h PIEKUN DtODCIh6
Bezpłatny dodatek do „Głosu Wąbrzeskiego"
Rok IV. Wąbrzeźno, dnia 23. czerwca 1927.
Wład. Ludwik A n
c zyc.O droga
młodzi!
przyszłynarodzie!
Wzrastaj
w
miłościrodzinnej
ziemi,Nie
mróżserc twoichw zwątpienia
chłodzie,A prorokami
gardźfałszywymi.
Młodością wzmocnij zmurszałe
zręby,
Niechaj rozpusta siłtwych
nie marni,Wyrastaj
w sosny,niezłomne
dęby,Ale
nie w wątłe zielskocieplarni!
Strzeż mowy ojców,
strzeżojców
wiary,Tych wielkich
szczątków sławnego wczora,Bo kiedyś
uznasz,że
te sztandary—
Przyszłościnaszej
główna podpora.Niech
przyjaźń
czystaze szkolnej ławy
Wiąże cięw życiu silnym
łańcuchem,Przyśli
wioślarzeojczystej nawy, Łączcie się
pracą, łączciesię
duchem!A duch
i praca niech
drogąjasną Wiedzie
cię wdziałach
twego zawodu,I
przenośzawsze
nad sprawę własną,Nad
dobro własne —dobro
narodu.Ziarno
do ziarha gromadź wtwej wiośnie.
Ku
pożytkowi kraju i
braci,Aż dla
narodu skarbiec urośnie, Conasze
winy znasypku płaci.
Ziarno
do ziarnai
w rękę ręka,A
prędzejbłogie jutro
uderzy,My
ustępujem —ale jutrzenka
Lepszej przyszłości
— w
tobie, młodzieży!Przybylski.
O
leć młodzieży, gdzieświeci zorza, W
światy nieznane —jasne
przestworza.O
leć, nie
zniżajtwojego lotu, Bo
cięw
zdradzieckie siecioplotą.
O leć do słońca, aż
hen
nadchmury, Chwyć
w twe ramionaczyste
lazury.A czystem
sercem przebij błękity, Zbliż
naszejziemi
promienneświty!
O coraz wyżej powinnaś lecieć,
Nigdy nie
słabnąć wświetlanym
locie, Masz znaczyć drogęi w
drodze świecić, Tym, którzy grzęznąw
zepsuciabłocie.
O leć
młodzieży — gdyż
twojemśladem,
Potwojej
drodze—
zatwym przykładem.
Poleci
resztazbłądzonej
młodzi, Którą światgrzeszny zawsze uwodzi, Którą
trzymajączawsze
w niewoli,Nie
wskażeświtów
— jaśniejszejdoli.
Bo wśród
zbłąkanych ciemnych bezdroży,
Nie poznaświtów
świetlanejzorzy.
I
tej jutrzenki, co jasno płonie,I wdzięku cnoty
—
co wsercu
wionie.Więc leć młodzieży —
nie
zniżajlotu,
Niech cię źliw sidła swe nie
oplotą.W zdrowem ciele, zdrowy duch!
W słowach tych głęboka kryje się prawda, która nie
zwykłą miała i ma doniosłość w pracy społeczno-wy
chowawczej. I chociaż hasło powyższe nieraz do prze
sytu powtarzanem bywa, nie straciło ono jednak nic ze swej pierwotnej żywotności i wartości. Rzeczywiście bowiem tylko człowiek zdrowy i silny podoła i sprosta tym wszystkim wymaganiom, jakie życie dzisiejsze bezustannie przed nami piętrzy.
Sądzi się dziś zazwyczaj inaczej. Być zdrowym i silnym wydaje się współczesnym czemś niepotrzeb- nem a conajmniej drugorzędnem. Wysilają się oni jedynie w tym kierunku, z jakiego grozi im widocznie niebezpieczeństwo. Zwykle, widząc byt swój zagrożo
ny materjalnie, ekonomicznie, dążą jedynie do zapew
nienia go sobie i utrwalenia, zaś hasłu „w zdrowem ciele, zdrowy duch" nie poświęcają swej uwagi.
