• Nie Znaleziono Wyników

Analiza pojęcia wycelowania zewnętrznego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Analiza pojęcia wycelowania zewnętrznego"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Lenartowicz

Analiza pojęcia wycelowania

zewnętrznego

Studia Philosophiae Christianae 16/2, 39-54

1980

(2)

S tu d ia P h ilo s o p h ia e C h r is tia n a e A T K

1 6 (1980)2

P IO T R L E N A R T O W IC Z S J

ANALIZA POJĘCIA WYCELOWANIA ZEWNĘTRZNEGO 1. W p ro w a d z e n ie . 2. W s tę p n e w y ja ś n ie n ie te rm in o lo g ic z n e . 3. A n a ­ liz a s y n t r o p ii cz y li w y c e lo w a n ia w p r z e s tr z e n i. 4. A n a liz a s y n c h r o n ii c z y li w y c e lo w a n ia w c zasie. 5. Z ja w is k o se le k c ji. 6. P o s tu la t p rz y c z y ­

n y w y c e lo w a n ia z e w n ę trz n e g o . 1. W P R O W A D Z E N IE

P ojęcie w ycelow ania należy do pojęć teleologicznych, fin a l­ nych, razem z pojęciem celu, celowości, fu n k cji, fu n k cjo n a l­ ności itp. P ojęcia te, oraz zależne od nich sch em aty m yślow e m ają k a p ita ln e znaczenie w procesie poznania ta k potoczne­ go ja k i naukow ego. Służą jako k ry te ria działań in te n c jo n a l­ nych (k ry m inalisty ka, poszukiw ania in telig en cji pozaziem skich, in te rp re ta c ja śladów rozw oju św iadom ości form ew olu cyjn ych człow ieka), w biologii i m edycynie m ają doniosłe znaczenie w odróżnianiu m echanizm ów fizjologicznych od m echanizm ów patologicznych, w reszcie dla filozofów pojęcia te są istotn ym , choć nie jed yn y m , elem entem sporu pom iędzy m onizm em a dualizm em bytow ym . Spór o n ależyte rozum ienie pojęć te ­ leologicznych jest niezw ykle skom plikow any. W chodzą tu bo­ w iem w grę nie ty lk o ro zm aite p rzeciw staw ne po staw y i zało­ żenia epistem ologiczne czy o n to lo g iczn e,1 ale też i nie m niej liczne nieporozum ienia dotyczące pojm ow ania ty ch postaw i założeń.

Nie istn ieje, jak dotąd, ścisłe pojęcie sk u tk u działania ce­ lowego, ani ścisłe pojęcie przy czyn y działania celowego. P o ­ siadam y jedynie o p arte na in tro sp ek cji pojęcie dążenia do ce­ lu, oraz potoczne pojęcie przedm iotów tra k to w a n y ch jako sk u tk i takiego dążenia. N ie je s t jed n a k rzeczą jasn ą , czy p rz y ­ pisyw an ie dan em u przedm iotow i cechy sk u tk u działania ce­

1 P o r. n p . Cz. B ie d u ls k i, T e le o l o g ic z n a i n t e r p r e t a c j a p r z y r o d y u p o l ­ s k i c h n e o t o m i s t ó w , R o c z n ik i filo z o fic z n e , 21 (1973) 107— 124 W . C. W i-

m s a tt, T e l e o l o g y a n d t h e lo gical s t r u c t u r e o f f u n c t i o n s t a t e m e n t s , „ S tu ­ d ie s in th e H is to r y a n d P h ilo s o p h y o f S c ie n c e s ”, 3 (1972) 1— 80; E. N a ­ gel, T e le o lo g y r e v is ite d , „ J o u r n a l of P h ilo s o p h y ” , 74 (1977) 261— 301.

(3)

lowego jest rodzajem dom ysłu, p o stu la tu opartego o w ew nę­ trz n e cechy tego p rzedm iotu, czy też ów dom ysł opiera się na uprzed n iej w iedzy o ty m , że isto ty zdolne do celow ych dążeń mogą być przyczyną tak ic h w łaśnie przedm iotów . Np., nie jest rzeczą rozstrzy g n iętą, skąd w łaściw ie w iem y o tym , że narzędzia k am ienne p aleo litu są dow odem in teligen cji przod­ ków Homo sapiens. Czy św iadczy o ty m sam a s tr u k tu ra ty ch narzędzi, czy raczej w chodzi tu w grę jakieś -rozum ow anie op arte na analogiach historycznych?

D otychczasow e analizy pojęć fin aln y ch z reg u ły w ychodziły od b adania przyczyn raczej niż skutków . Tego ro d zaju po­ dejście poznawcze z góry niejako rozstrzy g a o w y n ik ach a n a li­ zy. Z jed n ej stro n y bow iem po jaw ia się n aty ch m iast problem czy działanie nie osiągające sk u tk u (kot c zatu jący p rzed opus­ toszałą norą myszy) może być m im o to tra k to w a n e jako fi­ nalne. 2 Z agadnienie to nie jest, jak się zdaje, rozstrzy galn e m etodam i in tersu b iek ty w n y m i. Ja k przypisać zjaw isku cechę p rzy czy n y skoro sk u tek nie zaistniał? Je d y n y m w yjściem jest p oszukiw anie in te n c ji czynnika działającego, co naty ch m iast pozostaw ia nam do w yb o ru niedopuszczalną a lte rn a ty w ę an - tropom orfizm u, wzgl. panpsychizm u, albo a lte rn a ty w ę ogra­ niczenia pojęć fin aln y ch do sfe ry isto t obdarzonych sam o­ św iadom ością. Z drugiej stro n y , podejście przyczynow e, w za­ leżności od p rz y ję te j uprzednio teo rii „początków ” , p rze d ­ w cześnie rozstrzyga spraw ę n a tu ry p rzy czy ny fin aln ej albo na korzyść teo rii ty p u kreacjonistycznego, albo na korzyść te ­ orii ty p u ew o lu cio n isty czn eg o .3

W naszej analizie pozostaw iam y początkow o na boku p ro ­ blem przyczynow ości fin aln ej, a w ychodząc z potocznego, in ­ tu icy jn eg o prześw iadczenia w yróżniającego określone zjaw is­ k a jako celow e, u siłu jem y rozstrzygnąć, czy owa in tu icja po­ siada jak iś „p u n k t u c h w y tu ” w s tru k tu rz e sam ych zjaw isk, oraz, czy ów „p u n k t u c h w y tu ” w y starcza by uznać naszą in ­

2 P r ó b y r o z w ią z a n ia te g o p r o b le m u t r w a j ą ju ż od la t. P o r. R. T a ­ y lo r, P u r p o s e f u l a n d n o n - p u r p o s e f u l b e h a v i o u r : a r e j o i n d e r , „ P h ilo ­ so p h y o f S c ie n c e ” 17 (1950) 329; I S c h e ff le r, T h o u g h t s o n te l e o lo g y , „ T h e B r itis h J o u r n a l f o r th e P h ilo s o p h y of S c ie n c e ”, 9 (1959) 265; I. W rig h t, T h e case a g a in s t te leological r e d u c t i o n i s m , „ B rit. J . P h i ­ los. S e i”., 9 (1968) 211; C h. B o o rse, W r i g h t o n f u n c t i o n s , „ T h e P ilo s o p - h ic a l R e v ie w ”, 85 (1976) 70.

