J¥p. 15. Warszawa, d. 10 kwietnia 1898 r. To m XVII.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA".
W W ars za w ie: rocznie rs. 8, kw artalnie rs. 2 Z p rze s y łk ą pocztow ą: rocznie rs. lo , półrocznie rs. 5 P renum erow ać można w R edakcyi .W szechśw iata*
1 w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.
K om itet Redakcyjny W szochśwlata stanow ią P a n o w it:
D elke K., D icksteln S., H oyer H. Jurkiew icz K ., K w ietniew ski W ł., Kram sztyk S., M orozew icz J., Na- tanson J„ Sztolcm an J ., Trzciński W . i W róblew ski W .
i^-dres X3ed.a,3s:c3ri: ZKZrałso^ssrsłsie-IFrzed.rci.ieście, 2STr S©.
O sprawi e
rozmnażania się w państwie roślinnem.
I. R ozm nażanie się w odorostów . Ogólne pojęcie o istnieniu płci w państwie roślinnem, ja k to zaznaczono w artykule daw
niejszym ‘), rozwinęło się drogą spostrzeżeń i doświadczeń nad tak zwanemi roślinami wyższemi, produkującem i kwiaty i nasiona.
Też same rośliny, w mieszańcach, dały nam do rą k ważny m ateryał do wyprowadzenia wniosków teoretycznych co do wpływu rodzi
ców na potomstwo. Lecz dla poznania fo r
m alnej, czyli, ja k w yrażają się botanicy, morfologicznej strony pytania, dla wyjaśnie
nia na czem właściwie polega i w ja k i sposób uskutecznia się zapłodnienie, daleko więcej m atery ału dostarczyły nam niższe, bezkwia- towe rośliny, a szczególniej grupa wodo
rostów, z powodu swej stosunkowo prostej budowy, pozwalającej badać je pod m ikro
skopem, a w dodatku i w ich naturalnem śro
dowisku—wodzie.
') W szechśw iat z r. b. n-r 2 : „Jak powstało pojgcie o płci ro ślin ” .
Z a pierwszy przykład posłuży nam wodo
rost zwany Oedogonium. M a on postać m a
leńkich zielonych nici, które jednakże roz
różnić można gołem okiem. Jednym końcem nitki te zawsze bywają przymocowane do jakiegokolwiekbądż przedm iotu podwodnego.
K a żd a nitka przedstaw ia oddzielną roślinkę, żyjącą zwykle grom adnie w postaci popląta
nych mas nitkowych i składającą się z jedn e
go rzędu komórek cylindrycznych. W każ
dej komórce znajduje się jądro, które zwykle trudno spostrzedz wpośród masy ziaren zie
leni czyli chlorofilu. Początkowo nić taka rośnie tylko na długość, powiększając liczbę swoich komórek, z których każda, naturalnie, posiada zdolność dzielenia się; podczas tej sprawy kom órka wydłuża się, dzieli swe jąd ro na dwa nowe, wytwarza pomiędzy te- mi ostatniem i przegrodę poprzeczną—i w t a ki sposób zam iast jednej otrzymujemy dwie komórki, pow tarzające w następstwie tenże sam proces.
P rzypatrzm y się teraz w ja k i sposób odby
wa się rozmnażanie Oedogonium. P rze d e- wszystkiem musimy zauważyć, że może być ono d w ojakie: płciowe i bezpłciowe, przy- czem to ostatnie zdarza się częściej niż pierw
sze. P rzy bezpłciowem rozmnażaniu się za
wartość komórki zlekka kurczy się, tak źe
22& WSZECHSWIAT N r 15.
odstaje n a kraw ędziach od ścianki, a p rzy j
m ując formę kulistą, gdzieś zboku w yodręb
nia niezabarwioną niewielką przestrzeń. C ała ta m asa zaczyna się silnie poruszać wewnątrz błony komórkowej, k tó ra wreszcie pęka w pobliżu swego górnego końca; w n astęp stwie tego pozostawia, zrzucając ca łą wyżej położoną część nici, szeroką szczelinę, przez k tó rą powoli wypełza zaw ar ość owej ko
mórki; wydostawszy się zaś na wolność m asa ta zaczyna się swobodnie i szybko poruszać w otaczającym ją płynie. Możemy sobie wyobrazić zdumienie botaników, którzy po raz pierwszy spostrzegli podobnego rodzaju zjawisko. Ponieważ zdolność do samodziel nego ruchu była uw ażana caówczas jako charakterystyczna cecha zw ierząt, odróżnia
ją c a je od roślin, a zatem uczeni uznali zjawisko wyżej wymieniono za metamorfozę rośliny w zwierzę. I w samej rzeczy, gdy
byśmy ńa własne swe oczy nie widzieli wyj
ęcia swobodnie poruszającego się ciała z ro ś
liny, moglibyśmy przyjąć je za wymoczka.
T eraz podobnego ro d zaju utwory zwiemy
„zoosporam i”; spora oznacza zarodnik roślin niższych, pozbawionych kwiatów i nasion a pierw sza część słowa „zoospora”, od grec
kiego zoon—zwierzę, przypom ina swobodę ruchów czyli pewnego rodzaju zwierzęcy cha
ra k te r podobnych zarodników, które tem więcej zbliżają się do wymoczków, że posia
d ają specyalne organy ruchu w postaci rzęs, umieszczonych na bezbarwnym zaostrzonym końcu swego zielonego ciała. Zoospory n a
zywamy także pływkam i.
Bezbarwny ów koniec, zwany „dziobkiem ”, powstaje z niezabarwionego bocznego miejsca komórki, przygotow ującej się do wytworzenia zoospory. Zapom ocą swych rzęs, d ziała ją
cych ja k wiosła, pływ ka porusza się w wo
dzie. R uch tak i nie trw a jednakże zbyt d łu go. P o pewnym czasie—nie dłuższym od kilku godzin—zoospora podpływa do ja k ie gokolwiek przedm iotu podwodnego, przymo
cowuje się do niego swym „dziobkiem ”, wcią
g a rzęsy w ew nątrz ciała i wydziela następnie n a całej ąwej powierzchni bezbarw ną błonę.
W tak i sposób otrzym ujem y znów nierucho
m ą kom órkę, k tó ra daje początek nowej nici Oedogonium. W yżej opisany proces wyswa- badzania się zoospor zachodzi zwykle równo
cześnie we wszystkich lub praw ie źe we
wszystkich komórkach jednej nici, z której pozostaje w takim razie tylko cały rząd pus
tych cylinderków. T ak więc bezpłciowe roz
mnażanie się Oedogonium polega na wytwa
rzaniu zoospor.
