• Nie Znaleziono Wyników

Przyjaciel Dzieci. 1848/1949, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyjaciel Dzieci. 1848/1949, nr 2"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

PRZYJACIEL DZIECI.

Czas jak strzała szybko leci;

K orzystajcie z niego dzieci.

Rok I. 184-8. N 2 Lwów 13. Lipca;

R E L I G I J A .

STW ORZEN IE ŚWIATA.

K ochane dzieci! dziś opow iem w am stw orzenie św iata abyście Boga w dziełach Je g o , to je st w stw orzeniu poznały:

S łuchajcie uw ażnie:

■Na początku stw orzył Bóg niebo i ziemię. Ziem ia była próżna i nie w yk ształco n a, ciem ności przepaść okryw ały; a d uch Boży unosił się n ad w odam i. B óg rzekł: niech się stanie św ia- Bo! i św iatło się stało. Oddzielił św iatło od ciem ności, n a ­ zw ał św iatło dniem , a ciem ności no cą, i stał się w ieczór, p o ­ ran ek i dzień cały D rugiego dnia rzek ł B óg: niech się stanie sklepienie nieba — i oddzieliły sie w ody ziem skie od niebie­

skich; i nazw ał Bóg to b łęk itn e sklepienie: Niebem , trz e c ie g o dnia rzek ł Bóg: niech sic zbiera w ody w jed n o m iejsce i n iech się okaże ląd suchy! I stało się; i nazw ał B óg ląd su ch y zie­

m ią, a w ody zeb ran e m o rzem ; i rz e k ł: niechaj ziem ia w yda zioła zielone i rodzajne, a każde niech m a w sam em sobie n a ­ sienie. I stało się. C zw artego dnia rzekł B óg: niech się po­

każą św iatła na sklepieniu nieba! niech dzielą dzień od nocy!

(2)

_ 10 —

niech oznaczają czasy, pory ro k u , dnie i lata. N iech jaśnieją na niebie i niech ośw iecają ziem ię! I stało się. Stw orzył Bóg św iatło w ielkie, żeby ośw iecało w dzień, m niejsze, żeby przy­

św iecało w nocy; stw orzył i gw iazdy i ro zp o starł je na skle­

pieniu niebieskiern. Piątego dnia rzekł B óg: n iech w ydadzą w ody i pow ietrze płaz żyjący. I stało się. N apełniły się w o­

dy rybam i różnej w ielkości, a ptaki rozm aite latały n ad ziemią pod sklepieniem nieba. Bóg błogosław ił im m ów iąc: rośnijcie i rozm nażajcie się! Szóstego dnia rzekł Bóg niech w yda zie­

m ia zw ierzęta żyjące, łask aw e i dzikie. I stało się. I ziemia n apełniła się zw ierzętam i, w e d łu g rodzajów ich. I rzek ł B óg:

uczyńm y człow ieka na w yobrażenie i podobieństw o nasze, niech będzie przełożonym rybom m orskim , ptakom pow ietrznym , zw ie­

rzęto m , płazom ziem skim i całej ziem i, n iech n apełnia ziem ię i p anuje n ad nią. I stw orzył B óg człow ieka na w yobrażenie sw oje, utw orzył go z m ułu ziemi i n a tc h n ął w oblicze jeg o d uch żyw ota, i stał się człow iek żyjąc duszą, k tórą B óg tch n ął w niego. D okończone są ted y niebiosa i ziem ia, i dokonaw szy B óg stw orzenia, w dniu siódm ym odpoczął od w szelkiego dzieła, k tó ­ re spraw ił. I błogosław ił dniow i siódm em u i pośw ięcił go.>

T em i słow y pism o św ięte stw orzenie św iata opisuje. W i­

dzicie dzieci u k o ch an e, B óg tylko w yrzekł słow o, a św iat z ni­

czego pow stał. Ani w ody, ani ziemi nie było. B óg tylko chciał, i tylu istotom życia udzielił, tyle św iatów pow stało. P i­

sm o św ięte uczy nas: że B óg w olą sw oją stw orzył ziem ię i w szystko, co n a niej istnieje. T e n au k ę pow tarza n am co chw ila każdy k w iate k , każde zw ierze, każdy członek ciała, cała razem natura.

