• Nie Znaleziono Wyników

Do szkoły powszechnej chodziłem z bratem, ale też z Żydami - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Do szkoły powszechnej chodziłem z bratem, ale też z Żydami - Aleksander Mazur - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER MAZUR

ur. 1917; Witaniów

Miejsce i czas wydarzeń Witaniów, Łęczna, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe Witaniów, dwudziestolecie międzywojenne, Witaniów,

Łęczna, szkoła, Żydzi

Do szkoły powszechnej chodziłem z bratem, ale też z Żydami

Do szkoły w Łęcznej chodziłem z bratem. Była to siedmioklasowa szkoła powszechna wtenczas. Uczyliśmy się tam obydwaj języka niemieckiego. Brat musiał z konieczności zostać na gospodarce, siedem klas nie skończył, bo musiał chwytać za pług, mimo, że dzieckiem był. Ja siedem klas skończyłem mimo wszystko, siedem klas szkoły powszechnej w Łęcznej.

Do szkoły też z Żydami chodziłem. Było dwie Żydówki, nawet jak na Żydówki ładne były. Pamiętam jedna nazywała się Hudesa Fredmanówna, druga Frajga Fredmanówna. Natomiast Żydzi nazywali się Borenstein, Bankhalter, Uszew, było jeszcze trzech innych, ale ich nie pamiętam. Z Żydami wiąże się pewna śmieszna historia. Na religię przychodził ksiądz prałat Krasucki, był bardzo dzielny, trzydzieści lat spędził w Łęcznej. Żydzi chodzili na religię do bóżnicy, do synagogi, ale był taki zaniedbany Żyd nazywał się Borenstein. Miał porozrzucane książki i ten ksiądz był energiczny, poganiał go żeby je podniósł, a on do niego mówił „proszę pana”. Na księdza mówił „proszę pana”, myśmy się śmiali, ale śmiać się nie wolno było. Prałat Krasucki był dzielny, nawet za uszy brał, a jak zaszła potrzeba to wysłał winowajcę do kancelarii, a tam były takie trzcinki jak wieczyska i jak mężczyzna klękał jak mocno zawinił to ksiądz aż do płaczu go doprowadzał.

Pamiętam kierownik szkoły powszechnej był pochodzenia podobno niemieckiego.

Nazywał się Alfred Derza, ale to był patriota. W przemówieniach na święta państwowe pamiętam nieraz takie mowy: „Trzeba żeby nasze polskie niebo pokryło się ptakami, stalowymi ptakami”. I później jak była okupacja to on uciekł, musiał uciekać, bo Niemcy go tropili.

(2)

Data i miejsce nagrania 2010-09-17

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Później wybudowano nową szkołę na ulicy Zuchów, gdzie chodziłem do szóstej, siódmej klasy. Sadziliśmy tam drzewa, które

Był też taki tu jak kamienice koło krzyża, taki parterowy sklep, tam był taki Żyd, to miał wszystko - smarówkę, i naftę, i różne gwoździe, i cukier, i chyba chleb, ludzie

Ja to do Lubartowa, powiat był Lubartów na piechotę chodziłem, przed wojną chodziłem, bo samochód do Lublina był jeden.. Ojciec tego od książki Kuchciewicza Stanisława, to

Żydzi mieli przeważnie dużo dzieci, w lecie rozsypały się one po sadach, po ogrodach, cebule jedli, bo Żyd najbardziej lubił cebulę z chlebem, to był ich przysmak.

Poszliśmy do gminy, podpisała, rozpłakała się, a wójt był z Witaniowa i mówi: „Oj pani Mazurowa, tam to dobrze.. On jest zdrowy, to do

Pamiętam Żyd miał ładny garnitur, no i nie tak za drogo miałem kupić, ale myślę sobie, wyjdę jak mnie Niemcy złapią to mnie zabiją. I zaniechałem, nie kupiłem tego

Szkoła była drzewiana, było tam siedem klas, czy osiem, bo ja do ósmej nie chodziłem. Było tak i nieraz siedem,

No w Giżycku, na tych jeziorach jeszcze tak się życie ułożyło, że mieszkaliśmy, mąż był zawodowym, tam mieszkaliśmy przez sześć lat, później, bo tam urodziłam syna w