• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1927.02.24, R. 4, nr 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1927.02.24, R. 4, nr 8"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok IV. Wąbrzeźno, dnia 24. lutego 1927. Nr. 8

Adam Mickiewicz.

Z „Pana Tadeusza".

Tu las był rzadszy. Słychać z głębi ryk, trzask łomu.

Aż z gęstwy, jak z chmur wypadł niedźwiedź nakształt gromu, Wkoło psy gonią, skaczą rwą, on wstał na nogi

Tylne i spojrzał wkoło, rykiem strasząc wrogi, I przedniemi łapami to drzewa korzenie, To pniaki osmalone, to wrosłe kamienie

Rwał, waląc w psów i w ludzi, aż wyłamał drzewo, Kręcąc niem jak maczugą, na prawo, na lewo.

Runął wprost na ostatnich strażników obławy, Hrabię i Tadeusza. Oni bez < bawy

Stoją w kroku, na zwierzą wytknęli flint rury, Chybili. Niedźwiedź skoczył: oni tuż utkwiony Oszczep jeden chwycili czterema ramiony, W dzierali go sobie. Spojrzą, aż tu z pyska Wielkiego, czerwonego, dwa rzędy kłów błyska I łapa z pazurami już się na łby spuszcza:

Pobledli, wtył skoczyli i, gdzie rzadnie puszcza, Zmykali. Zwierz za nimi wspiął się,‘już pazury Zahaczał, chybił, podbiegł, wspiął się znów do góry.

Jak na komendę, razem wszyscy strzelili:

Niedźwiedź wyskoczył w górę, jak kot przed chartami, I głową nadół runął, i czterema łapami

Przewróciwszy się młyńcem, cielska krwawe brzemię, Waląc tuż pod Hrabiego, zbił go z nóg na ziemię.

Jeszcze ruszał, chciał jeszcze powstać, gdy nań wsiadły Rozjuszona Strapczyna i Sprawnita zajadły.

Uciszono się zwolna i oczy gawiedzi

Zwróciły się na wielki, świeży trup niedźwiedzi.

Leżał krwią opryskany, kulami przeszyty, Piersiami w gąszczę trawy wplątany i wbity;

Rozprzestrzenił szeroko przednie krzyżem łapy, Dyszał jeszcze, wylewał strumień krwi przez chrapy Otwierał jeszcze oczy, lecz głowy nie ruszył.

(2)

Jak w różnych krajach odbywa się polowanie na niedźwiedzie?

Do najciekawszych łowów należy po dziś dzjeń osaczanie niedźwiedzi, przyczem w każdym kraju od­

bywa się to inaczej. Więc w Rosji szuka się niedź­

wiedzia w legowisku, bądź zaraz po ułożeniu się, bądź też w czasije już ustalonej zimy, kiedy lodowa skoru­

pa na Śniegu ułatwia dostęp do lasu. Najwięcej takich barłogów znajdują chłopi, pracujący w ostępach lub też gajowi, którzy za pieniądze odstępują swój „wy­

nalazek0 zawodowym myśliwym, którzy bynajmniej nie spieszą z polowaniem, można je bowiem tygodniami odwlekać, pilnując oczywiście przez cały czas barłogu.

Łowy urządza się w ten sposób, że w oznaczonym dniu udają się myśliwi na wskazane miejsce, poczem naganka otacza legowisko kołem, a część jej wraz z tym, który „sprzedał* niedźwiedzia, zaczyna skradać się z psami ku miejscu, gdzie leży miś. Czasem za­

sypia on tak mocno, że dopiero żelazne widły mogą kudłacza przebudzić. Wypadłszy z legowiska, pragnie uciec cichaczem poprzez gąszcz, lecz płoszony wszę­

dzie głośnemi okrzykami — wpada wreszcie we wściek­

łość, staje na tylnych łapach, by „rozejrzeć się w sy­

tuacji*, poczem z głuchym rykiem rzuca się na nagankę, spotykając się wreszcie z celnym strzałem, który kła­

dzie go trupem na miejscu.

