• Nie Znaleziono Wyników

Warszawa, dnia 30 kwietnia 1911 r. Tom X X X .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Warszawa, dnia 30 kwietnia 1911 r. Tom X X X ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

jsn>. 18 (1 6 0 8 ). W a rsz a w a , dnia 30 k w ie tn ia 1911 r. T o m X X X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PR EN U M ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: ro c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z p rze syłką pocztow ą ro c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5 .

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R ed ak cy i „ W sz e c h św ia ta " i w e w sz y stk ic h k się g a r­

n iach w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „W szechśw iata** p rz y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ieczo rem w lo k alu re d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A JSfe. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

O P O W S T A N I U P O Ł Ą C Z E N I A M I Ę D Z Y M O R Z E M C Z A R N E M A Ś R Ó D Z I E M N E M Z E S Z C Z E - G Ó L N E M U W Z G L Ę D N I E N I E M

B O S F O R U .

Dzieje tw o rze n ia się morza Śródziem ­ nego datujfemy od środkow ego miocenu, i chociaż z n a m y obszary m orskie E u r o ­ py południow ej z poprzednich epok, są one j e d n a k całkiem niezależne od póź­

niejszego p o w sta n ia tego morza. Dopie­

ro w g ó rn y m miocenie, w piętrze tortoń- sk ie m m ożem y dowieść istn ien ia pokła­

dów m orsk ich , któ re , otac z a ją c półwysep A p e niński i Sycylię, nie się g a ły daleko na wschód, g d y ż n a w ybrzeżu Dalmac- kiem nie m am y ju ż żadnych śladów w a r s tw m ioceńskich; przypuszczać więc należy, że b rze g m orski biegł wzdłuż li­

nii środkow ej morza A d ry a ty c k ieg o . D a ­ lej na w schód, w obrębie m orza E g e j ­ skieg o pierwsze pokład y morskie, w y s t ę ­ pujące w pobliżu A ten na południow ym brzegu A tty k i, z n a jd u je m y dopiero w k o ń ­ cu miocenu, w czasie, w k tó ry m również

utw o rzyć się mogła cieśnina m iędzy K rę­

t ą a Peloponezem. Jed nocześnie pow stają wielkie zm iany na północy: od okolic W iednia przez nizinę w ęgiersk ą, r u m u ń ­ sk o -b u łg a rsk ą , przez okolice m orza C zar­

nego, Kaspijskiego, A ralskiego aż do n ie ­ z b a d anyc h obszarów Azyi środkow ej roz­

lał się wielki basen morski; m iejsce po­

łączenia tego morza z Oceanem nie j e s t znane, praw dopodobnie istniało gdzieś w Azyi C en traln ej, w k tó re m je d n a k m iejscu niewiadomo, gdyż k ra j ten dla geologa dziś jeszcze po większej części j e s t te r r a incognita. W tem m orzu Sar- m ackiem znikła zupełnie p o dzw ro tn ik o ­ wa fauna jeżow ców i korali p ię tr a tor- tońskiego, pozostały ty lko n iek tó re g a ­ tu n k i Conchyliae, za to duże zw ierzęta m orskie, j a k delfiny, psy m orskie były bogato rep re z en to w a n e . Między ty m b a ­ sen em północnym a morzem Śródziem- n em nie było jeszcze w miocenie żadne­

go połączenia i, pomimo, że z n a jd u je m y pokłady s a rm a ck ie również w okolicy K o n stantynopola, morza M arm ara, a n a ­ w e t i Dardanelów, to je d n a k dalej na po­

łudnie z n ikają zupełnie, n a to m ia s t n a c a ­

łym obszarze morza E g ejskieg o w y s t ę ­

p u ją pokłady słodkowodne. Słowem)

(2)

274

w s z e c h s w i a t

J\ b 18

w końcu o k re s u m ioceń skiego w y o b r a ­ ż a m y sobie d w a wielkie b a s e n y m orskie:

południow y i północny; p o łu d n io w y o k r ą ­ żał półwysep A p e n iń sk i, niezu p ełnie d o ­ cierał do w y b rz e ża D a lm a c k ie g o , w ą z k ą cieśniną otaczał P eloponez aż do Aten;

północny c ią g n ą ł się od W ie d n ia do mo­

rza A ralskiego. Między tem i d w om a b a ­ se n am i leżał lą d s t a ł y ze sło d kiem i j e ­ ziorami.

Na g r a n ic y m io cenu i pliocenu w c z a ­ sie p ię tr a p o n ty js k ie g o je d n o l it e daw n iej morze S a rm a c k ie ro zpadło się n a wiele d u ż y c h m ało słonych jez io r, p o s ia d a ją ­ cy c h b o g a tą faun ę m ięczak ó w , bardzo osobliwą, p r z y p o m in a ją c ą tro c h ę dzisiej­

szą faunę m orza K a sp ijs k ie g o i A r a ls k i e ­ go. Ś w ia t z w ie rz ę cy różnił się bardzo od sarm ackiego: is t n i e j ą liczne D ino th e- ria, R h in o c e ro n tae , p o d ob n e do konia H ippotherium , żyrafy, fo rm y p o śred n ie między ż y rafam i a a n ty lo p a m i, t a k zw.

H e lla d o th e r ia —j a k o p rz e d s ta w ic ie le zwie­

r z ą t k o p y tn y c h , h y e n y z dużem i zębam i k ą to w e m i i w iele małp.

Na p o c z ą tk u p lio c e n u Pelo p o n ez m iał mniej więcej j u ż d z is ie js z y swój w yg ląd , m orze n a p o łu d n io w y m i z a cho d n im b r z e ­ g u wdarło się daleko w g łą b lądu, n a p ó ł­

n ocy zaś u tw o r z y ły się dw ie w ielkie m a ­ s y wodne: P o n t u s i morze K a sp ijsk ie oraz wiele o d d z ie ln y ch je z io r sło dk ich na W ę g rz e ch , w Siedm io g ro d zie i Sławonii.

M ożnaby p rzypu szczać, że m orze E g e j ­ sk ie było też w ty m czasie morzem lą- dowem; t e m u poglądow i s p rzeciw ia się je d n a k o w o ż w ielkie ro z p rz e strz e n ie n ie g a tu n k ó w C on ch y liae, g d y ż tak ie z lo k a ­ lizowanie ich w m ały m basenie w o d n y m b y łob y całkiem niezrozum iałe, daleko ra- cyonalniej j e s t p rzy ją ć, że był to ląd s ta ł y z wielu m ałe m i jezioram i, w k t ó ­ ry c h samodzielnie m ogły się rozw ijać r ó ‘ żne osobliwe g a tu n k i. W m łodszym plio- cenie dopiero wody zalew ają o b s z a ry dzi­

siejszego m orza E g e jsk ie g o . W t y m c z a ­ sie n ie k tó r z y u czen i ozn aczają j u ż po­

w s t a n ie połączenia m iędzy m o rz e m Czar- n e m a Śró dziem nem . W c z e ś n ie js z e po­

łąc z e n ie u w a ż a ć n a le ż y za ca łk iem n i e ­ możliwe. Po eocenie bowiem w c a ły m o b ręb ie n a s tą p ił o k re s k o n t y n e n t a l n y ;

p ierw sze p o k ład y zjaw iają się dopiero w miocenie j a k o w a r s tw y słodkowodne, ponad k tó re m i ro ztaczają się pokład y mo­

rza Sarm ackiego; ponieważ Hellespont w r z y n a się głęboko w te pokłady, j e s t więc od nich młodszy; w n a s tę p n e m p ię ­ trze p o n ty js k ie m morze północne cofnęło się od okolic cieśnin m orskich, ś r ó d ­ ziem ne zaś sięgało zachodniego w y brzeża Grecyi i p ołu dn iow ych części m orza E g e j ­ skiego. W ty m czasie m ogły być prze- r y t e ka n a ły ; j e s t to jed nako w oż, j a k w y ­ n ik a z n a s tę p n e g o p ię tra lew antyńskie*

go, mało praw dopodobne. Morze Egej skie pozostaje bow iem jeszcze ląd e m s t a ­ łym; na nim , j a k widzieliśmy, rozpoście­

ra się m nó stw o jezior słodkich, k tó re po­

zostaw iły sw e p o kłady w .Tracyi i na północnym A rch ip elag u. J e z io ra te z p o ­ wodu blizkości m orza istnieć m usiały n ie ­ wysoko nad jeg o poziomem, wyżłobienie w ięc m iędzy niem i na 30 m g łębokich dolin Bosforu i H ellespontu byłoby cał­

kiem niemożliwe. G d y b y zaś doliny p o ­ w s ta ły w poprzedzającem p iętrze p o n t y j ­ skiem, m u sia ły b y by ć obecnie znów z a m ­ k n ię te przez p o k ła d y słodkowodne, po­

n iew aż te u tr z y m a ł y się w T ra cy i na w iększej wysokości, lub też p o w in n yby gdziekolw iek w dolinach istn ieć pokład y le w a n ty ń s k ie , k tó ry c h je d n a k o w o ż z u p e ł­

ny b r a k w tej okolicy. Słowem, za n a j ­ m łodszy czas utw o rzenia się cieśnin m or­

sk ic h p rzy jm o w a ć m ożem y n ajm łod szy płiocen. Kiedy to połączenie n astąpiło , czy jeszcze w pliocenie, czy też dopiero w d y lu w iu m — różni badacze są d zą ro z ­ m aicie.

K w estyi tej obszerniejsze s tu d y u m p o ­ święcił ju ż w roku 1882 v. Hoff w swem dziele o n a tu r a ln y c h zm ia n ac h p o w ie rz ­ chni ziem skiej (G eschichte der d u rch U b e rlie fe ru n g n a c h g e w ie s e n e n natiirłi- chen V e r a n d e r u n g e n d er Erdoberfiaćhe).

W ychodzi tu ze z n a n y ch poglądów s t a ­ ro ży tn e g o geog rafa S tra b o n a , że morze Czarne, Kaspijskie, A ra lsk ie było j e d n e m ś ród lądow em morzem, że c ie śn in y m or­

skie były z a m k n ię te i że spływ i roz­

dział tego m orza n a oddzielne b a sen y p o w sta ł przez przebicie się Bosforu.

