• Nie Znaleziono Wyników

Jsn>. 17 (1507). Warszawa, dnia 23 kwietnia 1911 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jsn>. 17 (1507). Warszawa, dnia 23 kwietnia 1911 r."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Jsn>. 17 (1507). W arszaw a, dnia 23 k w ie tn ia 1911 r. T o m X X X .

P R EN UM ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: ro c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z p rze syłk ą pocztow ą r o c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d ak cy i „ W sz e c h św ia ta " i we w sz y stk ic h k się g a r­

n ia c h w k ra ju i za g ra n ic ą .

R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k alu re d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A jste. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

C H A R A K T E R Y S T Y K A F I Z Y C Z N A D A W N Y C H S Ł O W I A N W S C H O D ­

N I C H .

Z nany z s w y c h licznych prac polskich profesor k rako w ski, J. Talko-Hryncewicz, w y d a ł niedaw no w iększą rozpraw ę w j ę ­ z y k u ro ss y js k im x), której w a rto ść dla paleoantropologii j e s t dlatego doniosła, że zbiera ona sk ru p u la tn ie cały m a te ry a ł do b a d a ń n a d d a w n ą ludnością dzisiej­

szego te r y t o r y u m Słow ian wschodnich.

Z ro z p ra w ą A. Iw anow skiego 2), p rz e d ­ s ta w ia ją c ą zbiór w sz ystkiego, co d o ty c h ­ czas zdziałano w k i e r u n k u zbadania i po­

z n a n ia lu dó w Rossyi dzisiejszej, stanowi ona p e w n ą całość, d a ją c ą pojęcie o dzie­

ja c h o siedlenia Rossyi od czasów n a j ­

*) J . T alko - H ry n c ew ic z. O p y t fiziczeskoj c h a r a k te ry s ty k i (lrew nich w o sto c zn y c h S ław jan.

P e te rs b u rg , 1909. (Odb. ze S bornika po S ław ja- n o w ie d ie n ju I II ).

3) A. A. Iw a n o w sk ij. Ob antrop. so staw ie n a se le n ja R ossyi. M oskw a, 1904. (Iz w iestja imp.

obszcz. lu b it. E st. A n tr. i E tn . Tom XV. T ru d y an tro p . o td . Tom X X II).

d aw niejszy ch do chw ili obecnej. Dzięki dwom t y m rozpraw o m ud o stę p n io n y zo- sta ł znakomicie cały m a te ry a ł an trop o ­ logiczny, najczęściej bardzo t r u d n y do opanowania z powodu niemożności zdo­

bycia w s z y s tk ic h poszczególnych dzieł i rozpraw, tra k tu ją c y c h o ty m p rz e d ­ miocie. Zwłaszcza dla z agranicy w a r ­ tość ich j e s t w p ro s t nieoceniona, ponie­

waż w możliwie n a jtre ś c iw ie j podanej formie zaw ierają one wszystko, co po­

trzebne b y ć może dla stu d y ó w poró­

w n aw czy ch w k r a ja c h są sia d u ją c y c h z t e ­ r y to ry u m zbadanem .

Co do r o z p ra w y Iwanow skiego, to za dowód znaczenia jej dla stud yó w po ró ­ w naw czych posłużyć może monografia antropologiczna T. W o w ka , k tó ry pomie­

rzył kilka la t te m u ludność h u c u ls k ą Ga- licyi wschodniej x). O rozp raw ie J. Hryn- cewicza nie można n a razie tego pow ie­

dzieć, ale je d y n ie dlatego, że stu d y a w dziedzinie paleoantropologii nie cieszą się u n a s w iększem uznaniem , za n ie c h a ­ ne najzupełniej od śm ierci d-ra Iz. Ko- pernickiego. Rzecz, t r a k t u ją c a o staro-

!) S treszczenie te j m onografii zn a jd u je się

w e „W szechśw iecie" z 1909 rokij, <Nś 21. ,

(2)

258 W SZ E C H SW IA T

JSIÓ 1 8

ż ytnej ludności k r a ju , ciągle jeszcze n a ­ leży u n a s do p ra w d z iw y c h białych k r u ­ ków, chociaż c zas ju ż n a jw y ż sz y zająć się tą z a n ie d b a n ą dziedziną wiedzy. Z t e ­ go i wielu in n y c h w zględów rzecz Hryn- cewicza z a słu g u je n a sp e c y a ln ą uwagę, ja k o n a d z w y c z a j w a ż n a nie ty lk o dla ści­

śle oznaczonego t e r y t o r y u m S łow iań­

szczyzny w schodniej, lecz niem niej i dla in n y c h k r a jó w słow iańskich.

W zakrefeie swej p ra c y nasz a u to r o bjął ziemie, zaję te k ied y ś p rzez znane n a m z k r o n ik plem io na Sło w ian w s c h o d ­ nich, dla k tó ry c h g ra n ic ę z a ch od n ią o zna­

cza plemię litew skie. Między pierwsze- . m i n aczelne m iejsce z a jm u ją s ta r o ż y tn i Polanie, k tó rz y osiedli n a żyznej ziemi n a d d n ie p rz a ń s k ie j, dzierżyli dw a k s ię s t ­ wa, w P e r e ja s ła w iu i Kijowie, s ta n o w ią c razem j e d n ę całość. N ara że n i n a ciągłe n a p a d y n iep rz y ja c ió ł, z a h a r to w a n i byli w rzemiośle w ojenn em , przew yższając wogóle in ne plem io na S łow ia n w s c h o d ­ n ich pod w zg lęd em obyczajó w i k u ltu ry . Oni to założyli Kijów, k t ó r y t a k w ażną odegrał rolę zw łaszcza w dziejach p l e ­ mion p o łu d n io w o -w sc h o d n ie j S ło w ia ń ­ szczyzny, za p a n o w a n ia W łodzim ierza i j e ­ go następców. Za ich to czasów osie­

dlili się n a le w y m b rze g u D n ie p ra przy- chodźcy z Rusi białej, z Rossyi śro d k o ­ wej, z ziemi N o w ogrodzkiej i fińskiej Czudy. Klasę wyższą, u p rzy w ile jow any c h , stanow ili cudzoziemcy, z k tó ry c h s k ła ­ dały się d r u ż y n y w o jenne k siążąt. Na m ieszanie się lu d n o śc i tubylczej n ie m o­

gły nie w p ły n ą ć s to s u n k i z P olakam i, j a k również n a p a d y Połowców, plem ion tu rk - skich, Peczenigów , C z a rn y ch Kłobuków, a w koń cu i T a taró w .

Podobnie j a k P olanie przy jęli nazw ę od o tw a rte g o zew sząd m ie jsc a osiedlenia, t a k znów od otoczenia sw e g o w lasach, ich w spó łp lem ieńcy n a z w a li się D rew la- nam i. Oddzieleni od p ie rw s z y c h n a tu - r a ln e m i w a r u n k a m i geograficznem i nie m ogli oni dojść do tak ie g o rozw oju j a k Polanie i n igd y nie stan ow ili sam oistn ej całości. Z po śród nich wydzieiili się, j a ­ ko osobna gru p a, W o ły nian ie, pędzący zupełnie sam o d z ieln y żyw o t bardzo n ę d z ­ n y i n aw p ół dziki.

W nied o stę p n y ch bło ta c h n a d rze k a m i P ry p e c ią i D źw iną osiedlili się Dregowi- czanie, mało różniący się od Drewlan.

R a d y m iczan ie i W ia ty cy , usado w ieni n a d W ia ty c z ą i Oką, uważali się za potom ­ ków L achów i wywodzili ró d swój od dw u przodków ; pierw si od R adym a, d r u ­ dzy od W ią tk a . Chociaż połączyli się oni z Polanam i, j e d n a k zachow ać zdołali swoje odrębności, w yró ż n ia jąc e ich z po­

m iędzy re s z ty Słowian wschodnich. Zie­

mię W ia ty c z a n ze Względów etn o g ra fic z ­ n y c h rozdzielają n a w schodnią, albo Rja- z a ń sk ą i n a zachodnią, o b e jm u ją c ą b rze­

gi Oki z dopływ am i. Od połudn.-zacho­

du od W iaty czan , ziemia S iew ierska dzie­

liła się na dwie połowy: C z e rn ic h o w sk ą i N o w o g ro d z k o - s ie w ie rs k ą , k tó ry c h lu­

dność bardziej s k ła n ia ła się k u p o łu d ­ niowym, niż północnym Słowianom.

W iadom ości o p ołu dniow o-ruskich l u ­ d ach są bardzo skąpe i chociaż nie w s p o ­ m ina się o te m w kronik ach , lecz ogól­

nie w śród h isto ry k ó w i etno grafó w j e s t przyjęte, że ulegali oni z n aczn em u p r z e ­ m ieszaniu z plem ionam i obcemi.

Krywiczanie żyli osobno od północnej i południow ej Rusi i nie płacili d a n in książętom kijowskim. J e d n a z odrośli Krywiczan, Połoczanie, żyła samodzielnie pod p a n o w a n iem Rogwołoda, a później rozpadła się na części pod je g o p oto m ­ kami. D r u g a zaś połowa podzielona zo­

s ta ła rów nież n a dro b ne posiadłości. Zie­

m ia P sk o w s k a , sta n ow ią c a przejście od K ryw ic z an do Nowogrodzian, rozw ijała się samodzielnie. Ze w s z y s tk ic h całości Krywiczan, S m oleńsk posiadał w iększy zw iązek z r e s z tą Rusi, niż r e s z ta inny ch , s k ła n ia ją c y c h się bardziej k u re lig ijn e ­ m u ośrodkowi p ru sk o -lite w sk ie m u . Dzieje K ryw iczan cen tro w a ły się około d w u m ia s t najznaczniejszych , Sm oleńska i Po- łocka. W czasach, kied y Ruś połudn. złą ­ czyła się w je d n ę całość i t a k do sta ła się pod władzę L itw y i Polski, ziemia K ry w iczan pędziła ży w o t całkiem n ie z a ­ wisły. Na je j t e r y t o r y u m p ow stała póź­

niej narodow ość białoruska, obe jm ują c ą daw ne gran ic e o sa d n ic tw a Krywiczan.

