• Nie Znaleziono Wyników

Dom rodzinny na ulicy Czwartek - Josef Fraind - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dom rodzinny na ulicy Czwartek - Josef Fraind - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JOSEF FRAIND

ur. 1923; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, rodzina i dom rodzinny, ulica Czwartek, rodzice, ogrzewanie mieszkania

Dom rodzinny na ulicy Czwartek

W domu tym mieszkali różnego rodzaju ludzie, i bogaci, i biedni, większość biedaków. Z jednej strony była stajnia, która należała do właściciela domu, tam były furgony, [którymi] wozili mięso, a pracownikami byli synowie stróża, on się nazywał Małek. Było ich trzech – Kazik, Franek i Stasiek, Stasiek był najmłodszy. Ze Staśkiem spotkałem się po wojnie, ale nie mógł mi nic powiedzieć o moich rodzicach, w jakim czasie ich wyprowadzili, gdzie zostali uśmierceni, tak że nic nie wiedziałem, w dalszym ciągu nie wiem.

Były cztery wejścia, to był blok trzypiętrowy. Ludzie mieszkali ze sobą w bardzo przyjaznych stosunkach, jeden pomagał drugiemu. Zimy były bardzo ostre i większość [mieszkańców] tego pionu, gdzie myśmy mieszkali, siedziała dniem i nocą u nas, bo było ciepło i grzali się, nie mieli czym opalać domu. Ojciec był bardzo gościnny, ponieważ kuchnia była zawsze chłodna, to na zimę on postawił piecyk z rurami i w tym piecyku zawsze stał taki duży garnek. Tam się gotowała zupa i kto tylko przychodził, to się zagrzał tą zupą. Cały dzień jedli tę zupę, może dziesięć, piętnaście litrów, nie wiem, ile tam było. Następne dwa pokoje były połączone ze sobą. Był taki duży piec kaflowy i w tym piecyku też był taki czajnik duży, zawsze tam była woda. Ludzie, którzy przyszli zmarznięci, korzystali z tej okazji, pili herbatę i grzali się przy piecu plecami. Wieczorem rodzice wracali z jatki zmarznięci, szczególnie zimą, rozgrzewali się trochę, grzali kości. Centralnego ogrzewania nie było wtedy, z wyjątkiem kilka domów w Lublinie, na przykład Spółdomu. Tak że biedota była biedotą i borykali się z tym, żeby przeżyć zimę, żeby nadeszły lepsze czasy, wiosna, ciepło i tak dalej.

(2)

Data i miejsce nagrania 2006-12-17, Tel Awiw

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Starałem się często przyjeżdżać, bo w owym czasie każdy szukał – może ktoś się znajdzie z bliskich, z rodziny.. Jeździłem wszędzie – tam gdzie były

Praca była okropnie ciężka – zimą [trzeba było] stać od szóstej rano do siódmej wieczorem na mrozie i sprzedawać mrożone mięso, latem, w upały, każdego wieczoru

Były cztery klasy, a trzy starsze klasy uczyły się w siedzibie gimnazjum humanistycznym po południu, bo nie było miejsca.. Kuratorium chciało zamknąć nam tę szkołę,

I poszedłem do lasu, i od pierwszego dnia robiłem tę normę, nie było ciężko, bardzo lekko.. Zwaliłem pięć drzew i miałem

Zawieźli mnie do więzienia prawdziwego w Kujbyszewie, potem zawieźli mnie do Omska na śledztwo do NKWD.. A ponieważ w ZSRR nic nie wolno ukrywać, to oni znali cały

A ponieważ cały rok obserwowałem, jak mój kuzyn, który już chodził do tej szkoły, odrabiał lekcje i ja mu pomagałem, to sam się nauczyłem, przerabiałem z nim razem

W Domu Pereca byłem kilka razy, chociaż rówieśników moich tam nie było, tylko ludzie, którzy mnie pamiętali sprzed wojny.. Ja ich nie znałem, oni mnie znali, tak że z

Tam było zebranych około tysiąca dwustu, tysiąca pięciuset dzieci najbiedniejszych, które mieszkały w bardzo ciężkich warunkach, w wilgotnych pokojach, chłodnych.. TOZ