• Nie Znaleziono Wyników

Pod Znakiem Marji. R. 8, nr 8 (1928)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod Znakiem Marji. R. 8, nr 8 (1928)"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

□ □ WRRSSHWft KRAKÓW P02MHŃ □ □

MIESIĘCZNIK SWIH2KU SODHŁICHJ MHRJRN.

CZ3Ue2HfÓW S

2

KÓŁ ŚREDNłeH U P ff l.M E . I— I

HDRES RED.I R B M IN IS T R . K S . 3 0 3 E P WINKOWSKI

2 H K 0 P H M E X M A Ł O P O L S K A X Ł l / K H S S Ó W K a .

M A J 1 9 2 8

(2)

WAŻNE!

Warunki prenumeraty miesięcznika „Pod znakiem Marji“ (9 numerów rocznie) na rok szkolny 1927/8

z przesyłką pocztową NIEZMIENIONE C ałorocznie:

, a r t s s n ;j

j

\ » 3 f “ n o i\ i zł

kategorji w Polsce: ' w Polsce: L I U L I . zagranicą. Ł I .

Pojedynczy n u m er:

D lasod.-uczniów * n _ _ Dla w szystkich m n .

i młodz. w szelkiej / [ ] [ | [ osób starszych j ] f i j . J a n i u * kategorji w Polsce: “ U y i . w Polsce: “ “ 9 ' ° zagranicą.

Nr konta P. K. 0 . 406.680, Kraków.

TREŚĆ NUMERU: str_

W majowe ś w i t y ... 169

Królowej maja — Z H o ffm a n n ... • ...170

O zdrową duszę ■*— X. J. W ...171

O Matko nasza — K. Szymaszek ...172

Wiedza przjrodnicza a religja chrześcijańska — J L P/ószyński . 173 Katolik z wiary i czy mi (dokończ.) — W. M a r m o ito n ... 177

Byle trochę o d w a g i ! ...180

Wiadomości katolickie — Z Polski — ze ś w ia ta ... 180

Z rekolekcyj naszych maturzystów w r. 1927 ... 182

Nowe książki i wydawnictwa (Cieszyński — J Z — Bó — Bma- basz — O gniw a). . ... 183

Organizujmy wyciec/ki na Śnieżm cę! ...184

Część urzędow a i organizacyjna IX. Zjazd Związku w L u b lin ie ...186

Komunikat Prezydjum Związku m 8 ...■ . . . 187

Od W y d a w n ic tw a ... .... . . ... 188

Plan rekolekcyj sod. maturz. 1928 ... 188

Do Kolegów A biturjentów ... ... 189

Kolonja wakacyjna (IV. wykaz sk ła d e k )...189

Nasze sprawozdania (Krotoszyn I. — Radom 111. — Siedlce II.) . . 190

VIII. Wykaz darów i w k ł a d e k ... 192

Z A L E G Ł O Ś C I K A S O W E stanowią największą plagę C entrali!

Okładkę projektował prof. K. Klossowski w Zakopanem.

(3)

Musi być w sercu każdego scdalisa głęboka a dźwięczna struna marjańska.

Każda uroczystość N iepokalanej, każde Jej święto roz- dzwania ją w przedziw ne akordy przywiązania, czci i miłości...

Rozdzwania ją także miesiąc maj...

4

W majowe świty..

(4)

170 „POD ZNAKIEM MARJI” Nr 8 Ale kom uż z nas tajno, że nie o pieśń, nie o uczucie, nie 0 nastrój tu idzie. Miesiąc M arji ma nas ku Niej zbliżyć b ar­

dzo istotnie, b a rd z o rzeczywiście. M usi naszą dla Niej sodali- cyjną służbę um ocnić, podnieść, ożywić, musi w wyższym, niż zwykle, stopniu urzeczywistnić hasło sodalicji: Przez M arję do J e z u s a !

I w łaśnie dlatego, aby Jej, M atce naszej sprawić radość, aby uświęcić i ubogacić Jej miesiąc, zbliżmy się w nim w szcze­

g ó lny sposób przez Nią do J e z u s a ; do Jezusa, który jest z n a­

mi, który zostaje, żyje i idzie z nami przez życie nasze, przez m łodość naszą.

P^rzez Nią i dla Niej szukajm y G o w świątyniach i kapli­

cach naszych w m ajow e świty.

N iech jasne słońce w iosenne budzi nas codzień w godzi­

nach w schodu i wiedzie do stó p ołtarzy. Jako kto m oże i zdoła, niech stanow i m ocno codzień, lub przynajmniej w dnie sobie oznaczone uczestniczyć u stóp M arji w Najświętszej Ofierze, niech stanow i codzień lub jak najczęściej przyjm ować Jezusa H ostję do serca. N iech stanow i i niech dotrzym a.

Miesiąc maj, miesiąc M atki naszej w tedy będzie najmil­

szym Jej miesiącem m arjańskim , g dy będzie miesiącem eucha­

rystycznym .

Bo musi być wierne :i Iczyste i gorące serce, które gości Jezusa, które się łączy z Jezusem i musi coraz i coraz się roz­

palać, -uszlachetniać, bogacić...

A przeto zważcie i stanów cie... jN iech m ajow e św ity wi­

dzą] W as zrywających się wcześnie i szukających i pożądających 1 łaknących E ucharystji z miłości ku Jezusow i i ku M atce Marji.

^Kosztujcie, a obaczcie iż sło d k i je s t P an... (Ps. 33,9)

A takiego maja w spom nienie, słodyczą i radością na rok cały jnapełni W am -serca i dusze.

Z Y G M U Ś ! H O FFMANNj S. MĄ

\Gniezno.' JjjJg

^Królowej maja.

ifr rozdrganej wonią kwiatów modlitwie lud klęczy U stóp Twoich ołtarzy — o Najświętsza Pani!

S p ó jrz: otośmy wszyscy wierni Ci poddani...

P anno! Co z gw iazd k'nam płyniesz, z rąbku jasnej tęczy...

(5)

N r 8 „PO D ZNAKIEM MARJI* 171 Na cześć Twą srebrnym głosem dzwon z wieży zadźwięczy...

Wzbija się zapach łąk tych, ja k dym kadzidlany..

Lecz Ty Matko, w serc wnętrza, co Ci ścielem w dani Patrzysz... błogim uśmiechem Twoja tw arz się wdzięczy...

O ! niech dobroci blaskiem Twoja tw arz się złoci Ku nam — o nieb Królowo — my z niej wyczytamy Jak chwałę Twoją głosząc, dojść do niebios bramy...

Wśród nieszczęść, trosk i cierpień tych doczesnych kroci Tyś przystań... ja k żeglarze ku niej, wyglądamy...

M atko! Zagród strażniczko, lasów, pól, zapłoci...

O zdrową duszę.

W dzisiejszej medycynie coraz silniej i coraz głębiej utrwala się przekonanie, że leczenie organizmów już poważnie chorych, ogarnię­

tych takiem lub owakiem zakażeniem, jest to w diu ej ilości wypadków tru d stracony, mimo olbrzym iego nieraz wysiłku lekarza zarówno jak chorego. D latego na całej linji przechodzi się dziś do tak zwanej

„profilaktyki", czyli wczesnego zapobiegania chorobom , przez kształto­

wanie organizmów nawskróś zdrowych, odpornych, przez stw arzanie dla nich możliwie idealnych warunków życia, zwłaszcza w okresie roz­

wijającej się młodości.

Olbrzymie koszta, które pochłaniają dziś szpitale, kliniki, sana- torja staną się wówczas zbędne, a przynajmniej silnie b ędą ogranicza­

ne, natom iast letniska, koionje wakacyjne, szkoły umieszczane w oko­

licach zdrowych, rozwój gimnastyki, racjonalnych sportów, gier i za­

baw ruchowych przyniesie ze sobą potężnie podniesiony poziom hy- gjeny indywidualnej i społecznej, przyniesie nieoceniony skarb zdrowia.

