej.

Z tego wynika, że po Bogu największą cześć oddawać winniśmy Marji, i w niej szukać ratunku w potrzebach naszych, w Jej pośrednictwo przed Bogiem, gdy pragniemy uzyskać jaką łaskę lub prze­

baczenie.

Marja bowiem, będąc Matką Boga, jest także Matką naszą, bośmy przecież dzie­

ćmi Jej duchowemi, jako wyznawcy Chry­

stusa, a jako dzieci powinniśmy czcić tę najdroższą Matkę i Pośredniczkę naszą, tern bardziej, że ta cześć wielkie nam po­

żytki doczesne i duchowe przynosi.

„Gdzież jest chrześcijanin, który świę­

tą Wiarę naszą miłuje i szanuje, a słysząc 0 niej (tj. o Najśw. Marji Pannie) widzieć 1 pozdrowić nie chciał tej, która otrzymała

(33)

zaszczyt noszenia w żywocie swoim, Boga prawdziwego?“ Tak pisał św. Ignacy An- tyocheński do św. Jana Apostoła. A więc już w zaraniu chrześcijaństwa Najśw. Ma- rja Panna była przedmiotem czci i uwiel­

bienia u pierwszych wyznawców Chry­

stusa.

A co się tyczy Jej dobroczynności i miłosierdzia względem ludzi, to całe bilbjoteki opowiadają o Jej dobrodziej­

stwach i łaskach, jakich nie tysiące, ale mil jony grzeszników i potrzebujących od Niej doznały.

Święty Bernard w uwielbieniach swych o Marji pisze, iż „od wieków nie słyszano, aby kto uciekając się do Marji, był przez nią opuszczonym“.

Nicchajże ta zachęta św. Bernarda, bę­

dzie dla każdego z nas pociechą i otuchą, że i my doznamy od Marji niejednej łaski, jeżeli Ją godnie czcić i z ufnością do niej uciekać się będziemy.

DZIEŃ 10.

O miłości bliźniego

Gdy święty J a n Apostoł, z przyczyny podeszłego wieku zupełnie opadł z sił i osłabł i nie mógł już chodzić, kazał sie­

bie nosić do kościoła i bardzo często po­

wtarzał te słowa: „Kochane dziatki! mi­

(34)

łujcie się nawzajem!“ Była to cała treść jego kazań.

Uprzykrzyło się wreszcie niektórym to ciągłe powtarzanie jednostajnych słów i zapytali go: dlaczego zawsze i zawsze te same słowa powtarza? Na to dał Jan święty tę ciekawą odpowiedź: „Gdy to czynić będziecie, wszystko uczynicie“.

A więc miłość bliźniego zawiera w so­

bie spełnienie całego Zakonu Chrystuso­

wego, jak głosił Jan święty, i co jeszcze wyraźniej określił sam Chrystus Pan, mó­

wiąc: „Potem poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeżeli miłość mieć będzie­

cie jeden ku drugiemu“. (Św. Jan XIII. 35).

Miłość bliniego, to główne znamię ucz­

niów i wyznawców Chrystusowych; kto tedy nie miłuje bliźniego, nie jest uczniem Chrystusa Pana, nie jest prawdziwym chrześcijaninem.

O pierwszych chrześcijanach pisze Tertullian w obronie tychże, iż „jedni dru­

gich jako bliźnich kochali, jedni drugich bracią nazywali, a byli wszyscy jednem sercem, jedną duszą i wszystko mieli wspólne“.

Ta miłość bliźniego nie wygasła je­

szcze u nich i później, gdy chrześcijaństwo wyszło z katakomb i zetknęło się ze świa­

tem i jego zepsuciem.

(35)

Córka cesarza Konstantyna Koprony- ma, imieniem A n t h u s a, po śmierci ojca swego opuściła dwór, wyrzekła się na zawsze wszelkich wielkości i żywot pro­

wadziła w klasztornej samotności.

Ale zato była najmiłościwszą opiekun­

ką ubogich i potrzebujących. Z wielkim kosztem wybudowała dom dla sierót, w którym znajdowały przyjęcie i naj­

lepsze wychowanie biedne dziatki, którym rodzice poumierali, lub przez rodziców własnych opuszczone. laka czynna miłość bliźniego była u dawnych chrze­

ścijanin zwykłem prawie zjawiskiem.

Za czasów św. Jana Złotoustego, ko­

ściół w Konstantynopolu żywił codziennie 3000 panien i wdów, a oprócz tego przy­

chodziło wielu ubogich, chorych i potrze­

bujących, którzy odbierali opatrzenie i wsparcie.

Jak wielką była miłość bliźniego w mieszkańcach Antwerpji, w średnich wiekach chrześcijaństwa, świadczą urzę­

dowe z owych czasów sprawozdania, z których się dowiadujemy, że mieszkań­

cy ci składali corocznie w ręce czterech podskarbich ubogich 70 do 100 tysięcy złotych, na wsparcie ubogich.

1 u nas w Polsce budowano dawniej schroniska i tak zwane szpitale w każdej

(36)

prawie parafji, gdzie mieszkali ubodzy.