Na północy, niezależnie od południa,

u tw o rzy li sam od zielny o rgan izm po lity c z ­

(3)

Ha 17 W SZEC H SW IA T 259

n y n a j p ierw si Nowogrodzianie, k tó rz y c h a ra k te r e m , usposobieniem , a n a w e t j ę ­ zy k ie m b ardzo zbliżali się do Polan.

Nie m a ły w pływ n a usposobienie, zw y ­ czaje, i n a t y p Słowian w sch o dn ich w y ­ w a rły zarów no narody, pośród k tó ry c h oni zam ieszkali, j a k niem niej i ludy z k tó re m i w ieczne prowadzili walki. N a j­

w iększe niezaw odnie w pływ y oddziały­

w ały ze s tr o n y najliczniejszych i n a jb liż ­ szych plem ion fińskich, o k tó ry c h w sp o ­ m in a je s z c z e T a c y t i P tolem eusz. W e ­ d łu g k r o n ik ru s k ic h plem ionam i temi, płacącem i R usi daninę, byli: Czudowie, M eryanie, W esi, Muromi, Czeremisi, Mord- wa, P erm , P eczora i Jam i. W połowie IX. w. g r a n ic a południow a plem ion fiń­

skich, oddzielająca j e od słow iańskich, c ią g n ę ła się w okolicach rze k i Moskwy, gdzie s ty k a li się oni z W ia ty c z a m i i w po w. B ron ickim g u b e rn i m oskiewskiej, gdzie z n a jd u je się r z e k a Nersk, przepły­

w a ją c a przez s ta r o ż y tn y k raj Meryan, otoczony z trz e ch s tr o n na ro d a m i sło­

wiańskiemu, g e rm a ń sk ie m i i tu rk sk iem i.

F inow ie n a c is k a n i przez Słowian, tra c ą powoli sw oje posiadłości, p rzy jm u ją c zw y ­ czaje i k u ltu r ę tychże, zlew ając się z cza­

sem zu pełnie z nimi. Od zachodu Sło­

wianie w sc h odn i m ieszali się z L itw in a ­ mi i zag adk ow ego pochodzenia Jadźw in- gami, m ieszk ającem i wr zachodniej części dzisiejszego Polesia, w całem Podlasiu i w części Mazowsza. P o d leg ając p a n o ­ w a n iu w części polskiem u i w części r u ­ skiem u, zmieszali się oni z tem i plem io­

nam i, z a sy m ilo w aw szy się doszczętnie.

Dzisiaj jeszcze n a te r y t o r y u m dawnego ich osiedlenia n atrafić m ożna n a typy, różniące się znacznie od okolicznych m n ie js z y m w zrostem , bardziej ciem nym kolorem włosów i oczów, tudzież długogło- wością.

Prócz sąsiadów o d d ziaływ ali n a Sło­

w ia n in a wschodniego g e rm a ń s c y N orm a­

nowie, Gotowie, Hunowie, Awarowie, nie­

z na nego bliżej pochodzenia Chazarowie, a w k o ń c u T a t a r z y i Turcy.

Mogiły, k u r h a n y i c m e n ta r z y s k a na t e ­ r y to ry a c h , z a ję ty c h k ied y ś przez w sz y st­

kie w y m ien io n e powyżej lud y słow iań­

skie, d o s ta rc z y ły uczonym obfitego ma-

t e r y a łu antropologicznego i archeologicz"

nego, zbadanego przez cały s zereg spe- cyalistów. D an e archeologiczne, p rze­

d ew szy stkiem typ pogrzebow y, w łaściw y zwyczajnie k aż d em u ludowi, stano w ią pierwszorzędnej w a rto ś c i cechy, św ia d ­ czące o przynależności pochow anych zm arłych do pewnej g ru p y etnicznej.

Pom ierzone zaś czaszki i kości, w y do­

byte różnem i czasy, d ały możność u s t a ­ lenia cech fizycznych ludności, z a jm u ją ­ cej k ied y ś ogrom ne obszary dzisiejszej Rossyi i Rusi południowej. W ielkiej po­

trzeba było znajomości rzeczy, ażeby n a ­ leżycie z e sta w ić i u g ru p o w a ć najróżno­

rodniejszy te n m ate ry a ł, nie zawsze do tego odpowiednio opracow any i oświetlo­

n y przez poszczególnych antropologów dawniejszych. Trudności połączone z po- dobnein przedsięw zięciem uspraw ied liw ić m uszą wiele brak ó w m eto d yczny ch i k o n ­ s tru k c y jn y c h , z ja k ie m i s p o ty k a m y się w rozprawie prof. H ryncew icza, dość n ie ­ łatw e j do opano w ania i w y rozu m ien ia z powodów niezależnych z re s z tą od sa­

mego autora.

Nadzwyczaj cennem , a pożądanem od- daw ńa w nauce było zrek onstruow an ie ty p u Słowianina, ja k i m się on p rz e d s ta ­ wiał od czasów na jd a w nie jsz yc h, t . j . n a ­ w et w czasach p rzedh istoryczn ych. Ogól­

niki w rodzaju u ta r te j zasady krótkogło- wości Słowian, jasn e j b a rw y włosów, oczu i t. d. w y m a g a ją oddaw na bardziej dzisiejszej nauce odpow iednich ustaleń i znajomości rzeczy. B rako w i tem u za­

radza w ogromnej mierze p ra c a naszego autora, k tó ry , po z estaw ieniu n ajw a żn ie j­

szych d a n y c h z dziejów poszczególnych plemion Słowiańskich, usta la w p ływ y, mogące oddziaływać kiedyś n a nie ze strony in n y c h narodów, w y s tę p u ją c y c h w rozm aity ch rolach względem słow iań ­ skiej ludności E u ro p y wschodniej. N a ­ znacza odpowiednie stanow isko w ro z ­ woju Słowiańszczyzny wschodniej zw ła­

szcza plemionom ugro - fińskim, które przed przyjściem Słowian zajm ow ały p rz e ­ strzenie, później przez ty ch o sta tn ic h za­

ję te . D la w y k ry c ia zaś i u sta le n ia cech,

właściwych Słowianom p. Hryncewicz

posługuje się p orów naniem z w ynikam i

(4)

260 W SZ E C H SW IA T JSJe 17

b a d a ń antropologicznych, p rze d e w s z y s t- kiem ludów, ż y ją c y c h p rze d lub r ó w n o ­ cześnie ze S ło w ian am i na ich w y łą c zn e m p raw ie t e r y t o r y u m późniejszem .

Z n a jd u je m y tu więc w y n ik i b a d a ń a r ­ cheologicznych i p a le o antro p olog iczn y ch, d oty czący ch s ta r o ż y tn e j ludności p r e h i ­ storyczn ej, K im ery jcz y k ó w , S c y tó w i inn., a rów nież i spo strzeżen ia, dok o­

n a n e n a średn iow iecznej i późniejszej ludności r o s s y js k ie j, a n a w e t polskiej, po ró w nan ej ze w scho d nio -sło w iań sk ą.

W nadzw yczaj s k rz ę tn ie z e sta w io n y ch ta b lic a c h z n a jd u je m y w poszczególnych r u b r y k a c h pom iary, odnoszące się do najrozm aitszych w łaściw ości fizycznych w sz y stk ic h w sp o m n ia n y c h w ro zp ra w ie ludów słow iańskich, czy też z n a jd u ją c y c h się z niem i w p e w n y c h ty lk o s to s u n k a c h h isto ry cz n y c h lud ów obco plem ien n ych.

Z wielu z e b ra n y c h szczegółów w spo­

m nim y tu ty lko n a jw a żn ie jsz e , s ta n o w ią ­ ce n a jis to tn ie js z e w łaściw ości t y p u Sło­

wianina w schodniego. Do t a k ic h należy wzrost, j a k o wogóle d z iedziczn a cecha ras o w a i naro do w a. Z liczb prof. Hryn- cewicza w y n ik a , że k u r h a n o w a ludność N o w ogrodzka p rze w y ż s z a w z ro s te m sw ym (198— 204 cm) t a k w s z y s tk ic h i n n y c h S ło­

wian, j a k też i n a r o d y sąsiednie; po nich z pośród Sło w ian d r u g ie m iejsce z a jm u ją Polanie i Połoczanie (175 cm), nastę p n ie D re w la n ie i R a d y m ic z a n ie (164,8 — 166 cm) i w k o ń c u n a jn iż s i K ry w iczan ie (157,6 cm).

Z n iesło w ia ń sk ic h zaś ludów pod w zglę­

dem w z ro stu p ierw sze m iejsce z a jm u ją s ta ro ż y tn i K im ery a n ie ( I 7 8 ?3 l cm), po nicn p rze d h is to ry c z n a lu d n o ść epoki n e ­ olitu i bro nzu połudn. - zach od n iej ziemi, prze d h is to ry c z n i T w e r y ty a n ie , ludność Moskwy VIII—X w. i S c y to w ie (168,5 — 165,5 cm), po nich sta ro ż y tn i B a s z k iro ­ wie i Nogajcy, a w k o ń c u n a jn iż s i — lu ­ dność mogił Z a b a jk a lsk ic h (163,7 — 160,3 crń).