! nic słuszniejszego!

Elem entarne choćby wiadomości o potędze drobnoustrojów wy­

starczą, aby ocenić zdrow e i logiczne podstaw y tego stanowiska. W o­

b e c bakteryj — wrogów zaciętych człowieka odporność organizmu g ra rolę pierwszorzędną. O na to właśnie decyduje nie tylko o p o d a­

tności na samo zakażenie, ale co ważniejsze i o pokonaniu przez cały ustrój fizyczny wdzierającego się weń nieprzyjaciela. Profilaktyka —■

to słońce, powietrze, woda, zdrowy pokarm, ci najwierniejsi sprzy­

mierzeńcy człowieka w walce o byt, o zdrowie i życie. Zwłaszcza człowieka młodego...

Jakkolw iek prawa życia duchow ego niezawsze m ogą pokryw ać się z prawami życia fizycznego, to jednak na tem właśnie polu u d e­

rza nas od pierwszej chwili niewątpliwa, przedziwna analogja m iędzy jednem i i drugiemi.

K tóżby się wahał choć na chwilę nad jej wykryciem ?

Kiedyż to złój nakształt straszliwego zakażenia, czy najgroźniej­

szej epidemji rzuciło się z taką wściekłością na nasze organizmy du­

(6)

172 PO D ZNAKIEM MARJI Nr 8

chowe, jak dzisiaj ? K iedyż takie szeregi młodzieży padały p o d zatru- tem tchnieniem zgnilizny grzechowej, jak właśnie w tych powojennych, czasach ? ?.

I tutaj więc, jak tam, leczenie dusz już zatrutych, zgangrenow a- Dych, śm iertelnie chorych byw a często, niestety aż nazbyt często, nie­

odw ołalnie spóźnione.

T rudno wyleczyć ciało — o ileż trudniej wyleczyć, uzdrowić już na trw ałe — chorą duszę!

A przeto obowiązkiem naszym jest w pierwszym rzędzie w obec siebie, ale także względem wszystkich naszych kolegów, towarzyszów stosow ać profilaktykę duchow ą i ze wszystkich sił dbać o nienaruszo­

ne, całkow ite zdrow ie duszy.

O to na co chciałem dziś bardzo usilnie zwrócić W aszą uw agę.

Bo przecież my naogół tak mało dbam y o zdrowie naszej duszy.

A tak dużo umiemy narzekać po niewczasie na jej c h o ro b y !

A pomyślcie, czy może być coś piękniejszego, szlachetniejszego nad zdrow ą duszę! Czy może być większa radość na tę, gdy mówimy s o b ie : m o j a d u s z a j e s t z d r o w a , w o l n a o d z a k a ż e n i a , k r z e p ­ ka, n i e t k n i ę t a !

Nie tknęła jej trucizna pesymizmu, co odbiera wszelką radość życia, nie skaziła jej niewiara, zwątpienie, nie skalała cielesność i nie­

czystość, nie wyniszczyło lenistwo, ni pycha, ni kłam stwo... O jakże mało dziś na świecie zdrowych dusz, jakże mało ludzi szczęśliwych i

A gdzież być winny całe ich szeregi, jak nie w sodalicjach mar- jańskich m łodzieży? Szeregi zdrowych, tęgich, czystych i radosnych:

dusz !

T rzeba więc Ukochani użyć wszelkich możliwych środków , w ytę­

żyć wszystkie siły i wszystkie ponieść ofiary, aby osiągnąć tę praw dzi­

wą radość m łodości i całego życia — zdrow ą d u s z ę !

W szczególniejszy sposób proście o nią M atkę Najświętszą w Jej;

majowym miesiącu! X. J. W.

K ARO L S Z Y M A S Z E K S. M.

Dębica.

O Matko nasza...

O M atko nasza, o nasza Królowo,

Co w dawnych Piastów królujesz dziedzinie, Racz przyjąć od nas oną pieśń majową, Jaka z serc naszych dziś ku lobie płynie

Niepokalana.

D ziś oto nasze serca Ci oddane

Pod źyw szem tchnieniem majowego słońca Duchem niebiańskiej radości owiane Sław ią Iw e imię bez granic, bez końca

Niepokalana.

(7)

Nr. 8 POD ZNAKIEM MARJI 173

D ziś wszyscy Twoi, o Matko, wybrańcy W Ciebie i Twoje zapatrzeni życie

W Pańskich świątyniach wśród brzasków kagańcy H ym ny uwielbień śpiewają w zachwycie

Niepokalana.

i i

0 p rzyjm ij M atko te radosne pienia, Te wdzięczne hym ny ranne i wieczorne, One zachw yty górne i westchnienia, Jakie ku Jobie ślą serca pokorne

Niepokalana.

Racz przyjąć od nas tę miłość gorącą, Te hołdy szczere, ten zapal młodzieńczy, Co w moc uzbraja duszę kochającą 1 stopy Twoje śnieżnem kwieciem wieńczy

Niepokalana.

Niech nasze m yśli i uczucia czyste Wypływające z serc młodzieńczych wnętrza Zm ierzają zaw sze w niebiosa gw iaździste Do Twego tronu o M atko Najświętsza

Niepokalana.

JA N LESZEK PRÓSZYŃSKI S. M.

uczeń kl. VIII. gimn. Warszawa I.

W iedza przyrodnicza a religja chrześcijańska.

W S T Ę P .

W rogowie religji sieją dziś w duszach ludzkich błąd, tw ierdsąc, źe wiara katolicka sprzeciwia się naukom przyrodniczym Rozpow szech­

niają błąd ów przez książki i broszury, a w ostatnich czasach przez odczyty, rzekom o naukow e. M ówią oni, że człowiek nie może być jednocześnie uczony i religijny, bo religja sprzeciwia się nauce ści­

słej. Spotykam y się dziś często z m niem aniem , że wierzyć m ogą tylko ludzie niewykształceni i nic w spólnego nie m ający z nauką. A jednak tak nie jest. N auka nie tylko, że nie sprzeciwia się religji, lecz n ie ­ kiedy ją naw et potwierdza. Jednakow oż przeciwnicy nauki kościoła nie napróżno szerzą swe idee, gdyż dużo ludzi odstępuje od wiary, ab y iść za nauką. Są też ludzie, którzy przez nieuśw iadom ienie odrzucają naukę i niedow ierzają jej, aby stać m ocno przy wierze. Zarów no jedno jak i drugie jest zgubne dla kościoła. Ludzie odstępują od wiary — oto jedna niepow etow ana strata. W ierni wyrzekają się nauki — oto druga.

NAUKA A BIBLJA.

N aprzód należy rozważyć jaki jest stosunek nauk przyrodniczych do pism a św iętego. W Biblji słońce przedstaw ia się jako odbyw ające ruch dokoła ziemi. O to słow a z księgi J o z u e g o : „Stanęło tedy słońce w pół nieba i nie pospieszyło się zachodzić przez jeden dzień".

W innem m iejscu Biblji czytam y: „Słońce wschodzi i zachodzi i w ra ­

(8)

174 POD ZNAKIEM MARJI Nr 8 ca się do miejsca swego i tam znowu wszedłszy, krąży przez południe i skłania się ku północy". A więc czy według Biblji słońce krąży dokoła ziem i? — Czy może teorja Kopernika jest m ylna? — Nie!