Stw orzenie św iata opisał w księgach sw oich Mojżesz po­

w ołany od B oga do w yzw olenia Izraelitów z niew oli Egipskiej.

Mojżesz b y ł to człow iek od B oga n atch n io n y , i nadprzyrodzo­

nym św iatłem ośw iecony. On z rozkazu Bożego p raw a Izraeli­

to m oznajm ił i w księgi je zapisał. Słow a Mojżesza zupełnie się z porządkiem św iata zgadzają, dotąd w oda ryby w ydaje, ziem ia rodzi zielone rośliny, k tó re sw e n asienie przynoszą, do­

tąd słońce i księżyc ośw iecają ziem ię. T en porządek kiedyś zacząć się m usiał, a to w szystko co żyje i ro śn ie, w olą i m ą­

drością S tw ó rcy ułożone i rozróżnione być m usiało. Czy m o ­ gło się było przypadkiem tyle p ięknych rzeczy złożyć? czy m o ­ że się cokolw iek m artw ego poruszyć, jeżeli poruszonym nie b ę ­ dzie? W szystko co tylko je s t na ziem i, ciągle w zrasta i p rze­

(3)

— 11 —

chodzi i w nieu stan n y m je st ruchu. Jakże bez przerw y i re ­ gularnie w schodzi i zachodzi codziennie to piękne stonce? Jakże w iernie n astępują po sobie pory ro k u ? — liście drzew opadają w jesieni, z w iosną now a odrasta ich liczba. Dąb stoi lat trzy ­ sta, lew konija jed n o tylko trw a lato, k w iat lew konii trw a parę tygodni, a fiolek i róża w p arę dni przem ijają. N asienie w y- kwitlej rośliny w rzucone w ziem ię now y krzew jej w ydaje. To następstw o żyjących u tw o ró w na ziem i, nie jestże cudow ne?

Te rzeki bieżące, te n w iatr poruszający d rzew a, te niezliczone gwiazdy, ten księżyc, to słońce w nieustającym p o stępujące r u ­ chu — nie są że to cudow ne utw ory? Każdy, najdrobniejszy utw ór przy ro d zen ia, co chw ila cudow ne św iata stw orzenie p o ­ w tarza. A w iec słow a pism a św iętego zupełnie są zgodne z przekonaniem , jakie rozum nasz co chw ila pow ziąść m oże o w szechm ocności S tw órcy!

(Ciąg dalszy nastąpi.)

O P IS ZIEMI.

(Ciąg dalszy.)

W idziałyście już nieraz piękny zachód sło ń ca, m oże naw et ciekaw e byłyście kiedy, gdzie się też to słońce zesuw a co w ie­

czór. S łońce je d n a k nigdzie się nie zesuw a, słońce m iejsca w cale nie zm ienia, tylko ziem ia k ręci się w k ó łk o , i ta k k rę ­ cąc się dopiero słońce w okól obiega.

Z apew ne już puszczałyście drew nianą zabaw kę bąkiem zw a­

ną; otóż jej o b ró t je st bardzo do obrotu ziemi p odobny, ziemia także k reci sie sam a koło siebie, t. i. >i k rę c ą c się zakreśla w ielką~ swoją na okół słońca drogę.

Pierw szy ru ch ziemi, przez który się sam a w kółko k re c i, daje nam dzień i noc. W m iarę ja k ziem ia obraca się do słońca tą strona na której m y m ieszkam y, robi się nam coraz widniej i jaśniej. W m iarę ja k się znow u o d w raca od niego, robi się nam coraz ciem niej.