Zw yczajnie ś re d n i w zro st ludności współczesnej odpow iada mniej lu b w ię­

cej w y ższem u albo n iższ e m u w z ro sto w i przodków albo p lem ienia, żyjącego d a ­ wniej n a te m s a m e m te r y t o r y u m . T a k np. w y s o k i w z ro st Po lan, lud n o ści ich

k r a j u w czasach p rze d h is to ry c z n y c h i S c y­

tów odpow iada praw ie w zrostow i dzi­

siejszej ludności Ukraińców , a w zrost s ta r o ż y tn y c h Now ogrodzian w zrostow i dzisiejszych re k r u tó w z g u b e rn i now o ­ grodzkiej, w z ro st D re w la n w m ieście Ży­

to m ie r z u — dzisiejszem u wzrostow i w pow.

żytom ierskim ; niskim K r y w ic z an o m —dzi­

siejsi B iałorusini (163,6 cm). W z ro s t k u r ­ h a n o w y c h Połoczan odpowiada w z ro s to ­ wi dzisiejszej ludności połockiej.

W e d łu g głównego w sk a ź n ik a c z a s z k o ­ w ego Słowianie w sch o dni są subdolicho- mezocefalami. W s k a ź n ik ten w a h a się u nich m iędzy 76,4 a 79,1. Ś r e d n i typ czaszek m ęsk ic h zbliża się bardziej do długoglow cgo, k ob iec y c h zaś do k ró tk o - głowego. W y s tę p u je to widocznie nie tylko n a c m e n ta r z y s k a c h Moskwy X V I — X V II I w., ale i we w s p ó łc ze sn y c h n a j ­ ro zm a itszy c h g u b e rn ia ch . Różnicy po­

dobnej nie m ożn a zau w aży ć m ięd zy cza­

sz k am i polskiem i, np. k r a k o w s k ie m i i lu- belskiemi, w y b itn ie zaś w y s tę p u je w cza­

sz k a c h n a ro d ó w s ta r o ż y tn y c h , żyjących daw niej n a ziem iach Słowian w sc h o d ­ nich, tudzież u ty c h o sta tn ic h . P a k t po­

dobnej przew agi t y p u k r ó tk o g ło w e g o po­

śród czaszek kobiecych, a dlugogłow ego wśród m ęsk ich z n a n y j e s t rów nież z po­

m iarów a ntropologicznych p rz e d h isto ry cz ­ nej ludności Galicyi w sch o dniej, gdzie w całym czasie t r w a n i a w ie k ó w przed- dziejow ych prze w aż a ła stale ludność dłu- gogłowa, chociaż ju ż z p o c z ątk ie m epoki neolitycznej w y s tę p u ją w n a jd a w n ie j­

szych g ro b ac h s k rz y n k o w y ch ta k ż e i cza­

szki krótkogłow e.

W e d łu g śred niego w s k a ź n ik a głowne- go podłużnogłow cam i są Polanie (76,4) i D re w la n ie (77,8), ś red nio głow cam i Sie- wierzanie (78,4), K ryw iczanie (78,5), a osobliwie N ow ogrodzianie (79,1) i ludność Moskwy z X V I —X V III w. (80).

Różnica w śred nim w s k a ź n ik u u j e d n e ­

go i tego sam ego lu d u w y s tę p u je w r ó ­

żnych epokach je g o rozw oju h isto ry c z n e ­

go. T ak np. k ie d y ś re d n i w s k a ź n ik Sie-

w ierzan k u r h a n o w y c h j e s t podłużnogło-

w y (75,1), późniejszych c m e n tarz y sk o -

w yc h podkrótkogłow y (82,3), to u Polan

z I X — X III w., długogłowość zm niejsza

(5)

M 17 W SZEC H SW IA T 261

się, g d yż w sk a ź n ik c z asz e k k u rh a n o w y c h w ynosił 75,9, a w c m e n ta rz y s k o w y c h ju ż m iędzy 77,7 a 81. T a k a sa m a różnica zachodzi n iera z również w ty p ie czasz­

k o w y m n a w e t u je d n e g o i tegoż samego lu d u w poszczególnych je g o częściach.

Zesta w ia ją c u Słowian w schodnich k s z t a ł t czaszki ze wzrostem , zobaczym y, że Now ogrodzianom, obok średniogłowo- wości i p rze w ag i krótkogłow ości w od­

dzielny ch gru p ac h , w łaściw y j e s t podo­

bn ie j a k d lug ogłow ym P o lan o m w zrost w ysoki; p rzeciw nie poddługogłow i Drew- lanie z znaczniejszą w oddzielnych g r u ­ p a c h długogłow ością i Krywiczanie, u k t ó ­ r y c h g r u p a dtugogłow ców p rzew yższa nieco kró tk o gło w ców , w y k a z u ją w zrost niski, k t ó r y w y ró ż n ia ich z pośród in ­ n y c h s ą sie d n ic h ludów wschodnio-sło- w ia ń sk ic h .

Z wyżej powiedzianego, j a k również i z r e s z t y dan y c h , zeb ra n y c h przez p.

Talkę-H ryncew icza, w ynika, że ty p p ie r­

w o tn y c h Słow ian w sch odn ich nie p rze d ­ sta w ia ł jed n o lito śc i antropologicznej, po­

niew aż nie t y lk o poszczególne r o d y ró ­ żniły się znacznie między sobą, ale i k a ­ żdy z nich sk ła d a ł się z różnorodnej m ie­

s z a n in y e lem entów , s p o k re w n io n y c h ze sobą nie antropologicznie lecz e tn o g r a ­ ficznie. W idocznem i cecham i wspólnemi odznacza się je d y n ie grupa, do której z a ­ liczyć m ożna Nowogrodzian, właścicieli czaszek z c m e n ta r z y s k Moskwy z X V I — X V III w., tudzież w spółczesnych Ros- sy an. W yróżniają się oni w y so k im w zro­

stem , u m ia rk o w a n ą wielkością czaszki, średniogłow ością, w y so k ą czaszką, szero­

k ą po tylicą, u m ia rk o w a n em i rozm iaram i tw a rz y , m ałem i oczami i średnim nosem.

D r u g ą g r u p ę sta n o w ią Siew ierzanie i P olanie z X I I — X III w., o wzroście wysokim, z u m iark o w anie rozw iniętą czaszką, mimo różnicy w ty p a c h czasz­

kow ych, (pierw si po d krótkogłow cy, dru-

* dzy poddługogłow cy); r e s z t a cech fizycz­

n y c h wspólna, mianowicie: śre d n ia w y ­ sokość czaszki, śre d n ia potylica, m ała tw a rz i m ie r n y nos.

N a s tę p n ą g ru p ę m ieszaną, odróżniającą się niety lk o od d w u poprzednich, lecz i m iędzy so bą nawzajem , tw orzą Drew-

lanie i Krywiczanie; D re w la nie kijo w scy różnią się od wołyńskich, a K ryw iczanie zachodni od wschodnich.

W u tw o rz e n iu się t y p u Słow ian w sch o d­

nich odegrali w ażną rolę Finnow ie, a w pływ y te widoczniejsze są u Siewie- rzan, Polan, Nowogrodzian i ludności Moskwy XVI-—X V III w., niż u D rew lan i Krywiczan, n a k tó ry c h w pływać mogli raczej T a ta rz y , Chazarowie albo wogóle typ im bliski. W idoczne są także w p ły ­ wy Słow ian zachodnich, a wykluczone są na jzupełniej mongolskie; te o statn ie zostawiły ślad pewien tylko u niesłow iań­

skich K ryw iczan i o b cy ch D rewlan, a całkiem nie udało się ich w y k ry ć p.

H ryncewiczow i w składzie w s z y s tk ic h razem w z ię ty c h Słowian wschodnich.

W końcu rozpraw y d odana j e s t k a r t a rozłożenia w s k a ź n ik a czaszkowego u l u ­ dów wschodnio-słowiańskich i im s ą sie d ­ nich.

B . Janusz.

C O W I E M Y O W N Ę T R Z U Z IE M I.

(Dokończenie).

E l a s t y c z n o ś ć z i e m i . Zadam y so­

bie teraz pytanie, czy ziemia j e s t ciałem sztyw nem , któ re g o k sz ta łt pozostaje nie­

zm iennym , czy też może j e s t ciałem elas- tycznem, zmieniaj ącem ciągle ksz ta łt swój pod w pływ em sił różnych, a zw łasz­

cza w zależności od zmian siły ciążenia k siężyca i słońca.

W ja k iż sposób m ożemy poznać s p rę ­ żystość k uli ziemskiej?

P rz ed e w sz y stk ie m n a s u w a ją się nam uw agi n astępujące:

i) G dyby cała ziemia b y ła doskonale płynna, wówczas człowiek, wobec b r a k u wszelkich punktów s tałych , nie byłby w stanie zauw ażyć żadn ych ruchów po­

wierzchni ziemi, b ę d ą cy c h sk u tk ie m siły ciążenia k u ciałom nieb iesk im -(księży co ­ wi łub słońcu), dla tej samej p rzy c z y ­ ny, dla ja k ie j z n a jd u jąc się na morzu nie o dczuw am y przypływ ów i odpływów m o r­

skich.

i

(6)

262 W SZECH SW IA T JMó 17

2 ) Przeciw n ie, g d y b y ziemia b y ła zu­

pełnie szty w n a, p r z y p ły w y morskie, przy ­ n a jm n ie j te z pom iędzy nich, k tó ry c h pe- ry o d y są dostateczn ie długie (15 i 30 dniowe, zależne od drogi księżyca dooko­

ła ziemi), a b y w ody oceanu m og ły po­

wrócić do r ó w n o w a g i początkow ej, po­

s ia d a ły b y wysokość czyli am p litu d ę mniej więcej tak ą , j a k ą im p rzy p isu je teorya.