Dziś takich szpitali mało; nie wiele też i ochronek i Zakładów sierót mamy w Oj­

czyźnie naszej, bo uleciała z serc polskich miłość bliźniego.

A przecież powinniśmy pamiętać, że

„nic bardziej nie zaleca chrześcijan, jak miłość litująca się" — jak głosi św. Am­

broży. (Lib. de offic.).

Z taką miłością — według słów św.

Augustyna — i ubogi jest bogatym — bez miłości zaś każdy bogacz jest ubo­

gim.

Nie dlategoś wiele otrzymał, mówi św. Jan Chryzostom — abyś zmarnował na rozkosze — lecz, żebyś braciom szafował upominkami miłości. (In

Math.).

Gdy jelenie chcą przepłynąć rzekę, ka­

żdy jeleń z tyłu opiera głowę swoją o grzbiet poprzednika. — Jeżeli przodku- jący zmęczy się, idzie na koniec i opiera głowę na grzbiecie ostatniego, w ten spo­

sób sobie wzajemnie pomagają. Skoro jelenie tak postępują - to jakżeż chrze­

ścijanie postępować winni! Nic tak i tyle nie przekonywa, że serce nasze przepeł­

nione jest miłością bliźniego, jak pomoc udzielona bliźniemu w dźwiganiu jego cię­

(37)

żaru; — są słowa św. Augustyna, (s. 2.

3. de Apost.).

Kto tylko dla siebie żyje a o innych nie pamięta, ten jest niepotrzebnym na świę­

cie i nic należy do rodziny chrześcijań­

skiej.

DZIEŃ 11.

Miłujmy nieprzyjacioły nasze!

„Miłujcie nieprzyjacioły wasze“ — po­

wiedział Zbawiciel nasz Jezus Chrystus —

„i dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści“. (Mat. V. 44).

„Wielorakie są“, pisze św. Augustyn

— „uczynki miłości, których wykonywa­

niem przyspieszamy i otrzymujemy od­

puszczenie grzechów naszych; najwięk­

szym wszakże z pomiędzy nich jest ten, gdy z serca odpuszczamy tym, którzy nas obrazili“. Więc przeciwnie — z tych słów św. Augustyna, i zc słów pacierza:

„odpuść nam nasze winy —- jako i my od­

puszczamy naszym winowajcom“, wynika, że gdy my nie przebaczamy uraz naszym bliźnim, nie możemy się też spodziewać odpuszczenia naszych win u Boga, bo kto z bliźnim żyje w niepokoju, ten nie może żyć z Chrystusem w pokoju

Najpiękniejszy przykład miłości nie­

przyjaciół dał nam Zbawca świata. Jezus

(38)

Chrystus. Mógł wszakże wszeclimocno- ścią swoją boską ukarać swych prześla­

dowców, za złe dobrem się im odpłacił.

Upomniał też dwóch Apostołów, gdy ci ogień z nieba na Samarytanów wywołać chcieli; umywał nogi nawet Judaszowi i zamilczał nazwisko zdrajcy przy Wie­

czerzy Pańskiej; sługę, który Go w twarz uderzył, łagodnie tylko upomniał, a na krzyżu wisząc, jeszcze się modlił za nie- pryjaeiół swoich.

W ślady Mistrza Bożego poszedł pier­

wszy Męczennik chrześcijański, święty Szczepan, który w czasie kamieniowania go, modlił się za swoich katów, mówiąc:

„Panie, nic poczytuj im tego za złe“.

Gdy świętego Jakuba Młodszego, ży­

dzi rozjuszeni zrzucali z ganku kościelne­

go, tenże bliskim już będąc śmierci, modlił się za nieprzyjaciół swoich, mówiąc na wzór Chrystusa Pana: „IMnie, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią“.

Chociaż trudne, ale pełne zasług przy­

kazanie o miłości nieprzyjaciół, wykony­

wali wiernie pierwsi chrześcijanie i Świę­

ci Pańscy. „Zalecamy kochać nawet nie­

przyjaciół naszych“ — pisał o pierwszych chrześcijanach Tertullian — „i ta miłość powinna być niezbędną nam cnotą“.

„Przyjaciół kochają wszyscy, ale kochać

(39)

nieprzyjaciół jest tylko rzeczą chrześci­

jan“. (Tertull. ad Scapul. c. 1).

Święty Jan Gwalbert, żyjąc jeszcze wśród świata, pałał srogą zemstą ku jed­

nemu ze swych sąsiadów. Właśnie, w Wielki Piątek, udając się do miasta, spotkał się sam na sam z swym nieprzy­

jacielem w ważkim wąwozie. Jan sięgnął ręką po miecz, aby go zabić, gdy ten przelękniony zawołał: „Przez miłość Te­

go, który dzisiaj za nas obu umarł, bła­

gam cię o darowanie mi życia“. Gwalbert cudownie zmiękczył się temy słowy, uści­

skał serdecznie drżącego nieprzyjaciela i przebaczył mu z głębi duszy.

