• Nie Znaleziono Wyników

Symboliczne makaroniki : w sprawie statusu naukowej interpretacji literackiej : (na przykładzie "Nory" Ibsena)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Symboliczne makaroniki : w sprawie statusu naukowej interpretacji literackiej : (na przykładzie "Nory" Ibsena)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Heinrich Bosse

Symboliczne makaroniki : w sprawie

statusu naukowej interpretacji

literackiej : (na przykładzie "Nory"

Ibsena)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/4, 321-351

(2)

H EINRICH BO SSE

SYMBOLICZNE M AKARONIKI

W SPR A W IE S T A T U S U N A U K O W EJ IN TER PRETAC JI LITERACK IEJ (N A PR ZY K ŁA D ZIE Z „NORY” IBSENA )

N ie m ożna p odpow iadać sym b olow i, czego m a być w y ­ razem . M a on b ow iem p r a w o w yrażać to w szy stk o , co le ż y w jego m o ż l i w o ś c i a c h w yrazow ych .

CL. W ittg en stein do B. R ussela, 19 V III 1919)

W początkow ej scenie d ram a tu Ibsena: D om lalki. Nora — ty tu ło w a b o h aterk a chru pie k ilk a m akaroników podczas nieobecności męża. Do­ w iadujem y się, że p rzy rzek ła m u pow strzym ać się od jed zenia tych sło­ dyczy; w trak cie rozw oju akcji od czasu do czasu łam ie sw oje p rzy rz e ­ czenie. Całego tego m o tyw u b ra k w e w cześniejszych szkicach dram atu . To zaś, że Ibsen dołączył h isto rię z m akaronikam i dopiero w późnym stadium opracow ania, u łatw ia nam przede w szystkim określenie pola b a ­ dawczego. P y tan ie, k tó re chciałbym postaw ić, brzm i: co oznaczają m ak a ­ ronik i? I gdyby okazało się, że m ożna dać n a nie różne odpowiedzi,

brzm iałoby n astęp n ie: czy dysponujem y k ry te ria m i oceny tych odpo­

w iedzi? ^

P o ten cjaln y ch odpow iedzi należałoby szukać gdzieś m iędzy se m an ty k ą a herm en eu ty k ą, w ow ym polu napięć, gdzie — z jednej stro n y — p y ­ tan ie o znaczenie obejm uje n ieu ch ro n n ie pytającego i gdzie — z drugiej stro n y — kw estia znaczenia je s t redukow alna, m iędzy tezą P au la Ricoeu- ra : „Jeśli sens nie je st elem entem rozum ienia, to nie wiem, czym je s t” , a odpow iedzią C laude’a L éi-S trau ssa: „z m ojego p u n k tu w idzenia sens nie je st nigdy zjaw iskiem p ierw o tn y m : je s t zawsze red u k o w aln y ” b Szu­ kam y wobec tego p rzestrzeni, w k tó rej rozgryw a się rozum ienie.

[Przekład w e d łu g : H. B o s s e , S y m b o lisc h e M akron en . Z u m S ta tu s d er l i t e ­

r a tu rw iss e n sc h a ftlic h e n In te rp re ta tio n (an ein em B e isp ie l aus Ib sen s „N ora”). „Z eit­

sch rift fü r L itera tu rw issen sch a ft und L in g u istik ” [„L ili”] 1973, nr 12: I n te r p r e ta ­

tio n — T h eorie u n d r e f le k tie r te P ra x is, s. 7—35.]

1 C. L é v i - S t r a u s s , R ésp o n ses à q u elq u es qu estio n s. „E sprit” 1963, nr 322, s. 636 η.

(3)

Jeżeli w języ ku odróżniam y system znaków od m ow y, k tó ra o czymś inform uje, to — w edle Ém ile’a B en v en iste’a — w yróżnionym stronom o dpow iadają też odm ienne postępow ania: „sem iotyka (znak) w in n a być rozpoznana; sem an ty k a (dyskurs) w in n a być zrozum iana” 2. W tak im ra ­ zie sem an ty k a p o k ry w ałab y się z h erm en eu ty k ą, k tó ra nie je s t niczym in n y m jak tylko „sztuką właściwego rozum ienia m ow y innego człow ie­ k a ” 3. S chleierm ach er m ówi więc o sztuce 4, m ówi też o sztuce w ł a ś c i ­ w e g o rozumienia". P roblem stosu n k u m iędzy sem an ty k ą a h e rm e n e u ty ­ k ą dałby się zatem ująć jako p y tan ie m etodologiczne: czy m ożna sztukę lu b p rak ty k ę filozoficzną uczynić dyscypliną? P rzy ty m przez „dyscypli­ n ę ” należy rozum ieć zasadę ko n tro lo w an ia w ypow iedzi określonego dys­ k u rsu ; nie tylk o w sensie możliwości w ery fik acji, ale rów nież w sensie reg ulow ania tego, czym w ogóle są dopuszczalne w y p o w ie d z i5. To, czy m oże istnieć dyscyplina rozum ienia, będzie zależało od tego, gdzie zlokali­ zujem y rozum ienie. N iezależnie jed n ak od tego, gdzie i w jak i in n y spo­ sób zachodziłaby operacja rozum ienia, p rzy n a jm n ie j w w ypow iedziach o znaczeniu czegoś zawsze m ożna b y ją odnaleźć.

In te rp re ta c ja je s t zrozum ieniem w y arty k u ło w an y m . Oczywiście, mogę rozum ieć jak ąś inform ację nie in te rp re tu ją c jej, np. gdy odpow iednio za­ ch ow uję się, zgadzam się lub nie zgadzam z n ią czy w ogóle nie rea g u ję w sposób dostrzegalny — ale aby ją in terp reto w ać, m uszę ją n a jp ie rw zrozum ieć, w szystko jedno jak, praw idłow o czy fałszyw ie. Jeśli info rm ację pow tarzam , dokonuję jej pow tórnej a rty k u lac ji; sw oje zrozum ienie za­ znaczam dopiero, gdy m ówię niejako to samo in n y m i słowami. Dlatego pojęcie in te rp re ta c ji m usi obejm ow ać zarów no ek w iw alent w ypow iedzi w tym sam ym kodzie (parafrazę), jak i jej ek w iw a len t w in n y m kodzie (tłum aczenie).

M ożna rów nież podać w spólną cechę w ypow iedzi m ających stanow ić ekw iw alen t innej w ypow iedzi, tzn. m ożna utw orzyć odpow iednią tu ta j k lasę ekw iw alencji. K ry teriu m — skoro przecież w ym agane b y ło zróżni­ cow anie a rty k u lac ji — może stanow ić tylk o jednakow ość tego, co w łaśnie zrozum iano, kró tko m ów iąc znaczenie. T ra k tu ję w ym agającą in te rp re ta c ji w ypow iedź jako k o n k re tn y p rzy p adek określonego znaczenia bądź p rz y ­ porządkow ując jej (ekstensjonalnie) inne k o n k re tn e przyp adk i jako ekw i­ w alen ty , bądź też o k reślając samo to znaczenie (intensjonalnie). Poniew aż te n a b stra k c y jn y proces zachodzi nie w obec m ożliw ych przedm iotów ,

2 E. B e n v e n i s t e , S ém iologie de la lan gu e. „S em iotica” 1 (1969), s. 134:

„Le sé m io tiq u e (le signe) d o it ê tr e r e c o n n u ; le s é m a n tiq u e (le discou rs) d o it ê tr e c o m p r i s”.

3 F. S c h l e i e r m a c h e r , S ä m tlich e W e r k e . S eria 1, t. 7. B e r lin 1838, s. 7 η. 4 W sp raw ie p ojęcia sztuki zob. H .-G . G a d a m e r , D as P ro b le m d e r S p ra ch e

in S ch le ie rm a c h e rs H e rm e n e u tik . „Z eitschrift fü r T h eo lo g ie und K irch e” 65 (1968),

s. 445— 458, zw ła szcza s. 447 n.

5 Zob. M. F o u c a u l t , L ’O rdre du d isco u rs. L e ç o n in au gu rale au C ollège de

(4)

ale w śród dan y ch znaków, ekw iw alencja będzie m ieć c h a ra k te r sem iolo- giczny: w ym agająca in te rp re ta c ji w ypow iedź o trzy m u je statu s p rzy k ła­ d u 6. C ałą operację m ożna zatem nazw ać sem antyczną egzem plaryzacją, u z y sk an ą bądź ekstensjonalnie przez stw ierdzenie tożsam ości znaczeń w y ­

pow iedzi, bądź in ten sjo n aln ie — dzięki orzeczeniu dotyczącem u sam ego znaczenia. Te w yjściow e stw ierd zen ia nie w y m ag ają przyjęcia określonej sem antyki, ale określonego rozum ienia p a ra fra z y : gdyby pojęcie p arafrazy m iało być sprzeczne z sem antyczną egzem plaryzacją, należałoby zrew ido­

w ać p o dan ą definicję 7.

W św ietle tra d y c ji h erm en eu ty czn ej oznaczałoby to uchw ycenie tylko zew n ętrzn ej stro n y rozum ienia. S chleierm acher przeprow adza w yraźn e rozróżnien ie: „Tylko sztu k a rozum ienia; a nie zarazem w ykład zrozum ie­ n ia ” 8. A le gdzież indziej m ógłby rozgryw ać się proces rozum ienia, jeśli nie w m ow ie i w ykładzie? Obok językow ej „subtilitas explicandi” m u ­

siałaby się znaleźć w dziedzinie psychologii postrzegania jak aś niejęzyko- w a „subtilitas in tellig en d i” . Ta jed n a k posługuje się językiem . I choćby rele w a n c ja jej w y n ik ów była n ie w ą tp liw a 9, to przecież zyskują one zna­ czenie dopiero dzięki językow ym inform acjom . N ależałoby raczej a rty k u ­ lację zrozum ienia rów nież uczynić przedm iotem rozw ażań. U torow ałoby to także drogę do w zajem nego odnoszenia się do siebie pojęć in te rp re ta ­ cy jny ch z zakresu różnych dyscyplin 10. N a potrzeby n au k i o litera tu rz e

6 N a tem a t lo g ik i przykładu zob. N. G o o d m a n , L an gu ages of A r t. A n A p ­

p ro a ch to a T h e o ry o f S y m b o ls. N ew Y ork 1968, s. 45 n. W ydaje się jed n ak bardziej

k o rzy stn e z góry sem io lo g iczn ie sform u łow ać stan rzeczy, i to op eratyw n ie. J eśli jak iś e le m e n t u m ieszczam w jego k la sie w relacji zn ak ow ej, to sta je się o n p rzy ­ k ład em oznaczenia. Zbiór p rzykładów sta n o w i zakres u życia oznaczenia.

