• Nie Znaleziono Wyników

Zrzesz Kaszëbskô, 1939.05 nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zrzesz Kaszëbskô, 1939.05 nr 5"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

CZĄDNJ1K

KASZEBSKJICH ZAJMOV

V 6 d o v a jq c i i r e d a k to r w o d p o v je d z a ln i:

IG N A C Y SZUTENBERG - G D Y N IA ul. Ś w ię to ja ń s k a 16.

V MjONO BOSKJI NORODN1 VZENJ1K

»Zrzesz K aszebskó« v e c h o d ó 1 ro z v m je - sq ci. P rz e d p ła tn ó je ro c z n je 3.00 zł;

k v a r ta ln o 0,75 zł. C z q d k 25 g r.

NR 5 K A R T U Z E , m ó j 1939 RO K V II

J A N K A R N O W S K I

Śp. D r A L E K S A N D E R M A J K O W S K I

4]

W S P O M N I E N I A — 9

N E M O P R O P H E T A I N P A T R I A S U A G dy D r M. się w K ościerzynie o s ie d lił, zw ró cił sw oją uw agę na pracę k u ltu ra ln ą w śród Kaszubów.

Sam pisze — G ryf, 1910, str. 97— 98 — „że uważał za skuteczny środek w ty m w zględzie rozpow szech­

n ie n ie książek, k tó re zapoznając szczep nasz z o g ó l­

ną m yślą p o lską we w szystkich je j d z ie d z in a c h : w p ię k n e j lite ra tu rz e , nauce i sztuce, tw o rz y ć m ają zw iązek kresów z c e n tra m i k u ltu ra ln y m i cełego na­

ro d u ” . D la te g o p ra g n ą ł podnieść stan czyte ln ictw a p o ls k ie g o w K ościerzynie. W czasie przybycia M a j­

k o w s k ie g o nie p rze d sta w ia ła K ościerzyna b y n a jm n ie j P’ s tyn i pod w zględem k u ltu ry p o ls k ie j. W szak w iem y, że w K ościerzynie is tn ia ł ju ż od r. 1902 p o l­

ski B a n k L u d o w y , is tn ia ł cały szereg p o ls k ic h to ­ w arzystw , k tó re ju ż m ia ły w łasne p o ls k ie b ib lio te c z k i, j a k : T ow a rzystw o P rzem ysłow ców K a to lic k ic h w K o ­ ścierzynie, T o w a rzystw o M ło d zie ży C hrześcijańskiej, istn ie ją ce od 1904 r., dalej K ó łk o R olnicze i T o w a ­ rzystw o M łodzieży K u p ie ckich . J e d n a ko w o ż w ca­

ło ści nie o d p o w ia d a ły ow e b ib lio te c z k i w y m a g a n io m rzeczyw istym , ani pod w zględem ilo ś c io w y m , ani ja k o ś c io w y m . Zresztą b ra k b y ło to w a rz y s tw o m za­

sobów pien ię żn ych do podnoszenia w łasnego czy­

te ln ic tw a . D r M. rzu cił m yśl, aby poszczególne b ib lio te c z k i zjednoczyć i stw orzyć w sp ó ln ą b ib lio te k ę , dostępn ą dla szerokiego k o ła c z y te ln ikó w . W ty m duchu p o w sta ło „T o w a rzystw o C zytelni P o ls k ie j”

(15. 9. 1909), o b e jm u ją c e c zło n kó w o b o jg a płci.

T ow a rzystw o to oraz C z y te ln ia ro z w ija ły się bardzo dobrze, ja k w idać ze spraw ozdania za pierw szych pięć m iesięcy istn ie n ia . S praw ozdanie je s t u m ie ­ szczone w G ryfie , 1910, str. 157. Na czele to w a rzy-

L I S T Y — U W A G I

stwa stała „R a d a ” , k tó ra w yb ie ra spośród siebie zarząd. P rzew odniczącym b y ł D r M. O p ła ta w y n o ­ siła dla c zło n kó w 50 g r m iesięcznie, zaś dla czło n ­ kó w p o d sta w o w ych to w a rzystw p o ło w ę . Słabą stroną to w a rzystw a b y ło zastrzeżenie, że z czyte ln i ko rz y ­ stać m ogą ty lk o czło n ko w ie . P ostaw iono w praw dzie w niosek, żeby u m o ż liw ić k o rzysta n ie także nie- czło n ko m , lecz w n io se k ten nie przeszedł i to ze w zględu na bra k funduszó w . D r M. m ia ł w K oście­

rzynie m ożnych p rze ciw n ikó w , szczególnie w osobie k o le g i po fachu Dr. P e llow skiego . W p rz e c iw ie ń ­ stw ie do M a jk o w s k ie g o p o p ie ra ł on zasadę: „P ie ­ niądz je s t narodow ą m ia rą ” . C zynił on Dr. M. ja k o też czyte ln i w s trę ty gdzie ty lk o m ó g ł, w życiu co­

dziennym i p u b liczn ie w prasie. G ry f c y tu je na str.

100 i 159 n ie k tó re „p o w ie d z o n k a ” te g o pana, k tó ­ ry m i on o b d a rz y ł na p iś m ie Dr. M. i C zytelnię.

