• Nie Znaleziono Wyników

"Ruś zostawić w Rusi" : w odpowiedzi Sławomirowi Gawlasowi i Hieronimowi Grali : (w związku z polemiką S. Gawlasa, H. Grali, "Nie masz Rusi w Rusi". W sprawie ukraińskiej świadomości narodowej w XVII wieku, "PH" t. 77, z. 2, s. 331-351, z książką T. Chyn

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ruś zostawić w Rusi" : w odpowiedzi Sławomirowi Gawlasowi i Hieronimowi Grali : (w związku z polemiką S. Gawlasa, H. Grali, "Nie masz Rusi w Rusi". W sprawie ukraińskiej świadomości narodowej w XVII wieku, "PH" t. 77, z. 2, s. 331-351, z książką T. Chyn"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Chynczewska-Hennel, Teresa

"Ruś zostawić w Rusi" : w odpowiedzi Sławomirowi Gawlasowi i Hieronimowi Grali : (w związku z polemiką S.

Gawlasa, H. Grali, "Nie masz Rusi w Rusi". W sprawie ukraińskiej

świadomości narodowej w XVII wieku,

"PH" t. 77, z. 2, s. 331-351, z książką T.

Chynczewskiej-Hennel, Świdomośc (...)

Przegląd Historyczny 78/3, 533-546 1987

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl, gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego, powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

d y s k u s j e

T E R E SA C H Y N C Z E W S K A -H E N N E L

„Ruś zostawić w Rusi”

W odpowiedzi Sławomirowi Gawlasowi i Hieronimowi Grali

(w zw iązku z polem iką S. G a w l a s a i H . G r a li, „Nie m asz R u si w R u si". W sprawie u kra iń skiej św iadom ości narodowej w X V I I w ieku, PH t. LX X V II, 1986, z. 2, s. 331— 351 z książką T. C h y n c z e w s k i e j - H e n n e l , Św iadom ość narodowa szlachty u kraińskiej i K ozaczyzny o d sch yłku X V I do połow y X V I I w ieku, Państw owe W ydaw nictw o N au kow e, W arszawa 1985)

„Trudno nie spostrzec, iż naukow e analizy w ok ół problematyki związanej z badaniem narodu czy w jeszcze w iększym stopniu św iadom ości narodowej w yw oływ ały i wywołują d o dziś prawdziwe emocje i nam iętności. W ystarczy prześledzić podstaw ow e prace z zakresu kształtow ania się narodów . W historiografii poświęconej dziejom U krainy odnajdujemy praw­

dziw ą m ozaikę poglądów i rozm aitych sądów nie pozbaw ionych głębokich em ocji” 1.

Słow a te, napisane przeze mnie przed paru laty, okazały się i dziś prawdziwe;

w jakże paradoksalny sposób dotyczą tekstu krytykującego książkę, w której zawarłam cytow any tu fragment. Trudno bow iem nie zauważyć, jak bardzo tekst S. G a w la s a i H. G r a li odbiega od spokojnego, w yw ażonego i obiektyw nego osądu. N ie miejsce tu na oceny i analizy stanów em ocjonalnych krytyków, warto natom iast przyjrzeć się bliżej konstrukcji om aw ianego tekstu, m etodzie i przede wszystkim zarzutom stawianym mojej książce przez S. G aw lasa i H. Gralę. M etod a przez nich zastosow ana polega na drobiazgowym w yliczaniu potknięć, pom yłek, błędów i nieścisłości, co w konsekw encji ma doprow adzić ich zdaniem do ukazania m oich nierzetelności w arsztatowych i w końcu do negacji jakiejkolwiek wartości napisanej przeze mnie książki. Chaos, jaki towarzyszy w yw odom S. G aw lasa i H. Grali, którzy nie potrafili a m oże nie chcieli odróżnić zwykłej pom yłki drukarskiej lub maszynowej, których istnienia nie neguję, czy potknięć dość nieistotnych z punktu widzenia m eritum od kw estii naprawdę dyskusyjnych stawia tę krytykę w rzędzie przedsięwzięć chybionych.

A utorzy tekstu nie podejmując dyskusji z głównym i tezami mojej pracy, stwierdzają ogóln ikow o, że żadna z nich nie została udow odniona. Twierdzenia sw ego jednak nie uzasadniają m erytorycznie, polem izując za to z m asą szczegółów , z których zdecydowana w iększość nie ma istotnego znaczenia dla podstaw ow ego w niosku pracy — istnienia zjawiska ukraińskiej św iadom ości narodowej szlachty i K ozaczyzny w okresie od schyłku XV I do p ołow y X V II wieku. Odnosi się wręcz wrażenie, że mamy d o czynienia z rozbudow aną acz nie zaw sze rzetelną korektą i aneksam i do mojej książki. O licznych nieporozum ie­

niach wynikających z niew łaściw ego a częstokroć tendencyjnego pojm ow ania m oich słów, przykro wprost w spom inać. W całym tekście S. G aw lasa i H. Grali odnalazłam jedyne pozytyw ne zdanie na temat mojej książki, że jej układ jest zasadny. Przy okazji warto zauważyć, iż w tytule tekstu S. G aw lasa i_ H . Grali^ jest dość istotny błąd. ich krytyka

_T. C h y n c z e w s k a - H e n n e l, Św iadom ość narodowa szlachty u kraińskiej i K ozaczyzny od sch yłku X V I do połow y X V I I w i e k u j W arszawa 1985, s. 34. ·

Przegl. H ist. — 12

(3)

534 T E R E S A C H Y N C Z E W S K A -H E N N E L

bow iem prawie w całości dotyczy okresu do połow y XVII wieku (pokrywa się przynajmniej ^ w tym względzie z cezurą czasow ą, zakreśloną przez mnie) nie zaś całego wieku XVII, jak pod ano w tytule.

D o najbardziej uderzających i jaskrawych przykładów mijania się z prawdą obu krytyków należą pow ażne zarzuty znajdujące się na stronach 334 i 341 om aw ianego tekstu. Pierwszy dotyczy błędnego, ich zdaniem , przedstawienia przeze mnie poglądów S. C z a r n o w s k i e g o dotyczących rozważań tego uczonego nad pojęciem bohatera. K oronnym argumentem krytyków jest stwierdzenie: ..Chynczewska-Hennel twierdzi, że uczony ten «zwrócił jednak uwagę, iż bohaterem m oże zostać uznany również człow iek żyjący» [s. 117] — c o n ie m a o p a r c ia w p o w o ły w a n e j p r a c y i j e s t s p r z e c z n e z o g ó l n y m t o k i e m je j w y w o d ó w ” (podkr. T .C h.-H .). W rzeczywistości Czarnowski uważa, że bohaterem m oże zostać jednak człow iek żyjący. Oto jego słowa : ,.A więc bohater — w znaczeniu, jakie nadawane jest temu słow u — to człowiek ż y w y lub umarły będący wcieleniem jakiejś wartości, otaczany obow iązu­

jącym kultem jako ten, który posiada mana i oddaje tę m oc na usługi swej grupy” 2 (podkr. T .C h.-H .). [Ponadto, trzeba dodać, iż w moich rozważaniach opierałam się na wstępie pióra S. Czarnowskiego nie zaś na pierwszym rozdziale jego książki, jak twierdzą krytycy (T .C h.-H .. s. 118 p. 3)].

Inny charakterystyczny przykład nierzetelności krytyków dotyczy składu w yznaniow ego senatu w 1606 roku. N a stronie 341. S. G awlas i H. Grala piszą, że ,.w 1606 r.

w senacie zasiadało trzech dyzunitów : K onstantyn Wasyl O strogski, wojew oda kijowski, kniaź Aleksander Połubiński kasztelan now ogrodzki i Sokół W oyna kasztelan brzesko-litewski”.

Uważają również, że rok 1606 nie był żadną cezurą dla zasiadania prawosławnych w senacie.

Powołują się przy tym na prace W. D w o r z a c z k a i H. L u l e w i c z a . krytykując ostro moje odw ołanie się do książki A . J o b e r t a . za którym podałam, że w roku 1606 za­

siadał w senacie tylko jeden prawosław ny pochodzenia ruskiego (T .C h.-H ., s. 76). Jednakże, zdaniem H. Lulewicza. przedstawiającego skład wyznaniow y senatorów litewskich — „Jedynym senatorem dyzunickim w 1606 r. był Aleksander kniaź Połubiński kasztelan now ogrodzki” 3.

Ponadto. Sokoła Wojnę kasztelana brzesko-litew skiego uważa H. Lulewicz za katolika.