3 A r g u m e n ta c ję p r z y j m u j ą c ą te o r ię e w o lu c ji za p o d s ta w ę w ła ś c iw e ­ go r o z u m ie n ia s tw ie r d z e ń te le o lo g ic z n y c h m o ż e m y z n a le ź ć u M. R u se ,

T h e p h i l o s o p h y o f b iology, H u tc h in s o n U n iv . L ib r a r y , 1973, 174— 196

o ra z u K . B a u b ly s a , C o m m e n t s o n s o m e r e c e n t a n a l y s e s o f f u n c t i o n a l

(4)

tu ic ję za uzasadnioną, ra c jo n a ln ą 4. D opiero w drugiej k o lej­ ności zastanow im y się n ad w a ru n k am i pojaw ienia się w yróż­ niającej zjaw iska finalne cechy, czyli nad przyczynow ym as­ pek tem tego zjaw iska.

2. W S T Ę P N E W Y JA Ś N IE N IA T E R M IN O L O G IC Z N E

W obecnym opracow aniu ograniczam y się do analizy zjaw isk w ycelow ania zew nętrznego czyli p rzestrzennego lub czasow e­ go. K iero w an ie działa ku pozycjom w roga, u staw ianie lu s te r­ ka tak , by świeciło koledze w oczy, n astaw ian ie bom by zega­ row ej na w łaściw y m om ent w yb u chu , regulow anie zegarka, — oto p rzy k ła d y w ycelow ania p rzestrzennego (syntopii) i czaso­ wego (synchronii). N atom iast w ycelow anie w ew n ętrzne, k tó ­ re zam ierzam y omówić i zanalizow ać osobno, może być zilus­ tro w an e procesem w y tap ian ia, w alcow ania, toczenia, h a rto w a ­ nia m eta lu ta k , by stał się zespołem p asu jący ch do siebie częś­ ci zegarka czy silnika. Podobnie ilu stra c ją w ycelow ania w ew ­ n ętrznego może być proces em briogenezy, m orfogenezy tk a ­ nek, m orfogenezy w ew nątrzkom órkow ej.

W w y pad k u w ycelow ania zew nętrznego p rzedm iot zm ienia sw oją o rien tację w zględem jakichś zew n ętrzn y ch w spółrzęd­ n ych p rzestrzen i i czasu. W ew nętrznie pozostaje niezm ienio­ ny, jak kam ień, k tó ry w dow olnym m om encie może być rz u ­ cony w dow olnym k ieru n k u na dowTolną (w pew nych g ra n i­ cach) odległość. N atom iast p rzedm iot w y celow any w e w n ętrz ­ nie posiada w sw ej stru k tu rz e i w łaściw ościach pew ną nie- a rb itra ln ą relację do całości ku k tó re j został w ycelow any. I tak np. ludzka kość udow a posiada szereg cech w e w n ętrz ­ n ych pozw alających na zrek o n stru o w anie w ielu s tr u k tu ra l­ n ych i fu n k cjo n aln y ch cech organizm u którego była częścią. In tu ic y jn e , potoczne pojęcie w ycelow ania zew nętrznego n a ­ leży też odróżnić od potocznego pojęcia u k ieru nkow an ia. K aż­ da sosnowa szpilka w lesie jest jakoś u k ieru n k o w an a w p rzes­ trzen i. Szpilka nieu k ieru n k o w an a to pojęcie rów nie sprzeczne jak pojęcie kw ad rato w eg o koła. D la każdej szpilki igliw ia m ożna też poszukiw ać ad ek w atn y ch p rzyczyn k tó re zadecy­ dow ały o jej k o n k retn e j o rien tacji w p rz e s trz e n is. B yw a, że

4 G. S o m m e rh o ff ( A n a l y t i c a l b iology, O x fo rd U. P. 1950) k tó r y u s i ­ łu ją c b a d a ć p ro c e s c e lo w a n ia z b r o n i p a ln e j od s tr o n y p rz y c z y n teg o w y c e lo w a n ia n a ty c h m ia s t n a t r a f i ł n a p ro b le m d z ia ła n ia celo w eg o n ie ­ s k u te c z n e g o , a w ię c n ie p o s ia d a ją c e g o ż a d n e g o c e lu p o z a in te n c jo n a l- n eg o (ib id . p. 41 ss.).

(5)

szpilki sosnowe są w ycelow ane, np. gdy h arc e rz ułoży z nich strzałk ę pokazującą k ieru n e k dalszego biiegu. P o w sta je p y ta ­ nie, czy g ru p a szpilek w ycelow anych c h a ra k te ry z u je się jak ąś cechą, odróżniającą je od g ru p y szpilek k tó re są jed y n ie u k ie­ runko w ane? Czy w ycelow anie może być em piryczną cechą przedm iotu, wzg. zbioru przedm iotów tak , ab y bez znajom oś­ ci in te n c ji p rzy czyny w ycelow ującej m ożna było odkryć tę cechę w przedm iocie w ycelow anym ? Czy na podstaw ie tak iej cechy, jeżeli ud ałob y się ją odkryć, m ożna w nioskow ać o ce­ chach przyczy n y w ycelow ującej? Oto p y tan ia k tó re są p u n k ­ tem w yjścia naszej analizy.

3. A N A L IZ A S Y N T O P II C Z Y L I W Y C E L O W A N IA W P R Z E S T R Z E N I

/

Oto m etoda, jak ą będziem y stosow ać w naszej analizie. Z dośw iadczenia potocznego, związanego ze sferą działań w y - celow ujących, w ybierzem y dw a fak ty , wzgl. zespoły faktów , k tó re w odczuciu in tu icy jn y m , przed n au k o w ym , posiadają od­ m ienną, p rzeciw ną in te rp re ta c ję . N astępnie, p o ró w nu jąc je ze sobą będziem y szukać jak ich ś o biektyw nych, n iea rb itra ln y c h cech zjaw iskow ych k tó re m ogą stanow ić ew en tu aln e u zasad­ nienie owej p rze d re flek sy jn e j in tu icji. Oczywiście, będzie to rodzaj e k sp ery m en tu m yślow ego, dotyczącego jed n a k sy tu acji pozapojęciow ej, em pirycznej.