Kopernik ma słuszność napewno. Więc Biblja się myli. Ale posłuchaj­

my : O to dzisiejszy uczony astronom pisząc o zjawiskach niebieskich, dla ludzi, którzy znają teorję Kopernika, mówi, że słońce wschodzi, że posuwa się piętnaście stopni w ciągu godziny, że odbywa ruch po sklepieniu niebieskiem, zakreślając linię krzywą i t. p. A my czyż nie tak sam o m ów im y? Bo jakże śmiesznem byłoby, gdybyśm y mówili inaczej. Więc jeżeli ten uczony tak mówi, to dlaczegoby Biblja miała mówić inaczej? Była ona przecież pisana w tych czasach, kiedy ludz­

kość utrzymywała, że słońce krąży dokoła nieruchom ej ziemi. A więc Biblja musiała się przystosować do ówczesnych umysłów, bo inaczej niktby jej nie zrozumiał. A nadto czy można sobie wyobrazić, by Mojżesz i inni pisarze biblijni mogli się wyrażać językiem naukow ym?

Jakie zdziwienie m usieliby wywołać mówiąc n. p. że sklepienie nie­

bios, które każdy widzi, wcale nie istnieje? Pisarze święci byliby chyba uznani za jakichś marzycieli, a ich posłannictwo byłoby bezce­

lowe. Widzimy zatem, że Biblja nie zawiera i nie mcże zawierać da­

nych naukowych, któreby były sprzeczne z dawnemi pojęciami ludz­

kości. Nic więc dziwnego, że znajdujemy czasem pozorne sprzeczności m iędzy nauką dzisiejszą a Biblją.

KOSMOS NIEORGANICZNY A BÓG.

Najważniejszem ze wszyst-kich, jest zagadnienie istnienia Boga.

Bóg ukazuje się ludziom w dwojaki sposób. Naprzód przez widok wszechświata mówiącego każdemu nieuprzedzonem u umysłowi o swym Stwórcy, a następnie przez samo serce człowieka, które dąży do Boga.

To ostatnie jako zjawisko uczuciowe nie podpada pod doświadczenia nauk przyrodniczych, więc chociaż jest niemniej wsżne, nie może być na tem miejscu omawiane. Jeżelibyśm y dowiedli, że świat został stwo­

rzony przez Boga, to tem sam em uznalibyśmy, że Bóg istnieje. Z agad­

nienie to streszcza się w dwóch p y tan iach : Skąd powstał świat ? Jakie były jego koleje od sam ego początku ? Mojżesz w pierwszych słowach Biblji m ó w i: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię". To samo zapisali apostołow ie w pierwszym ariykule wyznania wiary : „Wierzę w Boga Ojca w szechm ogącego Stworzyciela nieba i ziemi“. Biskupi zebrani na soborze w W atykanie orzekli uroczyście: „Jeśliby kto przeczył, że świat i wszystko, co się w nim zawiera, z niczego został od Boga uczyniony, niech będzie w yklęty11. Nauka o początku wszech­

św iata nic zgoła powiedzieć nie może i nie będzie mogła w przyszło­

ści. Posłuchajm y co mówi Littre, zagorzały przedstawiciel pozyty­

wizmu : „Doświadczenie żadnego nie ma przystępu do kweslji istoty początku wszechrzeczy11. Inny uczony, Claude Bernard, tak pow iada:

„Przyczyny pierwsze nie należą do dziedziny nauki: nigdy ich nie zdołam y dosięgnąć ani w badaniu ciał żywych, ani w badaniu ciał m artw ych11. Bo rzeczywiście nauka ścisła opiera się na faktach i do­

świadczeniach, które klasyfikuje, a następnie drogą logicznego rozu­

m ow ania dochodzi do wniosków i uogólnień, które nazywamy pra­

(9)

Nr. 8 PO D ZNAKIEM MARJI 175

wami naukow em i. Jakeśm y już wyżej powiedzieli, do wiadomość*

naszych dochodzim y przez logiczne rozum ow anie. Ale rozum nasz ja ­ ko taki nie jest w stanie pojąć początku absolutnego. Bo jakże można sobie wyobrazić, że niegdyś nie było nic. Te dwa wyrazy „absolutnie nic“ są dla nas tylko pustym dźwiękiem. Stw orzenie św iata jest to przejście od tego „niczego" do tego co nazywam y „czem ś“. Tego rozum ludzki nie zrozumie nigdy, a zatem nauka, która się na nim opiera, tego nie wyjaśni. Pozostaje jeszcze zbadać m niem anie ateistów, którzy poszli napozór bardzo w ygodną drogą. U znają oni bowiem, że nie było wcale początku. Że świat istnieje od nieskończoności. Ale na jakiej zasadzie opierają swoje m niem anie j nadają mu pozory n au k i?

Sama nauka sprzeciwia się ich twierdzeniu. O to przykład jeden z wielu.

W iadom o każdem u, że energja cieplna dąży do rozmieszczenia się w ciałach równom iernie. Naprzykład jakiekolw iek ciało ogrzane do w ysokiej tem peratury i zanurzone do cieczy o tem peraturze niższej, oziębia się, oddając część sw ego ciepła, tak że po pewnym czasie ciało i ciecz mają tem peraturę jednakow ą- A co widzim y we wszech- świecie ? Słońca posiadają tem peraturę tak wysoką, że wysyłają z sie­

bie ciepło i światło do chłodniejszych mas, w których liczbie znajduje się i nasza planeta, lub jej zlodowaciały satelita — księżyc. W iemy napew no, że wnęlrze ziemi jest gorące, a jej skorupa jest przecież zimna. Gdyby więc nie było początku świata, to daw noby już w ca­

łym wszechświecie, zgodnie z zasadam i fizyki, tem peratura była jedna-*

kowa, a tak nie jest. A teraz śm iało możem y orzec, że nauki przy­

rodnicze, a w szczególności astronom ja fizyczna, dow odzą początku wszechrzeczy. Ale jak już przekonaliśm y się, nauka tego początku nie wyjaśni nigdy. W idzimy stąd, że istnieje jakieś „X“ niepoznaw alne dla człowieka, a związane z początkiem św iata, które my nazywam y Bogiem W szechmocnym.

Egipcjanie na długie wieki przed naszymi astronom am i nauczali, że św iaty potworzyły się przez stopniow e zgęszczanie pierw otnej ma- terji, nadzwyczajnie rozrzedzonej i rozsianej w przestworzach n iebie­

skich. Skierujm y lunetę na niebo, a przekonam y się, że Egipcjanie m ieli rację. W konstelacji Orjona znajduje się jedna z najpiękniej­

szych mgławic. Jest to piam a świetlna, słabo błyszcząca, rodzaj biała­

wego obłoka, którego kontury są bardzo niewyraźne. Jest to pierwsze stadjum formacji światów. Czy Mojżesz w księdze Rodzaju już nie m ówił o stworzenju światła przedtem , nim było słońce i czyż nowsze odkrycia tego nie potw ierdzają? Jako przykład drugiego stadjum opi­

szemy m gławicę Androm edy. W idziana przez słaby teleskop, przedsta­

wia plam ę św ietlną kształtu soczewki wypukłej. P osiada ona w środ­

ku m aterję zgęszczoną o wiele silniej niż u brzegów. N astępne stadja rozwoju obserw ow ać m ożem y w większości mgławic, zwanych spiral- nemi. W idujem y je często wprost „en face“ i'w ó w czas możemy łatwo rozpatryw ać ich budow ę. M gławice te obracają się dookoła własnej osi, ale ruch ten nie jest zupełnie wytłóm aczony przez astronom ję.