Istotny stosunek ciała do ducha musi być zdrowym, t. zn., że podstawą wytężonej i wydajnej pracy umy
słowej musi być siła fizyczna, siła ciała, gdyż inaczej praca umysłowa jest nienaturalną, sztuczną. Linjom f określającym rozwój ducha i ciała nie wolno się krzy
żować ani rozbiegać, muszą one biec równolegle, gdyż inaczej powstaje niezdrowy stosunek między duchem a ciałem, czego skutkiem jest, że rozwój ducha bierze górę nad rozwojem ciała, co przedstawia dla całości narodu poważne niebezpieczeństwo, albo też dzieje się na odwrót, co jest niemniej niepożądanem.
Mowa dotąd była o znaczeniu zdrowia dla jed
nostki. Znaczenie to niemniejsze dla całego społe
czeństwa, które się składa z tych zdrowych i rozwi
niętych fizycznie jednostek. Zdrowie fizyczne społe
czeństwa, stanowi bowiem o trwałości podstaw bytu gospodarczego, poziomu kultury i siły politycznej. Spo
łeczeństwa niezdrowe i nierozwinięte fizycznie, wcześ
niej czy później upaść muszą. ,
Prawdziwość tego potwierdzają dzieje narodów ty
lokrotnie. To też w nowoczesnych państwach, których rządy i społeczeństwa rozumieją jej doniosłość i znacze
nie, poświęca się coraz więcej uwagi sprawie wycho
wania i kształcenia fizycznego.
Cel ćwiczeń fizycznych, jest bardzo wzniosły — tu chodzi o zdrowie, siłę i rzeźkość, by móc skutecz- 1 nie walczyć z egzystencją, a cóż dopiero o przyszłość!
Bo do tej walki, nietylko pieniądze, zapał i wyrobione, wyszkolone umysły należą, lecz i zdrowe i silne orga
nizmy. Wszak chory organizm ciągle hamuje ducha twórczego w jego locie górnym, zniechęca człowieka do pracy. Duch i ciało harmonijnie się rozwijające, oto idea człowieka.
Sport ma jeszcze inne znaczenie, etyczne! • Mia
nowicie wtenczas, gdy całe drużyny walczą o palmę zwycięstwa (wioślarstwo, piłka nożna, hokey, lub biegi rozstawne). Wspólne tam cele przyświecają każdemu!
Swe własne „ja" trzeba tam podporządkować interesom wspólnym. Karność tam niezbędna!
Lecz dla nas to za trudne, za niewygodne.
Dlaczego w nas mdleje ciało i duch? Dlaczego Anglik tak zrósł się ze sportem, że bez niego wprost żyć nie może, a dlaczego ten sport „strachy na Lachy"?
Wszak nasze pieśni bojowe grzmią jak fanfary triumfalne i wieszczą światu, że „z bagnetem w ręku, bez wystrzału czwartacy rozpędzali wroga, że nasi pra
szczurowie w zbroicach sypiali, że ta stal im lekkiem skrzydłem była"... a my ich wnuki, którym wygasi ogień junacki, szczycimy się przed światem legendar-
nem wprost męstwem i męczeństwem naszych przod
ków, podziwiamy ich ikarowe wzloty, a sami skrzydeł do lotu nie gotujemy. Obwisają bezwładnie, spętane gnuśnością. Nieznana nam już owa fantazja staropol
ska, ów rozmach szeroki, owa rzutkość i młodość buj
na i gorąca.
W Polsce ruch zmierzający do zapewnienia roz
woju fizycznego, młodego pokolenia, zatacza coraz szer
sze kręgi, a zrozumienie ogółu dla uzasadnienia tego ruchu wzmaga się z każdą chwilą. Mimo to jednak praca w tym kierunku stać się musi jeszcze bardziej wytężoną, młodzież jeszcze liczniej skupiać się powin
na w szeregach harcerstwa, sokolstwa i stowarzyszeń katolickich, a wtenczas na żyznej glebie zdrowego ciała wykwitnie bujny kwiat tężyzny i zdrowia ducha, znik
nie na zawsze gnuśność i ospałość, a wyrośnie chęć do życia i czynów, odwaga i męstwo, zaufanie i wiara we własne siły, pogarda dla wygód, hart i odporność na wszelkie wichry i burze życiowe, a wraz z tern wszystkiem zdrowy duch i zdrowa myśl, wrażliwa? na wszystko, co piękne i zdrowe, dobre i wzniosłe.
