• Nie Znaleziono Wyników

W W arszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztow ą: ro c z n ie „ 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W W arszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztow ą: ro c z n ie „ 10"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

M 9 . Warszawa, d. 28 Lutego 1892 r. T o m X I .

TY G O D N IK P O P U L A R N Y , POŚW IĘCONY NAUKOM P R ZY R O D N IC ZY M .

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W W arszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a r ta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztow ą: ro c z n ie „ 10

p ó łro c z n ie „ 6

P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz e c h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z a g ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny W szechświata stanowią panowie:

A leksandrow icz J ., D eike K., D ickstein 8., H oyer H., Jurk iew ica K ., K w ietniew ski W t., K ram sztyk S.,

N atanaon J ., P ra u ss St. i W róblew ski W .

„ W s z e c h ś w ia t11 p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó r y c h tre ś ć m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rsz zw y k łeg o d ru k u w szp alcie a lb o je g o m ie js c e p o b ie ra się za p ie rw szy r a z k o p . 7*/a

za sześć n a s tę p n y c h ra z y k o p . 6, za d alsze k o p . 5.

i ^ - d r e s I S e c ł a l r c y l : K r a k c - w s k i e - P r z e d m i e ś c i e , l > T r © S .

Doświadczenia Hertza.

S tre s z c z e n ie p rz e z p r e le g ie n ta o d czy tu , w ygłoszo­

n e g o w d n iu 25 L is to p a d a 1891 ro k u , n a d o c h ó d K asy pom ocy im ie n ia d r a J . M ianow skiego.

Doświadczenie, które wykonyw ałem w spo­

sób pod an y p rzez pp. F itz g e ra ld a i T rou- to n a na odczycie w dniu 25 L istopada r. z., polegało n a następującem :

D w ie duże blachy cynkow e, po 40 centy­

m etrów w kw adracie umieszczałem w d u ­ żej ram ie drew nianej na odległości, w yno­

szącej około 60 centym etrów . O d blach odchodziły dw a g ru b e d ru ty m iedziane, zakończone niew ielkiem i kulkam i mosięż- nem i, pom iędzy któ rem i odległość wynosiła około 0,3 cm. P o połączeniu blach tych z dwoma b iegunam i cew ki R uhm korfa (tra n sfo rm ato ra ), pom iędzy obu kulkam i otrzym yw ałem szereg isk ier elektrycznych, p rzeskaku jących w spółcześnie z rucham i p rzery w acza w cewce. Każda tak a iskra je s t zjaw iskiem w yładow ania elektrycznego obu blach A i B i bespośrednio po jć j prze-

| skoczeniu ani na A , ani n a B niem a ład u n -

| ków elektrycznych, w sk utek czego m og li­

byśmy przypuszczać, że w chw ili przeska-

| k iw ania isk ry połow a elektryczności ( + ) J z blachy A przechodzi n a B, zaś połowa

elektryczności ( —) przepływ a z B na A i w yw ołuje stan obojętny. A czkolw iek w ostatecznym rezultacie w taki właśnie

sposób przedstaw ia się zjaw isko, niem niej przeto dow iedzioną je s t rzeczą, że je s t ono daleko bardziej złożonem w swym przeb ie­

gu. Jeśli ty lko obie k u lk i są staran nie w y­

polerow ane i zupełnie czyste, wówczas to, co nam w ydaje się pojedyńczą isk rą, jest właściw ie całym ich szeregiem . P o czątk o ­ wo cała ilość elektryczności z blachy A p rzesk aku je na B (a w spółcześnie z B na A ), następnie z B n a A i tak dalej w n ie­

zm iernie szybkiem następstw ie, elek try cz­

(2)

130 N r 9.

ność przechodzi z je d n ć j blachy n a drugą, na podobieństw o soczew ki niezm iernie szyb­

ko kołyszącego się w ahadła. L ecz ja k w a­

hadło, kołysząc się, zm m ejsz‘a stopniow o właściw ą mu ilość ru c h u , tak sam o i ilość elektryczności, p rz esk ak u jąc a k olejno z b la ­ chy na blachę zm niejsza się, aż ostatecznie spada do 0 i ta chw ila je s t końcem istnienia isk ry.

Jeżeli na linii poziom ej O X (fig. 2) ode- tniem y czas, a na linijach pionow ych wiel

F ig . 2.

kości p ro p o rcy jo n aln e do ład u n k ó w elek­

tryczności na pojedynczej blasze, to, łącząc w ierzchołki tych prostopadłych, otrzym am y lin iją falistą abcdefgh, w y k azu jącą jasn o , że n a blasze ład u n ek je s t to dodatnim , to od- jem nym , p rzechodząc kolejno przez wszy­

stk ie pośrednie w artości. P rz e c ią g czasu, ja k i ła d u n e k zużyw a do p rz ejścia z jed n aj blachy na d ru g ą i do p o w ro tu na pierw szą, a więc czas, k tó ry na obocznej figurze p rz ed staw iają odcinki O A , A B , B C , aczkol­

wiek je s t bardzo m ały, je d n a k d aje się o b li­

czyć, teo rety czn ie bardzo łatw o , p ra k ty c z ­ nie — dość tru d n o . C zas ten ró w n a się 2 a V lC , w którem to w yrażeniu O je s t po­

jem nością uw ażanego przew odnika, a I sa- m oindukcyją połączenia. W poszczegól­

nym w ypadku dw u blach o przytoczonych w ym iarach czas ten w ynosi w przybliżeniu

V

30

oooooo część sekundy.

W yładow anie tego ro d zaju zowie się w yładow aniem oscylującem , zostało ono przepow iedzianem przez H en ry ego , dowie- dzionem dośw iadczalnie przez F ed dersena, a teoretyczn ie p oraź pierw szy zbadanem przez S ir W . Thom sona. J e s t ono po dziś dzień jed y n y m znanym nam sposobem w y­

w oływ ania w otaczającym śro dk u zm ian elektryczn ych, w ystępujących w sposób fa­

listy. P o d tym ostatnim w zględem p ragn ę być dobrze zrozum ianym : Niedość je st um ieścić w pokoju k u lę n aelektry zow an ą, aby wywołać w otaczającem pow ietrzu fale elektryczne; tak ja k niedość je s t ścisnąć lub rozrzedzić gaz w ru rze, aby w yw ołać po­

w staw anie fal dźw iękow ych. P ra g n ą c w y­

tw orzyć zjaw isko dźw ięku należy koniecz­

nie p ow ietrze w ru rze (piszczałce) kolejno rozrzedzać i zgęszczać z odpowiednią, czę­

stością; podobnież w celu w yw ołania fal elektrycznych należy przew o dn ik kolejno ładow ać to dodatnio, to odjem nie z o d p o ­ w iednią częstością. Zważywszy to, pojm ie­

my, że dwie opisane blachy w chw ili p rz e­

skakiw ania przez nie iskier stają się podo- bnemi do d rg ający ch nóżek kam erto nu , do drg ających stru n głosow ych w naszej k rta ­ ni, a różnica polega na tem tylko, że d rg a ­ nia dźw iękow e w yw ołują ru ch cząstek po­

w ietrza i zw iązane z nim zm iany ciśnienia, podczas gdy oscylujące w yładow ania e le k ­ tryczności na blachach A i B w yw ołują nie zm iany ciśnień, lecz nieznane nam bliżej zm iany, k tó ry ch w yrazem je s t u jaw n ian ie się w tem pow ietrzu sił elektrycznych, tak ja k zm iany ciśnień u jaw n iają się siłam i me- chanicznem i.

L ecz zachodzi teraz pytanie, czy tylko

siły elektry czn e w ystępują w otaczającej

p rzestrzen i wówczas, gdy pom iędzy k u lk a ­

mi p rzesk ak u je iskra? O tóż możemy o d ­

powiedzieć na zasadzie elem entarnej z n a jo ­

mości faktów , że prócz sił elektrycznych

przy tem p rzesk akiw aniu isk ier pow stają

i siły m agnetyczne, a właściw iej ele k tro ­

m agnetyczne. G d y ład u n ek z blachy ( + )

przechodzi na ( —), wówczas w sam ych

(3)

N r 9.

w s z e c h ś w i a t.

131 blachach, w łączących je d ru tac h i w prze­

strze n i oddzielającej k u lk i pow staje prąd elektryczny, któ ry , ja k od czasów O ersteda wiadomo, w ytw arza naokoło siebie pole sił m agnetycznych, zw ane w tym razie po­

lem elektrom agnetycznem . P o niew aż ilośó elektryczności n a blachach zm ienia się w sposób oscylujący, przeto i p rąd elek try ­ czny, przep ły w ający w łącznikach oscyluje, zarów no jeg o k ieru n e k , ja k i natężenie u le­

ga ustaw icznym zm ianom wahadłow ym . D olna część (fig. 2) w ykazuje sposobem g ra ­ ficznym zm iany w k ieru n k u i natężeniu te ­ go prąd u , odpow iadające zm ianom rodzaju i ilości elektryczności n a blachach, u w i­

docznionym na górnój części tejże figury.