W szystkie teorje kosm ogoniczne uznają, że ruch wewnątrz mgławicy

(10)

176 KO U ZNAKIEM MARJi N r 8 już istniał i nie szukając jego przyczyny idą dalej. Ruch ten m usiała wywołać jakaś przyczyna pozaświatowa, a my chrześcijanie przyczynę tę nazywamy Stwórcą. W dalszym ciągu m gławica stygnie i kurczy się, a więc prędkość jej obrotu tem sam em rośnie. Równom iernie z prędkością rośnie siła odśrodkowa. Kiedy siła odśrodkow a stanie się większa mz spójność mgławicy, z części równikowej odrywa się pier­

ścień rozżarzonej materji. który skupia się w postać kuli i krąży d o ­ koła pozostałej części. Tak może się stopniowo oderwać kilka pierście­

ni, które będą w przyszłości planetam i. Jądro środkowe jestto przyszłe słońce. Układ słoneczny, do którego należy nasza ziemia, jest wyni­

kiem dalszego jeszcze rozwoju mgławicy. A więc patrząc na przykła­

dy, których dostarcza nam niebo w pogodną noc, dochodzim y od skupień rozrźedzom go fluidu, aż do układów słonecznych w rodzaju naszego. Tak mówi nauka o stworzeniu wszechświata z jednej, pier­

w otnej fluidalnej materji Ale mało tego, E gipcjanie nie m ając przy­

rządów astronom icznych, potrafili jedynie tylko opierając się na ta ­ jem niczych dla ludzkości prawach inercji, grawitacji i ciepła, u d o ­ wodnić rozumowo to, co dziś. spostrzegam y na niebie przez lunety i teleskopy. Przepiękna ta teorja, którą uznaje dziś znakom ita wię­

kszość uczonych, nie znajduje zaprzeczenia w nauce objawionej. Bo czy to zmienia zasadniczo postać rzeczy, czy Bóg stworzył w szech­

św iat jako taki bezpośrednio, czy też stworzył m aterję i nadał jej te tajem nicze prawa fizvczne, któreby bezkształtny fluid zamieniły w św ia­

ty, jakie dzisiaj w idzim y? A jeżeli tak, to można powiedzieć, że Bóg stworzył materję, a nadając i'ej ruch, oraz prawa fizyczne, kazał jej tem sam em przekształcić się w światy zdolne do przyjęcia życia o rga­

nicznego. Każdy człowiek podziwia porządek, który panuje we wszech- świecie. Każdy wieśniak zna dobrze swoje gwiazdy i wie, że żaden bezład nie może wśród nich panować. A gdy rozważymy ruch w szech­

świata, to tem większe spostrzeżem y dziwy. Jak tu wszystko uregulo­

wane i przystosowane do celu! Dzień następuje po nocy, gwiazdy i słońce wschodzą i zachodzą, pochylenie osi ziemskiej ku słońcu sprow adza pory roku. Prawa K epler’a i N ew tona ukazują nam niebo, poddane bardzo uporządkowanej mechanice, gdzie najm niejsze zm iany m ogą być obliczone zawczasu z największą dokładnością, jak n. p.

zaćm ienia słońca i księżyca, zaćm ienia satelitów Jowisza i Saturna, ukazyw anie się kom et perjodycznych, ruchy własne planet i ich poło żenią na niebie w oznaczonej dacie i t. p. Nie m niejszy porządek p a­

nuje dajm y na to w cbemji. Zastanów m y się skąd ten porządek po­

chodzi. Nauka tak pow iada: Są pewne prawa, którem i zajm ują się nauki przyrodnicze i te właśnie rządzą całym światem . Praw a te są dla nas nadzwyczaj tajem nicze. Dlaczego n. p. kam ień sp ad a? Bo go ziemia przyciąga, odpowie każdy. Ale dlaczego go ziemia przyciąga ? Bo ziemia jest objektem m aterjalnym i kam ień także, a każda m ate- rja stara się przyciągnąć do siebie inną m ateiję. A więc kam ień i zie­

mia zbliżają się wzajemnie. A że ziemia ma ogrom ną masę w porów ­ naniu do kamienia, więc kam ień upada na ziemię, która w praktyce zostaje nieruchom a. Dobrze, odpowie ciekawy, bardzo piękne wytło- m aczenie, ale dlaczego cząstki materji nawzajem się przyciągają, skąd

(11)

pochodzi to prawo powszechnego ciążenia, czyli graw itacji? Nauka na to tak ważne i zasadnicze pytanie, jeszcze nie odpowiedziała. A my na to odpowiemy, że prawo to pochodzi od Boga. Praw takich nie­

w yjaśnionych posiada fizyka dużo. Lecz może prawo graw itacji zosta­

nie kiedyś w yjaśnione i uznane tylko skutkiem jakiegoś nowego ogólniejszego prawa ? Zupełnie możliwe. A co my wtedy zrobimy ? Pow iem y poprostu, że to ogólniejsze prawo jest dziełem Boga, a to, które dziś znamy jest tylko skutkiem tam tego, które sam Stworzyciel nadał. To sam o odnosi się do wszelkich praw naukow ych. A ujęcie wszystkich praw jednem , byłoby poznaniem tajem nicy stworzenia.

Zkolei zajm iem y się życiem organicznem.

(D okończenie nastąpi.)

Nr 8 PO D ZNAKIEM MARJI 177

Katolik — z wiary i czynu.

(Dokończenie)

Rok 1922 jest rokiem prac i wielkich nadziej. O pozycja zostaje pokonana. Admirał I,anxade, dyrektor centralnej służby lotnictwa, jest najzupełniej po stronie Jana du Plessis — mówi się serjo o naprawie

„D ixm unde“. P odejm uje ją Jan ze swoją tylko służbą. Zamierza on zmienić połowę zewnętrznej pokrywy s a m o lo tu ; zam iast dawnych ba­

lonów, zaprowadza system rezerwoarów do esencji, z tkaniny nieprze­

m akalnej. Używa wszelkich sposobów dla zm niejszenia m ogących się zdarzyć przypadków. Jedno tylko pozostaje : piorun, który w jednej sekundzie może zniszczyć aerostat. K om endant wie o tem, ale to go nie absorbuje. Podobny jest do żołnierza, który w chwili wyjścia z okopów nie myśli o kuli, m ogącej w jednej chwili pozbawić go życia.

Dnia 2 sierpnia 1923 r. pięknie odnow iony krążownik odlatuje. N a­

stępny wzlot odbywa się 9-go, a 30-go tegoż m iesiąca dokonywa większego — ponad Balearami, zakończonego wielkim sukcesem.

Ale oto zbliża się dzień 8 września. Chodzi teraz o pobicie re ­ kordu świata, chodzi o lot bez lądowania.

Przy końcu m iesiąca nowy wzlot próbny, wreszcie po raz ostatni zbiega do groty w Lourdes. Jest pełen nadziei. I rzeczywiście, Jan du P lessis wyprzedza o 10 godzin majora angielskiego Scott’a, dotych­

czasowego zwycięzcę sław nego rekordu.

Jan nie jest z tego wcale dumny, bo zarozum iałość „była dla niego zawsze mniej, jak niczem".

W kartce, rzuconej do rodziny z wysokości, p is z e : „D ixm unde“

jest grzeczny, jak anioł, a posłuszny, jak archanioł! O córeczko moja, co to za przykład! Najm niejszego naw et otworu. Doprawdy, Pan Bóg nas strzeże".

22 listopada odbywa przedostatni lot na obszarze Bizerte, p o d ­ czas którego przebywa szczęśliwie duże nawałnice. Jest on więcej, niż kiedykolwiek dum ny ze swego krzyżowca; a głównie z całej swojej słu ż b y :

(12)

178 P O D ZNAKIEM MARJ1 Nr" 8

„Jakiem przepysznem narzędziem jest „D ixm unde“. Można mu istotnie ufać, po takich próbach wytrzym ałości. M echanicy byli zadzi­

wiający, ale cóż to za m ęka dla wszystkich".

Tutaj też więcej, niż kiedykolwiek, zaim ponuje wszystkim jego wiaraj:

„Nigdy nie widziałem go zniechęconym " — pisze porucznik statku Stapfer. Inny znowu robi taką uw agę:

„W iara jego była niezłomna. Mimowoli czuło się obecność Boga i jego„'z nim łączność".

