• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział "Systemu przyrody" Holbacha w XVIII-wiecznym przekładzie polskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozdział "Systemu przyrody" Holbacha w XVIII-wiecznym przekładzie polskim"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Zofia Sinko

Rozdział "Systemu przyrody"

Holbacha w XVIII-wiecznym

przekładzie polskim

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/3, 193-206

(2)

RO ZDZIA Ł „SYSTEM U PRZYRODY” HOLBACHA

W XV III-W IECZN YM PR ZEK ŁA D ZIE PO LSK IM

W latach dziew ięćdziesiątych X V III w. (do pró b y uściślenia d a ty

jeszcze powrócim y) ukazała się, bez podania m iejsca druku , niepozorna

anonim ow a broszurka, zaty tuło w an a Głos n a tu ry do ludzi. J e s t to p a te ­

ty cz n y i nie pozbaw iony wzniosłej reto ry k i apel do ludzkości, zachęca­

jąc y ją do w yzbycia się przesądów i w yzw olenia się spod podw ójnej p rze ­

m ocy — ty ra n ii w ładców i fan aty zm u k leru . W ezw aniu tem u to w arzy­

szy w ykład m oralności laickiej, o p artej na w ierze nie w życie przyszłe,

lecz w doczesne pożytki cnoty. B roszurka pozostała do tej p o ry praw ie

nie zauważona. E streich er podaje ją jako rzecz anonim ow ą; zanotow ała

ją w swojej bibliografii powieści polskiej Jadw iga R udnicka z powodu

zn ajd u jącej się na końcu tra k ta tu pow iastki w schodniej; w spom ina

o Głosie n a tu ry do ludzi B ogusław Leśnodorski przy om aw ianiu w zrostu

pierw iastk ó w w olnom yślicielstw a w okresie in su rek cji 1794 roku h Nie

n o tu je om aw ianego te k stu Bibliografia filo zo fii polskiej (W arszawa 1955).

W spom niana b ro szu rk a okazuje się nieom al dosłow nym przekładem

zn ajd u jąceg o się w tom ie 2 S y s te m u p rzyro d y baron a H olbacha (1770)

rozdziału 14, zatytułow anego S kró t k o d e k s u 'p r z y r o d y . Nie wiem y, kto

b ył tłum aczem om aw ianego tek stu . W ydał go D ufour 2; co p raw da ani

czcionka, k tó rą d ru k o w any jest tekst, ani czcionka łacińskiego m otta

z Cycerona n a odwrocie k a rty tytułow ej nie są typow e dla tej d ru k arn i;

zdradza ją kursyw a, k tó rą pod tekstem łacińskim w ydrukow ano polski

p rzek ład w spom nianego m otta. D odatkow ym arg u m en tem może być rów ­

1 Estr. X V II, 186: „Głos n a tu r y do lu dzi (prozą). B ez w . m. d. (18 w .) w 8ce, s. 3 9”. — j . R u d n i c k a , B iblio grafia p o w ie ś c i p o ls k ie j X V I I i X V I I I w ie k u . W rocław 1964, s. 244. — B. L e ś n o d o r s k i , P o lsc y Jak o b in i. K a r t a z d z i e j ó w in s u r e k c j i 1794 roku. W arszaw a 1960, s. 291.

2 Inform ację, iż jest to druk D ufoura, oraz ob jaśn ien ie k ry terió w u m o żliw ia ją ­ cy ch id e n ty fik a c ję drukarni u zysk ałam od dra J ózefa S z c z e p a ń c a , za co m u serd eczn ie d ziękuję.

(3)

nież i to, że drugi egzem plarz ossoliński Głosu n a tu ry do lu d zi (sygn.

X V III-6452-II) z n a jd u je się w klocku z in n y m i d ru k am i D ufourow skim i.

M ożna w nioskow ać, że b ro szu rk a nie ukazała się p rzed rokiem 1790.

W tekście n a s. 16 czytam y, że g dy by ojczyzna okazała się wobec obyw a­

te la n iespraw iedliw a, w inien on w ydalić się z jej granic i nie zakłócać jej

spokoju — k tó rą to uw agę o p a tru je tłum acz polski przypisem : „L ekcja

dla em ig ran tó w fra n c u sk ic h ” . Je śli przypom nim y, że em ig racja a ry sto ­

k rató w z F ra n c ji zaczęła się na w iększą skalę w r. 1790, uw aga ta n ab ie ra

c h a ra k te ru w skazów ki chronologicznej. L eśnodorski w spom ina o Głosie

n a tu ry do lud zi p rz y om aw ianiu dwóch in n y ch przekład ów re p re z e n tu ­

jących ra d y k a ln ą m y śl fran cu sk ą, k tó re u k azały się w r. 1794 3; w ym ienia

też inne pism a o raz w iersze tego okresu, o w yraźnie a n ty k le ry k a ln y m

zabarw ieniu. W ydaje się więc, że p rzek ład z H olbacha najsłuszn iej m ożna

datow ać n a r. 1794, a więc n a okres, w k tó ry m

M yśli lu d zk ie w y b ie g a ły w przyszłość, ż y w ią c się w ła śn ie analizą spraw n a j­ bardziej og ó ln y ch i rozw oju sp ołeczn ego. C zasy in su rek cji p rzy n io sły n a w et pod n ie k tó r y m i w z g lę d a m i n a jw y ż sz e w z lo ty p o lsk ieg o O św iecen ia w ty m w sz y stk im , co ty c z y ło się afirm a cji w o ln o śc i i god n ości każdej jed n o stk i lu d z ­ k iej, lu d u i narodu, p oczu cia czło w ie c z e ń stw a [...], pogardy zaś i obcości w ob ec sta w ia n y c h dotąd p o stę p o w i ty ch id ei zapór 4.

O ryginał fra n c u sk i S y s te m u p rzyro d y u kazał się w L ondynie i pod

pseudonim em ; nosił ty tu ł: S y s tè m e de la n a tu re ou des lois d u m onde

p h y siq u e et d u m onde m oral par M. M irabaud, secrétaire p e rp étu e l, l’un

des Q uarante de Г A cadém ie Française, à L ondres 1770. W ty m sam ym

ro k u książka została w e F ra n c ji uroczyście spalona przez k a ta . Rzecz

przypisyw ano D iderotow i, co nie b y ło pozbaw ione podstaw , poniew aż

isto tn ie w spółpracow ał on z H olbachem n a d S y ste m e m p r z y r o d y ; m am y

n a to św iadectw o G rim m a w liście p isanym po śm ierci barona. O strość

sform ułow ań H olbacha p rzeraziła W oltera, k tó ry w y stąpił przeciw gło­

szonym w książce poglądom 5.

Rozdział przełożony n a język polski stanow i do pew nego stopnia sy n ­

3 L e ś n o d o r s k i , op. cit., s. 287—290. M ow a o k sią żce rzecznika w o ln o ści m y ś li i su m ien ia , J .-P . R a b a u t, U w a g i p o l i t y c z n e nad n i n i e j s z y m i okoliczn ościa­ m i , m o g ą c e s ł u ż y ć za cią g d a l s z y h is to r i i r e w o l u c j i f r a n c u s k ie j (W arszaw a 1794), oraz prek u rsora k ry ty czn eg o k ieru n k u w h isto rio zo fii, w o ln o m y ś lic ie la i m asona, C .-F . V o l n e y , R o z w a l i n y , c z y l i U w a g i n ad r e w o l u c j a m i narodów ... (W arszaw a 1794).

4 L e ś n o d o r s k i , op. cit., s. 286—287.

5 K. S z a n i a w s k i , w stę p do: P .-H . d’H o 1 b а с h, S y s t e m p r z y r o d y, c zy li P r a w a ś w i a t a f i z y c z n e g o i m or aln ego. T. 1. W arszaw a 1957, s. X II. „B ib lio tek a K la ­ s y k ó w F ilo z o fii”. S zersze o m ó w ie n ie prob lem u w sp ó łp ra cy H olbacha i D iderota oraz p o lem ik i m ięd zy H olb ach em a W olterem zob. J. L i t w i n , P o l e m i k i o s i e m n a ­ s t o w i e c z n e . W arszaw a 1961, s. 82— 87, 100— 169.