3) W rz e c z y w isto śc i p rzy p ły w y m o r ­ skie są w praw dzie w idoczne w s to s u n k u do b rze g ów lądu, ale w ysok o ść ich j e s t m niejsza niż tego w y m a g a teo ry a . J e s t to dowód, że k u la z ie m s k a nie j e s t z u ­ pełnie sztyw na, lecz elastyczna. S to s u ­ n e k liczb, w y r a ż a ją c y c h w ysokość w id o ­ m ą przy p ły w ó w i w ysokość teo re ty c z n ą , czyli t a k zw. spółczy n nik zm n iejszen ia w ysokości p rzy pły w ów m orskich, j e s t

•miarą elastyczno ści czyli sp ręży stości ziemi.

Zasługą j e s t lo rd a Kelvina, że p ie rw ­ szy zwrócił u w a g ę n a tę $ ro g ę do ozn a­

czenia ela sty cz n o śc i ziemi. K iero w an y g e nia lną sw oją in tu i c y ą , p rzy p is y w a ł zie­

mi e lasty czn ość p o ś re d n ią m iędzy e la s ­ tycznością szkła a e la s ty cz n o ś c ią stali.

Późniejsze obliczenia uczonych: D a rw in a w r o k u 1881 i S c h w e y d a r a w ro k u 1907, op arte n a lic z n y c h o b se rw ac y a c h n a d w yso k o śc ią p rz y p ły w ó w m o rs k ic h w r ó ­ żnych p o rta c h m orsk ich , n o to w a n ą przez s pecyalne do te g o celu p rzyrządy, zwane m a r e g ra ia m i, stw ie rd z iły najzu pełniej hy- potezę lo rda K elvina. S tw ie rd z iły one, że a m p litu d a czyli w y sok o ść przy pływ ó w i odpływ ów m o rs k ic h o d łu g im peryodzie 15 i 30 dniow ym , w y n o s i od 0,64 do 0,68 czyli mniej w ięcej 2/'3 tej w ysokości, ja - k ą b y p o siadały, g d y b y ziemia była z u ­ pełnie s z ty w n a . Ze z ja w is k a tego w y ­ nika bezpośrednio, że s k o ru p a ziem ska zarów no j a k morze u le g a p rzy p ły w o m i odpływ om i że p r z y p ły w y ziem skie są cej samej wielkości, co w id om e p r z y p ły ­ wy m o rsk ie, jeżeli p o trą c im y od ty c h o s ta tn ic h p e w n e w p ły w y w tó rne, b ęd ą ce r e z u lta te m bezw ładno ści i lekkości w o­

dy. W t e n sposób p rz y p ły w y s k o ru p y ziemskiej podczas pełni księżycowej i p o ­ ró w n a n ia w io s e n n e g o dnia z nocą o s ią ­ g a ją m a x im u m w yso k o śc i koło 56 c e n t y ­

m etró w n a r ó w n ik u i 28 cm n a n a szych sz erokościach geograficznych. W d a l­

szym c ią g u z tego w y n ik a , że s z ty w n o ść kuli ziem skiej w y ra ż a się spółczynnikiem p = 6 , 3 , i j e s t pośre d n ia m iędzy s z ty w n o ­ ścią stali (p = 7,7) a sz ty w n ośc ią miedzi (p—4)7).

D ru giem zjaw iskiem , pozw alającem n a m stw ierdzić i oznaczyć s p rę ż y sto ść z ie ­ mi — są u c h y le n ia czyli w a h a n ia pionu pod w p ły w e m siły p rzy c ią g a n ia księ ż y c a i słońca. J e s t to zjaw isko zupełnie a n a ­ logiczne ze z jaw iskiem przy pły w ów m o r ­ skich, pozwalające stw ierdzić nam b ez­

pośrednio przypływ y, a z a te m e la s ty c z ­ ność sk o ru p y ziem skiej w g łębi lądu.

Polega ono n a tem , że pion, k t ó r y pozo­

s ta j e zawsze p ro sto p a d ły m do p o w ie rz c h ­ n i poziomu, t. j . do p ow ierzchni, którą- b y przedstaw iało morze, g d y b y się z n a j ­ dowało w da ne m m iejscu, nie j e s t k ie ­ ru n k ie m s ta ły m lecz zm ienia się ciągle, czyli u lega w ah anio m , w m ia rę tego j a k powierzchnia poziomu zm ienia się ciągle w ra z ze zm ia ną położenia w zględnego ciał n iebiesk ich, s p ra w ia ją c y c h p r z y p ły ­ w y i odpływy. P o n ie w a ż z iem ia j e s t elasty czna, więc u c h y le n ia pionu w ido­

m e są m niejsze od u c h y le n ia t e o r e ty c z ­ nego, t. j. takiego, k tó re b y zachodziło, g d y b y ziem ia była zupełnie sz ty w n a, i u łam ek odpowiedni j e s t je d n o z n a c z n y ze sp ółczynnikiem zm niejszenia w y so k o ­ ści p rz y p ły w ó w m orskich, o k tó ry c h była m o w a powyżej.

O bserw acye nad w a h a n iem pionu p r o ­ wadzone są ju ż od p a ru d z ie siątk ó w lat, w n ie k tó ry c h o b se rw ato ry ac h , ale d o pie ­ ro w lata ch o statn ich, udało się o trzy m ać r e z u lta ty zadaw alające. W samej rzeczy tru d n o śc i są olbrzymie. P r z e d e w s z y s t ­ kiem u c h y le n ia pionu są bardzo m ałe i w y r a ż a ją się w ty sią c z n y c h częściach s e k u n d y —trz e b a więc in s tr u m e n tó w n a d ­ zwyczaj czułych, ażeb y j e stw ierdzić;

n a s tę p n ie w p ły w y zakłócające prawidło- '

w y przebieg dośw iad czeń są sto su n k o w o

ogromne; t a k np. pęcznienie w a r s tw n a

powierzchni ziemi w s k u te k o grzan ia

przez prom ienie słoneczne sp ra w ia u c h y ­

lenie pionu n a O,"5 czyli 50 ra z y większe

od u chylen ia pod w p ływ em księżyca. J e ­

(7)

JV? 17 W SZECH SW IA T 263

dnakże, sto su ją c odpowiednie śro d ki za­

pobiegawcze, uczony niem iecki H ecker przeprow ad ził od roku 1902— 1907 w Pocz­

dam ie cały szereg dośw iadczeń n a d w a­

had łam i bardzo czułemi, umieszczonemi w s tu d n i n a 25 m głębokiej, gdzie w pły ­ w y szkodliwe działania p ro m ien i słonecz­

nych były zmniejszone do V7, i obliczył k rzy w e , j a k i e opisuje koniec w a h a d ła dla ró żn y c h fal k siężyca i słońca.

Z o bserw acy j ty c h w y n ik a , że u c h y le ­ n ia widom e pionu, t a k samo j a k p r z y p ły ­ wy m orskie, o s ią g a ją mniej więcej V3 tej wielkości, j a k ą b y miały, g d y b y ziemia b y ła zupełnie sz ty w n a, i dla szty w n o ści ziem i d a ją w a rto ś ć t a k ą sam ę j a k po­

przednio.

Z n a m y jeszcze je d n o zjawisko, które p o zw ala n a m w nioskow ać o sprężystości ziemi. Pom iędzy licznem i ru cham i, j a ­ k im podlega k ula ziem ska, z n a jd u je się, j a k to pierw szy poznał Euler, n ieznacz­

ne p rze su w a n ie się biegunów osi n a po­

w ierzchni ziemi. G dy by ziemia była z u ­ p ełnie s z ty w n a i niezdolna do zm ieniania k s z ta ł tu swego, to b ieg u n y ziemi odby­

w a ły b y drogę swoję dookoła położenia śred niego w ciągu 305 dni gwiazdowych.

W rzeczyw istości z powodu ela sty cz n o ­ ści ziemi r u c h ten m a o k res większy, bo 14 m iesięcy czyli 427 dni gwiazdowych (428,6 dni średnich); w ciągu tego czasu b ie g u n y ziemi o kreślają m aleń kie koło o ś re d n ic y 12 m etrów. Na fig. 1 p rz e d ­ sta w io n a j e s t droga b ie g u n a północnego w czasie od 1900 do 1908 roku; nie ma ona k s z ta ł tu doskonałego koła, gdyż w rzeczyw isto ści sk ła d a ją się na nią dwa r u c h y o n ie je d n ak o w y c h okresach: j e ­ den z nich, w y n i k a ją c y praw dopodobnie z przyczyn m eteorologicznych, ma okres roczny, d ru g i, nas w tej chwili obcho­

d z ą c y —o k res c ztern astom iesięczn y . N a ­ leży podziw iać prec y z y ę obserw acyj a s tro nom iczny ch , k tó re pozwoliły s tw ie r ­ dzić w ynik ające stą d nadzw yczaj małe ( < 0,"4) w a h a n ia szerokości geograficz­

nych. S to s u n e k rzeczy w istej długości o k re s u dla r u c h u Eulero w sk iego do okre­

su teo re ty c z n e g o w p rz y p a d k u , g d y b y ziemia by ła zupełnie sztyw na, j e s t j e s z ­ cze j e d n ą m ia r ą sztyw ności ziemi, d la

k tórej daje j e d n a k w a rto ś ć nieco wyż­

szą, niż p rzy pły w y m orskie i u c hylenia

D t u g a s c f S 0 °

(Fig. 1).

pionu, a mianowicie 9,5 (Stapfer 1909 r.), czyli o V4 wyższą od stali.

