S TU D IA S O C JO L O G IC Z N E 2003, 2 (169) ISSN 0039-3371
Mikołaj Cześnik Polska Akademia Nauk
UCZESTNICTWO WYBORCZE: TEORETYCZNE PRZESŁANKI, MODELE WYJAŚNIANIA, ANALIZY EMPIRYCZNE
Celem artykułu je s t uporządkowanie debaty nad uczestnictwem wyborczym.
Analizowane są trzy je g o aspekty. Część pierw sza zawiera opis roli, ja k a je s t wyznaczana partycypacji wyborczej we współczesnych teoriach demokracji.
W części tej omówione są też związki między uczestnictwem wyborczym i legity
mizacją systemu, a także relacje łączące uczestnictwo wyborcze z pojęciem rów
ności. W części drugiej przedstawione są główne nurty teoretycznej refleksji nad uczestnictwem wyborczym. M ożna wśród nich wyróżnić dwie perspektywy: (1) makro analityczną, której modele starają się tłumaczyć, dlaczego w pewnych sy
stemach politycznych w głosowaniach uczestniczy Mńęcej obywateli niż gdzie in
dziej, oraz (2) mikroanalityczną, której modele próbują tłumaczyć, ja c y ludzie biorą udział w wyborach, czyli ja k ie indywidualne charakterystyki sprzyjają partycypacji. W trzeciej części omówiono najważniejsze wyniki badań empirycz
nych dotyczące głosowania w ogóle i partycypacji wyborczej w Polsce. Przede wszystkim uczestnictwu sprzyjają wysoki status socjoekonomiczny i profrekwen- cyjne rozwiązania instytucjonalne, z których najistotniejszy je s t obowiązek gło
sowania. Wzory uczestnictwa wyborczego obserwowane w społeczeństwie p o l
skim są podobne do wzorów obserwowanych w społeczeństwach Europy Zacho
dniej.
Główne pojęcia: wybory, zachowania wyborcze, partycypacja wyborcza
Wybory powszechne są jed n ą z najważniejszych procedur współczesnej de
mokracji. Czynne prawo wyborcze jest podstawowym prawem obywatelskim.
W Polsce niewielu obywateli z niego korzysta. Nic więc dziwnego, że w deba
tach naukowych i m edialnych dyskusjach wiele czasu poświęca się wytłuma- Instytut Studiów Politycznych PAN, ul. Polna 18/20; 00-625 Warszawa, mczesnik@isppan. waw. pl
44 M IK O ŁA J C ZE ŚN IK
czeniu bierności wyborczej znacznej części polskiego społeczeństwa. W dysku
sjach tych pojaw iają się różne objaśnienia omawianego zjawiska. Ich autorzy odw ołują się do dorobku światowej politologii, która oferuje szereg modeli tłu maczących partycypację wyborczą. Niestety, rzadko mamy do czynienia z saty
sfakcjonującymi wyjaśnieniami. Trudno oprzeć się wrażeniu, że debata nad uczestnictwem wyborczym w Polsce jest chaotyczna i pobieżna. Ze względu na doniosłość i aktualność tematu niezbędne wydaje się jej uporządkowanie.
Takiemu uporządkowaniu poświęcony jest niniejszy artykuł. Stawiam sobie w nim trzy cele. Po pierwsze pragnę wytłumaczyć, jaka jest rola partycypacji wyborczej w demokracji. Po drugie chcę przedstawić główne nurty teoretycznej refleksji nad uczestnictwem wyborczym. Po trzecie zamierzam omówić najw aż
niejsze wyniki badań empirycznych dotyczące głosowania w ogóle i partycypa
cji wyborczej w Polsce.
Uczestnictwo wyborcze a demokracja
Dyskusję nad partycypacją w yborczą należy rozpocząć od postaw ienia kilku istotnych pytań. Czy, i dlaczego, takie uczestnictwo jest ważne dla demokracji?
Jak partycypacja polityczna, w tym partycypacja wyborcza, jest postrzegana w różnych teoriach demokracji? Jaka jest rola uczestnictwa wyborczego we współczesnych ustrojach demokratycznych?
Odpowiedzi na powyższe pytania będę udzielał według następującego sche
matu. Na początku omówione zostaną koncepcje demokracji różniące się trak
towaniem i sposobem definiowania uczestnictwa obywateli w p olityce1. N astęp
nie przedyskutowana zostanie rola partycypacji wyborczej w alternatywnych teoriach demokracji. Później zajm ę się związkiem m iędzy partycypacją w ybor
czą a legitym izacją systemu, a na końcu pokażę relacje łączące uczestnictwo wyborcze z pojęciem równości.
Dwie koncepcje demokracji
Zacznijm y od pytania o rolę uczestnictwa wyborczego w demokracji. Jeśli zgadzam y się z twierdzeniem, że demokracja jest czymś dobrym i cennym (a pogląd ten jest szeroko rozpowszechniony we współczesnym świecie), to po winno nam zależeć na jej trwałości i sile. Jeśli wierzymy, że demokracja to naj
lepszy sposób sprawowania władzy w społeczeństwie, to powinniśm y w szelki
1 W tym artykule pojęć „uczestnictwo obywatelskie” i „uczestnictwo polityczne” będę używał wymiennie. W klasycznej greckiej demokracji, do której ideału nawiązują wszystkie teorie demo
kracji, pojęcia te były synonimami, gdyż Grecy nie znali oczywistego dziś rozróżnienia państwa i społeczeństwa (por. Szacki 2002: 28 -29).
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA Ś N IA N IA . 45 mi sposobami strzec jej i bronić tam, gdzie ju ż istnieje, oraz wprowadzać j ą i za
bezpieczać wszędzie tam, gdzie jej jeszcze nie ma. Wszystko, co może dem o
kracji zagrażać, powinno być zwalczane, a to, co sprzyja jej zaprowadzeniu i konsolidacji - pielęgnowane i chronione.
Dem okracja nie może efektywnie funkcjonować bez zaangażowania obyw a
teli. Grecki źródłosłów tego term inu zakłada istnienie pewnego aktywnego by tu {demos), który uczestniczy (no właśnie - uczestniczy! ) we władzy {kratia).
O klasycznym ideale demokracji tak pisze Robert Dahl: „Demokracja w jej kla
sycznym rozumieniu oznaczała przede wszystkim bezpośredni udział obyw ate
li; demokracja albo jest partycypacyjna, albo jej w ogóle nie ma. Zgodnie ze sta
rą tradycją Rousseau twierdził, że aby obywatele byli w pełni suwerenni, m uszą mieć możliwość gromadzenia się i uczestniczenia we wspólnym podejmowaniu decyzji” (Dahl 1995: 316).
Dahl nieprzypadkowo używa zwrotu „klasyczne” rozum ienie demokracji.
W ten sposób zwraca uwagę na istnienie innego, „nieklasycznego” sposobu de
finiowania tego terminu. Owo nieklasyczne stanowisko budowane jest, między innymi, na odmiennym definiowaniu obywatelskiego uczestnictwa w dem okra
cji. Różnice w rozumieniu roli partycypacji dzielą dwa najżywotniejsze we współczesnej teorii demokracji nurty - klasyczny (zwany też partycypacyjną te
orią demokracji) i elitarystyczny (zwany też rewizjonistyczną teorią demokracji - p o r . Anduiza-Perea 1999: 3—5).
Zacznijmy od partycypacjonistów. Ich sposób patrzenia na obywatelskie uczestnictwo jest nierozerwalnie związany z grecką w izją demokracji. N ajw aż
niejszym elem entem demokratycznego porządku jest uczestniczenie obywateli w sprawowaniu władzy. Ideałem, do którego mniej lub bardziej bezpośrednio nawiązują, jest grecka polis, w której każdy członek demos m iał m ożliwość rze
czywistego wpływania na losy politycznej wspólnoty. Dokonywało się to nie tylko przez udział w głosowaniach, ale także przez uczestniczenie w zgrom a
dzeniach i dyskusjach będących wcześniejszymi etapami procesu decyzyjnego, w trakcie których ustalano, jakie kwestie będą rozstrzygane (jest to kwestia zna
na jako kontrola nad porządkiem obrad albo kontrola agendy lub wokandy, por.
Dahl 1995: 161-164). Takie uczestnictwo było istotne zarówno z punktu w idze
nia systemu, którem u dawało legitymizację, jak i z punktu widzenia jednostek, które poprzez uczestnictwo rozwijały się i realizowały jako obywatele. N akre
ślona przez Peryklesa, a przekazana nam przez Tukidydesa wizja „dobrego oby
watelstwa” dobitnie o tym świadczy: „U nas ci sami ludzie, którzy zajm ują się sprawami państwa, zajm ują się także swymi osobistymi, a ci, którzy ogranicza
j ą się do swego rzemiosła, znają się także na polityce. Jesteśmy jedynym naro
dem, który jednostkę nie interesującą się życiem państwa uważa nie za bierną, ale za nieużyteczną” (Tukidydes 1988: 108-110). Zgodnie z tą wizją: „[... ] oby
watel jest pełnym człowiekiem, dla którego polityka stanowi naturalne pole
46 M IK O Ł A J C ZE ŚN IK
działalności, bynajmniej nie wydzielone z życia, a rząd i państwo, czy też raczej polis - nie są bytami dalekimi i obcymi. Życie polityczne jest dla niego raczej
harm onijną realizacją własnej osobowości” (Dahl 1995: 28).