W ielkie to jezioro — P o n tu s miało w ów ­

(3)

Ma 18 W SZECHSW IAT 275

czas poziom znacznie w y ższy od dzisiej­

szego m orza Czarnego, obniżenie n a s t ą ­ piło dopiero w sk u te k przebicia się Bo­

sforu. Morze M arm a ra istniało ju ż od- d a w n a j a k o z a p adn ięte jezioro lądowe i przez H ełlespont łączyło się z morzem E g e jsk ie m . Co do u tw o rz e n ia Bosforu, to v. Hoff tłu m aczy je przez silny w y ­ buch w u lk a n u na północnym końcu, lub też przez p rzelan ie wód n a południow ym brzegu z pow odu p o dniesienia się pozio­

m u P o n tu s E u x in u s i w ta rg n ię cie mas w o d n y c h w łożysko daw nego dopływu.

W w yglądzie Bosforu V. Hoff widzi p o ­ tw ierd z en ie swej teoryi, gdyż Bosfor, j a k to ju ż za u w a ż y ł Herodot, m a w y g lą d r z e ­ ki o k ró tk im biegu.

W ro k u 1877 Boiatris wypowiedział przypu szczen ie, że j e s t to zatopiona do­

lin a między dw iem a p raw ie równolegle b ie g n ą c e m i i daleko się ciągnącerni ro z ­ p adlinam i. W ielkie znaczenie w p rz e ­ k sz ta łc e n iu Bosforu B o iatris p rzy pisu je j e g o prądom , prze d e w sz y stk ie m p o tę ż n e ­ m u p rąd o w i powierzchniow em u, id ącem u z m orza Czarnego k u m orzu M arm ara z szybko ścią 2,85 m n a sek., oraz d o ln e ­ m u prądowi, k t ó r y płynie w przeciw nym k ie r u n k u i d ostarcza m orzu C zarn em u bogatej w sól w ody morza E g e jsk ie g o . W zw iązku z zatopieniem Boiatris p r z y j ­ m u je dod atnie przesunięcia linii n a d ­ brzeżnej, w s k u t e k k tó r y c h morze Ś r ó d ­ ziem ne w darło się w b asen morza C zar­

n eg o aż do m orza A ralskiego. Po d n o ­ szenie się poziomu m orskiego sprow adza p o w ię k sze n ie p o w ierzchn i wody, za p eł­

n ienie daw n iej u tw orzo nyc h zagłębi — z ja w is k a , k tó re p r z y c z y n ia ją się do roz­

s z erz e n ia cieśn in y m orskiej. W edług Bo- ia tr is a w d y lu w iu m dopiero w d a rły się wody morza M arm ara do północnego b a ­ sen u . J a k i to miało jed n a k o w o ż wpływ n a odłączenie D u n a ju od Wołgi, trud n o j e s t pojąć. Poniew aż morze Śródziem ne nie w y w a rło żadnego w pływ u n a faunę m orza K aspijskiego, m iędzy dwom a b a ­ sen am i w czasie o tw arcia k o m u n ik a c y i żadnego połączenia b y ć nie mogło. J a k je d n a k wTpływ m orza M arm ara, k tó ry w y ra ż a ł się ty lk o dolnym prądem , mógł spow odow ać rozdział dwu basenów ? R ze­

cz y w isty m potom kiem b a s en u E u k sy ń - skiego jest, w edług Boiatrisa, morze Ka­

spijskie, k tó re m u przez wyłom egejski w d zierające się morze Śródziem ne od er­

wało D unaj. Ponieważ morze Czarne nie miało w ty m czasie duży ch dopływów, możerny przypuszczać, że Dunaj biegł dalej ku wschodowi, przy jm ow ał po dro­

dze j a k o dopływ y P ru t, D niestr, Bug, Dniepr, Don i przez morze Azowskie oraz zagłębienia M anyckie pły nął k u morzu K aspijskiem u. S p a d k u na t y m 1 200 km długim pasie niepod ob na je d n a k całkiem wyobrazić sobie: od Białogrodu do u j ­ ścia wynosi zaledw ie koło 70 metrów, gd y u stóp pasu K a zańskieg o p rz y W r o ­ tach żelaznych pow ierzchnia D u n a ju le­

ży niżej poziomu m o r z a , - w o b e c takiego więc s p a d k u przedłużenie p r ą d u jeszcze 0 1 200 km byłoby bardzo n ie p r a w d o p o ­ dobne. Słowem, pogląd S u e ssa i Boia­

trisa, s p ro w a d z a ją c y pow stanie Bosforu 1 D ardanelów oraz całego morza E g e jsk ie ­ go do z a tapiania się daw niej istn ieją cy c h części, mało ma w sobie prawdopodo­

b ieństw a.

Brzegi dzisiejszego Bosforu s ą tem w yż­

sze i te m bardziej strom e, im bardziej zbliżamy się do m orza Czarnego, gdzie s kały bazaltow e s p a d a ją p raw ie całkiem p rostopadle do wody, południowe brzegi ty m c z ase m są łagodne i p r z e d s ta w ia ją dobre miejsce dla rozw oju wsi i m ia s te ­ czek. Ta różnica m orfologiczna polega na geologicznem zróżnicow aniu skał n a d ­ brzeżnych: północna część Bosforu leży m iędzy skałam i w yb u ch ow em i (bazalty, tra c h ity , doleryty, a n d e z y ty zielone), od- znaczającem i się s w y m dzikim w y g lą ­ dem, nie m ającem i je d n a k nic w spó lne­

go ze znacznie późniejszem po w staniem Bosforu. Masy w y bu cho w e leżą n a cią­

gnącej się z E u ro py k u Azyi płycie de- w ońskiej, składającej się z łupków k r y ­ stalicznych, piaskow ców , dew ońskich w a­

pieni, k w a rc y tó w i n a w schodnim b rz e ­ g u z p otężnych m as w ap ien ny ch. W roz­

m aitych m iejscach w y s tę p u ją w łupkach

typowe skam ieniałości dolnego dewonu,

j a k Spirifer m a c ro p te ru s, Pleuro dictiu m

p ro b le m atic u m i inne.

(4)

276 W SZ E C H SW IA T No 18

Ł u p k i ciąg ną się p rz y Perze n a pół- noco-północo - w schód, pod B ulguzlu n a północ, s p a d e k s k ie r o w a n y j e s t p rze w aż ­ nie k u wschodowi. Pod T e rap ią p o k ła ­ dy sp a d a ją n a północo - zachód, ogólnie j e d n a k k i e r u n e k s p a d k u j e s t rów noleg ły do Bosforu, t. j. północno-w schodni. P ię ­ k n a gó ra B u lg u z lu s k ła d a się z ław k w a rc o w y c h , s p a d a j ą c y c h na wschód.

N a północy g ór ł u p k o w y c h c iąg n ie się z z a c h o d u na w sc h ó d t a k zw. pas n a d ­ brzeżny, p ow sta ły w s k u t e k przerzucenia.

W lesie b e lg ra d zk im wznosi się n a tym p asie 10 m w y s o k a p o tęż n a m a s a sk a li­

sta, je d y n e m iejsce, g dzie pokład y de- w o ńskie p r z y k r y t e są przez trz e cio rzę d (pliocen). W m ie js c u tem w y t r y s k u j ą liczne źródła, z k t ó r y c h w o d a d o p ro w a ­ d z a n a j e s t przez r u r y do m ia sta . Dalej n a północ, tam , gdzie p ł y t a d ew o ń sk a, wychodząc z pod skał w y b u c h o w y c h , s ta je się w idoczną, w y s t ę p u j ą sk a ły ru- donośne, t a k np. pod B u ju k d e re odda- w n a w y d o b y w a ją m iedź i żelazo. Na tej płycie d e w o ń sk iej leżą w południow ej części n a b rz e g u e u ro p e js k im p o k ład y m ioceńskie, z k tó ry c h s k ła d a się cały p a g ó rk o w a ty pó łw y sep S ta m b u łu . P o ­ k ła d y te są t a k p o k r y te g ru zem , że n i ­ gdzie p raw ie nie w y s t ę p u ją gołe skały, n ależy j e d n a k sądzić, że z a w ie r a ją te s a ­ me młodsze w a r s tw y trz e cio rzę d o w e (sa r­

m ackie, l e w a n ty ń s k ie , plioceńskie), z k t ó ­ r y c h s k ła d a się cała T ra c y a . W yso k o ść p ły ty trzeciorzędow ej ró w n a j e s t w y so­

kości p ł y ty d e w o ń sk iej. D ew on nie ch o­

w a się stopniow o pod trzecio rzęd em , lecz j e s t od niego o dcięty p rzez u s k o k , k t ó r y zbieg a się ze Z łotym Rogiem i ciągnie się dalej na północ w t y m s a m y m k i e ­ r u n k u północno-w schodnim , n a połud n iu zaś przechodzi n a a z y a ty c k i p ó łw yse p Bosforu i zjaw ia się jeszcze n a w a p ie n ­ n y c h w y s p a c h Książęcych. N a stro n ie a z y aty c k ie j dew on z n ik a też w k ró tc e i z o staje p o k r y ty w a r s tw a m i mezozoicz- nem i. P rz y zatoce Ism idzkiej, k t ó r a się­

g a bard zo znacznej głębokości, młody wyłom odcina g ó ry d ew ońskie, a p o nie­

waż wyłom te n n a p o ty k a potem t rz e c io ­ rzęd tra c k i, nie może więc być s ta r s z y od pliocenu. P h ilip p so n w y c ią g a s tą d

wniosek, że t a k młode j e s t po w stanie ca­

łego basenu m orza Marmara.