W reszcie znam y jeszcze j e d n ę drogę oznaczania elastyczności ziemi, niezw y­

kle cenną, ponieważ rzuca św iatło na rozkład elastyczności i in n y ch w łasności fizycznych we w n ę trz u ziemi; są to ba­

dania n a d szybkością rozchodzenia się teleseizmów. Jeżeli w ja k i e jś m iejsco­

wości p rz y p a d a trzęsienie ziemi, to wów­

czas z m ie jsc a tego przez całą kulę ziem­

ską rozchodzą się fale d rg a ń , k tó re zo­

stają noto w ane przez specyalne p rzy rz ą ­ dy, nadzw yczaj czułe, zwane seism ogra- fami. T rzęsienia ziemi, k tó re dochodzą do n a s z t a k daleka, że ich nie odczu­

wam y, a tylko dow iadujem y się o nich od a p a ra tó w seism ograficznych, n a z y w a ­ my teleseizm am i. Podczas trz ę sie n ia zie­

mi, j a k w każdem ciele e la sty cz n e m po­

w stają fale d r g a ń różnych rodzajów, k t ó ­ re rozchodzą się z szybkościam i nieje­

d n akow em u Z pow o du różnicy w szyb­

kości n a odległościach dostatecznie wiel­

kich różnorodne fale d r g a ń oddzielają

się j e d n e od drugich, tak, że na d yag ra-

mie teleseizmu, zapisan ym przez przyrząd,

(8)

264 W S Z E C H S W IA T j Y o 17

każ d ą z n ich w ydzielić i zbad ać można.

Fig. 2 p r z e d s ta w ia w ła śn ie ta k i d y a g ra - m a t trz ę s ie n ia ziem i w Mongolii w r o k u 1905, odległego n a przeszło 5 000 km od m ie jsc a obserw acyi; n a s a m p rz ó d p r z y b y ­ w a ją d rg a n ia o bardzo małej a m p litu ­ dzie i m ały m peryo d zie (PS), n a s tę p n ie d r g a n ia podobne, ale o a m p litu d z ie i p e ­ ryodzie nieco w ię k szyc h, po n ich w r e s z ­ cie n a s tę p u je t a k zw. faza g łó w n a (LM), o a m p litu d a c h i p e ry o d a c h daleko w ię k ­ s z y ch niż poprzednie. P ale d r g a ń odpo­

w iadające tej fazie głównej rozchodzą się tylko w w a r s tw a c h p o w ie rz c hn io w y c h ziemi; są to t a k zw an e fale p o w ie rz c h n io ­ we lord a R ay leig ha, rozchodzące się

r a z y w iększa od szybkości fal pop rze c z ­ n ych . N a jw ażniejsze je d n a k j e s t to, że szyb ko ść rozchodzenia się j e d n y c h i d r u ­ g ich zw iększa się wraz z odległością od te a t r u trz ę s ie n ia ziemi, czyli t a k zw. epi- c e n tru , a to z tego powodu, że wów czas fale d rg ań p rzechodzą przez głębsze w a r ­ s tw y kuli ziem skiej, e w e n tu aln ie przez sam środe k ziemi, je ż e li trz ę sie n ie o d b y ­ w a się u antypodów , i p r z e n ik a ją do ś ro ­ dow iska coraz to bardziej sztyw nego. N a podsta w ie o bserw acy i nad szybkością roz­

chodzenia się fal seism icznych, uczony n iem iecki B e n n d o rf obliczył k rzyw ą , w y ­ ra ż a ją c ą szy bk ość rozchodzenia się fal p o dłużnych (najpierw szy ch) dla różn y ch

(Kg. 2).

z s z ybko ścią s ta ł ą nieco w y ż sz ą od trz e ch kilo m etró w n a se k u n d ę, o d po w iad ającą mniej więcej d o b rze s zy b k ości r o z c h o ­ dzenia się d r g a ń w s kałach k r y s t a li c z ­ n y c h podczas sztucznie u rz ą d z a n y c h w y ­ buchów. T y m c z a s e m fale odpow iadające dw u p ierw sz y m fazom p o c z ątk o w y m przycho d zą do n a s d r o g ą n a jk r ó ts z ą , przez środ ek ziem i i z tego p o w o d u m ają d la n a s olbrzym ie znaczenie: są to j e d y ­ n i z n a n i n a m gońce, p r z y b y w a ją c y z g łę ­ bi ziemi. Co do n a tu r y sw ej p ierw sze z n ic h są falami podłużnem i, d ru g ie fa­

lam i po przecznem i. S zybkości ich zależą od e lasty czn ości środ o w iska, przez k tó re przechodzą, p r zy c z e m s zybk o ść p ie rw ­ szy ch fal p o d łu żn y c h j e s t p r a w ie dw a

w a rs tw ziemi (fig. 3). K rzyw a poucza nas, że szy bk ość fal podłużnych (pierw ­ sza faza początkowa), j e s t s ta ła i rów na 15,7 k ilo m etra na s e k u n d ę aż do 4/10 p r o ­ m ienia kuli ziem skiej, licząc od ś ro d k a ziemi; n a s tę p n ie szybkość fal zm niejsza się coraz gw ałtow n iej aż do 7/10 pro m ie­

nia, gdzie k r z y w a znowu w y g in a się w d r u g ą stronę; począwszy od tego m ie j­

sca szybkość z m niejsza się wolniej i w

blisko ści 19/20 prom ien ia pozostaje praw ie

s ta łą i ró w n ą 11,3 km n a sekundę; n a ­

stę pnie j e d n a k szybkość fal znow u z a ­

czyna sp a d ać n a d zw y czaj gw a łtow nie ,

ale r e g u la rn ie , aż do pow ierzchni ziemi,

gdzie w ynosi zaledwie 5,5 km n a se ­

kundę.

(9)

Na 17 W SZEC H SW IA T 265

Dla fal poprzecznych seismolog a n g ie l­

ski Oldham doszedł do wniosków an alo ­ gicznych.

(Fig. 3).

B a d a n ia te rz u c a ją pew ne św iatło n a w e w n ę tr z n ą budowę k u li ziemskiej. W y ­ n ik a z n ich p rzedew szy stkiem , że s z y b ­ kość-, z j a k ą fale p rzechodzą przez ją d ro ziemi, w y m a g a śro dow iska s z ty w n ie jsz e ­ go od stali. Dalej zdaje się w y n ik a ć n a ­ s tę p u ją c y pogląd na b u dow ę k u li ziem ­ skiej: 1 ) s k o ru p a z e w n ę trz n a (litosfera) o g rubości 720 prom ienia ziemskiego, 0 w ła sno śc ia ch fizycznych nadzw yczaj z m ie n n y ch ; 2 ) w a r s tw a p rzejścio w a g ę ­ s ta i s z ty w n a , o w łasnościach fizycznych z m ie n ia jąc y c h się szybko w raz z głębo ­ kością, a l e , w każdym razie wolniej niż w skorupie ziem skiej, ciąg nąca się wgłąb do 4/10 p ro m ie n ia ziemi, licząc od śro d ­ ka; 3) ją d r o środkow e, o p r o m i e n i u = 4 /i 0

ziem skiego, n a jg ę s ts z e i najsz ty w n iejsze , ale jed n o ro d n e , t a k zw. barysfera.

Zw łaszcza g w a łto w n a zm ian a w łasno­

ści fizycznych n a głębokości 1/20 pro m ie­

nia ziem i w y s tę p u je nadzw yczaj ostro we w s z y s tk ic h b a d a n ia c h tego rodzaju 1 zgad za się bardzo dobrze z g ran ic ą w e ­ w n ę trz n ą p a sa ciśnień rozciągających, z n a jd u ją c ą się n a głębokości 320 km po­

dług obliczeń Dawisona.

S k ł a d c h e m i c z n y . Co dotyczę sk ła d u chem icznego w n ę trz a ziemi, to po d sta w y , n a k tó ry c h opierać możemy nasze wnioski, są n a d e r ograniczone. Są to z je d n e j s tr o n y obserw acye n a d s k ła ­

dem m in e ralo g ic z n y m i chem icznym pe­

w n ych skał, pochodzących względnie z głębi ziemi i n a d skałam i zmetamorfi- zowanem i, t. j. g ran ita m i i sk a ła m i p o ­ chodzenia w ulkanicznego, a z drugiej s tro n y n a d skałam i przy by łcm i do nas z przestrzeni, t. j. nad m eteo rytam i, co do k tó ry c h przypuszczam y, że są s z cz ą t­

kam i ro zb ity ch w p rzestrzeni ciał n ie ­ bieskich, planet, o składzie chem icznym po d ob ny m do naszej ziemi.

Metamorfizmem s k a ł n a zy w am y zja ­ wisko, s k u tk ie m którego sk a ły osadowe, j a k w apienie i gliny, n a pewnej głęb o­

kości p rzechodzą w s ta n łupków k r y s t a ­ licznych, przyczem g ra n ic ą ty c h zmian j e s t g r a n it lub inne sk a ły j e m u podobne.