Hartuj twe ciało w imię świętej sprawy, nie w imię laurów, triumfów i rekordów. Pod sztandarem i hasłem odrodzenia, niech się sport polski rozwija, by przysporzył krajowi, jak najwięcej sprawnych, karnych i zdrowych bojowników na przyszłość!
Mamy instytucje, które ten cel oddawna mają stale na oku. Są to gniazda sokole, drużyny harcerskie i szeregi stowarzyszeń młodzieży katolickiej, które co
raz gęstszą siecią oplatają kraj cały. Jednakże jedno
stki nie dość jeszcze okazują zrozumienia dla tych in- stytucyj i z tego powodu niedostatecznie je wspierają. Sokolstwu i harcerstwu w wielkiej mierze zawdzięcza wyzwolona dziś z kajdan niewoli Ojczyzna, rozbudzenie uczuć patrjotycznych i uświadomienie na
rodowe, dzięki któremu zdołaliśmy przetrwać chwile najcięższe do Jej Zmartwychwstania i Odrodzenia.
Młodzieży polska! Ty szlachetna i pełna ideałów, skupiaj się dokoła sztandarów sokolich, harcerskich i Stowarzyszeń Młodzieży Katolickiej, a one nadal wieść Cię będą ku wyżynom, ku zdrowiu ciała i ducha.
„Biada, kto odda Ojczyźnie pół duszy, A drugie tu pół dla szczęścia zachowa!"
Juljusz Słowacki.
SIU Mskalów u ćlimaków.
Oddawna już zwracała na slabie awagę zwelagdw.
świeżo zaś jeden z aczonych francuskich dokenal w tym względzie ciekawego doświadczenia. Przymoco
wał en do skorupki ślimaka nić dość długo, zakoń
czoną ciężarkiem żelaznym i przewiesił ją przez okno w ten sposśb, iż ślimak wiaiał za oknem, podczas gdy ciężarek z resztą nici, jako przeciwwaga, pozostał w pokoju. Skore tylko zwierzątko przy bajania się nici zdołało pochwycić się mmu, poczęło niespokojniej zstępować po ścianie, ciągnąć za sobą nić z wielkim stosunkowo ciężarkiem. Po zważeniu okazało się, iż ślimak, ważący 7 i pół grama, zdołał ciągnąć za sobą kawałek żelazny ważący 250 gramów I Systematyczne dalsze próby wykazały, iż ślimak ten ciągnął 265 gra
mów, a więc 36 krotną ikść własnej wagi.
k H
Czyn bohaterski.
IHGFEDCBAZdarzeale prawdziwe.
Nad biaegita morza, peiiód lanych domków rybackich stała skromna, nteoga chatka. W nisj mitsz*
kała matka z synom, imitniom Hine. Była wdową, m ą* jaj bowiem zapaśdwszy się raz za połowom ryb
■a ptłno morze, zginął w falach morskich, zaskoszony gwałtowną bsrzą. Syn joj młodszy, msłe i piąkne chłopię, nsjąwszy się jsko msjtek na okręt, odpłynął na nim daleko od ziemi rodzinnej; dzień za dniem, rok za rokiem spływał, a chłopca jak nie widać, tak nie widać. W smntkn mijały dni biednej matce, troska napełniała jej serce na myśl, *e nkochany syn jej cierpi m ota niewygody i niedostatek, lab co gorsze, zginął gdzieś daleko w nartach morskich i oczy jej nigdy go ja* nie obaczą. Łzam i zalewając się, często w modlitwie szakala nkojenia, błagając gorąco Matkę Boską, aby dozwoliła szczęśliwie wrócić w domowe progi nkochaaema dziecięcia. Jedyną jej pomocą w ubóstwie, pociechą i osłodą w strapieain był starszy syn, który pracował z nią razem. Był to dwadzieste- kilknletni młodzieniec; cały dorobek swój, azyskany z połowa ryb i z pracy na okrętach, oddał matce.