Zwróćmy się teraz do drugiego, a miano
wicie płciowego sposobu rozm nażania się te goż Oedogonium.
Podczas płciowego rozm nażania się wodo
rost wydaje dwojakiego rodzaju k o m ó rk i:
męskie i żeńskie. Te ostatnie nadzwyczaj łatw o d ają się odróżnić z powodu silnie na- pęczniałej, zaokrąglonej swej postaci. K o m órka ta k a zwie się „oogonium” czyli jajnik.
Podlega zaś zapłodnieniu właściwie nie sam a komórka, lecz jej zawartość, k tó ra nieco się kurczy wewnątrz jajn ik a i wytwarza tak zwa
ne „jajko ”. Podczas procesu tworzenia się ja jk a w „oogonium” powstaje otwór, umożli
wiający dostęp do ja jk a z zewnątrz. Samo
Fig. 1. Tworzenie się zoospory.
jajk o przedstaw ia się nam jak o prawie zu
pełnie ku lista m asa śluzowa barwy ciemno
zielonej; lecz na stronie, zwróconej ku otwo
rowi oogonium, posiada ono bezbarw ną p lam kę, k tó ra służy do przyjęcia elementów za- pładniających. T e ostatnie u Oedogonium budową swą przypom inają zoospory : są zu
pełnie nagie, t. j. pozbawione błony, p o sia
dają wianek rzęs, zapomocą których p oru
szają się w otaczającym je płynie, lecz są daleko mniejsze aniżeli zoospory. Główna zaś różnica między niemi a zoosporami pole
ga na tem, źe, będąc odosobnionemi, nigdy nie d ają początku nowym niciom Oedogo
nium , lecz powoli giną. Pochodzenie tych elementów męskich czyli plemników nie u wszystkich przedstawicieli rodzaju bywa jednakie. U jednych taż sam a nić, któ
rej kom órki utworzyły jajniki, wydaje w pewnych miejscach rząd krótkich koraó-
reczek; z tych każda daje początek jednej parze plemników. Kom órkę ta k ą zwiemy anteridium czyli płodnikiem. U innych g a
tunków Oedogonium nić, produkująca jajn i
ki, nigdy nie wydaje plemników; te ostatnie wytwarzane bywają przez nici tylko do tego celu przeznaczone. Widocznie, że już i tutaj mamy do czynienia z rozdziałem funkcyj płciowych, charakttrystycznym dla roślin wyższych. Pierw sza z wyżej opisanych k»- tegoryj zasługuje na miano jednodomowych (oddzielnopłciowych) i przypomina nam takie rośliny, ja k dąb, brzoza i inne, które ma ą męskie i żeńskie elementy na jednym i tym samym osobniku; druga zaś kategorj a - dwu- domowa (rozdzielnopłciowa), podobnie ja k konopie, posiada oddzielne osobniki męskie i oddzielne żeńskie.
Ohcąc dokładnie opisać wszelkiego rodza
ju zjawiska rozm nażania się płciowego Oedo-
Fig. 2 .
gonium, trudno pominąć i niżej opisany fakt, spotykany tylko u niektórych przedstawicieli rodzaju Oedogonium. Czasem taż sam a nit
ka, k tóra uformowała jajniki, tworzy w pew
nych miejscach i-ząd krótkich komórek z po
wierzchowności przypominających płodniki.
K a żd a z takich komórek wypuszcza swą za
wartość w postaci zoospory. Ten szczegól
nego rodzaju utwór, niebędący ani właściwą zoosporą ani też plemnikiem, po pewnym przeciągu czasu, podczas którego swobodnie się porusza w otaczającym go płynie, sadowi się swym „dziobkiem ” (fig. 2) na oogonium i otoczywszy się błonką zaczyna wzrastać, nietworząc jed nakże nowej nitki, a tylko m a
leńką roślinę, składającą się zaledwie z dwu komórek. Niżej położona kom órka, zlekka nabrzm iała, pozostaje bezpłodną, krótka zaś górna zamienia się na istotny płodnik, for- muj^cy zwykle dwa ciałka nasienne. Plem- I
niki, uwolnione z więzów, dążą do jajników, przenikają przez ich otwory wewnątrz oogo
nium i „dziobkiem” swym u derzają w bez
barw ną plam kę jajk a. T u taj następuje po
łączenie się treści plemnika z treścią jajk a, czyli, ja k wyrażają się, jajko pochłania ciałko nasienne. Bezpośrednim rezultatem takiego połączenia się bywa wydzielenie na po
wierzchni ja jk a cienkiej błonki, k tóra zabez
piecza je od niepotrzebnej nowej ilości plemników. W krótce bezbarwna „plamka zarodkow a” znika, zielony kolor ja jk a prze
chodzi w mniej więcej brunatny, czasami ciemno-czerwony, a błonka silnie grubieje, zm ieniając się na trw ałą, bądź gładką, bądź też wzorami tkaną powłokę.
T ak więc zapłodnienie Oedogonium polega na zlaniu się maleńkiego ruchliwego ciałka nasiennego z stosunkowo dość dużern nieru- chomem jajkiem . N a tym to właśnie akcie połączenia dwu wyżej wskazanych utworów polega istota zjawiska, zwanego zapłodnie
niem, w którem ją d ra obu ciał niepośledni, a być może nawet i pierwszorzędny m ają udział. Mianowicie badania la t ostatnich wykazały, źe jąd ro ciałka nasiennego, które przeniknęło w głąb ja jk a , łączy się z jądrem tego ostatniego. Pokrywanie się ja jk a za
płodnionego dość grub ą błonką dowodzi, źe treść jego nie m a zam iaru zaraz budzić się do nowego życia. I rzeczywiście, prod uk t zapłodnienia, zwany „oosporą”, musi p o przednio przejść przez stadyum spokoju, któ
ry trw a przynajm niej kilka ty godni,a czasem i kilka miesięcy. Świeżo wytworzone oospo- ry w żadnym razi? nie d ają oznak życia.
Jeżeli nić Oedogonium uformowała już w swych jajnikach oospory, staje się ona zbyteczną, ginie, a zarodniki oddzielając się I od siebie, powoli opuszczają się na dno rzeki, lub też naczynia, w którem trzym aliśm y je, i tam odpoczywają spokojnie.