W przem ianie tej główny w pływ w y ­ w iera w y so k a te m p e r a t u r a i w ielkie ci­

śnienia w głębi, je d n a k ż e dla o b jaśn ie ­ n ia w s z y s tk ic h w y p a d k ó w te dw a tylko c z ynniki są n iew y sta rcz a ją c e ; m ianow i­

cie w wielu razach j e s t widoczne, że za­

chodziło przyniesienie p ew ny ch s k ła d n i­

ków chem icznych, k tó re początkowo w s k ałach osadowych znajdow ać się nie m ogły wcale albo w ilościach s to s u n k o ­ wo niewielkich. S kładn iki te mogły p rzyjść tylko z głębi ziemi d rogą suchą w postaci gazów lub drog ą m ok rą w po­

sta c i roztw orów w wodzie. Są to m ia ­ nowicie: krzem , woda, alkalia (sód i po­

tas), n iek tó re zasady, j a k m ag n e z i tle ­ n e k żelaza, t. j. s k ła d n ik i k w a r c u i s k a ­ leni czyli felspatów, wreszcie k w a s bo­

row y i s k ła d n ik i fluorowe i chlorowe n i e ­ odzowne dla tw o rzen ia się tu rm a lin u i m ik chlorowych (chlorytów).

Zjawisko metamorfizmu, w pojęciu n aj- szerszem j e s t właśnie s k u tk ie m działa­

n i a ty c h składników , zw an y ch minerali- zatoram i, wespół z w ysoką t e m p e r a tu r ą i wielkiemi ciśnieniam i n a sk a ły osa­

dowe.

W e d łu g wszelkiego praw dopodobień­

s tw a czynniki m ineralizujące wyżej w y ­ mienione przyszły z p a s a m ag m a ty c z n e - go leżącego jeszcze głębiej.

Do w niosków analogicznych doprowa­

dzają n a s b a d a n ia nad n iek tó rem i źró­

dłami gorącem i, hy pogenetycznem i, bę-

dącem i w zw iązku z w ulkanizm em .

(10)

266 W SZ E C H SW IA T JNTs 17

Jeżeli, fałd u ją c się podczas procesów górotw órczych, w a r s t w y zmetamorfizo- w ane po drodze d ojdą do p a sa m a g m y ciekłej, (na głębokości 40 km , 1200°), u leg n ą one w ów czas s to p n ie n iu i zm ie­

szaniu z m agm ą; n a stę p n ie , s k u tk ie m ci­

śnienia h y d r o s ta ty c z n e g o , bę d ą się s t a r a ­ ły w y d o sta ć n a pow ierzch n ię ziemi, k o ­ r z y s ta ją c z p e w n y c h sła b y c h m iejsc, b ę ­ dących s k u tk i e m p ro cesu fałdowania; j e ­ żeli im się to uda, w y le ją się w postaci law n a pow ierzchnię ziemi. W t e n sp o­

sób p o w s ta ją s k a ły w u lk a n ic z n e ( w y b u ­ chowe). W ię k sz o ść s k a ł w u lk a n ic z n y c h obfituje w alkalia, i t u ta j więc u dział bezpośredni m a g m y p łynnej n a rz u c a się z konieczności, poniew aż sk a ły osadowe z a w ie ra ją a lkalia w bardzo m ały c h ilo­

ściach, zm etam orfizow an e zaś z a w d z ię ­ czają obfitość s k a le n i w y łą c zn ie c zynni­

kom pochodzenia głębin o w e g o , m agm a- tycznego. B a d a n ia s k ła d u chem icznego gazów w y d z ie la n y c h przez w u l k a n y d o­

prow adzają nas do w nio skó w p o dobnych.

0 ile obecność w n ich p a r y w odnej, w o ­ doru, bezw o dn ika w ęglow ego, tle n k u w ę ­ gla, m e ta n u (g azu błotnego), azotu, a r ­ gon u może b y ć o b ja ś n io n a przez o g r z a ­ nie do b ardzo wysokiej t e m p e r a t u r y g r a ­ n itów lub in n y c h s k a ł m etam o rficzny ch , to z d ru g ie j s t r o n y obecność chlorków różnych m etali, szczególniej chlorków po- tasowców, j a k ró w n ie ż p ra w do p od o b n ie różnych siarczków, a rs e n k ó w , węglików a n a w e t przew ażnej części w ody, należy p rzy p isy w a ć b e z p o ś r e d n ie m u w pływ ow i m ag m y głębinow ej.

P rzytoczone powyżej do w o dy p r z e m a ­ w iają za obfitowaniem m a g m y w pota- sowce. J e d n a k ż e z d ru g ie j s tr o n y znam y sz ere g sk ał pocho d zen ia głębinow ego, niezw ykle b o g a ty c h w inn e m etale; są to z jednaj s tro n y p e ry d o ty , s k a ły pozba­

wione p ra w ie zupełnie p o tasu (K JO.0,93), z drug iej s tro n y , z pom ięd zy s k a ł w y ­ bucho w ych b a z a lty i lim b u rg ity , j e d y n e z na n e na m skały, zaw ierające żelazo r o ­ dzime.

J a k ż e więc pogodzić jedn o c z e sn e i s t n i e ­ nie dw u m a g m , potasow cow ej i o b fitu ją ­ cej w inne m e ta le (żelazno - m agnezowa).

O bjaśn iają to ró żn ico w an iem m a g m y g łó ­

wnej w ty c h dwu k ieru n k a ch . Wogóle skład ch em iczny m a g m y j e s t praw do p o­

dobnie z m ien ny tylko w z e w n ę trz n y ch częściach p a s a m agm owego, z powodu dom ieszki s k a ł osadowych, p o g rążających się w m agm ę i u leg a jąc y c h ta m sto p ie­

niu. Głębiej s k ła d chem iczny m a g m y j e s t praw dopodobnie bardziej j e d n o s t a j ­ n y i zbliża się do s k ła d u średniego s k a ł kry sta lic z n y c h , tw orzących w iększą część litosfery. Praw do po do bn ie wszędzie i n a w ie lk ą skalę zachodzą w m agm ie z ja ­ wiska, polegające n a w y d z ie la n iu się g a ­ zów z m a g m y płynnej, które b y ły w niej rozpuszczone. P ozostała m a g m a żelazno- m agnezow a s ta je się coraz bardziej za>

sad ow ą w m iarę p o su w a n ia w głąb zie­

mi i wreszcie skła d je j chem iczny zbliża się do p e ry d o tu , czyli oliwinu (krzem ian m agnezowo - żelazowy (Mg, P e )2 Si 0 4).

W samej rzeczy oliwin tw o rzy części o b ­ ce wielu s k a ł w u lk an iczn ych zasadow ych, zwłaszcza bazaltów, i bardzo często tw orzy j ą d r o bomb w ulk a n ic z n y c h . W obu r a ­ zach są to praw dopodobnie k a w a łk i m a ­ gm y bardzo zasadow ej, s k ry sta liz o w a n ej n a wielkiej głębokości, uniesione przez s tru m ie ń płyn n eg o bazaltu.

J a k widzimy, ze z ja w is k a g r a d y e n tu g eoterm icznego, m etam orfizm u s k a ł o sa ­ dow ych i właściwości skał w u lk a n ic z ­ nych, n a rz u c a nam się ciągle konieczność p rzyjęcia h y p o tez y p a sa m agm owego płynnego, czyli ta k zwanej p y ro sfery ciągłej, k t ó r a dopiero n a w iększej g łęb o ­ kości przechodzi w ją d r o b ardzo gęste, sp rężyste, praw dopodobnie s ta łe i t w a r ­ de. J a k iż j e s t sk ła d chem iczny tego j ą ­ d ra ziemi? W sza k o nie nam chodzi p rze d e w sz y stk ie m , skoro m owa o „ w n ę ­ t r z u zie m i“. P a s m ag m o w y ze w zględu n a swe położenie j e s t to okolica należąca do n a jb a rd zie j z e w n ę trz n y c h w a r s tw zie­

mi, zaczyna się bowiem praw dopodobnie j u ż na głębokości 40 km od pow ierzchni a ciągnie się w głąb n a długości m ie rzo­

ne jak ie m iś d z ie siątk a m i lub najw yżej s e tk a m i kilom etrów; są to więc długości bardzo m ałe w s to s u n k u do długości p r o ­ m ienia k uli ziemskiej (6 370 km ). Nie­

ste ty , w ty m względzie skały pochodze­

nia ziem skiego praw ie ż a d n y c h w s k a z ó ­

(11)

Mi 1 1 W SZEC H SW IA T 267

w e k dać n am nie m ogą. P e w n e światło j e d n a k zdają się rzu c a ć na tę k w e s ty ę skały, k tó re p rz y b y ły do nas z p rz e s trz e ­ ni m ię d z y p la n e ta r n e j— m ete o ry ty . W rze­

czy samej m e te o ry ty z a w iera ją w ilo­

ściach ro z m a ity c h oliwin, żelazo rodzime, żelazo chrom owe, żelazo niklowe i pi- ro ksen . Tym czasem oliwin i piro ksen w y s tę p u ją razem w licznych s k a ła c h z ia r­

n is ty c h zasadow ych; z drugiej s tr o n y te właśnie s k a ły tw orzą główne złoża rud n ik lo w y c h i chrom owych; w reszcie tylk o sk a ły z oliw inem z a w ie ra ją żelazo rodzi­

me, j a k np. wielkie b r y ły tego m etalu znalezione w Owifak w G renlan d yi w raz z bazaltem , obfitującym w oliwin, lub żelazo d y a m e n to n o ś n e z Canjon Diablo w s ta n ie A rizona A m e ry k i północnej, ró ­ w nież p ochodzenia w ulkanicznego. Na podsta w ie ty c h zjaw isk, geolog f ra n c u s k i D a u b rć e s tw o rz y ł hypo tezę n a s tę p u ją c ą . M eteory ty są szczątkam i j a k ie g o ś ciała niebieskieg o (planety), rozbitego w p rze­

strz e n i, któ re sp ad ły n a ziemię; w n ętrze ziemi p rz e d s ta w ia sk ła d ch em iczny a n a ­ lo giczny ze składem m ete o ry tó w . Pod pasem o składzie chem icznym , zbliżonym do oliw inu, leży pas, w któ reg o skład wchodzi żelazo i podobne m u m etale w s ta n ie nieutlenionym .