..M usim y uznać go za katolika na podstaw ie wyznań braci — pisze ten historyk — Benedykta biskupa w ileńskiego w latach 1600— 1615 i Gabriela podkanclerzego lit., którzy byli bez w ątpienia katolikam i” 4. W. D w orzaczek nie wym ienia wcale Aleksandra kniazia Połubińskiego, zaś o K onstantym Ostrogskim pisze, że „W M ałopolsce dożyw ał swych dni sędziwy ks. K onstanty W asyl O strogski. w ojewoda kijowski, najgorętszy obrońca prawosław ia” 5. Rok zaś 1606, jak widać, zdaniem historyków godny jest uwagi, skoro wyodrębnili go nie tylko A . Jobert lecz także W. D w orzaczek i H. Lulewicz. Ponadto, jeśli chodzi o w ym ieniony przez krytyków testament Sokoła W ojny (S.G . i H .G ., s. 341, p. 38), to sądzę tu, że nie m ożna g o w żaden sposób uznać za „niezbity” dow ód przynależności Sokoła W ojny do grona wyznaw ców prawosławnych w roku 16066. S. G awlas i H. Grala nie tylko w dow olny

2 S. C z a r n o w s k i, Kult bohaterów i jeg o społeczne podłoże. Ś w ięty P a tryk bohater narodowy Irlandii, [w:] Dzieła t. IV. W arszawa 1956, s. 24.

3 H. L u le w ic z . S k ła d w yznaniow y senatorów św ieckich W ielkiego Księstwa L itew skiego za panowania W azów. PH t. LXV III, 1977. z. 3, s. 434.

4 Tam że. s. 433.

5 W. D w o r z a c z e k . O blicze w yznanaiow e senatu R zeczypospolitej P olskiej w dobie ko n tr­

reform acji, [w:] M unera litteraria. Księga k u czci prof. Rom ana Poliaka. Poznań 1962. s. 53.

6 BPA N Kraków, rkps 5835. Problem ewentualnej przynależności Sok oła W ojny do kościoła prawosław nego na podstawie testam entu dotyczy dopiero roku 1610. nie zaś roku 1606.

Krytycy (zapewne z pow odu niedopatrzenia) nie podali paru dość istotnych wiadom ości, zapom nieli o jakiejkolwiek dacie, jak również o fakcie, iż znajdująca się także w Biblio­

tece P A N w Krakowie, kopia testam entu W ojny z XVII lub XVIII wieku jest zwęglona i przez to nie do odczytania. Interesująca zaś kopia ekstraktu z akt grodzkich gro­

dzieńskich (rkps 5835. karta 2a) pow inna być. jak sądzę, rozpatrywana dość ostrożnie.

(4)

W O D P O W IE D Z I P O L E M IS T O M

535

i niedopuszczalny sposób interpretują badania W. D w orzaczka a zwłaszcza H. Lulewicza, nie zechcieli również zauważyć, że pisałam o senatorach prawosławnych pochodzenia ruskiego, a nie o senatorach prawosławnych. W 1606 roku jedynym niewątpliwym senatorem prawo­

sławnym pochodzenia ruskiego był K onstanty Wasyl Ostrogski. Pochodzenia Aleksandra kniazia Połubińskiego, kasztelana now ogrodzkiego nie m ożna w sp osób jednoznaczny określić.

Sądzę zatem , że pow oływ anie się przeze mnie na ustalenia Joberta, nie stojące w interesu­

jącym mnie przypadku w sprzeczności z w nioskam i W. D w orzaczka i H. Lulewicza było całkow icie zasadne.

Ten dość charakterystyczny przykład, rzuca sporo światła na poznanie samej istoty szeregu zarzutów stawianych przez S. G aw lasa i H. Gralę. U m ożliw ia również postawienie zasadniczych pytań. Czy na przykład, ewentualne dow iedzenie, że dw óch, trzech, a nie jeden prawosław ny zasiadał w senacie 1606 r. (przy zastrzeżeniu, iż bardzo doceniam sens takich ustaleń w ogóle) m ogłoby zm ienić w jakim kolwiek stopniu moje w nioski dotyczące św iadom ości narodow ej? Jak tego rodzaju wyw ód (w tym konkretnym przypadku wbrew w łasnym intencjom krytycy dow iedli mojej słuszności) dow ieść ma np. nierzetelności warsztatowej?

W arto również przytoczyć w tym miejscu dość zawiłe zdanie krytyków: „M ożna zgodzić się z sytuacją, że uznawszy czyjeś myśli za własne nie rozdyma się przepisów [przypisów?

T .C h.-H .] zbyt drobiazgowym i odnośnikam i, inny jest jednak stan rzeczy, gdy polemizuje się z pow ierzchownie streszczonym i poglądam i, cytując jak o swoje słow a przeciw nika”

(tekst S.G . i H .G ., s. 333). W ydaje mi się, że jedynie skrom ność jednego z krytyków, nie pozw oliła mu na napisanie wprost, zam iast cytow ania jedynie numeru przypisu z mojej książki (przypis 36. s. 33), iż owym „przeciwnikiem ” jest sam zainteresowany— Sławomir G aw las. W odpowiedzi pragnę wyjaśnić, że dyskusji z przywoływanymi przeze mnie książkami czy artykułami nie traktowałam d o t ą d w kategoriach jakiejkolwiek walki. Stąd twierdzenie jakob y cytowani przez mnie autorzy byli m oim i przeciwnikami, jest raczej niepoważne.

Pow ołując się na propozycje badawcze S. G aw lasa rozdzieliłam , zdaje się dość wyraźnie, jego opinie od sw oich, pisząc: „autor w ym ienił trzy grupy uzasadniające istnienie św iadom ości n aro d o w ej--- , podobnie m ożna ustosunkow ać się do proponowanych przez autora” itd .7 D od ać warto, że poza zaznaczeniem w przypisie faktu istnienia pracy S. G aw lasa. nie skorzystałam z jego propozycji badawczych.

Zgadzam się z krytykami, iż moje stwierdzenie dotyczące koncepcji Stalina na temat w spólnego rynku jako niezbędnego warunku istnienia narodu, m oże być pewnym uproszcze­

niem. Zarzut nie cytowania wprost pracy Stalina stanow czo odrzucam. Artykuł B. Z ie n t a r y , na który pow ołałam się w mojej pracy, dostatecznie wyjaśnia bezzasadność terminu n a r o d o ­ w o ś c i , w p row adzonego przez Stalina dla określenia etapu pośredniego m iędzy w spólnotą plem ienną a narodow ą dla społeczeństw ery przedkapitalistycznej8 (S.G . i H .G ., s. 332).

Krytycy piszą, iż w oparciu o artykuł B. Zientary, „dow odzę” , że termin narodow ość pojawił się w Polsce na konferencji m etodologicznej w 1955 roku. Pomyłka m aszynowa czy drukarska (data zakończenia konferencji 1952 rok) nabrała w ich tekście wagi specjalnej;

pod obn ie wiele miejsca pośw ięcono analogicznej pom yłce literowej (zamiast na Podolu, pow in no być na Padole). Te pożyteczne uściślenia, z którymi rzecz jasna się zgadzam , zajęły razem z przypisami i cytatam i aż dziew iętnaście linijek tekstu (S.G . i H .G .. s. 332 i 335, 336).

W przypisie 3 na stronie 332 om aw ianego tekstu, napisano, iż m oje streszczenie w yw odów J. S z ü c s a nie w ykroczyło poza uwagi Benedykta Zientary zawarte we w spom nia­

nym powyżej artykule, opublikowanym w 1977 roku. N ie jest to prawdą, gdyż koncepcjami tego węgierskiego uczonego zajmowałam się w ukończonej w roku 1976 pracy magisterskiej,

7 T. C h y n c z e w s k a - H e n n e l. op. cit., s. 33. p. 36.

8 B. Z ie n t a r a , S tru k tu r y narodowe średniowiecza. Próba analizy term inologii przed- kapitalis tycznych fo r m św iadom ości narodow ej, KH r. LX X X IV , 1977, z. 2, s. 293.

(5)

536 T E R E S A C H Y N C Z E W S K A -H E N N E L

pośw ięconej patriotyzm owi i św iadom ości etnicznej W ilhelma z M alm esbury, moje zaś wnioski w tej kwestii zawarłam również w książce na stronie 21.

M ylą się krytycy, twierdząc, że podejm ow ałam polem ikę z pracą Joanny K u r c z e w s k ie j pt. „N aród w socjologii i id eologii polskiej. A naliza porów naw cza wybranych koncepcji z przełom u X IX i X X w ieku” (W arszawa, 1979). W prost przeciwnie, sądzę, iż w książce tej autorka doskon ale ukazała kwestie rozdzielenia pojęć państwa i narodu w polskiej myśli socjologicznej przełomu X IX i X X wieku. O dw oływanie się w tym przypadku bezpośrednio d o twórczości Bolesława Lim anow skiego byłoby w m oim przekonaniu przysłow iow ym wyw ażaniem otwartych drzwi (tekst S.G . i H .G ., s. 332, 333).

Jeśli chodzi o klasyfikację źródeł w edług J. T o p o l s k i e g o , to kw estia ta jest bardziej skom plikow ana niźli ją widzą autorzy om aw ianego tekstu. „Faktycznie chodzi tu o podział informacji źródłow ych w zależności od sp osob u poznania rzeczywistości przeszłej przez historyka : bądź przez jego bezpośredni kontakt z zachow anym fragmentem tej rzeczyw istości, bądź pośrednio poprzez psychikę inform atora" (tekst S.G . i H .G .. s. 333). Pogląd w ten sposób wyrażony jest słuszny, ale w m oim przekonaniu nie do końca. D otyk am y w tym bowiem miejscu bardzo subtelnej kwestii rozpatrywania tego sam ego źródła z różnych punktów widzenia. M oże być ono jednocześnie traktowane jako źródło pośrednie jak i bezpośrednie.