N astępnie po pewnym przeciągu czasu oospora wzrasta, nie tworzy jednakże bezpo
średnio nowej nici Oedogonium; początkowo bowiem grub a skóreczka zarodnika pęka i wypuszcza swą treść, p o k ry tą cieniutką błonką; treść ta z biegiem czasu zazieleni się, rozdzieli się na cztery części, a każda z nich da dopiero początek istotnem u już za
rodnikowi. T ak w i ę c jedn a oospora, przed
staw iająca re zu ltat zapłodnienia, daje po
228 WSZECHSWIAT N r 15.
czątek odrazu czterem nowym osobnikom Oedogonium (fig. 3).
Pozostaje nam wyjaśnić, w jak im stosunku do siebie znajd u ją się dwa sposoby rozm na
żania się naszego w odorostu—bezpłciowy, przy udziale ruchomych zarodników i płcio
wy, którego rezu ltatem są nieruchom e oospo- ry. Chodzi o to, że nie k ażd a n itk a Oedo- gonium w ytw arza płodniki (anteridium ) i ja j
niki (oogonium); bardzo wiele z nich ograni
cza się na produkowaniu ruchomych zarod
ników, a trac ąc z biegiem czasu swą żywot
ność, ginie, nie uformowawszy ani męskich, ani też żeńskich elementów; nitki zatem t a kie w ciągu swego krótkotrw ałego istnienia pozostają bezpłciowemi. Z ich zarodników rozwijają się świeże bezpłciowe pokolenia, także dające zoospory i t. d. M anipulacya ta k a pow tarza się z rzędu razy kilka, aż
Fig. 3.
wreszcie bez żadnej widocznej przyczyny, zjawia się pokolenie, w ytw arzające znajom e nam organy płciowe. Naówczas nieprzerw a
ną aż d o tąd zm ianę pokoleń przeryw a pe- ryod spokoju, poczem znowu zaczyna się no
wy cykl w rozwoju wodorostu, dopóki długi rząd pokoleń bezpłciowych nie zostanie prze
rwany przez zjawienie się generacyi płciowej.
Widocznem jest zatem , że daleko łatwiej spotkać Oedogonium, produkujące oospory, aniżeli takie, które wytworzyło organy płcio
we. Ozem zaś w arunkuje się ta k a ch a rak terystyczn a zm iana pokoleń—dotychczas po
zostaje zag adką, ponieważ nie zawsze całko
wity cykl rozwojowy wodorostów przypada równocześnie z ogólnym czasem rozwoju roś
linności, zależnym od naszych warunków kli
matycznych. U niektórych przedstawicieli rodzaju Oedogonium bezpłciowe pokolenia
tworzą się w ciągu całego lata, a płciowe tylko ku jesieni; tu taj zatem możemy przy
puszczać istnienie wpływu warunków ze
wnętrznych. Lecz u innych przedstawicieli spotykam y dwa całkowite cykle rozwojowe, t. j. widzimy formowanie indywiduów płcio
wych wpośród lata, widocznie w zależności od wewnętrznych, nieznanych nam przyczyn.
Zimę Oedogonium przepędza zawsze w po
staci oospory na dnie rozmaitych wód.
W wodzie słodkiej, a naw et i na wilgotnej ziemi często spotkać można innego gatunku wodorost, zwany zrostnicą (Yaucheria), a na
leżący do działu Siphoneae. Pomimo dość znacznych wymiarów, nitki Y aucherii nie po
siadają przegród, które rozdzielałyby jej wnętrze na oddzielne komórki, innemi słowy,
Fig. 4.
cała nić z jej rozgałęzieniam i stanowi jednę tylko komórkę, odznaczającą się niezwykłą żywotnością. N itkę ta k ą możemy pociąć w kaw ałki, a każdy z nich nietylko że nie obum iera, lecz przeciwnie wypuszcza świeżą gałązkę i daje w taki sposób początek no wemu osobnikowi Vaucherii.
Y aucheria podobnież ja k i Oedogonium posiada dwa sposoby rozm nażania się : bez
płciowy i płciowy. Pierwszy z nich nie u wszystkich zrostnic odbywa się jednakowo;
wogóle zaczyna się od tego, źe g ęsta zielona treść roślinki skupia się na końcach gałązek;
końce te zlekka maczugowato nabrzm iew ają i nab ierają ciemniejszej barwy (fig. 4). T a ciemna zaw artość coraz to bardziej wyodręb
nia się od jasnozielonej pozostałej części nici, a w końcu oddziela się zapomocą przegrody.
T ak więc w celu rozm nażania się koniec ko
mórki został odcięty w postaci samodzielnej komórki.
T ak się rzecz ma dotychczas u wszystkich woszeryj, lecz dalej napotykam y pewne róż
nice. U niektórych gatunków cała zawartość takiej wyodrębnionej komórki wypełza przez otwór, utworzony na końcu nici, w otaczającą j ą wodę, przostawiając po sobie tylko pusty cylinderek, sam a zaś zaczyna się powoli po
ruszać w wodzie zapomocą rzęs, pokryw ają
cych całą powierzchnię jej ciała. Widocznie mamy w tym razie do czynienia z zoosporą, którą można dojrzeć gołern okiem, podobnie ja k u Oedogonium, z tą tylko różnicą, że po
łożenie i liczba rzęs jest inna; przedni koniec tej pływki posiada także jaśniejsze zabarw ie
nie, przypom inające poniekąd „dziobek” zoo
spory (fig. 5).
Budowa tego dość niekształtnie zbudowa- | nego utworu, przedstaw ia wiele ciekawych | stron. W bezbarwnej powierzchownej war-
Fig. 5.
stwie jogo już dawno zauważono prom ienistą budowę. Jedn ak że dopiero teraz wyjaśnio- nem zostało na zasadzie badań mikroskopo
wych, że każdy promień je st niczem innem, ja k tylko podłużnem jądrem komórkowem;
wszystkie te ją d ra leżą pod samą powierzch
nią i każde z nich posiada jednę parę rzęs.
Pływ ka ta k a po pewnym przeciągu czasu za
trzym uje się w swym ruchu, wciąga rzęsy, pokrywa się błoną i zaczyna wzrastać, wy
puszczając dwa wyrostki, które dają począ
tek nowej nici.
Ca^y ten proces bezpłciowego rozmnażania się trw a nie dłużej nad dobę. Zoospory two
rzą się jednakże nie u wszystkich zrostnic.