Ciekawie bardzo poczynają sobie z niedźwiedziami Lapończycy, którzy w porównaniu do tych zwierząt, są prawdziwemi karłami. Gdy śnieg lub szron pokryje zifemię, udaje się ten mieszkaniec Północy do jednego z miejsc, w którem misie zwykle zakładają swe lego­

wisko i odnalazłszy je, w powrotnej drodze robi na­

cięcia na drzewach, aby tern łatwiej móc .później od­

naleźć barłóg. Skoro królestwo mrozu opanuje nie­

podzielnie świat, wówczas ruszają Lapończycy, zbrojni w piki i siekiery na obławę, a towarzyszą im całe sfery maleńkich piesków. Kierownik zaczyna niepokoić długą piką kudłatego śpiocha, a gdy ten tylko wystawi łeb, najbliżej stojący zadaje mu cios siekierą, podczas kiedy reszta uczestników gotuje się do strzału. Po takiem uderzeniu niedźwiedź cofa się zazwyczaj, lecz niepokojony ze wszystkich stron wypada wkrótce rozwścieczony szukając w ucieczce ocalenia. Wówczas zaczyna się robota dla pies­

ków. z okrutnym jazgotem rzucają się na zwierza, szarpiąc go ze wszystkich stron za kudły. Niedź­

wiedź zrozpaczony, siada na ziemia opędza się potężnemi łapami, jak od natrętnych much, lecz psy mają się na baczności, wciąż dobierając się do tyłu misia, co zmusza go do obracania się w koło, gdyż według zdania Lapończyków, jest to jego najwrażliwsze miejsce. Tymczasem nadbiega strzelec, odwołując pieski, przez co zwraca na siebie uwagę rozjuszonego zwierza; ponadto rzuca miotającemu się ze złości czapkę, a gdy miś staje na tylnych łapach, zagrażając śmiałkowi, ten kła­

dzie go celnym strzałem. Jeżeli jest ciężko ra­

niony, wówczas łowcy dobijają go pikami.

Mieszkańcy Azji polują na niedźwiedzia jeszcze inaczej. Ustawiają oni mianowicie budowlę z be­

lek, które, skoro zwierz zbliża się do położonej na dole przynęty — usuwają się i spadając, przy­

gniatają go swoim ciężarem. Wykopują również doły, umieszczając w nich ostro zakończony pal, sterczący na stopę ku górze, poczem przykrywają ów dół trawą lub liściami. Dół ów znajduje się zwykle na drodze, po której ucieka wypędzony kudłacz i wpadając doń z rozmachem — nadzie- wą się ną ostry pal, pocierp dobijają go.

Mieszkańcy Kamczatki kładą na zwykłych prze­

smykach niedźwiedzich deski, nabite ostremi hakami, na których jako przynętę umieszczają miód, zaś przed niemi tak zwane „drzewa straszące"; przerażony niedź­

wiedź pada na owe kolce łapami i nie może się więcej z nich wydobyć. Napawa go to coraz większą złością, miota się więc na wszystkie strony i wkrótce przy­

gwożdżą się wszystkiemi czterema łapami, poczem zmęczony wywraca się na grzbiet i unosi w górę fa­

talną deskę. W takiej pozycji dobijają go zazwyczaj osacznicy długiemi dzidami.

W zabawny sposób łowią misia chłopi nad rzeka­

mi Leną i Jenisejem na Syberji. Oto przytwierdzają do ciężkiego kloca sidła z mocnego powrozu, które kładą następnie na przesmykach nad przepaścistem urwiskiem. Skoro sznury się ściągną, zastępuje wtedy niedźwiedziowi drogę potężny kloc; rozgniewany zwierz zwraca się ku niemu, chwyta w łapy i z największą siłą rzuca go w przepaść, w którą sam wpada, znaj­

dując śmierć, pociąga go bowiem zdradliwa sie£. Tra­

fia się jednak, że ma on jeszcze na tyle sił, aby wy­

dostać się z klocem na górę, gdzie cała historja pow­

tarza się tak długo, dopóki nie opuszczą misia siły i nie zabije się, spadając w przepaść. Inny rodzaj ło­

wów polega tam na tern, że osacznicy gromadzą w otworze legowiska całe masy drzewa. Niedźwiedź chwyta każdy kawałek i układa koło siebie, wskutek czego pozostaje wkrótce w jego barłogu tak mało miejsca, że nie może wcale się poruszać; wówczas krajowcy wkradają się przez otwór, zrobiony w górze i zabijają biednego „więźnia" dzidami.