P y ta n ie , j a k p o w sta ł zakrój doliny, które] dno pokryte było w o d a m i Bosfo­

ru? Nie ulega, w e d łu g Philippsona, żadnej wątpliw ości, że j e s t t o 'd o l i n a erozyjna, tem ba rdz iej, że obiedwie stro n y ge ologi­

cznie i tek tonicznie od po w iad ają sobie i nie znać ż a dn ych g o d n y c h u w a g i dyz- lokacyj. T a k j e d n o s ta jn ie głębokiej do­

lin y nie mogło s tw o rz y ć nic innego, t y l ­ ko erozya wody p ły nącej. Możebne, że dyzlo kacye w s k a z y w a ły tu ta j drog ę w o ­ dzie, sam j e d n a k zakrój doliny j e s t dzie­

łem erozyi, w yżłobieniem przez prądy.

Istotnie, prąd y , zgodnie ze zd a n ie m P h i ­ lippsona, m ogły b yły ro zszerzy ć kory to Bosforu lub j e pogłębić; jed n a k o w o ż prze d pow staniem z a k ro ju p rąd, k t ó r y wykopał Bosfor, m usiał p rze p ły w a ć przez p o w ie rz c h n ię p ły ty dew ońskiej. Jeżeli w y o b ra z im y sobie tę pow ierzchn ię p r z y ­ k r y t ą morzem, to ro z ta cz a łab y się nad n ią szerok a m as a wodna, w k tó re j żadne silne p r ą d y nie m ogą powstać, p rąd y te m ogłyby całą pow ierzchnię obniżyć, j e ­ d n a k nie m ogłyb y w yk op ać t a k wązkiej doliny, j a k ą j e s t d zisiejszy Bosfor. P h i ­ lippson m niem a, że wody, k tó re wyżło­

b iły dolinę, m u sia ły m ieć c h a r a k te r rze­

czki, będącej dopły w em m orza M arm ara do b a senu północnego, i p oró w n y w a j e z dzisiejszą Newą. Rzeka m usiała p ły ­ nąć początkow o n a pow ierzchn i płyty i stopniowo dopiero z pow odu odjem n y c h przesunięć lądow ych (podnoszenie się lą ­ du) zapaść się w dół. N astępnie, w s k u te k d o d a tn ic h p rzesunięć (obniżanie się lądu) dolina rzeczna zo stała z a topiona pod m o­

rzem , tak, że i dno jej leżało na 50—60 m pod poziomem m orskim , i, takim , sposo­

bem dolina rzeczna s ta ła się cieśniną,

przyczem doliny boczne rów nież zostały

zatopione. J a k o s k u te k tak ie g o z a to p ie ­

n ia pow stał Złoty Róg, z a to k a B u ju k d e ­

re. P rz y ich k o ń c a ch u tw o rz y ły się s z e ­

rokie doliny, które przechodzą n a s tę p n ie

w wązkie w ą w ozy erozyjne. W ta k ie j

dolinie leżą przy k o ń c u Złotego Rogu

Słodkie wody E u ro p y (miejsce wycieczek

r odzin ture c kic h). W ogólności P h ilip ­

pso n dochodzi do wniosku, że Bosfor

(5)

JM« 18 W SZ E C H SW IA T 277

i je g o doliny boczne j e s t to u tw o rzo n y n a lądzie i z a p ad n ię ty pod morze s y ste m dolinowy, nie żaden u tw ó r tek to n iczn y, ani nie p o w s ta ły przez prądy.

W ody D a rd a n eló w m ają podw ójny prąd:

gó rn y i dolny. Podw ójn ość prądu, t ł u ­ m aczona przez różnicę ciężaru w ła ś c iw e ­ go wód, b a d a n a była w roku 1882 przez M akarow a i z pom iarów je g o okazało się, że poziom m orza M a rm a ra j e s t o dw a d e c y m e tr y wyższy od poziomu morza E gejskiego . W o d y P r o p o n ty d y w g ó r ­ n ych w a r s tw a c h m ają ciężar w łaściw y 1,018, w dolnych 1,029; wody morza E g e j ­ skiego m a ją 1,080, poniew aż o statnie są cięższe, b ieg n ą więc przez D a rd a n e le ku m orzu M arm ara, w y tw a rz ają c p rąd dolny i podno szą poziom w cieśninie więcej niż w morzu, w y w o łu ją c tem samem prąd prze c iw n y po w ierzchniow y. Hellespont ma całk iem inny c h a r a k te r od Bosforu.

Obadwa b rze g i s k ła d a ją się z tro ch ę n a ­ chylony ch m argli trzeciorzędow ych, n a ­ leżących do górnego miocenu. P od temi w ap ie n ia m i leżą pok ład y słodkowodne, k tó r e o d p o w iad ają dolnem u poziomowi sa rm a ck ie m u , a n a d tem leżą pokłady w ielkiego m orza S a rm a c k ie g o z je g o c h a r a k te r y s ty c z n ie u b o g ą fauną, s ię g a ją ­ cego przy Hellesponcie swej południowo- zachodniej g ran icy . W te w a rs tw y , k t ó ­ re za jm u ją cały k raj C hersonezu tra c k ie ­ go i p rzeciw ległą część Azyi Mniejszej, w ciął się Hellespont, k tó ry ta k samo j a k i Bosfor, m a c h a r a k te r doliny erozyjnej o k r ó tk im biegu. Pon iew aż w a r s tw y le­

żą przew ażn ie poziomo, różnorodność brzegów d a rd a n e ls k ic h znacznie u s tę p u je m alow niczości brzegów Bosforu. W n ie ­ k tó ry c h m iejscach z n a jd u je m y młode c zw artorzęd ow e pokłady m orskie z dziś jeszcze w Hellesponcie żyjącem i Conchy- liam i do 13 m n a d poziom morza; dowo­

dzi to w yższego poziomu m o rza po po ­ w s ta n iu cieśniny. Pom im o, że Hellespont j e s t daleko szerszy od Bosforu (24,4 — 74,2 km) je d n a k , w e d łu g poglądu Philipp- sona, j e s t też zatopioną doliną rzeczną, tylko szerzej erozyow aną. Obiedwie c ie ­ śnin y są więc zatopionem i dolinam i ero- zyjnem i, pocho d zącem i od je d n e j rze k i co zostaje po tw ierd zon e przez zgodę w po­

łożeniu, głębokości i w ysokości ścian do­

liny. W jak im k ie r u n k u p ły n ęła ta rz e ­ ka, czy z północo-wschodu n a południo- zachód, czy odwrotnie, tru d n o j e s t roz­

strz y g n ą ć, p raw do po do bn iejszy j e d n a k j e s t k ie r u n e k p ó łn o c n o - z a c h o d n i. T ak samo pytanie, czy morze M arm ara is tn ia ­ ło ju ż w ty m czasie i czy p rze p ły w a ła przez nie rzek a — nie może doprowadzić nas do żadnych pew nych rezultatów . Morze M arm a ra j e s t to młody, głęboki wyłom tektoniczny, któ re g o tw orzenie się, j a k dowodzą częste trz ę sie n ia ziemi, jeszcze nie j e s t zakończone. N ajwcze­

śniejszym więc te rm in e m erozyi Bosforu i D a rd a n eló w j e s t górn y pliocen, okres, w k tó ry m ląd s ta ły istn iał m iędzy b a s e ­ nam i m orskiem i dalej, znikły tylko j e ­ ziora słone z pow odu znacznego podno­

szenia się ląd u i w tę podnoszącą się po­

w ierzchnię lądową w dolinach Bosforu i Hellespontu w ciął się wielki prąd wodny.

W n ioski P hilip p so n a zgadzają się z wnio skam i Sokołowa, k t ó r y tw ierdzi, że lim a ­ ny południowo - rossyjsk ie p ow stały nie wcześniej, j a k w g ó rn y m pliocenie. Dzi­

siejsze s to s u n k i ustaliły się dopiero w dy- luwium, g d y dno m orza M arm ara z a p a ­ dło się i Aegeis zo stała z atopiona pod po ­ ziomem wód, tak, że s z cz y ty jej tylko ja k o w y s p y s te rc z ą dziś na m orzu M ar­

mara. Razem z te m i w yłom am i zatopiła się w ię k sza część rze k i i tylko półwyspy Bosforu i H ellespontu pozostały m ostam i k o m u n ik a c y jn e m i ziemi trackiej i mniej - szo-azyatyckiej. Masy lądowe opuściły się ta k głęboko, że obiedwie doliny r z e ­ ki Bosforu zostały zatopione przez mo­

rze, tw o rzą c w te n sposób połączenie między m orzem C zarnem a Śródziemnem;

z tego też powodu ujścia rzek południo- w o-rossyjskich zo stały przetw orzone w li­

many. P otem dopiero w s k u t e k p r z e s u ­ nięć odjem n y c h ląd podniósł się przy Hellesponcie o 13 m, zjawisko, k tóre d a ­ j e Się zauw ażyć dzisiaj na dalekiej prze­

strzeni.

W o sta tn ic h ła ta c h A nd riussow w y r a ­

ził przypuszczenie, że s ta r y basen pon-

ty js k i aż do k oń ca pokładów sa rm a ck ie ­

go, a n a w e t m ęotyjsk iego p ię tra co n a j.