Czasem, pomimo że zawartość nici wypełza do wody, to jednakowoż, będąc pozbawioną i rzęs, pozostaje bez ruchu i pokrywszy się błonką wprost w yrasta na nową nitkę wodo
rostu.
W reszcie są i takio woszerye, które wca
le nie wyswabadzają swej treści; komórki, utworzone na końcach nici, albo wprost b y w ają zrzucane, lub też w zrastają, pozostając w związku z organizmem macierzystym.
Podczas płciowego rozmnażania się wodo
rostów, o których mowa, na nici danego in dywiduum zjaw iają się w pewnych miejscach wyrostki parzyste, z których jeden formuje jajnik, drugi zaś płodnik (fig. 6A).
Płodnik z biegiem czasu zakrzywia się na podobieństwo haka i oddziela zapomocą
A
B
Fig. 6 .
j przegrody ten zagięty, prawie bezbarwny j koniec w postaci odrębnej komórki, stano-
| wiącej istotne anteridium , czyli płodnik, po-
| nieważ treść tylko tej właśnie komórki daje niezliczoną ilość plemników.
D rugi z wyżej wspomnianych wyrostków wydłuża się jajow ato, wypełniając się za ra
zem zieloną gęstą treścią; z biegiem czasu worek ten przy swej nasadzie także oddziela się zapomocą przegrody od pozostałej części nitki. W krótce na wierzchołku tego jajnika
230 WSZECHSWIAT N r 15.
powstaje otwór, przez który pew na część substancyi oogonium zostaje wyrzucona do otaczającej wody (fig. 6B ), gdzie powoli ginie.
Pozostała treść ja jn ik a zaokrągla się, two
rząc właściwe jajk o , w którem m ożna odróż
nić zwróconą ku wierzchołkowi bezbarw ną treść, będącą „plazm ą zarod kow ą”. W chwili gdy jajnik wyrzuca część swej bezbarwnej substancyi plazm atycznej, płodnik otwiera się na końcu i wydala swą treść śluzową, której część większa pozostaje w wodzie w po
staci pęcherzyków bezbarwnych, powoli u le gających dezorganizacyi; część m niejsza od
dziela się jak o n ad e r drobne plemniki; z tych niektóre lub prawdopodobnie naw et jeden tylko przedostaje się aż do bezbarwnej plam ki zarodkowej ja jk a , z k tó rą się zlewa.
Zapłodnione jajko, „zygota”, w krótce po
kryw a się delikatną błoną, szczególniej wy
ra źn ą na plamce zarodkowej. P o upływie kilku godzin plam ka zarodkow a znika i zy
gota przybiera kolor równomiernie brunat- no-czerwony. W m iarę dojrzew ania ja je k (oospor) nić, na której się znajdują, powoli ginie, oospory zaś p ad a ją na dno i tam p e wien okres czasu odpoczywają. W zrastanie ich odbywa się prostszym niż u Oedogonium sposobem, ponieważ oospora ta k a w prost wy
puszcza zieloną niteczkę, k tó ra następnie ro z ra sta się i daje nowy egzem plarz Vauche- rii. O ile czytelnik m ógł zauważyć sposoby rozm nażania się Oedogonium i Y aucherii są nad er do siebie zbliżone.
Z a trzeci przykład posłuży nam także zie
lony wodorost, z powierzchowności jednak zupełnie niepodobny do tych, o których wy
żej była mowa. Zwą go toczkiem (Volvox), a przedstaw ia on kulę, wypełnioną wewnątrz wodnistym płynem; tylko cienka ścianka tej kuli u tk an a została z ogrom nej liczby ułożo
nych w rzędy komórek, z których każda po
siada jednę p arę rzęs. Dopóki wodorost ten pozostaje w stanie bezpłodnym, dopóty wszystkie komórki są zupełnie do siebie po
dobne, lecz skoro tylko nastąpi okres roz
m nażania się bądź bezpłciowego, trw ającego w ciągu lata, bądź płciowego, występującego pod jesień, zachodzi wtedy proces różnico
wania się osobników, składających tę ogrom n ą kolonią.
Procesowi rozm nażania się bezpłciowego podlegają tylko niektóre, nieliczne zresztą, komórki; zwykle bywa ich osiem, przyczem umieszczone bywają w równych od siebie od
stępach. K ażd a z nich ro z ra sta się, dzieli początkowo na 2, później na 4, 8, 16 i t, d.
komórek, posiadających rzęsy i tworzących pu stą wewnątrz kulę, słowem, dających po
czątek nowej kolonii toczka. M łode indywi
dua początkowo zbierają się we w nętrzu m a
cierzystego organizmu, lecz następnie przez jego zniszczenie uw alniają się z krępujących je więzów.
Podczas okresu płciowego rozm nażania się w kolonii toczka następuje jeszcze większy podział pracy. Z pomiędzy dziesiątka ty sięcy jednorodnych dotychczas komórek, 30 osobników form uje jajniki, około 5-iu płod
niki, reszta zaś pozostałych d o starcza poży
wienia potomstwu. J a jn ik i‘silnie ro z rastają się, a przyjm ując postać gruszki w tłaczają się wewnątrz jam y kolonii. Z biegiem czasu ścianka jajn ik a zamienia się na delikatną substancyą śluzową. W plodnikach okrąg
łego zwykle k ształtu, tworzy się około setki plemników początkowo ułożonych w jeden płaski krążek; kiedy jednakże błonka plem
nika przeobraża się n a śluz, wtedy plemniki rozdzielają się, uchodząc do w nętrza kuli.
K ażdy plemnik posiada dwie rzęski, zapomo
cą których poruszając się, dosięga powierzch
ni ja jk a i przenika wewnątrz niego; Z apłod
nione ja jk o otacza się zaraz błonką, a zmie
niając zarazem swą zieloną dotychczas b a r
wę na czerwoną,tworzy oosporę, która, przez śmierć organizm u macierzystego uwolniona z jeg o objęć, czas pewien odpoczywa, by do
piero za nastaniem lata, utiworżyć nową kolo
nią Volvoxa.