W arto przy tym zwrócić uwagę na to. w jakich przypadkach mamy do. czynienia z informacją p ochod zącą od osob y trzeciej przekazującej wypow iedź inform atora. Zbieżność etym ologiczna nie odgrywa tu r o li9.

Zarzuty autorów tekstu dotyczące w ykorzystania przeze mnie źródeł archiwalnych są tylko w części słuszne (uwagi S.G . i H .G ., s. 1334, 335). Wyjaśnienia na przykład wymaga kwestia tzw. m ow y M ieleszki. M ow a ta publikowana była nie parokrotnie, jak twierdzą krytycy, lecz w mniejszych lub większych fragmentach kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt razy. W publikacjach uw zględniano przy tym rozm aite kopie. W ym ieniona przez krytyków H. M a le w s k a oparła się w swej antologii „Listy staropolskie z epoki W azów ” na edycji J. U . N i e m c e w i c z a , który z koleij wykorzystał zaginioną dziś tzw. kopię Siera­

kow skiego. Inna kopia odnaleziona przez M. K o j a ł o w i c z a um ieszczona została w wydaw­

nictwie „W iestnik Jugozapadnoj i Zapadnoj R ossii” r. I, Kyjew 1862, cz. 1. s. 91— 97.

Z tzw. kolekcji Joachima Litawora Chreptow icza korzystał M. W i s z n i e w s k i publikując tekst w „H istorii literatury polskiej” t. VIIIJ K raków 1851, s. 480— 484. Jeszcze inną kopię opublikow ano w wydawnictwie „A kty otnosjaszczyjesja к istorii Jużnoj i Zapadnoj R ossii”

t. II, St. Peterburg 1865, s. 188— 190. K olejne kopie m owy M ieleszki odnajdujemy w zbiorach Biblioteki N arodow ej w W arszawie. Biblioteki Jagiellońskiej w K rakow ie. Biblioteki Czarto­

ryskich w K rakowie i innych. W swojej książce wykorzystałam następujące pozycje:

J. U . Niem cew icz. H. M alewska, oraz jedną z kopii „M ow a Iw ana M ieleszki kasztelana sm oleńskiego na sejmie w W arszawie za króla Zygm unta miana, 1589, rkps BN III 6608 (T .C h.-H ., s. 70— 72). Było to całkow icie wystarczające dla moich badań.

Swoją drogą ciekawe czy ktokolw iek z pow ażnych badaczy m ógłby odpow iedzieć na pytanie czy istnieje jakaś kopia, lub też jedno wydaw nictw o, na które w m oim przypadku należałoby się bezwzględnie pow ołać? G rom adzenie zaá jak najobfitszych w iadom ości na temat kopii, w ydaw nictw , a m oże nawet głosów w literaturze przedm iotu — byłoby już zupełnie inną książką.

W sprawie M ieleszki przytoczyłam p o g lą d y iA . B r iic k n e r a , P .A . K u l is z a . A . S a w ic z a i J. T a z b ir a i to w dodatku te. które w iązały sję z interesującym mnie tematem . N o ta bene podane w przypisie 12 przez S. G aw lasa i H. G ralę pozycje — wykorzystałam (H . M alewska, praca cytow ana wyżej, oraz J. T a z b ir , „Z dziejów fałszerstw historycznych w Polsce w pierwszej p ołow ie X IX w .” . PH t. LVII, 1966, z. 4, s. 580— 598. o M ieleszce s. 594. 595). Zbędna i błędna jest również uwaga S. G aw lasa i ,H. Grali na stronie 336 (dziesięć linijek tekstu

9 J. T o p o l s k i , M etodologiczne kla syfika c je źródeł historycznych, [w:] P roblem y d y d a ktyc zn e z nauk pom ocniczych, K atow ice 1972. s. 17.

(6)

W O D P O W IE D Z I P O L E M IS T O M

537

wraz z przypisem) poprawiająca tytuł m ąnuskryptu, na który pow ołuję się w książce.

K opia BN III 6608, bo o nią chodzi, tak zresztą jak wszystkie mi znane, podaje tytuł M ieleszki — kasztelan sm oleński. D la czeg o ' tak jest? R ozstrzygnięcie tej prostej kwestii, przypominającej rozwiązanie krzyżówki, pozostaw iam krytykom.

N ie mniej obszernego kom entarza w ym agałaby sprawa, testamentu, czy lepiej testam entów A dam a Kisiela. Krytycy grom ią mnie za w ykorzystanie m anuskryptu zam iast publikacji (tekst niepełny z r. 1886) oraz uzupełnień (rok publikacji 1905). W przypadku starych edycji źródłow ych obow iązkow e jest sięgnięcie do rękopisu. Istnieje c o prawda publikacja nieco now sza od proponow anej mi przez krytyków, jak również liczne kopie i ekscerpty testamentu K isiela, jednakże mój wybór źródła był całkow icie zasadny i słuszny. C ytow any przeze mnie fragment testamentu A. Kisiela (T .C h.rH„ s. 114) warto porów nać np. z odpow iednim fragmentem testam entu kijow skiego wojewo'dy. opublikowanym w m onografii F. S y s y n a . W celu rozwiania jakichkolw iek w ątpliw ościl pragnę dodać, iż z pozycją tą zapoznałam się dopiero po jej opublikow aniu, co nastąpiło 'pod koniec 1985 roku. zatem zgodność tekstów jest całkow icie przyp ad k ow a10.

W sprawie uwagi dotyczącej rękopisu Biblioteki Kórnickiej nr 325, autorzy krytyki podali poprawny tytuł, należy jednak dodać, iż com pendium jest wyciągiem z instrukcji i co najważniejsze dla m eritum sprawy porów nanie pow yższego manuskryptu z odpow iednim fragmentem z A G iZ nie ukazuje r ó żn ic 11. Tytuł, z którego pochodzi cytow any przeze mnie fragment pt. „Pisanie ruskich spraw”, zgodny jest z uw agą S. G aw lasa i H. Grali i pow inien brzmieć: „Pisanie ruskich spra\lv” — ustęp z „Exorbitant» na convocatiey pod interregnum do wszystkich wojew ództw przez marszałka poselskiego do X iąg warszawskich pod anych” 12.

U w aga krytyków dotycząca tej samej pozycji pow tórzona została na stronie 338 ich tekstu i sform ułow ana w sposób następujący: „W śród takich usterek nie robi już wrażenia przytaczanie w cudzysłow ie (a więc pozornie dosłow nie) fragm entów źródeł bądź m ocno ocenzurow anych przez autorkę, bądź wręcz od now a przez nią napisanych, jak np.

instrukcja na sejm 1632 r . --- ” (18— 21 wiersz od góry i przypis 27). W yjaśniona już przez S. Gawlasa i H. Gralę, na stronie 335, kwestia tytułu m anuskryptu (Ossolineupi nr 3566/11), w którym zawarty był cytow any przeze mnie fragment „Pisanie ruskich spraw”,

pow róciła raz jeszcze i stała się pom ów ieniem . ,

Przy okazji wypada sprostow ać w iadom ości S. Gawlasa i H. Grali na temat tzw.

„sejm ików konw okacyjnych”. Jest to niewątpliwa now ość w polskiej literaturze historycznej.

Sejm ików konwokacyjnych nie było w R zeczypospolitej, w zw iązku z tym nie b yło również ich instrukcji, ergo nie m ogły być nigdzie wydrukowane. C h odziło zapew ne o sejmik wiszneński przedkonw okacyjny. Ten był zwloływany tylko raz w czasie bezkrólewia, przed konw okacją i w zw iązku z tym uchwalał tylko jedną a nie kilka instrukcji.

Wbrew zapew nieniom krytyków, list Iwana Petrażyckiego nie jest adresowany d o księcia D om inika Zasław skiego lecz do kniazia (Dstrogskiego (S.G . i H .G .. s. 335). N azw isko Zasław skiego nie podane zostało tak przez wydawcę jak też nie w ym ienione przez autora listu. D om yślam y się, że adresatem był D om inik Zasławski, warto jednak zdać sobie sprawę z faktu, iż Zaslawscy spokrewnieni dzięki mariażom z O strogskim i, sami nazywali siebie O strogskim i. D ziało się tak dlatego, poniew aż ustanow iona przez Janusza Ostrogskiego, syna K onstan tego, ordynacja ostrogska wraz z nazwiskiem przeszła na synów córki Janusza, Eufrozyny Zasławskiej. W Zasławskich widzieli w spółcześni kontynuatorów postaw y księcia Ostrogskiego. będącego przecież ostoją dla prawosławnych. IDlatego też uw ażam , iż moje

10 F. E. S y s y n , Betw een P oland and the U kraine. The D ilem m a o f A d a m K ysil 1600— 1653.

Cambridge, M ass., 1985, s. 200; T. C h y n c z e w s k a - H e n n e l, op. cit., s. 114.