P orów nyw ając oba rysunki, spostrzegam y fak t ch arak tery sty c zn y dla wszystkich r u ­ chów falistych, że w tym że samym m om en­

cie, w którym na blasze niem a ład u n k u (ła- dunek = 0, p rą d = m a x im u m ), prąd je st n a j­

silniejszy, w tedy zaś, gdy ład u n ek je st n a j­

w iększy p rą d u wcale niem a (ła d u n e k = m a - xim um , p r ą d = 0 ) . P odobnież i w d rg a ją ­ cej sprężynie najw iększą prędkość widzim y w tedy, gdy sprężyna przechodzi przez p o ­ łożenie rów now agi, to je st gdy na nią wcale siła nie działa ( s iła = 0 , p rę d k ó ść = m a x i- mum), a wówczas, gdy działa na nią n a j­

w iększa siła, t. j. na zawrocie, prędkość je st żadna (siła = m axim um , p rę d k o ś ć = 0 ). S to ­ su n k i te uw idocznia fig. 2, na której obie części (d oln a i górna), odpow iadające j e ­ dnym i tym sam ym m omentom, znajd u ją się ponad sobą i w p aru punktach maxi- mów i zer są połączone linijam i k ro p k o ­ wanemu

D ok ład n iejsza je d n a k znajom ość zjaw i-

j

ska w ym aga jeszcze zdania sobie spraw y z kierun ków , w ja k ic h działają owe siły

i

elektrostatyczn e i elektrom agnetyczne w cza - sie w yładow ania oscylującego. W tym celu f zważm y p ersp ektyw iczny ry su n e k (fig. 3), na którym k u lk i naszych blach znajd u ją się w pobliżu p u n k tu O. P rzypuśćm y, że w ros- , p atryw anej chw ili blacha A ma ład u n ek : dodatni, a b lacha C odjem ny. W takim stanie rzeczy, k u lk a bzow a naład ow ana do- ! datnio i um ieszczona w pobliżu blach, np.

w punkcie M by łab y popychaną od M ku C po lin ii krzyw ej M C działaniem sił e le k ­ tro staty czn y ch . Z drugiej strony kulek f

w sym etrycznym z M punkcie B k u lk a bzo­

wa, naładow ana dodatnio, poruszałaby się od B ku C po linii BC. T a k więc linije A M C i ABO w raz ze znajdującym i się przy nich strzałk am i w yznaczają k ieru n e k linij sił elektrostatycznych.

G dy blacha A ma ład u n ek ( + ) , a blacha B ład u n ek (—), wówczas p rąd płynie od A ku C, a w tedy działanie tego p rą d u na um ieszczony w pobliżu m agnes je st takie, że biegun północny (biegun + ) przesuw a się ua lewo od p rą d u (obszerniej: na lewo od am perowskiego człow ieczka płynącego w k ieru nk u prąd u z tw arzą zw róconą ku magnesowi). Gdybyśm y więc w punkcie M umieścili sw obodny pojedynczy północny

2>

F ig . 3.

biegun m agnesu, to poruszałby się on pod w pływ em p rą d u od M k u E po łu k u koła M EB D . K oło to więc w raz ze strzałkam i wyznacza k ieru n e k linii siły m agnetycznej.

G dyby to było możliwem i gdybyśm y na małej kulce bzowej zdołali obok dodatnie­

go ład u n k u elektryczności umieścić jeszcze i swobodny ład u n ek m agnetyzm u dodatnie­

go (północnego), to taka k u lk a um ieszczona w punkcie M w chw ili przeskakiw ania isk ry oscylującej byłaby kolejno popycha­

ną przez siły elektrostatyczne od M to ku

C, to ku A, a przez siły elektrom agnetyczne

od M to ku E, to ku D, w m iarę tego ja k

ład u n k i n a blasze przyjm ow ałyby znak to

( + ) to (—). A nadto w tych m om entach,

w któ ry ch natężenie siły elektrostatycznej

(ku O i k u A ) je s t największe, natężenie

siły elektrom agnetycznej je s t najm niejsze.

(4)

132 WSZECHŚWIAT. Nr 9.

Lecz nic m am y śro d k a naład o w an ia k u l ­ ki bzowej pojedyńczym m agnetyzm em do­

datnim , a naw et nie m am y p o trzeb y um iesz­

czać jej w pun kcie M, dość je*st zważyć, że w tym punkcie, ró w n ie ja k w całej otacza­

jącej p rz e strz e n i, z n a jd u ją się nie kulki Lzowe w praw dzie, ale i cząstki nieprzew o- d n ik a i cząstki e te ru , owego hipotetycznego w szechw ypelniającego ciała. T e to cząstki u legają p ery jo d y c zn ie zm ieniającym się co do k ie ru n k u i n a tęż en ia siłom e le k tro sta ­ tycznym i elek trom agnetycznym . T akie peryjodycznie zm ieniające się siły m uszą w owych cząstkach czy to p o w ietrz a, czy eteru w yw oływ ać p ery jo d y c zn e zm iany, zm iany, k tó re pod k a te g o ry ją zm ian fa li­

stych podciągnąć m usim y, gdyż w y stęp u ją pod działaniem sił zm ieniających się w sp o ­ sób falisty.

L ecz wróćm y jeszc ze na ch w ilę do fig. 3.

Ilo sp a tru ją c ją , w idzim y, że k ie ru n e k siły elektrostaty cznej je s t p ro sto p ad ły m do k ie ­ ru n k u siły elek tro m ag n ety czn ej, a oba te k ieru n k i są współcześnie pro sto p ad łem i do linii B O M '). P o n iew aż ry su n e k (fig. 3) je s t perspektyw iczny, w ięc lin ija B O M je s t poziom a i, ja k to m ożna zrozum ieć z rysun -

') D la o b e z n a n y c h z g ra fic z n y m s p o s o b e m p r z e d ­ s ta w ia n ia fa l n ie b ę d zie b e sp o ż y te c z n e m ro s p a - tr z e n ie fig. 4, p r z e d s ta ­ w ia ją ce j p r o m ie ń fali e lek - I r o m a g n e ty c z n e j, w y w o ła ­ n ej p rz e z n a jp r o s ts z e ( p r o ­ ste h a r m o n ic z n e ) z m ia n y w p o je d y n c z e j c z y s tc e , z n a jd u ją c e j s ię w O. F i g u ­ r a ta , p o c z e rp n ię ta z M ax- w tlla , w m y ś l je g o t e o ­ r y i p rz e d s ta w ia p ro m ie ń ś w i a t ł a s p o la ry z o w a n e ­ go w p ła s z c z y ź n ie . F a le , p o w s ta ją c e w d o św ia d c z e ­ n ia c h H e r tz a w p ew n y ch w a r u n k a c h ty lk o sw ą d łu ­ g o ścią ab r ó ż n ią się o d s p o la ry z o w a n y c h w p ł a ­ sz c zy ź n ie fa l ś w ia tła . K y- su n e k te n j e s t b a rd z o pou- F ig . 4,

02

— p ro m ie ń e l e k - czaj ą c y d la te g o , że w y- tr o m s g n e ty c z n y , oy— siły k a z u je w z a je m n ą p ro s to - e le k try c z n e , ox— s iły m a- p a d ło ś ć siły e le k try c z n e j, g n ę ty c z n e , a ^ — d łu g o ś ć m a g n e ty c z n e j i k ie-

fali. P ła sz c z y z n a p a p ie r u , .

d z ie li k ą t p r o s ty yox n a ™ n k u , w k tó r y m p o d ą ża d w ie ró w n e częśc i. fala.

ku, je s t ona kierunkiem , w którym roscho- dzą się w otaczającym środk u w strząśnienia elek trostatyczne i elektrom agnetyczne. L i ­ n ija więc ta je s t ja k g d y b y prom ieniem e le k ­ trom agnetycznym , a siły, ja k im u leg ają cząstki n a tym prom ieniu zn ajdu jące się, są do niego prostopadłe; je śli więc te cząstki d rg a ją istotnym ruchem , to d rg a n ia ich m o­

żemy nazw ać poprzecznem i, gdyż są p ro sto ­ padłe do k ie ru n k u roschodzenia się fal, co, ja k wiadom o, stanow i cechę fal poprzecz­

nych.

{dok. nast.).

J . J . Boguski.

P E R Ł Y

N A T U R A L N E I S Z T U C Z N E .

p rz e z H e n r y k a T h e e n *).