(4)

tezę w yw odów francuskiego filozofa, obszernie wyłożonych w tom ie 2

S y s te m u przyro d y. Człowiek — zdaniem Holbacha — został stw orzony

do szczęścia; szczęście to zaś rea liz u je tylko tu, na ziemi, p rzez cnotę

k o rzy stn ą zarów no dla niego, jak i dla społeczeństwa. W arunkiem re a li­

zacji jest w ykorzenienie z um ysłu ludzkiego błędnych m n iem ań zaszcze­

pionych m u przez relig ię i tra d y c ję . Szczegółowa analiza poglądów H ol­

b acha nie n ależy do niniejszego skrom nego om ówienia, poprzedzającego

p u b lik ację polskiego frag m en tu S y s te m u przyrody. Zm ierza jed y n ie do

pokazania, że w przekładzie polskim znalazł się frag m en t niepośledni.

Z dru giej stro n y fak t, że S y ste m p rzyro d y m a duże znaczenie p rzeło­

m ow e oraz stanow i do pewnego stopnia syntezę i finalizację osiągnięć

m y śli filozoficznej Oświecenia, rep rezentow an ej przez W oltera, D ide­

ro ta, H elw ecjusza, La M ettrie i Condillaca 6 — spraw ia, że skrom ną b ro ­

szurkę polską uważać m ożem y za bardzo skróconą, a ty m sam ym

i ogrom nie uproszczoną, syntezę zasad u ty lita ry sty c z n ej ety ki, o p a rte j

n a przesłankach m aterialistycznych.

Nie wiadomo, czy p rzek ład polski pochodzi w prost z książki H olba­

cha, czy też z jak iejś fran cu sk iej broszurki, w k tó re j przedrukow ano

S k ró t k o d e ksu przyro d y. W ątpliw ość tę nasuw a zamieszczona n a końcu

nie zidentyfikow ana pow iastka wschodnia. Czy w ybrał ją i dołączył do

te k s tu tłu m acz polski, czy też przełożył z całą broszu rą fran cuską, jak a

m u w padła w ręce — tru d n o ustalić. Hipotezę, że fra g m en t S y ste m u

p rzyro d y m ógł w yjść we F ran cji w osobnej odbitce, potw ierdza fa k t u k a ­

zyw ania się w okresie W ielkiej Rew olucji m ieszczańskich katechizm ów

m o raln y ch 7, będących w ykładnikam i nowej laickiej m oralności o p a rte j

n a praw ie n a tu ry . Jed ny m z tak ich katechizm ów by ł katechizm Vol-

n ey a 8, w k tó ry m au to r, podobnie jak przed rew olucy jni m oraliści, p ra g ­

nie — w edług słów H elw ecjusza — „zbudować m oralność, ta k jak się

b u d u je fizykę e k sp ery m en ta ln ą ” . V olneyowskie hasło opłacalności cnoty

i m aksym a „żyj dla bliźnich, a b y oni żyli dla ciebie” — przyw odzi na

m y śl w cześniejsze o lat praw ie trzydzieści w yw ody Holbacha.

Głos n a tu ry do lu d zi nie jest jednak pierw szym śladem S y s te m u

p rzy ro d y w Ośw ieceniu polskim . U tyskiw ania na im p o rt książek, „jakich

w żadnym państw ie E urop y sprzedaw ać pod ciężkim i k aram i nie godzi

się” 9, pow tarzają się przez całą epokę stanisław ow ską. Ju ż w 1769 r.

w y stęp u je K onarski przeciw bezbożnym drukom , pisząc:

6 S z a n i a w s k i , op. cit., s. IX.

7 Zob. M. O s s o w s k a , M oraln ość m ieszcz a ń sk a . Łódź 1956, rozdz. 9: M i e s z ­ c z a ń s k ie k a t e c h i z m y m or aln e v> d o b ie W i e lk i e j R e w o l u c ji fr a n cu sk iej.

8 [C .-F. V o l n e y ] , L a Loi n a tu r e lle ou C a té c h i s m e du c it o y e n fr ançais. P aris 1793.

(5)

D opieroż n iech d ru k i p e łn e ir e lig ii i o b yczaje dobre z gru n tu p su ją ce pod su ro w y m i karam i zakazane będą, tak na ty ch , co je do k ró lestw a w w ożą, jak i tych , co d rukow ać i p rzedaw ać je śm ieją 10.

N aw oływ ania te nie w strzy m ały im p o rtu zagranicznych książek,

o czym otw arcie pisze w swoim „ P a m ię tn ik u ” Św itkow ski. W a rty k u le

rozw ażającym n iep rzy d atno ść cenzury, k tó ra i tak nie może zapobiec

napływ ow i do Polski now ych idei — czytam y:

D zieła W oltera, R ou sseau , H um e, F ryd eryk a n ig d y n ie b y ły drukow ane w kraju, a jed n ak p e łn o ich u nas ta k d a lece, że gd yb y b y ły d ru k ow an e w p o l­ sk im języ k u , n ie m o g ło b y się ich zn ajd ow ać w ię c e j n .

To sam o zdanie odnieść m ożem y także do in nych au to ró w i ksią­

żek. Nie był S y stè m e de la n atu re ani a u to r książki, pan M irabaud, tak

z n a n y w Polsce, jak d ’A lem b ert, D iderot czy H elw ecjusz, nie w spom i­

n a ją c ju ż o W olterze czy Rousseau, ale że b y ł znany — to pew ne. Ś w iad­

czy o ty m chociażby fak t, że k siążka znalazła się w 1785 r. n a in d ek ­

sie 12.

S y stè m e de la n a tu re w przeciw ieństw ie do dzieł innych esprits fo rts

ogłaszany je st rzadziej w k atalog ach księgarzy osiadłych w Polsce lub

p rzy b y w ający ch z now ościam i w ydaw niczym i z zagranicy. S p otykam y

k siążkę H olbacha w katalo g ach G rölla z lat 1782, 1783 i 1784, G ay ’a i G i­

d e ’a o raz P fa ffa z r. 1790; m a ją rów nież na składzie w W arszaw ie

F. Ch. N etto w r. 1791 i Ja n Maj w K rakow ie w 1793 — w szyscy w y k a­

z u ją późniejsze ed ycje londyńskie z lat 1780 i 1781 13. Ślad S y stè m e de

la nature n a p o ty k a m y co p raw d a i w k atalogach z lat siedem dziesiątych.

10 S. K o n a r s k i , O re lig ii p o c z c i w y c h lu dzi. W arszaw a 1769, s. 160. — S u ­ row ej cen zu ry i zakazu p rzyw ozu „ filo zo ficzn y ch ” k siąg dom agali się А. К a - m i e ń s k i (E d u k a c ja o b y w a t e l s k a p r z e z A. K . W arszaw a 1774), J. A l b e r t r a n d i (U w a g i n a d w o ln o ś c i ą d r u k o w a n i a i p r z e d a ż y k s i ą g p u b li c z n y c h . B. m. i r. (ok. 1776)), W. S k a r s z e w s k i (U w a g i p o li ty c z n e i m i e n i e m st a n u d u c h o w n e g o do Z b io r u p r a w p o ls k ic h p o d a n e r o k u 1778. K alisz [1778]). Szczególną troskę, b y „blask n o w o ści n a u k ” n ie w zb u rzy ł w m ło d zieży „krw i p o czciw ej”, w y k a zu je an on im ow y au tor rozp raw k i Filozofia n ow a, w samym \ p r z e k ła d a n iu o b c y c h k s i ą ż e k n a p o ls k i j ę z y k K s i ę d z u P l e b a n o w i nieznośna, p a r a f ia n o m s z k o d liw a , p r z e z je d n e g o z J X X P l e b a n ó w p r o s t o t ę d u c h a w relig ii o p o w ia d a j ą c e g o w y ś w i e c o n a (Grodno 1787).

11 P. Ś w i t k o w s k i , R o z t r z ą ś n i e n i e u w a g p is a r z a nad w o ln o ś c i ą d r u k o w a n ia . „P am iętn ik P o lity c z n y i H isto ry cz n y ” 1789, w rzesień , s. 919.

12 R o z p o r z ą d z e n ia i p i s m a p a s t e r s k i e z a r z ą d ó w J O K s ię c ia I m c i M ichała J e r z e ­ go P o n ia t o w s k ie g o , b i s k u p a p ło c k i e g o etc. etc., do d ie c e z ji p ło c k i e j w y d a n e . T. 2. W arszaw a 1785, s. 211—217. S y s t è m e d e la n a tu r e są sia d u je tu m. in. z N o w ą H e ­ lo izą , E m i le m , K a n d y d e m i L ’H o m m e m a c h i n e p ióra La M e 1 1 r i e.