11 M ikr. BN nr 2632 (B P A N K órnik, rkps 325), f. 91; A G iZ t. X X , nr 95, s. 139.

12 M ikr. BN nr 9311 (BO ss., rkps 3566 [II]), f. 41-^ t2v.

(7)

538 T E R E S A C H Y N C Z E W S K A -H F N N E L

sform ułow anie ..List hetmana I. Petrażyckiego d o jednego z Ostrogskich. 1632 r.” nie jest błędne (T .C h.-H .. s. 121). M ożna natom iast uznać za mylne określenie w przypadku tego sam ego listu. ..do jednego z synów Ostrogskiego". użyte przeze mnie w przenośni.

Kwestia autorstwa utworów polem icznych, podnoszona z wyraźnym niezrozumieniem sprawy przez krytyków na stronach 336. 3371 wym aga nieco bardziej szczegółow ego kom en­

tarza. Bardzo trudno jest ustalić i z całym przekonaniem stwierdzić kim byli autorzy sporej części utworów. Zagadką przecież nawet dla współczesnych byli owi klerycy, zakonnicy m onastyrów , orthologiw e i inni anonim ow i twórcy polem iki toczonej między prawosławnymi a zw olennikam i K ościoła rzym skokatolickiego i unitami.

Przytoczyć warto, tytułem przykładu jedynie fragment z utworu ..Sowita W ina” , będącego odpow iedzią na pracę M. Sm otryckiego. w ów czas prawosław nego. ..W eryfikacja niewinności"

(Veryficatia niewinności): „W szystkiego tego dow iedziem y, gdy kto po nas tego będzie potrzebow ał; nie wspom inam dawniejszych, którzy przeddwudziestą lat pisali, y pisma sw oie podali w druk. theologów waszych, iako Zyzaniego. S u r a s k i e g o . Herasyma popa. którego synem iest wasz Smotrycki. y Philaleta. który był now okrzeńcem . C le r y k a O s t r o g s k i e g o y inszych tym podobnych” 13 (podkr. T.Ch.-H.)·

A oto tytuł jednego z utw orów M. Sm otryckiego ..Exaethesis abo Expostulatia to iest.

rosprawa m iedzy A p ologią y A ntidotem o Ostanek błędów Haereziy y klamst Zyzaniowych.

Philaletowych. O rthologow ych y K lerykow ych: uczyniona. Przez w Bogu w ielebnego M eletiusza Sm otrzyskiego. R zeczonego A rchiepiskopa P ołockiego Episkopa W itepskiego y M ścisław skiego A rchimandrytę W ileńskiego y Derm ańskiego: do oboiey Strony N arodu Ruskiego. A nno D om ini 1629. A prilis 3. W M onasteru Derm aniu. C um Licentia Superiorum . M ego żywota iedyna nadzieia Iesus Christus. We Lwowie w Druk: lana Szelegi I.M .X . Arcybiskupa Typ." (zachow ano w obu przypadkach pisow nię w ydawców -T .C h.-H .). K łamstwa „O rthologowe"

są kłamstwami sam ego Sm otryckiego sprzed jego konwersji. Smotrycki przyznał się do autorstw a tren ó w 14, w pracach powstałych* po jego konwersji: ..A pologia". ..Protestatia"

i ..Paraenesis". W literaturze historycznej w związku z tym nie ma żadnych wątpliwości co do autorstwa Smotryckiego. w tym konkretnym przypadku, tj. w atrybucji ..O rthologow ych trenów".

W iele dom ysłów snują historycy i językoznawcy jeśli idzie o te utwory anonim ow e, na temat których można się jedynie w ypow iadać na podstawie np. porównań argumentacji polem istów , bądź analizy pewnych sform ułowań i częstotliw ości ich występow ania w tekstach.

N ie trzeba w tym miejscu dodaw ać ile przy tym powstaje hipotez. W ymienię jedynie najważniejsze nazwiska badaczy, zajmujących się problemem atrybucji części anonim ow ych utw orów . Jedni przypisywali autorstw o Sm otryckiem u. inni wprost przeciwnie negowali jakąkolwiek m ożliw ość opow iedzenia się za autorstwem Sm otryckiego. Problemem tym zajmowali się m .in.: Z u b r y c k y j . S t u d y n s k y j . W a c z y ń s k i. M a s lo w . P e t r u s z e w i c z . ostatn io F r ic k i inni. N ie w spom inam tych historyków , którzy zrezygnowali w przypadkach wątpliwych z wym ieniania nazwiska, pow ołując się na pseudonim , inni zaś podając nazwiska powtarzali błędy swoich poprzedników , najczęściej nie argumentując w łasnego stanowiska co d o doboru autora.

Tak np. jeden z anonim ow ych utw orów polem icznych ..A n tig r a f przypisuje się w litera­

turze Sm otryckiem u. Pogląd ten jednak wydaje mi się być w ysoce dyskusyjny i m ało prawdopodobny. D okładny tytuł utworu brzmi: ..Antigraph albo O dpowiedź na script uszczypliwy, przeciwko ludziom starożytney religiey G raeckiey od apostatow cerkwie W schodniey

13 A rchiw Jugozapadnoj Rossii. Kijew 1887. cz. I. t. 7, s. 492.

14 Threnos To iest L a m en t iedyney ś. Powszechney A p o sto lskie y W schodniey Cerkw ie z obiaśnieniam i D ogm at W iary P ierw ey z G raeckiego na S lo w ień ski. a teraz z Slow ieńskiego na P olski p rzełożony P rzez Theophila Orthologa T eyże św iętey W schodniey C erkw ie Syna.

W W ilnie R oku Pańskiego 1610.

(8)

W O D P O W I tD Z I P O L E M IS T O M

539

wydany, któremu titul: »Heresiae. ignoranciae y Politika pop ow y m ieszczan bractwa W ileńskiego«, tak też y na książkę, rychło potym ku obiaśnieniu tegoż scriptu wydaną, nazwiskiem »H arm onią«. P r z e z i e d n e g o b r a t a b r a c t w a c e r k i e w n e g o W ileńskiego religiey G raeckiey w porywczą dana. W wilnie R oku 1608" (zachowana pisow nia podkr. T .C h .-H ).

Kim był w istocie brat w ileńskiego bractwa cerkiew nego — nie w iadom o. Tekst ..Antigrafu"

porów nyw ano z „A pologią" Sm otryckiego. jednakże brak test przekonywaiących dow odów , iż to w łaśnie Smotrycki jest tego autorem. Próbow ano utożsam iać również Sm otryckiego z klerykiem ostrogskim . D. A. Frick. badacz Sm otryckiego. po wieloletnich studiach doszedł d o w niosku, iż znaczna część utw orów polem icznych przypisywanych Sm otryckiem u nie m oże być w liczona definitywnie do lego dorobku. Ostatecznie historyk ten twierdzi, że ledynie trzynaście prac publikowanych za życia Sm otryckiego m oże być w sp osób oczywisty przypisane temu p o ­ lem iśc ie I5. Kwestia autorstwa ..Antigrafu" pozostaje sprawą otwartą. Przypisanie przeze mnie tego utworu Z. K opysteńskiem u nie iest zresztą w moim przekonaniu ..tak nieprawdopodobnym błędem ” (ocena S. Gawlasa i H. Grali. s. 337). skoro sami krytycy pom ylili ten utwór z „Palinodią" K opysteńskiego na stronie 348 ich tekstu. W arto również dodać w tym miejscu, że poszczególne utwory mogły być napisane przez kilku a nie iednego autora.

C o do ..A ntigrafu”. nie pow in no być w tej sprawie w ątpliw ości. W zw iązku z kwestią autorstw a ..Antigrafu". S. G aw las i H. G rala piszą: ..N ależy przy tym wątpić, aby autorka d o zabytków literatury polem icznej dotarta osobiście" (s. 337). Zdanie to. pozostaw iam bez kom entarza.

W arto m oże przy tej okazii zw rócić uwagę na pisow nię nazwiska Sm otryckiego. tym bardziej że problem ten dotyczy sporei części tak nazwisk lak i tytułów utw orów pole­

m icznych. Istota rzeczy polega na tym. iż istnieią liczne warianty pisowni w zależności od autorów tak współczesnych źródłom , jak i ich następców . D o tego leszcze dochodzi język narodow y badaczy. Stąd w pracach ukraińskich historyków test M eletii Sm otryc’kyi.

w białoruskich Mjalecii Smatrycki. w rosyjskich Meletii Smotrickij w polskiei literaturze Melecjusz lub M elecy Smotrycki a także Smotrzycki. Sam zaś Smotrycki nazywał siebie w zależności od języka, którym się posługiwał. W cyrylicy pisał sw oie imię Meletii Smotriskij, po polsku M eletiusz Smotriski. Smotrzyski lub Smotrziski a po łacinie M eletius Sm otricky, Sm otriscky lub Sm otrysky.