Kochał ją całem sercem i starał się być osłodą w głę
bokim jej smntkn. W poiyciu zaś z rówieśnikami był zgodliwy i serdeczny, to to* kochali go wszyscy.
Spokojnie upływały mieszkańcom małej chatki dni za dniami, a* oto bieg ich zwyczajnego tycia przerwał następujący wypadek:
Pewnego rana zerwała się straszna burza. Gwał
towny wicher szalał na csłem wybrześu, trząsł damkami rybaków, zrywał dachy i niósł je w powietrzu. Jeszcze gorzej bywa wśród takiej burzy na m orzu; biada okrętowi, który ona zaskoczy: wzburzone fale pieniąc P<dzą z wielką gwałtewnsścią, przelewają się jedns przez drugą, miotając statkiem, jak piłką. W oda wciska się do wnętrza statku, wdziera się w każde miejsce, a* w końcu zatapia go wraz z całą załogą, która w zimnych nurtach znajduje grób.
Z dzwonicy nadbrzeżnej rozległ się poważny dźwięk dzwonu. Ludność rybacka zna dobrze to hasło.
Gdy dźwięk dzwonu wstrząśnie powietrzem, to znak,
*o okręt pochwycony przez burzę na morzu, znajduje się w niebezpieczeństwie.
Na odgłos dzwonu wyludniły się nagle wszystkie domki rybackie; kto żył tylko, spieszył nad brzeg, aby zobaczyć, co dzieje się na wzburzonych filach. W i
dzieli ludzi biegających żywo po pokładzie. Niektórzy z nich wdrapywali się na liny i maszty okrętowe, szukając tam ratunku i oebrony przed dosięgającą ich wodą.
W idząc, w jak rozpaczliwem położeniu znajdują się ludzie na statku, młódź zgromadzona nad brzegiem, niedługo się nam yśliła: szybko odwiązano lodzie, przy
mocowane linami do brzegu; rybacy wskoczyli w nie, chwycili za wiozła i w oka mgnienia pomknęli na morze, niosąc pomoc nieszczęśliwym.
W alcząc z wzbarzonemi falami, dotarli do statku, a zabrawszy na lodzie wylęknionych ludzi, powrócili szczęśliwie do brzegu.
Ale nie uratowali. wszystkich ... Spostrzeżono z lądu, że na opuszczonym statku ktoś jeszcze pozo
stał. Chwyciwszy się rozpaczliwie rękoma za maszt okrętowy, zswisnął na nim, szukając ocalenia. Jeszcze chwila, a fale zaleją go i pogrąży się w zimnej toni.
Na ten widok struchleli wszyscy, z bijącem sercem wzrok ku statkowi wytężyli, ale nikt nie ma odwagi pospieszyć mu z pomocą, >o burza sreży się coraz
bardziej. '
66
imiędzy zgromadzonych na* brzegu a osłupiały falenia widzów wbiega młodzieniec.W iatr rozu ry włos jego, a w oczach ogień plonie. Tu syn wdowy. Gdy ratowano nie
szczęsną załogę, był zdała od brzegu; wracając ku domowi, dowiedział się, co zaszło i co sił starczyło pospieszył na brzeg.
— Ludzie! — zawołał donośnym głosem — czy*
nikt z was nie ma na tyle odwagi, aby ratować nie
szczęsnego, któremu niechybna śmierć grozi ?
Głuche milczenie zaltgło dekola, njkt nie chce narażać życia swego na pewną zgubę. W idząc te młodzian, podskoczył ku najbliższej łodzi i jut miał w nią wskoczyć, gdy wtem zastąpiła mu drogę matka.
— S/nn m ój! — rzecze doń ze łzami, składając roeo, jak do modlitwy — nie opuszczaj starej m atki.
Ciebie mam tylko jednego, zginąć możesz w tej toni, cóż wtedy stanie się ze mną, biedną nieszczęśliwą ?
Zawahał się Hirro na chwilę ; spojrzał na matkę i łza zsbłysła w jego męskiem oku. W sercu jego zawrzafa walka; jakiś głos tajemny nakazywał mu ratować nieszczęśliwego, znów żal mu było opuszczać jedyna matkę, może na zawsze.