W wilję ostatniego lotu, w autom obilu, wiozącym go z Toulonu do C entrum , m iała m iejsce następująca rozm ow a: — „A więc poju­

trze o tej godzinie będzie P an w In-Salah?

— „Tak, jeżeli to się Bogu spodoba*.

M iało to znaczyć: „Jestem gotów . Zrobiłem to, co odem nie za­

leżało, ale bez woli Bożej wszystko jest niczem .“

17 grudnia „D ixm unde“ wznosi się nad pustkowie. G odzina 6-ta.

W górze spokój. Wszystko idzie dobrze przez cały ten i następny dzień. W 34 godziny, z 50- ma ludźmi na pokładzie, wielki ptak prze­

latuje olbrzym ią przestrzeń z Toulonu do In-Salah. 19-go powrót.

W jOtrzymywanych depeszach niem a wzmianki o jakim kolw iek w y­

padku. Pogoda piękna. Gdy nagle, na południe od Biskry, zrywa się duży wiatr. Posterunki z wybrzeża donoszą o ctrasznej burzy.

Co robić ? — Pow rócić na południe i zapaść na pustkow iu, by­

łoby najpew niejszą zgubą dla statku. D ecyduje puścić się szybkim ru­

chem ku Sycylji, zapew ne w nadziei dotarcia do Cuers w następnym dniu.

Koło 10-tej wieczór „D ixm unde“ szybuje na niewielkiej wyso­

kości ponad obszaram i Aures. Sygnały w ym ieniają się norm alnie.

0 1-szej nad ranem zrywa się burza i naw ałnica. Jest ośm minut na trzecią, kiedy łódź sam olotu przybywa do wybrzeży Sycylji, na wy­

sokości Sciacca. Nagle pada piorun. Balon zapala się w pełnym locie.

N astępują wybuchy. Jan du Plessis jest na stanow isku, lekko przechy­

lony nazewnątrz poprzez strzelnicę łodzi, dla lepszej obserwacji nie­

ba i morza. Co on może poradzić na to niebezpieczeństw o?! Czy spostrzegł je ?

Na m ałą zapew ne chwilkę. Tyle tylko, żeby zdążyć pow iedzieć:

„Dziej się W ola T w o ja' i polecić się O piece Boskiej.

W szystko runęło.

Rybacy ze Sciacca spostrzegli trzy płonące m otory, zapadające się w morze jeden po drugim , jakby jakieś gwiazdy tragiczne. Wielki dreszcz wstrząsnął krajem w tych godzinach niepokoju. W stracie

„D ixm unde’a “ wielu widziało tylko zniszczenie pięknych lotniczych 1 narodowych nadziej.

Inni znowu ubolew ali nad śm iercią kom andora, jako nad stratą

„najw iększego pow ietrznego m arynarza". My zaś wiemy, że Francja dnia tego straciła coś bardziej cennego, bo chrześcijanina i apostoła o niezw ykłym charakterze, duszę rozm iłow aną w Bogu, która dla Jego

(13)

Nr. 8 PO D ZNAKIEM MARJI 179 odnalezienia, dzień za dniem drogą dobrow olnych wyrzeczeń się i pło­

m iennej miłości um iała utrzym ać się na tym wysokim poziomie.

„Zrzec się wszystkego i nieść swój krzyż — oto cel każdego m łodego życia — Tak Jan du Plessis zakończył rozmyślanie, które jest jednocześnie ostatecznym punktem jego duchow ego w niebow stą­

pienia.

A wzniesienia się ku niebu Jan du Plessis poszukuje i osiąga je poto, aby ludziom swego czasu dać Boga. To też ci, którzy żyli w jego otoczeniu, opłakują apostoła o płonącem sercu — my zaś — którzy teraz poznaliśm y jego duszę — pocieszamy się, sądząc, że przykład ten wzbudzi wśród nas katolików wielu jego naśladow ców.

W dniu 26 marca 1923 r. rybacy ze Sciacca wydobyli w swej sieci zwłoki bohaterskiego kom endanta „D ixm unde’a “. Zaledwie je oddano rodzinie, gdy grono m łodych harcerzy zwróciło się z prośbą do hr. du Plessis, aby im pozwolił nazwać ich grupę im ieniem swego - syna. W odpowiedzi nadszedł list, w którym godny podziwu ojciec

tak p isz e :

„...Dziękuję wam, żeście o tem pom yśleli. U p o d o b a ło ’ się Panu wybrać syna m ego na życie krótkie i bohaterskie, wznieść go w d u ­ szy jego wysoko -— a zsyłając mu śm ierć i chwałę zarazem, podać go jako przykład Francuzom i światu. Na to — jedno mi słowo rzec wypada Amen, Bóg nadew szystko lubi bohaterstwo. Jest to arcy­

dziełem łaski Jego, że raczy je zaszczepiać na glebie nędzy naszej, zwłaszcza w czasach obecnych, ogólnej chciwości m aterjalnego d obro­

bytu. Potrzeba nam dziś bardzo b ohaterstw a; cokolwiek Bóg czyni, zmierza to ku dobru wielu dusz.

O życiu syna mego będziecie mogli przeczytać gdzieindziej; tym ­ czasem, wiedzcie, że kom endant „D ixm unde“ w zażyłości żył wielkiej ze Zbawicielem przez m odlitwę, że kom unikował co tydzień i częściej;

miał gorące nabożeństwo do Bogarodzicy, a dla bliźnich — zwłaszcza podwładnych swoich i ubogich — serce posiadał ciepłe i szlachetne...

I oto wiedzcie, że jeśli stał się wielkim przed Bogiem i ludźmi, to dlatego, że był czystym. Tym, którzy podziwiali jego pogodną rów no­

wagę w czasie napowietrznych burz, i jego niezm ożoną energję, po wielu bezsennych nocach, w zm aganiu się z rozpętanem i żywiołami, jedno m ógłby pow ied zieć: „w zm aganiach się silny jestem , bom czy­

sty i ponad wszystko C hrystusa miłuję"!

Przekonać siebie o potrzebie podniosłego życia, nie brać chry- stjanizmu połowicznie, ale całą myśl Chrystusow ą i jej w ym agania w czynach swoich wcielić, uczynić stan łaski norm alnym stanem swej duszy, nawrócić do żywej praktyki spowiedzi i kom unji św .— i z ta- kiem usposobieniem charakteru pracow ać dla społeczeństwa — oto program działania dzisiejszego m łodego p o k o le n ia !

W iktor Marmoiton.

(14)

180 ,POD ZNAKIEM MARJI" Nr. 8

Byle trochę odwagi!

Do pewnego pow ażnego przedsiębiorstwa przyjęto nowego ucznia, m łodego jeszcze chłopaka, który sam głęboko wierzący i religijny, znalazł się nagle w towarzystwie starszych robotników, wrogo niestety usposobionych względem religji i Kościoła. Rzecz jasna, że postano­

wili oni zaraz „nawrócić" nowego do swych przekonań. Ale niełatwa była z nim sprawa.

Aż drobny wypadek przyniósł atakow anem u chłopcu spokój i zwy­

cięstwo.

Niechże nam sam to opowie.

— Jeden z mych towarzyszów pracy, starszy już robotnik, zapy tał mnie pew nego dnia o godzinę. Nie miałem przy sobie zegarka.

Zostawiłem go w kieszeni bluzki wraz z różańcem. Bluzkę zaś zdją­

łem do pracy, gdyż było bardzo gorąco. Prosiłem więc, aby sam wy­

jął mój zegarek i zobaczył godzinę.

Możecie sobie wyobrazić^ jakie kino zrobiło się w całym w ar­

sztacie, gdy ów człowiek z trium fem wyciągnął m oją koronko; z kie­

szeni. A był on właśnie jednym z zaciekłych „wrogów religji"...