Do nadzwyczaj ciekawych mieszkańców wód słonych należą wodorosty, tworzące tak zwane Morze Sargassowe, mianowicie morsz
czyny (Fucus). Ani wymiarami, ani barwą, ani też budową nie przypom inają one wyżej opisanych wodorostów. B arw a ich zwykła bywa ciem no-brunatna, postać daleko b a r
dziej złożona, a u osobników z M orza Sargas- sowego rozróżniam y naw et łodygę ż listecz- I kami, z których ja k pierw sza tak i drugie
i zbudowane są z różnorodnych komórek. P o
mimo tego wszystkiego sprawy zapładniania odbywają się tu taj podobnie, ja k u tylko co wzmiankowanych mieszkańców wód słodkich;
C harakterystyczną cechę morszczyn stano
wi zupełny brak bezpłciowego rozmnażania się : tak więc ruchomych zarodników u nich nie spotykamy, lecz tylko wytwory procesu rozm nażania się płciowego. Organy, do tego celu przeznaczone, zwykle są położone na końcach maczugowato nabrzm iałych gałązek w postaci brodawek, wewnątrz których ukry
wają się płodniki i jajniki (fig. 7).
N aw et nieuzbrojonem okiem d ają się z a uważyć otworki, rozrzucone po całej po
wierzchni brodawki, prowadzące, ja k to wy-
A O D
E F
Fig. 7. M orszczyna, Fucus yesiculosus.
A —kaw ałek plechy, a pęcherz, lt koniec z owo
cowaniem, O - rozgałęzione nitki z innego zbior
nika, na których sto ją plemnie, D — plemnie otw ierają się, plem niki z nich wychodzą E — plem niki zesp alają się z jajam i, F —ja ja zespo
lone zaczynają się dalej rozwijać.
kazuje mikroskop, do specyalnego rodzaju wgłębienia czyli jam ki. U niektórych morsz
czyn w każdej jam ce znajdują się zarówno płodniki ja k i jajniki, u innych zaś tylko pierwsze lub tylko drugie. Płodniki miesz
czą się na specyalnych rozgałęziających się włoskach, przymocowanych do dna albo też do ścian wgłębienia. Ja m k a z organam i żeńskiemi postacią zupełnie nie różni się od męskiej; w niej, pośród bezpłodnych włos
ków, tworzy się kilka stosunkowo wielkich
jajników, które zapomocą krótkich nóżek są przytwierdzone do ścian jam ki. Początkowo jajn ik jestto jedn a tylko komórka, z biegiem
^ czasu dzieląca się na osiem części, z których t każda, zawierając po jąd rze, formuje jedno jajko. Zauważyć należy, źe u wszystkich morszczyn bez wyjątku, jakakolwiek je st ostateczna liczba jajek ich oogonium, po
czątkowo w młodym jajniku tworzy się osiem ją d e r komórkowych, m ianow icie: pierwotne l jąd ro jajn ik a dzieli się na dwa, każde z tych znowu na dwa i to samo powtarza się poraź trzeci. Jeżeli wodorost należy do morszczyn ośmiojajowych, to każde z ją d e r wchodzi w skład oddzielnego jajk a, w przeciwnym zaś razie tak się rzecz ma tylko z niektóremi jądram i, reszta zaś pozostałych bywa wyrzu
cana jako zbyteczna.
Zjawisko to dało powód botanikom do po
równywania go z procesem wydalania „ciałek kierujących” z ja je k zwierzęcych. Ponie
waż jednakże nie zauważono nic podobnego u morszczyn ośm iojajowych—analogia ta za- ( tem zdaje się bardzo wątpliwą, C h ara k te
rystyczna cecha opisywanych tu wodorostów polega na tem, że ja jk a podlegają zapłod
nieniu nie wewnątrz jajnika, lecz uprzednio bywają wyrzucone w wodę, w której znajduje się mnóstwo plemników (fig. 7DE). Zapłod-
| nione jajko nie tworzy oospory, ale wprost, bez odpoczynku, przymocowawszy się wprzó
dy do jakiegokolwiek podwodnego przedmio
tu, wyrasta na nową roślinę.
(D o k . n a st.).
Z y g m u n t W o y c ic k i.
P R O M I E N I E K A T O D A L N E i PROMIENIE RÓNTGENA.
Podobnie, jak promienie św iatła rozszcze
p iają się w przebiegu przez pryzm at i roz-*
biegają w szereg promieni odrębnych, tak też i wiązka promieni katodalnych, opusz
czająca biegun elektryczny, nie je st całkiem jednorodna, ale stanowi również skupienie pro
mieni, niejednolitych między sobą zupełnie.
Rozmaitość tę powiększyło odkrycie promieni R ontgena, ale dotąd jest rzeczą niewyjaśnio
232 WSZECHŚWIAT N r 15 ną, czy stanow ią one kateg o ry ą zjawisk, zu
pełnie od promieni katodalnych odrębną, czy też rozprzestrzenił nie tylko znanej ju ż w nich rozmaitości. W tym ostatnim razie promie
nie Rontgena posiadać winny też same w łas
ności, co i prom ienie katodalne, ale w róż
nym jedynie stopniu. W szczególności p ro mienie katodalne u leg ają odchyleniu pod wpływem m agnesu, zbaczając rozmaicie od kierunku pierw otnej swej drogi, ja k różne promienie św iatła rozmaicie się załam ują w przebiegu przez pryzm at. D ziałaniem m agnesu otrzym ujem y jak b y widmo m agne
tyczne prom ieni katodalnych, w którem własności ich ulegają zmianom przez przej
ścia stopniowe, ja k rozm aitość barwy w wid
mie świetlnem. D aw ne prom ienie katodalne doznają zboczenia silnego i rozw ijają się w widmo znacznie rozprzestrzenione; nowe prom ienie R ontgena wpływowi m agnesu nie ulegają, nie odchylają się od kierunku swej drogi, tw orzą więc jak b y drugi kres widma, w którem odchylenie schodzi do zera. P ro mieni pośrednich, przypadających między tem i granicam i skrajnem i, dotąd stanowczo zaobserwować nie zdołano. Pogląd tak i na powinowactwo dawnych prom ieni katodal
nych i nowych prom ieni X wyraził sam R ontgen, a nowe jego potw ierdzenie daje teraz p. L en ard , opierając się na działaniu, ja k ie promienie te w ywierają na gazy; oka
zuje on, mianowicie, że oba rodzaje promieni n ad a ją powietrzu własność przeprow adzania elektryczności i sp rzy jają wytwarzaniu się w niem utworów obłokowych.