Raz b yłe m obecny ja k o gość na w aln ym ze­

b ra n iu „T o w a rzystw a C. P. w K o ście rzyn ie ” . B yło to we w io śn ie 1911. O zebraniu ty m p o d a je G ry f k ró tk ą ty lk o w zm iankę (w G ry fie 1911 str. 90). Prze­

bieg te g o zebrania b y ł bardzo b u rz liw y i n ie ty lk o nie o d p o w ia d a ł pow adze in s ty tu c ji, lecz b ył w p ro st skandaliczn y. A ta k o w a n o Dr. M. z zawiścią i za­

cie trze w ie n ie m g o d n ym sfanatyzow a nych an a lfa b e tó w , zwłaszcza, że chodziło o dro b n e rzeczy, np. zarzu­

cano Dr. M. zb ytn ią sam odzielność i niedostateczne liczenie się z Radą tow arzystw a, k tó ra liczyła 0-ciu członków . D r M. nie p o zo sta ł do końca zebrania, gdyż m usiał w yjechać do chorego na k ilk a m il w p o w ia t, i to w nocy. Ja b yłe m ty m n ie b yw a łym przebiegie m zebrania bardzo p rzyg n ę b io n y. G orycz i obrzydzenie m io ta ły m o ją duszą. A b y sobie ulżyć napisałem k ilk a szyderczych w ierszy p . t . : „P o d k ó r- bianie S m ętka w N o w y R o k ” — „R ada S ro c i" —

(2)

NR 5 Z R Z E S Z K f l S Z Ë B S K O ROK VII

i „E n ric h is s e z — v o u s ” , k tó re k ró tk o p o te m o g ło s i­

łe m w G ryfie . T łem tych w ierszy była a u to iro n ia , prócz te g o sm agałem m a te ria liz m w p o ls k ie j pracy o rg a n iza cyjn e j na Kaszubach, p ie n ia c tw o i użeranie się w prasie, p a łk a rs tw o w iecow e i t. d. Na to ude­

rzenie ode zw a ły się nożyce, ale z in n e j szuflady.

Na w ysta w ie p rz e m y s ło w e j w K ościerzynie, ja k m i o p o w ia d a ł M a jk o w s k i, in d a g o w a ł go pan K u le rski :

„T e n , co te w iersze pisał, co zacz? Czy to nie je st z ja d liw y s e p a ra ty s ta ? Trzeba go nauczyć m o re s u !”

— Z tru d n o ś c ią go M a jk o w s k i u m ity g o w a ł, m ów iąc, że ow e wiersze wcale do niego i je g o ro b o ty się nie odnoszą. K oniec ko ń ce m D r M. urząd p rze w o ­ dniczącego złożył i w y s tą p ił z Rady Tow arzystw a C zytelni P o ls k ie j. W je g o m iejsce w yb ra n o ks. W ró ­ b le w skie g o z N iedam ow a.

Z a rz u ty p odno szone wtenczas p rze ciw ko Dr. M a j­

k o w s k ie m u w yd a w a ły m i się niepow ażne. Z arzu­

cano m u szczególnie, że zanadto sam od zie ln ie p o ­ stę p u je i się za m a ło liczy z c z ło n ka m i rady.

N a jb a rd zie j uderzające b y ło to, że tw ie rd z e n ie M a j­

ko w skie g o , iż C zytelnia przez G ryfa korzysta z w szyst­

kich nadesłanych do re d a k c ji czasopism , — a b yło 'c h razem ca 60, — oraz z w szystkich gazet n a d ­ chodzących z w szystkich 3 zaborów , zbyw ano szy­

derczym p o w ie d ze n ie m , „że z cza so p ism a m i i n o w o ­ czesnym i p o ls k im i ksią żka m i m oże sobie iść ta m , gdzie pie p rz rośnie. W K o ście rzyn ie ich i ta k n ik t nie c z y tu je ” . N a jw ię ce j g o rszyło m n ie to , że z ludzi św iatlejszych, k tó ry c h nb. w K ościerzynie nie b ra kło , n ik t się w y w o d o m k ó ście rskich s o b kó w i n ie d o u kó w , o p o z io m ie „T u szko w skie g o M ë c k a “ , nie p rze ciw ­ sta w ia ł. O b rz y d liw a była ta p ry m ity w n a , żyw io ło w a nienaw iść, ja ka drżała w atakach o p o z y c ji. Przyszły m i na m yśl n ie k tó re sceny z ib se n o w skie g o d ra m a tu

„W ró g L u d u ” .

N ie g o rszy ka w a ł s p o tk a ł Dr. M. w spraw ie o ty m ­ czasowe prze ch o w a n ie z b io ró w ludoznaw czych, k tó re T ow arzystw o C zytelni i D r M . g ro m a d z ić rozpoczęli.

D r M. w ysto so w a ł w ty m celu prośbę do zarządu

„B a z a ru ” w K ościerzynie, lecz o trz y m a ł o d p o te n ­ ta ta z a k a d e m ic k im w ykształceniem , k tó ry w zarzą­

dzie rej w o d ził, o d m o w n ą o d p o w ie d ź z ta k im uza­

sa dnien iem :

„K u ltu ra ln o ś ć nie o p ie ra się na sam ych ideałach / mianowicie nie na e g zyste n cji „ G ry fa ”, lub kilku zbiorach kaszubskich stro jó w , lub narzędzi, do k tó ­ rych Szanow ny Pan ju ż z laski swej raczy narazie inne w yszukać sobie m iejsce — ty lk o na u św ia d o ­ m ie n iu szerokich m as ludu i p o d n ie sie n iu je g o d o ­ b ro b y tu przez p ra ktyczn e urządzenie się i rzetelną pracę — a nie przez zam ącanie g ło só w lu d u p o l­

skiego b a jk a m i : „O g łu p y m , co strachu n im n io ł” ,

|ub „O g łu p y m , co prińcesę d o s to ł” albo „O w ilk u

i je g o p o d fry s z ty k u ” , gdzie Świnia z p ro s ię ta m i różaniec o d m ó w ią i t. d .”