W spółcześni naw iązują do greckich ideałów. Tak pisze o tym Dahl: „[... ] wśród zwolenników demokracji, którym często tęskno do jej starych form opi
sanych przez Rousseau w Umowie społecznej, czy też do wizji demokracji nie tyle rzeczywistej co wyidealizowanej greckiej polis, żywe są nadal tendencje do opowiadania się za dem okracją partycypacyjną” (Dahl 1995: 315).
Problem em współczesnej teorii demokracji jest zdefiniowanie na nowo tego pojęcia, gdyż obecne warunki dalece odbiegają od warunków panujących w sta
rożytnej Grecji. Próbę zdefiniowania stanowiska partycypacjonistów podejm u
je Giovanni Sartori: „Uczestnictwo, właściwie i sensownie rozumiane, polega na osobistym udziale, aktywnym i chętnym włączaniu się. Uczestnictwo nie jest więc prozaicznym „byciem częścią czegoś” (zwykle byciem wplątanym w ja kieś zdarzenia), a tym bardziej nie chcianym, przym usowym włączeniem do czegoś. Uczestnictwo to ruch samoistny, dokładne przeciwieństwo bycia w łą
czonym w ruch (z cudzej woli), czyli przeciwieństwo zmobilizowania. O tym, że to ma na myśli partycypacjonista świadczy fakt, że wszystkie cechy, jakie przypisuje uczestnictwu - bycie panem samego siebie, samorealizacja i samoksz
tałcenie - odnoszą się z pew nością do mocnego, nie do słabego, sensu tego sło
w a” (Sartori 1994: 148, kursywa w oryginale).
Zatem dla partycypacjonistów uczestnictwo to najważniejszy z demokratycz
nych ideałów i celów. Uw ażają oni, że tylko poprzez uczestnictwo obywateli (uczestnictwo pełne, prawdziwe, samoistne) system może być prawdziwie demo
kratyczny, a obywatele zdolni do samorealizacji i szczęścia (Lively 1975: 134).
W opozycji do klasycznej teorii demokracji, podkreślającej rolę obywatel
skiego uczestnictwa, stoi elitarystyczna teoria demokracji, zwana również teo
rią demokracji jako konkurencji (Sartori 1994: 193-199). Jednym z najw ażniej
szych m yślicieli związanych z tym kierunkiem był Joseph A. Schumpeter, autor epokowego dla refleksji nad polityką i dem okracją dzieła Kapitalizm, socjalizm, demokracja. W nim to właśnie zostały wyłożone najważniejsze tezy elitary- stycznej teorii demokracji.
Schum peterowska definicja demokracji jest definicją czysto proceduralną - dem okracja zostaje w niej sprowadzona do metody: „[... ] m etoda dem okratycz
na jest tym rozwiązaniem instytucjonalnym dochodzenia do decyzji politycz
nych, w którym jednostki uzyskują moc decydowania poprzez walkę konkuren
cyjną o głosy wyborców” (Schumpeter 1995: 336-337). Konstytutywnym ele
m entem systemu demokratycznego nie jest uczestnictwo obywateli, lecz w spół
zawodnictwo między elitami: „Upraszczając sprawę ograniczyliśm y ten rodzaj konkurencji o przywództwo, który ma definiować demokrację, do wolnej kon
kurencji o głosy oddane w wolnych wyborach” (Schumpeter 1995: 338-339).
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA Ś N IA N IA ... 47 Zmienia się zatem główny cel demokracji: „[... ] uczynim y podejm owanie decy
zji przez wyborców rzeczą w tórną w stosunku do wyboru ludzi, którzy m ają de
cydować” (Schumpeter 1995: 336).
Sartori, odczytując na nowo Schumpetera, jest jeszcze bardziej radykalny:
„Niech zatem uzupełniona definicja brzmi tak: demokracja stanowi produkt uboczny konkurencyjnej metody rekrutowania przywództwa. Spowodowane jest to tym, że władza wybierana powoduje także, zwrotnie, wzięcie pod uwagę przez wybranych władzy swoich wyborców. Krótko mówiąc, konkurencja wy
borcza stwarza demokrację. Nazwijmy to, pozostając w obrębie teorii konku
rencji - zwrotną teorią demokracji” (Sartori 1994: 194, kursywa w oryginale).
Punkt widzenia Schumpetera wynika z założeń dotyczących ludzkiej natury.
Nie był on najlepszego zdania o zdolnościach przeciętnego człowieka do ucze
stniczenia w świecie polityki, co stawia go w opozycji do partycypacjonistów przekonanych, że obywatelskie kompetencje są niejako immanentne dla ludz
kiej natury: „Tak więc typowy obywatel, skoro tylko wkracza w sferę polityki, spada na niższy poziom sprawności umysłowej. Argum entuje on i analizuje w sposób, który w zastosowaniu do sfery swoich realnych interesów sam bez trudu uznałby za infantylny. Staje się na powrót prymitywem. Jego m yślenie na
biera cech emocjonalnych i asocjacyjnych. To zaś pociąga za sobą dalsze kon
sekwencje o złowieszczym znaczeniu” (Schumpeter 1995: 327).
Przekonania, na których opiera się Schumpeterowskie rozum ienie dem okra
cji, m ają oczywiście wielki wpływ na postrzeganie roli uczestnictwa obyw atel
skiego w systemie demokratycznym. Prowadzą do zakwestionowania szerokie
go uczestnictwa obywateli w procesie sprawowania władzy: „W yborcy poza parlamentem m uszą przestrzegać podziału pracy pom iędzy nimi a wybranymi przez siebie politykami. Nie m ogą zbyt pochopnie wycofywać swego zaufania dla polityków w okresie pom iędzy wyborami, m uszą też rozumieć, że kiedy już ktoś został wybrany, to on ma się zajmować robotą polityczną, a nic oni. Ozna
cza to, że m uszą się oni powstrzymywać od pouczania go, co ma robić [... ] za
sada ta popada w konflikt z klasyczną doktryną demokracji i w rzeczywistości oznacza jej zarzucenie” (Schumpeter 1995: 367-368). Nawiązująca do tych przekonań wizja demokracji ogranicza rolę obywateli do brania udziału w pro
cedurze wybierania przedstawicieli. W myśl tej wizji jest to wystarczający spo
sób obywatelskiej aktywności we współczesnej demokracji.
Uczestniczenie w polityce a uczestnictwo wyborcze
Oczywiście kw estią zasadniczą dla całości naszych rozw ażań jest rola ucze
stnictwa wyborczego w procesie demokratycznym. Pojaw iają się bowiem pyta
nia: Czy dwie koncepcje demokracji różnią się definiowaniem roli wyborczego uczestnictwa w procesie demokratycznym? Czy partycypacjoniści i elitaryści w ten sam sposób „m artw ią się” o to uczestnictwo?
48 M IK O Ł A J C ZE ŚN IK
Elitaryści w idzą w partycypacji wyborczej najważniejszy i jedyny koniecz
ny rodzaj politycznej aktywności obywateli. To wyborcze uczestnictwo zapew nia współzawodnictwo między elitami, co jest dla elitarystycznej wizji dem o
kracji najważniejsze.
Dla partycypacjonistów, którzy pragną autentycznego, „substancjalnego”
udziału obywateli w sprawowaniu władzy, partycypacja wyborcza jest wysoce niewystarczającym rodzajem obywatelskiego uczestnictwa. W skazuje na to Sar- tori: „Partycypacjoniści zdecydowanie i jednom yślnie utrzymują, że »uczestnic
two wyborcze« nie jest ani prawdziwym, ani właściwym miejscem uczestnic
tw a” (Sartori 1994: 147). Warto zwrócić w tym m iejscu uwagę na jeden z uży
tych przez Sartoriego przymiotników, a mianowicie na słowo „prawdziwy”.
Podkreśla ono w ażną dla partycypacjonistów „substancjalność” uczestnictwa, jego wyjątkow e znaczenie nie tylko dla całego systemu, ale i dla samego oby
watela. Jeśli bowiem „prawdziwe” uczestnictwo (uczestnictwo uszlachetniają
ce, edukujące) ma zmieniać obywatela, to nie może ograniczać się do w rzuce
nia kartki w yborczej2. Prawdziwa partycypacja musi umożliwiać: „[... ] czerpa
nie z »mądrości dyskusji« - niezbędnej, zdaniem Ernesta Barkera, do podjęcia lepszej decyzji” (Sartori 1994: 147). M usi zatem oznaczać zaangażowanie członków demos w wiele rodzajów aktywności obywatelskiej, a nie tylko w pro
ces wyborów.