Gdyby tak wszyscy ludzie, a przynaj­

mniej wszyscy chrześcijanie postępowali ze swymi nieprzyjaciółmi, świat by się wnet zmienił do niepoznania; z szata­

nów przemieniliby się ludzie w prawdzi­

wych Aniołów, i nie byłoby tych zbrodni, morderstw, kłótni, procesów, jakie dziś widzimy na ziemi.

A przecież pamiętać powinniśmy, że bez miłości nieprzyjaciół, niema zbawienia dla duszy naszej, bo jak my względem nie­

przyjaciół naszych postępujemy — tak — mówi św. Bernard — i Bóg z nami po­

stąpi. (Serm. 24).

(40)

DZIEŃ 12.

O pożytkach codziennego rozważania Męki Pańskiej Święty Bonawentura pisze: „Jeżeli ty o człowieku, pragniesz wieść żywot do­

skonały i podnosić się od jednej cnoty do drugiej, to rozważaj codzicń Mę­

kę Pana Jezusa, bo nic tak potężnie, jak to rozmyślanie, duszy twej naprzód nie prowadzi".

„Przypatruj się" — woła św. Augustyn

„ranom zawieszonego na krzyżu Chry­

stusa! Głowa Jego spuszczona, aby cię ucałować, serce Jego otworzone, aby cię kochać, ręce Jego rozciągnione,, aby cię objąć. Przybij go więc tak mocno doi serca swego, jak On był mocno przybity do krzyża“.

Hipolit Galeatinus, pobożny kapłan we Florencji, kazał sobie odmalować gło­

wę Jezusa cierpiącego w koronie ciernio­

wej i ranami pokrytą i obraz ten w swo- jem mieszkaniu zawiesił.

Długo nieraz przed tym obrazem roz­

myślał o nieskończonej miłości, która znie­

woliła Zbawiciela Pana do zniesienia tylu cierpień za nas, a rozważanie to było dla niego najobfitszem źródłem najpiękniej­

szych myśli i postanowień.

(41)

Święta Małgorzata, późniejsza królo­

wa Szkocji, będąc czteroletnią jeszcze dziewczynką, patrzacjazu jednego na kru­

cyfiks, zapytała siostrę, co oznacza ten wizerunek, a gdy siostra wyjawiła jej, że przedstawia on Pana Jezusa, jak wśród mąk umarł za nas na krzyżu, malutka księżniczka popatrzyła zwilżonemi od łez oczyma na krzyż, czule go uścinęła i rze­

kła z rozrzewnieniem: „Najukochańszy, biedny Zbawicielu! odtąd do Ciebie jedy­

nie chcę należeć1-.

I od tej godziny rozważanie Męki Pań­

skiej było dla niej słodką serca zabawą i bodźcem do coraz wzrastającej poboż­

ności.

Męka Pana Jezusa była także przed­

miotem najczęstszych rozmyślań świętego Kazimierza Jagiellończyka, syna Kazimie­

rza IV, króla polskiego. Nigdy tenże Święty nie pomyślał o tajemnicy Odku­

pienia naszego bez wylania łez obfitych.

Ludwik z Grenady miał wygłosić w Wielki Piątek kazanie. Zaczął od słów:

„Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa“

— ale nie mógł dalej mówić, bo wyrzekł­

szy te słowa rozrzewnił się tak mocno, iż gorzko płakał i szlochał. Starał się po­

wściągnąć i zaczął znowu: „Męka Pana naszego“ — ale nowe łzy i gwałtowniejsze

(42)

jeszcze szlochania tłumiły jego głos i na­

daremno usiłował wyrzec choćby jedno słowo.

Kazania przeto nie było, ale łzy kazno­

dziei tak przemówiły do serca słuchaczy, iż — jak w pierwszy Wielki Piątek w Je­

ruzalem — lud odszedł w milczeniu bijąc się w piersi.

Rozważanie Męki Pańskiej, a nawet sa­

mo patrzenie na krucyfiks, było dla Świę­

tych Pańskich i dusz pobożnych nie tylko szkołą prowadzącą do życia cnotliwego i doskonałego, ale przytem środkiem łago­

dzącym wszelkie cierpienia i dolegliwości życia ziemskiego.

Gdy raz świętego Bonawenturę odwie­

dził św. Tomasz z Akwinu i prosił go, aby mu pokazał swoją biljotekę, z której tak wielką czerpie mądrość i naukę, święty Bonawentura pokazał mu jako bibliotekę krucyfiks, na którym były znaki świad­

czące jak często go całował i obmywał łzami.

Krzyż jest tedy przewodnikiem do nie­

ba i osłodą w ciężkiem nasze,m życiu, bo jak chleb, choćby najtwardszy, rozmoczo­

ny wodą staje się miękkim i zdatnym do jedzenia, tak też najtwardsze nawet cier­

pienia zmiękną, gdy je w rozmyślaniu ze­

stawimy z Męką Chrystusową.

(43)

DZIEŃ 13.

Czwarte przykazanie

Pierwszą powinnością chrześcijańskiej miłości bliźniego jest — rodziców szano­

wać, za ich trudy i koszta poniesione na nasze utrzymanie i wychowanie odpłacać się i wszelkich sposobów używać, aby im radość i przyjemność sprawić.