I. Ogólne wiadomości o pe rłac h.

P om iędzy wielu skarbam i, u k ry tem i w ta ­ jem niczych g łęb iach m órz, p erły zajm ują stanow isko jedn o z najw ybitniejszych. Są to znane niebieskaw o - biaław e, żółtawe, a naw et i czarne kuleczki, k tó re się spo ty ­ k a ją w ew nątrz skorup w ielu m ałżów, czyli bezgłow ych m ięczaków i k tó re od n ajd aw ­ niejszych czasów były bardzo cenione, jak o przedm iot wysoce ozdobny.

P o jedy ncze p erły sp o ty k ają się tu i ow ­ dzie w rozm aitych gatun kach skójki (U nio) i szczeżui (A nodonta), ale są one albo b a r­

dzo małej w artości, albo też żadnej nie p o ­ siadają. C enionem i są p erły , spotykane w m uszlach p erłow ych rzecznych, czyli perło pław ach rzecznych (U nio m arg a riti- fera), k tóre żyją w rzek ach i strum ieniach wielu k rajó w E u ro p y . Jeszcze większą w artość p osiadają m uszle perłow e m orskie, czyli p erło p ław y m orskie (M eleag rin a m ar- g aritifera), k tó re zn a jd u ją się w m orzach

') P ro m e th e u s N r 112 i 113, 1891 r.

(5)

N r 9. WSZECHŚWIAT. 133 obudw u półkul, przyczepione zapomocą b i­

sioru do skał.

O statn i ten g atu n ek je st najw ażniejszym , z niego bowiem pochodzą najdroższe p erły w schodnie, k tó re jeszcze w starożytności były znane i wysoko cenione.

W y tw a rz a n ie się pereł w ew nątrz sk o ru ­ py m ięczaka n astęp u je p rzy tych samych zupełnie w arunkach , ja k i pow staw anie sa­

mej muszli.

P e rły wogóle są w ytw orem chorobliw ym i pow stają skutkiem podrażnienia przez ucisk, lub zakłócie m ięczaka przez obce ciało. W budow ie swojej są one podobne do m asy perłow ej, z której utw orzone są w ew nętrzne w arstw y muszli, to znaczy, że { pow stają z licznych, delikatnych w arstw substancyi organicznej, je d n e na drugich n iepraw idłow o ułożonych, mocno w ęgla­

nem w apnia przejętych i należy j e uw ażać za niepraw idłow y utw ór masy perłow ej w danem m iejscu, w k tórem pew ne p o d ra ż­

nienie, lu b ucisk na organizm zostały w y­

w arte.

U cisk ten może być w yw ołany np. obec­

nością m aleńkich kam yczków , k tó re się do otw artćj m uszli dostaną przypadkiem , lub skutkiem obecności w ew nętrznych pa- sorzytów (w nętrzniaków ), m ałych rosto- czów w odnych (A caridae), które się do płaszcza zw ierzęcia mocno przyczepiają. ’ W tym ostatnim p rz y p a d k u pow stają p ię ­ kne, okrągłe p erły , w jed n y m punkcie do m uszli przym ocow ane; przeciw nie zaś, gdy ciało obce leży n a w ew nętrznej pow ierzchni m uszli, n o rm aln ie utw orzona masa p e rło ­ wa zlew a się niepraw idłow o z perłą w ytw o­

rzoną, albo w ytw arza się p erła oddzielnie, k tó ra posiada też mniej lub więcej szeroką podstaw ę.

W ogóle każda praw ie p erła zaw iera w sw ojem w n ętrzu obce ciało (jądro), które było przyczyną w ytw orzenia się jej, niekie­

dy je d n a k ciała tego dostrzedz nie można.

W ielkiego znaczenia d la dobroci perły je st miejsce, gdzie się ona tw orzy, bo od tego zależy ułożenie i n a tu ra w arstw ją składających. Jeżeli ją d ro p erły leży w tych okolicach płaszcza, które w ydzielają n a j­

piękniejsze w arstw y masy perłow ej, w tedy na ją d rz e osiadają piękne pokłady masy i pow staje p erła czystej wody. P e rły , któ­

rych ją d ra zn ajd u ją się w tej części brzegu płaszcza, k tó ra w ytw arza naskórek muszli i części zew nętrzne skorupy, p rzy sw ajają sobie też tę samę budowę i w tedy nie są wcale zbyt cennem i perłam i.

Jeżeli z organ u R ojanusa, czyli nerki mięczaków bezgłow ych, wydziela się w p e ­ w nym okresie życia zw ierząt, b arw nik, k tó ­ ry dostając się do krw i, część m ateryi m u- szlowej zabarw ia, w tedy może się w yda­

rzyć, że oprócz białych p ereł pow stają w pew nych miejscach i zabarw ione n a b ru ­ natno.

Podobnie, ja k w ydzielanie barw nych w arstw skorupy dokonyw a się u zw ierząt przy pew nych zm ianach fizyjologicznych, mogą też w ytw arzać się ciemno zabarw ione perły, z białem i prążkam i perłow ej masy, szczególniej te, które pow stają na brzegu płaszcza i które pow iększają swoję objętość przez osadzanie się n a ich górnej pow ierz­

chni tylko czystej m asy perłow ój w ydzie­

lanej przez płaszcz. S tąd też napotykają się często brunatne, lub czerw onaw e perły z cienkiem i prążkam i biaław ej perłowej masy, niekiedy na po w ierzchni jed n o stajn ie różowawe, lub też tylko na dw u krańcach czyli biegunach białą substancyją pow le­

czone.

D rugorzędnego ju ż znaczenia dla dobroci p ereł rzecznych je st gatu nek wód, w k tó ­ rych zw ierzę mieszka. W czystych s tru ­ m ieniach z przejrzy stą wodą, o dnie żw iro­

wałem , zw ierzęta p ro d u k u ją dobre, bezbar­

wne perły; w strum ieniach zaś nieczystych mieszkające małże perłow e, zwłaszcza z d o ­ pływem kw aśnych wód łąkow ych, lub o d ­ padków fabrycznych, tw orzą p erły n ieła­

dne. Zwierzę raa tutaj zb yt dużo pożyw ie­

nia roślinnego i przez to też wiele b a rw n i­

ka wydziela.

P e rły mają ciężar właściwy 2,6, są nieco tw ardsze od spatu wapiennego, ale nie tak tw ard e ja k kam ienie szlachetne i przez to też mniej od nich trw ałe. P o ły sk ich ginie z czasem, szczególniej pod wpływem zmian tem p eratu ry i potu, a w starych gro bo w ­ cach znajdow ano p erły zam ienione w d eli­

k atn y proszek.

Stosow nie do głów nego zabarw ienia sk o ­

ru p y m ięczaka, są p erły niebieskawe lub

żółtawe, albo jeżeli na czarnym brzegu m u­

(6)

134 WSZECHŚWIAT. N r 9.

szli pow stają, są n a w e t czarniaw e. Mniej | lu b więcej je d n o ro d n a budow a p e re ł posia- J da pew ien w pływ na zab arw ien ie.

N ajm niejsze p e rły są w ielkości ziarn k a piasku, a najw iększe znane, są gruszko wa- tego k sz ta łtu , 35 m m d ługie, a 27 m m sze­

rokie. D ro b n y c h p e re ł zn a jd u je się n ie­

kiedy b ard zo w iele w je d n e j m uszli (nie- | kiedy około 80), w iększe zaś zawsze poje- dyńczo się sp o ty k ają. C iężar p e re ł ocenia

j

się na k araty , a cena dużych p e re ł ocenia I się w ten sposób, że się m noży osiem razy cenę p e rły jed n o k arato w ó j (k tó ra się u w a ­ ża za jed n o stk ę) przez k w a d ra t z ciężaru p erły , k tó rą m am y do ocenienia.

K sz ta łt i k o lo r w ielkie też m ają znacze­

nie przy oznaczaniu ceny je d n eg o k a ra ta w agi, a jeże li sp rz ed ający może w iele ja k - najp odobn iejszych p e re ł na je d e n sznur n a ­ w lec, podnosi się znow u p rzez to cena k a ż ­ dej pojedynczej p erły. W zatokach m o r­

skich K a lifo rn ii złow iono w G ru d n iu 1882 ro k u p e rłę , ważącą 75 k aratów ; n ab y ł ją am ator, k tó ry za nią za p ła cił 14 000 do ­ larów .

W tym sam ym m iesiącu i ro k u zn alezio ­ no p erłę 4 5-karatow ą, k tó ra zn alazła n a ­ bywcę za cenę 5000 dolarów . T rzecią p o ­ dobnej w agi sp rzed an o za 3 000 dolarów . P od o b n e okazy tra fia ją się w szakże bardzo rzadko, d robne zato b y w a ją dosyć obficie i codziennie znajdow ane.