7 S y n ta k ty czn e parafrazy pod d aje pod d ysk u sję R. N o l a n (F ou n dation s for

an A d e q u a te C rite rio n o f P a ra p h ra se. T he H ague 1970). C ztery typ y parafraz n ie -

syn tak tyczn ych o m a w ia D. W u n d e r l i c h (S y n ta x u n d S e m a n tik in d e r T ra n s­

fo r m a tio n sg ra m m a tik . „Sprache im tech n isch en Z eita lter” 36 (1970), zw łaszcza s. 335 n.).

8 F. D. E. S c h l e i e r m a c h e r , H erm en eu tik . N ach den H an d sch riften neu

herau sgegeb en und e in g e le ite t von R. К i m m e r 1 e. H eid elb erg .1959, s. 79. 9 Zob. m o d elo w ą w a rto ść ek sp ery m en tó w B runera i P ostm an a z kartam i do gry d la od k rycia a n o m a lii (Th. S. К u h n, D ie S tr u k tu r w iss e n sc h a ftlic h e r R e v o ­

lu tion en . F rankfurt/M 1967, s. 92 n. [Przekład H. O s t r o m ę c k i e j : S tr u k tu ra

r e w o lu c ji n a u k o w y c h . W arszaw a 1968, s. 79.1

10 B ęd zie przy tym od gryw ał rolę zarów n o lin g w isty c z n y statu s w y p o w ied zi jak rów n ież p u n k t w y jśc ia bądź od przykładu (egzem plaryzacja), bądź od ozn aczen ia (egzem p lifik acja). W p ra w o d a w stw ie interp retacją jest np. regu low an ie zakresu sto so w a n ia przepisu praw nego; p erform atyw n y charak ter p rzep isów praw nych p o ­ ciąga za sobą to, że egzem p laryzacja konkretnego przypadku sta n o w i zarazem su b - sum p cję i że n astęp n ie każda zm iana zakresu stosow an ia jest zarazem rozw ijan iem praw a. Stąd m uszą w y n ik a ć różnice w stosunku do in terp retacji n a u k o w o -lite r a c ­ kiej, n ie dlatego jednak, że ta „za pom ocą racjonalnych słó w m u si w y ja śn ić to, co r a cjo n a ln ie n ie da się an i dośw iadczyć, an i przek azać” (H. W a g n e r , In te r p r e ­

ta tio n in L ite r a tu r - u n d R e c h tsw isse n sc h a ft. „A rchiv fü r die. c iv ilistisc h e P r a x is”

(5)

m ożna by odróżnić in te rp re ta c ję bezpośrednią, odnoszącą się do tekstu, oraz deskryptyw ną. M oim tem atem jest w ięc in te rp re ta c ja. P rzedm iotem są m akaroniki Nory.

I. Interpretacja bezpośrednia

In te rp re ta c ja b ezpośrednia jest sem antyczną egzem plaryzacją ad hoc. To znaczy, że p rzy p isu ję całości w ątków zw iązanych z m ak aro n ik am i tak ie znaczenie, jak ie m nie w łaśnie w y d aje się sensow ne; podporządko­ w u ję sobie w ypow iedź w ta k i sposób, w jak i mogę jej teraz w łaśnie u ży­ wać — w o ryginalnym akcie językow ego zaw ładnięcia — ja k u H e rd e ra :

I czyż dla p ierw szego czło w ie k a lu d zk ości tak a sygn atu ra d uszy na r z e ­ czy — przez poznanie, przez cechę, przez m o w ę — n ie bardziej w y ra ża p raw o w ła sn o ści n iż stem p el na m o n e c ie ? 11

P rz y tym m otyw y zaintereso w an ia m ożna by uogólnić, choćby w tak i oto sposób:

— m akaroniki pokazu ją nam , że N ora je st ciem iężona p rzez m ęża (zain­ teresow anie em ancypacją);

— m akaroniki pok azu ją nam , że kob iety m niej p a n u ją n ad sobą niż m ężczyźni (zainteresow anie przeciw ne);

— m akaroniki są w skazów ką, że należy pam iętać o zębach (zaintereso­ w anie pielęgnacją ciała);

— lasow anie m akaroników to w y raz specyficznego klasow ego lu k susu (zainteresow anie spraw am i społecznym i);

•— Nora, jak m y wszyscy, je s t człow iekiem słabym i ulegającym pokusom ju ż choćby w postaci m akaroników (zainteresow anie religijn o-m oral­ ne);

— m akaroniki stanow ią o raln ą g raty fik ację i dlatego są tak sym ptom a­ tyczne (zainteresow anie psychoanalityczne);

— N ora jest nieco in fa n ty ln a i tę cechę w ydobyw a n a jaw jej dziew czę­ ce łakom stw o (zainteresow anie rozw ojem c h a ra k te r u ) 12.

S form ułow ania u legają zm ianom . Ale niezależnie od tego, czy n a coś w skazują, coś ukazują, pozw alają dostrzec, doku m en tują, dają do zrozu­

m ienia, czy też u w y ra ź n ia ją — chodzi o przykład, czyli coś c h a ra k te ry ­ stycznego dla czegoś innego. Czegoś jednak, co staje się w p ro st niem o­ żliw e do p rzejrzen ia w sw ych niuansach, osobistych akcentach i odcie­ niach, w k tó rych m ożna sam em u coś z czymś kojarzyć. Dlaczego skłon­ ność N ory do łakoci m a być in fan ty ln a, dlaczego nie jest św iadectw em

11 J. G. H e r d e r , A b h a n d lu n g ü b e r d e n U rsp ru n g d e r Sprach e. Ed. H. D. I r m s c h e r . Stu ttgart 1966, s. 101.

12 B. W. D o w n s , A S tu d y of S ix P la y s b y Ibsen. C am bridge 1950, s. 112: N ora „pozostała m łod a m im o sw o ic h lat, czego dow odzi jej d ziew częce ła k o m stw o na sło d y cze”.

(6)

pierw o tnej po trzeby od dania się zm ysłow em u k o n tak to w i z rzeczam i poza w szelkim p rzym usem ? T ru d n o stw ierdzić, z jakiego pow odu m a być ta k a nie inaczej, poniew aż zarów no jedn o ja k i dru gie je st sp raw ą oczy­ w istą dla jednego i drugiego in te rp re ta to ra .

Wobec tego należałoby się spodziewać, że z k ażdy m tekstem łączy się b u jn y chaos in te rp re ta c ji, a ta k oczywiście nie jest. J u ż w r. 1959 W alter H ollerer u stalił nie w ięcej niż dziesięć, w łącznie z deskry pty w ny m i, kie­ ru nk ów i m etod in te r p r e ta c ji13. To zaś pozw ala sform ułow ać następ u jącą a lte rn a ty w ę : albo nie istn ieje coś takiego ja k in te rp re ta c ja bezpośrednia (w tedy należałoby w yjaśnić różnorodność in terp retacji), albo jed n a k ist­ nieje coś takiego jak b ezp ośredn ia in te rp re ta c ja (w tedy n ato m iast n a le ­ żałoby w yjaśnić zasadę ograniczającą i reg u lu jącą m ożliw e interpretacje). W pierw szym w y p ad k u przedm iotem d yskusji są w a ru n k i in te rp re tu ją c y ch w ypow iedzi z uw zględnieniem n a tu ry p rzedm iotu i pozycji in te rp re ta to ra . W drugim w y p a d k u d y sk u tu je się o reg u łach m ożliwości akceptow ania ' in te rp re tu ją c y ch w ypow iedzi z uw zględnieniem w ielu in terp retato ró w , którzy chcą się rów nolegle w ypow iadać. D rugą stro n ę w y p ad a uznać za lepszą; tę zaś decyzję m ożna w yjaśnić ukazując ją n a tle problem u n e ­ gatyw nego w artościow ania.

Skoro cytow ane w yżej w ypow iedzi o znaczeniu m akaro nik ów nie są całkow icie spontaniczne, ale w y n ik a ją z jak ichś podstaw , są zw iązane z zainteresow an iem społecznym i w jakiś sposób uzasadnione, to m ożna je rów nież oceniać w edług tego, czy są one tra fn e czy nie. P rzy jm ijm y , że jed n a lub k ilk a jest n ietrafn y ch , co znaczyłoby, że „ tra fia ją obok", m i­ ja ją się z sednem rzeczy nie m ogąc go w ydobyć. Dlaczego? Oczywiście dlatego, że gdzieś na drodze są jakieś przeszkody uniem ożliw iające p rze­ kazanie m ow y fak tó w w sposób nie zniekształcony, że w łaściw e w idzenie u tru d n ia ją różnego ro d zaju przesłony: naw ykow e, m etodologiczne, a n tro ­ pologiczne, klasow e. Tego ty p u o graniczenia m ożna w praw dzie p rzen ik ­ nąć, ale moc tra c ą tylko w tedy, kiedy odm ówi się im przyzw olenia. Mó­ w iąc pozytyw nie: potrzebna je s t pow szechna zgoda [consensus], aby oczy­ w istość m iała moc obow iązującą. Nie je st przecież tak , że lite ra tu rę tw o­ rzy się dla n a u k i o l ite r a tu r z e 14; pow staje więc pytan ie, czy w im ię owej pow szechnej zgody n ależy ograniczać lub nie ograniczać uczestni­ ctw a w publicznej w ym ianie zdań. Jeśli będzie ono nieograniczone, idea

consensus pozostanie p rak ty czn ie m ało w ażna; jeżeli jed n ak zostanie

jakoś ograniczone — do rozum nych, do zain tereso w an y ch m erytorycznie,

13 Z u F ragen d e r In te rp re ta tio n . E in B e ric h t v o n K. M a y m it ein em N ach w ort v o n W. H o l l e r e r . „D eutsche V iertelja h ressch rift fü r L itera tu rw issen sch a ft und G eistesg esch ic h te” 33 (1959), s. 633 n.