13 C atalogu e d e q u e lq u e s li v r e s françois, anglois e t italiens... chez... Groll. V ar­ s o v ie 1781. — C a ta lo g u e d e q u e lq u e s li v r e s françois... c h e z M ichel Groll... à Z e l w e e t à S w is l o c z p e n d a n t le s foires. 1783. — C atalogu e d e q u e lq u e s li v r e s françois, an ­ glo is e t italiens... c h e z M ic h e l Groll... 1784. ■— C ata logue d e s li v r e s q u i se t r o u v e n t

(6)

P o se r uparcie ogłasza 14 tra k ta t o balający tezy tej książki. P odejrzew ać

m ożna, że m iałb y m niejsze kłopoty ze sprzedażą Holbacha niż z a n ty -

-H olbachem .

W cen traln y m k atalo gu stary ch druków Biblioteki N arodow ej w W ar­

szawie zanotow ano 8 egzem plarzy S y stè m e de la nature — m ow a oczy­

wiście o egzem plarzach X V III-w iecznych. W porów naniu na przykład

z H elw ecjuszem , reprezentow anym w K atalogu przez 25 egzem ­

p larzy książki De l’E sp rit i 27 edycji O euvres — nie w spom inając już

o dziełach W oltera i Rousseau — liczba ta przedstaw ia się dość sk ro m ­

nie. Sądy o popularności dzieła na podstaw ie katalogów księgarskich czy

zachow anych do chw ili obecnej egzem plarzy są dość zawodne — m ożna

z nich jedn ak chyba wnioskować o znajom ości, jeśli n ie szerokiej po-

czytności dzieła. O ty m sam ym świadczą nielicznie zachow ane in w e n ta ­

rze X V III-w iecznych bibliotek p ryw atn y ch . W re je stra c h bibliotek m a ­

gnackich praw ie nigdy nie b ra k u je E ncyklopedii, S łow nika B ayle’a, E seju

o rozum ie lu d zk im Locke’a, Ducha praw M onteskiusza oraz dzieł zbioro­

w ych W oltera i Rousseau — natom iast S y stè m e de la nature jest książką

rzadszą. N otuje ją R ev erd il w katalo g u b iblioteki k rólew skiej, m iał ją

w swej bibliotece S tan isław K ostka Potocki, i to w w ydaniu pierw szym

z ro k u 1770. Taż sam a ed ycja znalazła się w bibliotece kolegium p ija r -

skiego 15.

W czasopiśm iennictw ie i litera tu rz e stanisław ow skiej w śród p isarzy

szerzących libertyriskie poglądy i zgubne idee w ym ienia się W oltera,

Rousseau, czasem H elw ecjusza czy d ’A lem berta i D iderota — p raw ie

n igdy Holbacha. Nie m a jego nazw iska na liście „bezbożnych filozofów”

opisanych w książce H isto ry czn o -k ry ty c zn e wiadomości o ży ciu i pism ach

trz y d z ie s tu i trzech filo zo fó w naszego w ieku, opisane i tłum aczone z n ie ­

m ieckiego przez J. P. [...], a w ydanych przez G rebla w K rakow ie

w r. 1785, choć m owa tam o B ayle’u, Diderocie, Helw ecjuszu, La M ettrie,

a osobny tom pośw ięcony jest W o lte ro w i16. W pochlebnym i a p ro b u ją ­

ch e z G a y e t Gide... V arsovie, D iette de 1790. — Cata logue des li v r e s qui se v e n d e n t à V a rso v ie ch ez F. Pfaff... 1790. — C ata logue de qu elqu es li v r e s français, ita lien s, la tin s e t anglais chez... N e tto . À V arsovie 1791. — Catalogue des li v r e s fr a n ça is

q u i se t r o u v e n t chez Jean M a y d Cracovie... 1793.

14 J.-A . P o s e r , P rin c ip e s contr e Vin credulité à l’occasion du „ S y s t è m e de la n a t u r e ” p a r M r C a m u se t. P aris 1771. — A n a stęp n ie w : C atalogu e des li v r e s fr a n - çois, anglois e t italiens... chez Jea n A u g u s te Poser... V arsovie 1773. — C atalogu e d es l i v r e s françois... 1776. — Cata logue des li v r e s français... 1779.

15 A G A D , rkps A/106. A rch iw u m ks. J. P on iatow sk iego. — A G A D , rkps 141. A rch iw u m P otockich. — C ata logu s l ï b r o r u m biblioth ecae colleg ii re gii v a r s a v ie n s i s cle r ic o r u m re g u l a r iu m s ch o la ru m P i a r u m factu s anno d o m in i 1796.

16 A u torem k siążk i b y ł T s c h a b u s c h n i g g , tłu m aczem Jacek P r z y b y l ­ s k i . Tom p o św ięco n y W olterow i w y szed ł w cześn iej, bo w r. 1781, i n o sił ty tu ł:

(7)

cym rozw ój X V III-w iecznej filozofii a rty k u le, Zastanow ienie się nad

s c h y łk ie m 18 w ieku , czytam y:

Jeszcze przed 50 la t n ie b yło d ok ład n ych p ism w filo z o fii w ięcej jak trzy, cztery. T eraz w szęd zie jest o b fite żn iw o. A choć n ie z w ła sn ej roli, je s t jednak rzeczy d ow oź ob fity. N a w e t w H iszp an ii w ia d o m y już dobrze L ocke, H elv etiu s, M on tesq u ieu , A lem b ert, D iderot, W olf i L e ib n itz 17.

B rak w zm ianek o H olbachu tłum aczyć m ożna i ty m , że w szystkie

sw oje prace, k tó ry ch n ap isał ponad 20, ogłaszał anonim owo lub pod

pseudonim em , ta k iż au to rstw o ty c h błyskotliw ych i ciętych pam fletów

ateistyczn y ch nie było czasem znane n a w e t jego przyjaciołom paryskim .

Nazwisko H olbacha jako w spółpracow nika E n cykloped ii pojaw iło się w to ­

m ie 3 tego w ydaw nictw a, zn any był n a te re n ie F ra n cji jego salon, d y sk u ­

sje z in n y m i ośw ieconym i i spory z W olterem 18; do Polski d o tarła jego

k siążka — nazw isko było u k ry te pod pseudonim em p an a M irabaud.

W zm ianki o S y s tè m e de la n a tu re i o ich autorze po jaw iają się w P o l­

sce p rzy końcu lat osiem dziesiątych. Łączy się to ściśle ze w zrostem

p ierw iastkó w w olnom yślicielstw a i z rozw ojem rad yk alizm u społecznego,

co w yw ołuje reak cj ę sfe r zachow awczych. J a k w spom inaliśm y, książka

znalazła się w 1785 r. na indeksie. W rok później potępił ją n a k a rta c h

swojej p o w ie ści-trak ta tu biskup K ossakow ski. Na wieś, gdzie spraw u je

rz ą d y dusz w zorow y pleban, przy by w a z W arszaw y m łody lib erty n .

W rozm ow ie z plebanem k pi z religii, pow ołując się n a a u to ry te t Bo-

lin g b ro ke’a, F re re ta, H ueta, B oulangera, M i r a b a u d , W oltera i R ous­

seau. N a rra to r, św ia tły ziem ianin i w iern y k o lato r księdza plebana, tak

opisuje bib lio tek ę ateusza:

C ała o w ego m ocnego ducha b ib liotek a, jak m i przyznał, zaw ierała się w k il­ ku k siążk ach fran cu sk ich : L a R aison p a r alp h abet, L a B ib le e n fin e x p li q u é e , S y s t è m e d e la n atu re, L ’E x a m e n i m p o r t a n t d e M ilord B o lin g b ro ck .

N a rra to r — zastrzeg ając się, że czytał te książki za pozwoleniem

zw ierzchności — p o d ejm u je polem ikę ze zgubnym i dziełam i m n ie m a ­

n y ch przy jació ł ludzkości, ,,co pod hasłem wolnego m y ślen ia s ta ra ją się

uw ielbiać to leran cją, czyli znoszenie w szystkich błędów w ylęgających się

jak o b y z pło d u rozum u, żeby ty m bezczelniej swoje rozsiew ali” 19.