Gdy cię krzywdzą źli ludzie, ty szanuj sam siebie, Nie mów im czego warci, lecz co godne ciebie.

Kiedy ci złości ludzkiej nie szkodzi potęga,

Wznieś ducha tak wysoko, gdzie złość już nie sięga.

Ks. Biskup St. Krasiński.

Prezydent Rzplitej Mościcki

jest dumny ze swego wnuka — wszak to młodziutki szwoleżer, który marzy już o laurach.,.

(3)

J a n Z a h a r j a $ i e w i c z . 8

CZERWONA CZAPKA.

POWIEŚĆ W SKRÓCENIU.

(Ciąg dalszy.)

R id ca p o zo s ta ł zm a rtw io n y , le c z n ie ch cia) d o w ie ­ d zie ć aią, c o to m o g ła bw ć za k o bie ta , n a k tó rą H e r­

m a n ta k b a da w c zo s p o g lą d a ł.

P o d łn g ie m c ze k a n iu za c ząli sią g o ic ie z p ie rw s ze go p ią tra p o w o li w y n os ić . R a d c a s ta ł p rzy tu lo n y za L a - m u g ą i ó led ził b a c zn ie k a żd e g o w y c h o d zą c e g o, a je s zc ze n w a k n ie j s ła c h a ł ro zm o w y .

W to w a rzy s tw ie s ta rs ze j k o b ie ty i k ilk u m ło d y c h p a n ó w ze s zła te ż i p ię kn a n ie zn a jo m a , a o b ra c a ją c sią d o je d n e g o z m ą żc zy zn , rze k ła :

P a n ie B s le a la w ie , p o w ie d z p a n a H e rm a n o w i, że ju ż k s iążk ą p rze c zy ta ła m , w ią c m o że ją o de b rać .

W s ia d ła d o k a re ty i o d je c ha ła , a p a n o w ie , k tó rzy je j tow a rzy s zy li, c h w ilą z so bą ro zm a w ia li.

P a n n a W a n da k ilk a ra zy o H e rm a n a p y ta ła , rze k ł je d e n .

— *Ż e b y to c h ło pc u ty lk o n a złe n ie w y s zło — o d rze k ł d ru g i.

— - E , to c h ło p ie c ja k rza d k o , p o c zc iw y a ro zs ą d ­ n y , n ie d a sią o m a m ić i o d ró żn i p lew ą i zia rn o , zre sztą p a n n a W a n da p a trjo tk ą je a t g o rą c ą ..

O d e s zli, a rad ca p o w o li p o a ze d ł d o h o te lu . P a rą d n i je s zc ze ś le dził rad ca syn a i p rze k o n a ł sią d o b rze , że H e rm a n za k o c h a n y je s t w ja k ie jś p a n nie b a rd zo b o g a te j i n a le żą c e j d o ta k zw a n e g o w ie lkie g o ś w ia ta , a le o p ró c z te g o zw ią za n y b y ł ta jem n e m i ja k ie - m iś ze b ra nia m i i to w a rzy s tw a m i, w y g lą d a ł p o nu ro i c h o ro w ito .

W y w ie d zia w s zy sią o te m p o s ta n o w ił p a n rad ca z s y n em ro zm ó w ić sią s ta no w c zo .

W s ze d ł d o H e rm a na p o k ilk u d n ia c h .

S y n rzu c ił sią o jc u w o b ję c ia i ro zp ła k a ł s ią.