Partycypacjoniści nie atakują demokracji wyborczej - w skazują tylko na jej ograniczenia i „niew ystarczalność” do realizow ania ideałów demokracji:
„W iększość zwolenników tego pojęcia nie twierdzi zasadniczo, że demokracja partycypacyjna winna obywać się bez wyborów lub zlikwidować instytucje przedstaw icielskie” (Sartori 1994: 147). Z drugiej strony akcentują oni ograni
czoność i niepełność rozwiązań proceduralnych i instytucjonalnych przyjm ow a
nych we współczesnych ustrojach demokratycznych. Dahl w jednym ze swych dialogów w usta partycypacjonisty wkłada takie oto słowa: „Jestem krytyczny wobec dzisiejszej demokracji, ponieważ to, co ty i inni nazywacie z uporem jej now oczesną odmianą, nie jest i nic może być całkiem demokratyczne. [... ] ża
den rząd bardzo dużego kraju nie może być demokratyczny” (Dahl 1995:
315-316).
Spostrzeżenie Dahla kieruje naszą uw agę na jeden z najw ażniejszych pro
blem ów związanych z uczestnictw em obywatelskim w demokracji - na zaga
dnienie wielkości demokratycznej wspólnoty. Jest ono bezpośrednio związane z obyw atelską partycypacją i ma dla niej kluczowe znaczenie. Dahl twierdzi
2 Uczestnik wyborów działa w osamotnieniu - nie bierze udziału w dyskusji (a zatem nie określa spraw będących przedmiotem głosowania), nie może przekonać innych do swego punktu widzenia. Poprzedzająca akt wyborczy kampania daje więcej takich możliwości, ale niewielu obywateli z nich korzysta.
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA Ś N IA N IA ... 4 9
wręcz, że „[... ] zachodzi odwrotnie proporcjonalna zależność m iędzy w ielko
ścią kraju a m ożliw ością bezpośredniego udziału (poza udziałem w głosow a
niu) każdego obywatela w podejm owaniu zbiorowych decyzji” (Dahl 1995:
317). W innym m iejscu dokładniej objaśnia swój punkt widzenia: „D em okra
cja pow inna mieć skromne rozmiary, nie tylko po to, aby wszyscy obywatele mogli brać udział w zgrom adzeniu i uczestniczyć w rządzeniu m iastem , lecz również, aby mogli się znać nawzajem. Aby zmierzać do wspólnego dobra, po
winni oni bowiem wiedzieć, co jest dobre dla każdego, a tym samym rozumieć na czym polega dobro, w którym wszyscy uczestniczą. A ja k obywatele m ieli
by to wszystko wiedzieć i rozumieć, gdyby m iasto ich było tak duże, a demos tak liczny, że nie mogliby znać się nawzajem i traktować m iasta jako całości? ” (Dahl 1995: 26).
Bariera wielkości demokratycznej wspólnoty praktycznie uniem ożliwia rea
lizację ideałów partycypacyjnej teorii demokracji. Zm usza ona do wprow adze
nia instytucji przedstawicielstwa, jednocześnie drastycznie redukując partycy
pacyjne możliwości przeciętnego obywatela. Jedynym sposobem uczestniczenia dostępnym wszystkim obywatelom wielomilionowego społeczeństwa jest w y
bieranie przedstawicieli, najczęściej poprzez głosowanie. To oczywiście ozna
cza odejście od ideałów partycypacyjnej teorii demokracji.
Uczestnictwo wyborcze a legitymizacja władzy
Jednym z powodów, dla których partycypacja jest istotna dla teorii dem okra
cji, jest fakt, że brak partycypacji może świadczyć o delegitym izacji systemu.
Tak pisze o tym Seymour M. Lipset: „Brak partycypacji i reprezentacji odzwier
ciedla również nieistnienie społeczeństwa obywatelskiego i w konsekwencji brak lojalności wobec całego system u” (Lipset 1995: 231).
Według Davida Beethama każda władza jest legitym izowana na trzech p o ziomach: „Dla zrozumienia pojęcia »legitymizacji władzy« zasadnicze znacze
nie ma uchwycenie jego wielowymiarowego charakteru. Pojęcie to zawiera trzy odrębne, jakościow o różne elementy. Możemy powiedzieć, że władza jest legi
tymizowana, jeśli: a) jest zgodna z ustalonymi regułami; b) reguły te znajdują uspraw iedliw ienie w przekonaniach zarówno sprawujących władzę, jak i pod
porządkow anych tej władzy; c) istniejąprzejaw y akceptacji określonych stosun
ków władzy ze strony podporządkowanych. Są to trzy poziom y legitymizacji:
reguł, przekonań i zachowań. Nie są one alternatywne, lecz uzupełniają się współtworząc legitym izację określonych stosunków zależności. W szystkie trzy dostarczają podporządkow anem u m oralnych podstaw dla jego uległości lub współpracy ze sprawującym władzę [... ] Trzeci wym iar legitymizacji zakłada czynne przyzw olenie ze strony podporządkowanego na zależności władcze - przyzw olenie wyrażające się w konkretnych zachowaniach. Znaczenie takich z nich, jak: zawarcie umowy ze zwierzchnikiem, złożenie przysięgi posłuszeń
50 M IK O Ł A J C Z E ŚN IK
stwa lub udział w wyborach polega na tym, że jest to wkład do legitymizacji sto
sunków władzy” (Beetham 1995: 288-289).
M ożna, idąc za Beethamem, zasadnie twierdzić, że uczestniczenie w wybo
rach jest sposobem legitym izowania systemu. Tak pisze o tym Lipset: „Ci, którzy sądzą, że demokracji najlepiej służy wysoki poziom partycypacji, zw ra
cają uwagę, że państwo demokratyczne - w odróżnieniu od tradycjonalistycznej oligarchii - musi opierać się na przyzwoleniu swych obywateli. A w państwie, w którym duża część społeczeństwa jest bierna, nie zainteresowana i nieśw iado
ma, nie m ożna założyć istnienia przyzwolenia, a konsens może w rzeczywisto
ści być ograniczony” (Lipset 1995: 231).
Z drugiej strony można argumentować, że niski poziom wyborczego uczest
nictwa to wskaźnik zadowolenia obywateli z istniejącego systemu. Nie chodzą oni głosować, ponieważ ustrój demokratyczny funkcjonuje prawidłowo, nie jest zagrożony, nie są zagrożone indywidualne prawa lub wolności - nie ma w związku z tym specjalnych zachęt do uczestniczenia w wyborach. Przytocz
my raz jeszcze słowa Lipseta: „Jedna szkoła m yślenia preferuje niską frekw en
cję uważając, że jest to dowód ogólnego zadowolenia elektoratu z istniejącego stanu rzeczy [... ] bierność może odzwierciedlać fakt, iż ludzie m ają bardziej in
teresujące zajęcia niż zajmowanie się polityką, a ciała rządowe i rozbudowane organizacje funkcjonują dobrze pomimo takiej apatii” (Lipset 1995: 232).
W podobnym duchu wypowiada się Jacek Raciborski: „Inni teoretycy (wśród nich H. Tingsten, D. Riesman) wskazywali, że absencja może być wyrazem w y
sokiego stopnia consensusu w społeczeństwie, zaabsorbowania ludzi innymi niż polityczne sprawami, a gwałtowny wzrost frekwencji jest przejawem istnienia głębokich konfliktów i prowadzić może do kryzysu demokracji (w tym kontek
ście przywołuje się przykład wysokiej frekwencji w Niem czech i Austrii u pro
gu faszyzm u)” (Raciborski 1997: 244).
Uczestnictwo wyborcze a równość
Partycypacja, a we w spółczesnych ustrojach dem okratycznych przede wszystkim partycypacja wyborcza, je s t istotna dla teorii dem okracji z jeszcze jednego powodu. M a m ianow icie fundam entalne znaczenie dla jednej z pod
staw ow ych w artości dem okracji - dla równości. Zagadnieniem relacji m iędzy uczestnictw em i rów nością zajm uje się w swoim słynnym artykule Unequal Participation: D em o cra cy’s Unresolved D illem a (1997) A rend Lijphart. O d
nosi się on głównie do zagadnień politycznej reprezentacji, która z jednej stro
ny określa równość w konkretnej wspólnocie politycznej (nierów na reprezen
tacja interesów podw aża ideę rów ności w szystkich obywateli), a z drugiej strony je s t ściśle pow iązana z obyw atelską partycypacją, głównie wyborczą, zapew niającą reprezentację interesów obyw atelskich w dem okratycznym dys
kursie.
