• Nie Znaleziono Wyników

Dom kultury na zamku lubelskim - Kazimierz Fil - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dom kultury na zamku lubelskim - Kazimierz Fil - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KAZIMIERZ FIL

ur. 1945; Lübz, Niemcy

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe życie codzienne, życie kulturalne, dom kultury, zamek lubelski, Grupa Zamek

Dom Kultury na zamku lubelskim

Moje zetknięcie z szerszą kulturą zaczęło się właśnie na zamku. Szkoła podstawowa, miałem wtedy 10 lat, chodziłem tam do kółka szachowego, nie wiem po co, już lepiej było chodzić do kółka ping-pongowego, ale tam było wolne miejsce, Ale tam też, to też jest ciekawostka, że mimo wszystko tam się ciekawe rzeczy o światowym wydźwięku pojawiały. Ja tam jako młody chłopak obejrzałem kilka filmów, w tym obejrzałem słynny film „Cena strachu”.

[Kto był dyrektorem tego domu kultury?] A ja pamiętam? Mnie to nie interesowało.

Tam była silna ta grupa plastyczna Zamek. Ona tam rządziła. No i tam były kółka zainteresowań. No. Widziałem tych ludzi z Grupy Zamek. Tak. No tam, wszyscy byli wysocy, jakieś mieli tam płótna pod pachą, głowę w chmurach. No to dla nas młodych chłopaków, właściwie dzieci, to byli niedostępni ludzie. Brody, jakieś tam… Czy rozmawiałem z którymś z nich? Nie. No jak to? To tak jak bym z Panem Bogiem rozmawiał.

Był ten dział plastyczny. Był dział muzyczny. Kółka zainteresowań. No mówię, że wolałbym trafić do kółka ping-pongowego, bo grałem lepiej w ping-ponga niż grałem w szachy, ale to chodziło o to, żeby się [czymś zająć], w sumie to nie było złe.

Wchłaniało to młodych chłopców, żeby się nie włóczyli po ulicach. Były za komuny tak zwane dzielnicowe domy kultury, które tym się charakteryzowały, że jeśli młodzież chciała, przyjmowali. To w każdej dzielnicy był jakiś dom kultury i to była klasyka, jakieś tam malowanie, rzeźbienie, robienie jakichś samolotów, okrętów. Na to kasa była, to trzeba powiedzieć. I kto chciał, jak go rodzic przypilnował, to go tam wciskał, żeby nie łaził po ulicy. I to było dobre. Tak jest.

[Ja tam chodziłem] chyba ze trzy lata. A później zająłem się sportem. Ja kończyłem szkołę numer 12, ona była bardzo usportowiona, i ja tam grałem pierwsze skrzypce, bo byłem kapitanem wszystkich dyscyplin sportowych, najlepiej mi szło granie w piłkę ręczną. I nie mieliśmy przeciwników. Jeździliśmy na zawody międzyszkolne gdzieś tam, do Puław, jakieś tam inne rzeczy. Tak to. Więc ja byłem pochłonięty sportem.

(2)

Data i miejsce nagrania 2010-02-15, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I to trwało czasami bardzo długo, bo oni tak dobrze się matematyki widocznie nie uczyli, ale za każdym razem mieli jakiś błąd i ponieważ to był błąd, brakowało im jednej,

[Mimo to] dwa, trzy razy do roku jeździłem tam i w miarę możliwości na tyle, na ile można było, żeśmy z synem ten teren porządkowali. Z każdego roku

Szkoła była drzewiana, było tam siedem klas, czy osiem, bo ja do ósmej nie chodziłem. Było tak i nieraz siedem,

Słowa kluczowe ulica Targowa, ulica Kowalska, synagoga, Żydzi w mieście, ulica Lubartowska, mieszkania pożydowskie.. Już nie było Żydów

„Kurierze Lubelskim”ukazała się notatka, że Wojewódzki Dom Kultury organizuje spotkanie dla adeptów czy amatorów fotografii.. Gdzieś to wyczytałem i oczywiście bardzo

No i Grzesiek wtedy też przyjechał i on cały czas był z nami, tłumaczył, no i to był ten przegląd jakiś.. A no „Martwa natura” była grana

Lista była i trzeba było się podpisać: wyznaczali miejsce dla każdego zakładu pracy, przychodził ten, co to organizował i miał listę z nazwiskami pracowników;

Na religię przychodził ksiądz prałat Krasucki, był bardzo dzielny, trzydzieści lat spędził w Łęcznej.. Żydzi chodzili na religię do bóżnicy, do synagogi, ale był