Nie dałem się zbić z tropu. Wśród huraganu śm iechu i docin ków podszedłem do niego i odezwałem się z całym spokojem :

— To rzecz święta. Nie pozwalam z niej żartować. Proszę mi to zaraz oddać!

— Ah! — to ty się bawisz temi babskiem i paciorkam i? drwił w żywe oczy...

— Tak jest. Odm aw iam różaniec codziennie. *

— T y ! Uważaj no! Za taką rzecz możesz porządnie od nas oberwać.

— Ja naw et m ogę zginąć za m oją w iarę!

— Co tu gadać o śmierci — wtrącił się jakiś robociarz — M u­

simy się porozumieć. Ja tam nie mówię różańca, ale myślę, jak kto mówi, dobrze robi. W idzicie to porządny chłop. On ma odw agę prze­

konań. Kto mi zaprzeczy, sam się z nim porachuję. Słyszycie?

—- Masz rację, masz rację — poczęli wołać robotnicy, których zaciekawiło mocno całe zajście. I pomyślcie, podchodzili do mnie po kolei i ściskali mocno m oją rękę...

O t — byle trochę o d w a g i!

WIADOMOŚCI KATOLICKIE.

Z Polski

Nowy N u n cju sz A p o s to lsk i dla Polski X. A rcyb Marir.n nt: j e 7.dnem z Rzy­

mu usłyszał od .O jca św. Piusa KI. takie słow a p o ż e g n a ln e : K o c h a j P o l s k ę , j a k s w"_o j ą w ł a s n ą o j j c z y z n ę ! S a m B ó g ci j ą w y z n a c z a d z i ś z a p o ś r e d n i e t w e m s w e g o n a m i e s t n i k a n a z i e m i . K o c h a j j ą t a k , j a k m y ś m y j ą k o c h a l i . Za te słowa i za wszystko, co czujc Pius XI. dla Polski, czy i myśmy Go nic powinni kochać bardzo -gorąco ?

(15)

POD ZNAK IEM MARJI 181

W H elu miejscowości kąpielow ej na helskim półw yspie po d jęto z inicjatywy J. E. X. Biskupa O koniew skiego budow ę kościoła. Jak wiadom o istniała tam tylko m aleńka ochronka — choć rybacy helscy m ają dla siebie w cale obszerny zbór p ro ­ testancki !

SZE ŚWIATA.

Z now u w ybitne n a w ró ce n ie. P rzez czytywanie k atolickiego pism a ameryk.

„S o u th w est Courier* jak i innych podobnych w ydaw nictw naw rócił się na katolicyzm w raz z żoną i dziećm i p a sto r m eto d y stó w C . W allace z O kloham a. Je s t to jak w ia d o ­ mo jed n a z najsilniejszych se k t protestanckich. Po przyjęciu do K ościoła W allace ośw iad czył, że katolicy zb y t obojętnie od n o szą się do rozszerzenia za pom ocą literatu ry w iado­

mości o swoim K ościele i przez to zmniejsza się sposobność do wielu naw róceń. W allace rozpoczął g ru n to w n e stu d ja n ad n au k ą K ościoła katolickiego, k tó rej już bronił kilkakrotnie energicznie w swych artykułach. W Londynie przeszedł na katolicyzm p a sto r Cowley —1 je s t to już ósm y w ypadek te g o ro d zaju w o statnich czasach w s z ereg ach duchow ień­

stw a anglikańskiego. W D elaw aare w A m eryce przyjął katolicyzm biskup p ro testan ck i d r Kinscnan, k tóry z wdzięcznością i hołdem przesłał swój krzyż, łańcuch i pierścień do sk a rb ca św. P io tra w Rzymie. D r K insm an oddał się całą duszą popieraniu ruchu katolickiego w S ta n ac h Zjednoczonych.

P ie rw sz y św ięty a m e r y k a ń s k i. W Rzymie rozpoczęto już proces beatyfikacyjny F ranciszkanina O . L eona H einrichsa, któ ry w roku 1908 p ad ł od kuli anarchisty wło skiego w chwili, g d y odpraw iał M szę św. przy wielkim o łtarzu kościoła św. Izabeli w D enver. Żył krótko, ale to życie było pełno pośw ięcenia dla bliźnich, o strej pokuty i dow odów niep o jętej miłości bliźniego. W szyscy katolicy w A m eryce z gorącem p ra ­ gnieniem czekają na ogłoszenie g o błogosław ionym .

M a so n e rja a ż y d zi. O k azało się w A m eryce na sk u tek ąfikiety Zw iązku m asoń­

skiego w Nowym Y orku, że na 233 rabinów , aż 140 należy do loży m asońskiej. P o ­ tęż n e wpływy żydów w m asonerji nie były z resz tą nigdy tajem nicą.

U z n a n ie s o c ja lis ty c z n e g o r e d a k to r a . D ziennik socjalistyczny w B ruxeli$„Peu ple* (Lud) podaje ciekaw e uw agi z racji uroczystości św . Joanny d ’A rc o .p rz e b u d z e ­ niu się francuskiego katolicyzm u". B ardzo wybitni św ieccy ludzie w e F rancji są obecnie praktykującem u katolikam i, co powoli a silnie oddziaływ a n a p ro letarjat. W pochodzie na cześć św. Joanny w P aryżu uczestniczyło 100.000 sam ych mężczyzn, m iędzy nimi było bardzo wielu z p ro letarjatu , a d ru g ie 100.000 uczestniczyło w różnych kościołach paryskich w uroczystych nabożeństw ach.

T a k ! T a k ! A le, bo też N arodow a F ed eracja K atolicka mężczyzn w e Francji p o d w odzą b o h a te ra wojny św iatow ej G e n era ła C astelnau liczy w tej chwili 3.000.000 członków . Cóż to za p o tęg a katolicka ! !

A p rz y sz ło ś ć ? Z apow iada się jeszcze lepiej. M łoda inteligencja francuska g a r ­ nie się na całej linji do w iary i pobożności. O to kilka cyfr z sam eg o Paryża. N a p o ­ litechnice je s t tam 1000 słuchaczy, z tych 600 przystępuje do S akram entów św- W iel­

kanocnych, 2 0 0 —300 przyjm uje K om unję św. 2 razy na miesiąc, 160— 180 co tydzień.

N a 635 stu d en tó w Szkoły inżynierji lądow ej 170 kom unikuje co tydzień. T rzeb a jednak pam iętać, że są to cyfry jeszcze z roku 1921 Przez o statnich 7 lat rozwój życia nad przyrodzonego poczynił wielkie postępy.

G e n e ra ł P rim o d e R iv e ira , obecny szef rząd u w Hiszpanji d ał silną odpowiedź na interpelację w niesioną w parlam encie, czy nauka religji w szkołach państw ow ych hiszpańskich jest obow iązkow ą, czy zostaw ioną oo woli i uznania rodziców. O tóż, w e­

dług słó 11 g en erała, r?ąd przyw iązuje do religijnego w ychow ania m łodzieży najwyższą w agę i zalicza je do pr. gram u swej pracy. R ząd m a zam iar jj w ydać rozporządzenie, m ocą k tó reg o rok w stąpienia do szkoły będzie z l i go przesunięty na 10, a uzyskany w t n sposób czas b ę d z e pośw ięcony gruntow niejszem u przygotow aniu dziecka pod w zględem religijnym O to ncw y, jakże znam ienny głos po odezw ie le ta rz y niemieckich, o któ rej pisaliśmy przed m iesiącem, w arto go zanotow ać w pamięci, g d y różni n iep o ­ czytalni ludzie p rojektują o d sb ran ie nauki rei gji młodzieży w Polsce ..

K tó ż to są „W oluntariusze Ojca ś w ię teg o ' 1 ? Młodzież francuska katolicka, w wieku od 17— 30 lat zaw iązała w ostatnich czasach osobny związek pod tą nazwą.