D m ochow ski i S iarczyński w anonim ow ej broszurce a tak u jącej a k a d e ­

H i s t o r y c z n o - k r y t y c z n e w i a d o m o ś c i o ż y c i u i p is m a c h pana W o l t e r a i in s z y c h n o w y c h fi lo z o f ó w . W ykład z n ie m ie c k ie g o przez J. P. jed n eg o z a k a d em ik ó w k rakow skich. Cz. 1. W arszaw a 1781.

17 P. S W i t k o w s k i , Z a s t a n o w i e n i e się n ad s c h y ł k i e m 18 w i e k u . „ P am iętn ik P o lity czn y i H isto ry cz n y ” 1783, styczeń , s. 7.

18 Zob. L i t w i n , op. cit.

19 [J. K. K o s s a k o w s k i ] , K s i ą d z P le ban. Cz. 1. W arszaw a 1786, s. 252, 261, 264— 265. D ru g ie w y d a n ie uk azało się w r. 1788, ró w n ież u G rollą.

(8)

m ików krakow skich w ypow iadają się m. in. n a tem at filozofii w ieku. Za

filozofów godnych p rzyjęcia uw aża się B ayle’a, d’A lem berta i autorów

E ncyklopedii, p ad ają rów nież nazw iska „L am ettrego, H elwecjusza, Mi-

ra b a i innych p odejrzanych i naganionych pisarzów, tw ierdzących, że

człowiek sam ym ty lk o praw om fizycznym podpada” 20. Znacznie ostrzej

rozpraw ił się z „filozoficzną ro zp u stą” anonim ow y a u to r L istu do W iel­

m ożnego Im ci K siędza Ł u s k in y 21 z 1791 roku.

O strzega on Ł uskinę przed „rozw iązłością d ru k u ” :

J e ż e li księgarze n asi będą ja w n ie i bez w szelk iej trw o g i każdem u przeda- w ać: S y s t è m e de la n atu re, S y s t è m e sociale, R é v o lu tio n de l’A m é r i q u e , H istoire p h ilo so p h iq u e e t p o li ti q u e des E ta b l is s e m e n t s etc. etc. i liczn y ó w tłu m k siąg rów n ie bezbożnych, jak rokoszujących — n iezadługo nam noży się ateu szów , f i ­ lozofów , o b y w a teló w ca łeg o św iata.

N ajpow ażniejszy a ta k n a tezy zaw arte w S ystem ie p rzyro d y p rzep ro ­

w adził W incenty Roch K arczew ski, doktor filozofii w A kadem ii K r a ­

kow skiej, w obszernym 3-tom ow ym dziele O prawach fizy c zn y c h i m oral­

n y c h czyli P raw dziw e system a n a tu ry z dzieł francuskich zebrane. P o le­

m izując z deistam i i m aterialistam i wieku, głów ny a ta k k ie ru je K a r ­

czewski przeciw nieznajom em u autorow i „S y stem atu n a tu ry pod ty tu łem

pana M irabaud” . We w stępie podaje obszerne streszczenie wywodów

H olbacha, o p atru jąc je końcową uwagą:

Ten je st k rótk i i rzeteln y obraz fa łszy w eg o sy stem a tu natury; k rew się za ­ p ew n e ścina w tobie, czyteln ik u ! na ty le b lu źn ierstw , p otw arz fa łszu , na ten odgłos ob osieczn y tej filozoficzn ej poczw ary! 22

Bardziej szczegółowej polem ice poświęca K arczew ski p a ra g ra f 6 to ­

m u 3, m ów iąc o „ogrom nych sprzecznościach fałszywego system atu n a ­

tu r y ” . Nie przew idział uczony doktor filozofii, że w ro k później w tej

sam ej oficynie d ru k arsk ie j, u D ufoura, w yjdzie w przekładzie polskim

S k ró t ko d eksu p rzyro d y — m ała „biblia m aterializm u ” , pod niew innym

ty tu łe m Głosu n a tu ry do ludzi.

Tyle n a tem a t w zm ianek o S y ste m ie p rzyro d y przed p u b likacją Głosu

n a tu ry do ludzi. Nie p o trafim y odpowiedzieć na pytanie, czy tra k ta c ik

20 [F. D m o c h o w s k i , F. S i a г с z y ń s к i], Z a k u s nad z a c i e k a m i W s z e c h n ic y K r a k o w s k i e j , czyli U w a g i n ad n i e k t ó r y m i t e j A k a d e m i i d y s e r ta c ja m i. B. m. (1789), s. 35. 21 L is t do W ie lm o ż n e g o Im ci K s i ę d z a Ł u s k in y z okoliczności G a z e t y N a r o d o w e j d n ia 15 s t y c z n i a 1791 od je d n e g o z składających T o w a r z y s t w o A n ty f i lo z o f ic z n e o b y ­ w a t e l ó w p o ls k ic h p is a n y . B. m. (1791). 22 W. R. K a r c z e w s k i , O p r a w a c h f i z y c z n y c h i m o r a ln y c h ś w ia ta , c zy li P r a w d z i w e s y s t e m a n a t u r y z d ziel francuskic h zebrane. W arszaw a 1791— 1793, s. V I—X LV II.

(9)

te n w yw ołał jak ąś polem ikę, czy też przeszedł nie zauw ażony w śród in ­

n ych tłum aczeń i rodzim ych druczków o podobnej tem atyce. M usiał jed ­

n ak wzbudzić sprzeciw w śród n iek tó ry ch czy tających — zarów no egzem ­

p larz B iblioteki N arodow ej, jak i jed e n z egzem plarzy ossolińskich 23 no­

szą ślad y ow ych czytelniczych reak cji, p rzy b ra n y c h n a w e t w w ierszo­

w aną form ę. W obec nieznajom ości prow en iencji w spom nianych egzem ­

p larz y tru d n o ustalić, czy pochodzą one od pierw szych czytelników Głosu

n a tu ry do ludzi. N a egzem plarzu B iblioteki N arodow ej zamieszczono n a ­

stę p u ją cy w ierszyk:

D zięk u ję, p an ie autor, za te tw o je łaski, Ja, n atura, od cieb ie n ie p rzyjm ę tej m aski, Bo lu b oś d ziw n ie m oje p rzym ioty w y św ie c ił, D z iw n ie jsz y ten , k tóry z n ie m n ie n aturę w zn iecił. N iech so b ie ateu sze sw e rozum y suszą,

Co b yło św ię ty m , będ zie, w sz y sc y przyznać m uszą! Cóż p iszą na zatarcie tej św ię to śc i przecie? B ez dow odu w rozp u ście w ie lu b a śn ie p lecie. P rzeczytaj oto d ziełk o, p rzekonasz się o tym , Z w ażając, gdy m asz rozum , że w szy stk o n ic potem , Bo choć go i k w ia ta m i przyozdobić chciano, Z n ik ły k w ia ty , gd y one z tru cizn ą zm ieszano. P a n ie autor, d laczego to d ziełk o tw e św ia tu B ez im ie n ia w yd ałeś? w szak że gd y w arsztatu D obrego osąd ziłeś, czegóż się go w styd zisz? W ięc k ła m a łeś, dow odzę! I ty sam to w id zisz. A z ło ś liw ie k ła m a łeś, przydać m ożn a tyle, U ta iw szy sw e im ię, rzu ciłeś p aszk w ile. Jed n a k że dokazałeś za ru szen iem g łow y. Ż eś b ez tru d u i m ęk i r e lig iji [!] n o w y Z robił się p raw odaw cą! Co ci ży czy ć trzeba? N ic w ię c e j! Ż eb yś tr a fił do sw o jeg o n ie b a ! 24

Nieco łagodniej p o trak to w ał poglądy H olbacha czytelnik, czy też

dw aj czytelnicy egzem plarza ossolińskiego. N a papierow ej opraw ie b ro ­

szurki zn a jd u je się k ró tk i i dość czy teln y w ierszyk:

W p e w n y m ogródku la ta ją c p szczółeczka S ło d y cz zb ierała z każd ego k w iateczk a. P szczółko, p rzytom n e rzecze do n iej d ziecię, W k w ia tk a ch n iek tó ry ch trucizna je s t przecie. P raw da, od p ow ie p szczółk a tej d ziecin ie, Ja też tru cizn ę zostaw iam w roślin ie.