Te problem y językow e związane leszcze z kwestią przetransliterowania. spolszczenia nazw i nazwisk, wyboru właściwej, jeśli to m ożliwe, wersji tytułu, czy nazwiska nie należą do bagatelnych. I tak np. proponow ałabym użycie terminu Teratourgëm a. jeśli poprawiamy tytuł użyty przez wydawcę, jak w przypadku utworu (podaję polskie tłumaczenie) ..Przestroga"

nota bene przypisywanego niesłusznie J. Rohatyńcow i (innych wersji tego nazwiska, tu nie podaię).

Problem y językowe są lednak pewnie mniejszej nieco wagi od kwestii znacznie poważnieiszych a m ianow icie od opinii w literaturze historycznej. Opinie te generalnie rzecz uimując wiążą się nie tyle nawet z narodow ą przynależnością historyka, ile — w przypadku omawianei literatury polem iczne! — z interpretáciami zależnymi od pryzmatu w yznaniow ego osob y piszącei.

D latego np. konwersja Sm otryckiego. przyczyny i m otywacje podjęcia przez niego decyzii opow iedzenia się po stronie unii. nie są dokładnie wyiaśnione. K. C h o d y n ic k i bardzo ostrożnie w ypowiedział się w sprawie konwersji S m otryck iego16. Stąd zarzuty S. Gawlasa i H. Grali krytykujące mój punkt widzenia, w których autorzy stwierdzatą. że problem

15 D A. F r ic k . M eletij S m o tr y c ’k y j a n d the Rulhenian Q uestion in the Early Seventeenth C entury, ..Harvard Ukrainian Studies” , t. VIII, nr 3/4, D ecem ber 1984. s. 351. 352;

Artykuł ten zawiera materiał z pracy doktorskiej autora ..M eletius Smotricky and the Ruthenian Q uestion in the A ge o f the C ounter-R eform ation”. Yale University. 1983. W pracy tej autor w nikliw ie ukazał niem ożliw ość ewidentnego przypisania Sm otryckiem u sporej części anon i­

mowych utworów.

16 K. C h o d y n ic k i . Kościół praw osław ny a Rzeczypospolita P olska. Z a r y s historyczny 1370— 1632. Warszawa 1934. s. 448— 449.

(9)

540 T E R E S A C H Y N C Z E W S K A -H E N N E L

ten został „dostatecznie naśw ietlony”, są zdecydow anie błędne i naiwne (S. G ., H .G ., s. 342;

T .C h.-H .. s. 85).

Czy K rzysztof Filalet (spolszczone imię i „nazwisko") jest M arcinem Broniewskim to kwestia naprawdę bardzo dyskusyjna. O dwołanie się autorów krytyki do „Bibliografii Literatury Polskiej: N ow y K orbut”. Piśm iennictw o staropolskie” t. II, W arszawa 1964, s. 47— 49, nie m oże być wystarczającym dow odem . Zdaje się, że najlepszym wyjściem pozostanie w w ielu przypadkach dotyczących literatury polemicznej znak zapytania. Tenże znak i to dosłow ny w przypadku Broniew skiego jak o Filaleta stosuje np. jeden z bardziej znanych historyków zajmujących się problem em , J. D . I s a j e w y c z 17.

W przypadku Herasyma D an iłow icza-Sm otryckiego, ojca Melecjusza, polem isty i w ykładowcy w szkole w Ostrogu, pom yłkow o podałam rozdzielnie jego nazwisko, natom iast im ię tego polem isty jest podane w mojej książce zawsze Herasym (T .C h.-H .. s. 67, 123). Wersje

„Herysym" i „H érsym ” (S.G ., H .G ., s. 336, siódm y i ósm y wiersz od góry) jeśli nie są serią pom yłek drukarskich, stanow ią kolejne pom ów ienie krytyków.

W sprawie krytyki wykorzystanej przeze mnie literatury przedm iotu (S.G ., H .G ., s. 338, 339) pragnę zwrócić uwagę na następującą kwestię: dziew iątego i dziesiątego tom u „Istorii U krainy-R usy” . M . H r u s z e w s k i e g o nie cytow ałam w mojej książce, co nie oznacza, że nie są mi znane, ponieważ jednak IX tom , cz. I, II dotyczy czasów Chmielnickiego, tom X zaś okresu od śmierci Chm ielnickiego do um ow y hadzieckiej — a więc okresu wykraczającego poza moje rozważania, zarzut krytyków jest w sporej mierze niesłuszny.

Dyskusja toczona przez A p a n o w i c z a , K r y p j a k i e w ic z a i B o j k o (taka jest kolejność głosów w dyskusji, nie zaś ta podana przez S. G aw lasa i H. Gralę) znana mi była bardzo dobrze, jednakże nie uważam cytow ania jej za obow iązkow e, bo więcej tam klasyków m arksiszm u niż źródeł XVII w .18. Zachęcam natom iast Czytelników mojej książki do zapoznania się z tą dyskusją. A utorzy tekstu nie bardzo byli w istocie przekonani jak i czy w ogóle mam wykorzystać opinię Krypjakiewicza (w yróżniono w druku dw óch pozostałych dyskutantów) a ponadto parę linijek dalej, wyraźnie zniechęcają mnie d o korzystania z dorobku tego historyka. W arto w tym miejscu podkreślić fakt, że uwagi S. G aw lasa i H. Grali dotyczące Krypjakiewicza są niczym innym jak napaścią ad hom inem . W m oim głębokim przekonaniu tego rodzaju krytyka jest niedopuszczalna w pow ażnych pismach naukow ych. Z przykrością stwierdzić m ożna, że nie jest to jedyny tego rodzaju przykład w tekście S. G aw lasa i H. Grali.

Jeśli chodzi o opinię krytyków (s. 339) na temat dorobku naukow ego innych historyków , których prace cytuję w mojej książce, niech w oln o mi będzie raz chociaż dostosow ać się do konwencji S. Gawlasa i H. Grali i określić tę opinię jak o w ysoce humorystyczną.

Za dosyć infantylne uważam kryterium przydatności prac danego badacza wyrażające się w ilości jego prac n au k ow ych 19. N aw iasem m ówiąc informacje dotyczące dorobku om awia­

nych historyków są błędne. P onadto należy dodać, iż S. G aw las i H. Grala zdecydow anie niepotrzebnie używają terminu „ałtajologia” , ponieważ dział orientalistyki, który zapewne mają krytycy na myśli, nosi nazwę a ł t a i s t y k i . Historyk, określony już uprzednio przez H. G ra lę 20,

17 J. D. I s a j e w y c z , P riejem niki pierw opieczatnika, M oskw a 1981, s. 11.

18 O. M. A p a n o w y c z , N acionalno-w yzw olni wijny w epochu fe o d a lizm u . „Ukrainśkyj Istorycznyj Żurnał” 1965, nr 12, s. 29— 38; I. P. K r y p j a k e w y c z , D o p yla n n ja pro nacionalnu sam o sw id m o st’ ukrainskoho narodu w k in d X V I — na p o c zą tku X V I I st., tamże, 1966, nr 2, s. 82— 84; I. D . B o j k o , S zc ze raz p ro charakter nacionalno-w yzw olnych wojen w epochu feo d a lizm u , tamże, s. 84— 87.

19 Eucharisterion : E ssays p resented to Om eljan P ritsa k b y his Colleagues and Students on the Occasion o f his S ix tie th B irthday „Harvard Ukrainian Studies” t. III/IV (special issue), 1979— 1980 in tw o parts (m ożna tam znaleźć zestaw ienie b ogatego dorobku O. Pritsaka).

20 O. P r it s a k , The Origin o f R u s ’ t. I: O ld Scandinavian Sources other than the Sagas, Cambridge, M ass. 1981. s. 926, (zapiska: H. Grala, PH t. L X X V I, z. 4, 1985, s. 917— 918.

(10)

W O D P O W IE D Z I P O L E M IS T O M 541

w jego notce recenzyjnej jak o specjalista w dziedzinie „ałtajologii” , jest przede wszystkim wybitnym m ediew istą21.

Pracę P. I s a j i w a 22 przedstawili krytycy tendencyjnie, zaś stwierdzenie iż, „Isajiw ignoruje prawie cały dorobek historiografii traktującej o państwie kijowskim i halicko-w ołyńśkim , o ile nie wyszedł on spod pióra ukraińskich em igrantów ” (s. 339) jest niezgodne z rzeczy­

w istością. Isajiw nie ignoruje, lecz wprost przeciwnie zauważa i poddaje krytyce część wyżej wspom nianej historiografii. Chciałabym się w tym miejscu dow iedzieć, dlaczego krytycy nie napisali jasn o i wyraźnie o jaką tu naprawdę historiografię chodzi. W arto również zastanow ić się czy rzeczywiście, według opinii S. G aw lasa i H. Grali, byli „ukraińskimi em igrantam i” : K ulisz, A n tonow ycz, Hruszewski, Lipiński, Tom aszewski lub Krypjakewycz (Krypiakiewicz).