Na jedno zupełne obrócenie się, ziem ia potrzebuje dw a­

dzieścia cztery godzin czasu.

Spojrzyjcie na zeg arek ; ja k ta w iększa skazów ka obiegnie na około i przyjdzie znow u aż na to m iejsce, na k tó ry m ją te ­ raz w idzicie, w tedy upłynie jedna godzina.

Dwadzieścia cztery godzin takich stanow ią d o b ę, czyli je ­ den dzień i jedną noc.

(4)

Pierw sza godzina liczy się w ted y , kiedy ziem ia po zu p el- nem odw róceniu sw ojem znow u się tą stro n ą, na której m ie­

szkam y, do słońca obracać zaczyna. Jeszcze w tedy jest cie­

m no i w drugiej godzinie je st ciem n o , z trzecią lub czw artą zaczyna się św itanie; o piątej, szóstej, siódm ej, słońce w sch o ­ dzi je st ra n e k ; z ó sm ą , dziew iątą, dziesiątą, je d en astą robi się już zupełnie ja sn o , a d w unasta je st chw ila, w której m iejsce

naszego m ieszkania stoi w p ro st sam ego słońca.

P o południu zam iast cobyśm y liczyli godziny: trzy n astą, cztern astą i. t. d., znow u zaczynam y od pierw szej i m ów im y:

'lsza , 2 g a , 3 cia, 4-ta, S ta; zaczyna się w ieczór przez 6 tą , 7 m ą, 8 m ą , 9 tą , św iatła coraz ubyw a.

Kiedy nadchodzi chw ila odw rócenia się ziemi od słońca, poniew aż żadnego ru c h u nie czujem y, zdaje się n am , że to w łaśnie słońce za ziem ię się usuw a.

Przez długi czas n aw et w szyscy ludzie pew ni byli, że tak je st, a nie inaczej, i dla tego chociaż później przekonali się o praw dzie, w m ow ie ich zostało to w yrażenie * zachód słońca*

zam iast nierów nie w łaściw ego > odw rót ziemi. <

W godzinie dziesiątej i jed en astej po południu już je st zu­

p ełnie ciem n o , je st n o c, a w godzinie d w u n astej, to m iejsce na którym m ieszkam y, staje na p u n k cie najw iększego od słoń­

ca odw rócenia, i w tedy je st północ.

Tym czasem gdy jedni zajm owali się polow aniem , inni lu­

dzie zrobili p o strzeżenie, iż n iek tó re zw ierzęta m niej były dzikie i łatw iej się do nich przyzw yczajały, oswoili w ięc tak o w e; a gdy się przekonali jeszcze, że z żywych m ogą zbierać rozm aite korzyści, jako to: m lek o , w ełn ę , pom oc w dźw iganiu ciężarów , zaczęli m ieć pilne o nich stara n ie, zaczęli ich h o d o w ać, p aść, i z łow ców stali się pasterzam i.

A braham , Izaak, Jak ó b , o k tó ry ch słyszałyście w historyi św iętej, w szystkie ludy w Arabii i na północ ku w schodow i te ­ go kraju leżącej ziemi, prow adziły życie pasterskie.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

K R Ó T K IE D Z I E J E R ODU L U D Z K IE G O .

(Ciąg dalszy.)

(5)

13

Po ró w n in ach niezm ierzonych dniem i nocą błąkali się p asterze, coraz obfitszej paszy dla trzód sw oich szukając. Czę­

sto bardzo w sam otności zu pełnej, jak to się zdarza przy p o - dobnem zajęciu, mieli czas i sposobność do czynienia różnych spostrzeżeń nad w szystkiem co ich otaczało. Ci w ięc którzy byli uw ażniejsi, zaczęli się rozpatryw ać po niebie i po ziemi.