23 B ib l. N arodow a, sygn . X V III.1.1961. — O ssolin eu m , sygn. X V III-11784-II. D ru gi eg zem p larz o sso liń sk i n osi sygn . X V III-6452-II. Są to — o ile m i w ia d o ­ m o — je d y n e trzy eg zem p larze zach ow an e w n aszych b ib liotek ach .

24 W iersz p isa n y jest a tram en tem , dość n ie c z y te ln ie . Z am ieszczono go na karcie ty tu ło w e j i częścio w o na jej od w rocie. P rzep isan o go raz jeszcze ty m sa m y m ch a­ rak terem p ism a u dołu tek stu , podając na każdej stron ie (s. 2— 24) jed n ą lin ijk ę.

(10)

W tekście na s. 22 napisano atram en tem : „Zabaw ka, n o n ! Ja k ie te n

m ieć będzie zgryzoty sum ienia, k tó ry nie w ierzy w nieśm iertelność d u ­

szy, w k a ry i nagrody Boga spraw iedliw ego?” Nieco dalej spotykam y n a ­

pis ołówkiem : „oby w ta k pięknym celu, jak piękne słow a” 25.

K im kolw iek był ów czytelnik, to w każdym razie dojrzaw szy „ tr u ­

ciznę” w m aterializm ie H olbacha, uznał rów nież pożytki n au k i m o ra l­

nej om aw ianego tra k ta tu . P rzypom ina się tu relacja pani de G enlis

0 atm osferze panującej n a sław nych obiadach filozoficznych w dom u

barona, o k tó ry ch ksiądz M orellet powiadał:

Tam w ła śn ie D iderot, doktor R oux i w reszcie sam baron w y k ła d a li dogm a­ ty czn ie ateizm ab solu tn y — ten, który jest zaw arty w S y s t e m i e p r z y r o d y ; czyn ili to z takim p rzekonaniem , dobrą w iarą i rzeteln ością, że czuli się zbudo­ w a n i n a w et ci spośród nas, którzy — jak ja — n ie w ie r z y li w ich n au k ę 26.

P rzekład, którego obszerne fra g m en ty — ze względu n a u n ik aln y

c h a ra k te r d ru k u — tu ta j ogłaszam y, jest jak na stosunki X V III-w ieczne

bardzo w ierny, choć oczywiście nie w pojęciu dzisiejszej filologicznej ści­

słości. P rz y porów nyw aniu tek stu polskiego z francuskim nie n atrafio n o

n a pow ażniejsze odstępstw a od ory g in ału ani n a próby zatarcia ostrości

1 dobitności wywodów Holbacha. Przeciw nie, anonim ow y tłum acz często

przy d aje jakiś przym iotnik lub w prow adza do tek stu dodatkow e zdanie,

m ające jeszcze w yraźniej podkreślić rad y k a ln y c h a ra k te r tra k ta tu . D ro ­

b ne opuszczenia lub dodatki nie zm ieniają jed nak sensu tek stu polskiego.

Je śli obeznani jesteśm y z p ra k ty k ą X V III-w iecznych przekładów , m usim y

przyznać, że tłu m acz Głosu n a tu ry nie tylko poszedł za w skazaniem K r a ­

sickiego, iż „do m yśli, a nie do słów au to ra pow inien przyw iązyw ać się

tłu m acz” 27, ale że w m iarę swych filologicznych um iejętności starał się

oddać m yśl au to ra jego w łasnym i słowami. T a zasada w iernego p rze k ła ­

dania prow adzi czasem tłum acza do pew nych nieporadności sty listy cz­

ny ch czy składniow ych. M ożemy jednak wnioskować, iż język francu sk i

znał on dość dobrze, lu b też że nie gardził posługiw aniem się dykcjona-

rzem .

Na odwrocie k a rty ty tu ło w ej zn ajduje się m otto z De officiis C yce­

rona:

„N atu ra v u lt, u t hom o hom ini, ob earn causam quod is homo sit, con-

su ltu m velit. Cicero, de Offi: Lib. III. P rzyrodzenie chce, iżb y człow iek

człow iekow i z tego w zględu, iż człowiekiem, jest, radził. Cycero, o Po­

w innościach w Księ: Ш ” .

25 W ierszyk i u w aga na s. 22 p isane są atram en tem i różnią się n ieco ch arak ­ terem p ism a od zdania sk reślon ego ołów kiem .

26 M m e de G e n l i s , L e s D în ers du baro n d ’Holbach. P aris 1822, s. 75. P odaję za: S z a n i a w s k i , op. cit., s. XI.

(11)

P ierw sza stro n a te k stu nie posiada ty tu łu nagłów kowego. Pisow nię

zm odyfikow ano w edług obow iązujących zasad w ydaw ania tek stó w X V III-

-w iecznych 28.

W szystko, co je s t fa łszem , n ie m oże być lu d ziom p ożyteczn e; to, co im sta te c z ­ n ie szkodzi, n ie m oże b yć zag ru n to w a n e na p raw d zie i na zaw sze w y g n a n y m być p ow in n o. B ęd zie zatem n iep o sp o litą dla rodzaju lu d zk ieg o przysłu gą, gdy o św iecen i lu d z ie pracow ać będą w zam iarze pod an ia m u p ra w id eł p o stęp o w a n ia i w sk azan ia m u zb aw ien n ej drogi, którą p ostęp u jąc m ógłb y się w y d o b y ć z odm ętu, w jak im go u n iesio n a im a g in a cja pogrąża, i tam m u błądzić każe b ez n a d ziei n a w et w y b r n ię ­ cia k ied y żk o lw iek z n iego. N atu ra sam a, przez d o św ia d czen ie poznana, nastręczy lu d ziom tę drogę, poda im ow ą nić, która ich d o k resu szczęśliw o ści doprow adzi i dostarczy im sp o so b ó w zw a lczen ia o w y ch d ziw aczn ych m arów i poczw ar, które od n iep a m iętn y ch w ie k ó w d om agają się ok ru tn ego hołdu od przestraszon ego i zn ę­ k an ego ludu. T rzym ając tę nić przew od n iczą w ręku, n ig d y się nie będą m ogli ob łąk ać; a b y ją ty lk o na m om en t z rąk w y p u śc ili, w padną n ieza w o d n ie w daw n e sw o je ob łąkania. N ad arem n ie w zrok sw ój kierow ać będą ku n ieb u w zam iarze zn a­ le z ie n ia p om oców , które m ają tuż przy sobie; d opóki lu d zie z a p a le n i1 za sw y m i o p in ia m i r e lig ijn y m i szu k ać będą w urojonym św ie c ie zasad sw eg o p o stęp o w a n ia n a ziem i, d op óty n ie będą m ie li żadnych; dopóki zostaną u p o rczy w y m i w zap atry­ w a n iu się na n iebo, d op óty na o ślep chodzić będą po ziem i, a ich n iep ew n e kroki n ig d y n ie sp otk ają dobrego b ytu , b e zp iecz eń stw a i sp ok ojn ości isto tn ie do ich szczęścia potrzeb n ych .

L ecz lu d zie, k tórych o d w ieczn e przesąd y u p o w a żn ia ją do w za jem n eg o sobie szk od zen ia, m a ją się na ostrożn ości p rzeciw w ła sn y m dobroczyńcom , ch cącym im w y jed n a ć n a jw ię k sz e korzyści. P rzy zw y cza jen i b y ć zw od zon ym i, zostają w u sta ­ w iczn y m pod ejrzen iu ; p r z y w y k li do w za jem n ej sob ie n ieu fn o ści, do ob aw ian ia się w ła sn e g o rozum u, do u w a ża n ia p raw d y za nader n ieb ezp ieczn ą, obchodzą się po n iep rzy ja zn em u z tym i, k tórzy ich chcą z b łęd u w yp row ad zić; uprzedzeni od n a j­ p ierw szej m ło d o ści p rzez ob łu d ę, sądzą się b yć w ob ow iązk u bronić u siln ie zasłon y ok ryw ającej ich oczy i w a lczą z w śc ie k ło śc ią 2 p rzeciw ty m w szy stk im , k tórzy by im ją zedrzeć u siło w a li. J e ż e li ich oczy do ciem n o ści p r z y w y k łe o tw iera ją się n a ch w ilę, św ia tło ich razi, rzucają się z zajad łością na pok azu jącego im pochodnią,