(6)

278 W SZEC H SW IA T JNIŚ 18

mniej pośrednio zn a jd o w ał się w łączno­

ści z oceanem i dopiero w k o ń c u tego czasu został izolow any. A n d riu ss o w w nio ­ skuje z okoliczności, że n ie k tó r e muszle kaspijskie, j a k D r e is s e n ia rostriform is, znalezione z o s ta ły n a dnie Bosforu, iż w koń c u pliocenu Bosfor p r z y k r y w a ły w ody m orza C zarnego i że niem ożliw em j e s t , w b rew m n ie m a n iu i n n y c h uczo­

nych, j a k Philippsona, K ru m m ela, ażeby p r ą d y by ły w s ta n ie przypędzić Con- c h yliae do Bosforu. I s tn ie ją m ianow icie t y lk o d w a m iejsca, po siad ające muszle k a s p ijs k ie i c zw artorzędo w e p o k ład y p r z y jeziorze C zo k ra k n a półw yspie Ker- czeńskim i g órno -p lio ceń sk ie p r z y p r z y ­ lą d k u po łudniow ym Czaud tegoż p ó łw y ­ spu. P o s iad a ją one g a tu n k i kasp ijskie:

D re isse n ia p o ly m orp h a , C a rd iu m cras- sum i inne. C zok rak leży nie w p r o s t n a d m orzem A z o w sk iem , lecz j e s t to jezioro, oddalone od b rz e g u o k ilk a kilom etró w , p raw do p o d o bnie tworzyło ono k ie d y ś z a ­ tokę m orską. A c zkolw iek m ożebne j e s t , że ląd o w a ły t u ta j o k r ę t y grec kie, to j e ­ d n a k niepodobna, aż eb y m ogły, j a k p r z y ­ puszcza Philippson, z a b ierać m u sz le ja k o b a la st, p o n ie w a ż te z n a jd u j ą się ty lko n a bard zo k r ó tk ie j p r z e s trz e n i k ilk u stóp n a d poziomem morza. Jezioro leży m ię ­ dzy ła ń c u c h a m i w a p ie n n em i, od zach od u otoczone j e s t p ły ta m i śródziem nom or- skiem i, k tó re c ią g n ą się od w sch o d n iej części półw yspu K e rczeń sk ieg o , aż do p r z y lą d k u C hron ea, z pokładów zaś s a r ­ m ackich p o z o sta je ty lk o niew ielki k a ­ w a łe k ja k o p ółw ysep Zink.

P om iędzy sk o m p lik o w a n e m i południo- wem i i w y m y te m i p ó łnocnem i p ł y ta m i s a rm a ck ie m i p ó łw y sp u leży dość r e g u l a r ­ n a z dw u s tr o n z a m k n i ę t a dolina anty- klinalna, sk ła d a ją c a się z p ły t ś ró d z ie m ­ n om orsk ich . Z zach o du o ta c z a ją j ą słone, ciem nobronzow e p okład y, n a w schodzie g ra n ic y z id ą c y m od p r z y l ą d k a Zink ł a ń ­ c u c h em w a p ie n n y m , o tac z a ją c y m jezioro i p o s ia d a ją c y m wiele sk am ien iało ści, j a k P e c te n gloria solis, Modiola tu ro n ic a, Tro- c hus ts c h o k r a k e n s i s i inne. P o c z y n a ją c od w ązk ieg o w ału je z io ra C zokrak, p o ­ w stałeg o ze s k u p ie n ia d zisiejszych m u ­ szli m orza A zow skiego, m iędzy k tó re m i

n a jp o s p o lits z a j e s t C a rd iu m edule, cią­

g n ą się na w scho dnim b rzeg u p ły ty s k a ­ liste, p rz y k ry w a ją c e p o k ład y potrzecio- rzędow e. Są to pionowo położone żółte p iask i k w arco w e, pom ieszane z piask iem m uszlow ym , bezpośrednio przech od zący m w p ły ty m uszlowe z b o g a tą fau n ą m or­

ską. Na ty c h p iask a c h i m u sz la ch leżą m argle i k o n g lo m e r a t w ap ie n n y , posia­

d a ją c y skam ieniałości n a jb a rd zie j właśnie zbliżone do bosforskich, C a rd iu m cras- sum, V ivipara a c h a tin a i inne. D ru g iem m iejscem w y stę p o w a n ia m uszel k a s p ij­

s kich j e s t p rzylą dek Czaud, sta n o w ią c y g ran ic ę w sch od nią w ielkiej z a to ki Teodo- z yjskiej, k tó re j b rz e g ciągnie się w for­

mie r e g u la rn e g o półkola. P r z y lą d e k t w o ­ r z y r ó w n y płaski step, ra p to w n ie s p a d a ­ j ą c y ku m orzu, a t a r a s a m i sp u szc z a ją c y się k u północy. Pionowe p ły ty czan- d o w s k ie le ż ą n a słabo n a północo-zachód pochylonej ciem no-bronzow ej i ciem no­

szarej glinie, bogatej w gips i w muszle M eletta. Z g a tu n k ó w k a s p ijs k ic h p o s ia ­ dają D r e is s e n ia polym orpha, C ard ium cra ssu m , D reissenia Tsch audae. P o n ie ­ waż Conchyliae z n a jd u ją się ta m tylko j a k o odbicia, całk o w ite s p o ty k a ją się za­

led w ie w bardzo nieznacznej w ysoko le­

żącej w a rstw ie , to i tu ta j przypuszczenie P h ilip p s o n a o balaście o k r ę to w y m j e s t c a łk iem n iew łaściw e. P o z a te m s zczątki f au n y kaspijskiej n a dnie Bosforu i m o­

rza M a rm a ra są całkiem inaczej z e s t a ­ wione, gdyż w Bosforze znaleziono tylk o D r e is s e n ia rostriform is, k t ó r a w p rz y ­ toczonych m iejscach wcale o d k r y ta nie została, odnaleziono j ą ty lko w głębi m o ­ rza Czarnego. Słowem, ani p rzez b alast, ani przez prąd (ponieważ dolny p r ą d pły­

nie od m orza M arm a ra do m orza C zar­

nego) m uszle nie m o g ły b y b y ć p rz y n ie ­ sione.

P rz e d otw arciem k o m u n ik a c y i P o n t u s ' p rz e d s ta w ia ł b asen z a m kn ięty, poziom je g o mógł więc w chwili połączenia sta ć wyżej lub niżej od poziomu m orza Ś ró d ­ ziem nego. Ogólnie p a n u ją c y j e s t pogląd, p rz y p is u ją c y w yższy s ta n Pontusow i, po­

g ląd p r z y j ę ty przez Buffona i wielu d a ­ w n y c h autorów ; w o sta tn ic h l a t a c h roz­

szerzyło się ta k ż e z a p a try w a n ie prze c i­

(7)

;NŚ 18 W SZEC H SW IA T 279

w ne, pochodzące od Sokołowa i przypi­

su ją c e basenow i e u k s y ń sk ie m u poziom niższy. W rozpraw ie swej: „O p o w s ta ­ niu lim an ó w p o łu d n io w o -ro s sy js k ic h “ So- kołow powiada, że w końcu czasu plio- c e ń skiego morze, k tó re rozciągało się do 48° szer. pół., cofnęło się ze stepó w Ros- syi południow ej i dosięgło swego m in i­

malnego obwodu. P o w ie rzc hn ia wód j e ­ go leżała n a 40 — 50 m. pod dzisiejszym poziom em m o rz a Czarnego, i, stosow nie do tej wysokości, rz e k i w y k o p a ły swoje k o ry ta. Kiedy potem , po p ołączeniu z mo­

rzem Ś ró d z ie m n em , pow ierzchnia wody się podniosła, morze w darło się w doli­

ny rzeczne w postaci głęboko s ię g a ją ­ cych w ląd wązkich zatok — limanów.

Chociaż p o g ląd ten Sokołowa tłum aczy n a m dosta te cz n ie pow stanie lim anów , to j e d n a k m a w sobie dużo niepraw d op o ­

dobieństw a. W iadom o pow szechnie, że po w ierzch n ia morza K a spijskiego n a po­

c z ą tk u czasu dyluw ialneg o m iata poziom koło 100 m w y ż sz y od dzisiejszego, i że morze K a sp ijs k ie przez cieśninę Manyc- k ą łączyło się z morzem C zarn em , co zgadza, się też z zoogeograficznemi sto ­ s u n k a m i ty c h dw u mórz. Robiąc to p r z y ­ puszczenie, sądzić należy, że morze C z a r­

ne stało tak ż e wyżej, n a tej samej m ia ­ now icie wysokości, na której ówczesne morzo K aspijskie. Zachodziło więc albo w z glę dn e z ap ad anie się pew nych okolic k r a j u e u k s y ń sk ie g o , albo podnoszenie się całej de pre sy i k a sp ijs k ie j. A ndrius- sow ośw iadcza się za pierw s z ą możliwo­

ścią, i za dowód p rze d s taw ia b r a k d o d a t­

nich p rze su n ięć n a d b rz e ż n y c h n a n ie k tó ­ r y c h brze g a c h m orza Czarnego. B ra k u je ich zupełnie n a p o łudn io w y m brzeg u K ryniu, n a b rzeg u k a u k a s k im koło Ge- łen d g ik , p rzy ujściu Belbeku, g d y t y m ­ czasem zn a n e są w w ielu m iejscach na północy, j a k słone jezioro Sak sk o je pod E u p a to ry ą , z a to k a B a ła k ła w ska i Sebas- topolska. Za główny dowód p o d no sze­

nia się p o w ierzchni morza Sokołow p rz y j­

m uje b r a k dyzlokacyi n a północnym b rze g u m orza Czarnego podczas neoge- nu, aczkolwiek sam z w ra ca potem u w a ­ gę na n ie k tó re dyzlokacye w obrębie ujścia, D n ie s tru . Istn ieje je d n a k cały

szereg dowodów, k tó re nas uczą, że w ca­

łym obrębie m iędzy ujściem D u n a ju a w schodnim brzegiem morza Azowskiego zachodziły powolne dyzlokacye o w iel­

kiej am plitudzie. S to su n k i h y p s o m e try - czne dolnej g ra n ic y pokładów pontyj- skich p r z e k o n y w a ją nas, że położenie dolnej powierzchni t y c h pokładów nie j e s t pierw otne, lecz przekształcone, i że w wielu m iejscach leży głębiej aniżeli w czasie pokładów p o n ty js k ic h . S o ko ­ łow dowiódł, że s e d y m e n ty ponty jskie n a północnej k raw ęd zi ich r o z p rz e strz e ­ nienia leżą n a wysokości 120— 160 m, g d y na brzegu morza Czarnego w y s tę p u ją na w ysokościach bardzo nieznacznych, czę­

sto przy sa m y m poziomie morza. F a u n a pokładów p o n ty js k ic h w pobliżu je j g r a ­ nicy północnej i na północnym brzegu morza Czarnego j e s t praw ie je d n a i ta sam a, co b y łob y niem ożebnem , g d y b y dzisiejsze poch ylenie w a r s tw było p i e r ­ wotne. W m orzu K aspijskiem , uważa- n em za analogon m orza P o n ty jsk ie g o — fau na brzegow a różni się bardzo od fa­

u n y w głębokościach 100 — 160 m etrów . Jeszcze znaczniejsze są różnice w ysoko­

ści, w k tó r y c h s p o ty k a m y w a r s tw y pon­

ty jsk ie n a półwyspie Kercz, dochodzą one do 120 m etrów . W części z a ch o d ­ niej ję z y c z k a A r a b a t p o k ład y po n ty jsk ie leżą n a d sa m y m poziomem morza, na p o łu dniow ym zaś brzeg u S iv a tsc h u z n a j­

du ją się głęboko pod poziomem morza do 221 m. Te okoliczności dowodzą, że ląd n a północ od m orza Czarnego po ułożeniu w a r s tw p o n ty js k ic h i młodszych plioceńskich podlegał silnym deforma- cyom s korup y ziem skiej, trw a ją c y m aż do epoki czw artorzędow ej. C z w arto rz ę ­ dowe zaś p o kład y muszlowe w skazują, że fałdowanie na ty m półwyspie, k tó re zaczęło się w końcu epoki sarm ack iej i m ax im u m swego dosięgło w epoce me- otyjskiej, w skazyw ało p o ru sz e n ia jeszcze i później i tr w a praw dopodobnie do obec­

nego czasu.