O jc ie c , ja k g d y b y o n icze m n ie w ie d zą c , w zią ł to n ib y za o b ja w c zu łoś c i i p rzy w ią za n ia d o ro dzic a u ści s k a ł s y n a c zu le , w y p y ty w a ł o je g o p o w o d ze n ie itd ., a p o te m za u w a ży w s zy , że n ie c o b la d y i m ize rn ie w y ­ g lą d a, p o c zą ł g o n a m a w ia ć , b y p ro jechał d o ro d zic ó w s p o czą ł i s ił n a bra ć .

H e rm a n z p oc zą tk u m ó w ił, że to n ie p o d o b ie ń­

s tw e m , że m a b a rd zo w ie le zs ją c ia , o dd a lać aią n ie m o że , a le g d y rad ca ze s *e j a ro n y zn ó w w y k azy w a ł ro zm a ite p o w o d y , d la k tó ry c h le p ie jb y b y ło , a b y i m a t k ą i u c ie szy ł aią s w y m p rzy ja zd e m i je m u ży c ie u m i­

lił, H e rm a n w k o ń c u zd e c y d o w ał sią i o d je ch a ł.

13.

Z a ty d zie ń n a de s zła z za W is ły straszn a, k rw a w a w ia d o m o ś ć.

P o w s ta n ie w y b u c h ło , p rzy s zło d o w a lk i..

H e rm a n p rzy ją ł tą w ie ś ć z g orą c zk ą i k ilk a d n i b y ł za m y ś lo n y ;

O jc ie c i m a tk a ś le d zili g o u w ażn ie, a le o n zu p e łn ie ja k b y c b o ją tn ie sią za c h o w y w ał, n a w e t n iec o p o w e s e la ł.

P e w ne g o d n ia p o d c za * n ie o b e c n oś c i ra d c y w s ze d ł d o d w o rk u , g d tie ro d zic e H e rtn u na m ie s zk a li, m ą żc zy - zn a w k ró tk im k o żu c h u, w w y s o k ic h b uta c h i o d d a ł H e rm a n o w i m a łą k a rte c zk ą .

H e rm a n za m k n ą ł sią p o te m w s w o im p o k o ik u i n ie w y s ze d ł, aż g o m a tk a za w o ła ła , p rzy p o m in a ją c , że d ziś są za p ro s ze n i n a h e rb a tą d o s ą s ia dó w i p a n na M in a m e w ą tp liw e c ze k a .

P a n rad ca z p a ne m h c fra te m (ra d c ą d w o ra ) ro z­

m a w ia li O w ie ś c ia c h s p o d W a rs za w y , Iry to w a li sią

b a rd zo n a tą n ie ro ztro p n o ś ć i s za le ń s tw o s a p a le ń c ó ^ a d o w o d zili m a te m a ty c zn ie , że ta k ie p o w sta n ie d łużę ] ja k ty d zie ń p rzc ią p ną ć sią n ie m o że .

P od c za s te g o H e rm an z p a n ną M in ą s ta ł w t fra ­ m u d ze o k n a .

I d ziw n a rze c z. P rzy te m o k n ie p o w ta rza ła sią w ła ś ­ n ie ta sam a scen a, ja k a p rze d s ie de m n as tu la ty o d b y ­ ła sią w e d w o rze L e ś n ic kim w p o k o ik u , w k tó ry m w i- siała n a ścian ie M a tk a B o s k a C zą s to c h o w s k a .

C zy ty k o n ie c zn ie ta m iść m u s is z? — m ó w iła c ic h o M n a d o H e rm a n a ..— S p ra w a w ie lk a , a je d e n c zło w ie k ...

— S ło w a tw o je s za rp ią m n ie, — o d rze k ł H e rm a n -m ó w in a c ze j. G d zie k re w aią le je , ta m m n ie b ra k­

n ąć n ie m o że , ja k o ch a m P o ls k ą .

W ią c id ź ! N ie trzy m am c ią — o zw a ła sią d zie w c zy na i u k ry ła tw a rz łza m i za la n ą w d ło n ia c h .