28 T ek st sk rócon o m n iej w ię c e j do p o ło w y ; opuszczono rów n ież p o w ia stk ę w sch o d n ią zam ieszczon ą n a końcu traktatu. P odane tu fr a g m e n ty oddają jed n ak w p e łn i tok rozu m ow an ia H olbacha, s iłę jeg o argu m en tacji i w ła śc iw o ś c i jego sty lu , p e łn e g o w z n io słe j reto ry k i i n a m iętn ej persw azji. W p rzyp isach do te k stu podaje się ty lk o te rozb ieżności z ory g in a łem , które choć w p ew n y m stop n iu m od yfik u ją je g o sens. O patruje się ró w n ież p rzyp isem zdania, w k tórych dopatrzyć się m ożna p e w n y c h n ieja sn o ści. N ie u w zg lęd n ia się n atom iast drobnych d od atk ów do te k stu — tu i ów dzie w trą co n eg o zdania, które n ie w p ły w a na zm ian ę w y m o w y id eo lo g icz­ n ej trak tatu . P rzy p o ró w n y w a n iu p o słu g iw a n o się tek stem fra n cu sk im w ed y cji lo n d y ń sk iej z 1784 r. oraz w sp ó łc z e sn y m p op raw n ym p rzek ład em p olsk im w w y ­ d an iu „ B ib lio tek i K la sy k ó w F ilo z o fii”.

1 W oryg.: e n t e t é s — tk w ią c y z uporem . 2 z w ś c ie k ł o ś c i ą -— d od atek tłu m acza.

(12)

bo blasku jej w ytrzym ać n ie m ogą. N a stęp n ie o św iecon y człow iek 3 u w ażan y b y w a od sw y ch w sp ółrod ak ów jak o istota złoczynna, jako zaraza pow szechna; ów , który o śm iela się ocucić lu d zi ze sn u letargiczn ego, w k tórym ich pogrąża n a w y k n ien ie, uchodzi za b urzyciela sp ok ojn ości publicznej; ch cący uśm ierzyć ich szalon e zapędy, sam uchodzi za szaleńca; ten , który w zy w a w sp ó łto w a rzy szó w do sk ru szen ia k a j­ dan n iew o li, w y d a je się być nierozum nym i śm ia łk iem w oczach tych sp o d lo n y c h 4 w ię ź n ió w , którzy m niem ają, iż przyrodzenie utw orzyło ich jed y n ie na to, aby drżeli i jęczeli w n iew o ln ictw ie. W m iarę tak okropnych uprzedzeń, tłu m acz n a tu r y 5 p rzyjm ow an y b yw a od sw y ch w sp ó ło b y w a teló w w ten sposób, jak ów n ocn y złej w różb y ptak, który aby ty lk o w y szed ł z sw ego schronienia, n a ty ch m ia st go in n e p tak i ścigają p rzeraźliw ym i n ien a w iść oznaczającym krzykiem .

L udzie przez bojaźń zaślep ien i! od m ień cie sw ój sposób p ostęp ow an ia! P rzy ja ciel n a tu ry n ie je st w aszym n iep rzyjacielem . Jej tłu m acz nie m oże być stron n ik iem k łam stw a; b u rzyciel urojon ych chim er n ie m oże być n iszczy cielem praw d od sz częś­ cia w aszego nieod d zieln ych . [...] J eżeli wTalczy przeciw p rzyw łaszczen iom o w ych przesądem u b óstw ion ych tyran ów , k tórzy rów nie jak i w a si b o g o w ie u cisk ają w as żela zn y m berłem , to d latego aby w a s pow rócić do u żyw an ia praw w am od n atury słu żących , to dlatego w reszcie, ab yście b y li lu d ź m i9, n ie zaś n iew o ln ik a m i na za w ­ sze w nędzy jęczącym i; a b y ście b y li rządzonym i przez ludzi i ob y w a teló w , którzy b y w a s kochali i b ronili 7. J eżeli p o w sta je p rzeciw obłudzie, to z tego w zględ u , aby p rzyw rócił p raw dę do tych granic, z których ją od n iep a m iętn y ch czasów błąd w y ­ parow ał. J eżeli niszczy urojoną zasadę ow ej n iep ew n ej i fan atyczn ej m oralności, która om am ia ty lk o w asze u m y sły n ie popraw ując serca, to z tej p rzyczyny, aby nauce ob yczajow ej nadał n iew zru szon ą, bo na naturze w aszej zagruntow aną cechę. O śm iel­ cie się przecież p osłu ch ać jej głosu, zrozum ialszego p ew n ie nad o w e obojętne i sprzeczne w yroczn ie, ja k ie w am obłuda w im ien iu d z iw o tw o r n e g o 8 b ó stw a o g ła ­ sza. P o słu ch a jcie w ię c n atury, a słu ch a jcie jej z tym n ieuprzedzonym u m ysłem , ja k i każdy pragnący się o św iecić m ieć pow inien.

GŁOS NATUR Y DO L U D Z I 9

O! w y, którzy p odług popędu ode m n ie u d zielon ego w każdej ch w ili ży cia d ą ­ ży c ie ku u szczęśliw ie n iu , n ie czyńcie oporu m ojej w szech w ła d n ej m ocy, pracu jcie na w ła sn e szczęście, u ży w a jcie go bez obaw y, a śrzodki ku tem u słu żące zn ajd zie­ cie w y r y te w sercach w aszych . Na próżno, przesądniku, szu k asz tw eg o u szczęśli­ w ie n ia za gran icam i w id zialn ego św iata, na k tórym c ię d zieln a ręka m oja p o ­ sta w iła ! N ad arem n ie czołgasz się u nóg tych niep rzeb łagan ych mar, k tóre o b łą­ k ana tw o ja im agin acja sadza na od w ieczn ym m oim tronie. N a próżno, przesądniku, 3 Tu w y ra źn ie sen s zdania złagodzony; w oryg.: En co nséquence l’ath ée — d la ­ tego w ła śn ie ateista.

4

sp o d lo n y c hdodatek tłum acza.

5 W oryg.: le dis cip le d e la n a tu r e — a w ię c raczej: w yzn aw ca, zw olen n ik , uczeń.

6 W oryg.: des h o m m e s lib re s — lu d źm i w oln ym i.

7 W oryg. sen s n ieco odm ienny: q u i chérissent, qui p r o t è g e n t des h o m m e s s e m ­ b la b l e s à e u x e t des c i t o y e n s don t ils tie n n e n t le u r p o u v o ir — k ochających i o ta ­ czających op iek ą podobnych sob ie lu d zi i ob y w a teli, od których otrzym ali w ład zę. 8 W oryg.: d i v i n i t é capricieuse, qu i co n tr e d it sans cesse ses p ro p r e s vo lo n t é s p o d stęp n e bóstw o, k tóre na każdym kroku przeczy w ła sn y m żądaniom .

(13)

oczek u jesz ty ch urojon ych krain p rzyszłości, które się w tw y m zagorzałym m ózgu w y lę g ły . N ad arem n ie sp u szczasz się na te d ziw aczn e bożyszcza, k tórych dobrodziej­ stw a zach w ycają cię w ten cza s n a w et, k ied y te n a p ełn ia ją z ie m ię 10 n ieszczęściam i, p an iczn ym postrach em , ję k ie m i złu d zen iem . O śm iel się, b y raz zrzucić z sieb ie to u c ią ż liw e jarzm o fa n a ty czn ej relig ii, a m ojej g łó w n ej w sp ó łry w a lk i, która pogardza m oim i u sta w a m i, w y rzecz się tych bożyszczów , p rzy w ła szczy cieló w m ej w ładzy, a pow racaj pod sło d k ie m o je p an ow an ie. Pod m oim to p a n o w a n iem p raw d ziw a jest w oln ość, ty ra n ia p o lity czn a i relig ijn a 11 są z n ieg o bez p ow rotu w y g n a n y m i, spra­ w ie d liw o ś ć czuw a nad b ezp iecz eń stw em m n ie p od ległych , ona ob w arow yw a w sz y st­ k im n ależn e im praw a, dobroczynność i lu d zk ość w ią żą ich n ierozerw aln ym w ę z ­ łe m p rzyjaźni, praw da ich o św ieca, a fa łsz n igd y ich om am ić n ie zdoła.