Morze E u k s y ń s k ie miało więc, w edług A ndriussow a, prze d połączeniem ze Ś r ó d ­ ziemnem, poziom wód w yższy od dzisiej­

szego i od chwili połączenia ty c h dwu

basenów rozpoczęło się nietylko opadanie

(8)

280 W SZEC H SW IA T JSIe 18

poziomu m orza E u k s y ń s k ie g o , lecz tak ż e i n ie je d n o s ta jn e z a p a d a n ie się całego o b ręb u p o n ty js k ie g o . O dpływ m orza C z a r­

nego do Ś ród ziem n ego nie był w stan ie jed n a k o w o ż p r z e n ie ś ć D r e is s e n ia ro stri- formis do m o rz a M arm ara, g d y ż mógł z a bierać ze sob ą j e d y n i e m ieszkań có w bardzo n ie z n a c z n y c h głębokości. W y n i­

k a więc s tą d , że morze C zarn e w czasie g d y p rz e d s ta w ia ło w ielkie jezio ro słona- we i było oddzielone od m orza Ś r ó d ­ ziem nego, z najdow ało się w z w ią zk u z P r o p o n ty d ą , tw orzącą d ru g ie m niejsze jezioro. O b ad w a je z io ra łączyły się za- pom ocą Bosforu, czego dowodzą Conchy- liae o ty p ie k a s p ijs k im n a j e g o dnie.

Jeżeli więc Bosfor był k a n a łe m k o m u n i­

k a c y jn y m m iędzy je z io re m E u k s y ń s k ie m a P ro p o n ty d ą , to p o w s ta n ie je g o nie p rz y p a d a z c h w ilą w ta r g n i ę c i a wód m o­

rza Ś ró dz ie m n ego do P o n tu , co należy ju ż do epoki czw artorzędow ej, lecz ło­

ż ysko rzeki u tw o r z y ć się m u siało ju ż znacznie da w nie j na dro dze erozyjnej.

O b se rw u jąc Bosfor od m o rza C zarn eg o do m orza M a rm a ra , z a u w a ż y m y , że pół­

no c n a część B o sfo ru od m orza do Bu- ju k d e r e m a n a jb a rd z ie j c h a r a k t e r doliny erozy jn ej. Ta okoliczność doprow adziła n ie k tó r y c h a u to r ó w do myśli, że Bosfor nie j e s t u tw o r e m je d n o lity m , że głów na część je g o te k to n ic z n ie b y ła u tw o rzo n a ju ż daw niej i n a p e łn io n a w o d am i P o n tu , g d y D a r d a u e le p o z o s ta w a ły jeszcze z a m k n ię te . P oza Bosforem m ogły, j a k tw ie rd z i Kobelt, istn ieć inne połączenia m orza C zarnego z P ro p o n ty d ą , np. przez zapadnięcie S a k a r y a i dolinę T s c h a k ry k - Su, p ro w a d z ąc ą do jez io ra S a b a n d sch a , leżącego ty lk o o 17 m etró w n a d poziomem m orza i oddzielonego od m orza M a rm a ­ r a działem w o d n y m o 40 m e t r a c h w y ­ sokości. D ru g ie podobne m iejsce, w k t ó ­ r em m o żnab y przypuszczać istn ie n ie p o ­ łączenia, leży w okolicy je z io ra Derkos.

Morze M a rm a ra łączyć się więc mogło zapomocą k i lk u cieśnin z m orzem Czar- nem daw no przed p ow staniem p o łączenia z w odam i m o rza Śródziem nego, w ła ści­

w y zaś B osfor został dopiero, w e d łu g K obelta, o t w a r t y p rzez trzecio rzęd o w y w y b u c h w u lk a n ic z n y pod S a b a d y a . W y ­

s tę p o w an ie jed n a k o w o ż w a rs tw Czauda pod Gallipoli n a północnym k oń c u cie­

ś n in y D a rd a n elsk ie j dowodzi większego praw d o p o d o b ie ń stw a teo ry i A nd riu ssow a, tw ierdzącej, że k a n a ły Bosfor i H elles­

p o n t j u ż w czasie epoki plioceńskiej zo­

s ta ły w y k o p a n e , i że z ja w is k a zapadania, k tó re z a m ien iły te doliny rzeczne w cie ­ ś n in y m orskie, rozpoczęły się n a p o c z ąt­

k u pliocenu i t rw a ły dalej w czasie epo­

k i czw artorzędow ej. W y n io sło ść p oło­

żenia w a r s tw czaud zkich i m uszli plei- s to c e ń s k ic h s p ra w ia i tu pew ne tru d n o ­ ści; możliwa, że zachodziły dyzlokacye, z ja w isk a fałdow ania, podobnie j a k na półwyspie K erczeńskim , gdzie w a r s tw y c zw artorzędow e i czau do w skie z n a jd u ją się w id e n ty c z n y c h s to s u n k a c h położe­

nia.

Profe sor M uszketow uw aża morze C z a r ­ n e pliocenu za izolow any mało słony ba­

sen, u tw o rz o n y z d aw n e g o m orza S a r ­ mackiego. Poziom je g o leżał niżej od dzi­

s iejszego poziomu m orza C zarnego i p o d ­ niósł się dopiero w epoce lodowej, k ied y lody sięg ały północnego b rze g u wód P o n ­ tu. W ty m s a m y m czasie morze C z a r­

n e zapomocą Azow skiego łączy się z Ka- spijskiem , w k oń c u zaś epoki lodowej K a sp ijsk ie znów się izoluje. W czasach p o trz e cio rzę d o w y ch morze Ś ródziem ne łączy się z M arm arą. To tłu m aczen ie p rzy p isu je j e d n a k Bosforowi z a n ad to m ło­

de pochodzenie; w e d łu g niego m u sie lib y ­ ś m y znajdow ać pokład y czw artorzędow e o c h a ra k te r z e k a sp ijsk im w koło morza Czarnego, co nie zgadza się z d otychcza- sow em i spostrzeżeniam i.

Ze w s z y s tk ic h opisanych poglądów n a jp r o s ts z y m i n a jp r a w d o p o d o b n ie j­

szym w y d a je się pogląd A n d riu sso w a, i to t e m bardziej, im więcej z n a jd u je m y do­

wodów, że w okolicach D a rd a n e ló w w y ­ s tę p u j ą pew ne kam ienie, posiadające Dreisseniae. T y m sposobem s ta je się możliw em istn ie n ie basenu m orskieg o podczas m łodszego trz e c io rz ę d u w okoli­

cach H ellespontu. Dziś jed n a k o w o ż jeszcze bardzo niew iele m a m y m a te ry a łu , głó­

w nie z pow odu zupełnego b r a k u to w a ­

r z y s tw geologicznych i szczegółowych

m ap Turcyi, tak, że w o b ja ś n ie n iu p o łą ­

(9)

M 18 W S Z E C H S W I A T 281

czenia m iędzy d w om a basenam i, n a p o ty ­ k a m y jeszcze na liczne tru dno ści.

Jerzy Kaulbersz.

E D W A R D V A N B E N E D E N .

(W rocznicę śm ierci).

Rok w łaśnie u p ły n ął od chwili, k ied y Belgia u tra c iła uczonego europejskiej sła ­ wy. E d w a r d v a n B eneden urodził się w Belgii w L o w an iu m (Louvain) 5 m a r ­ ca 1816 rok u. Ojeiec j e g o z a jm o w ał k a t e ­ drę zoologii w ta m te js z y m u n i w e r s y t e ­ cie. Początkow o k s z ta łc o n y w k i e r u n k u tec h n ic z n y m , młody B en eden pod w p ł y ­ wem b a d a ń ojca poczuł pociąg do n a u k p rzyrodniczych. Udał się do Niemiec, gdzie pracow ał pod k ie ru n k ie m w y b i t ­ n y c h ó w czesn ych em bryologów (Koelli- k e r i inni). W 21 ro k u życia uzysk ał ty tu ł d o k to ra n a u k przyrodniczych, zaś w p a rę l a t później (1872 r.) został powoła­

ny n a stan ow isko profesora zoologii, em- bryologii i an ato m ii porównawczej w u n i­

w e rsy te c ie L e odyjskim . M ianow any człon­

kiem Belgijskiej A k adem ii N a u k w 1870 r o k u odbył podróż n a u k o w ą do Brazylii, a celem jej było z b a d an ie rozm ieszcze­

nia g a tu n k ó w zw ierzęcych A m e ry k i po­

łudniow ej n a tle teo ry i D arw ina. Re­

zultatem tej podróży b y ły b o g a te p r z y ­ c z y n k i do fa u n is ty k i tego k raju.