Niedługo się jednak namyślał.
— Najdroższa m atko! — rzecze — tam ginie człowiek, obowiązkiem moim ratować go od śmierci.
Straciłaś syna, nadarmo go oczekujesz. Może na tego, co tam zawisł na maszcie i za chwilę zginąć może, podobnie jak ty, stroskana oczekuje matka. Iśę, bądź zdrowa, pobłogosław mię i módl się zs mnie do Bogs.
W skoczył do łódki, siluemi rękoms chwyciwszy zs wiosło, roztrącs wzburzone bałwany. W idzowie oddech w piersiach zaparli, widząc, jtk łódką wicher miota na wszystkie strony. Biedna matka odeszła od brzegu, bo sił nie miała patrzeć na syna, walczącego z strasznym żywiołem i tsm gdzie koło chaty rosło drzewo sadzone ręką jej dzisda, gorąco i rozpaczliwie modliła sio do Bags. A na morzu młodzieniec roztrąca wiosłem file i coraz bardziej zbliża się ku statkowi i już go dosięgnął. Chłopak, co zawisł był na maszcie, zsunął się zeń do łódki i wracają do brzegu. Opatrzność Boża kieruje łódką i wiedzie ją szczęśliwie ku przystani.
Radosnym okrzykiem witają ich ludzie, z płaczem przy
padła matką do piersi syna. W tem wzrok jej pada na ocalonego młodziana. 8arce macierzyńikie poznają w nim najmłodszego syna, którego miała już za stracone
go. I serce młodziana przeczuto matkę, bo z głośnym płaczem przypsdł do jej nóg, obejmując i całując jej kolana. . .
Opatrzność Boża nagrodziła szlachetny czyn mło
dzieńca, powracając mu ząginionego brata a strapionej matce ukochanego syna.
Kret jest nllnlejszy od człowieku.
W ogrodzie zoologicznym w Baltimore porobiono ciekawe doświadczenia, wykazujące siłę zwierząt w po
równaniu z siłą ludzi.
Olbrzymie pod tym względem uzdolnienia przed
stawiają dwa rodzaje małp. Orangutaugi i szympansy dźwigają ponad 600 kg. oburącz, niekiedy około 400 kg.
jedną ręką. Tymczasem Indzie średniej siły i w iden
tyczny h warunkach dźwigają około 250 kg. obu ręka
mi, a ponad 100 kg. jtdną ręką.
Porównując wagę przeciętną człowieka i zwierząt, badacze amerykańscy doszli do przekonanis, że czło
wiek jest stesunkowo silaiejszy, niż zwierzęta przeżu
wające, niż owady, a nawet mrówki, które uchodziły za siłaczy świata owadów. Natomiast silniejsze od człowieka są zwierzęta drapieżne, mięsożerne, wielkie małpy i — kret. < -
I k w ia ty p o siad ają aw e u p o d o b an ia.
K w ia ty w w y ra ia n ia s w a g a a ie za d a w a la n ia n iezaai n ia n a ttp a ją la d zia w . P a s ia d a ją o na a w a je a y m p a tje i a n ty p a tja . S s bta ln a n ad w y ra z d a c ia k a nia n ad ta m i a k łan n a ic ia m i k w ia ttw p rc a p ra w a d s il ja da n z b o ta n i
k ó w . W ia d o m o , te g dy p e w n e g a ta nk i k w ia tów n m te ie i- m y w je dn a m n a c zy nia , p a a p ly w ie k ilk a g o dzin k w ia ty p o c h yla ją aw e g łó w k i; zą iie d ztw o ta k ie , czy inn e , n ie p od ob a im sią. J e te li p o szczegó lne g a ta n k i ich ra z' d zie lim y , n abierają o n e d a w n e j fw ie to tc i.