Zm arły k ilk a lat te m u chem ik f ra n c u ­ ski M oissan doszedł do wniosków podob­

n y c h n a podstaw ie badań nad o d tw o rze ­ niem sz tu c z n em dyam en tu.

W reszcie hy p oteza j ą d r a m etalicznego w śro d k u ziemi z g a d za się najlepiej ze w sz y stk ie m tem , co w ie m y o m a g n e ty z ­ m ie ziemskim.

Oto są w k ró tk im zarysie w szy stk ie zjaw iska, w sz y s tk ie te dane, jak ie p o sia ­ d a m y co do w n ę trz a ziemi. J e s t ich b a r ­ dzo, bardzo mało; człowiek dochodził do nich stopniowo, z wielkim tru d e m i b a r ­ dzo powoli. Zobaczmyż, czy przyszłość obiecuje nam być szczodrobliwszą pod ty m względem. Dla n iek tóry ch w łasn o ­ ści fizycznych w n ę trz a ziemi możemy jeszcze dużo spodziewać się od seismolo- gii in s tr u m e n ta ln e j, k tórej szy bk i rozwój stw ierdzić należy w latach ostatnich; roz­

pow szechnienie udoskonalo n ych seismo- grafów je d n e g o t y p u rzuci jaśn ie js z e

światło n a budow ę k uli ziemskiej. N a ­ to m iast dla z agadnienia najw ażniejszego t e m p e r a t u r y wnętrza ziemi, któ reg o roz­

wiązanie rzuciłoby odrazu pew ne światło na s p ra w y tam zachodzące, zdaje się, nie prędko dojdziemy do p ew nych r e z u lta ­ tów, choćby tylko jakościowych. Być może j e d n a k , że wznowienie i u d o sk o n a ­ lenie doświadczeń n a d z a sty g a n ie m s to ­ pów da nam ja k ie ś p od staw y do ro ztrzą ­ sania teore ty c z n e g o k sz ta łtow an ia się kuli ziemskiej; z dru giej stro n y rozwój badań n a d w łasnościam i krzem ianów i metali, po dd anych wysokim ciśnieniom i tem peraturze, rzuci może ja k ie ś światło na praw dopodobne s ta n y m ate ry i w ró ­ żnych w a rs tw a c h naszej planety.

Czesław Łopuski.

O W A R U N K A C H W Y S T Ę P O W A ­ N IA P O K O L E N I A P Ł C I O W E G O U S K O R U P I A K Ó W D A P H N I D A E .

J a k wiadomo, wiele skorupiaków wod­

nych przechodzi w ciągu r o k u dw a o k re ­ sy rozwojowe: okres rozwoju partenoge- nety czn ego i płciowego. O statni w y s t ę ­ puje zazwyczaj dopiero po w ydan iu c a ­ łego szere g u pokoleń dzieworodnych; po­

j a w ia ją się w te d y sam ice i samcy, a ci p ro d u k u ją j a j e zapłodnione t. zw. „ tr w a ­ łe". Pokolenia płciowe w y stę p u ją zazw y­

czaj n a je s i e n i —t a okoliczność z d a w a ła ­ by się p rzem aw iać za tem, że w ystęp o­

wanie ich j e s t zw iązane ze zmianą w a­

ru n k ó w k lim a ty c z n y c h czy też odżyw­

czych, j a k a w y s tę p u je n a jesieni. P o ­ glądowi tem u zaprzeczył n ied aw no Weis- mann, dowodząc, że pokolenia płciowe n a s tę p u ją u ty ch sk orupiaków stale, n ie­

zależnie od w a ru n k ó w z e w nętrzn ych , po w ydan iu przez zw ierzęta ściśle określo­

nej ilości pokoleń dziew orodnych. Zda­

nie W e ism an n a , ważne z bardzo zasad ­

niczych względów teore ty c z ny c h , w z b u ­

dziło d y s k u s y ę i usiłow ania m ające na

celu ro zstrzy gn ięcie ostateczne tej c ie k a ­

wej k w e sty i. Doświadczenia i w yw o dy

(12)

268 W SZE C H SW IA T M 17

Strohła, K e ilh ack a i K u t t n e r a p o p a rły te- oryę W e is m a n n a ; n a to m ia s t in n i b a d a ­ cze, j a k Iss a k o w itsc h , W o lte re c k i L ang- haus, stw ierdzili, że n a w y s tę p o w a n ie po ­ k o leń p łciow ych m a ją j e d n a k w p ły w z m ia n y w a r u n k ó w z e w n ę trz n y c h . Wol- terecko w i, zapom ocą obfitego, ciągłego żyw ienia, ud a ło się p rzeszk od zić w y t w o ­ rze n iu się p o k olen ia płciowego; L a n g h a u s doszedł do w n io s k u , że zan ieczy szczen ie w o dy pod j e s i e ń przez n a g ro m a d z e n ie się w niej p r o d u k tó w p r z e m ia n y j e s t c z y n ­ n ikiem , w y w o łu ją c y m zm ianę pokoleń.

N a jn ow sze d o św ia d cz e n ia d-ra G. P a p a - n icolau x) rz u c a ją r o z s trz y g a ją c e , zdaje się, św iatło n a tę sp ra w ę.

P. p rz y z n a je p e w n ą s łu sz n o ść je d n e j i drug iej stron ie. B ra ł on zim owe, trw ałe ja je , pochodzące od p o kolen ia płciow ego i w y h o d o w y w a ł z tego j a j a cały s z e re g pokoleń. Okazało się, że p e w n e po k ole­

n ia m iały n a d z w y c z a j t r w a ł ą te n d e n c y ę do rozm n ażan ia się d r o g ą p a rte n o g e n e - t y c z n ą i ż a d n a z m iana w a r u n k ó w ze­

w n ę trz n y c h nie m o g ła w y tw o r z y ć śród n ic h pokoleń płciow ych. B y ły to: p ie r­

wsze pokolenie w y lę g n ię te z j a j a i osob­

n iki p ierw s z y c h n a ro d z in z n a s tę p n y c h pokoleń. W a r u n k i n ie k o rz y s tn e , śród j a ­ k ic h P. j e um ieszczał, w y w o ły w a ły j e ­ d y nie d e g e n e r a c y ę i w y m ie r a n ie pok o ­ leń; ta k działały: z m n ie jsz e n ie p o ż y w ie ­ nia, obniżenie t e m p e r a t u r y . Z a n iec z y sz ­ czenie w o d y rów nież nie w y w ie ra ło ża­

dnego w p ływ u. Badacz s tw ie rd z ił to n a ­ s tę p u ją c y m sposobem . Kolonię Simoce- p h a lu s XI-ej g e n e ra c y i, p a rte n o g e n e ty c z - ną, s k ła d a ją c ą się z 93 zw ie rz ą t, śród k tó ry c h było 24 sam ic z j a j a m i zwykłe- mi, a ani j e d n e j z j a j a m i „ t r w a ł e m i “ (a te są widoczne zzew nątrz, w s k u t e k g rub ej osłony, k t ó r a j e osłania, t a k zw. ephip- pium) przeniósł do wody, pochodzącej od kolonii „ p ł c i o w e j i o d w r o tn ie — tę o s ta t ­ nią, z a w ie ra ją c ą 113 zw ierząt, a w te m 3 sam ice o j a j a c h z ep hippiam i um ieścił w wodzie d o tą d zajm ow anej przez poko-

!) Dr. Georg Papanicolau. Ueber die Bedin- gungen der sexuellen Differenzierung bei Daph- nieden. Biol. Centralbl. 1910 Ns 13.

lenie p a rte n o g e n e ty c z n e . Pom im o takiej zm iany, każ d a kolonia rozw ijała się d a ­ lej w s w y m k i e r u n k u — w 5 dn i potem, p ierw sza m ia ła 26 sam ic ze zw ykłem i j a ­ ja m i, żadnej z trw ałem i, a d r u g a 14 s a ­ mic z ephippiami-. Również t r w a ł ą o k a ­ zała się t e n d e n c y a in n y c h pokoleń do w y d a w an ia ja j zapłodnionych — były to m ianowicie g e n e ra c y e późniejsze i osob­

n iki p ó ź n ie jszy c h narodzin g en e ra c y j śre d n ic h . T uta j żadna popraw a w a r u n ­ k ó w b y t u nie m ogła w płynąć n a n a t u ­ r a l n y bieg rozwoju; z w ie rz ę ta s k ła d a ły szybko j a j a płciowe i w y m ierały . P a p a ­ nicolau p r z y ta c z a t u doświadczenia swe, w y k o n a n e n a d gat. Moina.