W yobraźm y więc sobie dw a zespoły reflek to ró w . K ażdy z nich liczy kilkadziesiąt sztuk. W zespole I-m niesposób od­ k ry ć ja k ie jś pow tarzalności, regularności, praw idłow ości u k ie ­ ru n ko w ania, słow em jest to zespół chaotycznie u k ieru n k o w a ­ nych reflek to ró w . Zespół Il-g i składa się z przem ieszanych ze sobą chaotycznie reflek to ró w ty p u A (rA l, rA 2,...rA n) i re fle k ­ torów ty p u В (rB l, rB2,...rBn). Je d y n ą dostrzegalną różnicą pom iędzy reflek to ra m i A i В stanow i fa k t, że pierw sze u k ie ­ ru n k o w an e są na te n sam p u n k t A nieboskłonu, drugie zaś na p u n k t В nieboskłonu. In tu ic ja podpow iada nam , że re fle k to ry zespołu II są w ycelow ane na te dw a p u n k ty A i B. Z w iększa­ nie liczby reflek to ró w w obu zespołach nie w p ły w a d ostrzegal­ na c h a ra k te r naszej in tu ic y jn e j oceny. S p ró b u jm y teraz zm niejszać ilość reflek to ró w w zespołach I i II. Jeżeli pozo­ staw ilib y śm y w każdym z nich po jed n y m ty lk o reflek torze,

p r z y j m u j ą c z a s a d ę c e lo w o śc i d z ia ła n ia ( q u i d q u i d agit a g it p r o p t e r f i ­

n e m ) r o z u m ie ją d z ia ła n ie ja k o tr a n s c e n d e n t a ln y a t r y b u t b y tu . P r z y

ta k i m u ję c iu c e lo w o śc i n a s z e r o z r ó ż n ie n ie p o m ię d z y z ja w is k ie m u k ie ­ ru n k o w a n ia a z ja w is k ie m w y c e lo w a n ia n a p o ty k a n a p o w a ż n e t r u d ­ no ści.

(6)

różnica pom iędzy nim i z a ta rła b y się całkow icie. Będziem y więc stopniow o zw iększać ich ilość, aż do m om en tu gdy po­ jaw i się poprzednie w rażen ie in tu icy jn e , i jego c h a ra k te r p rze ­ stan ie ulegać zm ianie.

Nasz m yślow y e k sp ery m en t przep row ad zam y na „ te re n ie ” zespołu Ii-go.

S (sy tu a c ja )l. T ylko jed e n reflek to r. Sm uga św iatła biegnie w jak im ś określonym k ieru n k u . Nie m am y żadnych em ­ piryczn y ch p o d staw by tw ierdzić, że te n k ie ru n e k jest w ycelow anym .

S2a Dw a reflek to ry . Ich sm ugi nie przecin ają się. Podobnie jak w SI nie w iem y czy re fle k to ry są w ycelow ane.

S2b Dw a reflek to ry . Ich sm ugi p rzecin ają się. P rzeb ieg ają więc w tej sam ej płaszczyźnie a ich k ieru n k i są zbież­ ne. P o jaw ia się p u n k t przecięcia A, ale jest to jedynie n ieunikniona ko n sekw encja fak tu , że płaszczyzna św ie­ cenia obu reflek to ró w jest ta sam a, a ich k ieru n k i zbież­ ne.

S3a T rzy reflek to ry . Dwie sm ugi k rzy ż u ją się, trzecia nie. B rak nowego elem en tu w p o ró w naniu z S2b.

S3b T rzy reflek to ry . Ich sm ugi przecin ają się w punkcie A. Dw a raz y p a ra sm ug św iatła przebiega w te j sam ej płaszczyźnie, dw a raz y k ieru n k i sm ug są zbieżne. Dw a raz y przecięcie się sm ug zachodzi w ty m sam ym p u n k ­ cie A.

U w aga. Ze w zględu na zam ierzoną przejrzysto ść i k o n tra sto - wość m odel zespołu II nie ilu s tru je p ew n ych pośrednich po­ m iędzy chaotycznym a w ycelow anym u staw ien iem re fle k to ­ rów . W arto jed n ak , dla pełnego obrazu dodać, że pom iędzy S3a i S3b istn ieje sy tu a c ja pośrednia, polegająca na tym , że rA2 i rA3 p rzecin ają w praw dzie sm ugę r A l, lecz nie w ty m sam ym , a różnych p u n k tac h smugi. D w a ra z y sm ugi leżą tu w jed n ej płaszczyźnie, dw a razy k ie ru n k i są zbieżne, i dw a raz y p rzeciętą została ta sam a linia prosta. S y tu ację tę, do k tó re j jeszcze w rócim y, m ożem y nazw ać S3a/b.

S4a C ztery reflek to ry . Dw a p rzecin ają się sm ugam i w p u n k ­ cie A, dwa pozostałe w punkcie B. D w u k ro tn e w yróżn ie­ nie pojedyńczej płaszczyzny i d w u k ro tn e w yróżnienie k ieru nk ów zbieżnych. J e s t to S2b pow tórzona d w u k ro t­ nie.

S4b C ztery reflek to ry . T rzy p rzecin ają się sm ugam i w p u n k ­ cie A, czw arty nie k rzy żu je się z nim i. S y tu a cja p rz y ­ pom ina S3b.

(7)

S4c C ztery reflek to ry . W szystkie sm ugi św iatła przecin ają się w punkcie A. T rzy k ro tn ie p a ra reflek to ró w u k ie ru n ­ kow ana w tej sam ej płaszczyźnie. T rzy k ro tn ie k ieru n k i ty c h p a r zbieżne. T rzy k ro tn ie sm ugi reflek to ró w przeci­ n ają te n sam p u n k t sm ugi rA l.

P oprzestaliśm y , jak dotąd, na opisie czysto zjaw iskow ym . Nie w nik aliśm y w zespół przy czyn odpow iedzialnych za u k ie­ ru n k o w an ie poszczególnych reflektoró w . P rzejd źm y teraz do przyczynow ej analizy naszego m odelu.