N a za ju trz, g d y rad ca w s ta ł, zo b a c zy ł k o m o dą o tw a r­

tą . S zk fia d a , w k tó re j s p o c zy w a ły p a m iątk i d o m o w e b y ła o tw a rtą . Z d ziw a e m ja k ie m ś p rze c zu c ie m i n ie ­ p o k o je m zb liżył sią d o s zu fla d y i p o c zą ł p rze g lą da ć rze c zy ro zrzu c on e .

B y ł „k rzy ż za s łu g i*, b y ła n om ina c ja n a ra dc ą , a le c za p k i c ze rw o n e j n ie b y ło ,

' R a dc a p rze rzu cił c a łą k o m o d ą , p o w y rzu c a ł w s zy st­

k ie rze c zy — a le c za p ki n ig d zie n ie b y ło .

Z a w ła ł żo ną i rw ą c w ło s y n a g ło w ie , k rz y c z a ł:

— B a rto ! B e rto ! p rze c zu w a m o k ro p n e n ie s zc zą ś cie ! W p a d l d o p o k o ik u H e rm a n a . T a m w s zy s tk o b y ło w p orzą d ku . Ł ó żk o n ie U n ią te ś w ia d c zy ło , że n ik t w n ie m n ie s p a ł.

N a zie m i le ża ł ś w is tek p a pie ru. R a d c a p o d n ió s ł g o i c z y ta ł;

— .W a lk a o w o ln o ś ć ro zp o c zę ta , k to c h c e m l d o w ie ś ć , że k o ch a P o ls k ą , n ie c h s p ie s zy . W a n d a ”.

R a dc a i p a ni B e rta p o b le d li, s łow a n ie m o g li p rze ­ m ó w ić.

N a s to le b y ł lis t za a d re so w a n y d o o jc a. R a d c a o tw o rzy ł i c z y ta ł:

D ro g i o jc ze !

C ze rw o n a c za pk a , c h o w a n a ta k s ta ra n nie ja k ta ­ lizm an d o m o w y , o zn a c za ła c zv n n ied o b ry. B y ć m o że , że w o b e c o b o w ią zk ó w u rzę dn ik a n ie b y ła p la m ą , a le w o be c p ra w h is to rji i p o c zu c ia s p ra w ie d liw o ś c i c ię ży ła o n a n a s u m ie n iu n a s ze j ro d zin y . O jc z e ! ja ją b io rę , a b y ta m o d w ie źć , g d zie sią n a le ży . S y n m u s i n s pra - w ić to , w c ze m o jc ie c za w in ił. T y ś O jcze p rzy ło ży ł d łc ń d o te g o , a b y n ie s zc zę ś liw y n a ród zn ó w n ie w o lą b y ł g n ę b io n y . C zy w ró c ę zta m tą d , c zy m o że i ży c ie m e o d d a m w te j s łużb ie , k tó ż w ie ? T y o jc ze n ie zło rze c z, m ó d l się.

R ad c a u p u d ł n a k rze s ło i p os ia ia ł c a ły .

— B e rto ! B e rto ! a tra c iliś m y s y n a ! — • w y ją k n ą ł g ło s e m o c h ry p ły m .

1 4 .

D zie ń b y ł m ro źn y , p ra w ie ta k i sam , w ja k im p rze d la ty a ie d e m na s tu w y je żd ża ł ra d ca d o d w o ra L e ś n ic kie g o . W e L w o w ie b y ło lu d n o n a u lic a c h . L u d zie s ta w a­

li g rup a m i i ro zm a w ia li o w y p a d k a c h za W is łą .

W s a lon ie p ie rw s ze go p ię tra , p rzy je d n e j z n a j­

g łó w nie js zy c h u lic m ia s ta p a n ow a ł ta k że ru ch n ie zw y ­ k ły . S ta rs za m a tron a s ie dzia ła p rzy s to le za ję ta ja k ą ś g a ze tą , p rzy d ru g im k ilk a n a ś c ie p an e m s k u b a ło ' p łó tn a n a s za rp ie d la ra n n y c h. N a c ze le te j p ra c u ją c e j g ro ­ m a d k i s ie d zia ła p ię k n a d zie w ic a . J e j tw a rz b la d a ja k ­ b y z m a rm u ru w y k u ta , rą c zk i d ro b n e s k u b ią p ła tek p łó jn a — w o c za c h g o re je m y ś l p ię k n ą i p o d n io s ła .

d »l«y M itąH ).