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA ŚN IA N IA .. 51 Lijphart rozpoczyna swój wywód od stwierdzenia, że jednym i z najw ażniej
szych wartości w demokracji sąjednocześnie równość i obywatelskie uczestnic
two. Prawie każda definicja demokracji winna zawierać odwołania do obydwu pojęć. Są one, zgodnie z klasycznym poglądem Dahla (2000: 39-41), kryteria
mi koniecznymi dla jej istnienia. Zgodnie z teorią demokracji są one w pełni kom patybilne - system demokratyczny musi być systemem, w którym realizo
wane są obie wartości i którego jed n ą z najważniejszych cech jest równe ucze
stniczenie obywateli w polityce. Jest ono tak istotne, ponieważ przekłada się na równość politycznego wpływu. W demokracji przedstawicielskiej jest go w sta
nie zapewnić równe uczestnictwo obywateli w podstawowej demokratycznej procedurze, a m ianowicie w wyborach. Równy polityczny wpływ winien z ko
lei zapewniać równość w pozostałych sferach ludzkiego życia, powinien zapo
biegać dyskryminacji i redukować społeczne nierówności.
Jednakże dem okratyczna praktyka jest, zdaniem Lijpharta, inna. Em pirycz
ne analizy dowodzą, że współczesne system y demokratyczne nie są systemami zapew niającym i równość uczestnictw a obywateli. Odwołuje się on do licznych badań nad uczestnictw em wyborczym, które jednoznacznie wskazują, iż party
cypacja wyborcza (uznawana przez Lijpharta za najw ażniejszy sposób uczest
niczenia) nie jest we współczesnych dem okracjach równa. Zdecydow anie czę
ściej uczestniczą w tej procedurze obywatele z górnych w arstw struktury spo
łecznej, a zdecydowanie rzadziej głosują przedstaw iciele warstw niższych i upośledzonych. Ich rzadsze uczestnictwo powoduje, że ich interesy są gorzej reprezentowane w ciałach przedstaw icielskich, a przez to m ają m niejsze szan
se na realizację.
Tymczasem dla Lijpharta najważniejsza zdaje się faktyczna równość party
cypacji, która generowałaby rów ną reprezentację, a przez to równy wpływ.
W związku z tym dowodzi on, że największym zagrożeniem dla demokracji jest właśnie taki brak równości, jakiego doświadczają współczesne demokracje (Lij
phart 1997: 1-6). Niska, zatem z reguły nierówna3, partycypacja może prow a
dzić, i nierzadko prowadzi, do nierównej reprezentacji, a przez to do nierów ne
go politycznego wpływu. Dzieje się tak w systemach, gdzie partycypacja jest skorelowana z uwarstwieniem społecznym, co we współczesnych demokracjach
3 Zgodnie z tak zwanym „prawem dyspersji” Tingstena im wyższa jest partycypacja wybor
cza, tym mniejsze są szanse na zaistnienie nierównego jej rozkładu w wyróżnianych strukturalnie grupach społecznych - przy stuprocentowej frekwencji wyborczej nierówności w reprezentacji nie mogą zaistnieć w ogóle (Tingsten 1937). Warto zauważyć, że prawo to opiera się na czysto empirycznych przesłankach - nie jest „logicznie konieczne”, aby społeczeństwo, w którym w wy
borach uczestniczy jedynie połowa uprawnionych, było bardziej niesprawiedliwe (pod względem nierówności uczestnictwa i wynikającej z niej nierówności w reprezentacji politycznej) niż społe
czeństwo, w którym głosuje 80% obywateli.
52 M IK O Ł A J C Z E ŚN IK
jest regułą raczej niż wyjątkiem. Zagrożenie, które ma na myśli Lijphart, pole
ga na tym, że system, w którym gwałcona jest jedna z najważniejszych warto
ści demokracji — równość, może być postrzegany jako niesprawiedliwy i nieucz
ciwy. To może podważać legitymizację systemu i prowadzić do prób jego oba
lenia.
Oczywiście pogląd Lijpharta jest dość kontrowersyjny, szczególnie jeśli od
niesie się go do rozwiązań prawnych współczesnych demokracji, zapew niają
cych prawo głosu każdemu dorosłemu obywatelowi. M ożna argumentować, że takie rozwiązania są pełną realizacją ideału obywatelskiej równości - w końcu każdemu obywatelowi przysługuje równe prawo uczestniczenia w dem okra
tycznej procedurze. Lijphart uważa jednak, że powszechne prawo wyborcze nie jest rozw iązaniem wystarczającym do zapewnienia faktycznej równości. B ro
niąc swego zdania zwraca uwagę na czynniki sprzyjające absencji, które gene
rują w yborczą nierówność. Lijphart wskazuje na to, że niektóre rozwiązania in
stytucjonalne blokują dostęp do urny, szczególnie przedstawicielom niższych warstw społecznych, uniemożliwiając de fa cto równe uczestnictwo. Do tych rozwiązań należą m iędzy innymi: obowiązek rejestracji wyborców, głosowania w dni pracujące, zbyt duża częstotliwość wyborów, nieproporcjonalne formuły wyborcze (Lijphart 1997: 2).
Zdaniem Lijpharta podniesienie poziomu faktycznego uczestnictwa obywa
telskiego jest najważniejszym zadaniem współczesnych demokracji. Twierdzi on, że: „[... ] częściowym rozwiązaniem problem u jest uczynienie tego najbar
dziej podstawowego rodzaju uczestnictwa, jakim jest głosowanie, tak równym, ja k to tylko możliwe [... ] najprostszym sposobem uczynienia głosowania rów nym jest m aksym alizacja uczestnictwa. Celem demokracji powinno być nie ty l
ko powszechne prawo wyborcze, ale również powszechne lub prawie po
wszechne uczestnictwo wyborcze” (Lijphart 1997: 2). M ożna tego dokonać re
formując instytucje, szczególnie te, które prow okują absencję wyborczą. L ij
phart postuluje wprowadzenie sprzyjających partycypacji wyborczej rozwiązań instytucjonalnych: łatwiejszych procedur rejestracji, głosowania w dni wolne od pracy, proporcjonalnych formuł wyborczych, relatywnie rzadkich wyborów, a w końcu najskuteczniejszej metody zwiększenia uczestnictwa wyborczego - obowiązku głosowania.
L ijphartow ski punkt w idzenia nie jest we w spółczesnej refleksji nad de
m okracją czymś w yjątkow ym . W tym samym duchu w ypow iada się John S.
D ryzek, tw ierdząc, że jedynym skutecznym sposobem dalszej dem okratyza
cji w spółczesnych system ów dem okratycznych je s t postępująca inkluzja co
raz większej ilości grup społecznych. Takie w łączenie polegać m a na fak
tycznym uczestnictw ie, a nie form alnym praw ie do brania udziału, które nie je s t w stanie skutecznie zapobiegać w ykluczeniu bądź dyskrym inacji (D ry
zek 1996: 475).
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I M O D E L E W Y JA ŚN IA N IA ..
53 Modele wyjaśniające uczestnictwo wyborcze
W światowej politologii istnieje wiele modeli wyjaśniających uczestnictwo wyborcze. M ożna wśród nich wyróżnić dwa podejścia. Z jednej strony istnieją modele starające się tłumaczyć, dlaczego w pewnych systemach politycznych w głosowaniach uczestniczy więcej obywateli niż gdzie indziej. Z drugiej stro
ny istnieją modele, które próbują tłumaczyć, jacy ludzie biorą udział w wybo
rach, czyli jakie indywidualne charakterystyki sprzyjają partycypacji. Innymi słowy, modele wyjaśniające uczestnictwo wyborcze m ożna podzielić ze w zglę
du na poziom analizy: zagregowany (perspektywa makro analityczna4) bądź in
dywidualny (perspektywa mikroanalityczna).
Perspektywa makroanalityczna
Jedną z teorii ujmujących uczestnictwo wyborcze z perspektywy makroana- litycznej jest teoria modernizacji (Anduiza-Perea 1999: 13-14). Zgodnie z tą te
orią czynnikami odpowiedzialnymi za wyższy poziom partycypacji wyborczej są industrializacja i urbanizacja. Przyczyniają się one do intensyfikacji kontak
tów społecznych, na przykład przez rozwój środków masowego przekazu, czy też przez zmiany w strukturze osiedleńczej (migracje do ośrodków przem ysło
wych). R edukują także koszta związane z polityczną partycypacją - zarówno te związane ze zdobywaniem niezbędnej informacji (której dostarczają dynam icz
nie rozwijające się media), jak i te związane z uczestnictwem p e r se (któremu sprzyja coraz wyższe wykształcenie obywateli). W końcu m odernizacja prow a
dzi do rozwoju klasy średniej, która jest bardziej predestynowana do aktyw ne
go uczestnictwa w polityce (Anduiza-Perea 1999: 14). Podsumowując zatem można powiedzieć, że, zgodnie z teorią modernizacji, partycypacja powinna być wyższa na terenach bardziej zindustrializowanych i zurbanizowanych. Niestety, ta teoria jest zupełnie bezradna wobec wyzwań współczesności - nie jest ona w stanie wyjaśnić fenomenu m alejącego uczestnictwa wyborczego w dem okra
cjach zachodnioeuropejskich, które, w m iarę rozwoju, stają się coraz bardziej zindustrializowane i zurbanizowane.