14 Zob. H. R. J a u s s, L ite ra tu r g e sc h ic h te a ls P ro v o k a tio n . Frankfurt/M . 1970, s. 168 i przypis 61. [Przekład fra g m en tó w tego tom u d ok on an y przez R. H a n d k e - g o : H isto ria lite r a tu r y ja k o w y z w a n ie rzu con e n auce o lite r a tu rz e . „P am iętn ik L i­

(7)

do ekspertów — trzeba odsłonić reguły, by m ogły być d ysk uto w ane in- tersu b ie k ty w n ie 15. Sam a o c z y w isto ść 16 nie może regulow ać zasady po­ w szechnej zgody ani treściow o, ani form aln ie; poniew aż tam , gdzie to k ry te riu m określa procedury, służy z kolei przez u jaw nien ie ograniczeń

w idzenia tylko późniejszem u w y rafin o w an iu in te rp re ta c ji.

J e s t to w p ew nym sensie sy tu acja paradoksalna, kied y odw rót od rzeczyw istości m a nie być cechą ch arak te ry sty c z n ą chybionych in te rp re ­ tacji, ale podłożem in te rp re ta c ji w ogóle. Dokąd m a prow adzić in te rp re ­ tacja, k tó ra postęp u je w dziki n iejak o sposób i nie troszczy się w ogóle o sam ą rzecz? N aw et gdyby m ow a fak tó w b y ła rów nież m etaforą, to w ypow iedź w ym agająca in te rp re ta c ji je s t niew ątp liw ie fak te m m ów ią­ cym par excellence. Czyż nie je s t jedynie ro d zajem p ychy czynić odpo­ w iedzialnym za o tw arty lu b u k ry ty sens w ypow iedzi in te rp re ta to ra n a ­ dającego znaczenie? 17 W zw iązku z problem em w artościow an ia chodzi jed n a k o to, aby znaleźć k ry te riu m słuszności i niesłuszności. Poniew aż zaś nie może ono leżeć w sam ym przedm iocie, w ted y bow iem nie m ogło­ by stanow ić k ry te riu m użytecznego in tersu b iek tyw n ie, to m usi opierać się n a owych regułach, k tó re p o d d ają d y scyplinie „dzikie” in te rp re ta c je.

A m oże je s t tak, że w ypow iedź obejm u je w sobie w postaci in ten cji rów nież k ry te riu m jej w łaściw ej in te rp re ta c ji? 18 W ypowiedź m ożna ro ­

15 Por. w yczerp u jącą a rg u m en tację N. L u h m a n n a na tem a t dysk u sji jako sy stem u : J. H a b e r m a s und N. L u h m a η n, T h eorie d e r G e se llsc h a ft o d er S o ­

cia ltech n o lo g ie. Frankfurt/M 1971, s. 316 n.

16 P. S z ο n d i, Ü b er p h ilo lo g isch e E rk en n tn is. W : H ö ld e rin -S tu d ie n . M it e in e m

T r a k ta t ü b e r p h ilo lo g isch e E rk en n tn is. Frankfurt/M 1970, s. 27: „E w id en tn ość jest

jed n ak a d ek w a tn y m kryterium , którem u p ow in n o podporządkow ać się p ozn an ie f ilo ­ logiczn e. E w id en tn ość n ie p rzeoczy w y m o w y fa k tó w ani jej n ie pojm ie fa łsz y w ie w jej u rzeczow ien iu

17 Zob. teorię kom entarza u M. F o u c a u l t (N aissan ce d e la clin iqu e. U n e

a rch éo lo g ie du reg a rd m éd ica l. P aris 1963, s. X II) : „kom entow ać to ty le co p rzyjąć

w sam ym założeniu w y k ra cza n ie elem en tu zn a czen io w eg o poza elem en t zn aczący i uznać istn ien ie jak iejś z k o n ieczn ości n ie sform u łow an ej reszty m yśli, którą m ó ­ w ią c p ozostaw iam y w cien iu , ja k ieg o ś »osadu« sta n o w ią ceg o isto tę tej m yśli o d s ła ­ n iającą rąbek jej tajem n icy. Jed n ak k o m en to w a n ie zakłada rów n ież, że to, co n ie w y sło w io n e , ukryte jest w w y p o w ied zi i że korzystając z nadm iaru w ła śc iw e g o e lem en to w i znaczącem u, m ożna, sta w ia ją c p ytan ia, w yd ob yć treści n ie w y p o w ie ­ d zian e bezpośrednio w elem en cie zn a czen io w y m ”.

18 K u tem u w y d a je się sk ła n ia ć E. D. H i r s c h jr (V a lid ity in In te rp re ta tio n . [N ew H aven — London] 1967. P rzek ład n iem ieck i: P rin z ip ie n d e r I n te rp re ta tio n . M ü n ch en 1971. [Polską w e r sję ty tu ło w eg o studium drukow ał „ P am iętn ik L itera c k i” (1977, z. 3) w p rzek ład zie P. G r a f f a ] ) . Z atroskany arbitralnością in terp retatorów H irsch od d aje im n a łu p „ e x te r n a l sig n ifica n ce”, a „ in tern a l m ea n in g ” rezerw u je d la sam ej w yp ow ied zi. P o n iew a ż różnorodność in terp retacji m ożna w y ja śn ić ty lk o w sp ó łza leżn o ścią ob yd w u asp ek tów , ten drugi zm ien ia się u n iego z w ła śc iw o śc i w y p o w ied zi w p ostu low an ą w ła śc iw o ść w y p o w ied zi, by zap ew n ić rele w a n cję in t e r ­

(8)

zum ieć jako działanie dw ojako ukieru nk o w an e: raz sam a w ypow iedź je s t aktem , drugi raz w ypow iedź fu n k cjo n u je w ew n ątrz aktu. W pierw szym w y p ad k u m a in te n c ję pozapraktyczną, w drugim in tencję p rak ty czn ą 19. Z naczenie w ypow iedzi jest niew ątp liw ie zależne od in ten cji p raktycznej, tzn. od tego, w jak im zw iązku w ystępuje. Jeśli np. czytelnik zaintereso­ w an y higieną jam y u stn ej rozu m iałb y w ątki m akaronikow e w ten sposób, że Ibsen chce nas ostrzec przed łakociam i, to w praw dzie m ógłby się n a tek st powołać 20, ale w y jaśn iającem u zdaniu N ory sam ow olnie nadaw ałby sens Ibsenow skiego ostrzeżenia. S tosunek w ypow iedzi i k o n tek stu jest sp raw ą in te rp re ta c ji odnoszącej się do tekstu. Jeżeli n a razie abstraho w ać od kontekstu, to dla stw ierdzen ia p raktycznej in tencji pozostaną jed y n ie .wskaźniki ty p u dokum entalnego. Te zaś należy dopiero zinterpretow ać, zarów no w sytuacji, k ied y są oddzielone od wypow iedzi, jak i w tedy, kiedy dane są razem z nią: obow iązujący sens m uszą dopiero uzyskać jako sam o in terp retacje. Ibsen nie w ypow iadał się n a te m a t m akaroników , ist­ nieje n ato m iast jego w ypow iedź o całym dram acie 21. O ty m jednak, czy n o tatk ę sform ułow aną w początkow ej fazie p racy n a d dziełem m ożna odnieść do skończonego d ram atu , a także czy n o tatk ę o treści g en eralnej m ożna odnieść w szczególności do m akaroników — m usi zadecydow ać in te rp re ta to r. A ni Ibsen, ani słow a o m akaronikach nie pozw alają m u stw ierdzić, że m a do czynienia z w y razem sam ow yobcow ania kobiety w now oczesnym społeczeństw ie; n a to tw ierdzenie m oże sobie pozwolić jed y n ie sam in te rp re ta to r.

Podczas gdy prak ty czn a in te n c ja b y n ajm n iej nie leży w sam ej w ypo­ w iedzi, lecz w ogóle trz e b a ją dopiero w ydobyć, to z in ten cją po zapra­ kty czną rzecz m a się inaczej, poniew aż łączy się ona n iejako z w ypow ie­ dzią lub w niej się mieści. Jeżeli przyjm iem y, że każd a w ypow iedź jest

u k ieru n k o w an a w ten sposób, iż zakłada coś znanego i dodaje coś n ie ­ znanego 22, to należałoby w ym agać od in te rp re ta c ji, aby w imię w łasnej

19 T erm in o lo g ia w ed łu g : H. S p i e g e l b e r g , „In te n tio n ” u n d „ In te n tio n a litä t” in

d er S ch o la stik , b e i B ren ta n o u n d H u sserl. „Studia P h ilo so p h ica ” 29 (1969), s. 189— 216.

20 N ora d a je ta k ie w y ja śn ie n ie zakazu jed zen ia m ak aron ik ów : „T orw ald zab ro­ nił m i je chrupać. O baw ia się, że od tego zepsują m i się zęb y” [H. I b s e n , D o m

lalki. N ora. W: D ra m a ty. P ozn ań 1977, s. 26; przełożył z n iem ieck iego J. F r ü h ­

l i n g ] .