II. P e r ł y r z e c z n e .

P e rło p la w y rzeczne (U nio m a rg a ritife ra ) zw ane tak że skó jk am i perłow em i, docho­

dzą 12 — 15 centym etrów długości, 3 do 3,5 cen tym etrów szerokości, w agi zaś l/3 funta.

Ż y ją p rzedew szystkiem w czystych s tru -

j

m ieniach g ó rskich i odznaczają się szcze- gólnem rozw inięciem sk o ru p k i, do czego w idać dopom aga szybko zm ieniająca się woda b y stry c h stru m ien i. S potykam y je w Ilz i R egen w niższej B aw ary i, w Oels- n itz pow yżej B ern e ck , w stru m ien iach R o- han, dopływ ających do M enu, w E lsterze i jej dopływ ach, w Q ueis i J u p p e l n a Szląsku, w M ołdaw ie koło F ra u e n b e rg u i w W e łta w ie w C zechach. D alej zn a jd u ją się też one n a zachod nim brzegu rów niny L& neburskićj, w W a lii, C um berland, Szko- J

cyi, Irla n d y i północnej, Szwecyi, .Norwe­

gii, Rossyi północnej i wogóle trafiają się pom iędzy 42 — 70 stopniem szerokości pół­

nocnej '). B lisko z tem i spokrew nione r o ­ dzaje i g atu n k i żyją w strum ieniach d op ły ­ w ających do M issisipi, a hiszpanie p rz y swoich zdobyw czych w ycieczkach znajdo ­ wali m nóstw o p e re ł nagrom adzonych u k r a ­ jowców .

N aw et i w C hinach perły rzeczne są od najdaw niejszych czasów znane i używ ane ja k o am u lety i ja k o ozdoba.

M uszle p erłow e najchętniej przebyw ają w takich strum ieniach, w k tó ry ch zaw ar­

tość w apna jest bardzo um iark ow ana, woda zaś je s t p rzezroczysta, niezbyt ciepła i n ie­

zbyt szybko płynąca, łożysko zaś stanowi czysty biały piasek, pom ięszany z kam yk a­

mi. G ru n tó w szlam ow atych nie lubią, ja k o też wód kw aśnych łąkow ych, dopływ ów wód żelazistych, odpływ ów fabrycznych i t. p. nieczystości.

Z w ykle żyją tow arzysko. Z agrzebują się do połow y w pulchnym piasku i najczęściej spo ty ka się od razu dwie lub trzy w arstw y m uszli jed n e n a d ru g ich ułożone, a pom ię­

dzy niem i w arstw ę piasku na kilka cen ty ­ m etró w g ru b ą . W zim ie zakopują się g łę ­ biej. U rz ą d z a ją one niekiedy form alne w ę­

dró w k i, jeżeli zm iany w położeniu g ru n tu lu b stan tem p eratu ry wody dotychczasow e w arunki ich życia niew ygodnetni czynią.

W ogóle je d n a k nie są wcale zb y t ruchliw e i tak np. zw ierzę, k tó re p rz y w kładaniu do wody naznaczono, znajdow ano w 6 lu b 8 la t w tem samem m iejscu. R u chy ich są przeryw ane i pom iędzy jed n em a drugiem poruszeniem u p ły w ają długie przestan ki;

na przebycie odległości, ró w n ającej się d łu ­ gości ich m uszli, m ięczak po trzeb u je n a j­

mniej pół godziny czasu. W iek ty ch m ię­

czaków, w edług budow y ich sko ru p ek , oce­

niają n a 70 do 80 lat.

(c. d. nast.).

T łu m aczy ła J . S.

') W n a s z y m k r a ju je d n a k p e r ło p ła w a r z e c z n e ­ go (U n io m a r g a r itif e r a ) n ie m a .

(P rz y p . R ed.).

(7)

N r 9. 135

W SPÓŁCZESNA

TEORYJĄ ROSTW ORÓW .

(C iąg d a ls z y ).

T eo ry ją rostw orów została stw orzoną przez holenderskiego uczonego van tTIofia i szweda A rrh en iu sa. W dalszym w y k ła­

dzie opierać się będziem y głów nie na p ra ­ cach tych badaczów i na pracach O stw alda;

ostatnio w ym ieniony badacz nietylko posu­

n ą ł sam odzielnie w znacznym stopniu teo­

ry ją poprzednio w spom nianych chemików, lecz oprócz tego w licznych swych publi- kacyjach p o p ularnych i odczytach T) u p rz y ­ stępnił ją szerszem u ogółowi.

W idzieliśm y, że możemy sobie przedsta­

wić każdy gaz ja k o ciało złożone z m nóstwa nieskończenie szybko poruszających się czą­

steczek. Z chw ilą, gdy gaz ulega sk ro p le­

niu szybkość tego ruchu znacznie się zm niej- ( sza, lecz cząsteczki cieczy rów nież w ykony­

w ają ciągłe ruchy. O fakcie tym p rzek o ­ nać się n ietru d n o . W eźm y n aprzykład ciecz niejed n o ro d n ą czyli rostw ór.

Jeż eli w rzucim y kaw ałek cukru lub soli kuchennej do wody, to cukier rospuszczając się roschodzi się m iędzy cząsteczkam i wody.

O czyw iście, że pom iędzy cząsteczkam i w o­

dy i cu k ru istnieje pew ne przyciąganie, skutkiem którego cząsteczki cukru dążą do ro sp rz estrze n ien ia się pom iędzy cząsteczka-

j

mi wody. O dążności tej można się łatw o przeko nać, należy tylko na pow ierzchnię gęstego ro stw o ru cu k ru nalać ostrożnie nie­

co wody, zobaczym y w tedy, że cząsteczki cu k ru , aczkolw iek wolno, wbrew sile cięż­

kości, p rz ejd ą do wyższych w arstw wody i po pew nym czasie rostw ó r stanie się je ­ dnorodnym . Zjaw isko to, zwane dyfuzyją, udow adnia popierw sze, że cząsteczki wy­

kon y w ają ruchy, a po wtóre, że pomiędzy cząsteczkam i rospuszczonego ciała i w o­

dą istnieje pew nego rodzaju przyciąganie.

') Z je d n y m z n ic h zap o zn ał ju ż c zy teln ik ó w p. S t. P ra u a , W sz e c h św ia t, 1891, N r 10, 11 i 12.

0 istnieniu tój siły przekonyw a nas zresztą jeszcze doświadczenie następujące. Jeżeli umieścimy ro stw ó r cukru, lu b jak iejk o lw iek soli w naczyniu, którego dno sporządzono z m atery jału , przepuszczającego cząsteczki wody, a zatrzym ującego cząsteczki cuk ru 1 zanurzym y owo naczynie dnem w czystej wodzie, to cząsteczki cuk ru przyciągną czą­

steczki wody i odw rotnie; lecz ponieważ cząsteczki cu k ru nie mogą przejść przez ową naw pół przesiąkliw ą ściankę, woda więc zzew nątrz przejdzie do naczynia. W o­

da będzie przechodziła do w zm iankow anego naczynia dopóty, dopóki ciśnienie, w yw ie­

rane przez rostw ór na w ew nętrzne ścianki naczynia, nie zrów now aży się z ciśnieniem , w yw ieranem zzew nątrz przez cząsteczki wody, starające się pod wpływem siły p rzy­

ciągania w targnąć do w nętrza naczynia.

P rze z m ierzenie owego ciśnienia, zwanego osm otycznem , możemy sądzić o rozm iarach siły przyciągania pom iędzy cukrem a wodą.

P om iarów tych dokonać można przez obser- w acyją wysokości w arstw y ro stw oru w na­

czyniu w ew nętrznem , ponad pow ierzchnią wody, znajdującej się w naczyniu zew nętrz- nem. P oniew aż jedn akże wysokość ta je s t bardzo znaczna, dla wygody więc łączym y naczynie w ew nętrzne z m anom etrem rtęc io ­ wym, w skazującym bespośrednio wartość ciśnienia osmotycznego.

P om iary dokonane nad ciśnieniem sła­

bych rostw orów cu k ru i wielu innycli ciał doprow adziły do bardzo zajm ujących w y­

ników . O kazuje się, że ciśnienie osm oty- czne je s t zupełnie analogiczne z ciśnieniem gazowem, przyczem analogija dotyczy n ie­

tylko jakościow ej, lecz i ilościowej s tro ­ ny zjaw iska. W samej rzeczy, podobnie j a k ciśnienie gazu pow iększa się w p ro ­

stym stosunku do ilości cząsteczek, z n a jd u ­ jących się w jednostce objętości, ciśnienie osmotyczne je st rów nież proporcyjonalne do stężenia rostw orów , t. j. jednoprocento- w y rostw ór cuk ru w yw iera dwa razy m niej­

sze ciśnienie, niż dw uprocentow y.