P ow róć w ię c , d ziecię ob łąk an e! p ow róć do natury! Ona ci p rzy g o to w y w a u k o n ­ ten to w a n ia , ona cię p ozb aw i czczych bojaźni, k tó re serce tw o je dręczą, ty ch n ie- sp ok ojn ościów , od k tórych w ięd n iesz, ty c h u n iesień , które u sta w iczn ie tobą m iotają, tych n ie n a w iś c i c z y n ią c y c h p rzed ział m ięd zy tobą a czło w ie k iem , k tórego w in ie n e ś kochać. A tak p ow rócon y n a łono natu ry, pow rócon y lu d zk o ści i sob ie sam em u, rzu­ caj k w ia ty po drodze ż y c ia 12, żyj c n o tliw ie d la sieb ie i tw o ic h w sp ó łb liźn ich , p o ­ św ięca j p ew n e m o m en ta ro zm y śla n iu nad sobą sam ym i nad istotam i, k tóre cię otaczają; a porzuć te u rojone bożyszcza, k tóre ci w żaden sposób pom óc do szczęś­ cia n ie m ogą. U ży w a j i in n y m pom agaj do u ży w a n ia ty ch darów , które dla w s z y s t­ k ich d zieci m oich zarów no u tw orzyłam . P om agaj in n ym do zn oszen ia n ieszczęść, n a k tóre ich k on ieczn ość ró w n ie jak o i cieb ie częstokroć naraża; używ aj rozko- szó w 13 od tw eg o szczęścia n ieo d d zieln y ch , aby ty lk o te, n ie szkodząc tob ie sam em u , n ie sta w a ły się p rzy k ry m i b raciom tw o im . R ozkosze te są ci dozw olone, b y łe ś ich u ż y w a ł w m iarę ode m n ie w sk azan ą. B ądź w ięc szczęśliw y m , o człow iecze! N atura do tego cię zaprasza! le c z pom n ij, iż sam szczęśliw y m w y łą c z n ie być n ie m ożesz: w ezw ij w ię c w sp ó łb liźn ich do p od ob n ego szczęścia, bo tak i zapadł w yrok przezna­ czenia, iż szczęście tw o je zależy jed y n ie na tym , abyś się, ile m ożności, starał o u sz c z ę śliw ie n ie in n ych . G dybyś zaś choć na m om en t ch cia ł się od tego w y ła m a ć, p om n ij, że n ien a w iść, zem sta i z g r y z o ty 14 są za w sze na p ogotow iu na u k aranie ty ch , k tórzy s ię o śm iela ją g w a łc ić m oje n ieo d zo w n e w yrok i. [...]

Bądź o b y w a telem , gd yż ojczyzna je s t ci k o n ieczn ie potrzebną do tw eg o b e z p ie ­ czeń stw a, do rozkoszów , do dobrego b ytu. B ądź w iern y m i z w szelk ą dla praw ej w ła d zy p o d leg ło ścią , p o n iew a ż ta k o n ieczn ą jest do u trzym an ia tow arzysk iego zw iązk u , którego ty je s te ś ogn iw em . B ądź p o słu szn y ustaw om , gdyż te są w y r a ż e ­ n iem w o li ogóln ej, której w o la tw oja u leg a ć w in n a. Broń tw e j ojczyzny, gd yż ta, zam yk ając tw e dobro i w sz y stk ie is to ty m iłe dla serca tw eg o , jed y n ie u sczęśliw ić cię m oże. N ie ścierp tego, iżb y ta w sp ó ln a tw oja i w sp ó ło b y w a te ló w tw o ich m atka m iała w p aść w w ię z y od ty ra n ó w na n ię przygotow an e, bo n aten czas n iczym w ięcej dla cieb ie n ie b ędzie, ty lk o w ię z ie n ie m . G dyby zaś n iesp ra w ied liw a tw oja ojczyzna o d m ó w iła ci w in n e g o szczęścia, gd yb y n ieszczęściem p rzeszed łszy pod p an o w a n ie ja ­

10 W oryg.: to n s é j o u r — pob yt n a ziem i, a w ięc: życie. 11 W oryg. tylk o: la t y r a n n i e e t l’e sc l a v a g e — tyran ia i n iew o la .

12 O puszczono zd an ie oryg.: cesse de c o n t e m p l e r l’a v e n ir — przestań w p a try w a ć się w p rzyszłość.

13 W oryg.: j ’a p p r o u v e te s p la isirs — p o ch w a la m tw o je p rzyjem n ości. F ran cu ­ sk ie pla isirs oddaw ane je s t zazw yczaj przez tłu m a czy sta n isła w o w sk ic h jako „roz­ k o sz” lu b „ u ciech a ”.

(14)

kiegoś sa m o d z ie r ż c y 13 n ie u jęła się za zgn ęb ien iem ciebie, oddal się od niej bez szem rania, a n ie w aż się n igd y m ieszać jej sp ok ojn ości u:.

S łow em , bądź człow iek iem , bądź istotą czułą i rozum ną, bądź czu łym ojcem , g o r liw y m ob y w a telem , w iern y m m ałżonkiem , szczerym przyjacielem , sp ra w ied li­ w y m gospodarzem . Pracuj na dobro ojczyzny i w s p ó ło b y w a te ló w 17, co ty lk o m asz ta len tó w , p rzem ysłu , zdatności i cnót tow arzyskich. U dzielaj in n y m tych darów , k tórym im cię obsypała: n iech w szy scy , którzy się do cieb ie zbliżają, pow rócą z u k o n ten to w a n iem i pom ocą. N iech obrąb tw y ch czynów , tw y m i oży w io n y do- bro d ziejstw y , sp ły w a na sam ego cieb ie; bądź p ew ien , iż czło w iek przykładający się do szczęścia in n ych sam n ieszczęśliw y m być n ie m oże. [...] N ie lęk aj się śm ierci, bo ta jest n atu raln ym w yp ad k iem tw o jej organizacji; lecz jeżeli z jednej stron y p o­ trzeba, żeb y ś um arł, z drugiej strony przeżyjesz sam ego sieb ie m yślą 18, ży ć b ęd ziesz za w sze w p am ięci p rzyjaciół i tych, którym ręka tw oja b yła pom ocą; cn oty tw o je b ędą m ia ły w y sta w io n ą w odradzających się p ok olen iach trw ałą pam iątk ę, której ręk a czasu n ie ty lk o zniszczyć, ale n a w e t dotknąć się n ie będ zie m ogła. S p o łecz­ n o ść k o n ten ta będzie z tw y ch postęp k ów , a ziem ia pysznić się będzie, iż tak d o­ broczynną isto tę na sobie d ź w ig a ła 19. [...]

Ludzie! p osłu ch ajcie jeszcze raz głosu m ego, jeżeli n ie ch cecie być za w ied zio ­ n y m i. Ja to jestem , która karze p ra w ie w szy stk ie w y stęp k i, n ie zaś bogow ie; zły m oże się w y ślizg n ą ć spod su row ości u sta w ludzkich, a le m oich uchronić się n ie p o­ tra fi. Ja utw orzyłam człow ieka, ja p rzepisałam m u praw a do jego organ izacji sto ­ so w n e, k tó ry m i się rządzić ma. J eżeli, lu b ie ż n ik u 20, puszczasz się na w yu zd an e rozkosze, n aten czas lubo w sp ółtow arzysze zabaw tw y ch pok lask iw ać ci będą, ale ja cię ukarzę d o tk liw y m i chorobam i, które położą tam ę tw em u oh yd n em u życiu. J e ż e li będ ziesz n iew strzem ięźliw y m , u sta w y lu d zk ie n ie ukarzą cię, lecz ja skrócę w ą tk u dni tw oich. J e ż e li je ste ś w y stęp n y m , n a ło g i tw o je zw alają się na tw ój w ła ­ sn y kark. O w i m ocarze, te to b ó stw a ziem sk ie, które p r z e s ą d 21 sta w ia pow yżej u sta w lu d zk ich , przym u szen i są p od legać m oim w yrokom . Ja ich chłoszczę, ja p od ­ żegam w n ich p odejrzenie, niesp ok ojn ość i bojaźń. Ja sp raw u ję, iż drżą na sam o w sp o m n ien ie czcigodnej cnoty; ja to jestem , która przez kupę ich zau szn ik ów s ię ­ gając, daję im uczuć k olce zatrute zgryzotą i hańbą. Ja rzucam nudy na ich zatw ar­ d ziałe dusze, na u k aranie ich za nadużycie w ład zy, którą sobie nad w o ln y m p rzy­ w łaszczają lu d e m 22. Ja sam a jestem odw ieczną i n iezm ien n ą sp ra w ied liw o ścią ; ja u m iem bez w zględ u na osoby w ym ierzać n ieszczęścia za p rzew in ien ie, a karę za. zbrodnię. U sta w y lu d zk ie są sp ra w ied liw e w ten czas, gdy są zgodne z m oim i; w yrok i

15 W o r y g .: si so u m ise au p o u v o ir in j u s t e — je ś li p od lega n iesp ra w ied liw ej w ład zy.

16 Tu p rzyp is tłum acza: „L ekcja d la em igran tów fra n cu sk ich ”. 17i w s p ó ł o b y w a t e l ó w — dodatek tłum acza.

is w oryg. szerzej i jaśn iej: car il f a u t que tu m.eurs; m a is tu te s u r v i s d é jà p a r la p e n s é e — alb ow iem m u sisz um rzeć, ale m yślą przeżyw asz już sam ego sieb ie.