D la b adania promieni katodalnych w pro
wadza je L en ard z ru ry G eisslera, w której pow stają, do oddzielnej „izby obserwacyj
n e j”, czyli do drugiej rury szklanej, dokąd się przedostają przez okno z cienkiej blaszki glinowej. Jeżeli zaś w przestrzeni tej znaj
duje się ciało naelektryzow ane, to ono pod wpływem padających na nie promieni traci natychm iast swój ładunek elektryczny, bez względu, czy ten^był dodatni, czy też ujem ny. Objaw ten występuje i w tym razie naw et, gdy ciało naelektryzow ane znajduje się w większej od okna odległości, aniżeli sięga działanie fosforescyjne tych promieni;
to ostatnie bowiem d aje się śledzić najwyżej do odległości 8 cm i tu się nagle urywa, gdy działanie elektryczne słabnie dopiero w od
daleniu 30 cm. Nie należy sądzić, by to pro mienie katodalne tak daleko przedzierać się mogły przez powietrze atm osferyczne, do
świadczenia bowiem nauczyły, źe na wyłado
wanie elektryczne nie wpływają prom ienie te bezpośrednio, ale działa tu znajdujące się w pobliżu okna glinowego powietrze, przez któ re one przeszły. P rzekonać się o tem można, jeżeli zatam ujemy powietrzu możność przedzierania się z obrębu promieni k ato d al
nych aż do ciała naelektryzowanego, co osiągnąć się daje przez umieszczenie p rze
gród z cienkiej blachy glinowej, k tó re prze
puszczają promienie katodalne, ale dla po
wietrza są nieprzenikliwe; w takim razie w odległości, przechodzącej 5 cm od okna glinowego, ciało naelektryzowane ładunek swój zachowuje, ja k w w arunkach norm al
nych. W nieść stąd należy, że powietrze, skoro przez nie przebiegły promienie k a to dalne, zyskuje własność przeprowadzania elektryczności i własność tę przez czas p e
wien zachowuje. T ak samo zaś zupełnie, ja k wiemy, zachowają się pod tym względem i promienie Rontgena.
Ażeby otrzym ać pewną ocenę ilościową tej własności, porównano działanie obu ro dzajów promieni w takiem natężeniu, źe na płycie, pokrytej cyankiem platyny, wzbudzały fosforescencyą jednakowo silną; w tym razie okazało się, że na usuwanie ładunku elek
trycznego d ziałają promienie katodalne da
leko silniej, aniżeli prom ienie Rontgena.
Niedawno R icharz dostrzegł, że gdy p ro mienie R ontgena przebiegają przez strum ień pary, przyśpieszają jej skraplanie, a i tę własność, ja k przekonał się L enard, podzie
la ją z niemi promienie katodalne. Jeżeli w odległości 1,5 cm od „okna” do powietrza, przez które przebiegają promienie katodalne, doprowadzony zostaje strum ień pary, staje się ona natychm iast białą i obłokowatą;
w odległości 3 jeszcze i 4 cm m g ła tak a obficie się tworzy, dalej jed n ak słabnie i s ta je się przerywaną. Z porównania zaś pod tym względem obu rodzajów prom ieni, wy
wierających jednakie działanie fosforencyjne, okazało się, że i te objawy skraplania znacz
nie silniej w ystępują pod wpływem promieni katodalnych, aniżeli promieni Rontgena.
S. K.
Łoś szerokoczelny
(A lc e s la tifro n s D a w k .).
Łoś szerokoczelny (Alces latifrons) z a mieszkiwał E uropę środkową w przerwie między dwuma okresami lodowemi, kiedy pokrywająca j ą powłoka z lodów znikła i pod wpływem łagodnego klimatu o charakterze prawie podzwrotnikowym rozwinęła się wszę
dzie bujna roślinność. I fauna ówczesna odznaczała się większą rozmaitością i więk
szym rozkwitem, niż dziasiaj; obfitowała
stor issiodorensis, oraz trzeci C astor fiber, który istnieje i dzisiaj.
Obok olbrzymich gruboskórnych zwierząt żyły i wielkie drapieżne : lew jaskiniowy (F e
lis spelaea) i niedźwiedź jaskiniowy (Ursus spelaeus), dochodzący 3,2 m wysokości, i mnóstwo mniejszych, w części wymarłych, w części istniejących i dzisiaj, ja k hyena ja s kiniowa (H yena spelaea), ryś, wilk, pantera i inne.
W śród żyznych stepów pasły się stad a ko
ni z tego samego gatunku (Equus caballus), do którego należą nasze domowe; leśne po
lany odwiedzały potężne tury (Bos priscus) i żubry (Bison europaeus), jeleń olbrzymi
Loa szerokoczelny.
w liczne gatunki okazałych zwierząt, właści
wych jedynie lasom dziewiczym i pierwotnym stepom oraz pastwiskom.
Jez io ra ówczesne ożywiały najro zm ait
sze gatunki ptastw a w7odnego i błotnego; na powierzchni ich tu i owdzie unosiła się nie
zg rabna głowa ciężkiego hipopotam a (Hip- popotam us m ajor); ku brzegom zaś ściągały dla orzeźwienia się stada olbrzymich słoni (E lephas antiquus), mających po 5 m wyso
kości, lub mamutów z gatunku Elephas tro- gontherii. B rzegi rzek zamieszkiwały bo- bry, których były wówczas trzy g a tu n k i:
dwa wygasłe— T rogontherium Cuyieri i Ca-
(Oervus megaceros) o ępgach, m ających 3 - 4 m długości, oraz dwa gatunki m niej
szych je le n i: C. elaphus i C. Liihdorfi, z k tó rych pierwszy zamieszkuje jeszcze i dzisiaj E uropę, chociaż już bardzo nielicznie, d ru giego zaś trzeb a szukać aż gdzieś nad odleg
łym Amurem. Bagniste miejscowości z a mieszkiwały dwa gatunki ł o s i : Alces palma- tus i A. latifrons—łoś szerokoczelny; pierw
szego znamy jeszcze i dzisiaj, drugi należy już do gatunków wymarłych.