(4)

Matka jednego z poległych bohaterów przed pomni­

kiem żałoby w Katedrze naStarem Mieściew Warszawie.

Gdzie pada aajwięcej deszczu.MLKJIHGFEDCBA

W y n is ją c w m ilim e tr a c h ilo f ć r o c z n y c h o p a d ó w d fs z c z o w y c b , o tr z y m a m y d la c z te r e c h m ia z t e a r o e e j- a k ic h n a a tę p o ją c y a to a e n e k lic z b o w y ; P a r y ż : 5 1 0 , L o n d y n : 6 4 2 , B e r lin : 5 9 7 , W ie d tń : 4 9 1 . M ia a te m . g d z ie n a jm n ie i p a d a d e s z c z u je a t K a ir o : o d p o w ia d a o n o lic z b ie 5 4 m m . N a jo b fits z e n a to m ia s t o p a d y r a C e ja n a a : 3 3 0 0 m m . P o C a je n n ie n a s tę p n i* T « * lm e z z o : 2 4 3 5 , p o te m z n o w n w e W ło s z e c h P iz o : 1 2 5 4 , R z y m w y k a z u je r o c z n ą ilo ś ć o p a d ó w d e s z c z o w y c h 8 Ó 0 m m , N e a p o l: 8 5 0 m m , T u r y n : 5 8 9 m m , W a r s z a w a : 6 0 3 m m .

Sport Australijczyków.

P o s p o H e s p o r ty n ie z a d a w a la ją je ż m ło d z i* ż y a u s tr a lijs k i a j.

S tr a c iła a m b ic ją z d o b y w a n ia b r a m e k , a n a to m ia s t n a m ię tn ie o d d a je s ią p o lo w a ć in n a r e k in y .

O lb r z y m ie te p o tw o r y m o r s k ie s ą p la g ą w y b r z e ż y a u s tr a lijs k ic h .

W p a s z c z a c h ic h g in ie r o k r o c z n ie s e tk i ła d z i, a z u c h w a ls tw o d r a p ie ż c ó w je s t ta k w ie lk ie , iż n ie o b a * w ia ją s ią w ja s n y d z ie ń p o d p ły w a ć p o d d o k i p o r to w e i o k r ą t y .

Z r e k in a m i w a lc z y s k u te c z n ie tu b y lc z a lu d n o ś ć . M y ś liw ie c p o d p ły w a p o d r e k in a i s ta c z a z n im w w o d z ie b ó j u ż y w a ją c w y łą c z n ie n o ż a . T e n s p o s ó b je s t je d n a k b a r d z o n ie b e z p ie c z n y i p o c h ło n ą ł ju ż w ie le < f a r . N o w o ż y tn i s p o r to w c y u ż y w a ją d o w a lk i z r e k in a ­ m i h a r p u n ó w i ło d z i m o to r o w y c h .

H a r p u n y u m ie s z c z o n e n a c ie n k ic h lin k a c h s te lo * w y c h w y r z u c a s ią p r z y p o m o c y p r o c , a g d y o s tr z e w b ije

sią w g r z b ie t z w ie r z a , r o z p o c z y n a ją s ią d o p ie r o z a p a s y . P o k ilk u g o d z in a c h g o n itw y p o m o r z u r e k in w y ­ p ły w a n a w ie r z c h , z m ę c z o n y u tr a tą k r w i i u c ie c z k ą . W te d y g in ie , p r z e b ity d z id ą .

Zadanie konikowe

s t. .R y ś “ z L u b s w u .

nu mi ma te marł tu wa cze

cie dzwo cąc le tko go u li mu cię świe grze u skli dla i

ny bać lu Ma 14 się ła ktoś

dzie na nie mój tro mi śpię

go tak tka bio bój wa ło ie .

| smuby

swe tno ne mia ża ła

ma skar ła księ na dy nie Zagadka,

n a d e s ła ła : B r o n is ła w a K v tio w s k a z W ie lk . B iló w e k . W e ź t r z y g ło s k i, z ło ż y s z z w ie r z ą .