Rozważmy tylko ile winniśmy rodzi­

com naszym! lic matka z naszego powo­

du miała kłopotów, ile przepędziła nocy bezsennych, ile się nami opiekowała, ile się namartwiła.

„Policz“ — woła św. Ambroży

„krople potu ojca twojego, jakie wylał, aby cię wyżywić, policz jego kroki, kto­

rem i odbył drogę, jego starania, jakie przez miłość ku tobie ponosił, chętnie uj­

mując w potrzebach swoich, a to dla cie­

bie“. (L. 8. in Luc. c. 31).

Dlatego, gdy się to wszystko weźmie pod uwagę, zbrodniarzem nazwać można śmiało dziecko, syna, lub córkę, które nie szanują rodziców, nic słuchają ich, lub nic dbają o nich w starości ich.

„Złością jest nie miłować rodziców" — pisał rzymski, pogański mędrzec Seneka

— „a szaleństwem jest zapominać o nich lub wstydzić się ich“. (Lib. 3. de benef.).

(44)

„Zastanówmy się nad synowską miło­

ścią bocianów“ - pisze na innem miejscu, wyżej wspomniany św. Ambroży. — Gdy stary bocian z osłabienia upada a członki jego z przyczyny podeszłego wieku z piór są obnażone i skrzydła już mu nic służą do przerzynania powietrza, wtedy młode bociany kupią się koło niego i rozgrzewa­

ją go piórami swe mi. Przynoszą mu także żywność, pomagają staremu pod­

nieść się i położyć się. Te ptaki nic wsty­

dzą się bynajmniej żywić i opatrywać sta­

rego ojca, czego niekiedy wielu ludzi się wstydzi“. (Lib. 5 de Heksaem. c. Ib).

Przykład nad przykładami miłości ku rodzicom i powinnego dla nich uszano­

wania i posłuszeństwa, podaje nam Jezus Chrystus. On, Syn Jednorodzony Boga, Pan, Król nieba i ziemi, od lat dziecin­

nych i młodzieńczych, aż do trzydziestego roku życia, kiedy nauczać zaczął, jak mówi Ewangelia święta, „r odzico m swoim był p o d d a n y“. Pomagał swemu ojcu przybranemu, czyli opieku­

nowi, św. Józefowi, w pracy, dopóki mie­

szkał w jego domu — a zawieszony na krzyżu, bliskim już będąc śmierci, tro­

szczył się jeszcze o to, co najmilszego zostawiał na ziemi, mianowicie o Matkę i powierzył ją opiece i staraniom ucznia swego, Jana.

(45)

W żywotach Świętych Pańskich i w o- pisach życia ludzi sławnych, mamy nie­

zliczone przykłady dobrych dzieci, które na wzór Zbawiciela Pana, czciły i słuchały swoich rodziców.

Święta Makryna, jak świadczy brat jej Orzegorz Nisseński, tak wielką miała mi­

łość ku swej matce, taką najmilszą ota­

czała ją opieką, żc nie chciała nawet, aby służące w czemkolwiem matce usługiwały, ale sama wszystko robiła i za największe miała sobie szczęście własnemi rękami matkę opatrywać, dla niej gotować potra­

wy i robić wszystko, aby tylko matka jak najmniej się trudziła.

Tomasz Morus, sławny wielki kanclerz Anglji, który za wiarę katolicką umarł śmiercią męczeńską, tak wielkie miał dla swoich rodziców uszanowanie, że już pia­

stując wysokie dostojeństwa i będąc w po­

deszłym wieku, nigdy nie wyszedł z domu, nie poprosiwszy wprzód klęcząco ojca swego sędziwego o błogosławieństwo co­

dzienne.

Pan Bóg wyraźnie powiedział w przy­

kazaniu swojem, że dobre dzieci wynagro­

dzi w tern życiu i przyszłem, a złe dzieci kazał karać nawet śmiercią. W księgach Mojżesza czytamy takie słowa: „Jeżeli zrodzi człowiek syna upornego, któryby

(46)

nie słuchał ojcowskiego albo macierzyń­

skiego rozkazania, pojmą ją go i powiodą do starszych miasta onego i rzeką do nich: 'Jen nasz syn naszego upomnienia słuchać nie chce — i kamieńmi go wtłoczy lud miasta i umrze“.

Pamiętajmy, że rodzice są niejako ka­

nałami, które wszelkie dobro sprowadzają na dzieci, ale źródłem jest sam Bóg. Kto tedy czci rodziców, ten także czci Boga, ten sobie wieku przysparza i mienie swoje pomnaża.

DZIEŃ 14.

Najważniejszy obowiązek rodziców

Czwarte przykazanie Boże nie tylko obejmuje obowiązki dzieci względem ro­

dziców, ale i odwrotnie: obowiązki rodzi­

ców względem dzieci.