Łoś szerokoczelny wzrostem przewyższał łosia dzisiejszego, ustępując jedynie pod tym względem jeleniowi olbrzymiemu. Odzna
234 WSZECHŚWIAT N r 15.
czał się on charakterystycznym kształtem rosochów, które nie wznosiły się do góry, lecz leżały na jednym poziomie z czołem;
długość ich razem wynosiła do 2 m. K ażdy róg sk ład ał się z łodygi, grubości mniej wię
cej ram ienia i stosunkowo dość długiej, oraz z szerokiej łopaty (dłoni) o nielicznych k ró t
kich gałęziach. Muzeum w M oguncyi po
siada rosoohy o uszkodzonych łopatach, d a jące nam jed n ak pojęcie o wielkości ło d y g i:
przy długości 45 cm (od nasady do miejsca, w którem się dłoń rozszerza) m a ona 41 cm obwodu u nasady i 28 cm przy końcu. S ze
rokość łopaty, m ierzona z przodu ku tyłowi, dochodziła do 1,3 m; położenie zaś jej było takie, źe przednie gałęzie zbliżały się nieco ku sobie, tylne zaś rozchodziły się. N a o k a
zie, znajdującym się w muzeum w W iesba- denie, odległość tylnych gałęzi wynosi 135 cm , przednich tylko 70 cm, a więc prawie dwa razy mniej.
Niewątpliwe szczątki tego łosia znalezio
no najpierw w A nglii w hrabstw ie Norfolk i przez długi czas nie umiano im wyznaczyć właściwego m iejsca system atycznego, m ie
szając aż z dwuma gatunkam i n araz : łosiem dzisiejszym (Alces palm atus) i jeleniem ol
brzymim (Cervu'8 megaceros), chociaż właści
wie różnił się od obudwu wybitnie. N astęp
nie, gdy go już odróżniono jak o odrębny g a
tunek, łoś ten dostał się do paleontologii pod dwuma nazwiskami, Cervus latifrons Johnson i C. bovides G unn, i dopiero Daw- kins udowodnił, że obie nazwy stosują się do jednego zwierzęcia, które nazw ał Alces la ti
frons, w ykazując bliższe jego pokrewieństwo z łosiem, niż z jeleniem. Budowa szkieletu zgadza się wogóle z łosiem dzisiejszym, c z a s z a jednak i rosochy przedstaw iają wy
bitne różnice. Szerokość czoła naszego ło sia w aha się między 14 a 19 cm, u szeroko- czolnego zaś dochodzi do 26 cm\ nasz łoś ma k ró tk ą łodygę (12— 18 cm), kopalny długą (30-^-50 cm),;
o odmiennym kształcie, ło p a
ty b y ła mowa wyżej. M łode zw ierzęta do dwu la t nosiły krótkie rogi, złożone z sa
mej tylko łodygi, ja k i u dzisiejszych łosi;
samice były bezrogie. R D yakow ski.
(W edług W . v. Reichenau).
Posiedzenia W ydziału M atem atyczno-Przyrodniczego Akademii Umiejętności w Krakowie.
Dnia 4 października odbyło się posiedzenie W ydziału M atem atyczno-Przyrodniczego A kade
mii, pod przewodnictwem d y rektora W ydziału, prof. d -ra K reutza. Na posiedzeniu tem p rz e d staw ił prof. d-r L. B irkenm ajer swą rozpraw ę :
„W yniki pomiarów natężenia siły ciężkości w k il
ku miejscowościach Galicyi zachodniej” .
Prof. B irkenm ajer zajm uje się ju ż od dłuż
szego czasu pom iaram i ♦natężenia siły ciężkości
i w Galicyi; p rac a niniejsza stanowi przeto dalszy j ciąg badań, których rez u ltaty były ju ż dawniej ogłaszane przez Akademią (Rozprawy, t. X X X III, s 'r . 8 1 2 i n a s t ) . Obecnie a u to r podaje wyniki pomiarów, wykonanych m etodą pułkow nika Ster- necka w Żywcu, Suchej, Jordanow ie, Limanowej i Nowym Sączu; prócz tego pow tórzył on do świadczenia w Krakowie, a to ze względu na ważność tej stacyi ja k o podstawowej (jestto p unkt tryangulacyjny I-go rzędu), celem przeko
nania się o niezmienności użytego a p a ra tu , t. j.
w ahadła sterneckowskiego, będącego własnością obserw atoryum astronom icznego uniw ersytetu Jagiellońskiego D oświadczenia odbywały się w piwnicach, a to w celu wykluczenia, o ile moż- j na było, zm ian tem peratury; m etoda pomiarów i sposób redukcyi m ateryału zebranego były ta kie same, ja k opisano w cytowanej powyżej p o przedniej rozpraw ie. K ontrolujące doświadcze
nia krakow skie w ykazały, że trzy w ahadła ste r- neckowskie, używane do pomiarów, pozostały
j niezmienione przez czas 7 miesięcy odpowiednich
j dośw iadczeń, gdyż wiekowa różnica czasów wah- nień, teraz i poprzednio obserwowanych, a wyno
szącą 0 0 0 0 0 0 0 2 sekund ( — 2 . 10—’7), je s t zaled
wie czw artą częścią niepewności, ja k ą w ykazują najlepsze dotychczasowe wyznaczenia. Po zre dukowaniu w artości g na poziom m orza, prof.
| B irkenm ajer otrzym ał rez u ltaty , w yrażone w n a stępującej tabelce :
S t a c y a
S zero k o ść g eo g raficzn a
D łu g o ść geogr.
od G reenw ich
W y sokość n ad
poziom , m orza z o b serw acy i
R óżnica od oblicz.
Żywiec...
Sucha ...
Jo rd a n ó w ...
L im anow a . . . . Nowy Sącz . . . .
40°41'15' 4 4'51"
38'55"
42'25"
37'43"
14°31,6' 14°56,0' 1509,6' 15045/4 16°1,4'
3 31,9 m 3 14,2 „ 486,6 „ 4 0 1 ,4 „ 2 8 3 ,8 „
9 ,8 1 0 4 5 2 m 7 4 8 „ 56; „ , 37 0 „ 128 „
■ . . - - 1
+ 256 [i(j.
+ 499 „ + 406 „ + 157 „ - 18 „
O statnia ru bryka podaje różnicę (w mikromili- m etrach, [ijł = 0 ,000001 mm) między g obser- wowanem a obliczonem wedle teoretycznego wzoru H elm erta, Z różnic tych widać, że z a chodnia część Galicyi należy do obszaru, w k tó rym siła ciężkości je s t w rzeczywistości większa, niż teorya pozw ala przewidywać; granica tego obszaru, niezawodnie większego, przechodzi przez sąsiedztwo Nowego Sącza.