Od p o czątkó w działalności naukow ej v. B e n e d e n zwrócił n a siebie u w ag ę za­

rów no dokład no ścią sw y c h b adań jak i c h a ra k te r e m ogólnym, j a k i potrafił im nadać. W r o k u 1880-ym u n iw e rs y te t B e r­

liński ofiarował m u k a t e d r ę —A kadem ia B e lg ijsk a trz y ra z y uwieńczyła go n a ­ grodą, w sz y stk ie niem al A kad em ie i S to ­ w a rz y sz e n ia zaliczyły go w poczet sw y c h członków. B ezinteresow n y , szczery b a ­ dacz um iał j a k o profesor pociągać i z a ­ palać s w y c h uczniów; śm ie rć je g o w y ­ wołała żal praw dziw y.

W k ró tk o ś c i p rzedstaw ię teraz g łó ­ wniejsze prace v a n B enedena, p o d k reśla ­ j ą c n a jw ażn iejsze r e z u l ta t y w św ietle

po stępów biologii.

P ra ce je g o można podzielić na dwie katego ry e: z dziedziny em bryologii i z dziedziny zoologii,anatomii porównawczej.

W n a js ta rs z e j swej rozprawie (69 r.)

„o skład zie i znaczeniu j a j k a “ *), odzna­

czonej przez A k adem ię nauk , Beneden dowodził jed n o k o m ó rk o w o śc i j a j k a , roz­

p raw a ta jednak, zarówno j a k i później­

sza „o rozwoju sk o ru p ia k ó w ", p rze d s ta ­ w iają znaczenie tylko historyczne. W roz­

praw ie „o rozwoju królika" (75 r.) 2) po­

raź p ierw szy z n a jd u jem y opis karyoki- nezy w k o m ó rk a c h zaro dko w ych ssaków oraz s k o n s ta to w a n ie dwu j ą d e r przed pierw szym podziałem w j a j k u zapłodnio- nem. 0 dwoistości płciowego ich pocho­

dzenia v.,B . nie wątpił. W rok później dopiero ukazała się ro zp ra w a 0. Hertwi- ga, s tw ie r d z a ją c a przenikanie p lem n ik a w j a j a jeżowca.

N a zjaw isko zapłodnienia v a n B eneden z a p a try w a ł się w początk ach swej d z ia ­ łalności ja k o na połączenie dw u kom ó­

rek , różniących się fizyologicznie odm ien­

ną biegunowością. Przez ich połącze­

nie p o w staje k o m órka obojętna, zdolna do dalszego rozwoju. W rozprawie „o r ó ­ żnicy morfologicznej w budowie j a jn ik a i j ą d e r “ 3) v. B. s ta r a ł się w yk a z a ć od­

ręb ne pochodzenie j a j k a z e n d o d e rm y i p lem nika z e k tod erm y. Idea ta znala­

zła licznych zwolenników , m iędzy in n y ­ mi Haeckla, późniejsze j e d n a k b a d a n ia w y k a z a ły , że ko m órk i płciowe (gonocy- ty) p o w s t a ją w yłącznie z endoderm y.

W inny, d o kładniejszy sposób w yrażoną tę hypotezę sp o ty k a m y w najznakom it- szem dziele B enedena „O rozw oju g li­

s ty 4) końskiej O w artości tej pracy i je j dokładności można przytoczyć zda­

nie K ostan eckiego i Siedleckiego, któ rzy

‘) „E tu d es su r la composifcion e t la signiH- cation de l‘o en f“. Mem. cour. do l‘Academ ie R . de B elg. 1869.

J) „S u r la m a tu r, e t la fecond. chez. Je lapin*.

Buli. de l‘A. R . de B elg. 1875.

8) „De la d istin c tio n o rig in e lle du te stic u le e t de l‘o v a ire “. B uli. de l ‘A cad. R . de Belg. 1874.

*) „S ur la fe c o n d atio n -m a tu ratio n e t la divi- sion cellulaire*. A rch. de Biol. T. IV , 1883.

„S ur la sp e rm a to g e n ese chftz 1‘A scaris m egal*.

Buli. de l‘Ac. R. 1886.

(10)

2$2 W SZEC H SW IA T JSIa, i 8

b a d a ją c o 10 lat później te n sam prze d ­ m iot z pom ocą w y d o s k o n a lo n y c h ś r o d ­ k ów tec h n icz n yc h, z podziw em potw ier­

d z a ją ważniejsze w nioski, w p ro w a d z a ją c ty lk o zm ian y d ru g o rz ę d n e . P o k ró tc e z a ­ znaczam n a jg łó w n ie jsz e r e z u lta ty . Do ro k u 83 nie było j a s n e g o pojęcia karyo- kinezy. F l e m m in g oraz in n i auto ro w ie opisali p od łu żn y podział chromozomów, lecz nie ud ało im się w y ś w ie tlić roli chrom ozom ów p o c ho d nych. S t r a s b u r g e r obserw o w ał ro zsu w an ie się ch ro m o z o ­ m ów p o ch o d n y c h oraz ich udział w u t w o ­ rz e n iu n ow y ch j ą d e r , lecz nie u z n a w a ł wcale podziału podłużnego. /S k u tk ie m małej liczby chrom ozom ów w k o m ó rk a c h A scaris Beneden m ógł niezbicie w y k a ­ zać po dłużny ich podział, oraz, że każdy z dw u c h rom ozom ów p ochod n ych u c z est­

niczy w r e k o n s t y tu o w a n iu inn eg o ją d r a , a z tego pow odu każde z d w u n o w y c h j ą d e r o trz y m u je ró w n ą jak o ś c io w o i ilo­

ściowo liczbę chrom ozom ów . Rów nie w a­

żne było s tw ie r d z e n ie r e d u k c y i c hrom a- t y n y podczas tw o rz e n ia się j a j k a i ple­

m n ik a w s k u t e k czego j ą d r a ty c h kom ó­

r e k z a w ie ra ją połow ę n o rm a ln ej liczby chrom ozomów. W s k u t e k te g o po połą­

czeniu liczba ich p o zo staje zw ykłą; V. Be­

ned en p rzy jm o w a ł in d y w id u a ln o ś ć c h r o ­ mozomów. P r z e z niego z o stała u w id ocz­

niona ciągłość m a t e r y a l n a po m ięd zy o r­

ganizm em m a c ie rz y s ty m a p ie r w s z ą k o ­ m ó rk ą e m b r y o n a ln ą oraz założone pod­

s ta w y pod p óźniejsze te o r y e d zied zicz­

ności W e ism an n a , H e r tw ig a i in. V, B e­

n e d e n p ie rw s z y zwrócił u w a g ę n a w ła ­ ściwości podziałów k a ry o k in e ty c z n y c h w okresie d ojrz e w a n ia : g r u p y czworacze oraz b ra k s ta d y u m j ą d r a spo czynkow ego.

Opierając się na in d y w id u a ln o ś c i c h ro ­ mozomów oraz o d k r y te j przez siebie r e ­ d u k c y i c h ro m a ty c z n e j i p e w n y c h c e chach figur k a r y o k in e ty c z n y c h w okresie doj­

rze w an ia , van B eneden p rzyjm o w ał je d n ó - płciowość ciałek k ie r u n k o w y c h (chrom a- t y n a m ęsk ie g o pochodzenia), oraz p lem ­ n ik ó w ( c h r o m a ty n a żeńska), przez ich połączenie z a te m n a s tę p u je utw orzen ie ko m ó rk i dw uplciow ej. Udało m u się w y ­ kazać również, że p ro to p la zm a p le m n ik a zanik a, nie b io rą c u d z ia łu w a k c ie , z a ­

płodnienia. Jeszcze w 76 r. w rozprawie 0 d w u u s tn ic a c h !) B e n e d e n stw ierdził p od­

czas dzielenia się kom órek z a rodkow ych istnienie o rg a n u kom órkowego, n a z w a ­ n ego przezeń ciałkiem biegunow em . W r.

83 opisał tę form acyę w sposób bardzo dokładny, j a k o w chodzącą w s k ła d sfery a tr a k c y j n e j. Z asług a ta m usi m u by ć p rzy z n a n a niepodzielnie. W sferze a t r a k ­ cyjnej widział on o rg an s ta ły ko m ó rk i 1 p rzy p is y w a ł jej m echanicznej roli po­

dział chromozomów, ich przem ieszczanie się oraz podział k o m ó r k i W 87 r. 2) udało m u się jedn o c z e śn ie z Boverim w y k r y ć podział sfery a tr a k c y jn e j oraz ciałek b ie ­ g u n o w y c h (późniejsze „centrosom e Bo- y e r i “). T a k ie są n a jw a żn ie jsz e r e z u lta ty b a d a ń nad glistą końską, p om ijam tu inne ciekawe, j a k np to, że te o ry a bud ow y siatko w atej i kurczliw ości pro top lazm y z n a jd u je się t u znakomicie rozw inięta.

Badania n a d rozw ojem ssaków (króli­

ka, nietoperza) 3) n ależy uw ażać ja k o odnowienie tej gałęzi em bryologii, z a ­ niedbanej od czasu Bischoffa. Opisuje w n ich zarów no pierwsze sta d y a , formo­

w anie się.listkó w zarodkow ych, j a k i n a ­ stępne: rozwój e m b ry o n a ln y , szczególniej form owanie się „dodatków " e m b r y o n a (amnios, placenta. itd.). W iele z ty c h b a ­ d a ń przeszło do rozpow szechnionych p o d­

rę c z n ik ó w e m b ryologii i anatom ii (Ge- g e n b a u e r, H e r tw ig i in.).

W s tu d y a c h „nad rozw ojem 4) o słonic“

w znacznej części w y k o n a n y c h wspólnie z u czniem Ch. Julin e m , B eneden w y k a ­ zał isto tn e pochodzenie ich: tk a n k i me- z e n c h y m a ty c z n e j z k o m órek m ezoderm y.

W dziedzinie zoologii imię v . Benede- na. zw iązane j e s t głów nie z 3-ma z a g a d ­

nieniam i: :

W r. 76 badając D ic y e m id y („ d w u u s tn i- ce“), p a s o rz y ty n e re k głowonogów v. B.