Obowiązki te są dwojakie: względem ciała i względem duszy dziecka. Rodzice mają starać się o utrzymanie życia swego dziecka, o pokarm dla niego, o ubranie i zdrowie, ponadto wszystko jednak waż­

niejsze jest wychowanie. „A nie masz“ — pisze św. Jan Chryzostom

„żadnej wznioślejszej sztuki, nad sztukę wychowania. Malarz i rzeźbiarz tworzą

(47)

tylko pozbawione życia obrazy, aie mądry wychowawca przedstawia żyjące arcy­

dzieło, którem Boga i człowieka oko się rozwesela“. (Horn. śiv. Math.).

Jedną z głównych przyczyn słusznych i częstych narzekań na niedobre dzieci, jest brak dobrego wychowania tychże. Złe nasienie, zły owoc wydaje; — jaki zasiew

— takie żniwo. Najlepsza rola, jeżeli nie będzie zaoraną, zdziczeje i chwast tylko wyda, tak też najlepiej usposobione dzieci psują się przy nicdostateczncm wychowa­

niu.

Konieczną jest tedy rzeczą, aby rodzice

• trzymali się pewnych reguł i według nich wychowywali swe dzieci na dobrych sy­

nów Kościoła i Ojczyzny.

A więc najpierw winni pamiętać rodzi­

ce, że nie należy dzieciom nakazywać te­

go, czego sami nie robią. Dobry prz y- kład — to najlepsza i główna reguła wy­

chowania.

Wcześnie też mówić trzeba dziecku 0 istnieniu Boga, o Jego Opatrzności i Do­

broci i pouczać je, że wszystko dobre, co mamy na tym święcie, mamy z rąk Jego dobrotliwych i ojcowskich. Dziecko po­

winno wcześnie dowiedzieć się o Bogu 1 wcześnie cześć Mu udawać przez modli­

twy ranne i wieczorne, które dziecko ma

(48)

codzień odmawiać z rodzicami, lub, gdy jc już umie, samo, pod opieką rodziców.

Od każdego dziecka niech rodzice żą­

dają wcześnie ścisłego posłuszeństwa. Za- późno jest żądać posłuszeństwa wtedy, gdy ono nauczyło się już czynić własną wolę i gdy przyszło do używania rozumu, bo wtedy jarzmo posłuszeństwa wydaje się mu za ciężkie, gdy rodzice chcą nań to jarzmo nałożyć.

Pismo święte mówi: „Nie dawaj mu (synowi) swej woli za młodu, a nie lekce sobie waż jego myśli. — Nachylaj szyję jego za młodości — a obijaj boki jego.

póki jest dziecięciem, by snąć nic zatwar­

dział i nie stał ci się nieposłusznym“.

i’kklezyastyk XXX, 1—9).

Nie należy więc cierpieć grymasów ani sprzeciwiania się od dziecka, bo dziec­

ko, skoro spostrzeże, że mu inni ustępu­

ją, łatwo się nauczy samowoli i uporu, któ­

rych to błędów nie łatwo się potem po­

zbędzie.

Nie trzeba też dzieci zbytnio pieścić, bo z takich pieszczonych dzieci nigdy po­

ciechy niema. „Pieść syna“ — mówi Ek- klezjastyk Pański — „a przestraszy cię, igraj z nim, a zasmuci cię“. (Ekkl. XXX).

Nie wynika atoli z tego, aby z dziećmi zawsze i bezwzględnie surowo postępom

(49)

wać. Wprawdzie, rózga i karanie daje mądrość“, a czem dla konia uzdziennica i lejce, tein dla dziecka karność domowa, jednak „z tą karnością trzeba łączyć urok miłości rodzicielskiej“ — pisze św. An­

zelm. (ap. Sar.).

Miłość rodzicielska jest konieczną dla dzieci, jak słońce, dla roślin i kwiatów, ale miłość ta powinna być rozumna, i niekie­

dy, podobnie jak słońce, zakrywać się chmurami surowości.

Ważną też jest rzeczą, by rodzice na­

wzajem wobec dzieci się nic ganili i nie wyzywali, bo wtedy dziecko przestaje ich kochać i szanować.

Oto kilka reguł, które rodzice prze­

strzegać winni, jeżeli chcą mieć dobre i posłuszne dzieci.

DZIEŃ 15.

Budźmy miłosiernymi

Da najcenniejszych pereł w skarbnicy nauk naszego Zbawiciela, należy Jego wielkie i wspaniałe przykazanie o miłości bliźniego, o miłości czynnej, zwłaszcza względem bliźnych biednych i upośledzo­

nych.

Wzniosłą tę naukę przedstawił Chry­

stus Pan razu pewnego w pięknej a rzew­

nej przypowieści:

(50)

„Oto człowiek niektóry zstępował z Je­

ruzalem do Jerycha i wpadł między zbój­

ców“. Zbójcy odarli go z mienia, z odzieży nawet, a poraniwszy go, zostawili skrwa­

wionego i na poły umarłego. Biedny czło­

wiek w straszliwem znalazł się położeniu, zwłaszcza, że znikąd nic mógł się spodzie­

wać ratunku.