N ależą doń najbardziej czynni cełonkowi* katolickich zrzeszeń młodzieży we I rancji

(16)

182 POD ZNAKIEM MARJI Nr 8

to wszystkich w arstw społecznych od chłopców wiejskich do akadem ików . A c e l?

W zmocnić w sercach wszystkich katolików we Francji uczucie przywiązania i miłości oraz zrozumienie Kościoła w osobie jego Głowy O jca św. propagow ać w śród społe­

czeństw a nauki O jca św, o akcji katolickiej, misjach, pokoju, jedności kościelnej, o K ró­

lestw ie C hrystusa it.d. , W oluntarjusze" organizują zebrania, konferencje, w ysyłają mówców na zebrania, gdzie papież może być atakow any i co może najważniejsze, przed kościołami stale sprzedają pism a i w ydaw nictw a katolickie i to z wielkiem po ­ wodzeniem.

Z rekolekcyj naszych maturzystów w r. 1927.

(D okończenie sprawozdania).

V. Prowincja krakowska.

Już po raz szósty skrom ny dom przv klasztorze O O . Bernardynów w Kalwarji Zebrzydow skiej zgrom adził naszych sodalisów - m aturzystów na rekolekcje zam knięte, któ re w dniach 4—8 lipca 1927 odbyli oni, jak po inne lata, pod kierow nictw em X. Mod. J. W inkowskiego. U czestników przybyło 41 a to z następujących 17 sodali- c y j : Biała małop. 2, Cieszyn 3, C zęstochow a I. 1, G rodziec 3, Kielce I. 1, K raków I.

6 , K raków VI. 3, K raków VIII. 4, K rólew ska H u ta 1, Mikołów 1, Myślenice 3, R adom ­ sko I. 1, R adom sko II. 1, Tarnów !. 1, W ieliczka 4, Z akopane 4, Zaw iercie 2. J. E.

Książę M etropolita krakow ski X Sapieha, nie m ogąc przybyć na zakończenie rek o le­

kcyj z powodu koronacji obrazu M. B. O strobram skiej w Wilnie, n adesłał następujący serdeczny te le g ra m : „Nie m ogę przybyć osobiście, ślę kochanem u rekolektantow i i drogiej młodzieży błogosław ieństw o arcypasterskie i serdeczne życzenia obfitych owoców pobożnych ćwiczeń. A dam Sapieha, A rcy b isk u p .'

Po zakończeniu rekolekcyj odbyło się zebranie sodalicyjne, na k tó rem , jak zwy­

kle, omówiono spraw ę przejścia do sodalicji akadem ickiej i przyszłą akcję sodalicyjną rekolektantów .

VI. Rekolekcje dla sodalisów - seminarzystów w Gnieźnie.

W skutek zmiany n rcjsca w ostatniej niemal chwili, a to z powodów zupełnie niezależnych od Lm o d erato ra prowincji, rekolekcje m usiały się odbyć w Gnieźnie, co

R e k o l e k c j e s e m i n a r z y s t ó w w G n i e ź n i e .

(17)

Nr 8 P O D ZNAKIEM MARJI 183

ujem nie w płynęło n t ich frekw encję. Udzielił ich w dniach 11 — 15 lipca zawsze g o to ­ wy do pracy kierow niczej tych św. ćwiczeń P.W . X. P ro b . G raszyński. U czestnicy zna leźli gościnę w arcybiskupim Konwikcie, pod' opieką X. M od. Łagody, k tóry nie szczę­

dził sta ra ń , aby rekolekcje mimo wielkich tru d n o ści doszły p rzecież do skutku. P rzyby­

li n a nie sodalisi z so d a lic y j: G niezno, K ościerzyna II., K rotoszyn 11.,Inow rocław , Wej herow o II., W olsztyn. Miłą ich pam iątk ą ^ostanie załączona fotografja.

Ogólne zestaw ienie tych 6 seryj naszych rekolekcyj zam kniętych w roku 1927 w ed łu g pięciu prow incyj kościelnych wykazuje znów znaczny w zrost liczby uczestników , k tó ra w yniosła w poszczególnych p ro w in cjach :

I. G nieźnieńsko-poznańska (2 serje) 73

II. W arszaw ska 27

III. Lw ow ska 54

IV. W ileńska 19

V. K rakow ska 41

Razens 214 (w r. 1926: 155) N ależy jed n a k dodać jeszcze do tej cyfry około 50 sodalisów , którzy uczestni­

czyli w diecezjalnych rekolekcjach tarnow skich, k tó re od lat 3 z inicjatywy J. E. Ks.

Biskupa S u fra g an a D ra E. K om ara odbyw ają się w k laszto rze 0 0 . R edem ptorystów w Tuchowie.

NOWE KSIĄŻKI i WYDAWNICTWA.

X. Nikodem L. C ieszyński: Roczniki k atolickie n a ro k P a ń sk i 1928, rok VI.

Poznań 1928, sir. 699, cena 14 zł. Stworzone mrówczą pracą X. C. wydawnictwo, którego w zrost i rozwój obserwujemy z roku na rok z pełnem uznaniem i radością, przynosi w ostatnim roczniku swoim bardzo poważny tom, bogaty treścią, pod w zglę­

dem typograficznym bez zarzutu, urozmaicony aż 34 udatnem i ilustracjami. Najlepszym dowodem rozrostu .Roczników" jest fakt zaproszenia przez Autora do współpracy kilku wybitnych kapłanów, którzy opracowali obrazy katolickiej akcji w niektórych państwach. Nowość stanowi obszerne omówienie katolicyzmu w Portugalji i na W ę­

grzech, Oczywiście sprawy polskie zajm ują miejsce dominujące. Zamyka książkę wca­

le bogata bibljografia najnowszych publikacyj katolickich w kraju i zagranicą. Dzięki Czcig. Autorowi .Roczniki" stały się wybornym informatorem w współczesnych zaga­

dnieniach katolickich na całym niemal świecie i dziś już nie można sobie wyobrazić inteligentnego katolika w Polsce, któryby pragnąc tej informacji, mógł się obejść bez powyższego dzieła. Życzymy mu też z serca coraz wspanialszego rozwoju.

J. Z.: Radość życia, Warszawa, wyd. XX. Pallotynów, str. 65, cena 1*20 zł.

Znowu ukazała się niewielka rozmiarami a bogata treścią broszurka ukrytego autora, który um iejętnie kreśli nam rolę radości w życiu ludzkiem i wykrywa jej źródła w najpow szednlejszych nieraz rzeczach Wiemy, jak dziś niestety rak pesymizmu to­

czy serca, nieraz naw et bardzo młode. Niechże ta książeczka uczy je szukać wszędzie szczerej, słonecznej, a nawskróś religijnej radości. Polecamy bardzo do bibljotek so- dalicyjnych.

A ndrzej Bór: Prześladow anie Kościoła K atolickiego w M eksyku, wyd. księg.

.K roniki Rodzinnej", Warszawa, str. 108. Autor zebrał starannie w szystkie wiadom o­

ści, jakie pomimo ostrej cenzuty władz meksykańskich przedostały się na świat o krw a­

wych prześladowaniach ludności i duchowieństwa katolickiego, których od lat dwóch kraj ten jest widownią. Materjał cały został rozgrupowany w szereg następujących rozdziałów : I. Przez mękę ku zwycięstwu. II. M ę:zeństw o Meksyku. III. W obronie Kościoła w Meksyku. IV. Kilka słów o przeszłości Meksyku V. Konstytucja meksy­

kańska. VI. Prezydent Calles i powstanie 1927 r. VII. Czerezwyczajka Meksyku i jej szef. VIII. „Sprzysieżenie milczenia" i prasa radykalna w Polsce. IX. Akcja katolicka w Meksyku. X. Bohaterstwo katolików Meksyku. XI. Obojętność państw . Protesty świata katolickiego. XII Polska a Meksyk. Samo wyliczenie rozdziałów wykazuje, jak obfitą treść zawiera ta interesująca książka, której poznanie przez w szystkich z różnych względów zasługuje na zalecenie.