21 H. I b s e n , A u fzeich n u n g en z u ein er T ragödie d e r G e g e n w a rt, R om , d en 19.

O k t. 1878. W : S ä m tlic h e W e rk e in d e u ts c h e S prach e. S eria 2: N a ch g ela ssen e S c h r if­ ten , t. 3. B erlin 1909, s. 77: „Istn ieją d w a rodzaje d u ch ow ych praw , dw a rodzaje

su m ień , jedno d la m ężczyzn i zu p ełn ie in n e d la kobiety. N ie m a w śród nich w z a ­ jem n ego zrozu m ien ia; a le w życiu p raktycznym k ob ietę o cen ia się w ed łu g p raw a

m ężczyzn y, jak g d y b y nie b yła kobietą, lecz m ężczyzną <...). K ob ieta n ie m oże być sobą w naszym d zisiejszym sp o łeczeń stw ie

22 Jak d a lece d aje się w y ja śn ia ć in tu icy jn e w y ob rażen ie, a jak d alece n a leży w y k o rzy sty w a ć u sta len ia gram atyczn e (zob. K. B o o s t , N eu e U n tersu ch u n g e n zu m

W e se n und zu r S tr u k tu r d es d eu tsc h e n S a tzes. W yd. 5. B erlin 1964, s. 27— 35) —

(9)

trafn ości o d tw arzała ten u b y tek inform acji. Tego ro d za ju reg u ła odno­ siłaby się do s tru k tu ry w ypow iedzi w ogóle, a n ie do n a tu ry poszczególnej w ypow iedzi1. W ada pojęcia in te n c ji leży w tym , że w pro w adza się ją jako a k t n ad ający znaczenie każdej poszczególnej w ypow iedzi:

T ego rodzaju p rzek azyw an ie in form acji je s t m o ż liw e d zięk i tem u, że s łu ­ ch a ją cy rozum ie rów n ież in ten cję m ów iącego. C zyni zaś to, jeżeli m ów iącego traktuje n ie jako osobę, która je d y n ie w y d a je d źw ięk i, ale która m ó w i do niego, która zatem jed n ocześn ie z w y d a w a n iem tych d źw ięk ó w d ok on u je p ew n ych nad ających zn aczen ia ak tów , za w ia d a m ia ją c go o n ich lub chcąc m u przekazać ich sen s 23.

A zatem in ten cja pozap rak ty czn a by łab y czymś, co w ypow iedzi w ogó­ le n a d a je owo bogactw o sensu i znaczenia pozw alające ją rozum ieć i in­ terp reto w a ć : je st też w aru n k iem możliwości in te rp re ta c ji. Je d n ak że nie m oże być zarazem k ry te riu m w łaściw ej in te rp re ta c ji.

D ecydujące znaczenie dla każdej teo rii ro zu m ien ia m a łącząca się z n ią teo ria nierozum ienia. S chleierm ach er pisze:

Ś cisłe trak tow an ie tej sp ra w y opiera się na założeniu , że n iero zu m ien ie w y ­ n ika sam o z siebie, a rozu m ien ia trzeba w każdym p unkcie ch cieć i p o szu k i­ w a ć 24.

Jeżeli rozum ienie jest uchw yceniem intencji, to tym sam ym jest już w łaściw ym rozum ieniem , a nierozum ienie je st rodzajem ślepoty, brak iem pojm ow ania in ten cji: niekiedy sam ozaw inionym (i o ty le negatyw nym ), niek ied y u jaw n iający m różnorodność in te rp re ta c ji (i o ty le k o n sty tu ty w ­ nym ). Jeżeli jed n ak rozum ienie je st przede w szystkim o p arte n a zgod­ ności z w łaściw ym sensem [eigensinnig], to n ierozum ienie je st n ied w u ­ znacznie skutkiem postępow ania w edle niew łaściw ej regu ły; przedm iotem d yskusji jest więc w ażność m ożliw ych do sform ułow ania reguł, a nie praw om ocność w ielorakich sposobów rozum ienia, consensus zaś dotyczy tw ierdzeń, a nie oczywistości. Jeśli więc bezpośrednia in te rp re ta c ja je s t tym , co samo w ogóle m a być dopiero regulow ane, rodzajem w ypow iedzi poprzedzającej w szelkie regulow anie in n y ch w ypow iedzi, to je s t o na sam a p ro d u k tem teorii. Czy m ożna jed n ak p rzedstaw ić ją sobie np. jako w łasn y języ k in te rp re ta to ra , jako sam ouw ielbienie, a k t pośrednictw a, k tó ry sam m a być bezpośredni i w olny od pośredn ictw a? W istocie w łasn e rozum ienie [eigensinnige Verständnis] bez w zględu n a to, czy w łaściw e, czy fałszyw e, in te rp re ta c ja przed w szelką in te rp re ta c ją — to nic innego ja k konieczne założenie, konieczne z pow odów dyscypliny, a nie z n a tu ry rzeczy. Jeśli h e rm e n eu ty k a m a być ścisłą p rak ty k ą, w k tó rej

M. A. K. H a l l i d a y , L an gu age S tr u c tu re an d L an gu age F unction. W zbiorze: N e w

H o rizo n s in L in g u istics. Ed. J. L y o n s . H arm ondsw orth 1970, s. 160 i n.

23 E. H u s s e r l , L ogisch e U n tersu ch u n g en . W yd. 5. T. 2, cz. 1. T übingen 1968, s. 33.

(10)

w k a ż d y m p unkcie trzeb a chcieć i poszukiw ać rozum ienia, to m usi ona n a początku założyć wolność nierozum ienia, aby potem w yprow adzić k r y ­ te ria dopuszczalności i stosow ności w ypow iedzi: ustalić, poddać próbom , popraw ić. P oniew aż tru d n o dać antropologiczne czy o p a rte n a teorii ko­ m unikacji w y jaśn ien ie tego, w jak i sposób n ierozum ienie bierze się samo z siebie, a p rzy ty m m oże być usunięte, w obec tego w łaśnie w pojęciu bezpośredniej in te rp re ta c ji m ożna rozpoznać założenie teoretyczne. P o ję ­ cie to je st k o n stru k tem nie bardziej sprzecznym niż „język fak tó w ”, ale bardziej pożytecznym .

Istn ieje w szakże rów nież p ra k ty k a swobodniejsza, jak zauw aża w cy­ tow anej p racy S chleierm acher:

B ardziej sw ob od n a praktyka w sztu ce polega na tym , że rozu m ien ie w y n ik a sam o z sieb ie: w sposób n eg a ty w n y w y ra ża cel, k tórym jest „unikanie n iero ­ zu m ien ia ”.

In te rp re ta c ja zaś rozpoczyna się dopiero tam , gdzie coś w y m a g a [podkreśl, red.] in te rp re ta c ji, ja k np. w ym agająca rozw iązania zagadka. H istorycznie m ożna ta k ą potrzebę in te rp re ta c ji w idzieć w obcości jakiejś wypow iedzi; przecież tam , gdzie w y rażenie „w yobcow anie” (nom en ac­

tionis) należy do aktyw nego zasobu słów, nie m ożna po p rostu godzić się

na to, że coś je s t obce 25. Sem iologicznie m ożna pow ód in te rp re ta c ji w i­ dzieć w n a tu rz e sym bolu jako przedm iotu, k tó ry określa w łasną in te rp re ­ tację 26— ale kto lu b co reg u lu je znaczenie sym boli? Z p e rsp ek ty w y fen o ­ m enologicznej m ożna ten powód dostrzec w e w łaściw ościach w ypow iedzi niezrozum iałej, ale b rzem iennej znaczeniem ; tem u je d n a k przeczy p ra k ­ tyka. Dlaczego bow iem okoliczność, że coś je st jasne i nie potrzebu je in ­ terpretacji, m iałab y ze swej stro n y w ym agać in te rp re ta c ji? 27 F enom

eno-25 Zob. podobne sta n o w isk o u K .-O . A p e l a (D ie E n tfa ltu n g d er „ sp ra ch a n a ly-

tisch en ” P h ilo so p h ie u n d d a s P ro b le m d e r „ G e iste sw iss e n sc h a fte n ”. „P h ilosop h isch es

Jahrbuch” 72 (1964— 1965), s. 251): „Od d aw n a czło w ie k p rób ow ał rozszyfrow ać niezrozum iałe d la sieb ie d okum enty języ k o w e z pom ocą k on stru ow an ia szk iców sensu; n ie in aczej p ostęp u je k o n stru k tyw n a sem an tyk a w stosunku do św ia d o m ie przez nią w y o b c o w y w a n e g o trad ycyjn ego język a w o g ó le ”.

26 U za sa d n ien ie fen o m en o lo g iczn e daje P. R i c o e u r (De L ’In te rp re ta tio n . E s­

sai sur F reud. P a ris 1965, s. 27) : „Zagadka n ie sta n o w i przeszk od y dla in telig en cji,

lecz ją prow okuje. S tojąc w o b ec sym b olu m u sim y coś o d słan iać, a zarazem u czy n ić coś m niej p rostym . In telig en cję pobudza w ła śn ie p o d w ó jn y sens, in ten cjo n a ln e u j­ m ow an ie zn aczen ia w tó rn eg o w obrębie zn aczen ia p ierw o tn eg o i za jego p ośred ­ nictw em . In terp retację w p row ad za w ruch w ła śn ie przerost zn aczen ia w p orów n a­ niu z w yrażan iem d o sło w n y m ”.

U zasad n ien ie b eh a w io ry sty czn e daje M. P e c k h a m (L ite r a r y In te rp re ta tio n

as C o n v e n tio n a lize d V e rb a l B eh a vio r. W: T he T riu m p h o f R o m a n ticism . C o llected E ssays. C olum bia 1970, s. 359) : „W sk rócie m ożem y p ow ied zieć, że w iersz lub

p rzyk ład ow e fra g m en ty w w ierszu są sym b oliczn e, je ś li je steśm y św iad om i, iż o d ­ p ow ied n ie z a ch o w a n ie m a w y tw a rza ć w y ja śn ia ją cy są d ”.