M a jk o w s k i pisze o ty m użeraniu i dożeraniu, na ja k ie b y ł w y s ta w io n y u te m p e ro w a n y m p ió re m w a rty k u le : „ O czyte ln ię i z b io ry lu d o zn a w cze ” (G ry f, 1910 n r IV — V, str. 98). A le na ty m nie k o ­ niec ! O b rz y d liw a p o le m ik a to c z y ła się dalej na ła m a ch „G a ze ty G d a ń s k ie j“ . I w re s z c ie : h o rrib ile d ic tu — w czasie w yjazdu Dr. M. z K ościerzyny za m alow ano herb p o m ó rs k o -k a s z u b s k i na tarczy, um ieszczonej w now ej sali zwyż sceny te a tra ln e j.

Pisze o ty m ks. W o jc ie c h o w s k i w G ry fie (1912, str. 6), w a rty k u le : „G ry f w G d a ń s k u ". A u to r daje ówczes­

nej B e o c ji sościerskiej w ty m a rty k u le ta k ą o d p ra w ę :

„K o ście rzyn ę sch a ra kte ryzo w a ł D r C eynow a, pisząc, że Judasz w K ościerzynie się u ro d z ił. A „k ie d y poszedł do Pana Jezusa do O g ró jca , to ze sobą zabrał w ie lką g ro m a d ę ludzi, a to z ty c h b o ró w od K ościerzyny . . . ” i dalej : „o n i we w s z ystkim swego naczelnika Judasza n a ś la d u ją ” .

A co D r M a jk o w s k i na to w szystko ? O trząsł kurz ze sw ych trz e w ik ó w i odszedł precz z te g o nieprzyja zn e g o m iasta, a lb o w ie m nie m a uznania p ro ro k w swej w łasnej ojczyźnie.

N ie ty lk o nieżyczliw ość i n ie z ro zu m ie n ie koście r- skich zio m kó w , złośliw ość p rz e c iw n ik ó w ty p u D r.

P e llo w skie g o , lecz przede w szystkim natarczyw ość i nahalność w łasnych w ie rzycie li zm u siła Dr. M . do porzu ce n ia p ra k ty k i le k a rs k ie j w K ościerzynie i o d ­ dania re d a k c ji G ryfa w ręce D r. K rę ckie g o w G d a ń ­ sku i w ogóle do opuszczenia ro d z im e j K ościerzyny i szukania chleba w obcych stronach. S ta ło się to p rzy końcu m arca 1911. D r M. p o je c h a ł na d o ln y Śląsk i o b ją ł na dłuższy czas zastępstw o w p ra k ty c e u pew neg o lekarza N iem ca. Ju ż pew ien czas przed- ty m p o w ia d a ł m i, że w obec nie p o w o d ze ń w K oście­

rzynie i u p a d ku m a ją tk o w e g o p e rtra k tu je z n ie m ie ­ ckim p rz e d się b io rstw e m K olei B a g d a d zkie j celem o bjęcia posady lekarza p rz y tejże k o le i. W a ru n k i m a te ria ln e m ia ły być rze ko m o bardzo korzystne, poza ty m zaopatrzen ie e m e ry ta ln e po u p ły w ie służby.

K o n tra k t m ia ł o p ie w a ć na 10, lub 12 lat. N ie w ia­

d o m o m i dlaczego D r M. się nie zd e cyd o w a ł i w o la ł iść tym cza se m na zastępstw o. P ra w d o p o d o b n ie p o s ta n o w ił w ró cić do „G ry fa ” , sko ro burza w ie rzy- cielska się uciszy.

W k w ie tn iu 1911 r. o d e b ra łe m zaw ezw anie z re ­ d a k c ji G ryfa, abym p rzyje ch a ł. Przybyw szy na m iejsce, d o w ie d zia łe m się o d e fin ity w n y m o djeździe M a jk o w s k ie g o . Panna P ankow ska za ła tw ia ła jeszcze o sta tn ie spraw y a d m in is tra c y jn e . R edakcja była już przeniesion a do G dańska. Z o sta ło się jeszcze w b iu rk u re d a k c y jn y m Dr. M. k ilk a rę k o p is ó w i li­

stów , o k tó ry c h panna P. nie w iedziała, ja k zady-

(3)

NR 5 Z R Z E S Z K A S Z E B S K O ROK VII

sponow a ć. N ie je d n o zostało złożone u s io s try D o ­ k to ra , zaś 3 ważne rę k o p is y zabrałem w p rze ch o ­ w anie. B y ły t o : 1) zeszyt w ierszy p o ls k ic h p. t.

Z „M a łe g o M ia s ta ” , 2) diariusz w ierszy d y d a k ty c z ­ nych i h u m o rystyczn ych p. p ro f. L ip iń s k ie g o z Pel­

p lin a , 3) sp o ry to m in fo lio , zaw ierający pow ieść po d ty t. „S a m b o r” . A u to re m je j b ył „ K a rs z n y ".