(18)

184 PO D ZNAKIEM MARJI

St. Barabasz: Sztuka ludowa na Podhalu, cz. I. i II. Spisz i Orawa, Książ - nica-Atlas str. 17 oraz X II+ XXXII. Gdy z różnych powodów zanika coraz więcej w Polsce dawna artystyczna twórczość ludowa, budzi się zrozumiała chęć ocalenia w odpowiednich wydawnictwach zachowanych jeszcze wzorów, pełnych nieraz prze­

dziwnego bogactwa i artyzmu. Na terenie Spiszą i Orawy podjął tę żmudną pracę autor „Sztuki Ludowej" i dał w wybornych rysunkach kilkaset nadzwyczaj ciekawych i pięknych wzorów bardzo jeszcze bogatej twórczości ludu podhalańskiego. Piękne to^i pożyteczne wydawnictwo zasługuje na poparcie nie tylko artystów, ale wszy stkich,? których interesuje rodzima twórczość ludowa. Książnica nadała całej tece wy­

tworną postać zewnętrzną, która cechuje zresztą stale jej wydawnictwa.

Ogniwa, pismo Rzeczypospolitej Bielańskiej, rok VI, nr. 1. Bielany, gimn. XX.

Marjanów. Numer ten liczący 55 stron przedstawia się bardzo okazale i przyncsi 18 ciekawych [artykułów z przeróżnych dziedzin naukowych, literackich, sportowych I lo­

kalnych, szkolnych. Szata zewnętrzna zaś świadczy wyraźnie o Wysokiem umiłowaniu idei, ‘ której £służy pismo, gdyż od młodych wydawców domagała się ogromu pracy włoźonejK -wfwykonanie rycin i śliczne napisanie treści do odbicia w zakładach graficznych.’

Ponadto nadesłano do R edakcji:

W ydawnictwo K siążnica-A tlas, Lwów-Warszawa:

X. Dr M. Dybowski: O t y p a c h wo l i , str. 167.

J. u. W. Grimm: K i n d e r u n d H a u s m S r c h e n , str. 36 cena 1 zl.

Fr. R euter: A n e g d o t e n cz. II. 2-40.

G. F reytag: B i l d e r a u s d. d e u t , V e r g a n g e n h e l t cz. I. 340, cz. II. 330.

W. H auff: D i e K a r a w a n e, cz. IV. 1 60.

Sp. Akc. „O stoja", Poznań.

Dr And. N iesiołowski: C z e ś ć p r a c y , str. 76, 3‘—

H.. A ntoine: K o r s a r z B a ł t y k u , dram. w 5 akt., str. 93, 2'80.

Fr. Biedroń: F i g i e l w p u ł a p c e , kom. w 3 akt , str. 74, 2‘20.

F. Gilewski: B o i s k o , str. 64, 120.

S k o k w z w y ż , str. 80, 1 '50.

B i e g na 100 m., str. 27, — '55.

B i e g r o z s t a w n y , str. 22, — 45.

Ś m i e c h i ś p i e w , 37 pieśni humor. str. 68, —-90.

F. Nowowiejski: K r ó l u j n a m C h r y s t e , part, 3-40.

H y m n K a t o l i c k i , p a rt, 250.

Organizujmy wycieczki na Snieżnicę!

Każdy rok przynosi nam coraz bardziej wzmożony ruch wycie­

czkowy w śród polskiej młodzieży szkolnej. Już od połowy kwietnia ciągną po całej Rzeczyposoolitej drużyny młodych wędrowców, zwie­

dzając iście piękny kraj ojczysty. Nie brak wśród nich i sodalisów, nieraz nawet stanowią oni większość wśród całej wyprawy. O tóż za­

chęcamy ich gorąco, , aby kierując się ku Tatrom, czy Babiej Górze, nie pominęli naszej Śnieżnicy. W prawdzie w tej chwili niema tam jeszcze ani schroniska, o którem jednak nieustannie myślimy, ale jest kawał przecudnej ziemi polskiej, śliczny n.łody las, źródło przeczystej wody, a pozatem słońce, powietrze i widok niezrównany. W arto więc z Chabówki zboczyć tam na jeden dzień, tem więcej, że od Krakowa idą wagony do N. Sącza w p r o s t p r z e z s t a c j ę K a s i n ę W i e l k ą , gdzie należy wysiąść i skierować się na południe pod gfórę, w e d łu g załączonej mapki. Od stacji na szczyt Śnieżnicy, (który jednak należy

do klasztoru O O . Cystersów w Szczyrzycu) zaledwo pół godziny dro­

(19)

Nr 8 P O D ZNAKIEM MARJl 185 gi. O bszar kolonji zaznaczony w przybliżeniu na mapce literą K. W szę­

dzie podano też wzniesienia nad poziom morza. W lesie naszym pełni służbę leśny Jan Kubowicz, który wskaże obszar przyszłej kolonji, źródła, ewentualnie drzewo na ogień i do którego wskazówek prosimy się stosować.*) W zeszyt u leśnego prosimy nadto wpisać s k ą d w y ­ c i e c z k a p r z y b y ł a , p o d c z y j e m k i e r o w n i c t w e m i w j a -

ry s. J . C h o jn a c k i k l. V . Z a k o p a n e '

k i e j i l o ś c i o s ó b , gdyż pragniem y mieć przegląd i wykaz naszych drogich gości. Oczywiście z ogniem należy zachować jak najdalej idącą ostrożność. Prezydjum Związku będzie też niezmiernie wdzię­

czne za parę słów do Z akopanego na zwykłej pocztów ce od kiero­

wnictwa wycieczki. W sprawie ew entualnego dłuższego pobytu (obo­

zu pod namiotami przywiezionemi przez wycieczkę) prosimy się wcze­

śniej porozumieć z C entralą Związku.

Wieczornice, przedstawienia i koncerty w czasie wakacyj, sprzedaż nalepek, które są w przygotowaniu to wyborny sposób wydatnego powiększenia funduszu na Kolonję!

Czy nam w tern zechcecie dopomóc?

*) Mieszka w Kasinie W ielkiej n r dom u 28.

Cytaty

Powiązane dokumenty

niczyć w nim nie może z powodu koniecznego wypoczynku waka- eyjnego po całorocznej pracy, wypoczynku i tak jeszcze zagrożonego przerwą wskutek zjazdu

Związek posiada na składzie drukowane deklaracje*). A może, może znajdą się w Polsce sodalicje uczniowskie, które podejmą z nami razem walkę ze szkodnikiem i

Hojny dar złożyły nam obie sodalicje lubelskie (Lublin I. raczyły przesłać centrali. Sodalicyj starszego społeczeństw a: Sod. Jednym, to mój pobyt w

wy i hymny dziękczynne, a następnie odbyła się adoracja relikwij przez biskupa Andrii, kapitułę, przedstawicielili władz cywilnych i wojskowych. Dla sprawdzenia

Na, drugi dzień po Mszy świętej, więc w sobotę przed Zesłaniem Ducha Świętego przyjął Molumbo swoją ostatnią Komunję i święte Namaszczenie... Wzruszeni

czenie uszczęśliwia, a w tem błogiem szczęściu kochamy Jego i innych także pragniemy uszczęśliwić. Szczególniejszą atoli uroczystość obchodzi nasza miłość,

Wszystko tu jest wdzięczne i pięKne: czyto będą niepochwytnę kontury wysp; albo ledwo się zarysowujące konstelacje; lub też lekko posuwające się białe

cie. Będzie też śmiechu z tego głupiego tłumu.... Podwoili[ kroku i wkrótce znaleźli się przed grotą. Wiele osób pobożnych otaczało ją, jak zwykle, modląc