D rugą teorią tłum aczącą uczestnictwo wyborcze z perspektywy m akroanali- tycznej, jest teoria kom unitariańska (Anduiza-Perea 1999: 14). Zakłada ona, że uczestnictwu wyborczemu sprzyjają przede wszystkim silne więzi grupowe, po
4 Oczywiście wszelkie próby wyjaśnienia uczestnictwa wyborczego muszą w końcu odnieść się do zachowań jednostek (czyli do indywidualnego poziomu analizy), gdyż udział w wyborach, analizowany nawet w najbardziej zdepersonalizowanym ujęciu, jest zawsze jednostkowym aktem zachowania. Specyfika podejścia makroanalitycznego polega na tym, że ważniejsze od mikrolo- giki indywidualnego zachowania są procesy zachodzące na poziomie całego społeczeństwa, które obniżają lub podwyższają frekwencję wyborczą.
54 M IK O ŁA J C Z E ŚN IK
czucie wspólnoty, grupowa identyfikacja i tożsamość. W ystępują one z reguły w mniejszych, zintegrowanych wspólnotach. Trudno o nie natom iast w zatom i
zowanych zbiorowiskach, jakim i są współczesne miasta, gdzie zamieszkuje zdecydowana większość obywateli współczesnych demokracji. Takie środowi
ska sprzyjają raczej alienacji, atomizacji, ucieczce od spraw publicznych, w tym także od polityki, która staje się zdepersonifikowana, skomplikowana, obca. Z a
tem teoria ta przewiduje, że im mniejsza i bardziej zintegrowana wspólnota, tym większe szanse na identyfikację z grupą, na dostrzeżenie wspólnego dobra i szans jego realizacji, na zaangażowanie w spory polityczne, a w konsekwencji na polityczną (w tym wyborczą) aktywność. Zgodnie z tą teorią rozm iar i w ła
sności wspólnoty, której jest się częścią, są istotne z jednego jeszcze powodu.
Presja społeczna związana z wypełnieniem obywatelskiego obowiązku, jakim jest głosowanie, jest w takich wspólnotach zdecydowanie większa i może w y
datnie podnieść frekwencję wyborczą.
Zagregowane uczestnictwo wyborcze jest tłumaczone także przez teorie sku
piające się na infrastrukturze instytucjonalnej systemu politycznego. Należy w tym m iejscu przede wszystkim wspomnieć o modelach skupiających uwagę na cechach systemów partyjnych i ordynacji wyborczych. Najbardziej radykalną in
stytucją w tym obszarze jest prawny przymus głosowania. Rozwiązanie to przy
jęto w niektórych krajach europejskich (Belgia, Grecja, Turcja, do 1970 roku Ho
landia), latynoamerykańskich (Argentyna, Brazylia, Chile, Ekwador, Kostaryka, M eksyk, Urugwaj, Wenezuela), a także w Australii (Le Duc i in. 1996: 16-19).
Innymi rozwiązaniami instytucjonalnymi sprzyjającymi frekwencji są: głosowa
nie w dni wolne od pracy, możliwość oddania głosu za pośrednictwem poczty, możliwość głosowania przez pełnomocnika, możliwość głosowania przed wybo
rami (Franklin 1996: 226-230; Anduiza-Perea 1999: 140-144). Nie bez znacze
nia dla frekwencji są również cechy systemu wyborczego, a także systemu par
tyjnego i systemu politycznego. Do rozwiązań instytucjonalnych sprzyjających wysokiej partycypacji wyborczej należy zaliczyć proporcjonalność systemu wy
borczego (systemy proporcjonalne versus systemy większościowe) i możliwość wyrażenia preferencji co do kandydata (listy otwarte versus listy zamknięte).
Innym czynnikiem jest „ważność” wyborów. Zdecydowana większość auto
rów utrzymuje, że frekwencja w wyborach postrzeganych jako ważne powinna być w yższa5. Za ważne uchodzą zazwyczaj wybory do parlamentu, o ile w da
nym systemie odgrywa on centralną rolę. Za mniej ważne uznaje się wybory re
5 W dyskusji nad „ważnością” wyborów problemem okazuje się wskazanie podmiotu, dla którego wybory mają być „ważne”. Postrzeganie wyborów jako „ważnych” wymaga elementar
nej, a czasami specjalistycznej wiedzy z zakresu prawa konstytucyjnego, ordynacji wyborczych itp. Jeśli partycypacji ma sprzyjać przekonanie jednostek o „ważności” wyborów, to analizom poddawać należy nie „obiektywną” ważność wyborów, ale jej ważność subiektywną.
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA ŚN IA N IA ... 55 gionalne i lokalne, a także wybory w systemach, w których powszechne są in
stytucje demokracji bezpośredniej (Anduiza-Perca 1999: 162, 242). Za mniej ważne uznaje się też wybory w takich systemach, gdzie nie m a wyraźnych pro
gramowych i ideologicznych różnic między rządem i opozycją, gdzie wybory nie prow adzą (nie m ają szans prowadzić) do zmiany rządu, gdzie w spółzaw o
dnictwo m iędzypartyjne jest słabe (Anduiza-Perca 1999: 166, 242).
Charakterystyką systemu partyjnego podnoszącą frekwencję wyborczą jest jego ideologiczna polaryzacja. Sprzyja ona zainteresowaniu polityką w ogóle, a wyborami w szczególności, podnosi mobilizacyjne zdolności rywalizujących partii (w spolaryzowanym systemie jednostki są częściej skłonne m obilizacyj
nemu wpływowi ulegać), a pośrednio przyczynia się do zwiększenia wagi i zna
czenia wyborów. Poziom wyborczego uczestnictwa powinien także podnosić stopień „upartyjnienia” społeczeństwa, mierzony odsetkiem członków partii w danym systemie. W końcu własnościami samych społeczeństw, które także na uczestnictwo powinny wpływać, są duża segmentacja religijna lub etniczna (Anduiza-Perea 1999: 144—161). Z reguły znajdują one zresztą odbicie w syste
mach partyjnych tak podzielonych społeczeństw (Lipset i Rokkan 1967).
Mniej więcej w połowie drogi między perspektyw ą m akroanalityczną i mi- kroanalityczną znajdują się studia Ronalda Ingleharta (1977, 1990, 1995).
W swoich pracach porusza się on na obu poziomach analizy - interesują go za
równo procesy poziomu indywidualnego, jak i poziomu makrostrukturalnego.
Jego teoria, wyjaśniająca zachodzące we współczesnych społeczeństwach p rze
miany, odnosi się do zmian systemu politycznego i zachowań obywateli w tym systemie, w tym do zmian w uczestnictwie wyborczym. Przewiduje ona, wraz z rozprzestrzenianiem się wartości postm aterialistycznych, odchodzenie od tra
dycyjnych, kulturowo utrwalonych sposobów uczestnictwa politycznego (do których należy uczestnictwo wyborcze) i zastępowanie ich nowymi, mniej sfor
malizowanymi i bardziej ekspresyjnymi (a przez to odpowiedniejszym i dla
„postmaterialistycznego tem peram entu”) rodzajami politycznej aktywności:
uczestnictwem w akcjach bezpośredniego protestu, bojkotach, manifestacjach;
działalnością w ruchach społecznych, organizacjach społeczeństwa obywatel
skiego, grupach nacisku itp. Powoduje to spadek poziom u frekwencji w ybor
czej. Takie ujęcie pozwala przekonująco wytłumaczyć obniżający się poziom uczestnictwa wyborczego w przeciętnie coraz lepiej wykształconych i coraz za
możniejszych społeczeństwach zachodnioeuropejskich, którego to fenomenu nie w yjaśniają inne modele uczestnictwa (por. W hiteley i Seyd 2002).
Perspektywa mikroanałityczna
Perspektywa mikroanałityczna abstrahuje od wielkich społecznych całości (klas, warstw, grup etnicznych); zamiast tego skupia się na cechach i właściwo
ściach jednostek. W badaniach nad uczestnictwem wyborczym, które są jedynie
56 M IK O Ł A J C Z E ŚN IK
częścią refleksji nad zachowaniami wyborczymi, zwykło się wyróżniać trzy grupy cech różnicujących aktywnych i biernych wyborczo obywateli. Pierwsza z tych grup to posiadane przez jednostkę zasoby, druga to skłonności bądź dys
pozycje do bycia mobilizowanym przez zbiorowych aktorów życia polityczne
go, trzecia to m otywacje instrumentalne, związane z postrzeganym wpływem jednostkow ego zachowania wyborczego na wynik głosowania (Franklin 1996:
219). Zasoby i „predyspozycje mobilizacyjne” stanow ią najistotniejsze składo
we m odelu SES (model statusu socjoekonomicznego), a motywacje instrum en
talne są najw ażniejszym elementem modelu uczestnictwa proponowanego przez teorię racjonalnego wyboru.