G dy po ro ku p. D r M. w ró c ił, p y ta ł m n ie się, czy nie w iem , co się z je g o w ierszam i stało, na to zw ró­

ciłe m m u je g o wiersze oraz w iersze p. L. Powieść K arsznego , k tó re g o adresu ani ja, ani D r M. nie znał, p rze trw a ła u m nie w C zarnow ie całą w ojnę, aż do r. 1938, kie d y to z o ka zji pogrze b u D r. M. d o ­ w ie d zia łe m się o adresie w d o w y po panu Karsznym , gdyż tenże zm a rł k ró tk o przed D r M. Karszny b ył dosyć znanym pisarzem i poetą lu d o w y m , dosyć znanym na Kaszubach i nazw isko je g o nieraz o uszy m i się o b ija ło , lecz adresu je g o dow iedzie ć się nie m o g łe m .

Na p o czą tku w io sn y 1912 w racał D r M. z p o ­ w ro te m na Kaszuby. Z a trz y m a ł się we W ro cła w iu , gdzie w tenczas ko ń czyłe m studia i p o p ro s ił m nie p o cztó w ką na ro zm o w ę do sw ojego h o te lu . Spę­

d z iliś m y przy m iłe j pogaw ędce i p iw ie w ieczór ra ­ zem . D r b y ł bardzo o żyw io n y i p a trza ł w św iat oczym a o p ty m is ty . O p o w ia d a ł m i o zam iarze o tw o ­ rzenia p ra k ty k i w S opocie, do k tó re j go dobrzy zn a jo m i zachęcają. R ozw ijał m i także swe p la n y co do G ryfa i to w a rzystw a m ło d o ka szu b ó w , k tó re ch cia ł założyć. D ow iedziaw szy się w ro zm o w ie , że ks. H eyke także we W ro c ła w iu stu d iu je , p ro s ił m nie, ab ym u m o ż liw ił sp o tka n ie . O d b y ło się spotkanie , 0 k tó ry m ks. H. w p o ś m ie rtn y m w sp o m n ie n iu „P a ­ m ię ci w ie lk ie g o naszyńca” — pisze. N ie p a m ię ta m a to li, czy wtenczas doszło m iędzy n im i do uzg o d ­ nienia w spraw ie p iso w n i. Z daje się, że nie, sądząc p o o p ry s k liw e j uwadze Dr. M. w d z ia le : O d re d a k c ji 1 a d m in is tra c ji (G ry f 1912, str. 174). U w aga ta sta­

no w i o d p o w ie d ź dla pana „Cz. w W .” . S k ró t ten znaczy: „C z e rn ic k i w W ro c ła w iu ” . O d n o si się zatym do ks. H e y k e ’go. D r M. pisze t a k :

„Żądasz Pan, a b yśm y bez w zględu na p rzyję tą przez nas p is o w n ię p o z w o lili na to ; aby każdy a u to r w G ry fie sw ej o d rę b n e j u żyw a ł p is o w n i. N ie m a chyba czasopism a na św iecie, k tó re b y na ta k ie zga- dzało się żądanie. Zw racam y Panu uwagę, że pi­

sownia nasza po g łę b o k im za sta n o w ie n iu się i d łu ­ gie j d ysku sji została p rzyję ta , a od te g o czasu dla G ryfa o b o w ią zu je i t. d .” Z te g o w y n ik a , że obaj pa n o w ie w ro z m o w ie w ro c ła w s k ie j sw ych sta n o w isk co do p is o w n i nie u z g o d n ili. Powyższa n o ta tk a G ryfa je s t b o w ie m nowszej daty, t.zn. że nastą p iła po roz­

m o w ie w ro c ła w s k ie j.

10

R E A K C J A .

O bjąw szy p o n o w n ie redakcję G ryfa (w kw ie tn iu 1912) p o s tą p ił D r M. w spraw ie kaszubskiej jeden k ro k dalej. D r. M. i m ło d o ka szu b i nie za d o w o lili się —■ ja k d o tąd — pracą k u ltu ra ln ą , lecz poczęli w kraczać -w sferę p o lity c z n ą . J a k p u n k t w yja w ia dla tej p o lity k i użyto pew nego k o n k re tn e g o w y p a d ­ ku, a m ia n o w ic ie fa k tu „o d p iło w a n ia n e p o tyczn ym i w zględam i d łu g o le tn ie g o posła z p ó łn o c n y c h Kaszub J a n ty -P o łc z y ń s k ie g o ” .

W dniach 20 i 21 czerwca 1912 o d b y ł się zjazd m ło d o k a s z u b ó w w G dańsku. Z a ło żo n o „T o w a rzystw o M ło d o k a s z u b ó w ” , m ające na c e lu : „p ra c ę nad p o d ­ niesienie m K aszubów -P om orzan p o d w zględem k u l­

tu ra ln y m p o lity c z n y m i e k o n o m ic z n y m ” . A zatem m ia ło to w a rz y s tw o to w yraźne te n d e n cje p o lityczn e . N ie ta iło się też z zam iarem , że dąży do w yw arcia w p ływ u na w y n ik przyszłych w y b o ró w do sejm u i p a r­

la m e n tu . P rzew odniczącym o b ra n o ks. p ró b . Cyrę z D rzycim ia , a po je g o tra g iczn e j śm ie rci pana Ja n tę - P ołczyńskiego. U tw o rz o n o w ło n ie to w a rzystw a 2 k o ­ m isje :1), p raw ną (4 czło n kó w ), k tó ra s ta n o w iła za­