Z akładam y, że w szystkie opisane w yżej sy tu acje b y ły przez nas zastane, że nie obserw ow aliśm y sam ego procesu u k ie ru n ­ k ow yw ania reflek to ró w . C haotyczne u k ieru n k o w an ia zespołu I-go tra k tu je się in tu icy jn ie jako p rzesłankę p o stu la tu ukie- ru n k o w a ń przypadkow ych. W języ ku potocznym tego ro d zaju p o stu la t oznacza albo:

że u k ieru nk o w an ie poszczególnych reflek to ró w je s t spow o­ dow ane szeregiem przy czy n fizycznych, k tó re nie b y ły od siebie zależne (w procesie u k ieru n kow y w an ia), albo że u k ieru nk o w an ie poszczególnych reflek to ró w je s t spow o­

dow ane w ycelow ującym działaniem p rzyczyn dążących do celu ale nie podporządkow anych sobie w procesie u k ie ­

run ko w an ia.

O czyw istą jest rzeczą, że „u k ieru n ko w an ie przy p ad k o w e” nie może oznaczać, iż k o n k re tn y k ieru n e k osii danego reflek to ra nie podlegał d eterm in acji przez p rzyczyn y zew nętrzne.

Z astanów m y się teraz, czy u kieru n k o w an ie reflek to ró w ze­ społu И -go może być in te rp re to w a n e jako efek t u k ieru n k o ­ w ania przypadkow ego.

S I P ojed y ńczy re fle k to r m ógł być w ycelow any, ale zakła­ dając, że w otaczającej p rzestrzen i żaden p u n k t, linia czy płaszczyzna nie są w yróżnione, nie posiadam y em pi­ rycznego znaku k tó ry b y po tw ierdzał, czy w ykluczał ta ­ ką hipotezę. O hipotezie p rzy p ad k u tru d n o jed n ak m ó­ wić, bo su p o nu je ona niezależność przyczyn, a więc ich mnogość. Tu zaś wchodzi w grę jed n a tylko przyczyna; złożona, być może, ale jedna.

S2a W ty m w y p ad k u sk u tk i u k ieru n k o w an ia są odm ienne. Inne k ieru n k i, in n e płaszczyzny. Nie istn ieje pow ód by sądzić, że p rzy czy n y d ete rm in u ją c e k ieru n k i b y ły od sie­ bie zależne.

S2b D w uk ro tn e u k ieru n k ow anie w tej sam ej płaszczyźnie. Może zaistnieć podejrzenie, iż płaszczyzna ta była w y­ selekcjonow ana. P łaszczyzn istn ieje nieskończona ilość, a więc selekcja, w yróżnienie tej sam ej płaszczyzny jest

(8)

rzędu nieskończoności. N atom iast w y n ik a ją c y ze zbież­ ności fak t przecięcia się sm ug św iatła nie jest czymś niezw ykłym poniew aż na jed n ej płaszczyźnie ilość k ie­ ru n k ó w zbieżnych jest rów n a ilość k ieru n k ó w niezbież- nych.

Gw oli ścisłości należałoby dodać, że poniew aż zasięg re fle k to ­ rów nie jest nieskończony, sm uga re fle k to ra je s t raczej w a l­ cem niż p ro stą i w reszcie nasza ocena fa k tu krzyżow ania się sm ug jest zawsze obarczona pew nym błędem , selekcja p ra k ­ tycznie nigdy nie posiada w artości nieskończonej. M ówiąc o selekcji nieskończonej m ieliśm y na m yśli pew ną sy tu ację w y i­ dealizow aną, graniczną w zględem dośw iadczenia konkretnego. S3a W ty m w yp ad k u in te rp re ta c ja przyczynow a nie różni

się istotnie od in te rp re ta c ji dla S2b.

S3a/b D w uk ro tn ie sm ugi dw u reflek to ró w znalazły się w je ­ dnej płaszczyźnie. Rów nocześnie, jeżeli spo jrzym y na tę sy tu ację z innego p u n k tu w idzenia, d w u k ro tn ie sm ugi reflek to ró w przecięły tę sam ą p ro stą p rzestrzen i (smugę rA l). Doszło więc do w yselekcjonow ania pojedyńczej linii z nieskończonego ich zbioru. Selekcja b y ła tu n ie­ skończona, ale n iepow tarzalna. Jeżeli jed n ak p a trzy m y na S3a/b z p u n k tu w idzenia płaszczyzn, to selekcja była tu nieskończona i pow tarzalna. W ydaje się, że w yróż­ nienie płaszczyzn jest selekcją niższego rzędu niż w y­ różnienie linii. S3a/b b y łaby ilu stra c ją fak tu , że selek­ cja p o w tarzaln a niższego rzędu może być selekcją nie­ p o w tarzaln ą wyższego.

S3b D w uk ro tn e u k ierun k ow an ie p aram i w jednej płaszczyź­ nie. D w u kro tn e w yróżnienie p u n k tu A. Sm ugi re fle k ­ torów trz y k ro tn ie przechodzą przez ten p u n k t. M am y więc tu do czynienia z p o w tarzaln y m w yróżnieniem p ła ­ szczyzny. W yróżnionym jest też p u n k t A. J e st to se­ lekcja nieskończona i zarazem m aksym alna. M aksym alna, bo w iększa nie jest już m ożliw ą. Oczywiście owa selek­ cja jest sk u tk iem u k ieru n ko w an ia. Czy jedność w yniku (niepodzielność p u n k tu A) pozw ala nam na postulow anie niezależnych od siebie przyczyn uk ieru n k o w u jący ch po­ szczególne reflek to ry ? Czy p o stu la t przy czy n niezależ­ nych (przypadkow ych) nie w ystęp o w ałby przeciw zasa­ dzie O ckham a, zasadzie ekonomiiczności, oszczędności b y ­ tów postulow anych? P ow rócim y jeszcze do tego zagad­ nienia.

(9)

S4a P o w tarzaln e w yróżnienie płaszczyzn; d w u k ro tn ie bow iem p a ra sm ug św iatła z n a jd u je się w tej sam ej płaszczyźnie. D w u k ro tn ie też doichodzi do w yróżnienia poprzez u k ie ru n ­ kow anie k ieru n k u zbieżnego. P o stu la t dotyczący przyczyn ukieru n k o w an ia czterech reflek to ró w może albo

P I p rzyjm ow ać istn ien ie przy czy n niezależnych, albo P II p rzyjm ow ać istn ien ie jed n ej przyczy ny u k ieru n k o ­

w ania dla w szystkich czterech, albo

P III p rzyjm ow ać istn ien ie dw u p rzyczyn u k ieru n k o w a ­ nia, po jed n ej dla każdej p a ry reflek torów .

K tó ry z ty c h trzech po stu lató w będzie n ajb ard ziej zgodny z w ym ow ą d anych em pirycznych? W ydaje się że p o stu lat P I lekcew aży fak ty czn y sta n rzeczy. Nie p o tra fim y jed n ak rozstrzygnąć, k tó ry z dw u pozostałych p o stu lató w bardziej od­ powiada· sy tu acji em pirycznej.