Prezentację najważniejszych podejść teoretycznych opisujących wyborcze uczestnictwo z perspektywy mikroanalitycznej należy rozpocząć od przedsta
wienia dwóch paradygm atów badań nad szerzej pojmowanymi zachowaniami wyborczymi. Choć wyborcza aktywność nic jest głównym przedm iotem ich za
interesowania, to trudno przecenić ich wpływ na późniejsze analizy om aw iane
go zjawiska.
Jeden z pierwszych modeli tłum aczących zachowania wyborcze, w tym par
tycypację wyborczą, to model zaproponowany przez badaczy z Uniwersytetu Colum bia (Lazarsfeld i in. 1944; Berelson i in. 1954). M odel ten jest silnie osa
dzony w paradygm acie socjologicznym. Wiąże zachowania wyborcze jednostek z cechami uwarstwienia społecznego. W myśl tej propozycji teoretycznej spo
sób postępowania jednostki w przestrzeni politycznej jest im plikowany um iej
scowieniem w społecznej strukturze. M iejsce w tej strukturze, a przede wszyst
kim charakter grupy społecznej, do której jednostka należy, warunkuje dostęp do niezbędnej dla dokonania wyboru informacji, określa kulturę polityczną je d nostki i jej społeczne otoczenie, które to elementy m ogą generować postawy sprzyjające partycypacji (Anduiza-Perea 1999: 14-15).
Drugim klasycznym dla badań nad zachowaniami wyborczymi m odelem jest zaproponowany przez badaczy z Uniwersytetu M ichigan (Cambell i in. 1960)
„paradygmat uspołecznionej jednostki” . On również tem atykę uczestnictwa w y borczego traktuje nieco po macoszemu, skupiając się przede wszystkim na w y
odrębnieniu determ inant konkretnego zachowania wyborczego (konkretnego wyboru). Głównym elem entem m odelu jest pojęcie „partyjnej identyfikacji”, która to identyfikacja, silnie im plikowana miejscem w społecznej strukturze i powiązana z przekonaniam i i poglądami w społecznie istotnych kwestiach, określa postaw y względem rywalizujących kandydatów (partii) i decyduje o głosie wyborcy. Przy okazji identyfikacja partyjna m a także wpływ na w zię
cie udziału w wyborach - im silniejsze poczucie partyjnej identyfikacji, tym większa szansa na zmobilizowanie charakteryzującej się tą identyfikacją jed n o stki (por. W hitelcy i Seyd 2002: 55-56). Tak pojmowany proces dochodzenia do wyborczej decyzji ujmowany jest jako sekwencja przyczynowo-skutkowa,
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA Ś N IA N IA .. 57 przybierająca postać lejka (stąd „lejek przyczynowości” - fu n n el o f causality).
W skazuje on na wielość i zróżnicowanie determinant głosowania, wieloaspek- towość łączących je relacji, ale też określa wyraźnie kierunek oddziaływania na w yborczą decyzję (od struktury społecznej, przez poglądy w społecznie istot
nych kwestiach, do ewaluacji rywalizujących o wyborcze głosy kandydatów lub partii). Okazało się, że „lejek przyczynowości” w dobry sposób tłum aczy deter
m inanty zachow ań w yborczych. D latego znalazł szerokie zastosow anie w szczegółowych analizach uczestnictwa politycznego, w tym także wyborczej partycypacji.
Oba zarysowane modele miały wielki wpływ na rozwój badań wyborczych.
Do dzisiaj nawiązuje się do spuścizny badaczy z Uniwersytetu Columbia i z Uniwersytetu M ichigan. Nie inaczej jest w przypadku badań nad uczestnic
twem wyborczym. Najpowszechniej obecnie stosowany m odel SES jest bezpo
średnio związany z klasycznymi analizami badaczy z Colum bia (podkreślenie roli struktury społecznej) i z Ann Arbor (ciąg przyczynowy).
M odel SES (zwany też resources model, civic voluntarism model — por. Ver
ba i Nie 1972: 13-14, 126; Brady i in. 1995: 271-280; Verba i in. 1995:
269-272; W hiteley i Seyd 2002: 37-40) w swej klasycznej postaci jest używ a
ny do tłum aczenia rozm aitych przejawów politycznego uczestnictwa. Zakłada on, iż aktywność polityczna jest jednorodna w tym sensie, że jest stopniowalną, pojedynczą zm ienną różniącą jednostki. Ignoruje on rodzaje aktywności poli
tycznej (np. aktywność „konwencjonalną” i „niekonwencjonalną” - por. Topf 1995: 55-57), które to rozróżnienie często pojawia się w późniejszych bada
niach nad politycznym i wyborczym uczestnictwem. W m odelu tym partycypa
cja wyborcza traktowana jest jako jedna z najważniejszych, ale nie wyjątkowa, forma politycznej aktywności, którą warunkują podobne lub takie same czynni
ki.
Zgodnie z owym modelem, przedstawionym po raz pierwszy przez Verbę i Nie (1972), na decyzję o wzięciu udziału w wyborach w pływ ają przede w szy
stkim dwie grupy czynników - status jednostki, określający jej miejsce w struk
turze społecznej i - powiązane z nim (powstające pod jego wpływem) przeko
nania i postawy. Proces ten tak opisują autorzy pierwszego studium nad party
cypacją w Ameryce: „Jednostki o wyższym statusie społecznym rozw ijają w so
bie takie postaw y obywatelskie, jak zainteresowanie p o lity k ą inform acją oraz poczucie [politycznego - M. Cz. ] sprawstwa, które to postaw y z kolei skłaniają do uczestnictw a” (Verba i Nie 1972: 126). M amy tu zatem do czynienia z prze- formułowaniem i zaadaptowaniem na potrzeby badań nad uczestnictwem sche
matu zaproponowanego przez badaczy z Uniwersytetu Michigan. M odel Verby i Nie jest uproszczoną w ersją m ichigańskiego fu n n el o f causality, w którym zm ienną zależną nie jest wyborczy głos, lecz decyzja o w zięciu udziału w w y
borach.
58 M IK O Ł A J C ZE ŚN IK
Verba i Nie podkreślają, że obywatel, aby uczestniczyć, musi dysponować niezbędnymi zasobami. W hiteley i Seyd tw ierdzą wręcz, iż jest to najw ażniej
szy elem ent m odelu (2002: 37). Zasobami tymi są składające się na status cechy jednostek i rozwijane pod ich wpływem postawy i przekonania6. Um ożliwiają one i ułatw iająjednostce uczestnictwo - stąd pozytywny związek wyższego sta
tusu i profrekwencyjnych postaw z uczestnictwem: im więcej zasobów, tym wyższa aktywność polityczna i tym bardziej prawdopodobny udział w w ybo
rach. N acisk położony na rolę zasobów jest w dużym stopniu nowatorski; wcze
śniejsze analizy politycznej aktywności nie zwracały na zasoby aż tak dużej uwagi, bądź nie zauważały ich w ogóle.
Propozycja Verby i Nie, szczególnie w jej późniejszych wersjach, nie negu
je roli innych czynników wpływających na uczestnictwo wyborcze (Brady i in.
1995: 271-280; Verba i in. 1995: 269-272; W hiteley i Seyd 2002: 37-40). N a
leży do nich zaliczyć „psychologiczne zaangażowanie w politykę” i pozostaw a
nie w „sieciach rekrutacyjnych powiązań włączających ludzi do polityki”. C e
chy te powiązane są z zasobami: zarówno psychologiczne zaangażowanie w politykę, ja k i znajdowanie się w sieci rekrutacyjnych powiązań charaktery
zuje grupy społeczne o wyższym statusie. Zatem ostatnie wersje modelu wciąż za najistotniejsze dla partycypacji uznają posiadane przez jednostkę zasoby (Verba i in. 1995), choć daje się w nich zauważyć chęć bardziej „pluralistyczne
go” (jeśli idzie o dobór zmiennych niezależnych) spojrzenia na problem atykę uczestnictwa wyborczego.
Różnice w uczestnictwie wyborczym próbuje także tłumaczyć teoria racjonal
nego wyboru. Jej zwolennicy utrzymują, że różnice w partycypacji wyborczej da się wyjaśnić poprzez odwołanie do modeli ekonomicznych, budowanych na przekonaniu o racjonalności zachowań jednostek, oraz wpływającej na owe za
chowania racjonalnej kalkulacji ponoszonych kosztów i uzyskiwanych korzyści.
Fundamentalne dla całej teorii racjonalnego wyboru, a szczególnie dla jej części traktującej o świecie polityki, jest dzieło A nthony’ego Downsa A n Economic Theory o f Democracy. Zostały tam wyłożone najważniejsze tezy teorii, odnoszą
ce się do zachowań ludzkich w sferze publicznej, w tym także do uczestnictwa wyborczego.