Zdarzyło się jednak, że przechodził tę­

dy pewien kapłan żydowski; skończył właśnie swą czynność w jerozolimskiej świątyni i zdążał do domu. Zdawaćby się mogło, że kapłan przedewszystkiem od­

czuje litość na widok nędzy poranionego ziomka. Ale on poszedł dalej.

Tą samą drogą szedł także lewita, słu­

ga kapłański. Lecz i on nie ratuje nie­

szczęśliwego rodaka. Jaki pan, taki słu­

ga; jaki mistrz, taki uczeń. Zbliżył się le­

wita wprawdzie do rannego, ale zostawił go bez opieki, nie zajął się losem biedaka.

I byłby ów żydowin na-pół umarły życie zakończył, gdyby się nad nim nie zlitował obcoplemieniec Samarytanin.

Wrzała od dawna nienawiść pomiędzy żydami a Samarytanami. Ale Samary­

tanin, o którym mowa, widząc tego żyda w tak smutnem położeniu nie widzi w nim wroga, lecz tylko nieszczęśliwego czło­

wieka, potrzebującego ratunku i ruszony

(51)

miłosierdziem, postanawia go ocalić. Wle­

wa oliwy i wina w rany jego i obwiązuje je starannie, a następnie kładzie go ostroż­

nie na swego muła, podąża do najbliższej gospody i tam jeszcze miłościwiej nim się zajmuje. Ponieważ go nazajutrz odwołu­

ją stąd sprawy pilne, niecierpiące zwłoki, daje pieniądze właścicielowi, ażeby miał staranie o chorym i przyrzeka niebawem wrócić i oddać gospodarzowi, co wydał na pielęgnację chorego ponad otrzymaną już sumę.

0 jakżeż wzniosłą jest miłość bliźnie­

go u tego Samarytanina!

Ludzie często błędne mają pojęcie o mi­

łosierdziu. Zdaje się im, że cnota ta jest prostą tylko radą — i że pełniąc uczynki miłosierne, czynimy łaskę i ofiarę, która zależy zupełnie od naszej woli i dobrego serca.

Myli się bardzo, kto tak miłosierdzie pojmuje, bo miłosierdzie jest prawem, jest obowiązkiem koniecznym, od spełnienia którego nikt się usunąć nie może.

1 dlatego Chrystus Pan taki nacisk po­

łożył na pełnienie tej królewskiej cnoty.

Całe Jogo życie, Jego nauki, Jego śliczne przypowieści, Jego cuda, to tłumaczenie tych słów: „Kochaj i bądź sprawiedliwym.

(52)

Miłosierdzie względem bliźnich musi być świętym długiem, musi być bardzo ścisłem i wielkiem przykazaniem, skoro Zbawiciel grozi straszną karą tym, którzy sobie lekceważą obowiązek miłosierdzia.

„Idźcie precz ode mnie prze­

klęci, albowiem łaknąłem, a nie daliście mi jeść; pragnąłem, a nie daliście mi pić; byłem gościem, a nie przyjęliście mnie, — byłem nagim, a nie przyodzialiście mnie. Zaprawdę powiadam, pókiścic nie uczynili jednemu z tych naj­

mniejszych i mnieście nie uczynili".

DZIEŃ 16.

Niebaczne słowa

Ile nieszczęść sprowadziły na ludzi sło­

wa niebaczne! Niejeden nie myśli może nic złego, opowiadając o drobnych wadach znajomych, a przesadzając je trochę, wy­

wołuje tern śmiech u słuchaczy i popisuje się swym dowcipem. Jest to przyjemną dla wszystkich zabawą. Ale tacy ludzie dowcipni idą coraz dalej na tej śliskiej drodze i wyszukują pilnie słabe strony bliźnich, żeby z tego później zrobić uży­

tek. Tak powstają plotki i oszczerstwa.

Bo nic łatwiejszego jak prawdę zmie­

nić i z drobnej wady uczynić występek!

(53)

Jedno niebaczne słowo może zniszczyć szczęście całej rodziny.

Ktoś dowiedział się przypadkiem o ja­

kimś nierozważnym postępku znajomej so­

bie osoby, dawno już zapomnianym. Cze­

muż nie milczy o tern, myśląc: „uczynił to z nieuwagi, nie mógł oprzeć się poku­

sie — czy ja sam byłbym miał tyle sil­

nej woli, żeby złemu nie uledz?“

Nie, zamiast zatrzymać to dla siebie, opowiada o tern innym, w tajemnicy na­

turalnie, z przeświadczeniem jednak, że wnet dowiedzą się wszyscy o całej spra­

wie. Inni udzielają tej ciekawej wiado­

mości dalej, już to wprost, już to dają do zrozumienia, że wiedza o czemś i zwolna domyśla się każdy, o co chodzi. Takie słowa niewypowiedziane są nieraz gorsze od wymówionych, bo dają więcej do my- nia. Tak to niszczy się dobre imię bliź­

niego, i tak podkopuje się szczęście jego.

Jak więc ostrożnymi powinniśmy być w słowach naszych!

Jeśli kto źle mówi o drugim, powinniś­

my nieobecnego bronić i mówić o jego cno­

tach i zaletach. Obmówić kogoś, to bar­

dzo łatwo, ale odwołać złego zwykle już nie można. Potwarz i plotka, to kule, któ­

rych w biegu zatrzymać nikt nie zdoła.