O prócz tego wiem y, że ciśnienie gazu przy stałej objętości pow iększa się w m iarę w zrostu tem p eratu ry , przyczem pow iększe­

nie to nie zależy od n a tu ry gazu i jest p ra ­

wie dla w szystkich gazów jednakow e. Y an

t ’H off udow odnił, że ciśnienie osmotyczne

(8)

* 1 3 6

w s z e c h ś w i a t.

N r 9.

także je s t posłuszne tem u p ra w u , t. j. że się pow iększa z tem p eratu rą i że pow iększa się o tę sarnę w artość, o ja k ą pow iększa się c i­

śnienie gazu, zn ajdującego się w tych sa ­ m ych w arunkach. Lecz an a lo g ija dochodzi do tego, że w ed łu g obliczeń van t ’Hoffa, ciśnienie osm otyczne, w yw ierane p rzez cu ­ k ier, lub ja k ie k o lw ie k inne ciało, ró w na się d ok ładnie ciśnieniu, ja k ie m ogłyby w yw rzeć cząsteczki cu k ru , g d y b y one w stanie g a z o ­ wym zajm ow ały tę sam ę przestrzeń. A żeby fa k t ten lepićj uw idocznić, przy taczam y po- niżćj ciśnienia osm otyczne, w y rażo n e w czę­

ściach ciśn ienia atm osfery w rozm aitych tem p eratu rach . O p ró cz teg o przytaczam y liczby, w yrażające ciśnienia, k tóreby sp o ­ w odow ały cząsteczki c u k ru na ścianki n a ­ czynia, g d y b y się one zn a jd o w ały w stan ie gazow ym , przyczem liczba cząsteczek cu ­ k ru w je d n o stce p rz e strz e n i w obu razach je s t jed nak ow a:

C iś n ie n ie O b liczo n e c iś n ie n ie T e m p e r a tu r a o s m o ty c z n e c u k r u w s ta n ie g a -

zowym.

6,8 0,664 0,665

13,7 0,691 0,681

14,2 0,671 0,682

15,5 0,684 0,686

L iczby dru g ieg o i trzeciego szeregu są bardzo zbliżone.

T ym sposobem p raw o A v o g a d ra, w ed łu g którego w jed n ak o w y ch objętościach w szy­

stkich gazów , przy jed n a k o w y c h ciśnieniach zew nętrznych i te m p e ra tu ra c h z a w a rte są jed n ak o w e ilości cząsteczek, m a zastosow a­

nie n ietylko dla gazów , lecz i d la bardzo roscieńczonych ro stw o ró w , t. j . możemy u trzy m y w ać, że ro stw o ry roscieńczone, z a ­ w ierające w je d n o stc e objętości jed n ak o w ą ilość cząsteczek, w y w ie ra ją jed n ak o w e ci­

śnienia osm otyczne. W y k azan ie tćj a n a lo ­ gii otw orzyło now e drogi do badania ros­

tw orów i dopro w ad ziło w ciągu k ilk u la t do n adzw yczajnie w ażnych re zu ltató w .

N a zasadzie p ra w term o d y n am ik i van t ’H off udow odnił, że z ciśnieniem osm otycz- nem w bliskim zw iązk u z n a jd u ją się inne zjaw iska, c h a rak tery sty c zn e d la rostw orów .

R o stw ory zw ykle w rą p rz y te m p e ra tu ­ rach w yższych niż rospuszczalniki. P o n ie ­ waż w rzenie n astęp u je tylko w tedy, gdy

prężność p ary rów na się ciśnieniu atmosfe- ry , w ynika stąd, że p rzy jed nak o w y ch tem -

j

p e ra tu ra c h ro stw ory po siadają m niejszą prężność p ary , niż czyste rospuszczalniki.

A by zjaw isko to w idzieć w zw iązku z ci­

śnieniem osm otycznem, w ystaw m y sobie na- j czyńko A , któ reg o dno B je s t ścianką n a- w pół p rzesiąk liw ą, napełnione 1 °/0 rostw o- rem cu k ru i um ieszczone w obszerniejszem naczyniu z wodą C. C ały ten p rzy rząd w y­

staw m y sobie um ieszczonym w próżni. P o J p rzy jściu w szystkiego do stanu rów now agi, będziem y m ieli p rz y a pow ierzchnię czystćj wody, p rzy b zaś pow ierzchnię rostw oru cu kru; cała p rzestrzeń pod dzw onem będzie n a p e łn io n a p a rą wodną. C iśnienia, w y ­ w ieran e przez parę p rz y a i b nie są je d n a -

F ig . 1-

ko we, podobnie j a k nie są jednakow e ci­

śnienia p o w ietrza na w ierzchołku i u p o d ­ nóża góry; przy b ciśnienie pary wodnćj r ó ­ w na się ciśnieniu p rz y a mnićj ciśnienie, odpow iadające wadze słu p a p ary w odnćj ab.

G dy by ro stw ó r przy b m iał tę sam ę p rę ż ­ ność pary, co woda przy a, to przy b tw o ­ rzyłaby się wciąż para, k tó ra n astęp nie o p ad a ła b y do a i tam że się zgęszczała;

z d rug ićj stro n y do n aczyńka pow innyby w ciąż z dołu wchodzić nowe ilości wody, zastępujące wodę w yparow aną. M iałoby zatem m iejsce p erp etu u m mobile, co jeet rzeczą niem ożliw ą.

W ystaw m y sobie teraz, że ciśnienie przy

b je s t znacznie m niejsze niż p rzy a, n aten ­

czas przy b m usi n astąpić sk ra p la n ie p ary

wodnćj. W tym razie ciśnienie w m ano-

(9)

WSZECHŚWIAT. 137 m etrze zw iększyłoby się i przez ściankę na-

j

czyńka w ystępow ałaby woda i w tym w y­

padku m iałoby m iejsce p erp etu u m m obile.

T o o statnie om inie się w tym tylko razie, gdy ciśnienie p rz y b będzie dokładnie o ty ­ le m niejsze od ciśnienia przy a, ile wynosi ciśnienie słupa p a ry wodnej ab. W ten spo­

sób znaleźliśm y m etodę określenia prężności pnry rostw o ru bez bespośredniego m ierze­

nia, m ając jed y n ie prężność pary rospusz- czalnika i skład rostw oru.

N aodw rót, m ożem y z zauw ażonych zmian ciśnienia p ary wnioskować o ciśnieniu os- motycznem i poniew aż obserw acyje nad prężnością p ary w ykonać m ożna daleko ła- | twiój niż obserw acyje nad ciśnieniam i osmo*

tycznem i, to m am y w niej nadzw yczajnie dogodny środek do rozw iązyw ania zaga­

dnień w tym k ieru n k u .

R ozum ow anie powyżej przytoczone po­

zw ala nam zastosow ać p raw a, dotyczące ■ ciśnienia osm otycznego, do zmienności pręż-

i

ności p ary rostw orów . Zm niejszenie to bę­

dzie zależało w prostym sto su n k u od kon- centracyi, a rostw o ry ekw im olekularne ') okazują jed n ak o w e zm niejszenie prężności pary.

W n io sek ten znalazł całkow ite poparcie ze stro n y ek sperym entatorów . R aoult w y­

p ro w a d ził w spom niane p raw a ju ż p rzed stw orzeniem p rzez van t ’Hoffa teoryi ros­

tw orów , na zasadzie swych doświadczeń.

O d zjaw isk tyczących się prężności p ary , możemy, używ ając tw ierdzenia o perpetuum mobile, p rzejść do zjaw isk innych. M am y tu n a myśli zjaw isko krzepnięcia ro stw o­

rów . J u ż ' w w ieku przeszłym przek o n ał się B lag d en , że rospuszczone ciała obniżają p u n k t krzepnięcia rospuszczalnika; obniże­

nie przytem je s t w stosunku prostym do ko ncentracy i; to samo praw o o d k ry ł na­

stępnie poraź d ru g i Riidorff. C oppet u z u ­ p e łn ił j e tw ierdzeniem , że ekw iw alentne ilości ciał pow odują jednakow e obniżenie p u n k tu krzepnięcia wody, w końcu R aoult dow iódł, że i ekw im olekularne rostw ory najróżnorodniejszych ciał tem u praw u pod­

legają, rosszerzył je na k ilk a innych ros-

ł) P a tr z n iżej.

puszczalników , uzasadniając w ten sposób ogólne jego znaczenie.