W yw ody S. G aw lasa i H. Grali dotyczące języka ruskiego (S .G ., H .G ., s. 340), funkcjonow ania nazwy Rusi w tytulaturze w ładców Księstwa M oskiew skiego (S.G ., H .G ., s. 343, 344) albo też różnic pom iędzy szlachtą ruską zam ieszkałą na ziem iach litewskich a szlachtą w ołyńską, podolską czy kijow ską (S.G ., H .G ., s. 344, 345) — stanow ią wprost istny chaos. N ie wspom nę, iż przeważająca ilość informacji odbiega bardzo od tematu mojej książki. M oże jedynie tylko na marginesie warto dodać w sprawie śladów pisma na Rusi, że być m oże lepiej byłoby rozpocząć dyskusję od om ów ienia now ogrodzkich gram ot na korze brzozowej. W ypadałoby również podkreślić w tym miejscu, że autorzy krytyki nie panowali nad sw oim tekstem do tego stopnia, iż sami sobie w pewnym sensie zaprzeczają. N a stronie 340 krytycy piszą : „---losy polityczne ziem ruskich w X IV -X V I w.

sprzyjały w ykształcaniu się odrębności m iędzy poszczególnym i obszarami językow ym i (Białoruś, U kraina)” na stronie zaś 345 zapytują: „czemu więc po akcie unii lubelskiej 1569 r.

m iędzy ziem iam i ukraińskimi i resztą Rusi m iałoby a d hoc narodzić się poczucie odrębności?” . Krytycy zapom nieli, że Białoruś i Ukraina do roku 1569 należały d o jednego organizmu państw ow ego, więc w jaki sposób l o s y p o l i t y c z n e tych terenów w XIV— XV I wieku miały w płynąć na w ykształcenie się odrębności m iędzy Białorusią a Ukrainą? P onadto należy w spom nieć o niedokładnym przytaczaniu zdań z mojej książki przy tych rozważaniach ogólnych obu krytyków. Przykład: strona 340 od słów „pow ażnie myli się autorka” do słów „w skład państwa litew skiego”, trzeba porów nać z odpow iednim fragmentem mojej książki, strona 57 od czwartego wiersza od góry d o pierwszego akapitu, żeby przekonać się o wyrywkowym przytaczaniu m oich opinii.

W tym miejscu wypada podkreślić jeszcze jeden istotny fakt, a m ianow icie, iż z wielom a uw agam i, bardzo podobnym i do uwag i zarzutów S. G aw lasa i H. G rali, zetknęłam się tak w trakcie pow stawania pracy jak i w trakcie procesu w ydaw niczego. N iestety były to opinie wypow iadane nie przez naukow ców , a więc spoza m ojego środow iska i w chodziły w strefy dość odległe od m eritum sprawy.

„Spore znaczenie dla określenia wartości semantycznej terminu Ruś w pierwszej połow ie X V II wieku mają świadectwa przebywających w Polsce cudzoziem ców ” . Stwierdzenie to padło na stronie 345 tekstu S. G aw lasa i H . Grali, a następnie przytoczyli krytycy dwa przykłady na poparcie ich „odkrywczej” myśli. Pow oływałam się i to niejednokrotnie na św iadectwa przebywających w R zeczypospolitej cudzoziem ców , przytaczając także ich opinie dotyczące nazwy Rusi (T .C h.-H ., s. 139— 140). N ie bardzo rozum iem , czego więc mają dow ieść podaw ane przez krytyków przykłady na stronie 345.

K w estia „ruskości unitów ”, czy m oże lepiej, pytanie czy i w jakim stopniu unici byli „nosicielam i” św iadom ości narodowej w om awianym okresie, zostały dość niejasno zasygnalizow ane przez krytyków (s. 345) a szkoda, bow iem ten temat wart jest dyskusji.

N iestety — charakter tekstu S. G aw lasa i H. Grali, opinie wyrażane przez nich, m ówiąc delikatnie, e x cathedra uniem ożliwiają mi podjęcie jakiejkolwiek poważnej dyskusji w tej kwestii.

21 E ucharisterion: E ssays p resen ted to Om eljan P ritsa k, op. cit.

22 P. I s a j iw , P ryczyn y upadku u k ra jin ske j derżaw y w kn ja zi i k o za c k i czasy, Rom a 1975.

(11)

542 T E R E S A C H Y N C Z E W S K A -H E N N E L

Dyskusja taka nie m oże mieć miejsca także z innych względów. N ie przypuszczam abyśm y m ogli analizow ać problem św iadom ości narodowej, skoro problemy znacznie prostsze napotkały na wyjątkowe trudności interpretacyjne krytyków. N ieporadność w idać zwłaszcza w ich analizie aktów ostatniej woli. Przytoczony np. przez S. G aw lasa i H. Gralę (s. 345) fragment testamentu wojew ody w itebskiego M ikołaja Sapiehy św iadczyć ma zda­

niem krytyków , że Sapieha był prawosławnym . K azał się on pochow ać, jak czytamy w testam encie, w kościele rzymskim, w edług rytu greckiego czyniąc zapisy na rzecz K ościoła rzym skokatolickiego w K odniu i zarazem na cerkiew kodeńską. Mikołaj Sapieha był w istocie unitą a nie prawosławnym , co m oże wynikać z przytoczonego przez krytyków źródła.

O tym zaś, że był zw olennikiem unii i to już w lipcu 1595 roku. św iadczą doniesienia nuncjusza papieskiego M alaspin y23.

Zarzuty krytyków (s. 347) w kwestii ujęcia przeze mnie problemu religijności K ozaków są całkow icie bezzasadne. D ość wyraźnie, podkreśliłam w mojej pracy, iż w kwestii religij­

ności K ozak ów istnieje różnorodność poglądów tak w opinii w spółczesnych jak i w historio­

grafii (T .C h.-H ., s. 92). N ie sądzę również, aby taki pogląd w tej sprawie odbiegał, czy różnił się w sposób istotny od obrazu zarysow anego przez W. A. S e r c z y k a w książce pt. „N a dalekiej Ukrainie. Dzieje K ozaczyzny do 1648 r.” N ota bene S. G aw las i H. Grala ukazali w yryw kow o spojrzenie tego historyka na problem „religijności” K ozak ów , cytując te miejsca w książce, w których autor opisyw ał przykłady ich bezbożności. Pom inięto zaś (czyżby rozm yślnie) te części rozdziału, które dotyc7yły przykładów przemawiających na rzecz religijności K ozak ów , jak np. passus podkreślający rolę monastyru trechtym irowskiego.

do którego przywiązywali oni ogrom ną w a g ę 24.

Opinie A . K isiela o K ozakach bardzo zaniepokoiły krytyków, lecz niestety przy tej okazji uw idoczniły również całkow ite nierozum ienie przez nich pewnych subtelnych a różn o­

rodnych odcieni problem u (S.G ., H .G .. s. 347, 350). Zaznaczoną w mojej książce (s. 88), jako „znaną” opinię K isiela o K ozakach, że byli oni religionis nullius m ożna przyjąć za zgodną z określeniem jej przez S. G aw lasa i H. Gralę jako „sławne religionis nullius".

Jeśli więc uznamy, że pow yższa wypow iedź K isiela o K ozakach była „sławna” (a więc

„znana”) to uwaga krytyków zawarta na 350 stonie ich tekstu (17 i 18 wiersz od góry) jest zbędna. Przytoczona przeze mnie opinia A. Viminy, będąca relacją z rozm ow y tegoż dyplom aty weneckiego z K isielem (T.C h., s. 88— 89), pokazuje świetnie ow ą różnorodność opinii o K ozakach i to opinii wyrażanych rozmaicie przez jedną tylko osob ę. Przykładów takiej mozaiki odnajduje czytelnik mojej książki znacznie więcej. N ie wartościow ałam , nie określałam również „ciężaru gatun kow ego” obu wypowiedzi Kisiela. Podkreśliłam natom iast, że i tę pozytyw ną w ypowiedź K isiela, cytow aną za Viminą. należałoby w m oim przeko­

naniu brać pod uwagę przy dyskusji na temat K ozak ów i ich religijności.

Z niemałym rozgoryczeniem odczytałam więc słow a S. Gawlasa i H. Grali (s. 347) jakoby czytelnik mojej książki nie m ógł się doczekać ode mnie zacytow ania wypowiedzi

Kisiela z roku 1648: „Jestem szlachcic polski, a przy tym se n a to r --- z rebelią kozacką żadnej społeczności nie trzymam, bo tam nie masz jednego szlachcica, wiarą jedną błacho-

23 O. H a le c k i, From Florence to B rest (1439— 1 596), „Sacrum Poloniae M illenium ” t. V, Rzym 1958, s. 293, 294; Halecki korzystał z kopii relacji M alaspiny, A SV , Fondo Borghese III 89 a, b, karta 183v. Oryginał znajduje się w Archivio D oria Pamphili Landi, Rom a, F on d o Aldobrandini 3, karta 197v.; por. w sprawie tego dokum entu — L itterae N untiorum A postolicorum históriám Ucrainae illustrantes, vol. II (1594— 1608), R om ae 1959, nr 493, s. 63; D ocum enta Unionis B erestensis (1590— 1600), Rom ae 1970, nr 50, s. 90.