(54)

Wreszpie pamiętajmy zawsze o tern, że „co tobie nie miło, tego drugiemu nie czyń".

Zdanie Ojców Kościoła o obmowach i oszczerstwach

Święty Jan Chryzostom pisze: „Język jest zamknięty i jakby osadzony w wię­

zieniu, bo Stwórca opatrzył go i zabezpie­

czył, niby dwoma murami, to jest zębami, jakby kościanym wałem, tudzież ściśle za- mykającemi się ustami, gdy tymczasem wszystkie inne zmysły są otwarte. Czy- liż Stwórca nie okazał nam w tern wyraź­

nego znaku, jak niebezpiecznym jest ję­

zyk, i jak troskliwą straż mieć nad nim powinniśmy?“ (In. cath.).

„Zawsze strzeżmy pilnie ust naszych“

— woła tenże Święty w innej swojej książ­

ce — „i używajmy do nich rozumu jako klucza, nie przeto, iżby nieustannie były zamkniętemu lecz aby otwierały się w po­

rę“. , (In. Ps. 40.).

Święty Ambroży głosi, że „mądry człowiek wprzód nim mówić zacznie, za­

stanawia się, co, do kogo, gdzie i kiedy mówić“. (L. 1. ile offic.).

Święty Bernard twierdzi, że „język ma swe korzenie w sercu, jak gdyby tern Stworzyciel chciał nas nauczyć, że na­

(55)

przód w sercu rozważyć trzeba, co język potem ma wyrzec“. S. Bern. tom 5, serin.

c. 2).

DZIEŃ 17.

O vnoviv «‘zywiości

„Czysty, niepokalany człowiek, różni się od Anioła jedynie szczęśliwością, nic zaś cnotą“. Tak pisze św. Bernard, chcąc dać poznać chrześcijanom jak piękną i wielką jest cnota czystości.

„Bogactwem two jem, o chrześcijaninie jest dziewictwo“ — woła św. Hieronim —

„a skarbem twoim niewinność otrzymana na Chrzcie świętym; skarbem, którego strata może ci być wprawdzie odpuszczo­

ną, ale jego samego nigdy Już nie dostą­

pisz i nigdy mieć go napowrót nie bę­

dziesz“. (S. Hieran, cp. ad Demet.).

Według św. Cypriana: „ci, którzy za­

chowują niewinność, są prawdziwie Anio­

łami w ludzkicm ciele i snąć Aniołami nic ostatniego rzędu, ale jednego z pierw­

szych“. S. Cypr. dc prnlic.).

Starożytni mędrcy pogańscy twierdzili, że gdy w zodjaku niebieskim panuje kon­

stelacja gwiazd zwana „Panną“, rok bę­

dzie urodzajny. Można uważać to za prze­

sąd, ale nie jest bynajmniej przesądem zdanie, że tam, gdzie dziewictwo panuje,

(56)

cnoty i zacne obyczaje łatwo i pięknie wzrastają.

U pierwszych chrześcijan, jak świad­

czy Tertuliari, skalanie czystości uważane było za rzecz daleko okropniejszą, niżeli najsroższa kara śmierci. A święty Ju­

styn (epist. ad Diognet.) mówi o nich: „Są oni w ciele, ale żyją nie według ciała“, to jest nie hołdują pożądliwościom zmysło­

wym.

Ale najpiękniejszym wzorem niewinno­

ści i czystości niepokalanej jest Najświęt­

sza Mar ja Panna, przeczysta, najczystsza ze wszystkich.

L.ilja biała w jej ręku jest godłem nie­

naruszonej niczem niewinności; wąż zdep­

tany jej stopami, oznacza zwycięstwo od­

niesione nad szatanem i jego pokusami.

Święty Jan pisze w Objawieniu (r.

XIV), żc widział przed tronem Baranka sto czterdzieści cztery tysiące stojących, którzy nigdy się nie pokalaii i zachowali dziewictwo i ci śpiewali nową pieśń, któ­

rej nikt inny śpiewać nie może. Oni cho­

dzą za Barankiem, gdziekolwiek idzie.

Ojcowie Kościoła tłumaczą to w ten sposób, że najbliżej tronu Bożego, stoją dusze czyste, a na icli czele stoi Najświęt­

sza Marja Panna.

(57)

Pojmowali to dobrze święci Pańscy, to też zwycięstwo nad pożądliwoścami ciała uważali za największe i najchwalebniejsze zwycięstwo, które otwiera czystym du­

szom bramy do nieba i zbliża je najbar­

dziej do Boga.

Dlatego straż nad oczyma jest koniecz­

nie wszystkim potrzebną. Pisze prorok Je­

remiasz (IX—21), „wlazła śmierć oknami naszemi, wlazła do duszy naszej“. Świę­

ty Grzegorz tłumaczy to, że śmierć duszy wchodzi przez okna, to jest przez oczy, gdyż kto oczu swych nie strzeże, wkrótce duszę swą mieć będzie napełnioną zaraźli- wcmi myślami i pożądliwościami“.