S4b In te rp re ta c ja przyczynow a tej sy tu acji nie różni się isto t­ nie od S3b

S4c In te rp re ta c ja przyczynow a nie różni się istotn ie od in te r ­ p re ta c ji dla S3b

W yniki naszej analizy m ożem y p rzedstaw ić w następ u jący , schem atyczny sposób:

S y t. n r. s e le k c ja p o w -ta r z . i n t e r p r e t a c j a p rz y c z y ­ n o w a p ł. l i n ii p - t u S I — — — — (n ie d o b ó r d a n y c h e m p i­ ry c z n y c h ) S2a -- -- — -- p rz y p a d e k m o ż liw y i p r a w d o p o d o b n y S 2b n ie s k . -- — --- p r z y p a d e k m o ż liw y , m a ­ ło p ra w d o p . S 3 a /b n ie s k . m a k s . — + p r z y p a d e k w y k ) u c z o n y S 3b n ie s k . m a k s . n ie s k . + a a S 4b n ie s k . m a k s . n ie s k . + ii 99 S4c n ie s k . n ie s k . n ie s k . + ii ii

Podsum ow u jąc w y n ik i naszej analizy m ożem y stw ierdzić, że u k ieru n k o w an ia zespołu reflek to ró w II, k tó re in tu icy jn ie t r a ­ k to w an e są jako w yraz w ycelow ania, rzeczyw iście c h a ra k te ry ­ zują się pew nym i obiekty w n y m i, in te rsu b ie k ty w n y m i cecham i o p arty m i na danych em pirycznych. Cechy te sprow adzają się

(10)

do pow tarzalnego w y różnienia (selekcji) płaszczyzn, linii czy p u n k tó w przestrzeni. S elekcja jest oczywiście efektem procesu u k ieru nk o w ania. P o w tarzalność tego e fe k tu zm usza nas niejako do odrzucenia w y jaśn ień przyczynow ych p o stu lu jący ch nieza­ leżność p rzyczyn u k ierun k o w an ych , czyli do opow iedzenia się za po stu latem zależności (podporządkaw ania) ty ch przyczyn. Dalsze konsekw encje opisanej sy tu a c ji poznaw czej rozw ażym y później.

By zilustrow ać ew en tu aln e p rak ty czn e zastosow anie naszej analizy rozw ażm y s tru k tu rę słynnej budow li m egalitycznej (krom lechu) S tonehenge (Anglia). Od k ręg u m egalitów od­ chodzi tam k ilk u setm etro w a p ro sta droga otoczona fosą i w a­ łem . Idzie ona dokładnie w k ie ru n k u tego p u n k tu hory zo ntu , w k tó ry m pojaw ai się słońce ran k iem najdłuższego dnia roku. Czy k ieru n e k owej drogi m ożna tra k to w a ć jako celowo w ysele­ kcjonow any, czyli w ycelow any, czy też raczej został on w y b ra ­ n y niezależnie od w spom nianego zjaw iska astronom icznego?

Przecięcie się to ru pozornego ru ch u słońca z płaszczyzną h o ­ ry zo n taln ą jest zjaw iskiem nieuniknionym , p rzy n a jm n ie j na tej szerokości geograficznej. N ajdłuższy dzień ro k u jest w jakim ś sensie zjaw iskiem w yróżnionym , choć na pew no niezależnie od in te n c ji budow niczych naszej drogi. „T rafien ie” kieru n k iem drogi w w yróżniony p u n k t h o ry zon tu należy więc uznać za selekcję m aksym alną, ale nie za selekcję pow tarzaln ą. G dyby istn ia ł drugi k rom lech z podobnie u k ieru n k o w an ą drogą, nie byłoby rac jo n aln y ch powodów w ysuw ania hipotezy p rzy p a d ­ kowego u kieru n k o w an ia dróg w obu w ypadkach. Je d n ak , je ­ żeli naw et drugi ta k i krom lech nie istn ieje, to i ta k hipoteza u k ieru n k o w an ia przypadkow ego jest znacznie słabsza (mniej praw dopodobną) od hipotezy w ycelow ania.

4. A N A L IZ A S Y N C H R O N II C Z Y L I W Y C E L O W A N IA W C Z A S IE

Analizę synchronii p rzeprow adzim y na dw u zespołach b u ­ dzików. Z akładam y, że każd y z nich jest n ak ręcon y i że k aż­ d y dzwoni ty lk o jed en raz. B udziki zespołu I dzw onią nierów - nocześnie i niesposób odnaleźć ja k ie jś praw idłow ości w od­ stęp ach czasu dzielących jed e n a la rm od drugiego. N atom iast zespół II c h a ra k te ry z u je się ty m , że budziki dzw onią w r e ­ g u larn y c h odstępach czasu. Z astan ów m y się tera z w jak ich okolicznościach m oglibyśm y odróżnić budziki jednego zespołu od budzików drugiego. In tu ic y jn ie czujem y, że zespół II jest zespołem zsynchronizow anym , w przeciw ieństw ie do zespołu Igo. Ile budzików należy przebadać by w sposób in te rsu b ie k

(11)

-ty w n y , o p a r-ty na d anych em pirycznych, potw ierdzić (względ­ nie obalić) przekonanie o słuszności naszej in tu ic y jn e j oceny? A nalizow ać będziem y jed yn ie budziki zespołu II, tra k tu ją c zespół I jako rodzaj tła, wzgl. p u n k tu odniesienia.

S I R e je stru je m y czas a la rm u budzika blR . Dzw oni ta k samo jak budziki zespołu I-go.

S2a R e je stru je m y czas, k tó ry u p ły n ął pom iędzy alarm em b il j i b il 2. Ów odcinek czasu nie różni się od odcinków czasu dzielących a la rm y budzików zespołu I-go.

S2b O bydw a budziki (blR i b l l 2) zadzw oniły rów nocześnie. P ew ien m om ent czasu został w yróżniony (w yselekcjono­ wany).

S3a T rzy budziki dzw onią kolejno; czas k tó ry dzielił alarm b il 3 od a la rm u b il 2 je st id en ty czn y z odstępem czasu dzielącym alarm b il 2 od alarm u b il i. W yróżnienie p ew ­ nego odcinka czasu.

S3b T rzy budziki zadzw oniły rów nocześnie. S elekcja pew n e­ go m om entu została pow tórzona.

S4a C ztery budziki dzw oniły kolejno w rów n ych odstępach czasu. S elekcja odcinka czasu pow tórzona.

S4b C ztery budziki dzw onią rów nocześnie. D w u k ro tn e pow ­ tó rzen ie selekcji m o m en tu czasowego.