Żukowicz і Lulewicz błędnie piszą, że M ikołaj Sapieha był prawosławnym . M erczyng pisze, że był ewangelikiem . W rzeczywistości był przed rokiem 1595 kalwinem a następnie unitą.

24 W. A. S e r c z y k , N a da lekiej Ukrainie. D zieje K o za c :v zn у do 1648 r.. Kraków 1984.

s. 168— 191. ' '

(12)

W O D P O W IE D Z I P O L E M IS T O M 543

czestywą szczycę się, ale rad bym dzisiaj żeby wszystkich buntow ników na pal w b ito " 25.

W łaśnie takiej wypowiedzi, jak i w ielu innych miałby prawo oczekiwać ode mnie czytelnik, gdybym pisała książkę o Kisielu. Praca taka ostatnio pow stała i ukazuje ogrom ny dylem at tego polityka, prawosław nego R usina, który w mediacjach z K ozakam i reprezentował R zeczp osp olitą26. Opinia polityka wyrażona na sejmie, musiała być inna w tej konkretnej sytuacji od prywatnej, czy półprywatnej wypowiedzianej w obecności Viminy. Kisiel mial zresztą prawo przypuszczać, iż Vimina m ógłby przekazać tę jego nieoficjalną w ypowiedź sam ym K ozakom czy nawet senatowi w eneckiem u zainteresowanem u w ów czas problemem kozackim . D otykam y tu dość finezyjnej różnicy między oficjalną w ypow iedzią polityka a jego grą dyplom atyczną. Taki punkt widzenia z całym wachlarzem rodzących się w ątpliwości, uwarunkowań, a także złożoności wielu problem ów , o czym przekonać się m ogą czytelnicy mojej książki, dla krytyków jest. jak sądzę, zbyt trudny do ogarnięcia.

U w agi, a właściwie całkow ita krytyka, piątego rozdziału moej książki, zatytułow anego ..K onstanty O strogski. Piotr M ohyła. Piotr K onaszewicz-Sahajdaczny — bohaterow ie naro­

dow i?” pozostaw iają tak wiele do życzenia, iż jedynie tytułem przykładu zwrócę uwagę na najbardziej rażące i błędne fragmenty w yw odów S. Gawlasa i H. Grali (s. 348, 349).

N ie zaznaczałam „m im ochodem ” istnienia związku między literaturą „lansującą" postać w ojew ody kijow skiego a jego mecenatem . Sądzę natom iast, iż poglądy S. G aw lasa i H. Grali na temat roli mecenatu i ich informacje dotyczące penegiryku nie bardzo odbiegają od stereotypow ego myślenia. To truizm zauważyć, że m ecenas narzuca treści propagandow e, nie zawsze pow szechnie akceptowane. W przypadku jednak Ostrogskiego, krytycy „zapom nieli”

o głosie szlachty wyrażonym w instrukcjach poselskich a odw ołującym się d o pamięci O strogskiego, „zapom nieli” także o Pocieju zabiegającym o względy księcia, o czym pisałam w książce. Pomylili się również w wyliczeniach wzm ianek, w których od w oływ ano się do tradycji starej Rusi. Pragnę również dodać, że „pow szechna praktyka ukraińskiego ruchu narodow ego w X IX i X X w ieku” pozostaw ała poza moimi bezpośrednim i rozważaniami.

W sprawie M ohyły i panegiryków pow stałych na jego cześć, w zw iązku z objęciem przez M ohyłę Akadem ii Kijowskiej, chciałabym w tym miejscu poinform ow ać, iż moje spojrzenie zbieżne jest z poglądam i N . P y l y p i u k 27. Z interesującym jej artykułem pośw ię­

conym obszernej analizie jednego z panegiryków na cześć M ohyły pt. „Eucharisterion.

A lb o Vdjačnost" zapoznać się mogłam już p o oddaniu mojej książki do druku. W iadom ości S. G aw lasa i H. Grali na temat oponenta M ohyły, I. K opińskiego, dalekie są od jakiej­

kolw iek ścisłości i wręcz błędne. Izajasz K opiński, ihumen klasztoru w M eżyhorach, biskup przemyski i samborski i od roku 1628 arcybiskup sm oleński i czernihowski, po śmierci H. Boreckiego, wbrew jak się wydaje woli zm arłego, został w yniesiony do godności m etropolity. Opór przeciw M ohyle, który podnoszą krytycy, miał bardzo złożon y charakter, który ogólnie m ożna nazwać ścieraniem się dw óch koncepcji, wręcz dw óch wizji co do przyszłości prawosławnych w Rzeczypospolitej. Kopiński i jego zw olennicy opow iadali się za bezwzględną walką przeciwko unii, za odrzuceniem zachodnich (patrz polskich) wzorców kulturalnych, wreszcie szukali pom ocy w M oskw ie. Piotr M ohyła reprezentował zgoła odm ienne stanow isko, był za porozum ieniem z R zecząpospolitą i koniecznością stworzenia szkoły

25 Z. W ó j c ik , Kisiel A d a m , PSB. t. X II, 1967, s. 489.

26 F. E. S y s y n , op. cit.

27 N . P y ly p iu k , Eucharisterion. A lb o Vdjačnost'. The First Panegyric o f the Kiev M o h yla School: Its C ontent and H istorical C ontext. „Harvard Ukrainian Studies” t. VIII.

nr 1/2, June 1984 (special issue): The Kiev M ohyla A cadem y. C om m em orating the 350th A nniversary o f its Founding (1 6 3 2 ). s. 45— 70. Krytycy, opracowując tekst, korzystali z cyto­

w anego powyżej numeru „Harvard Ukrainian Studies", nie dostrzegli jednak tego ciekaw ego

artykułu (S .G ., i H .G ., s. 349. p. 71). __

(13)

544 T E R E S A C H Y N C Z E W S K A -H E N N E L

w oparciu o wzorce zachodnio-europejskie (polskie). Pisałam w mojej książce o nadziejach prawosławnych w chwili obejm owania przez M ohyłę Akadem ii, nazwanej później jego imieniem (T .C h.-H ., s. 126, 127), pisałam także o kontrowersjach, jakie budziła jego polityka, która zdaniem niektórych była zbyt ugodow a w obec Polski (T .C h.-H ., s. 165). Spoglądanie zaś na panegiryki, pow stałe na cześć M ohyły. przez pryzmat enkom ionu jest nie tylko dużym, jednostronnym uproszczeniem lecz i pow ażnym błędem . N ależy patrzeć na nie raczej, czy m oże również, przez pryzmat renesansow ych i barokow ych panegiryków. Istniejąca literatura, dotycząca wpływ ów renesansow ych i barokow ych na kulturę ukraińską i rosyjską w XVII wieku, jest tak bogata i obszerna, że jednostronnego ujęcia w tego typu zagadnie­

niach nie wypada wprost przedstawiać.

D o innych zarzutów krytyków m ogę ustosunkow ać się jedynie w sposób zwięzły, jak o że bardziej szczegółow a odpow iedź w ydłużyłaby jedynie nadmiernie mój tekst. Krytyka S. G aw lasa i H. Grali, zawiera bow iem bardzo w iele w prow adzającego w błąd szumu inform acyjnego. Zginęły w nim nawet zasadne, choć częstokroć drobne poprawki krytyków.

1. Tekst S.G . i H .G ., s. 337, p. 24. Praca W. Z a w i t n i e w i c z a pozostaw ia sporo do życzenia. Polem izow ał z w ielom a tezami tegoż autora, dotyczącym i literatury polemicznej, C. Studzińsici (C. Studynskij) np. w pracy „Ze studiów nad literaturą p olem iczn ą.”

Kraków 1905. W przygotow aniu są now e edycje utw orów polem icznych, w tym także

„Palinodii” .

2. Tekst S.G . i H .G ., s. 337. Zgadzam się z autorami krytyki, że autorstw o „L ithosu”

nie jest całkow icie wyjaśnione. W arto m oże jedynie dodać, że autor, na którego pow ołują się krytycy, I. S e v č e n k o (S.G . i H .G ., s. 349.· p. 71), przypisuje je w łaśnie M ohyle.

Pow yższy artykuł jest jedną z ostatnich pozycji na temat M o h y ły 28.

3. Stosując transkrypcję w tekście książki oraz transliterację w przypisach nie ustrzegłam się przed potknięciam i, których zresztą nie ustrzegli się i krytycy stosujący zasadę trans­

krypcji. Jest więc np. Kijew (S .G ., H .G ., s. 335, p. 17), ale w innym przypisie czytamy K iew, czy nawet polską nazwę przy w ydawnictwie obcym — Kijów (S.G ., H .G ., s. 334, p. 12).

W celu oddania, zgodnie z zasadą transkrypcji, fonetycznych właściw ości głosek, zdaje się lepiej pisać Krypjakewycz, jeśli pisze się w tym samym przypisie nazw isko innego autora — A p anow ycz. W tekście krytyków te dwa nazwiska brzmią: A panow icz, Krypjakiewicz.