27 Zob. F. J a m e s o n (M e ta c o m m e n ta ry . „PM LA (P u b lication s of th e M odern L anguage A ssociation of A m erica)” 86 (1971), s. 12): „W tym m iejscu doszliśm y

(11)

logiczne koło zam y ka się. In te rp re tu je m y to, co in te rp re tu je m y , a nie to, co chce być in terp reto w an e. W ypada zatem przejąć pierw szą zasadę h e r- m en ety k i od N ovalisa:

C zytanie jest sw obodną operacją. N ik t m i n ie m oże nakazać, w jaki sposób i co m am c z y ta ć 28.

Pozostaje więc badać [in terp retację jako] sposoby regulow ania.

II. Interpretacja odwołująca się do tekstu

In te rp re ta c ja odnosząca się do tek stu je s t szczegółowym zastosow aniem reg u ł sem antycznych [sem antische Exem plarisierung], które uw zględnia stosunek w ypow iedzi i k o n tek stu zarów no ze w zględu n a pozycję ja k i n a relew ancję. K lasyczne sform ułow anie daje tu S chleierm ach er w d ru ­ gim kanonie gram atycznej w ykładni:

Sens każdego sło w a n ależy ok reślać w danym m iejscu , k ieru jąc się tym , że w y stęp u je ono w sp ó ln ie z in n ym i otaczającym i je s ło w a m i29.

Poniew aż S chleierm acher do zw iązku i otoczenia każdego danego m iej­ sca zalicza nie tylko k o n tek st syn takty czn y , ale i m iejsca rów noległe, w ięc k o n tek st m a tu ta j — ja k w ykazał P e te r Szondi — zarów no w y m iar sy n tag m aty czn y jak i p aradygm atyczny 30. N ależałoby jeszcze dodać sy­ tu ac je w ypow iadania i ich ekw iw alen ty w piśm ie i druku.

Dopiero teraz szeroko i od każdej m ożliw ej stro n y p o tra k tu je m y n ie ­ jasn ą inform ację o m akaronikach N ory. Czy m uszę tu in terp reto w ać? W bardzo szerokim sensie słow a — niew ątpliw ie; m uszę wobec tego o k re ­ ślić rozciągłość każdego k ontekstu, jeśli w ykracza on poza znaki uznan e za ograniczające zdania; m ogłyby zresztą zachodzić związki, w k tó ry c h nie w y stęp u je słowo „m ak aro n ik i”. W sum ie o trzy m u jem y cztery fra g ­ m en ty , w k tórych pojaw ia się te m a t m akaroników :

A. N ora wchodzi, płaci posłańcowi. „P otem w yciąga z kieszeni to reb k ę ź m akaronikam i, zjada kilka. Po chw ili podchodzi do drzw i g ab in etu m ęża i n a słu c h u je ” ; zanim go w yw oła, zam ieniw szy parę słów przez

p rzeto do drugiej p od staw ow ej zasady m etak om en tarza: a m ian ow icie, iż brak ok reślon ej potrzeby in terp retow an ia jest sam w sobie fak tem , który w z y w a nas do in terp retacji”. Zob. tak że u w agę H. R ü d i g e r a (Z w isc h e n I n te r p re ta tio n u n d

G eistesg esch ich te. „Euphorion” 57 (1963), s. 238. Cyt. w ed łu g przekładu Z. K o p ­

c z y ń s k i e j w „P am iętniku L iterackim ” 1968, z. 2, s. 297) o E m ilu Staigerze, „który pracam i sw oim i dow iód ł, że potrafi fin ezy jn ie in terp retow ać ta k że te »łatwe« (a p a ­ rad ok saln ie w ła śn ie ogrom nie trudne), te p ozorn ie bezpośrednio zrozum iałe te k s ty ”. 28 N o v a l i s , S ch riften . Ed. P. K lu ck h oh n und R. S am uel. W yd. 2, rozszerzone. T. 2. Stu ttgart 1965. s. 609.

29 S c h l e i e r m a c h e r , H erm en eu tik , s. 95.

(12)

drzwi, „w kłada toreb kę z m akaronikam i do kieszeni, ociera u s ta ” 31. B. H elm erow i w y daje się, że N ora w ygląda podejrzanie i p y ta ją, czy

nie jad ła słodyczy; n a jego pow tarzane p y tan ie N ora trz y k ro tn ie od­ pow iada przecząco — przeczy też, gdy H elm er za czw artym razem p y ta o m akaroniki. Łagodzącą uw agę H elm era, że to tylko żart, N ora k w itu je słow am i: „N aw et do głow y mi nie przyszło łam ać tw ój za­ kaz!”, n a co H elm er: „W iem, wiem, przecież dałaś m i słowo” 32. C. N ora w y jm u je to reb kę z m akaronikam i z kieszeni i częstuje p rzy ­

jaciela dom u, do k to ra Hanka, o raz nowo przybyłego gościa, K ry sty n ę Linde. R an k : „Oh, m akaroniki! M iałem w rażenie, że to w ty m dom u k o n tra b a n d a ”. N ora: „Tak... ale te p rzyniosła K ry sty n a ”. P ani L inde: „Co? J a ? ” N ora: „Tak, tak, tak ! Nie ró b takiej przerażonej m iny! P rz e ­ cież nie m ogłaś wiedzieć, że Torw ald zabronił m i je chrupać! O baw ia się, że od tego zepsu ją m i się zęby. Ale raz, od w ielkiego św ięta!” W szyscy tro je jedzą m akaroniki. N ora w kłada doktorow i m akaronik i do u st: „ J e s t tylko jed n a rzecz n a świecie, któ rej b y m bardzo p ra g ­ n ę ła ” . Z anim w ejdzie H elm er, N ora „chowa torebk ę z m ak aro n ik am i” : „Pst! P s t!” 33

D. U zyskaw szy 31-godzinną zwłokę przeczy tan ia listu szantażysty przez jej m ęża, N ora żąda do kolacji szam pana, p odchw ytując słowo H elm e­ r a „u czta” : „Tak, uczta z szam panem , do białego ran a! Tym razem , w yjątkow o, proszę podać dużo, ja k najw ięcej słodyczy...” H elm er „(u j­ m u je ją za ręce): Dlaczego ta k nerw ow o? Bądźże, jak zawsze, m oim uroczym skow roneczkiem ” 34.

U zup ełn ijm y obraz. Co do d y stry b u cji: trz y frag m en ty zn ajd u ją się w akcie I, je d e n w II, w akcie III nie m a żadnego. Albo: m akaroniki zjada się w czasie nieobecności H elm era (A, C), gdy je s t on obecny — w spom ina się o nich tylko (B, D). Albo: w dwóch frag m en tach m ow a je s t o zakazie jed zen ia m akaroników (B, C), d w a pozostałe są pod ty m w zglę­ dem w ieloznaczne (A, D).

Tak więc p rzed staw ia się sp raw a m akaroników . A teraz? Teraz, w y d a ­ je się, n a stę p u je coś w ro d zaju pauzy. Należy ją dostrzec. Taki oto je st paradygm at, fakt, w którego tw o rzen iu brałem udział różnicując znaki językow e, łącząc ze sobą w ypow iedzi, w yznaczając k o n tek sty ; być może, przeoczyłem przy tym coś istotnego. F a k t ten polega niew ątpliw ie n a operacjach rozum ienia. Ale co znaczą owe cztery fragm enty, k tó re skró­ towo chcę nazw ać m akaronikam i? M uszę to w jakiś sposób wiedzieć,

31 [ I b s e n , D om la lk i, s. 8.]

32 [Ib id em , s. 11.]

33 [Ib id em , s. 26 i 33.]

34 [Ib id em , s. 66.] T ekst oryginału pow tarza w С i D „raz, w y ją tk o w o ” d o sło ­ w n ie, a le z in n ym rozkładem ak cen tów : „for en gan gs s k y ld ” — „for en gan gs

(13)

skoro w jakiś sposób je zrozum iałem — ale przecież nie pow iedziałem tego. Nie pow iedziałem nic o stosunkach p a ra fra z y ani o znaczeniu. I to je s t w łaśnie różnica m iędzy rozum ieniem w ypow iedzi a sform ułow aniem tego zrozum ienia: zachodzi tu b ra k związku, nieciągłość d a ją c a się p rzed ­ staw ić jako pauza.

W ypowiedź, k tó rej należy oczekiwać, m a form ę: „m akaron iki m ają następu jące znaczenie ...” (altern aty w n ie: „m ak aron iki oznaczają to samo co ...”). W szystkie w ypow iedzi, k tó re m ają tę form ę, sp ełn iają oczekiw a­ nie niezależnie od tego, czy m ak aro n ik i oznaczają przedsm ak r a ju czy piekła, w k tó ry m żyjem y. W ypowiedź może być p raw dziw a lub fałszyw a dopiero w tedy, gdy m a tę form ę, tzn. dopiero gdy m a tę form ę, zaw iera elem en t znaczący [ist sie signifikant]. W ypow iedzi w rod zaju „m akaro­ niki są kom pleksem złożonym z czterech fra g m en tó w ”, „m akaron ik i m nie in te re s u ją ”, „m akaroniki są częścią składow ą dzieła sz tu k i” — nie są w o­ bec tego elem entam i znaczącym i, chociaż m ogą zakładać zrozum ienie. W ynika stąd, że nie m ożna zredukow ać w ypow iedzi o z n a c z e n i u do w ypow iedzi zakładających z r o z u m i e n i e [podkreśl, red.]. N a tej pod­ staw ie m ożna bronić in te rp re ta c ji jako sam odzielnej dyscypliny. Z arów no przeciw P. Ricoeurow i ja k i przeciw C. Lévi-Straussow i.