Niebo tam tejszych k rain w każdej praw ie nocy pogodne i tysiącam i św ietnych gw iazd zasiane, szczególniej k u sobie ich oczy nęciło; rozpoznali na n iem położenie gw iazd głów niej­

szych, i w idząc, że nigdy m iejsca nie zm ieniają, za ich pom o­

cą różne strony oznaczyli sobie; a kiedy im przyszło później choćby gdzie i najdalej z częścią jakiego stada się zapędzić, to już w bezdrożach stepow ych nie zmylili k ie ru n k u , tylko spoglą­

dali ku gw iazdom i k u sło ń cu , a w ed łu g ich św iatła staw iali kroki swoje.

Na ziołach, którem i się ich trzody k arm iły, i k tó re bujnie do koła nich ro sły , na g atu n k ach ziem i i na innych jej p ło ­ dach porobili także baczniejsze spostrzeżenia, wyśledzili różne ich w łasności, a n a w e t zaczęli ich jako środków lekarskich używać.

Z tak ich pasterzy zastanaw iających sie n ad n a tu rą , wyszli późniejsi m ędrcy chaldejscy, M agami zwani.

M agowie biegłym i byli w sztuce lekarskiej, znali najlepiej na ow e czasy obroty ciał niebieskich, dociekli przyczyny w ielu zjawisk zadziw iających w n a tu rz e , ale nauki swojej nie udzielali w szystkim m niej św iadom ym , tylko pom iędzy niektórym i w y b ra­

nymi w najw iększej trzymali ją tajem nicy.

Hesz a ludu nie m ogąc pojąć w ielu ich czynności, przypi­

sywała M agom nadludzką, n ad n atu raln ą p o tęg ę; w yobrażali sobie, ze w szystko działają za pom ocą cu d ó w , czarów , i z tąd naw et ich p racę nazw ała m agią czyli czarodziejstw em .

Kiedy tak jedni p asterze koczow ali ze stadam i swojem i i nabywali pierw szych o n a tu rz e w iadom ości, inni zapew ne skoro odkryli, jakim sposobem różne rośliny m ogą sie rozpleniać, za­

częli się krzątać około rozm nożenia ty c h , k tóre im na pokarm i na paszę użytecznem i były, a tym sposobem w zięło swój po - ezątek rolnictw o i ludzie stali się rolnikam i.

Z upow szechnieniem rolnictw a zaczyna się dopiero p ra­

wdziwe kształcenie ro d u ludzkiego, albow iem w k ro tce potem m usudy nastąpić inne w ynalazki i zw yczaje; a najpierw m iędzy grc.madami ludzi, które sie rolnictw u oddały, ustało życie ko­

(6)

— U —

czow nicze. Od ro k u do ro k u trzeba im było w tćm że sam óm m iejscu na plon zasianego ziarna czekać; ztąd porządniejsze i trw alsze dom ów staw ianie, a szczególniej porządniejsze oznacze­

nie sto só n k ó w , w jakich człow iek w zględem człow ieka zosta­

w ać pow inien.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

KRÓTKA HISTORYA POLSKI.

(Ciąg dalszy.)

D robne ludy Słow ian często bardzo w niezgodzie z sobą żyły, napadały się w zajem nie; ztąd w ojny i straty , a co gorsza ztąd niem ożność odparcia najsroższego i najniebezpieczniejszego ich w szystkich nieprzyjaciela.

N iem cy na p o łudnie i na zachód m ieszkający, w ielką prze­

m ocą do krajów słow iańskich się w dzierali. Słow ianie bez je ­ d n o ści, bez w spólnego działania, pojedyńczo tylko przeciw niem w alczyli, i dla tego lud po ludzie d ostaw ał się w ich ręce.

Zobaczcie n a m apie E uropy, gdzie płynie Elba a gdzie

■Odra. Niegdyś n ad Elbą żyły ludy słow iańskie. L udy słow iań­

skie podbite zostały przez starożytnych G erm anów (Niemców), którzy, jakoby w chęci w ytępienia p o g an , aż k u brzegom Odry posunęli się.