N a stronie 338 w przypisie 30 jest Iwan Wjszenśkyi zam iast W yszenśkyj itd.

4. W sprawie wykorzystania now szych i poprawniejszych wydań (uwaga S.G ., i H .G ., s. 338) pragnę dodać, że zasada ta obow iązyw ać pow inna także krytyków, ci jednakże, jak w idać w przypisie 12 na s. 334, nie przejęli się zbyt w łasną radą. N o ta bene porów nanie np. odpowiednich fragm entów streszczonych w mojej książce a dotyczących relacji Pawła z A leppo w wydaniu angielskim (z tego wydania korzystałam w pracy) z wydaniem rosyjskim proponow anym mi przez autorów nie przynosi istotnych różnic.

Stwierdzenie zaś S. Gawlasa i H. Grali, że edycja londyńska ma obecnie jedynie wartość bibliofilską jest, jak sądzę, dość duża przesadą (S.G ., i H .G ., s. 338, p. 30).

5. Tekst S.G . i H .G ., s. 349. N ie jest prawdą, że pisałam o „zapożyczeniach”

wątku Jafetow ego (T .C h.-H ., s. 129). R ów nież inne informacje krytyków dotyczące tej sprawy, aczkolw iek m oże interesujące, nie bardzo w iążą się z bezpośrednią krytyką książki. Podobnych przykładów odchodzenia od w łaściw ego tem atu w tekście S. G aw lasa i H. Grali znaleźć m ożna wiele. D oceniając duży wkład ich pracy, chciałabym jednak zw rócić uwagę, że zasypyw anie czytelnika masą szczegółów , w sposób luźny pow iązanych z konkretnymi zarzutam i, jest m etodą swoistej dezinformacji.

6. Indeks d o mojej książki oraz jego korektę, z przyczyn niezależnych ode mnie,

28 I. S e v č e n k o , The M a n y W orlds o f P eter M o hyla, „Harvard U krainian Studies”

t. VIII, nr 1/2, June 1984; The Kiev M ohyla A cadem y. C om m em orating the 350th A nniversary o f its Founding (1 6 3 2 ), s. 19.

(14)

W O D P O W IE D Z I PO L E M IS T O M

545

przygotowała Redakcja PW N , co niestety nie zostało zaznaczone w książce. W arto jednak i w tym miejscu przyjrzeć się m etodzie stosow anej przez S. G aw lasa i H. G ralę (s. 350).

Posłużm y się następującym przykładem: w indeksie występuje — „Cyryl misjonarz”.

Pow inno być — Cyryl św. (choć św iętych Cyrylów jest kilku, zaś misjonarz, zdaje mi się był wśród tych św iętych jeden). Krytycy piszą zaś o nim jak o „apostole Słowiańszczyzny, św. Cyrylu” . W szystkie trzy inform acje są rzecz jasna prawdziwe. W arto jednak przy tej okazji zajrzeć d o dw óch encyklopedii. „Encyklopedia Pow szechna” PW N (W arszawa 1973, t. I, s. 513) pod hasłem „Cyryl i M etod y” , w pierwszych słow ach na ich temat, podaje

„bracia, misjonarze pochodzenia gr.” . „Encyklopedia K atolicka” (Lublin 1979, t. III, s. 708) pod tym samym hasłem zam ieszcza następujące informacje: „im iona chrzestne K onstantyn i M ichał, św ięci, tzw. sołuńscy bracia pochodzący z Salonik” . Informacja o apostołach Słowian, nie została uwzględniona w „E ncyklopedii” PW N , zaś w „Encyklopedii K atolickiej”

odnajdujemy ją w dalszej części opisu hasła. Krytycy indeksu okazali się zatem tak niezw ykle wrażliwi na pewne niuanse, że aż prosi się użycie zwrotu plus catholique que le pape. Zgodnie i konsekw entnie z proponow anym systemem S. Gawlasa i H. Grali — w indeksie należałoby jednak pozostaw ić hasło „Hilarion św .”, skoro m am y przestrzegać

„dystynkcji pozaziem skich”.

W arto jeszcze dodać, że N o e był ojcem Jafeta, nie zaś praojcem jak piszą krytycy na s. 350; natom iast opis jego błogosław ieństw a udzielonego Jafetowi znaleźć m ożna w Księdze R odzaju 9, 23, 27.

7. W krytyce popełnionych przeze mnie „om yłek i nieścisłości w lekcjach nazw osobow ych i geograficznych” (S.G ., i H .G ., s. 350), wydaje się, że jej autorzy popadli w wewnętrzną sprzeczność. Z jednej strony radzą mi np. używanie przym iotnika „pieczarski” zam iast używ anego przeze mnie „ p e c z e r s k i ”, z drugiej zaś siedem linijek dalej sami krytycy, być m oże p o dokładniejszym rozpatrzeniu sprawy, zdecydowali się na m oją „lekcję”, pisząc, 0 Elizjuszu (nie Elizeuszu) Pletenieckim , jako archimandrycie k ijo w s k o -p e c z e r s k im .

Posiadanej przeze mnie dość długiej listy innych błędów S. G aw lasa i H. Grali, nie będę przytaczać, upodobniłoby to m oją odpow iedź do ich tekstu. Jedynie więc tytułem przykładu, podaję kilka ewidentnych ich pom yłek, nie wyciągając wszakże na tej podstawie daleko idących w niosków , jak czynili to m oi krytycy w analogicznych wypadkach.

Zarzuty krytyków dotyczące błędnej ich zdaniem paginacji w niektórych przypisach w mojej książce nie zawsze zgodne są z p raw d ą29.

Ja również m am sporo w ątpliw ości, jeśli chodzi o paginację w przypisach krytyków, 1 tak np. w pierwszej części tekstu zawierającego krytykę m etodologiczną sądzę, że w przy­

pisie 3, s. 332, p o słowach „nie wykracza poza uwagi B. Zientary” , tamże pow inno być:

s. 295— 302 a nie 295n. N ie rozumiem również, dlaczego w przypisie 11, strona 334 pod ano następującą paginację (chodzi o książkę S. C z a r n o w s k i e g o , „K ult bohaterów i jego społeczne podłoże. Święty Patryk bohater narodow y Irlandii”): s. 14, 15, 17, 24, 25, 31.

D laczego nie ma np. s. 16, 18 a także innych. W przypadku pom inięcia strony 16 przy podaniu 17, autorzy krytyki pomijają bądź w całości zagadnienie „bohatera jako świadka i w ojow nika”, bądź też wzięli pod uwagę jedynie przykłady podane przez uczonego, nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze istotne przecież stwierdzenia o bohaterze — świadku i w ojow niku. N ota bene strony 24 krytycy nie przeczytali uważnie.

S. 334, p. 13, zam iast 16, pow in no być 50, s. 347 p. 68, zam iast 216— 180, pow inno być 168— 191. N a stronie 341 w przypisie 38 jest błąd ortograficzny, autorzy „czernihowski”

29 „N p . s. 12, p. 6 — nie s. 54, lecz 54— 55, 60, 61” (S.G . i H .G ., s. 333, p. 9): na popraw kę s. 55 zgadzam się, czy należy dodać s. 60 i 61 — uważam za dyskusyjne;

„s. 17 p. 13 — nie zgadza się” (S.G . i H .G . s. 333, p. 9), nie w idzę pom yłki;

„s. 20 przypis nie zgadza się zupełnie” (S.G . i H .G . s. 333, p. 9), p on ow n ie nie widzę pom yłki. Pom yłka zaś dotyczy s. 29 p. 31. Pow inno być: E. F r o m m . U cieczka od wolności, Warszawa 1979.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jednak tych potencji duchowych, tych wartości kulturowych, jakie zostały wypracowane w ciągu dwóch z górą stuleci po przyjęciu chrztu, szczególnie w złotym

Za tym założeniem kryje się oczekiwanie (które jeszcze za sowieckich czasów w swoich publikacjach wyrażał słynny rosyjski pisarz, laureat literackiej nagrody

Są wśród nich uchwa- ły władz konfederacji radomskiej i barskiej, które wydawały odpowiednie uniwer- sały do województwa inflanckiego, rozporządzenia nowych

Lecz ilekroć wejść musi na miejsce już poprzednio zajęte, pierwiastek okazuje się niedającym się oddzielić chemicznie od tego, który już poprzednio zajmował

miarze względnie znacznym; natężenie ich maleje w miarę zmniejszania się gładkości powierzchni walca. N a wietrze silniejszym, natężenie zjawiska naprzód rośnie,

Na zakończenie warto też zauważyć, że omawiana ramka, stworzona przez moskiewskiego drukarza Iwana Fedorowa, według ryciny niemieckiego grafika Erharda Schoena, dzięki

hhniebna szkoła mija się nawet z tym celem, który sobie założyła, że przeciwnie: szkodzi nawet i rosyjskiemu państwu, że wykopuje naprawdę niezgłębioną

7 5 Ulice Lackie byty natomiast w miastach podlaskich, lecz to akurat jest zgodne z wyraźnie dychotomiczną strukturą prawno-spoleczną i zarazem przestrzenną tych