Znow u m ożem y w yniki naszej analizy zestaw ić schem atycz­ nie w n a stę p u jąc y sposób: ,Syt. n r. s e le k c ja p o w -ta r z . in t e r p r e t a c j a p rz y c z y n o w a m o m e n tu o d c in k a S I ____ ____ ,— (n ie d o b ó r d a n y c h e m p iry c z n y c h ) S 2a — — — p r z y p a d e k m o ż liw y i p ra w d o p o d o b n y ! S2b m a k s . — — p r z y p a d e k m o ż liw y , m a ło p ra w d o p o d . S3a m a k s . m a k s . — p rz y p a d e k m o ż liw y , m a ło p ra w d o p o d . S 3b m a k s . — + p r z y p a d e k w y k lu c z o n y ; S 4a m a k s . m a k s . + >> >> ■

S 4b m a k s . — +

Podsum ow ując w yniki naszej analizy zjaw iska synchronii m ożem y stw ierdzić, że jak w zjaw isku synto pii i tu rów nież k ry te riu m odróżniającym sy tu ację w ycelow ania od sy tu acji niew ycelow anej, zdeterm in o w an ej przypadkow o, jest fak t

(12)

pow tórzonej selekcji. Ten w łaśnie fak t, zm usza niejako um ysł do tra k to w a n ia zjaw iska w ycelow anego jako efektu przyczyn specyficznych, niesprow adzalnych do zespołu przyczyn p rzy ­ padkow ych.

5. ZJAWISKO SELEKCJI

J a k w yrazić różnicę pom iędzy d e term in acją a selekcją? D e­ te rm in a c ja jest czymś nieuniknionym . K ażdy k o n k re tn y b yt m a te ria ln y jest zdeterm in o w an y (w sensie zjaw iskow ym ) pod w zględem swego położenia w przestrzeni, energii k tó rą posia­ da, ru c h u k tó ry w yk azu je itd. K ażdej d eterm in acji zjaw isko­ w ej (treściow ej) odpow iada p rop o rcjo n aln a d e te rm in a cja p rz y ­ czynow a (w ew nętrzna lub zew nętrzna). D eterm in acja p rzy ­ czynow a jest p o stu latem w ynik ającym z uznania fak tu , że przedm io ty m aterialn e są zdolne do p rzy jm o w ania rozm aitych, w yk luczających się n aw zajem d eterm in acji (przestrzennych, energetycznych... itd.). G dyby nie ta zdolność p rzed m io ty m a­ terialn e b y ły b y niezm ienne, i nie byłoby sensu postulow ać istnienia przyczyn d eterm in u jących . S elekcja (w sensie p rz y ­ czynow ym ) b y łab y szczególną form ą przy czy ny d e te rm in u ją ­ cej. N a czym jed n ak polegałaby swoistość przy czy ny d e te rm i­ n ującej selektyw nie? Jak ak o lw iek przecież determ in acja zawsze w yróżnia pew ną określoną, k o n k retn ą w ew nętrzn ą m ożliwość danego przedm iotu. Otóż w yróżnienie selektyw ne ty m się różni od w yróżnienia przypadkow ego, że jest ono w jakim ś, tru d n y m do sprecyzow ania sensie, w yróżnieniem n ieproporcjonalnym . N ieproporcjonalność zachodzi pom iędzy po stu latem określonych i d ajm y na to „ ró w n o u p raw n io n y ch ” m ożliwości (w ykluczających się naw zajem ) danego przedm io­ tu , a dośw iadczeniem em pirycznym , k tó re w skazuje, że p ew ­ na możliwość, czy zakres m ożliwości jest najw idoczniej „u p rzy w ilejo w an a”. S elekcja (w sensie zjaw iskow ym ) to t a ­ kie w ydarzenie k tó re u jaw n ia określoną m ożliwość nieprop or­ cjonalnie często, w zględnie u jaw n ia określoną m ożliwość nie­ proporcjo naln ie rzadko. Oczywiście, w tak im w ypadku, ko ­ niecznym p u n k tem odniesienia, w a ru n k u ją c y m dostrzeżenie selekcji jest świadom ość m ożliwości tk w iący ch w przedm iocie, oraz świadom ość p ro p orcji zachodzących pom iędzy nimi.

Selekcję jednorazow ą tru d n o odróżnić w sposób ostateczny, niepozostaw iający cienia w ątpliw ości, od determ in acji p rz y ­ padkow ej. S elekcja p o w tarzaln a nie może być jed n ak tłu m a ­ czona przypadkiem . Postu low an ie wielości p rzyczyn tam gdzie

efekt jest p o w tarzaln y jest a rb itra ln y m w prow adzaniem

(13)

stu la tu niepro p orcjo naln ie złożonego. Zasada O ckham a jest słusznym w yrazem nieufności wobec fan tazjo w an ia filozoficz­ nego pozbaw ionego oparcia w e faktach. Nie należy jed nak sądzić, że przyczyna d eterm in acji selek ty w n ej jest p o stu latem zbytnio u praszczającym zagadnienie. P rzejd źm y tera z do a n a ­ lizy tego postu latu.

6. P O J Ę C I E P R Z Y C Z Y N Y W Y C E L O W A N IA Z E W N Ę T R Z N E G O

G dy m ów im y o postulacie przy czy ny w ycelow ania zew nę­ trznego (pWz), nie chcem y w ykluczyć m ożliwości zaobserw o­ w ania tej przyczyny. G dy w idzim y jak zegarm istrz reg u lu je zegarki tak , by „chodziły” z jednakow ą szybkością i pokazy­ w ały tę sam ą godzinę, m ożem y pow iedzieć, że obserw ow aliś­ m y proces w ycelow yw ania zew nętrznego (synchronizację) tak w aspekcie przyczynow ym jak i skutkow ym . Podobnie gdy w idzim y jak nasz p a rtn e r po trząsa w k u b k u kośćm i do gry, m ożem y uznać, że obserw ow aliśm y proces nadaw ania kościom chaotycznej o rien tacji p rzestrzen n ej. Je d n ak , z p u n k tu w idze­ nia epistem ologicznego, najb ard ziej in te resu jąc y m jest proces odgadyw ania p rzyczyn w te d y gdy naszej obserw acji dostępne są jedynie ich skutki. S elekcja (w sensie zjaw iskow ym ) jest tak im skutkiem , poniew aż jest pew ną szczególną postacią u k ieru n k ow an ia. S tą d pW z należy tra k to w a ć jako szczególny rodzaj przy czyn y d eterm in u jącej p rzedm ioty w czasie i/lub w przestrzeni. Nie w y daje się więc by, założyw szy popraw ność naszych analiz, istn iał jak iś pow ód u zasadniający p rzeciw sta­ w ianie p rzyczyn tzw . k au zaln y ch przyczynom c e lo w y m 6, fi­ nalnym , p rzy n ajm n iej jeśli chodzi o proces w ycelow ania zew ­ nętrznego. Mimo to pW z posiada pew ne ch a ra k te ry sty c z n e ce­ chy k tó re obecnie om ówimy.