K w ia ty k e n w a lji m a rtw ią sio i w ią dn ą , ia te li je w s ta w ił łą c znie z in ne m i. R ó w n ie t ró te , g o źd zik i, re
zed a n a le tą d o rząd a k w iató w , k tó re n ie zn o szą to w a rzy s tw a in n y c h ; alb o a ja m nie w p ły w a ją n a inn e g a łą z
k i, la b te t sam e w ią d ną . C a ły szereg k w ia tó w n ie zn o si m a syki M zja w is k o, zasięg ające n a szczeg ó łow e zbad anie. S p ostrzeg an o b ard zo cząsto , te k w ia ty , asta- w ion e n a fs rte p ia n ie la b p ia n inie , n a ztóre m d a t© sią g ra , b a rd zo s zy b k o w ią dn ą . Jeszcze ja s k ra w ie j zja w i
sko to w y s tą p a je p od w p ły w e m n ow oczesn ej m a zy k i ja zz-ba n d u, zw łaszcza g d y c h s d zi o k w iaty szczeg ólnie c zu łe . D a te lilje i fja łk i a lpe js k ie , o ile zn a jd ują sią n a sali tańca w p o b litu o rk ie s try ja zz-ba n d a , g łów k i sw e o dw ra c a ją o d n ie j ja k n a jd ale j.
W y tłó m a c zy ć to m ę tn a n iew ą tp liw ie su b telną w ra- tliw o ó c ią k w ia tó w n a d rgan ia e te ru, co p o tw ie rd za is tn ien ie ta k ie jte o d ra zy k w ia tó w d o n ie któ ry ch lud zi.
S ą n p . k o b ie ty , w o b e c n tó c i k tóry c h fja łk i s zy b k o w ią dn ą i n ie w y d a ją zap ach u . S p ostrzeg an o to n szcze
g ó ln ie d e lik a tn y c h g a tun k ów ró t.
K w ia ty , p o d ob n ie ja k i liócie n iek tó ry c h ro ślin, w y k a zu ją w y ra źną o dra zą d o p e w n y c h p om ieszczeń lo k a lu . G d y w je dn y m p ok o ju k w ia ly s zy b k o g łów k i sw e o pu szczają, to ty m c zas e m w inn y c h ju t p o g od zin ie zu p e łnie o d ży w ają . P o do b n e s p os trze te n ia c zy n io no ró w n ie t n a lu d zia ch : n iek tó re to n y , b arw y, zap ach y, p ro m ien ie ś w ie tln e , p rą d y p o w ie trzn e , zw ie rzą ta i lud zie d zia ła ją w ysoce n ie ko rzy s tn ie , g d y inn e p od no szą s iły ty c io w e i rado ść c zło w ie k a .
W a rto ś ć c ia ła lu d zkieg o .
Z na n y w L o n d y n ie le k a rz A lla n C ra ig w y głos ił p rze z ra d jo o d c zy t o w arto ści ciała lu d zk ie g o. U s ta lił o n n a p o d s ta w ie , ja k u trzy m u je , skru p ulatnych w y lic zeń , te w arto ść ciała lu dzk ie g o je s t m inim a ln ą . Z a w ie ra o n o ilo ść cu kru w ystarczającą za le dw ie d o za p e łn ie n ia m a łe j c u k ie rn ic zk i, zaw arto ścią w ap na m o tna b y w y b ie lić k a re tk ą śred nieg o fa rm a ta , z te la za m e tu a b y zro b ić je d e n g w óźd ź, z fo sfsru zaś o siem d o d ziesiąciu za
p a łe k . G łó w n ą m & terją w ciele Itidzk icm jest w od a, m ająca w arto ść m in im d n ą . W s zy ste k te n m a te ria l m ę tn a ku pić za c zte ry s zy lin gi an g ielskie, a w arto ść 1 7 0 0 m iljen ó w ła d zi n a k u li zie m s k ie j ró w n a sią m a
ją tko w i je d ne g o an g ielskieg o b a nk a zastaw niczego .
D la c ze g o te n p oe ta , p isząc w iersze m a ta k ie n ie s p ok o jn e luc h y ?
O n w a lczy z trud n ościam i fe rm y.
Z a g a d k a d la u w a żn yc h u le ty ł wA ra b * z N $ w e g e m ia s fa ,
C o to j« s t za rre c z, k tó rą często a c z iic m , co - d z itn n o w idc is r, k tórą s zc ze g ó ln i t m ło d zie ż In k i.