Ksenofon opowiada o sławnym prawo­

dawcy spartańskim Likurgu. że chcąc za­

szczepić w młodzieży wstydliwość, naka­

zał młodzieńcom, iżby idąc przez ulice miasta, zawsze mocno się otulali zwierz­

chnią suknią, a oczy mieli spuszczone i nic oglądali się ani w prawo, ani w lewo, lecz tylko patrzyli przed siebie, co mają pod nogami.

Tak samo czynić winni wszyscy chrze­

ścijanie pomni na to, że zła pożądliwość jest „matką przestępstw“ — jak pisze św.

Ambroży — „morderczynią cnót i jaski­

nią zgorszeń“.

(58)

DZIEŃ 18.

Obrzydliwość i skutki grzechu nieczystości

Człowiek, dopuszczający się grzechu nieczystości i wogóle hołdujący lubieżno- ści, wyrządza wielką krzywdę Bogu. A jakim sposobem? — zapytasz. Święty Augustyn tak na to odpowiada: „Jeżeliby kto twój portret oplwał, albo z pogardy i złośliwie splugawił, czyliżbyś tego nie uważał za wyrządzoną tobie krzywdę i o- brazę? A przecież dusza twoja jest wi­

zerunkiem, jest portretem Boga, więc jeżeli ty go plugawisz grzechem nieczystości, czyliż Bóg nie ponosi z tego powodu ża­

dnej krzywdy?" (S. August. I. de chord.).

Gdyby królewicz przyodziany w purpu­

rę, tarzał się w kale, wszyscyby go uważa­

li za człowieka obłąkanych zmysłów. Po­

dobnym jest do niego człowiek, który, chociaż przyozdobiony wspaniałą szatą niewinności i łaski Chrztu świętego, tarza się_w plugastwie cielesnych rozkoszy“.

I nie tylko obrzydliwym w oczacli Bo­

ga i ludzi jest grzech nieczystości, ale i skutki jego są bardzo zgubne dla ciała i duszy.

„Lubieżność wycieńcza ciało, podkopu­

je zdrowie, osłabia pamięć, zaciemnia ro-

(59)

zum, rozprzęga moc woli, tłumi szlachetne uczucia, gryzie sumienie, plami dobre imię, biedę w dom wprowadza, dla nędzy drzwi i okna otwiera, a hańba i poniżenie idą za nią w ślady“. (Enseb. ep. acl Dam.).

Żaden grzech nie wywiera tak szkodli­

wego i osłabiającego wpływu na władze umysłowe jak rozpusta cielesna. Smutne dowody skutków rozpusty przedstawiają szpitale i domy obłąkanych.

Prędki koniec — a wstyd długi. Kto tedy pożądliwościom nic przyłoży noża do gardła, tego one zdrowia i życia pozba­

wią.

Nie mniej smutne, a nawet straszne są skutki grzechu nieczystości dla duszy ludzkiej, za które Pan Bóg surowo karze.

„O żadnym innym grzechu“ — mówi św. Ambroży — „nie czytamy, iżby z jego powodu Pąn Bóg żałował, że uczynił czło­

wieka, jako tylko o grzechu nieczystości

— za który nastąpiła kara potopu“.

Sodoma i Gomora za tenże grzech, któ­

ry tak dalece zakorzenił się między miesz­

kańcami, że nawet dziesięciu sprawiedli­

wych znaleźć między nimi nie można by­

ło, okrutnie zginąć musiały.

Jak ten grzech zmienia duszę człowie­

ka, jak ją poniża i ogłupia, przykładem jest król Salomon, o którym tak pisze św. Hie-

Cytaty

Powiązane dokumenty

William James nigdy nie praktykował jako lekarz, a dzień, w którym objął [...] stanowisko profesora psychologii na Uniwersytecie Harvarda w roku 1875, stał się datą

– Nie, dlatego warto nie tylko cieszyć się z tego, że ktoś zdecy- dował się inwestować w Po- znaniu, ale także spróbować się dowiedzieć, dlaczego zain- westował w

Tekst Beaty Garlej Koncepcja warstwowości dzieła literackiego Romana Ingardena ujęta w perspektywie ontologii egzy- stencjalnej i jej konsekwencja koncentruje się na

Kto chciał być dyrektorem, nie mógł się nie zapisać wcześniej [do Partii].. Członkowie Partii w pracy też mieli plusy, jak kogoś

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

Produkt biopodobny jest wytwarzany z wy- korzystaniem budowy lub funkcji leku referencyjnego, jednak różnice pomiędzy biologicznym produktem re- ferencyjnym a biopodobnym są

Dzisiaj kolejna historyjka obrazkowa, dowiemy się co słychać u Tigera, otwórzcie proszę książkę na stronie 52, przyjrzyjcie się obrazkom i zastanówcie o czym będzie

Przedstawia on grupę trojga ludzi, mężczyzn i kobietę, dotykających się policzkami – dziwny i piękny obraz.. Simeon Solomon, żyjący w XIX wieku, został wykluczony ze