J a k wiadomo woda i lód posiadają przy 0° tę samę prężność pary. W o d a może istnieć i p rzy niższych tem peratu rach, lecz ty lk o w nieobecności lodu; skoro zetknie się z ostatnim — krzepnie. T eo ry ja m echa­

niczna ciepła i nowsze doświadczenia uczą, że woda ochłodzona do tem p eratury niższej od 0° posiada większą prężność pary, a n i­

żeli lód przy tej samej tem p eratu rze. R óż­

nica ta w zrasta w stosunku prostym w m ia­

rę oddalenia od 0°. Jeżeli odłożym y, w ce­

lu graficznego przedstaw ienia powyżej po­

wiedzianego, na osi rzędnych wartości p rę ż ­

ności pary, odpow iadające tem peratu rze od­

łożonej na osi odciętych, natenczas o trzy ­ m am y fig. 2. K rz y w a icw p rzedstaw ia za­

leżność prężności pary wody od tem p era­

tu ry , l — prężność p ary lodu. J a k wiemy, rostw ór posiada m niejszą prężność pary niż czysta woda, istnieje przytem praw o, że stosunek prężności p ary czystej wody do prężności p ary ro stw o ru jest niezależny od tem p eratu ry . K rzyw a zatem r r p rzedsta­

wiająca zależność prężności p ary rostw orów od tem p eratu ry , przebiega poniżaj odpow ie­

dniej krzyw śj dla czystej wody. Możemy

| te ra z udow odnić, że tem p eratu ra, którą znajdziem y opuszczając pro stop adłą z pun-

j

k tu przecięcia się k rzyw ych r i l na oś od-

J

ciętych, je s t właśnie tem p eratu rą krzepnię-

| cia rostw oru. W tym celu przedstaw m y

(10)

138 WSZECHŚWIAT. N r 9.

sobie naczyńko A (fig. 3) nap ełnion e czę­

ściowo rostw orem . P o lew śj stronie, p r z y ­ puśćm y, w ydzielił się lód, p o k ry w a jący ca­

łą pow ierzchnię pły n u . P oniew aż p u n k t krzepnięcia ro stw o ru leży w tem p eratu rze , przy którćj tenże może istnieć obok lodu, to należy przypuszczać, że cały u k ła d b ę ­ dzie w stanie rów now agi. G d yby przytem prężność p ary p rzy l i r się różniły, n a te n ­ czas p a ra p rzechodziłaby wciąż ze strony w iększego ciśnienia p ary na stro n ę m niej­

szego, m usiałoby m ieć m iejsce perp etu u m m obile. A zatem je s t rzeczą niezb ęd n ą, aby prężność p ary p rz y l i r były je d n a k o ­ we i punktem k rz ep n ięcia ro stw o ru będzie ten p u n k t, przy którym prężność p ary roa*

tw oru rów na się prężności pary lodu w tćj tem peraturze.

P oniew aż p o d łu g p ra w , k tó re rozw inę­

liśm y powyżćj d la prężności p a ry rostw oru, od dalenia krzyw ych p a ry w odnćj od k rz y ­ wych ro stw o ru są w p ro st prop o rcy jo n aln e do k o n cen tracy i, a dla rostw orów ekw im o- lek u larn y ch jed n ak o w e, to w ynika stąd, że i od dalenia, w k tó ry c h lin ija , p rz e d s ta w ia ­ ją c a prężność p a ry lodu, p rz ecin a liniją prężności p a ry ro stw o ru , a zatem w końcu i tem p eratu ry k rz ep n ięcia rostw orów będą w stosunku prostym do ko ncentracyi, a j e ­ d n ako w e dla ro stw o ró w ekw im olek ular- nych. Do podobnych w niosków d o p ro w a­

dziły dośw iadczenia B lagdena, de C oppeta i R aoulta.

N ad faktem , że ro stw o ry ekw im olekular- ne k rz e p n ą w jed n ak o w y ch tem p eratu rac h , m usim y się nieco zastanow ić. R ost worami ek w im o lek u larn em i nazyw am y rostw ory, k tó re w jednakow ój ilości rospusz'czalnika za w ie ra ją ty le g ra m ó w rospuszczonego cia- i ła wiele w ynosi je g o m asa cząsteczkow a, i

| a więc rostw ory, zaw ierające w 1000 g wo­

dy 342 g cu k ru n ap rzy k ład i 46 g alkoholu są ekw im olekularne, gdyż 342 i 46 są masy cząsteczkow e wym ienionych ciał. R ostw o­

ry te, k tóre, ja k się łatw o przekonać, za­

w ierają jed n ak o w ą ilość cząsteczek alk o ­ holu, lub cuk ru, k rzep n ą mniój więcćj w tem p eratu rze — 1,9°, t. j., że p rz y rospu- szczeniu 342 g cu k ru w 1000 g wody, p u n k t k rzep n ięcia ostatnićj obniża się o 1,9°. P o ­ dobne obniżenie czyli d ep resyją p u n k tu krzep nięcia pow oduje cząsteczka gram o ­ wa ') alkoholu i wogóle w szelkich ciał o r ­ ganicznych, będących złem i przew odnikam i elektryczności.

Jeżeli praw o R aou lta jest praw em ogól-

| nem , to oczywiście pow inno ono mieć z a ­ stosow anie i dla rostw orów ciał n ieo rg a­

nicznych, k tóre są p rzew o d n ik am i elek try- ( czności. D ośw iadczenia tym czasem w yka­

zały, że obniżenie tu taj je s t dw a razy w ięk ­ sze, w ynosi m ianow icie 3,6.

idok. nast.).

L . P. Marchlewski.

r

Z francuskiego, według Julijusza Rocharda.

T y tu ń używ any je s t na całym świecie, palących liczym y na setki m ilijonów , a na pół m ilijona hektarów pow ierzchnię ziemi, użytćj pod u p ra w ę tój rośliny.

P rz y jrz y jm y się bliżój własnościom rośli­

ny tak rospow szechnionćj i skutkom jój używ ania. P rzed m io t to obchodzący m o­

ralistó w i filozofów, ale ich poglądy op ie­

ra ją się na podstaw ach, k tó re d ają n auk i przy ro dn icze. B esstronność, o k tó rą n ie ­ łatw o w tćj kw estyi, je s t niezbędną d la jćj spraw iedliw ego ocenienia. Osoby, k tó re nie p aliły , sądzą o nićj, j a k ślepy o kolo­

rach; ci, k tó rzy palą, są nadzw yczaj pobła-

') T o j e s t lic z b a g ra m ó w w y ra ż o n a p rz e z c ię ża r

czą stec z k i.

(11)

N r 9.

żliw i, a ci, k tó rzy m usieli palenia zaprze­

stać, z b y t nam iętnie tę kw estyją rostrzą- sają.

I.

T y tu ń pochodzi z A m eryki i przyw ie­

ziony został do E u ro p y przez hiszpanów w X V I wieku. K rz y szto f K olum b wspom i­

na w swoim dzienniku podróży o indy ja- nach z wyspy K uby, którzy palili tytuń:

oczywiście K olum b nie w iedział wtedy, co to była za roślina. B iskup L as Casas wspo­

m ina też o tym zw yczaju krajow ców w swo­

jem dziele o histo ryi In d y j. K rajow cy ro ­ bili rodzaj cygar, k tóre nazyw ali tabacos.

D ziś jeszcze na wyspie K ubie cygara nazy­

w ają tabaco. W B razylii ty tu ń nazyw ał się petun i dym z niego służył do od u rza­

nia w różących kapłanów . W iem y także, ja k ważne m a znaczenie fajka pokoju w zw y- czajach indyjskich.

P ierw sze okazy ty tu n iu przyw ieziono do L izb o n y w roku 1560. Potem , J a n Nicot, am basador F ran c isz k a Il-g o w P ortug alii, otrzym ał k ilk a liści przyw iezionych z A m e­

ry k i i ofiarow ał j e K a ta rzy n ie de M edicis i F ranciszko w i L otaryńskiem u. Od tego czasu zaczyna się rospow szechnienie ty ­ tu n iu w brew przeszkodom i prześladow a­

niom.

P rze z trzy w ieki w alczą z tą rośliną: k a­

ra śm ierci, kalectw o, plagi były stosowane w celu p o w strzym anianałogu palenia w P e r- syi i Rossy i. Dziś obyczaje są łag o d n iej­

sze i sam szach p erski pali ze wspaniałój fajki, ozdobionój drogiem i kam ieniam i.

W E u ro p ie nie p rześlad u ją palących, ale ty tu ń został opodatkow any. M onopol ty- tuniow y olbrzym ie daje sumy.

R oślina ta należy do rodziny psiankow a­

tych, a nazw ę rodzajow ą otrzym ała na cześć Nicota. U p ra w ia n ą je s t na całćj ziemi; ró ­ w nie dob rze rośnie w krajach um iarkow a­

nych, j a k i w podzw rotnikow ych. W e F ra n c y i u p ra w ia ją dw a gatunki: N icotiana tabacum i N. rustica. P ierw szy gatunek je s t piękną rośliną, dochodzącą do dw u m e­

tró w wysokości; ma liście naprzem ianległe, niebieskaw o zielone, koronę kw iatow ą, bla- do-różow ą, k ielich trw ały , 5-działkow y.