G d y p o tr z e c ie j d a s z lite r z e G ło s k ą , n a d to p r z e d m io t b ą d z ie , K t ó r y d o b r z e z n a n y w s z ą d z ie . C h o ć n ó g , g ło s u n ie p o s ia d a P o d r ó ż u je , o p o w ia d a ,

I r o z n o s i lu d z io m w ie ś c i.

P e łn e p o c ie c h la b b o le ś c i.

Rozwiązanie szarady z Nr. 2.

R ę k a w k a

n a d e s ła li: ,A r a b “ , M B 4 1 « d y n a * , .K ir g iz * z p o d L u b e * w y , .P o g r o m c a b o a z A u s t r a lji* , .W ilk m o r s k i* z N o - w e g o m ia s ta , .Z u lu * z L u b a w y .

Rozwiązanie łamigłówki rachunkowej z Nr. 2<

14 13 18 19 15 1 1

12 1 7 1 6

n a d e s ła li: .A r a b * , B a lla d y a a * z N o w e g o m ia s ta , .B a e r * z W ą b r z e ź a a , „ J a g ie n k a * z W ie lk . B a łó w e k , . K ’fg ’z * z p o d L a b a w y , M . P ła t k ó w n a z M ik o ła jk , .P o g r o m c a b o a z A u t tr s lji* . .R y lc a * z T o m a s z e w a , .W ilk m o r s k i*

z N o w e g o m ia s ta .

Rozwiązanie łamigłówki z Nr. 2

I w a O a a

W i 1 n o K r e d a

E r a

Ł y k

B a a

S p e n c e r

S z a 1 w i a

Z s I u « k i Ż ó l k i e w R « p a c k i G 1 a o g o w G a l i c j a P i e ś n i a r z K r z y n z t o f

J ó z e f K r e m e r

K r z e m j e n i e c

W a le r j a n Ł u k a s iń s k i

n a d e s ła li: .A r a b * , „ B a lla d y n a * z N o w e g o m ia s ta , „ G a - z e lla * z W ą b r z tź a a , w L ilja n ą * z N o w e g o m ia s ta , „ Z a ta * z L u b a w y ,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli jednak aligator rzuci się wprost przed siebie, natenczas wpada w wyciągnięte ręce poskramiacza, który żelaznym chwytem ujmuje obie szczęki potwora l Rozpoczyna się

Widzieliśmy w jesieni w lesie jak gdyby dywan puszysty, kolorowy utworzony z opadłych liści drzew, na które przedzierające się słońca promienie po przez konary i krzewy

Gdy cię pochłania złość tego świata, Gdy duch ciemności w kół ciebie lata, Gdy piekło rzuca na cię swe sidła, I świat przedstawia różne mamidła, Gdy* zdaje ci się, iż

Wielką kryje szczęśliwość w sobie, kto jest mały, którego dusza zdała stąd, w przestrzenie sięga — w niewidome się światy przedziera tęskniąca, Lecz stokroć marny

Lecz, przybywszy do tego miasta, dowiedział sią, te tam ani kościoła, ani kapłana katolickiego wcale niema 1 te najblitszy kościół, w którymby świąte Sakramenta mógł

Oby tedy po szumnych zapustach, stał się nam popieleć początkiem zbawiennego zastanowienia się nad sobą i początkiem prawdziwego odrodzenia ducha w czasie wielkiego

W rocznicę 110-letnią, na wdzięczne wspomnienie potomności zasługuje zapoznać czytelników z kilku rysami z życia czcigodnego męża, którego imię nie może być

Polska Liga Przeciwalkoholowa istnieje od roku 1922, ma przeszło 500 członków w całej Polsce, przyj­.. muje każdego pełnoletniego Polaka-chrześcijanina, każdą instytucję