In te rp re ta c ja odw ołująca się do tek stu d o starcza tu pew ny ch w ska­ zówek pro ced u raln y ch : aby w ypow iedź n a te m a t znaczenia czegoś m ogła obowiązywać, m usi uw zględniać kontekst. Służy to możliwości porów ny­ w ania elem entów znaczących w ypow iedzi w społecznej w ym ianie zdań.

M ożna by porów nyw ać dw a odm ienne pom ysły n a tem a t znaczenia m akaroników , jeżeli istn ieje trzeci, k tó ry — po pierw sze —■ stanow i ele­ m en t stały (constans) dla nich obu, a po dru g ie — je s t społecznie do­ stępny. Nie może to być znaczenie sam ych m akaroników , bow iem o nim

tw ierdzi się d w uk ro tn ie co innego — nie je st to więc co nstans; gdyby n a ­ tom iast przyjąć, że znaczenie to drzem ało gdzieś w głębi „niew ypow iedzia­ nego” lub „niew ypow iadalnego” , nie byłoby ono społecznie dostępne; gdyby w reszcie podjąć próbę u stalen ia znaczenia m akaroników w drodze definiow ania, to takie norm ow anie e x post byłoby pracą zbędną: w ted y bow iem chodziłoby o zrozum ienie tego w łaśnie, co ju ż je s t określone. D opiero jeśli wziąć za p u n k t w yjścia „możliwość stale rozszerzalnego zrozum ienia” 35, reg u ły postępow ania n a b ie ra ją ważności. Samo ich p rze­ strzeganie nie zapew nia słuszności w ypow iedzi — w rów nym stopniu praw dziw y m ógłby być szczęśliwy p rzy p ad ek — lecz dopiero prow adzenie dyskusji, podaw anie w w ątpliw ość i uzasadnianie słuszności. Jed n ak że wskazówka, że należy uw zględniać kontekst, czyni to tylko niedokładnie; nie ty le dlatego, że kontek st jest nieograniczony, ile raczej dlatego, że m ógłbym niem al w szystko m ożliwe tw ierdzić, byle tylko nie popaść w sprzeczność z kontekstem . Zatrw ażająco w ielki obszar elem entów zna­ czących w ypow iedzi ogranicza in te rp re ta c ja odw ołująca się do tek stu za

S5 K. L o r e n t z , E lem en te d er S p ra c h k r itik . E ine A lte r n a tiv e zu m D o g m a tis­

(14)

pom ocą drugiej w skazów ki, k tó ra odsyła do tego, do czego m ają się od­ nosić elem enty znaczące w ypow iedzi, tzn. do relew ancji: aby w ypow iedź

m ogła mieć obow iązujący sens, m usi w niej nie tylko znaleźć w yraz jej stosunek do k ontekstu, ale m usi ona rów nież ów stosunek określić w spo­ sób tem aty żujący.

To w ym aganie m ożna w yraźn iej ująć w n astęp ujący sposób. I n te r­ p retu jąc a dyscyplina m oże z uzasadnieniem dom agać się, aby elem enty znaczące w ypow iedzi b yły relew an tn e przede w szystkim dla czynników m ających rolę w kom unikacji, a więc p rzy n ajm n iej dla autora, czyteln ika i samej w ypow iedzi, k tó rą należy zinterpretow ać. Je śli założym y, że stw ierdza się (form alnie) tożsam ość znaczeniow ą różnych w ypow iedzi i że (treściowo) uw zględniany jest kontekst, to w y n ik a ją stąd trzy k r y ­ te ria relew ancji. In te rp re ta c ja je st relew antn a, 1) jeżeli stw ierdza tożsa­ mość znaczeniow ą w ypow iedzi w kontekście (W/K) z w ypow iedzią (I) o potrzebach czyteln ik a; 2) jeżeli stw ierdza tożsamość znaczeniow ą w y ­ powiedzi w kontekście (W/K) z w ypow iedzią (II) o znaczeniu w y po w ie­ dzi W w kontekście; 3) jeżeli stw ierdza tożsamość znaczeniow ą w yp o­ wiedzi w kontekście (W/K) z w ypow iedzią (III) o inten cji autora. K w estią dalszych dodatkow ych założeń jest spraw a, k tó re z ty ch trzech k ry te rió w zasługuje n a pierw szeństw o (w w y p ad k u gdyby w szystkie k ry te ria leżały n a jednej płaszczyźnie, co tu jed n a k nie zachodzi). D rugie k ry te riu m jest w danej form ie pozbaw ione sensu, bow iem stw ierdzenie ekw iw alencji w ypow iedzi z sobą sam ą je s t jaw n ie tautologiczne. M ożna jed n a k w y ­ korzystać nieostrość w y rażen ia „w ypow iedź w k ontekście”, aby w y p o ­ w iedź (II) fak ty czn ie odróżnić od (W/K). D rugie k ry te riu m relew an cji w skorygow anej form ie brzm i: 2) in te rp re ta c ja jest relew antn a, jeżeli stw ierdza tożsam ość znaczeniow ą w ypow iedzi w kontekście (W/K) i w y ­ powiedzi (Ila) o znaczeniu całego k o n tek stu К (w którym W zajm uje pozycję). W prow adzając pojęcie c a ł o ś c i k o n tek stu w prow adzam y n o ­ w y elem ent, k tó ry służy do tego, by m aksym alnie nasilić uw zględnianie ko n tek stu ; ty m sam ym pojęcie to p re te n d u je do pierw szeństw a w sto ­ sunku do inn ych k ry te rió w relew ancji. P rzy ty m może chodzić bądź o m ożliwe do id en ty fik acji i typow e sy tu acje w ypow iadania, bądź też o cały tekst.

A rg u m en tu dostarcza tu przedm iotow e ujęcie herm eneutycznego k rę ­ gu, k tó ry dla nie skorygow anej w ersji drugiego k ry te riu m relew ancji m a c h a ra k te r tautologiczny; nato m iast dla w e rsji skorygow anej zachow uje sens, a n a w e t użycza sensu, a także przynosi rozw iązanie. E kw iw okację w y rażen ia „w ypow iedź w kontekście” m ożna usunąć pod w arunkiem , że wypow iedzi o znaczeniu czegoś nie są redukow alne do w ypow iedzi, k tó re zakładają zrozum ienie. Mogę w obec tego frag m en ty z m akaronikam i (W/K) in terp reto w ać następ u jąco : „M akaroniki oznaczają zakazaną p rzy ­ jem ność” 36. Do w ypow iedzi (На) o znaczeniu całości k on tek stu К do­

86 Ta in terp retacja zgadza się z fragm en tam i В i С paradygm atu, podczas gd y A jest n eutralny, a D je s t z nim sprzeczny.

(15)

chodzę, gdy w w ypow iedzi b iorę pod uw agę cały tek st d ram atu ; nie dochodzę zaś, gdy d aję w ypow iedzi o jego cechach, np. o licz­ bie aktów czy czasie trw a n ia gry. W ypow iedź tek stu m ógłbym zsu­ m ować n astępująco: „D ram at p rzed staw ia stosunki m iędzy dw ojgiem m ałżonków ”. Oczywiście, czytałem i rozum iałem rów nież frag m en ty z m akaronikam i, ale obecnie podkreślam ro zu m ien ie c a ł o ś c i dram atu. Jeżeli tera z odniosę do siebie w zajem nie obie w ypow iedzi, to wobec fra g m en tu D m uszę wnioskow ać, że stosunki m iędzy m ałżonkam i uległy zm ianie i że oznacza on ze stro n y N ory odsunięcie się o k ro k od H elm era, ze stro n y H elm era zaś rezy g n ację z w ładzy. Ale m ógłbym oto w ypow ie­

dzi te k stu streścić rów nież inaczej, np. tak : „D ram at przed staw ia tę for­ m ę życiow ego zakłam ania, k tó ra została spow odow ana dom inacją m ężczy­ zny” . W ty m w y p ad k u n iesp ó jn y fra g m en t w yjaśnię w te n sposób: czynnik uczciwości ze stro n y N ory w strząsn ął zarezerw ow aną dla m ęża pozycją dom inacji. W ynik b y łb y wszakże inny, gdybym za p u n k t w yjścia w ziął to, że d ra m a t p rzed staw ia stosunki w N orw egii około ro k u 1870. K o ntynuow anie w ariacji w ypow iedzi (W/K) i (Ha) w ich w zajem nym stosunku dałoby in te rp re ta c ję tek stu , k tó ra m u siałaby się przerw ać w ja ­ kim ś punkcie. Jeżeli więc tak ie postępow anie prow adzi w ogóle do ja ­ kichś w niosków , to w y n iki nie b ęd ą porów nyw alne; możliwości bow iem tw ierdzenia, że tek st coś znaczy, są z pew nością nie m niejsze niż m ożli­ wości tw ierdzenia, że za w a rta w nim w ypow iedź coś znaczy. P ro b le­ m aty k a in te rp re ta c ji odw ołującej się do te k stu polega zatem nie n a błęd­ nym kole, ale n a n astęp u jący m dylem acie: o ile z jednej stron y o k reśle­ nie te m a tu k o n tek stu, w ychodzące poza sp raw ę znaczenia, przez w łączanie w w iększą całość pozw ala n a w e t form ułow ać tw ierd zen ia o sensie w y ­ powiedzi, o ty le z drugiej stro n y prow adzi do w yników , k tó re nie są już w ogóle porów nyw alne.