W naszych rozw ażaniach ograniczym y się jed n ak do ty ch przypadków , w k tó ry c h istn ieją dane em piryczne u z asad n iają­ ce w ysuw anie p o stu la tu pWz. K o nsekw entnie p rzy jm u jem y , że pW z d e te rm in u je p rzy n a jm n ie j trz y p rzedm ioty, a ściślej, ich o rien tację p rzestrzen n ą i/lu b czasową. T rzy przedm ioty stanow ią bow iem owo m inim um em piryczne, k tó re pozw ala nam na w ykluczenie hip o tezy determ in acji przy padko w ej

po-e N ipo-e oznacza to jpo-e d n a k zgody na tpo-ezę E. N agpo-ela (S t r u k t u r a N a u k i , PW N 1961. tłum . J. G iedym in, pp. 344—369), że teleologiczny charakter z ja w isk a w y n ik a je d y n ie z f a k tu d o strzeżen ia jego k o n se k w e n cji dla danego u k ła d u , czy system u, podczas gdy u ję cie k au z a ln e o pisyw ało­ by te sam e z jaw isk a ro zu m ian e jako w a ru n k i istn ie n ia tego u k ła d u czy system u.

(14)

przez stw ierdzenie selekcji p o w tarzalnej. N ie chcem y przez to pow iedzieć, że pW z niie jest w staniie zdeterm inow ać p rze ­ strzen n ie lub czasowo pojedynczego p rzedm iotu, lecz, że we w szystkich w ypad k ach w k tó ry ch stw ierd zam y konieczność postulow ania pW z, d e te rm in u je ona p rzy n ajm n iej trz y różne przedm ioty. To stw ierdzenie pociąga za sobą pew ne niebanalne konsekw encje.

P rzede w szystkim , skoro hipoteza d e te rm in a cji niezależnych od siebie została uznana za a rb itra ln ą i nieuzasadnioną danym i em pirycznym i, każdy zaś p rzedm iot podległy d eterm in acji p rzestrzen n ej lub czasowej w ym aga osobnej przy czy ny d e te r­ m in ującej, pW z nie może być tra k to w a n a inaczej, jak całoś­ ciowy (niepodzielny), a rów nocześnie złożony zbiór przyczyn determ in u jący ch . P rzy czy n y te nie działają „jedna poprzez d ru g ą ” ale „jedna obok d ru g ie j”. Mimo to m uszą być w jakiś sposób pow iązane. Oznacza to, że zw iązek łączący te przyczy ­ n y p rzekracza przestrzeń dzielącą elem en ty danego zespołu przedm iotów w ycelow yw anych i to zarów no w w y padku syn- topii jak i synchronii. Z d rugiej stro n y pW z m usi posiadać, jak się zdaje, jak ąś rela cję do „celu” k tó ry m może być p u n k t, prosta, płaszczyzna lu b ograniczony obszar p rzestrzen i w w y ­ padku syntopii, zaś m om ent lub przedziały czasu w w y padk u synchronii. Te w szystkie nieuniknione, ja k się zdaje, konsek­ w encje, m ożna by zaszeregow ać do dw óch kategorii. Do k a te ­ gorii info rm acji czynnej z jed n ej stro n y , a do kategorii in fo r­ m acji b iern ej z drugiej.

In fo rm acja b iern a pW z p olegałaby na ja k ie jś o rien tacji w położeniu w yróżnionych elem entów p rzestrzen i wzgl. cza­ su. O rien tacja ta nie m usi być pojm ow ana jako rodzaj poz­ nania, czy procesu poznawczego. Nie m niej jed n a k dotyczy ona takiego a sp ek tu rzeczyw istości, któ ry , w naszym m odelu, nie może być ani utożsam iony z w ew n ętrzn ą s tru k tu rą re fle k ­ torów , ani z rela cją pom iędzy nimi. M echanizm uzyskiw ania tej in fo rm acji b iern ej nie in te resu je nas obecnie. Isto tn e jest to, że m usi to być in fo rm acja nieprzypadkow a, oraz, że m usi być ona jakoś pow iązana z in fo rm acją czynną pWz.

In fo rm acja czynna natom iast, polegałaby na zdolności pW z do d eterm ino w ania o rien tacji przedm iotów w ycelow yw anych. In fo rm acja czynna, choć zw iązana z in fo rm acją b iern ą nie może jed n a k być z nią utożsam ioną. W yróżniony p u n k t, linia, płaszczyzna p rzestrzen i nie mogą być uznane za przy czy n y d e te rm in u ją c e u k ieru nk o w an ie p rzestrzen n e czegokolwiek, a ty m bardziej przedm iotu odległego. D alej, in fo rm acja czynna

(15)

m usi obejm ow ać sw ym w pływ em w szystkie ele m en ty zespołu przedm iotów w ycelow yw anych. M usi więc posiadać c h a ra k ­ te r po n ad -p rzestrzen n y , w w y p adk u zaś synchronii dodatkow o c h a ra k te r ponad-czasow y. Co jed n ak oznacza ta ponad-przes- trzenność i ponad-czasowość? Oznacza ona całościowość. P rz y ­ czyna w ycelow ania zew nętrznego jest niepodzielną. Innym i słow y, w w ew n ętrzn ej s tru k tu rz e postulow anej pW z zaznacza się pew na nieciągłość w ykluczająca z góry ad ekw atność opisu czysto k w an ty taty w n eg o . F a k t te n stw arza pew ne nieun ikn io­ ne ograniczenia m etodologiczno-poznaw cze, bow iem pW z nie może być o d k ry tą jeżeli zjaw iska k tó re ona d eterm in u je reje stro w a n e są w ycinkow o, frag m en tary cznie. Z jaw isko se­ lekcji, czy selekcji p o w tarzaln ej, może być w y k ry te jed yn ie podczas oglądu ogarniającego pew ne m inim um p rzestrzeni, wzgl. pew ne m inim um czasu. Ten wym óg epistem ologiczny kładzie n ie a rb itra ln y k res próbom analizy dokonyw anej w a r ­ b itra ln ie w y b ran ej skali czasu i p rzestrzeni.