6 Dyskutowany model (jego klasyczne ujęcie) nie jest pod tym względem jednoznaczny. Nie rozstrzyga, czy powiązane ze statusem postawy i przekonania (zmienne pośredniczące) są spe
cyficznym rodzajem zasobów, ułatwiającym uczestnictwo, czy raczej produktem ubocznym procesów zachodzących w społecznej strukturze. Późniejsze wersje modelu (Brady i in. 1995;
Verba i in. 1995) są pod tym względem bardziej wyraziste - zasoby to własności powiązane ze statusem socjoekonomicznym jednostki (ale też jej obywatelskie umiejętności - civic skills), a pozostałe cechy jednostek, sprzyjające partycypacji, to albo psychologiczne zaangażowanie w politykę, albo pozostawanie w sieciach rekrutacyjnych powiązań włączających ludzi do po
lityki.
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA ŚN IA N IA .. 59 Teoria Downsa opiera się na kilku zasadniczych założeniach. Po pierwsze uznaje on, że ludzie w zachowaniach swych są racjonalni, to znaczy podejm u
jąc działanie kierują się kalkulacją zysków i strat. W ybierają taki wariant dzia
łania, który maksymalizuje użyteczność. Racjonalna jednostka, stojąc przed różnymi m ożliwościami działania, jest w stanie podjąć decyzję. Jest ponadto zdolna uporządkować wszystkie dostępne możliwości, tak, że każda z nich jest lepsza, gorsza lub równa pozostałym. Jej ranking preferencji jest przechodni7 i zawsze wybiera ona najwyżej uporządkow aną w rankingu możliwość. W koń
cu, ceteris paribus, zawsze podejmuje taką sam ą decyzję. Tak pojmowana ra
cjonalność nie odnosi się do celów stawianych sobie przez jednostkę, lecz do działań, które do tych celów prowadzą. Downs zauważa jednak, że racjonalne kalkulacje i podejm owane na ich podstawie działania często prow adzą do dużo gorszych rezultatów niż te, które osiąga się dzięki działaniom nieracjonalnym , lecz nie pozbawionym przysłowiowego łutu szczęścia (Downs 1957: 6).
D rugim zasadniczym elem entem teorii Downsa jest w izja dem okratyczne
go rządu. Dow nsowska deskryptyw na definicja takiego rządu opiera się na w yliczeniu cech, które go różnią od rządów niedem okratycznych. Po pierw sze, tworzy ów rząd partia (lub koalicja partii) wybrana w pow szechnych w y
borach po to, by kierować aparatem rządowym. Po wtóre, w ybory takie odby
w ają się w określonych cyklach, na które nie m a wpływu partia spraw ująca władzę. Po trzecie, w szyscy zdrow i i nie pozbaw ieni praw obyw atelskich członkow ie społeczeństw a są upraw nieni do brania w tych w yborach udziału.
Po czwarte, w ybory są równe i każdy głos m a taką sam ą wartość. Po piąte, każda partia (lub koalicja partii), uzyskująca większość głosów wyborców, ma praw o przejąć w ładzę na okres do następnych wyborów. Po szóste, przegry
wająca w ybory partia nie stara się siłą, lub w inny nielegalny sposób, p rzeciw działać przejęciu w ładzy przez zw ycięzcę wyborów. Po siódme, rządząca par
tia nigdy nie próbuje ograniczać aktyw ności politycznej któregokolw iek z obywateli lub jakiejkolw iek partii, tak długo, ja k ich działania nie prow adzą do przejęcia władzy siłą. W końcu po ósme, w w yborach w spółzaw odniczą przynajm niej dwie partie (Downs 1957: 23-24 ). Tylko o społeczeństwie, w którym spełnione są te wszystkie w arunki, m ożna pow iedzieć, że ma dem o
kratyczny rząd. Z powyższej definicji w ynika jed en ważny w niosek - głów nym celem w yborów w dem okracji jest w ybranie rządu. W zw iązku z tym każdy obyw atel jest o tyle racjonalny, jeśli chodzi o wybory, o ile jego działa
nia pozw alają mu na branie efektywnego udziału w w ybieraniu rządu (Downs 1957: 24).
7 Przechodniość preferencji oznacza, że każda możliwość jest lepsza od wszystkich możliwo
ści niżej uszeregowanych w rankingu i gorsza od wszystkich możliwości uszeregowanych wyżej (jeżeli A jest lepsze od B, a B jest lepsze od C, to A jest lepsze od C).
60 M IK O Ł A J C ZE ŚN IK
Dla zagadnienia uczestnictwa wyborczego najważniejszy jest kolejny aspekt teorii Downsa, a m ianowicie „podstawowa logika głosowania”. Zgodnie z tą lo
giką, obywatel wybiera tę partię, która jego zdaniem zapewni mu najwyższy
„przyrost użyteczności” (higher utility income). Aby zdecydować, która to par
tia, obywatel porównuje (hipotetyczne) przyrosty użyteczności, które miałby zapewnione, gdyby dana partia utworzyła rząd. Jego decyzja opiera się zatem na kalkulacjach odnoszących się do przyszłej działalności każdego z ugrupowań.
Jako że obywatele wiedzą, że partia nie jest w stanie wprowadzić w życie w szy
stkich swoich postulatów, ich decyzja opiera się tak napraw dę na ocenie prze
widywanego (z lepszym bądź gorszym skutkiem) działania każdej z partii. Traf
nemu przew idyw aniu sprzyja informacja, a także zdolność jej przyswojenia i zrozum ienia (Downs 1957: 38-39).
Bardzo ważna w m odelu Downsa jest kwestia kosztów ponoszonych przez wyborcę w celu zdobycia istotnej dla podjęcia decyzji informacji. Jako że zdo
bywanie informacji wymaga ich ponoszenia (informacja nie jest „tania” - jej zdobycie wym aga czasu, zainteresowania itp. ), to może się zdarzyć, że będą one wyższe niż ewentualny przyrost użyteczności związany z udziałem w w ybo
rach. W yborca zdaje sobie bowiem sprawę z siły własnego głosu. M a on świa
domość, porównując współzawodniczące partie, kalkulując koszty i zyski, oraz planując swe zachowanie, jak nikły jest wpływ jego głosu na ostateczny wynik głosowania. Jest to związane z posiadaną przez wyborcę w iedzą o wielkości elektoratu, którego jest częścią (nie musi to być wiedza dokładna - wystarczy, że wyborca wie, iż takich jak on elektorów jest bardzo, bardzo wielu), oraz o obowiązującej zasadzie równości wyborów (jeden wyborca - jeden głos). Wie on poza tym, że pozostali wyborcy będą się zachowywać podobnie - będą kal
kulować zyski i koszta oraz porównywać rywalizujące o głosy ugrupowania.
Bierze on w związku z tym pod uwagę, że jego ewentualne oddziaływanie na całość systemu może być minimalne.
Model Downsa wskazuje na dwie główne przyczyny wyborczej absencji. Po pierwsze, według Downsowskiej teorii nie głosuje ten wyborca, którego zda
niem hipotetyczne przyrosty użyteczności dla każdej ze współzawodniczących partii są równe. Inaczej mówiąc nic głosuje on wtedy, gdy wszystkie partie są od niego tak samo „programowo odległe”. Nie opłaca się mu m arnować cen
nych zasobów (np. czasu) na takie działania, które w żaden sposób nie są w sta
nie zwiększyć użyteczności związanej z wybieranym rządem. Po drugie, nie głosuje taki wyborca, w którego kalkulacjach ponoszone w celu zdobycia nie
zbędnej informacji koszta, a także koszta związane z samym wzięciem udziału w głosowaniu, przew yższają ewentualny przyrost użyteczności. Ten drugi, obok programowej indyferencji, czynnik prowadzi do tak zwanego „paradoksu głoso
wania”. Zdaniem Downsa paradoksalne jest bowiem to, że w większości współ
czesnych demokracji, mimo m inimalnego wpływu pojedynczego głosu i wzglę
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C ZE: T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA ŚN IA N IA . 61 dnie wysokich kosztów związanych z dostępem do informacji, duża część uprawnionych do głosowania obywateli bierze jednak udział w tej dem okratycz
nej procedurze8.
Propozycję Downsa w twórczy sposób rozwinęli Riker i Ordeshook (1968).