D nia 12 listopada r. z. odbyto się pod prze
wodnictwem prof. d -ra F . K reutza posiedzenie W ydziału m atem atyczno-przyrodniczego A kade
mii, na którem prof. Cybulski referow ał o pracy p. S. M aziarskiegó, p. t : „Zm iany m ikroskopo
we w Wątrobie pod Wpływem wstrzykiwali mydła i cukru do żyły Wrotnej” .
Doświadczenia były wykonywane przeważnie na psach głodzonych lub karmiońych skąpo po
karm am i beztluszczowemi, w następujący spo
sób : Po zachloroformOwaniu zwierzęcia autor otw ierał ja m ę otrzew ną, wycinał kawałeczek wą troby, odpreparow yw ał gałązkę żyły krezkowej lub śledziennej i w strzykiw ał z biurety 2°/0-owy roztw ór m ydła sodowego, lub 5°/0-owy roztw ór cukru gronowego, oba ciała rozpuszczonne w fi
lo lo g ic z n y m roztw orze soli kuchennej (0 , 6° /o).
Ilość płynu wprowadzanego była 100 — 250 cm3, co odpowiada 2 — 4 g m ydła lub 5 — 12 q cukru.
Po w strzyknięciu, któ re trw ało 3 0 —60 m inut, au to r wycinał co pewien czas po kawałeczku wą
troby, które następnie u trw alał p rz y doświadcze
niach z mydłem— w płynie Flem m inga, p rzy do
świadczeniach z cukrem — w alkoholu absolut
nym. Zw ierzęta żyły przez pewien czas po d o świadczeniu, ta k że kaw ałeczki wycięte p rzed sta
wiały stan wą‘roby w różnych stadyach kolej
nych. W doświadczeniach z mydłem a u to r zau
ważył, że stopniowo zwiększała się ilość kuleczek tłuszczu w kom órkach, tak, że w 24 godzin w i
dać ju ż w p rep aratach naciek tłuszczowy w do
syć znacznym stopniu; nadto zmienia się wygląd p ro to p la z m y —ju ż w krótce po w strzyknięciu — z jasnego, siateczkowatego, na mętny, drobno
ziarnisty, a granice kom órek zacierały się. Rów
nież i w przybłonku przewodów żółciowych zwiększa się ilość tłuszczu, normalnie się tam znajdującego. S tąd autor wnosi, że kom órki przysw ajają sobie mydło, wprowadzone do żyły bram nej, zam ieniając j e następnie na tłuszcz.
Tłuszcz z m ydła pow staje, wedle zdania autora, praw dopodobnie w ten sposób, że kwasy żółcio
we lub bezwodnik węglany, albo wreszcie ja k iś ferm ent, w ydziela z m ydła kw as tłuszczowy, a gliceryna zostaje użyta w prost z przewodu po
karmowego; gdy bowiem au to r wprowadził ro z twór m ydła do żyły w rotnej, a glicerynę do je lit lub żyły w rotnej, to tłuszczu powstawało bez po
równania więcej. Po w strzyknięciu cukru, zwięk
szała się zwolna ilość glikogenu w wątrobie, ale wyraźnych zm ian w protoplazm ie p. M aziarski
nie zauważył. Kwestyi, czy kom órki wątrobne zatrzym ują całą ilość m ydła lub cukru odrazu po w strzyknięciu i powoli dopiero p rze ra b iają na j tłuszcz lub glikogen, czy też roztw ory tych ciał przechodzą do ogólnego obiegu i dopiero stąd, w m iarę dostania się do krążenia wątrobnego, u legają w w ątrobie powyższym zmianom,— kw e
styi tej autor nie rozstrzyga stanowczo, p rzechy
la się jednak ku pierwszemu zapatryw aniu.
Z kolei prof. K arliński przedstaw ił rozpraw ę j prof. Żorawskiego : „Przyczynek do teoryi nie- j skończenie małych przekształceń’1. Ł ącząc po- j jęcie grupy jednoczęściowej i nieskończenie m a
łego przekształcenia z nietrwałym ruchem cieczy, autor podaje dowód pewnej własności układów równań różniczkowych zwyczajnych. Biorąc pod uwagę wartości pewnych wrońskianów, autor z a j
m uje się następnie określeniem takich niezmien
ników grup jednoczęściowych, odpowiadających ruchow i cieczy, które nie zależą od czasu. Dalej przeprow adza analogiczne badanie dla całek nie
zmiennych tych gru p jednoczęściowych, szczegó
łowiej zaś ro zp a tru je grupy jednoczęściowe p rz e strzeni dwu- i trójw ym iarow ej.
P rof. W itkowski referował rozpraw ę p. L. Sil- bei'3'eina : „ 0 falach elektrom agnetycznych wy
muszonych w ośrodku sprężystym d rgającym ”.
R ozpatrując m atem atycznie rozchodzenie się płaskich fal elektrom agnetycznych w dielektryku sprężystym , w którym rozchodzą się równocześ
nie fale płaskie poprzecznych drgań sprężystych, autor dowodzi, że w tym przypadku pow stają, prócz fal swobodnych czyli naturalnych, także fale elektrom agnetyczne wymuszone, i bada cechy tych fal, różniących się wogóle wybitnie od fal naturalnych.
Dalej prof. K ostanecki referował rozpraw ę p, E m ila Godlewskiego (syna), p. t. : „ 0 p rze ista
czaniu sperm atyd w plemniki w gruczole obojna- czym Helix p o m a tia ”. Jestto dalszy ciąg p o przednich badań p. Godlewskiego, zapowiedziany na posiedzeniu lipcowem r. z. autor badał okres przem iany sperm atydów na plemniki w g r u czole obojnaczym Helix poroatia i znalazł, że centrozom at układa się w plem niku między n itką a główką w pasem ku łączącem, nie zaś na wierz
chołku plemnika. Z w rzecionka środkowego, a mianowicie z jego części pośredniej między centrozom atam i a cbromozomatami w o statniej figurze karyokinetycznej, tw orzy się pasemko łączące; równikowa część wrzecionka przechodzi w ciało międzykomórkowe, dolna zaś część wrze
cionka przechodzi w ją d ro dodatkowe; z górnej części osłony jądrow ej tw orzy się ostrze plem ni
ka, a w czasie tw orzenia się jego wydobywa się z części chromatynowej małe ciałko (wspomniane w poprzedniej rozpraw ie p. G.), które przewędro- wywa przestrzeń jasn ą, ograniczoną osłonką ją d ro w ą i usadawia się na szczycie ostrza plem-
') Ob. W szechświat, 1897, str. 716— 717.