19 C ałe osta tn ie zdanie brzm i w oryg. nieco odm iennie: Si le ciel s’o ccu p a it de toi, il se r a it c o n te n t de ta co nduite, q uand la ter re en e s t c o n te n t e — G dyby niebo in tereso w a ło się tobą, p och w alałob y tw o je p ostęp ow an ie, skoro p och w ala je ziem ia.

20

l u b i e ż n i k u — dodatek tłum acza.

21 W oryg. nie m ów i się o „przesądzie”, lecz o le u r puis sance — p otędze b óstw ziem sk ich .

22 W oryg. odm ien n ie: p o u r les p u n ir de l’abus q u ’ils ont f a it des m e s don s

(15)

lu d zk ie m y ln e być n ie m ogą, ile razy z m oich pochodzą n atch n ień . U sta w y m oje są jed y n e, p o w szech n e i n iezm ien n e, a słu żą w każdym czasie i m iejscu do u sta­ le n ia szczęścia i p o m y śln o ści rodu lu d zk iego. [...]

Ten je s t szereg 23 praw d , k tóry o b ejm u je k się g a n atury; te są c eln iejsz e p ra w ­ dy 24, k tóre jej uczeń o głaszać p o w in ien , są one n ieró w n ie u ży teczn y m i niż te, k tó ­ re nadprzyrodzona relig ia ogłasza, gdyż te ostatn ie w ie le złeg o rodzajow i lu d zk iem u zd ziałały. [...] P ob u d k i, jak ich m oraln ość n atu ry używ a, zgodne są z w id oczn ym in teresem każdego czło w iek a , każdej sp ołeczn ości i całego rodu lu d zk ieg o 25. O brzę­ dem jej je s t p o św ię c e n ie w y s t ę p k u 26, w y k o n a n ie rzeczy w isty ch cnót; jej p rzed m io­ tem je s t u sz c z ę śliw ie n ie i pokój dla lu dzi, jej nadgrodam i są: p rzyw iązan ie, szacu­ n ek i sław a, a w tych n ied o sta tk u u k o n ten to w a n ie w e w n ętrzn e i szacu n ek sieb ie sam ego, k tó ry ch p o czciw y czło w ie k p ozb aw ion ym być n ie m oże; jej karą hańba, w zgard a i n ien a w iść p rzy g o to w a n e od to w a rzy stw a dla w y stęp n y ch , od k tórych żadna, b y też n a jw ięk sza , potęga osłon ić ich n ie zdoła. [...]

O naturo! W szech w ład czyn o w sz y stk ic h isto t! I w y, czcigodne córy — cnoto, rozu m ie, praw do! B ąd źcie na zaw sze n a szy m i jed n y m i 27 bożyszczam i; w am to należą się k ad zid ła i h o łd y m ieszk a ń có w ziem i. W skaż n am w ię c , o naturo! co czło w iek czyn ić m a dla p o zy sk a n ia szczęśliw o ści, k tórej m u c h ciw ie pragnąć kazałaś. Cnoto! zagrzej go tw y m dobroczynnym ogn iem . R ozum ie! prow adź b łęd n e kroki jego po ścieżce życia. Praw do! n ie c h tw a p och od n ia o św ieci go. P ołączcie, o dobroczynne b óstw a! w a szą p o tęg ę k u p od b iciu serc w szy stk ich , w y p ęd źcie z n aszych u m y słó w przesąd, fa n a ty zm , błąd, zło śliw o ść, n iesp o k o jn o ść i n ie w o lą 28, a na ich m iejsce zap row ad źcie p a n o w a n ie cn ót, nau k i w o ln o ś c i29. [...] O b alcie okropne p an ow an ie zabobonów i k ła m stw a ; w y d r z y jc ie im w ła d zę, k tórą sobie nad nam i p rzyw łaszcza­ ły . [...] N a tch n ijcie od w agą m y ślą ce je ste stw a , w ró ćcie im en ergią; n iech p rzecież odw ażą się kochać się sam ych , szacow ać i uczuć sw ą godność; n iech się odw ażą być w o ln y m i i s z c z ę ś liw y m i30, n iech p olep szą sw ój byt, n ie c h kochają podobnych sob ie, n iech sa m i u ży w a ją szczęścia i in n y m do u ży w a n ia go d op om agają. P o ­ cieszcie d ziecię n atury ty lu n ieszczęścia m i znęk an e, dając m u praw o do rozkoszów od m ądrości dozw olon ych , n iech się nauczy u legać k on ieczn ości, prow adźcie go bez bo jaźni do k resu w sz y stk im istotom w sp ó ln eg o ; nauczcie go, iż gd y uchronić się go n ie m oże, ob aw iać się go n ie p o w in ien .

23 W oryg.: la s o m m e — sum m a.

24 W oryg.: d o g m e s — d ogm aty. W yraz w O św iecen iu p ra w ie n ie u żyw an y: L in d e n otu je: „dogm a — n a u k a ”.

25 T łum acz o p u ścił k o n iec zdania, k tóry brzm i: dans to u s le s te m p s , dan s tous le s p a y s , d an s to u t e s les cir con stan ces — w e w sz y stk ic h epokach, krajach i ok olicz­ nościach.

26 W oryg.: le sacrifice — p o św ię c e n ie (w se n sie w y rzeczen ia się). 27 Tu w znaczeniu: jed y n y m i.

28 W oryg.: l’err eu r, la m éch a n ceté, le tr o u b le — błąd, n iegod ziw ość, n iepokój, 29 W oryg.: la scien ce, la bonté, la s é r é n ité — nauka, dobroć, pogoda.

30 w oryg.: q u ’il ose d e s’affranchir — n iech się od w aży zrzucić jarzm o. P otem m ow a je st o w o ln o ści i szczęściu . O puszczono też zd an ie oryg.: Qu’il ne s o it ja m a is l’e s c l a v e q u e de v o s lois — J eżeli m a b yć n iew o ln ik iem , to w a szy ch praw jed y n ie (m ow a o p raw ach rozum u i cnoty).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Opłata pocztowa uiszczona ryczałtem. Niejednokrotnie tą drogą m ożna nabyć tanio bardzo cenne dzieła. S ta łe przeglądanie katalogów księgarskich, biulety­..

Autor oczywis´cie nie musiał dac´ pierwszen´stwa lub wył ˛ acznos´ci współczesnym metodom lingwistycznym, ale mógł je w jakis´ sposób bardziej uwzgle˛dnic´, wskazac´ na

The second strain gauge meter marked here by was used to measure the forces XD at the top-side fixed platform due to the wave excitation. The platform was fixed by means of a

Jakość mikrobiologiczna dostępnych na rynku pakowanych próżniowo wędlin plasterkowanych budzi zastrzeżenia zarówno ze względu na częste występowanie w nich Listeria

Z pom iędzy różnych teoryj zdaje się być najbliższą praw dy podana przez M otturę, inżyniera kopalń we W łoszech, a objaśniająca pow stanie siarki reakcyam i

Poniew aż głów nie dorosłe ju ż ow ady dobrze niemi w ładają, podlegają więc napadom po najw iększej części m łode mszyce, d ojrzałe zaś, znoszące ja jk a

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do

Takim sposobem tw orzyło się społeczeństw o hybrydowate, w którym nowe, z reguły naśladow cze instytucje i procedury gospodarcze oraz polityczne są ako- m odow ane