W swym artykule A Theory o f the Calculus o f Voting zaproponowali oni sfor
malizowane ujęcie pomysłu Downsa, przedstawiając m atem atyczny wzór inte
grujący zasadnicze elementy modelu. Zgodnie z ich propozycją decyzja o w zię
ciu udziału w głosowaniu jest „[... ] funkcją oczekiwanej instrumentalnej korzy
ści związanej z konkretnym wynikiem wyborów (B) i prawdopodobieństwa od
dania głosu decydującego o tym wyniku (P), pom niejszonych o koszty zdoby
cia informacji i oddania głosu (C)” (Blais i in. 2000: 182). Jako że taki model przewiduje w yborczą absencję i trudno na tej podstawie wytłumaczyć „para
doks głosowania”, wprowadzili oni do propozycji Downsa dodatkowy element:
pojęcie „obywatelskiego obowiązku” (civic duty) - D. Zatem ich wzór opisują
cy uczestnictwo w wyborach wygląda następująco:
R = B * P - C + D
Zgodnie z założeniami autorów powyższej propozycji istnieją zatem dwa ro dzaje korzyści z głosowania. Pierwsza to korzyść instrumentalna, wynikająca z konkretnego wyniku wyborów i powiązana ściśle z prawdopodobieństwem oddania głosu decydującego o tym wyniku. Druga to korzyść „konsum pcyjna”, wynikająca z wypełnienia obywatelskiego obowiązku i postąpienia zgodnie ze zintem alizow aną normą. Ta druga korzyść nie zależy w żaden sposób od praw dopodobieństwa oddania głosu decydującego o konkretnym wyniku - wynik wyborów nie ma żadnego wpływu na przekonanie o właściwym wypełnieniu społecznie i kulturowo warunkowanej powinności.
Om ówione modele i ich w arianty są schematami najczęściej we w spółcze
snej politologii używanym i do analizow ania uczestnictw a w wyborach. N ieste
ty, m odele te nie tłum aczą badanego zjaw iska w zadowalającym stopniu. M o
del Verby i N ie informuje na przykład o podstaw owych różnicach m iędzy ak
tywnym i i biernym i wyborczo obywatelami, ale nie pozw ala wytłumaczyć, dlaczego w niektórych system ach tak wielu obywateli, posiadających niezbęd
ne zasoby, nie korzysta z prawa głosu. Nie pozw ala on co więcej zrozumieć, czem u w niektórych współczesnych demokracjach, w których liczba obyw ate
li o w yższym statusie system atycznie się zwiększa, uczestnictw o wyborcze,
8 Downs nie proponuje jednak zadowalającego wytłumaczenia tego paradoksu. Stworzona ad hoc hipoteza, tłumacząca nieracjonalne uczestnictwo w wyborach nastawieniem wyborców na długofalowe cele (trwałość demokracji), jest trudna do empirycznej weryfikacji i mało spójna z podstawowymi założeniami Downsowskiego modelu (por. Downs 1957: 268-270).
62 M IK O Ł A J C ZE ŚN IK
również w sposób systematyczny, m aleje (W hiteley i Seyd 2002: 39). W koń
cu, o czym w spom inają sami autorzy modelu, nie proponuje on przekonujące
go w ytłum aczenia m echanizm u, dzięki którem u osoby o w yższym statusie uczestniczą w polityce częściej niż obywatele z niższych warstw społecznych (Verba i in. 1995: 281).
Teorii racjonalnego wyboru zarzuca się z kolei, iż jej propozycje, acz intry
gujące, pozostają w jawnej sprzeczności z faktami. Największym problemem zwolenników tej teorii jest empiryczna weryfikacja składających się na nią h i
potez. Zresztą zagadnienie wyborczej partycypacji i „paradoksu głosowania”
jest największym wyzwaniem stojącym przed tą propozycją teoretyczną. B er
nard Grofman utrzym uje wręcz, że to ono przyczyniło się do klęski całej teorii i jej odrzucenia (przez wielu) na gruncie współczesnej humanistyki. Nie waha się on stwierdzić, że „[... ] Downsowski model uczestnictwa pozostaje w zupeł
nej sprzeczności z faktam i” (Grofman 1995: 93).
Wobec niedoskonałości „klasycznych” propozycji teoretycznych badacze wyborczego uczestnictwa coraz częściej sięgają po bardziej złożone modele
„wieloparadygm atyczne”, godzące założenia odmiennych szkół i tradycji ba
dawczych. Do tego rodzaju prób należy zaliczyć studia Evy Anduizy-Perei (1999, 2002), która w ciekawy sposób łączy klasyczny model Verby i Nie z ana
lizą instytucjonalną, czy badania Paula W hiteleya i Patricka Seyda (2002), którzy po nowatorsku odczytując teorię racjonalnego wyboru proponują model uczestnictwa wzbogacony o elem enty wywodzące się z tradycji socjopsycholo- gicznej. Dopiero zastosowanie takich łączących analityczne perspektywy m ode
li pozwala uzyskać względnie zadowalające wyniki i satysfakcjonujący poziom wyjaśniania analizowanego zjawiska. Nic dziwnego przeto, że we w spółcze
snych badaniach nad partycypacją w yborczą takie podejście jest coraz częściej spotykane.
Badania nad uczestnictwem wyborczym
W tej części pragnę przedstawić najważniejsze wyniki badań nad uczestnic
twem wyborczym. Chcę pokazać, jakie charakterystyki indywidualne wpływ a
j ą na partycypację w yborczą i jakie uwarunkowania instytucjonalne, kulturowe i historyczne mu sprzyjają.
Podstawowe wyniki badań nad uczestnictwem wyborczym
Próby wytłum aczenia zjawiska wyborczej partycypacji sięgają początków zinstytucjonalizowanej i systematycznej refleksji nad polityką. Powody, dla których część obywateli korzysta ze swego prawa głosu, a część z niego rezy
gnuje, zaprzątały uwagę pierwszych badaczy zachowań politycznych (Merriam
U C Z E S T N IC T W O W Y B O R C Z E : T E O R E T Y C Z N E P R Z E S Ł A N K I, M O D E L E W Y JA ŚN IA N IA ., 63 i Gosnell 1924; Rice 1928; Gosnell 1937; Tingsten 1937; Lazarsfeld i in . 1944;
Cambell i Kahn 1948; Berelson i in. 1954; Duverger 1955).
Zgodnie ze wspomnianym „paradygmatycznym pluralizm em ”, w badaniach nad uczestnictwem w yborczym już najwcześniejsze odpowiedzi na pytanie o to, czemu obywatele głosują lub nie głosują, wskazywały na bardzo różne powody partycypacji/absencji wyborczej. Jednak mimo tej wieloparadygmatyczności, większość badań koncentrowała się (i nadal koncentruje) na poziom ie jednost
kowym. Badacze próbowali przede wszystkim odkryć i opisać te własności i ce
chy jednostek, które różnią obywateli biorących udział w wyborach od obywa
teli nie korzystających z prawa głosu. W związku z tym krótki przegląd empi
rycznych dokonań zacząć wypada od wskazania najważniejszych charaktery
styk indywidualnych, różniących aktywnych i biernych wyborczo obywateli.
Za najważniejsze „odkrycie” wczesnych studiów nad uczestnictwem wybor
czym należy uznać obserwację, że jest ono nierówno rozłożone między grupami społecznymi. Jedną z najbardziej fundamentalnych cech różniących aktywnych i biernych wyborczo obywateli jest płeć. Analizy empiryczne dowodzą, że kobie
ty uczestniczą w wyborach rzadziej niż mężczyźni. Już najwcześniejsze badania wskazywały na różnice w tym względzie między kobietami i mężczyznami (por.
Lazarsfeld i in. 1944: 48; Duverger 1955: 13-74). Większość późniejszych ba
dań potwierdziła tę prawidłowość. Autorzy Voting (Berelson i in. 1954: 336-337) w obszerny i systematyczny sposób podsumowują te wczesne obserwacje i od
krycia, zauważając, że różnice w partycypacji wyborczej kobiet i mężczyzn od
notowano ju ż w pionierskich badaniach w Erie County w stanie Ohio.
W późniejszych badaniach nad zachowaniami wyborczymi płeć zaczęto ignorować. Coraz rzadziej włączano j ą do modeli tłum aczących uczestnictwo wyborcze, coraz częściej dowodzono, iż nie jest ona w sposób istotny pow iąza
na z tym rodzajem politycznej aktywności. Doprowadziło to do zburzenia ist
niejącego dotąd konsensusu, a także do dyskusji i sporów dotyczących zw iąz
ków obu zmiennych. Richard Topf (1995: 27-51), analizując uczestnictwo w y
borcze w Europie Zachodniej w okresie 1945-1990, przytacza zarówno przy
kłady badań ignorujących płeć (np. Butler i Stokes 1974), jak i tych, które płeć uznawały za jed n ą z najważniejszych cech tłum aczących różnice aktywności wyborczej (np. Bam es i Kaase 1979; Dalton 1988).
Także analizy z lat dziewięćdziesiątych nie są zgodne co do roli i wpływu płci na uczestnictwo wyborcze. W większości studiów zmiennej tej się nie uwzględnia, wskazując na inne charakterystyki strukturalne wyraźniej różniące aktywnych i biernych wyborczo obywateli (Franklin 1996; Anduiza-Perea 1999; 2002). Z drugiej jednak strony pojaw iają się prace badawcze potw ierdza
jące istnienie omawianej relacji (Norris 1999).
Kontrowersje dotyczące wpływu płci na aktywność wyborczą m ogą wynikać z faktu, iż wzory uczestnictwa wyborczego (a zatem i związane z nimi różnice