To o statn ie stw ierdzenie jest bardzo w ażne. W sw ojej pio­ niersk iej analizie zjaw isk fin aln y ch Som m erhoff 7 p rzy ją ł, ja ­ ko p u n k t w yjścia, szereg założeń m etodologicznych. W śród nich zn ajd u je się w ym óg ab y w yniki analizy zjaw isk fin a l­ nych zostały sform ułow ane „w kateg o riach ścisłych m ate m a ­ tyczny ch relacji pom iędzy zm iennym i k w a n ty ta ty w n y m i” ®. T en p o stu lat m etodologiczny Som m erhoff a jest jedy nie echem pew nego prześw iadczenia k tó re doskonale ilu s tru je poniższy cytat:

„W czasach now ożytnych fun d am entalnego znaczenia dla n auk przyrodniczych n a b ra ł p rzeciw staw iający się filozofii A rysto telesa pogląd, że rela cje pojęciow e mogą znaleźć od­ pow iednik w świecie rzeczyw istym jedynie w ted y gdy określenia jakościow e zostaną zredukow ane do ilościo­ w y c h ” 9.

3 ...’’T he m a in aim of a u r a n a ly tic a l ap p ro a c h to th e stu d y of life is to fo rm a set of d ed u c tiv e ly em ployable concepts w h ich w ill enable th e o re tic a l biology to deal w ith th e re a lly fu n d a m e n ta l c h a ra c te ris ­ tic s of observed life, viz. its a p p a re n t purp o siv en ess. In o rd e r to a c h ie ­ ve th is aim w e sh all (...) show how th e re su lts of th is an a ly sis m a y be fo rm u la te d in te rm s of ex a c t m a th e m a tic a l re la tio n s b etw e en q u a n ti­ ta tiv e v aria b les, th u s exposing th e o bjective fu n d a tio n w h ich th e a p ­ p a re n t p u rp o siv en e ss of life has in th e u n iv e rse of p h y sic s”... (ibid.) 9 ... „T he opinion th a t cognitive connections can be fo u n d in th e re a l w o rld only in so f a r as q u a lita tiv e d e te rm in a tio n s a re red u ced to q u a n tita tiv e ones, w hich asse rte d itself in m o d e rn tim es in op ­ positio n to A risto tle ’s philosophy, has assum ed fu n d a m e n ta l im p o rta n

(16)

-W p rzedstaw ionej pow yżej analizie nie staw ialiśm y sobie tego ograniczenia. Jeżeli w yniki naszej an alizy m ogą być uzna­ ne za popraw ne, to św iadczyć one będą o niebezpieczeństw ach reduk cjo n izm u kw an ty taty w n eg o . P rzy jęcie takiego re d u k ­ cjonizm u już w punkcie w yjścia, jako założenia m etodologicz­ nego, może przekreślić szansę dostrzeżenia zjaw isk o b iekty w ­ nie w św ietle p rzy ro d y istniejących.

Na koniec pozostaje odpowiedzieć na p ytan ie, czy b y t m a­ te ria ln y może spełniać te w a ru n k i k tó re u znaliśm y za koniecz­ ne dla pWz. O dpow iedzm y od razu, że koncepcja pW z nie jest sprzeczna z m ożliw ościam i tkw iący m i w b y tach fizyko-che­ m icznych. W iem y, że istn ieją złożone u k ład y czujników , se r­ w om echanizm ów , sprzężeń zw rotn y ch itp. k tó re bez sam o­ św iadom ości są w stanie d eterm inow ać u k ieru n k o w an ia p rze d ­ m iotów m ate ria ln y c h w sposób n iep rzyp ad k ow y i p o w ta rz a l­ ny. Je d n a k geneza ty ch u kładów nasuw a now e zagadnienie, ty m razem zagadnienie w ycelow ania w ew nętrznego. Z agadnie­ nie to om ów im y osobno na in n y m m iejscu.

AN A N ALY SIS OF THE CO N CEPT OF E X TR IN S IC F IN A L IT Y (S um m ary)

The in tu itiv e ly obvious cases of e x trin sic fin a lity (syntopy and sy n ­ chrony) w ere an a ly se d in an a tte m p t to id e n tify an o bjective tr a it d istin g u ish in g th e m fro m th e in tu itiv e ly n o n fin a l sp a tia l or te m p o ra l p a tte rn s. T he crossed beam s of se v eral se a rc h lig h ts an d a n u m b e r of alarm -clo c k s set fo r th e sam e m om ent of tim e re p re se n te d , re s p e c ti­ vely, th e m odels of sy n th o p y and synchrom y.

I t w as show n, th a t b o th sy n to p y and sy n c h ro n y m a y be considered, in c o n tra st to n o n -fin a l p a tte rn s , as th e ex a m p le s of selective an d r e ­ p e a te d d e te rm in a tio n . T he follow ing conclusions w ere reach ed : 1. S yn to p y an d sy n c h ro n y ca n n o t be recognized in a single object,

b u t a p lu ra lity of m in im u m th re e o bjects is req u ired .

2. T he causes of th a t re p e a te d selective d e te rm in a tio n can n o t be con­ ceived as a set of in d e p e n d e n t influences. O th erw ise th e O ckham ru le w ould be violated. T h u s th e ex p la n a tio n s b ased upon th e con­ cept of chan ce effects a re ru le d out.

3. C o n seq u en tly a specific k in d of causal d e te rm in a tio n is to be pos­ tu la te d . It consists of an in te re la te d set of h etero g en o u s in flu e n ­ ces.

4. T he n ec essary lin k in g re la tio n b etw e en th e se in flu e n ces e m b ra ­

ce fo r n a tu ra l scien ce”... (H. W eyl, Ph i l os o p h y of M a t h e ma t i c s and

(17)

ces space an d tim e. It rem a in s, ho w ev er, esse n tia lly u n d iv id e d or „ w h o le -lik e ”.

5. T h a t w h o le-lik e h etero g en o u s set of causes (d ete rm in in g facto rs) co n stitu te s th e essence of th e id ea of a fin a l e x trin s ic cause. N or th e fin a l e x trin sic cause, n o r its effects (syntopy or sy n ch ro n y ) t r a n ­ scend th e level of th e p h y sico -ch em ical re a lity . The origins of th e u n ity w ith in th e fin a l e x trin sic cause c re a te a n ew p ro b lem to be so­ lv e d by a n a p p ro p ria te analysis.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

Znajdź minimum tej

Podać przykład izometrii, która nie jest

Załóżmy, że T jest operatorem liniowym między przestrzeniami Banacha Xi Y.. Niech X będzie

Podczas takiego określania monotoniczności funkcji jeśli ludzik w pewnym przedziale wspina się ku górze to mówimy, że funkcja jest rosnąca.. przypadku, gdy schodzi na dół

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

tykamy się u niego z podziałem, w którym wszystkie przedmioty empiryczne są konkretami lub abstraktami (nie-konkretami), przy czym abstrakty to zbiory lub

[r]