razem organ doradczy re d a kcji, 2), b ib lio te c z n o -m u - zealną (7 czło n kó w ), któ ra m iała pieczę nad tw o rz ą ­ cym się m uzeum kaszubskim i tw orzącą się b ib lio ­ te ką . W założeniu T ow arzystw a M ło d o ka szu b ó w i d a l­

szych je g o poczynan iach o sobiście u d zia łu brać nie m o g łe m . D la te g o o d syła m co do h is to rii T.M . do p o d ­ staw ow ych a rty k u łó w Dr. M. ja k : „Z ja zd M ło d o k a s z u ­ b ó w ” — G ryf. 1912, str. 177 — i „O b a w a przed m ło d o k a s z u b a m i” - G ry f 1912 str. 209 oraz w zm iankę w k ro n ic e — G ryf, 1912, str. 237, tudzież a rty k u ł p. t.

„D re g ji dzeń Zjazdu M ło d okaszebov ve G d u ń s k u ” — Zrzesz Kaszébsko, 1938 nr. 2.

Te p o lity c z n e asp ira cje m ło d o k a s z u b ó w w y w o ła ły w *p e w n e j części p ra sy p o ls k ie j Prus Z ach o d n ich ener­

giczną reakcję. N a jd a le j p o su n ą ł się w swej k ry ty c e p e lp liń s k i „P ie lg rz y m ” . (23. 7. 1912). Z arzu cił m ło d o - kaszubom prócz tendencji seperatystycznych także b ra k u szanow a nia dla dotychczaso w ych działaczy, oraz p rz e k u p s tw o i zdradę. Z te g o w y n ik n ą ł proces o oszczerstw o, k tó ry w y p a d ł na n ie ko rzyść P ielgrzym a.

Dr. M. później niechętnie o tej sprawie mówi), ale pe w n e g o razu (k ilk a la t przed śm ie rcią ) na m o je zapytanie w yja ś n ił p o d sta w y i w y n ik procesu, tw ie r­

dząc, że in s p ira to re m in k ry m in o w a n e g o a rty k u łu nie b y ł w łaściw ie re d a k to r o d p o w ie d zia ln y, na k tó re g o spadły s k u tk i w y ro k u , lecz pew ien ksiądz, k tó re g o nazw isko nie w y ja w ił.

D ru g i a ta k p o c h o d z ił z łona T ow arzystw a N au.

ko w e g o w T o ru n iu . P ow ód do te g o a ta k u dał w sp o m - 21

(4)

vr>

NR 5

ROK VII Z R Z E S Z K f l S Z Ë B S K O

ła n R o m p s k ji

Déchu, v krój lecë Veletov Zarzekłech budzec wotrokev.

! T r a g e d e j ô v 4 a k t a c h A K T P J E R S Z I

G u s 1 o r z :

V e v jeden nom splecesz ję żevi vjo n k , K ro lo v a c v c h te rn im będzesz të, * Jakno to lu b je n jé v bezkuńc, Jakno naj Lechje varcenjé . ..

(P rzestovają v sm roku zd rza d n jë ) V s z e t c e :

M o cn i z vseczecim tesąc sluńc I Bo z n a s . . .

G u s 1 o r z :

A v nas je vzindzenjé V s z e t c e :

Bo z nas . . .

G u s 1 o r z :

A v nas — s trę p ta n jć ł ’że , ...

B jej v moce do s z te rku kje j zreszisz lu d , K jede naj guslô vze n jikn je ,

Do spjevë ju vole, do spjevë zbud V k o n tin ë m olu, v A rk o n je .

(Deche g jin ą ) A 1 i k s (p o riv ô sę) : Ceż, sm rok ju jidze, a sedzę tu !

Czë Ruje mjë G rzenja pchol do s p jik u ? M je m ekci sę ja k b e ’m m jol v snjenjim s n jik , Ze mje też tak naszed tu c v ja rd i s p jik Czë decbë z dnja b jo tko v, czë G duńska chlech W u sp o ł mje ? V l o m in jik a dzeń

P rze szli jem hevo szczeslevje.

Ceż przińdze mje v sodnim tim ro k u jesz ? Czë zdaje mje kuńc ja k przed szesc set la t K je j v G duńsku v e :ę le naj le d ztvo v pjeń Ceż przem iszlac ? Hene v noc muszę jic 1 H m . . . A le dze podzol sę G ulicen ? B og p rzë slo l mje hevo go. Jednak jesz M jo lb e ju varcec. K o bez nje

G rę d z ij le v spravje szłobe mje. — T a k, slabigo dëcha jo też n ji mom, C h o c zrôcac b e ’m b u k ji m jo l c v ja rd i som, M dę tu rze l, mdę budzel tu S lo vja n o v.

I kjedę ju zbudzę k v ja t Rujanov, T e j pudze lu d vn e tk u za nama v k ro k . Lecho nje mdze, jem gves na to.

Bo m irn o mje v desze, m om jasni z d ro k D o b ri v tim znak ! — A , vd o rzo m so . . . Dëlë mje v s p jik u S tarcë moc !

H ej, c vja rd szi w od k lifu ter, Starcë, mdę ! V a rg o m vas nje dom m ero skloc . . . Jidę w obetrzeć z licov łz ę .

Ju jid ę ! Ledu, oh ! mdzesz zëc, N je dom ce valom n jik v ë zmec !