A m o tt na to te ra z p s trry s z?
Ł a m ig łó w k a u ł: .W a rta * z P o zn a nia ,
L ite ry k o ń co w e c zy ta n a z g óry n a d ó l, u tw o rzą im ią i n a zw is k o p oe ty p olskieg o z 19 g o w ie k u .
1. D o m m o d litw y n m a h om e ta n.
2 . S tro n a ś w ia ta . 3 . D o p ły w A m a zo n k i.
4 . U rzę d n ik tu rec k i.
5 . N a zw is k o g enerała p ols k ie go . 6 . B o haterka w p o w ie ś c i S ie nk ie w ic za . 7 . P o rt ry b a c k i w A u g lji.
8. P o stać b iblijn a . 9 . C tą ś ć A zji.
10. W ie ś p o d W arszaw ą.
11. W ó d z k a rła giń s k i.
12. S to lic a kraju eu ro pejskieg o . 1 3 . P rzy lą d e k w E s ro pie . 1 4 . Im ią b ib lijn e .
1 5 . O s o b a w p o w ieści BW p u styn i i p us zc zy *.
16. Ina c ze j m a ły c h ło pie c . 17. Jezior© w A zji.
S y la b y : A f, b ił, b u, czet, d a, d a, d n ie, o , o ,g a ,g ro , h a, b u l, ka, ka, kar, kasz, 1, la , lec, li, lif, lin , la , m a, m s, m e, m il, u a, n e, n el, n i, n o , o , o , p e, p o , ri, a, ski, stan, t, w , w e , z, za.
Z a d a nie k o n ik o w e u l. .L iljau a * z N o w o g o m’asta.
nic ca wier dzą to o do do
na bo ba pra mu sta po gni
gar ry twier nych tyś bie gdy dla współ nie ka tek tyś skiem1 dom
O i i cą tyś nych i ba
ty tyś two co nie sy żą zmirr bo mo ni jesz łask i chle dzie kry da się J dli tość kar nie stró
S y ls b y p ow y żs ze w łaś c iw ie ze s taw io n e , to zn aczy ru chem k o n ik a , u tw o rzą u stąp z p oe m a tu u lu bion ego p o e ty p ols k ie g o .
R o zw ią za n ie ła m ig łó w k i z N r. 18.
1. L e s 7 . U d o 13. lu a g in a c ja
2 . O ra n gu ta n g 8 . S y re n a 14. P a ra g w a j 3 , N a s turc ja 9 . P ożo ga 1 5 . In fla n ty
4 . G iro n ia 1 0 . O rm u zd 16. Ę
5 . Ire n a 11. D tw id 17. T o m a s z
6 . N ija 12. B lus zc z 1 8 , A m e ty s t
L o n g in n s P o d b ip ią ta
n a d e s ła li: .A ra b *, ,B a lla d y na * z N ew eg o m iasta.
„B oe r* z W ą o rztźa a , .C za rn y n ie d źw ie d ź* z N o w e g o- m lasts, .G o p la n a ” z D ziałd o w a, „H s jś u c ze k * .K irg iz * z p e d L u ba w y , .M y ś liw y z n ad D rw ą cy *, . M in e rw a “ z L id zba rk a , .P o g ro m c a b o a z A u s tra lji*,
*R y ś“, .S E n k s * z L u ba w y, .W ilk m e rs k i* z N o w e g o - m iasta, .Z u lu * z L u ba w y .
R o zw ią za n ie zad an ia ko n iko w eg o z N r. 18.
Z n aszych c zy n ó w i z n aszej zasłu gi ko rzystać h ąd ą zn ów n astępcy n asi. A d am A s ny k n ad esłali: .B alla d yn a *. .C za rn a p e re łk a * z N o w rg e - m issta, .G iz e lla * z W ą b rze źn a , .H s jd u c ze k * z p o d L u b aw y , J . K . z M ,, .M a rk iz * z B re dn ic y , .M in e rw a * z L idzb a rk a , .P o g ro m c a b o a z A u a tra lji*, .W ilk m o rs k i*
z N o w e g e m ia s ta, .Ż u la * z L u ba w y .