1) „R echerclies su r leś D icy em id es". Buli.

d e l ‘A cad. R o y a le de B e lg ią d e 1877.

2) ,,N ouvełles recherc-hes surlp, fo co n d a tio n “.

B uli. de l ‘Acad. R. de B elg. 1887.

3.) „S ur la fo rm a tio n de fe u ille ts em bryo- n aire s chez le la p in “. A rchives de B iologie — 1880 oraz późniejsze. ‘

ł) „R ech erch es siir- la w o rp h o lo g ie des T u-

n ic ie rs“. A r h.ves de B iologie 188.

(11)

No 18 W SZECHŚW IAT' ‘283

poznał, że są to organ izm y złożone z dwu rodzajów kom órek, które utożsam ił z list­

kiem z e w n ę trz n y m i w e w n ę trz n y m t k a n ­ kowców. O p ierając się n a tem oraz na ich rozwoju, Beneden zaproponow ał u tw o ­ rzenie nowej g ro m ady Mezozoów lub D w uw arstw o w có w ,pom iędzy k tó re m i m ia­

ły się z n a jd o w ać o rg an iz m y hypo tety cz- ne, stan ow iące przejście pomiędzy p i e r ­ w o tn iak a m i a tkan ko w cam i. P ra ce te w y w a rły duży wpływ na losy s y s te m a ­ ty k i i pociąg n ęły za sobą cały szereg d ok ład n ie jsz y c h badań (Giard, Julin).

B a d a n ia nad osłonicami były d alszym ciągiem p am ię tn y c h p rac K ow alew skie­

go i m iały n a celu w ykazanie podobień­

s tw a bud ow y osłonie z ogólnym ty p em struno w có w .

P o z o sta ją jeszcze s tu d y a x) n a d pocho­

dzeniem stru n o w có w . V. Beneden p r z y j­

mował h ypotezę A. Sedgw ick a co do po­

chodzenia ich z g r u p y jam ochłonów i roz­

w inął j ą w bad aniach n a d „ C e r ia n th u s “, ro zc iąg n ą w szy j ą zarówno na pierścieni­

ce j a k i n a strunow ców . Opisana d o ­ kład nie przez niego la r w a „ c e r ia n t h u la “ p r z e d s ta w ia sta d y u m o n to g en e ty cz n e Ce- ria n th id e s , k tó re praw dopodobnie służyło za p u n k t w y jśc ia dla rozw oju wyższych tkankow ców . Hypotezę tę opracowuje w d alszym ciągu uczeń B enedena, A. La- rneere. W y d a je się ona n a jp ra w d o p o d o ­ bniejszą z obecnie istniejących.

Ś m ierć przeszkodziła B enedenow i w ukończeniu pracy. Uporządkow anie po­

z o stały ch d o k u m e n tó w zostało pow ierzo­

ne uczniom je g o Nolfowi, B rachetow i oraz Selys-Longcham psow i. J e s t nadzieja, że się u d a w y c ią g n ą ć ważne rez u lta ty .

Zam ilczałem o in n y ch pracach, np. „nad rozwojem h u rm aczkó w ", badanie fauny Belgijskiej oraz wiele innych.

Po m ija ją c te o ry e —zawsze zmienne, po v a n Benedenie pozostał b o gaty m a te ry a ł faktyczny , na k tó ry m oparła się embryo- logia i cytologia.

„S u r le d ev e lo p p e m en t des A rach n actis".

A reh. de Biol. 1891.

W sp om nien ie o ty m cenionym p rofe­

sorze i niestru d z o n y m bad a cz u p o z o sta ­ nie nazaw sze w pamięci uczniów.

t T. Yieiceger.

W Y S T A W A P R Z Y R O D N I C Z A P R A C U C Z N I Ó W G I M N A Z Y U M Ó S M E G O

W E L W O W I E .

P ra g n ę podać, choć spóźnionych może, kilka wiadomości o w y sta w ie przy ro d n i­

czej urządzonej przez uczniów gim na- zyum, w lctórem pracuję, w tej myśli, że może one p rzy dad zą się łub n a w e t będ ą z a ch ę tą w pracy n a tem polu. Prze- d e w sz y stk ie m j e d n a k m uszę prze d staw ić tło. Zakład nasz j e s t gim n azy um fllolo- gicznem, z obowiązkową n a u k ą greki i łaciny, n a u k ę historyi natu ra ln e j koń­

czy się w kl. VI. Zakład, najm łodszy z lwowskich, liczy ledw ie k ilk a la t i s t ­ nienia, z n a jd u je się dotąd w s ta d y u m tworzenia, ma znaczne b rak i w zbiorach, a mieści się w w y n a ję ty m b u d y n k u pozostaw iającym wiele do życzenia. Od chwili p o w s ta n ia istn ieje w niem Kółko przyrodnicze, a od dw u la t lab o ra tory u m , w k tó ry c h c h ę tn i uczniowie uzupełn iają sw e wiadomości n auk ow e ta k pod w zglę­

dem teo re ty c z n y m , j a k i prak ty c zn y m . Czynny udział biorą uczniowie klas w y ż ­ szych od 5 do 8. Ćwiczenia p rak ty c zn e o d b y w ają się raz w ty g o d n iu w godzi­

na c h popołudniowych, n a zeb ra n ia c h Kół­

k a członkowie w yg ła sza ją odczyty i s p ra ­ wozdania, nad k tó re m i prawie zawsze z aw iązuje się dy skusy a.

Otóż m yśl u rzą d z e n ia w y s ta w y p rzy ­ rodniczej p o w sta ła w Kółku w r. 1909 z okazyi ju b ile u s z u L a m a r c k a i D a r w i­

na, a je j celem było uczczenie wielkiej rocznicy naukow ej p r a c ą n a u k o w ą choć­

by małą, p rzedstaw ien ie s z ere g u zjaw isk i faktów p rzyrodniczych szerszem u ogó­

łowi i spop ularyzow an ie tą drogą p e ­

w nych idei, wreszcie poruszenie um ysłów

wyw ołanie k ry ty k i, a przez nią p opraw y

m etod pracy.

(12)

2 8 4 W SZEC H SW IA T JM« 18

Ułożono d o k ła d n y plan, rozdzielono w y s ta w ę n a działy, zestaw io no w nich n a jw a żn ie jsz e p rze d m io ty i w e d łu g nich podzielono p racę m ię d z y członków k o m i­

tetu. Na czele s ta n ą ł k ie r o w n ik w y s t a ­ wy, z dw om a pom ocnikam i. Robota t r w a ­ ła i | roku, w p ierw s z y m o k resie, latem 1909 roku, b y ły to próby, u s ta la n ie za­

k resó w i „liczenie s il “. Zm ieniali się n ie ­ co prac o w n ic y , plan się kry stalizo w ał.

Do p r a c y w zięto uczniów c h ę tn y c h z ró żn ych klas. W yznaczono im tem a ty , a po u k o ń c z en iu roboty, o ile p r a c o w n ik b y ł c h ę tn y d o s ta w a ł nową. J a k k o lw ie k nic n a rzu can o s p e c y a ln y c h działów, w ię ­ kszość trz y m a ła się w y b r a n y c h te m a tó w z działów u m iło w a n y c h . S tą d pewne upośledzenie n ie k tó r y c h gałęzi n a u k p r z y ­ ro dniczy ch n a w y s ta w ie , np. b o tan ik i, k tó ra w za k ła d z ie n a s z y m liczy niew ielu zwolenników. Zbiory robiono n a w y ­ cieczkach planow o u r z ą d z a n y c h , w n a j ­ bliższą okolicę Lw ow a w o d s tę p a c h mniej więcej d w u t y g o d n io w y c h i d a lsz y c h na Podole, do G ró dk a na s ta w , n a Litw ę, n a d B ałtyk . W y ją tk o w o u z y s k a n o pewne okazy p rzy g o d n ie w p odróżach, a k ilk a n a w e t za p o ś re d n ic tw e m osób trzecich (g ąb k a ja p o ń s k a , p arę form z m órz po łudniow ych). Z e b ra n y m a t e r y a ł so rto ­ wano, p o rządk ow ano i oznaczano w la- b o ra to ry u m ’), to też służył on do spo­

rząd zan ia p r e p a r a tó w an a to m ic z n y c h , m i­

k ro sk o p o w y c h Modele i p r z y rz ą d y r o ­ biono też w dom u i w g im n a z y a ln y m w a rszta c ie , t a m też z b udo w a n o t e r r a r y a , ja k o te ż p rz e n o ś n ą łódkę, k t ó r a mimo wy- w ro tn o śc i słu ż y ła do połowów wodnych.

W y s ta w a ob jęła o sta te cz n ie n a s t ę p u j ą ­ ce działy: I. M ineralogię i geologię, ja -

3 ro k istn ie je w zakład zie la b o ra to ry u m p rzy ro d n icz e, u rzą d zo n e w dużej sali m uzealnej 0 5 oknai.li, pod k tó re m i u sta w io n o sto lik i na d w u p rac o w n ik ó w , ć w ic z e n ia o d b y w a ją się p rzez 2—3 g o d z in y ty g o d n io w o w d w u se ry a c h 1 o b ejm u ją zad an ia z dzied zin y zootom ii, histo- lo g ii, m orfologii i an a to m ii ro ślin , fizyologii r o ­ ślin i zw ie rz ą t. D ro ższe p rz y b o ry (m ikroskopy, m ikrotom ... sp ra w iło g im nazyum ), n arzędzia p re p a ra c y jn e s p ra w ia sobie k a ż d y z p rac o w n ik ó w , n ie k tó re p r z y r z ą d y sp o rzą d za ją sam i uczniow ie.

koteż pew ne działy fizyki i chemii, II.