(V chodô F ranc) F r a n c :

Jesz, vasto, tu sedzisz na przësnjicé ? A l e k s (vje so lo ) :

K om u sę hevo przesnjiję,

A będze mje żeczni, ten redóse v z ą l. , , Vascë gves jakoś m a rko tn o ,

Bo m ło d i mosz ja kb e bios zam glałi.

F r a ń c : Muszę żdac !

A 1 i k s : D e m i ledze, vjem,

D łu g o nje zdają. V asta żdó

Dose sztocek tu, muszi v jic sprava bëc V o zn ó czë arcësmjesznavô.

F r a n c : Vasta sę kraezô sm jejąci —

Na w u m o r sę kraezô i redóse z te Czeje. J o chodom sm u tn a vi,

1 chcołbejem skuńczec to kraezenjé, Bo m je rzi i baro je g lu p e c h n i. . ,

A 1 i k s :

T a k, vastku, mje spjevjesz ja k v lubjiczce, Povjem cë. K raczom , kraczom sę,

Bo jeden mom v żecim cél n ó v jik s z i.

A bodej të chodosz ja k ja lo v i.

Le czasem sę repnjesz w o vëstalosc G lo b u cze zemji belno v bies.

T e j vdorzosz, że żejesz, a żejesz czim ? Samo bo leno kraezenjé

N je vje d n o je celem, zós żdanjć v tim Też w odpoczin kem bëc nje je.

F r a n c (p o ko ziva ją ce v las) : V a s tk u , zdrzë, hene jid z e cél.

A 1 i k s :

A a , pję kn ó : Czë snożnjó j i abo t e ż , , . F r a n c :

N a kogo tu żdajesz ? A 1 i k s :

N je z o rtu te, C o w okem svim m ru żi ve v cm u le n jim — N ad jim mom k ło p o t dziś zińdzenjim .

F r a n c :

T u vjedno bel n a ji m ol k o rb ja n k ji A 1 i k s :

V jic m jolbe jem s a m e d i vas w ô s ta v jic ? F r a n c ;

W o d vaste mdze leno to vole jic.

(V ëchodô — za szterusz przëchodô z H edveçh). pvm.

(5)

NR 5 Z R Z E S Z K ñ S Z É B S K O ROK VII

n ia n y „Z a ry s o g ó ln e j p iso w n i i s k ła d n i p o m o rs k o - k a s z u b s k ie j” ogłoszon y w G ry fie — 1911 nr 7. N a­

pisa ł go D r Lorentz, a ja go na życzenie re d a kcji G ryfa p rz e iło m a c z y łe m . O tóż w ten „Z a ry s ” ude­

rzył D r Ł ę g o w ski stały recenzent rzeczy kaszubskich w swej kry ty c e , o głoszon ej w zapiskach TN Tor. t. II n r 6. A u to r zżym ał się na to, że m ło d o ka szu b i zam ierzają stw orzyć kaszubszczyznę lite ra cką , znor- m aliżow ą. N ajw ięcej go o b u rz y ły tezy w y p o w ie ­ dziane przez „L e w ia th a n a ” (G ryf, 1912, str. 182), k tó ry nie je s t w rzeczyw istości ani m ło d y m , ani sta ry m Kaszubą, lecz W ie lkopolan in em z k rw i i kości i ta k im zostanie do sam ej śm ie rci. W ięc ja k im p raw em recenzent tezy te o re tyczn e Lew ia th a n a k ła ­ dzie na ka rb p ro g ra m u m ło d o ka szu b skie g o . Zresztą je d n ą ważną rzecz recenzent przeoczył, a lb o nie w iedział, że R e ym o n t (w C hłopach ) i pisarze p o d ­ halańscy nie inaczej, lecz w zno rm a lizo w a n ych na­

rzeczach p is a li, i żaden rozsądny k ry ty k na nich się nie zżym ał. Przy te j o ka zji do sta ło się także m nie od szanow nego recenzenta za n ie k tó re b łę d y w tło - m aczeniu, k tó re m i z pew ną m e n to rską satysfa kcją do ócz w y ty k a ł. D r M. dał recenzentow i n ie m n ie j ciętą od p ra w ę (G ryf, 1912, str. 171). Recenzent p o te m jeszcze re p lik o w a ł w Zapiskach II, n r 8, i ucich ł. Co do o soby recenzenta m ia łe m p ie rw o ­ tn ie pew ne w ą tp liw o ś c i. M a jk o w s k i sądził, że a u to ­ rem ty c h k rytyczn ych a rty k u łó w b y ł ks. K u jo t. A r ­ ty k u ły b y ły podp isa n e lite rą „ K ” . Z a p y ta łe m się raz o ka zyjn ie prezesa Tow arzystw a N auko w e g o w T o ru n iu ks. M a ń ko w skie g o o au to ra tych a rty k u ­ łó w . Ks. M a ń k o w s k i rów nież p rz y p is y w a ł a u to rs tw o ks. K u jo to w i. N a to m ia s t w b ib lio g ra fii Tow. N au­

ko w e g o w T o ru n iu , zestaw ionej przez Z y g m u n ta M o ca rskie g o je s t p ro f. L ę g o w ski, p o d a n y ja k o a u to r tych a rty k u łó w .

Powyższe a ta ki ru c h o w i m ło d o ka szu b skie m u nie w iele zaszkodziły, m im o , że chęć ubicia go była aż n adto w idoczna.