Porów nyw ając tę cząstkę polskiego kraju do przestrzeni ja k ą n a te n czas N iem cy zajm ow ali, sam e w idzicie, że n iepo- d obnem było P o lak o m , bronić się przeciw niem w łasną siłą.

Dla tego też m usieli P olacy najpierw z innem i słow iańskiem i grom adam i zjednoczyć się, a dopiero potem w ojow ać.

Przez długi przeciąg czasu, bo w ięcej niż przez 3 0 0 lat, ciągle tylko tą podw ójną czynnością n aród nasz był zajętym . Z jednej strony odpierał dzielnie G erm anów starożytnych, z d ru ­ giej strony rozszerzał się w pośród dziedzin Słow ian i ugodnie łączył je z sobą.

Je d e n z książąt polskich, im ieniem M ieczysław , nam ów iony przez D ąbrów kę żonę sw oje, przyjął religiją chrześciań sk ą; już się zdaw ało, że to pow inno było odjąć N iem com w szelki do napadów pow ód.

Dopiero syn M ieczysław a, B olesław , najdzielniej się im sta­

w ił; rozszerzył granice Polski z jednej strony aż do gór k a r­

p ack ich , a z drugiej aż do P om orza, to je s t k raju n ad b rze­

giem m orza B ałtyckiego leżącego. Kiedy zaś od w schodu na

(7)

- 15 -

Kusi tam tejsze książęta w sw oje k lu tn ie go w s p lą ta y , o z woj skiem sw ojem dobył sam ego n aw e t K ijow a, n a ca ą ow ian szczyznę sław nego pod ów czas z zam ożności i bogać w m ia s a , nie zatrzym ał go je d n a k , tylko oddał te m u k się c iu , ory m się zdaw ał b yć lepszym sprzym ierzeńcem .

MIECZYSŁAW I. B O LESŁA W I. CHROBRY.

Śm iało m ożna pow iedzieć, że B olesław ustalił b y t n arodu polskiego na w ieki, gdyż dobrym rządem i spraw iedliw ością swoją ta k ujął n o w o -p o łą c z o n e ze sobą ludy, iż Szlązacy i K u- jaw ianie, K rakow ianie i M azury, w idząc w niem ró w n ą dla w szystkich opiekę, przychylność i staran n o ść, pobratali się jak dzieci jed n eg o ojca, a było to koło ro k u i 0 0 0 .

B olesław za spraw y sw oje dostał przydom ek C hro b reg o , gdyż C hrobry w słow iańskiej m ow ie znaczy waleczny.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

MAŁA NAUCZYCIELKA.

Gdy sam a um iesz czytać, naucz b ied n e dziecie;

Matka m u dała je d n o , ty dasz d ru g ie życie.

M arynia w łaśnie odeszła od książeczki, gdzie piękną prze­

czytała pow iastkę. Ach! pom yślała sobie, jakie to śliczne rze­

czy w tych książeczkach byw ają, ja k to dobrze um ieć czytać!

Biedni ludzie którzy czytać nie um ieją. Kiedy to m yśli, spoty­

ka K asię, córkę k u ch ark i: czy ty um iesz czytać Kasiu? Nie um iem , odpow iedziała sm utno dziew czynka. O jakaż ty biedna!

Takie śliczne rzeczy byw a ja w książeczkach, a ty nic o nich nie wiesz! Ale te m u zaradzić m ożna, rzekła M arynia, ja ciebie uczyć będę. Jaka panienka łaskaw a. To nie tru d n o , tylko żebyś była pilną. Ja ci zadam , w yjaśnię, a ty się naucz. Mam

(8)

— IG —

w łaśnie książeczkę, n a której się sam a czytać uczyłam ; tro ch ę p o d a rta , ale to nie szkodzi. I pobiegła szybko po książeczkę;

bo u m łodego ledw ie myśl p o w sta ła, już m usi iść w wykona-^

nie. Moja Kasiu! widzisz te znaczki, te figurki, to są litery.