D ru g i g atu n ek m a 50 do 60 cm wysokości, liście gru b e, m iękkie, ciem no-zielone, po­

k ry te klejkiem i włoskami, koronę blado- żółtą, nieco zielonawą, kielich dzw onko­

w aty, pokryty gruczołkowatem u włoskami 0 pięciu nierów nych działkach. Do rodza­

ju Nicotiana należy około 50 gatunków , po­

chodzących z A m eryki, A u stralii i wysp oceanu Spokojnego. W tćj liczbie 15 do 20 gatunków je3t upraw nych i dają różne ty tu n ie używ ane, kilka zaś gatunków u p ra ­ w iają jak o rośliny ozdobne.

T y tu ń zasiew a się w M arcu, rossadza w M aju, a zbiór następuje w jesieni. Obci­

nają w tedy liście, naw lekają na szpagat 1 suszą w przew iew nych szopach. Suszenie je s t tru d n e i trw a l ' / a do 2 miesięcy.

W składach państw ow ych wysuszony tytuń so rtu ją na g atu nk i i oddają potem do fa­

bry k. Tam naprzód usuw ają wszelkie li­

ście spleśniałe, potem m ięszają ze sobą róż­

ne gatunki w tym stosunku, aby każda m ięszanina zaw ierała jednostajny procent nikotyny. W e F ran c y i zw ykłą norm ą je st 2,3% nikotyny, we W łoszech zaś lubią ty­

tu ń daleko m ocniejszy. P o zmięszaniu g a­

tunków , moczą liście 18-procentow ym ros- tworem soli m orskiźj, w celu pow rócenia im wilgoci, k tórą u traciły przez wysuszenie i bez którój byłyby niezdatne do wyrobu.

T rw a to 48 godzin, potem ty tuń do palenia zostaje posiekanym i suszonym w tem pei-a- turze, k tó ra nie przechodzi 80°, następnie się wystawia na zimne pow ietrze i tak do­

susza, nakoniec uk ład a w stosy, k tó re przez trzy miesiące ferm entują, poczem ty tu ń je s t gotowy.

T y tu ń do zażywania, czyli tabaka, u rzą­

dza się odm iennie. P o zmoczeniu rostw o- rem solnym, liście zostają posiekane, zło­

żone w stosy i wystaw ione na działanie p o ­ w ietrza, naw et na w entylacyją dla p rz y ­ spieszenia ferm entacyi. F erm entacy ja w y ­ tw arza powolne spalenie, od którego po­

chodzi k o lo r i zapach tabaki. P o trzech m iesiącach tabak a robi się czarną i zbitą w duże b ry ły . W sk u tek ferm entacyi po­

wstają: kwas octowy i am onijak, nikotyny zaś pozostaje 3 % zam iast p ierw otnych 6% . Zw ykle więc do wyrobu tabaki używ ają gatunków najbogatszych w nikotynę. N astę­

pnie b ry ły się ro scierają, potem proch ten przesiew ają i składają w piw nicach, gdzie ferm entuje do 12 miesięcy. T em p eratu ra

139

WSZECHŚWIAT.

(12)

140 WSZECHŚWIAT. N r 9.

się podnosi w tym okresie do 80°, znikają, ' kw asy ja b łk o w y i cytrynow y, w ystęp uje re ak cy ja alkaliczna, ciągle się w ydziela w ę­

glan am onu i zabiera ze sobą p ary n ik o ty ­ ny. W ted y pakują tab ak ę w beczki i wy- J sy łają do składów .

T y tu ń do żucia je s t skręcony p ra w ie ja k cygara; używ a się w tym celu ty tu n iu n a j­

bogatszego w n ik o ty n ę, a po w yrobieniu m oczy się jeszcze w skoncen tro w an y m soku ty tuniowym .

W e F ra n c y i coraz się zw iększa konsum - cyja ty tu n iu : w tym k ra ju ty tu ń je s t n a j­

droższy i n ajm nićj się go u żyw a. W e F r a n ­ cyi wychodzi rocznie 510 g ram ów ty tu n iu n a głow ę, 2 500 w B elg ii, 2000 w Ilo la n d y i, 1 500 w N iem czech, 1 9 4 0 w A u stry i, 1020 w N orw egii, 1 0 0 0 w D anii, 940 w W ę ­ grzech, 830 w Rossyi.

D ziś najw ięcój ty tu n iu w ychodzi na p a ­ len ie, daw niój głó w n ie zażyw ano ty tu ń i zażyw anie w X V I I I w ieku uchodziło za cechę dobrego to w arzy stw a, tab ak ie rk a we­

szła w obyczaje, g ra ła rolę w dyplom acyi, k ró lo w ie d a ry z niój robili, dziś w idzim y j ą praw ie tylko ju ż w zbiorach m uzealnych.

K o biety n aw et zaży w ały tabakę, ale też i pierw sze w zięły z ty m zw yczajem ro zb rat.

Ż u ją ty tu ń ty lk o w ieśniacy w B re ta n ii i sta­

rzy m ary n arze, ale i ten zwyczaj pow oli się zatraca.

Zato coraz to więcój pałą, ale i palenie się zm ieniło: daw niej palo n o fajki, przed 50 laty cygaro było zbytkiem , ale uw ażano je za cechę złego tow arzystw a. F a jk ę p a­

lono w dom u, ale żaden m ężczyzna dobrze w ychow any nie p o zw alał sobie palić jć j w obec kobiety. R obiono co m ożna, aby nie było czuć tytuniem , dziś n ik t o tem nie m yśli. K o b iety znoszą ten zapach i same palą, zw łaszcza w H isz p a n ii. G łów ną p rz y ­ czyną rospow szechnienia p alen ia jest, że papierosy zastąp iły fa jk ę , k tó ra coraz bar- dziój im m iejsca u stęp u je. J u ż dziś są n a ­ d er ciek aw e zb io ry fajek , j a k k a p ita n a C rab b e w B ruk selli, liczący 5 000 okazów i księcia W a lii.

P a p ie ro s je s t p rzy jem n iejszy w sto su n ­ kach tow arzyskich, lepszy pod w zględem higijeniczny m , czystszy, nie p rz e jm u je tak swym zapachem j a k fa jk a i m nićj en erg i­

cznie działa na organizm , je s t więc o b ja ­ wem postępu w paleniu.

II.

Liście tytuniow e zaw ierają, oprócz zw iąz­

ków wspólnych w szystkim roślinom , alk a­

loid zw any n ik o ty n ą, którem u ty tu ń swoje własności zawdzięcza. N ikotyna jestto p ły n oleisty, przezroczysty, bezbarw ny, k tó ry { ciem nieje i gęstnieje n a p ow ietrzu, sk u t­

kiem pow olnego utlenien ia. Z apach ma ostry, tytun io w y , sm ak palący, a p ara je st j ta k p rz y k ra, że tru d n o oddychać tam , gdzie je s t k ro p la nikotyny. N ikotyna chciw ie łączy się z wodą, łatw o rospuszcza się w wo 1 dzie, alkoholu i eterze. Ł ączy się z kw a-

! sami, przyczem w ydziela się ciepło. W li­

ściach ty tu n io w y ch występuje jak o ja b ł- czan.

N iekażdy g atu n ek ty tu n iu zaw iera je-

| d no stajn ą ilość n ikotyny: zw ykłe ty tu nie, w suchym liściu, zaw ierają 3 % do 7%> ^ cz' ba 1 0 % je s t w yjątkow ą. Ilość n ikotyny pow iększa się z rozw ojem rośliny i je s t za­

leżna od grubości liścia. N ajcieńsze liście zaw ierają najm niój nikotyny.

P rz y ferm entacyi u latn ia się część n ik o ­ ty n y i am o nijak ją zastępuje, tak, że b og at­

szym w nią je s t zawsze liść po pierw szem w ysuszeniu.

N ik o ty n a je s t w takim stosun ku do ty tu ­ niu, ja k atro p in a do belladonny, a morfina do opium. Z n iko ty ną łączą się i inne zw iąz­

ki trujące. M niój lotne sk ra p la ją się przy paleniu i tw orzą ten p ły n ciem ny, w ycieka­

ją c y z fajek, a zatrzy m y w an y przez wodę we w schodnich n arg ila ch . W ra z z dym em u latn ia się, prócz nik o ty n y , cyjano w od ór i tlen ek w ęgla, p rz y w ciąganiu więc dym u palący p o ch łan ia te zw iązki szkodliw e.

D lateg o to szkodliw ym byw a pobyt w m iej­

scach n ap e łn io n y c h dym em tytuniow ym , n aw et je śli się nie pali.