( K o n i e c c z ę ś c i I)

J a n P a t o c k

W o seł e p astu rz

Przed lasę pas pasturz w osła. N o g le ro zle ­ gało so rik a n je e strzelanje, bo nje p rze ja ce l nadjeż- dżoł. S to ri pasturz so wurzas e p o g o n jo ł wosła, abe z n jim w ucek, bo b o jo ł so dostać v ręce n jeprzejace la. P ito ł so w o s e ł: „Cze jó m uszę wu tech cezech ledzi cęźsze laste nosec ? Cze dadzą m je Iechszi fu d e r ? ”

Pasturz w o d p o v je d z o ł : „V jic i ja k te możesz d vjig a c, n jic h t ce nje n a ło żi, e lechszeho fu d re te tesz n ji możesz dostać, bo te be zd e ch ” .

W oseł na t o : „E poco jó m o m w ucekac ? W u cebje m o m zle, wu novech pan o v bdę c e rp jo ł fcjedę 1”

W o s to ł na łące e pasturz som w ucek.

P o v jo s tk ji kaszebskji nr 209.

V e z v a

Ko té jes m ło d i jesz Té dzirżko ja k ju ń c P rzerabjó co snjijesz Na p a rm jin je słuńc.

Na je jic h so skrzid ła ch P odnaszó ja k ptoch, B o v w uzem nich sidłach M dze sła b i tv o j m óch T i v d o le co w ostną, To vjéché bez se rc;

Tech krzivd a je czestnją A zo p ła tą sm jerc.

Té dechę m dzé jin s z im — J a k v je rn i naszińc

M dzé z v jid ę porénszim K ol kaszebskjich słuńc.

N je zbóje so chaje Tech w uzem nech vjé ch : C hto cél svój ju znaje Ten v s k a rn je m ó sm jech, Ten nje czéje szczvanji I ja z g o tu psov

D ech d zirżko m u szvanji Na kaszebskji nóv.

Ko v je d n o ta k b ivó , Że szterk le g rze m o t V jid słuńca za krivó l w u ch o d ó vnet.

Po chaje, grzem oce B a rżi jesz s k lé n ji:

ł d o d ó v ó m oce Do b jo tk ji rodni.

J a n P a t o c k

M łe n o rz v p je k le

Czort, noveszszi L u c ip e r m u stro vo } roz svoje p je k je ln é p a nstvo. V s z e tk ji stanë s ta v jilë so przed n jim : cesarzovje, k ro lo v je , ksążęta, szlachta, c h ło p ji a navet v ę d ro v c z ik w u b o g ji. Przeszłe przed je h o

23

(6)

I

NR 5

w o g n jis ti tro n d jo b e ls k ji kupcë, rz e m je s ln jic ë a na­

v e t ksęża. f lle v p je k le nje beło m łenorza ! Co so stało, że to rz e m jo s ło n ji m ja ło żodneho przed- s ta vjice la v p je k le ? To beła hańba d lo ta k potę- żneho ë rozległeho panstva ! L u c ip e r z a rik n ą ł stra- sznje na s v o jic h d jo b ło v ë ro z k o z o ł: „W u d a jta so zares na ze m skji s vja t ë p rzë p ro va d zë ta m je m łe ­ norza ! Chcę vjid ze c te h o c h itrih o czło vje ka , co so v e m k n ą ł dotechczos naszim d jo b e ls k jim s id ło m ” .

D jo b lë gończi ze b ra lë so na naradę, f ile n jic h t z n jic h nje v jid z o ł jesz m łe n o rza . Na w o sta tku w o d e zva ło so sto ri, ślepi ë k u la v i djobleszcze. Rze­

k ł o : „M łe n o rz m je le zbożi na m ą kę ë je b jó łi, p o v jo d a ło so w o n jim v je le rzeczi, k je j jo przed sto la t po svjece so v le k ë ledzi k u sił. W u d a jta so na zem ję ë schvocta p je rszi b jo łi s tv o rz e n ji, to m dze gvesno m łe n o rz ” .

D jo b lë w u d a lë so na zem ję. Przelecelë lasë, p o la a w usadlë so na zeloni łące nad stregą. Vë- trzeszczalë w o g n jis ti slépje, bo v jid z e lë co b jo łih o ! Na łące pas so szëm el, beł to w o g je r w o s tro k u ti na szterë szperë.

„Z d rz ë ta le ” , rzek je d e n d jo b e ł, „m o rn e szczesci, tę s to ji m łe n o rz ! D o ro b o tę , zares p o rv je m ë ho do p je k ła ! D jo b lë rzucelë so na k o n ja ë w u p ro - vadzelë go do p je k ła . Szëm el d ó ł so provadzëc a bel dose s p o k o jn i, A le v p je k le zaczęłe m u so ko peta palec. K o p n ą ł d jo b ło v , griz jic h , verznął s lo d kę ë p ło s z ił sę p o p je k le . W o b a lił ko cie ë roz- lo ł s m o łę ! N ji m o g lë so z n jim dac rade. J a k L u c ip e r v jid z o l, co „m łe n o rz ” v ë ro b jo f, rz e k : „M uszi to bëc d ze kji c z lo v je k , te n m łe n o rz. M ë nje d o m ë so z n jim radë. N jech so jid z e do njeba ë tę wu Pana B oga svoje harce v ë ro b jô ” .