Trzeba żebyś w iedziała jak się k tóra nazyw a i ja k się w ym a­

wiają. Ale to, p an ien k o , tru d n o . To też nie w szystkiego razem uczyć się będziesz, po jed n ej, po tro c h u , zobaczysz jak to łatw o.

Czego się dziś nauczysz, ju tro z tobą pow tórzę. P o tem będziem y te litery razem składały. Zobaczysz jak to zabaw nie. Jakoż istotnie rozsądnie, cierpliw ie w ykładała M arynia Kasi n au k ę czytania.

N auczyła ją w k ro tce zgłoskow ać, a n astęp n ie czytać.

Czytała z Kasią z początku rzeczy łatw iejsze, potem coraz tr u ­ dniejsze. N areszcie tak czytała, że już rozum ieć m ogła czyta­

nie. Jakże w dzięczną była dobrej M aryni, że się nią zająć ra ­ czyła. M arynia m iała z Kasi pilną, pojętną i ciekaw ą u czen n i­

cę. Rodzice M aryni cieszyli się bardzo; w iedzieli, że ucząc drugich, sami się najlepiej uczymy. Kasia czytając książeczki staw ała się coraz lepszą, bo je nie sam em i oczym a i ustam i czytała; ale w szystko b rała do serca i zapisyw ała w pam ięci.

I- Bóg nadgrodził Maryni tę m iłość chrześcijańską, dał jej by­

stre pojecie, obdarzył ją praw dziw ą pilnością i zam iłow aniem nauk. Była całe życie szczęśliw ą, i najtkliw szej w dzięczności dow ody odbierała od Kasi.

Z Y D E K.

Szła uliczką dziecinka b ied n a, w ynędzniała, Oczki rączką zasłaniała.

S postrzega to przez okno dobroczynna pani, I chleba posyła dla niej;

Cieszy się już zaw czasu m yślą pięknej cnoty, Bo cóż milej ja k ulżyć cierpieniom sieroty?

W k ró tc e pow raca z chlebem służąca zdyszana, Ach! rzecze, pani kochana!

To żydziak, a któż widział w spom agać żydziaka?

D obrą panią uw aga oburzyła taka:

Ale biedny — odpow ie — w esprzeć go potrzeba;

Idź n aty ch m iast, zanieś m u te n k aw ałek chleba;

On bliźni, nic nie znaczy w w yznaniu różnica, W szak jednakow o słońce w szystkim nam przyśw ieca!

Z d ru k arn i In stytutu narodow ego Im ienia O ssolińskich.

O dpow iedzialny R ed ak to r: F. Ks. Bełdow ski.

Cytaty

Powiązane dokumenty

A czy wiesz, że w języku Słowian „leto” było nazwą całego roku i dlatego mówi się „od wielu lat” a nie „od wielu roków”..

Choć z jedzeniem było wtedy już bardzo ciężko, dzieliliśmy się z nimi czym było można.. Ale to byli dobrzy ludzie, jak

stanow ili się bliżej nad tem i zjaw iskam i, zdaw ały się im takie przerażające i powagi pełne, że do nich religijne przywiązywali znaczenie... Płyn ten

H istorya utw orzenia i w yw yższenia człow ieka, rów nie jak histo- rya stw orzenia św iata codziennie się pow

Mieli prócz tego św ięte gaje, św ięte dęby; ich kapłanki i kapłani przepow iadali

Przeczytajcie uważnie tekst o naszym znajomym profesorze Planetce i na podstawie podręcznika, Atlasu geograficznego, przewodników, folderów oraz map

W mojej pierwszej pracy trafiłem na towarzystwo kolegów, którzy po robocie robili „ściepkę” na butelkę i przed rozejściem się do domów wypijali po kilka

Kiedy dziecko przejawia trudne zachowania zwykle odczuwamy frustrację, bezsilność, obawę, że coś jest nie tak, skoro ono się tak zachowuje.. Zdarza się, że