S y s te m a ty k ę , III. A natom ię i fizyologię, IV. Biologię ogólną, V. Geografię i eko ­ logię, VI. Antropologię. Działy te nie b y ły równo i jed n a k o w o r e p r e z e n to w a ­ ne, p rzyczyna nie tylko w rozm aitości przedm iotu, łec z p rz e d e w s z y s tk ie m w sp rę ­ żystości i e n e rg ii pracow ników . Rozm ie­

szczono j e w 3 pokojach obok głów nego w e jścia do zakładu. O stateczne rozloko­

wanie, um ieszczenie napisów, w y dan ie p rz e w o d n ik a zajęło parę o s ta tn ic h dni, wieczorów i noc przed otw arciem , k tó re n a stą p iło 18 g r u d n ia 1910 roku o godzi­

nie 10 ran o wobec k ie ro w n ik a zakładu, nauczycieli i młodzieży. Po przem owie głów nego o r g a n iz a to ra W. S tachiew icza, u c z n ia V II kl. i k r ó tk im w ykładzie M.

Gedroycia, przew o d nicząceg o k ółka p r z y ­ rodniczego, ucznia VIII kl. o L a m a r c k u i D arw inie, k u r a t o r k ó łka otw orzył w y ­ s ta w ę i zaprosił o bec n y ch do jej zw ie­

dzenia.

W pokoju p ierw szym z n a jd o w ała się fizyka i chem ia po lew ej, a m in e ralo g ia po praw ej od wejścia. Były ta m p r z y ­ rzą d y z z a k re s u e lektryczno ści, p re p a ra ­ ty chemiczne, modele aeroplanów , w r e ­ szcie tablice, r y s u n k i i w zory odnoszą­

ce się do chem ii i technologii. M inera­

logia znajdow ała się w g a b lo ta c h i obej­

m ow ała zbiory s y s te m a ty c z n e m inerałów i skał. Dział m ineralogii ogólnej poza k r y sta lo g ra fią z powodu opieszałości s w e ­ go „szefa11 w o s ta tn ic h m iesiącach nie był re p re z e n to w a n y .

D ru g i pokój zaczyn ała geologia. Były ta m skam ieniało ści z Podola ułożone w e ­ dług s y s te m ó w i p ię tr (wedł. S iem i­

radzkiego, Łom nickiego), z K a rp a t, z pod C zęstochow y (Jura), niżu g alicy jsk ieg o , zbiór sk ał z K a rp a t b u k ow ińsk ic h , i g ła ­ zów n a rz u to w y c h z L itw y i W ie lkopol­

ski, w reszcie kilka modeli i ry su n k ó w i b o g a ty zbiór fotografij z licznych w y ­ cieczek (Podole, T a try , K a rp a ty w sc h o d ­ nie, L itw a, W ołyń, W ielkopolska, B a ł­

ty k ), i lu s tru ją c y c h z ja w isk a z d ynam iki i tektoniki.

N ajkom pletniej przedstaw iał się dział

anatom ii porów naw czej. Szczegółowy p r o ­

j e k t w ypracow ał K o n s ta n ty Majewski,

(13)

M 18

w s z e c h s w i a t

285

obecnie słuchacz filozofii. Ułożył on szcze­

gółowy w y k az p r e p a ra tó w , rozdzielił ro ­ bo tę m iędzy pomocników, uzup ełn iał b r a ­ ki. W stosow nej porze zdobywano m a ­ te ry a ł i p rep a ro w a n o go w e d łu g planu w lab orato ry u m . U grupow ano całość p r z e ­ glądow o w e d łu g narządów : szk ielet w e ­ w n ę t r z n y i z e w n ę trz n y , na rz ą d odżyw ­ czy, czuciowy, n a rz ą d y rozrodcze i e m ­ b r io lo g ia . W s zy stk ie p r e p a r a ty w licz­

bie s tu k ilkudziesięciu w y k o n a li u c z n io ­ wie w p rac ow ni gim nazyalnej; m a te ry a ł s u ro w y zd ob yw ano n a w ycieczkach d al­

szych i bliższych, j e d y n i e kilka okazów e gzo ty c z n y ch (małpa, jeżowiec), u z y s k a ­ no przygodnie. U zu pełniały te n dział li­

czne r y s u n k i w y k o n a n e p rze d e w sz y st- kiem przez uczniów kl. VI, p r e p a r a ty m i­

kroskopow e i modele p lasty czn e, z k t ó ­ r y c h zw łaszcza m odel w n ę trz n o ś c i czło­

w ieka, spo rząd zo ny przez Borkowskiego, z y sk ał u z n anie zw iedzających i o trz y m ał d r u g ą n ag ro d ę.

Z n a jd u ją c a się obok fizyologia obejm o­

w ała p rzy rz ą d y , sporządzone przez ucz­

niów ro zm a ity c h klas. Dział ten nie p r z e d s ta w ia ł się bogato, p rz y rz ą d y bo­

wiem zaw ilsze w y m a g a ją znacznej zręcz­

ności m e c h a n ic z n e j i dłuższego czasu do sporządzenia.

N a to m ia s t biologia ogólna p rze d staw ia ­ ła się e fektow nie i pouczająco, ja k k o l­

wiek, trz e b a przyznać, można było z e s ta ­ wić j ą jeszcze dokładniej, a że b yły p e ­ wne braki, to w in a p oczątkow ego k ie r o ­ w nictw a, któ re m usiano n a w e t zmienić.

S tą d też dział ten, t a k in te r e s u ją c y zo­

s ta ł w łaściwie zo rg an izow an y dopiero z w iosną ubiegłego roku, a zestaw ienie nie zupełnie rów ne i w ykończone. Za- pomocą okazów flory i f au n y m iejscowej ta k współczesnej, j a k kopalnej, a mniej zapom ocą ry s u n k ó w i fotografij prze d ­ staw iono rozm aite o b ja w y z z a k re s u Dar- w inizm u i L a m arc k iz m u , zmienności osobniczej i rasow ej, zależności, p r z y s to ­ sowań, n a śla d o w n ic tw a, środ k ó w och ro n ­ n ych i doboru, używ an ia i w p ły w u w a ­ ru nków , ata w iz m u i t. d.

S y s te m a ty k a , prócz ogólnego z e sta w ie ­ nia ty p ó w ogran iczała się do zbiorów owadów i zielników. Z geografii przed ­

staw io no liczne m apy rozsiedlenia i r e ­ giony w y k o n a n e głównie p rzez uczniów k las średnich. Ze zbiorowisk udało się złożyć 1) m ały zbiorek zw ierząt słodko­

wodnych, 2) faunę morską, w k tórej skład weszły form y przyw iezione z wycieczki do Wioch i nad B ałtyk, jak o te ż zdobyte okolicznościowo „w kąpielach". Do tego działu zaliczyć należy parę zielników z określonych miejscowości.

Prócz geografii znajdow ały się w o s ta t ­ nim pokoju grafikony p rzedstaw iające pom iary k ra n io m e try c z n e 200 uczniów zakładu.

U zupełniały wreszcie w y s ta w ę t e r r a r y a i a k w a ry a, j a k zwykle zim ą dość ospałe i wyludnione, dalej p r z y b o r y do połowów i fotografie z w ycieczek i lab orato ry um , ilu s tru ją c e życie i pracę „przyrodników g im na z y alny c h ".

Dodatkow o umieszczono kilk an aście m ap p lasty c zn y c h , spo rządzo ny ch ja k o ćwiczenie szkolne przez uczniów klas II i III, pod k ie ru n k ie m prof. W ęglarza.

W y s ta w a miała być początkowo o tw a r ­ ta 3 dni, wobec j e d n a k wielkiej frekwen- cyi przedłużono j ą jeszcze n a dw a dni Ogółem w y s ta w ę zwiedziło około 700 osób z n a jro z m a itsz y c h sfer. Zajęcie b y ­ ło więc znaczne, tem b a rd z iej, że w y s ta ­ w y poza je d n o ra zo w ą w zm ianką w dzien­

n ik ac h nie reklam ow an o wcale. Dochód z d atków p rz y w stępie przyniósł 112 ko­

ron, p o k ry to nim koszty w y s ta w y (n ag ro­

dy, kupno papieru, klisz i t. d.) w kwo­

cie 50 kilku koron, resztę przeznaczono n a bibliotekę przyrodniczą Kółka. D y ­ żu ry pełnili stale w y s ta w c y i udzielali z w iedzającym szczegółowych inform acyj.

Zarząd k ółk a zaprosił do s ą d u d-ra J.

T okarskiego, profesora VI gim nazyum , uczniów A. Sch ullera z VI g im n azy um , J. Rogowskiego z IV, Z. D ą b row sk iego i W. R zeszu tkę z naszego zakładu . Sąd ten, w k tó ry m , j a k w idać, m iały p rze­

wagę żywioły obce, więc d a jące zupełną g w a ra n cy ę bezstronności, p rzy z n a ł I n a ­ grodę (Steinm anna: Die geol. G rundlagen der A b sta m m u n g s le h re ) W. Stachiewi- czowi organizatorow i działu geologii i głó­

w nem u kierow nikow i całej w y staw y , II

(Nusbaum a, Idea ewolucyi) M. Gedroycio-

Cytaty

Powiązane dokumenty

na i badacze zgadzają się ogólnie, że dziedzicznemi mogą być tylko te cechy, które stanowią właściwą istotę osobnika rodzicielskiego, lub, o ile idzie o

nia są podzielone; według Seblatera tem podłożem byłoby .jąderko, założenie tem bardziej uzasadnione, że u niektórych istot, w stad y um spoczynkowem tam tylko

Ozł. w czasie, kiedy tylne odnóża widoczne są już na zewnątrz w postaci m ałych guzków. Rozwijają się one jako wypuklenia naczynia żylnego, vena vertebralis

Co dotyczę grzybów, hodowanych przez te korniki, to zdaje się, że przystosowały się one już zupełnie do sposobu życia korników. Co więcej, należy naw et

ne i podziurawione — j a k się okazało, była to robota dzięciołów, które pojawiają się w ślad za mrówkami i dobierając się do nich, niszczą, roślinę.

Badał on zachowanie się porostów podczas zetknięcia się ich brzegów i doszedł do wniosku, że porosty, spotkawszy się, już się dalej po skale nie

Kości udowe

Był czas, kiedy Bierkowski cieszył się sławą nie tylko w Krakowie, w którym najczynniejsze lata życia swego spędził, lecz i daleko poza granicami Krakowa i