Z v je lg jim trë d e m \ ëdostelë d jo b lë szëm la z p je ­ kła ë zaprovadzelë go na łą kę nad stregą. P o ko - p ô n i ë p o g rë zli vroeële purto e ë do p je k ła .

f l w o d tą d ko żd i d jo b e ł w u c e k ó , kje m łenorza v jid z i. Ë do dziś dnja n jim a ją m łenorza v p je kle .

P o v jo s tk ji kaszebskji n r 99.

Co sę czeje e czeto

W św ie tlic y Tow. O chr. Kasz. Szt. i Pop. Przem.

Lu d . o d b y ło się 14. IV. rb. w alne zebranie Koła A k a d e m ik ó w Kaszubów przy udziale 20 członków . R eferat pt. „O rg a n iz a c ja , je j p o trze b y i zadania ze szczególnym u w zg lę d n ie n ie m wskazań i bra kó w K flK .” w y g ło s iła kol. H ożanka W anda. W yb ra n o no w y zarząd, w skła d k tó re g o weszli : ko l. A re n d t A l. — prezes, k. Sobczak Br. — v-prezes, k. K om - ko w s k i R. — sekretarz, k. O k ro y Kaz. — ska rb n ik,

R O K v n p. m g r C ylko w ska — re fe re n t o św ia to w y. O m ó ­ w io n o pracę całoroczną Koła. Praca ta była w y ­ dajna.

— Pod znakiem „ k o n s o lid a c ji” K aszubów o d ­ b yła się 11. IV. rb. w K artuzach k o n fe re n c ja in fo r ­ m acyjna. W ty m celu p o s ta n o w io n o w bież. ro ku zw ołać w szystkich zainteresow a nych w ruchu ka­

szu b skim na zjazd, m a ją cy za zadanie pow ziąć w k ie ­ ru n k u k o n s o lid a c ji pew ne k o n k re tn e uchw ały.

IF^ ® <S g IM 0 IK 0 <3 FS V F A

pyKSlhuy] w D®fëg><g[h)

ë! w © jj © mi

s ą d o n a b y c ia w p o je d y ń c z y c h w o g ra n ic z o n e j ilo ś c i n u m e ra c h .

Zam ówienia adresow ać:

^ U @ l& g ar im dl f ® M a jj Cs © w s Ik ®

©G- D ir a ^.D. M a ifte © w s B « 5 © g i© S>

Godkji kaszebskji

Z e b ro ł v p o vje ce m ó rs k jim J a n P atock 79. C o doné, to v grób bronę.

80. C o d jo b e ł do połnja, tó d jo b e ł e p o p o łn ju . 81. Co sę szukó, to sę naleze.

82. C h to zle b ro ji, ledzi sę boji.

83. C h ło p ja k vjechc słomę.

84. C h ło p ja k dąb.

85. C h to pozdze przechodzi, som sobje szkodzi.

86. C h to wo njebo n je sto ji, ten sę p je k ła nje boji.

87. Co mosz dziś zjesc, chovoj sobje na v jitr o , a co mosz z ro b jic v jitro , to z ro b ji dziś.

88. C hłop ja k muca, ja k g ro c h o v i vjechc.

89. C z a rt m u pjenjędze przenosi, bo mu svoję deszę zapjisoł.

90. C h o d z ił jem po svjece, co P on B og dół, ale jesz jem ta k ji vsé n je vjid zo í, cobe do n ji żodna d ro g a njeszła.

91. C h to sę v é s tro ji, ten sę ro b o tę b o ji.

92. C h to z Bogę zaczinó, ten z Bogę ku ń czi.

93. Chcesz z njeho mjec njeprzejacela, pożecze mu pjenjądze.

94. C zim re ch li, tim le p ji.

95. Czekavosc je p je rszi stopjeń do pjekła.

96. C zim v jic i ch to mó, tim v [ic i chce mjec.

97. C h cé vim u vszetko feló.

98. C hto sę v jeho szczepé dostonje. ten je zbeté.

99. C hcevi ja k kuna.

100. C z ó rn i ja k mores.

T łu k je m „Zrzesze K a sze b skji” v K artuzach Z R Z E S Z K A S Z Ë B S K O

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wymienione wyżej czynniki produkcji rolnej – zmiana systemu upraw rolnych, wprowadzenie nowych roślin do uprawy polnej, zastosowanie maszyn i narzędzi, wzrost

sującą dowiedzieć się, co zajmowało umysły młodo- kaszubów, skoro Karnowski szczegółów nie podaje, a natomiast tamże pisze: „ja ki był program tego zjazdu

woli się rozwija. Daleko jednak jeszcze do przedwojennego jej rozmachu i po- z omu. Ale najblższa przyszłość zdaje się zapowiadać jak najlepsze wyniki. Stale

PRINCETOWN. Czy stała siedziba Organizacji Narodów Zjednoczonych znajdować się będzie w Princetown?. Delegacja Narodów Zjednoczonych

Za Komitet Organizacyi iy Red.. Jak wiadomo, w piątek dnia 21 grudnia miał się odbyć wieczór literacko-muzyczny. Całej imprezie patronowała Pow. Wszystko zdawało

de oryginalnym studiom kaszubskim. W celu zwracało się do co sławniejszych stów o współpracę. Dąbrowskie- Aoeller wszakże nie przyjął oferty, tłu- ąc się

Cech piekarski, od znaczał się zaw sze ruchliw ością w naszym m ieście. To co

Jeżeli teren się nie da osuszyć przez od- i wodnienie, dużo się poprawł przez wapnio­. wanie, a z nawozów stajennych na nim