P u n k t k ry ty czn y leży przypuszczalnie w pojęciu całości, k tó ra jest czymś w ięcej niż sum ą sw ych części. Czy n ależy używ ać tego pojęcia w taki sposób, by pozwoliło ono otrzym ać p orów nyw alne w yniki? Pojęcie przeciw staw ne wobec sum y m ożna n astęp n ie bliżej określać w ten spo­ sób, że nie o bejm uje ono ty lk o w yliczenia nie uporząd ko w any ch elem en­ tów, ale rów nież w yliczenie uporządkow ane, ja k i podanie specyficznych relacji zachodzących m iędzy elem entam i. N aw et w sto sun ku do ta k ściśle określonego pojęcia E rn e st Nagel dochodzi do stw ierdzenia je d ­ nakow o m ożliwego do p rzy jęcia zarów no z p u n k tu w idzenia teorii n au k i jak i h e rm e n eu ty k i:

że rozróżn ien ie m ięd zy całościam i, które są sum ą sw y ch części, a całościam i, które tym n ie są, jest w z g lę d n e i zależy od przyjętej teorii T, za pom ocą której p rzeprow adzona jest an aliza s y s te m u 37.

37 E. N a g e l , Ü b er d ie A u ssa g e: „D as G an ze is t m e h r a ls d ie S u m m e se in e r

T eile ”. W zbiorze : L o g ik d e r S o zia lw isse n sc h a fte n . Ed. E. T о p i t s с h. K öln und

(16)

Z aleta w y o b rażenia całości polega n a tym , że nie tylko dopuszcza ono szczególne relacje elem entów m iędzy sobą, ale także p rzy pisuje elem en­ tom szczególną funkcję, a m ianow icie in teg ro w an ie całości. [W języ k u polskim „całość in te g ru je e lem en ty ”, podczas g dy w języku niem ieckim i fran cu sk im — „elem enty in te g ru ją całość”. P rzyp . red.] Dla w y jaśn ien ia tej fu n k cji potrzeb n e je st pojęcie poziomu. R elacja w zajem na elem entów z tego sam ego poziom u m iałaby c h a ra k te r d y stry b u cy jn y , a rela cja ele­ m en tó w z różnych poziom ów — c h a ra k te r in teg ru jący . Podobnie tw ierd zi É m ile B enven iste:

S en s p ew n ej jed n ostk i język ow ej m ożna d efin io w a ć jako jej zd oln ość b u d o­ w a n ia jed n o stk i w y ż s z e j 38.

O fu n k cji in teg ru jącej m ożna mówić w sposób w ery fik ow aln y pod w arun kiem , że dane są różne płaszczyzny, a w n ich m ożliwe do w yróż­ n ien ia jedności. Co wszakże stanow i n ajw yższą płaszczyznę? N ajw yższa płaszczyzna składa się bądź z jedności, k tó re w p raw dzie sam e są zinteg ro­ w ane, ale ze swej stro n y nie m ogą dalej integrow ać, bądź je st tylko je ­ d y n ą jednością. Np. zdania pozostają w tekście czy w ypow iedzi w d y sk u r­ sie albo w szczególnych relacjach w zajem n y ch (ale jed n ak tylko na zasadzie d y stry bucy jn ej), albo in te g ru ją się w e w łasn ą jedność, w in d y ­ w id u aln y system . To o statn ie zakłada się zarów no w odniesieniu do przedm iotów h erm en eu tycznej w ykładni jak — w sw oisty sposób — w o­ bec literackiego dzieła sztuki.

W ty m w y p a d k u jed n a k w ypow iedzi o in te g ru ją c ej fu n k cji części są jed y n ie rele w a n tn e ; i odw rotnie, jed y n ie re le w a n tn e w ypow iedzi, ponie­ waż są odniesione do indyw idualnego system u, nie m ogą być po ró w ny ­ w ane. Może być i tak, że dany tek st sam n ie tw orzy całości i nie m oże być pojm ow any jako in d y w id u aln y system ; w ty m w y pad ku byłby on w łaśnie in te g ru ją c ą częścią indyw idualnego g a tu n k u 39 lub też in te g ru ją c ą częścią składow ą ty p u duchowości [Geistesart] swego au to ra 40. Ta d rab in a nie m a końca; w szystko, co samo nie je s t in d yw id ualny m system em , m oże być zintegrow ane w znajd u jący się najb liżej w yższy indy w idu aln y

38 E. B e n v e n i s t e , L es N iv e a u x de l’a n a lyse lin g u istiq u e . W : P ro b lè m e s d e

lin g u istiq u e g én éra le. P aris 1966, s. 127. F u n k cja in teg ra cy jn a n ie d aje się zred u ­

k o w a ć do „in terfak toraln ych rela c ji” (zob. P. H a r t m a n n , S y n ta x u n d B ed eu tu n g . A ssen v a n G orcum 1964, s. 154 n.), chyba że przy w y ra źn ej zm ian ie teorii.

39 S c h l e i e r m a c h e r , H e rm e n e u tik , s. 145: „ N ależy przy tym przede w s z y ­ stk im zau w ażyć, że n ie każd a spójna m ow a je st ca ło ścią w tym sam ym sen sie, lecz często ty lk o sw ob od n ym u szeregow an iem szczeg ó łó w , przy czym rozu m ien ie szczegółu w c a le n ie jest n am narzucone przez całość, często zaś jest on a tylk o sw ob od n ym u szereg o w a n iem m n iejszy ch całości, a w te d y ro zu m ien ie szczegółu jest dane na p o d sta w ie tej m n iejszej całości, do której ó w szczegół należy. C zy jed n ak m am y do czy n ien ia z jed n ym lub drugim przyp ad k iem , to jest ju ż spraw ą p ojęcia gatunku, do k tórego n ależy dana m ow a czy tek st p isa n y ”.

40 Zob. W. D i 1 1 h e y, D ie E n tsteh u n g d e r H e r m e n e u tik . W : G e sa m m e lte S c h rif­

(17)

system , sięgając aż „pięknego p o zoru” sztuki lu b ogólnego biegu procesu historycznego. P rzy założeniu, że najw yższy poziom jest jed n ą jed y n ą jednością, in te g rac y jn a fu n k cja zm ienia się w n ieo d p a rty p o stu la t m ożli­ wości integrow ania. Poniew aż a lte rn a ty w a — zgodnie z k tó rą najw yższy poziom m ógłby się składać z system ów nie poddających się dalszem u in teg ro w an iu — jest w ykluczona, ten p u n k t w y jścia prow adzi nie ty le do stałego w zrostu poznania, ile raczej do stałego w zrostu relew ancji. T en p u n k t w yjścia m a uzasad n ien ie w p arado k saln ym statusie in te rp re tu ­ jących w ypow iedzi: z jed n ej stro n y p rzy czy n iają się one do całości, z drugiej — nie n ależą do całości; z jednej stro n y integru ją, z drugiej — nie są in te g ro w a n e 41. A w ięc w ypow iedzi in te rp re tu ją c e to „kibice swoistości, zatrzy m u jący się za ogrodzeniem ” ; to, co w ich in te rp re ta c ji m a w artość in tersu b iek ty w n ą, m ianow icie prow adzące do a rty k u lac ji zrozum ienie — oddziela ich w łaśnie od przed m iotu ; to zaś, co zaobser­ w ow ali w sw ym przedm iocie, m ożna przekazać tylko bardzo nieściśle

[m it schlech tem G ew issen]. Po w iad a zatem Schleierm acher:

Istn ieją d w ie drogi: jed n a — oglądu bezp ośred n iego, druga — p orów n yw an ia z czym ś innym . Żadna z n ich n ie je st sam ow ystarczaln a. B ezpośredni ogląd nie p row ad zi do k om u n ik ow aln ości ; p orów n an ie n ie dochodzi do praw d ziw ej in d y ­ w id u a ln o ści 42.

Czyżby Schleierm acher nie doceniał w artości m ow y?

D ylem at in te rp re ta c ji odw ołujący się do te k stu m ożna by rozw iązać pod ty m w arunkiem , że zostały stw orzone poziom y integ racji nie łączące się w in d y w id u aln y system . Tym czasem należałoby poddać pow ażnej próbie p o stu lat p orów nyw alnych w yników .

III. Interpretacja deskryptywna

In te rp re ta c ja d esk ry p ty w n a je st o peracją służącą kontroli sem antycz­ nych egzem plaryzacji. P o jaw ia się przy ty m kw estia, o ile d esk ry ptyw na

41 Jedno z godnych z a sta n o w ien ia sform u łow ań S c h l e i e r m a c h e r a (H e r­

m e n e u tik , s. 143) sta w ia słow o interpretatora na jed n ym p oziom ie ze. słow em tekstu,

k tóry n a le ż y in terp retow ać: „D la każdego ściślej łączącego się ze sobą u g ru p o w a ­ n ia zdań istn ieje w jak iś sposób — bardzo różny, w zależn ości od różnego rodzaju d zieł — g łó w n e p ojęcie, które n im rządzi, lu b też, jak ró w n ież m ożem y się w y r a ­ zić, jest sło w em tem u słu żącym ; i tem u to słow u , podobnie jak poszczególnem u sło w u w poszczególn ym zdaniu, m ożem y tylk o w te d y nadać w sposób w ła śc iw y jego ca łk o w icie ok reślon y sens, jeżeli b ęd ziem y je czytali w zw ią zk u z in n ym i p o ­ d ob n ym i sło w a m i, tzn. każde u g ru p o w a n ie zdań, w ię k sz e lub m niejsze, m oże być w ła ś c iw ie rozu m ian e tylk o na p o d sta w ie całości, do której n a le ż y ”.

42 S c h l e i e r m a c h e r , H e rm e n e u tik , s. 119; zob. też s. 109 i 117. W zajem ną za leżn o ścią w izjo n ersk iej i kom paratystyczn ej m eto d y m ożna b y uzasadnić ow o w a h a n ie, k tóre dotychczas było k o n sty tu ty w n e d la przedm iotu nauki o literaturze: przed m iot ten w y stęp u je raz ja k o ab solu tn e d zieło sztu k i (system in d yw id u aln y i n iep o ró w n y w a ln y z niczym ), in n y m zn ó w razem jako h isto ry czn y dokum ent, jako cz ą stk a in tegru jąca p ew ien system , dająca się p orów n yw ać.