Zupełnie inaczej, niż g e n e ra c y e opisa­

ne, z a ch o w y w a ły się pokolenia środko­

we — tu z m ia n a w a r u n k ó w isto tnie b a r ­ dzo w y ra ź n ie w p ły w a ła na rozwój. N a j­

dobitniej p r z e m a w ia ją sam e doświadcze­

nia. Badacz b ra ł gat. D aph n ia. Samice t y c h sk o ru p ia k ó w m a ją pod s k o ru p k ą p rze św ie c ają ce rozm aicie z a b arw io n e j a ­ ja : niebieskie, fioletowe i szare; j a k się

okazuje, w obec n iez m ie n n y c h w a r u n ­ k ó w —pierwsze d a ją sam ice p okoleń płcio­

wych, d rugie p a rte n o g en e ty c zn e , t r z e ­ cie—osobniki słabe, de ge neru ją c e . O j a j ­ kach niebiesko-fioletow ych, nie moża po­

wiedzieć nic określonego. P a p a n ic o lau wziął 22 sam iczki, w y ho d o w a n e z fiole- to w o-niebieskich j a j e k i podzielił j e w t a ­ ki sposób, że 11 pozostawił w średniej te m p e ra tu rz e pokojowej; pozostałe u m ie ­ ścił w wyższej te m p e ra tu rz e 22 ° — 24°C.

Pie rw sz e wydały: 5 zw ykły ch ja j e k , 6

trw ały c h , z d a tn y c h do zapłodnienia; d r u ­ g ie —w sz y stk ie zwykłe.

W in n e m dośw iadczeniu b a d a cz po­

dzielił 23 samiczki, pochodzące z jaj fio- letow o-niebieskich tak, że 12 hodował w ty c h sa m y c h w a ru n k a c h , a 11 u m ie ­ ścił w t e m p e ra tu rz e znacznie niższej.

Z pierwszych: 6 wydało ja ja zwykłe, 6 — trw ałe; z d r u g ic h — w s z y s tk ie zwykłe.

In n e dośw iadczenia d ały w yn iki mniej więcej ta k ie same.

T a k więc, z w ie rz ę ta ty ch pokoleń nie m a ją w y raźnie określonej te n d e n c y i roz­

wojowej i zm iana t e m p e ra tu ry , w po­

p rze d n ich p r z y p a d k a c h pozostająca bez

(13)

Ala 17 W SZ E C H SW IA T 269

w p ływ u, t u ta j może odbić się n a sposo­

bie dalszego rozrodu: podw yższenie te m ­ p e ra tu ry , więc polepszenie w arun k ó w , w y w o łu je p o w ró t do rozrodu dzieworod- nego, obniżenie t e m p e r a t u r y m a za r e ­ z u lta t w y d a w a n ie j a j o g ru b y c h osłon­

k ach, ja j płciowych.

H. Raabe.

KRONIKA NAUKOWA.

Badania nad stanem skupienia matery- N a jednem z ostatnich posiedzeń T o w a rz y s t wa królewskiego w Londynie S. B. Schry- ver przedstawił wyniki swych badań nad stanem skupienia materyi, k tóre dają się streścić w następujących 9-ciu punktach:

1) substancye złożone, tworzące roztwory koloidalne, mają zdolność adsorbowania in ­ n y c h substancyj, za w artyc h w ty c h roztw o­

rach, przyczem te inne substancye, n a g r o ­ madzające się na powierzchni pierwszych, wywierają w pływ na ich reakcye chemicz­

ne. Dlatego to substancye koloidalne w re- ak cyach swych nie ulegają zw ykłym p ra ­ wom działania chemicznego masy; 2) wnio­

sek powyższy wypływa z doświadczeń nad działaniem aldehydu mrówkowego na pepton W ittego. W t e n sam sposób można w y tł u ­ maczyć spostrzeżenia Paulego nad tworze­

niem się soli proteinowych metali ciężkich;

3) zachodzi analogia pomiędzy działaniem ham ującem roztworów soli na reakcye che­

miczne proteinów złożonych a zdolnością ty c h roztw orów do rozpuszczania globulin:

im silniejsze jest działanie hamujące, tem wyższa je st zdolność rozpuszczająca; 4) pro­

tein y mogą być uważane za substancye o ch arakterze zarówno kwasowym j a k i za­

sadowym, wyraźnie zaznaczonym, zdolne do tworzenia agregatów nierozpuszczalnych przez połączenie kwasowej grupy jednej czą­

steczki z g ru p ą zasadową drugiej cząsteczki, agreg aty te ulegają słabej hydrolizie w obec­

ności wody, tworząc molekuły zdysocyowa- ne prostsze. W obecności soli adsorpcya zachodzi na powierzchni ty c h molekuł pro st­

szych i przeszkadza reagregacyi (agregacyi powrotnej) w postaci stałej. Im większa jest adsorpcya soli, tem większa je s t w jej roztworze zdolność rozpuszczania czyli de- zagregowania globulin; 5) zdolność adsorpcyi w solach daje się powiązać z niektóremi własnościami fizycznemi ich roztworów. Im większe są lepkość i napięcie powierzchnio­

we, tem słabiej w ystępują adsorpcya i zdol­

ność dezagregacyjna; 6) podobnie p rz e d s ta ­ wia się działanie soli na układy, nie zawie­

rające koloidów proteinowych; 7) tem pera­

t u r a k ry ty c z n a rozpuszczania fenolu oraz roztworów solnych jest funkcyą napięoia po­

wierzchniowego ty c h ostatnich; 8) rozpusz­

czalność substancyj krystalicznych w roz­

tworach soli zależy od napięcia powierzch­

niowego oraz od lepkości ty c h ostatnich;

9) S chryyer potwierdza, że serumglobulina łatwiej rozpuszcza się w solach metali wie- lowartościowych, aniżeli w solach metali je- dnowartościowych. Podobne zjawiska n o to ­ wano w przypadkach leucyny i fenyloanili- ny. Nie stwierdzono zaś wpływu bezpośred­

niego s ta n u hydratacyi soli rozpuszczonej na jej zdolność dezagregacyjną.

8. B.

E. g. d. S.

Ogniwo Westona jako wzorzec siły elek- trobodźczej. Postanowieniem Międzynarodo­

wej konferencyi londyńskiej z roku 1908 wartość siły elektrobodźczej normalnego ogniwa W estona (wyrażona w woltach mię­

dzynarodowych) ma być wyprowadzona z ohma międzynarodowego, określonego j a ­ ko opór słupa rtęci, oraz z ampera między­

narodowego, określonego przez ilość osadu srebra w woltametrze z azotanem srebra.

W roku 1908 oznaczono wartość tej siły elektrobodźczej tymczasowo na 1,0184 wol­

t a w 20° Celsyusza. Międzynarodowy Ko­

m itet naukowy, w ybrany w Londynie, uchwalił, że wiosną 1910 ro k u dokonane będą specyalne doświadczenia w Biurze wzorców w Waszyngtonie przez przedstawi­

cieli n astępują cych insty tu c y j naukowych:

Fizyczno - technicznego i n s t y tu t u p a ństw o­

wego (Niemcy), Narodowego lab o ra to ry u m fizycznego (Anglia), Biura wzorców ( S t a n y Zjednoczone) oraz Centralnego la b o ra to ry u m elektrycznego (Francya). Celem t y c h do­

świadczeń miało być ustalenie wartości, ja ­ ką przypisać należy sile elektrobodźczej ogniwa Westona, gdy określone będą ściśle w arunki doświadczalne, w jakich odbywa się osadzanie srebra. W w yniku t y c h po­

miarów Międzynarodowy K om itet jednostek elektryoznych postanowił zalecić liczbę 1,0183 wolta międzynarodowego jako w a r­

tość siły elektrobodźczej normalnego ogni­

wa W estona w 20° Celsyusza. Od dnia 1 stycznia roku bieżącego Centralne laborato­

ryum elektryczne stosuje się do tego zale­

cenia, co pociąga za sobą, w pomiarach opo­

ru, posługiwanie się takim wzorcem ohma międzynarodowego, jaki urzeczywistniony został tymczasowo w doświadczeniach w a­

szyngtońskich. Postępowanie to nie sprzeci­

wia się uchwale z dnia 25 kwietnia 1896 r.,

dotyczącej jednostek elektrycznych we P ran-

Cytaty

Powiązane dokumenty

17) kopia pozwolenia na broń Piotra Pawłowskiego dot.. 18) protokół przesłuchania Joanny Kalińskiej w charakterze świadka z dnia 14 września 2020 roku, z którego wynika, że w dniu

Ozł. w czasie, kiedy tylne odnóża widoczne są już na zewnątrz w postaci m ałych guzków. Rozwijają się one jako wypuklenia naczynia żylnego, vena vertebralis

Czł. Rostafiński przedstawia rozprawę własną p. Twierdzenie to jest zgoła nieprawdziwe. z Turcyi przez Wołosz­.

Co dotyczę grzybów, hodowanych przez te korniki, to zdaje się, że przystosowały się one już zupełnie do sposobu życia korników. Co więcej, należy naw et

Z tego jednak, że La Valette widzi tworzenie się przyjąder już w spermatocytach i zużywanie pod­.. czas podziałów, wnosić można,’j że miał raczej do

Inaczej trochę rzecz się przedstawia u Pisoicola, głodzonych przez trzy dni; u tych robaków glikogenu dookoła komórok mózgowych już nie było, lecz znajdował

WSM w Warszawie urochomiła nowy ośrdodek dydaktyczny w Bełchatowie ponieważ była taka potrzeba. Zaczęło się od pisma starosty Beł- chatowa z prośbą o utoworzenie w tym

W jaki sposób narzędzia TIK wspierają rozwijanie u uczniów umiejętności pracy