T y tu ń je s t tru cizn ą, ja k większość p sian ­ kow atych, a jego własności zostały n ad er ściśle naukow o zbadane. O d w yw aru ty- tuniow ego zdychają zw ierzęta tem prędzćj, im daw ka b y ła silniejsza. O bjaw y śm ier­

teln e są takież, j a k po za tru ciu innem i a l­

kaloidam i. Różne byw ają przy czyn y z a tru ­

cia: połknięcie żutego ty tu n iu , n iem ąd re za-

(13)

N r U.

w s z e c h ś w i a t.

1-U kład y palaczów o wypicie pły n u w ycieka­

jącego z fajek, liście ty tu n iu przez omyłkę z innem i liśćmi lekarskiem i użyte.

R zadko je d n a k zatrucie ty tu n iem je st śm iertelne. G dy ty tu ń dostaje się do żołąd­

ka przez k an ał pokarm ow y, to, zanim dzia­

łać zacznie, je s t usunięty przez wom ity.

P rzeciw n ie się dzieje, gdy się dostanie przez kiszki: zaduża daw ka, dana w enemie je s t śm iertelna; 15 do 20 gram ów tytu n iu zabija dorosłego. T y tu ń je st tru jący , gdy się do p łu c dostanie: były fakty, że um ie­

ra li ludzie, k tó rzy u sn ę li w izbie pełnój ferm entujących liści tytuniow ych, albo k tó -

j

rzy się za k ła d ali o w ypalenie ogrom nej ilo­

ści fajek. Z a tru ć się też m ożna, jeśli esen- eyja ty tu n io w a dostanie się przez skórę do organizm u, np. w maści. D zieci um ierały po dobie, w skutek n atarcia głow y maścią tytunio w ą, k o n trab a n d ziści—w skutek prze­

m ycania liści tytuniow ych, k tóre pod odzie­

niem n a gołój skórze chow ali; kom presy | z w yw aru tytunio w ego były przyczyną k il-

j

kodniowój choroby. O tru c ia ty tuniem są więc zw ykle przypadkow e; sam a zaś n ik o ­ ty n a działa o wiele silniej i prędzej. D w ie krople z a b ija ją dużego psa, 8 kropel zabija i kon ia w 4 m inuty, w śród okropnych mę­

czarni. K lau d y ju sz B ernand tw ierdzi, że n ik o ty n a je st je d n ą z najgw ałtow niejszych

j

tru ciz n znanych; pod względem skutków ! i czynności zbliża się do kw asu pruskiego.

J e d n a k organizm osw aja się z nią, ja k z m orfiną, co też objaśnia łatw ość przyzw y­

czajenia się do ty tu n iu . I tak, */24 krop li nikotyn y, w strz y k n ię ta zw ierzęciu pod skó­

rę, bardzo silnie działała, nazaju trz, u te­

goż samego zw ierzęcia, ten sam skutek wy­

w oływ ała dopiero cała k ro p la, a po 4-ch dniach trzeb a było 5 kropel. Do d y g italin y i do stry ch n in y organizm nie może się w ten sposób przyzw yczaić.

P rz y za tru ciu nikotyną widzim y u cho- rego naprzód niepokój, przyczem czuje on palenie w żo łądku. O ddech je s t p rz y sp ie­

szony, a puls słabszy, potem następują wo- ; m ity i w ypróżnienia, zaw rót głow y, bladość, po t zim ny, myśli się mącą, chory w pada w osłupienie, p rzery w an e k rzykam i i kon- w ulsyjam i; potem następuje paraliż i z n ie ­ czulenie, nakoniec śm ierć. G dy chory w y­

trzy m uje (i to się najczęściej dzieje) w ycho­

dzi z osłupienia (coma) z silną m igreną, osłabieniem i zaburzeniem gastrycznem .

Opisaliśm y zatrucie nik oty ną dla lepsze­

go zrozum ienia działania ty tu n iu na o rg a ­ nizm , a dośw iadczenia robione na z w ie rz ę ­ tach ułatw iają badanie oddzielne zjaw isk fizycznych i zaburzeń um ysłowych. B ędzie­

my mówili następnie o tych dwu szeregach objaw ów .

(dok. nast.).

S treściła BI. T.

Korespondencja Wszechświata,

(D o k o ń c zen ie).

P r z y s tę p u ją c n a re s z c ie do n a sio n g łó w n ie nas z a jm u ją c y c h , t. j. do n asio n w y k i w ąskoliściow ej i z asto so w u jąc d o n ic h w y n ik i b a d a ń m o ic h n a d k a rp o lo g iją m o ty lk o w a ty ch , z n a jd z ie m y co n a s tę ­ p u je

G łów na c h a r a k te r y s ty k a n a s io n p o w y ższy ch je s t:

k s z ta łt k u lis to -o k rą g ty ; b a rw a ro z m a ita , p o w ie rz ­ c h n ia g ła d k a (m ato w a), a lb o w ło sk a m i je d w a b i- s te m i p o k ry ta (ja k b y a k s a m itn a ); z n ac ze k e lip ty ­ c zn y , k lin o w a to zw ężony, k ró tk i.

N a sio n a te d zielg n a ty p y n a stę p n e :

a) D ziesięć o d m ia n n a sio n d ro b n y c h (śre d n ic a 2 —2 5 m), b a rw y i p o w ie rz c h n i ro z m a ite j, o zn a c z ­ k u c y try n o w o -ż ó łty m sta n o w ią , j a k m i sig zd aje, fo rm ę g łó w n ą, t. j . V icia a n g u stifo lia A li. ( e t A ut.).

N asio n a w m ow ie b ęd ące są ta k p o s p o lite i p o ja ­ w ia ją się w t a k w ielkiej ilo ści, że j e w n a jle p ie j n a w e t oczyszczonem zbożu zn aleść zaw sze m ożna.

b) Dwie o d m ia n y nasion: c z a rn a i m a rm u rk o w an a z b a rd z o p ig k n ą (ja k b y a k sa m itn ą ) p o w ie rz ­ c h n ią , n ieco b u jn ie jsz e od p o p rz e d z a ją c y c h , z d łu ż ­ szym a w ęższy m i b ia ło u b a rw io n y m zn aczk iem , z d a je m i się, że n a le ż ą o n e d o V ar. s e g e ta lis T b a il.

i V ar. B o b a rtii F o rs t. Z n a la z łe m je zaled w o w k il­

k u n a s tu o k azach .

c) N a sio n a m a rm u rk o w a n e , g ła d k ie , d o ść b u jn e (ś re d n ic a 3 —3,2 m), o z n a c z k u b ia ły m ; b y ć m oże, że n a le ż ą do ty p u p o p rz e d n ie g o , j e d n a k o d d z ie ­ lam je ty m czaso w o ja k o sta n o w ią c e fo rm ę p r z e j­

ścio w ą do n a stę p n y c h .

d) T u z a licz am n a s io n a n a jb a rd z ie j in te r e s u ją ­

ce: są one b u jn ie jsz e od w szy stk ich (ś re d n ic a 4 do

4,5 m) i łą c z ą w so b ie c h a ra k te ry podw ójne: w y ­

g lą d ogólny j a k u ty p u p o p rz e d n ie g o , b a rw a i z n a ­

c z e k ja k u w y k i p a s te w n e j. J e s tto alb o b a s ta r d ,

alb o fo rm a, od k tó re j w y k a p a s te w n a p o ch o d zi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

jąć, że księżyce są meteorytami, które zakończyły swój b y t asteroidalny przez przyłączenie się do planet; obracając się zaś koło tych środków

na rozrywa się w pierścienie, między któ- remi powstaje nowy cylinder płynny, zwolna krzepnący znowu na powierzchni. Zjawisko to powtarzać się może ad infi-

ziowii w Kongo, Niemcy, Portugalczycy oraz Belgowie starają się zaprowadzić sztuczne plantacye drzew kauczukowych w swych koloniach; na Malacce, Sum a­. trze i

dopodobnie jest w wielu razach zakrótki, pozostaje mimo to wskazany przez niego fakt, że pęd odbywa się w ciągu okre­. ślonych czasów, po których następuje

Za naturą enzym atyczną działającej substancyi opowiedział się niedawno Fuhrm ann (Vorle- sungen uber Bakterieneiizyme, Jen a 1907, str.. Zur K enntniss der

giej grupy peryodycznej tylk o sole berylu okazały się czynnem i, lecz w stopniu nie­.. jednakowym : preparat, najmocniej działający na p ły tk ę uczuloną,

chodzące ulatnianie się powoduje poruszanie się cząstek kam fory.. W szystkie powyższe przykłady dowodzą, źe, przyjąwszy naw et zasadę bezpośredniego działania

rząt znajduje się wszędzie, nic będziemy się przeto dłużćj nad niemi zatrzymywali, zwrócimy tylko uwagę na dwie osobliwości Ichtbyosaurów amerykańskich. U