(18)

in te rp re ta c ja stanow i jeszcze ze swej stron y sem antyczną egzem p lary- zację. Ale w łaśnie to p y tan ie m ogłoby pomóc w ok reśleniu sta tu su in te rp re tu ją c y c h w ypow iedzi.

K o ntro la odb y w a się ju ż w tedy, kied y zadanie rachunkow e przeliczam pow tórnie; w ty m celu konieczne jest, aby reguły, w edle k tó ry c h postę­ puję, były tożsam e, aby same op eracje b yły różne i wreszcie, aby istn ia ­ ło uzgodnienie (zinstytucjonalizow ane jako przepis) co do tego, w jaki sposób należy oceniać niezgodność rezultatów . W stosunku do regu ł obliczania obow iązuje zasada, że identyczne reg u ły m uszą prow adzić do tych sam ych rezu ltató w , a jeżeli rzecz m a się inaczej — m usiano popeł­ nić błąd. W dziedzinie stale rozszerzanego językow ego p orozum ienia je ­ stem n ato m iast skazany n a zgodę innych. Ta ak ceptacja pozostaje w ob­ szarze tego, co in te rsu b ie k ty w n ie uzgodnione, jeżeli dotyczy dziedziny w ażności w ypow iedzi. M ożna w ięc podać trz y n astęp ujące m om enty kon­ troli: A by zagw arantow ać tożsam ość reguł, m uszę sform ułow ać zak ładan ą możliwość o dniesienia lub relew an cję w danym system ie odniesienia nie jako ślepy przesąd, ale jako w y ra ź n ą możliwość m yślową. Różnica ope­ racji istn ieje w tedy, kiedy kto ś inaczej p racu je w tym że system ie odnie­ sienia. N iespójność rezu ltató w je s t m ożliw a w tedy, kiedy obszar w ażności danego sy stem u odniesienia je s t szczegółowo określony; przy w ynikach niezgodnych trzeb a rozważyć, czy m ożna zakw estionow ać obszar ważności i należałoby go n a now o określić, czy może sam system o dniesienia n a ­ suw a w ątpliw ości i należałoby go skorygow ać.

Jako sy stem o dniesienia dla m akaroników N ory m ożna naszkicow ać następ ujący d e sk ry p ty w n y schem at. M akaroniki są przedm iotam i w sztuce teatraln ej, k tó ry m i raz się operuje, innym razem zaś m ówi się o nich. D efiniuję je ja k o rek w izy ty i uzyskuję w ten sposób klasę przedm iotów na scenie, k tó re o b lig ato ry jn ie zw iązane są z akcją, a fak u ltaty w n ie z w ypow iedziam i; przedm ioty, k tóre nie sp ełn iają pierw szego w aru nku , w inny należeć do dekoracji. A kcja może być przechodnia lub n iep rze- chodnia; w pierw szym w y p ad k u oddziałuje ona na kogoś innego (alter), na samego spraw cę (ego) lub n a inn y przedm iot. Z jadanie m ak aro nik ów byłoby akcją przechodnią, k tó ra oddziaływ a n a ego; k iedy m ak aro nik i zostają włożone kom uś do ust, je st to akcja przechodnia, k tó ra pobudza

a lte r; kiedy m ak aron ik i zostają schow ane lub u sun ięte — p ojaw ia się

akcja nieprzechodnia. W podobny sposób m ożna w stępn ie uporządkow ać w ypow iedzi: w edług m ówcy (w relacji do akcji: ro la uczestnika — sp raw ­ cy lub o fia ry — oraz rola niezaangażow anego), w edług czasu, form ozna­ czania rekw izytów , itd. Je ślib y uzupełnić te n schem at przez tra n s fo r­ m acje —■ z uw zględnieniem in ten cji spraw cy czy uporządkow ania przez kogoś innego — to dałoby się w ted y opisać zastosow anie rek w izytó w w ielu dram atów . Ale dopiero gdy w yznaczę o bszar ważności i będę tw ierdził, że ten schem at obow iązuje w e w szystkich utw orach te a tra l­ nych — stan ie się on m ożliw ym przedm iotem d yskusji i k o rek ty. K iedy

(19)

np. w prow adza się problem „ te a tru przedm iotów ” 43, kw estio no w any je st system odniesienia, k tó ry bierze pod uw agę tylko ludzkich nosicieli akcji. Być może udałoby się go uratow ać, gdybym ograniczył jego obszar w aż­

ności do określonych epok i m iejsc, ale przypuszczalnie p łodniejsza byłaby now a k o n stru k c ja w prow adzona n a m iejsce starej, o p artej n a schem acie ograniczonym co do swego zakresu ważności. To, że sta ry schem at został praw dopodobnie pierw otnie stw orzony tylko z racji m a­ karo ników Nory, nie jest dla dyskusji istotne, jeśli będzie w yjaśn io n a teoretyczna korzyść w ażniejsza od jakichś w zględów jego w pro w adzen ia i znany zakres jego ważności.

Schem at tego ro d zaju m oże w praw dzie określać w szelkie m ożliw e przedm ioty, o ile są rekw izytam i, ale nie pod w zględem ich znaczenia. O dpow iada on n a p y tan ie : „ Jak ie są ... cechy?” (i dostarcza pew nej de- skrypcji), nie zaś n a p y tan ie: „Co znaczy ...?” (i wobec tego nie daje in te rp re ta c ji)44. Czy m ożna skonstruow ać system o dniesienia rów nież dla kw estii znaczenia? Przecież p y tan ie pod adresem m ak aro nik ów nie je st w cale py tan iem info rm acy jn ym w ty m sensie, że w idzę o to przed sobą sekw encję niezrozum iałych znaków i byłbym u saty sfakcjo no w an y odpowiedzią, k tó ra b y w skazała lub opisała, że chodzi tu o rodzaj słody­ czy. Znak jest całkow icie zrozum iały, ja jed n ak chcę wiedzieć, w jaki

jeszcze dodatkow y sposób mogę go zrozum ieć, a to znaczy, że tra k tu ję m akaroniki jako sy m b o l45. Sym bol je st znakiem , którego sens się uzgad­ nia; znam jego znaczenie dopiero w tedy, kiedy przyłączę się do tego uzgodnienia. Jeżeli te ra z owo uzgodnienie m ieści się w danych znakach, to sens sym bolicznego znaku przestaje być dany lu b oczyw isty sam przez się, a ty m sam ym staje się niezrozum iały dla kogoś stojącego z zew nątrz. Owo uzgodnienie odcina się od d anych znaków bądź w te n sposób, że uzgodnionem u sensow i zostaje przyporządkow ane now e „ciało znakow e”, bądź w ten sposób, że przedm iotow i zostaje przy p isan y sens, k tó ry nie daje się pogodzić z danym i znakam i i obow iązującym i r e la c ja m i46. Znak

43 Zob. H. H o p p e, D as T h ea ter d e r G eg en stä n d e. B en sb erg 1971 („Theater u n serer Z eit” t. 10).

44 Za o d d zielen iem d eskrypcji i in terp retacji op o w ia d a się — z in n y ch p u n k tów w id zen ia — C. H e s e l h a u s (A u sleg u n g u n d E rk en n tn is. W zbiorze: G e s ta ltp r o ­

b le m e d er D ich tu n g. Ed. R. A l e w y n i in. B on n 1957, s. 259— 282).

45 W ram ach trój m iejsco w ej teorii znaków , rozw in iętej przez Ch. S. P e ir c e ’a, m ożna b y pow iedzieć, że k w estia in terp retacji tem atyzu je obok ozn a cza n eg o r ó w ­ nież relację m ięd zy ozn aczającym a oznaczanym . W sp ra w ie rela c ji znakow ej, która u P eirce’a nosi n azw ę „in te r p r e ta n t”, zob. J. F i t z g e r a l d , P e ir c e ’s T h eo ry

of S ign s as F ou n dation fo r P ra g m a tism . T he H ague 1966, zw ła sżcza s. 71 n. K a te­

gorie P eirce’o w sk ie om aw ia ró w n ież E. W a l t h e r (I n te r p r e ta tio n — e in se m io ti-

sch es P h än om en . W zbiorze: P ro b le m e d e s E rzäh len s in d e r W e ltlite r a tu r . F est­ sc h r ift fü r K ä te H a m b u rg er. Eid. F. M a r t i n i . Stu ttgart 1971, s. 422— 429).

46 Np. w przypadku sym b oli k u lto w y ch . N ie do pogod zen ia są tak ie d w ie w y ­ p o w ied zi: 1) „K rzyż oznacza h an ieb n ą śm ierć, p o n iew a ż słu ży do w y k o n y w a n ia w y ro k ó w śm ierci na n iew o ln ik a ch ” ; 2) „K rzyż oznacza z b a w ie n ie lu d zk ości, p o n ie­

Cytaty

Powiązane dokumenty

szych przestrzeni. Z tego też powodu, w obu działach, badania ześrodkowują się na poznaniu granic występowania, możliwie jaknaj większej ilości form i warunków,

powiednio przez wyrazy: emisya i ondu- lacya, które znów, ja k to wskazał Bur- ton, mogą być ostatecznie identyczne, jeśli materya składa się z figur wysiłu

na rozrywa się w pierścienie, między któ- remi powstaje nowy cylinder płynny, zwolna krzepnący znowu na powierzchni. Zjawisko to powtarzać się może ad infi-

Kronika

rane przez rostw ór na w ew nętrzne ścianki naczynia, nie zrów now aży się z ciśnieniem , w yw ieranem zzew nątrz przez cząsteczki wody, starające się pod

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć

Sama konstrukcja studium przypadku jest osobnym zagadnieniem – prezentowany model odnosi się (w większym stopniu) do procesu tworzenia studium przypadku – jednak

pulę projektów zmniejsza rzetelność odpowiedzi, szczególnie w przypadku wykorzystania samooceny. Konieczne jest więc dookreślenie czasowe lub iloś- ciowe rozpatrywanych